TO TYLKO... REALIZACJA UTOPII (plik uniwers.)(cz. 3 i 4)

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 6:57 pm

16. A MOŻE JEDNAK EKONOMIA RACJONALNA?

M.in. wykonywanie płatnych zajęć; produkowanie „szybkich śmieci”, realizowanie zbytkownych usług – zaspokajanie wyimaginowanych, wmawianych, naśladowanych potrzeb jest BARDZO, WSZECHSTRONNIE SZKODLIWE (oczywiście nie według utopistów – bo nabija utopijny PKB), gdyż m.in. zabiera energię, surowce, pochłania pieniądze, przyczynia do skażeń, zatruć, utraty zdrowia, nieszczęść, cierpień, wydatków, długów, marnowania inwencji, tracenia czasu; strat, problemów, zagłady życia!!

Przykład myślenia, analizowania, całościowego:
UWAGA NA, M.IN., ASY... EKONOMII!!!
KOLEJNYM PRZYKŁADEM WYDATKÓW, STRAT, MOŻE BYĆ NP. PRODUKCJA TRUCIZNY NIKOTYNOWEJ, ALKOHOLOWEJ, NIEZDROWEJ ŻYWNOŚCI, JEJ ZAŻYWANIE, SPOŻYWANIE I TEGO SKUTKI, W TYM KOSZTY. Uwzględniając wszystkie tego aspekty. Począwszy od zatruwającej środowisko, trującej ludzi, zużywającej energię (a produkcja energii także powoduje zużywanie surowców, zatruwanie środowiska, trucie ludzi), budowy samych zakładów chemicznych, fabryk maszyn, co powoduje też wydatki. Następnie, zatruwającej środowisko, trującej ludzi, zużywającej energię (...), produkcji w tych zakładach nawozów, fabrykach maszyn rolniczych, co powoduje też wydatki. Następnie produkcję rolną, która również powoduje zużywanie surowców, zatruwanie środowiska, trucie ludzi, zużywanie energii (...), co powoduje też wydatki. Po czym produkcję produktów finalnych, co także powoduje zatruwanie środowiska, trucie ludzi, zużywanie energii (...), co powoduje też wydatki. Po czym budowę i eksploatację sklepów, co również wiąże się z zatruwaniem środowiska, truciem ludzi, zużywaniem energii (...), co powoduje też wydatki. A następnie zażywanie, konsumpcję trucizn, na co wydawane są pieniądze, czego skutkiem są choroby, renty, wydatki na lecznictwo, a lecznictwo także powoduje zużywanie surowców, zatruwanie środowiska, trucie ludzi, zużywanie energii (...), co powoduje też wydatki. A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze tego wszystkiego transport, a więc i budowa fabryk produkujących pojazdy, rafinerii dostarczających paliwo, co powoduje też wydatki, co również wiąże się z zatruwaniem środowiska, truciem ludzi, zużywaniem energii (...), co powoduje też wydatki. Następnie samą eksploatację pojazdów, co powoduje też wydatki, co również wiąże się z zużywaniem surowców, zatruwaniem środowiska, truciem, okaleczaniem, zabijaniem ludzi, co powoduje też wydatki i inne negatywne skutki związane z lecznictwem (...), itd... Kolejnym aspektem tego wszystkiego są negatywne skutki samej pracy dla pracowników, chorób zawodowych, wypadków. Do tego dodajmy skutki, w tym koszty, odurzania się (m.in. przemocy, przestępstw, wypadków), trucia się (wpływ na własny intelekt, zdrowie i intelekt potomstwa, czyli rodzenie chorych, upośledzonych, niedorozwiniętych dzieci (w tym debili, psychopatów; przestępców, rencistów)), wciągania w nałóg następnych (w tym uczenia takiego traktowania własnego i innych zdrowia. Rodzenie dzieci z predyspozycjami do nałogów, a niekiedy już na głodzie (skutki zdrowotne, intelektualne, ekonomiczne, społeczne powstawania rodzin patologicznych)). Następnie indywidualne ekonomiczne skutki wydawania pieniędzy na takie rzeczy. Do tego dochodzą też skutki wyjaławiania gleby przez produkcję rolną. Konsekwencje zużywania bezcennych, kończących się surowców. Skutki powstawania śmieci.
Ilokrotnie korzystniej, taniej byłoby tych wszystkich ludzi utrzymywać z podatków na zasiłku, zamiast z opisanych wydatków...!
PODSUMOWANIE:
Produkcja trucizn nie jest zyskiem, TYLKO OGROMNĄ, TOTALNĄ STRATĄ (mimo, iż, dzięki niej, tysiące ludzi ma tzw. pracę, otrzymuje wypłatę, płaci podatki, składki itp.)!!!
PODSUMOWANIE ALTERNATYWNE:
Kim trzeba być, by tego nie rozumieć, by coś takiego propagować, wspierać, wmawiać/,uważać że jest korzystne dla gospodarki, ludzi...!!!

PS1
Podobnie się ma sytuacja z produkcją wielu innych rzeczy, tzw. reklamami, różną działalnością (...), np.:
Uwaga na dobroczyńców...: zwolenników utopii, m.in. selekcji negatywnej, rozmnażania się bez rozsądku ilościowego i jakościowego, w tym rodzenia, utrzymywania przy życiu ludzi chorych, debili, psychopatów nękających, przyczyniających się do stresów, powodujących urazy, choroby psychiczne, fizyczne, przyczyniających się m.in. w ten sposób do wydatków, problemów, tragedii, strat; przestępców, rencistów; ludzi cierpiących, nieszczęśliwych współprzyczyniających, przyczyniających się do cierpień, nieszczęść innych (w tym rozmnażając się)(m.in. wyczerpywania surowców, zatruwania środowiska, przyrody, ludzi, wydatków, nędzy, chorób, śmierci); „ratujących” przed... nieuchronną śmiercią ludzi chorych (w tym zarażających innych zarazkami, przekazujących potomstwu swój niski, szkodliwy potencjał), starych, niepożytecznych, szkodliwych (w tym nikotynowych, alkoholowych, narkotykowych degeneratów przyczyniających się do ogromnych wydatków wynikłych z wypadków, przestępczości, a więc i na wymiar sprawiedliwości, na lecznictwo, pochłaniających ogromne środki finansowe na renty; wciągających, świadomie, nieświadomie, w nałogi następnych – powstaje efekt lawinowy!), również kosztem wyczerpywania surowców, przyczyniając się do zatruwania środowiska, przyrody, ludzi, zagłady przyrody, życia; przyczyniających się do intelektualnej, etycznej, zdrowotnej, estetycznej degeneracji naszego gatunku; przyczyniających się do zadłużania państwa, czyli ludzi produktywnie pracujących, pożytecznych. A wszystko kosztem ludzi zdrowych, młodych, pożytecznych, mających zająć się m.in. prokreacją; kosztem przyszłych pokoleń)!!!:
Ostatnio zmieniony czw sty 20, 2011 12:36 am przez admin, łącznie zmieniany 5 razy.

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 6:59 pm

– Według szacunków UNICEF, 1 mld młodocianych na świecie żyje w skrajnej nędzy!

– Codziennie umiera z głodu 110.000 osób, w ciągu roku zaś 40 milionów ludzi, w tym 7 milionów dzieci!

– Każdego roku przeszło 12 milionów dzieci umiera na choroby związane z niewłaściwym odżywianiem!

www.o2.pl | Sobota [20.06.2009, 07:11] 5 źródeł
JUŻ PONAD MILIARD LUDZI GŁODUJE
To przez kryzys oraz rosnące ceny żywności.
Jedna szósta ludzkości cierpi z powodu głodu - poinformowała Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa.
Liczba głodujących w ciągu roku wzrosła o około 100 mln.
Kryzys głodowy to poważne zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa na świecie - powiedział Jacques Diouf z FAO.
Prawie wszyscy niedożywieni są mieszkańcami krajów rozwijających się. Około 642 mln ludzi cierpi głód w Azji i regionie Pacyfiku, a 265 milionów na obszarze Afryki subsaharyjskiej. | TM

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [17.11.2009, 11:05] 4 źródła, 1 wideo
PRAWIE 50 MILIONÓW AMERYKANÓW GŁODUJE
Obama: to kryzys opróżnił nasze spiżarnie.
Ponad 49 mln osób w Stanach Zjednoczonych w 14 proc. gospodarstw domowych miało w ubiegłym roku trudności ze zdobyciem wystarczającej ilości pożywienia - poinformował Amerykański Departament Rolnictwa. To najgorszy wynik od 14 lat - donosi "Newsweek".
Brak jedzenia dotyka 17 milionów amerykańskich rodzin. To 11 proc. więcej niż rok wcześniej. Coraz więcej Amerykanów korzysta z bonów żywnościowych wydawanych przez opiekę społeczną.
Najgorsze jest to, że prawie pół miliona dzieci kilka razy w roku odczuwało głód. To kryzys opróżnił nasze spiżarnie. Musimy jak najszybciej zwiększyć zatrudnienie - powiedział prezydent Barack Obama. | AJ

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [01.12.2009, 19:45] 2 źródła
AMERYKANIE DOSTAJĄ JEDZENIE NA KARTKI
36 mln ludzi jest na garnuszku pomocy społecznej.
Program żywieniowy, który jeszcze niedawno był przedstawiany jako nieudolna pomoc społeczna, teraz pomaga wyżywić jednego na ośmiu obywateli USA, w tym aż 25 proc. dzieci - donosi forsal.pl.
Każdego dnia przybywa 20 tys. nowych potrzebujących.
Wśród otrzymujących żywność 28 proc. stanowią czarni, 15 proc. latynosi i 8 proc. białych.
Ich różnorodność pokazuje, jak duże spustoszenie poczyniła recesja wśród zwykłych mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Samotne matki i małżeństwa, dopiero co wyrzuceni z pracy i przewlekle bezrobotni – każda grupa społeczna jest zagrożona ubóstwem - dodaje portal. | JS

www.o2.pl / www.sfora.pl | 2 źródła Środa [03.02.2010, 16:39]
CO ÓSMY AMERYKANIN NIE MA NA JEDZENIE
Magazyny pomocy społecznej świecą pustkami.
Aż 70 proc. tzw. Emergency Food Centers (EFC), gdzie paczki dostają najbiedniejsi, może zostać zamknięte z braku towarów do wydawania - donosi "The Wichita Eagle".
Z opublikowanego właśnie raportu "Hunger in America 2010" wynika, że co ósmy obywatel nie ma pieniędzy, by się samodzielnie wyżywić.
To 37 mln ludzi, w tym 14 mln dzieci żyjących tylko dzięki paczkom - zauważa dziennik.
Od 2006 do 2009 roku liczba potrzebujących pomocy wzrosła w USA o 46 proc.
O połowę zwiększyła się ilość głodnych dzieci, o 64 proc. ilość głodnych emerytów - dodaje gazeta.
Na przykładzie miasta Kansas i tamtejszego EFC, gazeta wskazuje, że blisko połowa biorących paczki musi wybierać między spłatą kredytu mieszkaniowego albo kupnem żywności.
Co trzecia osoba wybiera między lekami a żywnością - dodaje "The Wichita Eagle". | JS

www.o2.pl | www.sfora.pl 3 źródła Wtorek [06.04.2010, 20:50] GŁÓD TYSIĄCLECIA Według ostatnich danych z głodu może umrzeć aż 51 proc. mieszkańców Środkowej Afryki. | TM


www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [22.12.2009, 21:53] 1 źródło
UBÓSTWO SZKODZI BARDZIEJ NIŻ PAPIEROSY
Bieda odbiera lata życia.
Przeciętna osoba o niskich zarobkach traci 8,2 lata życia, palacz 6,6 lat, osoba z niepełnym średnim wykształceniem 5,1 a człowiek otyły 4,2 lata - czytamy na physorg.com.
Portal cytuje wyniki badań przeprowadzonych na Columbia University's Mailman School of Public Health.
Jako skrajną biedę naukowcy określają dochody rodziny 200 proc. poniżej federalnej stopy ubóstwa. W USA na granicy ubóstwa żyje co trzeci człowiek - dodaje portal.
Wedle raportu opublikowanego w grudniowym wydaniu American Journal of Public Health najbardziej szkodzą swojemu zdrowiu ubodzy i niewykształceni.
Negatywny wpływ na zdrowie ma też posiadanie czarnej skóry, nadwaga, alkoholizm i brak ubezpieczenia zdrowotnego - wyliczają badacze.
Utratę lat życia wylicza się na podstawie różnych zestawów danych o kondycji zdrowotnej społeczeństwa.
To ubrana w jedną cyfrę, połączone, spodziewana długość życia i stan zdrowia - wyjaśnia physorg.com.
Określając ją, podobnie jak robią to firmy ubezpieczeniowe, bierze się pod uwagę całą gamę czynników wpływających na jakość życia.
W tym przeciętną wielkością klas w szkołach czy poziom zanieczyszczenia środowiska. | JS


www.o2.pl | Poniedziałek [20.04.2009, 10:07] 2 źródła
TO OTYLI SĄ ODPOWIEDZIALNI ZA EFEKT CIEPLARNIANY
Brytyjscy naukowcy stawiają kontrowersyjną tezę.
Według Brytyjczyków, otyli i ludzie nawet z niewielką nadwagą nie tylko jedzą więcej niż ci o normalnej wadze. Mają oni także zwyczaj częstego poruszania się samochodem nawet przy pokonywaniu małych odległości.
A to zwiększa ilość spalin oraz znajdującego dwutlenku węgla w atmosferze. Tym samym otyli pogłębiają efekt cieplarniany na naszej planecie - twierdzi dr Phil Edwards i Ian Roberts z londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej.

Naukowcy nie ograniczą się tylko do oskarżeń. Proponują także radykalne środki
zaradcze. Ich zdaniem trzeba szybko odchudzić społeczeństwo. Tylko tak uratujemy atmosferę przed całkowitym skażeniem.

Według naszych obliczeń, każda otyła osoba generuje do atmosfery o jedną tonę dwutlenku węgla więcej niż osoba szczupła. Pomnożywszy ten wynik przez miliony przypadków otyłych ludzi otrzymamy liczbę zatrważającą. Dlatego w walce ze zmianami klimatycznymi, redukcja otyłości w społeczeństwie powinna być podstawowym orężem - piszą brytyjscy badacze w "International Journal of Epidemiology". | AB

www.o2.pl | Czwartek [04.06.2009, 16:10] 1 źródło
RZĄD MUSI SIĘ POZBYĆ GRUBASÓW
Bo są przyczyną... globalnego ocieplenia.
Kto głosi taką kontrowersyjną tezę? Szef Komisji ds. Zrównoważonego Rozwoju sir Jonathan Porritt. Główny doradca ekologiczny rządu brytyjskiego uważa, że grubi są na wysokoproteinowych dietach (wołowina i jagnięcina w menu). Odpowiadają więc za nadprodukcję gazów cieplarnianych (metan) pochodzących z ich przyszłych posiłków. Co więcej - mniej chodzą, a więcej jeżdżą samochodami, co z kolei przekłada się na większą produkcję dwutlenku węgla.

Były polityk partii Zielonych, który wzbudzał już wcześniej kontrowersje sugestiami o konieczności zakazu posiadania więcej niż dwójki dzieci, zachęca rząd do prowadzenia kampanii uświadamiającej otyłych. Zachęcając tych ze zbyt wysokim wskaźnikiem masy ciała (BMI) do utraty wagi, pomagać będziemy nie tylko ich zdrowiu, ale i środowisku naturalnemu - donosi "The Daily Telegraph".

W przypadku Wielkiej Brytanii koszt leczenia chorób związanych z otyłością pochłania niemal dziesiątą część budżetu ministerstwa zdrowia. Do tego dochodzi właśnie tzw. ślad ekologiczny, jaki otyli zostawiają.

Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała raport twierdzący, że każda osoba z nadwagą powoduje emisję dodatkowej tony dwutlenku węgla rocznie. Licząc, że na świecie jest miliard osób z nadwagą, z czego 300 mln poważnie, to produkują oni ponad miliard ton dwutlenku węgla rocznie - tłumaczy ekolog. | JS

www.o2.pl | Wtorek [24.03.2009, 17:49] 2 źródła
NIEZDROWY TRYB ŻYCIA KOSZTUJE POLAKÓW 20 MLD ROCZNIE
Tyle trzeba wydać na leczenie chorób związanych z otyłością i nadwagą.
Jeśli chcemy żyć długo i w dobrej formie, musimy prowadzić zdrowy tryb życia. To on odpowiada za 56 proc. naszego zdrowia, podczas gdy medycyna naprawcza - jedynie za 10-15 proc. Zdrowy tryb życia gwarantuje lepszą jakość życia - uważa Andrzej Wojtyła, główny inspektor sanitarny i przewodniczący Rady ds. Diety, Aktywności Fizycznej i Zdrowia.

W Polsce problemy z nadwagą i otyłością ma 13 proc. dzieci i młodzieży. Niestety, jedynie 30 proc. uczestniczy w zajęciach sportowych w czasie wolnym od zajęć. Wśród dorosłych sytuacja jest jeszcze gorsza. Sport uprawia zaledwie 5 proc. z nich.

Odżywiamy się bardzo źle. Jemy nie to, co trzeba, i w nieodpowiednich ilościach. Na domiar złego ciągle, zwłaszcza w kolorowych czasopismach, pojawiają się rozbieżne informacje o tym, co jest zdrowe, a co nie - powiedział wiceprezes Polskiego Towarzystwa Technologów Żywności prof. Krzysztof Krygier. | G

"FAKTY I MITY" nr 45, 15.11.2007 r. ZE ŚWIATA
USA PRZED EUROPĄ
Ameryka przerosła Europę. Dwukrotnie. W pasie. Ma dwa razy więcej tłuściochów.
Obfitość ciała nie wychodzi im – ani ich państwu – na zdrowie. Znacznie częściej cierpią na raka, cukrzycę, choroby wieńcowe oraz inne przewlekłe schorzenia. Leczenie tych dolegliwości pochłania dodatkowo 100–150 miliardów dolarów rocznie (dla porównania: na okupację Iraku na rok 2008 Bush zażądał od parlamentu 190 mld).
W sumie wydatki Stanów na potrzeby zdrowotne wynoszą 2 biliony dol. rocznie, czyli 16 proc. produktu narodowego brutto; to o wiele więcej niż u Europejczyków. Przy czym opieka, jaką zapewnia obywatelom USA, jest nieporównanie gorsza od europejskiej. Sytuację zdrowotną pogarsza, a wydatki na służbę zdrowia podwyższa otyłość i palenie papierosów. 33 proc. Amerykanów cierpi na otyłość (w Europie 17 proc.). Ponad połowa Amerykanów paliła lub pali (w Europie 43 proc.).
„Spodziewaliśmy się, że będą pewne różnice między USA i Europą, ale rozmiary nas zaskoczyły” – konstatuje prof. Ken Thorpe z Emory University, który prowadził badania opublikowane właśnie na łamach „Health Affairs”. | PZ

www.o2.pl | Poniedziałek, 27.07.2009 19:37
ZDROWIE: NA LECZENIE OTYŁOŚCI WYDAJĄ DWULETNI BUDŻET POLSKI
Amerykanie mają poważny problem z otyłością. Na walkę z tą przypadłością wydają rocznie 147 mld USD, czyli równowartość prawie dwuletniego budżetu Polski.
To kwota dwukrotnie większa niż dziesięć lat temu – podaje AFP.
Leczenie otyłego człowieka jest o 42% droższe (1400 USD), niż osoby o normalnej wadze – wynika z raportu magazynu Health Affairs. Powód? Większa podatność otyłych na choroby, w tym cukrzycę, której leczenie kosztuje budżet USA 191 mld USD rocznie.
Wydatki na leczenie otyłych Amerykanów to już 9,1% wszystkich kosztów medycznych w USA. W 1998 roku stanowiły one 6,5%.
Szacuje, że co czwarty Amerykanin jest otyły. Odsetek takich osób wzrósł o 37% w latach 1998-2006.
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl

www.o2.pl | Sobota [21.03.2009, 22:34] | Na świecie 2,5 miliarda ludzi nie ma dostępu do czystej wody.

www.o2.pl | Niedziela [24.05.2009, 18:07] 1 źródło
MILIARDY LUDZI ŻYJĄ BEZ PRĄDU
Nie mają dostępu do elektryczności - wynika z raportu MAE.
Bez prądu musi się obejść blisko 1,6 mld ludzi na świecie. Najgorzej jest w Afryce Subsaharyjskiej i środkowej Azji - takie dane Międzynarodowa Agencja Energetyczna przestawiła w swym raporcie ministrom energetyki państw G8.
Według ekspertów liczba ludzi bez dostępu do prądu będzie cały czas rosnąć. A to dlatego, że z powodu kryzysu wstrzymano wiele inwestycji w najbiedniejszych regionach świata.
W tym roku, po raz pierwszy od drugiej wojny światowej, o 3,5 procent spadnie produkcja energii elektrycznej - ostrzega MAE. | JK

– W najbiedniejszych krajach do szkoły podstawowej uczęszcza mniej niż połowa dzieci i mniej niż 20 procent uczy się w szkołach ponadpodstawowych. Na całym świecie 114 milionów dzieci nie uzyskuje nawet podstawowego wykształcenia i 584 miliony kobiet jest analfabetkami!

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Wtorek, 02.02.2010 13:04
NIEMIECKIE MIASTA I GMINY ZADŁUŻONE PO USZY
Tak źle nie było jeszcze nigdy!
Walka z kryzysem gospodarczym oraz jego konsekwencje okazały się poważniejsze niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Ponad miarę nie tylko zadłużył się budżet federalny Niemiec, ale również samorządy.
Taka suma może przyprawić o zawrót głowy, ale wyliczono, że niemieckie miasta i gminy spodziewają się w tym roku łącznego deficytu na poziomie 12 mld euro - czytamy na gazetaprawna.pl.
- To o blisko 50 proc. wyższy deficyt niż w rekordowym dotąd pod tym względem roku 2003 - poinformowała we wtorek w Berlinie przewodnicząca sejmiku niemieckich miast, chadecka nadburmistrz Frankfurtu nad Menem Petra Roth.
Według niej, stanie się tak głównie na skutek dramatycznego spadku wpływów z podatków od przedsiębiorstw oraz wzrostu wydatków na świadczenia socjalne.
Krzysztof Zacharuk
krzysztof.zacharuk@hotmoney.pl


www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [17.03.2010, 22:46]
MILONY LUDZI MIESZA W SLUMSACH. CAŁY CZAS ICH PRZYBYWA
Gdzie bieda wchłania całe miasta.
Od 2000 do 2010 roku slumsy opuściło 227 mln ludzi (głównie w Chinach i Indiach). Jednak pomimo tego w ciągu ostatnich 10 lat liczbę mieszkańców slumsów wzrosła z 776,7 do 827,6 mln - informuje AFP.
Około połowy "nowych" mieszkańców slumsów to osoby, które się tam urodziły, a 25 proc. to wieśniacy, którzy postanowili szukać lepszego życia w wielkich miastach.
Według ekspertów ONZ liczba ludzi zamieszkujących slumsy będzie zwiększać się o 6 mln rocznie.
Największe slumsy na świecie istnieją obecnie w Afryce Subsaharyjskej, żyje w nich 199,5 mln osób (to 61,7 proc. ludności miejskiej). Najliczniejsze skupiska biedy powstały wokół Buffalo, Johannesburga i Ekurhuleni. | TM

[Jedyne rozsądne wyjście to zwiększenie przyrostu naturalnego, szczególnie o osobniki chore, głupie, psychopatyczne, upośledzone, oraz zwiększenie eksploatacji surowców mineralnych i innych zasobów – wtedy będzie coraz szybciej lepiej... – red.]

www.o2.pl | Środa [01.04.2009, 16:47] 3 źródła
NASTOLATKI CORAZ CZĘŚCIEJ MIESZKAJĄ NA ULICY
Bezdomnymi zostają w Australii dziewczęta w wieku od 15 do 19 lat.
Nastoletnie dziewczęta tworzą największą grupę bezdomnych w Nowej Południowej Walii. Każdej nocy bez dachu nad głową w tej australijskiej prowincji pozostaje ponad 11 tysięcy młodych ludzi.
Tracą dom najczęściej przez konflikty rodzinne. Rocznie pomagamy ponad 4 tysiącom młodych kobiet - powiedziała Linda Burney, przedstawicielka australijskiego rządu.
Według ekspertów bezdomność grozi coraz większej grupie młodych Australijczyków. Powodem jest kryzys gospodarczy i rosnące bezrobocie. | TM

www.interia.pl | Sobota, 15 listopada (09:38)
SZOK! 5 MILIONÓW ROSYJSKICH DZIECI ŻYJE NA ULICY
W Rosji jest już 5 milionów bezprizornych, czyli bezdomnych dzieci. Te szokujące dane ogłosiła Federalna Agencja ds. Młodzieży. Większość z nich zajmuje się drobną przestępczością.
Tak wielkiej liczby bezprizornych nie było w Rosji ani po rewolucji, ani po II wojnie światowej. Wcześniej na ulicy żyły dzieci - sieroty. Teraz większość z nich ma rodziców. - Oni już nikomu nie są potrzebni. Machnęli na nich ręką i rodzice, i domy dziecka - opowiada korespondentowi RMF FM właściciel kawiarni przy Dworcu Kurskim w Moskwie.
To właśnie głównie wokół dworców i targowisk żyją bezprizorni. Zarabiają na drobnych kradzieżach, a alkohol i klej to typowe wśród nich używki. Pomoc trafia do nich niezwykle rzadko.
Historia bezprizornych sięga czasów carskich. Potem, w Związku Radzieckim oficjalnie dzieci ulicy nie było.
źródło informacji: RMF

www.o2.pl | Poniedziałek [18.05.2009, 11:27] 1 źródło
SZEŚĆ MILIONÓW EUROPEJCZYKÓW TRAFI NA BRUK
Bezrobocie na Starym Kontynencie może objąć nawet 25 milionów osób.
Pod czerwonymi sztandarami związków zawodowych na ulice największych europejskich miast wyszło w weekend 350 tys. osób. To odpowiedź na prognozy, według których do końca przyszłego roku pracę straci ponad 6 mln Europejczyków - donosi "Dziennik".
Najwięcej, bo ponad 100 tys. demonstrantów pojawiło się w Berlinie. Uczestników dowiozło tam 600 wypełnionych do ostatniego miejsca autokarów i 17 specjalnie na tę okazję wynajętych pociągów.
W Brukseli pod sztandarami "Bronimy miejsc pracy" i "Europa socjalna? Yes we can!" przemaszerowało 50 tys. osób. W podobnym wiecu w Pradze wzięło udział 30 tys. uczestników. Nieco wcześniej w Madrycie protestowało 150 tys. związkowców.
Eksperci twierdzą, że fale protestów to dopiero początek niepokojów społecznych, jakie uderzą w Europę w najbliższych miesiącach.
Bezrobocie rośnie i będzie rosnąć przez cały 2009 i 2010 rok. W wielu krajach UE, osiągnie ono poziom nienotowany od zakończenia II wojny światowej i obejmie aż 26 mln osób - mówi "Dziennikowi" Thomas Klau, analityk i szef paryskiego biura Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych. | AB

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [30.12.2009, 11:00] 2 źródła
RODZICE CHCĄ SIĘ POZBYĆ Z DOMÓW DOROSŁYCH DZIECI
Ale nie mogą tego zrobić, bo się boją.
Rodzice są przerażeni. Brak tanich mieszkań oraz kryzys finansowy sprawiły, że dorosłe dzieci nie chcą się wyprowadzać z rodzinnych domów - alarmują szwedzkie media.
Z ostatnich badań wynika, że 70 proc. Szwedów w wieku od 20 do 25 lat chciałoby rozpocząć życie na własną rękę, ale nie może tego zrobić z przyczyn finansowych. Także 70 proc. rodziców pragnie aby ich dzieci rozpoczęły samodzielne życie. Połowa z nich obawia się, że ich dzieci nie będą w stanie nigdy kupić sobie mieszkania.
Brak tanich mieszkań odczuwają teraz całe rodziny - powiedział Barbro Engman z Hyresgästföreningen. | TM


www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [17.10.2009, 08:41] 6 źródeł
OBAMA JEST POPULISTĄ?
Jego pomysł pomocy seniorom spotkał się z krytyką.
Propozycja wypłaty przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę jednorazowego zasiłku w wysokości 250 dolarów to próba politycznej gry i zdobywanie przychylności za publiczne pieniądze - pisze republikański publicysta Yael T. Abouhalkah, na łamach portalu voices.kansascity.com.
Administracja Obamy chce, aby pomoc otrzymało 57 milionów seniorów, weteranów i niepełnosprawnych. Ma to być rekompensata za brak podwyżek świadczeń
z Urzędu Ubezpieczeń Społecznych w 2010 roku.
Wzrost wypłaty emerytur i rent nie jest możliwy, bo od lat automatycznie oblicza się go na podstawie tzw. wskaźnika kosztów życia związanego z inflacją. W tym roku, po raz pierwszy od lat 70., wskaźnik jest ujemny.
Jednak rozwiązanie proponowane przez Obamę oznacza wydatek 13 miliardów dolarów. To duże obciążenie dla podatników i ich dzieci, które odczuwane będzie jeszcze w następnych latach - twierdzi dziennikarz.
Dlatego także wielu innych amerykańskich publicystów i ekonomistów apeluje do Kongresu o odrzucenie wniosku administracji prezydenta w imię wspólnego dobra. | AJ

[Ale dzieci (co dotyczy również Polski) nie głosują, po za tym kogo obchodzi co będzie z nimi jak dorosną, krajem, światem; w przyszłości, demokratycznie wybrani politycy do tego czasu już się dorobią dzięki realizacji utopii, czyli w imię ratowania, pomagania, itd.; czynienia - urojonego, wmawianego - (własnego, krótkowzrocznie-egoistycznego) dobra... A że to "dobro" przyczynia się do długów, biedy, nędzy, cierpień, nieszczęść, tragedii, potworności, prowadzi do zagłady, to kogo to (im jest dobrze; dla nich jeszcze starczy)... – red.]

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Wtorek, 29.09.2009 23:05
BIEDA: 75% SPOŁECZEŃSTWA NIE STAĆ NA CZYNSZ I RACHUNKI
Tak wygląda rzeczywistość w Nowej Europie.
Członkostwo w Unii Europejskiej znacząco podniosło standard życia w Polsce i innych nowych krajach UE. Wciąż najgorzej jest w Bułgarii. W niedostatku żyje tam trzy czwarte społeczeństwa – głosi opublikowany we wtorek raport Komisji Europejskiej.
Zdaniem KE, w 2005 roku aż 44% mieszkańców nowych krajów nie miało pieniędzy na zapłacenie czynszu albo bieżących rachunków, ogrzewanie, pełnowartościowe jedzenie, wyjazd na wakacje, zakup samochodu, telewizora czy lodówki albo nieprzewidziane wydatki.
W 2007 r. ten tzw. wskaźnik "materialnego niedostatku" spadł w nowych krajach do 33%. W tym samym czasie w starych krajach UE wskaźnik ów się nie zmienił, wynosi nadal 17%.
Polska pod tym względem cały czas plasuje się na szarym końcu Europy. Wskaźnik materialnego niedostatku wynosi u nas 38%. Gorzej jest tylko w Bułgarii (trzy czwarte społeczeństwa!), Rumunii (ponad połowa) i na Łotwie (45%).
Ale uwaga. Powyższe dane pochodzą z 2007 roku i nie uwzględniają obecnego kryzysu gospodarczego i jego konsekwencji np. rosnącego bezrobocia. Sytuacja w niektórych krajach (np. na Łotwie) może być jeszcze gorsza.
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl

„NEWSWEEK” nr 49, 09.12.2007 r.: Z badań Banku Światowego wynika, że około 45 proc. hinduskich dzieci do lat pięciu jest niedożywionych.
Blisko 80 proc. pracowników w Indiach żyje za mniej niż 20 rupii (około 50 centów) dziennie.
Z oficjalnych statystyk wynika, że w ciągu 10 lat, jakie minęły od powrotu Hongkongu pod zwierzchnictwo Chin, niemal podwoiła się liczba pracującej biedoty – czyli tych, którzy zarabiają poniżej minimum.

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [19.09.2009, 08:36] 4 źródła
TU NAWET PIĘCIOLATKI MUSZĄ PRACOWAĆ
W tym kraju miliony dzieci zarabiają co miesiąc zaledwie równowartość 160 zł.
W Brazylii 4,5 mln dzieci i młodzieży w wieku od 5 do 17 lat pracuje zarobkowo.
Najmłodsi przynoszą miesięcznie do domu średnio równowartość 38 euro, 14-15-latkowie o 30 euro więcej, a najstarsi nawet 120 euro - wynika z raportu państwowego studium statystycznego.
W ten sposób młodzi Brazylijczycy zamiast chodzić do szkoły, pomagają w utrzymaniu domów. Ponad 30 proc. nieletnich pracuje w rolnictwie, a ponad 50 proc. w gospodarstw domowych.
Władze Brazylii podkreślają jednak, że w 1992 roku musiało pracować o 9 proc. dzieci więcej niż obecnie.
Z raportu wynika również, że 14,2 mln mieszkańców Brazylii w wieku powyżej 15 lat to analfabeci. | TM

„NEWSWEEK” nr 3, 22.01.2006 r.: Współcześnie w niektórych krajach Unii Europejskiej 40 procent wszystkich osób mających zatrudnienie należy do grupy osób zagrożonych ubóstwem.

„NEWSWEEK” nr 50, 18.12.2005 r.: Około 15 proc. Amerykanów żyje poniżej progu ubóstwa.

„ŻYCIE WARSZAWY: KULISY” nr 47, 26.11.2004 r.: Co dwudziesty Japończyk żyje dziś bez dachu nad głową i nie ma się z czego utrzymać.

www.o2.pl | Wtorek [24.02.2009, 20:47] 1 źródło
TYSIĄCE JAPOŃCZYKÓW UMIERA Z PRZEPRACOWANIA I STRESU
Przepracowanie i stres związany z pracą zabija rocznie tysiące Japończyków. Ze względu na kryzys gospodarczy, liczba ofiar Karoshi (tak nazwano zjawisko nagłej śmierci z przepracowania), jest jeszcze większa - twierdzą eksperci. | TM

www.o2.pl | Środa [25.02.2009, 09:25] 1 źródło
PRACOHOLIKOM GROZI DEMENCJA
Ponad 55 godzin pracy w tygodniu uszkadza mózg.
Optymalna ilość godzin pracy, mierzona co prawda na Brytyjczykach, to 41. Każda chwila ponad to może grozić złą pracą mózgu. (...)
Dr Marianna Virtanen z Finnish Institute of Occupational Health ostrzega jednocześnie, że badania udowodniły bezpośredni związek między przepracowaniem a późniejszą zapadalnością na starczą demencję. | JS

www.o2.pl | Sobota [25.04.2009, 08:59] 2 źródła
PRACA - CICHY ZABÓJCA TWOJEGO MÓZGU
Alzheimer, demencja i ubogie słownictwo - to cię czeka, jeśli jesteś pracoholikiem.
55 godzin pracy tygodniowo to limit, którego częste przekraczanie negatywnie wpływa na funkcje poznawcze. Po osiągnięciu wieku średniego osoby, które pracują za dużo mają uboższe słownictwo, słabiej łączą przyczyny ze skutkami i są bardziej narażone na demencję lub chorobę Alzheimera - donosi serwis GazetaPraca.pl.

Takiej tezy dowodzą badania naukowców z fińskiego Instytutu Medycyny Pracy w Helsinkach. Uczeni u ponad 2 tys. brytyjskich urzędników i menedżerów zatrudnionych w pełnym wymiarze czasu pracy zbadali związek między liczbą godzin poświęcanych pracy zawodowej i ich sprawnością umysłową.

W formie specjalnych testów oceniono także funkcje poznawcze badanych, m.in. pamięć krótkoterminową, rozumowanie przyczynowo-skutkowe, słownictwo, płynność fonetyczną i semantyczną. Co się okazało?
Osoby pracujące 55 lub więcej godzin tygodniowo uzyskiwały w testach zdecydowanie gorsze wyniki niż osoby pracujące 40 godzin tygodniowo. I nie możemy zawężać skali problemu tylko do Wielkiej Brytanii.
W krajach członkowskich UE ponad 40 godzin tygodniowo pracuje 12-17 proc. wszystkich pracowników - dodaje serwis Pomorska.pl. | AB

www.o2.pl | Środa [25.03.2009, 19:12] 1 źródło
MŁODZI IRLANDCZYCY SĄ TOTALNIE ZAGUBIENI
75 procent z nich ma problemy psychiczne.
Według sprawozdania Krajowego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Młodzieży, tylko 38 procent młodych ludzi twierdzi, że mogą im pomóc dorośli. 10 procent pomimo problemów nigdy nie szukało pomocy. 47 procent ankietowanych stwierdziło, że są lub byli zastraszani.
Zdrowie psychiczne to obecnie największy problem młodych Irlandczyków - powiedział dr Tony Bates. - Dorośli powinni ich słuchać i zapewnić odpowiednie wsparcie.
Specjaliści są zgodni: trzeba zmienić podejście do młodzieży.
Lepsze wyniki osiągniemy tylko wówczas, gdy dorośli będą zauważać potrzeby i problemy młodych ludzi - uważa Bairbre Nic Aongusa, dyrektor Biura Niepełnosprawności i Zdrowia Psychicznego w Wydziale Zdrowia. | TM

www.o2.pl | Poniedziałek, 20.07.2009 13:19
PRACA: POLACY REZYGNUJĄ Z WAKACYJNEGO URLOPU
Co się stało?
Lato to czas urlopowych wyjazdów. Polacy ostatnio byli znani ze skłonności do takich wypadów. Czy podobnie jest w tym roku, a może kryzys zahamował urlopowe zapędy Polaków? Nie mamy dobrych wiadomości.
Z wyników sondy przeprowadzonej przez portal rynekpracy.pl wynika, że w stosunku do roku ubiegłego Polacy znacząco skorygowali plany dotyczące letnich urlopów. Ponad jedna piąta z nas (blisko 22%) nie wybiera się na urlop w okresie wakacyjnym. Z letniego wypoczynku zrezygnuje więc 10% więcej Polaków niż w zeszłym roku.
Skróceniu uległa także planowana długość pobytu na urlopie. Jeszcze przed rokiem 31,5% respondentów deklarowało, że zamierza spożytkować na ten cel 2 tygodnie. W 2009 roku przekonanych o tym było już tylko 23,7% badanych.
Wypoczynek obejmujący okres od 1 do 2 tygodni zapowiedziało około 11,6% respondentów, czyli o blisko 3% mniej niż w 2008. Na zbliżonym poziomie w stosunku do ubiegłego roku utrzymały się deklaracje dotyczące urlopów nie dłuższych niż tydzień. Dla około 16% respondentów wakacyjny urlop potrwa jeden tydzień, a 8,6% zadowoli tylko kilka dni „wolnego”.
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl

www.o2.pl | Niedziela [22.03.2009, 18:47] 2 źródła
CO TRZECI MŁODY POLAK BĘDZIE BEZROBOTNY
Tak twierdzi Główny Urząd Statystyczny.
Według wstępnych szacunków GUS stopa bezrobocia wśród młodzieży w wieku do 25 lat sięgnęła w lutym 21,4 procent - pisze "Dziennik". Wartość dla całego rynku to 10,9 procent.
Biorąc pod uwagę typową dla naszego rynku zależność (dwukrotnie więcej bezrobotnych jest wśród młodych), gdy stopa bezrobocia wzrośnie do 15 proc., bezrobocie wśród młodych wynieść może nawet 30 procent.
Największe problemy ze znalezieniem pracy będzie miała młodzież ze wsi i małych miast. Bez płatnego zajęcia zostać może co druga osoba między 16 a 25 rokiem życia - informuje gazeta. | JS

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [01.12.2009, 18:00] 1 źródło
NIEMAL CO CZWARTY MŁODY POLAK JEST BEZROBOTNY
Ale bez pracy pozostaje krócej, niż starsi.
Młodzi ludzie są bardziej narażeni na bezrobocie, ale też trwa ono krócej. Są bowiem bardziej mobilni niż starsi pracownicy – tłumaczy "Rzeczpospolitej" Irena Wóycicka z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Mają jednak najwyżej rok, by coś znaleźć. Jeżeli sobie nie poradzą, przepadną w wyścigu z rówieśnikami.
Bezrobotni do 25 lat stanowią 23 proc. wszystkich Polaków w wieku produkcyjnym którzy pracy nie mają. Pod koniec października było ich w rejestrach ponad 400 tys., o 120 tys. więcej niż rok wcześniej - dodaje gazeta.
Problemem jest też bezrobocie absolwentów. Praktycznie połowa idzie po szkole na garnuszek państwa. Częściej też pracę tracą młodzi, bo ich odprawa jest niższa. | JS


www.o2.pl | Piątek [17.04.2009, 08:45] 2 źródła
KONIEC PODWYŻEK. POLACY BĘDĄ CORAZ MNIEJ ZARABIAĆ
To przez kryzys i inflację.
Skończyła się złota era podwyżek. Teraz twarde warunki dyktują pracodawcy - pisze "Polska". W ciągu ostatniego miesiąca pracę straciło 17 tysięcy osób, a wielu pracowników musiało się zgodzić na niższe wynagrodzenia
Dynamika wzrostu płac spadnie do poziomu poniżej 2 procent pod koniec roku. Biorąc pod uwagę inflację, realnie będziemy zarabiali mniej - powiedziała Maja Goettig, główny ekonomista BPH.
W jeszcze gorszej sytuacji są ci, którzy starają się teraz o pracę. Kandydatom proponuje się dzisiaj wynagrodzenie niższe nawet o 15 procent od tego, które mogliby uzyskać jeszcze rok temu - mówi Izabela Kluzek-Duda z firmy SelectOne. TM

www.o2.pl | Wtorek [31.03.2009, 08:01] 1 źródło
CO NAJMNIEJ MILION POLAKÓW CIERPI NA DEPRESJĘ
Leki antydepresyjne stały się artykułami pierwszej potrzeby - ostrzegają psychiatrzy.
W ubiegłym roku z hurtowni farmaceutycznych trafiło do aptek ponad 13 mln opakowań leków przeciwdepresyjnych wypisywanych na receptę. Przyjmując szacunkowo, że jeden pacjent zużywa w ciągu miesiąca terapii średnio jedno opakowanie, może to oznaczać, że tego typu środki stosuje w naszym kraju ponad 1 mln osób - wynika z danych zebranych przez firmę IMS Health. | AB

"FAKTY I MITY" nr 39, 04.102007 r.
PISOFRENIA PARANOIDALNA
Na zaburzenia psychiczne cierpi w naszym kraju ok. 2,4 mln osób (1,5 mln dorosłych oraz 900 tys. dzieci i młodzieży, czyli w sumie dwukrotnie więcej niż w 1990 r.). Ze specjalistycznej opieki psychiatrycznej korzysta co 27 Polak (3,7 proc. populacji) (...).
Dominika Nagel

www.o2.pl | Środa [29.04.2009, 22:49] 1 źródło
W CHINACH ŻYJE 100 MLN CHORYCH UMYSŁOWO
Według psychiatrów - co najmniej tyle.
Według dr Huang Yueqina ta liczba jest i tak mocno zaniżona. Jego ośrodek od 2002 roku jest głównym autorem metod walki z rosnącym problemem zaburzeń psychicznych dotykających obywateli Chin - informuje "The Daily Telegraph".
Choroby psychiczne są obecnie na pierwszym miejscu na liście problemów dotykających ten naród. Wyprzedziły raka i choroby serca. Dotykając 7 proc. ludności, są największym obciążeniem zdrowotnym dla budżetu.
Większość chorujących cierpi na stany lękowe, depresje, uzależnienie od narkotyków i zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Według dr. Huanga jeden na 20 chorych wie, że coś mu dolega i próbuje się leczyć. Narzeka on, że przez ostatnie 50 lat władza nie zauważała tego problemu i nie inwestowała w leczenie osób umysłowo chorych - dodaje gazeta.
W Pekinie powstaje właśnie sześć nowych klinik psychiatrycznych zdolnych obsłużyć 150 tys. pacjentów. W tej chwili w stolicy Chin na oddziałach psychiatrycznych jest jedynie 6,9 tys. łóżek. Brakuje jednak lekarzy. Psychiatrów w całych Chinach jest jedynie 4 tys. Nie ma też wydziałów psychiatrii w szkołach medycznych. | JS

http://bezkomentarza.eu/archives/4 W Polsce różne organizacje podają, że około 10-25 % dzieci w wieku do 14 lat cierpi przez głód i spożywa najwyżej jeden posiłek dziennie. Według obecnych szacunków minimum egzystencji to około 350-390 złotych na osobę! (wikipedia.org)

– GUS podaje, iż 60% (23 mln) polskiego społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego (z tego 5 mln w skrajnej nędzy)!

„FAKTY I MITY” nr 7, 22.02.2007 r.: „Jak wynika z danych Eurostatu, Polska znalazła się po raz pierwszy na pierwszym msu w rankingu państw UE. Jesteśmy liderem... w biedzie. Przegoniliśmy nawet Rumunów i Bułgarów! Z 1/3 obywateli żyjących poniżej minimum socjalnego staliśmy się prawdziwą europejską potęgą!

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [20.08.2009, 21:38] 1 źródło
RZĄD ZAOSZCZĘDZI NA BIEDNYCH
Zasiłki na dzieci trafią do mniejszej liczby rodzin.
W najbliższych latach nawet milion polskich dzieci może stracić prawo do pomocy państwa. Rząd, zasłaniając się kryzysem, nie zmienił bowiem kryteriów dochodowych, które uprawniają niezamożne rodziny do otrzymywania zasiłków na dzieci - donosi "Dziennik".
Aby otrzymać zasiłek dochód na osobę w rodzinie nie może przekroczyć 504 złotych, a w przypadku dziecka niepełnosprawnego - 583 złotych. Takie stawki mają obowiązywać trzy lata. Biorąc pod uwagę inflację i wzrost cen oznaczać to może, że pozbawione pomocy zostaną rodziny żyjące poniżej minimum socjalnego.
Progi uprawniające do otrzymywania świadczeń rodzinnych utrzymywane są od 2004 roku. Dlatego liczba dzieci uprawnionych do otrzymywania pomocy państwa zmalała w ostatnich latach o ponad 2 mln: z 5,55 do 3,26 mln - wylicza "Dziennik".
Stawki o 23 proc. chciało podnieść Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, ale sprzeciwił się resort finansów. Uznał, że to zbyt duże obciążenie dla budżetu państwa.
Jeśli państwo tak będzie wspierać najuboższych, to za 10 lat zasiłki zupełnie znikną - przewiduje prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Już teraz Komisja Europejska wyliczyła, że Polska wydaje najmniejszą część PKB na pomoc rodzinie ze wszystkich państw Wspólnoty. | AJ

www.o2.pl / www.hotmoney.pl |Czwartek, 03.09.2009 19:14
OECD: POLSKIE DZIECI NALEŻĄ DO NAJBIEDNIEJSZYCH
Polska na szarym końcu w kategorii publicznych wydatków na dzieci.
Efekt? Polskie dzieci należą do najbiedniejszych i muszą uczyć się w kiepskich warunkach – twierdzi OECD.
Analitycy Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju zbadali średnie wydatki rządów członkowskich na dziecko od jego narodzin do osiągnięcia pełnoletności. Najwięcej wydaje Luksemburg, na każde dziecko przeznacza równowartość 380 tysięcy dolarów. Polski rząd w każdego młodego rodaka inwestuje zaledwie 44 tysiące dolarów.
OECD postuluje, by państwa członkowskie więcej inwestowały w rozwój dzieci w okresie przedszkolnym i wyrównywanie ich szans, aby nie zależały one od pozycji społecznej rodzin.
OECD sprawdziła także, jak w krajach członkowskich wygląda standard życia dzieci, ich edukacja i stan zdrowia, a także jak rządy radzą sobie z ochronę dzieci i młodzieży przed zagrożeniami. Chociaż żaden kraj nie wypada najlepiej we wszystkich kategoriach, Polska nie znalazła się w czołówce w żadnej z nich.
Gorszy status materialny od polskich dzieci mają wśród 30 krajów OECD tylko te mieszkające w Meksyku i Turcji. Najlepiej wypadamy jeśli chodzi o edukację - znaleźliśmy się w tej kategorii na ósmej pozycji.
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [04.09.2009, 06:29] 1 źródło
120 TYSIĘCY POLSKICH UCZNIÓW JEST GŁODNYCH
Przychodzą do szkoły nawet bez śniadania.
Wstrząsający raport o głodnych dzieciach w Polsce przygotowała międzynarodowa firma badawcza MillwardBrown. Wynika z niego, że aż 120 tys. dzieci przychodzi do szkoły głodnych, a dla ponad 70 tys. jedynym posiłkiem w ciągu dnia jest obiad ze szkolnej stołówki - cytuje dane z raportu "Dziennik".
W wielu rodzinach dzieci żyją o jednej bułce przez cały dzień. Wychodzą z domu bez śniadania i potem jedzą tylko tyle, ile dostaną w szkole, o ile coś w ogóle dostaną - mówi "Dziennikowi" Ilona Felsman ze świdnickiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Felsman uważa, że rodzice tych dzieci uważają, że one "jakoś sobie poradzą". Twierdzi, że takim rodzicom ośrodek nie daje pieniędzy, jedynie paczki z żywnością. A i ta nie zawsze trafia na stół. Rodzice często ja sprzedają, a pieniądze wydają na własne potrzeby.
Znałam maluchy, które nie wiedziały, jak się je zupę. Okazało się, że nigdy w życiu nie dostały takiego posiłku - opowiada gazecie Alicja Przychodni z jednej z podstawówek w Rzeszowie.
Dzieci, które chodzą do szkoły mają szansę na przynajmniej jeden posiłek. Najczęściej jest to szklanka mleka i bułka rozdawane w ramach programu finansowanego przez rząd i Unię Europejską. Część może również liczyć na dofinansowany przez gminę obiad.
Niestety, jak przypomina gazeta, są z tym problemy. Bo nie każda szkoła ma stołówkę. I nie każdy potrzebujący na obiad może liczyć. Dlaczego?
Aby dostać dopłatę do szkolnych obiadów, trzeba spełnić bardzo szczegółowe kryteria wyznaczone przez ośrodek pomocy społecznej. A przede wszystkim trzeba się tam pofatygować, czego wielu rodziców nie robi. Z kolei same dzieci wstydzą się powiedzieć, że nie mają co jeść - mówi Mariusz Wiśniewski, prezes stowarzyszenia "17-tka" z Rybnika. | WB

[Przy takim odżywianiu to są przyszli renciści...; przyszli rodzice rencistów... itd...; psychopaci, debile; degeneraci (niezdrowo odżywiający się, nikotynowy, alkoholicy, narkomani, dewianci); kanalie, przestępcy! – red.]

www.o2.pl | Czwartek [16.04.2009, 13:38] 1 źródło
ZŁA DIETA MATKI MOŻE ZMIENIĆ GENY DZIECKA
Niedożywione matki rodzą słabsze i mniejsze dzieci - twierdzą lekarze.
Badania przeprowadzone na szczurach wykazały, że samice spodziewające się potomka i otrzymujące mniejsze ilości jedzenia wydawały na świat osobniki genetycznie przystosowane do życia w środowisku, w którym jest mniej pokarmu - czytamy w serwisie Livescience.
Nowonarodzone szczury źle odżywionych samic miały także inną budowę fizyczną niż te, które pochodziły od osobników dobrze odżywionych. Były mniejsze oraz bardziej podatne na problemy układu krążenia oraz defekty neurologiczne.
Chociaż nasze badania były przeprowadzone na szczurach, to wnioski z naszego odkrycia da się zastosować do gatunku ludzkiego, ponieważ mechanizmy rozwoju płodu są w obu przypadkach analogiczne - dodaje Robert Lane, profesor neonatologii z Uniwersytetu w Utah. | AB

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [18.08.2009, 10:44] 1 źródło
BRYTYJSCY STUDENCI TONĄ W DŁUGACH
Każdy z nich ma średnio 23 tys. funtów długu za 5 lat studiów.
Średnie zadłużenie studentów to ok. 5 tys. funtów rocznie - podaje BBC.
Najbardziej zadłużają się angielscy studenci - średnio 5,271 funtów rocznie. Niektórzy studenci z Londynu pożyczą w czasie nauki aż 30 tys. funtów.
W Północnej Irlandii wielkość zadłużenia studentów wzrosła w ciągu ostatniego roku aż o 30 proc. (do 4,324 funtów rocznie) - podaje BBC.
Jednak w Szkocji poziom zadłużenie studentów maleje (obecnie wynosi 2,194 funty rocznie).
Głównym powodem rosnącego zadłużenia jest kryzys finansowy.
Znalezienie pracy na pół etatu jest coraz trudniejsze, studenci mają coraz większe kłopoty finansowe, nie wiedzą też co czeka ich za kilka lat - pisze push.co.uk.
Sondaż objął 2 tys. studentów na różnych etapach nauki. | JP

www.o2.pl Czwartek [19.03.2009, 21:55] 3 źródła
BIEDNIEJSZE DZIECI UCZĄ SIĘ CORAZ GORZEJ
Od 2007 roku różnica w poziomie wykształcenia wzrosła dwukrotnie. Ale Brytyjczycy nadrobią ją w trzy miesiące.
Brytyjczycy porównali wyniki jakie osiągają uczniowie korzystający w szkołach podstawowych z bezpłatnych posiłków z tymi, którzy takiej pomocy nie otrzymują.
Dzieci z najbiedniejszych rodzin osiągały o 22 procent gorsze wyniki z języka angielskiego i o 20 procent z matematyki. W przypadku wszystkich przedmiotów różnica wyniosła 15 procent.
Zrobimy wszystko, aby uboższe dzieci nie miały takich zaległości - powiedziała Sarah McCarthy-Fry, minister szkolnictwa. - Wprowadzimy skuteczne programy, które pozwolą na nadrobienie zaległości już w ciągu trzech miesięcy - dodała. | TM

"WPROST" nr 12/2009 (1367)
Brytania na krawędzi
DOROŚLI ANALFABECI
Ponad 5 mln Brytyjczyków to analfabeci, a prawie 7 mln nie potrafi liczyć, mimo że rząd na walkę z tym zjawiskiem wydaje rocznie miliardy funtów. Raport rządowy pokazał, że wielu nastolatków kończy szkoły bez podstawowych umiejętności w zakresie języka angielskiego i matematyki. Oznacza to, że nie są w stanie czytać etykietek na produktach i liczyć drobnych w czasie zakupów. | MN

www.o2.pl | Wtorek [04.08.2009, 14:04] ostatnia aktualizacja: Wt [04.08.2009, 14:17] 4 źródła
BRYTYJCZYKOM GROZI ANALFABETYZM
Dzieci nie potrafią poprawnie pisać i liczyć.
Jedna czwarta uczniów szkół podstawowych nie potrafi poprawnie pisać i czytać. Dzieci mają także poważne kłopoty z matematyką - wynika z najnowszego raportu o stanie brytyjskiej oświaty.
Ponad 25 proc. 11-latków w tym roku nie osiągnęło w nauce angielskiego i matematyki minimalnych wymaganych rezultatów. To najgorszy wynik od 15 lat.
Według rządowych danych podstawowych zasad ojczystego języka nie opanowało 20 proc. dziewcząt i chłopców. Dziewczęta nieco lepiej radziły sobie z przedmiotami ścisłymi.
Rządowi eksperci twierdzą, że szkoły nie wykorzystują w pełni swoich możliwości. Proponują m.in. zmniejszenie wielkości klas i zwiększenie środków przekazywanych na oświatę. | TM

www.o2.pl | Poniedziałek [06.04.2009, 20:50] 1 źródło
BIEDA USZKADZA MÓZG
Najbardziej cierpią dzieci.
Nie od dziś wiadomo, że dzieci z biedniejszych rodzin częściej chorują i gorzej radzą sobie w szkole. Teraz jednak odkryto bezpośredni związek między ubóstwem a słabymi szansami na rozwój w wieku dorosłym.
Chroniczny stres wywołany dorastaniem w biedzie ma bezpośredni wpływ na pracę mózgu. Potwierdzono, że uszkadza ośrodek pamięci i utrudnia rozwój umysłowy - na wyniki badań z Cornell University w stanie Nowy Jork powołuje się "The Washington Post".
Kryzys ekonomiczny dla wielu dzieci oznacza dorastanie w biedzie. Wyniki ostatnich badań pokazują, że całe pokolenie będzie miało mniejsze szanse na rozwój i osiągnięcie sukcesu w życiu.
To ważne odkrycie, bo dotąd różnice w rozwoju dzieci biednych i bogatych porównywano pod kątem środowiskowym (jak np. częstszy kontakt z trującymi substancjami), genetycznym (różnice w genach odpowiedzialnych za inteligencję) oraz edukacyjnym (mniejsza stymulacja mózgu dzieci biedniejszych) - wylicza gazeta.
Stres wywołany dorastaniem w biedzie, którego dotąd nie brano pod uwagę, okazał się być kluczowym czynnikiem. | JS



3,4 mld zł kosztowało w 2006 r. utrzymanie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, z tego obsługa bankowego zadłużenia kosztowała 250 mln zł.
– W Polsce było zarejestrowanych w 2005 r. jako renciści i emeryci, 7,2 mln osób (rencistów w 2007 r. było prawie 3 mln)!
W 2008 roku wypłaty dla rencistów i emerytów (ok. 80% sumy) przekroczyły sumę 100 mld zł.

www.o2.pl | Środa [01.07.2009, 07:44] 2 źródła
ZUS-OWI BRAKUJE MILIARDÓW NA RENTY I EMERYTURY
Żeby wypłacić należności zakład bierze kredyt.
ZUS-owi zabraknie w tym roku 5-8 mld zł na wypłatę rent i emerytur. Rząd nie zwiększy dotacji, bo dziura budżetowa i tak jest ogromna - pisze wyborcza.pl.
Wczoraj ZUS skorzystał z otwartej 2,5 miliardowej linii kredytowej w jednym z banków komercyjnych i wziął 200 mln zł. Ostatni raz zakład brał taki kredyt dwa lata temu. Jednak nie jest to bezbolesne rozwiązanie.
Zapłacą za to wszyscy podatnicy, bo gdy sytuacja gospodarcza się poprawi, budżet będzie musiał dać FUS większą dotację na spłacenie kredytu - mówi Mordasewicz. | JP

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Piątek, 25.09.2009 07:24
GAZETA PRAWNA: W ZUS zabraknie wielkiej kasy!
Jeżeli zadłużenie będzie rosnąć ZUS nie będzie miał z czego wypłacać świadczeń.
Maria Szczur, odwołany już członek zarządu ZUS odpowiadający za jego finanse, przyznała w rozmowie z "GP", że w tym roku mimo dotacji w wysokości 30,4 mld zł, Fundusz Ubezpieczeń Społecznych będzie musiał pożyczyć w bankach 4 mld zł. Tegoroczna sytuacja funduszu nie będzie taka zła w porównaniu z prognozami na następne lata.
Jak podaje "GP" gorsza sytuacja ma być w przyszłym roku. FUS otrzyma rekordową dotację z budżetu w wysokości 37,9 mld zł, a mimo to będzie mu brakować na wypłatę świadczeń. Dlatego dodatkowe 7,5 mld zł ma pochodzić z Funduszu Rezerwy Demograficznej. Mimo to ZUS będzie musiał w bankach pożyczyć 3,8 mld zł. Łącznie więc w kasie FUS będzie brakować prawie 50 mld zł.
Jeżeli system nie zostanie zreformowany, z roku na rok dziura w budżecie ZUS będzie coraz większa.
www.gazetaprawna.pl

Rafał Kerger
rafal.kerger@hotmoney.pl

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Sobota, 28.11.2009 19:37 33 komentarze
PIENIĄDZE: PRZEZ SYSTEM EMERYTALNY NIGDY NIE WEJDZIEMY DO STREFY EURO?
Emeryci nie uratują finansów państwa.
Zmiany w systemie emerytalnym miały, zdaniem rządu, przede wszystkim przynieść korzyści emerytom. Prawda jest inna. Prawdziwym celem tych zmian jest ukrywanie rosnących długów budżetu. Wiceminister finansów twierdzi, że przez system emerytalny Polska nigdy nie wejdzie do strefy euro – podaje CNBC Biznes.
Trzy tygodnie propozycjach zmian minister finansów przyznał, że chodzi o budżet, który rzekomo cierpi z powodu składek przekazywanych do OFE. Ale według ministra nawet to trzęsienie ziemi nie uratuje publicznych finansów.
Na początku listopada padła propozycja przesunięcia do ZUS części składek, które od dziesięciu lat spływają do OFE . Ich zdaniem byłaby to "drobna korekta systemu", na której skorzystaliby przyszli emeryci.
Zastępca ministra Rostowskiego przestrzega, że przez system emerytalny Polska nigdy nie wejdzie do strefy euro.
Przy dzisiejszym systemie emerytalnym jest to niemożliwe. po prostu ten dług nie tylko nie będzie się zmniejszał, ale będzie rósł - przyznał wiceminister finansów Ludwik Kotecki, rządowy pełnomocnik ds. przyjęcia europejskiej waluty.
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl


Budżet Służby Zdrowia wynosił w 2005 r. prawie 37 mld zł („WPROST” podaje (...) że łącznie wydatki wyniosły 65-70 mld zł)).


www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [10.12.2009, 15:55] 1 źródło
PO 2030 ROKU EMERYTUR W EUROPIE NIE BĘDZIE
Bank Światowy ostrzega przed tsunami, które zmiecie gospodarkę.
Obecny kryzys to tylko wstęp do tego, co czeka nas za 20 lat z powodu starzenia się społeczeństw - "Gazeta Wyborcza" cytuje Anitę Schwarz, główną ekonomistkę BŚ na Europę i Azję.
Łatana z budżetu dziura na wypłaty dla emerytów w dwie dekady powiększy się trzykrotnie.
Za kolejne 30 lat dysproporcja starych do młodych będzie porażająca.
Jak podaje Komisja Europejska, do 2060 roku liczba ludzi starszych w całej Unii wzrośnie o 80 proc. O 18 proc. spadnie liczba pracujących. A dzieci będzie się rodzić o 8 proc. mniej - informuje wyborcza.biz.
Za 20 lat w Polsce przypadać będzie na jednego emeryta niecałych dwóch pracujących.
Zamiast reformować, kolejne państwa po prostu wyciągają pieniądze z kieszeni przyszłych emerytów, np. kontrolując składki OFE.
Rumunia właśnie rozważa ich obniżenie. Litwa już to zrobiła (cięcie z 5,5 do 2 proc. wynagrodzenia). Podobnie Łotwa - z 8 do 2 proc. Estonia na dwa lata obniżyła składkę z 2 proc. do zera. Węgrzy i Słowacy pozwolili ludziom na występowanie z funduszy i powrót do państwowego systemu emerytalnego - wylicza portal.
Nie inaczej jest w Polsce. Obecny rząd kończy prace nad ustawą zmniejszającą składki do OFE z 7,3 do 3 proc.
Zamiast odkładać na swoje przyszłe emerytury, pracujący Polacy mają oddawać więcej na obecnych emerytów - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Wyczyszczony będzie też Fundusz Rezerwy Demograficznej - te pieniądze należeć się miały dzisiejszym 40-latkom. Ale posłużą do łatania dziury budżetowej.
Co więc robić?
Bank Światowy podpowiada, by cała Europa wydłużała wiek emerytalny, zrównała go dla kobiet i mężczyzn, ograniczyła emerytalne przywileje i zachęcała do dodatkowego oszczędzania na emeryturę. | JS
Ostatnio zmieniony śr cze 23, 2010 8:39 pm przez admin, łącznie zmieniany 2 razy.

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:00 pm

www.wp.pl (Gazeta Finansowa/26.06.2008, godz. 15:53)
PODWYŻKI WYKOŃCZĄ NASZĄ GOSPODARKĘ
Ceny w Polsce zaczynają wariować.
Inflację na poziomie 3,5 proc., zaprojektowaną przez RPP oraz zakładaną inflację na rok 2009 na poziomie 2,9 proc., można włożyć między bajki. Dziś wynosi ona 4,4 proc., a to dopiero początek marszu w górę. Na jesieni może wzrosnąć do poziomu 5,5 – 6 proc., zwłaszcza jeśli dalej będą rosły ceny regulowane, w tym energii i gazu.

WYŻSZA AKCYZA, WYŻSZE CENY
Niepoważne są zapewnienia ministra rolnictwa Marka Sawickiego, że ceny żywności wzrosną w tym roku o zaledwie o 5 – 6 proc. Tylko w pierwszym półroczu niektóre produkty żywnościowe zdrożały od kilkunastu do kilkudziesięciu procent, np. cena ryżu wzrosła o 150 proc., masło zdrożało o ok. 27 proc., pieczywo o ok. 15 proc., mleko o 17 proc.

DROGA ŻYWNOŚĆ
Drób już podrożał o 25 proc. Drożeją: chleb, makaron, ciasta, a nawet truskawki w szczycie sezonu. Plony zbóż w Polsce z powodu suszy mogą być niższe aż o 30 – 35 proc. niż planowano. Rosną ceny pszenicy, jęczmienia i owsa. Pamiętajmy, że blisko 1/3 kraju objęta jest dziś klęską suszy. W USA, powódź w spichlerzu w stanie Main, wywinduje z pewnością ceny kukurydzy i pszenicy na rynkach światowych do niebotycznych poziomów.

CIĘŻKIE ŻYCIE ROLNIKA
Drożeją nawozy. Od początku 2008 r. średnio już o ok. 30 proc., a amoniak nawet o 40 proc. Olej opałowy, powszechnie używany w polskim rolnictwie, zdrożał o ok. 20 proc. i cena rośnie nadal. Ceny pasz wzrosły o 12 proc., maszyny rolnicze 7 – 10 proc. Cena akcyzy na LPG z 695 zł za tonę wzrośnie od 1 stycznia 2009 r. do 1 100 za tonę, czyli o ok. 70 – 80 proc. Drożeją prąd i gaz – które stanowią blisko 2/3 kosztów produkcji nawozów azotowych. Ceny żywności wzrosną więc nie o 5 – 7 proc., jak chciałby minister rolnictwa, ale o zdecydowanie więcej, między 10 – 15 proc., jeśli nie jeszcze więcej i to licząc średnio.

NOWE OPŁATY
Zapowiada się też, że w tym roku podrożeje stal. Mówi się o 30-proc. podwyżce. Węgiel koksowniczy już zdrożał o 200 proc., koks o 175 proc., złom aż o 75 proc. Drożeje również węgiel, w tym roku mamy już 11-proc. podwyżkę. Według GUS tylko w maju br. ceny energii wzrosły o 10 proc., a w czerwcu o kolejne 3 proc. Zbliżamy się do poziomu 15 proc. Już w tym roku opłaty za wywóz śmieci wzrosły od 50 – 100 proc., a od stycznia wzrosną o kolejne 30 proc. w związku z nowymi opłatami – klimatyczną i z tytułu emisji gazów cieplarnianych. Ceny gazu i oleju napędowego wzrosły w tym roku znacząco. Za gaz dziś płacimy ok. 330 – 350 USD za 1000 m3, ale niedługo ceny mogą sięgnąć poziomu 380 – 400 USD za 1000 m3.

LEPIEJ TYLKO NA PAPIERZE
Wskaźnik inflacji bez cen energii i żywności jest aż o 60 proc. niższy. NBP wprowadza właśnie nową miarę liczenia inflacji bazowej – bez energii, gazu i kosztów kredytu. Będzie więc ona lepiej wyglądać na papierze, ale czy będzie lepiej w rzeczywistości? Rosnące ceny żywności i paliw w Polsce, wyższe podatki, zwłaszcza te akcyzowe, dopełniają czary goryczy. Dużo wyższe i lawinowo rosnące koszty utrzymania powodują, że przeciętna polska rodzina ponosi koszty dwa razy wyższe niż wskazuje na to oficjalny i publikowany wskaźnik inflacji, dziś na poziomie 4,4 proc. (jeśli chodzi o maj). Można więc bardzo odpowiedzialnie stwierdzić, że realna inflacja i realne koszty ekonomiczne utrzymania to są dziś w mojej ocenie 8 – 9,5 proc.

MANIPULOWANIE STATYSTYKĄ
Wydaje się, że inflacja jest świadomie zaniżana, jeśli chodzi o statystykę i sposób jej liczenia, m.in. dlatego, żeby nie trzeba było waloryzować świadczeń, głównie świadczeń emerytalnych, rentowych, jak również płac w sferze budżetowej. Z tego wynika również, że będziemy mieli efekt drugiej rundy w Polsce – czyli efekt dalszego wzrostu inflacji, wywołany żądaniami płacowymi, rosnącymi kosztami produkcji. Rosną bowiem koszty pracy i wskaźniki ceny dóbr produkcyjnych.

STOPY ROSNĄ, INFLACJA TEŻ
RPP już siedem razy podnosiła stopy, a z pewnością w czerwcu po raz kolejny wywinduje je do poziomu 6 proc., co spowoduje, że trzymiesięczny WIBOR wzrośnie do poziomu 7,5 proc. Nawet jeśli NBP podniesie je po raz kolejny w czerwcu i dalej je będzie podnosić w sierpniu i ewentualnie na jesieni to niewiele to da w walce z inflacją. Ta ani drgnie i będzie dalej piąć się w górę. Prędzej RPP, za namową podpowiadaczy Leszka Balcerowicza i analityków bankowych, wygasi wzrost gospodarczy – schłodzi polską gospodarkę, wywołując tzw. efekt Rostowskiego.

Groźba bankructw
Skokowe podwyżki stóp procentowych i rosnący koszt kredytów, rat kredytowych może wywołać falę bankructw zadłużonych już około 1,5 mln polskich obywateli, którzy już dziś mają problemy ze spłatą swoich długów. A kredytów hipotecznych wzięliśmy już na kwotę ponad 120 mld zł. Jeśli koszty rat kredytowych tylko w tym roku wzrosną o 30 proc., wielu tego nie wytrzyma, a zadłużeni jesteśmy już na ponad 250 mld zł.

WALKA Z WIATRAKAMI
Ceny ropy i żywności, które w decydującej mierze odpowiadają za nadmierny i systematyczny wzrost inflacji leżą zdecydowanie poza sferą oddziaływania polityki monetarnej, co widać zarówno na przykładzie Polski, gdzie stopy są systematycznie i wysoko podnoszone, jak i na przykładzie USA, gdzie stopy są systematycznie i znacząco obniżane, są wręcz realnie ujemne. Inflacja w obu krajach idzie systematycznie w górę. Rośnie więc w dużej mierze, niezależnie od kosztów pieniądza. Gdyby to rozumiały RPP i Ministerstwo Finansów, gdyby uświadomiono sobie, że w naszym przypadku stałe podwyżki stóp procentowych raczej nakręcają psychozę, zżerają nasze lokaty i oszczędności, napędzają działania spekulacyjne i w konsekwencji uderzają w polską giełdę i we wzrost gospodarczy, to może wcześniej poradzilibyśmy sobie z tym problemem.

JESIEŃ PROTESTÓW
Ten rok, mimo wszelkich działań może się zakończyć inflacją na poziomie 6 – 6,5 proc., a może nawet 7 proc. Według Merrill Lynch inflacja w Polsce będzie na poziomie 5,8 proc. w sierpniu, a potem będzie spadać. Wątpię w te spadki, gdy przyjdzie płacić pierwsze jesienno-zimowe rachunki za prąd, gaz, ogrzewanie, czynsze mieszkaniowe, czy rachunki za tankowanie i żywność. Ten niezbyt optymistyczny scenariusz trzeba przyjąć jako realistyczny i długotrwały. Przed nami jesień protestów. Czeka nas ciężki rok, wszyscy chcą podwyżek od sędziów po pielęgniarki, które znowu mogą rozbić białe miasteczko w Alejach Ujazdowskich. I choć Polacy zarabiają nieco więcej, to nadal 2/3 zarabia poniżej średniej krajowej.

SZUKANIE ROZWIĄZAŃ
Przywódcy takich krajów jak: Hiszpania, Francja czy Wielka Brytania już po pierwszych protestach społecznych na dużą skalę grup zawodowych uzależnionych od drogiej ropy, zareagowali natychmiast, uspokajając nastroje społeczne. Włochy chcą wprowadzenia „podatku Robin Hooda” dla firm paliwowych, by móc rekompensować najbiedniejszym wzrost opłat za energię. Podobnie zareagowała Francja. Nasi politycy wychodzą z założenia, że skoro rząd i rządząca partia ma 50 proc. poparcia, to nic nie trzeba robić. A tu już nie wystarczy obniżka akcyzy na paliwo. Warto zacząć działać, blokując choćby kolejne zapowiadane podwyżki cen gazu i paliw. Można by znieść np. akcyzę na elektryczność – archaiczne, bardzo inflacjogenne i szkodliwe rozwiązanie.

DROŻEJ NIŻ NA ZACHODZIE
RPP powinna się zastanowić nad skrajnie przewartościowanym złotym. Jesteśmy najdroższym krajem Europy, zbyt drogim dla wielu Polaków, a już na pewno dla wielu emerytów. Już dziś warto rozważyć zwiększenie podaży żywności, np. poprzez uruchomienie rezerw żywności. Tymczasem nad polskim morzem jest dziś drożej niż w Grecji, nic więc dziwnego, że tego lata przyjedzie do Polski o 3 – 4 mln turystów mniej i to nie tylko z powodu Schengen, ale też z powodu szalejących cen. Donald Tusk skrytykował prezydenta Francji za propozycję obniżenia VAT-u na paliwa, zarzucając mu polityczne podejście. A przecież zachodnie paliwo jest tańsze od tego z polskich rafinerii. Benzyna i olej napędowy kupione na giełdzie w Rotterdamie i sprzedawane w Polsce, byłyby tańsze niż te sprzedawane przez nasze rodzime koncerny. Dziwne to, ale niestety prawdziwe.

DZIAŁANIA ZAMIAST OBIETNIC
Polski rząd ustami doradcy premiera, Michała Boniego, zapewniał niedawno protestujących pod kancelarią premiera, że rząd ma już strategię gospodarczo-społeczną do 2020 r. Problem w tym, że już w najbliższych dniach i tygodniach, trzeba będzie podjąć trudne i wyprzedzające decyzje. Obietnice cudów nie rozwiążą drożyzny i rosnących kosztów utrzymania polskich rodzin.
Janusz Szewczak


www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek, 09 Lipiec 2009 20:54
WARIANT ARGENTYŃSKI WKRÓTCE W POLSCE?
Polacy na własne oczy zobaczą wreszcie na przełomie 2009 i 2010 kryzys, w który nie chcą jeszcze uwierzyć. Późną jesienią 2009 r. trzeba będzie po raz drugi nowelizować tegoroczny budżet, bo znów zabraknie 25 – 27 mld zł. A istotne osłabienie waluty krajowej, które z reguły występuje przy nowelizacji budżetu czy załamaniu się wpływów i dochodów budżetowych, może oznaczać dla nas krach w argentyńskim stylu.

Jeszcze w maju 2008 r. „Gazeta Finansowa” w artykule „Nadchodzi budżetowy huragan Vincent” ostrzegała, że „tajfun Vincent” po czerwcu poważnie zagrozi finansom publicznym i tegorocznemu budżetowi. Zapowiedziana właśnie na lipiec przez ministra finansów nowelizacja budżetu państwa na 2009 r. to dopiero początek zniszczeń huraganu Vincent. Dzisiejszy stan finansów publicznych i budżetu to w decydującej mierze zasługa niewątpliwie najgorszego od 20 lat ministra finansów.

Oaza spokoju?
Polska miała być samotną wyspą, której kryzysowe fale tsunami nie dotkną. Tymczasem będziemy mieli, już w tym roku, murowaną recesję na poziomie 1 – 2 proc. PKB, a nie wzrost PKB rzędu 0,2 proc., jak twierdzi minister finansów. Jan Vincent-Rostowski jeszcze w styczniu 2009 r. przewidywał wzrost gospodarczy na poziomie 3,7 proc. Minister finansów tłumaczył do niedawna, że nie zwiększamy deficytu by nie osłabić złotego. Trzymamy deficyt w ryzach by szybko wejść do strefy euro. Zamiast tego wszystkiego będziemy mieli i to w 2010 r. długą i głęboką recesję i to rzędu tej, która dotyka dziś naszych sąsiadów, czyli między 4 a 6 proc. PKB.

Jaki cud?
Na naszych oczach zawaliły się więc fundamenty dotychczasowej polityki gospodarczej rządu, polegającej na nierobieniu niczego w walce z kryzysem. A przecież Polska zasługiwała podobno na cud gospodarczy podobny do tego irlandzkiego. Tyle, że teraz Irlandia może mieć spadek PKB rzędu 10 proc. i ma gigantyczne długi. Czyżby i nas miał dotyczyć podobny los w nieodległej przyszłości? Nie bardzo wiadomo dlaczego aktualna koalicja rządowa i rząd nadal wierzą w zaklinanie rzeczywistości przez ministra finansów.

Kłamaliśmy cały czas
A oto te rzekomo mocne fundamenty polskiej gospodarki. To dziś, przypomnijmy: 650 mld zł długu publicznego Skarbu Państwa, ok. 200 mld euro długów zagranicznych, 200 mld zł zadłużenia Polaków z tytułu kredytów hipotecznych, z czego olbrzymia cześć w walutach zagranicznych, w tym we franku szwajcarskim, 45 mld kredytów zagrożonych, na razie, na dziś, 17 mld zadłużenia na kartach kredytowych, 45 mld euro zadłużenia banków komercyjnych działających w Polsce, minimum 20 mld długów przedsiębiorstw z tytułu opcji walutowych, 271 mld wzajemnych zobowiązań przedsiębiorstw, coraz poważniejsze zatory płatnicze, niewypłacanie pensji i wynagrodzeń pracownikom na czas, rosnące bezrobocie – pod koniec roku może wzrosnąć aż o 600 tys. osób do nienotowanego od dawna poziomu na przełomie roku 2009/2010 rzędu 18 – 20 proc.

Kredytowa susza
Mamy nadal spadek zysków banków, od 50 do blisko 90 proc. w niektórych przypadkach zarówno w pierwszym, jak i w drugim kwartale. Rezerwy i odpisy mogą sięgnąć kwoty astronomicznej – 15 do 20 mld zł pod koniec roku. Akcja kredytowa dla przedsiębiorstw praktycznie zamarła i jest na poziomie 0. Istnieje realna możliwość wystawienia niektórych banków na sprzedaż, potencjalnie może to grozić BZ WBK, Millennium Bankowi, Kredyt Bankowi czy Citi Handlowemu.

Długi, długi…
Minister finansów – Jan Vincent-Rostowski bardzo troszczy się o to by nasze dzieci nie płaciły za długi rodziców. Problem jednak w tym, przypomnijmy to, że tylko w latach 2007 – 2009 dług publiczny Skarbu Państwa wzrósł o ponad 150 mld zł, tylko przez te 3 lata. W 2010 przekroczymy pewnie poziom publicznego zadłużenia Skarbu Państwa w kwocie 800 mld zł łącznie. To prawdziwy rekord szybkości w zadłużaniu w ostatnich latach. Przypomnijmy też, że tegoroczne potrzeby pożyczkowe na razie jeszcze sprzed zapowiedzi nowelizacji to 155 mld zł. Ministerstwo Finansów całkowicie zbagatelizowało liczne i to bardzo liczne przecież ostrzeżenia nawet ze strony własnych urzędników. Krytyków i co bardziej prawdomównych analityków oskarżano o ignorancję, brak dobrej woli, kłamstwa i szerzenie psychozy strachu oraz sztuczne wywoływanie kryzysu.

Coraz groźniej
Minister finansów właśnie zapowiedział, że deficyt finansów wyniesie jednak nie wirtualne 18,5 mld zł, ale rzekomo realne 27 mld zł. Będzie więc zwiększony zaledwie o 9 mld zł, choć z prostych wyliczeń wynika, że powinno to być co najmniej 33 mld zł. Bo 37 mld ubytku dochodów i 22 mld oszczędności daje 15 mld, a nie 9 mld. Znów bardzo dziwnie i mało realistycznie, a właściwie czysto PR-owo policzono nowy deficyt budżetowy. Wygląda na to, że po wirtualnym budżecie mamy wirtualną nowelizację budżetu. Już dziś, w połowie 2009 r., realny deficyt zbliża się do poziomu 50 mld zł. Można go w miarę dokładnie oszacować na poziomie 54 – 55 mld zł. Pod koniec roku może on wynieść równie dobrze 90 mld i przewyższyć słynną już dziurę Bauca. Deficyt budżetu państwa wyniesie w 2009 r. między 6 a 7 proc. PKB, a deficyt sektora finansów publicznych może wynieść na koniec roku nawet 8 do 9 proc. PKB. W tym ostatnim przypadku deficytu sektora finansów publicznych minister finansów informując Komisję Europejską, pomylił się tylko o 14 mld zł – dodajmy: na razie.

Szykują się prawdziwe cuda
Na jesieni będziemy więc mieli kolejne podejście do nowelizacji budżetu, choć na razie minister finansów gorąco temu zaprzecza, a to poważnie zachwieje wiarygodnością Polski, jej ratingiem i osłabi złotego być może nawet do poziomu 5,5 za euro czy 3,5 za franka. Bo takie rzeczy nie uchodzą bezkarnie w świecie finansów. Nierealistyczne oszacowanie prawdziwego deficytu budżetowego spowoduje zamrożenie płac w sferze budżetowej i zatrzymanie już obiecanych podwyżek dla nauczycieli, policjantów, sędziów, celników itd. Oznaczać będzie również wstrzymanie gwarancji rządowych dla inwestorów budujących drogi i autostrady. Bez gwarancji nie będzie autostrady, nie będzie też kredytu, bez kredytu nie będzie autostrady i tak kółko się zamyka. Oznacza to również podwyżki składek podatków pośrednich: VAT-u, akcyzy, w tym co najgorsze VAT-u na żywność – coś co najmocniej uderza w najbiedniejszych. Należy się również liczyć ze zmianami stawek PIT i CIT. Rząd mówi coś o powrocie do 40-proc., najwyższej stawki podatku PIT. Mówi się o likwidacji 19-proc. liniowej stawki dla samozatrudniających się, podwyżce cen na akcyzy na prąd i paliwa, alkohol i tytoń, powrocie do podatku katastralnego, ostatnio zapomnianego, nowych podatków typu stabilizacyjnego, pielęgnacyjnego, grozi realne zamrożenie i wydłużenie zwrotu VAT-u dla przedsiębiorców, którzy i tak nie mogą doczekać się swoich pieniędzy.

Drenowanie spółek
Szykuje się więc drenowanie spółek państwa z dywidend, co będzie bardzo szkodliwe w skutkach na dłuższą metę i będzie miało charakter działań wybitnie na szkodę własnych spółek przez zarządy, które są do tego wręcz zmuszane przez właściciela, czyli Ministerstwo Skarbu Państwa. Żeby przetrwać i dalej funkcjonować instytucje okołobudżetowe będą musiały rozpaczliwie pożyczać, tylko gdzie? Które banki tak chętnie udzielą tych pożyczek? Krajowy Fundusz Drogowy będzie musiał pożyczyć od 10 do 15 mld zł, FUS od 5 do 10 mld zł. Z pewnością nie będzie obiecanej waloryzacji rent i emerytur, choć na razie rząd zapewnia, że dotrzyma słowa, choć na minimalnym poziomie 3 – 3,5 proc., czyli po uwzględnieniu inflacji byłaby to tak naprawdę zerowa waloryzacja. Ale przecież rząd obiecywał też jeszcze niedawno, że nie podniesie podatków, a jednak podniósł. Będzie za dużo wydatków, a za mało dochodów.

Szok powakacyjny
Polacy na własne oczy zobaczą wreszcie na przełomie 2009 i 2010 kryzys, w który nie chcą jeszcze uwierzyć. Późną jesienią 2009 r. trzeba będzie po raz drugi nowelizować tegoroczny budżet, bo znów zabraknie 25 – 27 mld zł. A Polska w 2010 r. będzie bardziej niż w 2009 r. narażona na krótkoterminową utratę płynności, niestabilne warunki rozwoju, trudności z napływem kapitału. Tym bardziej, że po Łotwie i Węgrzech, właśnie w Polsce tyka coraz głośniej bomba kredytowa i zadłużeniowa, rośnie liczba zagrożonych kredytów, rośnie liczba bankructw, trwa susza kredytowa. A istotne osłabienie waluty krajowej, które z reguły występuje przy nowelizacji budżetu czy załamaniu się wpływów i dochodów budżetowych, może oznaczać krach w argentyńskim stylu. Zakładane zwiększone wpływy z podwyższonej akcyzy na alkohol zamiast dać wzrost wpływów budżetowych o około miliard złotych, mogą dać dokładnie odwrotny efekt. Mogą się okazać aż o 800 mln niższe i zamiast 6,5 mld planowanych wpływów, może być zaledwie 5,5 mld wpływów z tego tytułu.

Wariant argentyński
Podniesienie stawek VAT na usługi hotelarskie i gastronomiczne może okazać się prawdziwym nożem wbitym w plecy rynkowi gastronomicznemu, hotelarskiemu, polskiej turystyce. I to w fazie przygotowań do EURO 2012. Generalnie więc skutki mogą być odwrotne od zamierzonych przez fiskusa. A jeszcze przed nami wiele trudnych decyzji, które zakomunikują nam minister finansów i rząd. Dramatycznie więc zapowiada się dopiero rok 2010, niewiele lepiej 2011. To będą dwa lata wielkich wyrzeczeń i to w sytuacji, gdy inni w Europie będą już na prostej, my będziemy się zapadać bo kryzys długo lekceważony, słabo zwalczany mocniej i głębiej zapuścił u nas korzenie. Kryzys argentyński nad Wisłą staje się coraz bardziej prawdopodobny, możemy szybciej niż to się wydaje dołączyć do takich krajów jak Łotwa, Litwa, Węgry, Rumunia, od których tak bardzo podobno się różnimy, przynajmniej według naszego ministra finansów.

Janusz Szewczak - autor jest analitykiem gospodarczym dla www.GazetaFinansowa.pl


www.o2.pl / www.sfora.pl / http://www.amerbroker.pl/?go=content&action=show&id=308 | 2009-09-27
BUDŻETOWA BOMBA NAD WISŁĄ?
Czy Polsce bliżej do bananowej republiki położonej nad Wisłą, czy może jesteśmy normalnym, krajem który sam dba o swoją gospodarkę? Spróbujmy sobie odpowiedzieć na to pytanie analizując kilka pozycji z budżetu.
Ostatni rząd tego - wydaje się - zacofanego kraju nad Wisłą nie mógł znaleźć w prawie 40-milionowym kraju żadnego kompetentnego człowieka, który mógłby pełnić funkcje Ministra Finansów i premier zaimportował wynalazek z Londynu. Premier nie chciał byle kogo więc szukał długo, gdyż podobno obiecał swoim rządzonym prawdziwe cuda. Miał być tzw. cud irlandzki, ale niektórzy złośliwi twierdzą, że to było zwykłe przejęzyczenie, gdyż podobno chodziło o Islandię.

Wreszcie, po długich poszukiwaniach, premier znalazł godnego współpracownika. Niejaki Wincent Rostowski zwany lokalnie „huragan Wincent” prezentowany był jako właściwy człowiek na trudne czasy. Kiedy na świecie szalał kryzys niezłomny Wincent odpowiedzialny za budżet twierdził, że Polsce kryzys nie grozi i nie będzie żadnej budżetowej dziury. Wielu rodzimych specjalistów z tego zacofanego kraju twierdziło wprawdzie inaczej ale propaganda Wincenta właściwie zagłuszała głosy rozsądku. Wreszcie Wincent pękł. Ogłosił, że w przyszłym roku Polskę czeka duża dziura budżetowa mogąca sięgnąć okolic 52 mld zł.

Budżetowe puzzle
Teraz na poważnie. Popatrzmy sobie na ten nasz budżet i zobaczmy czy jest to budżet dużego suwerennego kraju w sercu Europy czy jest to budżet bananowej republiki maksymalnie wyzyskiwanej przez aktualnych światowych krezusów. Popatrzmy na fakty.

Saldo dochodów budżetu czyli... dziady, dziady, dziady
Jedna z najważniejszych pozycji w budżecie określa stan przepływów finansowych z zagranicą. Od początku tzw. transformacji saldo to było praktycznie ujemne, a w ostatnich latach miały miejsce jego rekordowe ujemne wartości i wahały się w okolicach minus 30-40 mld zł . Mówimy więc o kolosalnych kwotach. Co to oznacza? Ano oznacza to, że więcej z Polski kasy wypływa niż wpływa. To oznacza, że co roku z Polski transferowanych jest za granicę prawie 40 mld zł.!! w postaci dywidend, ukrytych opłat licencyjnych, „lewych” transferów para podatkowych itd. To efekt błędów prywatyzacyjnych gdyż sprzedano wielkie i średnie zakłady tzw. inwestorom strategicznym w nadziei, że Ci dadzą technologię i wniosą nowy kapitał aby powiększać tutaj wartość polskich przedsiębiorstw. W efekcie tej durnej prywatyzacji nie mamy ani majątku, który wytworzyły całe pokolenia ani dochodów z podatków, od sprzedanych przedsiębiorstw, które realizując tzw. optymalizację podatkową transferują zyski za granicę do spółek matek. Mało tego, te firmy bardzo często dostawały jeszcze kilkuletnie wakacje podatkowe w czasie kiedy mały polski przedsiębiorca był gnębiony przez urzędników skarbowych. Zostaliśmy więc prawie goli i zupełnie nieświadomi tego jaki numer nam wykręcono, mało tego – propaganda nadal sprzedaje to jako sukces poprzednich rządów. Paranoja jakiej świat nie widział. Dziady, dziady, dziady... W wielu przypadkach polskie firmy stały się magazynami dla produktów importowanych z zagranicznych filii międzynarodowych koncernów, zaniechano rodzimej produkcji, a dla nabywcy liczyła się tylko lokalna marka celem sprzedaży swoich produktów.

Saldo błędów i opuszczeń
Pozycja w budżecie, która ma charakter takiego worka w którym umieszcza się wielkości które trudno oszacować i mają one znamiona takiej małej czarnej strefy w skali makro. Mogą tutaj znajdować się także jakieś pomyłki i jakieś wyjątkowe transakcje. W rubryce tej znajdujemy między innymi takie elementy jak nielegalne transfery zysków, nielegalny eksport, nielegalne nieopodatkowane dochody emigrantów powracających z zagranicy itp. Pozycja ta raz była dodatnia raz ujemna i wahała się w okolicy kilku mld zł, ale w ostatnich latach, a zwłaszcza w latach 2007 i 2008 nastąpił nagły skok i okazało się, że są tam wielkości bliskie 40 mld zł!! Co się stało w tych latach? Sprawa jest prosta. Nastąpił globalny kryzys i zagraniczne spółki na potęgę i nielegalnie transferowały zyski jak i wszystkie płynne aktywa do swoich zagranicznych central. Co roku z Polski nielegalnie wypływało więc około 40 mld zł!! kwoty kolosalne w skali polskiego budżetu. Jak widzimy skala tego zjawiska była olbrzymia w skali naszego budżetu, a rząd w tym czasie mówiąc trywialnie rżnął głupa. Przepraszam za ten kolokwializm, ale suwerenny rząd dużego kraju zareagowałby ostro na takie sytuacje i przedsięwziąłby kroki prawne zmierzające do ograniczenia procederu, który groził tragedią tak jak to miało miejsce np. na Łotwie czy Estonii.

Rok temu byliśmy od krok od pierwszego bankructwa. Dopiero dzisiaj okazuje się, że niektórzy ministerialni urzędnicy przyznają, że byliśmy o krok od bankructwa dużego banku w Polsce. Wincenty R. zamiast wspólnie ze swoim szefem wprowadzić zdecydowane kroki legislacyjne zapobiegające praktykom nielegalnego transferu dewiz wyprosił w MFW kredyt stabilizacyjny dla naszej waluty na wypadek gdyby sytuacja zaczęła się pogarszać. Mało tego – przyznanie kredytu przez MFW odtrąbiono jako kolejny sukces ucznia szkoły londyńskiej. Kolejne długi do spłacenia dla kolejnych pokoleń. Czy dobry właściciel tak dba o swój majątek? Czyj interes realizował pan Wincenty R. nie podejmując żadnych kroków w tym kryminalnym procederze, który realizowały zagraniczne firmy? Na salonach nazywa się to polityczna poprawność, a w rzeczywistości jest to służalcza polityka państwa o ograniczonej suwerenności. Znowu przykre ale prawdziwe. Rządom zachodnim odpowiadają takie rządy w Polsce, które dają przyzwolenie na strzyżenie polskich baranów. Dla nich nie jest ważne czy rząd będzie z lewicy czy prawicy, tylko czy da przyzwolenie na strzyżenie.

Osobnym pytaniem jest zachowanie polskich instytucji nadzorujących system finansowy - NBP i KNF. Oficjalnie wyraziły one zaniepokojenie tą sytuacją i podjęły podobno rozmowy z dużymi instytucjami finansowymi w Polsce, aby monitorować rozwój sytuacji. Na tym się niestety skończyło. Przynajmniej tyle oficjalnie wiadomo.

Za taką politykę płaci polski nauczyciel, który nie dostanie podwyżki oraz inni pracownicy sfery budżetowej (służba zdrowia, policja, edukacja), którzy będą zmuszeni do wyrzeczeń, bo jest kryzys. Oczywiście, aby załatać dziurę finalne wszyscy będziemy musieli zapłacić wyższe podatki, które skutkować będą ograniczeniem popytu, spadkiem konsumpcji, silnym wzrostem bezrobocia i obniżeniem tempa rozwoju gospodarczego. Rząd odpuszcza więc kolejne 40 mld zagranicznym krezusom zł, ale będzie wyszarpywał kilka mln zł polskim szpitalom albo będzie redukował koszty paliwa dla policyjnych wozów. Takie priorytety rządu świadczą, że bliżej nam niestety do bananowej republiki niż do suwerennego kraju, którego rząd dba o swoich obywateli.

Co jeszcze śmierdzi w Polskich finansach?
Okazuje się, że nasz NBP wciąż trzyma sporą część rezerw walutowych w dolarach i jednocześnie także w amerykańskich papierach dłużnych. Niestety z każdym miesiącem można spodziewać coraz bliższego krachu na amerykańskich obligacjach i kontynuacji spadku wartości dolara. Obligacje to prawdziwa bańka, balon który wcześniej czy później pęknie. Każdy rozsądnie myślący wie, że Amerykanie nie są i nie będą w stanie spłacić długów które zaciągnęli. Wiemy, że Chińczycy którzy posiadają amerykańskie obligacje zaczęli powoli wyprzedawać obligacje ale robią to tak inteligentnie aby nie załamać rynku. Rynek się trzyma, bo FED odkupuje papiery, ale zapowiedziano, że operacja skupu będzie zakończona w końcu października. Dolar zaś stacza się po równi pochyłej, i to, co go może dobrego czekać w najbliższym czasie, to jedynie średnioterminowa korekta wzrostowa. Za utrzymywanie polskich pozycji w obligacjach i amerykańskich dolarach zapłacimy solidarnie wszyscy.

Styl rządzenia budżetem w Polsce niestety bardziej zbliża nas kraju trzeciego świata, niż do normalnie funkcjonującego suwerennego państwa. Od czasów wielkiego przekrętu zwanego okrągłym stołem, każdy, dosłownie każdy polski rząd kontynuuje budżet w oparciu o stary komunistyczny schemat, w którym obowiązują stałe wydatki na ogólne projekty, a nie ma tzw. budżetu zadaniowego, który uwzględniałby szczegółowość i celowość konkretnych wydatków. Niestety taki postkomunistyczny model jest bardzo korzystny dla każdej ekipy rządzącej, gdyż pozwala jej po prostu na manipulowanie budżetem i na działanie typu kreatywna księgowość. Rządy nie są lepsze od współczesnych zdegenerowanych przedsiębiorstw. Idą z duchem czasów...

Czy kontynuacja takiej polityki doprowadzi do jakiejś tragedii?
Moim zdaniem niestety taka spirala zadłużenia może w najbardziej czarnym scenariuszu doprowadzić kiedyś do problemu niewypłacalności. Miejmy nadzieję, że społeczeństwo kiedyś się wreszcie obudzi, i w sposób naturalny zacznie artykułować swoje interesy. Polaków stać na to by zmieniać niemożliwe. Poza tym chyba każdy myślący człowiek jest świadom pewnej różowej fikcji i populizmu, który kreują rządy.

Gdzie rząd znajdzie pieniądze na łatanie dziury?
Minister Wincent ogłosił, że na przyszły rok zamierza załatać dziurę budżetową dwoma sposobami. Chce sprzedawać to, co nie zostało jeszcze sprzedane i planuje zaciągać kredyty poprzez emisje obligacji. Zamierza także podwyższać podatki i para podatki, ale o tym się mówi ciszej, bo przyszły rok będzie rokiem wyborczym. Łącznie rząd zamierza „wzbogacić” budżet tej bananowej republiki o kwotę 203 mld zł.

* Wielka wyprzedaż. Cuda Wincenta, czyli londyńska szkoła ekonomii

Rząd świadomy katastrofalnej sytuacji budżetowej próbuje sprzedać to, co jeszcze zostało do sprzedaży z narodowego majątku. Oczywiście nie mówimy tu o prywatyzacji tylko o wyprzedaży, w której bardzo często właściciela – polski rząd zastępować będzie rząd innego kraju. Przykładowo w energetyce zaprzyjaźniony rząd zza Odry będący właścicielem RWE zamierza kupić kolejne polskie grupy energetyczne. Oczywiście to bardzo źle, kiedy polski rząd jest właścicielem dobrej firmy przynoszącej rokrocznie dochody do budżetu, ale najwidoczniej jest już pozytywne kiedy właścicielem tej polskiej firmy jest rząd niemiecki. Poza tym sektor energetyczny – obok finansowego – to dwa najważniejsze sektory gospodarcze, które mają olbrzymi wpływ na koszty wytwórcze, i tym samym konkurencyjność polskich produktów. Wnioskować należy, że polski rząd nie za bardzo potrafi dbać o konkurencyjność polskich produktów za granicą, i w dobrej wierze zrobi to dla naszego kraju zaprzyjaźniony rząd z Berlina. Pod młotek pójdzie też wiele innych rarytasów, i np. kura znosząca złote jajka jaką jest GPW.

Zdaniem najlepszego eksperta ekonomicznego z Londynu ( Wincent Rostowski) najlepiej sprzedawać przedsiębiorstwa w czasie głębokiego kryzysu, gdyż wtedy robi się doskonałe interesy. Niektórzy eksperci twierdzą, że teraz można średnio dobrze kupić firmę minimum 30 % taniej. A jak wiemy nad Wisłą przez wiele lat niektórzy cały czas robią wspaniałe interesy. Nie wszyscy oczywiście bo na dobre transakcję trzeba mieć „licencję” Tym bardziej idealnym pomysłem wydaje się być sprzedaż przedsiębiorstw państwowych w czasie kryzysu stulecia. To dopiero jest interes.

Część „zaściankowych” ekonomistów ostro krytykuje sposób i formę takiej wyprzedaży. Po pierwsze dlatego, że rząd pozbywa się spółek w czasie giełdowego dołka, kiedy wartość giełdowa akcji jest często niższa, niż ich wartość księgowa. Po drugie, jaki jest ekonomiczny sens sprzedaży przedsiębiorstwa, kiedy bardzo często własność przechodzi z jednego rządu na inny. Po trzecie, po co znowu załamywać giełdę wielką falą wyprzedaży państwowych akcji skoro przyjdą kolejne fale spadkowe z powodu kontynuacji światowego kryzysu?

* Lepper reaktywacja

Okazuje się, że to, co wcześniej „światli” ekonomiści zarzucali Lepperowi jako ekonomicznemu dyletantowi dzisiaj jest interpretowane pozytywnie. Kiedy Lepper mówił żeby rząd zabrał część rezerw NBP, to zarówno ekonomiczni geniusze aktualnego liberalizmu (piszę aktualnego, bo ma on niewiele wspólnego z prawdziwym liberalizmem) głosili, że to szarlatan i demagog. Kiedy zaproponował to rząd Tuska, częstokroć Ci sami ekonomiści wspierani przez reżimowe, liberalne media twierdzą, że teraz rząd może sobie na to pozwolić, z uwagi na sytuację wyższej konieczności – kryzys gospodarczy. Prawdziwi ekonomiści przewracają się w grobie, a ubijanie piany w mediach trwa w najlepsze. Czyją twarz ma dzisiaj Lepper...?

* Podwyżki podatków i cięcia wydatków

Rząd po cichu szykuje podwyżkę podatków i cięcia wydatków. Z cięciami będzie trudniej, bo z powodu kampanii wyborczej będzie je blokował prezydent, ale próby są już podejmowane. Z uwagi na to, że przyszły rok będzie rokiem wyborczym spodziewać się można, że wiele para podatków wchodzić będzie tylnymi drzwiami.

* Zaciąganie kolejnych długów

Rząd zapowiada emisje kolejnych obligacji na rynku polskim i zagranicznych. Jeśli chodzi o sprzedaż obligacji – sprawa jest prosta. Nawet bardzo prosta. Spłacać będą – albo i nie – kolejni ministrowie, a raczej podatnicy. Zresztą nie powinno być źle, gdyż rząd zapowiedział, że planuje przygotować plan antykryzysowy i będzie go wcielał w życie. Oczywiście po... wyborach. Powinno więc być dobrze, i Polacy nie muszą się już zamartwiać. Niestety tak duże projekcje emisji obligacji muszą nas zmartwić, gdyż z całą pewnością znacząco wzrosną koszty emisji i obsługi długu. Tak duży dług oznacza także obniżenie wiarygodności Polski. Deficyt sektora finansów publicznych w wysokości 7 proc. PKB oznacza więc gwałtowne przyśpieszenie tempa pogarszania się finansów publicznych. Oznacza to także duże ryzyko przekroczenia konstytucyjnego progu 55 proc. długu publicznego w relacji do PKB.

Minister Rostowski zaciągnął kolejne długi w MFW i zamierza zaciągać nowe. Polacy się tego na razie nie boją, ale powinni naprawdę zacząć się bać. Zainteresowanym polecam obejrzeć interesujący film obrazujący współczesny mechanizm emisji długu prowadzący do zniewolenia całych narodów. A opisuje to to nie byle kto, bo jeden z autorów tego procederu. Jednym słowem Pax Americana.

http://www.youtube.com/watch?v=BM9yCk4IB8w

http://www.youtube.com/watch?v=w4-5Gbno ... re=related

Polacy nie muszą się martwić długiem, bo tym razem w czasie wyborów zmienią rząd na zdecydowanie lepszy. Z szyderczym uśmiechem na ustach można by powiedzieć, że tym razem znowu wybiorą rząd lepszy niż ostatni, i tym razem nowy rząd naprawdę naprawi cały ten budżet i w ogóle całą Polskę. A jaka partia wygra i tworzyć będzie ten nowy rząd? Tego jeszcze nie wiadomo, ale rządzić będzie na pewno, i nadal Unia Wolności, tylko w nieco innym odcieniu i pod nieco inną nazwą :)

Perspektywy
Fakty są takie, że Polacy mają nikłą wiedzę ekonomiczną i nie potrafią samodzielnie i obiektywnie oceniać ani rządu ani sytuacji ekonomicznej. Jeżeli do tego dodamy wysoce rozwiniętą działalność PR-wską, kreatywną księgowość prowadzoną przez rząd i manipulacje mediów, to stopień nieświadomości jest tak duży, że wychodzi na to, że przeciętny Polak czuje się totalnie zagubiony i otumaniony. Rząd zaś realizuje politykę w myśl której przeciętny Polak jest głupi, nie rozumie zawiłych meandrów rządzenia krajem i nie ma co prowadzić ze społeczeństwem dialogu.

Możemy się spodziewać, że kryzys gospodarczy przez najbliższych kilka lat będzie się doskonale rozwijał. Widać to choćby po globalnych działaniach rządów, po dynamice wzrostów na giełdach, wypowiedziach polityków o końcu kryzysu. Przy aktualnych stopach procentowych bliskich zeru najpóźniej za 2 lata trzeba będzie je dynamicznie podnosić, aby przeciwdziałać wysokiej inflacji. To spowoduje, że kraje takie jak Polska, które mają wysoki dług publiczny będą musiały ponosić dużo wyższe koszty obsługi tego długu w warunkach obniżającego się tempa wzrostu gospodarczego lub nawet recesji. Mogą nam wtedy grozić naprawdę poważne problemy gospodarcze.

Polskie wskaźniki eksportu i importu z miesiąca na miesiąc są coraz gorsze. Na tle pozostałych gospodarek wypadamy i tak całkiem nieźle, ale w statystykach coraz mniej polskich firm zarabia na eksporcie. Mało tego, są one coraz bardziej zadłużone. Może to budzić uzasadnione obawy, zwłaszcza w sytuacji, kiedy finansowi spekulanci znowu spekulują na złotym, aktualnie sztucznie go umacniając.

Wielu rodzimych ekonomistów uważa, że deficyt budżetowy może być znacznie wyższy niż zapowiadane przez rząd 52 mld zł, ponieważ rząd do budżetu nie wlicza deficytu budżetów samorządowych oraz różnego rodzaju funduszy około budżetowych, agencji rządowych (łącznie 80 mld zł).

Banki działające w Polsce nie będą wspierać rozwoju gospodarczego, bo Polska nie ma swoich banków. Zagraniczne filie obcych banków pomimo ogromniej nadpłynności w polskim sektorze bankowym mają gdzieś wspieranie polskiego interesu ekonomicznego i lokują nadwyżki w obligacjach. Czkawką odbija nam się prywatyzacja tego sektora. Po co obce banki mają ponosić ryzyko na swój rachunek? Wytyczne dostają od swojej centrali, a nie od polskiego rządu.

Polski budżet wymaga reform strukturalnych. Nie zrobił tego żaden dotychczasowy rząd, chociaż każdy to zapowiadał. Nie ma się więc co dziwić, że brak reform skutkuje kolejnym wzrostem deficytu. Politycy mają inną fazę cyklu niż ekonomiczny – jest to faza od koryta do koryta.
Grzegorz Nowak
www.amerbroker.pl


www.o2.pl / www.hotmoney.pl | 18:02 [01.10.2009]
Prywatyzacja to prywatyzacja, a wyprzedaż to wyprzedaż. Jeżeli rząd musi sprzedać majątek żeby naprawić budżet, to taką transakcję nazywamy wyprzedażą! | Gość


www.o2.pl | Piątek, 05.12.2008 10:12
KRAJ: ZADŁUŻENI POLACY. CO DZIESIĄTEGO DOTYKA WINDYKACJA!
Doświadczenia z windykacją długu miało co dziesiąte gospodarstwo domowe w Polsce, a dwóm procentom komornik zajął pensję.
Według badania przeprowadzonego przez TNS OBOP okazało się, że połowa Polaków (51%) rozwiązuje swoje problemy finansowe pożyczając pieniądze, a co trzecie gospodarstwo domowe jest zadłużone. Najczęściej zaciągamy zobowiązania w bankach – 79% gospodarstw domowych tam właśnie wzięło pożyczkę.

Nie jest to z reguły duży dług (około 1/5 gospodarstw jest zadłużonych na mniej niż tysiąc zł, kolejne 28% – do kwoty 2,5 tys. zł, natomiast zobowiązanie do 100 tys. zł posiada 20% gospodarstw, a ponad 100 tys. zł – 3%). W razie niespłacenia długów konsument narażony jest na interwencję komorniczą – takie doświadczenie miało 2% gospodarstw domowych.

Część osób niebędących w stanie spłacać swoich zobowiązań finansowych będzie wkrótce miała prawo ogłosić upadłość, dzięki czemu po spłaceniu części długów, pozostałe wierzytelności będą mogły zostać umorzone. Taką możliwość wprowadza projekt nowelizacji ustawy Prawo upadłościowe i naprawcze oraz ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych.
Robert Kiewlicz
robert.kiewlicz@hotmoney.pl

www.onet.pl (PAP, ak/25.02.2009, godz. 17:50)
ROSNĄ NIESPŁACONE DŁUGI OBYWATELI I FIRM
Prawie 63 mld zł wyniosły pod koniec 2008 roku niespłacane w terminie długi obywateli i firm. To o ponad 3,5 mld zł więcej niż kwartał wcześniej - wynika z danych Krajowego Rejestru Długów. Połowę zaległych kwot jesteśmy winni bankom.
Zwiększa się kwota zagrożonych kredytów hipotecznych i konsumenckich, rosną zaległości czynszowe.

Jak powiedział w środę PAP rzecznik prasowy Krajowego Rejestru Długów (KRD) Andrzej Kulik, największe zaległości są w spłacie kredytów zaciągniętych w bankach. Ten dług urósł z niemal 28,5 mld zł na koniec trzeciego kwartału do 31,5 mld zł na koniec czwartego kwartału 2008 r.

"W trzecim kwartale 2008 roku rosło zadłużenie konsumentów, natomiast malały długi firm. Natomiast w czwartym kwartale również coraz więcej przedsiębiorców zaczęło mieć problemy z terminowym regulowaniem swoich zobowiązań" - powiedział Kulik.

Na koniec czwartego kwartału niespłacone w terminie długi firm wynosiły prawie 14,3 mld zł, kwartał wcześniej było to 12,5 mld zł.

Zwiększyła się również kwota niespłacanych w terminie kredytów konsumenckich, czyli np. gotówkowych i zaciągniętych na zakup samochodu. Pod koniec czwartego kwartału kwota tych kredytów wynosiła 12,1 mld zł (10,6 mld kwartał wcześniej).

Zagrożone kredyty hipoteczne wzrosły do 1,9 mld zł (z 1,5 mld).

Wzrosła też kwota niespłacanych kredytów na kartach kredytowych oraz na rachunkach oszczędnościowo-kredytowych.

Na kolejnych miejscach - po kredytach bankowych - znajdują się zaległości wobec skarbu państwa (20,4 mld zł) i gmin (8,7 mld zł). Są to przede wszystkim nie zapłacone w terminie podatki.

Natomiast zaległości w spłacie czynszów mieszkaniowych wyniosły pod koniec czwartego kwartału prawie 1,9 mld zł.

www.o2.pl | Wtorek [03.03.2009, 15:21] 3 źródła
ZALEGAMY BANKOM JUŻ 10 MILIARDÓW
Winne temu są kredyty konsumpcyjne - twierdzą analitycy.
Polacy zalegają już bankom 10 mld zł za zaciągnięte na wysoki procent kredyty konsumpcyjne. Ta suma będzie wciąż rosnąć - ostrzegają analitycy.
Dlaczego? Powód jest prosty. Teraz, kiedy firmy masowo zwalniają pracowników i tną nasze pensje, lawinowo rośnie liczba osób nieradzących sobie ze spłatą długów. Problemy ze spłatą zobowiązań ma już ponad 5 procent wszystkich gospodarstw domowych.
Podczas gdy spirala długów rośnie, windykatorzy zacierają ręce. Banki sprzedają nasze długi firmom windykacyjnym nawet za 5 procent ich prawdziwej wartości. W samym styczniu do EGB Investments z Bydgoszczy trafiło ponad pięć razy więcej bankowych długów niż w grudniu. | BW

www.o2.pl | Piątek, 08.05.2009 09:38 | PRASA POLSKA
LAWINOWO ROŚNIE ZADŁUŻENIE POLAKÓW
Szybko rośnie zadłużenie Polaków. 13% rodzin ma zobowiązania przekraczające 50 tysięcy złotych, w październiku ten odsetek wynosił 9%.
www.polskatimes.pl
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl

www.o2.pl | Wtorek [26.05.2009, 11:58] 3 źródła
JUŻ MILION POLAKÓW NA "CZARNYCH LISTACH" DŁUŻNIKÓW
Zalegamy już ze spłatą 70,3 miliarda złotych. W niespełna rok nasze przeterminowane długi skoczyły o 11 miliardów złotych - wynika z raportu Krajowego Rejestru Długów.
Od grudnia 2008 roku do lutego 2009 roku przeterminowane długi Polaków poszły w górę o 3,5 miliarda złotych. A od lutego do dziś - o kolejne 7,5 mld zł. W połowie zeszłego roku nasze zaległości nie rosły prawie w ogóle - pisze "Gazeta Wyborcza".
Ciężaru zaciągniętych zobowiązań nie dźwiga już więcej niż co 20. polska rodzina - uważa Sławomir Dudka ze Szkoły Głównej Handlowej.
Najwięcej długów przypada na kredyty bankowe. Duże zaległości Polacy mają także w urzędach skarbowych. Prawie 2 mld zł jesteśmy winni spółdzielniom mieszkaniowym, a kilkuset milionów złotych nie dostali operatorzy telefoniczni, gazownie i elektrownie. | TM

www.dziennik.pl | czwartek 21 maja 2009 23:40
BY SPŁACAĆ, MUSIMY POŻYCZAĆ
Alarm! Toniemy w złych kredytach!
POLACY W SPIRALI ZŁYCH KREDYTÓW
W polskich bankach tyka bomba. Aż 600 tys. zadłużonych po uszy osób krąży od banku do banku, by dostać pożyczkę na spłatę wcześniej zaciągniętych kredytów konsumpcyjnych. Wystarczy, że któryś z nich powie w końcu "stop", a wtedy łańcuch pęknie. Fala niespłaconych pożyczek może zalać nie tylko dłużników, ale i banki.

O rosnącym z każdym tygodniem zagrożeniu mówili podczas debaty w "The Wall Street Journal" szefowie największych polskich banków: PKO BP, Pekao SA, BZ WBK i BRE. Żaden z nich nie ma wątpliwości: nad naszym systemem finansowym zbierają się czarne chmury. "Przybywa osób, które zaciągają następne pożyczki, gdy nie wystarcza im pieniędzy na spłatę innych. Wysokość długu wzrasta, a pętla zaciska się coraz bardziej" - mówi Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku.

Problem jest gigantyczny. Jan Krzysztof Bielecki, szef Pekao, twierdzi, że wartość pożyczek konsumpcyjnych, które mogą nie zostać spłacone, sięga astronomicznej kwoty 45 mld zł. To aż jedna trzecia wszystkich kredytów na kartach czy zaciągniętych na kupno samochodów, sprzętu RTV i AGD. Przypomnijmy: straty na opcjach walutowych, które miały pogrzebać gospodarkę, sięgały - według wstępnych szacunków - 15 mld zł, by w końcu stopnieć do 5 mld zł.

Banki biją na alarm. "Około 600 tys. osób ma już więcej niż sześć kredytów i pożyczek bankowych na swoim koncie" - mówi Bielecki. "Jeśli ci ludzie nie dostaną kolejnego kredytu, będziemy mieć nie lada problem" - przyznaje Grendowicz.

Tym bardziej że skala tego zjawiska może być jeszcze większa, niż sądzą prezesi. Powód: budowanie katastrofalnej piramidy finansowej odbywa się częściowo poza bankami. Jeżeli odmówią one pieniędzy, można się zwrócić do firm pożyczkowych, np. Providenta, czy pożyczkowych portali działających w internecie. Ponieważ nie dostarczają one danych o dłużnikach do Biura Informacji Kredytowej, z którego korzystają banki, wiedza o skali ich działalności jest bliska zeru. Nic na ich temat nie wie też Komisja Nadzoru Finansowego, bo firmy te są poza jej kontrolą.

KNF przyznaje: fala kredytów konsumpcyjnych to groźny problem. Komisja biła na alarm już w zeszłym roku. "Ponownie zrobiliśmy to na początku maja. Zwróciliśmy bankom uwagę na ocenę zdolności kredytowej klientów detalicznych" - mówi Krzysztof Broda z KNF. Komisja ostrzegała banki, bo od początku roku strumień gotówki płynącej do klientów indywidualnych przybrał na sile. "W kwietniu padł tegoroczny rekord. Na kredyty poszło aż ok. 7 mld zł, w tym zapewne większość na konsumpcję" - mówi Andrzej Halesiak, dyrektor departamentu analiz w Banku BPH.

Jaka część z nich została przeznaczona na spłatę wcześniejszych długów? Tego nie wiadomo, ale bankowcy nie mają wątpliwości: kryzys, z którym mamy teraz do czynienia, na pewno utrudni wyjście na prostą osobom, które nie mają pieniędzy, by oddać kredyty.
Halina Kochalska

www.o2.pl | Wtorek [02.06.2009, 13:04] 1 źródło
POLACY TONĄ W DŁUGACH
Zalegamy ze spłatą ponad 10 mld zł., ale chętnie bierzemy nowe pożyczki.
Ponad 1,3 miliona osób ma kłopoty ze spłatą zaległych zobowiązań finansowych - wynik z raportu InfoMonitor Biuro Informacji Gospodarczych.
W ciągu dwóch lat kwota zaległych zobowiązań podwoiła się. Ogólna kwota przeterminowanych zobowiązań wynosi 9,87 miliarda złotych.
Ogólna kwota przeterminowanego zadłużenia przyrasta znaczniej szybciej niż liczba osób zadłużonych, co oznacza, że przede wszystkim powiększają się zaległości tych, którzy już wcześniej mieli problemy ze spłatą - powiedział Mariusz Hildebrand, Prezes Zarządu InfoMonitor.

Autorzy raportu podkreślają, że mimo trudnej sytuacji gospodarczej Polacy nadal chętnie się zadłużają. Dotyczy to zwłaszcza kredytów konsumenckich.

Inaczej jest natomiast na rynku kredytów hipotecznych. Spadła zwłaszcza liczba pożyczek, udzielanych we frankach szwajcarskich.
Z raportu wynika, że około 10 procent osób, które zadłużyły się na zakup mieszkania, ma problem ze spłatą zobowiązań - jest to jeden punkt procentowy więcej niż przed rokiem. | AJ

www.o2.pl /www.hotmoney.pl | Piątek, 07.08.2009 09:13
PULS BIZNESU: BURZA WISI W POWIETRZU. POLACY SĄ... PRZEKREDYTOWANI
SZYBKA POŻYCZKA SZYBKO SIĘ PSUJE.
Przekredytowani klienci zaczynają ciążyć bankom. Trup w szafie jest, to pewne. Niektóre banki już to dostrzegły. Kredyty gotówkowe nigdy nie były produktami najwyższej jakości i banki zawsze zakładały wyższy poziom straty na tym portfelu, ale ostatnio psują się w bardzo szybkim tempie - pisze dziś "PB".

Zjawisko przekredytowania polega na tym, że kredytobiorca bierze kolejne kredyty, żeby spłacić wcześniej zaciągnięte.

Mariusz Karpiński, specjalista o rynku consumer finance, który zbudował i przez lata zarządzał GE Money Bank, mówi, że w Polsce jest aż 80 tys. osób, które mają kredyty w co najmniej dziesięciu bankach. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że łączna wysokość odsetek przewyższa ich miesięczne przychody, a przeciętna wysokość długu przekracza 100 tys. zł - pisze "PB".

Jak mówi Karpiński banki muszą zauważyć problem, bo każdy miesiąc zwłoki będzie drogo kosztować.

Kwartalnie dług przekredytowanych klientów rośnie o 1 mld zł. Obecnie wynosi około 9 mld zł - czytamy w gazecie.
www.pb.pl
Rafał Kerger
rafal.kerger@hotmoney.pl

www.o2.pl | Niedziela [26.07.2009, 12:58] 1 źródło
POLACY PRZESTALI PŁACIĆ ZA MIESZKANIA
Z badania przeprowadzonego przez Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor wynika, że w 2/3 spółdzielniach nie wpływa do 10 procent zobowiązań lokatorskich. W pozostałych zadłużenie jest jeszcze wyższe - podaje onet.pl.
Mimo tych zaległości kondycja finansowa spółdzielni jest stabilna.
Potrafią się one utrzymać dzięki wpłatom lokatorów, którzy nie spóźniają się z opłatami - mówi Mariusz Hildebrand prezes InfoMonitora.
Zdecydowania większość dłużników zwleka z płatnościami od 2 do 3 miesięcy. Ci lokatorzy nie zagrażają funkcjonowaniu spółdzielni.
Największy problem stanowią ludzie, którzy zalegają z czynszami znacznie dłużej - mówi Jan Nowakowski prezes spółdzielni "Przodownik" w Tomaszowie Mazowieckim.
Rekordziści mają zaległości rzędu 40 tysięcy złotych.
Spółdzielnie często decydują się na ściągnięcie długu drogą sądową. Jednak lepszym rozwiązaniem byłoby wpisywanie lokatorów na listy dłużników.
Ta metoda może być bardziej mobilizująca, gdyż znalezienie się w takiej liście może w przyszłości utrudnić życie - mówi Marcin Ledworowski prezes InfoMonitora. | JP

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [28.08.2009, 08:49] 1 źródło
POLACY ZADŁUŻAJĄ SIĘ CORAZ BARDZIEJ
Ponad 2 miliony mają kłopoty ze spłatą kredytów.
Wieści o końcu kryzysu jeszcze przedwczesne? Już 79 mld zł wynoszą przeterminowane długi polskich konsumentów i firm. Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy urosły prawie o 9 mld zł! - alarmuje "Gazeta Wyborcza".
Zadłużenie rośnie coraz szybciej. Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że w ciągu roku wartość długów wzrosła o 20 mld - z czego blisko połowa w ostatnich miesiącach.
Ponad połowę tych pieniędzy bankom nie oddają przedsiębiorcy. Osoby prywatne z reguły mają kłopoty ze spłatą kredytów gotówkowych, rzadziej mieszkaniowych.
Osób, które wpadły w pętlę długów, jest coraz więcej. W obliczu zapowiadanego na przełom roku znacznego wzrostu bezrobocia możemy się obawiać dalszego wzrostu niespłacanych na czas zaległości Polaków - mówi Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów.
Gazeta szacuje, że w Polsce mogą być już ponad 2 miliony nierzetelnych płatników. | AJ

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [02.09.2009, 13:19] 2 źródła
NASZE DŁUGI WZROSŁY O 71 PROC.
To aż 2,18 mld zł więcej niespłaconych zobowiązań.
1,47 mln Polaków zalega ze spłatą swoich zobowiązań finansowych na łączną kwotę 12,06 mld zł - wynika z raportu InfoDług, opublikowanego w środę przez InfoMonitor Biuro Informacji
Gospodarczej.
W ciągu ostatniego roku niespłacane zadłużenie wzrosło o 71 proc., podczas gdy rok wcześniej wzrost ten wyniósł 44 proc." - czytamy w publikacji.
W całym kraju w przeciągu ostatnich 3 miesięcy przybyło aż 105 tys. dłużników nie wypłacających się na czas.
Wzrost ogólnej kwoty niespłaconego zadłużenia zanotowany w ciągu ostatnich trzech miesięcy jest najwyższy od czasu rozpoczęcia publikacji raportu i wyniósł 2,18 mld zł - pisze gazeta.pl.
Średnie zadłużenie z sierpnia to 8,203 zł.
Publikacja nie podaje dokładnych statystyk. | JP

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [30.09.2009, 06:48] 4 źródła
KREDYTY WYKAŃCZAJĄ POLAKÓW
Banki sprzedadzą ich mieszkania.
Co 11 kredytobiorca na spłatę rat wydaje ponad połowę swoich dochodów, tyle samo zalega ze spłatą zobowiązań - wynika z badań GfK Polonia.
Wartość złych kredytów udzielonych klientom indywidualnym wynosi już 15,2 mld zł.
Już blisko 1,5 mln Polaków zalega z płatnościami zobowiązań powyżej 60 dni, a ponad milion osób ma opóźnienia przekraczające pół roku - wynika z danych Biura Informacji Gospodarczej Infomonitor.
Około 100 tys. osób ma zaciągniętych co najmniej po 10 kredytów, a miesięczna suma rat przekracza ich miesięczny dochód. Przeciętne zadłużenie takiej osoby wynosi około 100 tys. zł - twierdzi Mariusz Karpiński, były prezes GE Money Bank.
Jak twierdzą eksperci, Polacy w okresie boomu kredytowego liczyli na utrzymanie dobrej pracy i wysokich pensji. Za pożyczone pieniądze kupowali nieruchomości, samochody, wycieczki i drogie wyposażenie mieszkań.
Około połowa z nadmiernie zadłużonych, zamiast negocjować z bankiem, nie robi nic. To dlatego firmy windykacyjne notują niespodziewane obroty - pisze "Rzeczpospolita". | TM

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [03.10.2009, 22:26] 1 źródło
ŻYJEMY PONAD STAN
Co trzeci Polak jest zadłużony.
Największą popularnością cieszą się karty kredytowe, które ma w portfelu co piąty z nas - donosi wp.pl, powołując się na wyniki badań Acxiom Polska..
Im młodszy Polak i lepiej wykształcony, tym chętniej sięga po kredyt hipoteczny. Biedniejsi i starsi sięgają po kredyty konsumpcyjne.
Specjaliści twierdzą, że Polacy chcieli żyć ponad stan. Ich wydatki były nieproporcjonalne do zarobków. Zadłużenie wzrasta, a zarobki stoją w miejscu lub nawet spadły - czytamy na wp.pl.
Wirtualna Polska pokazuje kilka typowych polskich małżeństw i opisuje ich kredytowe problemy.
Czy jest to informatyk z nauczycielką (8 tys. miesięcznie na rękę) czy para po powrocie z Anglii (oszczędności z 3 lat pracy plus etat na stacji benzynowej) z pieniędzmi jest krucho. Wszystko idzie na spłatę kredytu i codzienne wydatki - czytamy na wp.pl.
O odkładaniu nie ma co marzyć.
Jeszcze inna para, graficzka i lekarz z prywatną praktyką mają 14 tys. na rękę i twierdzą, że nie stać ich na dziecko. Odkładają jednak na lokacie i zbierają na miesiąc w Australii. Idzie trudno, bo czasem brakuje im na prąd - czytamy na portalu,
Wedle specjalistów staliśmy się pokoleniem konsumentów, którzy nie planują na przyszłość. | JS

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [29.10.2009, 06:58] 1 źródło
ZADŁUŻAMY SIĘ NA POTĘGĘ. I WPADAMY W PĘTLĘ KREDYTOWĄ
Bankowcy mają problem w odzyskaniu 16 mld zł.
Rośnie problem należności spłacanych nieterminowo. W grupie osób, które mają ponad dziesięć kredytów, w wielu przypadkach suma zobowiązań z tytułu rat przekracza znacznie ich miesięczny dochód. Jeszcze do niedawna spłacały swoje długi, zaciągając kolejne pożyczki - donosi "Rzeczpospolita".
Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że nadmiernie zadłużonych (czyli posiadających ponad 10 kredytów) jest już prawie 140 tysięcy osób, a ich długi sięgają 16 mld zł. Pół roku temu takich osób było o 30 proc. mniej. To pokazuje tylko część problemu, bo te dane nie uwzględniają osób, które są zadłużone w firmach pożyczkowych typu Provident - mówi Mariusz Karpiński, były prezes GE Money Banku i Meritum Banku.
Skąd coraz większe problemy w spłacaniu kredytów? Banki zaostrzyły kryteria przy przyznawaniu kredytów, a duża grupa zadłużonych do tej pory ratowała się po prostu nowymi pożyczkami. Teraz nie jest to już możliwe. | AJ

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [06.11.2009, 06:50] 3 źródła
POLACY ŻYJĄ NA KREDYT. I NIE SPŁACAJĄ DŁUGÓW
Nie wiemy, jak wyjść z pułapek kredytowych.
Prawie 50 proc. Polaków żyje na kredyt, a 26 proc. ma zaległości w spłatach zadłużenia - wynika z raportu Centrum Badań nad Zachowaniami Ekonomicznymi. Jednocześnie ponad 30 proc. Polaków nie wie, jak spłacić swoje długi i liczy, że „sytuacja sama się rozwiąże".
Co trzeci właściciel karty kredytowej twierdzi, że nie podejmuje żadnych działań, aby poradzić sobie z tym problemem - powiedział profesor Tomasz Zaleśkiewicz z Centrum.
Chcemy przekonać Polaków, że porozumienie i zawarcie ugody z firmą windykacyjną jest najszybszym sposobem na wyjście z pętli zadłużenia - powiedział Piotr Krupa z firmy KRUK. | TM

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Sobota [23.01.2010, 14:23]
OTO TYPOWY POLSKI DŁUŻNIK
Ich liczba w Polsce dramatycznie rośnie.
Statystyczny niesolidny dłużnik jest mężczyzną, ma 30-39 lat i mieszka albo w woj. śląskim albo mazowieckim.
Ma też 8,8 tys. zaległego długu do spłacenia - wynika z informacji przedstawionych przez portal interia.pl.
Przez trzy ostatnie miesiące liczba niesolidnych dłużników powiększyła się o 155 tys. osób - tyle, ilu mieszkańców ma np. Rzeszów - informuje portal.
Z danych Biura Informacji Gospodarczej wynika, że kłopoty ze spłacaniem kredytów, opłatami za czynsz, energię czy alimenty ma 1,62 mln osób. To mniej więcej tyle osób, ilu mieszkańców liczy Warszawa.
Kwota przeterminowych należności, która w ciągu roku wzrosła aż o 76 proc., osiagnęła kwotę 14,3 mld złotych. Większość z tych należności to stosunkowo niewielkie kwoty - połowa należności nie przekracza 2 tys. złotych. Świadczy to o tym - jak czytamy na portalu - że większość niesolidnych dłużników, to nie naciągacze, ale zwykli ludzie, którzy najczęściej z powodu utraty pracy znaleźli się w podbramkowej sytuacji. | WB

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Czwartek [04.03.2010, 17:05]
POLACY SĄ CORAZ BARDZIEJ ZADŁUŻENI I MAJĄ PROBLEMY ZE SPŁATĄ
Mamy już 16,78 mld długów!
Statystyczny dłużnik ma od 31 do 40 lat, mieszka w województwie śląskim lub mazowieckim - najprawdopodobniej w Warszawie lub Katowicach. Jego średnie zadłużenie wynikające z zaległych płatności wobec banków, firm pożyczkowych, telekomunikacyjnych oraz dostarczających usługi masowe wynosi 9 715 zł - wynika z najnowszego lutowego raportu InfoMonitora Biura Informacji Gospodarczej SA.
Niestety, jego średnie zadłużenie w ciągu ostatnich trzech miesięcy wzrosło: o aż 906 zł, czyli 10,28 proc.
Niezapłacone rachunki, długi alimentacyjne, raty kredytów i opłaty za czynsz, prąd, gaz czy telefon, zarejestrowane w Centralnej Ewidencji Dłużników BIG InfoMonitor i Biurze Informacji Kredytowej sięgnęły już 16,78 mld złotych.
Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy długi Polaków wzrosły o 2,47 mld złotych. W ciągu 2 lat - od lutego 2008 roku - wzrosło o 95 proc.
Wzrosła także, o 6,3 proc., liczba osób, które mają problemy z płatnościami. Dziś 1,72 mln osób zalega z zapłatą dłużej niż 60 dni. | WB

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Czwartek [04.03.2010, 17:05]
POLACY SĄ CORAZ BARDZIEJ ZADŁUŻENI I MAJĄ PROBLEMY ZE SPŁATĄ
Mamy już 16,78 mld długów!
Statystyczny dłużnik ma od 31 do 40 lat, mieszka w województwie śląskim lub mazowieckim - najprawdopodobniej w Warszawie lub Katowicach. Jego średnie zadłużenie wynikające z zaległych płatności wobec banków, firm pożyczkowych, telekomunikacyjnych oraz dostarczających usługi masowe wynosi 9 715 zł - wynika z najnowszego lutowego raportu InfoMonitora Biura Informacji Gospodarczej SA.
Niestety, jego średnie zadłużenie w ciągu ostatnich trzech miesięcy wzrosło: o aż 906 zł, czyli 10,28 proc.
Niezapłacone rachunki, długi alimentacyjne, raty kredytów i opłaty za czynsz, prąd, gaz czy telefon, zarejestrowane w Centralnej Ewidencji Dłużników BIG InfoMonitor i Biurze Informacji Kredytowej sięgnęły już 16,78 mld złotych.
Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy długi Polaków wzrosły o 2,47 mld złotych. W ciągu 2 lat - od lutego 2008 roku - wzrosło o 95 proc.
Wzrosła także, o 6,3 proc., liczba osób, które mają problemy z płatnościami. Dziś 1,72 mln osób zalega z zapłatą dłużej niż 60 dni. | WB

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Czwartek [22.04.2010, 09:05]
POLACY TONĄ W DŁUGACH PO USZY
Windykatorzy nie wyrabiają się z egzekucją.
W pierwszym kwartale tego roku pięć ogólnopolskich firm windykacyjnych dostało do odzyskania niespłacane długi o wartości 2,8 mld zł - wylicza "Rzeczpospolita".
Dzięki temu każda mogła pochwalić się kilkudziesięcioprocentowym wzrostem biznesu. W ciągu roku zatrudniły ponad 200 dodatkowych pracowników, ponieważ nie nadążały z pracą.
Lider na windykacyjnym rynku, wrocławski Kruk, w stosunku do pierwszego kwartału 2009 roku podwoił przyjęte wierzytelności.
Ponad połowa należności, która trafiła do omawianych pięciu firm, to zobowiązania klientów indywidualnych - zauważa dziennik.
Rośnie od kilku już miesięcy liczba zleceń np. od banków, których klienci nie spłacają kredytów albo mają wielomiesięczne opóźnienia.
Banki nie chcą tworzyć dodatkowych rezerw na kredyty, bo to osłabia wyniki finansowe. Chcą więc długi ściągać jak najszybciej.
Do obsługi windykatorów coraz częściej trafiają wierzytelności o znacznie wyższych saldach, tj. hipoteczne, mieszkaniowe oraz zabezpieczone ruchomościami – mówi "Rzeczpospolitej" Piotr Krupa, prezes wrocławskiego Kruka.
Wierzytelności, jakie zgłoszone mają być w tym roku, branża szacuje na 9-10 mld zł. Z czego 7 mld z sektora bankowego. | JS


www.o2.pl | Wtorek [02.06.2009, 07:25] 3 źródła
TYKAJĄCA BOMBA KREDYTOWA, TO... EMERYCI
Biorą po kilkanaście kredytów. Zadłużeni są już na miliardy.
W ten sposób do końca 2008 roku na sumę 7 miliardów złotych zadłużyło się 70 tysięcy osób. Coraz większa grupa emerytów i rencistów spłaca po kilkanaście kredytów - donosi "Puls Biznesu".

Gazeta pisze, że osoby te są średnio po pięćdziesiąte i mają niewielkie dochody - najczęściej nieprzekraczające 2 tysięcy złotych miesięcznie. Jednak zadłużenie spłacają wzorowo: stare długi pokrywają nowymi kredytami. Często raty są kilkakrotnie wyższe, niż miesięczny dochód w postaci emerytury czy renty.

Dotąd zjawisko zaciągania kredytów na spłaty starych zobowiązań było raczej marginalne. Jednak dziś to poważny problem i jeśli banki nie znajdą szybko rozwiązania, pod koniec roku takie długi mogą wynieść 12 miliardów złotych - zaznaczają cytowani przez Puls Biznesu eksperci.

Tacy klienci są dla banków jak tykająca bomba bo w każdej chwili mogą stracić zdolność spłacania zobowiązań. | AJ

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Wtorek, 29.09.2009 08:37
PRASA POLSKA: 5 milionów polskich emerytów
Dzisiejszy przegląd prasy rozpoczynamy od "Rzeczpospolitej", która pisze o szybko rosnącej grupie polskich emerytów. Ich liczba przekroczyła właśnie 5 milionów.
"Przekroczyliśmy magiczną liczbę. Symboliczne jest zderzenie 15 mln pracujących i 5 mln emerytów" – przyznaje Wojciech Nagel, ekspert BCC i wiceprzewodniczący rady nadzorczej ZUS.
Oznacza to, że na jednego emeryta przypada zaledwie 2,7 pracownika. Według gazety grozi to kryzysem budżetowym na niespotykaną skalę, i to już w przeciągu 5 lat. Dlatego Polska jak najszybciej powinna podwyższyć wiek emerytalny oraz zrównać jego wysokość dla mężczyzn i kobiet. Zdaniem ekspertów bowiem emerytury z budżetu dostać jest zbyt łatwo, przez co prawie 25% przeznaczonych na nie środków trafia do osób pozostających w wieku produkcyjnym.
www.rp.pl

Europa wpada w długi
"Rzeczpospolita" informuje też o coraz gorszej sytuacji budżetowej europejskich państw.
"W 2020 roku dług publiczny w UE będzie wynosił 120 procent produktu krajowego brutto. To dwukrotny wzrost w porównaniu z przedkryzysowym 2007 rokiem, gdy zobowiązania państw UE nie przekraczały 60 proc." - czytamy.
Tymczasem - teoretycznie - w państwach Unii dług publiczny nie powinien przekraczać 60% PKB, natomiast deficyt budżetowy musi znajdować się na poziomie poniżej 3% PKB. W praktyce jednak z powodu kryzysu finansowego Komisja Europejska patrzy na te kryteria przez palce.
www.rp.pl
Karol Karpiński

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Niedziela, 04.10.2009 14:59
KRAJ: WCIĄŻ WYDAJEMY KROCIE NA STARSZYCH
A zapominamy o młodych.
Do 2030 roku liczba osób w wieku emerytalnym wzrośnie w Polsce o ponad 60 procent – wynika z szacunków. Jeśli tak się stanie, to już za 20 lat, co trzeci Polak będzie żył z emerytury lub rent. Kto wtedy ich utrzyma?
Wielu ekspertów twierdzi, że osoby starsze są u nas dyskryminowane na każdym praktycznie kroku. W opinii uczestniczki konferencji w Kancelarii Prezydenta, koordynatorki programu "Forum 50 plus" Hanny Nowakowskiej, są one wypychane na emerytury, a ich prawa nie są postrzegane jako ważne.
Czy rzeczywiście tak jest? Niezupełnie.
Z danych ZUS wynika, że na emeryturę, a tym bardziej rentę nikogo specjalnie nie trzeba wypychać, jest wręcz przeciwnie – większość Polaków chce jak najszybciej zakończyć pracę i dostawać pieniądze z budżetu państwa zamiast realizować się zawodowo (poza ewidentnymi przypadkami osób, które pracować nie mogą). Co więcej, wyliczenia budżetu państwa jasno pokazują, że na wcześniejsze emerytury czy renty wydajemy znacznie więcej środków, niż na najmłodszych czy pomoc rodzinom wielodzietnym.
– Generalnie jest tak, że wspieramy brak aktywności zawodowej starszych, a zapominamy o najmłodszych, czyli przyszłości naszego kraju – uważa jeden z urzędników resortu finansów.
Czy zgadzacie się z nim?
Leszek Sadkowski
leszek.sadkowski@hotmoney.pl
Ostatnio zmieniony śr cze 23, 2010 8:48 pm przez admin, łącznie zmieniany 3 razy.

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:01 pm

www.o2.pl | Czwartek [05.03.2009, 12:32] 2 źródła
ZALEGŁOŚCI POLSKICH FIRM WZROSŁY PIĘCIOKROTNIE
Na spłacenie zaległości wierzyciele czekają nawet miesiąc. Co więcej, rośnie wartość należności, które można spisać na straty, a liczba spraw skierowanych do windykacji podwoiła się od ostatniego roku - twierdzi "Gazeta Prawna.
Jak wylicza gazeta, wskaźniki tzw. złych długów wzrosły nawet pięciokrotnie w stosunku do ubiegłego roku, zwłaszcza w branżach dotkniętych przez kryzys.
Najbardziej z płatnościami zalega branża budowlana, stalowa i transportowa. W ich przypadku wskaźnik moralności płatniczej pokazujący, jak firmy regulują należności, spadł do ok 40. pkt - wynika z danych ubezpieczycieli kredytu kupieckiego.

W związku z dramatyczną sytuacją w ww. branżach, eksperci sugerują konieczność stałego monitoringu spływu należności firm. Nie wykluczają także wprowadzenia dodatkowych zabezpieczeń uregulowania faktur. | AB

www.o2.pl | Piątek [24.04.2009, 23:44] 1 źródło
CORAZ WIĘCEJ FIRM NIE PŁACI POLAKOM PENSJI
Ich liczba wzrosła o 600 procent.
Główny inspektor pracy przypomniał dziś, że w lutym zwrócił się do pracodawców z apelem o przestrzeganie przepisów o wypłacie wynagrodzeń
i innych świadczeń ze stosunku pracy, i zapowiedział cokwartalne informowanie o tym jak przedsiębiorcy wywiązują się z tego obowiązku. Inspekcja jak zapowiedziała tak zrobiła. I co się okazało?
Ponadto do PIP wpłynęło dwukrotnie więcej skarg w sprawie zwolnień z przyczyn nie dotyczących pracowników. | LS

www.o2.pl | Poniedziałek [01.06.2009, 11:58] 1 źródło
FIRMY NIE PŁACĄ NA CZAS. PRZYBYŁO IM 8,5 MLD DŁUGÓW
Przez to ich dostawcy coraz częściej bankrutują.
W pierwszym kwartale tego roku wartość należności krótkoterminowych polskich przedsiębiorstw wzrosła o 8,5 mld zł i wyniosły 271,2 mld donosi "Rzeczpospolita". Nie lepiej jest i teraz, bo zadłużenie firm cały czas rośnie.

Według "Rzeczpospolitej" tylko w budownictwie, w pierwszych sześciu miesiącach tego roku, wartość zaległych płatności za towary i usługi wzrosła o 4 mld zł. Efekt? Do końca maja zbankrutowały m.in. 57 firmy handlowe, 23 budowlane i 19 z branży spożywczej.

W tym roku upadły już 224 firmy, wynika z najnowszych danych firmy Coface Poland. To o 40 proc. więcej niż rok temu - informuje "Rzeczpospolita"

Jak dodaje, problemy z powodu nieterminowego regulowania zobowiązań mają tak samo przedsiębiorstwa państwowe, jak i prywatne. Płatność swoich zobowiązań potrafią wydłużąc nawet o 3 miesiące. | JK


"WPROST" nr 2/2007 r.
GERONTOKAPITALIZM
Tradycyjny konflikt między robotnikami i właścicielami zastąpi starcie "starych" z "młodymi"
Jeden pracujący utrzymujący dwoje emerytów? Żaden system ekonomiczny tego nie wytrzyma - mówią niektórzy ekonomiści. (...)
Obecnie osoby starsze (powyżej 60. roku życia) stanowią 17 proc. ludności Polski, 18 proc. ludności USA i 27 proc. ludności Japonii. Według prognoz ONZ, do roku 2050 odsetek ten będzie wynosić: w Polsce - 33 proc., w USA - 28 proc. i w Japonii - 38 proc. W dzisiejszej Japonii i we Włoszech na osobę w wieku emerytalnym (powyżej 65. roku życia) przypadają trzy osoby w wieku produkcyjnym. Jeśli sprawdzą się prognozy, w połowie XXI wieku starszych osób może być już tyle samo, a może nawet więcej niż osób w wieku produkcyjnym.
W Polsce na dwóch emerytów będą przypadać trzy osoby w wieku produkcyjnym, o ile w tym czasie cała młodzież nie wyemigruje, a kolejne grupy zawodowe nie wywalczą sobie (w ślad za górnikami) wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. (...)
Witold M. Orłowski

www.wp.pl | 02:15 17.07.2008 r.
CZY POLSKĘ CZEKA FINANSOWA KATASTROFA?
W 2030 roku czeka nas 120 mld zł deficytu budżetowego: 80 mld zł więcej będziemy musieli przeznaczyć z państwowej kasy na emerytury i 40 mld zł na służbę zdrowia - taki jest finansowy wymiar katastrofy demograficznej w Polsce - twierdzi "Nasz Dziennik".
Gazeta zamieszcza na ten temat obszerny wywiad z dr. Cezarym Mechem, finansistą, doradcą prezesa NBP. Według niego już za dwadzieścia lat, za sprawą błędnej polityki prowadzonej przez kolejne rządy, Polska stanie w obliczu ok. 10% deficytu budżetowego albo rozpadu systemów zabezpieczenia społecznego i zdrowotnego.

O ile dzisiaj 16% polskiego społeczeństwa jest w tzw. wieku poprodukcyjnym, to w 2030 roku będzie to już 30%, ponieważ na emeryturę przejdą roczniki powojennego wyżu demograficznego. Pociągnie to za sobą wzrost wydatków budżetowych na świadczenia emerytalne i zdrowotne o 120 mld zł rocznie.

Tę astronomiczną kwotę będzie musiało dostarczyć do budżetu w formie podatków pokolenie naszych dzieci i wnuków, które za 10-20 lat wejdzie na rynek pracy. Problem jednak w tym, że jest ono bardzo nieliczne. Żeby zatem zebrać wystarczające środki w budżecie, należałoby podnieść podatki w naszym kraju o 50%, co jest z punktu widzenia gospodarczego i społecznego niemożliwe. A skoro tak, to świadczenia emerytalne i zdrowotne będą musiały zostać drastycznie zredukowane.

www.wp.pl | czwartek, 17:14, 24.07.2008 r. | "GAZETA FINANSOWA"
IDĄ CHUDE LATA DLA POLSKIEJ GOSPODARKI
(...) Jest nas mniej
Nadciąga też finansowa katastrofa związana z polską demografią. W 2030 r. czeka nas co najmniej 120 mld deficytu budżetowego, dodatkowo wydatek rzędu 80 mld z państwowej kasy na emerytury oraz 40 mld na służbę zdrowia. Polskie finanse z dnia na dzień wchodzą w pułapkę demograficzną, o czym słusznie ostrzega Cezary Mech, doradca prezesa NBP. Na emerytury w latach 2009 – 2013 zabraknie 158 mld zł, a młodych Polaków jest coraz mniej. Wielu wyjechało i nie wróci. Tych, którzy zostali nie stać na dzieci. W 2030 r., aż 2 mln Polaków będzie miało ponad 80 lat, a statystyczna para może mieć tylko jedno dziecko. Nic nie robimy z tym problemem. Społeczeństwo się starzeje lub emigruje. (...)
Janusz Szewczak
Autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Niedziela, 08.11.2009 10:40
POLSKA: KRACH SYSTEMU EMERYTALNEGO?
Zobowiązania wobec przyszłych emerytów to 200% PKB.
Do 2013 roku na wypłatę emerytur może zabraknąć blisko 300 mld zł – podała kilka dni temu "Gazeta Wyborcza". To suma niebagatelna, podobną rząd wyda w przyszłym roku na wszystkie wydatki zaplanowane w budżecie: armię, policję, pomoc społeczną, edukację itd.
Składki od pracujących nie wystarczają na wypłatę bieżących emerytur. Państwo już w przyszłym roku musi dołożyć 38 mld zł do ZUS. Prof. Stanisław Gomółka szacuje, że zobowiązania ZUS wobec przyszłych emerytów są gigantyczne, stanowią około 200% naszego PKB – czytamy w raporcie Legg Mason.
Sytuacji nie poprawia fakt, że Polacy mają problemy z oszczędzaniem. Aż 58% z nas wszystkie swoje pieniądze wydaje na bieżące potrzeby, a aż 33% nie planuje z wyprzedzeniem większych wydatków. Część z nich na starość może pozostać bez środków do życia.
Jak rozwiązać problem przyszłych emerytur? Rząd zaproponował np., by do OFE trafiało mniej płaconych przez nas składek – reszta ma trafiać na specjalne konta w ZUS. Wielu czołowych ekonomistów jest zdania, że takie działanie uderzy w przyszłych emerytów, bo pieniądze, które w wyniku tego ruchu trafią do ZUS zostaną po prostu wykorzystane na wypłatę bieżących emerytur.
Rozwiązaniem mogą być Pracownicze Programy Emerytalne (PPE). Są one tworzone z inicjatywy pracodawcy, do którego należy obowiązek wpłat na rzecz uczestniczących w programie pracowników.
Idea Pracowniczego Programu Emerytalnego polega na comiesięcznej wpłacie przez pracodawcę składek, które ewidencjonowane są na indywidualnych kontach pracowników. Te składki są inwestowane, aby umożliwić zgromadzenie kapitału, który uczestnik programu będzie mógł w przyszłości wypłacić – czytamy w raporcie Legg Mason.
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl


www.wp.pl | "GAZETA FINANSOWA" | 28.11.2008 r., 14:01
KATASTROFA BUDŻETOWA CORAZ BLIŻEJ
SAME DŁUGI
Mamy olbrzymie zadłużenie publiczne Skarbu Państwa (ok. 520 mld zł), dług zagraniczny na poziomie 180 mld euro, zadłużenie Polaków w kredytach hipotecznych 150 mld zł, w kredytach gotówkowych 100 mld zł, na kartach kredytowych ok. 10 - 20 mld zł. Zagraniczne długi przedsiębiorstw działających w Polsce to już kwota 82 mld euro. I co ciekawe, od wstąpienia do UE od 2004 r. zadłużenie to podwoiło się. Banki zagraniczne działające w Polsce są też zadłużone na łączną kwotę 35 mld euro, a wartość kredytów w złotych zaciągniętych przez polskie przedsiębiorstwa to 165 mld zł. Oznacza to niebezpieczeństwo bankructwa dla wielu z nich, gdyby złoty dalej się mocno osłabiał, a niewątpliwie będzie tak się działo. Niektóre banki już wypowiadają linie kredytowe, do tego można dołożyć straty OFE rzędu 40 mld zł w tym roku, starty TFI na poziomie 70 mld zł.

Zła kondycja
Giełda Papierów Wartościowych umiera. Bankructwa wiszą w powietrzu. Mamy do czynienia z kolejnymi nieudanymi aukcjami polskich papierów wartościowych oferowanych przez Ministerstwo Finansów. Jesienią 2008 r. zadłużenie krótkoterminowe Polski wzrosło do kwoty 60 mld euro, a rezerwy dewizowe państwa polskiego to tylko 59 mld euro. To absolutnie alarmowa sytuacja.

Niewyobrażalne kwoty
Również potrzeby finansowania i pozyskiwania kapitału zagranicznego dla rolowania starych długów tylko w 2009 r. znacząco rosną. Wyniosą astronomiczną kwotę 120 mld dolarów. Jesteśmy w tej materii całkowicie uzależnieni od dopływu środków z zagranicy.
Janusz Szewczak
Autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek, 09 Lipiec 2009 20:54
WARIANT ARGENTYŃSKI WKRÓTCE W POLSCE? [fragmenty]:
Kłamaliśmy cały czas
A oto te rzekomo mocne fundamenty polskiej gospodarki. To dziś, przypomnijmy: 650 mld zł długu publicznego Skarbu Państwa, ok. 200 mld euro długów zagranicznych, 200 mld zł zadłużenia Polaków z tytułu kredytów hipotecznych, z czego olbrzymia cześć w walutach zagranicznych, w tym we franku szwajcarskim, 45 mld kredytów zagrożonych, na razie, na dziś, 17 mld zadłużenia na kartach kredytowych, 45 mld euro zadłużenia banków komercyjnych działających w Polsce, minimum 20 mld długów przedsiębiorstw z tytułu opcji walutowych, 271 mld wzajemnych zobowiązań przedsiębiorstw, coraz poważniejsze zatory płatnicze, niewypłacanie pensji i wynagrodzeń pracownikom na czas, rosnące bezrobocie – pod koniec roku może wzrosnąć aż o 600 tys. osób do nienotowanego od dawna poziomu na przełomie roku 2009/2010 rzędu 18 – 20 proc.

Długi, długi…
Tylko w latach 2007 – 2009 dług publiczny Skarbu Państwa wzrósł o ponad 150 mld zł, tylko przez te 3 lata. W 2010 przekroczymy pewnie poziom publicznego zadłużenia Skarbu Państwa w kwocie 800 mld zł łącznie. To prawdziwy rekord szybkości w zadłużaniu w ostatnich latach. Przypomnijmy też, że tegoroczne potrzeby pożyczkowe na razie jeszcze sprzed zapowiedzi nowelizacji to 155 mld zł.

Już dziś, w połowie 2009 r., realny deficyt zbliża się do poziomu 50 mld zł. Można go w miarę dokładnie oszacować na poziomie 54 – 55 mld zł. Pod koniec roku może on wynieść równie dobrze 90 mld i przewyższyć słynną już dziurę Bauca. Deficyt budżetu państwa wyniesie w 2009 r. między 6 a 7 proc. PKB, a deficyt sektora finansów publicznych może wynieść na koniec roku nawet 8 do 9 proc. PKB. W tym ostatnim przypadku deficytu sektora finansów publicznych minister finansów informując Komisję Europejską, pomylił się tylko o 14 mld zł – dodajmy: na razie.

Żeby przetrwać i dalej funkcjonować instytucje okołobudżetowe będą musiały rozpaczliwie pożyczać, tylko gdzie? Które banki tak chętnie udzielą tych pożyczek? Krajowy Fundusz Drogowy będzie musiał pożyczyć od 10 do 15 mld zł, FUS od 5 do 10 mld zł.

Polacy na własne oczy zobaczą wreszcie na przełomie 2009 i 2010 kryzys, w który nie chcą jeszcze uwierzyć. Późną jesienią 2009 r. trzeba będzie po raz drugi nowelizować tegoroczny budżet, bo znów zabraknie 25 – 27 mld zł.
A istotne osłabienie waluty krajowej, które z reguły występuje przy nowelizacji budżetu czy załamaniu się wpływów i dochodów budżetowych, może oznaczać krach w argentyńskim stylu.
Janusz Szewczak - autor jest analitykiem gospodarczym dla www.GazetaFinansowa.pl

www.o2.pl / http://www.hotmoney.pl | Czwartek, 31.12.2009 16:06
FINANSE: MAMY JUŻ PONAD 44 MLD ZŁ ZŁYCH KREDYTÓW
Niepokój bankowców.
Nierzetelni klienci nie dają taryfy ulgowej bankom.
Na koniec listopada kwota kredytów niespłacanych w terminie przez gospodarstwa domowe i firmy przekroczyła 44 mld zł i było to o ponad 1 mld zł więcej niż w październiku – wynika z danych
Narodowego Banku Polskiego.
- Do zmartwień bankowców kolejny już miesiąc w większym stopniu przyczyniają się gospodarstwa domowe. Pula obsługiwanych z dużym opóźnieniem kredytów wzrosła tu o ponad 800 mln zł do niemal 21,4 mld zł. Obecnie z dużym opóźnieniem lub wcale nie wraca do banków ponad 5,2 proc. kredytów ludności - mówi Halina Kochalska, analityk Gold Finance.
Z szacunków wynika, że wśród kredytów gospodarstw domowych uznanych za zagrożone znajdują się kredyty poniżej standardu, czyli spłacane z opóźnieniem od 1 do 3 miesięcy (2,51 mld zł) i wątpliwe, które regulowane są od 3 do 6 miesięcy po terminie (2,46 mld zł).
Najwięcej jednak jest straconych, czyli nieoddawanych przez ponad 6 miesięcy. Ich wartość wzrosła w listopadzie o blisko 700 mln zł (do 16,4 mld zł).
Leszek Sadkowski
leszek.sadkowski@hotmoney.pl

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [31.12.2009, 07:54] 1 źródło
POLSKIE FIRMY BĘDĄ BANKRUTOWAĆ NA POTĘGĘ
W 2010 roku będzie trzy razy więcej upadłości.
W nadchodzącym roku zbankrutuje nawet 1500 firm. A skorzystają na tym głównie dłużnicy, którzy nie będą musieli regulować swoich zobowiązań - pisze "Puls Biznesu".
Jak dodaje gazeta, w tym roku w Polsce zbankrutowało 691 - o 300 więcej niż przed rokiem.
Kilkakrotnie wzrosła liczba przedsiębiorstw, które są niewypłacalne. Do tego dwukrotnie wzrosło średnie opóźnienie zapłaty za fakturę - do 14 dni - podaje "PB". | JK

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [09.09.2009, 19:12] 2 źródła
RZĄD SZYKUJE NAM EMERYTALNĄ KATASTROFĘ?
Łata budżet rezerwą dla przyszłych emerytów.
Rząd ma zamiar przesunąć 7,5 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej do Funduszu Ubezpieczeń
Społecznych, który obecnie wypłaca emerytury i renty, by w ten sposób załatać budżet - informuje "Gazeta Wyborcza". Niestety, może to poważnie zaszkodzić przyszłym pokoleniom emerytów.
Pieniądze odkładane na FRD miały być polisą dla starzejącego się społeczeństwa. Po 2020 r. na wypłatę emerytur może zabraknąć ponad 46 mld zł rocznie, a w 2025 - nawet ok. 63 mld zł rocznie - pisze "Gazeta Wyborcza".
Dlatego opozycja wraz z większością ekspertów ostro krytykuje ten krok.
Nie mogę uwierzyć. Nieodpowiedzialna decyzja, za którą wszyscy zapłacimy. Zabraknie pieniędzy na renty i emerytury dla naszych dzieci. Przecież po te pieniądze mieliśmy sięgać tylko w sytuacji, gdy będą fatalne dane demograficzne. Gdy na jednego emeryta będzie przypadać jeden pracownik. A tak już niedługo może być - mówi Paweł Wypych, minister w Kancelarii Prezydenta. | KK

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [05.09.2009, 06:37] 3 źródła
ZA ROK ZABRAKNIE W BUDŻECIE 52,2 MLD ZŁ
Tyle ma wynieść dziura budżetowa w 2010 r.
Rząd utrzyma deficyt na kontrolowanym poziomie 52,2 mld zł, czyli 3,8 proc. PKB - mówi Jacek Rostowski, minister finansów.
Wciąż jest to mniej niż podczas kryzysu w latach 2001/2002 gdy deficyt osiągnął 4,2 oraz 4,9 proc. PKB.
Rostowski tłumaczy wysoki deficyt "drastycznie mniejszymi wpływami budżetowymi" - podaje gazeta.pl.
Inne powody dla wzrastających wydatków państwa to wysoka dotacja do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (z powodu wzrostu liczby bezrobotnych), coraz większe wydatki na obronność (według ustawy mają sięgać minimum 1,95 proc. PKB) oraz rosnące koszty obsługi zadłużenia.
Rząd ma niewielkie pole manewru, jeśli chodzi o oszczędności, bo trzy czwarte wydatków to wydatki sztywne, wynikające z ustaw - pisze gazeta.pl.
Dla inwestorów bardziej nawet niż wysokość deficytu budżetowego liczy się deficyt całego sektora finansów publicznych (deficyt budżetu, samorządów, funduszy typu FUS), bo on tak naprawdę pokazuje, ile nam brakuje i ile musimy pożyczyć.
Wiceminister finansów Dominik Radziwiłł zapewnił w piątek, że deficyt sektora wzrośnie w przyszłym roku tylko o 1 pkt proc. | JP

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [15.09.2009, 07:53] 1 źródło
BĘDZIE MNIEJ POLICJANTÓW NA ULICACH
Zabraknie też na paliwo do radiowozów.
W przyszłym roku policja otrzyma z budżetu prawie 10 proc. mniej pieniędzy niż w tym. Związki zawodowe twierdzą, że może to obniżyć poziom bezpieczeństwa. Około 6 tys. policjantów nie będzie patrolować ulic - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Projekt budżetu na 2010 rok zakłada, że policja otrzyma 7,7 mld czyli około 92 proc. środków z tego roku. Tymczasem wydatki tegoroczne i tak były niższe niż w latach poprzednich, kiedy na policję państwo przeznaczało ponad 9 mld zł.
Zdaniem Antoniego Dudy, przewodniczącego Zarządu Głównego NSZZ Policjantów, cięcie wydatków może osłabić bezpieczeństwo obywateli. W wielu powiatach liczba policjantów już dziś jest niewystarczająca.
W przyszłym roku tylko w Wielkopolsce może zabraknąć ponad 550 funkcjonariuszy. Dodatkowo w pierwszym kwartale 2010 r. na emerytury przejdzie około 300 policjantów. Próby oszczędzania za wszelką cenę powodują niedoszacowanie faktycznych potrzeb komend co do liczby etatów - mówi Andrzej Szary z NSZZ Policjantów województwa wielkopolskiego.
Związkowcy twierdzą, że komendy będą mieć również problemy z zakupem paliwa czy papieru do drukarek. | AJ

[Proszę o zachowanie spokoju, gdyż wszystko jest pod kontrolą: sytuacja ekonomiczna członków rządu jest dobra, m.in. dzięki mediom odpowiednie osoby ponownie będą rządzić, stanowisko prezydenta też obejmie odpowiednia osoba – BY TRWACTWO, W TYM REALIZOWANIE UTOPII, NIE BYŁO NICZYM ZAGROŻONE!... – red.]



www.o2.pl | Wtorek [31.03.2009, 08:33] 4 źródła
BONUSY DLA GÓRNIKÓW I HUTNIKÓW KOSZTUJĄ NAS PONAD 6 MLD ZŁ
Państwo płaci za trzynastki, czternastki, deputaty, zniżki i gwarancje zatrudnienia.
Na deputaty węglowe dla górników kopalnie wydają ponad pół miliarda złotych rocznie - pisze „Gazeta Wyborcza". - 120 tys. górników dostaje od 6 do 8 ton na głowę w zależności od lat pracy.
Górnicy otrzymują także „barbórkę" oraz czternastkę. W sumie ponad 10 tysięcy zł na osobę. Hutnikom z KGHM przysługują dodatkowo pieniądze na urlop; to około 1,8 tysiąca zł na osobę. Pracownicy firm energetycznych otrzymali natomiast gwarancje zatrudnienia do roku 2017. Kupują także prąd z 80-procentową zniżką.
Państwowe firmy wyciągają z naszych kieszeni pieniądze na inwestycje, a swoje przeznaczają na nagrody i podwyżki - powiedział Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan".
Zdaniem ekspertów odebranie przywilejów grozi utratą poparcia w wyborach, a rządy się tego boją. TM

www.o2.pl | Środa [22.04.2009, 07:24] 2 źródła
GÓRNICY TO NAJBOGATSI EMERYCI
Dostają najwyższe emerytury w Polsce - wynika z raportu ZUS za 2008 rok.
Górnicy dostają średnio 2937 zł. To dwa razy więcej niż polska średnia, która wynosi 1471 zł, pisze „Gazeta Wyborcza".
Jak podaje gazeta, kolejarze pobierają emerytury w wysokości 1422 zł, a nauczyciele 1629 zł.
Wysokie uposażenia górnicze biorą się z wysokich dopłat budżetu państwa - mówi "Gazecie Wyborczej" Jeremi Mordasewicz, członek rady nadzorczej ZUS.
Dodaje, że budżet państwa, co roku, dopłaca górnikom do emerytur 4 mld zł. A górnicy nie finansują nawet połowy swoich świadczeń.
Osobny system emerytalny finansowany przez państwo mają rolnicy (ok. 730 zł), sędziowie i prokuratorzy (średnio 4-5 tys. zł), a także policjanci oraz żołnierze (ok. 2,5 tys. zł). | JK

www.wp.pl | 03.07.2008 r.: W Polsce najwięcej można zarobić w górnictwie. W IV kwartale 2007 roku średnia pensja brutto w tej branży wyniosła 6,4 tys. złotych - wynika z opublikowanego w czwartek raportu Money.pl

„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.
Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

www.interia.pl | Czwartek, 27 listopada (17:05)
Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie - wynika z raportu organizacji ekologicznej Greenpeace, zaprezentowanego w czwartek na konferencji.



Szacuje się, iż równowartość tego, co katolicka organizacja religijna rocznie wyłudza od państwa - czyli okrężną drogą od nas - sięga 5 mld zł! A do tego trzeba dodać bezpośrednie wyłudzenia - od... swoich ofiar - szacowane na ponad 3 mld zł rocznie!

6. ILE NAS KOSZTUJĄ, CO IM ZAWDZIĘCZAMY, CZYM SIĘ ZAJMUJĄ... PARTIE - RZĄD, SAMORZĄDY (CZ. 1)
http://www.wolnyswiat.pl/6h3.html

6a). ILE NAS KOSZTUJĄ, CO IM ZAWDZIĘCZAMY, CZYM SIĘ ZAJMUJĄ... PARTIE - RZĄD, SAMORZĄDY (CZ. 2)
http://www.wolnyswiat.pl/6ah3.html

7. DOPŁATY. M.IN. DO GÓRNIKÓW, ROLNIKÓW I PARLAMENTARZYSTÓW
http://www.wolnyswiat.pl/7h3.html

4. M.IN. O KATOLICKIEJ ORGANIZACJI RELIGIJNEJ:
http://www.wolnyswiat.pl/15p4.html


16 listopada 2007 - zaprzysiężenie rządu Platformy Obywatelskiej (Donalda Tuska)

http://www.mf.gov.pl/dokument.php?const ... 0&typ=news
MINISTERSTWO FINANSÓW
Zadłużenie Skarbu Państwa nr 12/2007
Na koniec grudnia 2007 roku zadłużenie Skarbu Państwa (SP) wyniosło 501.530,8 mln zł (tj. ok. 140,0 mld EUR lub ok. 206,0 mld USD - w przeliczeniu po kursach z dnia 31 grudnia 2007r.: 1EUR = 3,5820 PLN, 1USD = 2,4350 PLN). W porównaniu z końcem grudnia 2006 roku zadłużenie to wzrosło o 23.004,4 mln zł, tj. o 4,8%.

MINISTERSTWO FINANSÓW
Zadłużenie Skarbu Państwa nr 2/2009
Na koniec lutego 2009 roku zadłużenie Skarbu Państwa (SP) wyniosło 598.214,8 mln zł (tj. ok. 128,4 mld EUR lub ok. 162,7 mld USD – w przeliczeniu po kursach z dnia 27 lutego 2009 r.: 1EUR = 4,6578 PLN, 1USD = 3,6758 PLN). W porównaniu z końcem stycznia 2009 roku zadłużenie to wzrosło o 14.363,7 mln zł, tj. o 2,5%.

Zadłużenie Sektora Finansów Publicznych (SFP) przed konsolidacją na koniec I kwartału 2009 r. wyniosło 639.754,6 mln zł, w tym:
- zadłużenie sektora rządowego 603.933,1 mln zł (94,4% długu
ogółem),
- zadłużenie sektora samorządowego 33.434,8 mln zł (5,2% długu
ogółem).
- zadłużenie sektora ubezpieczeń społecznych 2.386,7 mln zł
(0,4% długu ogółem).

http://www.mf.gov.pl/dokument.php?const ... 0&id=70510
MINISTERSTWO FINANSÓW
Zadłużenie Skarbu Państwa nr 2/2010
Na koniec lutego 2010 roku zadłużenie Skarbu Państwa (SP) wyniosło 657.996,0 mln zł (tj. ok. 165,5 mld EUR lub ok. 224,9 mld USD – w przeliczeniu po kursach z dnia 26 lutego 2010r.: 1EUR = 3,9768 PLN, 1USD = 2,9251 PLN). W porównaniu z końcem stycznia 2010 roku zadłużenie to wzrosło o 5.083,2 mln zł, tj. o 0,8%.


[Czyli w roku 2010 zbliży się do 700 mld zł, a może nawet przekroczy tą kwotę!!! Za Gierka zadłużenie było mniejsze od samych odsetek obecnego zadłużenia...

Proszę zwrócić uwagę, że społeczeństwo woli płacić - tracić - , łącznie, miliardy, niż racjonalnie zainwestować choćby złotówkę od osoby...; pozwalać na pogrążanie się - trwać - niż wykazać się choćby minimalną, racjonalną aktywnością...

Ach Ci analitycy, nie rozumieją komercyjnego kapitalizmu (skrót od kapitału i katolicyzmu; katolicyzm – skrót od: kapitału liczenia/kapitał się liczy) – trza dać zarobić bogaczom (również na długach indywidualnych i wierzytelnościach państwowych)(m.in. piorąc mózgi, wypaczając psychikę, ogłupiając wypłocinami reklamowymi; jaki ten kapitalizm kochany, tzn. z Bożo pomocom chciałem powiedzieć), bo Bóg tak chce! – red.]


www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [21.09.2009, 15:53] 1 źródło
POLSKI DŁUG WCIĄŻ ROŚNIE. RZĄD BĘDZIE CIĄŁ, GDZIE SIĘ DA
Czekają nas wyjątkowo chude lata?
Zwiększenie potrzeb pożyczkowych brutto budżetu do 204 mld zł w przyszłym roku przy 2-proc. wzroście PKB spowoduje wzrost długu do około 770 mld zł - wynika z szacunków "Rzeczpospolitej". Oznacza to, że zadłużenie dotknie tzw. drugiego progu ostrożnościowego - 55 proc. PKB. Jeśli do tego dojdzie, w przyszłych latach rząd będzie musiał podjąć radykalne działania, by powstrzymać wzrost deficytu budżetowego.
Ekonomiści uważają, że resort finansów zrobi wszystko, aby takiej ewentualności uniknąć, ale ryzyko, że może do tego dojść jest wyjątkowo duże - pisze "Rzeczpospolita".
Główne niebezpieczeństwo to niepowodzenie prywatyzacji i uzyskanie z niej mniej niż 25 mld zł. Wiarygodność programu ministra skarbu będzie można ocenić po sprzedaży akcji Enei - mówi Ryszard Petru główny ekonomista BRE Banku. Kolejnym problemem jest niestabilny rynek pracy. Obecna sytuacja może wymusić wyższą dotację do FUS. Wtedy brakującą sumę trzeba będzie pożyczyć na rynku, co jeszcze bardziej zwiększy zadłużenie - dodaje Petru.
Obecnie plany budżetowe Polski zależą od kilku czynników, które bardzo ciężko przewidzieć, jak chociażby wpływy z VAT, zależne od konsumpcji, czyli zapowiadanego ożywienia gospodarczego, nadejścia którego nikt nie może jednak stwierdzić z całą pewnością. | JP


www.o2.pl / www.sfora.pl |Wtorek [29.09.2009, 14:26] 2 źródła
RZĄD ZATWIERDZIŁ PRZYSZŁOROCZNĄ DZIURĘ W BUDŻECIE
Przyjął projekt budżetu na 2010 r.
Zwracam się do parlamentarzystów, by przyjęli ten budżet. On nie ma żadnego koloru partyjnego. Gwarantuje Polsce bezpieczeństwo - stwierdził premier Donald Tusk.
Według komunikatu Centrum Informacyjnego Rządu dochody budżetu w 2010 r. wyniosą 248 mld 868 mln 601 tys. zł, wydatki - nie więcej niż 301 mld 82 mln 817 tys. zł. Deficyt budżetowy nie ma przekroczyć 52 mld 214 mln 216 tys. zł.
Według przedstawionego przez ministra finansów projektu budżetu przychody z prywatyzacji w przyszłym roku mają wynieść ok. 25 mld zł.
CIR poinformował również, że w 2010 roku po raz pierwszy dochody, wydatki i deficyt "krajowego" budżetu zostaną oddzielone od budżetu środków Unii Europejskiej.
Przy planowaniu budżetu założono realny wzrost PKB o 1,2 proc. i inflację na poziomie 1,0 proc. | WB


www.onet.pl | PAP, PH /09.10.2008 19:49
USA: NA LICZNIKU SKOŃCZYŁA SIĘ SKALA
Wart 700 miliardów USD pakiet ratowania banków sprawił, że zadłużenie rządu federalnego przekroczyło 10 bilionów dolarów, osiągając 10,2 biliona.

www.o2.pl | Sobota [03.01.2009, 10:47]
DŁUG USA WZROŚNIE O 2 BILIONY DOLARÓW
BW

www.o2.pl | Sobota, 11.04.2009 13:21
USA: ASTRONOMICZNY DEFICYT BUDŻETOWY. 2 BILIONY DOLARÓW?
USA miały 956,8 miliarda dolarów deficytu w połowie roku budżetowego – poinformował w piątek Departament Skarbu USA. To ponad trzykrotnie więcej niż w tym samym okresie poprzedniego roku.
W marcu deficyt wzrósł o rekordowe 192,27 miliarda dolarów, ekonomiści oczekiwali kwoty 150 miliardów. Marcowy deficyt jest prawie czterokrotnie większy niż rok wcześniej.
Prognozy dotyczące wysokości deficytu w roku fiskalnym 2009 zmieniają się z miesiąca na miesiąc. Jeszcze w lipcu 2008 roku administracja Busha szacowała go na 482 mld dol. Listopadowe przewidywania mówiły o szokującej – wówczas – kwocie 1,4 biliona dolarów. Ostatni projekt deficytu administracji Obamy mówi o deficycie w wysokości 1,75 biliona dolarów!
Szalony wzrost deficytu jest efektem wydatków na ratowanie amerykańskiej gospodarki. Stany Zjednoczone nie mają pieniędzy, dlatego muszą je pożyczać, najczęściej w formie 3-, 10- i 30-letnich obligacji.
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl

www.o2.pl | Wtorek [12.05.2009, 22:50] 1 źródło
REKORDOWA DZIURA W BUDŻECIE USA
Dziura budżetowa USA wyniosła w kwietniu dokładnie 20,91 mld dolarów. Ujemne saldo w tym miesiącu zdarzyło się w Stanach pierwszy raz od 26 lat, pisze "Gazeta Wyborcza".
Co gorsza, kwiecień to miesiąc najwyższych wpływów podatkowych do amerykańskiego budżetu, a to oznacza, że deficyt będzie się powiększał - przewiduje agencja Reutera. | JK

www.o2.pl | Wtorek, 14.07.2009 17:45
USA: TO JUŻ 1 000 000 000 000 DOLARÓW DEFICYTU!
Już po 9 miesiącach roku podatkowego rozpoczętego 1 października deficyt USA przekroczył astronomiczną liczbę 1,1 biliona dolarów – podało w poniedziałek amerykańskie Ministerstwo Skarbu.
Do końca roku podatkowego deficyt budżetu federalnego wzrośnie do 1,84 biliona dolarów – przewiduje Biuro Budżetowe Kongresu. Jeśli tak się stanie, będzie cztery razy większy niż rok temu. Dług publiczny USA sięga już 11,5 biliona dolarów.
W zgodnej ocenie obserwatorów, to przerażające liczby.
Zagraniczni inwestorzy z Chin zaczynają mieć wątpliwości, co do wartości dolara i bezpieczeństwa swoich inwestycji w naszym kraju - komentuje cytowany przez PAP Sung Won Sohn, ekonomista ze Smith School of Business w Uniwersytecie Kalifornijskim.
Jakie są powody tak poważnego wzrostu deficytu? Recesja ogranicza dochody podatkowe państwa, a rząd amerykański pompuje miliardy dolarów w celu pobudzenia gospodarki.
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [08.10.2009, 09:23] 3 źródła
AMERYKANIE TONĄ W DŁUGACH. REKORDOWY DEFICYT
Wydali miliardy na ratowanie upadających firm.
Deficyt budżetowy USA w 2008 roku wyniósł 459 mld dolarów, a w tym roku wzrośnie ponad trzykrotnie i wyniesie 1,4 bln dolarów - wynika z szacunków analityków Kongresu USA.
Nie ukrywają oni, że spodziewali się znacznie mniejszego zadłużenia.
Przyczyną jest wzrost wydatków rządowych i spadek wpływów podatkowych. Amerykanie płacą głównie za rządowy program ratowania firm i gigantów hipotecznych - twierdza eksperci.
Według Departamentu Skarbu deficyt w tym miesiącu wyniósł 9,9 PKB.
Ekonomiści obawiają się, że ogromny deficyt zniechęci zagranicznych inwestorów do zakupów rządowych obligacji. Amerykański rząd będzie musiał prawdopodobnie zaproponować im wyższe oprocentowanie. | TM

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [17.10.2009, 08:12] 2 źródła
USA MA REKORDOWY DEFICYT BUDŻETU
W kasie brakuje 1,42 bln dolarów.
Rok finansowy 2008/2009 w USA zakończył się we wrześniu. Jak się okazało deficyt budżetowy tego kraju sięgnął w tym czasie
10 proc. Produktu Narodowego Brutto (PNB). To trzykrotnie więcej niż w roku poprzednim. Stosunek deficytu do PNB był też najwyższy od 1945 roku.
Skąd taka dziura w budżecie? To efekt spadku dochodów z podatków - przyniosły one zaledwie 2,10 bln dolarów, czyli o 16,6 proc. mniej niz rok wcześniej - i wzrostu
wydatków federalnych, związanych z próbą ustabilizowania gospodarki i walki ze skutkami kryzysu.
Czarny scenariusz administracji Baracka Obamy zakłada, że jeśli szybko nie zostaną podjęte działania naprawcze, deficyt budżetowy w ciągu 10 lat może wzrosnąć do 9,1 bln dolarów.
Niestety, na razie rząd musi dalej walczyć z recesją. | WB

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Piątek, 07.08.2009 21:06
AMERYKA TONIE W DŁUGACH
Gigantyczne zadłużenie ciągle narasta.
Biuro Budżetu amerykańskiego Kongresu poinformowało, że deficyt budżetowy USA w tym roku fiskalnym osiągnął w lipcu zawrotną sumę biliona trzystu miliardów dolarów.
Znaczy to, że niedobór w kasie państwa był po 10 pierwszych miesiącach roku fiskalnego (zaczyna się w październiku) aż o 880 miliardów dolarów większy niż przed rokiem.
Nic dziwnego, skoro wydatki budżetu zwiększyły się o 21 procent, a jego dochody spadły o 17 procent.
Amerykanów najwięcej kosztowały wydatki przeznaczone na program wykupu złych długów instytucji finansowych i pomoc dla pożyczkodawców na rynku hipotecznym - Fraddie Mac i Fannie Mae (ta firma tonie w długach i prosi o kolejne 10 miliardów pomocy po ogłoszeniu).
Leszek Sadkowski
leszek.sadkowski@hotmoney.pl


www.o2.pl | Czwartek, 20.11.2008 16:00
USA: BANKI ZABIERAJĄ DOMY!
Od wybuchu kryzysu na rynku nieruchomości w sierpniu 2007 roku domy straciło 936 439 rodzin
Robert Kiewlicz
robert.kiewlicz@hotmoney.pl

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [09.08.2009, 08:15] 2 źródła
TO KONIEC "AMERYKAŃSKIEGO SNU"
Miliony obywateli USA nigdy nie będą miały swojego domu.
Liczba Amerykanów żyjących we własnych domach będzie się systematycznie zmniejszać - wynika z raportu University of Utah. W latach 2004-2005 we własnych domach mieszkało prawie 70 proc. ludności. Do 2020 roku liczba ta spadnie do 63,5 proc. Co roku liczba wynajmujących będzie się zwiększała o pół procent - uważa Arthur C. Nelson z Metropolitan Research Center. Powodem są zmiany demograficzne i kryzys.
Coraz więcej Amerykanów decyduje się na życie poza małżeństwem. Pokolenie dzisiejszych 20-latków będzie więc chętniej wynajmować. Podobnie jest z imigrantami - twierdzą eksperci.
Własnego domu nie kupią też miliony ludzi, którzy utracili je w wyniku kryzysu. Eksperci przewidują, że aż 53 proc. wszystkich nieruchomości wybudowanych w latach 2005-2020 będzie wynajmowanych. | TM

www.o2.pl | Niedziela [15.02.2009, 08:47] 1 źródło
PRZESTĘPCY WYJDĄ NA WOLNOŚĆ, BO ZABRAKŁO PIENIĘDZY
Kalifornia wypuści 55 tys. więźniów.
Przy deficycie w wysokości 12 mld dolarów, nie ma możliwości budowania nowych więzień. A w istniejących kary odbywa 158 tys. osób - o połowę za dużo niż jest miejsc.
Zagęszczenie i brak pieniędzy na reformę zmusił sąd federalny Kalifornii do wydania tego niezwykłego werdyktu: do 2012 roku na wolność wyjść ma jedna trzecia osadzonych - donosi The Independent. - Zdaniem sądu, tylko tak możliwe będzie poprawienie kondycji psychicznej i fizycznej pozostałych więźniów.
Wyroki będą nadzwyczajnie skracane. Kryminaliści wychodzić będą też na zwolnienia warunkowe. J

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Sobota [13.02.2010, 17:54]
SZUKAJĄ OSZCZĘDNOŚCI. DLATEGO... ZWALNIAJĄ WIĘŹNIÓW
Kilkadziesiąt tysięcy skazanych wyjdzie na wolność.
Kalifornia na gwałt szuka oszczędności. Stanowi grozi bankructwo.
Dlatego też parlament stanowy i gubernator Arnold Schwarzenegger postanowili m.in. zwolnić przedterminowo więźniów, którzy popełnili przestępstwa bez użycia przemocy, czyli np. za posiadanie narkotyków lub drobne kradzieże - informuje "Gazeta Wyborcza".
Nie podoba się to mieszkańcom stanu.
I nie ma co się im dziwić. Tydzień temu media ujawniły, że jeden z wypuszczonych więźniów - Kevin Peterson - po 12 godzinach od wyjścia na wolność próbował zgwałcić kobietę.
Kilka hrabstw w Kalifornii już wstrzymało zwalnianie więźniów, tłumaczą m.in., że w ustawie o przedterminowych zwolnieniach źle zdefiniowano pojęcie "przestępstwa bez użycia przemocy". Wspomniany wcześniej Peterson np. podczas napadu, za który został skazany, okładał ofiarę kijem od szczotki - czytamy w gazecie.
Zwalniają jednak nadal więzienia stanowe. Na razie na wolność wyjdzie 6,5 tys. osób. Gdyby na zwolnienie zdecydowały się także więzienia hrabstw na wolność mogłoby wyjść aż 50 tys. skazanych.
Kalifornia nie jest jedynym stanem, który zdecydował się na takie oszczędności. Liczba zwolnionych z tego powodu więźniów w całych USA zbliża się już do 100 tys. osób. | WB


www.o2.pl Czwartek [12.03.2009, 23:45] ostatnia aktualizacja: Pt [13.03.2009, 06:19] 5 źródeł
AMERYKAŃSKIE RODZINY BLISKIE BANKRUCTWA
Wartość ich majątków jest najniższa od 50 lat.
W czwartym kwartale 2008 roku, wartość netto amerykańskich gospodarstw domowych spadła o 9 procent, w porównaniu do wcześniejszych trzech miesięcy. To już szósty z kolei kwartalny spadek wartości netto.

Wartość netto to różnica aktywów, takich jak domy czy oszczędności i długów w postaci kredytów hipotecznych czy kart kredytowych. Teraz wynosi ona 51,48 miliarda dolarów. Od trzeciego kwartału 2007 roku obniżyła się aż o 20 procent.

Gospodarstwa domowe niszczy najdłuższa od 25 lat recesja, a pomoc rządowa jest mało skuteczna - twierdzą eksperci. TM

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [15.08.2009, 15:39] 2 źródła
AMERYKANIE SĄ NIEWYPŁACALNI?
W tym roku ogłoszą 1,4 mln bankructw.
Amerykanie stają się niewypłacalni. W drugim kwartale tego roku złożyli ponad 381 tysięcy wniosków o ogłoszenie bankructwa. To o 38 proc. więcej niż rok wcześniej i o 15 proc. więcej niż w pierwszym kwartale - podaje moneynews.com.
O ogłoszenie bankructwa wystąpiło w tym okresie 16 tysięcy firm, 63 proc. więcej niż przed rokiem i najwięcej od 1993 roku. Wśród nich znaleźli się giganci General Motors i Chrysler.
Powodem rosnącej liczby wniosków jest rosnące bezrobocie (w przypadku konsumentów) i trudności z uzyskaniem kredytu, w przypadku firm.
W tym roku w USA ogłoszone zostanie 1,4 mln bankructw, najwięcej od 2005 roku – prognozuje Jack Williams, profesor z Georgia State University College of Law. | BD

www.o2.pl | Czwartek [11.06.2009, 22:20] 2 źródła
AMERYKANIE SĄ CORAZ BIEDNIEJSI. STRACILI JUŻ BILIONY
A w I kwartale tego roku wartość netto majątków amerykańskich gospodarstw domowych spadła o 1,3 biliona dolarów - poinformowała amerykańska rezerwa federalna Fed.
Winne są temu głównie spadki na giełdach i cen nieruchomości - wyjaśnia CNN.
Jak dodaje, majątki Amerykanów kurczą się siódmy kwartał z rzędu. Ich bogactwo stopniało o jedną piątą, czyli 14 bln dolarów. | JK

www.o2.pl | Wtorek [16.06.2009, 06:59] 1 źródło
OBAMA: AMERYCE GROZI BANKRUCTWO
To efekt rosnących wydatków w służbie zdrowia.
Stany Zjednoczone "pójdą śladem General Motors" jeśli nie zreformujemy systemu opieki zdrowotnej - stwierdził Obama na dorocznym zjeździe Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego (AMA).
Jego zdaniem rosnące koszty funkcjonowania systemu mogą doprowadzić do bankructwa amerykańską gospodarkę.
Jak temu zapobiec? Obama chce dać obywatelom możliwość wyboru: będą mogli wybrać albo prywatnego, albo państwowego ubezpieczyciela. To ma doprowadzić do większej konkurencyjności towarzystw i sprawić, że będą tańsze i uczciwsze.
Reforma systemu opieki zdrowotnej była jedną z obietnic wyborczych Baracka Obamy. Czy mu się uda? Lekarzom jego pomysły nie bardzo przypadły do gustu.
Tymczasem system opieki zdrowotnej kosztuje co roku USA 2 biliony dolarów. Nadal jednak 15 proc. Amerykanów nie ma żadnego ubezpieczenia zdrowotnego. | WB

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [21.08.2009, 14:57] 1 źródło
DOLAR WALUTĄ WYSOKIEGO RYZYKA
Eksperci: Trzeba stworzyć nowy globalny system walutowy.
Rola dolara, jako dobrego sposobu na przechowywanie wartości stoi pod znakiem zapytania - uważa znany ekonomista Joseph Stiglitz.
Według niego, dolar jest obciążony wysokim ryzykiem, donosi Bloomberg.
Zdaniem ekonomisty system rezerw walutowych jest w stanie wrzenia, dlatego powinien powstać nowy globalny system rezerw.
Stiglitz powiedział, że obecny kryzys sygnalizuje porażkę kapitalizmu w amerykańskim stylu. Jego zdaniem system finansowy na świecie działa jedynie dzięki kolejnym akcjom ratunkowym podejmowanym przez rządy. | BD


www.o2.pl | Sobota [27.12.2008, 11:07] 2 źródła
Przez dziewięć miesięcy 2008 roku zagraniczne zadłużenie Państwa Środka (Chin) wzrosło o 18 procent, czyli 442 miliardy dolarów. BW

www.o2.pl | Piątek [27.03.2009, 06:26] 1 źródło
SETKI ROSYJSKICH BANKÓW NA GRANICY UPADKU
To przez niespłacone kredyty.
Liczba niespłaconych pożyczek może osiągnąć poziom 20 procent wszystkich kredytów - ostrzega "Financial Times".
Piotr Awen, prezes Alfa Banku zaapelował już do rządu o szybkie działania w celu rekapitalizacji 30 wiodących banków.
Jednak przyszłość setek małych banków znajduje się pod dużym znakiem zapytania. Setki banków znikną do końca roku - powiedział Awen.
W nowym budżecie 16,6 miliarda dolarów przeznaczono na pożyczki dla największych banków.
Poziom niespłaconych kredytów już osiągnął 10 procent, chociaż banki starają się to ukryć - ujawnił Aleksiej Kudrin, rosyjski minister finansów.
Poinformował także, że rząd przygotowuje pakiet dodatkowych środków dla zwiększenia kapitału banków. Możliwa jest nowelizacja budżetu, dzięki której rząd będzie mógł wyemitować obligacje wymienne na akcje banków znajdujących się tarapatach. TM

www.o2.pl | Wtorek [31.03.2009, 10:01] 1 źródło
ROSJĘ ZMIAŻDŻYŁ KRYZYS, KREML ZNALAZŁ SIĘ W POTRZASKU
Głęboka recesja na wschodzie jest już przesądzona.
Sytuację pogarsza fakt, że deficyt budżetowy Rosji rośnie w zastraszającym tempie. Po ostatniej rewizji ma wynieść w całym roku 90 mld USD, czyli 7,4 proc. PKB. AB

www.o2.pl | Piątek, 10.04.2009 19:09
KRYZYS: ROSJĘ I UKRAINĘ CZEKA GOSPODARCZA KATASTROFA!
Tegoroczne prognozy PKB dla obu tych krajów są coraz bardziej niepokojące.
Rosyjska gospodarka skurczy się w 2009 r. o 5,5 proc. wobec szacowanego wcześniej przez Goldman Sachs spadku PKB o 3,5 proc. - prognozują analitycy tej niezbyt lubianej u nas ostatnio instytucji.
Rory MacRarquhar, ekonomista Goldman w Moskwie z bliska przygląda się sytuacji za naszą wschodnią granicą i ostro tnie rosyjsko-ukraińskie prognozy - obecnie są one wręcz katastrofalne.
- Kraje te doświadczą potężnych kłopotów z powodu pęknięcia globalnej bańki kredytowej oraz załamania cen surowców - pisze MacRarquhar.
I rzeczywiście Rosja traci miliardy dolarów na taniej ropie, a Ukraina m.in. na spadających cenach stali i węgla. I to właśnie Ukraińców czeka "bardzo twarde lądowanie".
W ocenie Goldman Sachs spadek jej PKB w tym roku wyniesie aż 15 proc. (poprzednio szacowano go na zaledwie 2 proc.).
W Rosji będzie trochę lepiej, choć też nie ma czego zazdrościć - według prognoz PKB kraju skurczy się w tym roku o 5,5 proc. (wcześniej szacowano spadek na 3,5 proc.).
Leszek Sadkowski
leszek.sadkowski@hotmoney.pl

www.o2.pl | Wtorek [28.07.2009, 06:06] 2 źródła
ROSYJSKA GOSPODARKA ZBANKRUTUJE
W długach toną nie tylko kołchozy.
Rosyjskie firmy w ciągu najbliższych kilku miesięcy muszą oddać 70 mld dolarów.
W najgorszej sytuacji jest mały i średni biznes. Ten sektor gospodarki czeka fala spektakularnych bankructw - informuje RMF FM.
Wśród potencjalnych bankrutów wymieniane są m.in. linie lotnicze. Zdaniem rosyjskich ekonomistów efekt domina wywołany zostanie przez trudny dostęp do kredytów.
Największe długi mają jednak koncerny metalurgiczne, ale zdaniem analityków one nie muszą się obawiać upadłości.
Pomogą im banki międzynarodowe i władza - twierdzą eksperci. | TM

www.o2.pl | Piątek [01.05.2009, 16:30] 2 źródła
BRYTYJCZYCY BANKRUTUJĄ NA POTĘGĘ
W tym roku liczba niewypłacalnych mieszkańców Wysp może sięgnąć 150 tysięcy.
Liczba Brytyjczyków, którzy ogłosili w tym roku niewypłacalność, podpisali porozumienie z wierzycielem oferując regularne spłaty w zamian za zamrożenie oprocentowania długów lub zbankrutowali, sięgnęła już niemal 30 tysięcy osób. Oznacza to wzrost o 19 procent w porównaniu z zeszłym rokiem.
Najwięcej - bo aż dwie trzecie - zdecydowało się na najbardziej radykalny krok: bankructwo. Ogłosiło je aż 19 tysięcy ludzi. W porównaniu z tym samym okresem zeszłego roku oznacza to 23,4-procentowy wzrost.
Wzrosła również liczba niewypłacalnych firm. Sądy nakazały likwidację 4941 przedsiębiorstw, co oznacza wzrost o 56 procent w porównaniu z tym samym okresem zeszłego roku.
Ale eksperci spodziewają się, że to dopiero początek. Komentatorzy ostrzegają, że jeśli recesja na Wyspach będzie się pogłębiać, to może wystąpić efekt domino.
Likwidacja miejsc pracy w wyniku bankructwa firm, w połączeniu z dostępnym dla najbiedniejszych bankructwem, może, według analityków, doprowadzić do wzrostu liczby niewypłacalnych Brytyjczyków w 2009 roku do rekordowego poziomu 150 tysięcy - pisze "The Guardian". | G

www.o2.pl | Czwartek [23.04.2009, 15:22] 4 źródła
KAŻDY BRYTYJCZYK DOPŁACIŁ JUŻ DO KRYZYSU 23 TYS. FUNTÓW
Okazało się jednak, że to jeszcze za mało - uważają ekonomiści.
Każdy mieszkaniec Wielkiej Brytanii, łącznie z emerytami i dziećmi, musiał przeznaczyć na ratowanie bankowców blisko 23 tysiące funtów - wynika z szacunków agencji Bloomberg. Wartość pomocy brytyjskich władz dla instytucji finansowych sięga obecnie już 1,4 biliona funtów.
Rozmiar tej pomocy jest bezprecedensowy - powiedział Alan Clarke, ekonomista lBNP Paribas.
Jednak coraz więcej specjalistów uważa, że te środki nie wystarczą, aby gospodarka brytyjska powróciła na ścieżkę wzrostu.
Państwo będzie musiało zainwestować w banki więcej kapitału, żeby znów pobudzić akcję kredytową - uważa ekonomistka Vicky Redwood. | K

www.o2.pl | Sobota, 01.08.2009 21:27
UK: 21 MILIARDÓW FUNTÓW DLA KLIENTÓW ZBANKRUTOWANYCH BANKÓW
A to tylko rachunek za sześć miesięcy.
Jak wynika z najnowszego raportu Financial Services Compensation Scheme, instytucji odpowiedzialnej za wypłatę rekompensat dla ofiar bankructw banków (odpowiednika naszego Bankowego Funduszu Gwarancyjnego), suma rekompensat dla brytyjskich klientów upadłych banków przekroczyła już 20 miliardów funtów. A to tylko dane z pierwszych sześciu miesięcy kryzysu.
Dla porównania, jak pisze BBC, w przeciągu poprzednich siedmiu lat wypłacono tylko miliard funtów. Za nagły wzrost wielkości rekompensat odpowiedzialne są bankructwa banków Bradford & Bingley, Icesave (należącego do islandzkiego Landsbanki), Heritable Bank, Kaupthing Singer & Freidlander oraz London Scottish Bank.
Każdy z ich klientów, który utracił swoje oszczędności miał prawo do rekompensaty w wysokości nie przekraczającej 50 tysięcy funtów.
Karol Karpiński


www.o2.pl | Środa [06.05.2009, 16:35] 1 źródło
BRYTYJCZYCY POPRACUJĄ DO 70-TKI?
Mają do spłacenia gigantyczny dług.
NIESR proponuje zatem trzy rozwiązania.
Pierwszym ma być wydłużenie czasu pracy z 60. do 65. roku życia dla kobiet i z 65. do 70. dla mężczyzn. Ma to nastąpić wcześniej niż planowano - już w latach 2013-2023.
Drugie wyjście zakłada podniesienie obciążeń fiskalnych. Podatek dochodowy ma być wyższy o 15 pensów na funta, lub 8 pensów na funta, przy jednoczesnym podwyższeniu wieku emerytalnego.
Ostatnim rozwiązaniem jest drastyczne cięcie wydatków rządowych - o 10 procent. Oszczędności odczułyby służba zdrowia, edukacja oraz inne sektory budżetówki.
Brytyjczycy zapłacą za działania antykryzysowe rządu Browna. Zadłużenie sektora publicznego w Wielkiej Brytanii jest gigantyczne, sięga 43 procent PKB. W następnych latach ma być jeszcze większe - nawet 85 procent na przełomie lat 2010/2011.
Zdaniem niezależnych instytucji zbicie długu publicznego poniżej 40 procent nie będzie możliwe przed 2032 rokiem. | BD

www.o2.pl | Niedziela [26.04.2009, 08:17] 3 źródła
AUSTRIA NA KRAWĘDZI BANKRUCTWA
Pożyczyła zbyt wiele krajom z Europy Środkowej.
Kraje Europy Środkowej i Wschodniej są zadłużone w austriackich bankach na sumę 293 miliardów euro. Toi równowartość rocznego dochodu narodowego Austrii. Jednak w obecnej sytuacji ciężko będzie odzyskać pożyczone pieniądze - piszą "Die Presse" i "Der Profil".
Największy problem jest z pożyczkami ukraińskimi i węgierskimi, ze względu na upadek hrywny i forinta, donosi gazeta.pl. Nie lepiej jest też ze zwrotem pożyczek zaciągniętych przez Rumunię, Bułgarię, Serbię i Chorwację.
Trudną sytuację wiedeńskich banków obrazują giełdowe spadki ich akcji. Papiery Erste Banku, udziałowca rumuńskiego banku Commerciala Romana, w porównaniu z rokiem 2007, są tańsze o połowę. Akcje Reiffeisen International, który inwestował na Ukrainie, spadły ze 122 do 13 euro - donosi gazeta.pl. | JS

www.o2.pl | Niedziela [26.04.2009, 08:46] 4 źródła
FATALNA SYTUACJA NIEMIECKICH BANKÓW
Toksyczne aktywa na ich kontach warte są aż 816 mld euro.
To dużo więcej niż przypuszczano. Do tej pory sądzono, że niemieckie banki mają toksyczne aktywa o wartości co najwyżej 500 mld euro. Z ujawnionej przez "Suddeutsche Zeitung" tajnej notatki Niemieckiego Nadzoru Bankowego (BaFin) wynika jednak, że bezwartościowych papierów jest znacznie więcej.
W najgorszej sytuacji są banki krajowe, na których kontach znajduje się 355 miliardów niezbywalnych aktywów. Bank Hypo Real Estate, który nie upadł jedynie dzięki państwowym poręczeniom, ma ich 268 miliardów. Ryzykowne papiery obciążają też bilanse banków prywatnych, takich jak Commerzbank czy Deutsche Bank - donosi gazeta.pl.
BaFin stara się ograniczyć skutki ujawnienia notatki i bada, kto ją wypuścił.
Rząd Niemiec ma wkrótce przygotować projekt ustawy w sprawie "uwolnienia" bilansów bankowych od papierów wartościowych wysokiego ryzyka. Rozważa się powołanie tzw. złych banków (bad banks), które przejmowałyby "toksyczne papiery", by pobudzić rynek kredytowy - informuje gazeta.pl. | JS

www.o2.pl | Poniedziałek [11.05.2009, 21:33] 1 źródło
NIEMCOM GROZI POTĘŻNY DEFICYT
Dwukrotnie większy niż w tym roku.
Niemiecki deficyt budżetowy osiągnie w przyszłym roku 6 procent PKB. To może skłonić Komisję Europejską do rozpoczęcia procedury nadmiernego deficytu - uznał w poniedziałek niemiecki bank centralny. Nie ma więc już możliwości dodatkowego pakietu fiskalnego dla gospodarki - za raportem Bundes Banku donosi serwis Forsal.pl.
Choć w gospodarkę naszego sąsiada wpompowano dodatkowe 82 mld euro pomocy, związki zawodowe i opozycja polityczna rządu Angeli Merkel chcą więcej.
Jednak ekonomiści BuBa uważają, że większe zaangażowanie budżetu oznaczałoby naruszenie reguł Paktu Stabilizacji i Rozwoju - dodaje serwis.
Komisja Europejska wszczęła już procedurę nadmiernego deficytu wobec Francji, Irlandii, Grecji i Hiszpanii. Te kraje przekroczyły granicę 3 procent deficytu budżetowego wobec PKB. | JS

www.o2.pl | Środa, 15.07.2009 17:12
NIEMCY: NA ZABEZPIECZENIA SPOŁECZNE WYDAJĄ JEDNA TRZECIĄ PKB
Niemcy wydają krocie na zabezpieczenia społeczne, w zeszłym roku pochłonęły one 720 mld euro, czyli 29% produktu krajowego brutto.
W tym roku wydatki będą jeszcze większe. Z powodu kryzysu gospodarczego wzrosną one do 754 mld euro - czyli 31,9% PKB. Niemcy niebezpiecznie zbliżają się więc do rekordowego poziomu z 2003 roku. Na socjal wydały wówczas aż 32,3%.
Zdaniem Olafa Scholza, socjaldemokratycznego ministra pracy i spraw socjalnych w świetle obecnej sytuacji gospodarczej państwa nie ma potrzeby obniżania emerytur. Fundusz emerytalny dysponuje w tej chwili rezerwą 16 mld euro, czyli równowartością jednomiesięcznych świadczeń.
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl

www.o2.pl | Niedziela [21.06.2009, 12:21] 1 źródło
HISZPANIA ZADŁUŻONA JAK NIGDY
Zaległości rodzin i firm przekroczyły o 36 procent wartość depozytów i oszczędności.
Jak informuje Narodowy Bank Hiszpanii - Banco de Espańa - wartość oszczędności na kontach Hiszpanów to 1,1 biliona euro, podczas gdy zadłużenie wynosi już 1,8 biliona.
To nie koniec problemów. Jak się okazuje, w ciągu zaledwe roku liczba osób, które nie spłacają kredytów wzrosła czterokrotnie. Zdaniem BdE w grudniu już co dziesiąty kredytobiorca będzie miał problem ze spłatą rat.
Bank spodziewa się również, że w ciągu następnego roku kryzys w Hiszpanii będzie się pogłębiał, a wartość oszczędności spadnie o 1/3. | BW

www.o2.pl | www.sfora.pl Niedziela [11.04.2010, 08:58]
AZJATYCKA POTĘGA GOSPODARCZA ZBANKRUTUJE
W tym kraju powtórzy się "grecki scenariusz".
Japonia posiada obecnie największy dług publiczny spośród wszystkich krajów uprzemysłowionych.
Analitycy przewidują, że w przyszłym roku ma on przekroczyć nawet 200 proc. PKB. Zadłużenie wzrośnie do około 950 mld jenów, czyli około 7,5 mln jenów na jednego obywatela.
Bez emisji kolejnych obligacji skarbowych, Japonia zbankrutuje już w 2011 roku - powiedział Hideo Kumano, główny ekonomista z Dai-Ichi Life Research Institute.
Zdaniem specjalistów przyczyną takiej sytuacji jest słaby popyt na rynkach wewnętrznych oraz rosnące koszty opieki społecznej.
Japońska gospodarka pogrąża się w kryzysie już od 1990 roku, jednak sytuację pogorszyły pakiety antykryzysowe wprowadzone w 2008 roku - pisze AFP. | TM

www.o2.pl | Środa [22.04.2009, 06:46] 1 źródło
ŚWIATOWY SYSTEM FINANSOWY BĘDZIE ZNISZCZONY
Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że kryzys finansowy przyniesie 4 biliony dolarów straty i spowoduje, że światowy system finansowy będzie zniszczony przez najbliższe lata – podaje "BBC". 4 biliony to suma dotychczasowych i szacowanych przyszłych strat spowodowanych deprecjacją aktywów finansowych. Amerykańskie straty wyniosą 2,71 biliona dolarów, europejskie - 1,19 biliona dolarów, japońskie -149 miliardów. Banki przyniosą 2,7 biliona dolarów strat, reszta będzie należeć do kompanii ubezpieczeniowych i funduszy emerytalnych. Rok temu MFW szacował wspomniane straty na 1 bilion dolarów.
MFW dodał, że nawet natychmiastowe działania w celu oczyszczenia systemu bankowego nie dadzą natychmiastowych rezultatów. Cały proces będzie długi i bolesny, a ożywienie przyjdzie dopiero po jakimś czasie.
Zdaniem MFW banki mogą potrzebować 1,7 biliona dolarów dodatkowej pomocy. | BD
Ostatnio zmieniony śr cze 23, 2010 8:50 pm przez admin, łącznie zmieniany 2 razy.

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:03 pm

Ci ludzie, NA CAŁYM ŚWIECIE - pełniący tak ważne, kluczowe funkcje - nie rozróżniają m.in. wydatków od inwestycji; marnotrawstwa, szkodzenia od racjonalnego postępowania! Ale dzięki większości mediów, mało kto o tym wie, bo oni też nie rozróżniają, a poza tym nie chcą podpadać jedynie słusznej władzy; zmieniać jedynie słusznej rzeczywistości, tak jak i reszta społeczeństwa. Własna kariera, instynkt stadny, posłuszeństwo, jest ważniejsza, najsilniejszy...



Równowartość tego, co ma 455 najbogatszych ludzi na świecie jest większa niż wynosi roczny dochód ludzkości.
Produkt Krajowy Brutto 48 najbiedniejszych krajów świata (czyli prawie 1% ludności świata) jest mniejszy niż łączny majątek trzech najbogatszych ludzi na świecie.

www.o2.pl | Czwartek [23.07.2009, 21:49] 3 źródła
JEDEN PROCENT AMERYKANÓW ZGARNIA 1/3 ZAROBKÓW W USA
Gigantyczna przepaść zarobkowa za oceanem.
Najlepiej opłacana kadra kierownicza w Stanach Zjednoczonych, stanowiąca około 1 proc. wszystkich zatrudnionych w kraju, zabiera dla siebie jedną trzecią zysków wypracowanych przez wszystkich pracujących - takie wnioski wynikają z opracowania przygotowanego przez gazetę "The Wall Street Journal".
Najnowsze dane pokazują, że z 6,4 bln dolarów jakie Amerykanie zarobili w 2007 roku aż 2,1 bln wpłynęło na konta najbogatszych. Dane WSJ nie zawierają dochodów w postaci opcji na firmowe akcje, jakie zwykle przypadają w ich udziale.
Pomiędzy 1976 a 2006 rokiem, po uwzględnieniu inflacji i podatków, roczne dochody najbogatszego procenta Amerykanów wzrosły 256 razy - informuje gazeta. | JS

„FAKTY I MITY” nr 18, 08.05.2003 r.: Łączna wartość majątku pierwszej dwudziestki z listy 100 najbogatszych ludzi w Polsce wynosi ponad 40 miliardów złotych, czyli więcej niż roczny deficyt budżetowy kraju (w 2003 r. – 38,7 mld zł).

Od tamtej pory sytuacja się nieco zmieniła, a mianowicie obecnie wartość majątku pierwszej 20 wynosi ponad 70 mld zł (czyli ponad 2,5 krotnie więcej niż tegoroczny deficyt budżetowy), a pierwszej setki najbogatszych 100 kilkanaście mld zł (czyli grubo ponad 1/3 dochodu państwa).
Ostatnio zmieniony śr cze 23, 2010 8:52 pm przez admin, łącznie zmieniany 2 razy.

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:04 pm

"NEWSWEEK" nr 51-52, 29.12.2002 r.: Ponad dwadzieścia dorodnych drzew zużywa się do produkcji pieluch jednorazowych dla jednego dziecka, zanim nauczy się ono korzystać z nocnika.

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [25.04.2010, 19:22]
TAK HIGIENA DOPROWADZI NAS ZAGŁADY
Świat marnuje coraz więcej papieru toaletowego.
Tylko w Europie codziennie do rur kanalizacyjnych trafia 60 milionów rolek papieru toaletowego. Natomiast przeciętny Amerykanin w ciągu dnia zużywa 57 listków papieru - sześć razy więcej niż wynosi średnia światowa.
Tymczasem większość papieru toaletowego nie jest produkowana z makulatury, ale z nowego materiału, bo ludzie chcą cienkiego, wielowarstwowego produktu. Takie podejście do higieny oznacza zagładę lasów - alarmuje Worldwatch Institute z Waszyngtonu.
Eksperci wskazują, że najwięcej papieru marnuje się w krajach bogatych i rozwijających się. W tej dekadzie w USA ponad 14,5 mln ton papieru biurowego i gazetowego wyląduje na wysypiskach śmieci i nie będzie wykorzystana do powtórnego użytku.
To marnotrawstwo, bo produkcja rolki papieru toaletowego z makulatury wymaga zużycia o 64 proc. mniej energii i o połowę mniej wody niż w przypadku wykorzystania nowego papieru. Recykling pozwala także o 74 proc. zmniejszyć zanieczyszczenia uwalnianie do atmosfery - zauważa "New Scientist". | AJ


- Przeciętny człowiek spożywa przez całe swoje życie około 70 ton produktów spożywczych.

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło, 1 wideo | Piątek [22.01.2010, 09:53]
TO NAJGORSZE PIEKŁO NA ZIEMI (WIDEO)
Jak wygląda życie w slumsach Liberii.
Potoki moczu, sterty śmieci i gnijących skór zwierząt - tak wyglądają ulice West Point, najgorszych slumsów w afrykańskiej Liberii. Najbardziej wstrząsające wrażenie wywiera plaża, którą mieszkańcy zamienili w wielką toaletę, bo w całej dzielnicy nie ma kanalizacji - donosi liveleak.com.
Cykl reportaży o życiu w Liberii przygotowali dziennikarze internetowej telewizji VBS. Ze swoimi kamerami dotarli do Monrovii - stolicy tego zachodnioafrykańskiego państwa.
Mimo że po zakończeniu wieloletnich wojen domowych pomoc Liberii przesyłają ONZ i Unia Europejska, to nie dociera ona do wszystkich.
Gwałty, przemoc i śmierć z powodu chorób to w West Point codzienna rzeczywistość. Najgorsza jest oczywiście epidemia AIDS. Rząd Liberii nie robi nic, aby pomóc mieszkańcom slumsów. Przewodnik dziennikarzy mówi, że urzędnicy, którzy zapuszczają się do West Point sami korzystają z "toalety" na plaży - zauważa portal. | AJ


Świat zużywa co roku blisko 16 bln kilowatogodzin energii. Wypada średnio po 2500 kWh na osobę.

www.o2.pl / www.sfora.pl |Czwartek [07.01.2010, 21:54] 1 źródło
SKUTA LODEM WIELKA BRYTANIA POGRĄŻA SIĘ W CHAOSIE
Z powodu zimna i śniegu odcinają prąd fabrykom.
Stojąc w obliczu całkowitego rozpadu sieci przesyłowej, brytyjskie władze odcięły prąd i gaz 100 fabrykom i zakładom przemysłowym - donosi "The Guardian".
Klienci korporacyjni m.in. British Gas muszą wstrzymać pracę, bo istnieje poważne ryzyko odcięcia od sieci milionów mieszkańców.
Ostatnie podobne, spowodowane zimnem, odłączenia prądu miało miejsce 20 lat temu - zauważa dziennik.
Sami Brytyjczycy też są proszeni, by maksymalnie ograniczyć zużycie energii i gazu. | JS

"NEWSWEEK" nr 5, 03.02.2008 r.: polskie elektrownie dysponują mocą około 33 tys. megawatów


www.o2.pl | Poniedziałek [25.05.2009, 12:57] 5 źródeł
CHCESZ OCALIĆ ZIEMIĘ? NIE PIJ PIWA
Przy jego produkcji powstaje zbyt dużo gazów cieplarnianych.
Brytyjscy eksperci zachęcają do jedzenia większej ilości warzyw i kurczaków. Ich zdaniem pozwoli to na ograniczenie emisji CO2. Nie powinno się za to jeść jagnięciny.
Wyprodukowanie 2,2 funta jagnięciny jest równoznaczne z uwolnieniem 37 funtów dwutlenku węgla. W przypadku takiej samej ilości pomidorów emisja CO2 wynosi 20 funtów, a ziemniaków tylko jeden funt - wynika z badań finansowanych przez rząd.
Jagnięcina jest szkodliwa dla środowiska przez owce, które wydzielają metan. Stado 200 krów, które uznane zostały za mniej szkodliwe, przez rok produkuje taką samą ilość metanu jak samochód podczas pokonanywania 100 tys. mil.
Na wysokość emisji wpływa także spożywanie alkoholu. 1,5 proc. wszystkich gazów cieplarnianych emitowanych przez Wielką Brytanię powstaje w wyniku uprawy, a następnie przetwórstwa chmielu i słodu.
Zmiana diety może być jednym z kluczowych elementów w ograniczaniu emisji CO2 - powiedział David Kennedy z Komitetu ds. Zmian Klimatu.
Za ponad 30 proc. metanu, emitowanego przez Wielką Brytanię, odpowiedzialni są hodowcy zwierząt. | TM

www.o2.pl | Piątek [20.02.2009, 20:37] 1 źródło
GLOBALNE OCIEPLENIE TO WIĘKSZY PROBLEM NIŻ KRYZYS GOSPODARCZY
W samej Wielkiej Brytanii przemysł odzieżowy i tekstylny produkuje około 3,1 mln ton dwutlenku węgla, 2 mln ton śmieci i ok. 70 mln ton zanieczyszczonej wody w ciągu roku. AB

- Do wyprodukowania jednego samochodu zużywa się 380 ton wody, 1 kg bawełny 50 ton wody, a 1 kg wołowiny 100 tys. litrów!

- Świat zużywa co roku blisko 16 bln kilowatogodzin energii. Wypada średnio po 2500 kWh na osobę.

- 348 kg emitowanych pyłów przypada rocznie na jednego człowieka. Źródło: dr Joyce E. Penner z Uniwersytetu Michigan

- 1,3 mld ton odpadów rocznie powstaje w Unii Europejskiej. Źródło: EEC

- 1,6 mln ton rocznie niebezpiecznych odpadów powstaje w Polsce!

- 71 kg odpadów nuklearnych przypada na mieszkańca USA. Źródło: EEC

„PRZEKRÓJ” nr 41, 12.10.2006 r.: Waste Isolation Pilot Project (WIPP) to otwarte w 1999 roku składowisko odpadów radioaktywnych. Stworzono je w nieczynnej kopalni soli w Carlsbad, w stanie Nowy Meksyk. Zanim przechowywane tu odpady przestaną być zagrożeniem, minie około 300 tysięcy lat.


www.o2.pl | Niedziela [22.03.2009, 19:52] 1 źródło
SKAŻONE POWIETRZE ZABIJA CO ROKU MILIONY LUDZI
Tak twierdzi Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO).
Zanieczyszczenie powietrza powoduje śmierć dwóch milionów osób rocznie - informuje WMO.
Według tej agendy ONZ, zanieczyszczenie skraca życie Europejczykom o 4-36 miesięcy, a średnia wynosi 9 miesięcy.
Toksyczne gazy i cząsteczki emitowane do atmosfery mają bardzo szkodliwy wpływ na zdrowie ludzkie - podkreśla dyrektor generalny WMO Michel Jarraud.
WMO dodaje, że sytuację pogorszy globalne ocieplenie. Powietrze będzie bardziej skażone przez upustynnienie wywołujące liczne burze piaskowe. Będzie też mniej opadów. | JK

www.twojapogoda.pl (24.04.2010/10:25)
ŚCIANA PUSTYNNEGO PIASKU NAD BURKINĄ FASO
- Gigantyczna burza piaskowa panowała przedwczoraj nad afrykańskim krajem Burkina Faso. Co ciekawe nie jest on położony na Saharze, lecz na obszarach Sahelu, czyli na rolniczym pograniczu pustyni i sawanny. Te niecodzienne zjawisko zostało uwiecznione przez satelitę meteorologicznego Aqua na zdjęciu, które zamieszczamy pod artykułem. Najbardziej ciekawą częścią burzy piaskowej jest jej przednia ściana, która przemieszcza się na południe. Na zbliżeniu widoczna jest w pełnej okazałości. Wędrówka ściany piasku jest imponująca, ponieważ potrafi się ona przemieszczać z prędkością 70 kilometrów na godzinę i raczej trudno jest przed nią uciec. W pustynnym piasku pogrążyła się cała zachodnia i północna część Burkiny Faso. W większych miastach położonych na północy kraju na skutek zamieci piaskowej temperatura zaczęła się obniżać. Przed jej nadejściem w cieniu było nieznośne 45 stopni, natomiast podczas jej panowania ochłodziło się aż o 10 stopni. Piasek unoszący się w powietrzu i wnikający dosłownie wszędzie, sprawił iż mieszkańcy zmuszeni byli ukryć się w domach. Przerwano prace na polach uprawnych, ponieważ podczas zamieci nie było widać niczego już w promieniu kilku metrów. Burza piaskowa dotarła nad Burkinę Faso i Niger znad rozległych pustynnych obszarów Mali i Mauretanii. To obecnie najgorętsze miejsca w Afryce i zarazem na całym świecie. Jak daleko jest w stanie zawędrować taka ściana piasku? Zazwyczaj przemierza kilkaset kilometrów. W tym przypadku było to około pół tysiąca kilometrów aż piasek sięgnął północnej granicy lasów deszczowych rozciągającej się przez północne regiony Ghany i Wybrzeża Kości Słoniowej. Poniżej publikujemy omawiane zdjęcie.




www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [09.05.2010, 22:17]
W POWIETRZU WISI COŚ GROŹNIEJSZEGO OD WULKANICZNEGO PYŁU
Silniki samolotów nie mają z nim szans.
Pył piaskowy, który wiatr unosi z Sahary nad Europę, jest bardziej niebezpieczny dla samolotów niż pył wulkaniczny. Dodatkowo jego koncentracja jest dużo większa niż w chmurze pyłu znad Islandii - donosi RMF FM.
Stacja powołuje się na Giana Paolo Gobbi z włoskiego Instytutu Wiedzy o Atmosferze i Klimacie, który zauważa, że pył z pustyni utrzymuje się nad południem Europy średnio przez 3 miesiące każdego roku.
Naukowiec twierdzi, że choć ziarnka piasku z Sahary mają podobną wielkość do cząstek w pyle wulkanicznym (nieco powyżej mikrona) to z ich powodu nigdy nie wstrzymywano ruchu lotniczego.
Gobbi przypomina, że koncentracja pyłu wulkanicznego zaraz po erupcji wynosi 30 mikrogramów na metr sześcienny i po kilku godzinach zmniejsza się już do 10 mikrogramów.
Tymczasem w przypadku pyłu pustynnego jest to 100 mikrogramów na metr sześcienny, a koncentracja zmniejsza się dużo wolniej.
Gdy wiatr znad północnej Afryki, sirocco, jest silny, na liściach drzew, szybach i balkonach w miastach południowych i środkowych Włoch osadza się charakterystyczny czerwony pył. Sirocco wieje zwykle na wiosnę, a gdy zdarza się w zimie powoduje opady czerwonego śniegu - wyjaśnia RMF FM. | AJ


www.twojapogoda.pl (29.11/14:20)
AFRYKAŃSKA SAWANNA SILNIE PUSTYNNIEJE
- W kolejnym już wydaniu prestiżowego pisma Geophysical Research Letters naukowcy zajmują się wpływem burz piaskowych i pyłowych na widoczność i gospodarkę w krajach zachodniej Sahary i Sahelu. Od wielu lat w tej części Czarnego Lądu obserwuje się pogłębiające się pustynnienie. Ma to związek z coraz częstszym i silniejszym przemieszczaniem się pustynnego piasku na zachód w kierunku wód Oceanu Atlantyckiego. Największe ilości piasku opadają na Mali, Mauretanię i Senegal. Piasek wędruje jeszcze dalej, aż po Wyspy Zielonego Przylądka, czyli miejsce, gdzie rodzą się tropikalne cyklony, które następnie docierają do Ameryki Północnej i Środkowej. Prowadzone od kilku lat badania wykazały, że saharyjski piasek ma olbrzymi wpływ na aktywność cyklonów, wciąż jednak brak szczegółowych danych na ten temat. W najbliższych latach prowadzone będą dalsze pomiary i wówczas z pewnością dowiemy się więcej o tym wciąż zagadkowym zjawisku. Coraz częstsze burze piaskowe w Mali, Mauretanii i Senegalu powodują olbrzymie spustoszenie na przykład w transporcie. Częściej niż w wielu ostatnich latach trzeba odwoływać rejsy na miejscowych lotniskach, częściej też piasek zasypuje jedyne drogi dojazdowe do niektórych miejscowości. Przez wszędzie wnikający piasek ludzie skarżą się na problemy z układem oddechowym i krążenia, a także częściej zdarzają się przewlekłe choroby oczu. Jednak pustynnienie ma także wpływ na gospodarkę. Zielone oazy zaczynają zanikać, a jałowy piasek wgryza się coraz głębiej na południowy-zachód, opanowując rolnicze obszary Sahelu między innymi w Burkina Faso, Nigrze i Gwinei, czyli tam, gdzie dotąd rosły bujne lasy równikowe, które obecnie zaczynają być zastępowane przez saharyjski piasek.


www.o2.pl | Czwartek [14.05.2009, 16:26] 7 źródeł
W TYCH MIASTACH BĘDZIESZ ODDYCHAĆ KOKAINĄ I LSD
Haust powietrza w Barcelonie i Madrycie zawiera nie tylko zwykłe zanieczyszczenia ale także ślady kokainy i innych narkotyków - wynika z badań hiszpańskiej Najwyższej Rady Badań Naukowych.
W powietrzu w obu miastach specjaliści wykryli obecność związków z grup amfetamin, opiatów, kannabinoidów, a nawet kwasu lizerginowego, spokrewnionego z LSD. Badania przeprowadzone zostały w miejscach, w których często spożywane są narkotyki. Ich stężenie w powietrzu znacznie zwiększało się w weekendy.
W hiszpańskich miastach stężenie kokainy w powietrzu okazało się ponad osiem razy większe niż w Rzymie - powiedział Mar Viana, współautor badań.
Spożycie kokainy i haszyszu w Hiszpanii jest obecnie najwyższe w Europie - wynika z danych
Departamentu Stanu USA. | TM

www.interia.pl | Poniedziałek, 27 października (06:44)
KAŻDY Z NAS ZOSTANIE ALERGIKIEM
Łzawienie oczu, ciągły katar, wysypka i problemy z oddychaniem - te nieprzyjemne dolegliwości odczuwa coraz więcej z nas. Dziś prawie co drugi Polak ma alergię - wynika z najnowszych badań ECAP ("Epidemiologia Chorób Alergicznych w Polsce") przeprowadzonych przez Uniwersytet Medyczny w Warszawie, czytamy w dzienniku "Polska".
- W naszym kraju jest największy odsetek alergików na świecie. Każdy z nas prędzej czy później zachoruje na alergię - mówił na konferencji prof. Bolesław K. Samoliński, kierownik badania.

Wyniki badań są zatrważające - aż 40 proc. Polaków cierpi na alergię, u 35 proc. zdarzają się stany zapalne błony śluzowej nosa, a alergiczny nieżyt nosa, który może prowadzić do astmy, ma co czwarty badany.

Astma, czyli przewlekłe zapalenie oskrzeli wywołane przewlekłą alergią, jest dziś naszym największym problemem zdrowotnym. Choruje na nią aż 3 mln rodaków. - Przy tym aż 70 proc. astmatyków nie wie, że jest chorych - alarmuje prof. Samoliński.

Astma atakuje ludzi młodych. Z danych GUS wynika, że w grupie osób do 29. roku życia jest najczęstszą chorobą przewlekłą. To choroba cywilizacyjna. Dziś na świecie choruje na nią aż 300 mln ludzi, a w ciągu kolejnych 15 lat ich liczba wzrośnie o kolejne 100 mln. Astma jest chorobą śmiertelną. W jej wyniku w Europie co godzinę umiera jedna osoba. (...)
Źródło informacji: INTERIA.PL/Polska

www.o2.pl | 2008-10-30 20:02
POLACY NAJCZĘŚCIEJ MAJĄ PROBLEMY ZE WZROKIEM, NADCIŚNIENIEM I NADWAGĄ
Problemy ze wzrokiem (57 proc.), nadciśnienie tętnicze (56 proc.) oraz nadwaga lub otyłość (47 proc.) to główne dolegliwości, na które cierpią Polacy - wynika z europejskiego sondażu na temat zdrowia Europe Health 2008.
Europejczycy najczęściej borykają się z nadciśnieniem tętniczym (42 proc.), problemami ze wzrokiem i nadwagą (po 38 proc.). Mają problem także z wysokim poziomem cholesterolu (35 proc.) i cierpią na stres (31 proc.). Co trzeci badany zmaga się z bezsennością lub zaburzeniami snu. Za najzdrowszych uważają się Szwajcarzy i Belgowie. Najmniej ze swojego stanu zdrowia zadowoleni są Rosjanie.
(...)
Znaczna część badanych Polaków dotknięta jest chorobami cywilizacyjnymi, takimi jak stres (41 proc.) i bezsenność, zaburzenia snu (36 proc.) lub depresja (22 proc.). Ponad jedna trzecia (34 proc.) badanych Polaków cierpi na zbyt wysoki poziom cholesterolu.
Problemy ze słuchem ma 29 proc. polskich respondentów, a 24 proc. ma problem z zaparciami (częściej niż średnia europejska). Co piąty badany miał problemy z pamięcią, a 20 proc. badanych Polaków choruje na cukrzycę.

Polacy rzadko deklarowali, że zmagają się z zaburzeniami sprawności seksualnej (9 proc.), z menopauzą (14 proc.) i nietrzymaniem moczu (15 proc.). Stosunkowo rzadko też cierpią z powodu osteoporozy (17 proc.). | (PAP)

www.o2.pl | 2008-10-20 06:24
POLSKIE DZIECI SĄ ŹLE LECZONE
Przynajmniej co czwarte polskie dziecko do 14. roku życia jest dotknięte przewlekłą chorobą - np. alergią, astmą albo schorzeniem oczu. Co dziesiąte korzysta z aparatu słuchowego, okularów albo chodzi o kuli.
("Dziennik")

www.wp.pl | PAP dodane 2008-11-13 (13:40)
RYZYKO ZGONU POLSKICH DZIECI O 40% WIĘKSZE NIŻ W INNYCH KRAJACH
Jak poinformował prof. Jerzy Bodalski z Kliniki Chorób Dzieci Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, co dziesiąte dziecko w Polsce dotknięte jest ułomnościami, które ograniczają jego aktywność: musi korzystać ze specjalnej pomocy jak aparat słuchowy, okulary, kula itp. Liczba dzieci zakwalifikowanych do grupy osób niepełnosprawnych, w ciągu 14 lat wzrosła piętnastokrotnie.
Badania przeprowadzone na Śląsku wykazały wady układu kostno- stawowego u 30% gimnazjalistów, a u 70% jedenastolatków próchnicę. W woj. łódzkim co czwarte dziecko w wieku poniżej 14 lat dotknięte jest chorobą przewlekłą (alergia, astma, choroby oczu). Rośnie problem zaburzeń zdrowia psychicznego. Co roku ponad 300 dzieci i młodzieży w wieku 8-19 lat odbiera sobie życie. | (ak)

www.o2.pl | Środa [13.05.2009, 08:17] 1 źródło
POLSKIE DZIECI UMIERAJĄ CZĘŚCIEJ NIŻ ICH KOLEDZY W UE
Przez brak dostępu do lekarzy - twierdzą specjaliści.
Polscy uczniowie, szczególnie ci z małych miejscowości i wsi, nie mają zapewnionej należytej opieki zdrowotne - alarmuje "Gazeta Prawna".
Powód? Według dziennika aż w 70 proc. szkół podstawowych nie ma gabinetów lekarskich. Z kolei tam, gdzie są, liczba uczniów przypadająca na jedną pielęgniarkę zazwyczaj jest wyższa od przewidywanych norm.
Jak twierdzi gazeta, połowa dzieci w wieku szkolnym nie jest w ogóle badana przez specjalistów. Mało tego. Często nie mają dostępu nawet do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.
W efekcie u polskich uczniów zdecydowanie później, niż w innych krajach UE, wykrywane są schorzenia przewlekłe, a umieralność dzieci i młodzieży w Polsce jest wyższa o 40 procent niż w przypadku ich kolegów i koleżanek z rozwiniętych państw Unii - twierdzi "Gazeta Prawna". | AB

www.o2.pl | Czwartek [14.05.2009, 11:04]
NASZE DZIECI BĘDĄ ŻYŁY KRÓCEJ
Przeciętny młody Polak będzie żył 5 lat krócej, niż jego rodzice! Naukowcy z amerykańskiego National Institutes on Aging alarmują: najwyższy czas zmienić ...
Dodał: EdgarS


www.onet.pl | 25.09.2008 r.
GRUŹLICA I HIV - "TYKAJĄCA BOMBA" Z POLSKICH SZPITALI
Dziennik "Polska" pisze, że w ściekach wypływających z Pomorskiego Centrum Gruźlicy i Chorób Zakaźnych w Gdańsku wykryto wirusy HIV i wirusowego zapalenia wątroby, prątki gruźlicy, bakterie coli oraz dziesiątki innych wirusów i bakterii.
Szpitali, które nie mają skutecznych oczyszczalni ścieków, są w Polsce dziesiątki. Epidemiolodzy nie mają wątpliwości: To tykająca bomba biologiczna - alarmuje dziennik "Polska".
Od początku roku nie było miesiąca, aby przynajmniej w jednej sieci wodociągowej w Polsce nie wykryto bakterii coli. Wody nie wolno było pić w Pleszewie w Wielkopolsce, Baranowie Sandomierskim, Nisku czy w Korczynie na Podkarpaciu. Ale niebezpieczeństwo, że bakterie zatrują wodę w dużych miastach - jak Warszawa, Gdańsk czy Kraków - jest ogromne. Bo drobnoustroje opuszczają szpitale w ściekach i niezabite trafiają do rzek.

W Polsce nikt nie bada tego, co szpitale wypuszczają do kanalizacji. Nikt nawet nie pilnuje, czy przepisy w tej sprawie są przestrzegane. W Gdańsku skażenie odkryto przypadkowo - tylko dlatego, że Pomorskie Centrum Gruźlicy samo zleciło zbadanie swoich nieczystości.
Więcej na ten temat - w dzienniku "Polska".


www.o2.pl | Piątek, 12.09.2008 13:40
ZDROWIE: LEKI W WODZIE PITNEJ. PROBLEM JEST CORAZ POWAŻNIEJSZY
W amerykańskiej "kranówce" wykryto m.in. leki uspokajające, przeciwdrgawkowe oraz obniżające poziom cholesterolu.
Woda pitna w USA zawiera więcej leków niż dotychczas sądzono. Problem dotyczy 46 milionów Amerykanów - wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Associated Press.

Sytuacja ulega systematycznemu pogorszeniu. W podobnym badaniu wykonanym w marcu, wykryto że 41 milionów Amerykanów pije wodę, w której są chemikalia z leków.

Zdecydowana większość amerykańskich miast nie przeprowadziła testów wody pitnej na obecność leków. Osiem z nich - w tym Boston, Phoenix i Seattle - pomimo zwolnienia z testów, zdecydowało się na przeprowadzenie badań. Mieszkańcy mogli odetchnąć z ulgą. Leków w wodzie nie wykryto.

Nie sądzę, byśmy mogli odkryć cokolwiek złego w naszej wodzie, ponieważ pochodzi ona z pierwotnych źródeł. Chcieliśmy jednak uspokoić mieszkańców naszego miasta i wykonaliśmy testy - powiedział Andy Ryan, rzecznik władz Seattle.

Jakie substancje wykryto w ostatnich badaniach? Środki przeciwbólowe i przeciwzapalne, hormony, antybiotyki, leki przeciwdrgawkowe, uspokajające i regulujące ciśnienie - to najczęściej występujące w amerykańskiej kranówce farmaceutyki. Ich stężenie jest bardzo niskie - kilka części na miliard. Nie wiadomo jednak, jaki wpływ ma regularne i trwające całe życie narażanie ludzi na ich działanie. Zdaniem specjalistów konsekwencje mogą się ujawnić nawet w kolejnych pokoleniach.

W niektórych miastach woda pitna zawierała ponad 50 farmaceutyków. W Chicago znaleziono leki obniżające poziom cholesterolu oraz pochodne nikotyny. Ponad 18 milionów ludzi w południowej Kalifornii narażonych jest na nieświadome przyjmowanie leków uspokajających oraz przeciwdrgawkowych. W New Jersey 850 tysięcy mieszkańców pije wodę ze środkami przeciwdrgawkowymi i stabilizującymi nastrój (karbamazepiną) oraz przeciwzapalnymi.

Podawane codziennie nawet śladowe dawki leków, mogą uszkadzać komórki mózgu, wpływać na zachowanie, zaburzać gospodarkę hormonalną człowieka - powołuje się na badania naukowców agencja AP.

Testy laboratoryjne na komórkach ludzkich dowiodły, że nawet małe ilości niektórych lekarstw mogą przyspieszać wzrost nowotworów. Obecność antybiotyków w wodzie sprawia też, że bakterie uodporniają się na nie i do terapii potrzebne są większe dawki lub zupełnie nowe leki. Powodują one też m.in. deformację ciał ryb i uszkodzenia ich organów rozrodczych.

Jaką drogą leki dostają się do wody pitnej? Część jest wydalana przez ludzi, część pochodzi od zwierząt, którym podaje się środki pobudzające wzrost i chroniące przed chorobami. Pozostałe są wynikiem wysypywania nieużywanych lub przeterminowanych leków do toalet. Oczyszczalnie nie potrafią usunąć wszystkich substancji - część z nich trafia z powrotem do wodociągów.
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl

"WPROST" nr 1/2/2009 (1357)
KONIEC SAMCÓW
Męska płeć jest zagrożona – alarmuje raport organizacji ekologicznej CHEM Trust. Wszystkiemu są winne chemiczne substancje zakłócające działanie hormonów płciowych. Samce ryb, płazów, gadów, ptaków, a także ssaków i ludzi tracą męskość.
Naukowcy donoszą o deformacjach i niedorozwoju męskich narządów płciowych niemal na całym świecie. Niektóre niedźwiedzie polarne rodzą się jako obojnaki – mają penisy i pochwy, a te, które pozostają stuprocentowymi samcami, mają mniejsze penisy i produkują mniej nasienia niż zwykle. Deformację jąder zaobserwowano u antylop eland w Afryce i większości jeleni wirginijskich w Ameryce Północnej. Dwie trzecie samców mulaka, krewnego jelenia z Alaski, ma nietypowe rogi i wnętrostwo, czyli jądra umieszczone poza moszną.

Szczególnie narażone na oddziaływanie zanieczyszczeń są ryby. W brzuchach samców ryb w brytyjskich rzekach jest znajdowana ikra. Dzieje się tak z powodu żeńskich hormonów zawartych w pigułkach i plastrach antykoncepcyjnych, których pozostałości nie są eliminowane przez oczyszczalnie ścieków. Białuchy i orki w wodach skażonych polichlorowanymi bifenolami (PCB) słabo się rozmnażają, te same kłopoty mają delfiny, foki i morskie wydry.
Na rolniczych terenach Florydy 40 proc. samców ropuchy agi zmienia się w hermafrodyty. Aligatory narażone na działanie środków ochrony roślin mają mniej testosteronu, zdeformowane jądra, niewielkie penisy i nie są w stanie się rozmnażać.
Bieliki amerykańskie w ogóle się nie rozmnażają w mocno zanieczyszczonych rejonach. Na południu Anglii szpaki, które żywią się robakami w pobliżu oczyszczalni ścieków, mają zmienione mózgi i śpiewają w nietypowy sposób.
– Niektóre zanieczyszczenia najbardziej wpływają na męską część populacji, gdyż przypominają estrogeny (żeńskie hormony), inne blokują działanie androgenów (męskich hormonów). Pod wpływem tych substancji zachodzi feminizacja albo demaskulinizacja. Właściwy poziom testosteronu jest warunkiem prawidłowego rozwoju jąder. Jeśli ten warunek nie jest spełniony, spada szansa na potomstwo – mówi „Wprost" Gwynne Lyons, autorka raportu.
Niektóre związki, zwykle niegroźne, gdy wejdą w reakcję z innymi substancjami, tworzą koktajl będący skuteczną męską antykoncepcją. Prawdopodobnie także samice cierpią z powodu chemikaliów zaburzających równowagę hormonalną, ale do tej pory zauważono ten problem jedynie u fok. − Skala feminizacji samców zależy od rejonu, poziomu skażenia, a także genów. U osobników pochodzących z chowu wsobnego łatwiej dochodzi do zaburzeń − mówi „Wprost" prof. Charles Tyler z University of Exeter. Zaburzenia hormonalne powodowane przez skażenie środowiska dotykają także ludzi. Na co dzień mamy kontakt z tysiącami syntetycznych substancji, pozostałościami pestycydów, ftalanami wchodzącymi w skład opakowań żywności, kosmetyków i polichlorowanymi bifenolami, których stosowanie jest co prawda zakazane, ale pozostałości PCB wciąż się znajdują w środowisku.

Ciężarne kobiety, w których organizmach stwierdzono wysoki poziom zanieczyszczeń, częściej rodzą córki niż synów – wynika z badań Arctic Monitoring and Assessment Programme. Zwykle na 100 dziewczynek rodzi się 106 chłopców. W niektórych rejonach Rosji, Kanady i Grenlandii rodzi się dziś jednak dwukrotnie więcej dziewczynek niż chłopców. W jednej z grenlandzkich wiosek od pewnego czasu dzieci płci męskiej w ogóle nie przychodzą na świat.

Szybko wzrasta liczba bezpłodnych mężczyzn. Zawartość plemników w męskim nasieniu zmniejszyła się prawie dwukrotnie w ciągu ostatnich 50 lat (ze 150 mln/ml do 60 mln/ml). Nadal brakuje badań, które jednoznacznie wskazałyby przyczynę tego zjawiska.
Ewa Nieckuła


www.o2.pl / www.sfora.pl | 2 źródła Wtorek [23.03.2010, 08:06]
OD WOJEN WIĘCEJ LUDZI ZABIJA... WODA
Ile osób umiera z tego powodu.
3,7 proc. wszystkich zgonów na świecie związanych jest z chorobami powiązanymi z jakością wody, co przekłada się na miliony ofiar - wynika z raportu przygotowanego przez oenzetowski Program Środowiskowy (UNPE) - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Ponad połowa chorych, którzy leżą w szpitalach to ofiary brudnej wody.
Jeśli nie będziemy potrafili poradzić sobie z naszymi odpadami będzie to oznaczało, że na choroby związane z jakością wody będzie umierać coraz więcej ludzi - twierdzi dyrektor UNPE Achim Steiner.
Jego zdaniem, by świat mógł sie nadal rozwijać i umożliwić przetrwanie 6 mld ludzi (w 2050 roku ma być ich już 9 mld), powinniśmy nauczyć się rozsądniej gospodarować ściekami.
Z raportu wynika, że codziennie produkujemy i wylewamy 2 miliardy ton ścieków pochodzących z rolnictwa, gospodarstw domowych i przemysłu. | WB

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Czwartek [25.03.2010, 19:26] ostatnia aktualizacja: Czw [25.03.2010, 19:27]
CODZIENNE MYCIE SKRACA ŻYCIE.. PLANETY
Nasze pragnienie czystości szkodzi środowisku naturalnemu.
Wszystko przez chemię, która z naszych wanien i pralek trafia do wodociągów, a potem rzek - donosi zeenews.com.
Dotąd patrzono na toalety jako główne źródło zanieczyszczenia. Do ścieków trafiają zarówno stare leki, jak i narkotyki czy środki hormonalne.
Z kałem i moczem trafiają do środowiska.
Amerykańska Rządowa Agencja Ochrony Środowiska (EPA) zajęła się alternatywnymi drogami, jakimi trująca chemia trafia do środowiska naturalnego - dodaje serwis. Okazuje się, że to co trafia do odpływu w wannie czy wypływa z pralki jest równie zabójcze jak to, co wydala nasz organizm. Dochodzą tu bowiem kremy, żele, szampony oraz wybielacze z proszków do prania - tłumaczą naukowcy. Co gorsza, dostają się do środowiska w swojej oryginalnej postaci.
JS

http://www.hydropure.com.pl/informacje/ ... yc_trujaca
Polska należy w Europie do państw o najdalej posuniętej degradacji środowiska. Zaniedbania kolejnych rządów w Polsce powojennej doprowadziły do tego, że obecnie nie mamy praktycznie w ogóle wód I-szej klasy czystości (1% w roku 2000), które jako jedyne mogą być surowcem do produkcji wody pitnej w zakładach wodociągowych. Bowiem tylko z takiego surowca da się wyprodukować czystą, zdrową i bezpieczną wodę pitną. Z powodu braku wód I-szej klasy, ale także II-giej klasy czystości (6% w 2000 roku) zmuszeni jesteśmy przerabiać do picia ścieki w postaci wód III-ciej klasy (33% w 2000 roku) oraz wód pozaklasowych (60% w 2000 roku). Nie można się zatem dziwić, że w 1 litrze dzisiejszej wody kranowej mamy ponad 1 000 mg związków chemicznych, których nie da się z niej usunąć żadną z tradycyjnych metod.

Otóż to, Wisła - główne źródło wody pitnej dla Warszawiaków posiada od wielu, wielu lat wodę pozaklasową. Przez środek tego pięknego miasta płynie sobie po prostu największy polski ściek.

Nikogo zatem nie zdziwi, że produkowana z takiego "żuru" woda nie może nadawać się do picia. Wrażliwi ludzie nie mogą się w niej nawet kąpać, czego dowodem są istoty wrażliwe z definicji - dzieci. O tym wiadomo już dawno i oficjalnie - zabrania się wręcz kąpieli niemowląt i małych dzieci w warszawskiej kranówie.

Wisłą spływa rocznie między innymi około 175 ton ołowiu, 50 ton rtęci i 14 ton kadmu.

Nie inaczej ma się w Zbiorniku Zegrzyńskim, drugim "źródełku" wody pitnej dla Warszawa. Tutaj woda jest również pozaklasowa.

Ponieważ surowiec dostarczany zakładom wodociągowym jest tak tragiczny, stąd musi być poddany brutalnym procesom rewitalizacji, a to z kolei nie pozostaje bez wpływu na finalną jakość wody opuszczającej bramy tych zakładów.

Woda pitna w Warszawie zawiera do 110!!! razy większe stężenie chlorowanych węglowodanów, do 60 razy większe stężenie chlorobenzenów i do 50 razy większe stężenie chlorofenoli niż zezwala na to norma. Aktywny chlor używany do dezynfekcji wody surowej może wytworzyć w wyniku reakcji chemicznych ponad 250 (!!!) toksycznych i mutagennych chloropochodnych substancji.

Kolejną tragiczną sprawą jest fakt, że liczba organicznych związków chemicznych normowanych w Polsce w wodzie do picia jest znikoma. Natomiast liczba toksycznych związków chemicznych organicznych, które nie podlegają żadnej normie sięga tysięcy.

Dzisiaj nasze śmietniki wyglądają inaczej - era plastików z rakotwórczym polichlorkiem winylu, trujące baterie i akumulatory, farby i lakiery, lekarstwa i inne odpady szpitalne, popioły z pieców węglowych itd., itp. Nie ma sensu wymieniać tutaj wszystkiego, bo tak naprawdę to wszystko co produkujemy w fabrykach chemicznych, prędzej czy później wyląduje na śmietnikach. Nie zapominajmy również, że oprócz omawianych tutaj odcieków ze śmietnisk, do rzek dostają się bezpośrednio ścieki komunalne, przemysłowe oraz rolnicze (nawozy i pestycydy).

"Ryby w Tamizie nie potrzebują operacji zmiany płci. Na zlecenie BBC wykonano badania dowodzące, że same zmieniają płeć - na żeńską. Wody tej rzeki skażono bowiem żeńskim hormonem. Wszystkiemu winne są pigułki antykoncepcyjne z silną dawką estrogenu, który wraz z moczem przedostaje się do rzeki. Najgorsze jest to, że skażenie może mieć wpływ na rozrodczość Anglików. 1/3 wody pitnej w Wielkiej Brytanii pochodzi z rzek."

Artykuł tej treści pojawił się około pół roku temu w gazetach angielskich, a w ostatnich miesiącach pokazał się w kilku czasopismach w Polsce. Tylko wiedzieć należy, że opisany w powyższym artykule problem nie dotyczy wyłącznie Wielkiej Brytanii. Ten problem mamy wszyscy, bo również w innych krajach (nie wykluczając Polski) spożywane są pigułki antykoncepcyjne. Podobne badania przeprowadzono w 2001 roku w Niemczech - tam stwierdza się takie dawki antybiotyków w wodach kranowych (ich źródłem są również lekarstwa aplikowane tysiącom pacjentów), że zdrowi ludzie spożywający taką wodę stają się na pewne antybiotyki odporni.

Nasze polskie rzeki należą do najbardziej skażonych w Europie. Roi się w nich od trujących związków chemicznych, w tym również rakotwórczych. W krajach zachodnich już od dawna przestrzega się ludzi przed wodą z kranu, która nie nadaje się do picia. Tam już od wielu lat obywatele wiedzą, że ponad 80% współczesnych chorób ma bezpośredni związek z jakością wody pitnej. Tam już od dawna wiadomo, że w chwili obecnej istnieje tylko jeden sposób na usunięcie chemii z wody pitnej - osmoza odwrócona. Cieszmy się zatem, że urządzenia osmotyczne zdobywają u nas w Polsce coraz więcej zwolenników, szczególnie, że są one coraz tańsze.

www.o2.pl | Poniedziałek [20.04.2009, 17:32] 1 źródło
AMERYKANIE PIJĄ WODĘ SKAŻONĄ LEKAMI
Ponad 1000 ton farmaceutyków w rzekach i jeziorach.
Najnowszy odkryty przypadek skażenia wody pitnej lekami to zatrucie rzeki Delaware kodeiną (narkotyk, silny lek przeciwbólowy) wyrzucaną przez leżącą nad nią fabrykę farmaceutyków. Wysoki poziom kodeiny odkryto w oczyszczalni Wilmington.
Śledztwo w tej sprawie poprowadziła agencja Associated Press. W jej wyniku otrzymano liczbę ponad 1000 ton farmaceutyków rozpuszczonych w wodach śródlądowych Stanów Zjednoczonych. W badaniach pojawiają się setki środków chemicznych, w największej ilości lit ze środków uspokajających, nitrogliceryna z leków nasercowych i miedź ze środków antykoncepcyjnych.
Badanie szczegółowe zanieczyszczenia lekami jest utrudnione, uważa agencja prasowa, bo amerykańskie władze badają skażenia głównie pod kątem przemysłowym i wartość 1000 ton jest sporo zaniżona.
Uwzględniając dostępne dane, liczbę Amerykanów którzy w kranach mają wodę skażoną lekami można oszacować na co najmniej 51 mln - podaje "AP". | JS

www.o2.pl | Poniedziałek [19.01.2009, 11:28] 1 źródło
ZANIECZYSZCZONE RZEKI ZMIENIAJĄ PŁEĆ RYB
Trujące chemikalia powodem bezpłodności.
Do takich wniosków doszli naukowcy po trzech latach studiów prowadzonych na uniwersytetach Exeter i Brunel. Przebadano próbki z 30 zbiorników wodnych i ponad 1500 ryb.
W zanieczyszczonych rzekach odkryto chemikalia zwane antyandrogenami, które mogą pochodzić od pestycydów, ścieków przemysłowych lub farmaceutyków.
Ich działanie jest bardzo niebezpieczne. Substancje mogą blokować męskie hormony płciowe, takie jak testosteron.
Może być wiele powodów wzrostu problemów z płodnością u ludzi, ale te wyniki mogłyby ujawnić kolejny, wcześniej nieznany czynnik - powiedział zaangażowany w badania profesor Charles Tyler z Uniwersytetu w Exeter.
Zaobserwowano też, że ryby płci męskiej, pod wpływem antyandrogenów zmieniają się w ryby płci żeńskiej. | AH

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [24.11.2009, 11:26] 1 źródło
CO MOŻNA ZNALEŹĆ W WODZIE Z KRANU
Lepiej zrezygnuj z jej picia.
Francuscy naukowcy nie mają wątpliwości: w rzekach w tym kraju można znaleźć wszystkie lekarstwa - od antybiotyków po antydepresanty. Z nich trafiają wprost do kranów w kuchniach i łazienkach.
Źródło tych zanieczyszczeń to przede wszystkim toaleta. Cząsteczki leków, które nie zostały zużyte przez nasz organizm trafiają do ścieków. Niestety, 60 proc. z nich nie jest usuwana podczas procesu oczyszczania.
Efekt? 90 proc. hormonów, które znaleziono we francuskich rzekach pochodzi z pigułek antykoncepcyjnych.
Zanieczyszczenie to ma, oczywiście, wpływ na środowisko naturalne.
Już obserwujemy znaczną zmianę proporcji osobników żeńskich i męskich w populacji ryb w rzekach - twierdzi Claude Champredon z organizacji France Nature Envirennement.
Te same hormony znaleziono również w płynącej z kranu wodzie.
Szczególnie groźny jest fakt, że do rzek, a potem naszych kranów trafiają antybiotyki. Nie pozostaje to bez wpływu na powstawanie nowych szczepów bakterii, odpornych na leki.
Co z tym robić? Naukowcy nie maja wątpliwości. Należy ograniczyć spożywanie leków do minimum, nie wyrzucać ich byle gdzie i poprawić system uzdatniania wody do picia.
To kosztuje - przekonuje France Nature Envirennement. - Trzeba więc również przekonać podatnika do tego, że musi za to zapłacić. | WB


"ANGORA" nr 25.18.06.2006 r.
PRZYCZYNĄ SPADKU URODZEŃ NIE JEST BIEDA, lecz skażenie środowiska – twierdzą członkowie zespołu badawczego przy Ministerstwie Nauki. Świadczy o tym m.in. rosnąca liczba przypadków bezpłodności i patologii ciąży. – W okresie powojennym sytuacja ekonomiczna społeczeństwa była znacznie trudniejsza niż obecnie, a pomimo tego następował szybki wzrost demograficzny – argumentują naukowcy.
B.M. i Z.N.

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [11.05.2010, 13:43]
FACECI NIEWIEŚCIEJĄ CORAZ BARDZIEJ
Zobacz, dlaczego twój dziadek był bardziej męski.
Mężczyźni urodzeni w 1960 roku mają o 14 proc. mniej testosteronu niż ci, którzy na świat przyszli 40 lat wcześniej.
Lekarze wskazują, że główną przyczyną spadku poziomu męskiego hormonu są pestycydy w żywności - donosi "The Copenhagen Post".
Duńczycy urodzeni w 1920 roku mieli także o 26 proc. więcej białka SHBG, które wiąże hormony płciowe. Lekarze są zaniepokojeni skalą tych zmian, bo testosteron reguluje pracę całego męskiego organizmu.
Wpływa chociażby na prawidłową pracę serca i utrzymuje strukturę kości.
Oprócz chemicznych substancji w jedzeniu i otaczających nas przedmiotach na taki stan rzeczy wpływ ma z pewnością także coraz bardziej niezdrowy tryb życia - mówi dr Peter Lyngdorf. | AJ

www.o2.pl | Wtorek [28.04.2009, 17:48] 1 źródło
PONAD 2,5 MLN POLAKÓW MA PROBLEM Z EREKCJĄ
To ponad milion więcej niż 10 lat temu.
Erekcja jest czułym barometrem ogólnego stanu zdrowia. Jej zaburzenia są pewną konsekwencją pogarszania się naszego zdrowia. Jeśli cokolwiek złego się dzieje, warto temu przeciwdziałać, zgłaszając się do lekarza - powiedział wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej dr Andrzej Depko.

Według seksuologa Polacy jedzą zbyt tłusto jedzą, palą, piją i rzadko uprawiają seks. Do tego za dużo pracują.

Jak udowadniają lekarze, zaburzenia erekcji mogą być pierwszym sygnałem choroby wieńcowej, nadciśnienia, cukrzycy, depresji, ale także wynikiem przyjmowania nadmiaru leków, np. na chorobę wrzodową.

Ale problem paradoksalnie dotyka nie tylko mężczyzn. Kobiety widząc, że ich partner nie ma ochoty na współżycie, przyjmują często, że nie są już atrakcyjne, bądź są zdradzane. Może
to być jednak wynik złego stanu zdrowia. Szkopuł jednak w tym, że tylko 30 procent polskich par rozmawia o swoich seksualnych problemach. | G

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [01.12.2009, 11:32] 4 źródła
KAŻDY FACET MOŻE MIEĆ ZDROWEGO PENISA
Ale zależy to od jego matki.
Kobiety ciężarne muszą unikać kontaktu z substancjami chemicznymi, a zwłaszcza z środkiem odstraszającym owady - apelują lekarze.
To właśnie chemikalia powodują, że rodzą chłopców z wadami penisa.
Najczęściej penis znajduje się w niewłaściwym miejscu. W takim przypadku konieczna jest operacja - powiedział Chris Winder z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii.
Najpopularniejszym uszkodzeniem jest wada cewki moczowej.
Badania pokazały, że kontakt z takimi preparatami w ciągu trzech pierwszych miesięcy ciąży zwiększa ryzyko urodzenia dziecka z wadą penisa aż o 81 procent. | TM


www.o2.pl | Czwartek [14.05.2009, 11:04]
NASZE DZIECI BĘDĄ ŻYŁY KRÓCEJ
Przeciętny młody Polak będzie żył 5 lat krócej, niż jego rodzice! Naukowcy z amerykańskiego National Institutes on Aging alarmują: najwyższy czas zmienić ...
Dodał: EdgarS


"NEWSWEEK" nr 20, 21.05.2006 r.: Badaczy dopingują niewesołe prognozy epidemiologiczne: w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.

www.o2.pl | Środa [10.12.2008, 08:22]
OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN
Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca - szacuje Światowa Organizacja Zdrowia. Do roku 2030 gwałtownie wzrośnie liczba chorych i umierających na nowotwory.

www.o2.pl / www.sfora.pl | 12.2009 r.: Każdego roku w Polsce umiera na nowotwory aż 210 na 100 tysięcy mężczyzn. (czyli około 73,5 tys. na 35 mln)


http://www.hydropure.com.pl/informacje/ ... yc_trujaca
Rolnikom bardzo opłaca się sypać na pola nawozy sztuczne oraz trujące pestycydy. Producenci żywności dużo zarabiają, dodając do niej konserwanty przedłużające jej trwałość. Producenci i handlowcy wód mineralnych zbijają niezłą kasę sprzedając zwykłą wodę kranową. Lekarze nie protestują kiedy rośnie liczba chorych, bowiem to chorzy ludzie, a nie zdrowi, dają im pracę. Producenci lekarstw i aptekarze zarabiają więcej, gdy przybywa im ciągle klienteli. Czy widzisz, że żaden sektor produkcji żywności i innych dóbr oraz służba zdrowia nie są zainteresowane zapobieganiem chorobom oraz przedłużaniem życia Polaków?


www.wp.pl | 22.10.2008 r.
MASOWE WYMIERANIE GATUNKÓW
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara są zdania, że w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu lat z powierzchni Ziemi zniknie około 50 proc. gatunków roślin i zwierząt. Naukowcy twierdzą, że na skutek zmian ekologicznych nasza planeta stanęła w obliczu wielkiego wymierania, przypominającego to, które 65 mln lat temu, po uderzeniu w Ziemię meteorytu, unicestwiło dinozaury.

"Obecne wymieranie to skutek działalności człowieka - zabetonowania planety, produkowania zanieczyszczeń i robienia wielu innych rzeczy" - mówi współautor badań Bradley J. Cardinale z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. - "Ziemia może stracić nawet połowę gatunków w ciągu naszego życia. Chcemy wiedzieć, które z nich zasługują na najwyższy priorytet ochrony".

Najnowsze badania dowodzą, że system ekologiczny, w którym jest mniej gatunków roślin, produkuje mniejszą ilość biomasy. Mniej biomasy oznacza, że mniej dwutlenku węgla zostanie przechwycone z atmosfery i mniej tlenu zostanie wytworzone. Wpłynie to też na załamanie łańcuchów pokarmowych, ponieważ mniej pokarmu będą miały zwierzęta roślinożerne. | (PAP) krx/ tot/

www.interia.pl | Poniedziałek, 27.10.2008 r., (06:21)
NAJWIĘKSZA ZAGŁADA OD CZASÓW DINOZAURÓW
Człowiek jest odpowiedzialny za największą zagładę gatunków od czasów wyginięcia dinozaurów. W ciągu ostatnich 35 lat biodywersyfikacja zmniejszyła się o 35 proc., jak wykazują najnowsze badania - czytamy w dzienniku "Polska".
Autorzy ostrzegają, że bezwzględna eksploatacja środowiska naturalnego przez ludzkość tworzy niemożliwy do utrzymania "dług ekologiczny".
- To destrukcja na wielką skalę. Jeżeli nie podejmiemy jakichś naprawdę drastycznych kroków i decyzji politycznych, to tempo strat będzie tylko rosło - mówi profesor Kerry Turner, dyrektor departamentu nauk ekologicznych na Uniwersytecie Wschodniej Anglii.
Dla przykładu niszczenie lasów tropikalnych w celu pozyskania tarcicy może przynieść krótkoterminowe zyski producentom drewna, ale zagładzie ulega źródło, z którego, gdyby je zostawić w spokoju, cała planeta mogłaby czerpać w nieskończoność.

W maju konferencja ONZ na temat biodywersyfikacji ostrzegła, że niszczenie żywych zasobów naturalnych - w tempie czterech gatunków w ciągu godziny - będzie do 2010 roku kosztować około 440 mln funtów, a w 2050 roku sięgnie 11 mld funtów.

Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć.
Zużywamy zasoby naturalne w takim tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację musiałyby wspierać trzy planety. - Wchodzimy w fazę masowej zagłady gatunków, która nie ma precedensu od milionów lat. Nasze konsumpcyjne społeczeństwo po prostu odmawia przyjęcia tego do wiadomości - mówi Tony Juniper, działacz ekologiczny i były dyrektor organizacji Friend of the Earth.
Źródło informacji: INTERIA.PL/Polska

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Niedziela [09.05.2010, 21:02]
ONZ: NADCHODZI TOTALNA ZAGŁADA PRZYRODY
Sprawdź, ilu gatunków już nigdy nie zobaczysz.
Jednej trzeciej wszystkich gatunków roślin i zwierząt grozi wyginięcie. Najbardziej zagraża im szybki wzrost gospodarczy takich państw jak Chiny, Indie i Brazylia - alarmuje najnowszy raport ONZ.
Autorzy "Global Biodiversity Outlook" wskazują, że o ile kraje zachodnie już są świadome potrzeby ochrony gatunków zagrożonych to państwa rozwijające się prowadzą wręcz rabunkową politykę wobec przyrody.
Wyginięciem zagrożonych jest 21 proc. gatunków ssaków, 30 proc. płazów i 36 proc. bezkręgowców. To dane zebrane w ponad 120 państwach świata - wylicza "The Daily Telegraph".
Największymi zagrożeniami dla świata zwierząt i roślin są wzrost liczby ludności, zanieczyszczenie środowiska oraz rozprzestrzenianie się konsumpcyjnego stylu
życia.
Jeżeli nic się nie zmieni to już w 2050 roku do życia potrzebna nam będzie nie jedna, ale pięć planet - mówi Ahmed Djoghlaf z Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody. | AJ


www.o2.pl | Niedziela [12.07.2009, 15:29] 1 źródło
MOŻEMY ZOSTAĆ SAMI NA ZIEMI
Naukowcy alarmują, że wyginie większość gatunków roślin i zwierząt.
Przyrodzie zagrażają zmiany klimatyczne, urbanizacja oraz migracja zwierząt, często zawiniona przez człowieka, która powoduje niszczenie lokalnej fauny i flory. Biolodzy alarmują, że proces zanikania gatunków przyspieszył w bardzo znaczny sposób.
Blisko 70 procent roślin i zwierząt, które żyją na świecie wyginą w tym stuleciu! Większość z nich nie zostanie nawet odkryta przez człowieka - zapowiada xinhuanet.com
Portal cytuje słowa Petera Ravena z Missouri Botanical Garden, który swoje prognozy przedstawił dzisiaj na Międzynarodowym
Kongresie Ochrony Przyrody w Chinach. Biolog ze Stanów Zjednoczonych nie zostawia żadnych złudzeń.
Teraz na całym świecie rocznie zanika ponad 5 tysięcy gatunków. Wkrótce ta liczba przekroczy 10 tysięcy. Konieczne są natychmiastowe działania - apeluje do polityków Raven.
Jego zdaniem wiedza o zagrożeniach dzikiej przyrody jest zbyt mała, zarówno wśród decydentów, jak i zwykłych obywateli. Naukowiec uważa, że trzeba na całym świecie jak najszybciej ustanowić dodatkowe obszary objęte ochroną - parki i rezerwaty. | AJ



www.o2.pl | Poniedziałek [29.12.2008, 22:37] 1 źródło
NATURA ZABIŁA W 2008 ROKU 220 TYSIĘCY OSÓB
Katastrofy przyniosły straty rzędu 144 miliardów euro.
Katastrofy naturalne w 2008 roku należały do najbardziej niszczycielskich w skutkach. Mimo że było ich mniej niż w ubiegłym roku (750 - w 2008 i 970 - w 2007), zginęło w nich o wiele więcej osób. Większe były też szkody materialne spowodowane przez huragany, trzęsienia ziemi i powodzie.
Wzrosły także, i to znacząco, sumy wypłaconych odszkodowań z tytułu strat spowodowanych przez katastrofy naturalne. Oszacowano je na 45 miliardów dolarów. | BW

www.o2.pl | Piątek [29.05.2009, 16:05] 1 źródło
GLOBALNE OCIEPLENIE ZABIJA CO ROKU SETKI TYSIĘCY LUDZI
A państwa na całym świecie tracą z tego powodu 125 mld dol. rocznie.
Niekorzystne zmiany klimatu dotykają każdego roku niemal 300 mln ludzi na świecie, a zabijają 300 tys. z nich. To wnioski z pierwszego raportu na temat wpływu zmian klimatu na życie człowieka.
Globalne ocieplenie powoduje wzrost temperatury, powodzie, pożary lasów i wiele innych kataklizmów - stwierdził były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan, który przedstawił raport.
Jak twierdzi sytuacja z roku na rok będzie się pogarszać. Według prognoz zmiany klimatu w 2030 roku zabiją 500 tys. osób, a dziesiątki milionów ludzi zostanie bez dachu nad głową. Państwa będą tracić wtedy blisko 600 mld dolarów rocznie.
To duże wyzwanie dla ludzkości. Trzeba działać, by zapobiec katastrofie. Obecnie 500 mln ludzi jest zagrożonych tragicznymi skutkami ocieplania się klimatu - twierdzi Kofi Annan. | JK

http://www.klimatdlaziemi.pl
WPŁYW GLOBALNEGO OCIEPLENIA NA GOSPODARKĘ
Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.


www.wp.pl | PAP | 2008-11-22 (21:55)
BOGATE PAŃSTWA WYKUPUJĄ ZIEMIĘ W BIEDNYCH KRAJACH
Rządy i narodowe korporacje z bogatych państw wykupują miliony hektarów ziemi uprawnej w krajach rozwijających się, by zapewnić sobie dostawy żywności w dłuższym okresie - pisze brytyjski dziennik "The Guardian".
Szef oenzetowskiej Organizacji ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) Jacques Diouf dopatrzył się w tej kontrowersyjnej praktyce "nowej formy neokolonializmu"; jego zdaniem doprowadzi ona do tego, że biedne kraje będą produkować żywność dla bogatych kosztem zaspokojenia potrzeb ich własnych niedożywionych obywateli.
Drożejąca żywność skłania rozwinięte gospodarczo kraje do poszukiwania sposobów zmniejszenia ich zależności od importu poprzez wykupywanie dużych połaci ziemi w Afryce i Azji i uprawianie tam żywności na przemysłową skalę, z myślą o własnym rynku - zauważa "Guardian".

W ostatnich dniach południowokoreański koncern Daewoo Logistics poinformował o planach wydzierżawienia na 99 lat do miliona ha ziemi uprawnej na Madagaskarze. Do 2023 r. koncern chce osiągnąć roczne zbiory kukurydzy w wysokości 5 mln ton. Ponadto na gruntach o powierzchni 120 tys. ha chce produkować olej palmowy.

Saudyjska grupa Binladin zamierza zainwestować w Indonezji w produkcję ryżu basmati, inwestorzy z Abu Zabi (Zjednoczone Emiraty Arabskie) kupili dziesiątki tysięcy hektarów w Pakistanie. Laos udostępnił zagranicznym inwestorom 2-3 mln ha stanowiących ok. 15 proc. areału ziemi uprawnej - informuje dziennik.
Wylicza dalej: Libia zabezpieczyła sobie powierzchnię 250 tys. ha na Ukrainie, zaś Katar i Kuwejt zabiegają o ryżowe pola Kambodży. 900 tys. ha ziemi chce udostępnić Sudan, władze Etiopii zabiegają o przyciągnięcie inwestorów z Arabii Saudyjskiej.
- Tego rodzaju umowy bywają czysto komercyjnymi przedsięwzięciami, ale rządy często wspierają je zza kulis, ponieważ pierwszoplanowym zadaniem jest dla nich zapewnienie podaży żywności - powiedział gazecie Carl Atkin, konsultant firmy Bidwells Agribusiness z Cambridge.

- Drobni rolnicy już teraz są poszkodowani. Ludzie bez mocnych praw do własności ziemskiej muszą liczyć się z rugowaniem ich z ziemi - zauważa Alex Evans z nowojorskiego ośrodka Centre on International Cooperation.
Z kolei Steve Wiggins z organizacji ODI (Overseas Development Institute) nie wyklucza, iż zagraniczni inwestorzy spotkają się z wrogością ze strony miejscowej ludności, która nie uprawia ziemi na skalę przemysłową, ma inną tradycję i kulturę. Uregulowanie praw własności ziemskiej uważa Wiggins za bardzo drażliwą kwestię. | (pmm)

www.o2.pl | Czwartek [12.02.2009, 21:03] 4 źródła
KORPORACJE SKUPUJĄ ZIEMIĘ W BIEDNYCH KRAJACH
W ręce bogatych wpada tysiące hektarów na całym świecie.
Zgoda władz Madagaskaru na wydzierżawienie południowokoreańskiej firmie Daewoo Logistics obszarów wielkości połowy Belgii to jedna z przyczyn protestów i zamieszek w Antananarywie - donosi agencja AFP.
Ale nie tylko Daewoo skupuje wielkie tereny w biednych krajach. Przykłady wykupywania czy dzierżawienia ziemi rolnej przez korporacje i państwa można mnożyć.
Jak podaje AFP powołując się na raport organizacji pozarządowej Grein, amerykański bank Morgan Stanley nabył 40 tys. hektarów ziemi na Ukrainie. W Rosji z kolei grupy inwestycyjne ze Szwecji nabyły w sumie prawie 400 tys. hektarów ziemi rolnej. Z kolei w Brazylii holenderska grupa Louis Dreyfus kupiła aż 60 tys. hektarów ziemi. | AB

www.o2.pl | Środa [29.07.2009, 15:49] 1 źródło
UBODZY Z RPA NIE CHCĄ BOGATYCH SĄSIADÓW
Zablokowali sprzedaż gruntów Billowi Gatesowi.
Działki u wybrzeży Republiki Południowej Afryki cieszą się dużą popularnością wśród bogatych obcokrajowców ze względu nie niezwykłą przyrodę i krajobrazy. Jednak ubodzy mieszkańcy pobliskich wsi chcą, aby to państwo kupiło te tereny i straszą przyszłych właścicieli „wojną" - donosi "The Independent".

Niedawno wstrzymali sprzedaż gruntów na wzgórzach Sentinel koło Kapsztadu, które chcieli nabyć m.in. Oprah Winfrey i Bill Gates. Grupa ubogich wdarła się do biurowca, gdzie rozpatrywano oferty - policja musiała użyć gumowych kul, aby powstrzymać protestujących. Niebawem licytacja ma zostać powtórzona.

Jak tłumaczy Donovan van der Heyden - przywódca kilkutysięcznej grupy biednych mieszkańców pobliskiej miejscowości Hangberg, te tereny powinny zostać objęte ochroną przez parki narodowe, bo są ważne dla lokalnej społeczności.
Żyjemy w ciasnocie, w trudnych warunkach, a nie pozwala się nam na zajęcie tych ziem. Tymczasem bogaci obcokrajowcy mogą kupić wzgórza i budować tam luksusowe posiadłości - tłumaczy van der Heyden.
Sporny teren jest atrakcyjny dla nabywcy, bo będzie mógł nazwać wzgórze swoim imieniem. | AJ




www.o2.pl |Piątek [20.03.2009, 12:35] ostatnia aktualizacja: Pt [20.03.2009, 12:54] 4 źródła
TAK SIĘ BĘDZIE ŻYŁO BEZ OZONU
Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar.
W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.
To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.
Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów). Symulacja uwzględnia efekty atmosferyczne, chemiczne, zmiany wiatru i zmiany promieniowania.
Możemy już dokładnie monitorować sytuację i wreszcie poczuć pełną odpowiedzialność - powiedział kierujący projektem prof. Paul Newman.
Dziurę w otaczającej Ziemię powłoce ozonowej odkryto w 1985 roku nad Antarktydą. Badania stężenia tego gazu w atmosferze wykazały, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmniejszało się ono średnio o 0,2 procent rocznie. | TM

www.o2.pl | Niedziela [15.02.2009, 07:21] 1 źródło
GLOBALNE OCIEPLENIE BĘDZIE BARDZIEJ SZKODLIWE NIŻ PRZEWIDYWANO
Gwałtownie wrośnie temperatura, a świat czekają wielkie pożary.
Dotychczasowe prognozy były złe. W następnym stuleciu globalne ocieplenie będzie bardziej dotkliwe i przyniesie więcej szkód środowisku niż przewidywaliśmy - twierdzi profesor Chris Field , specjalista ds. zmian klimatu.
Naukowiec tłumaczy, że wszystko przez gwałtowny rozwój przemysłu w Chinach i Indiach.
Sądziliśmy że w następnym stuleciu temperatura na świecie podniesie się o 1,1-6,4 stopni Celsjusza. Ale to zaniżone prognozy. Nie przewidują emisji dwutlenku węgla do atmosfery azjatyckie elektrownie węglowe - ostrzega Field.
Jego zdaniem wpływ wyższej temperatury na środowisko nie jest jeszcze do końca znany, ale na pewno będą się osuszać lasy tropikalne, co uczyni je podatnymi na wielkie pożary. Do tego topnieć będą na pewno lody Arktyki i Antarktydy.
To wszystko spowoduje, że jeszcze większą emisję gazów cieplarnianych. Jeśli szybko nie zaczniemy temu przeciwdziałać, to wkrótce nie będziemy w stanie rozwiązać problemu globalnego ocieplenia - mówi Field. | JK
Ostatnio zmieniony śr cze 23, 2010 8:53 pm przez admin, łącznie zmieniany 2 razy.

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:05 pm

PS2
Takie to, m.in., ekonomiczne asy, dobroczyńcy prosperują (piszą książki, artykuły, doradzają, robią wykłady, uczą, są cytowani, otrzymują nagrody, rządzą (dysponują publicznymi pieniędzmi) itp.) w tym świecie (tylko jakoś świat nie chce prosperować (tym gorzej dla niego))...




Z uwagi na efekty/skutki wyróżniamy 2 rodzaje działalności:
PRACA – jest to racjonalnie - ekonomiczno-ekologiczno-etycznie - zasadne zajęcie przynoszące najbardziej efektywnie rzeczywiste korzyści (np. produkcja zdrowej żywności, energii z źródeł odnawialnych, budowa energooszczędnych budynków, transport publiczny (zbiorowy), dostarczanie istotnych, sensownych informacji itp.).

PŁATNE ZAJĘCIE – jest to irracjonalne, krótkowzroczne, utopijne imitowanie pracy; zużywanie energii, surowców, zatruwanie środowiska, tracenie zdrowia, czasu, pieniędzy; postępowanie mające na celu obrót pieniędzmi, pobierając za to zajęcie prowizję, czemu często towarzyszy jeszcze pranie mózgu tzw. klientom, by skorzystali z oferty (np. produkcja tzw. dupereli, w tym zniczy, wiązanek, kwiatów, które po kliku dniach stają się śmieciami, produkcja i używanie lakierów, farb do paznokci, mazideł, trucizny nikotynowej, alkoholowej, szkodliwej żywności i takich dodatków do niej, w tym konserwantów, barwników, większości samochodów osobowych, przemysł jubilerski, zbrojenia, przeznaczanie ropy, węgla na cele energetyczne, działalność org. religijnych, robienie politycznej kariery, ogłupiających, wypaczających, zabierających czas filmów, programów w telewizji, radiu (w tym wypłocin reklamowych), podobnie z treściami większości pism, książek, hazard itp., itd.).


Bieda, niedobór użytecznych produktów, usług, wynika z działań, produkcji rzeczy zbytkowych, szkodliwych, zbędnych; z powodu marnotrawstwa potencjału produkcyjnego, działań irracjonalnych.
To racjonalna użyteczność oferty ma decydować o produkcji, sprzedaży, usłudze, a nie pranie mózgów potencjalnym tzw. klientom za pośrednictwem tzw. reklam.
ZEZWOLENIA/KONCESJE EKONOMICZNO-EKOLOGICZNO-ETYCZNE
Na rynku muszą funkcjonować najlepsi, a nie, kosztem zdrowia, jakości, dzięki kombinatorstwu, najtańsi (...) producenci i usługodawcy! Bo trzeba dodać fatalne, kosztowne skutki funkcjonowania takich firm.
Ilość koncesji np. na otworzenie sklepu, zakładu usługowego powinna być wydawana na podstawie sytuacji ekonomicznej już istniejących firm/liczby potencjalnych klientów. Na zarzut, iż tak się właśnie dzieje (prawa (dzikiego) rynku) odpowiadam tekstem poniżej.
Trzeba wprowadzić koncesje ekonomiczno-ekologiczno-etyczne, by nie miało mse - masowe - dogorywanie, egzystencja, zapracowywanie się (praca po 6-7 dni w tygodniu, po 10-12 godzin dziennie nie należy do rzadkości) by tylko przetrwać, bo obok konkurencja tylko czyha.... Taka działalność, oprócz zaharowywania się tych ludzi, prowadzi też do prowadzenia jej kosztem jakości, zdrowia klientów, środowiska naturalnego (...)(bo kogo na dbanie o nie stać...), pracowników, współpracujących firm. – „tańszy”, czyli nierzadko najgorszy, wygrywa. – Jak jeden z oferentów wprowadza tańszą... ofertę, wiadomo jakim kosztem (...), to pozostali mają wybór: albo wziąć przykład albo splajtować. To, co się dowiadujemy z prasy, własnych i znajomych doświadczeń (np. o przebijaniu dat ważności, zepsutej, brudnej żywności, kłopotach z wyegzekwowaniem reklamacji) to tylko wierzchołek góry!
Częste są też sytuacje rzeczywistego pracowania (np. w sklepach, punktach gastronomicznych, msh usług), łącznie, np.1-2 godziny dziennie, a reszta czasu to czekanie na klientów, którzy za to zapłacą, w tym zdrowiem w związku z ekologicznymi skutkami małej wydajności, efektywności takich rozmnożonych msc pracy, których wybudowanie, wyposażenie i eksploatacja pochłania materiały i energię, więc odbywa się kosztem zużywania surowców, środowiska.

Racjonalna użyteczność, korzyść z działalności.
Trzeba ustalać, czy dana działalność jest korzystna - w całym, ogólnym bilansie, a więc jej wpływ na przyrodę i ludzi, bilans zysków do strat; jej racjonalną i etyczną użyteczność - począwszy od np.: wydobycia, transportu, sprzedaży i przerobu surowców, następnie sprzedaży i transportu półproduktów do hurtowni, ich ponownej sprzedaży indywidualnym odbiorcom i ponownego transportu do msa przerobu, wytworzenia docelowego produktu, a następnie jego transport do kolejnych hurtowni, sprzedaż, a z nich do punktów sprzedaży dla indywidualnych odbiorców, ich sprzedaż, po czym jego wykorzystywanie, a na końcu, po zużyciu, jego pozbycie się (przetworzenie).
Ostatnio zmieniony śr cze 23, 2010 8:55 pm przez admin, łącznie zmieniany 2 razy.

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:07 pm

Kilka z setek przykładów:

www.o2.pl / www.sfora.pl | 5 źródeł Niedziela [14.02.2010, 07:41]
NIE KUPUJ RÓŻ NA WALENTYNKI. SĄ TRUJĄCE
Tak możesz zaszkodzić ukochanej osobie.
Holenderskie stowarzyszenie Natura i Środowisko zaapelowało do miłośników walentynek, aby nie kupowali róż.
W ich uprawach stosowane są często nielegalne pestycydy. Kontrole ujawniły, że ponad połowa holenderskich hodowców róż stosuje ten sposób ochrony kwiatów - powiedziała Mirjam de Rijk z holenderskiego stowarzyszenia.
Ekolodzy podkreślają, że takie róże są bardzo niebezpieczne dla zdrowia i szkodzą środowisku. Zgromadzone w organizmie pestycydy wywierają wpływ na procesy rakotwórcze (mogą je zapoczątkowywać lub nasilać), są neurotoksyczne, zaburzają regulacje hormonalną i enzymatyczną.
Hodowcy za używanie nielegalnych środków płacą kary, są one jednak symboliczne i nic nie dają. | TM

[Należy zakończyć szkodliwy, absurdalny (i nudny) zwyczaj wykorzystywania ściętych kwiatów. – red.]

- Do wyprodukowania jednego samochodu zużywa się 380 ton wody, 1 kg bawełny 50 ton wody, a 1 kg wołowiny 100 tys. litrów!

- Świat zużywa co roku blisko 16 bln kilowatogodzin energii. Wypada średnio po 2500 kWh na osobę.

- 348 kg emitowanych pyłów przypada rocznie na jednego człowieka. Źródło: dr Joyce E. Penner z Uniwersytetu Michigan

- 1,3 mld ton odpadów rocznie powstaje w Unii Europejskiej. Źródło: EEC


„PRZEKRÓJ” nr 5, 01.01.2004 r.
DEZODORANT Z RAKIEM
Parabeny, związki stosowane jako konserwanty między innymi w dezodorantach, są obecne w próbkach pobieranych z ludzkich guzów piersi – donoszą naukowcy brytyjscy.
Obawy na temat udziału parabenów w rozwoju raka piersi pojawiły się w związku z obserwacją, że mogą one imitować działania żeńskich hormonów płciowych – estrogenów, które z kolei pobudzają wzrost niektórych guzów piersi. (...) Zespół doktor Philippy Darbre z uniwersytetu w Reading w Wielkiej Brytanii przeanalizował próbki raka piersi pobrane od 20 pacjentek. Parabeny wykryto we wszystkich, w średnim stężeniu 20,6 nanograma (jedna miliardowa grama) na gram tkanki. Związki te były obecne w komórkach raka piersi w niezmienionej formie (tj. w formie estrów), co oznacza, że przedostały się do nich przez skórę z pominięciem układu pokarmowego.

„ŻYCIE WARSZAWY: KULISY” nr 44, 05.11.2004 r.
GŁOWA W SPRAYU
Miewasz częste migreny i nie wiadomo z jakiego powodu popadasz w depresję? Twoje małe dziecko ma nagłe biegunki i bóle uszu? Wyrzuć do kosza wszystkie odświeżacze powietrza, dezodoranty, lakiery do włosów i środki czystości w sprayu. Według badaczy z Uniwersytetu w Bristolu, to one, za sprawą tzw. lotnych substancji organicznych, wywołują przykre dolegliwości. Potwierdziły to badania na 10 tysiącach kobiet, które niedawno urodziły dziecko.
Okazało się, że np. liczba niemowląt cierpiących na biegunkę była o 32 procent wyższa w domach, w których stosowano odświeżacze powietrza. Matki miały o 26 procent wyższe ryzyko wystąpienia objawów depresji, niż kobiety rzadziej stosujące kosmetyki w sprayu.
Prowadząca badania doktor Alexandra Farrow uważa, że zamiast stosować sztuczne odświeżacze można wycisnąć cytrynę. Efekt zapachowy będzie taki sam. | WOG

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [02.09.2009, 09:24] 2 źródła
DEZODORANT CIĘ ZABIJE
Większość zawiera niebezpieczne dla zdrowia substancje.
Obecne w dezodorantach substancje chemiczne mogą przyczynić się do powstania raka piersi - ostrzegają naukowcy.
Najbardziej szkodliwe są tzw. parabeny.
Według badaczy chemikalia nakładane za pośrednictwem dezodorantów na skórę przenikają do tkanek i naśladują estrogeny (hormony płciowe), co sprawia, że kobiety są bardziej narażone na raka piersi.
Dowodem na to jest fakt, że ślady parabenów znaleziono we wszystkich próbkach guzów pobranych w grupie kobiet z rakiem piersi.
Problem dotyczy nie tylko kobiet. Również mężczyźni, stosujący często dezodoranty z antyperspirantami, są w grupie ryzyka - pisze "Dziennik".
Kolejnym niebezpiecznym związkiem w dezodorantach jest glin, a konkretnie chlorowodorek glinu (aluminium chlorohydrate) obecny w większości tego typu kosmetyków.
Niedawno odkryto związek tej substancji z chorobą Alzheimera - podaje dziennikwschodni.pl.
Najwięcej chemikaliów przenika do skóry w czasie aplikacji po goleniu pach.
Średnia wieku kobiet, które goliły się pod pachami trzy razy w tygodniu i używały dezodorantu co najmniej dwa razy w tygodniu, była o piętnaście lat niższa niż u innych kobiet. | JP

„PRZEKRÓJ”
GROŹNY ODŚWIEŻACZ
Masz małe dziecko? Zrezygnuj z dezodorantów. O 32 procent więcej małych dzieci cierpi na biegunki w rodzinach, które codziennie stosują odświeżacze powietrza (w aerozolu lub w postaci spryskiwaczy), niż w domach o niższym zużyciu tych środków. Bolą je też częściej uszy. Winę za to ponoszą tak zwane lotne związki organiczne wchodzące w skład aerozoli. Źródłem tych cząsteczek w pomieszczeniach są również farby, rozpuszczalniki i środki czystości.

http://209.85.129.132/search?q=cache:mG ... =firefox-a
Problem pojawił się, gdy zaczęto używać związku CCl2F2, zwanego freonem 12 oraz innych fluoropochodnych metanu i etanu (nazwanych wspólnie freonami lub CFC) do produkcji aerozoli. Związki te wykorzystywane były w konstrukcji systemów chłodniczych:
* w sprężarkach lodówek
* chłodniach i urządzeniach klimatyzacyjnych
* do produkcji lakierów
* w przemyśle kosmetycznym
* w medycynie
* jako delikatne środki czyszczące w przemyśle komputerowym.

Po pewnym czasie stwierdzono, jak katastrofalne skutki przynosi używanie tych związków dla warstwy ozonowej. Cząsteczki freonów nie wchodzą w reakcję z innymi substancjami i nie rozpadają się, mogą więc żyć w atmosferze ponad 100 lat. Owa niezniszczalność freonów oraz lekkość pozwalająca na przenikanie aż do ozonosfery zaniepokoiły dwóch chemików. Z ich założeń wynikało, że w ozonosferze miliony ton lekkich freonów pod wpływem promieniowania ultrafioletowego rozkładają się na pierwiastki: węgiel, fluor i chlor. Wprawdzie węgiel spala się, ale fluor i jeszcze silniej chlor rozpoczynają reakcję łańcuchową z ozonem powodując tworzenie się tlenków i powstanie zwykłego tlenu dwuatomowego.

www.o2.pl | Środa [05.08.2009, 08:56] 1 źródło
UWAŻAJ NA TEN SPRAY PRZECIW KOMAROM! ZNISZCZY CI ZDROWIE
Zobacz, jak groźny jest środek o nazwie DEET
Ten popularny preparat uważany jest za najskuteczniejszy przeciwko komarom, a także wielu innym insektom. Jednak DEET jest bardzo groźny dla zdrowia, podaje RMF FM.
Według naukowców z francuskiego Institute de Recherche pour le Development DEET może uszkodzić nasz układ nerwowy - ostrzega RMF FM.
Okazuje się, że środek zmniejsza aktywność jednego z enzymów, istotnych dla właściwego działania naszego układu nerwowego.
Szczególnie ryzykowne jest łączenie DEET z innymi preparatami o podobnym działaniu. Może to nasilić efekty uboczne - podaje RMF FM. | JK


http://www.opracowania.info/readarticle ... le_id=3392
SKUTKI NISZCZENIA OZONU
Dla atmosfery – warstwy ozonowej – zagrożeniem jest przemysłowa działalność człowieka. Głównymi czynnikami powodującymi zmniejszenie warstwy ozonowej są freony, a mniejszym stopniu inne gazy, takie jak metan czy tlenki azotu. Niszczenie ozonu jest groźne dla życia na Ziemi. Warstwa ozonowa jak tarcza chroni życie na Ziemi i zatrzymuje ogromnie niebezpieczne promieniowanie ultrafioletowe zwane UV-C i częściowo pochłania promieniowanie UV-B, którego nadmiar jest również szkodliwy dla żywych organizmów na naszej planecie. Likwidacja tej tarczy zagraża ludzkiemu zdrowiu. Spadek zawartości ozonu w atmosferze o 10% pociąga za sobą wzrost liczby przypadków raka o 26% (wg Raportu ONZ z listopada 1991) Ustalono także, że zmniejszenie warstwy ozonu chroniącej przed promieniowaniem UV-B, które powodują obniżenie odporności organizmu, wywołuje wiele uszkodzeń wzroku – zaćmę, nadwzroczność a nawet ślepotę. Spadek ilości ozonu zaburza także łańcuch pokarmowy i w niektórych przypadkach zmniejsza produkcję rolną. Gdy ryż, pszenica czy kukurydza otrzymają nadmierną dawkę promieniowania ultrafioletowego, to obniża się zarówno jakość i obfitość zbiorów. Nadmiar promieniowania ultrafioletowego oddziałuje też szkodliwie, choć w różnym stopniu, na organizmy żywe we wszystkich ekosystemach, zmieniając zależności pokarmowe, czego konsekwencją mogą być nawet katastrofa ekologiczna. Przerwanie łańcucha pokarmowego może stanowić zagrożenie dla zaopatrzenia świata w żywność – na przykład wyginięcie planktonu roślinnego i zwierzęcego w morskich wodach powierzchniowych przyczyniło się do zagłady ryb, które stanowią ważne źródło żywności dla większości mieszkańców Ziemi.

www.o2.pl |Piątek [20.03.2009, 12:54] 4 źródła
TAK SIĘ BĘDZIE ŻYŁO BEZ OZONU
Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar.
W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.
To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.
Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów). Symulacja uwzględnia efekty atmosferyczne, chemiczne, zmiany wiatru i zmiany promieniowania.
Możemy już dokładnie monitorować sytuację i wreszcie poczuć pełną odpowiedzialność - powiedział kierujący projektem prof. Paul Newman.
Dziurę w otaczającej Ziemię powłoce ozonowej odkryto w 1985 roku nad Antarktydą. Badania stężenia tego gazu w atmosferze wykazały, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmniejszało się ono średnio o 0,2 procent rocznie. | TM


www.o2.pl | Czwartek [14.05.2009, 11:04]
NASZE DZIECI BĘDĄ ŻYŁY KRÓCEJ
Przeciętny młody Polak będzie żył 5 lat krócej, niż jego rodzice! Naukowcy z amerykańskiego National Institutes on Aging alarmują: najwyższy czas zmienić ...
Dodał: EdgarS


"NEWSWEEK" nr 20, 21.05.2006 r.: Badaczy dopingują niewesołe prognozy epidemiologiczne: w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.

www.o2.pl | Środa [10.12.2008, 08:22]
OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN
Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca - szacuje Światowa Organizacja Zdrowia. Do roku 2030 gwałtownie wzrośnie liczba chorych i umierających na nowotwory.

www.o2.pl / www.sfora.pl | 12.2009 r.: Każdego roku w Polsce umiera na nowotwory aż 210 na 100 tysięcy mężczyzn. (czyli około 73,5 tys. na 35 mln).


www.o2.pl www.sfora.pl | 05.08.2009 r.
SIŁA FEROMONÓW. MIT CZY RZECZYWISTOŚĆ?
Uważane za „nieetyczne instrumenty wywierania wpływu", często postrzegane jako zwykłe perfumy, nierzadko porównywane do środków szkodzących zdrowiu
... Czym tak naprawdę są feromony i dlaczego, mimo powszechnej niechęci i dystansu do ich stosowania, tak dobrze się sprzedają?

Zapach, podobnie jak makijaż, fryzura, odpowiedni strój czy postawa, ma wpływ na subtelne, pozytywne zmiany w odbiorze osoby, która go używa. Dotychczasowa wiedza na temat zapachów, skłania badaczy do szukania nowych obszarów ich oddziaływania. Według naukowców z Wiedeńskiego Institute for Urban Ethology, to właśnie w zapachach ludzkiego ciała znajduje się informacja, która określa ich stan emocjonalny. Oznacza to, że naturalna woń każdego człowieka znacząco wpływa na wybór partnera. Jednocześnie najnowsze badania dotyczące ludzkich feromonów, dowodzą, że związki te mają na nas większy wpływ, niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Wyniki owych badań potwierdzają bowiem, że węch jest dla ludzi znacznie bardziej istotny niż percepcja wzrokowa.

Jak działają feromony?
Oddziaływanie tych bezwonnych, lotnych związków semiochemicznych, w ogromnej mierze tkwi w naszej podświadomości. Proces ów polega na stymulowaniu narządu
nosowo-lemieszowego, tzw. VNO, znajdującego się w przegrodzie nosowej. Stąd impulsy kierowane są bezpośrednio do podwzgórza mózgu, które z kolei jest odpowiedzialne za bezwarunkowe, instynktowne reakcje ludzkie. To wszystko dzieje się zatem bez udziału umysłu świadomego.

Zdaniem doktor McClintock, jednej z odkrywców ludzkich feromonów, każde zapewnienie, że określony produkt zapachowy gwarantuje sukces osobisty czy też biznesowy, nie jest prawdą. Podkreśla ona, iż niezwykle istotne jest, aby być świadomym, że to od nas (i naszego nastawienia) zależy, czy odniesiemy sukces, czy poniesiemy porażkę. Feromony to substancje, które skutecznie wspomagają zaplanowane działania. Nie sprawią jednak, że bez przyczyny dostaniemy podwyżkę czy namówimy na randkę partnera, który nie jest nami zainteresowany.

Feromony są modulatorami, a nie wyzwalaczami. W praktyce oznacza to, że zmieniają zachowanie człowieka poprzez zmianę stanu jego umysłu, a nie przez wyzwalanie określonych reakcji. Gdy dana osoba jest zamknięta na wszelką komunikację, zastosowanie feromonów nie przyniesie oczekiwanych efektów. Gdy jednak jest przeciwnie, wówczas działają poniekąd jak lotny afrodyzjak.

Efekt placebo?
Wiele osób korzystanie z feromonów postrzega jako „nieuczciwą manipulację partnerem". Samo ich działanie natomiast, nierzadko porównywane jest do efektu placebo, między innymi z powodu, iż nie są wyczuwalne dla tradycyjnego zmysłu powonienia. Niemniej jednak te bezwonne związki chemiczne z powodzeniem stosowane są przez polityków, przedstawicieli handlowych czy biznesmenów podczas spotkań, zebrań, bądź różnego rodzaju seminariów. Ich popularność rośnie wraz z liczbą przeprowadzonych badań, które potwierdzają ich skuteczność. Być może, wraz z rozwojem nauki, syntetyczne feromony staną się również jednym z popularnych narzędzi, wykorzystywanych przez specjalistów od poprawy wizerunku.

[Feromony wpływają na pracę organizmu; geny. Sztuczne tym manipulowanie; zakłócanie naturalnych procesów musi być zabronione, a więc i produkcja, obrót feromonami!]

„WPROST” nr 13(1061), 2003 r.
ZAPACH MĘŻCZYZNY
Mężczyźni, nie używajcie dezodorantów! Wbrew powszechnej opinii, zapach męskiego potu ma bardziej kojący wpływ na kobiety niż najlepsze kosmetyki. Badania Charlesa Wysockiego z University of Pennsylvania wykazały, że naturalny zapach mężczyzny nie tylko poprawia samopoczucie pań, ale może nawet przyspieszyć wydzielanie hormonów płodności. Tak zachowywały się kobiety w wieku 25-45 lat, które otrzymywały do powąchania ekstrakt męskiego potu. Były przekonane, że uczeni testują nowe perfumy lub zapachowe środki czyszczące. | (ZW)

"NEWSWEEK" nr 20, 21.05.2006 r.
PRZEZ WĄCHANIE DO MIŁOŚCI
(...) "Wybierając partnera, powinniśmy go raczej powąchać" - przekonuje Martie G. Haselton z Center for Behavior Evolution and Culture przy University of California Los Angeles na łamach tygodnika "New Scientist".
Z badań Haselton wynika, że zapach dostarcza informacji o tym, czy potencjalny partner ma geny gwarantujące zdrowie naszemu wspólnemu potomstwu. To kolejny naukowy sposób pozwalający znaleźć najlepszą partię.
(...) Zapach jest tu znacznie lepszym doradcą.
Jednak sam test węchowy, choć przydatny, może okazać się złudny. Właściwie każdy teraz stosuje kosmetyki, nietrudno więc o pomyłkę. Co więcej, kobiety przyjmujące hormonalne środki antykoncepcyjne zmieniają swoje preferencje i wolą zapach partnerów o podobnym MHC. Jeśli więc wąchać potencjalnego partnera, to tylko bez kosmetyków i przed łyknięciem pigułki. (...)
Paweł Górecki

www.o2.pl | Wtorek [07.04.2009, 19:39] 1 źródło
KOBIETY LEPIEJ WYCZUWAJĄ POT
Wyłapują z niego genetyczny rysopis mężczyzny.
Przed kobietą pot trudniej ukryć. Jej nos działa jak radar dostrojony na odpowiedniego partnera - piszą autorzy badania z Monell Center w Filadelfii, opublikowanym w piśmie "Flavour and Fragrance Journal".

W pocie obecne są istotne dla kobiet informacje dotyczące potencjału partnera, m.in. genów odpowiadających za skuteczność układu immunologicznego - tłumaczą antropolodzy. | JS


„WPROST” nr 28(1281), 2007 r.
SZPECĄCY MAKIJAŻ
Permanentny makijaż, rodzaj tatuażu, który podkreśla kolor i kształt ust, powiek i brwi, może oszpecić na wiele lat. Badania opublikowane w "New England Journal of Medicine" dowodzą, że u osób z alergią mogą one wywoływać opuchlizny, swędzenie i zgrubienia skóry. Te dolegliwości mogą się utrzymywać nawet przez trzy lata. Office of Cosmetics and Colors amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków przekonuje co prawda, że alergiczne reakcje na sztuczne pigmenty zdarzają się rzadko. Jeśli jednak wystąpią, trudno się ich pozbyć. Lekarze zalecają więc ostrożność, zwłaszcza że na alergie cierpi coraz więcej osób. Reakcje alergiczne mogą się pojawić nagle, nawet po wielu latach od wykonania tatuażu. | (MF)

www.o2.pl | Wtorek [28.04.2009, 10:34] 1 źródło
DZIEWCZĘTA DOJRZEWAJĄ WCZEŚNIEJ PRZEZ KOSMETYKI
Wzrost piersi wywołują związki chemiczne, a nie hormony - twierdzą naukowcy.
Duńskim dziewczynkom, które nie weszły jeszcze w okres dojrzewania zaczynają rosnąć piersi o około rok wcześniej niż to miało miejsce jeszcze kilka lat temu. Powodem nie są zmiany hormonalne, ale środowiskowe, informują lekarze z duńskiego Oddziału Wzrostu i Reprodukcji w narodowym szpitalu Rigshospitalet.
Otaczają nas substancje, które potrafią wywołać rośnięcie piersi u dziewczyn, które nie zaczęły jeszcze pokwitać. Takie związki jak parabeny i ftalany, które są głównym sprawcą tego stanu rzeczy, znajdziemy nie tylko w kosmetykach, fabrach, środakch czystości, lecz także w pożywieniu - pisze w "Journal of Pediatrics" Lise Aksglade, jedna z autorek raportu.

Badanie lekarzy z Rigshospitalet objęło ponad 2 tys. dziewcząt z Kopenhagi w wieku od 5 do 20 lat. Połowa z nich została zbadana w latach 1992-1993, a reszta w latach 2006-2008. | AB

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [11.01.2010, 10:33] 1 źródło
WCZESNE DOJRZEWANIE WYWOŁUJE U DZIEWCZĄT AGRESJĘ
Chłopcy przy nich to aniołki.
Dziewczyny, które osiągnęły dojrzałość płciową przed ukończeniem 12. roku życia są bardziej agresywne niż ich koleżanki, które dojrzewają rok czy dwa później. Są też bardziej skłonne do zażywania narkotyków, palenia papierosów, wdawania się w bójki czy dokonywanie kradzieży - donosi "The Sydney Morning Herald".
Wykazały to badania przeprowadzone na grupie ponad 8 tysięcy nastolatków przez socjologów z australijskiego University of Queensland. Naukowcy nie są jeszcze w stanie określić przyczyn tej prawidłowości.
Jednak nasze ustalenia wyjaśniają dlaczego w ostatnich latach wzrosła liczba przestępstw popełnianych przez nastoletnie dziewczyny. Dziewczęta na całym świecie coraz wcześniej dojrzewają, a skoro wiąże się to z agresją, to musiało się to odbić na statystykach - uważa prof. Jake Najman.
Badania australijskich naukowców wykazały również, że chłopcy - mimo wyższego poziomu testosteronu w organizmie, wcale nie są bardziej agresywni od dziewcząt. | AJ


www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [13.09.2009, 18:25] 1 źródło
KOSMETYKI SĄ TOKSYCZNE I GROŹNE
Oto prawda o "przemyśle urody".
Rynek kosmetyków w Stanach Zjednoczonych wart jest 500 miliardów dolarów. Firmy twierdzą, że ich produkty powstają tylko po to, aby ludzie byli piękni i zdrowi. To tylko pozory - przekonuje Stacy Malkan z Kampanii na rzecz Bezpiecznych Kosmetyków na łamach portalu treehugger.com.
Jej zdaniem koncerny kosmetyczne nie ujawniają całej prawdy o swoich produktach, a część informacji po prostu ukrywają. Oto ujawnione przez aktywistkę tajemnice przemysłu, który rzekomo dba o nasze zdrowie i urodę.
Wiele kosmetyków zawiera substancje chemiczne, które są niebezpieczne dla skóry.
Użycie takiego produktu powoduje wysypkę, zaczerwienienie, a nawet wrzody - przekonuje Malkan. Jej zdaniem lekarze nie są w stanie rozpoznać przyczyny zmian skórnych i podają chorym niewłaściwe leki.
Amerykanka uważa, że koncerny mogą zastąpić chemikalia bezpiecznymi środkami, ale te są bardzo drogie, dlatego nadal narażają zdrowie i życie swoich klientów.
Firmy, które wspierają badania nad nowotworem piersi nadal do produkcji kosmetyków używają substancji rakotwórczych.
Malkan oskarża o takie praktyki Estée Lauder, Revlon L'Oréal, Procter & Gamble czy Avon. Jej zdaniem producenci stosują chemikalia, które wpływają na działanie hormonów w organizmach kobiet, co przyczynia się do powstawania nowotworów. Dlatego producenci perfum, szamponów, mydeł czy pudrów sprzeciwiają się wprowadzeniu prawa, które nakazywałoby im ujawniać nazwy wszystkich używanych chemikaliów.

W Stanach Zjednoczonych prawo nie zmusza firm do testów nad bezpieczeństwem ich produktów.
Aktywistka podkreśla, że Food and Drug Administration (instytucja zajmująca się kontrolą rynku żywności, leków i kosmetyków) nie wymaga od koncernów żadnych dokumentów potwierdzających, że ich produkty higieny osobistej są bezpieczne. Malkan twierdzi, że kosmetyki od razu trafiają na sklepowe półki. Nawołuje do zmiany przepisów - na wzór tych, które obowiązują w Europie. | AJ


„WPROST” nr 23(1123), 2004 r.
OSZUSTWO W KREMIE
KOSMETYKI WYSZCZUPLAJĄCE ODCHUDZAJĄ JEDYNIE PORTFELE
Żel wyszczuplający z proteinami i minerałami z głębi mórz i oceanów już po dwóch tygodniach stosowania zmniejszy obwód bioder nawet o 2 cm". "Relaksujący krem ujędrniający, aktywny w dzień i w nocy sprawi, że cellulitis zniknie bez śladu" - takie obietnice składają producenci kosmetyków. Niestety, tych cudownych zalet nie potwierdzają badania. "Kremy działają tylko na powierzchnię skóry, więc nie mogą wyszczuplać" - twierdzi dr Nick Mann z North Middlesex Hospital. Przeprowadził on badania na zlecenie francuskiego pisma "Consommateurs". Wzięło w nich udział 220 kobiet, które w dwudziestoosobowych grupach testowały dziesięć środków (jedna z nich jako placebo otrzymała zwykły krem nawilżający). Po dwóch tygodniach u żadnej z kobiet nie zauważono "efektu wyszczuplającego".

PLACEBO NA CELLULITIS
Badania kremów mających likwidować cellulitis, zwany też skórką pomarańczową, zleciła niemiecka fundacja Stiftung Warentest. Uczestniczyło w nich 140 kobiet w wieku 30-50 lat z zaawansowanym cellulitis II i III stopnia (widocznym na pierwszy rzut oka lub po uszczypnięciu). Każda z pań otrzymała dwie tubki: jedną z placebo, a drugą z kremem mającym zlikwidować "pomarańczową skórkę". Sprawdzono działanie siedmiu kosmetyków renomowanych firm z tzw. średniej i wyższej półki, w tym sześciu dostępnych w Polsce. Uczestniczki dwa razy dziennie w prawe udo wcierały placebo (nie wiedząc o tym), a w lewe - właściwy krem. Po dwóch miesiącach uda zmierzono. Wyniki okazały się jednoznaczne: nie ma żadnej różnicy między działaniem placebo a kremami na cellulitis.
- Jeśli producenci kosmetyków zapewniają, że po trzech tygodniach cellulitis zniknie, to jest to kłamstwo - mówi dr Barbara Walkiewicz-Cyrańska, prezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych. Nierówna i gąbczasta "skórka pomarańczowa" tworzy się u 80 proc. kobiet na skutek nieprawidłowego gromadzenia się komórek tłuszczowych. Pojawia się nawet u szczupłych zawodowych tancerek.

SKÓRA NIEWARTA WYPRAWKI
Segment preparatów do pielęgnacji skóry to najszybciej rozwijająca się część rynku kosmetyków. Europejczycy przeznaczają na kremy, mleczka, toniki i peelingi 31 mld euro rocznie, o ponad 21 proc. więcej niż trzy lata temu. Te kosmetyki stosują również mężczyźni. Kuracje odmładzające stały się obsesją kobiet przed 30. rokiem życia. Z badań firmy Estée Lauder wynika, że w USA i Europie kosmetyki do pielęgnacji skóry stosuje 40 proc. kobiet w wieku 25-29 lat. - Niestety, efekt gładkiej skóry utrzymuje się tylko tak długo, jak długo stosujemy krem - mówi dr Elżbieta Szymańska. - Żaden preparat nie cofnie procesu starzenia się, może tylko cerę nawilżyć, a przez to trochę spłycić zmarszczki. Na pewno nie odmłodzi skóry o kilkanaście lat.
Reklamowane kremy liftingujące zawierają białko pszenicy, które wysychając, kurczy się i napina skórę. Efekty takiego "liftingu" znikają już po kilku godzinach. Równie mało skuteczne są popularne kremy z botoksem, które wbrew nazwie nie zawierają botoksu, czyli jadu kiełbasianego używanego w zabiegach medycyny estetycznej, lecz białka, peptydy i kwas boswelinowy. Te składniki docierają co prawda do głębszych warstw skóry, ale tylko ją nawilżają i uelastyczniają, a nie porażają mięśni twarzy tak jak botoks, co na pewien czas wygładza zmarszczki mimiczne: bruzdy między brwiami, wokół oczu i ust.
- Jedynymi środkami niwelującymi zmarszczki na twarzy, co potwierdziły badania, są kremy zawierające witaminę A, czyli retinol i powstające z niego produkty - retinal i kwas retinowy, oraz alfa-hydroksykwasy, beta-hydroksykwasy i prowitaminę C - twierdzi prof. Lidia Rudnicka, kierownik Kliniki Dermatologii Szpitala MSWiA w Warszawie. Najaktywniejszy z nich, tzw. wolny retinol, jest stosowany w produkcji kosmetyków zaledwie od kilku lat. Przyspiesza cykl odnowy naskórka przez stymulowanie podziałów komórkowych. Pochodne witaminy A pobudzają odnowę włókien skórnych i uszkodzonych naczyń krwionośnych. Dzięki właściwościom złuszczającym zmniejszają również przebarwienia skóry. Efektem jest wygładzenie drobnych zmarszczek, zmiękczenie skóry i poprawa jej kolorytu.

DIETA W RUCHU
- Od kosmetyków i zabiegów w salonach piękności ważniejsze jest właściwe odżywianie, przede wszystkim przestrzeganie lekkostrawnej i niskokalorycznej diety, oraz aktywny tryb życia - podkreśla Irena Eris, właścicielka znanej firmy kosmetycznej. Należy unikać przede wszystkim potraw mięsnych i obfitych w tłuszcz, zwłaszcza hamburgerów i hot dogów, gdyż podejrzewa się, że zawarte w mięsie hormony mogą się przyczyniać do powstawania "pomarańczowej skórki". Zmarszczki tak szybko nie pokryją twarzy, jeśli codziennie wypijemy co najmniej 2,5 litra wody i zjemy pięć porcji warzyw i owoców (połowę na surowo). Wszelki ruch - gimnastyka, pływanie, jazda na rowerze, skakanie na skakance oraz piesze wycieczki - ogranicza odkładanie się komórek tłuszczowych powodujących cellulitis. Pomaga również masaż, prysznic oraz częste nawilżanie skóry. Nie trzeba kupować drogich kosmetyków i specjalistycznego sprzętu do masażu. Wystarczą niedrogie toniki do skóry i szczotka do masowania ciała.
Monika Florek, Monika Florek
Ostatnio zmieniony śr cze 23, 2010 8:56 pm przez admin, łącznie zmieniany 1 raz.

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:07 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:07 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:08 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:08 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:09 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:09 pm

...

admin
Site Admin
Posty: 4447
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr lip 08, 2009 7:09 pm

...


Wróć do „POLITYKA/PRAWO/GOSPODARKA”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 16 gości