TO TYLKO... REALIZACJA UTOPII (plik uniwers.)(cz. 1 i 2)

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » pt lip 10, 2009 9:40 pm

10. TO JEDNAK DORZYLIŚMY DO KOLEJNEJ PLAGI – SKUTKÓW WCZORAJSZYCH BLĘDÓW/TO TYLKO... SKUTKI TRUCIA

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » ndz gru 06, 2009 4:54 pm

„PRZEKRÓJ” nr 19, 09.05.2004 r.
TRUJĄCY DEPUTOWANI
Światowy Fundusz na rzecz Ochrony Przyrody przebadał w Strasburgu grupę 39 ochotników deputowanych do Parlamentu Europejskiego. W próbkach ich krwi poszukiwano śladów 101 toksycznych substancji stosowanych w produktach konsumpcyjnych.
Okazało się, że deputowani to chodzące zbiorniki toksyn – u rekordzisty wykryto aż 54 chemikalia z czarnej listy. Zaliczono do niej substancje o działaniu rakotwórczym, powodujące uszkodzenia organów wewnętrznych i systemu hormonalnego. Były tam pestycydy chloroorganiczne na czele ze słynnym DDT zakazanym od 1978 roku, polichlorobifenyle stopniowo wycofywane od 1979 roku i wiele dodatków stosowanych do poprawiania jakości tworzyw sztucznych.
Akcja miała na celu przekonanie Unii Europejskiej do ograniczania produkcji i wycofywania z obiegu szkodliwych produktów, które przez lata pozostają w ludzkim organizmie.

„METROPOL” nr 180, 7-9.10.2005 r.
ZATRUTA KREW
W naszej krwi można znaleźć kilkanaście różnych środków chemicznych. Wiele z nich powoduje raka i astmę.
Na zlecenie organizacji ekologicznej WWF holenderskie laboratorium przebadało próbki krwi trzypokoleniowych rodzin (matek, babć i córek) z 12 krajów Europy, w tym też z Polski. Krew uczestników była testowana na obecność 107 groźnych związków, z czego we krwi badanych znaleziono w sumie 73 z nich
We krwi badanych osób znaleziono co najmniej 18 związków chemicznych, które można spotkać w produktach codziennego użytku. Krew uczestników badania zawierała też związki, które dawno już wycofano z produkcji ze względu na ich szkodliwość, np. polichlorowane bifenyle.
Organizacja WWF zaapelowała o zaostrzenie przepisów kontroli substancji chemicznych. | PAP/DD


www.interia.pl | Poniedziałek, 22.09.2008 r.
Skandal z mlekiem - 50 tys. chorych dzieci
ZATRUTE MLEKO
Ponad 50 tysięcy dzieci zachorowało w Chinach po spożyciu zanieczyszczonych chemicznie produktów mlecznych - poinformowały władze w Pekinie.
Blisko 13 tysięcy dzieci trafiło do szpitali, przy czym stan 104 pacjentów jest uważany za "ciężki" - podały chińskie media państwowe, powołując się na ministerstwo zdrowia. (...)
Czworo niemowląt zmarło po wypiciu odżywki ze skażonego mleka.
INTERIA.PL/PAP

www.onet.pl | 11:15, 25.10.2005 r.
TRUCIZNA W BŁYSKAWICZNYCH ZUPACH Z TOREBKI
Japońska firma Nisshin dobrowolnie wycofa ze sprzedaży pół miliona błyskawicznych zup z makaronem, podejrzanych o skażenie środkiem owadobójczym. Podczas jedzenia zupy 67-letnia Japonka z zachodniej części Tokio poczuła zapach dziwnej substancji, a później dostała wymiotów i nudności.
Na konferencji prasowej prezes firmy zapewnił, że fabryka nie przechowywała ani nie przechowuje środków owadobójczych. Nie mogło dojść do skażenia zupy na linii produkcyjnej, gdyż jest ona monitorowana przez kamery.

Jest to jeden z wielu ostatnio przypadków skażenia żywności sprzedawanej w supermarketach. O ile jednak wielokrotnie znajdowano ślady chemikaliów w pożywieniu pochodzenia chińskiego, tym razem skażone zupy zostały wyprodukowane w fabryce w Japonii. Środki owadobójcze znaleziono wczoraj również w błyskawicznych zupkach innej firmy spożywczej. | IAR, PH

www.o2.pl | Piątek [19.12.2008, 09:31]
SOKI OWOCOWE SĄ RAKOTWÓRCZE
Dodatkowo u mężczyzn mogą wywołać bezpłodność.
Do takich wniosków doszli uczeni i swoje badania opublikowali na łamach Analytical Chemistry.
Napoje owocowe sprzedawane na rynkach takich jak Hiszpania i Wielka Brytania zawierają "stosunkowo wysoki" procent pestycydów - twierdza eksperci.
Jednak najwyższy poziom chemikaliów analitycy wykryli w próbkach pochodzących z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii.
Pestycydy to substancje stosowane do zwalczania szkodników roślin uprawnych, a także robactwa w mieszkaniach, biurach i szpitalach.
Eksperci alarmują, że w większości krajów nie istnieją żadne przepisy regulujące dozwolony poziom pestycydów w sokach i napojach owocowych. | AH
Ostatnio zmieniony wt cze 22, 2010 4:27 pm przez admin, łącznie zmieniany 1 raz.

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » ndz gru 06, 2009 5:59 pm

„PRZEKRÓJ” nr 19, 09.05.2004 r.
TRUJĄCY DEPUTOWANI
Światowy Fundusz na rzecz Ochrony Przyrody przebadał w Strasburgu grupę 39 ochotników deputowanych do Parlamentu Europejskiego. W próbkach ich krwi poszukiwano śladów 101 toksycznych substancji stosowanych w produktach konsumpcyjnych.
Okazało się, że deputowani to chodzące zbiorniki toksyn – u rekordzisty wykryto aż 54 chemikalia z czarnej listy. Zaliczono do niej substancje o działaniu rakotwórczym, powodujące uszkodzenia organów wewnętrznych i systemu hormonalnego. Były tam pestycydy chloroorganiczne na czele ze słynnym DDT zakazanym od 1978 roku, polichlorobifenyle stopniowo wycofywane od 1979 roku i wiele dodatków stosowanych do poprawiania jakości tworzyw sztucznych.
Akcja miała na celu przekonanie Unii Europejskiej do ograniczania produkcji i wycofywania z obiegu szkodliwych produktów, które przez lata pozostają w ludzkim organizmie.

„METROPOL” nr 180, 7-9.10.2005 r.
ZATRUTA KREW
W naszej krwi można znaleźć kilkanaście różnych środków chemicznych. Wiele z nich powoduje raka i astmę.
Na zlecenie organizacji ekologicznej WWF holenderskie laboratorium przebadało próbki krwi trzypokoleniowych rodzin (matek, babć i córek) z 12 krajów Europy, w tym też z Polski. Krew uczestników była testowana na obecność 107 groźnych związków, z czego we krwi badanych znaleziono w sumie 73 z nich
We krwi badanych osób znaleziono co najmniej 18 związków chemicznych, które można spotkać w produktach codziennego użytku. Krew uczestników badania zawierała też związki, które dawno już wycofano z produkcji ze względu na ich szkodliwość, np. polichlorowane bifenyle.
Organizacja WWF zaapelowała o zaostrzenie przepisów kontroli substancji chemicznych. | PAP/DD


www.interia.pl | Poniedziałek, 22.09.2008 r.
Skandal z mlekiem - 50 tys. chorych dzieci
ZATRUTE MLEKO
Ponad 50 tysięcy dzieci zachorowało w Chinach po spożyciu zanieczyszczonych chemicznie produktów mlecznych - poinformowały władze w Pekinie.
Blisko 13 tysięcy dzieci trafiło do szpitali, przy czym stan 104 pacjentów jest uważany za "ciężki" - podały chińskie media państwowe, powołując się na ministerstwo zdrowia. (...)
Czworo niemowląt zmarło po wypiciu odżywki ze skażonego mleka.
INTERIA.PL/PAP

www.onet.pl | 11:15, 25.10.2005 r.
TRUCIZNA W BŁYSKAWICZNYCH ZUPACH Z TOREBKI
Japońska firma Nisshin dobrowolnie wycofa ze sprzedaży pół miliona błyskawicznych zup z makaronem, podejrzanych o skażenie środkiem owadobójczym. Podczas jedzenia zupy 67-letnia Japonka z zachodniej części Tokio poczuła zapach dziwnej substancji, a później dostała wymiotów i nudności.
Na konferencji prasowej prezes firmy zapewnił, że fabryka nie przechowywała ani nie przechowuje środków owadobójczych. Nie mogło dojść do skażenia zupy na linii produkcyjnej, gdyż jest ona monitorowana przez kamery.

Jest to jeden z wielu ostatnio przypadków skażenia żywności sprzedawanej w supermarketach. O ile jednak wielokrotnie znajdowano ślady chemikaliów w pożywieniu pochodzenia chińskiego, tym razem skażone zupy zostały wyprodukowane w fabryce w Japonii. Środki owadobójcze znaleziono wczoraj również w błyskawicznych zupkach innej firmy spożywczej. | IAR, PH

www.o2.pl | Piątek [19.12.2008, 09:31]
SOKI OWOCOWE SĄ RAKOTWÓRCZE
Dodatkowo u mężczyzn mogą wywołać bezpłodność.
Do takich wniosków doszli uczeni i swoje badania opublikowali na łamach Analytical Chemistry.
Napoje owocowe sprzedawane na rynkach takich jak Hiszpania i Wielka Brytania zawierają "stosunkowo wysoki" procent pestycydów - twierdza eksperci.
Jednak najwyższy poziom chemikaliów analitycy wykryli w próbkach pochodzących z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii.
Pestycydy to substancje stosowane do zwalczania szkodników roślin uprawnych, a także robactwa w mieszkaniach, biurach i szpitalach.
Eksperci alarmują, że w większości krajów nie istnieją żadne przepisy regulujące dozwolony poziom pestycydów w sokach i napojach owocowych. | AH




www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło, 1 wideo Czwartek [21.01.2010, 08:40]
GENETYCZNIE MODYFIKOWANE ZBOŻA NISZCZĄ ORGANIZM
Czego nie chciała ujawnić wielka korporacja.
Znienawidzony przez ekologów biotechnologiczny gigant Monsanto produkuje co najmniej trzy typy kukurydzy które uszkadzają nerki i wątroby.
Skutki na zwierzętach laboratoryjnych zaobserwowano już w po trzech miesiącach - czytamy na "The Daily Mail".
Urzędnicy każdy z nich dopuścili do sprzedaży. Jemy je w Europie, jedzą je Amerykanie.
W efekcie testowania ich na szczurach podnosił się w ich organizmach poziom cukru we krwi, poziom triglicerydów był na poziomie szkodliwym dla wątroby a w urynie i krwi stwierdzano nadmierne stężenie hormonów - wylicza dziennik.
Co ciekawe, wspomniane badania prowadzono w laboratoriach samego Monsanto.
Dopiero jednak długa kampania przeciwników genetycznie modyfikowanej żywności sprawiła, że korporacja musiała ujawnić pełny raport - dodaje The Daily Mail".
Jeden z typów kukurydzy zmieniono tak, by stał się odporny na preparaty chwastobójcze a pozostałe dwa zabezpieczono przed atakami pasożytów. | JS


http://www.lonicera.hg.pl/news/akt_gmo.html
Niekontrolowana ekspansja GMO (10.03.06): Przedwczoraj opublikowany został raport organizacji GeneWatch UK oraz Greenpeace International podsumowujący dotychczasową wiedzę na temat ekspansji roślin modyfikowanych genetycznie. W ciągu minionej dekady przypadki nielegalnej uprawy, ucieczki do środowiska naturalnego, mieszania się z roślinami niemodyfikowanymi przytrafiły się w 39 krajach. Raport informuje o 113 przypadkach zanieczyszczenia żywności lub krzyżowania się GMO z roślinami niemodyfikowanymi oraz o 17 przypadkach wprowadzania GMO do upraw nielegalnie - bez żadnej kontroli. Autorzy raportu podkreślają, że udokumentowane przypadki stanowią niewielką część nieprawidłowości występujących w rzeczywistości. Przedstawiciele przemysłu biotechnologicznego określają raport jako cyniczny i przesadnie alarmistyczny.
http://www.scidev.net/en/news/controls- ... pread.html

Więcej:
http://zielonapolska.org.pl/?mid=101&nid=505&full

http://oczyszerokozamkniete.wordpress.c ... -monsanto/


http://www.eioba.pl/a124010/gmo_szansa_ ... b_i_faktow
GMO- szansa czy zagrożenie. Kilka liczb i faktów.
KONTROWERSJE I WĄTPLIWOŚCI:
Rozmiar i współczesny zasięg nowoczesnej biotechnologii. Zobacz skalę zjawiska produkcji surowców z udziałem inżynierii genetycznej.
* Zdrowie- możliwość pojawienia się nowych alergenów; użycie wirusów jako nośników w transgenicznych roślinach i zwierzętach (możliwość mutacji tych wirusów); możliwość uodpornienia się na antybiotyki- stosowanie antybiotyków jako genów markerowych może spowodować wytworzenie genów odpornych na te antybiotyki; istnieje hipotetyczna możliwość koncentracji herbicydów (a są to związki toksyczne) w żywności i wodzie (a w konsekwencji w organizmie człowieka) jako skutek zwiększenia odporności roślin GMO na działanie tych herbicydów
* Środowisko- możliwość powstawania krzyżówek międzygatunkowych nie występujących w przyrodzie- zagrożenie dla bioróżnorodności; rozprzestrzenianie się pyłków roślin z upraw GMO może skazić plantację roślin uprawianych ekologicznie; możliwość wywołania niekontrolowanych przez inżynierię genetyczną mutacji i powstanie np. „superchwastów”
* Etyka- wprowadzanie genów ludzkich do innych organizmów; wystąpienie tzw. efektu ciągłości- zanieczyszczenia genami, w przeciwieństwie do skażeń chemicznych nie da się usunąć(!); wprowadzenie genów zwierzęcych do organizmu roślinnego- co na to wegetarianie?
Mirek Guzowski


http://info.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj ... truta+woda | 2004-04-19 00:00
GREEPEACE APELUJE DO MINISTERSTWA ZDROWIA: ZAKAZAĆ MUTANTÓW
Polska może stać się poligonem upraw roślin zmodyfikowanych genetycznie zakazanych w wielu krajach Europy - ostrzega Greenpeace
Organizacja ekologiczna Greenpeace, która zainaugurowała działalność w Polsce, domaga się od rządu zablokowania uprawy takich roślin. Apel do ministra rolnictwa podpisało też ponad 20 polskich organizacji pozarządowych. Uprawę 18 genetycznie zmodyfikowanych roślin dopuści unijna dyrektywa, która zacznie nas obowiązywać 1 maja. - Pięć "starych" krajów członkowskich UE wprowadziło zakaz hodowli niektórych lub wszystkich z nich, bo uznały, że zagrażają tamtejszym ekosystemom. Nasz rząd nie zrobił nic, by sprawdzić, czy takie zagrożenie jest i u nas. Przynajmniej do czasu zbadania problemu powinien wprowadzić zakaz - przekonuje szef polskiego biura Greenpeace Maciej Muskat.

Dan Hindsgaul z Greenpeace twierdzi, że nieznana jest skala zagrożeń, jakie rośliny modyfikowane genetycznie niosą dla człowieka i środowiska. - O niektórych już wiadomo: w Argentynie, gdzie połowa upraw, to rośliny zmutowane, ziemia i woda zatrute są herbicydami [środkami chwastobójczymi], których można używać więcej niż normalnie, bo mutanty są na nie odporne. Wiadomo, też, że mutanty rozprzestrzeniają się, wypierając naturalne rośliny - twierdzi Hindsgaul.

Już teraz do sprzedawanej w Polsce żywności dodawane są zmodyfikowane rośliny sprowadzane z zagranicy - głównie soja i kukurydza. Według prawa konsument powinien być o dodatkach informowany, ale nie zawsze jest. - Jako polepszacz smaku ekstrakt z roślin zmodyfikowanych dodaje się do wszystkiego: ciast, pieczywa, puszek, mrożonek, wędlin, zup w proszku itp. A czy ktoś widział np. chleb, na którym by o tym konsumenta poinformowano? - pyta Elżbieta Priwiezieńcew ze Społecznego Instytutu Ekologicznego. - Według wyrywkowego raportu Inspekcji Jakości Handlu Artykułami Rolno-Spożywczymi, 30 proc. produktów zawierających ponad 1 proc. zmodyfikowanej soi nie jest właściwie oznaczonych.

 Greenpeace jest jedną z największych światowych organizacji ekologicznych. Powstała w 1971 r. Protestowała przeciwko próbom jądrowym na Alasce, składowaniu odpadów toksycznych (m.in. w Polsce), broniła wielorybów, lasów pierwotnych i deszczowych. Od 1996 r. prowadzi kampanię przeciw genetycznie zmutowanym roślinom. Organizację wspiera 3,5 mln prywatnych sponsorów.

Źródło: Gazeta Wyborcza

www.interia.pl | 2009 r.
JADŁOSPIS ZMODYFIKOWANY
Kukurydza odporna na szkodniki. Soja, która nie boi się suszy. Superpomidory dłużej zachowujące świeżość. Genetycznie zmodyfikowana żywność jest w polskich sklepach już od dawna. Choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy.
(...)
- Skoro GMO wprowadzono na rynek zaledwie kilkanaście lat temu, to trudno przewidzieć długofalowe skutki wpływu takiego odżywiania na zdrowie - uważa Maciej Muskat z polskiego oddziału Greenpeace. Na swojej stronie internetowej organizacja umieściła oficjalne stanowisko: technika przenoszenia obcych genów do organizmów roślin czy zwierząt przypomina zainfekowanie komputera wirusem. Według Greenpeace nie da się sprawdzić, jak modyfikacja genetyczna wpływa na metabolizm tak "zmutowanego" organizmu. Nie wiadomo też, jak gen będzie się potem powielał w środowisku.

- Zjawiska tego typu mogą prowadzić do nieoczekiwanych skutków. Na przykład rośliny stracą odporność na danego wirusa. Pożyteczne owady, które na nich żerują, być może przestaną się rozmnażać, co sugerują niektóre badania. Pokazały już zmiany w organizmach laboratoryjnych szczurów karmionych transgeniczną żywnością - przekonują przedstawiciele organizacji i domagają się od rządu wprowadzenia zakazu podobnych upraw.
(...)
Skoro obsiewamy całe hektary zmodyfikowaną rośliną, bardziej odporną na choroby czy szkodniki od swojego tradycyjnego odpowiednika, to może się okazać, że z czasem go ona wyprze. A wraz z nim zniknie wiele gatunków zwierząt. Brytyjscy specjaliści, którzy przeprowadzili badania pod nazwą "Farm Scale Evaluation", zaobserwowali, że w uprawach transgenicznych roślin jest mniej pokarmu dla aż 16 gatunków ptaków żywiących się na polach.

Ekolodzy nie wierzą też, że żywność GMO ma szansę rozwiązać problem głodu na świecie.

- Koncerny rolnicze produkujące zmodyfikowaną kukurydzę czy soję dbają tylko o zysk. Uzależniają rolników od swojego towaru - zanieczyszczają naturalne uprawy zmodyfikowanymi odpowiednikami, a potem żądają wysokich opłat za prawo do korzystania z opatentowanej odmiany - twierdzi Maciej Muskat z Greenpeace.
(...)
Żeby ułatwić nam decyzję, każdy taki towar powinien być odpowiednio oznakowany. Zgodnie z prawem obowiązującym w Unii Europejskiej jeśli zawartość GMO przekracza 0,9 proc., na opakowaniu musi pojawić się informacja o tym, że w składzie znajduje się produkt pochodzenia transgenicznego. - Wyniki kontroli prowadzonych m.in. przez Sanepid pokazują jednak, że nie zawsze tak jest - twierdzi prof. Ewa Rembiałkowska z warszawskiej SGGW, a zarazem członkini Koalicji "Polska Wolna od GMO". Według specjalistki producenci często tę informację ukrywają, nawet jeśli w składzie jest znacznie więcej GMO. Dlaczego?

- Bo trudniej taki produkt sprzedać. Sondaże pokazują, że ponad 70 proc. Polaków sprzeciwia się GMO. Ponad połowa przyznała, że woli zapłacić więcej za tradycyjnie wytworzone towary, niż kupować GMO - mówi prof. Rembiałkowska. Oznaczenia trudno też znaleźć na puszkach i pudełkach smakołyków wyprodukowanych w Stanach Zjednoczonych: w tym kraju nie ma obowiązku informowania o GMO. Co więcej, w amerykańskich supermarketach można dostać nie tylko puszkę transgenicznej kukurydzy, ale też np. zmodyfikowaną genetycznie soczystą papaję, którą uprawia się w większości na Hawajach.

- W Unii Europejskiej nie znajdziemy na razie żadnych świeżych warzyw i owoców tego typu - mówi dr Iwona Traczyk z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie. Do obrotu dopuszczono jedynie produkty wytwarzane z soi, kukurydzy, rzepaku, buraków cukrowych i bawełny.

Trzy kolory gmo
Jak zapowiadają ministerstwa Rolnictwa i Środowiska, w przygotowywanej ustawie mają znaleźć się nowe zasady oznaczania. Niewykluczone, że za kilka miesięcy każdy tego typu towar spożywczy będzie musiał mieć na opakowaniu czytelną informację o zawartości składników pochodzących z GMO. Adnotacja ma być podobnych rozmiarów co ostrzeżenia o szkodliwości palenia na paczkach papierosów. Dodatkowo zacznie działać publiczny Rejestr Upraw i Produktów GMO. Powinna do niego trafić każda polska plantacja transgeniczna i towar wytworzony ze składników zmodyfikowanych, jaki znajdzie się w naszych sklepach.

Do takiego rejestru raczej nie trafią jednak udka z kurczaka czy schabowe. A choć mało kto zdaje sobie z tego sprawę, od lat większość polskich kurczaków, krów czy owiec karmi się paszą ze zmodyfikowanej soi. Powód? Jest najtańsza. Ale tego, że świnia, z której zrobiono nasz kotlet schabowy, jadła transgeniczną paszę, zgodnie z prawem nikt ujawniać nie musi. Dlaczego?

- Bo takiego mięsa nie można uznać za zmodyfikowane. DNA tuczonej w ten sposób świni nie różni się niczym od DNA zwierzęcia karmionego inną paszą - uspokaja prof. Tomasz Twardowski. I zapewnia, że możemy jeść mięso bez obaw, gdyż nie ma żadnych dowodów na szkodliwość pasz z GMO. Nie zgadzają się z tym ekolodzy. Na stronie internetowej Greenpeace można znaleźć poradnik "Czy wiesz, co jesz? - Zakupy bez GMO".

Organizacja poprosiła największe sieci handlowe i producentów żywności o zadeklarowanie, czy sprzedają produkty (w tym także mięso i wędliny) zawierające GMO. Tak powstała lista kilkuset towarów, które podzielono na wolne od GMO (oznaczone w poradniku na zielono), nieznanego pochodzenia (kolor żółty) oraz zawierające GMO (czerwony).

GMO-free
I tak np. sklepy Alma, Piotr i Paweł czy Biedronka zapewniły Greenpeace, że nie mają w swojej ofercie żywności transgenicznej. Inaczej niż Real, Bomi czy Żabka, które albo same przyznały się do sprzedaży towarów z GMO, albo nie odpowiedziały na ankietę rozesłaną przez ekologów. Czy wierzyć w rzetelność takiego zestawienia, skoro oparto je wyłącznie na deklaracjach lub ich braku?

- Sieci handlowe wiedzą, że jeśli zostaną złapane na kłamstwie, stracą wielu klientów - przekonuje Greenpeace i zapewnia w internecie: dzięki nam macie przynajmniej możliwość częściowego wyboru. Częściowego, bo kupując jaja, mleko, mięso, nadal nie mamy szans się dowiedzieć, czy faktycznie zostały one wyprodukowane bez użycia GMO ani czym karmiono krowy lub kury - ubolewają pomysłodawcy akcji.

To się jednak zaczyna zmieniać. Na niektórych produktach ekologicznych, np. na opakowaniu herbaty Naturtea "Aktywny dzień", znajdziesz adnotację: GMO-free, czyli: wolne od GMO. Czy można im wierzyć? A może to tylko chwyt marketingowy? - W przypadku żywności ekologicznej gwarantuje to certyfikat, nadawany przez jedną z jedenastu wyznaczonych do tego celu instytucji - twierdzi prof. Ewa Rembiałkowska. Oznacza on, że w produkcji nie stosowano ani środków chemicznych, ani składników zmodyfikowanych genetycznie.

Warto jednak pamiętać, że nawet biożywność nie jest w stu procentach bio. Według Ministerstwa Rolnictwa w zgodzie z ekologią powinno powstać co najmniej 95 proc. składników każdego przetworzonego bioproduktu. Pozostałe pięć zarezerwowano dla ingrediencji niedostępnych w wersji eko albo z jakichś powodów trudnych do zdobycia. Są to m.in. niektóre przyprawy, egzotyczne orzechy, owoce, jak marakuja.

Polskie ekoprodukty
- Polska ma szansę stać się w przyszłości liderem w produkcji żywności ekologicznej na miarę Austrii czy Szwajcarii - przekonuje prof. Rembiałkowska. O ile, jak obawiają się rolnicy, transgeniczne uprawy nie zagrożą małym poletkom, na których bez użycia pestycydów uprawia się zboża, warzywa, owoce oraz wypasa zwierzęta. A stanie się tak, jeśli pyłki roślin transgenicznych zanieczyszczą ekologiczne uprawy. Taka krzyżówka nie jest już bio.

- Niewykluczone, że za kilkanaście lat będziemy mogli wybierać jedynie między zmodyfikowaną żywnością zawierającą konserwanty i polepszacze oraz EKO-GMO, czyli krzyżówkami upraw transgenicznych z ekologicznymi - prognozuje prof. Ewa Rembiałkowska. (...)
Grażyna Morek


www.eioba.pl / http://www.eioba.pl/a99370/batalia_o_po ... j_sytuacji / link do oryginalnej publikacji: http://www.do.org.pl/batalia-o-polske-w ... -sytuacji/
RAPORT NIK: NIELEGALNE UPRAWY GMO NA NASZYCH POLACH
Zgodnie z aktualnym stanem prawnym, w Polsce obowiązuje całkowity zakaz sprzedaży genetycznie modyfikowanego materiału siewnego (nasion GMO), lecz jak wynika z raportu NIK, rolnicy kupują nasiona kukurydzy MON 810 za granicą. Niestety, zadania służby celnej w odniesieniu do kontroli GMO nie zostały sprecyzowane w żadnym akcie prawnym i nasiona GMO swobodnie przekraczają naszą granicę. Tak więc, wskutek bałaganu prawnego i braku kontroli, polscy rolnicy mogą swobodnie łamać prawo - bez żadnych ograniczeń i zezwoleń uprawiać rośliny genetycznie modyfikowane. Co więcej, wg raportu NIK żadna instytucja w Polsce nie jest w stanie powiedzieć, jak dużo takich upraw istnieje, uprawy nie są rejestrowane, nikt nie sprawuje kontroli nad przestrzeganiem obowiązujących zasad bezpiecznej uprawy GMO. Zdaniem prezesa NIK Jacka Jezierskiego, może to prowadzić do zagrożenia środowiska naturalnego.

Kogo to obchodzi?
Łamaniem prawa w zakresie nielegalnych upraw GMO nie przejmują się właściwe ministerstwa (rolnictwa czy ochrony środowiska) – jak dotąd organy państwa nie podjęły żadnych kroków zaradczych. Nieobojętne pozostają organizacje społeczne oraz ekologiczne. Oto raport działaczy Koalicji Polska Wolna od GMO: „Od kilkunastu dni w Polsce trwa głodówka przeciwko GMO, rozpoczęta przez dwie rolniczki ekologiczne: Edytę Jaroszewską i Danutę Pilarską. Głoduje już osiem osób, z tego jedna już od 15 dni. Protestują przeciwko niekontrolowanym uprawom roślin modyfikowanych genetycznie, zwłaszcza kukurydzy MON 810 i powszechnie używanym paszom GMO.”

Edyta Jaroszewska i Danuta Pilarska głodują pod Ministerstwem Rolnictwa/Fot. Alexandra DąbrowskaOprócz głodówki pod bramami Ministerstwa Rolnictwa Koalicja Polska Wolna od GMO koordynuje akcję wysyłania listów do ministerstw a nawet do premiera RP. W listach tych członkowie i sympatycy Koalicji alarmują: „Już za około miesiąc w Polsce może dojść do wysiewu genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy Bt MON 810, jak to miało miejsce w 2007 roku. Pomimo podjęcia przez Sejm i Senat Rzeczypospolitej Polskiej poprzedniej kadencji decyzji o wprowadzeniu zakazu obrotu materiałem siewnym genetycznie modyfikowanym, okazało się, że firmy agrochemiczne aktywnie promują genetycznie zmodyfikowany materiał siewny w swoich katalogach na rok 2008, a jednocześnie namawiają rolników do wysiewu tych nasion – niezgodnie z prawem polskim!

W tej sytuacji jedynym wyjściem jest podążenie drogą, którą poszły już inne kraje UE jak Austria, Węgry, Grecja czy ostatnio Francja (Rumunia i Słowenia w trakcie) i wprowadzenie zakazu uprawy roślin transgenicznych, w tym kukurydzy Bt MON 810 w oparciu o dyrektywę 2001/18/EC i/lub dyrektywę 90/220/EEC. Polska potrzebuje ściślejszych przepisów w celu zapewnienia ochrony swojej suwerenności żywieniowej, a także swojej wyjątkowo bogatej różnorodności biologicznej. Są to wartości o niezrównanym znaczeniu dla przyszłych pokoleń.”

„Rząd obiecuje Polskę wolną od GMO, ale nie realizuje tego w praktyce. W naszym głębokim przekonaniu zachowanie przez Polskę statusu kraju wolnego od organizmów genetycznie zmodyfikowanych urasta do rangi obrony Polskiej Racji Stanu.”

Czy to przesada? Coraz więcej faktów wskazuje, że chyba nie.
O co tyle hałasu?
Dlaczego na całym świecie, zarówno w krajach, które już miały do czynienia z GMO w rolnictwie jak i w takich, które dopiero stoją przed tą perspektywą - rośnie sprzeciw wobec upraw genetycznie zmodyfikowanych roślin? Powodów jest kilka.
Po pierwsze, nikt już chyba nie ma złudzeń, że wielkie koncerny agro-bio-chemiczne (Monsanto, DuPont i in.) wbrew swojej oficjalnie określonej misji wcale nie chcą „zbawić świata od epidemii głodu” – one chcą po prostu robić biznes, a o to najłatwiej, kiedy się kontroluje światowe rynki żywieniowe. I do takiego monopolu dążą ci „zbawcy ludzkości” patentując swoje zmodyfikowane nasiona i wypierając z rynku tradycyjne rolnictwo. Życie zweryfikowało także obietnicę większej wydajności upraw GMO oraz obietnicę mniejszej chemizacji rolnictwa - jest wręcz przeciwnie - zużycie herbicydów w uprawie roślin RoundUp Ready wielokrotnie wzrosło.
Po drugie, coraz więcej dowodów wskazuje na to, że rośliny GMO nie są obojętne dla środowiska i mogą się krzyżować ze swoimi naturalnymi kuzynami prowadząc do niekontrolowanego rozprzestrzeniania się modyfikacji genetycznych w przyrodzie – genów kodujących toksyny, warunkujących oporność na herbicydy, genów oporności na antybiotyki czy wreszcie ruchomych elementów genetycznych stosowanych w inżynierii genetycznej, które mogą być źródłem niekontrolowanych mutacji. Ryzyko skażenia istnieje nawet, kiedy uprawy spełniają wszelkie zalecenia ostrożności, nawet na wielkoobszarowych uprawach Argentyny czy Kanady, a cóż dopiero kiedy rośliny GMO uprawiane są pokątnie i nielegalnie – jak to ma miejsce w Polsce? W Polsce, gdzie nasze małe rodzinne gospodarstwa przeplatają się ze sobą uniemożliwiając stworzenie pasów ochronnych?
I wreszcie najważniejsze – od początku było wiadomo, że żywność z upraw GMO to wielki eksperyment biologiczny prowadzony na całych społeczeństwach. Żywność GMO weszła na rynek „tylnym wejściem”, w USA prawnicy i lobbyści koncernów dokonali mistrzowskich zabiegów, aby przekonać FDA (Instytut do Spraw Żywności i Leków), że żywność GMO ma takie same właściwości jak jej naturalne odpowiedniki. Jednak badania dowodzące tej tezy pochodzą w 90% z laboratoriów pozostających na usługach koncernów... Z kolei nieliczni niezależni badacze (np. Irina Ermakova, Arpad Pusztai, Gilles-Eric Seralini), którzy raportowali szkodliwy wpływ paszy GMO na zdrowie zwierząt laboratoryjnych padli ofiarą bezpardonowej nagonki. Jednak ostatnio pojawiają się również bardzo poważne raporty, wykonane na zlecenie rządów krajów unijnych, które budzą wątpliwości co do nieszkodliwości żywności GMO i nakazują zachowanie przezorności.

Kto się boi GMO?
Jakiś czas temu rząd austriacki zlecił zakrojone na dużą skalę wieloośrodkowe badania nad wpływem paszy GMO na zdrowie laboratoryjnych myszy. Myszy karmiono kukurydzą GMO przez kilka pokoleń i oceniano ich zdrowie oraz płodność. Wyniki badań opublikowano 11 listopada 2008 w opracowaniu pt. Biological effects of transgenic maize NK603xMON810 fed in long term reproduction studies in mice. W podsumowaniu stwierdzono, że modyfikowana kukurydza (NK603 x MON810) wpływa negatywnie na rozrodczość myszy doświadczalnych oraz, że należy sprawdzić, czy podobny efekt występuje u innych zwierząt. W badaniu tym nie wykazano bezpośredniej toksyczności modyfikowanej kukurydzy – mówiąc trywialnie myszy nie padały masowo na takiej karmie – jednak władze austriackie postanowiły nie igrać z ogniem. Widząc cień ryzyka, że GM kukurydza może szkodliwie wpływać także na płodność spożywających ją ludzi – władze austriackie zdecydowały o zakazie uprawy GMO w ich kraju. Stało się tak, mimo, że Unia Europejska pod naciskami Światowej Organizacji Handlu (WTO) próbuje zmusić kraje członkowskie do zaakceptowania roślin GMO. Jednak mimo sprzeciwu Komisji Europejskiej austriacki zakaz został z powodzeniem przegłosowany. Podobnie uczynił rząd Węgier i inne kraje. Czy zatem nie nadszedł czas aby i Polska podjęła realne działania w celu ochrony interesu swoich obywateli?

A Polacy śpią...
i można się tym załamać. W Warszawie trwa głodówka dla Polski Wolnej od GMO, ale brakuje szerokiego społecznego poparcia, zainteresowania mediów i reakcji władz. Koordynatorka Koalicji, Jadwiga Łopata tak pisała na wewnętrznej liście mailingowej 27 marca 2009: „Już pięć krajów (Austria, Węgry, Grecja, Francja, Włochy) wprowadziło zakazy upraw GMO i Komisja Europejska musi je respektować….na co wskazuje precedens z Węgrami i Austrią. Przedwczoraj dołączył Luxemburg!!! Wczoraj Parlament Europejski zatwierdził konieczność znakowania żywności pochodzącej od zwierząt karmionych paszami GMO. Walia, Szkocja i Irlandia wypowiedziały posłuszeństwo Londynowi z powodu GMO i wprowadziły u siebie zakazy. Niemcy przygotowują ustawę zakazująca... a Polacy śpią i dają sobie wmówić, że nie jest to możliwe!”

GMO w prasie – jak w krzywym zwierciadle
W zeszłym roku na łamach Gazety Wyborczej toczyła się „polemika” na temat upraw GMO w Polsce. Jednak ton tej dyskusji nadawały wypowiedzi piewców technologii GMO. Gdy w odpowiedzi na artykuł prof. Piotra Węgleńskiego pt. „Ale uparty gen głupoty” wychwalający zalety GMO, prof. Mieczysław Chorąży napisał polemikę zatytułowaną „Ale naiwny gen mądrości” – gazeta... odmówiła jego publikacji. Jednak nieoczekiwanie dwa dni temu dostałam od mojej Zielonej koleżanki takiego maila: „Wczoraj odbyła się w Sejmie konferencja prasowa w sprawie GMO, zwołana z naszej, zielonej inicjatywy. Poniżej relacja w GW. Szczególne podziękowania dla Darka Szweda, bo wyszedł z tą inicjatywa, oraz dla Doroty Metery za eksperckie wsparcie.” I, nieoczekiwanie – ta sama gazeta otwarła się na argumenty centroprawicowej koalicji. Chociaż nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dla mediów nie jest ważne „co się mówi”, ale „kto mówi”, pozostaje tylko się cieszyć, że dziś Gazeta Wyborcza wiernie cytuje wszystkie od lat zgłaszane zastrzeżenia wobec upraw i żywności GMO.

Polski stereotyp: GMO musi być!
Zarówno konsumenci jak i rządy innych krajów już wiedzą, co się kryje za GMO i coraz dalsi są od bezrefleksyjnych zachwytów. Dlaczego polska inteligencja nie dotrzymuje im kroku? Oto relacja jednej z koalicjantek: „Od kiedy Danusia z Edytą rozpoczęły głodówkę rozsyłam gdzie mogę informacje o niej. Prawie od dwóch lat prowadzę grupę dyskusyjną Organic Food na Goldenline, do której zapisało się około 300 osób, poinformowałam też grupę skupiającą wegetarian, i powiem Wam, że spotykam się tylko z odpowiedziami, że „GMO musi być”, o zgrozo! Odzywają się ludzie zajmujący wysokie stanowiska w firmach, pracownicy konsulatów, niezależni konsultanci różnych branż, można pomyśleć wykształceni ludzie, którzy wychwytują zdania z kontekstu deprecjonując nasze działania i ośmieszając, pytanie tylko kogo? Ktoś nawet napisał że bez jedzenia można przeżyć 42 dni...”

To przykład typowej argumentacji, pełnej stereotypów i pozornie rzeczowych argumentów, pochodzący właśnie z forum Goldenline: „społeczeństwo nie jest wolne od GMO i chyba nigdy nie będzie. Przyczyna to przede wszystkim ekonomia, konsumpcja, produkcja żywności plus walka z głodem. Produkcja pasz i innych komponentów oparta jest na soi, która w naszych warunkach pogodowych nie występuje. Trzoda chlewna karmiona jest taką paszą. Spożywamy również produkty importowane, sprzedawane w dużych sieciach handlowych. 99 procent społeczeństwa nie jest świadomych, że spożywamy ww produkty.”

Ojcowie chrzestni przeciętnego ”miłośnika biotechnologii”
Postawy takie ukształtowane zostały w Polsce przez lobby pro-GMO, wspierane przez niektórych naukowców, dla których – co dziwne – łamy mainstreamowych mediów są zawsze szeroko otwarte. Są wśród nich m.in. prof. Andrzej Anioł (Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, IHAR), prof. Tomasz Twardowski (Wydział Biotechnologii i Nauk o Żywności Politechniki Łódzkiej) i prof. Piotr Węgleński (Instytut Genetyki i Biotechnologii, Uniwersytet Warszawski).

Na szczęście nie cały świat akademicki zatracił przezorność i podstawę naukowych dociekań - czyli krytycyzm. Przykładem choćby dr Przemysław Chylarecki (Muzeum i Instytut Zoologii PAN w Warszawie), który pisze tak: „Od prof. Węgleńskiego dowiedzieliśmy się, że każdy, kto uważa, że wprowadzenie roślin GMO na nasze pola to kontrowersyjny pomysł, jest przyjacielem PiS i LPR, wrogiem teorii ewolucji, pogrobowcem Łysenki, ciemniakiem i zwolennikiem płaskiej ziemi. Tymczasem dyskusja o GMO toczy się w świecie nauki i nie można jej sprowadzić do prostego schematu – ciemni ekolodzy kontra światli naukowcy.” Wśród trzeźwo myślących naukowców należy wymienić także wspomnianego już prof. Mieczysława Chorążego (Centrum Onkologii w Gliwicach, czytaj np. polemikę) czy prof. Ludwika Tomiałojcia (Uniwersytet Wrocławski, Wydział Nauk Biologicznych). Naukowcy są także wśród koalicjantów Polski Wolnej od GMO. A więc, wbrew pozorom, zdania wśród naukowców są mocno podzielone. Co z tego, jeżeli merytoryczna dyskusja z trudem przedostaje się do mediów, które zawsze wolą poprzeć „miłośników postępu”. Tej dysproporcji głosów “za” i “przeciw” widocznej w prasie zawdzięczamy fakt, że opinia publiczna odbiera polemikę w kategoriach „ciemni ekolodzy kontra światli naukowcy” i oczywiście woli się przyłączyć do tych mądrzejszych, co trudno jej mieć za złe...

Wśród trzeźwo myślących naukowców należy wymienić także wspomnianego już prof. Mieczysława Chorążego (Centrum Onkologii w Gliwicach) http://polska-wolna-od-gmo.org/gmofree/ ... -przed-gmo czy prof. Ludwika Tomiałojcia (Uniwersytet Wrocławski, Wydział Nauk Biologicznych). Naukowcy są także wśród koalicjantów Polski Wolnej od GMO, jednym z nich jest Prof. Ewa Rembiałkowska (Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie), która nie ma wątpliwości, że wprowadzenie w tej chwili upraw GMO w Polsce byłoby złamaniem zasady przezorności - nie wolno oferować konsumentom środków żywnościowych, co do których nie ma pewności, że są bezpieczne dla zdrowia. Powinno się zastosować 10-letnie moratorium na uprawy roślin GMO i w tym czasie wykonać obiektywne badania naukowe. Jeżeli po 10 latach okaże się, że surowce i produkty GMO nie mają negatywnego wpływu na zdrowie zwierząt i ludzi, to można je będzie spokojnie wprowadzić do obrotu. Jednak naukowcy ani nie mają zwyczaju strajkować ani raczej nie biorą udziału w manifestacjach. Pisze więc prof. Rembiałkowska do szefowej koalicji: „Jadwiga, Ty powinnaś zaproponować odpowiednie działania, a my, naukowcy na pewno się włączymy, wesprzemy!”

Jest ryzyko - jest zabawa?
Członkowie Koalicji Polska Wolna od GMO na konferencji prasowej. Od lewej: Jadwiga Łopata, laureatka "ekologicznego Nobla" i sir Julian RoseNajlepszym podsumowaniem tych rozważań będzie głos dr Chylareckiego: „Genetycznie modyfikowane rośliny mogą być nowym zagrożeniem dla europejskiej przyrody. A problemu z głodem i tak nie rozwiążą. Profesor Twardowski ma rację, że przy GMO należy dokonać bilansu zysków i strat. Ryzyko jest wyraźne. Teraz musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy opłaca się nam je ponosić dla tańszego o 10 proc. kurczaka?”

Każdy, kto uważa, że gra jest nie warta świeczki, kto wierzy, że Polska tak jak inne kraje UE może być wolna od GMO i od szantażu koncernów biotechnologicznych – może poprzeć działania Koalicji i akcję głodujących rolniczek. Szkic listu do Premiera Donalda Tuska oraz więcej informacji na temat akcji znajdziesz:
http://www.gmo-free-regions.org/stop-th ... on/pl.html
http://icppc.pl/pl/gmo/index.php?id=470

Autor: Klisowska
Dodał do zasobów: Maciej Lewandowski

Creative Commons License
http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.5/pl/
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.

Fotografie pochodzą ze strony Koalicji Polska wolna od GMO, autorzy: Alexandra Dąbrowska i Jacek Winiarski, źródło: galeria Głodówka dla Polski wolnej od GMO
http://icppc.pl/galerie/glodowka/

www.o2.pl | Piątek [13.02.2009, 07:47] 1 źródło
JEMY GENETYCZNIE ZMUTOWANĄ ŻYWNOŚĆ
Polska ma dziewięć razy więcej upraw GMO niż rok temu.
Pod tym względem zajmujemy piąte miejsce w Europie po Hiszpanii, Czechach, Rumunii i Portugalii.
Ile zmodyfikowanej żywności trafiło do polskich sklepów? Tego nikt nie wie. Nie ma bowiem przepisów prawnych, które pozwoliły na kontrolę zarówno upraw, jak i produktów GMO - tłumaczy "Dziennik".
A skutki spożywania takiej żywności możemy poznać dopiero za kilka lub kilkanaście lat - ostrzega gazeta.
W 2008 roku pojawiło się w Polsce ok. 9 razy więcej upraw GMO niż rok wcześniej. To oznacza, że nawet 3 tys. hektarów może być wykorzystywanych na modyfikowane uprawy - uważa amerykańska organizacja monitorująca rynki rolne (ISAAA).
Rząd musi jak najszybciej skontrolować, gdzie znajdują się te uprawy i czy mogą zarazić sąsiednie pola - mówi w "Dzienniku" Krzysztof Jurgiel, były minister rolnictwa.
Choć obecny rząd, podobnie jak większość społeczeństwa, jest przeciwny uprawom modyfikowanym, nie może ich zabronić. Najpierw musiałby udowodnić Brukseli, że są one szkodliwe dla zdrowia. Tymczasem Unia Europejska planuje wprowadzić kolejne produkty GMO do konsumpcji. | AH

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [07.10.2009, 17:32] 1 źródło
NA POLSKIE STOŁY TRAFIA KUKURYDZA MODYFIKOWANA GENETYCZNIE
Greenpeace szturmował w tej sprawie Ministerstwo Rolnictwa.
Udało im się wyciągnąć z gmachu samego ministra i przedstawić mu swoją sprawę.
Członkowie Greenpeace domagają się od ministra rolnictwa wydania zakazu upraw na terenie Polski genetycznie modyfikowanej kukurydzy MON 810 - wyjaśnia "Rzeczpospolita".
Ten rodzaj jest obecnie uprawiany przez polskich rolników, m.in. pod Raciborzem. Greenpeace niepokoi fakt, że kompletnie nikt się tym nie przejmuje.
Jest to ponad 3 tys. hektarów obsianych MON 810.
Sześć krajów unijnych: Austria, Francja, Grecja, Luksemburg, Niemcy i Węgry wprowadziło zakaz na uprawy kukurydzy MON 810 na podstawie tzw. klauzuli bezpieczeństwa - dodaje gazeta.
Do Sejmu trafił właśnie projekt ustawy regulującej wysiewanie transgenicznych upraw na pola. | JS

www.o2.pl | Niedziela [22.02.2009, 09:21] 1 źródło
GENETYCZNE MODYFIKACJE SĄ ZARAŹLIWE
Badania potwierdzają mieszanie się gatunków.
W dwóch tysiącach próbek naturalnie rosnącej kukurydzy odkryto ponad 20 z genami laboratoryjnie zmodyfikowanymi. Badania w Meksyku, jakie prowadziła Elena Alvarez-Buylla z National Autonomous University, potwierdziły obawy o rozprzestrzenianiu się transgenicznych upraw poza kontrolowane obszary i łączeniu się ze pierwotnymi gatunkami - donosi pismo "Molecular Ecology".
Naukowcy są zdania, że nie ma reguły, gdzie połączą się uprawy naturalne i modyfikowane. To - zdaniem badaczy - zależy wyłącznie od przypadku. Na jednych polach jest ich więcej, na innych mniej.
W tej chwili to kwestia ślepego trafu, albo je znajdziemy albo nie. Ale nie ma wątpliwości, że mieszanie się upraw występuje - mówi Paul Gepts z Uniwersytetu Kalifornijskiego. J

„OBYWATEL” kwartalnik nr 2(6)/2002 r.
GMO – z czym to się je?
(...) Przyzwolenie na patentowanie odkrytych genów i stworzonych organizmów pozwoli niewielkiej grupie przedsiębiorców przejąć kontrolę nad genetycznym dziedzictwem planety (naukowcy, którzy „odkryją” geny mają możliwość nie tylko patentowania technologii, manipulowania nimi, ale i samych genów). (...)
Michał Sobczyk




www.wprost.pl /Forum „Główne” Autor: Kormak Mak Art
Obecnie około 150 tysięcy funtów uranu skaża wodę, glebę, powietrze i żywność Iraku i Kuwejtu, zaś epidemia raka już zbiera swoje żniwo wśród dzieci obydwu krajów. Niektóre źródła szacują, że w ciągu najbliższych 20 lat umrze około 500 tysięcy obywateli Iraku w wyniku śmiertelnego wpływu pozostałego po tych pociskach pyłu. Zachorowalność na raka w Iraku wzrosła do 6158 przypadków w 1997 z 4341 w 1991, liczba ta może być o wiele wyższa. Z powodu sankcji gospodarczych nie można zapewnić odpowiedniej pomocy medycznej chorym. Sankcje gospodarcze w połączeniu z trującym promieniowaniem, zbombardowanymi szpitalami, zatrutymi zasobami wód pitnych etc. spowodowały w ciągu ostatnich siedmiu lat śmierć 1,7 miliona Irakijczyków, głównie dzieci i ludzi starszych.


"NEWSWEEK"nr 39, 02.10.2005 r.
ROZCHWIANA PŁEĆ
Kobiecość i męskość odejdą do lamusa, jeśli nadal będziemy zatruwać środowisko. W gminie Aamjiwnaang leżącej w kanadyjskim stanie Ontario w ostatnich czterech latach urodziło się osiemdziesiąt sześć dziewcząt, a tylko czterdziestu sześciu chłopców. Na ogół natura dba o to, by na świat przychodziło tyle samo noworodków męskich co żeńskich. Skąd więc ten brak równowagi?
Naukowcy zwrócili uwagę - o czym informuje brytyjski tygodnik "New Scientist" z 3 września - że gmina, w której męscy potomkowie stają się rzadkością, znajduje się w pobliżu dużego kompleksu przemysłowego, produkującego między innymi ftalany. To substancje chemiczne używane do nadawania miękkości wyrobom z plastiku, np. zabawkom czy butelkom dla niemowląt. Ale ftalany mają też groźne dla ludzi właściwości, bo zaburzają działanie naszego układu hormonalnego. Ich skład chemiczny jest bowiem taki, że działają na ludzi jak antyandrogeny, czyli niszczą męskie hormony. Z otoczenia przenikają do krwi, z krwi kobiet w ciąży do płodów, a tam jak niszczące naboje rozrywają testosteron, hormon, który zwykle daje sygnał genom do tworzenia męskiego ciała i odpowiednich dla tej płci narządów seksualnych. W wyniku napaści ftalanów na ludzki układ rozrodczy rodzi się więcej dziewczynek, a chłopcy mają zdeformowane genitalia i cierpią na niepłodność.

Endokrynolodzy od dawna alarmują, że tak groźne dla naszego zdrowia substancje jak ftalany są dziś wszechobecne. Znajdują się w wodzie deszczowej i wodzie jezior, w środkach czystości i rozpuszczalnikach, w domowym kurzu i kosmetykach. Są to składniki DDT, pestycydy i wiele innych produktów przemysłu chemicznego. Jedne z nich naśladują działanie kobiecych hormonów - estrogenów, inne blokują działanie hormonów męskich. Powodując zaburzenia płci i kłopoty z reprodukcją, mogą doprowadzić do drastycznego zachwiania równowagi płciowej. Czy świat opanują kobiety?

Trzeba pamiętać, że droga ludzkiego zarodka do uzyskania konkretnej płci jest nie tylko skomplikowana, ale i łatwo ulega deformacji. Płeć dziecka nie jest czymś zdecydowanym raz na zawsze od momentu połączenia się plemnika z komórką jajową. Nawet jeśli plemnik wniósł do tej spółki męski chromosom Y, do końca nie wiadomo, czy dziecko narodzi się z wszelkimi cechami chłopca. Bo formowanie płci zależy nie tylko od genów chromosomu Y otrzymanych wraz z plemnikiem, ale też od hormonów wytwarzanych na różnych etapach rozwoju płodu.

Przez mniej więcej sześć tygodni od poczęcia wszyscy jesteśmy rodzaju nijakiego. Bezpłciowi. Wczesny płód, niezależnie od tego, czy otrzymał instrukcję na męskie ciało, zawartą w chromosomie Y, czy też nie, nie ma jeszcze określonej płci. Ma natomiast podstawowe wyposażenie dla obu: początki kobiecych jajowodów i męskich nasieniowodów. Dopiero z upływem tygodni geny płci ujawniają swój komunikat. Płód z chromosomem Y zaczyna produkować androgeny, hormony męskie, wśród których najważniejszy jest testosteron. Pod jego wpływem formuje się męskie ciało i mózg. W przeciwnym razie pozostałby kobiecy.

Hormony zmieniają między innymi sposób połączeń neuronów w mózgu.
Doświadczenia na zwierzętach pokazują, jak można manipulować płcią mózgu na różnych etapach jego rozwoju. Wstrzykując na przykład żeńskim małpim płodom hormon męski w czasie formowania się ich mózgu, można spowodować, że genetyczne samice będą się w przyszłości zachowywać jak samce i zalecać do samic.
Podobnie obecność we krwi pępowinowej ftalanów (zwanych antyandrogenami) niszczących męskie hormony może doprowadzić do tego, że genetycznie męskie niemowlę przyjdzie na świat z kobiecymi narządami rozrodczymi lub z narządami tak zdeformowanymi, że trudno je zakwalifikować jako męskie lub kobiece.
A że tak się dzieje, dowiodła grupa amerykańskich naukowców z Rochester University w stanie Nowy Jork pod kierunkiem doktor Shanny Swan. Uczeni przebadali 346 kobiet w ciąży wraz z ich męskimi potomkami. We krwi matek przed porodem sprawdzano poziom zanieczyszczenia ftalanami. Noworodkom mierzono genitalia. Wrześniowy numer "Environmental Health Perspective" donosi, że wnioski z badań okazały się przerażające.

Chłopcy, których matki miały wysoki poziom ftalanów we krwi, byli 90 razy bardziej narażeni na to, że ich narządy płciowe będą zdeformowane i o wiele mniejsze niż normalne.
Podobne wnioski wyciągnęli autorzy raportu Greenpeace i World Wild Foundation "Prezent na życie. Niebezpieczne chemikalia we krwi pępowinowej". Stwierdzają w nim, że działania substancji chemicznych naśladujących ludzkie hormony są szczególnie niebezpieczne dla organizmu w okresach szybkich podziałów komórek, czyli we wczesnych stadiach rozwoju płodu.
Jeśli jednak hormony mają tak ogromne znaczenie w kształtowaniu płci, musimy mieć świadomość, jaki "prezent na życie" szykujemy swoim potomkom, oferując im już w okresie płodowym pokarm skażony chemikaliami. Pokarm, który zaburza równowagę hormonalną i poczucie, że należą do tej, a nie innej płci.

W setkach produktów, z jakimi mamy na co dzień do czynienia, znajdują się nie tylko związki chemiczne niszczące hormony męskie, ale także naśladujące działanie estrogenów - kobiecych hormonów płciowych.
W organizmach ludzkich hormony te są wytwarzane w ilościach precyzyjnie kontrolowanych przez układ gruczołów wydzielania wewnętrznego i związanych z nimi enzymów.
Dodatkowe estrogeny z zewnątrz szkodzą więc zarówno kobietom, jak i mężczyznom. U tych pierwszych zwiększają ryzyko zachorowań na nowotwory piersi, ponieważ przyśpieszają tempo podziałów komórek w tym gruczole. U tych drugich - co wykazali naukowcy z King's College w Londynie - zmniejszają zdolności reprodukcyjne.

Prof. Lynn Fraser, kierująca badaniami, przedstawiła jeden z mechanizmów tej destrukcji. Naturalny estrogen, obecny w kobiecych narządach rozrodczych i w spermie, jest potrzebny w procesie zapłodnienia. Przyśpiesza osiąganie dojrzałości przez plemniki i ułatwia im wnikanie do komórki jajowej.
Natomiast estrogeny przedostające się do męskiego organizmu z otoczenia doprowadzają plemniki do stanu pełnej dojrzałości, niezależnie od tego, czy zbliża się moment kontaktu z płcią przeciwną, czy nie.

Tymczasem sperma, która nie jest w kontakcie z narządami kobiecymi, szybko traci zdolność do zapładniania i staje się bezużyteczna. Oznacza to zmniejszoną zdolność mężczyzn do posiadania potomstwa.
Okazało się też, że skutki narażenia płodu na szczególnie groźne chemikalia mogą się przenosić na następne pokolenia w sposób, którego naukowcy nigdy nie zaobserwowali. Zwykle konkretny zapis w sekwencji DNA przekazuje cechy rodziców czy dziadków dzieciom lub wnukom. Tymczasem defekty płci w niektórych przypadkach przechodzą do następnej generacji z pominięciem dziedziczenia genetycznego, twierdzą naukowcy z Johns Hopkins University.
Jak to się dzieje, nie wiadomo. Jest to jednak dodatkowy sposób przekazywania kolejnym pokoleniom wad, spowodowanych przez nadmiar sztucznych hormonów w naszym środowisku.

Grupa badaczy kierowana przez doktora Matthew Anwaya dowiodła, że niepłodność danej osoby może być rezultatem oddziaływania szkodliwych substancji na nią lub jej praprababkę, gdy ta znajdowała się jeszcze w łonie swojej matki. W każdym następnym pokoleniu (doświadczalnych szczurów) około 10 procent samców było kompletnie niepłodnych, a ponad 90 procent miało zmniejszoną liczbę plemników, choć skażenie chemikaliami, które było tego przyczyną, dotyczyło tylko jednego osobnika w odległej przeszłości.

Wobec coraz groźniejszych doniesień o skutkach chemicznego zatrucia środowiska Unia Europejska na początku września wprowadziła zakaz używania ftalanów do zmiękczania plastiku w zabawkach i butelkach na mleko dla niemowląt. Zakaz wejdzie w życie dopiero za rok. W dodatku dotyczy tylko tej jednej grupy związków "hormonopodobnych" i tylko wybranych produktów, w których one występują.
Może to więc oznaczać, że prezent na życie, jaki fundujemy naszym dzieciom, wydając je na świat pełen chemicznych zanieczyszczeń, okaże się prezentem przechodnim. Będzie prześladował także następne pokolenia.
Bożena Kastory


„PRZEKRÓJ” nr 19, 09.05.2004 r.
TRUJĄCY DEPUTOWANI
Światowy Fundusz na rzecz Ochrony Przyrody przebadał w Strasburgu grupę 39 ochotników deputowanych do Parlamentu Europejskiego. W próbkach ich krwi poszukiwano śladów 101 toksycznych substancji stosowanych w produktach konsumpcyjnych.
Okazało się, że deputowani to chodzące zbiorniki toksyn – u rekordzisty wykryto aż 54 chemikalia z czarnej listy. Zaliczono do niej substancje o działaniu rakotwórczym, powodujące uszkodzenia organów wewnętrznych i systemu hormonalnego. Były tam pestycydy chloroorganiczne na czele ze słynnym DDT zakazanym od 1978 roku, polichlorobifenyle stopniowo wycofywane od 1979 roku i wiele dodatków stosowanych do poprawiania jakości tworzyw sztucznych.
Akcja miała na celu przekonanie Unii Europejskiej do ograniczania produkcji i wycofywania z obiegu szkodliwych produktów, które przez lata pozostają w ludzkim organizmie.

„METROPOL” nr 180, 7-9.10.2005 r.
ZATRUTA KREW
W naszej krwi można znaleźć kilkanaście różnych środków chemicznych. Wiele z nich powoduje raka i astmę.
Na zlecenie organizacji ekologicznej WWF holenderskie laboratorium przebadało próbki krwi trzypokoleniowych rodzin (matek, babć i córek) z 12 krajów Europy, w tym też z Polski. Krew uczestników była testowana na obecność 107 groźnych związków, z czego we krwi badanych znaleziono w sumie 73 z nich
We krwi badanych osób znaleziono co najmniej 18 związków chemicznych, które można spotkać w produktach codziennego użytku. Krew uczestników badania zawierała też związki, które dawno już wycofano z produkcji ze względu na ich szkodliwość, np. polichlorowane bifenyle.
Organizacja WWF zaapelowała o zaostrzenie przepisów kontroli substancji chemicznych. PAP/DD


www.o2.pl | Niedziela [22.03.2009, 19:52] 1 źródło
SKAŻONE POWIETRZE ZABIJA CO ROKU MILIONY LUDZI
Tak twierdzi Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO).
Zanieczyszczenie powietrza powoduje śmierć dwóch milionów osób rocznie - informuje WMO.
Według tej agendy ONZ, zanieczyszczenie skraca życie Europejczykom o 4-36 miesięcy, a średnia wynosi 9 miesięcy.
Toksyczne gazy i cząsteczki emitowane do atmosfery mają bardzo szkodliwy wpływ na zdrowie ludzkie - podkreśla dyrektor generalny WMO Michel Jarraud.
WMO dodaje, że sytuację pogorszy globalne ocieplenie. Powietrze będzie bardziej skażone przez upustynnienie wywołujące liczne burze piaskowe. Będzie też mniej opadów. | JK

www.twojapogoda.pl (24.04.2010/10:25)
ŚCIANA PUSTYNNEGO PIASKU NAD BURKINĄ FASO
- Gigantyczna burza piaskowa panowała przedwczoraj nad afrykańskim krajem Burkina Faso. Co ciekawe nie jest on położony na Saharze, lecz na obszarach Sahelu, czyli na rolniczym pograniczu pustyni i sawanny. Te niecodzienne zjawisko zostało uwiecznione przez satelitę meteorologicznego Aqua na zdjęciu, które zamieszczamy pod artykułem. Najbardziej ciekawą częścią burzy piaskowej jest jej przednia ściana, która przemieszcza się na południe. Na zbliżeniu widoczna jest w pełnej okazałości. Wędrówka ściany piasku jest imponująca, ponieważ potrafi się ona przemieszczać z prędkością 70 kilometrów na godzinę i raczej trudno jest przed nią uciec. W pustynnym piasku pogrążyła się cała zachodnia i północna część Burkiny Faso. W większych miastach położonych na północy kraju na skutek zamieci piaskowej temperatura zaczęła się obniżać. Przed jej nadejściem w cieniu było nieznośne 45 stopni, natomiast podczas jej panowania ochłodziło się aż o 10 stopni. Piasek unoszący się w powietrzu i wnikający dosłownie wszędzie, sprawił iż mieszkańcy zmuszeni byli ukryć się w domach. Przerwano prace na polach uprawnych, ponieważ podczas zamieci nie było widać niczego już w promieniu kilku metrów. Burza piaskowa dotarła nad Burkinę Faso i Niger znad rozległych pustynnych obszarów Mali i Mauretanii. To obecnie najgorętsze miejsca w Afryce i zarazem na całym świecie. Jak daleko jest w stanie zawędrować taka ściana piasku? Zazwyczaj przemierza kilkaset kilometrów. W tym przypadku było to około pół tysiąca kilometrów aż piasek sięgnął północnej granicy lasów deszczowych rozciągającej się przez północne regiony Ghany i Wybrzeża Kości Słoniowej. Poniżej publikujemy omawiane zdjęcie.




www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [09.05.2010, 22:17]
W POWIETRZU WISI COŚ GROŹNIEJSZEGO OD WULKANICZNEGO PYŁU
Silniki samolotów nie mają z nim szans.
Pył piaskowy, który wiatr unosi z Sahary nad Europę, jest bardziej niebezpieczny dla samolotów niż pył wulkaniczny. Dodatkowo jego koncentracja jest dużo większa niż w chmurze pyłu znad Islandii - donosi RMF FM.
Stacja powołuje się na Giana Paolo Gobbi z włoskiego Instytutu Wiedzy o Atmosferze i Klimacie, który zauważa, że pył z pustyni utrzymuje się nad południem Europy średnio przez 3 miesiące każdego roku.
Naukowiec twierdzi, że choć ziarnka piasku z Sahary mają podobną wielkość do cząstek w pyle wulkanicznym (nieco powyżej mikrona) to z ich powodu nigdy nie wstrzymywano ruchu lotniczego.
Gobbi przypomina, że koncentracja pyłu wulkanicznego zaraz po erupcji wynosi 30 mikrogramów na metr sześcienny i po kilku godzinach zmniejsza się już do 10 mikrogramów.
Tymczasem w przypadku pyłu pustynnego jest to 100 mikrogramów na metr sześcienny, a koncentracja zmniejsza się dużo wolniej.
Gdy wiatr znad północnej Afryki, sirocco, jest silny, na liściach drzew, szybach i balkonach w miastach południowych i środkowych Włoch osadza się charakterystyczny czerwony pył. Sirocco wieje zwykle na wiosnę, a gdy zdarza się w zimie powoduje opady czerwonego śniegu - wyjaśnia RMF FM. | AJ

www.twojapogoda.pl (29.11/14:20)
AFRYKAŃSKA SAWANNA SILNIE PUSTYNNIEJE
- W kolejnym już wydaniu prestiżowego pisma Geophysical Research Letters naukowcy zajmują się wpływem burz piaskowych i pyłowych na widoczność i gospodarkę w krajach zachodniej Sahary i Sahelu. Od wielu lat w tej części Czarnego Lądu obserwuje się pogłębiające się pustynnienie. Ma to związek z coraz częstszym i silniejszym przemieszczaniem się pustynnego piasku na zachód w kierunku wód Oceanu Atlantyckiego. Największe ilości piasku opadają na Mali, Mauretanię i Senegal. Piasek wędruje jeszcze dalej, aż po Wyspy Zielonego Przylądka, czyli miejsce, gdzie rodzą się tropikalne cyklony, które następnie docierają do Ameryki Północnej i Środkowej. Prowadzone od kilku lat badania wykazały, że saharyjski piasek ma olbrzymi wpływ na aktywność cyklonów, wciąż jednak brak szczegółowych danych na ten temat. W najbliższych latach prowadzone będą dalsze pomiary i wówczas z pewnością dowiemy się więcej o tym wciąż zagadkowym zjawisku. Coraz częstsze burze piaskowe w Mali, Mauretanii i Senegalu powodują olbrzymie spustoszenie na przykład w transporcie. Częściej niż w wielu ostatnich latach trzeba odwoływać rejsy na miejscowych lotniskach, częściej też piasek zasypuje jedyne drogi dojazdowe do niektórych miejscowości. Przez wszędzie wnikający piasek ludzie skarżą się na problemy z układem oddechowym i krążenia, a także częściej zdarzają się przewlekłe choroby oczu. Jednak pustynnienie ma także wpływ na gospodarkę. Zielone oazy zaczynają zanikać, a jałowy piasek wgryza się coraz głębiej na południowy-zachód, opanowując rolnicze obszary Sahelu między innymi w Burkina Faso, Nigrze i Gwinei, czyli tam, gdzie dotąd rosły bujne lasy równikowe, które obecnie zaczynają być zastępowane przez saharyjski piasek.


www.o2.pl | Czwartek [14.05.2009, 16:26] 7 źródeł
W TYCH MIASTACH BĘDZIESZ ODDYCHAĆ KOKAINĄ I LSD
Haust powietrza w Barcelonie i Madrycie zawiera nie tylko zwykłe zanieczyszczenia ale także ślady kokainy i innych narkotyków - wynika z badań hiszpańskiej Najwyższej Rady Badań Naukowych.
W powietrzu w obu miastach specjaliści wykryli obecność związków z grup amfetamin, opiatów, kannabinoidów, a nawet kwasu lizerginowego, spokrewnionego z LSD. Badania przeprowadzone zostały w miejscach, w których często spożywane są narkotyki. Ich stężenie w powietrzu znacznie zwiększało się w weekendy.
W hiszpańskich miastach stężenie kokainy w powietrzu okazało się ponad osiem razy większe niż w Rzymie - powiedział Mar Viana, współautor badań.
Spożycie kokainy i haszyszu w Hiszpanii jest obecnie najwyższe w Europie - wynika z danych
Departamentu Stanu USA. | TM

www.onet.pl | PAP, POg/ 24.10.2008 r.
W POLSCE JEST NAJWIĘCEJ ALERGIKÓW NA ŚWIECIE
W Polsce odsetek alergików należy do najwyższych na świecie - wynika z badania "Epidemiologia Chorób Alergicznych w Polsce - ECAP 2008", którego wyniki ogłoszono podczas konferencji na warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Alergia sprzyja innym chorobom i upośledza jakość życia. Jak mówił prof. Bolesław Samoliński, mamy jeszcze dużo do zrobienia, jeśli chodzi o rozpoznawanie, leczenie i monitoring chorób alergicznych, w których układ odpornościowy zbyt energicznie reaguje na uczulające substancje. Ważna jest także edukacja.

W zależności od regionu i płci, cechy alergii deklaruje nawet 40 procent respondentów, stany zapalne błony śluzowej nosa występują u ponad 35 procent populacji niektórych wielkich miast, alergiczny nieżyt nosa - u 25 procent, rozpoznana astma - u 10 procent.

Całoroczne nieżyty nosa aż 8-krotnie zwiększają ryzyko astmy, a ta z kolei jest jednym z najwyższych czynników ryzyka rozwoju przewlekłej choroby płuc. Spośród respondentów, u których rozpoznano astmę w programie ECAP, tylko 30 procent miało postawione prawidłowe rozpoznanie przed włączeniem ich do badań. Nierozpoznanych jest więc około 70 procent przypadków, zarówno wśród mieszkańców miast, jak i terenów wiejskich.

Ponad 40 procent badanych w ambulatorium programu ECAP respondentów ma dodatnie testy na powszechnie występujące alergeny, a zmiany skórne deklaruje od 40 do 45 procent Polaków. Wyniki te pozwalają również wstępnie ocenić wpływ czynników środowiskowych na choroby alergiczne - sprzyja im bierne i czynne palenie oraz spaliny samochodowe.

Szczegółowa analiza wykazała, iż osoby, które cierpią z powodu chorób alergicznych, ale o tym wcześniej nie wiedziały, mają we własnych domach wiele czynników nasilających alergię: pierze, dywany, zwierzęta.

Badanie ECAP 2008 zrealizowane zostało przez Zespół Zakładu Profilaktyki Zagrożeń Środowiskowych i Alergologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, pod kierownictwem prof. Bolesława Samolińskiego. To jedyny tego typu projekt badawczy w Europie Środkowej i Wschodniej.

Zbieranie danych trwało trzy lata, a wyniki oparto na osobistych ankietach przeprowadzonych u ponad 22,5 tys. osób z 9 regionów Polski, z czego jedna czwarta przeszła dodatkowe, szczegółowe badania lekarskie.

Metodologię oparto o ankiety ECRHS II i ISAAC, dzięki czemu wyniki uzyskane w Polsce mają światową rangę i wiarygodność. Bardzo dużą dokładność zapewniła aż 400-pytaniowa ankieta. Po raz pierwszy zastosowano do zbierania danych nowatorskie rozwiązania technologiczne, oparte na całkowitej informatyzacji systemu, wspartego telekomunikacyjnymi technikami z 4-stopniowym systemem kontroli ich jakości - wszystko własnymi siłami polskich ekspertów.

www.interia.pl | Poniedziałek, 27 października (06:44)
KAŻDY Z NAS ZOSTANIE ALERGIKIEM
Łzawienie oczu, ciągły katar, wysypka i problemy z oddychaniem - te nieprzyjemne dolegliwości odczuwa coraz więcej z nas. Dziś prawie co drugi Polak ma alergię - wynika z najnowszych badań ECAP ("Epidemiologia Chorób Alergicznych w Polsce") przeprowadzonych przez Uniwersytet Medyczny w Warszawie, czytamy w dzienniku "Polska".
- W naszym kraju jest największy odsetek alergików na świecie. Każdy z nas prędzej czy później zachoruje na alergię - mówił na konferencji prof. Bolesław K. Samoliński, kierownik badania.

Wyniki badań są zatrważające - aż 40 proc. Polaków cierpi na alergię, u 35 proc. zdarzają się stany zapalne błony śluzowej nosa, a alergiczny nieżyt nosa, który może prowadzić do astmy, ma co czwarty badany.

Astma, czyli przewlekłe zapalenie oskrzeli wywołane przewlekłą alergią, jest dziś naszym największym problemem zdrowotnym. Choruje na nią aż 3 mln rodaków. - Przy tym aż 70 proc. astmatyków nie wie, że jest chorych - alarmuje prof. Samoliński.

Astma atakuje ludzi młodych. Z danych GUS wynika, że w grupie osób do 29. roku życia jest najczęstszą chorobą przewlekłą. To choroba cywilizacyjna. Dziś na świecie choruje na nią aż 300 mln ludzi, a w ciągu kolejnych 15 lat ich liczba wzrośnie o kolejne 100 mln. Astma jest chorobą śmiertelną. W jej wyniku w Europie co godzinę umiera jedna osoba.

Alergolodzy oceniają, że najczęściej na astmę chorują palacze i mieszkańcy dużych aglomeracji. W mieście astmę ma 18,4 proc. dzieci i 13,2 proc. dorosłych, podczas gdy na wsi odpowiednio 6 proc. i 4,2 proc.

W Polsce najwięcej astmatyków mieszka we Wrocławiu. - Podejrzewamy, że jest to związane z powodzią, która miała miejsce kilka lat temu. W zalanych domach zagnieździł się grzyb i stąd tyle nowych zachorowań - mówi "Polsce" prof. Samoliński.

Najlepiej jest we wschodniej części kraju. Z badań wynika, że najmniej chorych na astmę mieszka w okolicach Zamościa i Krasnegostawu.

Astmę trzeba leczyć - alarmują lekarze. Bo nieleczona oznacza poważne kłopoty - nie tylko zdrowotne, ale też np. w pracy. Astmatycy się nie wysypiają i pracują mniej wydajnie. Co roku unijna gospodarka z tego powodu traci aż 9,8 mld euro. Do tego dochodzą koszty związane z nieobecnością w pracy i szkole - astma była przyczyną absencji u co piątego dorosłego i u co drugiego dziecka.

- A przecież mamy dobre refundowane leki na astmę, które umożliwiają choremu w miarę normalne życie. Problem w tym, że mało kto je dostaje, bo nasi lekarze rodzinni nie potrafią diagnozować astmy - mówi "Polsce" prof. Jerzy Kruszewski, krajowy konsultant w dziedzinie alergologii.

Dlatego specjaliści biją na alarm: jeśli chory zauważy u siebie niepokojące objawy, jak częste przeziębienia czy świszczący oddech, powinien jak najszybciej iść do specjalisty, a nie leczyć się doraźnie u lekarza rodzinnego.
Źródło informacji: INTERIA.PL/Polska

www.o2.pl | 2008-10-30 20:02
POLACY NAJCZĘŚCIEJ MAJĄ PROBLEMY ZE WZROKIEM, NADCIŚNIENIEM I NADWAGĄ
Problemy ze wzrokiem (57 proc.), nadciśnienie tętnicze (56 proc.) oraz nadwaga lub otyłość (47 proc.) to główne dolegliwości, na które cierpią Polacy - wynika z europejskiego sondażu na temat zdrowia Europe Health 2008.

Europejczycy najczęściej borykają się z nadciśnieniem tętniczym (42 proc.), problemami ze wzrokiem i nadwagą (po 38 proc.). Mają problem także z wysokim poziomem cholesterolu (35 proc.) i cierpią na stres (31 proc.). Co trzeci badany zmaga się z bezsennością lub zaburzeniami snu. Za najzdrowszych uważają się Szwajcarzy i Belgowie. Najmniej ze swojego stanu zdrowia zadowoleni są Rosjanie.
(...)
Znaczna część badanych Polaków dotknięta jest chorobami cywilizacyjnymi, takimi jak stres (41 proc.) i bezsenność, zaburzenia snu (36 proc.) lub depresja (22 proc.). Ponad jedna trzecia (34 proc.) badanych Polaków cierpi na zbyt wysoki poziom cholesterolu.

Problemy ze słuchem ma 29 proc. polskich respondentów, a 24 proc. ma problem z zaparciami (częściej niż średnia europejska). Co piąty badany miał problemy z pamięcią, a 20 proc. badanych Polaków choruje na cukrzycę.

Polacy rzadko deklarowali, że zmagają się z zaburzeniami sprawności seksualnej (9 proc.), z menopauzą (14 proc.) i nietrzymaniem moczu (15 proc.). Stosunkowo rzadko też cierpią z powodu osteoporozy (17 proc.). | (PAP)

www.o2.pl | Niedziela [01.02.2009, 07:13] 3 źródła
W CHINACH RODZI SIĘ CORAZ WIĘCEJ KALEK
Winne są zanieczyszczenia.
Jiang Fan z komisji Narodowej Populacji i Planowania Rodziny twierdzi, że w Chinach co 30 sekund rodzi się dziecko z fizycznymi defektami, które są wynikiem rosnącego zanieczyszczenia środowiska. | G

"ANGORA" nr 25.18.06.2006 r.
PRZYCZYNĄ SPADKU URODZEŃ NIE JEST
BIEDA, lecz skażenie środowiska – twierdzą
członkowie zespołu badawczego
przy Ministerstwie Nauki. Świadczy o tym
m.in. rosnąca liczba przypadków bezpłodności
i patologii ciąży. – W okresie
powojennym sytuacja ekonomiczna
społeczeństwa była znacznie trudniejsza niż
obecnie, a pomimo tego następował
szybki wzrost demograficzny – argumentują
naukowcy. | B.M. i Z.N.

www.o2.pl | Wtorek [28.04.2009, 17:48] 1 źródło
PONAD 2,5 MLN POLAKÓW MA PROBLEM Z EREKCJĄ
To ponad milion więcej niż 10 lat temu.
Erekcja jest czułym barometrem ogólnego stanu zdrowia. Jej zaburzenia są pewną konsekwencją pogarszania się naszego zdrowia. Jeśli cokolwiek złego się dzieje, warto temu przeciwdziałać, zgłaszając się do lekarza - powiedział wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej dr Andrzej Depko.

Według seksuologa Polacy jedzą zbyt tłusto jedzą, palą, piją i rzadko uprawiają seks. Do tego za dużo pracują.

Jak udowadniają lekarze, zaburzenia erekcji mogą być pierwszym sygnałem choroby wieńcowej, nadciśnienia, cukrzycy, depresji, ale także wynikiem przyjmowania nadmiaru leków, np. na chorobę wrzodową.

Ale problem paradoksalnie dotyka nie tylko mężczyzn. Kobiety widząc, że ich partner nie ma ochoty na współżycie, przyjmują często, że nie są już atrakcyjne, bądź są zdradzane. Może
to być jednak wynik złego stanu zdrowia. Szkopuł jednak w tym, że tylko 30 procent polskich par rozmawia o swoich seksualnych problemach. | G

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [01.12.2009, 11:32] 4 źródła
KAŻDY FACET MOŻE MIEĆ ZDROWEGO PENISA
Ale zależy to od jego matki.
Kobiety ciężarne muszą unikać kontaktu z substancjami chemicznymi, a zwłaszcza z środkiem odstraszającym owady - apelują lekarze.
To właśnie chemikalia powodują, że rodzą chłopców z wadami penisa.
Najczęściej penis znajduje się w niewłaściwym miejscu. W takim przypadku konieczna jest operacja - powiedział Chris Winder z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii.
Najpopularniejszym uszkodzeniem jest wada cewki moczowej.
Badania pokazały, że kontakt z takimi preparatami w ciągu trzech pierwszych miesięcy ciąży zwiększa ryzyko urodzenia dziecka z wadą penisa aż o 81 procent. | TM


www.o2.pl | Poniedziałek [19.01.2009, 11:28] 1 źródło
ZANIECZYSZCZONE RZEKI ZMIENIAJĄ PŁEĆ RYB
Trujące chemikalia powodem bezpłodności.
Do takich wniosków doszli naukowcy po trzech latach studiów prowadzonych na uniwersytetach Exeter i Brunel. Przebadano próbki z 30 zbiorników wodnych i ponad 1500 ryb.
W zanieczyszczonych rzekach odkryto chemikalia zwane antyandrogenami, które mogą pochodzić od pestycydów, ścieków przemysłowych lub farmaceutyków.
Ich działanie jest bardzo niebezpieczne. Substancje mogą blokować męskie hormony płciowe, takie jak testosteron.

Może być wiele powodów wzrostu problemów z płodnością u ludzi, ale te wyniki mogłyby ujawnić kolejny, wcześniej nieznany czynnik - powiedział zaangażowany w badania profesor Charles Tyler z Uniwersytetu w Exeter.

Zaobserwowano też, że ryby płci męskiej, pod wpływem antyandrogenów zmieniają się w ryby płci żeńskiej. | AH


„PRZEKRÓJ” nr 29, 14.07.2005 r.
ZWIERZO-CZŁEKO-UPIÓR
(...) ŚWIŃSKI PERV
Jednak takie karkołomne związki międzygatunkowe to niejedyny problem. Badania świń, którym w życiu płodowym wszczepiono ludzkie komórki, pokazały zaskakujące zjawisko – istnienie komórek ludzko-świńskich. We wcześniejszych eksperymentach powstawał organizm, w którym obok siebie istniały dwa rodzaje komórek – zwierzęce i ludzkie – ale zawsze były one łatwe do rozróżnienia. Tymczasem badania Jeffreya Platta z Mayo Clinic zaskoczyły wszystkich – 60 procent

komórek innych niż zwierzęce miało w jądrze wymieszane DNA ludzkie i świńskie.
Takie hybrydowe komórki rozmywają granicę między tym, co jeszcze ludzkie, a tym, co już zwierzęce. Poza kolejnymi wątpliwościami natury etycznej są większe zagrożenia.
Świnie powszechnie zarażone są retrowirusem PERV – to drobny fragment kodu genetycznego od tysięcy lat obecny w kolejnych pokoleniach zwierząt. Nie wywołuje on u nich żadnej choroby i nie potrafił nigdy przekroczyć granicy między świnią a człowiekiem. Tymczasem ludzko-świńskie komórki były nim zarażone.

Tym samym została przełamana bariera gatunkowa – dzieli nas tylko krok od tego, by wirus PERV przeniósł się na ludzi. Być może wystarczyłby kontakt krwi zawierającej zarażone komórki-hybrydy z krwią człowieka. Nie wiadomo, czy PERV zachowywałby się u nas równie spokojnie jak u świń.

Sytuacja jest tym poważniejsza, że ludzko-świńskie chimery żyją na całym świecie. Poza wspomnianymi zastawkami istnieje wiele innych zastosowań obcych tkanek w medycynie. Lekarze z Niemiec używają płatów świńskiej skóry do leczenia rozległych oparzeń, w Szwecji trwają próby z przeszczepianiem komórek świńskiej trzustki ludziom chorym na cukrzycę, a w Kanadzie bada się możliwość czyszczenia ludzkiej krwi przez przepuszczanie jej przez wątrobę świni.

Na razie przebadano krew 160 chorych leczonych tkankami pobranymi od świń i nie wykryto wirusa PERV, jednak może być on obecny w ich organach. Badania trwają. Mechanizm powstawania komórkowych hybryd mógłby wyjaśnić tajemnicę pojawienia się wirusa HIV, który pochodzi prawdopodobnie od małp i jest spokrewniony z PERV. Być może jego tajemnicze pojawienie się w Afryce na początku XX wieku było wynikiem samoczynnego powstania ludzko-małpiej komórki hybrydowej. (...)
Piotr Stanisławski

admin
Site Admin
Posty: 3961
Rejestracja: czw sie 30, 2007 11:44 am

Postautor: admin » śr cze 23, 2010 9:01 pm

Aktualizacja całości


Wróć do „POLITYKA/PRAWO/GOSPODARKA”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 71 gości