www.wolnyswiat.pl

 

 

O OCHRONIE ŻYCIA... (ABORCJA)

 

 

„PRZEGLĄD” nr 42/2006 ABORCJA WARTOŚCI

ZWOLENNICY USTAWY ANTYABORCYJNEJ ROBIĄ WSZYSTKO, BY SŁOWO "ŻYCIE" ZUPEŁNIE WYPARŁO TAKIE TERMINY JAK ZYGOTA, PŁÓD

Dyskusja o aborcji skończyła się. Na razie przeciwnicy ustawy antyaborcyjnej przegrali w Polsce z kretesem. "Obrońcy życia" wysuwają jednak wciąż nowe żądania. LPR chce wpisać zakaz przerywania ciąży do konstytucji. W ten sposób katolicka moralność ostatecznie zatryumfuje. Skoro więc nie ma już nic do stracenia, warto przynajmniej głośno powiedzieć, jak bardzo odstręczająca jest owa moralność.

 

Rodzeństwo smutnego onanisty

Trudno znaleźć w Polsce człowieka, który nie widziałby fotosów z monstrualnie powiększonymi ludzkimi zarodkami. Taki obrazek działa na wyobraźnię - coś, co ma rozmiary ziarenka gorczycy, wydaje się człowiekiem w miniaturze. A skoro wmówi się publiczności, że chodzi o człowieka, lęki, które patriarchalna kultura od wieków zaszczepia kobietom, rosną do patologicznych rozmiarów. Plakaty z uczłowieczonymi płodami budzą strach, tak jak wychudzony onanista z podkrążonymi oczyma i spojrzeniem szaleńca wywoływał paniczny lęk w umysłach naszych pradziadków. Oto widomy znak rozlicznych kar, jakie spadną na każdego, kto łamie zakaz.

Choć sugestywne, oba obrazy tak samo nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością. Ani zygota, ani zarodek nie są człowiekiem w miniaturze. Nie mają nawet układu nerwowego, który pozwala odbierać jakiekolwiek bodźce, a więc istnieć przynajmniej w przybliżeniu na sposób ludzki. A skoro budowa owego organizmu jest jeszcze na tyle prymitywna, że wyklucza świadomość lub choćby ból, nie ma podstaw, by traktować go jako osobę. Kobieta w pierwszych miesiącach ciąży nie jest zatem w żaden sposób moralnie zobowiązana wobec rozwijającego się w niej zarodka. Oczywiście podejmuje decyzję - i to niezwykle ważną - ale decyzja ta dotyczy na razie wyłącznie jej samej. Jeżeli zdecyduje się donosić ciążę i urodzić, jej życie radykalnie się zmieni. Bierze na siebie obowiązki. Wobec dziecka, które odczuwa ból i radość, jest się zobowiązanym, wobec zarodka - nie.

"Obrońcy życia" robią wszystko, żeby zatrzeć tę ważną różnicę. Stąd kariera słowa życie, które całkowicie wyparło takie terminy jak zygota, zarodek oraz płód i dziś występuje po prostu jako ich synonim. Żeby szantaż się udał, trzeba mówić ogólnikami. W końcu "obrona życia" to zupełnie co innego niż, dajmy na to, "obrona zygoty". Pod konkret podstawiono mglisty absolut - życie - a razem z nim niesprecyzowaną najwyższą wartość. Oczywiście nie chodzi o wszelkie życie ani nie o każde życie ludzkie. "Obrońcom życia" nie przeszkadza jakoś święcenie czołgów i armat, a przecież wiadomo, do czego służą. W propagandzie antyaborcyjnej życie zygoty staje się jednak życiem w ogóle. Zanim ktokolwiek zdąży się zastanowić, czym właściwie jest zygota, powinien czuć się odpowiedzialny lub wręcz winny. Wiadomo - kto występuje przeciw życiu, jest mordercą.

Szantaż jest skuteczny, ponieważ zakaz aborcji przedstawia się jako rzecz najwyższej wagi dla moralności w ogóle. Ten i ów mógłby zbyt łatwo się pogodzić z występkiem wobec moruli lub blastuli, dlatego lepiej użyć podstępu i stwierdzić, że "brak szacunku dla życia" godzi w "podstawy moralności i kultury". Albo jesteś za zakazem aborcji, albo stajesz po stronie nihilistów, zwyrodnialców i łajdaków. Moralność można nabyć w pakiecie tylko razem z zakazem aborcji. Zwolennikom tej twardej alternatywy "obrona życia" nie przeszkadza jakoś domagać się kary śmierci i wysyłać żołnierzy na wojnę. Widać na życiu zależy im tylko wtedy, kiedy oznacza ono zygotę. Liczą na skuteczność retorycznego szantażu i... na bezmyślność publiczności.

 

Czego oczy nie widzą...

Zakaz aborcji jest istotnie sprawą moralną, ale w zupełnie innym sensie, niż wyobrażają to sobie "obrońcy życia". Retoryka zwolenników zakazu aborcji usuwa z pola widzenia tych, którzy rzeczywiście liczą się w moralnym rachunku aborcji. Przede wszystkim kobietę i dzieci, które już urodziła.

Watykan rozpoczął proces beatyfikacyjny matki, która mimo przeciwwskazań lekarskich donosiła niebezpieczną ciążę i zmarła w czasie porodu, pozostawiając gromadkę dzieci. "Obrońcy życia" sławią jej bohaterstwo. Dla rozsądnie myślącego człowieka postać ta jest co najmniej dwuznaczna. Zdrowy rozsądek podpowiada, że zarodek, który można było na czas usunąć, nie jest właściwym przedmiotem wyboru. Liczy się przede wszystkim życie kobiety i los sierot, które pozostawia. Czy decyzja donoszenia niebezpiecznej ciąży nie jest nieodpowiedzialnym i bezmyślnym szafowaniem własnym życiem lub zdrowiem oraz uczuciami innych ludzi - bólem najbliższych?

Retoryka "obrony życia" zasłania rzeczywiste stawki, które wchodzą w grę w sprawie zakazu aborcji. Szantaż "najwyższą wartością" nie pozwala dostrzec podstawowego konkretu - kobiety, która zaszła w ciążę. Zwolennicy zakazu aborcji traktują ją zaledwie jako pojemnik dla płodu. Kobieta zostaje ubezwłasnowolniona, a życie zygoty całkowicie unieważnia jej życie, to znaczy wolę, radości, ból, pragnienia, plany i możliwości. Tymczasem wszystko to są wartości, z którymi trzeba się liczyć. Decyzję co do nich może podjąć jedynie sama zainteresowana, bo chodzi o nią i to ona poniesie wszelkie konsekwencje. Zmuszanie kobiety, żeby urodziła dziecko, jest niemoralne, ponieważ odbiera jej prawo do stanowienia o własnym losie.

Odpowiedzialność za wychowanie oznacza, że decyzja o donoszeniu następnej ciąży ma wymiar moralny także ze względu na dzieci, które już są na świecie. Nowe dziecko zmienia warunki życia rodzeństwa i często jest to radykalna zmiana na gorsze. Czasowe i ekonomiczne możliwości rodziców są z reguły ograniczone, a więc trzeba wybierać. Wśród bogatszych między lepszym a gorszym wykształceniem, wśród biedniejszych - między pełną a pustą miską.

 

Sprawa społeczna

Dla "obrońców życia" moralność ogranicza się do tego, jak traktuje się zygoty i zarodki. Tymczasem zakaz aborcji ma konsekwencje społeczne - jedni na nim korzystają, drugich spotyka z jego powodu krzywda. Wszystko to ma znaczenie moralne, o którym nic nie chcą wiedzieć zwolennicy zakazu przerywania ciąży. Weźmy trzy problemy: konsekwencje nielegalnej aborcji dla zdrowia kobiet, biznes aborcyjny i wreszcie przypadki odmawiania aborcji w publicznej służbie zdrowia kobietom, dla których poród jest niebezpieczny.

Kiedy aborcja jest nielegalna, trzeba za nią zapłacić. Zdrowie staje się przedmiotem handlu na czarnym rynku. Brak kontroli ze strony państwa sprawia, że ceny zostają uwolnione i skorelowane z jakością usługi. Aborcja bezpieczna dla zdrowia jest droga, przeprowadzana byle jak - tańsza. Konsekwencje są oczywiste: kobiety bogate mogą łatwo obchodzić zakaz, korzystając z usług dobrze wyposażonych gabinetów i fachowych ginekologów za granicą i w Polsce. Kobiety biedne zmuszone są szukać taniej aborcji, co oznacza większe niebezpieczeństwo i poniżenie lub konieczność rodzenia niechcianych dzieci. Elementarna wolność kobiet i ich zdrowie zaczynają zależeć od zasobności portfela. Aborcja staje się najtrudniej dostępna w środowiskach, gdzie jest najbardziej potrzebna - wśród osób biednych, słabo wykształconych i wielodzietnych.

Nielegalna aborcja oznacza brak kontroli ze strony państwa, co ma też inne następstwa. Przestają obowiązywać standardy, których musieliby przestrzegać wszyscy usługodawcy. W przypadku usług medycznych, gdzie klient nie ma z reguły ani wiedzy, ani możliwości samodzielnej oceny rzetelności lekarza, a zatem trudno mu także egzekwować swoje prawa, tracą na tym przede wszystkim kobiety. Ponadto zarówno pacjentki korzystające z nielegalnych usług, jak i ci, którzy je świadczą, zepchnięci zostali do podziemia i narażeni na szykany w majestacie prawa - wystarczy przypomnieć o nalotach policji na gabinety ginekologiczne.

Wolny rynek stwarza możliwości zarobku. Wieść niesie, że pewna ginekolożka protestowała przeciwko liberalizacji ustawy antyaborcyjnej, bo musi dokończyć budowę domku na przedmieściu. Pogratulować szczerości - nie wszystkich ginekologów na nią stać. Nielegalna aborcja jest źródłem niemałych zysków. Trudno uznać, że wszystko dokonuje się tu wedle normalnych zasad rynkowych, bo kobiety, które szukają tego rodzaju usługi, są przeważnie w sytuacji przymusowej i nie mogą negocjować ani ceny, ani jakości zabiegu. A handel, w którym jeden musi kupić, a drugi nie musi sprzedać, przypomina zwykły rabunek.

Nielegalny rynek aborcyjny pogłębia nierówności społeczne. Daje przywileje bogatym i uderza w biednych. Powiększa i tak duże różnice w dostępności środków kontroli urodzin, które, jak wiadomo, są słabiej dostępne tam, gdzie brakuje pieniędzy i wykształcenia. Wielodzietność z kolei utrudnia awans społeczny dzieci. Jeśli państwo wycofuje się z obowiązków socjalnych, zakaz aborcji, brak oświaty seksualnej i nierefundowanie środków antykoncepcyjnych składają się na zamknięty system represji i reprodukcji biedy. I jest to praktyka ze wszech miar niemoralna.

Szantaż ze strony "obrońców życia" wpływa także na los tych kobiet, które mają prawo do legalnej aborcji. Alicja Tysiąc nie mogła uzyskać skierowania na legalną aborcję.

Żaden lekarz nie wydał zaświadczenia, że donoszenie ciąży grozi jej kalectwem, choć przy poprzednich porodach ostrzegano ją przed niebezpieczeństwem. Piąty skończył się utratą wzroku. Małgorzatę A. z Dąbrowy Górniczej, która zaszła w ciążę w wyniku gwałtu i przyszła do szpitala z zaświadczeniem z prokuratury, odesłano na dodatkowe badania, po których na ustawową aborcję - do 12. tygodnia - było już za późno.

 

Czysta hipokryzja

"Obrońcom życia" nie idzie o niczyje dobro - ani kobiet, ani ich dzieci. Nie obchodzą ich konsekwencje zakazu aborcji, ba! nie są zainteresowani nawet tym, żeby aborcji było rzeczywiście jak najmniej. Ważny jest sam zakaz i władza, którą daje. Nic więc dziwnego, że w Polsce nie powstał program rzetelnej i powszechnej edukacji seksualnej. Lekcji "wychowania do życia w rodzinie" w szkołach z reguły nie prowadzi się. Może to i lepiej, wziąwszy pod uwagę, jak wyglądają podręczniki do tego przedmiotu, w większości pełne przekłamań i silnie zideologizowane w duchu katolickiej etyki seksualnej. Po lekturze wynurzeń o zaletach naturalnych metod planowania rodziny i niebezpieczeństwach antykoncepcji nastolatki mają wszelkie szanse stać się klientami pokątnych gabinetów ginekologicznych. Ze szkodą przede wszystkim dla siebie, o czym nie myślą ani autorzy podręczników, ani ustawodawcy - autorzy prawnego zakazu aborcji.

Co więcej, państwo polskie sukcesywnie wycofuje się z obowiązków socjalnych względem dzieci i matek. Kobiety, które urodzą dziecko, dostają osławione becikowe, ale potem będą już musiały radzić sobie same. Niewiele pozostało dotowanych publicznych przedszkoli, gdzie mogłyby zostawić dzieci, żeby zarobić na ich utrzymanie. Poziom publicznej opieki zdrowotnej i edukacji spada. Rośnie za to procent dzieci wychowujących się w biedzie, niedożywionych i zaniedbanych. Obrońcy restrykcyjnej ustawy twierdzą, że wszystko to nie ma związku ani z aborcją, ani z moralnością. Głęboko się mylą.

Katarzyna Chmielewska jest redaktorką kwartalnika "Bez dogmatu" i miesięcznika "Le Monde Diplomatique. Edycja Polska";

Tomasz Żukowski jest historykiem literatury w IBL PAN oraz redaktorem kwartalnika "Bez dogmatu"

 

 

"FAKTY I MITY" nr 14, 12.04.2007 r.

OBŁUDNICY BRONIĄ ŻYCIA

Katooszołomy urządziły ogólnonarodową kampanię na rzecz „obrony życia poczętego”. Powołują się na prawo naturalne oraz wolę i miłość Boga. Zobaczmy przeto, jak naprawdę traktuje życie ich katolicki Bóg i Kościół.

Biorąc pod uwagę dziesiątki milionów ludzi pomordowanych przez Kościół strojący się w piórka „obrońcy życia”, trzeba nazwać rzecz po imieniu: „cywilizacja śmierci” to katolicyzm. Po owocach ich poznajemy...

Wszystko na tym świecie jest stworzeniem Boga i to nie ulega wątpliwości. Także rak, cholera, dżuma, AIDS, syfilis, ptasia grypa, wojny, głód, powodzie, susze, tsunami, trzęsienia ziemi oraz zbrodniczy Kościół katolicki. Niech jakiś ksiądz teraz udowodni, że to wszystko jest dowodem „miłości” Boga. Tylko bez argumentów typu „w tym jest boży plan”. Taki kit to moherom wciskać, żeby później z nich wycisnąć. Kasę.

Zacznijmy od naszych „braci mniejszych”. Np. samice torbaczy rodzą 30–40 maleństw. Natychmiast rozpoczynają one wyścig do torby matki i przyczepiają się do sutek. Samica diabła tasmańskiego ma cztery sutki. Czyli z około 40 maleństw przeżyć mogą tylko cztery. Reszta musi zginąć. Kto je zabija? Odpowiedź: ten, kto to stworzył, czyli Bóg. I on to zaplanował, a więc zabił z premedytacją! W przypadku zwierząt morskich młode natychmiast po urodzeniu są... pokarmem. W głębinach mórz kto żyw morduje mniejszego i go zjada. Dorasta nikły procent nowo narodzonych. Przetrwają tylko gatunki rodzące więcej niż inni zdążą zamordować.

Cały ten „cud życia” to niekończąca się dzika orgia mordu, czyli łańcuch pokarmowy. Przerwanie go grozi zagładą całym gatunkom. Zwierzę, by przeżyć, musi zamordować inne. Często zjadają swoje ofiary żywcem. Zwierzęta morskie najczęściej połykają swoje ofiary i giną one rozpuszczane żywcem w kwasach żołądkowych drapieżcy.

W tę orgię mordu wpisuje się człowiek, „stworzony na obraz i podobieństwo”. Nie dość, że wymordowaliśmy setki gatunków zwierząt, to hodujemy ich miliony w potwornych warunkach, byle szybciej i taniej, aby je zabić i zeżreć. By żyć, musimy mordować naszych „braci mniejszych”. Po to, żeby nas było więcej, musimy mordować ich jeszcze więcej. Gdzie ich prawo do życia?

Prawo do życia katolicyzm przez wieki odbierał także ludziom. Choćby innych wyznań. Oto św. Bernard z Clairvaux: „Chrześcijanin okrywa się chwałą poprzez zabicie poganina, ponieważ w ten sposób chwali Chrystusa”. Można się do tego świętego świra modlić. Katolicki zbrodniarz, inkwizytor Konrad z Marburga: „Spaliłbym stu niewinnych, gdyby tylko znalazł się między nimi jeden winny”. Wielu morderców inkwizycji jest świętymi Kościoła kat. Taki jest jego stosunek do życia.

Czy taki świat mógł stworzyć miłosierny Bóg? Wykluczone. Taki świat mógł stworzyć tylko patologiczny sadysta. Czy miłosierny Bóg może być patologicznym sadystą? Wykluczone. O rany! Nieopatrznie przeprowadziliśmy dowód, że boga nie ma! Takie dowody są nielogiczne, bo nie można udowadniać nieistnienia czegoś, co nie istnieje. Tłumaczy nas tylko to, że boga wymyślił człowiek, by wyłudzać kasę od naiwnych. Jak powiedział Wolter, „pierwszym prorokiem był pierwszy nikczemnik, który spotkał grupę frajerów”.

Prawdziwy stosunek Kościoła katolickiego do życia poczętego i kobiet zawarty jest w „mądrościach” ojców Kościoła i jego „uczonych”. Św. Tomasz z Akwinu zdefiniował życie poczęte: „Zarodek męski staje się człowiekiem po 40 dniach, żeński po 80. Dziewczynki powstają z uszkodzonego nasienia lub też w następstwie wilgotnych wiatrów”. Ten pogląd obowiązywał w doktrynie Kościoła, dopóki było mu to wygodne i dopóki nauka nie zaczęła tych „mądrości” ośmieszać. Po oświeceniu nie można już było bezkarnie mordować ludzi, a Kościół nie może żyć bez wroga. Wygodnym wrogiem stali się więc obrońcy wolności, a hasłem (o ironio!) „obrona życia”.

Pogląd kleru na kobiety to też obraz jego prawdziwego stosunku do życia poczętego. Wyżej wymieniony „uczony” św. Tomasz głosił, że „kobiety są błędem natury (...) z tym ich nadmiarem wilgoci i temperaturą ciała świadczącą o cielesnym i duchowym upośledzeniu (...) są rodzajem kalekiego, chybionego, nieudanego mężczyzny (...). Pełnym urzeczywistnieniem rodzaju ludzkiego jest mężczyzna”. A my, normalni faceci, za ten rozkoszny nadmiar wilgoci i temperaturę ciała dalibyśmy się pokroić. I jeszcze flaszka chłodnego piwa. Po.

Inny „ojciec” Kościoła, św. Ambroży: „Kobieta powinna zasłaniać oblicze, bowiem nie zostało ono stworzone na obraz Boga”. To ten ich bóg może ma twarz na przykład gen. Flaszki? O nie, to już przesada. Jeszcze inny „ojciec”, św. Augustyn z Hippony: „Kobieta jest istotą poślednią, która nie została stworzona na obraz i podobieństwo Boga. To naturalny porządek rzeczy, że kobieta ma służyć mężczyźnie”. I jeszcze ciekawiej: „Niczego nie należy unikać tak, jak stosunków płciowych”. To jak tu poczynać życie? Niepokalanie?! Kolejny „ojciec” – św. Jan Chryzostom: „Kobiety przeznaczone są głównie do zaspokajania żądzy mężczyzn”.

Następny katolicki „mędrzec”, św. Franciszek z Asyżu: „Kto obcuje z kobietami, narażony jest na skalanie swego ducha, tak samo jak ten, co idzie przez ogień, narażony jest na poparzenie stóp”. Teraz wiemy, skąd tylu homoseksualistów wśród duchownych... Kolejny „ojciec” to św. Odo. Ten to już nachalnie propagował homoseksualizm, co dajemy pod rozwagę Giertychowi młodszemu: „Powab kobiety składa się z flegmy i krwi, wilgoci i żółci. Gdyby ktokolwiek zastanowił się, co kryje się w dziurkach od nosa, gardle i w brzuchu, doszedłby do wniosku, że są tam tylko nieczystości. A jeśli nie możemy nawet czubkiem palca dotknąć flegmy czy kału, to jak przeto możemy pragnąć obejmować worek łajna?”. Warto jeszcze zacytować Lutra, twórcę protestantyzmu. Nim się zbuntował przeciw papieżom, jako dominikanin przeszedł klasyczne katolickie pranie mózgu: „Jeśli kobieta zmęczy się, czy nawet umrze, to nie ma znaczenia. Pozwólmy im umierać przy porodzie”. Zaś papież Pius II, wszak nieomylny, w XV wieku głosił: „Kiedy patrzysz na kobietę, myśl, że to szatan. Kobieta jest jak otchłań piekielna”.

Przytoczyliśmy tu tylko kilku z całej zgrai świrów, żeby nikt nie mówił, że zdarzył się wyjątek. Te poglądy dowodzą pogardy Kościoła dla kobiet. Ale jak można mówić o obronie życia, tak gardząc kobietami? Zważcie, że cytujemy ŚWIĘTYCH katolickich. Skoro Kościół tych pełnych pogardy i nienawiści popaprańców nie usuwa z panteonu świętych i czci w nich „ojców Kościoła”, to dowodzi, że te brednie nadal są jego nauką.

Chrześcijanie rzymscy mordują ludzi niemal od chwili, kiedy cesarz Konstantyn dał im trochę władzy. Potem kombinowali, jak powiększyć zakres władzy, wydrzeć przywileje i majątki. Aż papieże doszli do twierdzenia o wyższości władzy kościelnej nad świecką. Dla jej utrzymania mordowali ludzi bez skrupułów i opamiętania przez blisko 1500 lat. To prawdziwa „cywilizacja śmierci”.

Tak „cywilizowali” ludzi aż do oświecenia, kiedy mordować z powodów religijnych już nie było można. Za to ile ludzkich istnień kosztowało wydarcie Kościołom zagarniętej władzy? Przecież rewolucje francuska i rosyjska były buntami przeciwko potwornemu wyzyskowi, którego filarem była religia. Holokaustu nie byłoby, gdyby nie dwa tysiące lat katolickiego antysemityzmu. Czołowi zbrodniarze hitlerowscy: Hitler, Himmler, Goebbels, Kaltenbrunner, Eichmann, Frank i wielu innych, pochodzili z rodzin katolickich i otrzymali katolickie wychowanie. Swoje zbrodnicze bandy wzorowali na hierarchii i organizacji zakonu jezuitów.

Spór, od kiedy zaczyna się życie, jest śmieszny, szczególnie gdy cytuje się wspomnianego św. Tomasza z Akwinu. Bo dlaczego od momentu poczęcia? Przecież plemnik żyje, ma swój cel: zapłodnić jajeczko. Czyli to też jest życie! Udaje się jednemu, miliony giną. Bóg zabija żywe plemniki. Zbrodnia? O co więc chodzi z tą „obroną życia”? Jak zwykle o władzę i kasę! Awanturę wszczęła partyjka, której śmierć polityczna zajrzała w oczy. Muszą zaistnieć, bo nie wejdą do Sejmu i z czego będą żyli? Przecież umieją tylko z naszych podatków. Stracą splendory, nie będą pleść swoich głupstw do kamery. Za tym wszystkim stoi jak zawsze Kościół, który wypuścił tych harcowników i liczy zyski. Jak oszołomy zrobią swoje, Kościół będzie szukał następnych naiwnych, którzy mu obiecają więcej. Tak w odstawkę poszedł „premier z Krakowa”. Dał Kościołowi konkordat, którym zrobił z Polski watykańską kolonię, i liczył na wdzięczność. Ale inni obiecali klechom więcej. I nie ma „premiera z Krakowa”.

Kościół ma też ukryty cel: dobrobyt zawsze prowadzi do myślenia racjonalnego, indyferentyzmu religijnego, spadku wpływów i dochodów pasożytów. Jednym ze sposobów obrony jest wpędzanie ludzi w nieszczęście. Bo jeśli kobieta będzie musiała urodzić upośledzone dziecko, to ta rodzina będzie nieszczęśliwa. Ciągła opieka nad upośledzonym całkowicie dzieckiem absorbuje rodziców, hamuje ich rozwój, powoduje alienację, a koszty leczenia i opieki rujnują. Ludzie wpędzeni w nieszczęście, biedę i alienację szukają pocieszenia. I wtedy zjawia się ksiądz ze swymi bajkami. Polska ma największy w Europie odsetek niepełnosprawnych – kilka razy większy od kraju drugiego w kolejności. Żaden system opieki społecznej i zdrowotnej na świecie tego nie wytrzyma. Ciekawe, że jeszcze 350 lat temu Kościół palił na stosach np. epileptyków – jako opętanych przez szatana! Podczas zeszłotygodniowej manifestacji słuchaczy Radia Maryja krzyczeli oni w stronę posłanki Senyszyn: ciebie trzeba było wyskrobać! A zatem są za obroną życia, ale wybiórczą. To takie chrześcijańskie... Dlatego cała ta wrzawa wokół „obrony życia” to tylko przejaw obłudy Kościoła, jego i jego harcowników walka o kasę i władzę. Zawsze trochę naiwnych da się nabrać. Oby jak najmniej.

A teraz racjonalnie. Wydaje się logiczne, że skoro nauka przyjmuje za koniec życia ustanie funkcji mózgu, to początkiem życia jest zawiązywanie się mózgu u płodu, a to jest jedenasty tydzień ciąży. Co nie znaczy, że każdą ciążę można usunąć.

W krajach, gdzie aborcja nie jest bezwzględnie zakazana, prowadzi się edukację seksualną, pomaga rodzinie i dba o wzrost zamożności obywateli. Aborcje są więc marginesem (Francja ze swoją aborcją na życzenie ma dwa razy więcej urodzin niż Polska), a podziemie aborcyjne nie istnieje. Ale edukacja seksualna w katolickim kraju? Starzy kawalerowie w czarnych kieckach na to nie pozwolą.

Lux Veritatis

 

 

"FAKTY I MITY" nr 36, 13.09.2007 r.

KRWAWE ŻNIWO DOGMATU

Niedawno Kościół – w osobach kardynałów Tarcisio Bertone i Renato Martino – ostro natarł na organizację Amnesty International za to, że ośmieliła się wyrazić poparcie dla planu umożliwiającego usuwanie płodu tym kobietom z ubogich krajów, które zostały zgwałcone, lub tym, u których kontynuacja ciąży zagraża życiu bądź zdrowiu.

Amnesty International replikowała, że Kościół ma prawo do własnej opinii, ale ona nie zamierza zmieniać decyzji o zmianie neutralnego stanowiska wobec aborcji: „Jest nie do zaakceptowania, by kobiety były więzione za przerwanie ciąży, by odmawiano im prawa do usług aborcyjnych”. Nieprzejednana postawa Kościoła – zabraniającego używania środków antykoncepcyjnych i niedopuszczającego do przerywania ciąż pod żadnym pozorem – zbiera od lat złowieszcze żniwo.

Corocznie na świecie wykonuje się około 20 mln pokątnych, amatorskich i niebezpiecznych skrobanek, w rezultacie których 5 mln kobiet ląduje w szpitalu z obrażeniami, a dziesiątki tysięcy ponosi śmierć. Najpoważniejsza sytuacja i najwięcej ofiar jest w krajach katolickich, gdzie Kościół ma możliwości wywierania presji na władze i przeforsowywania rygorystycznych ustaw zakazujących aborcji. W ten sposób w niejednym państwie świata dogmaty jednej religii stają się prawem obowiązującym wszystkich obywateli, niezależnie od ich wyznania.

W raporcie sprzed kilku tygodni amerykańskie ugrupowanie US Centre for Reproductive Rights przedstawiło m.in. sytuację na skatolicyzowanych Filipinach, gdzie – za sprawą Kościoła – jakiekolwiek środki antykoncepcyjne, łącznie z prezerwatywami, przestały być dostępne. Skutki są takie, że matki, które planowały najwyżej dwójkę potomstwa, mają ośmioro dzieci i nie są w stanie zapewnić im pożywienia ani wychować.

Niedawno brytyjski periodyk medyczny „Lancet” opublikował artykuł poświęcony pokątnym aborcjom. Autorzy określają je jako „pogłębiający się problem o rozmiarach pandemii, któremu można zapobiec”. W krajach, gdzie zakazy aborcyjne zostają zliberalizowane, a antykoncepcja powszechnie dostępna – zdrowie kobiet szybko poprawia się, a liczba skrobanek... spada! Tam, gdzie zaczynają obowiązywać drakońskie prawa antyskrobankowe, obserwuje się proces odwrotny. Mieszkanki Trzeciego Świata są w takiej desperacji, że – aby uniknąć pomnażania liczby potomstwa – piją chlor, płyny do czyszczenia lub wywary z bydlęcego kału. Wkładają do macic patyki, kości kurze, rowerowe szprychy... Polki jak dotąd najczęściej zapożyczają się na prywatny zabieg.

„Kobiety będą się poddawać nielegalnym aborcjom niezależnie od stanowionych praw, religijnych zakazów i norm społecznych” – konstatują autorzy z pisma „Lancet”.

TW

 

 

"FAKTY I MITY" nr 44, 08.11.2007 r. FAKTY

„Farmaceuta ma prawo do sprzeciwu sumienia przy sprzedaży leków” – oświadczył Benedykt XVI. O co Papie chodziło?

A o to, że aptekarz może odmówić Jasiowi prezerwatywy, a Marysi spiralki lub pigułki antykoncepcyjnej. Bo to są narzędzia śmierci! W sprawie Bumaru i innych fabryk sprzedających armaty na całym świecie Papa na razie nie zabrał głosu.

 

 

„POLITYKA” nr 34 (2617), 25.08.2007 r.

HOMO KILER

(...) Niezwykle ciekawe wyjaśnienie [spadku liczby przestępstw, w tym morderstw], choć dalekie od kryterium politycznej poprawności, zaproponował Steven D. Levitt, błyskotliwy amerykański ekonomista w bestsellerze „Freakonomia” (One Press, Gliwice, 2006 r.). (...) Najważniejszą rolę odegrała jednak – jego zdaniem – decyzja Sądu Najwyższego ze stycznia 1973 r. w sprawie Roe przeciwko Wade. Decyzją tą została zalegalizowana w USA aborcja na życzenie. Już w ciągu pierwszego roku skorzystało z prawa do aborcji 750 tys. kobiet. Liczba ta zwiększyła się później do poziomu 1,6 mln rocznie. Jakie stąd wnioski? Levitt jest bezwzględny: na aborcję decydują się kobiety wiedzące, że nie są w stanie zapewnić swoim dzieciom odpowiedniego wychowania. Statystyki kryminalistyczne pokazują zaś bezpośrednią korelację między patologicznym wychowaniem i nędzą a skłonnością do konfliktu z prawem. Poza tym na skutek legalizacji aborcji wielu przestępców i morderców, którzy dojrzeliby do krwawego rzemiosła w latach 90. – po prostu się nie urodziło.

Edwin Bendyk

 

 

„POLITYKA” nr 43 (2373) z dnia 26-10-2002; s. 82

RODZICIELSKIE WCZEŚNIACTWO

80 proc. młodocianych małżonków, którzy wstąpili w związek małżeński pod przymusem – z powodu ciąży – zupełnie traci chęć do życia, jakie przychodzi im wieść po ślubie – stwierdziła Urszula Kempińska z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze. Większość tych związków rozpada się, dzieci wychowują dziadkowie, a jeszcze częściej – domy dziecka.

 

Zuzanna Celmer, psycholog i psychoterapeuta:

W wieku, w którym ci nastolatkowie zawierają małżeństwa, rozluźnia się właśnie więź z ich rodzicami. Dzieje się tak dlatego, że młody człowiek szuka wówczas swej tożsamości: część rygorów z domu rodziców przyjmuje, z części się wyzwala, budując w ten sposób własny system wartości.

 

W przypadku natomiast, kiedy nastoletni małżonkowie zostają matką i ojcem, więź między nimi a ich rodzicami zerwana być nie może. Rodzice zmuszeni są do finansowania młodych, stawiają wymagania, udzielają rad. Młody tatuś i mama są więc znów traktowani jak małe dzieci. Czują się zagubieni, nie mogą znaleźć własnej tożsamości. Sytuacja zaczyna ich przerastać. Nie potrafią udźwignąć dwóch ról – małżeńskiej i rodzicielskiej, a zwykle mają jeszcze trzecią – uczniowską. Zaczynają się wzajemnie obwiniać za to, co się stało. Czują się w sztucznej sytuacji, jakby zamknięci z mało znaną osobą w ciasnej przestrzeni. Duszą się psychicznie.

 

Kiedy inni młodzi ludzie zajmują się sobą (bo to właśnie taki czas – samookreślania), oni czas ten muszą poświęcić sprawom, które powinny przyjść do nich dużo, dużo później.

 

W Polsce podwyższa się średni wiek zawierania małżeństw, a oni są jakby w sytuacji przeciwnej, na drugim biegunie. Znaleźli się w związku najczęściej nieudanym, bo po prostu inaczej być nie może. Czym innym jest realizowanie pierwszych potrzeb seksualnych, a czym innym głęboka więź między dwojgiem ludzi. Trzeba do niej dojrzeć.

(BP)

 

 

"FAKTY I MITY" nr 44, 08.11.2007 r. ZE ŚWIATA

REALIA ABORCJI

Taka sama liczba kobiet poddaje się zabiegowi aborcji w krajach, gdzie jest ona dozwolona, i tych, w których się jej zakazuje.

To konkluzja obszernego studium, przeprowadzonego przez badaczy z amerykańskiego Guttmacher Institute oraz Światowej Organizacji Zdrowia ONZ. Naukowcy zbadali światowe trendy aborcyjne w latach 1995–2003, a wyniki tych dociekań opublikowali w brytyjskim piśmie medycznym „The Lancet”.

Największym problemem i tragedią są zabiegi przeprowadzane niefachowo przez osoby nieposiadające medycznych kwalifikacji, co jest oczywistym następstwem penalizacji aborcji. Co roku na świecie z powodu chałupniczych skrobanek życie traci 70 tysięcy kobiet. Kolejne 5 milionów odnosi z tego powodu rany.

Liczba zabiegów przerwania ciąży spadła z 46 mln w roku 1995 do 42 mln w roku 2003. Połowa z nich to aborcje pokątne; ich liczba nie uległa zmianie. Ogromna większość nielegalnych skrobanek (35 mln) odbywa się w krajach Trzeciego Świata.

„Jedyną metodą redukcji liczby niebezpiecznych aborcji jest zwiększenie dostępności środków antykoncepcyjnych” – konstatuje dyrektor Guttmacher Institute, Sharon Camp. Eksperci krytykują również restrykcje, jakie towarzyszą dotacjom na cele humanitarne: rząd amerykański wspomaga poczynania charytatywne w krajach Trzeciego Świata, uwarunkowane tym, że przyznane fundusze nie będą wykorzystane na programy związane z przerywaniem ciąży.

Lektura tych danych i opinii każe po raz kolejny uświadomić sobie, jak destrukcyjne są działania Kościoła, dążącego za wszelką cenę do zakazania wszelkich aborcji oraz wyeliminowania z legalnego obiegu środków antykoncepcyjnych lub maksymalnego utrudnienia ich dystrybucji i stosowania, obłożonego religijną anatemą.

ZW

 

 

"FAKTY I MITY" nr 10, 15.03.2007 r.

ŻYCIE PRZED ŻYCIEM

Sejmowa komisja specjalna działająca na wniosek i pod auspicjami partii Giertycha chce wpisać do konstytucji ochronę życia od chwili poczęcia. Nauka nie zna jednak takiego pojęcia. Równie dobrze można by wpisać do ustawy zasadniczej zapis, że Polska zawarła sojusz z kosmitami.

Giertych i giertycholudy, a także Jurek i jurkopodobni zaangażowali cały swój... „autorytet”, aby zmienić Konstytucję RP. Zapis o ochronie życia jest zawarowany w jej dwóch artykułach: 30 i 38. Pierwszy mówi o „niezbywalnej godności człowieka”, drugi – już ściślej – o gwarancji ochrony życia. Dyskusja trwa w tej chwili tylko nad tym, do którego z nich dopisać słowa: „od chwili poczęcia”.

Na marginesie trzeba dodać, że aby zmienić konstytucję, potrzeba dwóch trzecich głosów parlamentarzystów, a to będzie raczej niemożliwe. Piszemy „raczej”, bo nie takie sprawy w naszym parlamencie były już przegłosowane. Na razie owo „od chwili poczęcia” dzieli posłów nawet w koalicji. Tym bardziej że artykuł 38 – „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia” – został zinterpretowany przez Trybunał Konstytucyjny w roku 1997 tak, iż życie ludzie jest chronione także w okresie prenatalnym.

A kiedy według obecnej wykładni prawnej nie jest chronione, czyli kiedy kobieta może się zdecydować na legalną aborcję? W trzech przypadkach: gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa; gdy zagraża ona zdrowiu albo życiu kobiety; w razie ciężkiego lub nieodwracalnego uszkodzenia płodu.

Tyle istniejące prawo i próba jego zmiany. My jednak przyjrzyjmy się temu, co o powstaniu człowieka mówi współczesna nauka. Czyli temu, co znaczy zapisane w art. 38 słowo „każdy”? Czy „każdy człowiek” to również zapłodnione jajo w momencie dotarcia plemnika do komórki jajowej? Czy człowiek powstaje wówczas, gdy nastąpią pierwsze komórkowe podziały, i ile ma ich nastąpić, aby można powiedzieć ecce homo? A co z zapłodnieniem in vitro?

Proponowany zapis konstytucyjny „od momentu poczęcia” jest dramatycznie nieprecyzyjny, a bywa, że śmieszny. Za taki początek można przecież skrajnie uznać wniknięcie penisa do pochwy i moment ejakulacji. To wcale nie pomyłka ani żarty – przecież obrońcy życia głoszą, że już na tym etapie sztuczne przeszkadzanie (antykoncepcja) w odnalezieniu przez plemnik komórki jajowej (albo uniemożliwienie mu wniknięcia w nią) jest zbrodnią na życiu i grzechem śmiertelnym.

Pomińmy jednak ten – jakże przyjemny – etap coitus i przejdźmy do momentu, kiedy cwany i obdarzony zdolnością ruchu plemniczek (jeden szczęściarz z milionów) wygrywa wyścig i jako pierwszy wnika do wnętrza jaja. „I oto mamy początek życia” – woła wielkim głosem LPR ustami Romana Giertycha. My zaś, cytując współczesną genetykę, musimy odpowiedzieć:

A guzik prawda! Bo to wcale nie jest żadne życie poczęte, żaden nowy byt niezależny i to nie jest żaden „każdy”. O takim fenomenie można zacząć (!) mówić dopiero w chwili uaktywnienia się i wymieszania genów zarodkowych – czyli wspólnych. Jeszcze przynajmniej przez kilka dni geny ojca z plemnika i geny matki z jaja pracują sobie niezależnie.

I dopiero po następnych podziałach zygoty pod wpływem rozmaitych czynników dochodzi do połączenia i wypracowania wspólnej nowej jakości. Ale nawet i w takiej sytuacji nauka nie chce jeszcze mówić o tym prazarodku jako o „kimś innym”, czyli samoistnej istocie.

Powstaje tu bowiem problem następny. Naukowcy bowiem bez trudu potrafią już dziś wywołać zjawisko partenogenezy (niekiedy dochodzi doń w sposób naturalny) i w odpowiedni sposób podrażniając komórkę jajową, doprowadzić do tego, aby samoistnie zaczęła się ona dzielić. Powstaje wówczas zarodek posiadający wyłącznie DNA matki. Czy taki ludzki zarodek również ma podlegać prawnej ochronie, choć wiadomo (przynajmniej w obecnym stadium nauki), że nie urodzi się z niego żywa istota ludzka?

Jeszcze ciekawiej problem wygląda w przypadku klonowania. Wówczas do komórki jajowej sztucznie pozbawionej jądra wkłada się jądro z innej komórki (np. z ucha). Taka hybryda zaczyna się następnie samoistnie dzielić w coraz bardziej skomplikowany organizm. I ani jajowa, ani ta druga (doprowadzająca do sztucznego zapłodnienia) nie są chronione prawem. A ich wielokrotny podział ma być chroniony? Od kiedy? Poza tym – jak traktować istotę powstałą z klonowania, będącą dziełem człowieka, a nie Boga? Czy taki zarodek można „wyskrobać”?

Wróćmy do naszego klonu – hodujemy go następnie in vitro do stadium blastocysty (grupy kilkudziesięciu – kilkuset komórek) i potem, po odpowiednich manipulacjach, zmieniamy przeznaczenie zarodka, uzyskując z niego komórki macierzyste – przyszłość i nadzieję ludzkości. Z tych komórek można wyhodować np. szpik kostny do przeszczepu. Czy ów szpik – ratujący ludzkie życie i powstały z ludzkiego zarodka – należy chronić prawnie jako istotę poczętą?

Jeszcze mało wątpliwości? No to idźmy dalej i przyjrzyjmy się problemowi bliźniaków. I akurat wcale nam tu nie chodzi o TYCH bliźniaków. Oto naturalnie poczęty jeden zarodek można sztucznie podzielić (nauka już to potrafi) na dwa odrębne, rozwijające się odtąd niezależnie jako bliźnięta. Czy wtedy, po znowelizowanej konstytucji, będziemy najpierw mówić o jednym bycie, o jednym „każdym”, a po ingerencji lekarza – o dwóch?

No ale sprawdźmy przypadek modelowy bez żadnych „udziwnień” genetycznych. Wtedy bezwzględnie należy chronić życie od poczęcia! – zakrzykną „obrońcy”. Lecz jak to zrobić, skoro osiemdziesiąt (!) proc. prawidłowo powstałych i dzielących się komórkowo zarodków obumiera w sposób naturalny? Innymi słowy, natura sama dokonuje aborcji czterech na pięć płodów. Jak więc je przed nią bronić? Pani z panem idą do łóżka, no i co... jajko, plemnik, zygota, dalszy podział chroniony konstytucyjnie. Jest nasz „każdy”... A tu, przy kolejnym badaniu USG, widać... że nic nie widać. Nie ma zarodka, obumarł, zniknął. Jak prawnie rozstrzygnąć problem, kiedy to „człowiek” kompletnie się rozpływa i z tej racji przestaje być podmiotem prawnym? Jeśli zarodek traktujemy jako człowieka, to może popełnił on samobójstwo?!

A to przecież nie koniec bólu głowy prawników konstytucjonalistów... Czasem po zapłodnieniu zarodek ma nie dwa komplety chromosomów (matki i ojca) jak my wszyscy, ale trzy (zarodek triploidalny). Wówczas powinniśmy mówić nie o jednym człowieku, ale o półtora gościa.

Czy to też „każdy”, stworzony „na obraz i podobieństwo...”, którego trzeba chronić za wszelką cenę? Pół biedy byłoby jeszcze wtedy, gdyby natura samoistnie eliminowała takie mutanty. Ale nie. Niekiedy rodzą się one i żyją jakiś czas. Czy to są ludzie? Jeśli tak, jeżeli każemy takim płodom przychodzić na świat, to obciążymy je agonią przez osiemnaście miesięcy (tyle żyją najdłużej). O cierpieniach rodziców nie ma w nowej ustawie mowy... Według obowiązującego w tej chwili prawa, takie zarodki są eliminowane, a czasem zamrażane na zawsze. Nowe prawo w wydaniu Giertycha każe takiemu „półtora człowiekowi” żyć i co dzień bardziej umierać.

Wspomnieliśmy tu, że część zarodków zostaje zamrożona na zawsze. Zmodyfikowana konstytucja mówiąca o bezwzględnej prawnej ochronie płodu zupełnie nie rozstrzyga statusu prawnego takich zamrożeńców. Jeśli są ludźmi, to jakie prawa mają je chronić? Prawa do odpowiedniej temperatury ciekłego azotu czy prawa do natychmiastowego rozmrożenia i wszczepienie ich do macicy. Czyjej? I po co? Po to, aby dotarły w rozwoju do jakiegoś stadium i bezwzględnie umarły?

To tylko niektóre pytania, jakie rodzą się, gdy zastanowić się nad prawnymi modyfikacjami w wykonaniu Giertycha i Jurka. Ale Giertych już eksperymentuje na polskiej edukacji, więc kolejne eksperymenty mu niestraszne.

Szkoda, że rozpoczynając swoją krucjatę, nie zapytali o jej sens naukowców albo nawet uznanych przez siebie autorytetów, czyli wielkich ludzi Kościoła. Oto i św. Augustyn, i św. Tomasz nie traktowali aborcji jako grzechu zabójstwa, dopóki płód nie zostanie obdarzony duszą. Obaj panowie twierdzili, że następuje to około sześć tygodni po zapłodnieniu. Coś w tym jest!

Marek Szenborn

 

 

"FAKTY I MITY" nr 27, 12.07.2007 r. FAKTY

Roman Giertych nie ustaje w dostarczaniu rozrywek nawet w czasie wakacji. Po lustracji podręczników Romek chce, aby dziatwa w podstawówce pooglądała sobie sfabrykowane, antyaborcyjne filmy niejakiego doktora Nathansona. Dodatkowo małolaty koniecznie muszą się zapoznać z obrazkami poaborcyjnych płodów.

Aborcję wykonuje się najwyżej do 3 miesiąca. Dzieciom – tak jak na niedawnych wystawach – pokaże się płody ośmiomiesięczne.

 

 

„FAKTY I MITY” nr 46, 24.11.2005 r.

OSKARŻAM O LUDOBÓJSTWO

Gdyby zalegalizować aborcję w Polsce, liczba zabiegów przerwania ciąży byłaby dużo mniejsza. Spróbuję to udowodnić...

Zanim zajmiemy się jakimś problemem, powinniśmy określić cel, jaki mamy osiągnąć, a likwidować winniśmy przyczyny niepożądanych zjawisk, nie zaś ich skutki. Moim zdaniem, celem ustawy antyaborcyjnej powinno być ograniczenie liczby wykonywanych tzw. skrobanek, tymczasem ustawa ta nakłada kary i piętnuje kobiety – zamiast im pomóc.

A gdyby tak zalegalizować aborcję i zostawić to tylko do rozstrzygnięcia w umyśle i sercu kobiet? Owszem, ale pod pewnymi warunkami:

1.                  Aborcja na życzenie – całkowicie legalna, bezpłatna i tylko w zaakceptowanych przez NFZ placówkach. Co mamy z tego?

Znika raz na zawsze podziemie aborcyjne i mamy 100 procent wiedzy na temat wykonywanych zabiegów oraz warunków, w jakich są one wykonywane.

2.                  Zanim kobieta trafi do zabiegowego, musi (ona oraz jej najbliżsi) przejść serię spotkań ze specjalnie przeszkolonymi psychologami, którzy fakt ciąży zamienią w jej umyśle z problemu na szczęście, pouczą o możliwości oddania dziecka do adopcji itp.

3.                  Karać zakazem wykonywania zawodu raz na zawsze lekarzy za nielegalną aborcję.

Wiadomo, że kobieta, która zaszła w niechcianą ciążę, postrzega swoje przyszłe dziecko jak problem. A co się robi z problemem? Usuwa. Nie ma przy niej nikogo, kto by zmienił nastawienie tej biednej niewiasty. Ojciec dziecka ucieka, rodzice przeklinają córkę, a ksiądz z parafii piętnuje jako ladacznicę. Więc co ona robi, żeby powrócić do łask społeczeństwa? Idzie do ginekologa (prywatnie, oczywiście), często się zadłuża i wykonuje zabieg. O to przecież chodzi wszystkim wcześniej wspomnianym – o usunięcie problemu.

Liczbę nielegalnych aborcji szacuje się w Polsce na 150-300 tys. rocznie. Tak więc – za Waszym pośrednictwem – oskarżam Rzeczpospolitą Polską oraz Kościół rzymskokatolicki o ludobójstwo.

Obecna ustawa antyaborcyjna zaakceptowana przez Rząd RP i Krk oraz najnowsze projekty zmian proponowane przez LPR prowadzą  jedynie do zwiększenia liczby wykonywanych aborcji.

polspat@wp.pl 

 

 

"FAKTY I MITY" nr 6, 8-14, 2008 r.

Z DESZCZU POD RYNNĘ

Polskojęzyczny tygodnik „Goniec Polski” (nakład 30 tys. egz., kolportowany głównie w Londynie) zamieścił artykuł „Polskie podziemie aborcyjne na Wyspach”.

(...) Jak podały niedawno media brytyjskie – w roku 2007 ciążę usunęło aż 31 tysięcy Polek, co stanowi aż 80 procent wszystkich cudzoziemek poddających się aborcji w Zjednoczonym Królestwie. (...)

Należy się jednak zgodzić z opinią, że „rodzi się pytanie o ogromne niebezpieczeństwo, jakie niosą ze sobą »leki« niewiadomego pochodzenia, prowadzące do poronienia”. Sam artykuł przypomina, że co roku na świecie z powodu braku dostępności aborcji lub podziemia aborcyjnego umiera 70 tysięcy kobiet.

Maciej Psyk

 

 

"FAKTY I MITY" nr 8, 22-28.02.2008 r. CZYTELNICY DO PIÓR

ABORCJA W IMIĘ MIŁOŚCI

Oto kilka moich własnych spostrzeżeń, refleksji i argumentów, jakie chyba umknęły uczestnikom wielu debat telewizyjnych – zwolennikom aborcji z przyczyn uzasadnionych wskazaniami medycznymi.

Badania prenatalne oraz możliwość obejrzenia płodu dziecka za pomocą USG można z powodzeniem zaliczyć do epokowych wynalazków. Dają one bowiem rodzicom szansę podjęcia decyzji, czy ich dziecko – pozbawione np. kończyn lub obciążone jakąś ciężką genetyczną wadą – ma się urodzić, czy też nie. O zdrowiu kobiety (kłania się Alicja Tysiąc), które ucierpi w znaczący sposób z powodu powstałej ciąży, nawet nie wspominam. Ono bowiem jest najważniejsze.

Bóg (jeśli ktoś w niego wierzy), obdarzając ludzi rozumem i wolną wolą, dał im możliwość poprawiania tego, co On zapoczątkował. Potwierdza to także Kościół, głosząc, iż Bóg mieszka w każdym z nas. A ponieważ Jego przykazania zawarte w Biblii (i nie chodzi tu tylko o Dekalog) można interpretować na wiele sposobów (w jednym miejscu mówi np. „oko, za oko!”, a w drugim – „nie zabijaj!”, co się wzajemnie wyklucza), o czym świadczy wielka ilość istniejących religii opartych na tych właśnie „mądrościach” – jedynym logicznym rozwiązaniem jest kierowanie się (tu, na ziemi) dobrem człowieka, a nie wydumanymi przez kler zakazami i nakazami ideologicznymi, które przeszkadzają, a niejednokrotnie wręcz uniemożliwiają osiąganie tego celu.

Pisząc to, już słyszę zgrzyt ze strony nawiedzonych obrońców życia poczętego. Już widzę ich zaciśnięte pięści i oczy ciskające błyskawice, że ktoś znów próbuje majstrować wokół ich tabu. Że ma czelność podważać to, co oni uznali za świętość! Spokojnie, moi mili. Zaraz sobie coś wyjaśnimy...

– Wy, tak pełni empatii i wrażliwości, chętni do ratowania każdego ludzkiego EMBRIONU, czy jesteście w stanie zrozumieć... CZŁOWIEKA?! A może to wasza pycha stoi temu na przeszkodzie? Czy przyszło wam coś takiego w ogóle do głowy? Czy wy kiedykolwiek poddajecie samoocenie własny sposób myślenia i to, co robicie? Samo bowiem rozgrzeszenie wydane przez spowiednika nie upoważnia was do kontynuowania procesu degradacji roli kobiety. A teraz kilka merytorycznych pytań, na które sami musicie sobie odpowiedzieć:

– Czy próbował ktokolwiek z was porozmawiać z człowiekiem dorosłym, od urodzenia kaleką, co on czuje i zawsze czuł, patrząc na normalnych, zdrowych ludzi? Czy jako dziecko zazdrościł swoim rówieśnikom, że mogą biegać, kopać piłkę itp.?

– Czy próbował ktoś z was zapytać człowieka bez rąk, czy chciałby sam sięgnąć po łyżkę i zjeść zupę bez niczyjej pomocy lub zapiąć sobie guzik albo chociaż raz w życiu sam załatwić swoje fizjologiczne potrzeby w ubikacji?!

– Czy próbował ktoś z was zapytać tych właśnie ludzi, co sądzą na temat aborcji w przypadku odkrycia – właśnie w trakcie badań USG – że płód pozbawiony jest kończyn? Płód, który jeszcze nie zdaje sobie z niczego sprawy, także z tragedii, jaka go czeka z waszej winy, gdy już ujrzy światło dzienne. Tak, właśnie z waszej winy, gdyż robicie wszystko, co tylko możecie w tym zdewociałym kraju, by takie dzieci też się rodziły!

Nawet nie wspomnę tu o rzadkich chorobach genetycznych skazujących dziecko na nieprzerwane wprost cierpienia, na które nie ma skutecznego środka uśmierzającego ból.

Czy wy – z tą swoją pseudoempatią i tym wydumanym miłosierdziem – czujecie ten ból?!

Nie czujecie! I właśnie to przeszkadza wam w realnym odbieraniu otaczającej was rzeczywistości. Wy żyjecie w innym świecie, zupełnie oderwanym od świata cierpień. Wasza idée fixe nie pozwala wam trzeźwo i obiektywnie patrzeć na problem aborcji i racje, które wypływają z współczesnej o tym wiedzy.

Kiedyś pokazano w telewizji kaleką dziewczynkę, która z niedającym się opisać wyrzutem zapytała matkę: „Dlaczego ja nie mogę tak biegać jak te dzieci?”. Głos tego dziecka i ten wyraz twarzy pozostaną w mojej pamięci do końca moich dni. Unikam takich programów, gdyż zbyt mocno to przeżywam, a jeszcze mocniej, gdy uzmysławiam sobie swoją bezsilność. Żadne pieniądze nie załatwią brakujących rąk i nóg. Naturalnych oczywiście, a nie jakichś protez, nawet tych inteligentnych z elektronicznym wspomaganiem.

Mówicie wy – świętoszkowie – że dzieci są mordowane w brzuchach matek. Demonstrujecie filmiki koszmarki, gdzie pokazany jest odruch obronny niemyślącego, nieświadomego jeszcze płodu, i upieracie się, że ten właśnie płód jednak myśli, bo odczuwa ból. Przecież to wierutna i wręcz totalna bzdura, gdyż nawet jednokomórkowce reagują w podobny sposób, gdy je czymś dotykamy. Czy one też w takich momentach myślą?!

Używacie półprawd jako argumentów, mówiąc o miłości matki do nienarodzonego jeszcze dziecka. Obiektywnie trzeba powiedzieć, że jedna kobieta to ma, a druga nie, o czym najlepiej świadczą noworodki znajdowane na śmietnikach, w rzekach, studniach i wielu innych miejscach. Czy nie lepiej żeby te, które tej miłości nie odczuwają, mogły usunąć płód w sposób humanitarny? Takich porzuconych, narodzonych już dzieci byłoby o wiele więcej, gdyby nie to, że część kobiet ma świadomość, iż prawo ją dopadnie i rodzi to dziecko po prostu ze strachu przed konsekwencjami. A poza tym uczucie takie – jeśli zaistnieje u danej matki – ma na ogół podłoże psychosomatyczne, czyli jest w pewnym sensie przejściowym rodzajem choroby, która ustępuje po porodzie. Taka kobieta nie myśli wówczas trzeźwo, działa jak pod wpływem narkotyku i gotowa jest urodzić każde dziecko. Także obarczone poważnymi wadami genetycznymi. Nie zdaje sobie wówczas sprawy, że dziecko to, gdy dorośnie, a ona nie będzie już miała sił, by się nim zajmować, będzie ją przeklinać za to, że wydała je na świat.

Możecie mieć własne zdanie na ten temat (nikt wam tego nie zabrania) i sami (zwłaszcza kobiety) postępować w myśl tych zasad, ale nie upoważnia was to do decydowania o losach bliźnich, do wymuszania na rządzących w imię waszych wydumanych zasad popartych naukami Kościoła (w szponach którego są wasze umysły), by rodziły się wszystkie poczęte dzieci. Brak wyobraźni o bólu i upokorzeniu, które przez całe życie towarzyszą tym dzieciom (części z nich udaje się osiągnąć dorosłość) jest najlepszym wyznacznikiem i dowodem waszej pseudomoralności lub ograniczenia umysłowego. A Kościół? On cały czas działa przeciw człowiekowi. Prawie wszystkie bowiem wojny na świecie miały i mają podłoże religijne. Jeśli nie jawne, to ukryte. Miłość, o której ciągle mówi, to pusty frazes przeznaczony dla ogłupiania bliźnich. O tym wielkim uczuciu Kościoła do bliźnich najlepiej świadczą znane całemu światu fakty historyczne, a najbardziej Święta Inkwizycja i wojny krzyżowe.

A teraz zastanówcie się chwilę i odpowiedzcie sobie sami: Czy wy macie cokolwiek do powiedzenia w sprawach dotyczących Kościoła, nawet tych najbardziej błahych?! Chyba tylko Grzybowa w serialu „Plebania”, bo to postać wymyślona przez scenarzystów, którzy scenariusz konsultują z władzami Kościoła. Jesteście jedynie tłumem, który na skinienie swojego pasterza klęka, żegna się znakiem krzyża, zapełnia ulice w święto Bożego Ciała i daje na tacę. Jesteście tylko szarą masą mózgu, którego centrum dyspozycyjne znajduje się w Watykanie. Czy wam nie wstyd, że pozwalacie sobą aż tak manipulować?!

Witold Pater

 

 

(ARTYKUŁ PRZEZNACZONY DLA  SŁUCHACZY  KOR, LPR, RMR (Radio Maryja))

JESTEM ZA TYM CO GŁOSZĄ CI, KTÓRYCH SŁUCHACIE

...jeśli chodzi o aborcję, prostytucję, poszanowanie prawdy, bliźnich (kto powinien – czyli nie szanuje), dzieleniu się itp..

Na początek (by nie przeciążać nadmiernie umysłów czytających) zajmę się dwiema, wymienionymi na początku, sprawami.

Postanowiłem podejść do tematów metodycznie.

PROSTYTUCJA.

Ponieważ istnieje prostytucja - czyli płatna usługa seksualna - oznacza to, iż jest na nią zapotrzebowanie – czyli ludziom brakuje seksu. By ustalić w jakim stopniu wziąłem pod uwagę czynniki związane z tą usługą, a mianowicie:

1)                  pierwszy czynnik jest zdrowotny – mimo związanych z tym zarażeń (m.in. kiłą, syfilisem, HIV, wirusowym zapaleniem wątroby), ludzie decydują się na takie zaspokojenie tej potrzeby;

2)                  drugi czynnik jest związany z spełnieniem warunku osoby oferującej usługę, a mianowicie opłaty – czyli potrzebujący muszą jeszcze zapłacić (przeciętne zarobki, gdyby przeznaczyć je w całości na ten cel, wystarczyłyby zaledwie na około 6-10 spotkań) i mimo to zgadzają się;

3)                  kolejny czynnik to ocena społeczna, w tym najbliższych, takiego zaspokajania tej potrzeby. Jest ona na ogół albo negatywna (i kończy się niekiedy różnymi perturbacjami, komplikacjami życiowymi), bądź co najwyżej przyzwalająca. Więc z korzystanie z takiej oferty wiąże się, nierzadko, i z takim ryzykiem, w tym stresem, a mimo to zainteresowani decydują się na takie rozwiązanie;

4)                  następnym czynnikiem jest przeanalizowanie historii. I co się okazuje: nigdy nikomu nie udało się TAK NAPRAWDĘ zlikwidować prostytucji!

Podsumowanie.

Potrzeba seksu jest tak duża, iż praktycznie żadne bariery, utrudnienia nie powstrzymają przed zaspokajaniem go. Trzeba się więc zastanowić co powoduje, iż ludzie mają kłopoty z naturalnym zaspokajaniem tej potrzeby – z kim jest najtrudniej. Oczywiście największe problemy są z osobami religijnymi. Nasuwa się więc logiczny wniosek iż: to religijne podejście do seksu sprzyja prostytucji. Trzeba więc wyedukować społeczeństwo tak, by seks był traktowany normalnie (a nie oceniany pod względem zgodności z oczekiwaniami org. religijnych), jak wiele innych potrzeb (np. zaspokajanie głodu, pragnienia, snu). Kolejnym czynnikiem, który jej sprzyja, jest nędza, a do niej z kolei, w znaczącym stopniu, przyczyniają się org. religijne. Trzeba więc zlikwidować i tą przyczynę. Wówczas zjawisko prostytucji będzie marginalne. Organizacje religijne działają również w tej materii destrukcyjnie dlatego, gdyż ograniczenie seksu poza małżeńskiego ma zmuszać do - kierowanego popędem płciowym - formalizowania związków. Co związane jest z zyskiem dla tej organizacji – szeregiem opłat jakie trzeba wnieść za otrzymanie pozwolenia na seks i aprobatę za „właściwe” wychowywanie potomstwa (chrzest, komunia itp.), by ono również przekazało następnemu pokoleniu „właściwy” wzorzec.

 

ABORCJA

Skoro istnieje aborcja to musi istnieć i jej przyczyna.

Ponieważ aborcja związana jest z czynnością na której temat można posiadać wiedzę, bądź nie (podobnie jak np. z jazdą samochodem), wziąłem pod uwagę obydwie opcje. Skoro stwierdzono, że posiadanie wiedzy na temat seksu zmniejsza liczbę niechcianych ciąż. Nasuwa się logiczny wniosek, iż to brak tej wiedzy, czy też posiadanie zwichrowanego podejścia do tego tematu, sprzyja niechcianym ciążom, a w ich wyniku m.in. (pokątnym, kończącym się niekiedy niepłodnością, śmiercią) aborcjom (tego problemu również nigdy nikomu nie udało się zlikwidować). Kto nie posiada wystarczającej wiedzy, bądź jest ona wypaczona, na temat seksu? Oczywiście najczęściej osoby religijne.

Wniosek. Najlepszym - najskuteczniejszym - sposobem zmarginalizowania problemu aborcji jest edukacja seksualna, a nie religijne ociemnianie.

Jeśli coś jest niejasne to proszę odpocząć i spróbować jeszcze raz.

 

Teraz chyba P. już wiedzą co należy zrobić by zmniejszyć te zjawiska...

Uff! No, na rok myślenia i działania, by zapobiec ww. problemom, chyba wystarczy. By m.in. wreszcie problem aborcji i prostytucji nie zajmował tyle czasu kapłanom (by m.in. nie musieli korzystać z usług prostytutek), oraz nie kojarzył się z katolicyzmem.

 

 

"FAKTY I MITY" nr 35, 06.09.2007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW

BIBLIA I ABORCJA

Od co najmniej kilkunastu lat jednym z poważniejszych problemów w naszym kraju jest sprawa aborcji.

Mam pytanie: czy osoby wierzące mogą w określonej sytuacji zdecydować się na aborcję? Jaki jest stosunek Biblii i osób biblijnie wierzących do aborcji?

Rzeczywiście, wokół aborcji wciąż toczą się gorące dysputy. Wielu Polaków opowiada się za utrzymaniem dotychczasowych przepisów ustawy antyaborcyjnej z dnia 7 stycznia 1993 r., inni sprzeciwiają się tej ustawie, a jeszcze inni chcą całkowitej liberalizacji tychże przepisów, twierdząc, że na sprawę aborcji trzeba spojrzeć wyłącznie z punktu widzenia kobiety, której należy pozostawić prawo do decydowania o sobie.

Jaki wobec tego jest biblijny punkt widzenia na aborcję? Czy osoby wierzące mogą w wyjątkowym przypadku zdecydować się na usunięcie ciąży?

Na pytania te nie tak łatwo odpowiedzieć. Nie ma bowiem wśród wierzących jednolitego stanowiska wobec zagadnienia aborcji. Wiadomo, że większość Kościołów ją potępia, inne zaś dopuszczają, ale tylko w wyjątkowych przypadkach. Jednak i wśród tej drugiej grupy, wspólnoty nie zajmują jakiegoś oficjalnego stanowiska wobec aborcji. Każda bowiem wspólnota wypracowuje własne kryteria, a nawet uwzględnia możliwość występowania różnic w podejściu do zagadnienia aborcji wśród samych wiernych. Przyjrzyjmy się zatem racjom jednej i drugiej strony.

Co mówią przeciwnicy aborcji? Przede wszystkim powołują się na Biblię, twierdząc, że księga ta jednoznacznie potępia aborcję. Dowodem na to ma być następujący tekst z Księgi Wyjścia: „Jeżeli dwaj mężowie się biją, a przy tym uderzą kobietę brzemienną tak, że poroni, ale nie poniesie dalszej szkody, to sprawca zapłaci grzywnę, jaką mu nałoży mąż tej kobiety, a uiści ją w obecności rozjemców. Jeżeli zaś poniesie dalszą szkodę, to wtedy da życie za życie” (Wj 21. 22–23).

W oparciu o ten tekst argumentuje się, że poronienie bez „dalszej szkody” to przedwczesne urodzenie żywego dziecka. Natomiast „dalsza szkoda” to śmierć dziecka (a nie tylko matki), czyli czyn karany śmiercią.

Przeciwnicy aborcji powołują się też na dekalogowy zakaz zabójstwa (Wj 20. 13), stwierdzenie, że „dzieci są darem Pana” (Ps 127. 3) oraz że nawet uszkodzenie płodu i ewentualne przyszłe kalectwo może służyć „objawieniu dzieł Bożych” (J 9. 1–3, por. Kpł 19. 14).

A co mówi strona dopuszczająca możliwość usunięcia płodu? Ta również zwraca uwagę na konieczność ochrony życia od poczęcia aż do śmierci. Dopuszcza jednak aborcję w wyjątkowych przypadkach. Przypadki te to zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety ciężarnej (potwierdzone przez lekarza), ciężkie i nieodwracalne upośledzenie płodu albo choroby zagrażającej jego życiu (stwierdzone medycznie) oraz ciąża wynikła z gwałtu lub kazirodztwa. Są to więc te same przesłanki, które uwzględnia Ustawa z dnia 7 stycznia o planowaniu rodziny, ochronie życia płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży – do 12 tygodni od poczęcia (DzU, nr 17, poz. 78). Dodać należy, że te wyznania chrześcijańskie, które dopuszczają możliwość usunięcia ciąży z powyższych przesłanek, w każdej takiej sytuacji pozostawiają swobodę wyboru kobiecie ciężarnej i jej mężowi. To znaczy, że nikt inny nie może wymuszać na kobietach czy to utrzymania ciąży, czy też jej przerwania.

Zgoda na usunięcie ciąży w wyjątkowych przypadkach nie oznacza więc zgody na aborcję z innych powodów, takich jak np. kontrola urodzin (od tego są środki

antykoncepcyjne), tzw. wpadki (nikogo nie można zwalniać z odpowiedzialności i konsekwencji za własne czyny i ignorancję środków antykoncepcyjnych), osobistej wygody (plany wakacyjne), kariery zawodowej, dokonanie selekcji płciowej, rozbitego związku, czy też presji rodziny.

Bezpodstawny jest więc zarzut, że wspólnoty chrześcijańskie dopuszczające możliwość aborcji w wyjątkowych przypadkach popierają legalizację liberalnych przepisów aborcyjnych. Jak wobec tego odnieść się do argumentów przeciwników aborcji w każdym przypadku?

Przede wszystkim, rozpatrując zagadnienie aborcji z punktu widzenia całej Biblii, należy wyraźnie powiedzieć, że żaden Kościół nie może zastąpić sumienia poszczególnych osób i nie może potępiać którejkolwiek z kobiet, jeśli ta w obliczu poważnego zagrożenia dla jej życia lub zdrowia zdecydowała się na aborcję. To samo należy powiedzieć o ofiarach gwałtu lub kazirodztwa. Kiedy bowiem ciąża i macierzyństwo byłyby prawdziwym koszmarem, prowadzącym do ciężkiej depresji, a być może i samobójstwa, nieludzkie byłoby wymagać, aby kobieta za wszelką cenę utrzymała niepożądaną ciążę (w tym przypadku określenie „niepożądana ciąża” ma rzeczywiście uzasadnienie). A zatem w takich przypadkach jakiekolwiek próby wymuszania na kobietach utrzymania ciąży winny być odrzucone i potępione jako naruszenie osobistej wolności. Warto przypomnieć, że Jezus nie potępił kobiety przyłapanej na cudzołóstwie, mimo iż „Mojżesz w zakonie kazał takie kamienować” (J 8. 5). Czy słuszne jest zatem, aby Kościoły domagały się restrykcyjnych przepisów wobec kobiet dopuszczających się aborcji? Odpowiedź może być tylko jedna: nie! Posługiwanie się więc tekstem z Księgi Wyjścia (21. 22–23), w celu potępienia kobiet, które w krytycznej dla siebie sytuacji dopuściły się aborcji, jest absolutnie nie do przyjęcia!

Podobnie zresztą przedstawia się sprawa z chrześcijańską interpretacją fragmentu z Księgi Wyjścia (21. 22–23). Po pierwsze dlatego, że żydowscy egzegeci tłumaczą, iż „dalsza szkoda”, poza śmiertelnym poronieniem, to zagrożenie dla życia matki ze śmiercią włącznie, a nie śmierć płodu. Według jednego z żydowskich uczonych, Rasziego „ten, kto uderzył kobietę, przekaże wartość pieniężną równoważną wartości utraconego potomstwa”. Za spowodowanie śmiertelnego poronienia nie karano więc śmiercią, lecz zasądzano odszkodowanie. Po drugie – ponieważ sam tekst (Wj 21. 22–23) w tłumaczeniach polskich nie jest dokładny. Oto jak brzmi w tłumaczeniu żydowskim: „Jeśli mężczyźni będą się bić i któryś [z nich] uderzy [przypadkiem] ciężarną kobietę, tak że poroni, a nie będzie nieszczęścia [śmierci kobiety], ma być ukarany według tego, a jeśli będzie nieszczęście [śmierć kobiety], to zapłaci odszkodowanie za życie” („Tora”, Pardes Lauder, Księga Druga).

Jak widzimy, istnieje ogromna różnica pomiędzy polskimi tłumaczeniami a tłumaczeniem żydowskim. Ponadto – jak dodaje komentarz Rasziego: „(...) ten, kto przez pomyłkę kogoś zabił, tak jak

w naszym przypadku, nie jest skazywany na śmierć, lecz ma zapłacić spadkobiercy ofiary odpowiednią sumę [pieniędzy]” (tamże).

Nie jest więc tak, jak głosi skrajna interpretacja powyższego tekstu, że przypadkowe uśmiercenie płodu karano śmiercią. Twierdzenie to jest nie do przyjęcia, tym bardziej że również w wielu innych przypadkach zabicie człowieka nieumyślnie nie było karane śmiercią (por. Lb 35. 11, 22–25; Pwt 19. 4–6).

Interesujące jest również to, że żydowscy uczeni nie podzielają poglądu, że usunięcie płodu równoznaczne jest z morderstwem. Głoszą bowiem, że istotę ludzką stanowi dopiero rozwinięty płód, a nie embrion czy płód w początkowym stadium. Stąd też w judaizmie „przyjęto zasadę, że gdy dalsze utrzymywanie ciąży zagraża życiu matki, można – dla jej ratowania – płód usunąć. Niektóre autorytety podciągają pod tę zasadę również kwestię zdrowia psychicznego matki, a mianowicie przypadek, w którym urodzenie dziecka mogłoby ją popchnąć do samobójstwa z rozpaczy” (Alan Unterman, „Rytuał w życiu Żydów”). Usunięciu płodu zawsze więc towarzyszy troska o zdrowie kobiety oraz dążenie do tego, aby przerwanie ciąży odbyło się w jej początkowym okresie. Górna granica przeprowadzenia zabiegu to okres trzech miesięcy.

Dyskusyjna jest również argumentacja zakładająca, że „dzieci są darem Pana” (Ps 127. 3). Wykorzystywanie podobnych tekstów w kontekście usunięcia ciąży powstałej w wyniku przestępstwa prowadziłoby bowiem do wniosku, że Bóg współdziała z gwałcicielami (por. Rz 8. 28). Czy takie rozumowanie byłoby rozsądne? Odpowiedź jest oczywista, nawet jeśli aborcja w wyjątkowych przypadkach nie jest powodem do chluby.

Chlubić jednak nie mają się czym również zagorzali przeciwnicy aborcji. Walka, jaka bowiem toczy się w sprawie ochrony życia poczętego, i to zarówno z udziałem polityków, jak i katolickich mediów, niewiele ma wspólnego z chrześcijańską etyką i samym Bogiem, który nikogo do niczego nie zmusza. Chociaż Bóg wzywa do ochrony życia ludzkiego i czyni nas odpowiedzialnymi za ten dar, każdemu pozostawił wolność podejmowania decyzji. Innymi słowy: kto chce „bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5. 29), będzie i tak postępował, jak uczy go Biblia, bez względu na to, jakie by prawo obowiązywało. Kto zaś np. ma za nic ochronę życia poczętego, zrobi i tak po swojemu. Zamiast więc restrykcyjnych przepisów i straszenia ludzi wiecznym potępieniem, należy przede wszystkim zadbać o odpowiednią edukację i popularyzację środków antykoncepcyjnych, tak potępianych przez katolickich strażników moralności. Samym zaś kobietom ciężarnym, które dopuściły się aborcji z przyczyn prawnie i medycznie uzasadnionych, należy raczej okazać współczucie, troskę i konkretne wsparcie (opiekę), zamiast odrzucenia i słów potępienia. Biblia nie daje bowiem ku temu żadnych podstaw. Nie należy jej więc wykorzystywać jako straszaka przeciwko komukolwiek, a tym bardziej przeciwko kobietom, które w skrajnej sytuacji dopuściły się usunięcia ciąży, która w innym przypadku mogłaby spowodować pogorszenie stanu zdrowia, a nawet śmierć.

Bolesław Parma

 

 

"FAKTY I MITY" nr 34, 30.08.2007 r.

ABSTYNENCJA UMYSŁOWA

Po raz kolejny okazuje się, że promowane w niektórych konserwatywnych krajach wychowanie seksualne ograniczające się tylko do nakazywania abstynencji seksualnej jest kompletnie nieskuteczne.

Periodyk „British Medical Journal” publikuje wyniki badań dr Kristen Underhill z Uniwersytetu w Oksfordzie. Autorka przeanalizowała dane z 30 studiów badających efektywność takiej strategii. Pohukiwanie o zgubnych niebezpieczeństwach pożycia przedślubnego i zakazywanie go w żadnym przypadku nie wpłynęło na zmniejszenie liczby przypadków HIV. Nie prowadzi też do redukcji seksu bez zabezpieczenia, nie zmniejsza liczby partnerów ani nie opóźnia wieku inicjacji seksualnej. Czasem nawet propagowanie abstynencji owocuje zwiększeniem liczby ciąż oraz chorób przenoszonych drogą płciową. Natomiast programy promujące korzystanie z kondomów wykazują ewidentne, pozytywne wyniki.

CS

 

 

"FAKTY I MITY" nr 48, 06.12.2007 r. A TO POLSKA WŁAŚNIE

OBŁUDA I BEZPRAWIE

Gigantyczne podziemie aborcyjne i pieniądze w tle, coraz większa hipokryzja i uniemożliwianie legalnego przerywania ciąży – oto Polska właśnie! A może być jeszcze gorzej.

Mijający rok był przełomowy.

Z jednej strony skrajnie prawicowe siły doszły do ostatniej przeszkody na drodze ku całkowitemu wyeliminowaniu legalnej aborcji, chyba po to tylko, aby zwiększyć rozmiary tej nielegalnej. Z drugiej – Europa udowodniła, że nie można bezkarnie łamać prawa. Trudno jednak o dobre samopoczucie. Analiza 15 lat pokazuje, że sytuacja kobiet systematycznie się pogarsza, a ustawę antyaborcyjną można wyrzucić do kosza, bo – poza propagandowym – nie zrealizowała żadnego innego z zakładanych celów.

– Ustawa nie działa. Nie zlikwidowała ani nie ograniczyła aborcji. Rośnie podziemie, a kobiety mające do niej prawo notorycznie są go pozbawiane – informuje Wanda Nowicka. Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny opublikowała po 7 latach nowy raport „Prawa reprodukcyjne”. Wnioski są zatrważające! „Akceptacja społeczna dla prawa kobiet do samostanowienia jest coraz mniejsza. Rośnie hipokryzja – z jednej strony rozwijające się podziemie i coraz powszechniejsze stosowanie tabletek wczesnoporonnych. Z drugiej – całkowity zakaz i pseudomoralne postawy coraz większych grup decydentów” – czytamy na wstępie.

Okazuje się, że coraz trudniej jest legalnie usunąć płód, a łatwiej – poza oficjalnym nurtem, czyli w tzw. podziemiu.

„Farmakologiczne przywracanie miesiączki”, „Autokary na Białoruś”, „Bezpieczne, bezbolesne wywoływanie miesiączki, tel. 0-517...” – to niektóre z nieudolnie zakamuflowanych ogłoszeń z dowolnej gazety. Dzwonimy pod jeden z numerów: – Dzień dobry. Mam pytanie o cenę i bezpieczeństwo – pyta nasza dziennikarka. Po krótkiej rozmowie pada odpowiedź: – Farmakologiczna miesiączka 700 zł, chirurgiczna – 2 tys. zł. Pani się nie boi. Możemy się dogadać... – zachęca rozmówca. Obie strony znakomicie wiedzą, o co chodzi. To najpopularniejsze metody obok turystyki aborcyjnej do większości krajów Unii. Nielegalne tabletki wczesnoporonne kosztują 500–1000 zł. Można je kupić u ginekologa albo przez internet. Chirurgia: 1500–2500 zł, choć bywa drożej. Najczęściej prehistoryczną skrobanką, bo urządzenia do nowoczesnej, próżniowej metody żaden lekarz nie będzie trzymał w gabinecie. Ostrożnie szacując, co roku wykonuje się 80–190 tys. aborcji. Jest to przepływ minimum 200 mln zł – poza oficjalnym obiegiem! Legalnych zabiegów jest ok. 200. Aborcje w podziemiu są przy tym często niebezpieczne i bywa, że kończą się dla kobiet tragicznie. W. Nowicka podkreśla, że zjawisko podziemia ma charakter wyłącznie komercyjny. Oznacza to po prostu, że bogate kobiety zawsze poradzą sobie z problemem. Biedne poszukają „domowych” metod, tabletek wczesnoporonnych w internecie (nie mając pewności, co dostają) lub tańszych, gorzej wyposażonych, a nawet domorosłych ginekologów. Bywa, że rodzą i porzucają dziecko na śmietniku...

Równie poważny problem stanowi ciągle niejasna sytuacja prawna. „Konstytucyjne gwarancje w sferze praw reprodukcyjnych w dużej mierze pozostają czystą deklaracją, a możliwości dochodzenia na ich podstawie przez jednostkę swych praw są iluzoryczne” – wynika z analizy prof. Eleonory Zielińskiej z Uniwersytetu Warszawskiego. Obok konstytucji istotna jest Ustawa z 7.01.1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Dokument kodyfikuje wskazania legalnej aborcji. Jednocześnie, o czym mało kto wie, zobowiązuje do zapewnienia obywatelom swobodnego dostępu do „metod i środków służących dla świadomej prokreacji” (w tym antykoncepcji) oraz do udzielania informacji i badań prenatalnych. Praktyka jest drastycznie odmienna. Kobiety, którym udaje się zgodnie z prawem przerwać ciążę, przechodzą trudną drogę – z zawstydzaniem i ubliżaniem ze strony personelu medycznego włącznie. Ten ma swoje prawa, w tym klauzulę sumienia, dopuszczającą odmowę usunięcia ciąży, gdy godzi ona w jego system wartości. Wymóg wskazania innego lekarza pozostaje na papierze. W praktyce kobieta chodzi od ginekologa do ginekologa, zbiera przedziwne, najczęściej nieuzasadnione zaświadczenia i szuka pomocy. W tym czasie płód rośnie i bywa usuwany pokątnie dopiero po czwartym miesiącu. Wiele z nich żali się, że ostatecznie nerwowa sytuacja zmusza je do urodzenia bądź to dzieci chorych, bądź niechcianych, ewentualnie same tracą zdrowie.

Z rozmów z lekarzami wynika, że przejawiają oni trzy główne postawy. Liberalna wiąże się z poglądem, że ustawę trzeba zdecydowanie złagodzić; konserwatywna, że trzeba całkowicie zakazać aborcji. Ale najczęściej pojawia się pragmatyczna. Taki ginekolog, jeśli musi, usunie ciążę. Najchętniej jednak woli nie podejmować żadnego działania. Dlaczego? Bo się boi! Po pierwsze – zarzutu, że nie było podstaw prawnych do zabiegu. I oskarżenia.

W razie uznania winy, groziłoby mu nawet 8 lat więzienia. Po drugie – boi się piętna ze strony konserwatywnej części środowiska lekarskiego i kapelana szpitalnego, dla którego aborcja to morderstwo. Dodajmy jeszcze jeden – kobieta, która nie znajdzie pomocy w szpitalu, prawie na pewno poszuka jej na czarnym rynku, a to oznacza realne zyski dla ginekologów.

– Nie ma tu miejsca na misję pomocy kobietom – mówi W. Nowicka. Przypomina też, że o żadnej rzetelnej edukacji seksualnej, która miała być alternatywą dla ustawy antyaborcyjnej, nie ma mowy. Podobnie jest ze środkami antykoncepcyjnymi. Nowoczesne metody nie są refundowane, a przez to dla większości Polaków niedostępne ze względu na koszt. W Polsce nowoczesne metody antykoncepcji stosuje zaledwie 19 proc. Dla porównania: Wielka Brytania – 81 proc., Rumunia – 30 proc.

Rok 2007 był wyjątkowy – niewiele brakowało, aby całkowity zakaz aborcji na kilka, kilkanaście lat zagościł w konstytucji. 13 kwietnia Sejm niewielką liczbą głosów odrzucił poprawki wpisujące ochronę życia „od poczęcia aż do śmierci”. Zapobiegł temu mały bałagan i wstrzemięźliwość PO. Wcześniej próba zmiany miała miejsce 11 lat temu. Za sprawą SLD w 1996 roku wpisano do ustawy aborcję ze względów społecznych, ale rok później Trybunał Konstytucyjny odrzucił ten pomysł. Oznacza to, że teraz bez zmiany konstytucji nie ma już możliwości liberalizacji ustawy. Ale – uwaga! – przeciwnicy legalnej aborcji nie ustępują. Już szykują kolejny ruch. – Bardzo poważnie obawiam się strategii, która po nieudanej zmianie konstytucji będzie polegała na zaskarżeniu obecnej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Podniesiona ma być niezgodność ustawy z konstytucyjną hierarchią wartości, z potrzebą ochrony życia nienarodzonego – zdradza prof. E. Zielińska. To bardzo realna groźba, tym bardziej że coraz częściej dostrzega się ze strony katolickich środowisk próby podważania obecnych wskazań do aborcji. Przez ostatnie 2 lata nowych sędziów wybierała prawicowa większość. Kolejna wymiana części z nich już niebawem. Kadencję skończą ci, których kiedyś wybrali liberałowie.

Rok 2007 był wyjątkowy także z innego powodu. Okazało się, że kobiety nie są zupełnie bezbronne. Przypadek Alicji Tysiąc pokazał, że można wygrać nawet z prawicowo-klerykalnymi oszołomami. 20 marca Trybunał Praw Człowieka uznał, że doszło do naruszenia Europejskiej Konwencji i zasady nienaruszalności życia prywatnego.

--------------------------------------------------------------------------------

 

„FiM” wielokrotnie podkreślały, że uważają aborcję za obiektywne zło, ale praktyka dowodzi, że zabiegi przerywania ciąży były, są i będą. Tylko szeroka edukacja seksualna i powszechnie dostępna antykoncepcja może je ograniczyć. To sprawdza się we wszystkich rozwiniętych krajach na całym świecie. Nasza redakcja wzięła niedawno udział w inauguracji Stowarzyszenia Same o Sobie. Członkinie chcą aktywnie lobbować na rzecz prokobiecych zmian. „Wiele dzielnych i dumnych kobiet ma już dosyć antykobiecego, poniżającego prawa. Będziemy robić manifestacje, pikiety, marsze, kampanie społeczne i przygotowywać się do Wielkiego Międzynarodowego Marszu Kobiet” – zapowiadają. Z cienia wychodzą i włączają się w walkę także znane postacie, m.in. Paulina Młynarska i Renata Dancewicz. Do euforii jednak wciąż daleko, a perspektywy rozwiązań systemowych są mgliste.

Daniel Ptaszek

 

 

Jesteś przeciw aborcji, to nie usuwaj swojego embriona.

 

 

PRAWO KATZA: LUDZIE I NARODY BĘDĄ DZIAŁAĆ RACJONALNIE WTEDY I TYLKO WTEDY, GDY WYCZERPIĄ JUŻ WSZYSTKIE INNE MOŻLIWOŚCI...

 

www.wolnyswiat.pl   WBREW ZŁU!!! 

PISMO NIEZALEŻNE – WOLNE OD WPŁYWÓW JAKICHKOLWIEK ORGANIZACJI RELIGIJNYCH, PARTII, UGRUPOWAŃ I STOWARZYSZEŃ ORAZ WYPŁOCIN REKLAMOWYCH. WSKAZUJE PROBLEMY GOSPODARCZE, POLITYCZNE, PRAWNE, SPOŁECZNE I PROPOZYCJE SPOSOBÓW ICH ROZWIĄZANIA

 

OSOBY ZAINTERESOWANE WSPARCIEM MOJEGO PISMA, MOICH DZIAŁAŃ PROSZĘ O WPŁATY NA KONTO:

Piotr Kołodyński skr. 904, 00-950 W-wa 1

BANK PEKAO SA II O. WARSZAWA

Nr rachunku: 74 1240 1024 1111 0010 0521 0478

Przy wpłatach do 800 PLN należy podać: imię i nazwisko, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna na pismo „Wolny Świat”). Wpłat powyżej 800 PLN można dokonać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą. ILE ZOSTAŁO WPŁACONE BĘDĘ PRZEDSTAWIAŁ CO 3 MIESIĄCE NA PODSTAWIE WYDRUKU BANKOWEGO (na życzenie, przy wpłacie od 100 zł, będę podawał jej wielkość oraz wskazane dane wpłacających).

Stan wpłat do dnia 10.08.2008 r.: 0 zł.