www.wolnyswiat.pl

 

[Ostatnia aktualizacja: 02.2012 r. (całość przejrzana, poprawiona: 11.2010 r.)]

 

 

PROPRODUKCYJNA-, PROKONSUMPCYJNA EKONOMIA...

DĄŻENIE DO BOGACTWA...

 

 

10. PRZYKŁADY SZKODLIWEJ PRODUKCJI, TAKICH ZAJĘĆ

 http://www.wolnyswiat.pl/10h2.html

 

 

5. EKONOMIA RACJONALNA

 http://www.wolnyswiat.pl/5h2.html

 

5. EKONOMIA RACJONALNA - RÓŻNE MATERIAŁY

 http://www.wolnyswiat.pl/5ah2.html 

 

5. EKONOMIA RACJONALNA - O BANKACH

 http://www.wolnyswiat.pl/5bh2.html 

 

7. DOPŁATY. M.IN. DO GÓRNIKÓW, ROLNIKÓW I PARLAMENTARZYSTÓW. O UNII EUROPEJSKIEJ

 http://www.wolnyswiat.pl/7h3.html 

 

 

 

 

http://ryszard.opara.nowyekran.pl/post/28706,naprawa-rzeczpospolitej-pkt-1-reforma-systemu-bankowego

PRAWO BANKOWE.

 

Trzeba stworzyć takie prawo bankowe żeby ci, co kupili nasze banki jak najszybciej chcieliby się ich pozbyć!

|

 

 

Pańskie oceny systemu bankowego są trafne, ale sposób wyjścia z tego nie jest przez Pana właściwie rozpoznany.
Taki model systemu finansowo bankowego jaki mamy w Polsce, został nam narzucony przez MFW i BŚ będące ekspozyturami globalnej mafii finansowej za pośrednictwem swoich agentów (przyznał to nawet sam minister Rostowski w odniesieniu np. do sprawy OFE. Stwierdził mianowicie, że ten szkodliwy dla emerytów model systemu emerytalnego, został nam za rządów Buzka narzucony przez MFW). Ten model systemu finansowo bankowego jest narzucany przez MFW i BŚ wszędzie tam, gdzie zaczyna sięgać model narzuconej "demokracji " liberalnej (to taki współczesny model kolonializmu). Narzucanie takiego modelu udaje się wszędzie tam, gdzie panują odpowiednie warunki cywilizacyjne, tzn. kraje szeroko pojętej kultury chrześcijańskiej. W innych kręgach cywilizacyjnych trzeba ten proces wspierać na drodze militarnej. I tu dochodzimy do pytania zasadniczego: czy sądzi Pan, że główni beneficjenci tego systemu (globalna mafia finansowa, dysponująca siłą militarną czołowych państw Zachodu) pozwolą na proponowaną przez Pana pokojową reformę systemu? Przecież zaprzeczyłoby to samej istocie ich wieloletnich działań.
Moim zdaniem, aby coś takiego przeprowadzić, potrzebna byłaby koalicja większej liczby państw będących w okowach tego niewolniczego systemu. Wynika z tego, że w pierwszej kolejności należy doprowadzić do objęcia władzy przez ludzi, którzy takie działania zechcą podjąć (budowy koalicji państw przeciw niewolnictwu finansowemu).

| 35stan

 

 

Dla nich zyski, a dla Was koszty, długi...

CENA PKB, UTRZYMYWANIA MSC TZW. PRACY W SKRÓCIE:

 

„NEWSWEEK” nr 29, 2006 r., strona 62

ENERGETYKA JĄDROWA

ATOMISTYFIKACJA

(...) Równie prawdziwe jak mit o ekologicznej i czystej energii jądrowej jest stwierdzenie, że jest ona tania. We wszystkich krajach prąd z atomu jest o wiele droższy niż uzyskiwany z węgla czy nawet z siły wiatru. Jego cena za kilowatogodzinę wynosi w USA ponad siedem centów, tymczasem energia ze źródeł tradycyjnych jest prawie o połowę tańsza.

Rządy wielu państw radzą sobie z tym problemem w najprostszy sposób - sięgają do kieszeni podatników. Budżet dopłaca do elektryczności z atomu. Robi to, by opłata za prąd z elektrowni atomowych nie była wyższa niż z innych źródeł energii. Gdy w Wielkiej Brytanii prywatyzowano produkcję elektryczności, rząd narzucił dodatkowy podatek na paliwa kopalne, aby dochodami z niego wesprzeć energię z atomu. Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej Brytanii około 1,2 miliarda funtów rocznie. Podobnie wygląda sytuacja w Australii i w innych krajach.

Choć nikt nie zabrania prywatnym firmom budowania reaktorów jądrowych, żadne konsorcjum na świecie nie zrobiło tego bez wyciągania ogromnych sum z budżetu państwa. Nawet Bank Światowy nie chce pożyczać pieniędzy na tego rodzaju inwestycje. Bieżące koszty produkcji są wysokie, a przyszłe wydatki związane z rozmontowywaniem reaktorów i składowaniem odpadów jeszcze większe. (...)

W przypadku energetyki jądrowej ponad 60 procent energii ucieka z elektrowni w postaci ciepła i w sieciach przesyłowych.

Czy jednak starczy rozsądku, aby oszczędzać energię, nie liczyć na węgiel i atom, a zwrócić się ku słońcu i wiatrakom?

Bożena Kastory

 

„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

 

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

 

 www.nowyekran.pl / http://jeznach.nowyekran.pl/post/43396,obraz-swiatowej-energetyki | 08.12.2011 15:12

OBRAZ ŚWIATOWEJ ENERGETYKI

Zamieszczam doroczny raport Międzynarodowej Agencji Energii pt. World Energy Outlook 2011 (synteza), jaki dziś, 8.12.11 o godz. 14:00 zaprezentował Główny Ekonomista MAE dr Fatih Birol.

Istnieje niewiele oznak, że pilnie potrzebna zmiana kierunku globalnych trendów energetycznych następuje w rzeczywistości. Pomimo nierównomiernego tempa odbudowy światowej gospodarki po 2009 r. i niepewnych perspektyw gospodarczych, światowy popyt na energię pierwotną w 2010 r. wzrósł o niebagatelne 5%, a zarazem emisje CO2 osiągnęły rekordowo wysoki pułap. Subsydia, które zachęcają do marnotrawnego zużycia paliw kopalnych wzrosły do ponad 400 mld USD. Liczba ludzi nie mających dostępu do energii elektrycznej pozostaje na nieakceptowalnie wysokim poziomie 1,3 mld osób, ok. 20% populacji świata. Pomimo priorytetu zwiększenia efektywności energetycznej w wielu państwach, intensywność energetyczna w skali globalnej pogorszyła się drugi rok z rzędu.

 

 

http://www.klimatdlaziemi.pl

Koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.

[Np. koszty budowy dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów, utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji, wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów, itp., itd. – red.]

 

www.targeo.pl : Firma doradcza Deloitte i Targeo.pl przeprowadziły analizę problemów transportowych 7 największych miast w Polsce. Wynika z nich, że mieszkańcy tylko tych miast tracą rocznie 4,2 mld zł przez korki, co stanowi równowartość wydatków budżetu państwa na naukę.

 

2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!

 

www.o2.pl | 25.05.2008 r.: W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.

www.money.pl | 2008.03.05 r.: Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.

 

Podobnie ma się sytuacja w wielu innych branżach!

 

 

- Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika jednak, że pali 30% obywateli UE. A europejska gospodarka traci z powodu szkodliwości nałogu i leczenia palaczy - około 100 mld EUR rocznie.

- Paczka papierosów musi kosztować około 400 zł, bo przy obecnej cenie za resztę płacą niepalący. Prawdziwy koszt wyliczony na uniwersytecie politechnicznym w hiszpańskiej Cartagenie to 104 euro dla mężczyzny i 75 euro dla kobiety - donosi labspaces.net.

 

 

„ANGORA: ANGORKA” nr 36, 03.09.2006 r.: ILE KOSZTUJE PIJAK (...) WHO oblicza, że budżet państwa [z powodu osób pijanych] traci na leczenie, usuwanie skutków wypadków drogowych, wymiar sprawiedliwości, służbę zdrowia czy spadek wydajności pracy mniej więcej 2 do 3 proc. PKB. W Polsce wyniosło to np. w roku 2005 od 20 do 30 mld złotych.

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 17.10.2011, 22:54

TYLE KAŻDY DOPŁACA DO PICIA INNYCH

Koszt społeczny konsumpcji alkoholu.

Wydatki na leczenie alkoholików, ich rodzin i ofiar wypadków - spowodowanych przez pijanych - składają się na ponad 220 mld dolarów rocznie. Oznacza to, że do każdego wypitego w USA drinka przeciętny Amerykanin dopłaca 2 dolary - donosi winnipegfreepress.com.

Dla porównania, palenie obciąża budżet kraju na poziomie 160 mld dolarów rocznie. Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób, CDC obliczyło to na podstawie najnowszych danych określających całkowity koszt społeczny picia alkoholu. To pierwsze takie badanie od 12 lat.

Brano pod uwagę spadek wydajności w pracy, zniszczenia spowodowane wypadkami drogowymi, leczenie marskości wątroby i koszt przestępstw dokonanych pod wpływem alkoholu - wylicza portal.

80 proc. kosztów ponoszą władze lokalne, resztę rodziny alkoholików, oni sami i ich ubezpieczyciele i ofiary. Raport CDC znalazł się w piśmie "American Journal of Preventive Medicine". | JS

 

Wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia wyniosły w 2005 r. prawie 37 mld zł („WPROST” podaje, że razem z prywatnymi wydatki wyniosły 65-70 mld zł), a w 2009 r. około 56-60 mld (+ prywatne).

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 13.10.2011, 07:44: TYLE MILIARDÓW WYDAJĄ POLACY NA LECZENIE

W tym roku na zdrowie Polacy wydadzą 100 mld złotych. 33 mld złotych - pochodzić będzie wprost z naszych kieszeni - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

 

[Analogicznie ma się sytuacja z innymi produktami fabrykantów... – red.]

 

 

Politycy zapewniają »swoim« posadki, a ci, jako wyborcy, w raz z rodzinami, urzędnicy, radni, dyrektorzy, prezesi itp., wspierają ich podczas kampanii i na nich głosują…

 

WYDATKI NA ADMINISTRACJĘ PUBLICZNĄ W POLSCE:

  1993 r. – 1,7 mld zł

  1995 r. – 3,5 mld zł

  1998 r. – 6,2 mld zł

  2001 r. – 7,9 mld zł

  2004 r. – 9,4 mld zł

  2007 r. – 15,7 mld zł (380 tys. urzędników państwowych)

  www.o2.pl | www.hotmoney.pl Sobota, 10.04.2010 09:04

TANIE PAŃSTWO? PUCHNĄ SZEREGI URZĘDNIKÓW

Lawinowo rosną wydatki.

O 10 procent wzrosła liczba urzędników w trakcie rządów obecnej koalicji. Wydajemy na nich coraz więcej – wydatki wzrosły w tym czasie

z 22,5 do 25 mld zł – podaje "Rzeczpospolita".

www.rp.pl

 

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

[No przecież urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z rodzinami, za frajer... - red.]

 

 

 http://www.fakt.pl/600-mln-zl-premii-dla-urzednikow-,artykuly,140277,1.html | 19.12.2011, 09:31

600 MLN ZŁ PREMII DLA URZĘDNIKÓW W POLSCE

Kryzys? Jaki kryzys! 600 milionów złotych nagród w ciągu roku otrzymali urzędnicy Służby Cywilnej. Najwięcej poszło na nagrody w skarbówce - około 176,8 miliona oraz w ministerstwach - 105,6 miliona złotych. Na trzecim miejscu znalazły się wszelkiego rodzaju urzędy centralne, gdzie na nagrody wydano 70 milionów złotych. Średnio każdy urzędnik dostawał miesięcznie dodatkowo około 400 złotych

 

Armia urzędników w Polsce rośnie w siłę. Według oficjalnych rządowych danych, w Polsce pracuje prawie 123 tysiące urzędników Służby Cywilnej. Przeciętnie każdy z nich otrzymuje co miesiąc 4174 złote pensji. Ale to tylko pensja – średnio statystyczny urzędnik dostaje rocznie około pięciu tysięcy złotych nagród, to prawie 10 procent jego rocznych dochodów.

 

 

 http://newsne.nowyekran.pl/post/44967,urzednicy-znalezli-sposob-na-druga-pensje | 20.12.2011 08:12

URZĘDNICY ZNALEŹLI SPOSÓB NA DRUGĄ PENSJĘ

Polscy urzędnicy znaleźli sposób na podwyżki bez wysiłku. Biorą pieniądze z unijnych projektów, za pracę, którą już wykonują, będąc na etacie - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Za pracę w projekcie wykonywaną w ramach umowy cywilnoprawnej płaci mu się dodatkowe pieniądze. Zewnętrzny audyt przeprowadzony w jednym z urzędów pracy wykazał, że jego pracownicy aktywizowali bezrobotnych za środki z UE w godzinach pracy i otrzymywali za to ekstrawynagrodzenia. W niektórych przypadkach przekraczające ich podstawową pensję. Rekordzista, robiąc to, co i tak należało do jego obowiązków, zarobił dodatkowo 109 tys. zł. W urzędach z unijnych pieniędzy są ponadto przyznawane dodatki zadaniowe. Urzędy traktują je jako premie dla urzędników, na których wypłacenie ze środków krajowych ich nie stać.

 

Kontrolerom z instytucji, które przyznają dofinansowanie z UE, nie jest łatwo udowodnić, że doszło do podwójnego płacenia za to samo – raz ze środków krajowych, a drugi z budżetu unijnego. Urzędnicy w projektach muszą prowadzić ewidencję godzin i zadań, a z tej przeważnie wynika, że dodatkowe zadania nie dublują się z tymi, które wykonują na co dzień, a poza tym realizują je po godzinach pracy. Skutek jest taki, że potwierdzonych przypadków nieprawidłowości nie jest dużo.

 www.dziennik.pl , jp

 

 

 http://aleksanderpinski.nowyekran.pl/post/43555,koszty-korupcji-w-ue-wynosza-120-mld-euro-rocznie | 09.12.2011 14:12

Koszty korupcji w UE wynoszą 120 mld euro rocznie - wynika z informacji przekazanych w piątek podczas II Konferencji Antykorupcyjnej z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciwdziałania Korupcji. Organizatorem spotkania w Pałacu Prezydenckim jest CBA.

"To kwota mniej więcej odpowiadająca rocznemu budżetowi UE. Jest to szacunek bardzo ostrożny, ponieważ jest to 1 proc. PKB dla całej Unii" - zaznaczył.

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 13.01.2012, 22:19

CUKRZYCA I ALKOHOLIZM TO EFEKT NUDY W PRACY

Ludzie nie wiedzą co ze sobą robić więc jedzą i piją.

Co czwarty pracownik biurowy każdego dnia zanudza się w pracy na śmierć. Cierpi na tym nie tylko jakość jego pracy, ale i kondycja, bo nudę często zapija alkoholem. Za rozrywkę służą też słodycze - donosi health.msn.com.

Brytyjskie badania na ludziach spędzających w biurowych ścianach po 40 godzin tygodniowo pokazało, że co drugi znudzony stale myli się w tym co robi.

Aż 80 proc. z nich nie umie się na niczym skoncentrować, więc robi sobie ciągle kawę albo zajada się batonikami z automatów. Nudę ostatnich godzin zapijają alkoholem.

Połowa z pytanych przyznała, że z powodu ciągłej nudy gotowi są odejść z pracy - dodaje portal.

Wyniki z badań przedstawiono na zjeździe Brytyjskiego Stowarzyszenia Psychologów w Chester. |  JS

 

 

"WPROST" nr 44, 03.11.2002 r.: Jedno miejsce pracy stworzone w ramach popularnego w czasie prezydentury Billa Clintona programu "First start" (dla osób na zasiłkach) kosztowało gospodarkę USA około 250 tys. dolarów.

Autor: Jan M. Fijor

Współpraca: Krzysztof Trębski

 

[No przecież urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z rodzinami, za frajer... - red.]

 

 

- 04.03.2010 r.: Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy długi Polaków wzrosły o 2,47 mld złotych. W ciągu 2 lat - od lutego 2008 roku - zadłużenie wzrosło o 95 proc.

- 02.06.2011 r.: OGROMNE DŁUGI POLAKÓW. Zaległości ma 2,1 mln osób.

- 26.08.2011 r.: Jak podał Narodowy Bank Polski, wartość niespłaconego w terminie zadłużenia w bankach wyniosła na koniec lipca 62,9 mld zł. To o 4,5 mld zł więcej niż rok temu; zagrożonych kredytów jest już niemal 10 proc.
Jak czytamy, wartość kredytów "z utratą wartości" powiększyła się w ciągu roku z 31 do 36,4 mld zł.

- 10.01.2012 r. POLACY TONĄ W DŁUGACH Kwota zaległych płatności Polaków pod koniec 2011 r. wyniosła 35,48 mld zł. To o 42 proc. więcej niż rok wcześniej – wynika z raportu firmy BIG InfoMonitor. Od listopada 2009 roku zaległe zadłużenie Polaków zwiększyło się o aż o 150 proc.

W ciągu dwóch lat przybyło 457 tys. nowych dłużników.

- 15.06.2011 r.: Zadłużenie polskich miast wojewódzkich jest już gigantyczne - sięga 19,5 mld złotych. A to jeszcze nie wszystko, gdyby dodać do niego długi spółek, które do nich należą, wzrosłoby o kolejne 8 mld złotych.

- 10.09.2011 r.: Polskie samorządy toną w długach - alarmują ekonomiści. Szacuje się, że dziś są winne wierzycielom blisko 60 mld złotych.

- 27.08.2011 r.: Firmy coraz częściej spóźniają się z płatnościami. W niektórych branżach zatory płatnicze są nawet o 40 proc. wyższe niż przed rokiem. 

- Zadłużenie naszego kraju na koniec 2011 roku może wynieść aż 918 mld zł. Ale to nie koniec złych wiadomości. 918 mld zł to 61,4 proc. PKB, znacznie powyżej progu ostrożnościowego, ustalonego na 55 proc. PKB.

ILE POLSKA NAPRAWDĘ MA DŁUGÓW Słysz szacuje go, wraz z zobowiązaniami na rzecz przyszłych emerytów, na 3,1 bln zł, czyli ok. 240 proc. PKB.

DŁUG POLSKI WG EBC TO 415% PKB

Jak wyliczyło Centrum Międzygeneracyjne w Uniwersytecie we Freiburgu, na którego wyniki już wcześniej się powoływałem, w opracowaniu „Pension obligations of government employer pension schemes and social security pension schemes established in EU countries. Final Report” zobowiązania emerytalne tych państw są czterokrotnie(!) wyższe od ich zadłużenia względem rynku kapitałowego i wynoszą prawie 30 bilionów euro. Podczas gdy zadłużenie z tego tytułu w Polsce jest jeszcze wyższe gdyż wynosi 361% PKB i 3,828 bln PLN (s. 133).

 

 

  http://nczas.home.pl/wazne/polska-dolozy-do-dotacji-unijnych-455-miliarda-zlotych/ | 25/08/2011, 11:01

POLSKA DOŁOŻY DO DOTACJI UNIJNYCH 45,5 MILIARDA ZŁOTYCH

W 2006 roku przygotowałem artykuł dla tygodnika „Wprost”, w którym wyliczyłem finansowy bilans dotacji unijnych dla Polski na lata 2007-2013. Wyszło mi, że wydatki po stronie polskiej wynoszą 117,5 proc. wartości dotacji przyznanych naszemu krajowi przez Unię Europejską. Po kilku latach realizacji biurokratycznej tortury finansowej z Brukseli warto zweryfikować te wyliczenia.

 

Całkowity koszt bycia członkiem Eurokołchozu w 2011 roku po stronie polskiej wyniesie więc łącznie 117,8 mld zł – to 162,9 proc. wartości tegorocznych transferów z Brukseli do Warszawy (niecałe 8 proc. PKB), co oznacza, że w tym roku Polska dołoży do interesu aż 45,5 mld zł.

Tomasz Cukiernik

„Najwyższy Czas!” (25/08/2011)

 

 

 http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl - Licznik...

 

 http://www.noesen.pl/?p=p_26&sName=DLUG-POLSK - Licznik...

 

 

Dla nich zyski, a dla Was koszty, długi...

PKB jest tym wyższy w gospodarkach prokonsumpcyjnych, im bardziej się zadłuży, a im wyższy jest PKB, tym bardziej można się zadłużać...

GOSPODARKI PROKONSUMPCYJNE OPIERAJĄ SIĘ NA DŁUGACH zaciąganych przez rządzących, firmy, obywateli, a następnie pieniądze te, dzięki konsumpcjonizmowi (odpowiednik narkomanii), trafiają do finansistów, bankierów, fabrykantów, kooperujących z nimi mediów i polityków, a produkty, które b. szybko stają się śmieciami, trafiają na wysypiska! A taka produkcja, konsumpcja jest związana także z rabunkiem surowców mineralnych i innych zasobów, skażaniem, truciem, degradacją środowiska, zagładą przyrody, życia na ziemi!

Za coś takiego należy się szubienica, a nie bogactwo, prestiż, podziw!

 

 

PKB zwiększają także kreowane (podczas tzw. pożyczania, a więc wykonywania usługi).../wirtualne pieniądze, przepływy, dla statystyki, gotówki, zbędne wydatki/usługi, zakupy, a także zwiększone ceny produktów i usług...

W skrajnym przypadku, dany kraj może mieć najwyższy PKB w dziejach świata, mimo nie wyprodukowania ani jednego bochenka chleba, za to dzięki zrobieniu milionów ekskluzywnych (pozłacanych, wysadzanych diamentami) trumien...

 

Za każdy wygracowany milion środka płatniczego zapłacili, płacą, zapłacą zdrowiem, życiem, ci, którzy go wypracowali i inni, którzy ponieśli tego konsekwencje, co wiąże się także z wydatkami na lecznictwo, renty. Za to wszystko płaci także przyroda, i zapłacą kolejne pokolenia.

 

Pieniądze czy pożytek?

Przecież nie powinno chodzić o przekazywanie sobie pieniędzy, pod pretekstem zaspokajania - wyimaginowanych, wmawianych - potrzeb, o gromadzenie pieniędzy, tylko należy zaspokajać, w sposób całościowo przemyślany, przegotowany, realizowany, racjonalnie zasadne potrzeby, osiągać pozytywne efekty!

 

 

 

 

Nigdy nie było zdrowotno-ekologiczno-klimatyczno-ekonomicznego uzasadnienia dla konsumpcjonizmu, dla traktowania węgla, ropy jako paliwa – z góry było wiadome, że wykorzystywanie tych nieodnawialnych surowcowych skarbów przyczyni się, na każdym etapie, do skażeń, zatruć, chorób, wydatków, zmian klimatycznych, zagłady przyrody, biedy, długów, i na końcu wyczerpania, po okradzeniu z nich przyszłych pokoleń, tych surowców, oraz ich zadłużenia, że opóźni to nieunikniony rozwój, wykorzystywanie proekologicznych alternatyw. Bo odpowiedzialne za to osobniki kierują się w swym postępowaniu krótkowzrocznym, za wszelką cenę, zyskiem – zyski czerpią rabusie, skażacze, truciciele, a koszty ponoszą ich ofiary...!

To nie ilość ludzi, wielkość produkcji - tempo rabunku, skażeń, degradacji, degeneracji; zagłady - ma być pozytywnym wskaźnikiem, tylko - całościowo oceniając - JAKOŚĆ ludzi, pełne, RZECZYWIŚCIE korzystne efekty produkcji; jakość - całościowo oceniając - życia, stan przyrody, środowiska, losy kolejnych pokoleń!!

PS1

Obecnie OGROMNA: ilość ludzi, wielkość produkcji jest - jak wszechstronnie widać; się przekonaliśmy - dowodem klęski, a nie triumfu; czymś co należy zmniejszać, a nie zwiększać!!

PS2

Czy posiadając bezużyteczne, szkodliwe, ale drogie przedmioty będziemy naprawdę bogatsi, zdrowsi, szczęśliwsi?

Tak, jak nikomu nie są potrzebne np. brylanty, tak większości nie są potrzebne inne, w tym drogie przedmioty, np. pojazdy. Mało tego, ich wytworzenie, używanie, „pozbywanie się” powoduje zubożenie o surowce, energię, skażanie, trucie, utratę zdrowia, wydatki, biedę, długi, zagładę przyrody! Więc dlaczego wpaja się ich posiadanie. Bo na ich sprzedaży zarabiają fabrykanci, bankierzy, więc przekupywane są w tym celu m.in. opłatami za emisję tzw. reklam media, oraz, w różny sposób, tzw. politycy.

 

 

NASZ LOS W NASZYCH RĘKACH/PRAWA NATURY/NATURALNE - A WIĘC OBOWIĄZUJĄCE ISTOTY ŻYWE - ZAWSZE BYŁY, SĄ I BĘDĄ NADRZĘDNE NAD WSZYSTKIMI INNYMI, KTÓRE ZAWSZE BĘDĄ PODRZĘDNE!
Zadłużanie, rabowanie, skażanie, trucie; degenerowanie fizyczne, w tym psychiki, umysłowe, w tym intelektu; działania na szkodę-, niszczenie środowiska, przyrody; natury, narodu, ludzi, potomków; gatunku, jest sprzeczne z etyką, prawodawstwem państwowym, zdradą narodową, zbrodnią, łamaniem Prawa Naturalnego/Praw Natury! Przed tym obrona jest najwyższym obowiązkiem obywateli, ludzi; istot żywych!
Prawo Naturalne/Natury domaga się doskonalenia gatunków, dostosowywania ich rodzajów, wielkości do możliwości ekosystemów; dbania o los kolejnych pokoleń! Jego łamanie skutkuje - JAK WIDAĆ - zagładą! Również utrudnianie obrony, działania wymierzone przeciw ratunkowi są najwyższą zdradą narodową, zbrodnią przeciw Życiu na Ziemi! I taki akt oskarżenia otrzymają za to osobniki odpowiedzialne, zarówno wydający jak i wykonujący takie polecenia!

 

 

 

 

PRZYKŁADNA RODZINA...

Nasza babcia pracuje w wytwórni alkoholu,

[„ANGORA: ANGORKA” nr 36, 03.09.2006 r.: ILE KOSZTUJE PIJAK (...) WHO oblicza, że budżet państwa [z powodu osób pijanych] traci na leczenie, usuwanie skutków wypadków drogowych, wymiar sprawiedliwości, służbę zdrowia czy spadek wydajności pracy mniej więcej 2 do 3 proc. PKB. W Polsce wyniosło to np. w roku 2005 od 20 do 30 mld złotych.]

 

a dziadek w kopalni węgla.

[„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

www.interia.pl | Czwartek, 27 listopada (17:05)

Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie - wynika z raportu organizacji ekologicznej Greenpeace, zaprezentowanego w czwartek na konferencji.]

 

 

Mama pracuje w fabryce papierosów,

[- Śmierć jednej osoby kosztuje 1 mln euro - wynika z danych Komisji Europejskiej. To koszty leczenia, usuwanie skutków wypadków i podatki, których nie zapłaci osoba w wieku produkcyjnym - wyjaśnia Andrzej Maciejewski z GDDKiA. Jak pisze "Rzeczpospolita" do tego trzeba też doliczyć wydatki państwa związane z wypłacaniem rent oraz niezdolność do pracy rannych.

- Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika jednak, że pali 30% obywateli UE. A europejska gospodarka traci z powodu szkodliwości nałogu i leczenia palaczy - około 100 mld EUR rocznie.

- Paczka papierosów musi kosztować około 400 zł, bo przy obecnej cenie za resztę płacą niepalący. Prawdziwy koszt wyliczony na uniwersytecie politechnicznym w hiszpańskiej Cartagenie to 104 euro dla mężczyzny i 75 euro dla kobiety - donosi labspaces.net.],

 

a ojciec w fabryce samochodów.

[ http://www.klimatdlaziemi.pl Koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.

[Np. koszty budowy dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów, utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji, wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów, itp., itd. – red.]

 

§          

2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Piątek [29.01.2010, 06:05]

ILE JEST WARTE ŻYCIE KAŻDEGO KIEROWCY?

Tyle kosztują wypadki drogowe.

Śmierć jednej osoby w wypadku kosztuje 1 mln euro - wynika z danych Komisji Europejskiej.

To koszty leczenia, usuwanie skutków wypadków i podatki, których nie zapłaci osoba w wieku produkcyjnym - wyjaśnia Andrzej Maciejewski z GDDKiA.

Jak pisze "Rzeczpospolita" do tego trzeba też doliczyć wydatki państwa związane z wypłacaniem rent oraz niezdolność do pracy rannych.

W zeszłym roku w Polsce było zginęło 4,5 tys. osób, a drogowcy wydali na poprawę bezpieczeństwa 100 mln zł. W 2008 roku państwo wydało 1,5 mld zł. na udzielenie pierwszej pomocy i hospitalizację rannych. | TM

 

[Analogicznie jest m.in. z degeneratami, np. nikotynowcami, alkoholikami, narkomanami, lekomanami, źle odżywiającymi się; leczącymi się, rencistami! - red.]

 

www.o2.pl | 25.05.2008 r.|: W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.

www.money.pl | 2008.03.05 r. |: Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.

 

www.o2.pl | Czwartek [05.03.2009, 06:15] 2 źródła

KORKI KOSZTUJĄ WŁOCHÓW 40 MILIARDÓW EURO ROCZNIE

Tak wynika z badań Automobil Club.

Włoski Automobil Club przeprowadził badania w czterech miastach: Rzymie, Mediolanie, Turynie i Genui.

Mieszkańcy Rzymu i Mediolanu spędzają ponad 500 godzin rocznie jeżdżąc po swoich miastach, w tym połowę czasu w korkach - informują motoryzacyjni eksperci.

Roczne straty przeciętnego mieszkańca Turynu szacowane są na 440 euro, a mieszkańca Rzymu aż na 650 euro.

Eksperci uważają, że najlepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie usprawnień w ruchu ulicznym w miastach. To pozwoliłoby Włochom oszczędzić czas, którego wartość można przeliczyć na 16 miliardów euro. | TM

 

www.targeo.pl : Firma doradcza Deloitte i Targeo.pl przeprowadziły analizę problemów transportowych 7 największych miast w Polsce. Wynika z nich, że mieszkańcy tylko tych miast tracą rocznie 4,2 mld zł przez korki, co stanowi równowartość wydatków budżetu państwa na naukę.

 

http://www.wodociagi.pl/?sub=4&do=display&id=18 | 2008-08-25 11:10:04

Przy produkcji jednego samochodu zużywa się 379 000 litrów wody.

Rafinacja 1 tony ropy naftowej – 15 000 l wody.

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

Wytworzenie samochodu to przykładowo emisja ~5 ton CO2.

Do wyprodukowania jednego samochodu zużywa się 380 ton wody.

 

 

www.o2.pl | Sobota, 12.07.2008 11:24

KONIEC NORWESKIEJ ROPY ("Financila Times")

Brytyjskie stowarzyszenie branżowe Oil&Gas UK ostrzegło w tym tygodniu, że bez poważnych inwestycji i rozwoju nowych złóż, brytyjski sektor Morza Północnego "skończy się ostatecznie do około 2020 roku".

Obecnie na Morzu Północnym Wielka Brytania i Norwegia wydobywają 4 miliony baryłek ropy dziennie, co stanowi 4,7% globalnego popytu. To mniej więcej tyle, ile zapewnia Iran i więcej niż wydobycie w Kuwejcie, Wenezueli czy Nigerii. Do 2013 roku wydobycie w tym rejonie spadnie do 3 milionów baryłek dziennie, czyli do 3,2% popytu, przewiduje MAE.

Robert Kiewlicz

robert.kiewlicz@hotmoney.pl

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [03.08.2009, 12:14] 1 źródło

KOŃCZĄ SIĘ ŚWIATOWE ZASOBY ROPY

Ostrzegają specjaliści z sektora energetycznego.

Analitycy mówią już o kolejnym nadchodzącym kryzysie, tym razem związanym z wyczerpywaniem się złóż ropy naftowej.

Zarówno opinia publiczna jak i rządy wielu państw nie zwracają uwagi na fakt, że zasoby ropy, na których opiera się cała nasza cywilizacja, kończą się szybciej niż przewidywano - mówi dr Fatih Birol, dyrektor International Energy Agency.

Według pesymistycznych przewidywań, szczyt wydobycia mieliśmy osiągnąć za 10 lat. Okazało się jednak, że rzeczywistość jest o wiele gorsza. Niedawne badania przeprowadzone na ponad 800 polach naftowych wykazały, że jesteśmy bliżej katastrofy niż sądziliśmy.

W dużej części największych pól naftowych już osiągnęliśmy szczytowy punkt wydobycia, a prędkość jego spadku podwoiła się w stosunku do wyników sprzed dwóch lat - pisze "Independent".

Dr Birol ostrzegł kraje zachodnie przed nieuchronnym kryzysem.

Siła rynkowa kilku krajów wydobywających ropę naftową, głównie na Bliskim Wschodzie, wzrośnie bardzo szybko. Już teraz mają w ręku około 40 proc. światowego rynku naftowego - ostrzega ekonomista. | JP

 

[Trzeba przynajmniej utrzymać cenę ropy; ropa musi być tania...; trzeba pobudzać sprzedaż pojazdów napędzanych benzyną, ropą...; Trzeba dalej słuchać prokomercyjnych ekonomistów, mnie dalej zmilczać, to wtedy będzie coraz szybciej lepiej... - red.]

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Piątek, 16.04.2010 18:14

ZA 5 LAT ZABRAKNIE ROPY NAFTOWEJ

Pesymistyczne prognozy Amerykanów.

Ropy naftowej może zabraknąć wcześniej niż nam się wydaje. Zdaniem wojskowych ekspertów jest to możliwe już w 2015 roku. Analityk Goldman Sachs Jeffrey Currie twierdzi, że krótkoterminowe braki ropy pojawią się już w przyszłym roku – ostrzega dailyfinance.com.

Zdaniem autorów raportu U.S. Joint Forces Command w 2015 roku na świecie może brakować 10 miliardów baryłek dziennie, a już w roku 2030 dziennie zabraknie 18 miliardów baryłek ropy.

Naukowcy na świecie nie są zgodni, kiedy przypadnie peak oil, czyli szczyt światowej produkcji ropy naftowej. Niektórzy z nich uważają, że dzieli nas od tego kilka dekad, inni są zdania, że stało się to już dwa lata temu.

W tym tygodniu, ceny ropy naftowej wzrosły na wieść, że rezerwy ropy naftowej spadły o 2,2 mln baryłek, podczas gdy analitycy spodziewali się wzrostu o 1,1 milionów baryłek.

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

[Wyczerpywanie ropy idzie tak skandalicznie wolno z powodu zbyt mało intensywnego wsparcia przemysłu samochodowego przez rządzących, banki... – red.]]

 

 

Ja leczę, podtrzymuję przy życiu upośledzonych i schorowanych ludzi,

[3,4 mld zł kosztowało w 2006 r. utrzymanie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, z tego obsługa bankowego zadłużenia kosztowała 250 mln zł.

  W Polsce było zarejestrowanych w 2005 r. jako renciści i emeryci, 7,2 mln osób (rencistów w 2007 r. było prawie 3 mln)!

W 2008 roku wypłaty dla rencistów i emerytów (ok. 80% sumy) przekroczyły sumę 100 mld zł.

Wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia wyniosły w 2005 r. prawie 37 mld zł („WPROST” podaje, że razem z prywatnymi wydatki wyniosły 65-70  mld zł), a w 2009 r. około 56-60 mld (+ prywatne).

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Sobota, 04.12.2010 08:43

ZUS NIE MA ANI GROSZA. MUSI POŻYCZAĆ

Nasze emerytury zagrożone?

Chociaż każdego roku przez konta Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przepływają miliardy złotych, to ZUS wiecznie ma długi.

Jak to możliwe? To, co dostaje ze składek pracujących Polaków, zaraz wypłaca na emerytury i renty. I rok w rok jest na minusie - pisze "Gazeta Wyborcza".

W 2010 roku ze składek zbierze 91 mld zł - a jego wydatki wyniosą ponad 160 mld zł. Dlatego musi brać gigantyczne dotacje z budżetu i pożyczać w bankach - czytamy na wyborcza.pl.

Skutek jest taki, że z sumy blisko 2 bln złotych, które do tej pory odłożyliśmy w ZUS na emerytury, nie ma dziś praktycznie nic.

Czy ZUS będzie więc miał z czego zwrócić te pieniądze przyszłym emerytom? Urzędnicy zapewniają, że tak, bo spłata długów będzie trwała stopniowo, przez dziesiątki lat.]

 

a mój mąż zajmuje się przekazem jedynie słusznej interpretacji rzeczywistości z telewizji.

[ http://wizjatvp.pl/?p=72 16.05.2010 Nie chcemy być tubą propagandową partii politycznych – Apel do polityków!!!]

 

 

Syn idzie na księdza, a córka chce się zająć (ukrytą) reklamą papierosów i alkoholu, żeby nasza rodzina dobrze prosperowała.

 

Wszyscy słuchamy jedynie słusznej interpretacji rzeczywistości z telewizji i radia (w tym 100 razy dziennie, a więc kilkadziesiąt tysięcy razy w roku, nazwy stacji oraz setki godzin reklam), oraz przymuszamy do tego słuchania innych (żeby też byli tacy dobrzy, mądrzy, a więc postępowali jedynie słusznie, jak my), np. w pracy.

[DO OBRONY PRZED SŁUCHANIEM RTV http://www.wolnyswiat.pl/8h1.html ]

 

Wszyscy jesteśmy praktykującymi katolikami.

[M.IN. O KATOLICKIEJ ORGANIZACJI RELIGIJNEJ http://www.wolnyswiat.pl/15p4.html ]

 

Wszyscy wzorowo głosujemy na jedynie słusznych polityków (zawsze wygrali ci, na których głosowaliśmy).

[WOLNOŚĆ GŁOSOWANIA... DEMOKRACJA... http://www.wolnyswiat.pl/19h3.html ]

 

Wszyscy, oczywiście, za naszą ciężka pracę, zwiększanie PKB

[

 http://wyborcza.biz/biznes/55,101562,6835163,,,,6834951.html

 

 http://wyhacz.gazeta.pl/Wyhacz/1,88542,5301467,Zaplacimy_wiecej_za_wywoz_smieci.html

 

 "ANGORA" nr 9, 04.03.2007 r., Fot. Tomasz Waszczuk/Ag. Gazeta („Gość Niedzielny” nr 8)

 

http://fototapeta.art.pl/2001/wpp44.php

 

 www.portalturystyczny.pl

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

 

 http://ekogroup.info/czy-bydgosko-torunskie-smieci-zamienia-sie-w-zielona-energie

 

http://ekogroup.info/czy-bydgosko-torunskie-smieci-zamienia-sie-w-zielona-energie/

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl / Fot. sxc.hu/Rybson

 

 www.o2.pl / Fot. sxc.hu

 

 http://biznes.gazetaprawna.pl/grafika/375668,7081,bedzie_mozna_latwiej_zamknac_wysypisko_smieci.html

 

http://wyborcza.biz/biznes/55,101562,6534412,,,,6534274.html

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl

 

www.o2.pl / www.sfora.pl / Fot. ru.tsn.ua

 

 

 http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl - Licznik...

 http://www.noesen.pl/?p=p_26&sName=DLUG-POLSK - Licznik...]

oczekujemy wysokich zarobków i emerytur!

 

 

 

 

M.in. wykonywanie płatnych zajęć; produkowanie „szybkich śmieci”, realizowanie zbytkownych usług – zaspokajanie wyimaginowanych, wmawianych, naśladowanych potrzeb jest BARDZO WSZECHSTRONNIE SZKODLIWE (oczywiście nie według utopistów – bo nabija utopijny PKB), gdyż m.in. zabiera energię, marnotrawi surowce, pochłania pieniądze, przyczynia do skażeń, katastrof, zatruć, klęsk, utraty zdrowia, życia, nieszczęść, cierpień, tragedii, wydatków, długów, marnowania inwencji, tracenia czasu, stresowania, ogłupiania, manipulowania, wykorzystywania; pogrążania; strat, problemów, zagłady życia!!

 

Największy dobrobyt będzie posiadało to społeczeństwo, gdzie będzie się jak najmniej produkować - truć, z tego powodu leczyć, zużywać; trwonić, marnować, z tego powodu zwiększać cenę surowców; wydawać -, a jednocześnie będzie ono mogło w pełni zaspokajać potrzeby dzięki użyteczności, trwałości, funkcjonalności dóbr, racjonalnej zasadności usług, działań, efektywności w wykorzystywaniu potencjału społeczeństwa, a więc m.in. racjonalnej pracy. Czyli trzeba zracjonalizować produkcję, usługi, -konsumpcję. Tylko wówczas będziemy żyć... i to w dodatku w dobrobycie.

 

 

Zwiększajcie PKB i, dzięki temu, coraz więcej pożyczajcie…, to dzięki temu będzie coraz lepiej (NAM – pożyczającym)...

TO NIE UTOPIJNE, ODWRACAJĄCE UWAGĘ, WSKAŹNIKI, MANIPULACJE, TYLKO EFEKTY SĄ MIARODAJNYM WSKAŹNIKIEM DZIAŁAŃ!

Uważanie, że wielkość PKB jest jakimś miarodajnym wskaźnikiem, a jego zwiększanie przynosi korzyści, i jest priorytetem po prostu Wam wpojono! To, jak wszystko inne, służy tym, którzy, krótkowzrocznie, bo kosztem wszystkiego, wszystkich, czerpią z tego zyski, i by to bezkarnie czynić opłacają/przekupują, w tym tzw. reklamami, media, polityków, a politycy oprócz opłacania/przekupywania, obstawiania swoimi ludźmi mediów przekupują płatnymi zajęciami pozostałych wyborców, dzięki czemu społeczeństwo jest ogłupione, wypaczone, przekupione, co umożliwia zadłużanie przyszłych pokoleń, skażanie, trucie, rabunek surowców, niszczenie zasobów, przyrody, realizację zagłady, w tym samozagłady...! Bo za to odpowiedzialne osobniki są zdemoralizowanymi, wypaczonymi, krótkowzrocznymi, bezwzględnymi kreaturami, intelektualnie, etycznie ułomni, anormalni!!

 

Ponownie wyjaśniam na przykładach:

Są 2., odzwierciedlające rzeczywistość, sytuacje – w pierwszej i w drugiej pożytecznie pracuje 10% osób w tzw. wieku produkcyjnym, z tym, że w pierwszej pozostałe 90% nic nie robi, i są utrzymywani na zasiłku, co, łącznie, kosztuje 2500 zł na osobę, a w drugiej 90% wykonuje szkodliwe płatne zajęcia, gdzie utrzymanie jednego stanowiska tzw. pracy kosztuje przeciętnie 10 000 zł, których produkty są kupowane dzięki manipulowaniu, ogłupianiu, demoralizowaniu, wypaczaniu, wpajaniu konsumpcjonizmu, w tym dzięki tzw. reklamom, a w wyniku tego m.in.:

- Dostępne złoża neodymu i 16 innych tak zwanych pierwiastków ziem rzadkich kończą się. Faktem jest natomiast, że pierwiastki ziem rzadkich są ważne dla wszystkich rodzajów technologii – to one sprawiają, że nasze smartphony wibrują, nasze telewizory cieszą oczy żywymi czerwieniami i zieleniami, a twarde dyski komputerów zapisują dane w swojej pamięci.

Ta świadomość przeraża wielu technologów i naukowców. Źródło: CNN

Kończą się zasoby ropy naftowej (30-40 lat), uranu (ok. 40 lat), gazu (ok. 60 lat), węgla (ok. 200-300 lat).

- 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

- Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej Brytanii około 1,2 miliarda funtów rocznie.

- Aż 56 mld funtów będzie kosztowała likwidacja 20 starzejących się brytyjskich elektrowni jądrowych.

- Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

- Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie

- Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.

- Na administrację skarbową wydajemy rocznie ok. 5 mld złotych.

- Wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia wyniosły w 2005 r. prawie 37 mld zł („WPROST” podaje, że razem z prywatnymi wydatki wyniosły 65-70  mld zł), a w 2009 r. około 56-60 mld (+ prywatne).

- OGROMNE DŁUGI POLAKÓW. JUŻ 31 MLD ZŁ Zaległości ma 2,1 mln osób.

Zadłużenie naszego kraju na koniec 2011 roku może wynieść aż 918 mld zł. Ale to nie koniec złych wiadomości. 918 mld zł to 61,4 proc. PKB, znacznie powyżej progu ostrożnościowego, ustalonego na 55 proc. PKB.

ILE POLSKA NAPRAWDĘ MA DŁUGÓW Słysz szacuje go, wraz z zobowiązaniami na rzecz przyszłych emerytów, na 3,1 bln zł, czyli ok. 240 proc. PKB.

 

- Polskie odpady zgromadzone w jednym miejscu stworzyłyby górę

o długości 1 km i wysokości podwójnego Everestu,

Na polskich składowiskach znajdują się 2 mld ton odpadów przemysłowych

i 4 mln ton odpadów komunalnych,

Codziennie każde duże miasto w Polsce wysyła na składowisko sto ciężarówek z odpadami,

Ilość nagromadzonych odpadów zwiększyła się trzykrotnie przez ostatnie

20 lat,

Zajmowana przez te odpady powierzchnia zwiększyła się dwukrotnie,

40 mln obywateli produkuje rocznie 10 mln ton odpadów komunalnych,

Szacuje się, że rocznie do śmieci trafia ponad 1550 ton baterii

i akumulatorów, 11500 ton farb i 3000 ton farmaceutyków,

130 mln ton odpadów przemysłowych rocznie przybywa w Polsce.

 

1,3 mld ton odpadów rocznie powstaje w Unii Europejskiej.

 

1,6 mln ton rocznie niebezpiecznych odpadów powstaje w Polsce

 

- W Polsce różne organizacje podają, że około 10-25 % dzieci w wieku do 14 lat cierpi przez głód i spożywa najwyżej jeden posiłek dziennie. Według obecnych szacunków minimum egzystencji to około 350-390 złotych na osobę! GUS podaje, iż 60% (23 mln) polskiego społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego (z tego 5 mln w skrajnej nędzy)! 

Jak wynika z danych Eurostatu jesteśmy liderem... w biedzie. Przegoniliśmy nawet Rumunów i Bułgarów! Z 1/3 obywateli żyjących poniżej minimum socjalnego staliśmy się prawdziwą europejską potęgą!

Według szacunków UNICEF, 1 mld młodocianych na świecie żyje w skrajnej nędzy! Codziennie umiera z głodu 110.000 osób, w ciągu roku zaś 40 milionów ludzi, w tym 7 milionów dzieci! Każdego roku przeszło 12 milionów dzieci umiera na choroby związane z niewłaściwym odżywianiem!

MILIARD LUDZI NIE MA CO JEŚĆ.

[Przy takim odżywianiu to są przyszli renciści...; przyszli rodzice rencistów... itd...; psychopaci, debile; degeneraci (niezdrowo odżywiający się, nikotynowy, alkoholicy, narkomani, dewianci); kanalie, przestępcy! – red.]

 

- Światowe tempo wycinania lasów: 1 hektar na sekundę; 860 km2 dziennie; 310 tysięcy km2 rocznie: to prawie powierzchnia Polski. Tempo wymierania gatunków: w lasach tropikalnych: 35 gatunków dziennie; na całej Ziemi: 137 gatunków dziennie.

 

Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć. Zużywamy zasoby naturalne w takim tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację musiałyby wspierać trzy planety.

Jeżeli nic się nie zmieni to już w 2050 roku do życia potrzebna nam będzie nie jedna, ale pięć planet.

Szacuje się, że co roku na świecie ponad 75 mld ton ziemi ulega erozji. Najgorzej jest w Chinach, gdzie gleby niszczone są przez rolnictwo 57 razy szybciej niż są one w stanie się naturalnie regenerować. W Europie 17 razy, a w Ameryce 10 razy szybciej. To oznacza, że za 60 lat nie będziemy mieli gdzie uprawiać roślin - twierdzi prof. John Crawford.

Opublikowany przez "Independent" raport Centrum Prognoz i Badań Klimatycznych Hadley, działającego przy Biurze Meteorologicznym Wielkiej Brytanii, przewiduje, że pustynie, stanowiące obecnie 3 proc. powierzchni naszej planety, do 2100 zajmą aż 1/3 jej powierzchni.

 

- Zanieczyszczenie powietrza powoduje śmierć dwóch milionów osób rocznie.

 

- Koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.

[Np. koszty budowy, utrzymywania dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów, utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji, wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów, itp., itd. – red.]

 

- W wyniku działalności człowieka związanej transportem do oceanów dostaje się 3 mln ton ropy rocznie w wyniku katastrof tankowców. Tylko w 1990 roku do mórz dostało się 100 000 ton ropy w wyniku katastrof tankowców. Oszacowano, że katastrofa „Exxon Valdez” spowodowała śmierć 100 000-300 000 ptaków i tysięcy innych istnień, a katastrofy o tak poważnych skutkach ekologicznych zdarzają się przynajmniej raz w roku.

 

- Śmierć jednej osoby w wypadku kosztuje 1 mln euro. To koszty leczenia, usuwanie skutków wypadków i podatki, których nie zapłaci osoba w wieku produkcyjnym. Do tego trzeba też doliczyć wydatki państwa związane z wypłacaniem rent oraz niezdolność do pracy rannych.

[Analogicznie jest m.in. z degeneratami, np. nikotynowcami, alkoholikami, narkomanami, lekomanami, źle odżywiającymi się; leczącymi się, rencistami! - red.]

 

2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys.!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!

 

W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.

Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.

 

Podobnie ma się sytuacja w wielu innych branżach!

 

- Jedno miejsce pracy stworzone w ramach popularnego w czasie prezydentury Billa Clintona programu "First start" (dla osób na zasiłkach) kosztowało gospodarkę USA około 250 tys. dolarów.

[No przecież urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z rodzinami, za frajer... - red.]

 

- JUŻ MILIARD LUDZI NA ŚWIECIE JEST CIĘŻKO CHORYCH Będzie jeszcze gorzej. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że 15 proc. ludzi na Ziemi jest w jakimś stopniu upośledzona - donosi france24.com. Wśród nich jest aż 200 mln w ciężkim stanie. Niepełnosprawnych szybko przybywa.

 

- OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca. W ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.

 

- REKORD! TAK WIELKIEJ DZIURY OZONOWEJ JESZCZE NIE BYŁO Teraz będziemy częściej chorować.

Aż 40 proc. powłoki ozonowej nad biegunem północnym zostało zniszczone. To światowy rekord. W ubiegłym roku dziura ozonowa nad Arktyką była jeszcze o 10 proc. mniejsza.

Wszystko przez zanieczyszczenie środowiska. Na biegunach warstwa ozonu jest najcieńsza, więc zmiany widoczne są tam najbardziej - informuje BBC.

Eksperci przypominają, że warstwa ozonowa chroni ludzi przed nadmiernym promieniowaniem ultrafioletowym, które powoduje raka skóry, kataraktę i uszkodzenia systemu immunologicznego. Wpływa też na wysokość temperatur na Ziemi: brak ozonu powoduje ocieplenie i nagłe zmiany pogody. | TM

 

UWAŻAJ, DZIURA OZONOWA NAD POLSKĄ Pomiary Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wykazały spadek warstwy nad naszym krajem o 35 proc. w stosunku do średnich klimatycznych. | AJ

 

TAK SIĘ BĘDZIE ŻYŁO BEZ OZONU

Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar.

W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.

To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.

Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów). Symulacja uwzględnia efekty atmosferyczne, chemiczne, zmiany wiatru i zmiany promieniowania.

Możemy już dokładnie monitorować sytuację i wreszcie poczuć pełną odpowiedzialność - powiedział kierujący projektem prof. Paul Newman.

Dziurę w otaczającej Ziemię powłoce ozonowej odkryto w 1985 roku nad Antarktydą. Badania stężenia tego gazu w atmosferze wykazały, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmniejszało się ono średnio o 0,2 procent rocznie.

 

- OGRANICZENIA EMISJI NIC NIE DAJĄ. PRZYRODA UMIERA

Azot niszczy perły europejskiej przyrody.

Ponad 60 proc. najbardziej cennych przyrodniczo obszarów Europy jest stale niszczonych przez zanieczyszczone powietrze - donosi BBC.

 

Kwaśne deszcze powodują także uszkodzenia drzew i innych roślin. Za przyczynę „śmierci lasów ” powszechnie uznane zostały zanieczyszczenia powietrza – a kwaśne deszcze za głównych winowajców.

 

Kwaśne deszcze spowodowały katastrofę ekologiczną w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i północno-zachodnej Europie. Na przykład aż 16 tysięcy spośród 85 tysięcy wszystkich szwedzkich jezior jest obecnie zakwaszonych, a w 5 tysiącach całkowicie wyginęły ryby.

 

Tlenki azotu

Tlenki azotu emitowane są do atmosfery, gdzie łączą się z parą wodną, po czym powracają na powierzchnię ziemi w postaci kwaśnych deszczy. Kwaśne deszcze niszczą rośliny, powodują zakwaszenie wód i gleby. Tlenki azotu są także prekursorami związków rakotwórczych. Przyczyniają się do powstawania smogu fotochemicznego. U człowieka obniżają odporność organizmu na infekcje bakteryjne, działają drażniąco na oczy i drogi oddechowe, powodują zaburzenia w oddychaniu, są przyczyną astmy.

 

- MORZA ZAMIENIAJĄ SIĘ W KWAS Naukowcy: ryby znikną z naszego jadłospisu.

To kolejny efekt wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Oceany absorbują 6 milionów ton dwutlenku węgla dziennie co - zdaniem oceanografów - prowadzi do katastrofy ekologicznej. Wody mórz arktycznych stają się tak kwaśne, że za 10 lat nie będzie mogła żyć w nich większość organizmów - alarmuje "The Guardian".

Badania przeprowadzone w pobliżu archipelagu Svalbard wykazały, że jeśli emisja dwutlenku węgla utrzyma się na tym poziomie co obecnie, za kilka lat kwaśna woda zacznie się rozpuszczać muszle małży i innych mięczaków.

To z kolei spowoduje poważne zakłócenie w łańcuchu pokarmowym, bo żywią się nimi chociażby łososie północnoatlantyckie.

Pod koniec wieku całe te wody będą po prostu kwasem. To tej pory nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali tego zagrożenia. Część gatunków ryb i morskich zwierząt tego nie przeżyje - mówi prof. Jean-Pierre Gattuso z franuskiego Centre National de la Recherche Scientifique.

Wody chłodne w większym stopniu absorbują dwutlenek węgla niż te ciepłe, dlatego zagrożone są przede wszystkim okolice Arktyki i Antarktydy.

 

REKORDOWA EMISJA CO2. TAK ŹLE JESZCZE NIE BYŁO To grozi globalną katastrofą.

Emisja gazów cieplarnianych wzrosła o rekordową kwotę w ubiegłym roku, do najwyższego w historii poziomu - alarmuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA). Na całym świecie w 2010 roku do atmosfery dostało się łącznie 30,6 gigaton dwutlenku węgla - donosi "The Guardian".

To o ponad 1,6 gigatony więcej niż rok wcześniej. Eksperci z IEA ostrzegają, że tym samym nie uda się ograniczyć wzrostu temperatury do 2 stopni Celsjusza do 2100 roku. To próg, którego przekroczenie naukowcy uznają za początek katastrofalnych zmian w klimacie na Ziemi.

 

WPŁYW OCIEPLENIA NA OCEANY

Dotychczas skupiliśmy się na zjawiskach zachodzących w atmosferze i na lądzie. Tymczasem ľ powierzchni Ziemi zajmują oceany. Ze względu na ich olbrzymią bezwładność cieplną, dotychczas zachodzące tam zjawiska (pomijając może zanik lodów Arktyki) przebiegały bardzo powoli.

Tymczasem zmiany w oceanach już się zaczęły, a ich następstwa mogą być bardzo poważne. Zachodzi tu kilka procesów:

* woda o większej temperaturze gorzej rozpuszcza gazy. Może to prowadzić do odtlenienia wód mórz i oceanów.

* woda ciepła jest lekka, a zimna gęsta – wzrost temperatury powierzchniowej warstwy wody prowadzi do jej separacji z warstwą głębinową. Im różnica temperatur jest większa, tym słabiej mieszają się ich wody. Tymczasem zimne wody oceaniczne niosą ze sobą składniki odżywcze dla planktonu żyjącego w nasłonecznionych wodach powierzchniowych. Zmniejszenie ich dostępności powoduje spadek populacji planktonu.

* większa koncentracja CO2 w atmosferze skutkuje rozpuszczaniem się tego gazu w wodzie. To właśnie oceany są głównym miejscem absorpcji i usuwania CO2 z powietrza. W rezultacie następuje wzrost kwasowości (obniżenie pH) wody – tak, jakby oceany stawały się wodą gazowaną.

 

W konsekwencji tych zjawisk przewidywane jest wystąpienie szeregu niebezpiecznych zdarzeń:

* masowe wymieranie fauny morskiej, zarówno w wyniku wzrostu temperatury (wymieranie koralowców), jak i zmiany kwasowości wody (wymieranie planktonu o wapiennych szkielecikach) oraz spadku ilości planktonu (spadek populacji zwierząt nim się żywiących, np. wielorybów)

* zaburzenie mechanizmów usuwania CO2 z powietrza. Plankton jest bardzo skutecznym środkiem na usuwanie dwutlenku węgla z przypowierzchniowych warstw wody, a w rezultacie – z atmosfery. Małe żyjątka pobierany z wody węgiel wbudowują w swoje organizmy. Plankton żyje krótko, a umierając opada na dno oceanu, w ten sposób usuwając nadmiar CO2 z powietrza. Kiedy w wyniku odtelenienia, zmniejszenia dostępności składników odżywczych i wzrostu kwasowości wody populacja planktonu spadnie, osłabieniu ulegnie mechanizm usuwający z atmosfery nadmiar CO2, którego ilość zacznie wzrastać jeszcze szybciej, przyczyniając się dalej do osłabienia mechanizmów usuwania CO2 z powietrza. To jest dodatnie sprzężenie zwrotne.

* pojawienie się warunków do rozwoju bakterii siarkowych. To zjawisko nie jest powszechnie znane, ale wielu naukowców uważa, że przyczyniło się już do kilku wielkich wymierań istot żywych.

 

Siarkowodorowa Ziemia: Anoksja oceaniczna i wielkie wymieranie

Jak może dojść do zagłady życia poprzez nagromadzenie w atmosferze wielkich ilości siarkowodoru w wyniku wzrostu temperatury planety? Naukowcy są zdania, że może to nastąpić w wyniku namnożenia się fotosyntetyzujących bakterii siarkowych, produkujących wielkie ilości tego gazu, a zjawiska takie miały już miejsce kilkukrotnie w historii Ziemi. W każdym z okresów wielkich wymierań – z wyjątkiem końca kredy – oceany co najmniej raz osiągały stan anoksji (skrajnego zubożenia wody w tlen).

 

Z obliczeń wynika, że gdy natlenienie wód oceanu się zmniejsza, powstają warunki korzystne dla przydennych bakterii beztlenowych – a te namnażają się i produkują jeszcze większe ilości siarkowodoru. Symulacje wskazują, że jeśli stężenie siarkowodoru w strefie przydennej przekroczy pewną krytyczną wartość – tak jak podczas okresów globalnej anoksji – chemoklina może bardzo szybko przesunąć się aż do powierzchni oceanu. Zjawisko to miałoby straszliwy skutek: wydostawanie się ogromnych ilości trującego siarkowodoru do atmosfery.

 

Pod koniec permu wskutek „morskich erupcji” do atmosfery trafiło dość tego gazu, by spowodować wymieranie zarówno w morzach, jak i na lądach. Siarkowodór nie jest jednak jedynym zabójcą. Z modeli wykonanych w University of Arizona wynika, że siarkowodór atakuje również powłokę ozonową w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, która chroni żywe organizmy przed promieniowaniem ultrafioletowym. Dowodem na takie zniszczenie warstwy ozonowej pod koniec permu są odkryte na Grenlandii skamieniałe zarodniki dawnych roślin, zdeformowane w wyniku długotrwałego naświetlania ultrafioletem o wysokim natężeniu. Obecnie również obserwuje się zanik planktonu pod dziurami ozonowymi, zwłaszcza w Antarktyce. A gdy pierwszy składnik łańcucha pokarmowego przestaje istnieć, w niedługim czasie zagłada spotyka również kolejne organizmy.

 

Ocenia się, że pod koniec permu powietrze tak bardzo nasyciło się siarkowodorem, że zabijał on zarówno zwierzęta, jak i rośliny, zwłaszcza że wraz z temperaturą rośnie toksyczne działanie tego gazu. A wiele mniejszych i większych wymierań zdarzyło się w tym samym czasie, co okresy globalnego ocieplenia.

Uważa się, że przyczyną ocieplania się klimatu w tamtych okresach mogła być wulkaniczna emisja gazów cieplarnianych – dwutlenku węgla i metanu, być może zapoczątkowana skruszeniem skorupy ziemskiej przez uderzenie asteroidu lub komety.

Powiązanie wysokiej koncentracji gazów cieplarnianych z wymieraniem istot żywych potwierdzają obecność siarki na wszystkich stanowiskach oraz pomiary izotopowe węgla wykazujące, że koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze gwałtownie rosła tuż przed początkiem wymierania i utrzymywała się na wysokim poziomie przez setki tysięcy, a nawet kilka milionów lat.

 

Najprawdopodobniej to oceany były czynnikiem decydującym. Im bowiem cieplej, tym mniej tlenu rozpuszcza się w wodzie. Jeśli w wyniku erupcji wulkanicznych podniosło się stężenie CO2 w atmosferze, obniżyło się stężenie tlenu, a globalne ocieplenie utrudniało wprowadzanie pozostałego tlenu do wód oceanicznych, to mogły zaistnieć warunki korzystne dla głębokomorskich bakterii beztlenowych. One zaś wkrótce potem wyprodukowały gigantyczne ilości siarkowodoru. W takich warunkach zaczęły masowo ginąć oddychające tlenem organizmy morskie. Doskonale natomiast funkcjonowały w nich fotosyntetyzujące zielone i purpurowe bakterie siarkowe, które mogły namnażać się już na samej powierzchni anoksycznego oceanu. Gdy siarkowodór zaczął dusić organizmy na lądzie i niszczyć warstwę ozonową planety, właściwie żadna forma życia nie była już na Ziemi bezpieczna.

 

Co więcej, zaproponowana tu sekwencja zdarzeń pasuje nie tylko do śladów z końca permu. Mniejsze wymieranie u schyłku paleocenu, 54 mln lat temu, zostało już uznane za wynik oceanicznej anoksji, wywołanej przez krótkotrwałe globalne ocieplenie. Obecność biomarkerów i skał osadowych charakterystycznych dla środowiska beztlenowego wskazuje, że taka sama gigantyczna katastrofa ekologiczna mogła wydarzyć się pod koniec triasu, środkowej kredy i dewonu. To dowodzi, że wielkie wymierania związane są z okresowo powtarzającym się w historii Ziemi ociepleniem klimatu.

 

ITP., ITD., ITD., ITP...

 

 

 

 

Produkty, usługi tworzą wartość korzystną i niekorzystną (w jednych przeważa to pierwsze, a w innych to drugie), są też takie produkty, usługi, które tworzą wyłącznie wartość niekorzystną. Wszystkie natomiast zwiększają PKB...

PS

Każda praca absorbuje; rozwija, bądź niszczy potencjał (jeśli kogoś zatrudnimy niezgodnie z jego możliwościami, w dodatku do produkcji czy usług o niekorzystnej wartości, to będziemy wyłącznie i wszechstronnie tracili).

 

 

Zasoby się przekazuje, a nie wyczerpuje, niszczy!

Zbędne, szkodliwe tzw. msa pracy się likwiduje, a nie tworzy!

Wykorzystywany wskaźnik »PKB« nie służy pozytywnie Nam, przyrodzie, przyszłym pokoleniom, tylko wzbogacającym się na manipulowaniu-wykorzystywaniu, rabowaniu, niszczeniu, skażaniu; zagładzie!

DO ZWOLENNIKÓW I OFIAR DOKTRYNY – CIĄGŁEGO PRODUKOWANIA, BUDOWANIA, ZWIĘKSZANIA LICZBY MSC (płatnych zajęć) PRACY/PKB...

Proszę sobie wyobrazić następującą sytuację:

- zamiast opłacać b. absurdalny i nikczemny rabunek węgla; skażanie; trucie przez elektrownie węglowe, a więc drogie zajęcie dla górników węgla na cele energetyczne, wykorzystuje się samoodnawialne źródła energii.

Dzięki czemu płaci P. za energię o połowę mniej, a połowę z zaoszczędzonej sumy pobiera się na zasiłki dla byłych górników (aczkolwiek przynajmniej część z nich powinna znaleźć inne, pożyteczne zajęcie, taką pracę).

 

 

- zamiast poruszać się, dzięki nikczemnemu rabunkowi ropy, b. szkodliwym, niebezpiecznym i drogim indywidualnym pojazdem, korzysta P. z proekologicznej komunikacji zbiorowej wykorzystującej, pierwotnie, energię wiatru, geotermalną.

 

9. ELEKTROWNIA WIATROWO-WODNA, WYKORZYSTYWANIE TURBIN SAVONIUSA, ENERGII SPRĘŻONEGO POWIETRZA, WODY, POLA MAGNETYCZNEGO, GEOTERMALNEJ I INNYCH

  http://www.wolnyswiat.pl/9h2.html

 

Dzięki czemu płaci P. za transport o połowę mniej, a połowę z zaoszczędzonej sumy pobiera się na zasiłki dla byłych pracowników fabryk pojazdów (aczkolwiek przynajmniej część z nich powinna znaleźć inne, pożyteczne zajęcie, taką pracę).

 

 

- zamiast samemu przygotowywać posiłki, zużywając energię, surowce; produkując śmieci, przyczyniając do skażeń, trucia; chorób, wydatków, długów, strat, korzysta P. z zbiorowego odżywiania w Jadłodajniach/Centrach Posiłków.

 

24. RACJONALNE - KONSTRUKTYWNE - ZARZĄDZENIA DLA ŚWIATA (zwiększanie potencjału)(cz. 3)

 http://www.wolnyswiat.pl/24dh.html

 

Dzięki czemu wydaje P. na wyżywienie o połowę mniej, a połowę z zaoszczędzonej sumy pobiera się na zasiłki dla byłych pracowników sklepów (aczkolwiek przynajmniej część z nich powinna znaleźć inne, pożyteczne zajęcie, taką pracę).

 

 

- zamiast wycinania lasów, tzw. odrolniania, wyczerpywania surowców i innych zasobów; zagrabiania Naturalnej przestrzeni, zagłady przyrody, samozagłady, stosuje się eutanazję – dostosowuje wielkość populacji do możliwości planety:

 

ALTERNATYWA/WYBAWIENIE – RATUNEK DLA ISTNIEŃ NA ZIEMI:

4. EUTANAZJA; SELEKCJA POZYTYWNA/UTOPIA; SELEKCJA NEGATYWNA (to tylko... psychopaci, debile; kanalie; degeneraci; skutki braku selekcji/selekcji negatywnej)

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=199&start=0

RACJONALNA - DOGŁĘBNA, DALEKOWZROCZNA - ETYKA

/O wyższości śmierci z powodu głodu, chorób, skażeń, zatruć, trucia się truciznami jak nikotyna, alkohol, narkotyki, uczenia, wciągania w degeneractwo następnych od bezbolesnej eutanazji, takiego uśmiercania osobników szkodliwych; zapobiegania degenerowaniu, pogrążaniu... O wyższości kierowania się emocjami nad rozsądkiem, krótkowzroczności nad myśleniem całościowym, dalekowzrocznym... Rabunek, skażanie, trucie, degenerowanie, zagłada życia; czynienie zła jest moralne, dobre, a temu zapobieganie jest złe, i należy się temu sprzeciwiać, bo mogłoby to uratować życie na Ziemi...

 

Dzięki czemu wydaje P. na mieszkanie o połowę mniej, bo otrzymuje P. lokum w spadku, a połowę z zaoszczędzonej sumy pobiera się na zasiłki dla byłych pracowników firm budowlanych (aczkolwiek przynajmniej część z nich powinna znaleźć inne, pożyteczne zajęcie, taką pracę).

 

 

- zamiast umysłowej, psychicznej, zdrowotnej, fizycznej degeneracji stosuje się pozytywną selekcję/dobór kandydatów do prokreacji – dzięki czemu zwiększa się pozytywny, pożyteczny potencjał członków społeczeństwa.

Dzięki czemu P. podatki na szpitale, lecznictwo, renty, policję, sądy, więzienia są o 90% mniejsze, a połowę z zaoszczędzonej sumy pobiera się na zasiłki dla byłych pracowników szpitali, aptek, ZUS-u, policji, sądów, więzień (aczkolwiek przynajmniej część z nich powinna znaleźć inne zajęcie, pracę).

 

 

ITP., ITD. (czyli wbrew interesom finansistów, bankierów, fabrykantów, deweloperów, kooperujących z nimi polityków, właścicieli i pracowników mediów, za to w wyższym, wspólnym, w tym przyszłych pokoleń interesie)...

 

PODSUMOWANIE (na wszelki wypadek)

Czyli, czy ma P. coś przeciwko temu, by być zdrowym i bogatym (bo ci wymienieni w linijce powyżej i owszem...)...

 

PS

"WPROST" nr 44, 03.11.2002 r.: Jedno miejsce pracy stworzone w ramach popularnego w czasie prezydentury Billa Clintona programu "First start" (dla osób na zasiłkach) kosztowało gospodarkę USA około 250 tys. dolarów.

Autor: Jan M. Fijor

Współpraca: Krzysztof Trębski

[No przecież urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z rodzinami, za frajer... - red.]

 

„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

 

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

 

www.interia.pl | Czwartek, 27 listopada (17:05)

Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie - wynika z raportu organizacji ekologicznej Greenpeace, zaprezentowanego w czwartek na konferencji.

 

 

WSZYSTKIE SUROWCE KOPALNE ZOSTANĄ WYCZERPANE (myślenie w perspektywie co najwyżej kilku pokoleń jest barbarzyńskie, nikczemne, podłe, skrajnie absurdalne; złe!!! Surowców i innych zasobów ma starczyć na zawsze, a więc setki tys. lat!!!)

Cytaty z materiałów w internecie:

www.onet.pl | 10 mar, 15:19: Dostępne złoża neodymu i 16 innych tak zwanych pierwiastków ziem rzadkich, które tworzą dwa osamotnione rzędy na dole układu okresowego pierwiastków, kończą się. Chiny, które kontrolują 97 proc. złóż tych materiałów, nie są chętne do podziału nimi z Zachodem. A jedyna amerykańska kopalnia tego rodzaju zakończyła swą produkcję po wypadku z odpadami radioaktywnymi w latach 90.

Faktem jest natomiast, że pierwiastki ziem rzadkich są ważne dla wszystkich rodzajów technologii – to one sprawiają, że nasze smartphony wibrują, nasze telewizory cieszą oczy żywymi czerwieniami i zieleniami, a twarde dyski komputerów zapisują dane w swojej pamięci. Ta świadomość przeraża wielu technologów i naukowców.

Źródło: CNN

 

Nie istnieje jednak np. substytut dla srebra potrzebnego w emulsjach fotograficznych. Nie ma również zamiennika platyny – ważnego katalizatora przemysłowego.

Już obecnie za popytem na surowce energetyczne nie nadąża podaż, a świadomość, że kończą się zasoby ropy naftowej (30-40 lat), uranu (ok. 40 lat), gazu (ok. 60 lat), podbija ceny tych surowców do nienotowanych do tej pory poziomów.

I tak w krajach Azji Pd.- Wsch. do 2015 roku wybuduje się aż 500 elektrowni węglowych spalających corocznie ok. 1 mld ton węgla. W samych Chinach wydobycie węgla wzrośnie z około 2,2 mld ton w 2005 roku do 3,2 mld ton w 2020 roku. W krótkim czasie tj. do 2010 roku Chiny wybudują nowe elektrownie węglowe wymagające dodatkowych dostaw rzędu 200 mln ton węgla w skali roku, a Indie wybudują elektrownie węglowe o mocy 35 tys. MW spalające rocznie ponad 70 mln ton węgla. Z kolei w Stanach Zjednoczonych do 2025 roku wybuduje się ponad 135 elektrowni węglowych.

Również nasi sąsiedzi Niemcy podjęli już decyzje o budowie do 2025 roku elektrowni węglowych o mocy 40 tys MW. W Europie podjęto decyzje o budowie nowych elektrowni węglowych także w Holandii i Włoszech, a ostatnio także w Anglii.

Zdaniem Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF), jeśli nie podejmiemy zdecydowanych działań, to już w 2030 roku średni standard życia ludzkości i rozwój gospodarczy zacznie dramatycznie się obniżać. Ziemi zaczną się po prostu wyczerpywać jej naturalne zasoby.

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Poniedziałek [18.10.2010, 13:38]

ŻYCIE NA ZIEMI WYMIERA JAK DINOZAURY

Jesteśmy na progu globalnej katastrofy.

Mamy tylko dziesięć lat na uratowanie Ziemi. Jeśli natychmiast nie zaczniemy chronić środowiska, zmiany będą nieodwracalne - alarmują eksperci zgromadzeni na konferencji ONZ dotyczącej ochrony bioróżnorodności na naszej planecie.

Stoimy na progu wymierania gatunków, które można porównać do tego co wydarzyło się 65 mln lat temu z dinozaurami - stwierdził Achim Steiner, szef programu ochrony środowiska ONZ.

Tempo wymierania gatunków - zdaniem ekspertów - jest obecnie od 100 do nawet 1000 razy szybsze niż wynosi średnia historyczna.

Eksperci twierdzą, że musimy natychmiast zacząć chronić i przywracać do życia takie ekosystemy jak lasy, rzeki, rafy koralowe i oceany, które są niezbędne dla stale rosnącej populacji ludzkiej.

Straty spowodowane przez rozwój gospodarczy tylko w 2008 roku - według badań ONZ - wyniosły 6,6 biliona dolarów. To równowartość 11 proc. światowego PKB. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [28.10.2010, 09:43]

TO ZNISZCZY ŚWIATOWĄ GOSPODARKĘ. STRACIMY MILIARDY DOLARÓW

Oto zagrożenie większe od terroryzmu.

Niszczone środowisko stwarza większe ryzyko finansowe dla przedsiębiorców z całego świata niż zagrożenie terroryzmem. Tak zmiany w przyrodzie oceniają banki i firmy ubezpieczeniowe - informuje "The Guardian".

Eksperci z Programu Środowiskowego ONZ (UNEP) w przygotowanym raporcie wskazują jako najbardziej jaskrawy przykład, koszty likwidacji wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej i straty koncernu BP. Ale wycieki i awarie w zakładach przemysłowych to nie wszystko.

Ginące gatunki i zmiany w ekosystemach oznaczają też kłopoty firm związanych z rybołówstwem. Degradacja i zatrucie chemikaliami gleb oznacza straty w rolnictwie, rośnie też cena wody, bo jej zasoby na całym świecie gwałtownie maleją.

Co roku kosztuje to firmy z całego świata nawet 50 mld dolarów. Banki i fundusze inwestycyjne już zauważyły problem i starają się wliczać straty związane z odszkodowaniami albo nowymi podatkami ekologicznym w ryzyko finansowe przedsięwzięć - mówi Richard Burrett, przewodniczy UNEP.

Dodaje, że tylko w badanych 3 tys. największych światowych korporacji już w 2008 roku, koszty związane z ochroną środowiska przekroczyły 2,1 mld dolarów - czyli ok. 7 proc. przychodów i jednej trzeciej zysków. | AJ

 

[No ale rabunek, dewastacja, degradacja, skażanie, zatruwanie, a w efekcie zagłada życia, zwiększa majątki finansistom, bankierom, fabrykantom, deweloperom, reklamodawcom, kooperującym z nimi politykom, tzn. PKB chciałem powiedzieć... - red.]

 

 

ITP., ITD...

 

 

 

 

Nim więcej teraz przeznaczymy środków, pieniędzy, inwencji na realizację utopii, tym większe tego negatywne konsekwencje, straty poniesiemy w przyszłości!!

PS1

Nim później zaczniemy postępować racjonalnie, tym więcej poniesiemy nieodwracalnych strat, i więcej pochłonie środków, potencjału naprawienie jeszcze możliwych do naprawienia szkód, i mniejsze będą tego pozytywne efekty, i wolniej je odczujemy.

PS2

Tu nigdy nie chodziło o wasze/PRAWDZIWE, a więc całościowe, dalekowzroczne dobro, tylko o interesy, zaspokajanie anormalnych potrzeb, wielokrotnie przeze mnie opisanych osobników...

 

 

NIEKOŃCZĄCA SIĘ PRZYPOWIEŚĆ...

Otóż był sobie las, który od setek tysięcy lat zapewniał ludziom drewno, leki, pożywienie, zapewniał równowagę obiegu wody, chronił przed wiatrem, pustynnieniem, piaskiem, zatrzymywał plagi szkodników, zarazy, był msm wypoczynku, rekreacji, itd.

Ale pewnego dnia pojawił się specjalista od zwiększania PKB, i przekonał chętnych do szybkiego zdobycia gotówki, że jeśli się las wytnie, a drewno przerobi na fujarki, to po pierwsze będą mieli pracę drwale, następnie wytwórcy fujarek, po czym sprzedawcy, a na końcu pracownicy oczyszczający miasto z śmieci. Jak specjalista doradził, tak też zrobiono. Pierwszego roku po wycięciu lasu wszyscy się bardzo cieszyli, bo zarobili pieniądze. Drugiego roku musieli jednak zacząć kupować od kolegów specjalisty, bo lasu, który to za darmo dostarczał już nie było, drewno, leki, pożywienie, płoty do ochrony przed wiatrem, wzmocnione dachy odporne na wichury, systemy do nawadniania pól, bo gleba ulegała szybkiemu wysuszeniu, środki przeciw szkodnikom, leki na choroby zakaźne, za wycieczki do msc gdzie jest jeszcze las, rozrywkę, itd. A ponieważ zabrakło na to wszystko pieniędzy, to pożyczali je od jeszcze innych kolegów specjalisty od zwiększania PKB. Bardzo szybko zorientowano się, że muszą teraz bardzo ciężko pracować przy wycinaniu kolejnych lasów by przeżyć, spłacać długi. Okazało się, że są płacącymi za to, co kiedyś mieli za darmo półniewolikami, z coraz większymi długami. Na co specjalista od zwiększania PKB doradził jeszcze szybsze wycinanie lasów. Lecz zauważono, że nim szybciej wycinano lasy, więcej pracowano, to tym większe ludzie wokół mieli długi. Na co specjalista od zwiększania PKB doradził branie jeszcze większych pożyczek. Zauważono też, że jedynymi którzy są coraz bogatsi są specjaliści od zwiększania PKB, fabrykanci, bankierzy i współpracujący z nimi przedstawiciele władzy. A ponieważ media ich wszystkich wychwalały, i tylko z nimi współpracowały, to dalej zwiększano wycinanie i pożyczanie. Jednak po pewnym czasie okazało się, że nie ma już co wycinać, więc nie ma pracy, za to są ogromne długi i wszelkie możliwe plagi. Na co specjaliści od zwiększania PKB doradzili, by ludzie zaczęli sobie nawzajem oferować płatną usługę gry na fujarce. Mimo to długi wciąż rosły, a fujarki się zużyły, nie było z czego zrobić nowych, zabrakło też msa by je wyrzucać. Wtedy specjaliści od zwiększania PKB doradzili...

 

 

TOŃMY SZYBCIEJ!...

Jako analogię do serwowanych przez prokonsumpcyjnych tzw. ekonomistów nonsensów podam przykład tonącego, będącego w bardzo złym stanie statku, w tym z dziurami pod linią wody, i kończącym się paliwem, a znajdującego się w dodatku na środku oceanu.

Ekonomiczny utopista zaproponowałby zwiększenie prędkości, co skutkowałoby szybszym wlewem wody do środka statku przez dziury w poszyciu, i szybkim zużyciem, wyciekiem paliwa. Racjonalista zaproponowałby odciążyć statek, by dziury w poszyciu znalazły się ponad powierzchnią wody, oraz płynięcie z ekonomiczną prędkością, a jeśli i na to nie starczyłoby paliwa, to zatrzymanie się, by je zaoszczędzić dla pomp wypompowujących wodę, i na naprawy oraz inne potrzeby.

 

 

Rzeczywisty, czyli licząc całościowo, rozwój gospodarki będzie miał mse m.in. wtedy i tylko wtedy, gdy będzie się likwidować zbędne, szkodliwe msa tzw. pracy, nawet kosztem wypłacania zasiłku, co, licząc całościowo, wyjdzie korzystniej, w tym taniej, a tworzyć wszechstronnie korzystne.

 

Naszym priorytetem winno być jak najmniejsze wydobywanie, zużywanie, a nie jak najszybsze wyczerpywanie surowców mineralnych i innych zasobów!; nie wytwarzanie, a nie jak największe produkowanie „szybkich śmieci”!

 

O rzędy wielkości korzystniej, w tym o wiele taniej będzie zamiast utrzymywać szkodliwe, zbędne msa pracy, taką produkcję, opłacać takie usługi, gdy tych ludzi, za ułamek tych pieniędzy będziemy utrzymywać na zasiłku (nie będzie wówczas m.in. tzw. reklam, zbędnych dojazdów, wypadków, takich skażeń, zatruć, wydatków; strat, problemów)!

 

 

M.in. wykonywanie płatnych zajęć; produkowanie „szybkich śmieci”, realizowanie zbytkownych usług – zaspokajanie wyimaginowanych, wmawianych, naśladowanych potrzeb jest BARDZO WSZECHSTRONNIE SZKODLIWE (oczywiście nie według utopistów – bo nabija utopijny PKB), gdyż m.in. zabiera energię, marnotrawi surowce, pochłania pieniądze, przyczynia do skażeń, katastrof, zatruć, klęsk, utraty zdrowia, życia, nieszczęść, cierpień, tragedii, wydatków, długów, marnowania inwencji, tracenia czasu, stresowania, ogłupiania, manipulowania, wykorzystywania; pogrążania; strat, problemów, zagłady życia!!

 

Największy dobrobyt będzie posiadało to społeczeństwo, gdzie będzie się jak najmniej produkować - truć, z tego powodu leczyć, zużywać; trwonić, marnować, z tego powodu zwiększać cenę surowców; wydawać -, a jednocześnie będzie ono mogło w pełni zaspokajać potrzeby dzięki użyteczności, trwałości, funkcjonalności dóbr, racjonalnej zasadności usług, działań, efektywności w wykorzystywaniu potencjału społeczeństwa, a więc m.in. racjonalnej pracy. Czyli trzeba zracjonalizować produkcję, usługi, -konsumpcję. Tylko wówczas będziemy żyć... i to w dodatku w dobrobycie.

 

 

 http://merlin.pl/Doktryna-Szoku_Naomi-Klein/browse/product/1,624166.html#fullinfo

Kiążka Doktryna Szoku, autorstwa Naomi Klein 

Autorka w swych histerycznych napadach na korporacje wydaje się nie zdawać sobie sprawy z faktu, ze te "korporacje" to nie jest jakieś bezcielesne zło, będące uosobieniem i powodem wszelkich cierpień tego świata i jakimś "spiskiem", tylko ze to są po prostu firmy. Duże, międzynarodowe. Ale po prostu firmy. Spółki. Mające swoje zarządy i rady nadzorcze, ale mające przede wszystkim swoich akcjonariuszy. Nie ważne, że jedna firma ma akcje innej firmy, a akcje tej ma z kolei fundusz, bank i tak dalej. To NIE JEST łańcuszek bez końca. Na końcu KAŻDEJ firmy, funduszu, banku, nieważne jak dużej, są FIZYCZNI akcjonariusze. Jedna firma może nie mieć fizycznych akcjonariuszy, może mieć tylko instytucjonalnych, to prawda, ale w takim razie należy do innej, jeszcze do innej i tak dalej, aż w końcu ZAWSZE jakieś osoby FIZYCZNE te udziały mają. Inaczej się nie da. Nie ma na tym świecie firm NIE NALEŻĄCYCH do ludzi, do osób fizycznych. Ani jednej takiej (no, ok, są państwowe;). Tak więc, nieważne jak bezwzględnie i "nieludzko" te wszystkie firmy i korporacje postępują, robią to zawsze tylko w jednym celu. Dla zysku. A ten i tak jest ZAWSZE dla udziałowców, nieważne czy bezpośrednio dla akcjonariuszy, czy dla posiadaczy lokat w bankach, czy dla posiadaczy jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych. W OFE też;). Bo to są właśnie te pieniądze i ci beneficjenci. Innych beneficjentów po prostu NIE MA. Więc KAŻDY, kto ma dowolny rachunek czy lokatę w dowolnym banku, ma OFE, ma jednostki funduszu, ma obligacje skarbu państwa (też!! Bo niby gdzie ta kasa jest przez państwo inwestowana, aby móc obligacje wykupić i oddać posiadaczom należny zysk?:), no każdy uczestnik jakiegokolwiek rynku finansowego, a więc, oprócz Papuasów, Indian Guaran i bezdomnych w Bombaju i Somalii, po prostu KAŻDY na tej ziemi jest WSPÓŁWŁAŚCICIELEM tych wrednych i nieludzkich korporacji. Bo innych właścicieli te korporacje nie mają. To nie są Marsjanie i to nie pieniądze Marsjan te korporacje tak "nieludzko" pomnażają... Warto o tym pamiętać, gdy się następnym razem będzie sprawdzać stan swego konta w banku, u maklera lub w funduszu lub nawet w takim OFE. Naprawdę ktoś chce, aby te korporacje stały się bardziej "ludzkie", znaczy skreśliły zysk jako swój najwyższy priorytet?;)

Marek Łukasiewicz 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Niedziela [24.10.2010, 10:55]

BANKIERZY TO SZALEŃCY. KRYZYS WYWOŁALI DLA "ZABAWY"

Cieszą ich tylko wielkie straty.

Wysadzenie systemu finansów w powietrze było nieświadomym efektem psychiki bankierów i maklerów, którzy czerpią radość z destrukcji - pisze "The Telegraph". To wynik wieloletnich badań naukowców z Cardiff University.

Badania na inwestorach i przedsiębiorcach dowiodły, że mają oni w sobie masochistyczny element, którego efektem jest radość z dużych strat finansowych - twierdzi Paul Crosthwaite z Cardiff University. Jego zdaniem zachowanie bankierów przypomina indiański rytuał "potlatch", w którym niszczono własne dobra materialne dla okazania innym konkurentom, w przewrotny sposób - swojego bogactwa.

W sektorze finansowym wprowadzono większą kontrolę, ale maklerzy mogą ponownie wywołać kryzys, ponieważ ich destrukcyjne zachowanie jest kwestią ludzkiej psychiki - pisze "The Telegraph". | MK

 

[Dotyczy to także m.in. tzw. biznesmenów, polityków, pracowników mediów; wyborców. – red.]

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Niedziela, 26.12.2010 11:07

PRODUCENCI ZABAWEK TRUJĄ NAS

Aż 80 proc. zawiera szkodliwe substancje.

Od dwóch dni pokoje wielu polskich dzieci jeszcze bardziej przypominają sklepy z zabawkami. Kolorowymi, edukacyjnymi i... często bardzo niebezpiecznymi.

Jak podaje rp.pl, aż 80 proc. zabawek zawiera szkodliwe substancje; jedna trzecia aż tyle, że ich używanie poważnie zagraża zdrowiu – wynika z raportu UOKiK i badań Warentest.

Chodzi o rakotwórcze metale ciężkie, formaldehydy czy węglowodory aromatyczne. Niemiecka Fundacja Warentest wykryła je w 42 na 50 zbadanych zabawek – nie tylko w tych pochodzących z Chin, ale też w drogich, wyprodukowanych przez uznane koncerny. Co ciekawe, szkodliwe substancje znaleziono we wszystkich testowanych zabawkach drewnianych – czytamy na rp.pl.

W przypadku badania przeprowadzonego przez UOKiK okazało się, że 25 proc. zabawek dla dzieci do lat trzech zawierało zakłócające gospodarkę hormonalną organizmu ftalany. Stwierdzono też m.in. obecność szkodliwych dla zdrowia dzieci klejów.

 

Źródło: rp.pl

 

Dominika Reszke

dominika.reszke@hotmoney.pl

 

[Skażanie środowiska, trucie ludzi, przyrody zaczyna się już na etapie wydobywania surowców, następnie ich transportu, przetwarzania w półprodukty, i ich transportu, podczas produkcji m.in. produktu finalnego, „pozbywania się” odpadów, a na końcu ma mse po „pozbyciu się” zużytych m.in. zabawek i, analogicznie, do i podczas produkcji medykamentów, sprzętu medycznego do leczenia ludzi, podczas leczenia i po ich leczeniu!! No ale w tym systemie wszystko robi się dla pieniędzy dla finansistów, bankierów, fabrykantów, kooperujących z nimi mediów, polityków, a tego RZECZYWISTE koszty, w tym leczenia, utrzymywania na rencie, ponosi społeczeństwo, przyroda, poniosą przyszłe pokolenia!! – red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [15.01.2011, 10:12]

ZATRUWAMY CIĘŻARNE KOBIETY. SĄ JAK CHEMICZNE WYSYPISKA

Ich dzieci chorobami zapłacą za życie w wygodzie.

Praktycznie każda ciężarna Amerykanka ma w sobie większość ze 163 związków chemicznych z listy, z którą do badań przystąpili naukowcy z Kalifornii.

Część z nich to ciężkie trucizny, zakazane jeszcze w latach 70. Większość jednak, to substancje powszechnie używane w chemii gospodarczej i spożywczej - donosi sify.com.

Problem w tym, że masowo się odkładają w organizmach. W krwi ciężarnych odkryto m.in. bifenyle, fenole, pestycydy, związki perfluorowane, ftalany, policykliczne węglowodory aromatyczne i nadchlorany.

Niestety, w wielu przypadkach odkrywano zakazany w 1972 roku silnie trujący, owadobójczy środek DDT czy środki zabezpieczające tekstylia przed ogniem (Polibromowane etery difenylowe).

Bisfenol A, element żywic epoksydowych, znalazł się aż w 96 proc. badanych ciężarnych. Do organizmu dostaje się wraz z napojami z puszek, bo wyścieła się nim wnętrza metalowych opakowań - tłumaczy serwis.

To, co naukowców niepokoi najbardziej, to liczba związków chemicznych, które odkładają się w ciałach kobiet.

Organizm ludzki wszystko wchłania, a nie ma informacji o tym, jakie są tego skutki.

Część badań prowadzonych wobec poszczególnych wymienionych chemikaliów pokazała ich dużą szkodliwość, szczególnie dla płodów. Nikt jednak dotąd nie badał kobiet na obecność tak wielu - podkreślają naukowcy. | JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [15.01.2011, 23:03]

DŁUG USA POBIŁ REKORD WSZECH CZASÓW

Dług publiczny USA wynosi już 14 bilionów dolarów. To rekord w całej historii tego kraju. Ale być może już w marcu przekroczy dopuszczalnie prawnie limit 14,3 bln.

Ekonomiści apelują o podniesienie dopuszczalnego zadłużenia. W przeciwnym razie USA może spotkać kryzys gorszy niż ten z 2008 roku.

Rekordowe zadłużenie oznacza, że średnio każdy Amerykanin jest ma ponad 45 tys. dol długu. Niemal połowa obecnego zadłużenia powstała w ciągu ostatnich sześciu lat - donosi RMF FM.

Gdy drugą kadencję rozpoczynał George W. Bush zadłużenie wynosiło 7,6 bln dolarów. W 2009 roku, kiedy urząd objął Barack Obama dług osiągnął poziom 10,6 bln dolarów. | MK

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Poniedziałek [18.10.2010, 13:38]

ŻYCIE NA ZIEMI WYMIERA JAK DINOZAURY

Jesteśmy na progu globalnej katastrofy.

Mamy tylko dziesięć lat na uratowanie Ziemi. Jeśli natychmiast nie zaczniemy chronić środowiska, zmiany będą nieodwracalne - alarmują eksperci zgromadzeni na konferencji ONZ dotyczącej ochrony bioróżnorodności na naszej planecie.

Stoimy na progu wymierania gatunków, które można porównać do tego co wydarzyło się 65 mln lat temu z dinozaurami - stwierdził Achim Steiner, szef programu ochrony środowiska ONZ.

Tempo wymierania gatunków - zdaniem ekspertów - jest obecnie od 100 do nawet 1000 razy szybsze niż wynosi średnia historyczna.

Eksperci twierdzą, że musimy natychmiast zacząć chronić i przywracać do życia takie ekosystemy jak lasy, rzeki, rafy koralowe i oceany, które są niezbędne dla stale rosnącej populacji ludzkiej.

Straty spowodowane przez rozwój gospodarczy tylko w 2008 roku - według badań ONZ - wyniosły 6,6 biliona dolarów. To równowartość 11 proc. światowego PKB. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [28.10.2010, 09:43]

TO ZNISZCZY ŚWIATOWĄ GOSPODARKĘ. STRACIMY MILIARDY DOLARÓW

Oto zagrożenie większe od terroryzmu.

Niszczone środowisko stwarza większe ryzyko finansowe dla przedsiębiorców z całego świata niż zagrożenie terroryzmem. Tak zmiany w przyrodzie oceniają banki i firmy ubezpieczeniowe - informuje "The Guardian".

Eksperci z Programu Środowiskowego ONZ (UNEP) w przygotowanym raporcie wskazują jako najbardziej jaskrawy przykład, koszty likwidacji wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej i straty koncernu BP. Ale wycieki i awarie w zakładach przemysłowych to nie wszystko.

Ginące gatunki i zmiany w ekosystemach oznaczają też kłopoty firm związanych z rybołówstwem. Degradacja i zatrucie chemikaliami gleb oznacza straty w rolnictwie, rośnie też cena wody, bo jej zasoby na całym świecie gwałtownie maleją.

Co roku kosztuje to firmy z całego świata nawet 50 mld dolarów. Banki i fundusze inwestycyjne już zauważyły problem i starają się wliczać straty związane z odszkodowaniami albo nowymi podatkami ekologicznym w ryzyko finansowe przedsięwzięć - mówi Richard Burrett, przewodniczy UNEP.

Dodaje, że tylko w badanych 3 tys. największych światowych korporacji już w 2008 roku, koszty związane z ochroną środowiska przekroczyły 2,1 mld dolarów - czyli ok. 7 proc. przychodów i jednej trzeciej zysków. | AJ

 

[No ale rabunek, dewastacja, degradacja, skażanie, zatruwanie, a w efekcie zagłada życia, zwiększa majątki finansistom, bankierom, fabrykantom, deweloperom, reklamodawcom, kooperującym z nimi politykom, tzn. PKB chciałem powiedzieć... - red.]

 

 

 

 

 http://www.mentora.pl/finanse/czy-mozna-ufac-instytucjom-finansowym | 2010-04-21 11:58: cena ropy wydźwignięta do prawie 150 dolarów za baryłkę, przy koszcie wydobycia z najłatwiej dostępnych źródeł na poziomie 1$. Piotr Waydel

[Chyba wszystko jasne, dlaczego auta na sprężone powietrze, elektryczne były złe, a spalinowe dobre... Podobnie ma się rzecz i w innych branżach, działalności tzw. biznesowej (przy czym nie zawsze pod takim szyldem...)... - red.]

 

 http://artelis.pl/artykuly/18105/czy-polak-dostanie-dwie-najwazniejsze-nagrody-nobla

21.04.2010

(...) Takim tanim i nieprzebranym źródłem energii jest wysokotemperaturowa energia cieplna z głębokich pokładów formacji skalnych, która cały czas jest uzupełniana przez reakcje termojądrowe zachodzące wewnątrz naszej planety. Opracowana przez Profesora Żakiewicza metoda jej suchego pozyskiwania, za pomocą wgłębnych wymienników ciepła typu harvestors, nie niszczy niskotemperaturowych pokładów wód geotermalnych. Tej w pełni odnawialnej energii jest w Polsce tysiące razy więcej niż zużywamy. Energia ta jest dostępna w każdym miejscu na głębokościach 7.000 do 10.000 m. Jeden kilometr kwadratowy może rocznie dać ilość energii, która jest równoważna 200.000 baryłek ropy naftowej, bez żadnego uszczuplenia zasobów i bez zanieczyszczenia środowiska.

 

Mimo, że dostęp do energii geotermicznej mamy najłatwiejszy w Europie, a nasz rodak jest najważniejszym wynalazcą w tej dziedzinie na świecie, wiedza na ten temat i zainteresowanie są w Polsce zerowe. Ale nic dziwnego. Jej pozyskiwanie może doprowadzić do niezależności energetycznej i wiąże się z utratą ogromnych zysków dla niektórych lobby, które mocno zasilają media poprzez reklamowanie się. Może właśnie dlatego ta informacja jest u nas nieobecna. A może najpierw musimy podpisać umowy na elektrownie jądrowe, żeby później zapłacić ogromne kary za wycofanie się z tych „wyjątkowo opłacalnych" i „jedynych zapewniających niezależność" rozwiązań lub dopłacać miliardy do energii.

 

Rozwiązania takie mogą być stosowane lokalnie, dzięki czemu nie ma strat na przesyłach.

Ponieważ możliwa jest trójgeneracja i system ma niską stałą czasową, można go sprzęgać z pozyskiwaniem znacznie droższej energii elektrycznej (generatory) i cieplnej (pompy hydrosoniczne) z turbin wiatrowych.

 

Koszt uruchomienia zakładu pozyskującego i przetwarzającego tą energię jest porównywalny do farm wiatrowych w przeliczeniu na jednostkę mocy. Różni się jednak tym, że nie jest zależny od warunków zewnętrznych i może cały czas pracować z maksymalną mocą. Natomiast późniejszy bieżący koszt produkcji energii w tej technologii jest na poziomie poniżej 2 groszy za 1 kWh, a cieplnej znacznie mniej, czym bije na głowę wszelkie inne metody. (...)

Piotr Waydel

 

[Na głębokości 10 km temperatura Ziemi wynosi ponad 300°C, a na głębokości 13 km około 400°C (średnio stopień geotermiczny (wzrost temperatury o 1°C) dla Polski do głębokości 5 km wynosi 47,2 m. W europie środkowej (jest to też średnia globalna) średnio rośnie o 3°C co 100 metrów). – red.]

 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/TauTona

TauTona - kopalnia złota w Republice Południowej Afryki. Jest obecnie najgłębszą kopalnią na świecie. Jej głębokość to 3,9 kilometra.

[By osiągnąć głębsze wiercenia, można budować bazy wiertnicze umieszczone głęboko pod ziemią. – red.]

 

http://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:oDA89oUJJq4J:www.cire.pl/zielonaenergia/publikacje/geo.pdf+wykorzystanie+energii+ciep%C5%82a+lawy+wn%C4%99trza+ziemi&hl=pl&gl=pl&pid=bl&srcid=ADGEESjLKjjNPpgJy-cZA4wXnMmRVZmjGT1vwfOQW13oKHoTTIzQeY8Yzi16nEnIPk1fHvfmYH40gsMlogjanj_uuSQz57e6IP01IwBYGd05K1G8J6FlpIbvC1klt_-50OpuhGEX9_2q&sig=AHIEtbS741zpg8mxgDCBqaoyDI5buZvxrQ

Ilość ciepła zmagazynowana we wnętrzu Ziemi jest ogromna: do głębokości ok. 10 km przekracza 50 000-krotnie ilość ciepła zgromadzoną we wszystkich złożach gazu ziemnego i ropy naftowej na świecie.

 

http://pga.org.pl/geotermia-zasoby-swiatowe.html

Szacuje się, że w przyszłości, gdy będziemy dysponowali odpowiednimi, tanimi technologiami, które pozwolą wykorzystać zasoby geotermalne w przypowierzchniowych warstwach skorupy ziemskiej, to będzie realne uzyskanie energii stanowiącej równowartość ponad 106 MW energii elektrycznej. Zasoby energii cieplnej pochodzenia geotermalnego teoretycznie możliwe do wykorzystania do celów ciepłowniczych są ogromne i szacowane na około 3x106 EJ, co przekracza ponad 9000 razy wielkość rocznej konsumpcji energii na świecie.

 

 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Ziemia

Temperatura środka planety może wynosić 4000-7000 K, a ciśnienie dochodzić do 360 GPa. Początkowo, ciepło wewnętrzne Ziemi pochodziło głównie z kontrakcji grawitacyjnej w okresie formowania się planety. Obecnie, najwięcej ciepła (45 do 90%) pochodzi z rozpadu radioaktywnego izotopów potasu (40K), uranu (238U) i toru (232Th). Czas połowicznego rozpadu tych pierwiastków wynosi, odpowiednio, 1,25 miliardów, 4 miliardy i 14 miliardów lat. Źródła ciepła upatruje się też częściowo w ochładzaniu się płaszcza, tarciu wewnętrznym wywołanym siłami pływowymi i zmianami w prędkości obrotu Ziemi. Część energii termicznej jądra transportowana jest do skorupy ziemskiej poprzez pióropusz płaszcza, który może powodować powstawanie plam gorąca i pokryw lawowych. Szacowana ilość ciepła wypływającego z jądra Ziemi wynosi od 4 do 15 TW, a wypływ ciepła na powierzchnię ma wartość ok. 46 TW. Jest to niewiele w bilansie energetycznym powierzchni Ziemi – ok. 1/10 W/m², co stanowi około 1/10 000 energii promieniowania słonecznego docierającego do Ziemi.

 

 

KONSUMPCJONIZM SPOWALNIA I OGRANICZA ROZWÓJ TECHNIKI, GOSPODARCZY, POZIOM ŻYCIA (czyli, jak zwykle, jest odwrotnie niż się powszechnie wpaja...)! Więc nie służy ludziom, przyrodzie, tylko chimerom ludzkim parającym się wpajaniem konsumpcjonizmu i zaspokajaniem tej »potrzeby«..., by samemu, kosztem wszystkich, wszystkiego, prosperować, a przy okazji zaspokajać swoje chore potrzeby szkodzenia, niszczenia!!! BO:

- jego wpajanie demoralizuje, wypacza umysły, okalecza psychikę

- takie, wymuszone, płatne zajęcia (zwane, powszechnie, pracą) ogłupiają, wyczerpują, wyniszczają psychicznie, fizycznie tego ofiary, półniewolników, zwanych pracownikami; marnotrawi zasoby ludzkie; odbywa się selekcja negatywna, tzn. w takim systemie prosperują osobniki o szkodliwym potencjale, a osoby o pozytywnym są degradowane

- marnotrawi potencjał techniczny, technologiczny

- marnotrawi kapitał, zasoby naturalne, w tym (tzw.) surowce, czas, inwencje

- w jego wyniku powstałe produkty bardzo szybko, po staniu się śmieciami, zamiast służyć ludziom, to im b. długotrwale, wszechstronnie szkodzą

- wyobcowuje z/przyrody/ę, traktując ją jak przedmiot, bez żadnych praw

- powoduje, że przyjazne środowisko staje się trujące, nieprzewidywalne, niebezpieczne, szkodliwe, zabójcze

- przyczynia do wydatków spowodowanych skażeniami, zatruciami; chorobami; degenerowaniem, a, w efekcie, powoduje m.in. długi, biedę, nędzę, z tego skutkami

- angażuje ogromny potencjał, zasoby w rozwiązywanie problemów z niego wynikłych.

 

A poza tym gdzie, do czego, z jakimi skutkami, konsekwencjami się tak spieszymy (czy ktoś nas goni)...; co jest szybsze: my, czy lawina problemów, szkód, strat...; więc co, TAK NAPRAWDĘ, osiągamy (a przecież najgorsze jest dopiero przed nami)...; więc co jest realizowane...; kto, dzięki czemu (...), to realizuje…

 

 

 

 

PROPRODUKCYJNA-, PROKONSUMPCYJNA EKONOMIA...

 

Konsumpcyjny; zbytkowy, bezmyślny; szkodliwy; statystyczny „PKB” bardzo szybko ląduje i rośnie... na wysypiskach śmieci! A jego trwalsze postacie (np. samochody, mieszkania) trzeba najpierw, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, za ogromne pieniądze, wybudować, wyprodukować, a następnie, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, na tego kupno zapracować, po czym, łącznie, z ogromnymi skutkami ubocznymi, w tym wydatkami, za ogromne pieniądze, utrzymywać!

 

Prokonsumpcyjna produkcja i wynikła z niej konsumpcja = mozolne, ogłupiające, szkodliwe, płatne zajęcia; choroby zawodowe, wypadki; kalectwa; renty; dojazdy; transport; wypadki; skażanie, zatruwanie; choroby, kalectwa; renty, śmierć = pranie mózgów; ogłupianie, marnowanie czasu, wypaczanie; szkodzenie, pogrążanie (w tym, w wielonasób, ludzi wybitnych) tzw. reklamami = wycięte lasy, zużywanie energii, zużywanie (ograbianie z nich biedniejszych krajów, przyszłych pokoleń; wyczerpywanie) surowców; przyczynianie do zwiększania ich ceny; przewroty, konflikty, wojny o surowce = kalectwa; śmierć = emisja szkodliwych substancji, powstawanie odpadów, śmieci; zajmowanie msa = skażanie, zatruwanie = dewastacja środowiska, degeneracja (w tym naszego) gatunków = katastrofy ekologiczne; zmiany klimatyczne = anomalie, klęski, kataklizmy żywiołowe; plagi = choroby (śmierć); cierpienia, nieszczęścia, tragedie, potworności; wymarłe zwierzęta, katastrofalna sytuacja następnych pokoleń, zagłada życia = wydatki, długi; straty, problemy:

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl |Wtorek [17.11.2009, 07:59] 1 źródło

GMINY ZAROBIĄ KROCIE NA MAGAZYNACH CO2

Zapłacą im... odbiorcy prądu. Czyli my wszyscy.

Prowadzenie podziemnego składu CO2 będzie koncesjonowane. Gminy, na terenie których znajdą się składy, dostaną za to 220 mln zł rocznie. Instalacje do wychwytywania i składy CO2 podniosą ceny prądu o 60 proc. - donosi forsal.pl.

Projekt stosownych przepisów, których wymaga Unia Europejska, przygotował już resort środowiska. Pierwsze, testowe instalacje wychwytywania i składowania CO2 powstaną w Elektrowni Bełchatów oraz nowej elektrowni Zakładów Azotowych Kędzierzyn-Koźle i spółki Tauron Polska Energia.

Na skalę przemysłową jednak tych technologii się jeszcze nie stosuje. Specjaliści oceniają, że będzie to możliwe dopiero po 2020 roku. Wtedy ceny energii elektrycznej wzrosną o 60 proc., bo dostawcy przerzucą na odbiorców koszty budowy instalacji - zauważa portal. | AJ

 

[Czyli My zapłacimy za te platne, utopijne zajęcia.

Najkorzystniej, w tym najtaniej jest nie emitować CO2, m.in. dzięki elektrowniom wykorzystującym energię odnawialną, pojazdom napędzanym sprężonym powietrzem, prądem, transportowi zbiorowemu, a jego, bezpłatną, asymilacją najskuteczniej zajmują się rośliny, które wytwarzają z niego - niezbędny - tlen. - red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 2 źródła Wtorek [23.03.2010, 12:11]

PRZEZ ZŁODZIEI ZNIKAJĄ CAŁE WYSPY

Kradną z nich piasek i żwir.

Mieszkańcy wyspy Sebesi, położonej kilka kilometrów od wulkanu Krakatau, byli szczęśliwi, gdy pojawił się u nich przedsiębiorca, obiecujący, że zabezpieczy ich wyspę przed ewentualnymi skutkami kolejnej erupcji.

Za późno zorientowali się, że zamiast budować umocnienia po prostu kradnie piasek i żwir - informuje "The Times".

Urzędnicy twierdzą, że uczynił on więcej szkód niż sam wulkan, którego wybuch w 1883 roku rozsadził macierzystą wyspę.

Od 2005 roku Indonezja straciła 24 wyspy. Rozkradli je złodzieje piasku i żwiru, którzy dostarczają materiały budowlanego do Chin, Tajlandii, Hong Kongu i Singapuru - informuje "The Times".

Indonezja w 2007 roku zakazała eksportu swojego piasku i żwiru, jednak skorumpowani urzędnicy nadal udzielają pozwoleń na ich wydobycie i wywóz.

Nie wiadomo dokładnie, jak wielka jest skala tego nielegalnego procederu. Gdy był on jeszcze legalny z jednej wyspy można było w ciągu miesiąca wydobyć ok. 300 tys. ton piasku.

Nawet jeśli złodzieje "nie rozkradną" wyspy do końca, to proces wydobycia piasku niszczy życie wokół niej. Giną m.in. ryby, które stanowią podstawę egzystencji miejscowej ludności. | WB

 

[No ale, jak w setkach innych przypadków - początkowo, rośnie najważniejsze dla prokonsumpcyjnych ekonomistów, a mianowicie ilość msc pracy i PKB... Pytanie brzmi: co daje puste mse, przez setki tys. lat... – red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [04.05.2010, 22:43]

W MORZU BRAKUJE RYB. KUTRY NIE MOGĄ ZAPEŁNIĆ ŁADOWNI

Rybę trudniej dziś złapać, niż w XIX wieku

Choć współczesne trawlery są 50-krotnie wydajniejsze od XIX-wiecznych łodzi rybackich, to dzisiejsi rybacy łapią jedynie o 1/3 więcej ryb przy jednym połowie.

W przypadku niektórych najbardziej odłowionych ryb, jak np. halibut, potrzeba 500-krotnie większego wysiłku by złowić tyle samo ryb co w 1889 roku - czytamy na "The Daily Telegraph".

W latach 80. XIX wieku napędzana siłą żagli brytyjska flota rybacka odławiała rocznie 300 tys. ton ryb. Dziś, połowę tego.

Kiedyś jedna łódź rybacka przywoziła rocznie do portu 80 ton ryb, dziś 110 - wylicza dalej gazeta.

Dane te zebrała i opracowała grupa badaczy z uniwersytetu w Yorku.

Ich zdaniem, przeciętny współczesny rybak męczy się by odłowić tę samą ilość ryb 17-krotnie bardziej, niż jego kolega 130 lat temu. | JS

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [05.08.2009, 22:14] 1 źródło

UCZYMY SIĘ NA WŁASNYCH BŁĘDACH? TO BZDURA

Prawdziwą wiedzę czerpiemy tylko z sukcesów.

Mózg ssaków lepiej przetwarza informacje dotyczące sukcesów niż porażek - twierdzą naukowcy, którzy dowiedli tego badając małpy.

Chodzi o funkcjonowanie neuronów w obszarach mózgu odpowiedzialnych za proces uczenia się. Podczas testów skanowano właśnie te fragmenty małpich mózgów.

Okazało się, że neurony dłużej przetrzymują informację o sukcesach (małpa dobrze wykonała polecenie, dostała nagrodę) niż o porażkach (pomyłka, żadnej nagrody) - za ekspertami z należącego do MIT Picower Institute for Learning and Memory donosi serwis LiveScience.com.

Co ciekawe, neurony poprawiały swoje funkcjonowanie (dostrajały się - jak piszą naukowcy) w momencie osiągnięcia sukcesu. Im więcej sukcesów, tym łatwiej małpie przychodziły kolejne.

Gdy popełniamy błąd, neurony nie zmieniają swojej budowy - czytamy w serwisie.

Badania pamięci przeprowadzone na małpach opisano w sierpniowym numerze pisma "Neuron". | JS

 

[A przecież nikt nie pozwala mi, praktycznie, uczyć ludzkość na sukcesach (media są na usługach - popełniających błędy - polityków)... A racjonalne argumenty są niepojęte, niezrozumiałe, takie postępowanie, jego efekty nieznane (A co to takiego: pełne, całkowite, czyli rzeczywiste, konsekwencje postępowania???; a co to takiego: co będzie za rok, pięć, dziesięć, pięćdziesiąt, sto...lat???) – nigdy się tego nie stosowało, więc zdaje się to być abstrakcją, wzbudza to strach... To przecież nie to samo co: „otrzymacie dopłaty”, „utrzymamy/stworzymy msa pracy” [Pieniądze zabierze się, w postaci podatków, waszym, pracującym w innych zawodach, żonom/mężom, dziadkom/,rodzicom/dzieciom/wnukom, pożyczy od bankierów; zadłuży was, opłaci biurokrację, w tym nowe msa tzw. pracy dla swoich... Będzie się dalej rabować surowce mineralne i inne zasoby, skażać, truć, przyczyniać do chorób, degeneracji, degradacji, wydatków, długów, biedy, strat, problemów, zagłady...]. – Takie postępowanie jest od razu »rozumiane« i aprobowane, więc »dobroczyńcy« zrobią, dzięki wsparciu mediów, karierę... – red.]

 

 

 

 

"WPROST" nr 11/2009 (1366)

INDEKS MARILYN MONROE

Marilyn Monroe twierdziła, że pieniądze szczęścia nie dają, ale dają  je zakupy. Trafiła w sedno. Dla zwykłego obywatela nie ma znaczenia, ile towarów wytworzyła nasza gospodarka, czyli o ile wzrósł PKB. Liczy się to, ile tych dóbr może on faktycznie kupić. Gdy zastąpimy wskaźnik wzrostu PKB indeksem Marilyn Monroe, okaże się, że wzrost gospodarczy, odczuwalny dla każdego z nas, jest inny niż oficjalny.

Zalewa nas potok informacji o spadku PKB w różnych krajach. To najważniejszy dziś wskaźnik dla ekonomistów i analityków prognozujących rozmiar kryzysu gospodarczego i skalę zubożenia społeczeństw w wyniku tegoż kryzysu. Czy jednak wskaźniki, którymi się posługujemy, są adekwatne do rzeczywistości, którą chcemy opisywać?

 

Produkt krajowy brutto to wartość wszystkich dóbr finalnych wytworzonych na terenie danego kraju w określonym czasie. To takie dobra, które są kupowane przez końcowego konsumenta i w danym kraju nie podlegają już przetworzeniu. Z punktu widzenia statystyki – jeżeli produkt finalny został wytworzony, to powinien on znaleźć nabywcę wśród ostatecznych konsumentów. Jeśli tak się nie stało, to powiększa on zapasy gromadzone w przedsiębiorstwach.

 

PKB możemy zatem określić jako sumę ostatecznych wydatków nabywców końcowych na dobra i usługi w danym kraju oraz zmianę stanu zapasów w firmach. Ostateczni nabywcy to gospodarstwa domowe, przedsiębiorstwa, państwo kupujące dobra i usługi na swoje cele, podmioty zagraniczne, które kupują produkty wytworzone u nas. Nabywcy ci mogą kupować również wyroby sprowadzone z zagranicy, należy więc o tę wielkość skorygować cały rachunek.

 

Wyobraźmy sobie, że państwo zwiększa zakup czołgów. Przy niezmienionych pozostałych parametrach PKB w wyniku tego wzrośnie. Podobnie przy niezmienionych pozostałych parametrach oficjalny PKB wzrośnie także wtedy, gdy producenci wytworzą więcej towarów, ale ich nie sprzedadzą, tylko zmagazynują, albo gdy firmy zainwestują więcej w zakup nieruchomości lub gdy producenci sprzedadzą swoje wyroby za granicą, ale uzyskaną w ten sposób walutę będą gromadzili, a nie wydawali. W każdej z powyższych sytuacji cieszyć się będą politycy mogący się pochwalić wzrostem gospodarczym. Ale w żadnej z nich dobrobyt obywateli nie wzrasta. Przeciwnie, pracownicy muszą więcej pracować na konsumpcję kogoś innego – firm inwestujących w zapasy czy nieruchomości, mieszkańców innych krajów lub zbrojącego się państwa.

 

Od wskaźnika PKB lepszy jest indeks Marilyn Monroe obrazujący, w jakim stopniu ludzie naprawdę korzystają z wytwarzanych dóbr i usług. Indeks MM określa sumę wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych w danym kraju w określonym czasie. Weźmy przykład Chin przedstawianych jako tygrys rozwijający się w dwucyfrowym tempie. PKB Chin w roku 2007 stanowił aż 1500,7 proc. PKB uzyskanego w roku 1978, czyli produkcja dóbr i usług zwiększyła się w tym czasie 15-krotnie. Ale chiński indeks MM wzrósł w tym czasie jedynie nieco ponadośmiokrotnie. Wydatki konsumpcyjne chińskich rodzin w 2007 r. stanowiły bowiem 824,1 proc. wydatków z roku 1978. Zupełnie inaczej indeks MM wygląda w USA. Wydatki konsumpcyjne Amerykanów w roku 2007 stanowiły realnie 258 proc. ich wydatków w roku 1978. Amerykański PKB w roku 2007 wynosił natomiast 230 proc. PKB uzyskanego w roku 1978. Wzrost zamożności obywateli był zatem znacząco szybszy niż wzrost produkcji wyrobów i usług.

 

W Polsce PKB w roku 2008 wzrósł realnie w stosunku do roku 1999 o 37 proc. W tym samym czasie indeks MM wzrósł o 31 proc. Produkcja dóbr i usług przyrosła więc bardziej niż konsumpcja. Na tę różnicę wpłynął przede wszystkim przyrost zapasów w przedsiębiorstwach, czego konsumenci nie odczuli. Jeśli więc przestawimy nasze myślenie ze wzrostu PKB na wzrost indeksu MM, to powinniśmy także zmienić cele polityki gospodarczej. (...) Czy państwo nie powinno zatem kupować na przykład czołgów? Powinno, ale niech nie mami nas, że to zwiększa zamożność społeczeństwa. To nie jest nasz dochód, tylko koszt.

Autor: Mariusz Świetlicki

 

 

[Ja proponuję w mse prokonsumpcyjnych stosować wskaźniki prozdrowotne, proekologiczne, etyczne (i może się okazać, że kolidują z tamtymi). - red.]

 

 

"Polityka" - nr 50 (2735) z dnia 2009-12-12; s. 40-42 Rynek

SZCZĘŚCIE W LICZBACH

Wszyscy w koło powtarzają, że wzrost PKB przekłada się na rozwój kraju i dobrobyt jego obywateli. Ale właściwie dlaczego tak uważamy?

 

Ten spektakl oglądaliśmy ostatnio co kwartał. Premier i minister finansów stają przed telebimem z mapą Europy, od Estonii po Portugalię kontynent tonie w czerwieni. Na morzu recesji widać jedną zieloną wyspę – to Polska, jedyny kraj Unii ze wzrostem gospodarczym. Donald Tusk unika triumfalizmu, przedstawia się raczej jako obrońca PKB, nowego skarbu narodowego Polski. W ostatnich miesiącach biliśmy się o niego jak o niepodległość – z zagranicznymi instytucjami, wieszczącymi Polsce recesję, bankami złośliwie zaniżającymi prognozy i gazetami odmawiającymi nam czci i chwały. Pod koniec listopada premier znowu stanął na tle „mapki, która od miesięcy wprawia Polaków w dumę”, by ogłosić zwycięstwo – 1,7 proc. wzrostu w trzecim kwartale, licząc rok do roku.

 

Taką reformę miał na myśli Nicolas Sarkozy, gdy w połowie września potępiał „religię liczb”. W auli Sorbony, w pierwszą rocznicę upadku banku Lehman Brothers, prezydent Francji odebrał raport Komisji ds. Mierzenia Wydajności Ekonomicznej i Postępu Społecznego. Półtora roku wcześniej Sarkozy poprosił 35 ekonomistów z noblistą Josephem Stiglitzem na czele, by ocenili zdatność PKB do mierzenia dobrobytu. Motyw tego zamówienia nie był czysto naukowy: Francja nie może przeboleć, że wlecze się za Ameryką w statystykach dochodu na głowę mieszkańca, choć widać gołym okiem, że przeciętnemu Francuzowi żyje się lepiej niż Amerykaninowi. Zapaść anglosaskiego kapitalizmu stworzyła doskonałą okazję, by rozprawić się z przyczyną tej drażniącej sprzeczności: produktem krajowym brutto.

 

Sarkozy wiedział, co robi, powierzając to zadanie Stiglitzowi. Amerykański noblista już w 2006 r. ostrzegał przed „fetyszyzmem PKB”, który jest według niego wskaźnikiem „przestarzałym i mylącym”. Przestarzałym, bo współczesnych gospodarek nie da się już mierzyć samą tylko wielkością produkcji. Mylącym, bo PKB nigdy nie miał być miarą dobrobytu, a utożsamiając wzrost gospodarczy z szeroko pojętym rozwojem, stworzyliśmy system ekonomiczny, który coraz częściej podkopuje dobrobyt i którego na dłuższą metę nie da się utrzymać. A ponieważ, jak pisze Stiglitz, „od tego, co mierzymy, zależy to, co robimy”, pierwszym krokiem do reformy systemu powinna być zmiana wskaźnika, na którym się on opiera. Tym bardziej że skupienie na wzroście rodzi potężne napięcia – mieliśmy już kryzys ekonomiczny, na horyzoncie jawi się kryzys ekologiczny w związku z globalnym ociepleniem, po drodze czekają nas jeszcze kryzysy społeczne na tle rosnących nierówności.

 

Urobek na zniszczeniach

 

Mówiąc najkrócej, puls gospodarki. Sama kwota odzwierciedla wartość towarów i usług, które kupili w ciągu roku np. polscy konsumenci, firmy i państwo plus to, co wyeksportowaliśmy, a minus to, co sprowadziliśmy z zagranicy. „Produkt”, bo chodzi o gotowe wyroby i usługi, końcowy rezultat działalności produkcyjnej. „Krajowy”, bo chodzi o dobra wytworzone na terytorium danego kraju. „Brutto”, bo PKB nie uwzględnia amortyzacji kapitału w procesie produkcji. Z kolei dynamika PKB, wyrażona w procentach, oddaje zmianę aktywności ekonomicznej: spadek produktu oznacza jej spowolnienie, wzrost – ożywienie. Ale tak jak na podstawie samego tylko wysokiego tętna nie sposób odróżnić maratończyka przed metą od pacjenta umierającego na zawał, tak też sam wzrost PKB nie mówi nam wszystkiego o kondycji gospodarki.

 

Oczywiście PKB rośnie przede wszystkim wtedy, gdy firmy zaczynają więcej zarabiać, inwestują zyski, tworząc miejsca pracy, i wypłacają pracownikom pensje, które ci wydają z kolei na konsumpcję. Ale wzrost gospodarczy nie zawsze ma tak solidne podstawy. Gospodarka może na przykład rosnąć pod wpływem rozbuchanej konsumpcji na kredyt, jak miało to miejsce w USA przed kryzysem. Wzrost może być skutkiem zmasowanych inwestycji państwowych, co oglądamy właśnie w Chinach. Co absurdalne, PKB rośnie też po katastrofach naturalnych, uwzględnia bowiem wydatki na odbudowę, ale nie odlicza zniszczeń. Na tej samej zasadzie do wzrostu przyczyniają się wypadki samochodowe, korki na drogach, udział w wojnie w Afganistanie i epidemia świńskiej grypy.

 

Jeszcze ciekawsze jest to, czego PKB nie mierzy. Ponieważ wskaźnik ten uwzględnia tylko dobra posiadające cenę, ze statystyki wypadają wszystkie towary i usługi dostarczane bez pośrednictwa rynku. Nie chodzi tylko o szarą strefę, ale przede wszystkim o pracę domową – prowadzenie domu, opiekę nad dziećmi i osobami starszymi. W zależności od kraju, jej wartość szacuje się na 30–60 proc. PKB. Z tego względu wskaźnik ten systematycznie zaniża wartość gospodarek nierozwiniętych, gdzie rynki są słabe, a duża część wyrobów i usług jest dostarczana właśnie w ramach gospodarstw domowych. Z kolei w krajach rozwiniętych PKB zafałszowuje wartość usług świadczonych przez państwo, liczy je bowiem według nakładów, a nie efektów. Dla przykładu: Francuzi za mniejsze pieniądze dostają lepszą opiekę medyczną niż Amerykanie.

 

Naukowe próby obliczenia dochodu narodowego podejmowano już w XIX w., ale dopiero w latach 30. ostatniego stulecia państwa zaczęły tworzyć tzw. rachunki narodowe, czyli systematyczne bilanse całych gospodarek. W Stanach impulsem do rozpoczęcia tych prac był Wielki Kryzys – w 1932 r. Kongres zorientował się, że departament skarbu nie posiada podstawowych danych o stanie gospodarki. Ich zebranie zlecono młodemu ekonomiście rosyjskiego pochodzenia Simonowi Kuznetsowi i to on w 1942 r. po raz pierwszy obliczył produkt narodowy brutto (PNB), który stał się prekursorem PKB. Znając rozmiar całej gospodarki, Stany mogły zmaksymalizować produkcję broni, nie ryzykując bankructwa kraju.

 

Za swój wkład w pomiar dochodu narodowego Kuznets otrzymał w 1971 r. Nagrodę Nobla, ale już w latach 30. przestrzegał przed nadużywaniem tych liczb. „Nie można wnioskować o dobrobycie narodu tylko na podstawie dochodu narodowego” – mówił w wystąpieniu w Kongresie. Obsesja na punkcie PKB zaczęła się już po jego śmierci, na fali neoliberalnych reform lat 80., akcentujących wydajność w miejsce stabilności i konkurencję zamiast bezpieczeństwa. To wtedy wzrost gospodarczy zaczął być fetyszyzowany jako miara sukcesu gospodarczego i nadrzędny cel polityki ekonomicznej, a globalizacja uczyniła z PKB dyżurne narzędzie do porównywania gospodarek pod względem dynamizmu. Z kolei PKB per capita, czyli łączny produkt podzielony przez liczbę mieszkańców kraju, stał się powszechnie przyjętą miarą standardu życia.

 

Jakość i trwałość

 

Jeden kraj oparł się pogoni za wzrostem: Bhutan. W 1972 r. 17-letni władca tego himalajskiego królestwa ogłosił, że zamiast mierzyć PKB, zamierza budować szczęście narodowe brutto (SNB). Wypisał swój kraj z wyścigu szczurów, a powoli otwierając go na świat, zadbał o buddyjską kulturę i religię, a nawet o przyrodę, dekretując obowiązek zachowania lasu na 60 proc. terytorium. 37 lat później wzór na SNB pozostaje nieznany, ale Bhutańczycy, mimo bardzo niskiego PKB (5300 dol. na głowę) i obowiązku chodzenia w XIV-wiecznych strojach, pozostają jednym z najszczęśliwszych narodów. Pytanie, na ile wynika to z faktu, że z braku kontaktu ze światem nie wykształcili odruchu porównywania się z innymi, który odbiera nam radość z tego, co posiadamy.

 

To jedno z wyjaśnień tzw. paradoksu Easterlina, który zauważa, że wzrost zamożności przekłada się na wzrost szczęścia tylko do określonego poziomu dochodów – powyżej 20 tys. dol. rocznie subiektywna jakość życia nie rośnie już wraz z grubością portfela. Dlatego szczęśliwych Amerykanów jest dziś tyle samo co w latach 50., mimo znaczącego wzrostu dochodów. Ów paradoks stał się punktem wyjścia ekonomii szczęścia, nowej dyscypliny naukowej, próbującej zmierzyć niematerialne składniki dobrobytu. Pierwszą przymiarką był Wskaźnik Rozwoju Ludzkiego (Human Development Index), stworzony z myślą o państwach rozwijających się. HDI jest dziś w powszechnym użytku, ale ma wrodzoną wadę: obok spodziewanej długości życia i stopnia skolaryzacji jego składową jest... PKB na głowę mieszkańca.

 

Od wynalezienia HDI powstała cała gama nowych wskaźników jakości życia – zarówno subiektywnej, zwanej potocznie szczęściem, jak i tej obiektywnej, mierzonej zdrowiem, wykształceniem, ilością czasu wolnego, prawami politycznymi i jakością relacji społecznych. Na tę hedonistyczną wizję nałożyła się w ciągu ostatniej dekady rosnąca świadomość ekologiczna, a wraz z nią pojawił się jeszcze jeden istotny składnik dobrobytu – stan środowiska naturalnego. W krajach rozwiniętych osią debaty o rozwoju nie jest już pytanie o pomnażalność bogactwa, tylko o podtrzymywalność (sustainability) jakości życia i zasobów, które pozwolą cieszyć się dobrobytem także następnym pokoleniom – a więc kapitału naturalnego, fizycznego, ludzkiego i społecznego. PKB nie uwzględnia ich zużycia, a kult wzrostu usprawiedliwia rabunkową eksploatację tych zasobów.

 

Dobrym przykładem jest Nowa Funlandia, wyspa należąca do Kanady, której ludność przez stulecia utrzymywała się z rybołówstwa. Aż na początku lat 90. łowiska dorsza nagle się wyczerpały – kapitał naturalny Nowej Funlandii został zużyty, a ponieważ PKB nie uwzględniał jego amortyzacji, produkt wyspy załamał się równie niespodziewanie jak zasoby dorsza. Podobny proces obserwujemy w dzisiejszych Chinach – wzrost gospodarczy ChRL byłby o wiele niższy, gdyby uwzględniał spustoszenia środowiska, które pociąga za sobą chińska industrializacja. To dlatego rząd Chin szybko zarzucił liczenie tzw. zielonego PKB, skorygowanego o środowiskowe koszty rozwoju (jedyny raport za 2004 r. ocenił straty na 63 mld dol., czyli 3 proc. PKB, nieoficjalne szacunki mówią o 10 proc.).

 

Podsumujmy: światową gospodarką rządzi wskaźnik, który nie oddaje dobrze zmian w standardzie życia, nie uwzględnia jego jakości ani wpływu aktywności ekonomicznej na środowisko. Nic zatem dziwnego, że ludzie coraz częściej widzą rozbieżność między domniemanym rozwojem, o którym ma świadczyć wzrost PKB, a własnym położeniem. Ten rozdźwięk widać mniej w gospodarkach na dorobku, takich jak polska, ale w krajach rozwiniętych nie ma już czego nadrabiać, za to wzrost pogłębia nierówności. W USA i Europie Zachodniej coraz większą część owoców tak rozumianego rozwoju zgarniają najbogatsi, najbiedniejsi coraz dłużej pozostają na bezrobociu pomimo oficjalnego zakończenia recesji, a ci pomiędzy są świadkami rozpadu klasy średniej. W Polsce, jak pokazują najnowsze dane GUS, dochody najbogatszych rosły w ciągu minionej dekady o jedną trzecią szybciej niż najbiedniejszych.

 

Wytrych do myślenia

 

Jak na skalę krytyki pod adresem istniejących miar rozwoju raport Stiglitza jest bardzo powściągliwy w zaleceniach. Zamiast alternatywy dla PKB nobliści przedstawiają jedynie wytyczne dla poszukiwaczy nowego wskaźnika: zalecają, by zamiast na liczeniu produkcji skupić się na dochodach i konsumpcji, podkreślić perspektywę gospodarstw domowych, wydobyć rozkład dochodów, konsumpcji i bogactwa, a także rozszerzyć pomiar na pozarynkową aktywność ekonomiczną. Wzywają też do systematycznego pomiaru jakości życia w jej różnych wymiarach, zalecają wreszcie stworzenie całej serii wskaźników do mierzenia ilości i zużycia różnych rodzajów kapitału. Brzmi to jak lista pobożnych życzeń.

 

Nic więc dziwnego, że francuski GUS, któremu we wrześniu Sarkozy polecił wprowadzić w życie zalecenia Stiglitza, już w listopadzie ogłosił, że nie zamierza odchodzić od PKB. – Szczęście to zbyt złożone zjawisko, by dało się zamknąć w jednej liczbie – orzekł prezes Inséé Jean-Philippe Cotis. I dodał, że policzenie takiego wskaźnika byłoby dość kosztowne. Nie bez znaczenia jest fakt, że Francja wyszła z recesji, a jej prezydent ma na głowie inne zmartwienie z zakresu statystyki – opozycja oskarżyła Pałac Elizejski o zamawianie sondaży na koszt podatnika, w domyśle przychylnych dla głowy państwa, a następnie przekazywanie ich prasie. Francuzi mogą co najwyżej prześledzić wpływ kosztów raportu Stiglitza, na pewno niemałych, na tegoroczny PKB.

 

Najważniejszy wniosek nasuwa się sam: nie da się zastąpić PKB pojedynczym wskaźnikiem o choćby zbliżonej sile rażenia. Jego tyrania jest dziełem przypadku – pochodną ograniczonej liczby danych, jakimi dysponowali ekonomiści 60 lat temu, i lekkomyślności polityków, którzy nadali temu wskaźnikowi ogromną wagę, czyniąc go kluczem, a raczej wytrychem do myślenia o gospodarce i rozwoju. O samym dobrobycie wiemy dziś za dużo, by porywać się na podobne uproszczenia. Dlatego zamiast szukać magicznego wskaźnika, który za jednym zamachem zreorganizuje całą gospodarkę, powinniśmy oswajać się z rzeczywistością wielu niejednoznacznych liczb. A to będzie powolny proces, skoro nawet ostatni kryzys okazał się za słaby, by zmusić polityków do zmiany sposobu, w jaki pojmują i mierzą rozwój.

 

Wawrzyniec Smoczyński

 

 

Mierz, czym chcesz

 

Dominacja PKB pozostaje niezagrożona, bo cała światowa gospodarka jest dziś podporządkowana jego wzrostowi. Oto kilka wskaźników, które opisują rzeczywistość, uwzględniając też inne priorytety:

 

HDI

Wskaźnik Rozwoju Ludzkiego (Human Development Index) uwzględnia średnią długość życia, umiejętność czytania, wskaźnik skolaryzacji dla wszystkich poziomów nauczania oraz PKB na głowę mieszkańca z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej. Stworzony na użytek ONZ, jest dziś najpopularniejszą miarą postępu krajów biednych. W rankingu HDI Polska zajmuje 41 miejsce wśród 182 krajów świata (2007 r.).

 

EPI

Wskaźnik Wydajności Środowiskowej (Environmental Performance Index) mierzy stan środowiska danego kraju i jego żywotność, uwzględniając takie czynniki jak zatrucie powietrza, jakość wody, poziom emisji gazów cieplarnianych, stopień wykorzystania zasobów naturalnych i ochrony środowiska. W rankingu EPI Polska zajmuje 43 miejsce wśród 149 krajów świata (2008 r.).

 

HPI

Wskaźnik Szczęśliwej Planety (Happy Planet Index), najbardziej kusząca alternatywa dla PKB, łączy trzy składowe: spodziewaną długość życia, subiektywne zadowolenie z życia i tzw. ślad ekologiczny, czyli zapotrzebowanie danego kraju na środowisko naturalne, mierzone stopniem zużycia jego zasobów i zdolnością do ich regeneracji. W rankingu HPI Polska zajmuje 77 miejsce wśród 143 krajów świata (2005 r.).

 

 

 

 

 http://www.goldenline.pl/forum/1859178/czy-pkb-dobrze-mierzy-wzrost-gospodarczy/s/2#35885502 | 01.09.2010 r., 12:59

Sam fakt wzrostu gospodarczego mówi nam, że coś się dzieje, ale nie mówi nic o tym, czy jest to dobre czy złe. Wzrost może być napędzany wojną, zanieczyszczaniem środowiska, a nawet różnymi patologiami, od rozwodów po wandalizm - a to z tego powodu, że towarzyszy im wydawanie pieniędzy, co przejawia się we wskaźniku wzrostu gospodarczego.

Grzegorz Kurowski,

specjalista ds. analiz ekonomicznych, PGNiG/O. Zielona Góra

 

 

 www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Wtorek, 18.01.2011 15:24

POLSKA GOSPODARKA W REWELACYJNEJ FORMIE. WEDŁUG PROGNOZ

Mamy szybko się rozwijać.

Polską gospodarkę czeka okres rozkwitu. Przynajmniej według ekspertów Banku Światowego, którzy przewidują, że PKB naszego kraju będzie w najbliższych latach szybko rosnąć.

Prognozy na właśnie rozpoczęty rok mówią o tym, że wzrost PKB wyniesie 4,1 proc. W 2012 roku ma być jeszcze wyższy i osiągnąć poziom 4,5 proc. – podaje Forsal.pl za PAP.

Po raz kolejny Polska usłyszała pochwały za to, że poradziła sobie z kryzysem lepiej niż choćby inne kraje europejskie – wygłosił je Andrew Burns z Banku Światowego. Dodał jednak, że przez to, że u nas mniejsze było spowolnienie, skromniejsze jest też odbicie.

Jak czytamy, analitycy docenili rolę krajów rozwijających się w odbudowie światowej gospodarki po kryzysie. Ich zdaniem niemal połowa wzrostu po recesji świat zawdzięcza krajom rozwijającym się.

 

Źródło: Forsal.pl

 

Dominika Reszke

dominika.reszke@hotmoney.pl

 

 

Wybrany komentarz (będący cytatem z: http://www.monitor-ekonomiczny.pl/s17/Artyku%C5%82y/a145/Fetysz_PKB.html ):

16:39 [18.01.2011] Gość

Wykorzystanie Produktu Krajowego Brutto jako miary wzrostu gospodarczego jest w ekonomii krytykowane od dawna, a zwolennicy stosowania tej miary uchodzą za ignorantów lub manipulatorów, z wyjątkiem zagorzałych wyznawców neoliberalizmu. Coraz częściej przypomina się, że: „Produkt Krajowy Brutto mierzy wszystko, z wyjątkiem tego, co sprawia, ze warto żyć” ( Robert F. Kennedy).

 

Stawianie na PKB oznacza również, że dąży się do ukrywania stanu faktycznego, na przykład: regresu podstawowych dziedzin gospodarki, spadku poziomu konsumpcji szerokich warstw ludności, narastania dysproporcji (w tym regionalnych), rosnącego zadłużenia publicznego, bezrobocia, zagrożeń związanych z czynnikami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Oznacza również ukrywanie narastającego niezadowolenia społecznego, które traktuje się jak problem psychiatryczny, a nie ekonomiczny. Stawianie na PKB jest więc jednym z najpoważniejszych symptomów obłudy i dezinformacji.

 

[No, no. Ludzie zaczynają myśleć! To już ostatni gwizdek dla polityków do zajęcia się Internetem, by i Internauci znali jedynie słuszną interpretację rzeczywistości... – red.]

 

 

 

 

 http://www.kciuk.pl/Jak-niszczymy-dobre-swieze-jedzenie-na-oczach-glodujacego-swiata-r3130

MARNOTRAWSTWO GLOBALNE

Amerykański sen, łatwość bogacenia się, gdy tylko masz pomysł.

Bądź bogaty, nie licz się z nikim, zarabiaj,

nie współczuj, jedz hamburgery i nie myśl, broń Boże…

 

Kilka słów o tym jak niszczymy dobre świeże jedzenie na oczach głodującego świata.

Zaczęło się kilka lat temu w północnej Ameryce. Powstała tam organizacja mająca na celu ograniczenie podaży ziemniaków po to, aby sztucznie wzrosła ich cena. Namawiali farmerów we flanelowych koszulach w kratę do niszczenia części plonów. Niestety kowboje posłuchali i zrobili co im kazano. Dolary, dolary, dolary.

 

Jedna z filii tej organizacji w samym Idaho tylko w jednym roku zniszczyła ok. 200 tysięcy kilogramów dobrych ziemniaków. Jedynie po to żeby pozostałe były droższe. Jeden z rolników przez kilka dni zakopywał w ziemi zebrane wcześniej ziemniaki o wartości 100 tysięcy dolarów.

 

W samym 2006 roku tylko w USA i Kanadzie organizacja zniszczyła prawie 7 milionów worków dobrych ziemniaków. Efektem ich działania był wzrost cen tego produktu. W zeszłym roku ziemniaki zdrożały w tamtym rejonie o prawie 50 %. Farmerzy się cieszą, bo dzięki temu zarabiają więcej. Dla mnie to oburzające i szalenie niemoralne biorąc pod uwagę, iż ilość kalorii zawartych w zniszczonych ziemniakach jest wystarczająca do utrzymania przy życiu minimum 100 tysięcy głodujących osób. To raptem 1% ludzi umierających z głodu rocznie, ale przecież mowa tu tylko o samych ziemniakach.

 

Nie tylko amerykańscy farmerzy ziemniaczani postępują w tak naganny sposób.

W wielu europejskich krajach ma miejsce niszczenie żywności na jeszcze większą skalę.

Mając świadomość, iż w wielu miejscach na ziemi tacy sami jak my ludzie wciąż umierają z głodu lub zabijają się o jedzenie, nie można nie czuć porażającego rozgoryczenia słysząc o takich rzeczach. Oczywiście pojawiają się głosy mówiące o ekonomii i gospodarce. Na pewno po części mają rację. Ale tylko po części. Chyba, że tylko częściowo chcemy czuć się ludźmi.

 

Nie zawsze jednak chodzi o względy ekonomiczne (czytaj: chciwość, pazerność, żądza zysku). Jest jeszcze jeden powód bezsensownego mimo wszystko niszczenia jedzenia. Marnowania źródła życia ludzkiego na jeszcze większą skalę. Jeszcze głupszy powód. Estetyka żywności. Także jej unifikacja.

 

Duże sieci sklepów tworząc przyjazny wizerunek dla jakże wrażliwego na piękno produktów spożywczych klienta, dba o to, aby ów esteta nie natknął się przypadkiem w ich sklepie na odbiegający od ideału owoc czy warzywo. Zdegustowany mógłby więcej do nich nie wrócić obawiając się ponownego spotkania z, dajmy na to, niewymiarową sałatą.

 

Efekt – średnio ok. 35 % dostarczonych do supermarketów warzyw i owoców ląduje w śmietniku. Lepiej zmarnować tony jedzenia niż narazić klienta na traumatyczne przeżycia. Nikt przecież nie chce patrzeć na krzywe truskawki, nieregularnie wybarwione owoce, przerośnięte ponad ideał pomidory i inne wybryki natury. Jesteśmy na to zbyt wrażliwi. Aby nas chronić jedna z sieci sprzedaje wyłącznie marchewki tak proste żeby dawały się obrać jednym ruchem. Pozostałe zdelegalizowano. Tak o nas dbają. Czekam tylko, aż wprowadzą zakaz zbliżania się do terenów rolniczych, aby nie narażać się na traumatyczne przeżycia związane z gorszącym oglądaniem roślin nieustawowo ukształtowanych przez naturę. Matki będą zasłaniać oczy swoim pociechom przechodząc obok niesieciowego warzywniaka.

Może to i śmieszne, ale przecież w Wielkiej Brytanii prawo zakazuje sprzedaży marchewek o średnicy mniejszej niż jeden centymetr. Nie wolno ich także sprzedawać jeśli są rozszczepione lub posiadają odrosty. Niedługo nikt nie będzie wiedział jak wyglądają prawdziwe marchewki.

W skali ogólnoświatowej najbardziej cierpią banany. To ich właśnie niszczy się najwięcej. Nawet 40 % produkcji to produkcja prosto na wysypisko.

Rolnictwo bardzo się rozwinęło na przestrzeni ostatnich wieków. Obecnie może produkować dowolną liczbę mięsa i zboża przy równoczesnym zachowaniu niesamowicie niskich cen. Konsumenci zazwyczaj nie mają bladego pojęcia co się kryje za niskimi (pozornie) cenami żywności. Sałata nie jest droga. W cenę sałaty jest wliczony koszt jeszcze dwóch sałat przeznaczonych na wysypisko śmieci. Lekki szok! Bo za tanio by było! Klienci nie są świadomi jak wielkie ilości jedzenia lądują na śmietnikach. A że i tak tanio, to sami też nie szanują i część wywalają lekką ręką.

 

Jak ogromne ilości się marnują?

Oto tylko to, co wyrzuca się w Wielkiej Brytanii:

70 kg żywności na jednego mieszkańca rocznie

Ogólnie wywala się tam 16,5 miliarda dolarów rocznie.

Jak obliczono jest w tym 484 000 000 zapieczętowanych, dobrych kubków z jogurtem, 27 jabłek na osobę oraz ponad 2,5 miliarda kromek chleba

Wystarcza to na wyżywienie 30 milionów głodujących ludzi!

 

W Europie nie wolno sprzedawać jabłek ważących poniżej 70 gramów. A właściwie dlaczego? Europejskie dyrektywy unifikujące żywność zmusiły w 2008 roku brytyjskiego hurtownika do wyrzucenia 5 tysięcy owoców kiwi bo były o 1 mm węższe niż regulaminowe. Dlaczego ów przedsiębiorca musiał wyrzucić owoce zamiast oddać potrzebującym? Bo groziłaby mu za to grzywna w wysokości 9 tysięcy dolarów. Przepisy takie mają zapewnić w całej Europie wysoką jakość i jednolitość towaru. W wielu przypadkach taniej i łatwiej jest wyrzucić niż komuś oddać. Coś chyba jest nie tak.

 

Niekiedy dzięki amerykańskiej ustawie Dobrego Samarytanina niektórym firmom uda się coś legalnie rozdać. Wtedy się tym bardzo chwalą. Koncern Sainsburg’s trzy lata temu rozdał 6,5 tysiąca ton jedzenia. Dużo? Na pewno niemało i byłby to powód do dumy gdyby nie fakt, że pozostałe 60 tysięcy ton wywalili na śmietnik. Już bez chwalenia się.

 

Inny gigant Marks&Spencer wymaga od swoich dostawców kanapek, aby wyrzucali po dwie skrajne kromki z obydwu krańców chleba. W ten sposób wyrzucają na śmietnik codziennie 13 tysięcy kromek.

 

Takie zjawisko elegancko określa się nadprodukcją.

Elegancko – Nadprodukcja w sektorze gotowej żywności osiąga 56 % produkcji całkowitej.

Po ludzku  – Marnotrawstwo w tej branży jest porażające. Więcej się wyrzuca niż sprzedaje. Ktoś za to musi też zapłacić, więc wartość tego co się wyrzuca wlicza się w cenę tego co się sprzedaje.

 

Chcecie więcej?

Otóż przedstawiam beznadziejnie niehumanitarnego marnotrawcę na skalę globalną.

Najwięcej żywności marnuje przemysł rybny. 40 – 60 % złowionych ryb wyrzuca się do morza. Niestety martwych. Dlaczego? Bo są za małe lub nie ma ich na liście zamówionych gatunków. Obłęd, tragedia i hańba dla Homo Sapiens!

Mało kto chyba zastanawia się nad tym że sami konsumenci ryb ostatecznie wytworzą kolejne odpady rybne i w efekcie końcowym tak pożądane rybie białko, które trafia ostatecznie do naszych brzuszków to jedynie 10 % wyłowionych stworzeń morskich.

Niedługo to się skończy, bo globalne łowiska są na wyczerpaniu i znikną za około 30 lat. Obecnie 90 % dużych drapieżnych ryb już zniknęło z oceanów. Ktoś tu chyba jest idiotą.

 

Takich przykładów jest jeszcze niestety wiele. Marnotrawienie i wyrzucanie żywności rodzi kolejne poważne problemy ekologiczne, ale to już inna historia. Równie ponura.

Podobnych tematów jest też mnóstwo. Ten wydaje mi się szczególnie drażliwy, gdyż dotyka bardzo poważnego zagadnienia jakim jest jedzenie. To podstawowa potrzeba obok oddychania i nie mogę pozostać obojętny skoro marnujemy połowę jedzenia podczas gdy co roku z głodu umierają miliony ludzi.

 

Śmierć z głodu jest powolna.

Na świecie głodują 963 miliony ludzi, czyli co szósty człowiek.

Niedożywienie powoduje 55 % wszystkich zgonów dzieci na świecie.

Codziennie umiera z głodu 20 tysięcy dzieci nic nie wiedząc o 13 tysiącach kromek chleba wyrzucanych na śmietnik przez jedną z bogatych firm.

Co 3,5 sekundy umiera człowiek. Z głodu. Co 5 sekund umiera z głodu dziecko.

Tylko w czasie czytania tego artykułu umarło z głodu 85 ludzi w tym 60 dzieci.

 

Informacje źródłowe to ogólnodostępne wyniki wyszukiwania w google pochodzące ze stron internetowych organizacji humanitarnych, wikipedia, wycinki prasowe, artykuł w piśmie FORUM “Strata świata”, publikacja Nancy Macdonald z Macleans.ca oraz kilka innych pomniejszych źródeł.

 

Przepisy unijne możesz sprawdzić tutaj jeśli mi nie wierzysz: http://eur-lex.europa.eu/

 

Opublikował/a Pihont w dniu Styczeń 9, 2010

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Piątek [26.03.2010, 20:01]

SKLEPY WYRZUCAJĄ TONY JEDZENIA. TO PRZEZ KLIENTÓW

Na śmietnik trafiają warzywa, mięso i nabiał.

Sieci sklepów na całym świecie odrzucają od 25 do 40 proc. zamówionej żywności. Według Waste & Resources Action Programme w Wielkiej Brytanii na śmietnik trafia rocznie 1,6 mln ton żywności, a w Japonii 2,6 mln ton. Podobnie jest w Polsce. W poniedziałki wyrzucamy nawet 300 kg bananów, pomidory, sałatę i inne nietrwałe owoce. To nawet 500 kg jednego dnia - twierdzą pracownicy sklepu Real.

Podobnie się dzieje w sieciach Biedronka i Carrefour. Zdarza się, że jednego dnia do kontenerów trafia tona mięsa i wędlin - pisze "Rzeczpospolita".

Do śmietnika trafiają też setki opakowań nabiału, a do morza ponownie wyrzucanych jest 40 - 60 proc. łowionych ryb: najczęściej są za małe lub należą do innego gatunku.

Sieci twierdzą, że muszą pozbywać się takiego jedzenia ponieważ klienci nie chcą kupować brzydkich owoców czy warzyw.

Jednak np. w Niemczech konsumenci są gotowi zapłacić dwukrotnie więcej za jabłka ze śladami robaka. Wiadomo bowiem, że urosły bez środków chemicznych i dojrzały na drzewie - pisze dziennik. | TM

 

 

 

 

Jeśli przyjąć, iż nasz gatunek miałby istnieć jeszcze setki tys. lat, to okazuje się, iż wiele minerałów, zasobów natury ma mu służyć jedynie przez 0,0...% tego czasu...

Czy sami chcielibyście żyć w warunkach jakie zgotowaliście przyszłym pokoleniom: m.in. bez ropy, węgla, gazu, rzek (z powodu stopnienia lodowców; zmian klimatycznych), lasów, zwierząt, w okół pustynie, składowiska śmieci, wszystko, powietrze, ziemia, woda, skażone, wszyscy zatruci, chorzy, jeszcze tępsi niż obecnie, o niskim potencjale, walorach; zdegenerowani, jeszcze większe przeludnienie, pełno psychopatów, debili, starców, ogromne długi do spłacenia, itp...

 

 

CZY ABY NA PEWNO WZROST M.IN. PONIŻEJ WYKAZANEJ PRODUKCJI, SPRZEDAŻY, KONSUMPCJI, ZWIĘKSZA, OPRÓCZ PKB, DOBROBYT (POWINNIŚMY JĄ NIE TYLKO KONTYNUOWAĆ, ALE I JESZCZE ZWIĘKSZAĆ)...:

 

Przykład myślenia, analizowania, całościowego:

UWAGA NA, M.IN., ASY... EKONOMII!!!

KOLEJNYM PRZYKŁADEM WYDATKÓW, STRAT, MOŻE BYĆ NP. PRODUKCJA TRUCIZNY NIKOTYNOWEJ, ALKOHOLOWEJ, NIEZDROWEJ ŻYWNOŚCI, JEJ ZAŻYWANIE, SPOŻYWANIE I TEGO SKUTKI, W TYM KOSZTY. Uwzględniając wszystkie tego aspekty. Począwszy od zatruwającej środowisko, trującej ludzi, zużywającej energię (a produkcja energii także powoduje zużywanie surowców, zatruwanie środowiska, trucie ludzi), budowy samych zakładów chemicznych, fabryk maszyn, co powoduje też wydatki. Następnie, zatruwającej środowisko, trującej ludzi, zużywającej energię (...), produkcji w tych zakładach nawozów, fabrykach maszyn rolniczych, co powoduje też wydatki,. Następnie produkcję rolną, która również powoduje zużywanie surowców, zatruwanie środowiska, trucie ludzi, zużywanie energii (...), co powoduje też wydatki. Po czym produkcję produktów finalnych, co także powoduje zatruwanie środowiska, trucie ludzi, zużywanie energii (...), co powoduje też wydatki. Po czym budowę i eksploatację sklepów, co również wiąże się z zatruwaniem środowiska, truciem ludzi, zużywaniem energii (...), co powoduje też wydatki. A następnie zażywanie, konsumpcję trucizn, na co wydawane są pieniądze, czego skutkiem są choroby, renty, wydatki na lecznictwo, a lecznictwo także powoduje zużywanie surowców, zatruwanie środowiska, trucie ludzi, zużywanie energii (...), co powoduje też wydatki. A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze tego wszystkiego transport, a więc i budowa fabryk produkujących pojazdy, rafinerii dostarczających paliwo, co powoduje też wydatki, co również wiąże się z zatruwaniem środowiska, truciem ludzi, zużywaniem energii (...), co powoduje też wydatki. Następnie samą eksploatację pojazdów, co powoduje też wydatki, co również wiąże się z zużywaniem surowców, zatruwaniem środowiska, truciem, okaleczaniem, zabijaniem ludzi, co powoduje też wydatki i inne negatywne skutki związane z lecznictwem (...), itd... Kolejnym aspektem tego wszystkiego są negatywne skutki samej pracy dla pracowników, chorób zawodowych, wypadków. Do tego dodajmy skutki, w tym koszty, odurzania się (m.in. przemocy, przestępstw, wypadków), trucia się (wpływ na własny intelekt, zdrowie i intelekt potomstwa, czyli rodzenie chorych, upośledzonych, niedorozwiniętych dzieci (w tym debili, psychopatów; przestępców, rencistów)), wciągania w nałóg następnych (w tym uczenia takiego traktowania własnego i innych zdrowia. Rodzenie dzieci z predyspozycjami do nałogów, a niekiedy już na głodzie (skutki zdrowotne, intelektualne, ekonomiczne, społeczne powstawania rodzin patologicznych)). Następnie indywidualne ekonomiczne skutki wydawania pieniędzy na takie rzeczy. Do tego dochodzą też skutki wyjaławiania gleby przez produkcję rolną. Konsekwencje zużywania bezcennych, kończących się surowców. Skutki powstawania śmieci.

Ilokrotnie korzystniej, taniej byłoby tych wszystkich ludzi utrzymywać z podatków na zasiłku, zamiast z opisanych wydatków...!

PODSUMOWANIE:

Produkcja trucizn nie jest zyskiem, TYLKO OGROMNĄ, TOTALNĄ STRATĄ (mimo, iż, dzięki niej, tysiące ludzi ma tzw. pracę, otrzymuje wypłatę, płaci podatki, składki itp.)!!!

PODSUMOWANIE ALTERNATYWNE:

Kim trzeba być, by tego nie rozumieć, by coś takiego propagować, wspierać, wmawiać/,uważać że jest korzystne dla gospodarki, ludzi...!!!

 

 

 

 

 

 

 

 

GÓRNICTWO

 

www.o2.pl | Wtorek [31.03.2009, 08:33] 4 źródła

BONUSY DLA GÓRNIKÓW I HUTNIKÓW KOSZTUJĄ NAS PONAD 6 MLD ZŁ

Państwo płaci za trzynastki, czternastki, deputaty, zniżki i gwarancje zatrudnienia.

Na deputaty węglowe dla górników kopalnie wydają ponad pół miliarda złotych rocznie - pisze „Gazeta Wyborcza". - 120 tys. górników dostaje od 6 do 8 ton na głowę w zależności od lat pracy.

Górnicy otrzymują także „barbórkę" oraz czternastkę. W sumie ponad 10 tysięcy zł na osobę. Hutnikom z KGHM przysługują dodatkowo pieniądze na urlop; to około 1,8 tysiąca zł na osobę. Pracownicy firm energetycznych otrzymali natomiast gwarancje zatrudnienia do roku 2017. Kupują także prąd z 80-procentową zniżką.

Państwowe firmy wyciągają z naszych kieszeni pieniądze na inwestycje, a swoje przeznaczają na nagrody i podwyżki - powiedział Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan".

Zdaniem ekspertów odebranie przywilejów grozi utratą poparcia w wyborach, a rządy się tego boją. TM

 

 www.o2.pl | Środa [22.04.2009, 07:24] 2 źródła

GÓRNICY TO NAJBOGATSI EMERYCI

Dostają najwyższe emerytury w Polsce - wynika z raportu ZUS za 2008 rok.

Górnicy dostają średnio 2937 zł. To dwa razy więcej niż polska średnia, która wynosi 1471 zł, pisze „Gazeta Wyborcza".

Jak podaje gazeta, kolejarze pobierają emerytury w wysokości 1422 zł, a nauczyciele 1629 zł.

Wysokie uposażenia górnicze biorą się z wysokich dopłat budżetu państwa - mówi "Gazecie Wyborczej" Jeremi Mordasewicz, członek rady nadzorczej ZUS.

Dodaje, że budżet państwa, co roku, dopłaca górnikom do emerytur 4 mld zł. A górnicy nie finansują nawet połowy swoich świadczeń.

Osobny system emerytalny finansowany przez państwo mają rolnicy (ok. 730 zł), sędziowie i prokuratorzy (średnio 4-5 tys. zł), a także policjanci oraz żołnierze (ok. 2,5 tys. zł). | JK

 

 www.wp.pl | 03.07.2008 r.: W Polsce najwięcej można zarobić w górnictwie. W IV kwartale 2007 roku średnia pensja brutto w tej branży wyniosła 6,4 tys. złotych - wynika z opublikowanego w czwartek raportu Money.pl

 

„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

 

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

 

www.interia.pl | Czwartek, 27 listopada (17:05)

Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie - wynika z raportu organizacji ekologicznej Greenpeace, zaprezentowanego w czwartek na konferencji.

 

 

 

 

 

 

 

 

ENERGETYKA JĄDROWA

 

3. O BEZPIECZNEJ, EKOLOGICZNEJ, TANIEJ ENERGETYCE NUKLEARNEJ...

 

Energetyka nuklearna, która towarzyszy zbrojeniom, a mająca jedynie polityczno-biznesowe podstawy...,  to niestety nie tylko nonsens ekonomiczny, ekologiczny, ale też kolejne ogromne zagrożenie związane z materiałami promieniotwórczymi (mogą być wykorzystane w tzw. brudnych bombach), bronią nuklearną (najprawdopodobniej, jeśli terroryści jeszcze nie mają materiałów promieniotwórczych, przynajmniej mini bomb jądrowych, to prędzej czy później zdobędą je! Podobnie jest z niebezpiecznymi krajami, z których część już ma broń jądrową!)!

 

 

„NEWSWEEK” nr 29, 2006 r., strona 62

ENERGETYKA JĄDROWA

ATOMISTYFIKACJA

LOBBY ATOMOWE TWORZY MIT BEZPIECZNEJ, CZYSTEJ I TANIEJ ENERGII Z ATOMU. JAK POKAZUJE PRAKTYKA, ŻADNE Z TYCH OPTYMISTYCZNYCH STWIERDZEŃ NIE JEST PRAWDZIWE.

W górskiej wiosce Kara Agach w Kirgistanie niemal wszystko, co wyrasta z ziemi, jest promieniotwórcze. Ziemniaki, owoce, trawa. Radioaktywne jest też mięso kurcząt i kóz.

Katastrof takich jak w Kara Agach nie uwzględnia się w raportach międzynarodowych agencji atomowych. Podkreślane są zalety energii z atomu, pomijane wady. Dziś, kiedy lobby atomowe zwiastuje renesans elektrowni jądrowych, warto przyjrzeć się nie tylko zyskom, ale i kosztom.

Ziemia w Kara Agach, w Czkałowsku, w Kara Balta i w dziesiątkach innych miejsc zawiera uran. Bardzo dużo uranu. Ale to nie złoża zalegające głęboko pod powierzchnią stały się przyczyną tragedii. W dwudziestu kilku miejscowościach Kirgistanu przez 20 lat wyszarpywano z ziemi rudę uranu, mielono ją, rozdrabniano, płukano i odcedzano z tego szlamu "żółte ciasto" - główne źródło energii w elektrowniach jądrowych. Zbędne resztki to zawarte w rudzie pierwiastki niestabilne, rozpadające się z czasem, promieniotwórcze jak rad czy tor. Pierwszy z nich pozostaje aktywny przez około 3 tys. lat, drugi potrzebuje aż 150 tys. lat, aby przestał wysyłać przenikliwe promieniowanie. Z łatwością przechodzi ono przez tkanki ludzkiego ciała, od czasu do czasu siejąc spustoszenie, np. gdy trafi w któryś z genów i wywoła mutację prowadzącą do nowotworu.

 

Wieś Kara Agach żyła wśród hałd kamieniejącego, radioaktywnego szlamu. Pasano na nim kozy, wykorzystywano jako materiał budowlany. Nikt nie mówił ludziom, że siedzą na beczce prochu. Dawka promieniowania, jaką otrzymują od lat, jest 40 razy wyższa od dopuszczalnej - policzyli belgijscy i kirgiscy naukowcy. Bank Światowy, Stany Zjednoczone, Japonia, Szwecja i kilka innych krajów pospieszyły z pomocą finansową. Co jednak zrobić ze skamieniałym szlamem, który pozostanie aktywny przez dziesiątki tysięcy lat?

Na obszarze byłego Związku Radzieckiego takich miejsc jest więcej niż gdziekolwiek na świecie. Jak powiedział niedawno jeden z szefów rosyjskiego Zarządu Odpadami Radioaktywnymi Siergiej Brykin, w tym kraju stosuje się zasadę: wyrzuć i zapomnij. Dopiero teraz Rosja przymierza się do tworzenia bezpiecznych składów materiałów radioaktywnych. Nie zacznie ich jednak budować wcześniej niż za 10-15 lat.

Podobnie jest w Chinach. Największa kopalnia uranu oznaczona numerem 792 zrzucała płynne odpady promieniotwórcze do rzeki. Zakład zamknięto w roku 2002. Oficjalny powód: wyczerpanie złóż. A naprawdę dlatego, że doprowadził do katastrofy zdrowotnej i ekologicznej. Ludzie mieszkający w pobliżu kopalni zaczęli umierać na raka. Przyczyną połowy wszystkich zgonów młodych ludzi i dzieci stały się nowotwory, najczęściej białaczki. Noworodki przychodzą na świat z wadami wrodzonymi. Często zdarzają się poronienia. Kwitnący region zmienił się w jałową ziemię, kompletny nieużytek. Nawet budynki są tam napromieniowane w stopniu wielokrotnie przekraczającym dopuszczalne normy. Ponure informacje utajniono. Raporty lekarzy o tym, że połowa zgonów jest wynikiem jakiejś formy raka, ukrywano jako tajemnice państwowe. Pracowników alarmujących, że skażenie otoczenia jest katastrofalne, oskarżono o działalność wywrotową. Sąd skazał ich najpierw na więzienie, a potem na areszt domowy.

Nie tylko w krajach byłego Związku Radzieckiego czy Chinach unika się informowania opinii publicznej o ryzyku związanym z energetyką jądrową. We Francji, gdzie prawie 80 procent elektryczności pochodzi z elektrowni atomowych, kolejne skandale ujawniały nie powołane do tego instytucje kontrolne, a niezależne organizacje pozarządowe. Greenpeace zorganizował kilka lat temu nocne czuwanie w pobliżu kompleksu fabryk w La Hague. Ze zużytego paliwa jądrowego odzyskuje się tam między innymi pluton, najbardziej radioaktywny pierwiastek we wszechświecie. Dla człowieka zabójczy nawet w minimalnych ilościach.

Zarządzający fabryką zaprzeczali, że płynne odpady z La Hague wpuszczane są do morza. Nurkowie Greenpeace pobrali próbki odpadów spuszczanych potajemnie do kanału La Manche nocą. Ich promieniotwórczość okazała się 17 mln razy większa niż naturalna promieniotwórczość wody morskiej. Oznacza to, że wiele stworzeń morskich zostało skazanych na zagładę, a konsumenci owoców morza na nowotwory.

Przez wiele lat zaprzeczano też, że fabryka przetwarzająca paliwo jądrowe w La Hague może stanowić ryzyko dla zdrowia mieszkańców tych okolic. Prof. Jean-Fran?ois Viel, epidemiolog, stwierdził jednak dwukrotny wzrost liczby białaczek u dzieci z tego rejonu Francji.

Kilka lat temu wykryto chroniczne skażenie promieniotwórcze wód Rodanu, nad którym działa 20 reaktorów jądrowych. W mchach nad Sekwaną znaleziono kobalt, bo przeciekał zbiornik reaktora elektrowni w Nogent, w winie produkowanym w pobliżu kompleksu nuklearnego Marcoule wykryto tryt, mleko na półwyspie Cotentin zawierało cez. Francuskie pismo popularnonaukowe "Science et Vie" zamieściło wówczas listę baronów przemysłu nuklearnego, którzy ukrywają wypadki zdarzające się w elektrowniach i blokują niezależne badania skażeń radioaktywnych.

Raport Unii Europejskiej sprzed czterech lat wymienia około 7 tysięcy starych kopalń uranu, hałd, zbiorników wodnych i elektrowni jądrowych, które wymagają oczyszczenia w 11 krajach europejskich. "To przerażający spadek po beztrosce producentów energii z atomu" - ocenia Mike Thorne, brytyjski konsultant do spraw promieniowania. Wielu ludzi otrzymuje w tych rejonach dawki promieniowania 10, 20, 30 razy wyższe niż dopuszczalne bez szkody dla zdrowia.

 

Gdy się to wszystko podsumuje, prawdziwe zdumienie budzi najnowszy raport Agencji Energii Jądrowej (Nuclear Energy Agency). Opublikowany 1 czerwca w Paryżu, wygląda na część akcji reklamowej przemysłu atomowego. Jego autorzy twierdzą, że przemysł ten jest jedynym, który "bierze pełną odpowiedzialność za wszystkie odpady powstające przy produkcji energii elektrycznej". Ilość tych atomowych śmieci jest zdaniem agencji niewielka, a ich promieniotwórczość "zmniejsza się z upływem czasu".

Rzeczywiście, promieniotwórczość odpadów zmniejsza się z czasem. Jest to jednak czas liczony w setkach, tysiącach i milionach lat. Dlatego problem składowania tych odpadów niepokoi wszystkich, którzy mają z tym do czynienia. W maju tego roku państwa kupujące uran od Australii zażądały, aby kraj ten przyjmował wszystkie odpady z produkcji energii elektrycznej z uranu. Rząd australijski dyplomatycznie oświadczył, że nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie. Wygląda jednak na to, że będzie się musiał ugiąć przed żądaniami swoich klientów.

Jak wynika z listy Nuclear Energy Agency, trwałe zbiorniki na zużyte paliwo z reaktorów jądrowych ma zaledwie kilka krajów, wśród nich Finlandia, Francja, Niemcy, Szwecja, Wielka Brytania i Szwajcaria. W innych państwach to pieśń przyszłości. Kanada planuje budowę trwałego podziemnego zbiornika na rok 2025, Belgia i Japonia przewidują rozpoczęcie budowy na rok 2035, Hiszpania na rok 2020. Stany Zjednoczone borykają się z koniecznością przewiezienia 10 mln ton szlamu uranowego z brzegów rzeki Kolorado w stanie Utah w miejsce oddalone stamtąd o 50 km, aby zapobiec skażeniu wody pitnej dla południowej Kalifornii.

Równie prawdziwe jak mit o ekologicznej i czystej energii jądrowej jest stwierdzenie, że jest ona tania. We wszystkich krajach prąd z atomu jest o wiele droższy niż uzyskiwany z węgla czy nawet z siły wiatru. Jego cena za kilowatogodzinę wynosi w USA ponad siedem centów, tymczasem energia ze źródeł tradycyjnych jest prawie o połowę tańsza.

Rządy wielu państw radzą sobie z tym problemem w najprostszy sposób - sięgają do kieszeni podatników. Budżet dopłaca do elektryczności z atomu. Robi to, by opłata za prąd z elektrowni atomowych nie była wyższa niż z innych źródeł energii. Gdy w Wielkiej Brytanii prywatyzowano produkcję elektryczności, rząd narzucił dodatkowy podatek na paliwa kopalne, aby dochodami z niego wesprzeć energię z atomu. Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej Brytanii około 1,2 miliarda funtów rocznie. Podobnie wygląda sytuacja w Australii i w innych krajach.

Choć nikt nie zabrania prywatnym firmom budowania reaktorów jądrowych, żadne konsorcjum na świecie nie zrobiło tego bez wyciągania ogromnych sum z budżetu państwa. Nawet Bank Światowy nie chce pożyczać pieniędzy na tego rodzaju inwestycje. Bieżące koszty produkcji są wysokie, a przyszłe wydatki związane z rozmontowywaniem reaktorów i składowaniem odpadów jeszcze większe.

 

Około 440 reaktorów jądrowych na świecie wytwarza 16 procent zużywanej na ziemi energii elektrycznej. A także miliony ton odpadów promieniotwórczych, które pozostaną groźne dla ludzkiego zdrowia przez tysiące lat. Ten bilans trudno uznać za pozytywny.

 

Pozostaje pytanie, co stało się powodem wzmożonej akcji reklamowej prowadzonej przez lobby atomowe? Jest nim prawdopodobnie wzrost ceny uranu. Jego wydobycie to jedna z największych gałęzi światowego przemysłu. Dotychczas 40 procent zapotrzebowania na uran pokrywały istniejące zapasy z programów militarnych i z przetwarzania raz już użytego paliwa jądrowego. Te zapasy się wyczerpują. Cena kilograma uranu poszła w górę, a jego produkcja wzrosła o kilkanaście procent w ciągu ostatnich dwóch lat. I prawdopodobnie podwoi się do roku 2010. Ale na świecie powstaje tylko jedna nowa elektrownia atomowa - w Finlandii. Żeby zarobić na sprzedaży energii, trzeba więc nakręcić koniunkturę, zachęcić do wznoszenia następnych reaktorów. Na tym polega interes właścicieli kopalń uranu i zarządzających elektrowniami atomowymi. Czy nasz interes jest zbieżny z ich celami?

Można mieć wątpliwości.

Jeśli elektrownie jądrowe nie spełniają pokładanych w nich nadziei, nie są tanie ani bezpieczne, jaka jest alternatywa? Gdzie szukać nowych źródeł energii? Coraz więcej specjalistów uważa, że powinny to być energie odnawialne: słońca i wiatru. Panele słoneczne na dachach i turbiny wiatrowe. Niewielkie bojlery wytwarzające elektryczność mają wejść na rynek europejski w przyszłym roku. Już teraz na dachach wysokościowców pojawiają się wiatraki. 50 procent elektryczności w Danii i 40 procent w Holandii produkowane jest w systemie zdecentralizowanym, nie w wielkich elektrowniach, a w mniejszych urządzeniach korzystających między innymi z ciepła słońca i z siły wiatru.

98 procent budynków w Helsinkach jest ogrzewane przez sieci lokalne. Unika się dzięki temu ogromnych strat energii podczas transportu. W przypadku energetyki jądrowej ponad 60 procent energii ucieka z elektrowni w postaci ciepła i w sieciach przesyłowych.

Czy jednak starczy rozsądku, aby oszczędzać energię, nie liczyć na węgiel i atom, a zwrócić się ku słońcu i wiatrakom?

Bożena Kastory

 

 www.o2.pl | Niedziela [05.07.2009, 22:39] 1 źródło

PRĄD Z ATOMU BĘDZIE DROŻSZY

Elektrownia jądrowa nam się nie opłaci?

Prąd z elektrowni atomowych może kosztować prawie dwa razy więcej niż z węgla czy gazu. Energia jądrowa nie będzie tańsza niż tradycyjne źródła - donosi "Rzeczpospolita".

Gazeta przytacza badania Polskiej Grupy Energetycznej, z których wynika, że ostateczny koszt produkcji jednej megawatogodziny energii atomowej wyniesie od 550 do 690 zł. Tymczasem energia z nowych elektrowni węglowych kosztowałaby najwyżej 240 zł, a z gazowych - ok. 285.

Nawet jeśli uwzględnione zostaną wymogi ekologiczne, czyli obowiązek zakupu pozwoleń na emisję dwutlenku węgla, to i tak elektrownie węglowe i gazowe mają dużą przewagę nad atomową - informuje "Rzeczpospolita"

Na koszt produkcji energii wpływają nakłady związane z budową nowych elektrowni. Inwestycje finansowane z kredytów mogą być dużo droższe. Wyjściem może być przeniesienie tych kosztów, poprzez dodatkową opłatę, na odbiorców.

Rząd planuje otwarcie elektrowni jądrowej już w 2020 roku. Powstać ma w pobliżu Konina, Darłowa, Gryfina lub Żarnowca. | AJ

 

 www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Czwartek, 06.08.2009 14:44

KRAJ: ILE KOSZTUJE ENERGIA ATOMOWA?

Tania nie jest.

Okazuje się, że energia pochodząca z elektrowni atomowych może być nawet dwa razy droższa niż wytwarzana z węgla i gazu – wynika z analizy zleconej przez Polską Grupę Energetyczną.

Ile zatem wynosi całkowity koszt produkcji jednej megawatogodziny energii atomowej? Szacunki mówią kwotach rzędu 550 do nawet 700 złotych. Ważny jest tu też koszt budowy samej elektrowni (twórcy raportu założyli, że kredyt na budowę będzie miał realne oprocentowanie w wysokości 7 procent, a okres jego spłaty wyniesie 15 lat).

Dla porównania dodali, że przy zbliżonych założeniach prąd z nowych elektrowni węglowych (za megawatogodzinę) kosztować może ok. 200-240 złotych, a z gazowych blisko 280 złotych. Oczywiście w grę wchodzą tu również wymogi-opłaty ekologiczne (chodzi o obowiązek zakupu pozwoleń na emisję dwutlenku węgla). Ale nawet wtedy elektrownie węglowe i gazowe są tańsze niż atomowe - megawatogodzina wyceniana będzie na ok. 370 złotych.

 

Jednak w tym wypadku nie tylko sam koszt energii wchodzi w grę, liczą się również względy ekologiczne, a jak wiadomo energia z węgla środowisku specjalnie nie służy. A jaka energia, waszym zdaniem powinna być w Polsce promowana?

Leszek Sadkowski

leszek.sadkowski@hotmoney.pl

 

WPROST EXTRA DODATEK TYLKO DLA INTERNETU ( www.wprost.pl )

"WPROST" Numer: 38/2009 (1391)

POLSKI ATOM

(...)

Wydatki związane z elektrowniami jądrowymi będą wysokie. Andrzej Strupczewski mówi o 2,75 mld euro za tysiąc megawatów. Ale i tak elektrownia jądrowa byłaby tańsza  zarówno od wiatrowej, jak i węglowej z systemem neutralizacji gazów cieplarnianych. Takie wyliczenia trudno jednak zweryfikować. Jak oszacować koszty utylizacji i kilkusetletniego składowania zużytego paliwa? W jaki sposób ocenić wydatki na 40-letnie wygaszanie reaktora po 60 latach eksploatacji? Jak skalkulować koszty wykształcenia co najmniej 200 inżynierów i kilku tysięcy techników? W amerykańskich i francuskich opracowaniach często używa się przelicznika: miliard euro za tysiąc megawatów.

 

O koszcie 3-7,3 mld euro za pierwszy polski blok o mocy tysiąca megawatów mówi prof. Krzysztof  Żmijewski. Najwyższa kwota uwzględnia całkowity koszt finansowania inwestycji. Z okiełznaniem kosztów nie radzą sobie Finowie, którzy o trzy lata przekroczyli termin uruchomienia reaktora EPR w Olkiluoto i o 3 mld euro (dwukrotnie) koszt inwestycji. Długo zbierano pieniądze na budowaną francuską elektrownię Flammanville. Na rosyjskiej licencji kolejną elektrownię jądrową chcą uruchomić Bułgarzy, którzy liczą na wsparcie Moskwy. Rumuni spoglądają w stronę Kanadyjczyków. Włosi i Szwedzi wznawiają program energetyki jądrowej. Rosjanie zapowiadają budowę 26 elektrowni do 2030 r.

 

O konieczności oswajania atomu nie jest przekonany prof. Krzysztof Żmijewski, zwolennik efektywnego  gospodarowania energią elektryczną. Rocznie produkujemy 158–160 TWh energii. Gdybyśmy powszechnie stosowali energooszczędne urządzenia, zapotrzebowanie na prąd spadłoby o ponad 30 TWh – przekonuje naukowiec. Wówczas moglibyśmy na długo odłożyć budowę elektrowni.

Mirosław Stańczyk

 

[Trzeba też dodać, iż wydajne złoża uranu się kończą, i w związku z tym stale rosną ceny tej rudy (a przy ograniczonej ilości zasobów łatwo o ekonomiczny szantaż; wyzysk). Więc jakie to jest bezpieczeństwo energetyczne… - red.]

 

 

Więcej:

3. O BEZPIECZNEJ, EKOLOGICZNEJ, TANIEJ ENERGETYCE NUKLEARNEJ...

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=183&postdays=0&postorder=asc&start=30

 

 

 

 

 

 

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ TZW. SZPILEK (dla idiotek)

 

OBUWIE

TZW. SZPILKI.

Jakiś idiota wymyślił taką bzdurę, a jeszcze większe idiotki w nich chodzą.

Obuwie nie powinno być narzędziem tortur, przyczyną deformacji stup, stawów, kości śródstopia, kolan, kręgosłupa, przyczyną wad postawy i tego skutków w całym organizmie (m.in. nieruchliwego trybu życia, z kolejnymi skutkami). Poza tym stopy powinny być ozdobą a nie koszmarnym widokiem.

W średniowieczu używano podobnych rzeczy jako srogą karę...

 

 www.o2.pl | 2008-10-04 12:51

SZPILKI - KOCHANE, ALE SZKODZĄ

(...) Jednak nawet jeśli ty kochasz swoje niebotyczne szpilki, pamiętaj, że twój organizm ich nienawidzi. Stopy zemszczą się za lata balansowania na cienkich obcasach - ostrzega internetowy "Dziennik".

 

Jak podaje serwis "Dziennika", tylko na leczenie schorzeń stóp będących konsekwencją noszenia butów na wysokich obcasach Brytyjki wydają 29 mln funtów rocznie. Problem jest jednak globalny, gdyż kobiety na całym świecie uwielbiają szpilki.

 

Także coraz więcej kobiety zgłasza się do ortopedów z haluksami, odciskami, naciągniętymi ścięgnami, skurczami i zerwanymi połączeniami nerwowymi. Do powstania tych schorzeń niewątpliwie przyczyniło się noszenie butów na wysokim obcasie. Z kolei, jak podaje internetowy "Dziennik", koszt leczenia jednej takiej dolegliwości poza publiczną służbą zdrowia to średnio 1200 funtów. Jeśli wszystkie pacjentki wymagające operacji zgłosiłyby się na prywatne leczenie, dałoby to w ciągu roku kwotę 10.4 mln funtów.

 

Nie powstały jeszcze statystyki mówiące o ilości operacji plastycznych, którym poddają się kobiety, aby było im wygodniej chodzić na obcasach! "Pompowanie" pięt i podeszew stóp specjalnym wypełniaczem, mające uczynić chodzenie na szpilkach bardziej komfortowym, to jednak popularna praktyka.

(dziennik.pl)

 

 

 

 

 

 

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ BIŻUTERII, ITP. (również...)

 

„GAZETA WYBORCZA” 22.07.2003 r.

TRUJĄCE TATUAŻE

Fani tatuażu wstrzykują sobie w skórę trujące chemikalia – ostrzega Komisja Europejska. Jej eksperci alarmują, że większość substancji używanych podczas robienia tatuaży to barwniki przemysłowe, takie jak np. farby samochodowe czy tusz atramentowy. Ponadto obecne przepisy wymagają jedynie zadbania o jednorazowe rękawiczki i igły, natomiast nic nie mówią o barwnikach. Tymczasem zanieczyszczone groźnymi substancjami farby mogą przyczyniać się do rozwoju raka skóry, łuszczycy, a nawet wstrząsu toksycznego. Komisja Europejska planuje wprowadzenie ostrzejszych przepisów regulujących wykonywanie tatuaży. Reuters, WOM

 

„PRZEGLĄD” nr 41, 14.10.2007 r.

RYZYKOWNE TATUAŻE

(...) Podczas porodu kobieta otrzymuje bowiem znieczulający zastrzyk w rdzeń kręgowy. A w raz z igłą do wrażliwego rdzenia mogą przedostać się toksyczne cząstki farby tatuażowej. (...)

 

[A do tego trzeba dodać interakcje z słońcem, kremami, skutki skaleczenia się, itp.! To naprawdę b. głupie i niebezpieczne postępowanie, udzielające się też innym – wynikłe, jak zwykle, z naśladownictwa (a jeśli chodzi o estetykę, to przynajmniej dla mnie, ohydne)! Podobnie ma się sytuacja z wszelkim żelastwem, czy czymkolwiek, wbijanym w skórę! – red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [14.10.2009, 21:22] 4 źródła

PRZEKŁUWANIE JĘZYKA GROZI ŚMIERCIĄ

Zobacz, dlaczego piercing jest niebezpieczny?

Ropnie mózgu prowadzące do śmierci to kolejne zagrożenie, które wynika z przekłuwania języka - twierdzą lekarze. Wcześniej stwierdzono już, że osoby decydujące się na takie "upiększenie" ciała ryzykują kruszeniem się zębów, infekcją jamy ustnej, a nawet chorobami serca - alarmuje BBC.

Lekarze z Izraela przestrzegają przed przekłuwaniem języka na łamach "Archives of Neurology". Neurolodzy opisują przypadek 22-latka, który zmarł kilka tygodni po założeniu kolczyka na języku.

Okazało się, że zakażenie w jamie ustnej wywołało zmiany także w mózgu, gdzie powstało kilkanaście ropni. Wcześniej obserwowano już podobne przypadki.

Mimo wielu zagrożeń piercing jest nadal bardzo popularny. Przed decyzją o przekłuciu języka powinniśmy jednak zastanowić się wiele razy czy moda jest ważniejsza od zdrowia - ostrzega prof. Damien Walmsley.

Zakażenie może zostać wywołane przez złe warunki higieniczne podczas przekłuwania, a także niewłaściwą pielęgnację świeżej rany już w domu. | AJ

 

 

 www.interia.pl | Piątek, 28 listopada (11:28)

TWÓJ ZDROWY UŚMIECH

KOLCZYKUJESZ - RYZYKUJESZ

Kolczykowanie języka niesie ze sobą poważne zagrożenia dla zdrowia, takie jak:

- możliwość wystąpienia miejscowych i ogólnych zakażeń, spowodowanych mikroorganizmami, które w normalnych warunkach znajdują się w jamie ustnej, a w miejscu przekłucia języka mogą przedostać się do głębiej położonych tkanek i wywołać różnego rodzaju groźne dla zdrowia stany zapalne,

 

- ryzyko zakażenia wirusowym zapalenia wątroby typu B i C oraz wirusem HIV, których znaczna część związana jest wizytami w gabinetach kosmetycznych przeprowadzających zabiegi w nieprawidłowych warunkach higienicznych przy zastosowaniu niewłaściwie przygotowanych narzędzi,

 

- uszkodzenie naczyń krwionośnych w momencie kolczykowania, jak i podczas dalszego noszenia kolczyka,

 

- występowanie epizodów bólowych i obrzęku,

 

- uszkodzenie czuciowe nerwu językowego i objaw drętwienia,

 

- reakcje alergiczne związane z rodzajem użytego materiału do wytworzenia ozdoby tkwiącej w języku,

 

- brak możliwości usunięcia ozdoby przy pomocy domowych sposobów, konieczna jest wówczas interwencja chirurgiczna,

 

- trudności w utrzymaniu prawidłowej higieny jamy ustnej,

 

- ryzyko połknięcia lub aspiracji niewłaściwie założonej ozdoby do układy oddechowego,

 

- uszkodzenie wypełnień i uzupełnień protetycznych zębów,

 

- utrudnione żucie i połykanie, a także artykulacja słów,

 

- przedłużające się w czasie gojenie rany, nawet do kilku tygodni,

 

- zaburzenia smaku, metaliczny smak potraw,

 

- stymulacja wypływu śliny.

 

Specjaliści zalecają jednak wszystkim miłośnikom piercingu, by decydując się na umieszczenie ozdoby, starali się zminimalizować wystąpienie groźnych dla zdrowia powikłań i unikali przypadkowych studiów tatuażu, gdzie często podobne zabiegi wykonywane są przez osoby bez należytego przygotowania.

opr. mz

 

Źródło informacji: DENTONET

 

 

ZASPOKAJANIE ZACHCIANEK BOGACZY

Czy ktoś, kto kupuje kawałek obrobionego kryształu, który tylko specjaliści potrafią odróżnić od szkła zastanowił się nad tego sensem, jaka jest tego cena?!

W celu wydobycia diamentu 1 karatowego (0,2 grama) trzeba przesiać co najmniej 250 ton skał!! A jego obróbka trwa niekiedy 2 tygodnie (!), by zmienił wygląd z matowego szkiełka na brylant. Już od dawna wytwarza się sztuczne diamenty, ale one nie zaspokajają  ludzkiej próżności.

Zaspokajanie bezmyślnej, niszczącej próżności.

Krajobraz księżycowy, pustynnienie gleby, dewastacja środowiska, ogromne ilości marnowanej energii, czasu, inwencji, utrzymywanie całej rzeczy ludzi (biżuteria, to też ogromne koszty związane z jej ochroną, przestępczością)...

Czy ci, którzy prowokują cały przemysł do zaspokojenia swojej prymitywnej, bezmyślnej chciwości zastanowili się kiedyś: po co to robią?!; jak wysoka jest cena takiego postępowania (m.in. manifestowania: mam tyle pieniędzy, że kupuję to co inni (a nie jest mi to niezbędne); że nie muszę mieć ambicji, a i tak będą mnie podziwiać (a przynajmniej dobrze to udawać; że nie muszę myśleć – mogę bezmyślnie naśladować...!)?!

 

 

"ANGORA" nr 43, 22.10.2006 r.

CHYBA NAJWIĘKSZA SZTUCZNA DZIURA W ZIEMI. Niedaleko miasteczka Udacznyj w Jakucji znajduje się gigantyczna odkrywkowa kopalnia diamentów.

Fot. AP/Ag. Gazeta

Opracował: Andrzej Berestowski

 

 

 

 

 

 

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ PROSZKÓW DO PRANIA

 

KOLEJNE, JEDNE Z B. WIELU, PRZYKŁADY KONSUMPCJONIZMU; M.IN. ZUŻYWANIA SUROWCÓW, PRODUKOWANIA „SZYBKICH ŚMIECI”, SKAŻANIA, TRUCIA; PRZYCZYNIANIA DO CHORÓB, WYDATKÓW; STRAT, PROBLEMÓW

 

PRZY OKAZJI – co wyjdzie taniej: pralka produkowana, eksploatowana w sposób szkodliwy dla środowiska, o trwałości 5 lat, za 2 tys. zł, czy produkowana, eksploatowana w sposób nieszkodliwy dla środowiska, z części w 100% do odzyskania, solidna, z stali nierdzewnej, o trwałości 20 lat, za 4 tys. zł...; co wyjdzie korzystniej, w tym taniej: utrzymywanie drogiego, szkodliwego msa tzw. pracy, i w tym celu produkowanie „szybkich śmieci”, czy wypłacanie, równowartości kilku-kilkunastu procent kosztów utrzymywania msa tzw. pracy, zasiłku, i nie szkodzenie...

 

www.o2.pl | www.sfora.pl Sobota [10.04.2010, 13:52]

UWAŻAJ! TE MYDŁA SĄ NIEBEZPIECZNE

Dużo zdrowsza jest woda.

US Food and Drug Administration ostrzega przed produktami, w których znajduje się triclosan. Używany jest on m.in. do produkcji mydeł antybakteryjnych, pasty do zębów i kosmetyków, a także odzieży i zabawek.

Ten związek chemiczny może być przyczyną problemów rozwojowych oraz przyczyniać się do oporności na antybiotyki - uważa Sarah Janssen z Natural Resources Defence Council.

Zdaniem ekspertów konsumenci powinni wiedzieć, że tzw. produkty antybakteryjne wcale nie chronią nas bardziej skutecznie przed infekcjami niż zwykłe mydła i woda.

Z tą opinią nie zgadają się producenci, twierdzą, że produkty antybakteryjne znacznie skuteczniej zapobiegają zakażeniom. | TM

 

[Nie używam mydła od 6 lat. – red.]

 

„POLITYKA” nr 37, 15.09.2007 r.

GROŹNE MYDŁO

Myjesz się antybakteryjnym mydłem, żeby usunąć wszystkie zarazki? To źle! Jak przekonują na łamach „Clinical Infectious Diseases” naukowcy z University of Michigan, mydła antybakteryjne wcale nie chronią przed infekcjami, a wręcz do nich prowokują. Ich najważniejszy składnik triklosan co prawda niszczy duże \koncentracje bakterii, ale jest nieefektywny w przypadku niektórych ich rodzajów (np. Pseudodmonas aeruginosa) i sprzyja wzrostowi oporności na antybiotyki (np. Amoxycilinę). Zdrowiej i bezpieczniej jest korzystać z zwykłych mydeł.

 

[Podobnie ma się sytuacja z innymi chemikaliami związanymi z czystością, higieną. – red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 26.08.2011, 19:25

TE PROSZKI DO PRANIA SĄ TOKSYCZNE

Ładny zapach może kosztować zdrowie.

Pachnące proszki do prania mogą być toksyczne – ostrzega "Gazeta Wyborcza".

Twierdzą tak chemicy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, którzy sprawdzili skład powietrza wydostającego się z otworów wentylacyjnych w pralkach i suszarkach. W każdym urządzeniu ubrania prane były w zapachowych detergentach.

Po analizie powietrza w laboratorium okazało się, że zawierało aż 7 lotnych substancji groźnych dla środowiska – dodaje dziennik.

Wśród nich znalazły się aldehyd octowy i benzen. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska uznała je za toksyczne i rakotwórcze. Nie podano nazw ani producentów podejrzanych proszków. | AJ

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [21.10.2009, 08:36] 2 źródła

DOM NIE MOŻE BYĆ ZBYT CZYSTY. TO GROŹNE DLA ZDROWIA

Jak sprzątać, aby uniknąć chorób.

Jeżeli wszyscy są zdrowi, to w gospodarstwie domowym nie powinno się używać środków dezynfekujących. Mogą zaszkodzić naszemu zdrowiu - ostrzega Klaus Afflerbach z Green Cross.

Według ekspertów nadmierne dbanie o czystość może wywołać alergie, schorzenia dróg oddechowych i uszkodzenia błon śluzowych. To przez zapachy wydzielane przez środki dezynfekcyjne.

Aby pozbyć się groźnych bakterii, gąbki do mycia naczyń należy raz w tygodniu zdezynfekować w kuchence mikrofalowej, a blaty kuchenne zmywać wodą o temperaturze od 50 do 60 st. C - radzi Afflerbach.

Osady z wapnia należy natomiast usuwać przy pomocy środków wyprodukowanych na bazie cytryny, a nie octu. Są one mniej niebezpieczne dla naszego zdrowia.

Według specjalistów dla utrzymania czystości w domu wystarczy "proste" sprzątanie, należy wystrzegać się dezynfekcji. | TM

 

 

"NEWSWEEK" nr 34, 26.08.2007 r.

EKOPRANIE

Zdawałoby się, że żadne gospodarstwo domowe nie obejdzie się bez proszku do prania. Można go jednak nie używać, a chodzić w czystych ubraniach. Najnowsza pralka firmy Haier o nazwie WasH20 rozbija cząsteczki wody na jony wodorotlenowe o ujemnym ładunku (OH-) oraz jony wodorowe naładowane dodatnio (H+).

Cząsteczki te czyszczą zabrudzenia, a nawet wybawiają plamy. Cena ekologicznej pralki, sprzedawanej na razie tylko we Francji, to w przeliczeniu na złotówki około 3 tys. zł.

 

"NEWSWEEK" nr 38, 23.09.2007 r.

PRANIE BIO

Wcale nie trzeba wymieniać pralki na ekologiczną (jak np. ta, o której pisaliśmy w nr. 34/2007 r.), by prać bez użycia proszku. Wystarczy kupić Ekokule. System rozbija cząsteczki wody na nietrwałe jony wodorotlenowe o ładunku ujemnym (OH-) i jony wodorowe naładowane dodatnio (H+). Cząstki te, dążąc do połączenia się z innymi cząstkami i stworzenia bardziej stabilnych wiązań, usuwają wszelkie zabrudzenia. Jak zapewnia producent, tak uprane ubrania są równie świeże i pozbawione plam, jak poddane działaniu proszku. Zestaw trzech kul (w znaleźności od stopnia zabrudzenia tkanin należy wrzucić jedną, dwie lub trzy kule) kosztuje 139 zł i wystarcza na 400 prań. | (DR) | www.ekoboom.pl

 

 

 www.o2.pl | Wtorek [24.02.2009, 06:33] 2 źródła

CUDOWNY PŁYN DO ZMYWANIA NACZYŃ

Kranówka poddana elektrolizie lepsza niż każdy chemiczny środek czyszczący.

Jest zbawieniem dla wielu hoteli, które na płyny do naczyń i środki do podłóg wydają miliony. Jest nieszkodliwa dla człowieka (mieszanina kranówki i soli kuchennej potraktowana prądem), świetnie zmywa tłuszcz i zabija bakterie. I najważniejsze - jest tania - donosi "Los Angeles Times".

Amerykanie odkrycia tu wielkiego nie dokonali, bo jak zauważa gazeta, owego "eliksiru" jako środka odkażającego od dawna używa się w Japonii czy Rosji.

Zresztą nawet w USA stosuje się ją w więzieniach, gdzie każda chemia to potencjalna trucizna. Teraz jednak odkrywają ją hotele, które szukają każdego sposobu, by zaoszczędzić. | J

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Czwartek [25.03.2010, 19:27]

CODZIENNE MYCIE SKRACA ŻYCIE.. PLANETY

Nasze pragnienie czystości szkodzi środowisku naturalnemu.

Wszystko przez chemię, która z naszych wanien i pralek trafia do wodociągów, a potem rzek - donosi zeenews.com.

Dotąd patrzono na toalety jako główne źródło zanieczyszczenia. Do ścieków trafiają zarówno stare leki, jak i narkotyki czy środki hormonalne.

Z kałem i moczem trafiają do środowiska.

Amerykańska Rządowa Agencja Ochrony Środowiska (EPA) zajęła się alternatywnymi drogami, jakimi trująca chemia trafia do środowiska naturalnego - dodaje serwis. Okazuje się, że to co trafia do odpływu w wannie czy wypływa z pralki jest równie zabójcze jak to, co wydala nasz organizm. Dochodzą tu bowiem kremy, żele, szampony oraz wybielacze z proszków do prania - tłumaczą naukowcy. Co gorsza, dostają się do środowiska w swojej oryginalnej postaci.

JS

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 2 źródła Wtorek [23.03.2010, 08:06]

OD WOJEN WIĘCEJ LUDZI ZABIJA... WODA

Ile osób umiera z tego powodu.

3,7 proc. wszystkich zgonów na świecie związanych jest z chorobami powiązanymi z jakością wody, co przekłada się na miliony ofiar - wynika z raportu przygotowanego przez oenzetowski Program Środowiskowy (UNPE) - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

Ponad połowa chorych, którzy leżą w szpitalach to ofiary brudnej wody.

Jeśli nie będziemy potrafili poradzić sobie z naszymi odpadami będzie to oznaczało, że na choroby związane z jakością wody będzie umierać coraz więcej ludzi - twierdzi dyrektor UNPE Achim Steiner.

Jego zdaniem, by świat mógł sie nadal rozwijać i umożliwić przetrwanie 6 mld ludzi (w 2050 roku ma być ich już 9 mld), powinniśmy nauczyć się rozsądniej gospodarować ściekami.

Z raportu wynika, że codziennie produkujemy i wylewamy 2 miliardy ton ścieków pochodzących z rolnictwa, gospodarstw domowych i przemysłu. | WB

 

 

„WPROST” 05.01.2003 r.

ZDROWA LODÓWKA

Czy można powstrzymać rozwój bakterii, mikroorganizmów, grzybów i pleśni na żywności? Chłodziarki Siemens zostały wyposażone w system antybakteryjny AgION. Ich wnętrze pokryto powłoką zawierającą jony srebra. Dzięki nim przechowywane zapasy pozostają świeże, nie tracąc przy tym cennych witamin i mikroelementów. Bakteriobójcze działanie srebra znane było już w starożytnym Egipcie. Wodę przechowywano tam w pokrytych srebrem zbiornikach, co skutecznie chroniło ją przed zepsuciem. W Chinach i średniowiecznej Europie arystokracja używała srebrnych naczyń (zmniejszało to ryzyko przenoszenia chorób).

 

„NEWSWEEK” nr 8, 26.02.2006 r.

ŁAZIENKA DLA ZAPRACOWANYCH

Zapomnij o męczącym czyszczeniu toalety i łazienki. Powłoka, którą stworzyli australijscy naukowcy z University Of New South Wales, będzie lśnić bez kiwnięcia palcem. W jej skład wchodzą cząsteczki dwutlenku tytanu, które aktywują się pod wpływem światła ultrafioletowego. Zdaniem uczonych pokrycie tym materiałem najbardziej narażonych na bakterie miejsc w łazience uchroni je przed atakiem drobnoustrojów i grzybów. Ponadto nowa powłoka jest hydroforowa, co oznacza, że woda spłynie po niej wraz z całym brudem. Specjaliści mają nadzieję, że opracowana przez nich materia będzie wykorzystywana np. w szpitalach, gdzie dezynfekcja zajmuje dużo czasu, a jest niezbędna.

 

 

„PRZEGLĄD” nr 34, 22.08.2004 r.

INTELIGENTNE OKNA

Szkło, które odbija ciepło, ale przepuszcza światło, to wynalazek badaczy z University College London. Dotychczas stosowane pokrycia okien chroniły przed gorącem, ale jednocześnie ograniczały dopływ światła. Nowy materiał przepuszcza widzialne pasmo promieniowania słonecznego, a odbija tylko fale podczerwone. Co więcej, zaczyna się tak zachowywać dopiero w temperaturze powyżej 29 stopni Celsjusza. Dzięki temu w zimie cenne słoneczne ciepło nagrzewa wnętrze, a w lecie upał nie ma wstępu do środka.

Nowy materiał oparty jest na dwutlenku wanadu, który zależnie od temperatury zmienia właściwości. Gdy jest zimno, wiązanie między atomami wanadu zatrzymują elektrony i zapobiegają przewodzeniu – wówczas materiał pochłania ciepło. Po przekroczeniu temperatury granicznej wiązania zostają zerwane i dwutlenek wanadu zaczyna się zachowywać jak metal odbijający podczerwień. Dotychczas problemem było to, że owa zmiana właściwości następowała przy mniej więcej 70 stopniach. Przełomem okazało się dodanie wolframu, który znacznie obniżył temperaturę zmiany właściwości. Metoda może otworzyć nowe drogi przed architektami projektującymi ogromne budynki kryte szkłem.

 

 

 

 

 

 

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ M.IN. MEBLI Z DREWNA

 

1. BEZMYŚLNOŚĆ, GŁUPOTA; NIE DO WIARY (ZBIOROWE SAMOBÓJSTWO; ZAGŁADA?! KTO, I W IMIĘ CZEGO NA TO POZWALA)??!!

 

Na przykładzie mieszkańców Wyspy Wielkanocnej, którzy w ciągu kilkuset lat praktycznie doszczętnie wytrzebili na niej zwierzęta, rośliny, w tym wycięli wszystkie drzewa, i, w efekcie, zostali kanibalami, zjadaczami skorupiaków, itp... Czy też współprzyczyniły się do tego, bądź stało się to za sprawą przywiezionych beztrosko (trudno by je na łodziach nie zauważyć, tym bardziej, że musiały coś jeść) czy świadomie bezmyślnie szczurów. Nie potrafiono się też zmobilizować by je wytrzebić.

 

 

„NEWSWEEK” 09.02.2003 r.

NIEBEZPIECZNE ŻNIWA

(...) Ekologów bardziej niepokoi trzebienie lasów tropikalnych południowo-wschodniej Azji, nazywanych – ze względu na zróżnicowanie tamtejszej flory i fauny – płucami ziemi. Nizinne obszary leśne Indonezji ulegają systematycznej degradacji na skutek niszczycielskiej działalności „gangów”, złożonych ze skorumpowanych oficerów wojska, potentatów przemysłu drzewnego i przedstawicieli międzynarodowych korporacji. Przy obecnym tempie wyrębu lasy na Sumatrze znikną z powierzchni ziemi do 2005 r., a w Kalimantanie (prowincji Borneo) do 2010 r. (...)

Około 40 proc. drewna sprowadzanego do Chin pochodzi z nielegalnego wyrębu.

Brook Larmer, Alexandra A. Seno

 

„PRZEGLĄD” 20.12.2005 r.

AGONIA AMAZONII

(...) Zdaniem ekspertów, jeśli wylesieniu ulegnie 40% zielonych płuc Ziemi, nic już nie powstrzyma procesu stepowienia. Wtedy dżungli amazońskiej nie uda się uratować. Konsekwencje dla klimatu planety okażą się katastrofalne. (...)

Marek Karolkiewicz

 

 www.onet.pl | (Rzeczpospolita, dd/20.08.2008, godz. 09:10)

WYŚCIG DO ZŁÓŻ ROPY I GAZU W AMAZONII

Rozpoczął się wyścig do kolejnych złóż ropy i gazu. W ostatnich dziewiczych lasach Ameryki Południowej wyrosną lada chwila platformy wiertnicze i powstanie sieć dróg. Zagrożeni są rdzenni mieszkańcy tych ziem oraz wiele gatunków zwierząt - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Firmie naftowej działkę w puszczy amazońskiej wynajmę – takiej treści ogłoszenia upubliczniły rządy Boliwii, Kolumbii, Peru i Brazylii. Cztery państwa, w granicach których leżą złoża ropy w zachodniej Amazonii, podzieliły swoje zasoby na 180 działek zajmujących obszar ponad dwukrotnie większy niż Polska. Do pośpiechu w rozdziale terenów ropo- i gazonośnych leżących w dziewiczych lasach skłonił je obecny kryzys naftowy oraz to, że stawką jest kilka miliardów baryłek ropy. Aż 35 firm naftowych stara się o dzierżawę tych terenów. Raport obnażający kulisy wyścigu po południowoamerykańskie płynne złoto opublikowało naukowe pismo "PLoS ONE".

 

W Ekwadorze i Peru działki roponośne zajmują już ponad dwie trzecie puszczy amazońskiej. W Boliwii i zachodniej Brazylii ich powierzchnia jest nieco mniejsza, ale państwa te czynią zabiegi, by szybko wzrosła. O tym, jak prędko postępuje ten proces, świadczy przypadek Peru, gdzie jeszcze w 2004 r. obszary przeznaczone pod wydobycie ropy stanowiły zaledwie 15 proc. lasów tropikalnych, dziś – aż 72 proc.

 

Wschodnia część Amazonii, zwłaszcza należąca do Brazylii, zdołała boleśnie odczuć ciężar wydobycia ropy. Tam puszcza już dawno przestała być dziewicza głównie z powodu wyrębu dużych połaci lasu pod platformy wiertnicze i sieć dróg.

 

- Ropa pozostanie pod ziemią, jeśli co roku dostaniemy 350 mln USD – mówi prezydent Ekwadoru. Kto miałby zapłacić? Społeczność międzynarodowa pragnąca ocalenia lasów amazońskich. Propozycję Ekwadoru, którego 45 proc. dochodów pochodzi z ropy i gazu ziemnego, poważnie rozważają rządy Niemiec, Hiszpanii i Włoch.

 

Temu planowi przyklaskują również organizacje ekologiczne z Save America's Forests na czele, które uważają go za jedyny sposób ocalenia Amazonii.

Więcej w "Rzeczpospolitej".

 

 www.o2.pl | Wtorek [09.06.2009, 15:15] 3 źródła, 2 wideo

KONCERN PALIWOWY ZLECAŁ MORDERSTWA?

Shell się nie przyznaje, ale odszkodowania zapłaci.

Gigant naftowy Royal Dutch Shell ma zapłacić 15,5 mln dolarów rodzinom Ken Saro-Wiwa i ośmiu innych zabitych, którzy protestowali przeciw rabunkowej polityce koncernu w Afryce - donosi "Financial Times".

Mężczyźni zostali powieszeni przez wojsko w 1995 roku. Obrońcy praw człowieka na całym świecie wskazywali, że junta działała na zamówienie Shella. Nawoływano nawet do bojkotu stacji paliw koncernu.

Ugoda zawarta została przed sądem w Nowym Jorku po 13 latach sporów prawnych. Shell, choć zgodził się wypłacić odszkodowanie, nie wziął na siebie odpowiedzialności

za śmierć Nigeryjczyków i łamanie praw człowieka w delcie Nigru.

Podpisanie ugody to właściwie przyznanie się do winy. To również kolejny krok w stanowieniu na świecie prawa, które nie pozwoli łamać praw człowieka, gdziekolwiek to następuje - stwierdził prawnik reprezentujący nigeryjskie rodziny Paul Hoffman.

Malcolm Brinded, dyrektor działu poszukiwań i produkcji Shella, powiedział, że ugoda wynika z chęci "pojednania", a nie ze świadomości odpowiedzialności za śmierć nigeryjskich aktywistów.

Ugoda nie zamyka jednak kofliktu Shella z plemionami z Nigerii. Ich prawnicy nadal chcą pozwać koncern za rzekome inne zbrodnie popełnione w czasie eksploatacji złóż w Afryce. | AJ

 

 www.o2.pl | Niedziela [07.06.2009, 07:35] 6 źródeł

RZEŹ W AMAZONII

Bronimy naszej ziemi, lasu i tradycji - twierdzą.

20 policjantów zginęło w starciach z Indianami, protestującymi w Amazonii przeciwko wydobyciu ropy naftowej i gazu - poinformował Antero Flores Araoz, minister obrony Peru.

Zginęło również co najmniej 25 Indian. 100 osób zostało rannych.

Funkcjonariusze zginęli, kiedy wojsko odzyskiwało kontrolę nad instalacją wydobywającą ropę. Protestujący przetrzymywali tam jako zakładników 38 policjantów.

Indianie obawiają się utraty kontroli nad znajdującymi się na ich ziemiach surowcami naturalnymi. Chcą zmusić rząd do unieważnienia przepisów zachęcających zagraniczne firmy

do zainwestowania w dżungli miliardów dolarów. | TM

 

www.o2.pl | Piątek [19.06.2009, 12:26] 5 źródeł

OTO DOWODY NA RZEŹ W AMAZOŃSKIEJ DŻUNGLI

Indianie spacyfikowani za walkę o swoją ziemię.

Gaz łzawiący, bicie leżących, strzały, krew, śmierć. Indianie i policjanci w czarnych hełmach - tak wyglądała masakra mieszkańców Amazonii broniących swoich terenów przed peruwiańskim rządem i światowym korporacjom.

Szczegóły pacyfikacji protestujących Indian dokonanej przez peruwiańskie siły bezpieczeństwa

w pobliżu miasta Bagua Grande nadal utrzymywane są w tajemnicy. Teraz można je poznać dzięki zdjęciom wykonanym przez dwóch Belgów Marijke Deleua i Thomasa Quiryneena.

Widzieliśmy policjantów bijących Indian i strzelających im w plecy, kiedy próbowali uciekać - powiedział Marijke Deleua.

Zdjęcia wykonane przez wolontariuszy mają wkrótce zobaczyć deputowani peruwiańskiej Izby Gmin. | TM

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [01.06.2009, 10:19] 1 źródło

LASY TROPIKALNE GINĄ PRZEZ SUPERMARKETY

Brytyjskie sieci odpowiedzialne za niszczenie Amazonii.

Sprzedawane na Wyspach mięso oraz produkty skórzane pochodzą z farm rolniczych, które powstały w miejscu nielegalnie wyciętych lasów tropikalnych - donosi "Guardian".

 

Raport wymienia m.in. sieci Tesco, Sainsbury's, Asda, Morrisons and Marks and Spencer. Sieci handlowe zaprzeczają jednak, aby wołowina na ich półkach oraz produkty z niej wytwarzane miały pochodzić z Brazylii.

W brytyjskich supermarketach dostępne są także inne towary pochodzące ze skór bydła hodowanego na farmach w Amazonii. Takie buty i torby sprzedają chociażby Nike czy Adidas - przekonują działacze Greenpeace.

 

Tropikalne lasy deszczowe nazywane są płucami świata, gdyż odgrywają kluczową rolę w produkcji tlenu na Ziemi. Co roku mogą wchłonąć blisko 20 proc. dwutlenku węgla wyprodukowanego przez człowieka. Chociaż zajmują zaledwie 6 proc. powierzchni ziemi, są środowiskiem życia ponad połowy wszystkich gatunków roślin i zwierząt. | AJ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [12.12.2009, 10:41]

NAJBARDZIEJ ZNANE MARKI UMOCZONE W EKO-SKANDALU

Unilever świadomie pomagał niszczyć lasy.

Smarujesz Florą? Myjesz się Dove, Sunsilkiem albo Timotei? Jeżeli też pierzesz Persilem, jesz lody Magnum, Cornetto lub Carte d'Or - pomagasz dewastować planetę.

Unilever, który używa oleju palmowego do produkcji właśnie tych produktów ogłosił, że zrywa współpracę z Sinar Mas, największym indonezyjskim dostawcą tego surowca - informuje "Polska The Times".

Według zdobytych przez Greenpeace materiałów Unilever od dwóch lat świadomie kupował

olej z chronionych prawem rezerwatów.

Jest to o tyle kompromitujące, że zarówno Sinar Mas jak i Unilever są członkami Roundtable on Sustainable Palm Oil. Unilever wręcz przewodniczy tej walczącej z nielegalną wycinką organizacji - informuje "The Times".

Skutki działalności Sinar Mas idą dalej, bo stały wzrost produkcji oleju palmowego w Indonezji uczynił z tego kraju trzeciego (po Chinach i USA) emitenta dwutlenku węgla na świecie.

Roczna wartość kontraktów jakie korporacja miała z Sinar Mas to 20 mln funtów.

W tym roku 85 proc. zakupionego oleju pochodziło z upraw bez odpowiedniego certyfikatu - dodaje "Polska The Times" | JS

 

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl/

WYRĄB LASÓW TROPIKALNYCH

W wielu ubogich krajach Afryki, Azji i Ameryki Południowej lasy tropikalne są wycinane w zastraszającym tempie. Co 3 lata na świecie znikają lasy tropikalne o powierzchni Polski. Przewiduje się, że w Nigerii niekontrolowany wyrąb lasów tropikalnych doprowadzi do tego, że w 2010 roku, czyli już za 3 lata, w całym kraju nie będzie już ani jednego lasu. Na co dzień wyrębem lasów zajmuje się tam aż 70% mieszkańców, dla których często karczowanie lasów jest głównym źródłem dochodów. 60% wyciętych drzew przeznacza się na opał, karczuje się też pola pod nowe uprawy i pastwiska.

 

Uboga gleba lasów tropikalnych nie nadaje się do celów rolniczych i hodowlanych. W Amazonii, aby wyżywić jedną krowę, trzeba wykarczować na pastwiska prawie 7 hektarów lasu. Pola założone na takich terenach po 2-3 latach przestają dawać plony, po czym trzeba karczować las na nowe pole. Na wylesionych gruntach woda spływa bez przeszkód, unosząc ze sobą bryły ziemi i powodując osuwanie się terenu. W Azji Bangladesz jest regularnie pustoszony przez powodzie, gdyż ogołocono z lasów ściany Himalajów.

 

Konsekwencje mogą być dramatyczne. Wycinając lasy lokalne społeczności podcinają w ten sposób gałąź, na której siedzą. Jezioro Czad, będące rezerwuarem wody dla ponad 20 milionów ludzi, w wyniku nieracjonalnej gospodarki wodą, pustynnienia i burz piaskowych w połączeniu w ocieplaniem się klimatu, skurczyło się z 22 tysięcy kilometrów kwadratowych w 1960 roku do zaledwie 1,5 tysiąca km2 w 2000 roku. Jeśli nic nie uda się zrobić to przestanie ono istnieć już w ciągu kilkunastu lat, a wówczas z braku wody mogą zginąć miliony ludzi.

Lokalne społeczności niestety zazwyczaj koncentrują się na bieżących potrzebach, często nawet nie uświadamiając sobie konsekwencji swojego postępowania.

 

 

"Polityka" - nr 39 (2622) z dnia 2007-09-29; Polityka. Niezbędnik Inteligenta. Wydanie 13; s. 22-25

Środowisko. Zdążyć przed katastrofą

PRZYRODA NIE NADĄŻA

Z prof. Ewą Symonides, ekologiem roślin, autorką fundamentalnego podręcznika „Ochrona przyrody”, o ginących gatunkach, ewolucji, która sobie nie radzi, i ekologach oszołomach, rozmawia Sławomir Mizerski

 

Sławomir Mizerski: – Czy pani profesor żyje w ścisłym kontakcie z przyrodą?

Prof. Ewa Symonides: – Mieszkam w bloku, ale staram się nie tracić kontaktu z przyrodą, dlatego prywatnie sporo podróżuję po świecie i to w takie rejony, które mają jak najmniej wspólnego z cywilizacją.

 

Jak wiele innych osób czuję, że jestem cząstką przyrody. Podoba mi się powiedzenie Otto Wilsona, że człowiek jest wybrykiem ewolucji i spokojnie mogłoby go nie być. Wiara w to, że jesteśmy najwspanialszym produktem ewolucji, jest złudna. Zdarzyło się, że człowiek wyewoluował i tyle. Każdy dzień dostarcza nam świadectwa, jakim marniutkim jesteśmy prochem mimo całej wspaniałości naszego umysłu.

 

Czy emocjonalny stosunek do przedmiotu nie komplikuje pani pracy?

Staram się powściągać emocje, bo ochrona przyrody wymaga przede wszystkim wiedzy. Miłość do kwiatków i pszczółek nie wystarcza. Żeby coś chronić, trzeba to poznać. Istnieje ogromna liczba gatunków i jeszcze większa liczba powiązań między nimi, są wielogatunkowe zbiorowiska, układy, ogromne zróżnicowanie środowisk naturalnych. Proszę sobie wyobrazić, jaką masę obiektów trzeba poznać, żeby w ogóle wiedzieć, które są zagrożone i jak je chronić. Trzeba mieć świadomość zagrożeń dla tej przyrody. I to nie tylko aktualnych, ale także przyszłych, które nadchodzą w wielkim tempie. Wiemy, że zmienia się klimat, że środowisko nie wytrzymuje obecnego poziomu presji człowieka. Chodzi o zanieczyszczanie powietrza, wody, gleby, fragmentację środowiska, zmniejszanie powierzchni biologicznie czynnej itd. Dochodzą kwestie prawne, ekonomiczne, socjologiczne, bo nigdzie nie udaje się chronić przyrody bez choćby elementarnego zrozumienia społeczeństwa. Jak pan widzi, to bardzo skomplikowany obszar wiedzy. Uczucia, nawet najgorętsze, niewiele tu pomogą.

 

 WSZYSTKO MOŻE SIĘ PRZYDAĆ

Ochrona przyrody to wymysł naszych czasów?

Bynajmniej. Człowiek od zarania dziejów niszczył przyrodę, a zarazem ją chronił. Już w starożytności żyli władcy chroniący przyrodę. U nas król Jagiełło wprowadził ochronę cisa. Na przestrzeni dziejów były jednak bardzo różne motywy ochrony przyrody. Te najstarsze wywodzą się z wierzeń religijnych. W Arabii chroniono jako święte dorodne drzewa oliwne, plemiona afrykańskie czciły potężne baobaby, ludy europejskie – dęby. Ze względów religijnych chroniono wielkie głazy narzutowe, skały osobliwych kształtów lub rozmiarów, jako siedziby bogów. Indianie obdarzali wielkim szacunkiem i bogobojnym lękiem drzewa oraz zwierzęta, bo wierzyli, że zamieszkiwane są przez duchy.

 

Rozumiem, że bano się przyrody, bo miała przewagę nad człowiekiem.

Niech pan popatrzy na relacje mediów na temat powodzi, huraganów. Przyroda wciąż dominuje. A jeśli człowiek zamierza ją ujarzmić zamiast żyć z nią w harmonii, to zginie. Na szczęście światli ludzie już to zrozumieli. Ale wracając do motywów, dla których chronimy przyrodę – były także etyczne, estetyczne, ekonomiczne. Przecież nawoływania do ograniczenia połowów wynikają z przyczyn ekonomicznych, bo jeśli zniszczy się ryby i ich potomstwo, to nie będzie czego łowić. Powinno się chronić biologiczną różnorodność, wszystko co się na nią składa – choćby dlatego, że nie wiadomo, co i kiedy się człowiekowi przyda. Okazuje się, że nieznane wcześniej nikomu organizmy są nosicielami wspaniałych genów, niezbędnych w produkcji cennych leków. To są nośniki ważnych informacji genetycznych, niezwykle użytecznych dla człowieka. Jeśli człowiek jest mądry i przewidujący, na wszelki wypadek nie powinien niszczyć tego, czego nie musi. Chociaż oczywiście nikt mu nie każe chronić armii szczurów czy komarów w swoim otoczeniu.

 

Ten argument o konieczności ochrony zasobów genowych brzmi trochę podejrzanie. Co to oznacza w praktyce?

W przyrodzie istnieje współzależność między organizmami. One nie żyją w pojedynkę. Najlepszy przykład to lasy równikowe, gdzie ewolucja toczyła się bardzo długo, bo nie było takich kataklizmów jak np. lodowce. W efekcie każdy organizm ma niezwykle wąską amplitudę ekologiczną, czyli jest wąsko wyspecjalizowany. W takich lasach jest ogromna masa gatunków, z których jeden nie może bez drugiego żyć, a więc brak jednego oznacza w praktyce zanik drugiego.

 

A ten drugi pociąga za sobą następne, a one – kolejne.

Właśnie. Na przykład dzisiaj dokładnie znane jest znaczenie mikoryzy dla drzew leśnych, czyli ich współżycia z grzybami. W zdegradowanych glebach tych grzybów nie ma, w efekcie drzewa nie rosną itd. Ochrona lasów lub drzew wiedzie między innymi poprzez ochronę grzybów żyjących w glebach leśnych. Tak więc w imię dobra człowieka powinno się chronić wszystkie gatunki, co nie oznacza, że wszystkie osobniki tych gatunków. Ochrona interesów człowieka, nawet tych krótkowzrocznych, wymaga niekiedy likwidacji np. nawet zagrożonych wilków lub żubrów.

 

Ale przecież gatunek to pojęcie umowne. Podział na gatunki to dzieło człowieka, to on zdecydował, czy coś jest osobnym, rzadkim gatunkiem, czy nie.

Dzięki biologii molekularnej możliwe jest poszukiwanie rzeczywistego pochodzenia i pokrewieństwa między gatunkami, a nie podobieństwa. Współczesna taksonomia (nauka o zasadach i metodach klasyfikowania – przyp. red.) rozwija się bardzo szybko, a współczesną koncepcję ochrony przyrody można w zasadzie sprowadzić do ochrony zasobów genowych. Tyle że te geny nie fruwają sobie w powietrzu, tylko są upakowane w organizmach, które przyporządkowujemy do konkretnych gatunków.

 

GINĄCY MATERIAŁ

Jeśli zginie gatunek, to zginie co?

Jego informacja genetyczna, bardzo często bezcenna.

Ale przyroda to ciągły, odwieczny proces, w którym bez przerwy coś ginie i powstaje.

Od powstania na Ziemi pierwszych organizmów żywych mniej więcej 3,5 mld lat temu, w dziejach naszej planety zdarzyło się kilka potężnych katastrof. Za każdym razem zginęło 90–95 proc. żyjących ówcześnie gatunków. Rzecz polega na tym, że obecnie tempo zaniku gatunków jest większe niż kiedykolwiek przedtem w całej historii Ziemi. Powtarzam: tempo, a nie sam proces.

 

A skąd wiadomo, że jakiś gatunek naprawdę zaniknął?

Ponieważ go nie ma, po prostu.

 

Może nie ma, ale za chwilę ktoś go znowu spotka.

Tarpana, proszę pana, nikt nie spotka. Są dane mniej więcej od XVI w. mówiące o tym, ile gatunków naprawdę wyginęło. To jedna sprawa, druga to spekulacje. Świat nauki zdaje sobie sprawę z tego, że zna niewielki procent żyjących gatunków. Ale znamy relacje międzygatunkowe, czyli powiązania między gatunkami. I badacze z całą pewnością mogą stwierdzić, że jeśli wyginie gatunek A, to zginie także kilka innych. Dla ludzi nauki bardzo przykre jest natomiast to, że w obecnym świecie dużo szybciej gatunki zginą, niż my je poznamy, opiszemy i sklasyfikujemy.

 

Czyli nawet nie będziemy wiedzieli, co zginie?

Ale będziemy wiedzieli, że zginie na pewno. Wiemy, że są gatunki przywiązane do ściśle określonych biotopów, czyli typów środowisk. I jeśli tych środowisk nie będzie, to tych gatunków też nie będzie, bo nie są one w stanie żyć w innych warunkach, nawet jeśli laikom warunki te wydają się całkiem niezłe do życia.

 

Ta nieświadomość zasmuca, ale paradoksalnie może trochę uspokaja. To dzieje się poza nami.

Nie wiem, kogo uspokaja, może pana. Mnie bardzo martwi. Wśród ludzi, którzy chociaż trochę orientują się, w czym rzecz, niepokój narasta. Dlatego m.in. zamiast tworzyć niekończące się listy gatunków chronionych, próbuje się chronić zróżnicowanie środowisk wiedząc, że wówczas znajdzie w nich schronienie wiele gatunków. Na tym m.in. polega koncepcja europejskiej sieci Natura 2000. Na obszarach tej sieci oprócz gatunków chroni się różne siedliska. Również takie, które dotychczas w Polsce były traktowane pogardliwie jako nieużytki – piaszczyste wydmy śródlądowe.

 

Nawet jeśli powstały na skutek działalności człowieka?

To nie jest ważne. I na tym polega zmiana w podejściu do tego, co nazywa się ochroną przyrody. Oprócz układów naturalnych czy półnaturalnych chronimy także to, co powstało lub utrzymuje się dzięki człowiekowi, np. pewne typy łąk.

 

Tam też jest unikalna przyroda i gatunki wymagające ochrony?

Oczywiście. Nawet pewne odmiany roślin uprawnych, które powstały dzięki świadomemu doborowi czy selekcji, także zawierają materiał genetyczny wymagający ochrony. Ten materiał ginie na naszych oczach. W przeszłości nasze rolnictwo opierało się na tym, że z ojca na syna przechodziło ziarno zbóż do wysiewu czy ziemniaki do sadzenia. Na obszarze Polski była ogromna rozmaitość odmian roślin zbożowych. Potem wprowadzono tzw. kwalifikowane ziarno i doszło do strasznego zubożenia puli genów zawartych w tych roślinach. Kiedyś na świecie były setki odmian ryżu, w tej chwili na skalę przemysłową uprawia się zaledwie kilka. Bo człowiek nastawił się na szybką, łatwą, ekonomicznie wydajną uprawę. Reasumując – ochrona przyrody znacznie rozszerzyła zakres swoich zainteresowań o te gatunki, odmiany, a nawet całe ekosystemy, które powstały dzięki człowiekowi lub są przez niego utrzymywane.

 

TERROR KUPY OSZOŁOMÓW

Czym różni się działalność naukowców takich jak pani od działalności organizacji ekologicznych?

Pozarządowych organizacji ekologicznych jest bardzo dużo i one są szalenie zróżnicowane. Wiele z nich wykonuje kawał rzetelnej roboty, której nie jest w stanie wykonać żaden urzędnik państwowy. Oprócz nich istnieją jednak takie, które są kupą oszołomów. Są krzykliwe, nie stać ich na nic poza przytwierdzaniem się łańcuchami do bramy ministerstwa i zwykle mają zerowe pojęcie o ochronie przyrody. To są podżegacze nierozumiejący konieczności pójścia na pewne kompromisy. Niektóre z tych organizacji z definicji tępią np. urzędników. Doświadczyłam tego na własnym przykładzie, gdy byłam głównym konserwatorem przyrody.

 

Mam wrażenie, że ich mocno zideologizowani członkowie uważają, że ten, kto ich nie popiera, jest złym, okrutnym i głupim człowiekiem.

Próbowałam nieraz z nimi rozmawiać. Niektórzy są wegetarianami, jedzenie mięsa to dla nich zbrodnia. To oczywiście niemądre, bo przyroda jest przecież tak skonstruowana, że każdy kogoś zjada. Zupełnie nie rozumiem, kto dał im prawo walki o to, żeby nie zabić i nie zjeść akurat ssaka, ale ryby już niekoniecznie, a roślina jest im już w ogóle obojętna. Ich terror jest bardzo szkodliwy dla ochrony przyrody, bo wypacza jej sens.

 

Ponieważ?

Ponieważ każda przesada jest niezdrowa. Myślę, że na skutek presji tych organizacji niektóre oceny oddziaływania na środowisko, robione przy okazji rozmaitych inwestycji, zostały wypaczone. Oczywiście jestem za tym, że jeśli powstaje nowa droga, to trzeba szybko i sprawnie przeprowadzić taką ocenę, ale jeśli tylko wymienia się nawierzchnię istniejącej drogi, a procedury są tak samo skomplikowane, wymagające wielu ekspertyz, to jest to absurd.

 

Wiele osób w ogóle nie ma zaufania do ekspertyz. Przypadek Rospudy czy niektórych inwestycji warszawskich pokazał, że jeśli trzeba, w takich ekspertyzach można wykazać, co się chce.

Nie ma żadnej ekspertyzy, która by twierdziła, że obwodnica Augustowa powinna biec przez Dolinę Rospudy.

 

Ale miejscowi mają swoich specjalistów, którzy twierdzą inaczej.

Mają sfrustrowanych profesorów takich jak profesor Henryk Tomaszewicz, urzędujący tu obok. Ale on nie ma żadnych naukowych argumentów, nie prowadził tam nigdy badań, chociaż twierdzi co innego. Niestety są ludzie, którzy na czarne powiedzą białe, żeby tylko zaistnieć.

 

Zastanawiam się, czy można mieć absolutną pewność, że naruszenie torfowisk w Dolinie Rospudy doprowadzi do ich zniszczenia? W końcu ochrona przyrody to nie matematyka, a skutków nie da się obliczyć, rozwiązując równanie.

Każdy torfoznawca wie, co to znaczy odwodnienie torfowiska. Zaburzenie stosunków wodnych jest tu podstawowym zagrożeniem. A zniszczenie tego układu będzie nieodwracalne.

 

Ekolodzy biorą się za ratowanie całych systemów, niektórzy chcą zbawiać świat, a od lat nie potrafią uratować zwykłego kasztanowca przed szrotówkiem – szkodnikiem, który ma się dobrze, co widać gołym okiem.

Ja akurat dramatu z tego nie robię, bo kasztanowiec to gatunek obcy, a obowiązkiem naszego kraju jest troska o rodzime gatunki.

 

Mamy zgodzić się na niszczenie obcych przybyszy w lasach i na łąkach?

Jeśli szkodzą gatunkom rodzimym, to bezwzględnie tak. Polska ratyfikowała konwencję o różnorodności biologicznej, a jeden z jej artykułów nakłada obowiązek niszczenia gatunków obcego pochodzenia, jeśli zagrażają one rodzimym składnikom. Bo są zwykle bardzo agresywne, tak jak norka amerykańska, która kiedyś uciekła z hodowli, a potem wytrzebiła naszą rodzimą norkę, a na dodatek niszczy lęgi ptasie. To samo jest z niektórymi rybami, dębem czerwonym, czeremchą amerykańską. Ta ostatnia mnoży się jak szalona i tak zacienia dno lasów, że uniemożliwia naturalne odnawianie się naszych drzew.

 

EWOLUCJA MA PROBLEM

Pani profesor, niedawno napotkałem w lesie rzadki, bardzo smaczny, ale niestety będący pod ochroną grzyb – szmaciak gałęzisty. Był tak okazały, że wystarczyłby dla całej rodziny. Miałem ochotę go sobie udusić.

Oczywiście powinien pan go zostawić. Nawet musi pan, bo inaczej podlega pan karze. Umówmy się, że nie umrze pan, jak go pan nie zje. Czy człowiek musi sobie tak dogadzać, żeby zjeść szmaciaka, jeśli może się bez trudu pożywić czymś innym?

 

OK, nie zjem szmaciaka, bo to nielegalne. Ale kiedy czytam, co podlega ochronie zgodnie z naszą ustawą o ochronie przyrody, zastanawiam się, czy nie jest tego za dużo. W myśl przepisów przedmiotem ochrony są wszystkie dziko żyjące rośliny, zwierzęta i grzyby oraz wszystkie siedliska przyrodnicze, a nie tylko gatunki i siedliska wymagające szczególnej troski człowieka. Ochronie podlegają także kopalne szczątki roślin i zwierząt, a nawet krajobraz, i to ten całkowicie ukształtowany przez człowieka.

Oczywiście. Zobowiązuje nas do tego Europejska Konwencja Krajobrazowa, której Polska jest stroną. Generalnie chcielibyśmy osiągnąć taki stan, w którym chronione byłoby wszystko, a rozsądnie użytkowane przez człowieka tylko to, co niezbędne. Świadomy człowiek powinien mieć szacunek do przyrody i nie deptać np. muchomorów.

 

Jaka, zdaniem pani profesor, perspektywa rysuje się przed przyrodą? Przecież będzie coraz więcej ludzi, domów, fabryk, śmieci, odpadów.

Bez przerwy mówi się o groźbie zbyt gwałtownego ocieplenia klimatu. Zmiany klimatu nigdy w historii Ziemi nie odbywały się w tak drastycznym tempie. Za tym tempem nie nadąża ewolucja gatunków, a także ich zdolność do zmiany zasięgów. W okresie polodowcowym rekordzistą był świerk, ale po to, żeby zasięg świerka przemieścił się o 150 km, potrzeba było mnóstwo czasu.

 

Przyroda nie nadąża za klimatem?

Niestety. Na to się nałoży topnienie lodowców, uwolnienie olbrzymich ilości metanu związanego w lodach i śniegach Arktyki. Tempo zmian z każdym rokiem będzie zatem coraz szybsze.

 

Czy wiedząc, że część przyrody zginie, nie próbuje się gromadzić jej zagrożonych zasobów genowych?

Próbuje się. Lata temu niezwykle mądry okazał się Izrael, który na ogromnych obszarach założył swoistą kolekcję wszystkich gatunków drzew europejskich. Wielkie koncerny amerykańskie wysyłają całe ekipy do lasów równikowych, aby zdobywały nasiona różnych gatunków roślin jako materiał genetyczny do przechowania. Bo mają świadomość, że tam żyją gatunki, które za chwilę znikną. Jest przecież cała masa gatunków żyjących lokalnie zaledwie na kilku hektarach lasu równikowego. Dla celów naukowych chroni się także geny zwierząt, upakowane w piórach, włosach, nasionach.

 

Co będzie ostatecznym sygnałem, że z przyrodą jest kiepsko?

Zachwianie równowagi. W przyrodzie działają układy kompensacyjne, jeśli zniknie jeden gatunek, jego rolę jest w stanie spełniać inny. Ale do czasu. To są hipotezy, ale z obserwacji prostych układów wiemy, że jeśli zniknie zbyt wiele gatunków, to te układy kompensujące już się nie wytworzą. I wszystko runie.

 

Ubędzie gatunków, zaniknie różnorodność. I co dalej?

Powstaną systemy monokulturowe. Np. monokultury sosny czy świerka, zamiast naturalnych lasów z całą ich różnorodnością. A każda monokultura to raj dla szkodników. Jeśli mamy wielohektarową uprawę jednego gatunku, jest ona zaproszeniem do stołu dla szkodników. Wszelkiego rodzaju uproszczenie przyrody grozi załamaniem równowagi i narażeniem jej na choroby wirusowe, bakteryjne lub grzybowe albo na plagi szkodników. Takich chorób, jakie zdarzają się na fermach czy w hodowlach, nie ma na skalę masową w świecie dzikich organizmów.

 

Wygląda na to, że jesteśmy bliscy zgotowania przyrodzie i sobie cichej katastrofy.

Perspektywa dla przyrody i dla człowieka nie jest radosna. Niszczenie przyrody nabrało tempa, ale na szczęście rośnie także liczba inicjatyw na rzecz jej ochrony. Mimo wszystko wierzę w instynkt samozachowawczy człowieka.

rozmawiał Sławomir Mizerski

 

Prof. dr hab. Ewa Symonides kieruje Zakładem Ekologii Roślin i Ochrony Przyrody Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1993–99 była dziekanem Wydziału Biologii, w swej karierze zawodowej pełniła także funkcje głównego konserwatora przyrody i przewodniczącej Państwowej Rady Ochrony Przyrody. Autorka ponad 170 prac i publikacji, ostatnio wydała podręcznik „Ochrona przyrody” – długo oczekiwany zarówno przez studentów jak i twórców nowego prawodawstwa i planów zagospodarowania przestrzennego kraju.

 

 

 http://www.sciaga.pl/tekst/82398-83-dlaczego_gina_lasy | 2008-04-10

DLACZEGO GINĄ LASY?

(...) Przyczyną ginięcia lasów są także kwaśne deszcze. Pojawiają się one tam, gdzie spalane są ogromne ilości paliw kopalnych, w wyniku czego do atmosfery przedostają się węglowodany. Powstają w wyniku łączenia się kropelek wody z gazowymi zanieczyszczeniami powietrza. Kwaśne deszcze padają często w krajach, które nie są odpowiedzialne za ich powstawanie. Szkodliwe gazy mogą być bowiem przenoszone przez wiatr setki, a nawet tysiące, kilometrów od miejsca pochodzenia i wywoływać niebezpieczne opady w regionie wolnym, zdawałoby się, od ekologicznych zagrożeń. Dla kwaśnych dreszczów nie istnieją granice, poza naturalnymi. Do powstawania ich przyczyniają się głównie Stany Zjednoczone i Europa. Wszędzie też można zobaczyć skutki niosących zanieczyszczenia opadów w postaci już martwych lub obumierających lasów.

Proces obumierania lasów z powodu kwaśnych opadów wciąż jeszcze nie został szczegółowo wyjaśniony. Z pewnością jednak można go podzielić na kilka etapów. Początkowo substancje zawarte w deszczu atakują liście lub igły, które w efekcie opadają. Potem choroba atakuje całą roślinę. Drzewo obumiera, a jeśli rośnie na stromym stoku, przewraca się jak ścięte przez drwala.

(...)  Największy jednak problem tkwi w przyszłości lasów równikowych, które należą do krajów biedniejszych. Przez ostatnie kilka milionów lat rozwój obszarów leśnych pozostał niezakłócony ingerencją człowieka. Prawa naturalne regulowały życie lasu. Jednak od kilku tysięcy lat coraz większy wpływ na rozwój lasów ma człowiek. Przez długie lata tylko je wycinał i wypalał, by zdobyć tereny pod uprawę innych roślin, dopiero stosunkowo niedawno zaczęto też sadzić nowe. Co roku powierzchnia lasów tropikalnych zmniejsza się o 142 tys. km?. Niektóre kraje, jak na przykład Indie, Wybrzeże Kości Słoniowej, Ghana, czy Ekwador, praktycznie wycięły już całkowicie swoje lasy. Masowy wyrąb lasów równikowych nie tylko stanowi zagrożenie dla klimatu ziemi, ale jest też katastrofą dla zwierząt. Ta potężna masa zieleni odgrywa decydującą rolę w światowym bilansie dwóch życiodajnych substancji: wody i tlenu. Obfitym deszczom padającym przez cały rok towarzyszy stała temperatura powietrza 20-30?C, dlatego lasy równikowe oddają do atmosfery wielkie ilości pary wodnej. Jest tu wilgotno, duszno i gorąco, stąd biali podróżnicy nadali tropikom miano "zielonego piekła". Z racji nieprawdopodobnego bogactwa flory i fauny należałoby raczej mówić o ziemskim raju, który - niestety- jest niesympatycznie niszczony przez człowieka. Są obszary, w których skala zniszczeń jest tak wielka, że za późno już na jakąkolwiek gospodarkę leśną. Zagładzie uległa już połowa wiecznie zielonych lasów! Na atlantyckim wybrzeżu Brazylii zostało ich tylko 2%, w zachodniej Afryce, na Madagaskarze i Sumatrze - 10%, a Filipiny w ciągu zaledwie kilkunastu lat zużyły 80% swoich zasobów leśnych, skazując się na import drewna. Wycięcie tak ogromnych lasów w drastyczny i nieodwracalny sposób zakłóca obieg wody na wielkich, odległych nawet o setki kilometrów obszarach, powodując ich pustynnienie. Szacuje się, że spowodowane tym długotrwałe susze dotknęły już ponad miliard ludzi. Statystyki na temat wycinania lasów i ginięcia gatunków zwierząt są przerażające! Światowe tempo wycinania lasów: 1 hektar na sekundę; 860 km2 dziennie; 310 tysięcy km2 rocznie: to prawie powierzchnia Polski. Tempo wymierania gatunków: w lasach tropikalnych: 35 gatunków dziennie; na całej Ziemi: 137 gatunków dziennie.

Z nieprzebranych bogactw tropików od dawna ludzi najbardziej interesowało drewno: heban, tek, machoń i palisander. Specyficzna struktura lasu tropikalnego sprawia, że na jednym hektarze może występować setki gatunków roślin - są one jednak reprezentowane przez nieliczne osobniki, rosnące w dużym rozproszeniu. Oznacza to, że żeby zdobyć kilka cennych handlowo drzew, trzeba wyciąć o wiele większy obszar lasu niż w przypadku mniej zasobnych w gatunki roślin w gatunki lasów strefy umiarkowanej (na 1 ha przypada 60-100 gatunków, w Europie - ok. 5). Aby zaoszczędzić sobie trudu, w wielu krajach, m.in. w Tajlandii, Malezji i Indonezji, wyrąbuje się tylko wybrane okazy, a całe połacie lasu się wypala. Powoduje to nie tylko śmierć tysięcy zwierząt i roślin, ale całkowite odsłonięcie i przesuszenie cieniutkiej, często zaledwie kilkucentymetrowej próchnicznej warstwy gleby. Dlatego wbrew nadziejom miejscowej ludności uprawy rolne zakładane w miejsce bujnej dżungli wcale nie dają dobrych plonów. Od południowo-wschodniej Azji po Amazonię, wszędzie lasy deszczowe są zastępowane przez plantacje soi i palmy olejowej .

Oczywiście, tysiące ludzi na całym świecie, przejętych zagrożeniem tropikalnych lasów, ze względów racjonalnych i emocjonalnych działa na rzecz zahamowania tego procesu. Wielkie organizacje ekologiczne zaproponowały m.in. bojkot tropikalnego drewna sprowadzanego do krajów Zachodu. Chociaż zajmują zaledwie 6% powierzchni Ziemi, są środowiskiem życia ponad połowy wszystkich gatunków roślin i zwierząt. Tworzą je głównie szerokolistne, wiecznie zielone drzewa, które rosną przez cały rok dlatego nie maja pierścieni przyrostów rocznych.

Na szczęście niektóre państwa podjęły w końcu działania , mając na celu ochronę lasów. Do tej grupy należą Boliwia i Brazylia. W 1986 roku, pod egidą ONZ, powołano do życia Interenational Tropical Timber Organization (Międzynarodową Organizację do Spraw Drewna z Lasów Równikowych), w skład której wchodzi 40 krajów. Zasiadają w niej zarówno producenci jak i użytkownicy tego cennego surowca. Specjaliści z Organizacji starają się obecnie rozstrzygnąć z jaki sposób przeprowadzić ponowne zalesienie obszarów dawnej porośniętych dżunglą, by uratować las równikowy od totalnej zagłady.

Autor: nieuczesanemysli

 

 

1. BEZMYŚLNOŚĆ, GŁUPOTA; NIE DO WIARY (ZBIOROWE SAMOBÓJSTWO; ZAGŁADA?! KTO, I W IMIĘ CZEGO NA TO POZWALA)??!!

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=120&start=0

 

 

 

 

 

 

 

 

PRODUKCJA, SPRZEDAŻ BRONI

 

„FAKTY I MITY” nr 4, 24.01.2003 r.

USA – TWÓJ PRZYJACIEL

(...) Trudno jest dokładnie ustalić, ile

razy i gdzie USA interweniowały militarnie.

Oblicza się jednak, że

w krótkim czasie swego istnienia Stany

Zjednoczone od 1776 r., jako niepodległe

państwo, przeprowadziły

ponad 400 wielkich akcji militarnych

i blisko 6000 „zakamuflowanych”

interwencji w ponad 100 krajach.

Tylko od czasu drugiej wojny światowej,

USA zbombardowały aż 19

krajów, w tym tak małe i biedne

jak Gwatemala i Grenada, żeby nie

wspomnieć o zmasakrowaniu Wietnamu,

Iraku czy ostatnio Afganistanu.

Nikt też nie wie – i chyba nigdy

nie będzie dokładnie wiedział – ile

milionów ludzi straciło życie w wyniku

zbrojnych interwencji USA.

W Kambodży lotnictwo amerykańskie

zrzuciło na ten biedny kraj ponad

pół miliona ton bomb. Zginęło

około 600 tys. ludzi. W Laosie,

pół miliona. Na Filipinach, ćwierć

miliona. W wojnie koreańskiej – milion.

W Wietnamie – największym

horrorze made in USA – Amerykanie

zabili prawdopodobnie ponad

2 miliony Wietnamczyków (z tego

połowa to cywile).(...)

Kazimerz Dziamka

[A co oznacza konflikt zbrojny, wojna?! To oznacza kalectwo, śmierć przede wszystkim młodych, zdrowych ludzi (ludzie chorzy, którzy się wtedy rozmnażają..., oraz starzy są, na ogół, chronionymi cywilami). A przeżywają w nich najczęściej najokrutniejsi, mający najmniej skrupułów psychopaci – czyli jest to podwójna selekcja negatywna!!! – red.]

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [19.08.2009, 08:26] 1 źródło

ZA WOJNĘ W AFGANISTANIE POLSKA ZAPŁACI MILIARDY

To nasz najdroższy konflikt.

Minister obrony Bogdan Klich poinformował, że w 2008 roku wydaliśmy na wojnę w Afganistanie 214 mln zł , w tym  zaplanowano zakupy na prawie 500 mln. W przyszłym roku będzie to około 800 mln - donosi Forsal.pl.

Ale tyle kosztuje tylko sprzęt wojskowy. A trzeba jeszcze utrzymać 2 tys, żołnierzy. Łącznie obecność Polski w Afganistanie w latach 2002-2008 kosztowała już 806,9 mln złotych. W tym roku tylko utrzymanie kontyngentu obciążyło skarb państwa kwotą 453,64 mln zł.

 

Amerykanie na wojnę w Afganistanie (mają tam 40 tys. żołnierzy) wydali do tej pory 228 mld dolarów. A suma ta dotyczy jedynie bieżących wydatków. Prognozowane długoterminowe oscylują wokół pół biliona. | JS

 

 

 http://www.irak.pl/

Ofiary po stronie okupantów

oficjalnie 4000 żołnierzy USA (wg rozmaitych źródeł niezależnych ponad 13 000 lub nawet ok. 35 000)

 

OFIARY PO STRONIE IRACKIEJ:

Ponad 1 milion (1 200 000) cywili zmarłych i zabitych przy użyciu napalmu, broni chemicznej, bomb kasetowych, itd.

 

co najmniej 45 000 żołnierzy (głównie młodych poborowych)

 

co najmniej 54 000 powstańców

 

2 000 000 (2 miliony) rannych cywili (w tym: poparzonych napalmem, napromieniowanych zubożonym uranem, itd.)

 

4 500 000 uchodźców (2 500 000 uchodźców poza granicami Iraku, 2 000 000 uchodźców w granicach Iraku)

 

ponad 2 000 lekarzy i pielęgniarek zabitych,

 

18 000 lekarzy i pielęgniarek opuściło kraj

 

drastyczny wzrost liczby chorób nowotworowych, schorzeń posttraumatycznych, poronień, itd.

 

70% - 90% więźniów w Iraku 'aresztowanych "przez pomyłkę"

 

 

PRAWDZIWSZE OBLICZE M.IN. WOJNY W IRAKU:

 http://www.irak.pl/

 

 http://www.zieloni.osiedle.net.pl/irak-tsunami.htm

 

 http://lepszyswiat.home.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=220

 

 http://www.psz.pl/tekst-565/Phylis-Bennis-Nieudany-Transfer-Wladzy-rosnace-koszty-wojny-w-Iraku

 

 http://www.pka.most.org.pl/publicystyka_08.htm

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [16.04.2009, 14:12] 2 źródła

CYWILE GINĄ W EGZEKUCJACH I ZAMACHACH

Powstał raport na temat przyczyn śmierci Irakijczyków.

Spośród 60 481 cywilów, którzy zginęli od początku wojny w Iraku 33 procent to ofiary egzekucji. 29 procent z nich było wcześniej torturowanych. To wyniki analizy przygotowanej przez King's College i Royal Holloway University of London oraz organizacji

Iraq Body Count.

Ludność cywilna ginie też w nalotach, przeprowadzanych głównie przez siły amerykańskie, a także w ostrzałach lotniczych i lądowych - piszą autorzy raportu.

W każdym z takich incydentów ginie przeciętnie 17 cywilów. Średnio 16 osób staje się natomiast ofiarami każdego zamachu samobójczego. Według raportu w takich zamachach zginęło 14 procent cywilnych ofiar wojny.

Natomiast jedna piąta cywilów w Iraku zginęła od strzałów z broni ręcznej podczas wymiany ognia i strzelanin. Raport opublikowano w „New England Journal of Medicine". | TM

 

 www.o2.pl | Piątek [02.01.2009, 15:20]

Ponad połowa zabitych w strefie gazy to dzieci.

 

§          

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Niedziela [17.01.2010, 07:03]

ONI NA ŚMIERCI LEGALNIE ZARABIAJĄ FORTUNĘ

Największe rekiny handlu bronią.

Od końca lat 90. wydatki zbrojeniowe państw wzrosły o 45 proc. Rocznie ten rynek jest wart około 1,5 mld euro - wynika z danych Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem.

Największym na świecie koncernem zbrojeniowym jest Boeing. Jego obroty wynoszą 30,5 mld dolarów w sektorze zbrojeniowym - wynika z raportu SIPRI.

Na drugim miejscu znajduje się brytyjski BAE Systems. Zatrudnia prawie 100 tys. pracowników, a jego obroty wynoszą około 29,9 mld dolarów.

Na miejscu trzecim znalazł się Lockheed Martin z obrotem w wysokości około 29,4 mld dolarów. Czwarte miejsce zajmuje Northrop Grumman, a piąte General Dynamics.

W pierwszej "10" znalazł się także Raytheon, EADS, L-3 Communications włoska Finmeccanica oraz francuski Thales - informuje Money.pl. | TM

 

"WPROST" nr 23(1226), 11.06.2006 r.

ZABAWY Z BRONIĄ

W Wielkiej Brytanii, Australii czy Japonii liczba osób zastrzelonych w ciągu roku nie przekracza 70, w USA przekracza 30 tysięcy

(...) Miliony strzelb

Statystyki kryminalne wskazują na to, że z drugiej poprawki do konstytucji robi się w USA bardzo nieszczęśliwy użytek. W 1999 r. w Ameryce zostało zastrzelonych 30 tys. osób. W 2000 r. 75 tys. ludzi zostało postrzelonych w wypadkach i napadach z bronią. 70 proc. tych wypadków zdarzyło się wskutek użycia legalnie nabytej i zarejestrowanej broni. Dla porównania, w krajach, w których obowiązują rygorystyczne prawa dotyczące posiadania broni, jak Wielka Brytania, Australia czy Japonia, liczba osób zastrzelonych w ciągu roku nie przekracza 70. Specjalna grupa ekspertów, wyznaczona przez prezydenta Clintona, obliczyła, że rocznie w USA dostępnych jest 4 mln sztuk broni pochodzącej z przemytu lub nielegalnej produkcji.

Osobnym problemem jest to, że do broni mają dostęp dzieci. W stanie Teksas, który słynie z literalnego traktowania drugiej poprawki, w 1998 r. w szkołach publicznych skonfiskowano ponad 8 tys. sztuk broni. W tym samym okresie szkoły były miejscem ponad 63 tys. incydentów z jej użyciem. W USA liczba dzieci, które co roku giną w wypadkach związanych z bronią palną, jest 12-krotnie wyższa niż w innych 25 krajach rozwiniętych razem wziętych. (...)

Marta Fita-Czuchnowska

 

 www.o2.pl | Piątek [27.02.2009, 00:15] 1 źródło

USA ZBROJOWNIĄ KARTELI Z MEKSYKU

Przygraniczne sklepy w Arizonie zaopatrują narkotykowych dilerów.

Trzeciego marca przed sądem w Phoenix stanie jeden z właścicieli setek sklepów z bronią, którzy zaopatrują narkotykowe gangi w Meksyku.

George Iknadosian sprzedał meksykańskim kartelom setki karabinów, między innymi 550 AK-47 i jednen karabin snajperski kalibru 0,5 cala. Agentom ATF (Bureau of Alcohol, Tobbaco and Firearms) udało się namierzyć kilka kałasznikowów, z których w maju 2008 roku zastrzelono ośmiu meksykańskich policjantów - donosi "International Herald Tribune".

Sprawa sklepu X-Caliber Guns jest jedną z niewielu, jakie udało się doprowadzić do końca. Choć podobnie działających sklepów jest więcej

(ogółem wzdłuż całej granicy amerykańsko-meksykańskiej jest 6600 sklepów z bronią), ciężko złapać kogoś za rękę.

Dilerzy wynajmują osoby nienotowane przez policję, by te kupowały na własne konto po kilka sztuk broni palnej. Zakupów dokonują wiele razy, zmieniając sklepy. Później przemycają broń przez granicę - opisuje "IHT" sposób zbrojenia się meksykańskich gangów.

W zeszłym roku wojna gangów narkotykowych z meksykańską policją kosztowała życie ponad 6 tys. niewinnych osób. | K

 

 www.o2.pl | Piątek [05.06.2009, 18:00] 1 źródło

KARTELE NARKOTYKOWE KUPUJĄ BROŃ OD WOJSKA

Armia Gwatemali handluje z przestępcami z Meksyku.

Amunicję i ładunki wybuchowe pochodzące z wojskowych magazynów gwatemalska policja odkryła w tajnej zbrojowni należącej do meksykańskich karteli - pisze Associated Press.

W skrzyniach znaleziono 3800 naboi i 563 granaty. Widniał na nich emblemat armii gwatemalskiej. Prokuratura bada właśnie, czy broń kupowana jest od wojska przez pośrednika.

Nie wydaje się, by była kradziona - twierdzi prowadzący sprawę prokurator Leonel Ruiz.

W podobnym magazynie, odkrytym jeszcze w kwietniu, znaleziono osiem min przeciwpiechotnych, 11 karabinów maszynowych M-60, kamizelki kuloodporne i dwa opancerzone samochody terenowe, jakimi poruszają się Zetas, płatni zabójcy na usługach kartelu z rejonu Zatoki Meksykańskiej. Jeszcze nie ustalono, czy owa broń także pochodziła ze składów armii.

W Stanach Zjednoczonych kartele kupują maszynową broń wysokokalibrową a w Ameryce Południowej granaty, amunicję czy wyrzutnie rakietowe - tłumaczy Associated Press. | JS

 

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [08.06.2009, 15:48] 2 źródła

CZY WIESZ, ŻE WYDAŁEŚ 217 DOLARÓW NA ZBROJENIA?

Tyle pieniędzy przeznaczył na ten cel w ubiegłym roku każdy mieszkaniec świata.

Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem (SIPRI) opublikował doroczny raport dotyczący zbrojeń. Wynika z niego, że świat pobił kolejny niechlubny rekord w tej dziedzinie.

W 2008 roku, jak wynika z wyliczeń Instytutu, świat wydał na zbrojenia 1,46 biliona dolarów. 41 proc. tej kwoty wydano w USA.

Stany Zjednoczone dozbroiły się za kwotę 607 mld dolarów. Drugie w niechlubnym rankingu są Chiny, które jednak pozostają daleko w tyle za Amerykanami - z wyliczeń SIPRI wynika, że wydały na zbrojenia 84,9 mld dolarów.

Kolejna w rankingu jest Francja - 65,7 mld dolarów, Wielka Brytania - 65,3 mld dolarów, Rosja - 58,6 mld dolarów, Niemcy - 46,8 mld dolarów, Japonia - 46,3 mld dolarów, Włochy - 40,6 mld dolarów, Arabia Saudyjska - 38,2 mld dolarów oraz Indie - 30 mld dolarów.

Według SIPRI wydatki na zbrojenie wzrosły od 1999 roku o 45 proc., tylko od 2007 roku wydano na ten cel o 4 proc. więcej. Dlaczego świat się tak zbroi? To "efekt wojny z terroryzmem", którą zainicjował poprzedni prezydent USA George W. Bush. | WB

 

 www.o2.pl | Wtorek, 09.06.2009 14:53

ŚWIAT: WYDATKI NA ZBROJENIA MOGĄ POGŁĘBIĆ KRYZYS

Od wielu lat rośnie suma wydana na broń.

Globalne wydatki na zbrojenia wzrosły w 2008 roku o 4% do rekordowej kwoty 1,46 miliarda dolarów. W ciągu 10 lat suma ta powiększyła się o 45% - informuje szwedzki instytut Sipri.

 

Największym odbiorcą broni na świecie pozostają Stany Zjednoczone. Odpowiadają one 58% wzrostu kwot przeznaczanych na zbrojenia w ciągu ostatniej dekady. Największy wzrost wydatków odnotowały Chiny i Rosja, oba kraje trzykrotnie zwiększyły budżetna zbrojenia w ciągu ostatnich 10 lat - podaje "BBC".

W ujęciu realnym Stany Zjednoczone przeznaczają na uzbrojenie najwięcej od II wojny światowej. Gwałtowny wzrost wydatków zanotowano w czasie ośmiu lat prezydentury Georga W. Busha.

 

Wysoki poziom wydatków wojskowych może spowodować trudności ekonomiczne nawet najbogatszych państw. Już teraz w wielu krajach są odpowiedzialne za rosnący deficyt budżetowy - ostrzega Sipri.

 

W 2008 roku spadły sumy na zbrojenia na Bliskim Wschodzie, zdaniem Sipri jest to chwilowe. Jedynym wyjątkiem jest Irak, kraj ten w 2008 roku przeznaczył na broń o 133% więcej niż 2007 roku.

 

100 największych firm przemysłu obronnego sprzedało w 2007 roku broń wartą 347 miliardów dolarów. Niemal wszystkie z nich są zlokalizowane w USA (61%) lub w Europie (31%). Pozostałe spółki są z Rosji, Japonii, Izraela i Indii. Od 2002 roku wartość sprzedaży 100 czołowych producentów broni wzrosła o 37% z uwzględnieniem inflacji.

 

Największym producentem broni na świecie jest amerykański Boeing, w 2007 roku sprzedał uzbrojenie o wartości 30,5 miliarda dolarów, nieco mniej sprzedał brytyjski BAE Systems (29,9 mld dol.) i amerykański Lockheed Martin (29,4 mld dol.). Piątkę największych wytwórców broni zamykają amerykańskie koncerny Northrop Grumman (24,6 mld dol.) i General Dynamics (21,5 mld dol.)

 

Rosnące kwoty na zbrojenia pozostają w kontraście do sytuacji cywilnych linii lotniczych oraz programów kosmicznych. W tych sektorach kryzys spowodował cięcie wydatków.

 

KRAJE WYDAJĄCE NAJWIĘCEJ NA BROŃ:

USA 607 mld dol.

Chiny 84,9 mld dol.

Francja 65,74 mld dol.

Wielka Brytania 65,35 mld dol.

Rosja 58,6 mld dol.

Niemcy 46,87 mld dol.

Japonia 46,38 mld dol.

Włochy 40,69 mld dol.

Arabia Saudyjska 38,2 mld dol.

Indie 30,0 mld dol.

Źródło: Sipri. Dane

za rok 2008.

 

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

 

 www.o2.pl | Piątek [26.12.2008, 22:10] 1 źródło

RACHUNEK ZA WOJNĘ Z TERRORYZMEM: BILION DOLARÓW

Decyzje Georga Busha sporo kosztują gospodarkę USA.

Początek amerykańskiej wojny przeciwko terrorystom wyznacza atak na World Trade Center i Pentagon z 11 września 2001 roku. Od tej pory Stany Zjednoczone wydały ponad bilion dolarów na wojnę z państwami "osi zła".

 

Jest to już kwota 10 razy większa niż np. ta, którą USA zainwestowały w wojnę w zatoce perskiej. Samo wysłanie amerykańskiego żołnierza do Afganistanu kosztuje gospodarkę Stanów Zjednoczonych 775 000 dolarów. Jest to suma trzy razy większa niż w przypadku innych operacji wojennych prowadzonych przez USA.

 

Specjaliści z Center for Strategic and Budgetary Assessments obliczyli, że za samą wojnę w Iraku USA zapłaciły 687 miliaród dolarów, za wojnę w Afganistanie - 184 miliardy i za bezpieczeństwo własnego kraju - 33 miliardy. Rachunek za przedsiębrane przez USA projekty militarne wymierzone przeciwko terrorystom specjaliści z CSBA oszacowali na 1,3 biliona dolarów. | AB

 

 

19.12.2009 r. PAP: Amerykański Senat zatwierdził w sobotę budżet Pentagonu - 636 miliardów USD na rok budżetowy kończący się 30 września 2010 roku, w tym 128 miliardów USD na wojny w Iraku i w Afganistanie.

 

 

 www.wp.pl | PAP | aktualizowane 2008-10-03 (12:19)

ROSJANIE ZNACZNIE ZWIĘKSZAJĄ WYDATKI NA WOJSKO

Komisja Obrony w Dumie Państwowej, izbie niższej parlamentu Rosji, przygotowała poprawki do projektu budżetu na rok 2009, które przewidują zwiększenie wydatków wojskowych o kolejne 68 mld rubli (ok. 2,6 mld dolarów).

 

19 września Duma zatwierdziła w pierwszym z czterech wymaganych czytań projekt budżetu na 2009 rok i na okres do 2011 roku. Zakłada on, że w przyszłym roku wydatki na obronę wzrosną o 260,8 mld rubli (10 mld dolarów), czyli o 25,6% w porównaniu z rokiem 2008.

(...)

Zgodnie z przyjętym w pierwszym czytaniu projektem budżetu wydatki wojskowe w 2009 roku mają wynieść 1 bln 277,5 mld rubli (około 50 mld dolarów), podczas gdy w 2008 roku sięgną 1 bln 16,7 mld rubli (około 40 mld dolarów).

 

Koszty utrzymania sił zbrojnych będą stanowić około 14% wydatków państwa w przyszłym roku.

 

Ustalone na najbliższe lata plany budżetowe przewidują stały wzrost wydatków na obronę: w 2010 roku do 1 bln 390,7 mld rubli (około 53,9 mld dolarów), tj. o 8,86% w stosunku do 2009 roku, a w 2011 roku - do 1 bln 480,5 mld rubli (57,3 mld dolarów), co stanowi 6,45% wobec 2010 roku.

(...)

Zapisane w projekcie budżetu wydatki wojskowe w 2009 roku będą stanowiły 2,48% PKB, w 2010 - 2,53%, a w 2011 - 2,3%.

 

Wytyczne Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, przyjęte w sierpniu 2000 roku, czyli już pod rządami Władimira Putina, zakładają, że w latach 2009-11 wydatki na obronę powinny stanowić 3,21% PKB.

 

Projekt budżetu Rosji na rok 2009 przewiduje wpływy w kwocie 10 bln 927 mld rubli (429 mld dolarów) oraz wydatki w łącznej wysokości 9 bln 24 mld rubli (354 mld dolarów). Zakładany wskaźnik przyszłorocznej inflacji to 8,5%. (jks)

Jerzy Malczyk

 

 

Do tej pory przeprowadzono ponad 2 tys. wybuchów jądrowych.

LICZBA PRÓBNYCH WYBUCHÓW

USA: 1030,

ZSRR: 715,

Francja: 210,

Wielka Brytania: 45,

Chiny: 45,

Indie: 6,

Pakistan: 6,

 

Najpotężniejsza bomba miała moc równą 4 tys. bomb zrzuconych na Hiroszimę. Grzyb atomowy miał wysokość 60 km i szerokość 30-40 km, Poparzenia 3-go stopnia odnieśliby ludzie znajdujący się w promieniu 100 km od wybuchu. Część skalistych wysepek, w otoczeniu których detonowano ładunek nuklearny, wyparowała. (Na podstawie „WPROST” nr 42, 22.10.2006 r. ATOMOWE DOMINO)

 

§           

 www.o2.pl | Wtorek [16.12.2008, 20:33]

WEDŁUG BADACZY, W TYM ROKU NA ŚWIECIE PROWADZONO 345 KONFLIKTÓW, W TYM AŻ 9 WOJEN.

Okazuje się, że przyczyną jednej trzeciej z nich były spory o ustrój państwa i ideologię. Aż połowa takich konfliktów rozwiązywanych jest przemocą.

 

Próby secesji, walki o autonomię, kłótnie na tle narodowościowym, lub walki o regionalną dominację wywołały kolejne 109 konfliktów z użyciem przemocy i 107 rozstrzyganych bez użycia siły.

 

Jeśli wierzyć badaniom niemieckiego instytutu, na świecie niezbyt chętnie walczy się o zasoby naturalne. Naukowcy znaleźli 30 takich konfliktów z użyciem przemocy. Natomiast kolejnych 41 rozwiązywanych jest droga pokojową.

 

 

 

 

 

 

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ SAMOCHODÓW

 

M.in. konsumpcjonizm pojazdowy nie służy przyrodzie, ludzkości, w tym przyszłym pokoleniom, tylko koncernom naftowym, finansistom, bankierom, fabrykantom, wpierającym to rządzącym, właścicielom mediów, reklamodawcom (odpowiednio: milionerom, miliarderom, multimiliarderom)...

Za ułamek kwoty przeznaczanej na konsumpcjonizm pojazdowy*, a więc m.in. i utrzymywanie takich b. kosztownych msc tzw. pracy, można utrzymywać byłych pracowników takich fabryk na zasiłku, i przemieszczać się transportem zbiorowym, z o rząd wielkości mniejszymi też negatywnymi tego skutkami dla środowiska, w tym z powodu mniejszej ilości po pojazdowych śmieci.

*Indywidualny pojazd kosztuje 60-150 tys. zł, jego miesięczna eksploatacja, w tym benzyna, mse parkingowe kosztują (nie licząc kosztów napraw, mandatów) kilkaset zł, a bilet miesięczny na komunikację publiczną kosztuje 60-150 zł; koszty amortyzacji, w tym za budynki, maszyny, utrzymywanie msa pracy w fabryce wraz z wypłatą dla pracownika + zarobek dla fabrykanta + zarobek dla bankiera + rzeczywiste, czyli pełne, całkowite, koszty korzystania z pojazdu kosztują, łącznie, kilkanaście tys. zł miesięcznie, a utrzymywanie na zasiłku byłych pracowników fabryki samochodów kosztuje (z podatków zamiast z ogromnych wydatków na pojazdy) tysiąc kilkaset zł miesięcznie na osobę, i rozkładane jest na setki pasażerów przypadających, statystycznie, na jednego kierowcę i pojazd publiczny (zbiorowy).

TRANSPORT PUBLICZNY (ZBIOROWY)(szczególnie elektryczna kolej)(w tym przewóz rowerów itp.)(miejski, podmiejski i międzymiastowy) powinien być bez biletowy („bezpłatny”), ale dla niepracujących tylko poza godzinami szczytu (proponuję między godz. 10.00-14.00 i 20.00-06.00). Nie ma obawy, iż pracujący będą nadużywać tego przywileju, gdyż właśnie pracują (i takich ludzi dzięki temu - w tym dochodu - przybędzie). Bezrobotni będą mieli z kolei większą możliwość i motywację do podjęcia - w dodatku legalnej - pracy. Nie jest to żaden luksus, tylko uciążliwa konieczność umożliwiająca funkcjonowanie w współczesnym społeczeństwie.

Proszę nie protestować twierdzeniem, że nie ma na to pieniędzy. To na budowę ogromnych, zatruwających środowisko fabryk produkujących samochody, kupno setek tysięcy aut (po kilkadziesiąt tys. zł sztuka, by większość czasu stały, zajmując mse, niszczejąc, były okradane, kradzione), koszty ich eksploatacji (miliardy litrów paliwa, koszty napraw, opłaty (w tym parkingowe), policję zajmującą się kontrolą ruchu, wykrywaniem sprawców wypadków, kradzieży pojazdów (więc i wymiar sprawiedliwości, więzienia), budowę i naprawę zwiększonej liczby i bardziej eksploatowanych dróg, autostrad, mostów, pokrywanie ogromnych kosztów leczenia i utrzymywania na rencie ofiar wypadków, skutki skażania środowiska (w tym w wyniku katastrof ekologicznych (ile miliardów kosztowały, jakie straty przyniosły!!)), miliardy pieniędzy na wojsko, konflikty i wojny o ropę, na zysk dla, pożyczających na ten cel pieniądze, bankierów, dla fabrykantów, dla sprzedawców, itp. – są pieniądze?!!

Takie rozwiązanie zwiększy też szansę pełniejszego wykorzystania możliwości, jakie daje zapewnienie środków do życia w postaci zasiłku, a zmniejszy skutki spowodowane obecnym nieefektywnym (m.in. głównym zajęciem kierowców jest stanie na skrzyżowaniach, w korkach oraz szukanie msa na parkingu), dotowanym, drogim, rabunkowo-spalinowo-degradacyjno-hałasowo-wypadkowo-chorobowym – rozdrobnionym transportem indywidualnym. Zmniejszy się też zanieczyszczenie środowiska (powietrza, ziemi, wody; żywności – a więc zmniejszą się i wydatki na lecznictwo), w tym hałasem. Mniej będzie wypadków, a więcej msa dla pieszych i rowerzystów.

A dopóki będą odbywać się debaty na ten temat, trzeba zakończyć pogrążanie osób najuboższych wykazujących jednak inicjatywę i wypisywać im kredytowe bilety (w tym miesięczne, kwartalne wraz z ustawowymi odsetkami), zamiast pogrążać ich m.in. karą za jazdę bez biletu – ludzi bez środków finansowych?! – Na kim państwo chce zarabiać, czy jak zdobytymi pieniędzmi pokrywać straty?!

 

 

 http://www.klimatdlaziemi.pl 

Koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.

 

[Np. koszty budowy, utrzymywania dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów, utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji, wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów, itp., itd. – red.]

 

 

www.o2.pl | Środa, 15.10.2008 08:10

GAZETA PRAWNA: 200 ZŁ ZA PRZEJAZD AUTOSTRADĄ A2

Dziś za przejechanie ok. 150 km fragmentem autostrady A2 z Konina do Nowego Tomyśla zarządzanym przez Autostradę Wielkopolską trzeba zapłacić 33 zł. Podróż z Katowic do Krakowa 60-km odcinkiem trasy A4 pod zarządem Stalexportu kosztuje właściciela samochodu osobowego 13 zł, a przejazd zaledwie 25 km fragmentem autostrady A1 na Pomorzu zarządzanym przez spółkę Gdańsk Transport Company - 3,5 zł. To za każdy kilometr odpowiednio: 22 gr, 20 gr i 14 gr . Na razie minister infrastruktury Cezary Grabarczyk upiera się, że stawka za przejechanie kilometra autostrady budowanej w systemie koncesyjnym w najbliższych latach nie będzie wyższa niż 20 gr oraz 10 gr za kilometr autostrady budowanej przez państwo.

Eksperci uważają jednak, że to chlubne, ale bardzo mało realne założenie. Nawet dwukrotnego wzrostu opłat za przejazd autostradami nie wyklucza Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych Tor. W 2011 roku ma zostać oddanych do użytku zostanie niemal 500 km nowych autostrad. Jeżeli sprawdzi się czarny scenariusz, to opłata za przejechanie kilometra autostrady budowanej w systemie koncesyjnym wyniesie nawet 40 gr, a w przypadku autostrad ułożonych przez państwo 20 gr. Podwyżki oznaczałyby, że po wybudowaniu całości trasy A2 i A1 kierowca samochodu osobowego zapłaci za te trasy odpowiednio 198,2 zł oraz 169 zł. Podróż A4 spod granicy z Niemcami do granicy z Białorusią może kosztować 146 zł.

www.gazetaprawna.pl

Rafał Mościcki

rafal.moscicki@hotmoney.pl

 

 www.wp.pl | TV Biznes 2008-10-16 (07:25)

121 miliardów złotych. Tyle pieniędzy ma przeznaczyć rząd na budowę dróg w najbliższych latach.

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [22.12.2009, 08:56] 3 źródła

ILE MUSIMY DOŁOŻYĆ DO AUTOSTRAD

Zapłacisz nawet jeśli nie jeździsz.

600 mln złotych, tyle rząd będzie musiał dopłacić z budżetu spółkom zarządzającym 300 kilometrami autostrad w Polsce - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". To rekompensata za bezpłatny przejazd ciężarówek z winietami.

To nie koniec złych wiadomości. W przyszłym roku, a także w latach następnych, z budżetu popłynie do kas autostradowych spółek jeszcze więcej pieniędzy. W 2012 roku nawet 1,6 mld złotych - alarmuje gazeta.

Zarówno w 2009, jak i w 2010 roku przewiduje się iż całość tzw. systemu koncesyjnego zamknie się wynikiem niekorzystnym dla strony publicznej - przyznaje gazecie Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury.

Dlaczego musimy dopłacać z budżetu, skoro pieniądze te powinny pochodzić z opłat wnoszonych przez firmy transportowe, czyli tzw. winiet?

Eksperci twierdzą, że to efekt złej ściągalności opłat za winiety i winią system wprowadzony w 2005 roku przez rząd Marka Belki.

Dlaczego do tej pory wystarczało pieniędzy z winiet, a teraz nie? To efekt wzrostu ruchu na drogach (koncesjonariusze dostają tym więcej pieniędzy, im więcej samochodów przejeżdża autostradami) - twierdzą cytowani przez gazetę eksperci.

Na takim systemie traci państwo, zyskują natomiast Autostrada Wielkopolska SA, Stalexport i Gdańsk Transport Company - czytamy w "DGP".

Resort infrastruktury zaprzecza. Twierdzi, że wypłaca więcej, bo musi zapłacić odszkodowania

dla koncesjonariuszy i sfinansować dodatkowe inwestycje, m.in. w przejścia dla zwierząt, do budowy których zobowiązują nas przepisy unijne.

Efekt? W przyszłym roku o 20 proc. zdrożeją winiety. | WB

 

 

www.o2.pl | Czwartek [05.03.2009, 06:15] 2 źródła

KORKI KOSZTUJĄ WŁOCHÓW 40 MILIARDÓW EURO ROCZNIE

Tak wynika z badań Automobil Club.

Włoski Automobil Club przeprowadził badania w czterech miastach: Rzymie, Mediolanie, Turynie i Genui.

Mieszkańcy Rzymu i Mediolanu spędzają ponad 500 godzin rocznie jeżdżąc po swoich miastach, w tym połowę czasu w korkach - informują motoryzacyjni eksperci.

Roczne straty przeciętnego mieszkańca Turynu szacowane są na 440 euro, a mieszkańca Rzymu aż na 650 euro.

Eksperci uważają, że najlepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie usprawnień w ruchu ulicznym w miastach. To pozwoliłoby Włochom oszczędzić czas, którego wartość można przeliczyć na 16 miliardów euro. | TM

 

www.targeo.pl : Firma doradcza Deloitte i Targeo.pl przeprowadziły analizę problemów transportowych 7 największych miast w Polsce. Wynika z nich, że mieszkańcy tylko tych miast tracą rocznie 4,2 mld zł przez korki, co stanowi równowartość wydatków budżetu państwa na naukę.

 

 

NAJPIERW WYDATKI NA:

 

www.o2.pl | www.sfora.pl Poniedziałek [12.04.2010, 07:52]

ILE POLACY WYDAJĄ NA DZIECI

W grę wchodzą miliardy złotych.

W 2009 roku na produkty dla dzieci, takie jak pieluchy, zabawki, odzież, obuwie, kosmetyki, wózki i meble wydaliśmy ok. 10 mld złotych - wynika z danych firmy Euromonitor International.

Ile trzeba wydać na dziecko? Zdaniem ekspertów z Centrum im. A. Smitha minimalny koszt wychowania dziecka do osiągnięcia przez nie 20. roku życia wynosi 160 tys. zł. Jednak - jak przypomina gazeta - może on wzrosnąć, gdy podniesiona zostanie stawka podatku VAT z 7 do 22 proc., czego domaga się od nas Unia Europejska.

Na razie jednak, dzięki wzrostowi liczby dzieci (do 2015 roku ma się utrzymywać mini baby boom, związany z wchodzeniem w tzw. okres rozrodczy osób z wyżu demograficznego lat 80. oraz odroczonymi decyzjami o macierzyństwie pokolenia lat 70. - przyp. gazeta) producenci artykułów dla dzieci wciąż liczą na wzrost sprzedaży.

Szczególnie producenci żywności dla dzieci zacierają ręce. W ubiegłym roku kupiliśmy kaszek i odżywek za 1 mld złotych. W tym roku kupimy o 10 proc. więcej. | WB

 

www.o2.pl | Poniedziałek [01.06.2009, 08:18] 2 źródła

ILE KOSZTUJE WYCHOWANIE DZIECI

Na jedno wydasz nawet pół miliona złotych.

Miesięczne wydatki na wychowanie jednego dziecka wynoszą prawie 2 tysiące złotych - donosi "Gazeta Prawna".

Choć ze statystyk wynika, że średnio Polacy wydają na swoją pociechę średnio 650 złotych. Jednak, zdaniem analityków, to kryzysowe wyliczenia. Wystarczy, że rodzice postanowią w przypadku małego dziecka zatrudnić opiekunkę, lub w przypadku starszego - posłać je do prywatnej szkoły, aby te koszty wzrosły o ponad 1000 złotych.

Do tego kolejne kilkaset złotych miesięcznie na szeroko pojęte podniesienie standardu życia i po 20 latach mamy wydatki rzędu pół miliona złotych - wyliczają eksperci z Centrum im. Adama Smitha

 

Czy taka warta prawie 500 tysięcy złotych "inwestycja" ma szansę się zwrócić? To zależy przede wszystkim - jak w przypadku każdej inwestycji - od podejmowania dobrych decyzji w trakcie całego procesu wychowawczego.

 

Jak mówi stare powiedzenie: dobrze wychowane dziecko to wyrok na 25 lat. Źle wychowane to dożywocie. - podsumowuje wyliczenia "Gazeta Prawna". | AJ

 

www.o2.pl | Środa [05.08.2009, 07:14] 4 źródła

WYCHOWANIE DZIECKA KOSZTUJE 300 TYS. DOLARÓW

Ta kwota zaspokoi tylko podstawowe potrzeby pociechy przez 17 lat.

Za wychowanie dziecka w USA trzeba zapłacić obecnie blisko 300 tys. dolarów - wynika z raportu amerykańskiego Departamentu Rolnictwa.

Kwota ta obejmuje wydatki na zaspokojenie podstawowych potrzeb dziecka przez 17 lat. Przy jej wyliczeniu eksperci brali pod uwagę m.in. ceny żywności, mieszkania, opieki zdrowotnej oraz nauki w szkole podstawowej i średniej.

Jak się okazuje wychowywanie dzieci w USA jest coraz bardziej kosztowne. W 1960 roku kosztowało to ledwie 25,3 tys. dol., a w 2007 roku 269 tys. dol. | TM

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [30.11.2009, 14:58] 3 źródła

DZIECKO KOSZTUJE WIĘCEJ NIŻ MYŚLISZ. WYDASZ FORTUNĘ

Czy stać cię na wychowanie potomstwa.

Utrzymanie i wychowanie dziecka kosztuje obecnie prawie milion dolarów - wynika z badań australijskich analityków.

Według specjalistów ponad 384,5 tys. dolarów wydajemy na utrzymanie dziecka do 18 roku życia. Ta suma nie obejmuje wydatków na prywatną szkołę i wakacje. Okazuje się jednak, że to jeszcze nie koniec wydatków.

Dzieci urodzone po 1995 roku nie chcą się wyprowadzać z rodzinnego domu. Do samodzielnego życia zniechęcają je wysokie koszty utrzymania - twierdzą eksperci.

Większość z nich mieszka z rodzicami do 25 roku życia. Przez to koszty prowadzenia gospodarstwa domowego wzrastają o 834 tys. dolarów - twierdzi Mark McCrindle, autor raportu.

W tym okresie na podróże, wyżywienie, edukację i rozrywki dla naszych pociech wydajemy około 3 tys. dolarów rocznie.

W ciągu całego życia rodzice wydają 206 tys. dolarów na wyżywienie dziecka, 165 tys. na mieszkanie, 157 tys. na opiekę zdrowotną i rozrywki 129 tys. na odzież, 123 tys. na transport, 95 tys. na edukację oraz 157 tys. na "inne usługi" z jakich korzystają nasze pociechy.

Badanie pokazało również, że średnio każde dziecko posiada ponad 100 zabawek. Niemal każdy rodzic wydaje też na zabawki ponad 100 dolarów rocznie. | TM

 

 

NASTĘPNIE WYDATKI NA:

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Piątek [29.01.2010, 06:05]

ILE JEST WARTE ŻYCIE KAŻDEGO KIEROWCY?

Tyle kosztują wypadki drogowe.

Śmierć jednej osoby w wypadku kosztuje 1 mln euro - wynika z danych Komisji Europejskiej.

To koszty leczenia, usuwanie skutków wypadków i podatki, których nie zapłaci osoba w wieku produkcyjnym - wyjaśnia Andrzej Maciejewski z GDDKiA.

Jak pisze "Rzeczpospolita" do tego trzeba też doliczyć wydatki państwa związane z wypłacaniem rent oraz niezdolność do pracy rannych.

W zeszłym roku w Polsce było zginęło 4,5 tys. osób, a drogowcy wydali na poprawę bezpieczeństwa 100 mln zł. W 2008 roku państwo wydało 1,5 mld zł. na udzielenie pierwszej pomocy i hospitalizację rannych. | TM

 

[Analogicznie jest m.in. z degeneratami, np. nikotynowcami, alkoholikami, narkomanami, lekomanami, źle odżywiającymi się; leczącymi się, rencistami! - red.]

 

2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!

 

www.o2.pl | 25.05.2008 r.: W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.

www.money.pl | 2008.03.05 r.: Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.

 

 

Podobnie ma się sytuacja w wielu innych branżach!

 

 

"WPROST" nr 44, 03.11.2002 r.: Jedno miejsce pracy stworzone w ramach popularnego w czasie prezydentury Billa Clintona programu "First start" (dla osób na zasiłkach) kosztowało gospodarkę USA około 250 tys. dolarów.

Autor: Jan M. Fijor

Współpraca: Krzysztof Trębski

 

 

Więcej:

4. TO TYLKO PROKONSUMPCYJNA (POJAZDOWA) EKONOMIA...

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=183&postdays=0&postorder=asc&start=45

 

 

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ TZW. LEKÓW (...)

2. CHOROBY ZAKAŹNE

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=120&postdays=0&postorder=asc&start=15

 

3. TZW. LECZNICTWO (m.in. kolejne oblicze tzw. reklam)...

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=120&postdays=0&postorder=asc&start=30

 

 

 

 

TZW. REKLAMY

7. WYPŁOCINOREKLAMOWY ŚWIAT

 http://www.wolnyswiat.pl/7h1.html  

 

9. WYPŁOCINY REKLAMOWE – POSTULATY

 http://www.wolnyswiat.pl/9h1.html  

 

11. WYPŁOCINY REKLAMOWE

 http://www.wolnyswiat.pl/11h1.html  

 

 

 

 

DZIAŁALNOŚĆ RELIGIJNA

4. M.IN. O KATOLICKIEJ ORGANIZACJI RELIGIJNEJ:

 http://www.wolnyswiat.pl/15p4.html

 

 

 

 

– produkcja, sprzedaż aerozoli, kosmetyków itp. (także...)

- budowa, sprzedaż mieszkań (budownictwo)(...)

- budowa, sprzedaż jachtów dla miliarderów

- produkcja, sprzedaż ogłupiających pism, książek, filmów

- produkcja, sprzedaż zniczy

- produkcja, sprzedaż wieńców

- produkcja, sprzedaż sztucznych, organicznych kwiatów (na wiązanki)

- produkcja, sprzedaż torebek na zakupy (miliardów sztuk dziennie)

- produkcja rolna, przemysłowa i sprzedaż szkodliwej, przyczyniającej się do chorób żywności (...) (...)

- produkcja, sprzedaż papierosów (...)

- produkcja, sprzedaż alkoholu (...)

- usługa hazardu

ITP., ITD...

 

I to jest właśnie dobrobyt – tego zwiększanie (jak jest tego spadek to jest źle, a jak jest wzrost to dobrze...), dzięki pobudzaniu popytu-podaży, czyli konsumpcji-produkcji, zwiększa PKB, a więc stajemy się bogatsi...

 

PS

Od tego ekonomiczni eksperci..., udzielający na to pożyczek bankowcy... są utrzymywanymi z naszych pieniędzy milionerami (cieszą się uznaniem, prestiżem, są podziwianymi wzorami dla następnych)...

 

 

 

 

 

 

 

 

DĄŻENIE DO BOGACTWA...

 

Celem unaoczniającego; i, mam nadzieję, uświadamiającego wstępu:

 

www.onet.pl | 2008-07-01

Laurence Caramel "Le Monde"

POZNAĆ CENĘ PRZYRODY

Ochrona środowiska to nie przejaw altruizmu, lecz działalność nastawiona na zysk. Nadszedł czas, aby wycenić, jaką finansową wartość ma dla nas natura.

(...)

Po raporcie Nicholasa Sterna z 2006 roku na temat kosztów zmian klimatycznych przyszła kolej na Pavana Sukhdeva, który podjął się misji pokazania wspólnocie międzynarodowej innego oblicza kryzysu ekologicznego. Jego raport ma zostać ukończony w 2010 roku.

 

Le Monde: Dlaczego tak pilna stała się kwestia zrozumienia wartości ekosystemu naszej planety?

Pavan Sukhdev: Stało się tak, bo tempo zanikania naszego kapitału naturalnego jest dużo szybsze niż tempo trwałego rozwoju. Nasz dobrobyt i nasze zdrowie są ściśle związane z jakością ekosystemu, z którego dobrodziejstw korzystamy dzisiaj na ogół za darmo. Pierwsze wyniki badań pokazują, że jeśli nie uczynimy nic, by zmienić obecną tendencję, w 2050 roku 11 proc. obszarów przyrodniczych zostanie zniszczone wskutek urbanizacji czy przekształcenia w ziemię rolną.

 

Nie chodzi o to, by hamować rozwój, do którego dąży wiele krajów. Musimy tylko mieć wyraźną świadomość, jakie konsekwencje pociągają za sobą niektóre nasze wybory. Koszty karczowania lasów nie ograniczają się do utraty wpływów z ich eksploatacji. Musimy dodać do tego jeszcze znikanie zasobów genetycznych wykorzystywanych w medycynie oraz kluczową rolę, jaką lasy odgrywają w regulacji klimatu i dystrybucji wody, w zapobieganiu powodziom i erozjom. Wtedy okaże się, że koszty wzrosną do setek miliardów dolarów. Trzeba znać cenę przyrody, by móc ją ochraniać.

 

Co trzeba chronić w pierwszej kolejności?

Bez wątpienia lasy. Od ich zachowania zależy przyszłość rolnictwa, czyli to, czy damy radę wyżywić ludzkość. Lasy, powtarzam raz jeszcze, grają pierwszorzędną rolę w utrzymaniu dostępu do wody. Dla ubogiego wieśniaka fakt, że przez wiele miesięcy w roku ma wodę, jest niezwykle istotny: dzięki temu dwa razy może zbierać plony. Przekonanie, że wycinając drzewa, by oddać tę ziemię pod uprawy, dany kraj zwiększa możliwości swojego rolnictwa, jest kompletnie fałszywe. Na Haiti wykarczowano lasy, a po kilku latach 40 proc. ziem uprawnych zostało zniszczonych wskutek naprzemiennych powodzi i susz. Problem w tym, że ludzie podejmujący takie decyzje nie znają ceny, jaką ma las. Dlatego chcemy zrobić wszystko, by ją poznali.

(...)

Ale jak pogodzić ekologiczne cele z naszymi ekonomicznymi kalkulacjami?

Istnieje już kilka różnych rozwiązań. W Panamie efektem wytrzebienia lasów był nieustanny brak wody w kanałach. Firmy ubezpieczeniowe i armatorzy odczuli te fatalne skutki, więc zjednoczyli się, by sfinansować przewidziany na 25 lat program ponownego zalesienia kraju. W Kostaryce rząd wprowadził specjalne podatki od paliwa na finansowanie ochrony przyrody. Ze zdobytych w ten sposób pieniędzy bezpośrednio korzystają lokalne wspólnoty. Z kolei w Stanach Zjednoczonych prawo chroni mokradła, tak więc firmy, których infrastruktura szkodzi tym obszarom, są zobowiązane kupować w specjalnych bankach „kredyty środowiskowe”. Pozyskane tak fundusze służą realizacjom projektów odnowy środowiska naturalnego.

 

W ramach rozmów dotyczących zmian klimatycznych wspólnota międzynarodowa zastanawia się nad tym, jak uruchomić globalne mechanizmy ochrony lasów tropikalnych. Jeśli zacznie działać system zwany REDD (służący redukcji emisji gazów związanych z niszczeniem lasów i degradacją ekosystemu), zyskamy silną broń w walce z globalnym ociepleniem i zanikaniem różnorodności biologicznej.

 

 http://katalog.onet.pl/1617,ekologia,k.html

 http://katalog.onet.pl/11181,odnawialne-zrodla-energii,k.html

 

 

 

 

www.o2.pl | www.sfora.pl Poniedziałek [12.04.2010, 21:50]

AUSTRALIJCZYKÓW JEST CORAZ WIĘCEJ. TO ICH ZABIJE

Eksperci: zatłoczone miasta czeka plaga chorób.

Zapowiadany, ogromny wzrost liczby mieszkańców Australii wywoła poważne konsekwencje dla zdrowia społecznego. Eksperci ostrzegają przed epidemią depresji, astmy i chorób związanych z otyłością - alarmuje "The Daily Telegraph".

Analizy rządowe wskazują, że w najbliższych 40 latach liczba ludności tego kraju wzrośnie o ponad 60 proc. i w roku 2050 sięgnie 35 milionów.

Australijski dziennik przypomina, że będzie to przede wszystkim efekt wzrastającej liczby imigrantów. Już teraz co czwarty mieszkaniec Australii pochodzi spoza kraju.

Czeka nas więc zwiększenie gęstości zaludnienia miast. Jednak wyższy wskaźnik urbanizacji wiążę się ze wzrostem chorób cywilizacyjnych - ostrzega dr Deborah Pelser z instytutu psychiatrii Lunbeck Australia.

Jej zdaniem przybędzie chorych na depresję, schizofrenię, choroby serca, cukrzycę oraz cierpiących na przewlekłe bóle stawów, astmę i migreny.

Istnieje bardzo duży związek między brakiem zieleni, a rozwojem depresji i zaburzeń lękowych. Inne badania wskazują, że życie w zatłoczonym mieście - jakim jest chociażby Sydney, ogranicza aktywność fizyczną i powoduje otyłość, choroby układu krążenia, a nawet wywołuje nowotwory - dodaje dr Pelser. | AJ

 

 

„NEWSWEEK” nr 45, 13.11.2005 r. NAUKA MEDYCYNA

POWRÓT DO NATURY

Leśna szyszka, gąbka morska czy zwykły z pozoru cis kryją tajemnice, o jakich nie śniło się naukowcom. Tylko natura - mówią dziś koncerny farmaceutyczne.

Każdy, kto pływa w pobliżu raf koralowych na Filipinach, wie, że musi uważać na morskiego ślimaka Conus magus. Mięczak ten, choć ma ledwie kilka centymetrów długości, jest niezwykle niebezpieczny. Jego jad paraliżuje. Naukowcy dopiero niedawno odkryli skład chemiczny trucizny. I od razu podjęli starania, by skopiować związek, który tak udanie blokuje komórki nerwowe, że uniemożliwia im wysyłanie sygnałów do mózgu. Wynikiem ich pracy jest prialt, nowy lek przeciwbólowy o działaniu 1000 razy silniejszym od morfiny, najmocniejszy z dotychczas poznanych. To jeden z wielu specyfików powstałych na bazie związków pochodzących z najróżniejszych żywych organizmów - począwszy od brazylijskich węży hawajskich mięczaków, a skończywszy na sosnach i cisach.

 

Dla naukowców starej daty to nic innego jak powrót do źródeł. Nie jest przecież tajemnicą, że prawie połowa leków znajdujących się we współczesnej apteczce pochodzi z natury. Są wśród nich te najpopularniejsze, na przykład aspiryna, czyli wyciąg z kory wierzby, której właściwości - co wiadomo już od 2000 lat - pozwalają obniżyć gorączkę.

 

Dziś substancje lecznicze zawarte w roślinach i zwierzętach są tylko inspiracją do wytworzenia związków syntetycznych. A to oznacza, że nie trzeba zabijać tysięcy zwierząt ani wycinać lasu, by powstał lek.

 

Powrót do natury oznacza też zmianę podejścia do tworzenia leków. W latach 80. najtęższe umysły farmakologii orzekły, że tak zwana chemia kombinatoryjna może stać się głównym źródłem nowych leków. Maszyny automatycznie mieszały i dobierały składniki chemiczne, a w efekcie wyrzucały dziesiątki tysięcy wariantów, których możliwości lecznicze były natychmiast testowane. - Koncerny farmaceutyczne bardzo wnikliwie przeglądały ogromne "biblioteki" związków chemicznych - mówi Ian Paterson, profesor chemii Uniwersytetu Cambridge. - Wyznawano zasadę, że jeśli kupi się wystarczająco dużo losów na loterii, to uzyska się cudowny lek - dodaje Paterson. Nie do końca była to prawda. Dziś wiemy, że trudno przewidzieć, jakie działanie będzie miał całkowicie sztuczny produkt w prawdziwym świecie.

 

Konsekwencją tych reguł jest spadek liczby nowych leków dopuszczonych do użycia przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków (FDA): z 53 w 1996 roku do 23 w 2004.

 

Pomysłów na nowe specyfiki zaczęto więc szukać gdzie indziej. Zauważono, że natura wspomagana przez ewolucję jest często równie skuteczna w dostarczaniu substancji czynnych do produkcji leków, jak naukowcy pracujący w laboratorium. Organizmy żywe poświęciły przecież całą wieczność na naukę współpracy i współzawodnictwa oraz tworzenie często bardzo złożonych i niezwykle silnych związków chemicznych. - Przyroda pracowała za nas przez prawie trzy miliardy lat - mówi Chris Molloy, menedżer ds. rozwoju singapurskiej MerLion. To jedna z czołowych firm w branży, która skompletowała "bibliotekę" złożoną ze 100 tysięcy szczepów mikroorganizmów oraz 38 tysięcy próbek roślinnych.

 

Lista związków chemicznych produkowanych przez morskie organizmy, a poddawanych badaniom klinicznym, jest bardzo długa. Znajduje się wśród nich działająca przeciwnowotworowo briostatyna-1 wytwarzana przez mszywioły Bugula neritina, małe bezkręgowce obrastające portowe doki i łodzie cumujące u wybrzeży Pacyfiku.

 

W gąbkach morskich żyjących w Oceanie Indyjskim znaleziono phorboxazole A, silną toksynę, która hamuje wzrost komórek nowotworowych, oraz xestospongin C, który reguluje gospodarkę wapnia w komórkach, a dzięki temu pomaga w leczeniu chorób układu krążenia. Może kiedyś posłuży także do opracowania leku na niepłodność. Z kolei hiszpańska firma farmaceutyczna Pharmamar finansuje badania kliniczne kahalolidu F, pozyskiwanego ze ślimaka morskiego Elysia rufescens, który żyje w pobliżu Hawajów. Związek ten jest testowany w walce z czerniakiem, nowotworem złośliwym skóry.

 

Natura dla naukowców jest tylko inspiracją. W laboratoriach, gdzie odtwarzany jest skład chemiczny naturalnych związków, próbuje się również zwiększać skuteczność danej substancji. Na przykład w Eisai Research Institute w stanie Massachusetts naukowcy stworzyli zmodyfikowaną wersję związku o nazwie halichondrin B, uzyskiwanego z gąbki Halichondria żyjącej w głębinach oceanu u wybrzeży Nowej Zelandii. W testach klinicznych wykazano, że związek jest doskonały w walce z nowotworami. Bristol-Myers Squibb prowadzi właśnie testy z udziałem kobiet z zaawansowanym rakiem piersi leku o nazwie ixabepilone. Jest on zmodyfikowaną wersją pewnej bakterii żyjącej w ziemi. Novartis produkuje kilkanaście środków przeciwnowotworowych, które mają swój pierwowzór w naturze.

 

Najbardziej obiecującym specyfikiem wyprodukowanym natomiast przez koncern farmaceutyczny Wyeth jest rapamune. Stworzony z substancji zawartych w glebie Wyspy Wielkanocnej, zapobiega odrzuceniu nerek po przeszczepie.

 

W przeszłości niezwykle skomplikowana receptura naturalnych leków sprawiała, że trudno było odtworzyć w laboratorium ich skład chemiczny, a co dopiero rozpocząć produkcję na skalę masową. Obecnie naukowcy opracowali całą gamę nowoczesnych metod, dzięki którym są w stanie rozłożyć na czynniki pierwsze nawet najbardziej skomplikowane związki chemiczne. Weźmy na przykład szybki postęp w dziedzinie chromatografii, czyli techniki analizowania składu mieszanin, która polega na badaniu prędkości, z jaką poruszają się tworzące ją składniki. - W ciągu ostatnich 10 lat urządzenia, jakie mamy do dyspozycji, stały się tysiąc razy bardziej precyzyjne - twierdzi Jon-Paul Bingham, biochemik z Clarkson University w Stanach Zjednoczonych.

 

Badania genetyczne również odkrywają przed naukowcami tajemnice składu chemicznego milionów organizmów i pozwalają wyizolować te substancje, które mogą być cennym budulcem nowych specyfików. - Naukowcy w końcu zaczęli rozumieć mechanizmy działania leków występujących w przyrodzie - mówi Lars Ekman, kierownik działu badań firmy farmaceutycznej Elan Pharmaceuticals, produkującej prialt.

 

Zagrożeniem dla leków natury są globalne ocieplenie i zanieczyszczenie środowiska, które niszczą różnorodność przyrody, a wraz z nią cenne źródło potencjalnych specyfików. Do tej pory naukowcy zidentyfikowali i nadali łacińskie nazwy 1,7 miliona gatunków. Twierdzą jednak, że na Ziemi jest przynajmniej 10 razy więcej organizmów. - Z każdym dniem przekonujemy się, że poznaliśmy zaledwie niewielki fragment różnorodności świata przyrody - twierdzi Ben Shen, profesor farmakologii na amerykańskim Wisconsin-Madison University. - Pytanie brzmi, czy zdążymy to wykorzystać, zanim będzie za późno - dodaje Shen. Bo choć jad morskiego ślimaka jest groźny, przed człowiekiem zwierzę się nie obroni.

William Underhill

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [06.12.2010, 09:01]ostatnia aktualizacja: Wt [07.12.2010, 09:02]

LUDZIOM BĘDĄ ODRASTAĆ NOGI I RĘCE? JAK U SALAMANDRY

Oto tajemnica ich regeneracji.

Pierwsze testy na ludzkich tkankach są zachęcające. Udało się znacznie przyspieszyć proces gojenia ran. To dzięki tajemniczemu zwierzęciu z dna meksykańskiego jeziora.

Ambystoma meksykańska potrafi nie tylko regenerować całe kończyny, ale nawet fragmenty mózgu i kręgosłupa - podkreśla "The Daily Mail".

Zwierzę jest niezwykle rzadkie. Żyje w wodach jeziora Xochimilco w Meksyku. Jego sekrety badają naukowcy z Hanowerskiej Szkoły Medycyny.

Zauważyli, że po odcięciu nogi salamandry w miejscu amputacji natychmiast powstaje warstwa komórek skóry.

Proces gojenia postępuje tak szybko, że praktycznie można go zaobserwować gołym okiem - mówi gazecie jeden z badaczy.

Najpierw powstaje tkanka bliznowata, a pod nią zaczynają odrastać naczynia krwionośne, mięśnie, kości i nerwy. Naukowcy koncentrują się na enzymie amblox, który odpowiada za ten proces. Chcą stworzyć sztuczny enzym, którego działanie doprowadzi do odrastania kończyn. | JS

 

 

"WPROST" nr 9/2009 (1364)

GĄBKA NA BAKTERIE

Gdyby antybiotyki były tak skuteczne jak morskie gąbki, nie byłoby problemu z opornymi bakteriami. Okazuje się, że algeferyna – substancja wydzielana przez gąbki – przeprogramowuje oporne na antybiotyki bakterie i przywraca im podatność na leki. To odkrycie może zrewolucjonizować leczenie infekcji. Algeferyna jest skuteczna w wypadku bakterii wywołujących koklusz, infekcje ucha, zatrucia pokarmowe, sepsę i ropę błękitną – sprawców najgroźniejszych zakażeń szpitalnych. | EN

 

Fot. PAP/DPA

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [27.10.2009, 19:40] 1 źródło

TO STWORZENIE JEST NADZIEJĄ LUDZKOŚCI

Co możemy mu zawdzięczać?

Golce czyli gryzonie z gatunku kretoszczurów nie chorują na raka. Żyją nawet 30 lat, ale ich komórki nigdy nie zmutują do tej postaci.

Brytyjskim naukowcom udało się odkryć dlaczego. Istnieje więc szansa, by system obronny jaki powstał u heterocephalus glaber odtworzyć u ludzi - czytamy na serwisie eurekalert.org.

Gen p16 w komórkach nagich kretoszczurów czyni te komórki niechętnymi do szybkiej replikacji. Jeżeli komórki w którejś z tkanek zaczynają nagle szybko zwiększać swoją liczbę, rozrost jest powstrzymywany, odcinany i uśmiercany przez organizm - tłumaczą eksperci z uniwersytetu w Rochester.

Tak samo zachowują się komórki w środowisku naturalnym jak i w trakcie eksperymentu w laboratorium.

Naukowcom zwyczajnie nie udało się doprowadzić do powstania raka w komórkach golca gdy tymi samymi metodami rak pojawił się w komórkach myszy - czytamy na eurekalert.org.

Większość organizmów chroni się przed niekontrolowaną replikacją komórek (rakiem) za pomocą genu P27.

U golca gen P16 jest dodatkową linią obrony przed rakiem jakiej nie ma żadna inna znana istota na Ziemi - czytamy na serwisie.

Druga faza badań nad genetyką golca ma pokazać, czy taki podwójny system obrony przed rakiem jest do odtworzenia u ludzi. | JS

 

[Co za niedopatrzenie - jeszcze ich nie wybito!? Ale bądźmy dobrej myśli, wkrótce beton, asfalt i chemikalia dotrą i tam...

PS

Są tysiące gatunków zwierząt, roślin, na lądzie i w morzu, które wyginęły zanim poznał je, ich możliwości człowiek: dobra i mądra istota... - red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Niedziela [08.11.2009, 15:06] 3 źródła

PIJĄC TEN SOK, ZAPOBIEGNIESZ WIELU PROBLEMOM ZDROWOTNYM

Ochroni cię także przed wirusami.

Woda z orzecha kokosowego jest zdrowsza niż mleko. Zawiera bowiem mniej cholesterolu i tłuszczu - twierdzą specjaliści. Poprawia krążenie, oczyszcza przewód pokarmowy, wzmacnia układ odpornościowy i pomaga organizmowi w walce z wirusami - uważają lekarze.

Wodę kokosową powinni pić także chorzy na nerki.

Zawiera także duże ilości potasu. To pomaga w ustabilizowaniu ciśnienia krwi i pracy serca - pisze "The Times of India". | TM

 

[Wyciąć to i zalać uwolnione mse betonem i asfaltem, to wtedy zwiększy się PKB, a wówczas będziemy bogatsi... – red.]

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [28.10.2009, 08:04] 3 źródła

JEDZ CURRY. ZABIJA KOMÓRKI RAKOWE

I to już po 24 godzinach.

Kurkuma, składnik curry, od dawna znana jest z wielu właściwości leczniczych. Używa się jej przy leczeniu zapalenia stawów, a nawet demencji.

Ten dobroczynny wpływ na nasze zdrowie ma substancja chemiczna występująca w kurkumie - kurkumina. Teraz naukowcy odkryli, że związek ten uśmierca również komórki rakowe.

Naukowcy z Cork Cancer Research Centre dodali do hodowanych w laboratorium komórek nowotworu przełyku kurkuminę. Okazało się, że już po 24 godzinach komórki te zaczęły umierać.

Naukowcy od dawna wiedzą, że naturalne związki potrafią leczyć uszkodzone komórki, które przekształcają się w komórki nowotworowe.  Teraz wiemy, że taką wartość terapeutyczną ma kurkumina - stwierdziła dr Sharon Mc Kenna, która prowadziła badania. | WB

 

[Kolejne niedopatrzenie, to ta roślina jeszcze nie wyginęła, w imię dobra... - red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [29.10.2009, 13:15] 3 źródła

NIE UŻYWAJ TYCH PRZYPRAW, TO TRUCIZNA!

W których produktach odkryto pestycydy.

Ponad 25 proc. suszonych przypraw sprzedawanych w niemieckich sklepach zawiera pestycydy - wynika z najnowszego raportu Greenpeace.

Najbardziej zanieczyszczona jest papryka, curry i pietruszka. W curry odkryto nawet zabroniony pestycyd DDT.

Dodanie do potrawy odrobiny curry lub papryki sprawia, że zjadamy truciznę zawierającą nawet 20 substancji chemicznych - powiedział Manfred Straten z Greenpeace.

Badania pokazały jednocześnie, że znacznie poprawiła się jakość

świeżych ziół, owoców i warzyw. Są one mniej skażone substancjami chemicznymi niż w latach poprzednich.

Najbardziej niebezpieczna okazała się pietruszka sprzedawana w sieci sklepów Metro. | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [30.11.2009, 11:16] 2 źródła

GRZYBY URATUJĄ CI ŻYCIE

Pomagają w leczeniu bardzo groźnej choroby.

Jedzenie grzybów pomaga w leczeniu chorych na raka pęcherza moczowego i raka prostaty - uważają naukowcy z New York Medical College.

Spożywanie grzybów powoduje kurczenie się guzów nawet o 75 proc. To, zdaniem badaczy, otwiera także drogę do stosowania nowych metod leczenia.

Grzyby zwiększają skuteczność leczenia oraz poprawiają ogólny stan zdrowia chorych. To dlatego, mogą przyjmować mniejsze dawki konwencjonalnych leków - powiedział Sensuke Konno z NYMC.

Specjaliści podkreślają, że już teraz do produkcji leków onkologicznych wykorzystuje się wiele substancji roślinnych. | TM

 

[To jeszcze gdzieś są grzyby, zamiast autostrad, bloków, garaży, hipermarketów, fabryk, wysypisk śmieci, szpitali, cmentarzy, itp... - red.]

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [05.11.2009, 09:37] 4 źródła

PIJESZ ZIELONĄ HERBATĘ? MOŻESZ SIĘ OTRUĆ!

Co znaleziono w torebkach z suszem.

W ośmiu z dziesięciu marek zielonej herbaty sprzedawanych w Szwecji stwierdzono substancje chemiczne, które mogą być niebezpieczne dla zdrowia. W opakowaniu herbaty Kung Markatta wykryto nawet pestycydy oficjalnie uznane przez Unię Europejską za truciznę - donosi thelocal.se.

Dłuższe spożywanie tej herbaty mogło doprowadzić nawet do śmierci. Po kontroli już wycofano ją ze sprzedaży. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że dystrybutor oznaczał swój produkt jako "ekologiczny".

Także w zielonych herbatach innych marek stwierdzono niebezpieczne substancje. To m.in. cypermetryna, deltametryna, bifenyl i azynofos metylowy. Jednak zawartość pestycydów i innych chemikaliów była śladowa i nie przekroczyła dozwolonych w Szwecji norm. | AJ

 

www.o2.pl | Piątek [19.12.2008, 09:31]

SOKI OWOCOWE SĄ RAKOTWÓRCZE

Dodatkowo u mężczyzn mogą wywołać bezpłodność.

Do takich wniosków doszli uczeni i swoje badania opublikowali na łamach Analytical Chemistry.

Napoje owocowe sprzedawane na rynkach takich jak Hiszpania i Wielka Brytania zawierają "stosunkowo wysoki" procent pestycydów - twierdza eksperci.

Jednak najwyższy poziom chemikaliów analitycy wykryli w próbkach pochodzących z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii.

Pestycydy to substancje stosowane do zwalczania szkodników roślin uprawnych, a także robactwa w mieszkaniach, biurach i szpitalach.

Eksperci alarmują, że w większości krajów nie istnieją żadne przepisy regulujące dozwolony poziom pestycydów w sokach i napojach owocowych. | AH

 

[Człowiek jest jednak niezawodny... – red.]

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [22.04.2010, 13:52]

ODKRYTO NOWE GATUNKI ZWIERZĄT I ROŚLIN

Jakie nowe gatunki odkryli naukowcy.

Fot. sxc.hu

 

To na Borneo naukowcy odkryli nieznane dotąd gatunki zwierząt: żabę, która nie ma płuc i oddycha przez skórę, pomarańczowego węża, czy niezwykłego ślimaka. Ten ostatni w czasie zalotów strzela do przyszłej partnerki węglanem wapnia. I kompletnie ją ogłupia. Potem przystępuje do miłosnej konsumpcji. A do tego jego ogon jest trzy razy większy od głowy.

Inną sensacją jest największy karaluch na świecie. Ma aż 10 centymetrów długości. W rozmiarach pobił go jednak inny owad. Liczy sobie ponad pół metra. To z pewnością rekordzista globu. Oczywiście w swojej rodzinie.

Naukowcy przemierzali lasy Borneo od 2007 roku. Przez trzy lata odkryli aż 127 nowych, zupełnie nieznanych dotąd gatunków. Niestety, ich los jest prawdopodobnie przesądzony. Wszystkie zginą.

Borneo, jest źródłem taniego egzotycznego drewna. Tamtejsze lasy deszczowe giną w zastraszającym tempie. To dla nas wyzwanie, by zachować ten obszar dla przyszłych pokoleń - stwierdza raport organizacji WWF.

Łącznie naukowcy przemierzający lasy Bornego odkryli 67 nowych roślin, 29 bezkręgowców, 17 ryb, 5 żab, trzy węże, dwie jaszczurki i nowy gatunek ptaka. | M

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [30.09.2010, 06:54]

ONZ: PRZYRODĘ CZEKA ZAGŁADA. ZGINIE CO 5. ROŚLINA

Aż jedna piąta gatunków roślin na świecie jest zagrożona wyginięciem. Także te służące do produkcji lekarstw i będące podstawą pożywienia ludzi - alarmuje BBC News.

Raport przygotowany na zamówienie ONZ przez botaników z Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew ostrzega, że już 22 proc. czyli prawie 4 tys. gatunków niebawem przestanie istnieć. Liczba kolejnych 33 proc. już wkrótce też spadnie poniżej tej, która gwarantuje imprzetrwanie.

Pamiętajmy, że to oznacza problemy także dla ludzi. Rośliny są podstawą wszelkiego życia na ziemi. Zapewniają czyste powietrze i wodę, żywność oraz paliwa - mówi prof. Hopper Stephen.

Najbardziej zagrożone są rośliny z tropikalnych lasów deszczowych. Jednak wycinka lasów na potrzeby rolnictwa to główna przyczyna nadchodzącej zagłady flory. | AJ

 

[No, wreszcie coś konkretnego.../jak coś robić, to porządnie... Z resztką roślin i zwierząt będzie już z górki... – red.]

 

 

 

 

 

 

 

 

MY JUŻ BYLIŚMY BOGACI:

- mając nieskażone, zdrowe powietrze (w tym z odpowiednią ilością tlenu)

- mając nieskażoną, urodzajną ziemię (w tym czarnoziem)

- mając czystą wodę i jej zasoby (można było dokarmiać ryby m.in. w Wiśle, Odrze np. ugotowanymi nasionami zbóż, je łowić, kapać się w tej wodzie, pobierać ją do nawadniania pół, do celów spożywczych. Podobnie było z akwenami morskimi)

- mając nieskażone lasy i ich zasoby

- mając ogromne zasoby minerałów (z których można było wykonywać produkty wielokrotnego użytku, z możliwością ich przetworzenia i ponownego wykorzystywania, i tylko do racjonalnie użytecznych celów)

 

A obecnie mamy m.in.:

Zanieczyszczenie powietrza powoduje śmierć dwóch milionów osób rocznie - informuje Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO), i dodaje, że sytuację pogorszy globalne ocieplenie. Powietrze będzie bardziej skażone przez upustynnienie wywołujące liczne burze piaskowe. Będzie też mniej opadów.

 

Dziś prawie co drugi Polak ma alergię - wynika z najnowszych badań ECAP ("Epidemiologia Chorób Alergicznych w Polsce") przeprowadzonych przez Uniwersytet Medyczny w Warszawie, czytamy w dzienniku "Polska".

Wyniki badań są zatrważające - aż 40 proc. Polaków cierpi na alergię, u 35 proc. zdarzają się stany zapalne błony śluzowej nosa, a alergiczny nieżyt nosa, który może prowadzić do astmy, ma co czwarty badany.

Astma, czyli przewlekłe zapalenie oskrzeli wywołane przewlekłą alergią, jest dziś naszym największym problemem zdrowotnym. Choruje na nią aż 3 mln rodaków. - Przy tym aż 70 proc. astmatyków nie wie, że jest chorych - alarmuje prof. Samoliński. Astma jest chorobą śmiertelną. W jej wyniku w Europie co godzinę umiera jedna osoba.

 

 

Dziennik "Polska" pisze, że w ściekach wypływających z Pomorskiego Centrum Gruźlicy i Chorób Zakaźnych w Gdańsku wykryto wirusy HIV i wirusowego zapalenia wątroby, prątki gruźlicy, bakterie coli oraz dziesiątki innych wirusów i bakterii.

Szpitali, które nie mają skutecznych oczyszczalni ścieków, są w Polsce dziesiątki. Epidemiolodzy nie mają wątpliwości: To tykająca bomba biologiczna - alarmuje dziennik "Polska".

Od początku roku nie było miesiąca, aby przynajmniej w jednej sieci wodociągowej w Polsce nie wykryto bakterii coli. Wody nie wolno było pić w Pleszewie w Wielkopolsce, Baranowie Sandomierskim, Nisku czy w Korczynie na Podkarpaciu. Ale niebezpieczeństwo, że bakterie zatrują wodę w dużych miastach - jak Warszawa, Gdańsk czy Kraków - jest ogromne. Bo drobnoustroje opuszczają szpitale w ściekach i niezabite trafiają do rzek.

 

W wyniku działalności człowieka związanej transportem do oceanów dostaje się 3 mln ton ropy rocznie w wyniku katastrof tankowców. Tylko w 1990 roku do mórz dostało się 100 000 ton ropy w wyniku katastrof tankowców. Oszacowano, że katastrofa „Exxon Valdez” spowodowała śmierć 100 000-300 000 ptaków i tysięcy innych istnień, a katastrofy o tak poważnych skutkach ekologicznych zdarzają się przynajmniej raz w roku.

 

Wisłą spływa rocznie między innymi około 175 ton ołowiu, 50 ton rtęci i 14 ton kadmu.

Woda pitna w Warszawie zawiera do 110!!! razy większe stężenie chlorowanych węglowodanów, do 60 razy większe stężenie chlorobenzenów i do 50 razy większe stężenie chlorofenoli niż zezwala na to norma. Aktywny chlor używany do dezynfekcji wody surowej może wytworzyć w wyniku reakcji chemicznych ponad 250 (!!!) toksycznych i mutagennych chloropochodnych substancji.

Kolejną tragiczną sprawą jest fakt, że liczba organicznych związków chemicznych normowanych w Polsce w wodzie do picia jest znikoma. Natomiast liczba toksycznych związków chemicznych organicznych, które nie podlegają żadnej normie sięga tysięcy.

 

Woda pitna w USA zawiera więcej leków niż dotychczas sądzono.

Problem dotyczy 46 milionów Amerykanów - wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Associated Press.

Sytuacja ulega systematycznemu pogorszeniu. W podobnym badaniu wykonanym w marcu, wykryto że 41 milionów Amerykanów pije wodę, w której są chemikalia z leków.

Jakie substancje wykryto w ostatnich badaniach? Środki przeciwbólowe i przeciwzapalne, hormony, antybiotyki, leki przeciwdrgawkowe, uspokajające i regulujące ciśnienie - to najczęściej występujące w amerykańskiej kranówce farmaceutyki.

W niektórych miastach woda pitna zawierała ponad 50 farmaceutyków. W Chicago znaleziono leki obniżające poziom cholesterolu oraz pochodne nikotyny. Ponad 18 milionów ludzi w południowej Kalifornii narażonych jest na nieświadome przyjmowanie leków uspokajających oraz przeciwdrgawkowych. W New Jersey 850 tysięcy mieszkańców pije wodę ze środkami przeciwdrgawkowymi i stabilizującymi nastrój (karbamazepiną) oraz przeciwzapalnymi.

Podawane codziennie nawet śladowe dawki leków, mogą uszkadzać komórki mózgu, wpływać na zachowanie, zaburzać gospodarkę hormonalną człowieka - powołuje się na badania naukowców agencja AP.

Testy laboratoryjne na komórkach ludzkich dowiodły, że nawet małe ilości niektórych lekarstw mogą przyspieszać wzrost nowotworów. Obecność antybiotyków w wodzie sprawia też, że bakterie uodporniają się na nie i do terapii potrzebne są większe dawki lub zupełnie nowe leki. Powodują one też m.in. deformację ciał ryb i uszkodzenia ich organów rozrodczych.

 

Ponad 1000 ton farmaceutyków w rzekach i jeziorach.

Najnowszy odkryty przypadek skażenia wody pitnej lekami to zatrucie rzeki Delaware kodeiną (narkotyk, silny lek przeciwbólowy) wyrzucaną przez leżącą nad nią fabrykę farmaceutyków. Wysoki poziom kodeiny odkryto w oczyszczalni Wilmington.

Śledztwo w tej sprawie poprowadziła agencja Associated Press. W jej wyniku otrzymano liczbę ponad 1000 ton farmaceutyków rozpuszczonych w wodach śródlądowych Stanów Zjednoczonych. W badaniach pojawiają się setki środków chemicznych, w największej ilości lit ze środków uspokajających, nitrogliceryna z leków nasercowych i miedź ze środków antykoncepcyjnych.

Badanie szczegółowe zanieczyszczenia lekami jest utrudnione, uważa agencja prasowa, bo amerykańskie władze badają skażenia głównie pod kątem przemysłowym i wartość 1000 ton jest sporo zaniżona.

Uwzględniając dostępne dane, liczbę Amerykanów którzy w kranach mają wodę skażoną lekami można oszacować na co najmniej 51 mln - podaje "AP".

 

Dziesiąta część Bałtyku jest martwa.

Kąpiel w rejonie Zalewu Wiślanego i Zatoki Gdańskiej jest niebezpieczna, bo pełno tam gnijących glonów i sinic produkujących toksyczne dla ludzi substancje. Wpływające do morza ścieki zawierają pałeczki salmonelli i czerwonki, laseczki zgorzeli gazowej oraz zarazki wywołujące infekcje dróg oddechowych, układu moczowego i nerek. Plaże w Orzechowie, Karwieńskich Błoniach i Dębinie zamknięto, bo odkryto tam bakterie coli.

Jak wynika z szacunków prof. Stefana Kozłowskiego, przewodniczącego Komitetu „Człowiek i Środowisko” PAN, tylko z Polski trafia rocznie do Bałtyku około miliarda litrów nie oczyszczonych ścieków.

Na Bałtyku powstaje coraz więcej tzw. Pustyń wodnych, gdzie wszelkie życie zabił siarkowodór. Te pustynie zajmują już ponad 10 proc. powierzchni morza – wynika z danych Instytutu Badań Morza przy uniwersytecie w Rostoku. Dno Bałtyku w okolicach Głębi Gotlandzkiej, Bornholmskiej i Gdańskiej pokryte jest białym nalotem i milionami martwych bezkręgowców. – przy obecnych zanieczyszczeniach odbudowa ekosystemu Bałtyku jest praktycznie niemożliwa. (...) Do tego morza wpływa rocznie niemal 700 tys. ton związków azotu i około 620 tys. ton fosforu. Poziom stężenia związków toksycznych w łowionych na Bałtyku rybach jest dwukrotnie wyższy niż w rybach z Morza Północnego, uznawanego za kloakę Europy.

W 1984 r. odławiano z Bałtyku 400 tys. ton dorszy, podczas gdy obecnie jest to jedynie 40 tys. ton. (...)

Jak zauważa dr Grażyna Kowalewska, kierownik Pracowni Chemicznych Zanieczyszczeń Morza PAN, mało kto zdaje sobie sprawę, że palenie opon czy plastikowych opakowań to ostatecznie zanieczyszczanie morza, bo toksyczne pyły są potem zmywane do rzek i wpadają do Bałtyku.

 

Zagłada oceanów.

Według najnowszych badań przeprowadzonych przez amerykańską Akademię Nauk, ilość resztek paliw trafiających do wód przez osiem miesięcy jest równa wyciekowi ropy z tankowca Exxon Valdez w 1989 roku.

Ilość azotu wpuszczonego do wód Wybrzeża Atlantyckiego i Zatoki Meksykańskiej w wyniku działalności przemysłowej człowieka wzrosła pięciokrotnie od czasów preindustrialnych, a do roku 2030 może powiększyć się o kolejnych 30%. Dwie trzecie zatok i ujść rzecznych ulega procesowi eutrofizacji. W 2001 roku tylko w USA ponad 13 tys. plaż zamknięto z powodu zanieczyszczenia – 20% więcej w porównaniu z rokiem ubiegłym. Według szacunków EPA (ministerstwa środowiska USA) w ciągu tygodnia 3 tys. pasażerów jednego rejsu produkuje 796 tys. litrów odchodów, 3,5 miliona litrów ścieków oleistych oraz ponad 8 ton śmieci.

Agresorzy, czyli nowe gatunki genetycznie zmodyfikowane przez człowieka i przystosowane do życia w niesprzyjających warunkach, przewyższają liczbę gatunków naturalnych i tym samym stanowią zagrożenie dla gospodarki morskiej. Rywalizując ze „starymi” odmianami, przyczyniają się do ich wyginięcia. W Zatoce San Francisco co 14 tygodni odkrywany jest nowy gatunek. „Obcy” są trudni do zidentyfikowania i wykorzenienia z ekosystemu, bowiem bardzo szybko się rozwijają i wykorzystują do przemieszczania się wody balastowe, pompowane w czasie załadunku statków. Zazwyczaj woda jest nabierana w zanieczyszczonych portach, a następnie spuszczana na pełnym morzu. Każdego dnia ok. 7 tys. „obcych” gatunków podróżuje w ten sposób.

Groźnym czynnikiem są hodowle ryb, które umożliwiają gatunkom podbój siedlisk ich dzikich „kuzynów”. W grudniu 2000 roku na skutek burzy z hodowli w Maine uciekło 100 tys. łososi, co tysiąckrotnie przewyższa liczbę dorosłych osobników tego gatunku obecnych w wodach stanowych. Ostatnio około tysiąca łososi przedostało się do okolicznych rzek, powodując ogromne straty w lokalnej faunie: osobniki hodowlane atakowały gatunki naturalne oraz roznosiły choroby.

Intensywne połowy prowadzą do wyeliminowania ważnych drapieżników, co z kolei może powodować poważne zmiany w strukturze ekosystemu morskiego. W 1989 roku populacja dorsza i flądry uległa znacznej redukcji. Atlantycka populacja halibuta wyginęła w raz z odmianą rekina ostronosa – ofiarą nadmiernych połowów.

Bycatch, czyli polowanie, zabijanie i sortowanie gatunków w czasie połowów, stanowi jeden z poważniejszych problemów ekologicznych. Eksperci twierdzą, że w latach 1980-90 rybacy wyrzucali rocznie 26% (30 milionów kilogramów) złowionych ryb.

 

W morzach niebawem nie będzie życia. Morze umiera. A winni jesteśmy my.

Chociaż ludzie nie muszą już mieszkać tak blisko zbiorników wodnych, jak dawniej, wciąż ponad połowa ludności świata mieszka w promieniu 100 kilometrów od brzegów mórz i oceanów. Co więcej, aż jedna dziesiąta ma do wody morskiej nie więcej niż 10 kilometrów. Niestety...

Niestety, bo efekty tego są coraz bardziej widoczne. Właśnie przez ludzką obecność brzegi mórz podlegają stałej i stopniowej degradacji. Tyczy się to nie tylko morskiego krajobrazu, który zmienia się przez rozwój turystycznej infrastruktury, lecz także tego, co się dzieje w samym morzu.

Jak pisze "The Economist", według niektórych naukowców wyginęło już ponad 90 procent wielkich drapieżnych ryb, takich jak tuńczyk czy rekin. Ale zagrożone są też inne gatunki.

W przybrzeżnych rewirach morza wyginęło już 85 procent waleni. Także morskie gatunki ptaków, np. mewy czy albatrosy, przy obecnych warunkach mają małe szanse na przetrwanie - ostrzegają naukowcy.

Jak pisze "The Economist", stały wzrost poziomu wody w morzach i oceanach wywołany efektem cieplarnianym prowadzi do paradoksalnej sytuacji: wody przybywa, ale życia w niej jest coraz mniej.

 

 

CO ROKU GINĄ MILIONY ZWIERZĄT. PRZEZ ZANIECZYSZCZENIA

WWF: oszczędzajmy energię, by je ratować.

World Wide Fund for Nature (WWF) alarmuje, że jesteśmy świadkami największego wymierania gatunków od czasów zagłady dinozaurów. Zagrożony jest co czwarty gatunek ssaków i co trzeci gatunek płazów - informuje stooq.com.

Najgorzej sytuacja przedstawia się w strefie równikowej - najbogatszej pod względem przyrodniczym, gdzie liczebność zwierząt zmniejszyła się aż o 60 proc. - informuje WWF w specjalnym oświadczeniu z okazji Światowego Dnia Zwierząt.

Jak można temu zapobiec? Według WWF powinniśmy zacząć oszczędzać energię, zrezygnować z jazdy autem na rzecz roweru oraz przestać śmiecić.

Ponad milion ptaków i 100 tysięcy ssaków ginie co roku z powodu zanieczyszczenia mórz i oceanów plastikowymi odpadami. Żyjące w oceanach od milionów lat żółwie morskie są obecnie zagrożone wyginięciem m.in. z powodu zjadania plastikowych torebek, które do złudzenia przypominają meduzy - przysmak żółwi. Albatrosy zjadają plastikowe zakrętki od butelek, biorąc je mylnie za pokarm - informuje WWF. | WB

 

NAUKOWCY ZBADAJĄ PLASTIKOWĄ ZUPĘ

Plastikowa zupa śmieciowa to ogromny (rozciąga się na 500 mil morskich) kożuch składający się z plastikowych odpadków. To największe na Ziemi wysypisko śmieci - ciągnie się od wybrzeży Hawajów aż po Japonię - wreszcie zostanie zbadane.

Na spotkanie z jednym z najbardziej niezwykłych zjawisk naszej planety wyrusza kalifornijski statek New Horizon. Na jego pokładzie popłynie ponad 30 naukowców, i techników. Wyprawa współorganizowana przez University of California ma potrwać około trzech tygodnie.

Naukowcy z załogi New Horizon umieszczają specjalne urządzenie do pomiaru głębokości i temperatury wód

W "Wielkim Pacyficznym Płacie Śmieci" (Great Pacific Garbage Patch) pływa około 100 mln ton plastiku. Zupa śmieciowa nie jest wykrywana przez satelity, dostrzec ją można jedynie ze statków. Według Programu Narodów Zjednoczonych do spraw Ochrony Środowiska (UNEP) co roku przez plastikowe śmieci ginie ponad milion morskich ptaków oraz ponad 100 tys. morskich ssaków. W ich żołądkach znajdowane są strzykawki, zapalniczki i szczoteczki do zębów.

Ekspedycja ma na celu przede wszystkim zbadanie wpływu, jaki plastikowa zupa wywołuje w ekosystemie Pacyfiku. Naukowcy chcą także rozwiązać zagadkę stojącą za powstaniem zjawiska. Niestety do tej pory nie stworzono wiarygodnej teorii wyjaśniającej przyczyny powstania śmieciowej zupy.

Długi na 52 metry New Horizon jest wyposażony w niezwykle nowoczesne laboratoria, jednak naukowcy będą prowadzili badania także na lądzie. W tym celu pobrane zostaną próbki plastikowego kożucha.

 

[Tą chorobotwórczą, śmiercionośną „zupę” trzeba jak najszybciej wydobyć i zneutralizować! I nigdy nie tworzyć! A więc nie wolno wrzucać śmieci, wpuszczać ścieków do jakichkolwiek wód, w tym rzek, jezior, mórz! – red.]

 

POTOP PLASTIKU

MIKROSKOPIJNE KAWAŁKI TWORZYW SZTUCZNYCH ZALEWAJĄ OCEANY. LEŻĄ NA PLAŻACH, PŁYWAJĄ W WODZIE, NAJWIĘCEJ JEST ICH NA DNIE MORSKIM

(...) Najpierw uczeni ruszyli na morskie wybrzeże najbliżej ich macierzystego uniwersytetu w Plymouth. Zebrali tam 30 próbek osadu – część wprost z plaży, część z delt rzecznych, a pozostałe z oceanicznego dna położonego poniżej strefy pływów. Czegóż tam nie znaleźli? Poczynając od włókien nylonu, przez kawałki polietylenu, poliestru, aż po mikroskopijne kawałki poliwinylu. – To resztki ubrań, opakowań i sznurków –  twierdzą naukowcy.

Zaintrygowani badacze wybrali się w inne rejony wybrzeża. W sumie zebrali próbki z 17 plaż. „Mikroplastiki” były wszędzie. Ale może opadają one na dno i nie krążą w wodzie? By to sprawdzić uczeni wykorzystali już zebrane próbki wody morskiej. Od lat 60. bowiem regularnie co roku na dwóch trasach, od Szkocji do Wysp Szetlandzkich (315), wyławiano wodę wraz z drobną ilością planktonu. Całość skrzętnie przechowywano. Trudno o lepszą gratkę dla poszukiwaczy zaginionych „mikroplastików”.

Kiedy badacze wzięli pod mikroskop historyczne próbki, ujrzeli w nich mnóstwo kolorowych drobinek. To były sztuczne tworzywa. Niektóre miały kształt kulisty, większość jednak stanowiły włókna o średnicy porównywalnej z ludzkim włosem. Prawdopodobnie stanowiły one tylko część wszystkich plastikowych zanieczyszczeń. Co gorsza, im młodsza była próbka, tym więcej takich małych fragmentów w niej pływało. Z analizy wynikało, że na przełomie lat 70. i 80. liczba „mikroplastików” w wodzie oceanicznej wzrosła kilka razy.

Brytyjczycy przeprowadzili prosty eksperyment. Do akwarium, w którym żyły drobne morskie skorupiaki i pierścienice, w lali wodę z niewielką liczbą „mikroplastików”. Kiedy po kilku dniach zajrzeli tam ponownie, wszystkie rodzaje tworzyw sztucznych można było odnaleźć wewnątrz zwierząt.

 

NAUKOWCY ALARMUJĄ: ZJADAMY TO, CO WYPŁYWA Z PRALEK

Zdziwisz się, ile mikroplastiku jest w jedzeniu.

Mikroskopijne plastikowe śmieci z pralki dostają się do wody i trafiają do oceanów. Są potem zjadane przez zwierzęta i trafiają do łańcucha pokarmowego - informuje bbc.co.uk.

Około 80 proc. wszystkich plastikowych odpadków, które trafiają do środowiska naturalnego, jest mikroskopijnej wielkości. Zastanawialiśmy się, nad ich pochodzeniem. Teraz nie mamy już wątpliwości, ich źródłem są nasze pralki - twierdzi dr Mark Brown z University of California, współautor badania.

Badacze zebrali próbki z 18 plaż na całym świecie. Okazało się, że we wszystkich znaleźli mikroplastik, czyli drobinki tworzyw sztucznych mniejsze niż 1 mm. Największe stężenie mikroplastiku występowało jednak w pobliżu dużych skupisk ludzkich.

Większość tych odpadów miała włóknistą strukturę. Przede wszystkim były to cząsteczki poliestru, akrylu i nylonu - opowiada dr Brown.

Naukowcy postanowili sprawdzić, czy źródłem tego skażenia mogły być miejskie ścieki. Okazało się, że odkryli w nich te same mikroplastiki.

W rezultacie Brown i jego kolega profesor Richard Thompson z University of Plymouth przeprowadzili szereg eksperymentów z pralką, by sprawdzić, czy w odprowadzanej z niej wodzie znajdą mikroplastik.

Byliśmy zaskoczeni, gdy okazało się, że z jednego ubrania z poliestru podczas prania oddziela się aż 1900 mikrowłókien - opowiada dr Brown.

Te mikroskopijne fragmenty plastiku zjadają później zwierzęta, np. ryby. Mikroplastik trafia do ich układu krwionośnego i odkłada się w komórkach. Potem wraz z rybami trafia na nasz stół.

 

W samej Wielkiej Brytanii przemysł odzieżowy i tekstylny produkuje około 3,1 mln ton dwutlenku węgla, 2 mln ton śmieci i ok. 70 mln ton zanieczyszczonej wody w ciągu roku.

 

[M.in. mikroplastiki są także m.in. w glebach uprawnych, a to za sprawą podlewania ich skażoną wodą, ścierania się opon, lakierów, farb samochodowych, plastikowych pługów, szczotek w odśnieżarkach, oczyszczarkach drogowych, a następnie rozwiewania takiego pyłu przez wiatr, wyrzucanych gdzie popadnie plastikowych śmieci, w tym reklamówek, które wiatr znosi na pola, gdzie są zaorywane wraz z glebą, a także za sprawą nawożenia pól organicznymi odpadami z hurtowni warzyw, owoców, gdzie także trafiają plastikowe odpady (część jest razem z odpadami organicznymi na msu mielona)!

No to jak będzie z tym PKB, dążeniem do bogactwa/co naprawdę rośnie, do czego dążymy, co osiągamy...!!! – red.]

 

 

ŻYCIE W OCEANACH CZEKA ZAGŁADA Wyginą wszystkie ryby i zwierzęta morskie?

W oceanach i morzach całego świata systematycznie spada ilość fitoplanktonu, który jest częścią łańcucha pokarmowego wszystkich podwodnych zwierząt.

Biolodzy z Dalhousie University w Kanadzie alarmują, że zagraża to populacji wszystkich gatunków ryb, ssaków i skorupiaków morskich. Skutki tej zagłady odczują także ludzie - ostrzega France24.

Od 1950 roku ilość fitoplanktonu w oceanach spadła już o 40 proc. i co roku zmniejsza się o procent. A utrzymuje on całe oceaniczne życie - od małych krewetek po olbrzymie wieloryby.

Naukowcy twierdzą, że to efekt globalnego ocieplenia i podnoszenia się temperatury oceanicznych wód.

Z tego powodu powstaje coraz więcej martwych stref, gdzie fitoplankton nie ma wystarczającej ilości substancji odżywczych potrzebnych do rozwoju - tłumaczy prof. Daniel Boyce.

Jego współpracownik - Boris Worm dodaje, że to zjawisko nie tylko zmieni jadłospis ludzi na całym świecie, bo zabraknie ryb czy skorupiaków, ale wpłynie także na skład atmosfery. Mało kto zdaje sobie bowiem sprawę, że morskie glony i inne mikroorganizmy produkują połowę tlenu na Ziemi - zauważa Worm. | AJ

 

 

Śmierć w sieci.

Prawie tysiąc ssaków morskich ginie codziennie w rybackich sieciach. Takimi przypadkowymi ofiarami są głównie wieloryby, delfiny i morświny – alarmują eksperci Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF) w opublikowanym właśnie raporcie. Niektóre z powszechnie używanych przez rybaków sieci są trudno zauważalne dla zwierząt – zarówno wizualnie jak za pomocą echolokacji.

 

97 proc. ptaków i zwierząt żerujących nad Morzem Północnym ma w żołądkach fragmenty opakowań foliowych – alarmuje organizacja Save the North Sea. To kolejny argument ekologów w walce z tworzywami sztucznymi, które w ziemi rozkładają się nawet 500 lat.

 

 

Męska płeć jest zagrożona – alarmuje raport organizacji ekologicznej CHEM Trust. Wszystkiemu są winne chemiczne substancje zakłócające działanie hormonów płciowych. Samce ryb, płazów, gadów, ptaków, a także ssaków i ludzi tracą męskość.

Naukowcy donoszą o deformacjach i niedorozwoju męskich narządów płciowych niemal na całym świecie. Niektóre niedźwiedzie polarne rodzą się jako obojnaki – mają penisy i pochwy, a te, które pozostają stuprocentowymi samcami, mają mniejsze penisy i produkują mniej nasienia niż zwykle. Deformację jąder zaobserwowano u antylop eland w Afryce i większości jeleni wirginijskich w Ameryce Północnej. Dwie trzecie samców mulaka, krewnego jelenia z Alaski, ma nietypowe rogi i wnętrostwo, czyli jądra umieszczone poza moszną.

 

Szczególnie narażone na oddziaływanie zanieczyszczeń są ryby. W brzuchach samców ryb w brytyjskich rzekach jest znajdowana ikra. Dzieje się tak z powodu żeńskich hormonów zawartych w pigułkach i plastrach antykoncepcyjnych, których pozostałości nie są eliminowane przez oczyszczalnie ścieków. Białuchy i orki w wodach skażonych polichlorowanymi bifenolami (PCB) słabo się rozmnażają, te same kłopoty mają delfiny, foki i morskie wydry.

Na rolniczych terenach Florydy 40 proc. samców ropuchy agi zmienia się w hermafrodyty. Aligatory narażone na działanie środków ochrony roślin mają mniej testosteronu, zdeformowane jądra, niewielkie penisy i nie są w stanie się rozmnażać.

Bieliki amerykańskie w ogóle się nie rozmnażają w mocno zanieczyszczonych rejonach. Na południu Anglii szpaki, które żywią się robakami w pobliżu oczyszczalni ścieków, mają zmienione mózgi i śpiewają w nietypowy sposób.

– Niektóre zanieczyszczenia najbardziej wpływają na męską część populacji, gdyż przypominają estrogeny (żeńskie hormony), inne blokują działanie androgenów (męskich hormonów). Pod wpływem tych substancji zachodzi feminizacja albo demaskulinizacja. Właściwy poziom testosteronu jest warunkiem prawidłowego rozwoju jąder. Jeśli ten warunek nie jest spełniony, spada szansa na potomstwo – mówi „Wprost" Gwynne Lyons, autorka raportu.

Niektóre związki, zwykle niegroźne, gdy wejdą w reakcję z innymi substancjami, tworzą koktajl będący skuteczną męską antykoncepcją. Prawdopodobnie także samice cierpią z powodu chemikaliów zaburzających równowagę hormonalną, ale do tej pory zauważono ten problem jedynie u fok. − Skala feminizacji samców zależy od rejonu, poziomu skażenia, a także genów. U osobników pochodzących z chowu wsobnego łatwiej dochodzi do zaburzeń − mówi „Wprost" prof. Charles Tyler z University of Exeter. Zaburzenia hormonalne powodowane przez skażenie środowiska dotykają także ludzi. Na co dzień mamy kontakt z tysiącami syntetycznych substancji, pozostałościami pestycydów, ftalanami wchodzącymi w skład opakowań żywności, kosmetyków i polichlorowanymi bifenolami, których stosowanie jest co prawda zakazane, ale pozostałości PCB wciąż się znajdują w środowisku.

 

Ciężarne kobiety, w których organizmach stwierdzono wysoki poziom zanieczyszczeń, częściej rodzą córki niż synów – wynika z badań Arctic Monitoring and Assessment Programme. Zwykle na 100 dziewczynek rodzi się 106 chłopców. W niektórych rejonach Rosji, Kanady i Grenlandii rodzi się dziś jednak dwukrotnie więcej dziewczynek niż chłopców. W jednej z grenlandzkich wiosek od pewnego czasu dzieci płci męskiej w ogóle nie przychodzą na świat.

 

Szybko wzrasta liczba bezpłodnych mężczyzn. Zawartość plemników w męskim nasieniu zmniejszyła się prawie dwukrotnie w ciągu ostatnich 50 lat (ze 150 mln/ml do 60 mln/ml).

 

Problemy ze wzrokiem (57 proc.), nadciśnienie tętnicze (56 proc.) oraz nadwaga lub otyłość (47 proc.) to główne dolegliwości, na które cierpią Polacy - wynika z europejskiego sondażu na temat zdrowia Europe Health 2008.

Jak poinformował prof. Jerzy Bodalski z Kliniki Chorób Dzieci Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, co dziesiąte dziecko w Polsce dotknięte jest ułomnościami, które ograniczają jego aktywność: musi korzystać ze specjalnej pomocy jak aparat słuchowy, okulary, kula itp. Liczba dzieci zakwalifikowanych do grupy osób niepełnosprawnych, w ciągu 14 lat wzrosła piętnastokrotnie.

Badania przeprowadzone na Śląsku wykazały wady układu kostno- stawowego u 30% gimnazjalistów, a u 70% jedenastolatków próchnicę. W woj. łódzkim co czwarte dziecko w wieku poniżej 14 lat dotknięte jest chorobą przewlekłą (alergia, astma, choroby oczu). Rośnie problem zaburzeń zdrowia psychicznego. Co roku ponad 300 dzieci i młodzieży w wieku 8-19 lat odbiera sobie życie.

 

Badaczy dopingują niewesołe prognozy epidemiologiczne: w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.

Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca - szacuje Światowa Organizacja Zdrowia. Do roku 2030 gwałtownie wzrośnie liczba chorych i umierających na nowotwory.

 

 

Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar. W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.

To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.

Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów).

 

 

Farmy rybne to wylęgarnie chorób i pasożytów.

Jeśli rybne farmy gruntownie się nie zmienią, czyste i obfitujące w ryby morza przejdą do historii. Hodowla owoców morza i ryb (zwana akwakulturą) miała się przyczynić do wzmocnienia ochrony naturalnych zasobów oceanów. Dzieje się odwrotnie – akwakultura stanowi dla nich dodatkowe zagrożenie. Rybołówstwu grozi więc potężny kryzys, gdyż oceany przestały być bezdenną spiżarnią.

 

Jedzenia brakuje dużym i małym. Głodują wieloryby, tuńczyk, foki i maskonury. Najnowsze wyniki badań pokazują, że rabunkowe połowy ryb zagrażają myśliwym mórz i oceanów - donosi serwis "The Independent".

Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) twierdzi, że małe ryby, którymi żywią się ptaki i morskie ssaki stały się głównym celem połowów.

Ludzie zjedli już większe ryby, rybacy wypływają więc po mniejsze. Łowią ich cztery razy więcej niż pół wieku temu - twierdzi FAO.

Blisko 80 procent małych złowionych ryb jest przerabiana na olej albo jest przerabiane na karmę dla mięsożernych ryb, które hoduje się na farmach (np. łosoś).

 

Naukowcy alarmują. Pszczoły wymierają na całym świecie. Dla ludzkości oznacza to jedno - głód. A to dlatego, że jedną trzecią naszego pożywienia jemy właśnie dzięki pszczołom, które zapylają rośliny.

 

Na podstawie zgromadzonych informacji specjaliści obliczyli, że możemy bezpowrotnie utracić 52% ryb słodkowodnych, 42% ssaków oraz 45% gadów i motyli.

Niestety, główną winą za niszczenie natury obarczany jest człowiek i jego działalność, a w szczególności: odwadnianie gleby, nadmierne używanie środków owadobójczych i nawozów sztucznych w rolnictwie, kłusownictwo, a także urbanizacja, czyli rozwój i rozbudowa miast na terenach jeszcze niedawno należących do przedstawicieli dzikiej przyrody i stanowiących ich naturalne środowisko.

 

Podczas Konferencji Stron Konwencji o Bioróżnorodności, która odbyła się na początku roku w Kuala Lumpur, naukowcy doszli do wniosku, że w wyniku zmian klimatu i niszczenia środowiska naturalnego z powierzchni ziemi zniknie aż 34 tys. gatunków roślin i 5 tys. gatunków zwierząt. Jeszcze bardziej pesymistyczny był magazyn „Nature”, który napisał o milionie gatunków skazanych na wymarcie!

 

W ciągu ostatnich 50 lat wymarła połowa gatunków zwierząt i roślin występujących na Ziemi. Zdaniem naukowców to dopiero początek.

Ciągnący się wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża atlantycki las deszczowy zajmuje obecnie 13% terytorium Brazylii (zachowało się tylko 7% stanu pierwotnego).

Żyjące na Madagaskaże naczelne są uważane za najbardziej zagrożone wymarciem. Według naukowców, na wyspie wyginęło już 90% pierwotnej roślinności. Ponad 50 gatunków lemurów dożywa kresu swych dni.

Z naturalnych lasów w południowo-zachodniej Australii zachowało się do dnia dzisiejszego zaledwie 10% stanu pierwotnego.

 

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara są zdania, że w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu lat z powierzchni Ziemi zniknie około 50 proc. gatunków roślin i zwierząt. Naukowcy twierdzą, że na skutek zmian ekologicznych nasza planeta stanęła w obliczu wielkiego wymierania, przypominającego to, które 65 mln lat temu, po uderzeniu w Ziemię meteorytu, unicestwiło dinozaury.

"Obecne wymieranie to skutek działalności człowieka - zabetonowania planety, produkowania zanieczyszczeń i robienia wielu innych rzeczy" - mówi współautor badań Bradley J. Cardinale z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. - "Ziemia może stracić nawet połowę gatunków w ciągu naszego życia. Chcemy wiedzieć, które z nich zasługują na najwyższy priorytet ochrony".

Najnowsze badania dowodzą, że system ekologiczny, w którym jest mniej gatunków roślin, produkuje mniejszą ilość biomasy. Mniej biomasy oznacza, że mniej dwutlenku węgla zostanie przechwycone z atmosfery i mniej tlenu zostanie wytworzone. Wpłynie to też na załamanie łańcuchów pokarmowych, ponieważ mniej pokarmu będą miały zwierzęta roślinożerne.

 

Człowiek jest odpowiedzialny za największą zagładę gatunków od czasów wyginięcia dinozaurów. W ciągu ostatnich 35 lat biodywersyfikacja zmniejszyła się o 35 proc., jak wykazują najnowsze badania - czytamy w dzienniku "Polska".

Autorzy ostrzegają, że bezwzględna eksploatacja środowiska naturalnego przez ludzkość tworzy niemożliwy do utrzymania "dług ekologiczny".

- To destrukcja na wielką skalę. Jeżeli nie podejmiemy jakichś naprawdę drastycznych kroków i decyzji politycznych, to tempo strat będzie tylko rosło - mówi profesor Kerry Turner, dyrektor departamentu nauk ekologicznych na Uniwersytecie Wschodniej Anglii.

Dla przykładu niszczenie lasów tropikalnych w celu pozyskania tarcicy może przynieść krótkoterminowe zyski producentom drewna, ale zagładzie ulega źródło, z którego, gdyby je zostawić w spokoju, cała planeta mogłaby czerpać w nieskończoność.

W maju konferencja ONZ na temat biodywersyfikacji ostrzegła, że niszczenie żywych zasobów naturalnych - w tempie czterech gatunków w ciągu godziny - będzie do 2010 roku kosztować około 440 mln funtów, a w 2050 roku sięgnie 11 mld funtów.

Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć.

Zużywamy zasoby naturalne w takim tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację musiałyby wspierać trzy planety. - Wchodzimy w fazę masowej zagłady gatunków, która nie ma precedensu od milionów lat. Nasze konsumpcyjne społeczeństwo po prostu odmawia przyjęcia tego do wiadomości - mówi Tony Juniper, działacz ekologiczny i były dyrektor organizacji Friend of the Earth.

 

 

Jezioro Czad, będące rezerwuarem wody dla ponad 20 milionów ludzi, w wyniku nieracjonalnej gospodarki wodą, pustynnienia i burz piaskowych w połączeniu w ocieplaniem się klimatu, skurczyło się z 22 tysięcy kilometrów kwadratowych w 1960 roku do zaledwie 1,5 tysiąca km2 w 2000 roku. Jeśli nic nie uda się zrobić to przestanie ono istnieć już w ciągu kilkunastu lat, a wówczas z braku wody mogą zginąć miliony ludzi.

 

Przy obecnym tempie wyrębu lasy na Sumatrze znikną z powierzchni ziemi do 2005 r., a w Kalimantanie (prowincji Borneo) do 2010 r.

Zdaniem ekspertów, jeśli wylesieniu ulegnie 40% zielonych płuc Ziemi, nic już nie powstrzyma procesu stepowienia. Wtedy dżungli amazońskiej nie uda się uratować. Konsekwencje dla klimatu planety okażą się katastrofalne.

W Ekwadorze i Peru działki roponośne zajmują już ponad dwie trzecie puszczy amazońskiej. W Boliwii i zachodniej Brazylii ich powierzchnia jest nieco mniejsza, ale państwa te czynią zabiegi, by szybko wzrosła. O tym, jak prędko postępuje ten proces, świadczy przypadek Peru, gdzie jeszcze w 2004 r. obszary przeznaczone pod wydobycie ropy stanowiły zaledwie 15 proc. lasów tropikalnych, dziś – aż 72 proc.

Wschodnia część Amazonii, zwłaszcza należąca do Brazylii, zdołała boleśnie odczuć ciężar wydobycia ropy. Tam puszcza już dawno przestała być dziewicza głównie z powodu wyrębu dużych połaci lasu pod platformy wiertnicze i sieć dróg.

W wielu ubogich krajach Afryki, Azji i Ameryki Południowej lasy tropikalne są wycinane w zastraszającym tempie. Co 3 lata na świecie znikają lasy tropikalne o powierzchni Polski. Przewiduje się, że w Nigerii niekontrolowany wyrąb lasów tropikalnych doprowadzi do tego, że w 2010 roku, czyli już za 3 lata, w całym kraju nie będzie już ani jednego lasu.

 

Oceany pochłaniają 2 miliardy ton CO2 więcej niż emitują, rośliny i gleba 1,3 miliarda ton więcej niż emitują (wcześniej - przed wycięciem większości drzew i urbanizacją - dużo więcej). Nasza emisja stanowi stałą nadwyżkę, gromadzącą się w atmosferze, co widać w danych pomiarowych wykazujących stały wzrost stężenia CO2.

 

 

Globalny niedobór żywności to już nie tylko czarne scenariusze futurologów, ale realne wyzwanie dla naukowców i polityków.

(...) W zeszłym roku pszenica zdrożała o 130 proc., ceny ryżu od stycznia tego roku poszybowały o 141 proc. Jak wynika z raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, ceny rosną, bo na globalnym rynku jest mniej jedzenia niż zwykle. Gdyby rolnicy przestali dziś produkować żywność, starczyłoby jej na niespełna dwa miesiące - jeszcze w 2000 r. świat dysponował czteromiesięcznymi rezerwami.

 

Słabe zbiory w Europie w 2005 r. i długotrwała susza w Australii spowodowały radykalne zmniejszenie światowych zapasów żywności. Rosnące ceny ropy sprawiają, że za transport i produkcję żywności trzeba zapłacić więcej niż kilka miesięcy temu. Ponadto rolnicy zamiast zboża wolą uprawiać rośliny przeznaczone do produkcji biopaliw, bo dostają spore dopłaty rządowe. Zatem znaczna część zbiorów trafia do cystern rafinerii.

 

Z roku na rok zmniejsza się również areał ziemi uprawnej. W Chinach i Indiach pola ryżowe zamieniają się w place budowy. W latach 70. XX w. średnia wielkość gospodarstwa rolnego w Chinach wynosiła 1,5 ha, dzisiaj zaledwie 0,5 ha. Ludzie masowo uciekają do miast, gdzie łatwiej o pracę. Trudno się dziwić, bo rolnicy z biednych krajów nie mają szans konkurować z farmerami z UE czy USA. Ze statystyk OECD wynika, że państwa zamożne dopłacają rolnikom co roku ok. 280 mld dol. To sprawia, że w najuboższych regionach nie opłaca się produkować żywności, bo importowana z zagranicy jest tańsza.

 

Najgorzej jest w Chinach, gdzie gleby niszczone są przez rolnictwo 57 razy szybciej niż są one w stanie się naturalnie regenerować. W Europie 17 razy, a w Ameryce 10 razy szybciej. To oznacza, że za 60 lat nie będziemy mieli gdzie uprawiać roślin - twierdzi prof. John Crawford.

 

Z badań prowadzonych w ramach programu "Desert Watch" Europejskiej Agencji Kosmicznej, którego celem jest obserwacja procesu pustynnienia, wynika, że ulega mu europejska część wybrzeża Morza Śródziemnego o powierzchni 300 tysięcy kilometrów kwadratowych (obszar większy niż terytorium Wielkiej Brytanii) zamieszkana przez 16,5 mln ludzi.

 

Do końca wieku połowa Hiszpanii będzie leżeć na Saharze.

Wg rządu hiszpańskiego 1/3 kraju może zamienić się w pustynię. ONZ szacuje, że ryzyko zamienienia się w pustynię dotyczy 30-60% terytorium Hiszpanii i 12% terenu Europy” „Straty spowodowane zmianami klimatycznymi we Włoszech szacuje się na 50 mld euro rocznie - oświadczył minister ds. ochrony środowiska Alfonso Pecoraro Skanio.

 

Opublikowany przez "Independent" raport Centrum Prognoz i Badań Klimatycznych Hadley, działającego przy Biurze Meteorologicznym Wielkiej Brytanii, przewiduje, że pustynie, stanowiące obecnie 3 proc. Powierzchni naszej planety, do 2100 zajmą aż 1/3 jej powierzchni.

 

ONZ W 2025 roku może zacząć brakować wody kilku miliardom ludzi – ostrzegła wczoraj Organizacja Narodów Zjednoczonych. Za dwadzieścia lat od 2,4 do 3,4 miliarda mieszkańców Ziemi może nie mieć dostatecznego dostępu do wody. Dzisiaj takich ludzi jest pół miliarda. Zagrożenie, jakim jest niedobór wody, potęguje gwałtowny przyrost demograficzny.

 

Natura zabiła w 2008 roku 220 tysięcy osób.

Katastrofy przyniosły straty rzędu 144 miliardów euro.

Katastrofy naturalne w 2008 roku należały do najbardziej niszczycielskich w skutkach. Mimo że było ich mniej niż w ubiegłym roku (750 - w 2008 i  970 - w 2007), zginęło w nich o wiele więcej osób. Większe były też szkody materialne spowodowane przez huragany, trzęsienia ziemi i powodzie.

Wzrosły także, i to znacząco, sumy wypłaconych odszkodowań z tytułu strat spowodowanych przez katastrofy naturalne. Oszacowano je na 45 miliardów dolarów.

 

Niekorzystne zmiany klimatu dotykają każdego roku niemal 300 mln ludzi na świecie, a zabijają 300 tys. z nich.  To wnioski z pierwszego raportu na temat wpływu zmian klimatu na życie człowieka.

Globalne ocieplenie powoduje wzrost temperatury, powodzie, pożary lasów i wiele innych kataklizmów - stwierdził były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan, który przedstawił raport.

Jak twierdzi sytuacja z roku na rok będzie się pogarszać. Według prognoz zmiany klimatu w 2030 roku zabiją 500 tys. osób, a dziesiątki milionów ludzi zostanie bez dachu nad głową. Państwa będą tracić wtedy blisko 600 mld dolarów rocznie.

To duże wyzwanie dla ludzkości. Trzeba działać, by zapobiec katastrofie. Obecnie 500 mln ludzi jest zagrożonych tragicznymi skutkami ocieplania się klimatu - twierdzi Kofi Annan.

 

Wpływ globalnego ocieplenia na gospodarkę.

Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.

 

 

Według szacunków Unicef, 1 mld młodocianych na świecie żyje w skrajnej nędzy!

 

Codziennie umiera z głodu 110.000 osób, w ciągu roku zaś 40 milionów ludzi, w tym 7 milionów dzieci!

 

Każdego roku przeszło 12 milionów dzieci umiera na choroby związane z niewłaściwym odżywianiem!

 

Już ponad miliard ludzi głoduje to przez kryzys oraz rosnące ceny żywności.

Jedna szósta ludzkości cierpi z powodu głodu - poinformowała Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. wyżywienia i rolnictwa.

Liczba głodujących w ciągu roku wzrosła o około 100 mln.

 

Około 15 proc. amerykanów żyje poniżej progu ubóstwa.

 

Prawie 50 milionów amerykanów głoduje

Obama: to kryzys opróżnił nasze spiżarnie.

Ponad 49 mln osób w stanach zjednoczonych w 14 proc. gospodarstw domowych miało w ubiegłym roku trudności ze zdobyciem wystarczającej ilości pożywienia - poinformował amerykański departament rolnictwa. to najgorszy wynik od 14 lat - donosi "Newsweek".

Brak jedzenia dotyka 17 milionów amerykańskich rodzin. to 11 proc. więcej niż rok wcześniej. Coraz więcej amerykanów korzysta z bonów żywnościowych wydawanych przez opiekę społeczną.

 

Sześć milionów europejczyków trafi na bruk

 

Bieda: 75% społeczeństwa nie stać na czynsz i rachunki tak wygląda rzeczywistość w nowej europie.

 

Współcześnie w niektórych krajach unii europejskiej 40 procent wszystkich osób mających zatrudnienie należy do grupy osób zagrożonych ubóstwem.

 

Co dwudziesty Japończyk żyje dziś bez dachu nad głową i nie ma się z czego utrzymać.

 

 

Zadłużenie Skarbu Państwa grubo przekroczyło 600 mld zł! Zadłużenie polaków w kredytach hipotecznych wyniosło pod koniec 2008 r. 150 mld zł, w kredytach gotówkowych 100 mld zł, na kartach kredytowych ok. 10 - 20 mld zł! Zagraniczne długi przedsiębiorstw działających w Polsce to już kwota 82 mld euro! Od wstąpienia do ue od 2004 r. zadłużenie to podwoiło się! Banki zagraniczne działające w Polsce są też zadłużone na łączną kwotę 35 mld euro, a wartość kredytów w złotych zaciągniętych przez polskie przedsiębiorstwa to 165 mld zł! Również potrzeby finansowania i pozyskiwania kapitału zagranicznego dla rolowania starych długów tylko w 2009 r. znacząco rosną. Wyniosą astronomiczną kwotę 120 mld dolarów. Jesteśmy w tej materii całkowicie uzależnieni od dopływu środków z zagranicy!

 

Wart 700 miliardów USD pakiet ratowania banków sprawił, że zadłużenie rządu federalnego przekroczyło 10 bilionów dolarów, osiągając 10,2 biliona. Dług USA wzrośnie w 2009 r. o kolejne 2 biliony dolarów.

 

Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że kryzys finansowy przyniesie 4 biliony dolarów straty i spowoduje, że światowy system finansowy będzie zniszczony przez najbliższe lata – podaje "BBC".

 

 

ITP., ITD...

 

PS1

Realizując utopie, nie osiąga się bogactwa, tylko wszystko traci!

Dalej nic nie róbcie (pozwalajcie na to; gapcie się, nie rozumcie, czekajcie), słuchajcie, wybierajcie psychopatów, debili; kanalie, cwaniaków, kombinatorów do rządzenia (ignorujcie pozostałych); realizujcie, współrealizujcie, wspierajcie (w tym trwactwem) utopie, a będziemy jeszcze bogatsi...

 

PS2

Do mediów

Wy zaprzedane gnoje, koniunkturalni szmaciarze i popierdolone pojeby!!! To są osiągnięcia waszych - wskazanych, wspieranych, promowanych przez was - wybrańców...; skutki zmilczania...

 

 

 

 

www.o2.pl | Piątek [27.03.2009, 06:58] 1 źródło

SZEFOWIE POLSKICH BANKÓW ZARABIAJĄ CORAZ WIĘCEJ

Ich wynagrodzenia wzrosły prawie o połowę.

Najlepiej opłacanym prezesem był w zeszłym roku Józef Wancer z BPH, który zarobił 5,7 mln złotych. Najmniej zarobił Jerzy Pruski z PKO BP. Średnie zarobki szefa giełdowego banku to 2,2 mln złotych - pisze "Rzeczpospolita".

 

Wiceprezes Pekao SA Luigi Lovaglio zrobił w zeszłym roku ponad 6 mln złotych. To więcej niż prezes Pekao SA Jan Krzysztof Bielecki, który zainkasował 4,5 mln złotych.

 

W czołówce najlepiej zarabiających bankierów znalazł się po raz pierwszy Jarosław Augustyniak, prezes Noble Banku, który zarobił blisko 3,5 mln zł.

 

Z trójki najlepiej opłacanych prezesów wypadł Sławomir Sikora z Banku Handlowego, który zarobił w zeszłym roku mniej niż w 2007 roku.

 

W sumie wynagrodzenia prezesów polskich banków wzrosły od 2007 roku o 40 procent.

 

Choć stawki te są wysokie, zdaniem ekspertów zarządzający bankami w Polsce nie są przepłacani.

 

Wystarczy spojrzeć na zarobki zagranicznych menedżerów - powiedziała Kazimierz Sedlak z firmy Sedlak & Sedlak.

 

W ubiegłym roku średnia płaca szeregowych pracowników polskich bankach wzrosła o około 16 procent - do 6,2 tysiąca złotych miesięcznie. TM

 

 

 www.o2.pl | Środa [06.05.2009, 06:41] 1 źródło

MENEDŻEROWIE ZARABIAJĄ ŚREDNIO MILION ROCZNIE

Ich pensje wzrosły o 20 procent.

Na kryzys nie narzekają menedżerowie w giełdowych spółkach. Ich pensje stale rosną, a przeciętny Kowalski może i m tylko pozazdrościć. Na wynagrodzenie dla prezesa musiałby pracować 30 lat, pisze "Rzeczpospolita".

Pensje szefów spółek notowanych na GPW w 2008 r. wyniosły średnio 1 mln zł rocznie. Były wyższe o jedną piątą niż w 2007 r. - informuje "Rzeczpospolita".

Najlepiej opłacanym prezesem giełdowej firmy był w ubiegłym roku Piotr Janeczek, prezes Stalproduktu. Zainkasował w ciągu roku  6,2 mln zł, z czego prawie 5,5 mln zł stanowiła premia za wyniki finansowe. Jego zarobki w ciągu roku wzrosły o blisko 40 procent. 5,7 mln zł zarobił prezes BPH Józef Wancer, a niespełna 5 mln zl Janusz Filipiak, szef ComArchu.

Zarobki szefów takich gigantów jak PKO BP, Lotos czy PGNiG wyniosły około 200 tysięcy zł.

Prezesi tych firm dostają  jednak inne apanaże, które rekompensują im niższe wynagrodzenia - twierdzą analitycy.

W 2008 roku średnia płaca zatrudnianych przez nich pracowników wzrosła tylko o 7 procent. | TM

 

 www.o2.pl | Wtorek [05.05.2009, 09:12] 2 źródła

ILE ZARABIA POLSKI BANKOWIEC

Większość najlepiej zarabiających menedżerów to finansiści.

Aż 11 przedstawicieli sektora finansowego jest w pierwszej 20 najlepiej zarabiających menedżerów ze spółek z WIG20 - twierdzi "Puls Biznesu".

Stawki przyprawiają o zawrót głowy. W sumie aż 19 milionów złotych zgarnęło w zeszłym roku trzech menedżerów: Sławomir Lachowski (BRE Bank), Luigi Lovaglio (Pekao) i Wojciech Heydel (PKN Orlen).

Najwięcej - niemal 7 milionów złotych - otrzymał były prezes BRE Banku.

Ale nie on jeden. Zdaniem "Pulsu Biznesu" BRE Bank ma mocną reprezentację w płacowym Top 20. Oprócz Lachowskiego w zestawieniu znalazło się miejsce dla sześciu byłych i obecnych członków władz banku.

Gdyby doliczyć jeszcze czterech menedżerów z Pekao, to okazałoby się, iż "dwudziestka" najlepiej zarabiających w WIG20 została zdominowana przez finansistów - pisze dziennik. | K

 

 www.o2.pl | Poniedziałek [01.06.2009, 09:39] 2 źródła

PREZESI BANKÓW ZARABIAJĄ MILIONY

Zarabiają coraz więcej, a ich podwładni coraz mniej.

W branży bankowej trwa kryzys: rośnie liczba niespłacanych kredytów, konieczne są zwolnienia pracowników i obniżki pensji. Tymczasem w 2008 r. prezesi największych polskich banków przyznali sobie sute podwyżki - donosi "Gazeta Wyborcza".

Tylko w pięciu bankach z giełdowego indeksu WIG20 prezesom i członkom zarządów wypłacono w 2008 roku łącznie ponad 72 miliony zł pensji - to o 17 milionów więcej niż rok wcześniej.

Średnio prezes banku zarobił w zeszłym roku 2,2 mln zł. Czyli prawie 200 tys. zł miesięcznie - wyliczyli eksperci z kancelarii Sedlak & Sedlak.

 

W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii finansiści, którzy u progu kryzysu wypłacali sobie olbrzymie premie korzystając w jednocześnie z pomocy państwa, zostali odsądzeni od czi i wiary.

 

W Polsce za niski, w porównaniu z innymi krajami, koszt kryzysu zapłaciła głównie rzesza pracowników, która już została lub wkrótce będzie zwolniona. Reszta musiała zgodzić się na niższe pensje. Po to by starczyło na "nagrodę" dla szefa. | AJ

 

www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Czwartek, 18.02.2010 11:08 14 komentarzy

BANKI: ZAFUNDOWALI SOBIE GIGANTYCZNE PREMIE

Udają, że kryzys ich nie dotyczy!

Po krótkim czasie wyciszenia i względnego spokoju bankowcy na całym świecie ruszyli do boju i znowu pokazują, że nie mają zamiaru oszczędzać.

Francuski Societe Generale ogłosił właśnie, że przeznaczy aż 250 mln euro na premie dla swoich pracowników.

Przedstawiciele banku w gigantycznych premiach nie widzą nic złego i to mimo skandalu jaki wstrząsnął firmą na początku 2008 roku. To właśnie wtedy jeden z maklerów naraził Societe Generale na straty w wysokości ok. 4,9 mld euro!

Co ciekawe, decyzję o przekazaniu 500 mln euro na premie dla pracowników ogłosił również największy francuski bank BNP Paribas - podaje PAP.

Krzysztof Zacharuk

krzysztof.zacharuk@hotmoney.pl

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 2010-02-24 18:07

BANKIERZY Z WALL STREET DOSTALI ŁĄCZNIE 20 MLD DOLARÓW PREMII W 2009 R.

20 miliardów dolarów w premiach otrzymali w 2009 r. pracownicy sektora finansowego z Wall Street - oznajmił kontroler rachunkowy stanu Nowy Jork Thomas DiNapoli.

Oznacza to wzrost łącznej kwoty premii o 17 procent w porównaniu z rokiem 2008, kiedy wiele upadających instytucji finansowych zostało uratowanych przed bankructwem wspomaganiem z budżetu. Jak powiedział DiNapoli, średnia premia wzrosła nawet o 25 procent - do 123 850 dolarów. Przypadły one bowiem mniejszej liczbie pracowników z powodu licznych redukcji zatrudnienia w sektorze finansowym w 2009 r.

 

Pracownicy trzech największych banków: Goldman Sachs Group Inc, Morgan Stanley i JPMorgan Chase dostali premie w średniej wysokości 340 tys. dolarów, co oznacza wzrost o 31 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. Banki, domy maklerskie i inne instytucje finansowe to kluczowy sektor gospodarki w Nowym Jorku, co przypomniał DiNapoli. Dodał jednak, że "dla większości Amerykanów te olbrzymie premie to gorzka pigułka, którą trudno jest zrozumieć".

 

20 miliardów dolarów to kwota wyższa niż dochód narodowy wielu małych krajów. W wyniku kryzysu w 2008 r. sektor finansowy stracił w tamtym roku 42,6 miliarda dolarów, ale już w zeszłym roku zanotował zysk 55 mld dolarów. "Kiedy się wychodzi z kryzysu, wszystkie łodzie powinny się unosić na wznoszącej fali, ale na razie wznosi się tylko Wall Street" - powiedział DiNapoli.

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [02.07.2009, 08:45] 1 źródło

ILE ZARABIAJĄ PREZESI SPÓŁEK

Rekordzista zyskał w ubiegłym roku 8 mln złotych.

O takich pieniądzach przeciętny Polak może tylko pomarzyć. Firma doradcza Deloitte wzięła pod lupę listy płac 50 największych firm notowanych na warszawskiej giełdzie. Przygotowała raport, którego ustalenia opublikował "Dziennik".

 

Na czele listy najlepiej zarabiających prezesów firm wylądował Piotr Janeczek, szef firmy Stalprodukt. Zarobił w ubiegłym roku aż 7,7 mln zł. "Dziennik" wyliczył, że co miesiąc z kasy firmy pobierał 642 tys. złotych!

 

Na drugim miejscu znalazł się Sławomir Lachowski - były prezes BRE Banku. W ubiegłym roku zarobił 6,9 mln zł. Trzeci jest Józef Wancer - szef banku BPH (6,4 mln zł), czwarte  - Wojciech Heydel, poprzedni szef PKN Orlen (5,7 mln zł). Pierwszą piątkę zamyka Dominik Libicki zarządzający Polsatem Cyfrowym (4,7 mln zł) - czytamy w "Dzienniku".

 

Gros zarobków prezesów firm stanowi pensja - ok. 60 proc. Choć są wyjątki, np. w przypadku prezesa Stalproduktu pensja stanowi 1/10 jego dochodów - pisze gazeta. Reszta to różnego rodzaju bonusy: premie, nagrody, akcje spółek, którymi zarządzają i gigantyczne odprawy.

 

Z raportu wynika, że polscy menedżerowie zarabiają o wiele więcej niż ich koledzy z nowych państw europejskich. Czescy czy słowaccy prezesi zarabiają o 1,7 raza mniej.

Jednak w porównaniu z zarobkami szefów firm zachodnich nasi prezesi są biedni - zarabiają średnio 2,4 raza mniej niż w Austrii czy Niemczech i wielokrotnie mniej niż w USA. | WB

 

 www.o2.pl / www.dziennik.pl | czwartek 2 lipca 2009 07:19

RAPORT FIRMY DORADCZEJ DEILOTTE

Ile zarabiają szefowie spółek

Prawie osiem milionów złotych rocznie dostaje najlepiej zarabiający w Polsce prezes spółki giełdowej. Tak wynika z pierwszego w naszym kraju tak szczegółowego raportu firmy doradczej Deilotte. Wzięła ona pod lupę listy płac 50 największych firm notowanych na warszawskiej giełdzie.

Co mówi raport? Najlepiej wynagradzani prezesi zarabiają krocie. Rekordzista - Piotr Janeczek, szef firmy metalurgicznej Stalprodukt, dostał w zeszłym roku aż 7,7 mln zł. To tak, jakby miesięcznie pobierał z kasy spółki prawie 642 tys. zł.

 

Janeczkowi depcze po piętach Sławomir Lachowski - były prezes BRE Banku (6,9 mln zł), kolejny jest Józef Wancer - szef banku BPH (6,4 mln zł), Wojciech Heydel - poprzedni szef PKN Orlen (5,7 mln zł). Pierwszą piątkę zamyka Dominik Libicki zarządzający Polsatem Cyfrowym (4,7 mln zł).

 

Na czym zarabiają prezesi polskich spółek? Około 60 proc. ich rocznych zysków to regularna pensja. W niektórych firmach jest to mniej, np. w Stalprodukcie to tylko 1/10 zarobku prezesa. Resztę stanowią różnego rodzaju bonusy: nagrody, premie czy akcje spółek, którymi kierują. A także gigantyczne odprawy. Dzięki nim Piotr Kownacki, były prezes PKN Orlen, obecnie szef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wskoczył na listę najlepiej opłacanego top menedżerów. W zeszłym roku zarobił prawie 3,3 mln zł, z czego aż 1,4 mln zł dzięki odprawie.

 

Z raportu wynika, że dla swoich prezesów wyjątkowo szczodre są banki, na pensje nie żałują również paliwowe i medialne. Nasi top menedżerowie są jednymi z najlepiej uposażonych w regionie. W porównaniu z Czechami czy Słoweńcami zarabiają o 1,7 raza więcej od nich. Natomiast przegrywają z kadrą z Niemiec czy Austrii: dostają 2,4 raza mniej. Szef austriackiego Erste Group Bank Andreas Treichl zarobił w zeszłym roku 13,8 mln zł, natomiast Jan Krzysztof Bielecki, prezes banku Pekao, którego wartość jest większa od Erste - trzy razy mniej.

 

Ale ani jedni, ani drudzy nie mogą równać się z USA. Tam zarobki top menedżerów to kilkukrotność wynagrodzeń polskich prezesów. Na szczycie listy króluje Aubrey McClendon, szef firmy energetycznej Chesapeake Energy, który w ubiegłym roku zainkasował astronomiczną kwotę 112,5 mln dol.

 

Czy kryzys zmusi prezesów do obniżki pensji? Na Zachodzie już teraz szefowie niektórych firm godzą się pracować za 1 dol. Tak zrobił prezes Forda - Alan Mulally. A u nas? "Nie ma takiej możliwości, by Polacy pracowali za dolara. Po prostu nasza gospodarka trzyma się dobrze" - uważa Krzysztof Chętkowski, szef firmy doradztwa personalnego Central Selection.

 

Według Chętkowskiego prezesi nie unikną jednak ograniczania wynagrodzeń, zwłaszcza premii za wyniki, bonusów czy nagród w akcjach. "Najbardziej zagrożeni są zarządzający bankami i spółkami telekomunikacyjnymi. Oba te sektory spodziewają się w tym roku pogorszenia wyników" - mówi.

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [13.02.2010, 08:51]

ONI ZARABIAJĄ NAPRAWDĘ GRUBE MILIONY

Mają pensje jak z kosmosu!

Statystyczny Polak na roczną pensję jednego z najlepiej zarabiających menadżerów finansowych świata musiałby pracować kilkaset lat. Oczywiście biorąc pod uwagę, że zarobki finansistów nie wzrosną, co zdarza się jednak bardzo często.

Okazuje się, że najlepiej zarabiają nie ci, których nazwiska pojawiają się na pierwszych stronach gazet, ale ludzie pozostający w cieniu.

Na szczycie listy najlepiej opłacanych menedżerów finansowych znajduje się John G. Stumpf, szef banku Wells Fargo. Od 2007 do 2009 r. jego pensja wzrosła o 64 proc. Stumpf zarobił

w 2009 r. 18,7 mln dol., czyli prawie dwa razy więcej niż szef Goldman Sachs, Lloyd C. Blankfein (w ubiegłym roku Blankfein zarobił 9,7 mln dol.) - czytamy na wyborcza.biz.

 

Poza tym szczyt listy najlepiej zarabiających finansistów zdominowali wydawcy kart

kredytowych. Joseph W. Saunders, stojący na czele zespołu menedżerskiego Visa, zarobił rok temu ok. 15,5 mln dolarów.

Po ok. 13 mln dolarów zarobili Ajay Banga, szef MasterCard, Laurence D. Fink, prezes i szef operacyjny firmy

Black Rock (zajmującej się zarządzaniem kapitałem), a także Richard B. Handler, szef grupy inwestycyjnej Jefferies Group - podaje wyborcza.biz. | KZ

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Piątek [02.04.2010, 20:02]

SPEKULANCI ZAROBILI MILIARDY DOLARÓW

Co przyniosło im rekordowe zyski.

Rekordowe sumy zarobili w ubiegłym roku szefowie funduszy podwyższonego ryzyka. Zdaniem ekspertów zyskali przede wszystkim na poprawie ogólnej sytuacji na rynkach finansowych.

Z rankingu "AR Absolute Return+Alpha" wynika, że najwięcej zyskał David Tepper (4 mld dolarów zysku) z funduszu Appalloosa Management, który postawił na odrodzenie się banków i dług AIG.

Kolejne miejsca zajęli: George Soros, właściciel Soros Fund Management (3,3 mld zysku), James Simmons z Renaissance Technologies (2,5 mld), John Paulson z funduszu Paulson & Co (2,4 mld.) oraz Steve Cohen z Sac Capital (1,4 mld).

25 najlepiej opłacanych szefów funduszy spekulacyjnych otrzymało 25,33 mld dolarów. To dwukrotnie więcej niż w 2008 roku - pisze "Parkiet". | TM

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Wtorek [11.05.2010, 10:07]

NAJLEPIEJ OPŁACANI PREZESI

Ich zarobki idą w miliony.

W USA najlepiej wynagradzanym szefem jest Carol Ann Bartz, szefowa Yahoo Inc. W 2009 roku było to 47,2 mln dolarów.

Przedstawione sumy to pensje, bonusy, przybliżona wartość opcji na akcje ich przedsiębiorstw oraz premie - informuje gazeta.pl.

Drugim najlepiej zarabiającym prezesem w USA jest Leslie Moonves z CBS Corp. Dostał 42,9 milionów dol.

Kolejni krezusi to: Marc Casper z Thermo Fisher Scientific Inc. z 34,1 mln. dol. Następnie Philippe Dauman z Viacom Inc. (33,9 mln dol.) oraz J. Raymond Elliott, szef Boston Scientific Corp.(33,3 mln dol.) | M

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Poniedziałek [10.05.2010, 08:26]

NA TAKĄ PENSJĘ MUSIAŁBYŚ PRACOWAĆ PRAWIE 300 LAT

Ile zarabiają prezesi polskich firm.

Najlepiej opłacanym prezesem był w ubiegłym roku Janusz Filipiak, prezes i jednocześnie główny akcjonariusz krakowskiego Comarchu. Z kasy spółki zainkasował 11,4 mln zł - informuje parkiet.com.

Portal wylicza, że przeciętny Polak musiałby pracować na takie wynagrodzenie aż 288 lat!

Zarobki aż 54 polskich menedżerów przekroczyły w w ubiegłym roku 1 mln zł. Najlepiej zarabiali bankowcy.

Były prezes PKO BP Jan Krzysztof Bielecki (w zestawieniu parkietu. com na drugim miejscu) zarobił w ubiegłym roku 8,8 mln zł. To wynagrodzenie to jednak nie tylko pensja, ale również odprawa i wynagrodzenie za zakaz pracy u konkurencji).

Na trzecim miejscu znalazł się prezes Stalproduktu Piotr Janeczek. W ubiegłym roku zarobił 5,05 mln zł.

Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku zarobił 4,2 mln zł. Prezes Getin Noble Jarosław Augustyniak - 4,1 mln zł. Maciej Witucki, prezes Telekomunikacji Polskiej, zarobił w 2009 roku prawie 2,7 mln zł. | WB

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [14.08.2010, 11:29]

10 ODPRAW PREZESÓW, KTÓRE ZASZOKOWAŁY AMERYKĘ

Oto największe pieniądze za rozstanie z firmą.

Według badania zleconego przez CNBC, najbardziej szokującą odprawą w historii był 1,2 mld dolarów dla Williama McGuire’a z UnitedHealth Group.

Firmę opuszczał w atmosferze skandalu, zrzekł się też akcji spółki i zobowiązał nie obejmować prezesury w żadnej innej giełdowej spółce przez kolejne 10 lat - czytamy w "Pulsie Biznesu".

Rada nadzorcza nie wahała się dać sutej odprawy, bo w ciągu 15 lat zajmowania przez McGuire'a stanowiska, akcje UHG zwyżkowały ponad 50-krotnie.

Odchodzący na emeryturę wieloletni szef Exxon Corporation odstał 392,5 mln zł i jest jedynym prezesem opisywanej 10-ce, który zostawił firmę nie wywołując skandalu.

Kolejni krytykowani i zmuszani do odejścia szefowie dostawali odpowiednio 212 mln dol. (Robert Nardelli, prezes Home Depot), 195,8 mln dol. (Henry McKinnell, prezes Pfizera), 161,5 mln dol. (Stanley O'Neal, prezes Merrill Lynch), 81,6 mln (Michael Ovitz, prezes Walta Disney'a przez 14 miesięcy), 41,9 mln dol. (Charles Prince, prezes Citigroup), 30 mln dol. (Mark Hurd, prezes HP), 10,8 mln dol. (Rick Wagner, prezes GM), 3,8 mln (Richard Syron, prezes Fredy Mac).

W powyższym zestawieniu ujęto odprawy łącznie z zarobkiem na akcjach spółek i opcjami menedżerskimi. | JS

 

[To tylko... sumy, które otrzymują poszczególni spece..., jakie wystarczyłyby tysiącom "przeciętnych" rodzin do życia w komfortowych warunkach. - red.]

 

 

 

 

Świat jest taki, jacy ludzie – wprost proporcjonalne...

NO ALE O CO MNIE SIĘ ROZCHODZI?!

Przecież każdy wie co należy zrobić by było lepiej – to oczywiste: trza się modlić, i ksiundzy muszom mieć więcej władzy i pieniendzy/, Lepper/Lis/Kwaśniewska musi zostać prezydentem/, musi powrócić komunizm/socjalizm/, trzeba podwyższyć emerytury i renty/, ropa musi stanieć, trzeba wybudować więcej dróg, mieszkań, pobudzić konsumpcję; gospodarkę/, trzeba wzmocnić demokrację. ITP., ITD...

PS1

Jeszcze nigdy i nigdzie nie stwierdzono pozytywnego wpływu modlenia się na cokolwiek, a wręcz przeciwnie... Już były okresy władzy i jeszcze większego bogactwa kleru... Kraje religijne są najbiedniejsze (najbardziej zadłużone), mają też najwyższy wskaźnik przestępczości, w tym korupcji... Często panuje w nich też, w różnej formie, terror...

Lepper już rządził... Lis, Kwaśniewska to również osoby wyłącznie medialne, wyeksponowane, wypromowane przez media, z dopracowanym wizerunkiem i nic więcej nie ma z drugiej strony...

Komunizm/socjalizm już był, i jeszcze jest...

Nie ma pieniędzy m.in. dla zdrowych, głodujących, chorujących dzieci, co przyczynia się m.in. do degeneracji naszego gatunku, intelektualnej, zdrowotnej, zwiększania liczby rencistów; pogrążania... Są za to ogromne długi...

Ropa jest bezcennym, nieodnawialnym surowcem, który się wkrótce skończy... Jej spalanie przyczynia się zatruwania przyrody, skażania środowiska, trucia ludzi, chorób, degeneracji, degradacji, ogromnych wydatków, strat...  Ropa była i dalej jest b. tania, B. DUŻO ZA TANIA...

Budowa, a następnie eksploatacja dróg, budynków przyczynia się do ogromnych wydatków najpierw na ich budowę, a następnie utrzymanie... Przyczynia się też do zużywania surowców, energii, zatruwania przyrody, środowiska, trucia ludzi, chorób, degeneracji, degradacji, ogromnych wydatków, strat... Mieszkań już jest za dużo, nie starcza też pieniędzy na utrzymanie już istniejących dróg...

Konsumpcja, prokonsumpcyjna utopia już była i nadal jest... Jej plonem jest totalne zatruwanie, zaśmiecanie, wyczerpywanie surowców, choroby, zagłada życia, długi, wydatki...

Demokracja już była i nadal jest (jej praktyczne możliwości, plon, właśnie w skrócie opisałem)... ITP., ITD...

PS2

Kto, co obecnie triumfuje, a kto, co przegrywa... Jak jest, jak będzie – do czego zmierzamy...

PS3

Ile zrozumieliście; jakie wnioski wyciągnęliście; jak dalej będziecie postępować...

 

 

W utopijnych gospodarkach m.in. problemy wynikłe z jednej produkcji chce się rozwiązać za pomocą kolejnej produkcji (powstają efekty lawiny!)...

W utopi postępuje się absurdalnie, na odwrót, jedne problemy zastępuje się następnymi (powstają efekty lawiny!)...

Np. gdy ludzie chorują z powodu prokonsumpcyjnej produkcji, a więc wynikłych z tego skażeń, zatruć, to m.in. otwiera się kolejną skażającą, trującą produkcję medykamentów, sprzętu medycznego, a ponieważ tzw. lecznictwo również przyczynia się do skażeń, zatruć, zarażeń, zakażeń, uszkadzania genów, uodparniania się na tzw. leki mikrobów, no to się produkcję medykamentów, sprzętu medycznego zwiększa... A jak rosną wydatki na tzw. lecznictwo, no to rosną długi, bieda. A jak rosną długi, bieda, no to przybywa chorych...

Woda jest skażona, no to m.in. produkuje się butelki i nalewa do nich wody, a następnie sprzedaje. A ponieważ produkcja butelek, transport butelek z wodą, ich sprzedaż, wykorzystanie związane są z eksploatacją złóż, spalaniem ropy, wytwarzaniem śmieci, a więc skażaniem, truciem, no to skażanie, trucie rośnie, a skoro skażenie, trucie rośnie, no to produkuje się więcej butelek...

Gdy rabuje się surowce, to ich szybko ubywa, jak ich szybko ubywa, no to rośnie ich cena, jak rośnie ich cena, to wszystko drożeje, jak wszystko drożeje, no to rosną wydatki, długi, bieda, a jak rosną wydatki, długi, bieda, no to m.in. jeszcze szybciej rabuje się surowce...

Do tego dodajmy wypadki samochodowe, wojny o surowce. Itp., itd. W efekcie rosną też wydatki, długi, bieda, no to pożycza się jeszcze więcej pieniędzy, a jak pożycza się jeszcze więcej pieniędzy, to jeszcze bardziej rosną długi, bieda... Jak rosną długi, bieda, no to m.in. zwiększa się liczbę msc tzw. pracy, żeby wzrósł PKB, a jak zwiększa się liczbę msc tzw. pracy, no to rośnie tempo rabowania surowców, skażanie, trucie, wydatki na tego skutki, długi, bieda...

A jak rośnie ilość i wielkość problemów, no to m.in. zwiększa się wydatki, a gdy rosną wydatki, no to rosną długi, bieda i z tego powodu zwiększają  się i powstają kolejne problemy. Gdy zwiększają i pojawiają się kolejne problemy, no to się je jeszcze bardziej zwiększa, zastępuje następnymi problemami...

 

 

A TERAZ PROSZĘ SOBIE WYOBRAZIĆ JAK WYGLĄDAŁABY NASZA PLANETA, NASZE ŻYCIE, GDYBYŚMY POSTĘPOWALI NASTĘPUJĄCO:

Powszechnie zmilczana alternatywa:

24. RACJONALNY RZĄD ŚWIATOWY/RACJONALNY DYKTATOR ŚWIATA. RACJONALNE - KONSTRUKTYWNE - ZARZĄDZENIA DLA ŚWIATA

 http://www.wolnyswiat.pl/24.html

 

 

 

 


PRAWO KATZA: LUDZIE I NARODY BĘDĄ DZIAŁAĆ RACJONALNIE WTEDY I TYLKO WTEDY, GDY WYCZERPIĄ JUŻ WSZYSTKIE INNE MOŻLIWOŚCI...

 

 www.wolnyswiat.pl   WBREW ZŁU!!! 

PISMO NIEZALEŻNE – WOLNE OD WPŁYWÓW JAKICHKOLWIEK ORGANIZACJI RELIGIJNYCH, PARTII, UGRUPOWAŃ I STOWARZYSZEŃ ORAZ WYPŁOCIN REKLAMOWYCH. WSKAZUJE PROBLEMY GOSPODARCZE, POLITYCZNE, PRAWNE, SPOŁECZNE I PROPOZYCJE SPOSOBÓW ICH ROZWIĄZANIA (RACJONALNE MYŚLI, ANALIZY, WNIOSKI, POMYSŁY, POSTULATY, I ICH ARGUMENTACJA, CAŁE I FRAGMENTY ROZSĄDNYCH, INTERESUJĄCYCH MATERIAŁÓW Z PRASY I INTERNETU)

 

OSOBY CHCĄCE WESPRZEĆ MOJE PISMO, DZIAŁANIA PROSZĘ O WPŁATY NA KONTO:

Piotr Kołodyński

Skr. 904, 00-950 W-wa 1

BANK PEKAO SA II O. WARSZAWA

Nr rachunku: 74 1240 1024 1111 0010 0521 0478

Przy wpłatach do 800 PLN należy podać: imię i nazwisko, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna na pismo „Wolny Świat”). Wpłat powyżej 800 PLN można dokonać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą.

ILE ZOSTAŁO WPŁACONE BĘDĘ PRZEDSTAWIAŁ CO 3 MIESIĄCE NA PODSTAWIE WYDRUKU BANKOWEGO (na życzenie, przy wpłacie od 100 zł, będę podawał jej wielkość oraz wskazane dane wpłacających).

Stan wpłat od 2000 r. do dnia 14.01.2012 r.: 100 zł.

 

 

16. KANDYDAT NA PREZYDENTA

 http://www.wolnyswiat.pl/16h3.html

 

17. ELEKTRONICZNE ZBIERANIE PODPISÓW (pod

inicjatywami ustawodawczymi, moją kandydaturą na prezydenta)

 http://www.wolnyswiat.pl/17.php

 

21. WPŁATY I WYDATKI

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=113

 

22. MOJA KSIĄŻKA

 http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=73&sid=cdb9fbd2edd5f9499d890fd4e6a2cfa9

 http://www.wolnyswiat.pl/22.html