www.wolnyswiat.pl

 

[Ostatnia aktualizacja: 02.2012 r. (całość przejrzana, poprawiona: 05.2010 r.)]

 

 

EKONOMIA RACJONALNA

 

Dla nich zyski, a dla Was koszty, długi...

 

Większość materiałów znajduje się tam:

RACJONALNE MYŚLI, ANALIZY, WNIOSKI (kompentium mojego pisma www.wolnyswiat.pl )(cz. 1)

 http://www.wolnyswiat.pl/11h5.html (2. EKONOMIA RACJONALNA)

 

 

EKONOMIA RACJONALNA - RÓŻNE MATERIAŁY

 http://www.wolnyswiat.pl/5ah2.html

 

EKONOMIA RACJONALNA - O BANKACH

 http://www.wolnyswiat.pl/5bh2.html

 

EKONOMIA RACJONALNA/ZUS – TAK CZY NIE?

 http://www.wolnyswiat.pl/5ch2.html

 

ZMIANY KLIMATYCZNE - ZAGŁADA ŻYCIA!!!

 http://www.wolnyswiat.pl/6h2.html 

 

PROKONSUMPCYJNA EKONOMIA..., DĄŻENIE DO BOGACTWA...

  http://www.wolnyswiat.pl/7h2.html

 

PRZYKŁADY SZKODLIWEJ PRODUKCJI, TAKICH ZAJĘĆ

 http://www.wolnyswiat.pl/10h2.html

 

PKB!... WOLNOŚĆ GOSPODARCZA!... MSCA (tzw.) PRACY!...

 http://www.wolnyswiat.pl/13h2.html

 

W imię dobraaa... O TZW. LECZNICTWIE...

 http://www.wolnyswiat.pl/14h2.html

 

POŻYTECZNA, NIEEKSPLOATUJĄCA PRACA, SYSTEM BEZPIENIĘŻNY

 http://www.wolnyswiat.pl/15h2.html

 

 

-------------------------------------

 

 

CELEM WSTĘPU:

 

 http://ryszard.opara.nowyekran.pl/post/28706,naprawa-rzeczpospolitej-pkt-1-reforma-systemu-bankowego

PRAWO BANKOWE.

 

Trzeba stworzyć takie prawo bankowe żeby ci, co kupili nasze banki jak najszybciej chcieliby się ich pozbyć!

|

 

Pańskie oceny systemu bankowego są trafne, ale sposób wyjścia z tego nie jest przez Pana właściwie rozpoznany.
Taki model systemu finansowo bankowego jaki mamy w Polsce, został nam narzucony przez MFW i BŚ będące ekspozyturami globalnej mafii finansowej za pośrednictwem swoich agentów (przyznał to nawet sam minister Rostowski w odniesieniu np. do sprawy OFE. Stwierdził mianowicie, że ten szkodliwy dla emerytów model systemu emerytalnego, został nam za rządów Buzka narzucony przez MFW). Ten model systemu finansowo bankowego jest narzucany przez MFW i BŚ wszędzie tam, gdzie zaczyna sięgać model narzuconej "demokracji " liberalnej (to taki współczesny model kolonializmu). Narzucanie takiego modelu udaje się wszędzie tam, gdzie panują odpowiednie warunki cywilizacyjne, tzn. kraje szeroko pojętej kultury chrześcijańskiej. W innych kręgach cywilizacyjnych trzeba ten proces wspierać na drodze militarnej. I tu dochodzimy do pytania zasadniczego: czy sądzi Pan, że główni beneficjenci tego systemu (globalna mafia finansowa, dysponująca siłą militarną czołowych państw Zachodu) pozwolą na proponowaną przez Pana pokojową reformę systemu? Przecież zaprzeczyłoby to samej istocie ich wieloletnich działań.
Moim zdaniem, aby coś takiego przeprowadzić, potrzebna byłaby koalicja większej liczby państw będących w okowach tego niewolniczego systemu. Wynika z tego, że w pierwszej kolejności należy doprowadzić do objęcia władzy przez ludzi, którzy takie działania zechcą podjąć (budowy koalicji państw przeciw niewolnictwu finansowemu).

| 35stan

 

 

CENA PKB, UTRZYMYWANIA MSC TZW. PRACY W SKRÓCIE:

 

„NEWSWEEK” nr 29, 2006 r., strona 62

ENERGETYKA JĄDROWA

ATOMISTYFIKACJA

(...) Równie prawdziwe jak mit o ekologicznej i czystej energii jądrowej jest stwierdzenie, że jest ona tania. We wszystkich krajach prąd z atomu jest o wiele droższy niż uzyskiwany z węgla czy nawet z siły wiatru. Jego cena za kilowatogodzinę wynosi w USA ponad siedem centów, tymczasem energia ze źródeł tradycyjnych jest prawie o połowę tańsza.

Rządy wielu państw radzą sobie z tym problemem w najprostszy sposób - sięgają do kieszeni podatników. Budżet dopłaca do elektryczności z atomu. Robi to, by opłata za prąd z elektrowni atomowych nie była wyższa niż z innych źródeł energii. Gdy w Wielkiej Brytanii prywatyzowano produkcję elektryczności, rząd narzucił dodatkowy podatek na paliwa kopalne, aby dochodami z niego wesprzeć energię z atomu. Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej Brytanii około 1,2 miliarda funtów rocznie. Podobnie wygląda sytuacja w Australii i w innych krajach.

Choć nikt nie zabrania prywatnym firmom budowania reaktorów jądrowych, żadne konsorcjum na świecie nie zrobiło tego bez wyciągania ogromnych sum z budżetu państwa. Nawet Bank Światowy nie chce pożyczać pieniędzy na tego rodzaju inwestycje. Bieżące koszty produkcji są wysokie, a przyszłe wydatki związane z rozmontowywaniem reaktorów i składowaniem odpadów jeszcze większe. (...)

W przypadku energetyki jądrowej ponad 60 procent energii ucieka z elektrowni w postaci ciepła i w sieciach przesyłowych.

Czy jednak starczy rozsądku, aby oszczędzać energię, nie liczyć na węgiel i atom, a zwrócić się ku słońcu i wiatrakom?

Bożena Kastory

 

„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

 

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

 

 www.nowyekran.pl / http://jeznach.nowyekran.pl/post/43396,obraz-swiatowej-energetyki | 08.12.2011 15:12

OBRAZ ŚWIATOWEJ ENERGETYKI

Zamieszczam doroczny raport Międzynarodowej Agencji Energii pt. World Energy Outlook 2011 (synteza), jaki dziś, 8.12.11 o godz. 14:00 zaprezentował Główny Ekonomista MAE dr Fatih Birol.

Istnieje niewiele oznak, że pilnie potrzebna zmiana kierunku globalnych trendów energetycznych następuje w rzeczywistości. Pomimo nierównomiernego tempa odbudowy światowej gospodarki po 2009 r. i niepewnych perspektyw gospodarczych, światowy popyt na energię pierwotną w 2010 r. wzrósł o niebagatelne 5%, a zarazem emisje CO2 osiągnęły rekordowo wysoki pułap. Subsydia, które zachęcają do marnotrawnego zużycia paliw kopalnych wzrosły do ponad 400 mld USD. Liczba ludzi nie mających dostępu do energii elektrycznej pozostaje na nieakceptowalnie wysokim poziomie 1,3 mld osób, ok. 20% populacji świata. Pomimo priorytetu zwiększenia efektywności energetycznej w wielu państwach, intensywność energetyczna w skali globalnej pogorszyła się drugi rok z rzędu.

 

 

http://www.klimatdlaziemi.pl

Koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.

[Np. koszty budowy dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów, utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji, wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów, itp., itd. – red.]

 

www.targeo.pl : Firma doradcza Deloitte i Targeo.pl przeprowadziły analizę problemów transportowych 7 największych miast w Polsce. Wynika z nich, że mieszkańcy tylko tych miast tracą rocznie 4,2 mld zł przez korki, co stanowi równowartość wydatków budżetu państwa na naukę.

 

2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!

 

www.o2.pl | 25.05.2008 r.: W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.

www.money.pl | 2008.03.05 r.: Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.

 

Podobnie ma się sytuacja w wielu innych branżach!

 

 

- Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika jednak, że pali 30% obywateli UE. A europejska gospodarka traci z powodu szkodliwości nałogu i leczenia palaczy - około 100 mld EUR rocznie.

- Paczka papierosów musi kosztować około 400 zł, bo przy obecnej cenie za resztę płacą niepalący. Prawdziwy koszt wyliczony na uniwersytecie politechnicznym w hiszpańskiej Cartagenie to 104 euro dla mężczyzny i 75 euro dla kobiety - donosi labspaces.net.

 

 

„ANGORA: ANGORKA” nr 36, 03.09.2006 r.: ILE KOSZTUJE PIJAK (...) WHO oblicza, że budżet państwa [z powodu osób pijanych] traci na leczenie, usuwanie skutków wypadków drogowych, wymiar sprawiedliwości, służbę zdrowia czy spadek wydajności pracy mniej więcej 2 do 3 proc. PKB. W Polsce wyniosło to np. w roku 2005 od 20 do 30 mld złotych.

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 17.10.2011, 22:54

TYLE KAŻDY DOPŁACA DO PICIA INNYCH

Koszt społeczny konsumpcji alkoholu.

Wydatki na leczenie alkoholików, ich rodzin i ofiar wypadków - spowodowanych przez pijanych - składają się na ponad 220 mld dolarów rocznie. Oznacza to, że do każdego wypitego w USA drinka przeciętny Amerykanin dopłaca 2 dolary - donosi winnipegfreepress.com.

Dla porównania, palenie obciąża budżet kraju na poziomie 160 mld dolarów rocznie. Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób, CDC obliczyło to na podstawie najnowszych danych określających całkowity koszt społeczny picia alkoholu. To pierwsze takie badanie od 12 lat.

Brano pod uwagę spadek wydajności w pracy, zniszczenia spowodowane wypadkami drogowymi, leczenie marskości wątroby i koszt przestępstw dokonanych pod wpływem alkoholu - wylicza portal.

80 proc. kosztów ponoszą władze lokalne, resztę rodziny alkoholików, oni sami i ich ubezpieczyciele i ofiary. Raport CDC znalazł się w piśmie "American Journal of Preventive Medicine". | JS

 

Wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia wyniosły w 2005 r. prawie 37 mld zł („WPROST” podaje, że razem z prywatnymi wydatki wyniosły 65-70 mld zł), a w 2009 r. około 56-60 mld (+ prywatne).

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 13.10.2011, 07:44: TYLE MILIARDÓW WYDAJĄ POLACY NA LECZENIE

W tym roku na zdrowie Polacy wydadzą 100 mld złotych. 33 mld złotych - pochodzić będzie wprost z naszych kieszeni - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

 

[Analogicznie ma się sytuacja z innymi produktami fabrykantów... – red.]

 

 

Politycy zapewniają »swoim« posadki, a ci, jako wyborcy, w raz z rodzinami, urzędnicy, radni, dyrektorzy, prezesi itp., wspierają ich podczas kampanii i na nich głosują…

 

WYDATKI NA ADMINISTRACJĘ PUBLICZNĄ W POLSCE:

  1993 r. – 1,7 mld zł

  1995 r. – 3,5 mld zł

  1998 r. – 6,2 mld zł

  2001 r. – 7,9 mld zł

  2004 r. – 9,4 mld zł

  2007 r. – 15,7 mld zł (380 tys. urzędników państwowych)

  www.o2.pl | www.hotmoney.pl Sobota, 10.04.2010 09:04

TANIE PAŃSTWO? PUCHNĄ SZEREGI URZĘDNIKÓW

Lawinowo rosną wydatki.

O 10 procent wzrosła liczba urzędników w trakcie rządów obecnej koalicji. Wydajemy na nich coraz więcej – wydatki wzrosły w tym czasie

z 22,5 do 25 mld zł – podaje "Rzeczpospolita".

www.rp.pl

 

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

[No przecież urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z rodzinami, za frajer... - red.]

 

 

 http://www.fakt.pl/600-mln-zl-premii-dla-urzednikow-,artykuly,140277,1.html | 19.12.2011, 09:31

600 MLN ZŁ PREMII DLA URZĘDNIKÓW W POLSCE

Kryzys? Jaki kryzys! 600 milionów złotych nagród w ciągu roku otrzymali urzędnicy Służby Cywilnej. Najwięcej poszło na nagrody w skarbówce - około 176,8 miliona oraz w ministerstwach - 105,6 miliona złotych. Na trzecim miejscu znalazły się wszelkiego rodzaju urzędy centralne, gdzie na nagrody wydano 70 milionów złotych. Średnio każdy urzędnik dostawał miesięcznie dodatkowo około 400 złotych

 

Armia urzędników w Polsce rośnie w siłę. Według oficjalnych rządowych danych, w Polsce pracuje prawie 123 tysiące urzędników Służby Cywilnej. Przeciętnie każdy z nich otrzymuje co miesiąc 4174 złote pensji. Ale to tylko pensja – średnio statystyczny urzędnik dostaje rocznie około pięciu tysięcy złotych nagród, to prawie 10 procent jego rocznych dochodów.

 

 

 http://newsne.nowyekran.pl/post/44967,urzednicy-znalezli-sposob-na-druga-pensje | 20.12.2011 08:12

URZĘDNICY ZNALEŹLI SPOSÓB NA DRUGĄ PENSJĘ

Polscy urzędnicy znaleźli sposób na podwyżki bez wysiłku. Biorą pieniądze z unijnych projektów, za pracę, którą już wykonują, będąc na etacie - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Za pracę w projekcie wykonywaną w ramach umowy cywilnoprawnej płaci mu się dodatkowe pieniądze. Zewnętrzny audyt przeprowadzony w jednym z urzędów pracy wykazał, że jego pracownicy aktywizowali bezrobotnych za środki z UE w godzinach pracy i otrzymywali za to ekstrawynagrodzenia. W niektórych przypadkach przekraczające ich podstawową pensję. Rekordzista, robiąc to, co i tak należało do jego obowiązków, zarobił dodatkowo 109 tys. zł. W urzędach z unijnych pieniędzy są ponadto przyznawane dodatki zadaniowe. Urzędy traktują je jako premie dla urzędników, na których wypłacenie ze środków krajowych ich nie stać.

 

Kontrolerom z instytucji, które przyznają dofinansowanie z UE, nie jest łatwo udowodnić, że doszło do podwójnego płacenia za to samo – raz ze środków krajowych, a drugi z budżetu unijnego. Urzędnicy w projektach muszą prowadzić ewidencję godzin i zadań, a z tej przeważnie wynika, że dodatkowe zadania nie dublują się z tymi, które wykonują na co dzień, a poza tym realizują je po godzinach pracy. Skutek jest taki, że potwierdzonych przypadków nieprawidłowości nie jest dużo.

 www.dziennik.pl , jp

 

 

 http://aleksanderpinski.nowyekran.pl/post/43555,koszty-korupcji-w-ue-wynosza-120-mld-euro-rocznie | 09.12.2011 14:12

Koszty korupcji w UE wynoszą 120 mld euro rocznie - wynika z informacji przekazanych w piątek podczas II Konferencji Antykorupcyjnej z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciwdziałania Korupcji. Organizatorem spotkania w Pałacu Prezydenckim jest CBA.

"To kwota mniej więcej odpowiadająca rocznemu budżetowi UE. Jest to szacunek bardzo ostrożny, ponieważ jest to 1 proc. PKB dla całej Unii" - zaznaczył.

 

 

www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 13.01.2012, 22:19

CUKRZYCA I ALKOHOLIZM TO EFEKT NUDY W PRACY

Ludzie nie wiedzą co ze sobą robić więc jedzą i piją.

Co czwarty pracownik biurowy każdego dnia zanudza się w pracy na śmierć. Cierpi na tym nie tylko jakość jego pracy, ale i kondycja, bo nudę często zapija alkoholem. Za rozrywkę służą też słodycze - donosi health.msn.com.

Brytyjskie badania na ludziach spędzających w biurowych ścianach po 40 godzin tygodniowo pokazało, że co drugi znudzony stale myli się w tym co robi.

Aż 80 proc. z nich nie umie się na niczym skoncentrować, więc robi sobie ciągle kawę albo zajada się batonikami z automatów. Nudę ostatnich godzin zapijają alkoholem.

Połowa z pytanych przyznała, że z powodu ciągłej nudy gotowi są odejść z pracy - dodaje portal.

Wyniki z badań przedstawiono na zjeździe Brytyjskiego Stowarzyszenia Psychologów w Chester. |  JS

 

 

"WPROST" nr 44, 03.11.2002 r.: Jedno miejsce pracy stworzone w ramach popularnego w czasie prezydentury Billa Clintona programu "First start" (dla osób na zasiłkach) kosztowało gospodarkę USA około 250 tys. dolarów.

Autor: Jan M. Fijor

Współpraca: Krzysztof Trębski

 

[No przecież urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z rodzinami, za frajer... - red.]

 

 

- 04.03.2010 r.: Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy długi Polaków wzrosły o 2,47 mld złotych. W ciągu 2 lat - od lutego 2008 roku - zadłużenie wzrosło o 95 proc.

- 02.06.2011 r.: OGROMNE DŁUGI POLAKÓW. Zaległości ma 2,1 mln osób.

- 26.08.2011 r.: Jak podał Narodowy Bank Polski, wartość niespłaconego w terminie zadłużenia w bankach wyniosła na koniec lipca 62,9 mld zł. To o 4,5 mld zł więcej niż rok temu; zagrożonych kredytów jest już niemal 10 proc.
Jak czytamy, wartość kredytów "z utratą wartości" powiększyła się w ciągu roku z 31 do 36,4 mld zł.

- 10.01.2012 r. POLACY TONĄ W DŁUGACH Kwota zaległych płatności Polaków pod koniec 2011 r. wyniosła 35,48 mld zł. To o 42 proc. więcej niż rok wcześniej – wynika z raportu firmy BIG InfoMonitor. Od listopada 2009 roku zaległe zadłużenie Polaków zwiększyło się o aż o 150 proc.

W ciągu dwóch lat przybyło 457 tys. nowych dłużników.

- 15.06.2011 r.: Zadłużenie polskich miast wojewódzkich jest już gigantyczne - sięga 19,5 mld złotych. A to jeszcze nie wszystko, gdyby dodać do niego długi spółek, które do nich należą, wzrosłoby o kolejne 8 mld złotych.

- 10.09.2011 r.: Polskie samorządy toną w długach - alarmują ekonomiści. Szacuje się, że dziś są winne wierzycielom blisko 60 mld złotych.

- 27.08.2011 r.: Firmy coraz częściej spóźniają się z płatnościami. W niektórych branżach zatory płatnicze są nawet o 40 proc. wyższe niż przed rokiem. 

- Zadłużenie naszego kraju na koniec 2011 roku może wynieść aż 918 mld zł. Ale to nie koniec złych wiadomości. 918 mld zł to 61,4 proc. PKB, znacznie powyżej progu ostrożnościowego, ustalonego na 55 proc. PKB.

ILE POLSKA NAPRAWDĘ MA DŁUGÓW Słysz szacuje go, wraz z zobowiązaniami na rzecz przyszłych emerytów, na 3,1 bln zł, czyli ok. 240 proc. PKB.

DŁUG POLSKI WG EBC TO 415% PKB

Jak wyliczyło Centrum Międzygeneracyjne w Uniwersytecie we Freiburgu, na którego wyniki już wcześniej się powoływałem, w opracowaniu „Pension obligations of government employer pension schemes and social security pension schemes established in EU countries. Final Report” zobowiązania emerytalne tych państw są czterokrotnie(!) wyższe od ich zadłużenia względem rynku kapitałowego i wynoszą prawie 30 bilionów euro. Podczas gdy zadłużenie z tego tytułu w Polsce jest jeszcze wyższe gdyż wynosi 361% PKB i 3,828 bln PLN (s. 133).

 

 

  http://nczas.home.pl/wazne/polska-dolozy-do-dotacji-unijnych-455-miliarda-zlotych/ | 25/08/2011, 11:01

POLSKA DOŁOŻY DO DOTACJI UNIJNYCH 45,5 MILIARDA ZŁOTYCH

W 2006 roku przygotowałem artykuł dla tygodnika „Wprost”, w którym wyliczyłem finansowy bilans dotacji unijnych dla Polski na lata 2007-2013. Wyszło mi, że wydatki po stronie polskiej wynoszą 117,5 proc. wartości dotacji przyznanych naszemu krajowi przez Unię Europejską. Po kilku latach realizacji biurokratycznej tortury finansowej z Brukseli warto zweryfikować te wyliczenia.

 

Całkowity koszt bycia członkiem Eurokołchozu w 2011 roku po stronie polskiej wyniesie więc łącznie 117,8 mld zł – to 162,9 proc. wartości tegorocznych transferów z Brukseli do Warszawy (niecałe 8 proc. PKB), co oznacza, że w tym roku Polska dołoży do interesu aż 45,5 mld zł.

Tomasz Cukiernik

„Najwyższy Czas!” (25/08/2011)

 

 

 http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl - Licznik...

 

 http://www.noesen.pl/?p=p_26&sName=DLUG-POLSK - Licznik...

 

 

 

 

NIKT NA ŚWIECIE TEGO NIE PODWAŻY!

Normalna, racjonalna, ekonomia jest jedną z najłatwiej zrozumiałych dziedzin wiedzy (z łatwością do opanowania zaraz po nauczeniu się czytania)!

A oto jej podstawowa zasada w gospodarce: należy postępować, działać, produkować tylko racjonalnie (oczywisty wniosek: przeludnienie, zajmowanie się emocjonalnie zasadną, irracjonalną, absurdalną, szkodliwą, utopijną, tzw. działalnością dobroczynną/przyczynianie się do degeneracji, skażeń/zatruć, wydatków, biedy, długów, zaspokajanie wmawianych, naśladowanych potrzeb, oferowanie, zaspokajanie wyimaginowanych usług, skażanie/trucie, produkowanie rzeczy zbędnych, szkodliwych, „szybkich śmieci”/tracenie surowców, przekraczanie możliwości ekosystemów/natury, niszczenie/tracenie naturalnych zasobów, a więc przyczynianie się do strat, chorób, problemów, katastrof, klęsk, plag, wydatków, biedy, długów, zagłady nie jest racjonalne!). Koniec wykładu.

Więc już się P. domyślają, dlaczego pewne osobniki stworzyły swoją wersję ekonomi, dlaczego politycy i ich media zmilczają te oczywistości...

 

Nigdy nie było zdrowotno-ekologiczno-klimatyczno-ekonomicznego uzasadnienia dla konsumpcjonizmu, dla traktowania węgla, ropy jako paliwa – z góry było wiadome, że wykorzystywanie tych nieodnawialnych surowcowych skarbów przyczyni się, na każdym etapie, do skażeń, zatruć, chorób, wydatków, zmian klimatycznych, zagłady przyrody, biedy, długów, i na końcu wyczerpania, po okradzeniu z nich przyszłych pokoleń, tych surowców, oraz ich zadłużenia, że opóźni to nieunikniony rozwój, wykorzystywanie proekologicznych alternatyw. Bo odpowiedzialne za to osobniki kierują się w swym postępowaniu krótkowzrocznym, za wszelką cenę, zyskiem – zyski czerpią rabusie, skażacze, truciciele, a koszty ponoszą ich ofiary...!

Do tego jeszcze zyski mają dzięki prywatnym, państwowym długom, a dzięki tym ostatnim mają także skorumpowane, podporządkowane rządy zadłużonych/anych państw.

To nie ilość ludzi, wielkość produkcji - tempo rabunku, skażeń, degradacji, degeneracji; zagłady - ma być pozytywnym wskaźnikiem, tylko - całościowo oceniając - JAKOŚĆ ludzi, pełne, RZECZYWIŚCIE korzystne efekty produkcji; jakość - całościowo oceniając - życia, stan przyrody, środowiska, losy kolejnych pokoleń!!

PS1

Obecnie OGROMNA: ilość ludzi, wielkość produkcji jest - jak wszechstronnie widać; się przekonaliśmy - dowodem klęski, a nie triumfu; czymś co należy zmniejszać, a nie zwiększać!!

PS2

Czy posiadając bezużyteczne, szkodliwe, ale drogie przedmioty będziemy naprawdę bogatsi, zdrowsi, szczęśliwsi?

Tak, jak nikomu nie są potrzebne np. brylanty, tak większości nie są potrzebne inne, w tym drogie przedmioty, np. pojazdy. Mało tego, ich wytworzenie, używanie, „pozbywanie się” powoduje zubożenie o surowce, energię, skażanie, trucie, utratę zdrowia, wydatki, biedę, długi, zagładę przyrody! Więc dlaczego wpaja się ich posiadanie. Bo na ich sprzedaży zarabiają fabrykanci, bankierzy, finansiści, więc przekupywane są w tym celu m.in. opłatami za emisję tzw. reklam media, oraz, w różny sposób, tzw. politycy.

 

 

Dla nich zyski, a dla Was koszty, długi...

PKB jest tym wyższy w gospodarkach prokonsumpcyjnych, im bardziej się zadłuży, a im wyższy jest PKB, tym bardziej można się zadłużać...

GOSPODARKI PROKONSUMPCYJNE OPIERAJĄ SIĘ NA DŁUGACH zaciąganych przez rządzących, firmy, obywateli, a następnie pieniądze te, dzięki konsumpcjonizmowi (odpowiednik narkomanii), trafiają do finansistów, bankierów, fabrykantów, kooperujących z nimi mediów i polityków, a produkty, które b. szybko stają się śmieciami, trafiają na wysypiska! A taka produkcja, konsumpcja jest związana także z rabunkiem surowców mineralnych i innych zasobów, skażaniem, truciem, degradacją środowiska, zagładą przyrody, życia na ziemi!

Za coś takiego należy się szubienica, a nie bogactwo, prestiż, podziw!

 

 

PKB zwiększają także kreowane (podczas tzw. pożyczania, a więc wykonywania usługi).../wirtualne pieniądze, przepływy, dla statystyki, gotówki, zbędne wydatki/usługi, zakupy, a także zwiększone ceny produktów i usług...

W skrajnym przypadku, dany kraj może mieć najwyższy PKB w dziejach świata, mimo nie wyprodukowania ani jednego bochenka chleba, za to dzięki zrobieniu milionów ekskluzywnych (pozłacanych, wysadzanych diamentami) trumien...

 

Za każdy wygracowany milion środka płatniczego zapłacili, płacą, zapłacą zdrowiem, życiem, ci, którzy go wypracowali i inni, którzy ponieśli tego konsekwencje, co wiąże się także z wydatkami na lecznictwo, renty. Za to wszystko płaci także przyroda, i zapłacą kolejne pokolenia.

 

Pieniądze czy pożytek?

Przecież nie powinno chodzić o przekazywanie sobie pieniędzy, pod pretekstem zaspokajania - wyimaginowanych, wmawianych - potrzeb, o gromadzenie pieniędzy, tylko należy zaspokajać, w sposób całościowo przemyślany, przegotowany, realizowany, racjonalnie zasadne potrzeby, osiągać pozytywne efekty!

 

 

 

 

NASZ LOS W NASZYCH RĘKACH/PRAWA NATURY/NATURALNE - A WIĘC OBOWIĄZUJĄCE ISTOTY ŻYWE - ZAWSZE BYŁY, SĄ I BĘDĄ NADRZĘDNE NAD WSZYSTKIMI INNYMI, KTÓRE ZAWSZE BĘDĄ PODRZĘDNE!
Zadłużanie, rabowanie, skażanie, trucie; degenerowanie fizyczne, w tym psychiki, umysłowe, w tym intelektu; działania na szkodę-, niszczenie środowiska, przyrody; natury, narodu, ludzi, potomków; gatunku, jest sprzeczne z etyką, prawodawstwem państwowym, zdradą narodową, zbrodnią, łamaniem Prawa Naturalnego/Praw Natury! Przed tym obrona jest najwyższym obowiązkiem obywateli, ludzi; istot żywych!
Prawo Naturalne/Natury domaga się doskonalenia gatunków, dostosowywania ich rodzajów, wielkości do możliwości ekosystemów; dbania o los kolejnych pokoleń! Jego łamanie skutkuje - JAK WIDAĆ - zagładą! Również utrudnianie obrony, działania wymierzone przeciw ratunkowi są najwyższą zdradą narodową, przeciw ludzkości, zbrodnią przeciw Życiu na Ziemi! I taki akt oskarżenia otrzymają za to osobniki odpowiedzialne, zarówno wydający jak i wykonujący takie polecenia!

 

Bez względu na to, jak wysoki stopień rozwoju techniki ludzkość osiągnie, bez względu na to ilu jeszcze więcej ludzi można by wyżywić, bez względu na to ile jest jeszcze msa na Ziemi NIE WOLNO: płodzić, rodzić, pozostawiać przy życiu osobniki anormalne, chore, upośledzone, nieuleczalnie zarażane, zdegenerowane, biernie, czynnie szkodliwe; degenerować; pogrążać ludzkości, a wręcz przeciwnie - nasz gatunek trzeba doskonalić; zapobiegać problemom! NIE WOLNO zajmować kolejnych obszarów, eksploatować zasobów, w tym przyrody poza ich możliwości samoodnawiania się, gdyż przyroda nie tylko ma prawo, ale musi istnieć w swej bogatej, pięknej, urozmaiconej, złożonej formie, gdyż jest nam niezbędna (my jej jesteśmy nie tylko zbędni, ale i dla niej b. szkodliwi,  zabójczy!), gdyż jesteśmy istotami żywymi, dziećmi natury, tylko współmieszkańcami, a nie panami, Ziemi, gdyż życie człowieka nie może się składać z ciągłego przebywania w betonie: w pracy, na ulicy, w mieszkaniu, gdyż taka droga prowadzi wyobcowania natury, jej zagłady, a w efekcie naszej samozagłady!!!

 

 

 

 

www.nowyekran.pl / http://aleksanderpinski.nowyekran.pl/post/37570,jak-politycy-manipuluja-wskaznikiem-inflacji | 14.11.2011 13:11

Wprost Przeciwnie

Aleksander Piński - Szef Działu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stażem. Były z-ca szefa Działu Biznes "Wprost".

 

JAK POLITYCY MANIPULUJĄ WSKAŹNIKIEM INFLACJI

Inflacja w USA jest trzy razy wyższa, niż podają oficjalne wskaźniki.

Mało osób wie o tym, że sposób liczenia wskaźnika inflacji ciągle się zmienia. Gdyby na przykład inflację w USA liczono tak, jak przed 1980 r. to wyniosłaby ona ponad 11 proc., podczas gdy oficjalnie wynosi ok. 4 proc., czyli prawie trzykrotnie mniej. Porównanie oficjalnej i prawdziwej inflacji można zobaczyć pod tym adresem: http://www.shadowstats.com/alternate_data/inflation-charts

 

W Polsce także z oficjalnym wskaźnikiem inflacji dzieją się dziwne rzeczy. Zwróćmy uwagę, że w latach 2005-2007, kiedy ceny mieszkań wzrosły prawie o 100 proc. oficjalne wskaźniki inflacji wynosiły zaledwie 3-4 proc. rocznie. Jakim cudem? Po prostu cen mieszkań nie wlicza się do tzw. koszyka inflacyjnego.

Ustalając, jakie produkty są uwzględnianie a jakie nie są uwzględnianie przy obliczaniu wskaźnika inflacji można wyznaczyć ten wskaźnik na dowolnym poziomie. Jeżeli na przykład w jednym roku ceny ogórków wzrosły i klienci zaczęli kupować więcej pomidorów, to GUS zacznie uwzględniać tańsze pomidory. We wskaźniku inflacji nie będzie ani śladu tego, że wzrosły ceny ogórków.

Ukrycie faktycznej inflacji jest bardzo ważne, ponieważ to od niej zależna jest rentowność obligacji państwowych. Gdyby teraz np. oprocentowanie obligacji USA wzrosło trzykrotnie, zgodnie z faktycznym wskaźnikiem inflacji, kraj ten stanąłby na krawędzi bankructwa (zobaczmy jakie problemy mają teraz Włochy, kiedy oprocentowanie ich obligacji wzrosło do 7 proc.).

Jakim zagrożeniem dla rządów są informacje o prawdziwej inflacji może świadczyć przypadek Argentyny. W lipcu tego roku argentyńska prokuratura wszczęła na polecenie rządu karną sprawę przeciwko firmie MyS Consultores, która publikowała własne dane odnośnie tempa utraty wartości przez tamtejszą walutę.

 

Wybrany komentarz

Drodzy NEonauci ;)

Jakkolwiek manipulacja przy liczeniu wszelkiego rodzaju wskaźników (nie tylko inflacji) jest rzeczą oczywistą i praktykowaną zawsze i wszędzie - tak powyższy tekst wymaga bardzo ważnego uzupełnienia.

Wzrost cen oraz inflacja - TO NIE TO SAMO.

Inflacja to spadek siły nabywczej pieniądza (spadek wartości pieniądza) na skutek zwiększenia jego ilości w obiegu.

Inflacja jest przyczyną wzrostu cen - to prawda.

Ale ceny mogą też rosnąć z zupełnie INNYCH PRZYCZYN.

W gospodarce zachodzą przeróżne procesy - i ani się one nie zakłócają, ani nie wykluczają - poprostu dzieją się równolegle.

Np. wzrost cen mieszkań, o którym pisze autor (prawie 100%) - to oczywiście NIE SKUTEK INFLACJI - tylko ogromnego, samonapędzającego się i rosnącego POPYTU!

("mieszkania drożeją więc trzeba jak najszybciej kupić sobie mieszkanie - bo potem będą jeszcze droższe (lub będzie je można sprzedać z zyskiem)")

Co nie znaczy, że inflacja wtedy nie wystąpiła - ALE NIE MOŻNA MÓWIĆ - że 100% wzrost cen mieszkań był spowodowany wysoką inflacją.

Jest wręcz odwrotnie!

Inflacja musiała wzrosnąć - z powodu "masowego" udzielania kredytów na te mieszkania na lewo i prawo (a udzielanie kredytów przez banki jest niczym innym jak "kreowaniem pieniądza z powietrza"- czyli zwiększaniem jego ilości w obiegu - czyli przyczyną inflacji).

Freedom 14.11.2011 14:13:24

 

 

 

 

Proszę zwrócić uwagę na to, co się powszechnie wpaja: zdobądź jak najwięcej kasy – wtedy wygrywasz, a nie: zrób jak najwięcej pożytecznego (więc tacy przegrywają)...

Jeśli to ci, którzy postępują źle odnoszą sukces, to kogo będą naśladować następni, a więc, w efekcie, jak dalej będzie...

Jak długo o pozycji człowieka nie będą stanowić jego pozytywne przymioty, konstruktywny wkład, tylko stan finansowy, układy, tak długo będziemy mieli wszechstronną destrukcję, regres!

Dla milionów (miliardów) ludzi „gościem”, wiarygodny, wzorem do naśladowania jest-, ma „rację” ten, co ma forsę, władzę, występuje w telewizji, jest znany, sławny... Więc wyjaśniam: kim, w takim, m.in. tak wypaczającym, demoralizującym świecie (...), na ogół, są ludzie z forsą, osobniki rządzące, na ważnych stanowiskach, znane, sławne, czym się masy ludzkie kierują...; dlaczego osoby wybitne są na marginesie, a osobniki destrukcyjne, dzięki czemu, prosperują, czyli jest na odwrót...!

PS

Wartość człowieka nie liczy się w jego majątku (zbitym np. dzięki wmuszaniu odbioru tzw. reklam (kłamstw, bredni; informacyjnych trucizn; ogłupianiu, manipulacji, stresowaniu, demoralizowaniu, wypaczaniu; uszkadzaniu psychiki; pogrążaniu), rabunkowi surowców mineralnych, ropy, węgla, wycinaniu lasów, produkcji rzeczy zbędnych, szybkich śmieci, szkodliwych, legalnych i nielegalnych, trucizn, broni, betonując i asfaltując planetę, przyczyniając do skażeń, zatruć; chorób, dewastacji, degradacji, zamian klimatycznych, wydatków, długów, zagłady, w tym samozagłady; realizowaniu niszczycielskiej utopii; destrukcji), a nawet wręcz przeciwnie, czyli zależność jest najczęściej odwrotna, tylko w pozytywnych efektach jego działań.

Wolę zajmować się tym, co obecnie, nawet jako najbiedniejszy człowiek na świecie, niż być bogatym -BEZUŻYTECZNYM, PASOŻYTNICZYM, SFRUSTROWANYM - nierobem (a co dopiero szkodnikiem)!

 

 

Są rzeczy, istnienia użyteczne, a niektóre nawet niezbędne, a mimo to wiele z nich nic nie kosztuje, np. powietrze, las, przyroda, morze, góry. A są rzeczy zbędne, szkodliwe, w tym ich pozyskiwanie, produkcja, a wiele z nich jest b. droga, np. biżuteria, jachty, luksusowe pojazdy. A okazuje się, że te pierwsze, bardzo wartościowe, niezbędne, nie zwiększają PKB, a te drugie, zbędne, szkodliwe, bardzo... O te pierwsze się nie dba, niszczy je, a te drugie stara się w jak największych ilościach produkować...

 

Okazuje się, że bogaci, zadowoleni, szczęśliwi mamy być, nie gdy będziemy zdrowi, mądrzy, prawi, dobrzy, rozumni, atrakcyjni, bezpieczni, żyć w czystym, zdrowym, bogatym w urozmaiconą przyrodę środowisku, posiadać racjonalnie użyteczne, w tym trwałe i możliwością odzysku z nich surowców, rzeczy, tylko wówczas, gdy wszystko będzie skażone, wszyscy zatruci, chorzy, cierpiący, upośledzeni, niedorozwinięci, debilni, psychopatyczni, brzydcy, bez przyrody, surowców, i czegokolwiek, bo nie będzie z czego ani jak tego wyprodukować...

PS

Właśnie wykazałem skrajnie możliwą absurdalność, szkodliwość osiąganych dotychczas celów...!!!

Jeszcze inaczej

Kończą się wszystkie zasoby, wszystko jest skażane, wszyscy są truci, coraz więcej ludzi jest chorych, fizycznie, psychicznie, umysłowo, intelektualnie, ułomnych, rosną ceny, długi, a co robią utopiści? – Domagają się zwiększania produkcji, przedłużania dogorywania ludzi schorowanych, rozmnażania się przez ludzi chorych, bezpłodnych, zwiększania przeludnienia (bo to jest, dla ich nienormalnych umysłów, moralne)..., zmilczają osoby prawe, konstruktywne, świadome, o wysokim pozytywnym potencjale; ignorują nasze, całościowo przemyślane; wykazane, konstruktywne propozycje...!

 

 

Czy prawo formalne; interes fabrykantów, finansistów, bankierów, polityków, członków organizacji religijnych…; psychopatów, debili; kanalii…; realizowanie utopii, dążenie do zagłady... może być ważniejsze od zachowania Życia na Ziemi...

 

 

Proszę się zastanowić: czy celem P. działań, zaniechań jest osiągnięcie pozytywnych efektów czy realizowanie, wspieranie utopii (to drugie ABSOLUTNIE WYKLUCZA to pierwsze!)?

PS1

Psychopaci, debile; kanalie nie chcą rozwiązywać problemy, zapobiegać ich powstawaniu, tylko zaspokajać swoje egoistyczne, patologiczne, anormalne potrzeby, dbać o własną prosperitę, oni chcą wspierać, realizować, umożliwiające, ułatwiające to, utopie; uniemożliwiać, utrudniać myślenie, rozumienie; ogłupiać, w tym nazywając, interpretując sprawy na odwrót; pogrążać, stanowiącą zagrożenie dla ich interesów »konkurencję«; przyczyniać do problemów (zastępując jeden innym, kilkoma; postępując na odwrót); świadomie, nieświadomie, w sposób uświadomiony, nieuświadomiony demoralizować, by móc szkodzić, a odgrywać rolę moralnych wzorów, walczących z problemami jedynie słusznych wybawicieli, bohaterów...

PS2

Ich motto: Pośpieszmy się, w imię dobra, z eksploatacją surowców i innych zasobów, bo inaczej zostanie coś dla naszych dzieci!...

Jeśli przyjąć, iż nasz gatunek miałby istnieć jeszcze setki tys. lat, to okazuje się, iż wiele minerałów, zasobów natury ma mu służyć jedynie przez 0,0...% tego czasu...

Czy sami chcielibyście żyć w warunkach jakie zgotowaliście przyszłym pokoleniom: m.in. bez ropy, węgla, gazu, rzek (z powodu stopnienia lodowców; zmian klimatycznych), lasów, zwierząt, w okół pustynie, składowiska śmieci, wszystko, powietrze, ziemia, woda, skażone, wszyscy zatruci, chorzy, jeszcze tępsi niż obecnie, o niskim potencjale, walorach; zdegenerowani, jeszcze większe przeludnienie, pełno psychopatów, debili, starców, ogromne długi do spłacenia, itp...

 

My absolutnie nie potrzebujemy zbędnych (czy kiedykolwiek odnotowano przypadek, by ktoś zachorował, umarł z braku jakiegoś zbytku, zwanego też luksusem… Za to codziennie z ich powodu notuje się przypadki chorób, śmierci ludzi, zagłady wśród przyrody!!), szkodliwych, w tym trujących rzeczy, "szybkich śmieci", usług, tylko pdk tak chcą na nas zarabiać, prosperować, więc demoralizują, wypaczają umysły, prokonsumpcyjną ideologią, działalnością, uszkadzają psychikę tzw. reklamami swym ofiarom, opłacają media, przekupują polityków, by zezwalali na takie postępowanie, wspierali ich działalność, w tym rabunek, marnowanie, niszczenie surowców i innych zasobów!!

 

 

To nic, że masz NIEPODWAŻALNE argumenty przeciw takiemu postępowaniu, bo w dotychczasowym świecie, gdzie postępuje się absurdalnie, na odwrót, czyli utopijnie, co skutkuje też odpowiednim... wpływem na psychikę, umysł (w tym m.in. ludzie unikają przyjmowania takiej rzeczywistości, a więc jej analizy, do świadomości... Co skutkuje niewiedzą, a więc nierozumieniem, i w efekcie nieświadomością. Bo nie znają, jest ona zmilczana, dyskredytowana, alternatywy. Nie chcą też być posądzeni o „nienormalność”, odstawać od reszty. Więc trwają (naśladują innych, się ogłupiają powszechną m.in. telewizyjną, radiową rozrywką, powszechnym przekazem, słuchają osądów eksponowanych przez media „autorytetów”)), nie decydują racjonalne, dogłębnie, a więc rzeczywiście etyczne racje (tym gorzej, że je masz)...

 

PRAWO KATZA: LUDZIE I NARODY BĘDĄ DZIAŁAĆ RACJONALNIE WTEDY I TYLKO WTEDY, GDY WYCZERPIĄ JUŻ WSZYSTKIE INNE MOŻLIWOŚCI...

 

Może nadszedł ten czas?

 

 

JAKA JEST RÓŻNICA W POSTRZEGANIU, ROZUMIENIU RZECZYWISTOŚCI MIĘDZY OSOBĄ O CZWARTYM STOPNIU ŚWIADOMOŚCI A PIERWSZYM STOPNIU ŚWIADOMOŚCI.

Jako analogię podam przykład poustawianych kostek domina z urozmaiceniami. Otóż co przewidzi człowiek, a co prymitywne zwierzę zanim przewróci się pierwszą kostkę... Dla człowieka jest wszystko od razu oczywiste, banalne – z góry wie co, gdzie i dlaczego się stanie, w tym jak skończy, że bez ponownego ustawienia kostek, urozmaiceń nie da się zabawy powtórzyć.

Tak więc nie zajmuję się magią…

 

Nieprzyjmowanie do wiadomości faktów nie zmienia FAKTÓW!

 

AKCEPTACJA, REALIZACJA UTOPII WYMAGA WYZBYCIA SIĘ ZDROWEGO ROZSĄDKU, WYŁĄCZENIA LOGICZNEGO MYŚLENIA

Problemem ludzkości jest brak zdolności do myślenia, takiego edukowania, całościowego, a więc w pełnej, rzeczywistej, perspektywie terytorialnej, czasowej, społecznej, gatunkowej, międzygatunkowej, uwzględniania, niekiedy zawiłych, złożonych współzależności; zdolności do ustalania rzeczywistej - dalekowzrocznej, dogłębnie, a więc rzeczywiście, etycznej - hierarchii wartości, ważności. Stąd świat wydaje się być zawiły i niepojęty, podlegający jakimś tajemniczym siłom, prawom (więc tylko tajemnicze i niezrozumiałe tego wyjaśnienia wydają się być wiarygodne…, bo przecież ludzie chcą, postępują dobrze, a wychodzi, jak zwykle, źle...). Więc na bazie tego ostatniego realizuje się utopie (które wybiórczo „wyjaśniają” rzeczywistość, ułatwiają pogodzenie z sytuacją, zaspokajają potrzeby, tworząc problemy, do walki z którymi wybiera się twórców kolejnych problemów...)(ile już zrealizowano, realizuje się „jedynie słusznych, sprawiedliwych itp.” ideologicznych, gospodarczo-ekonomicznych, politycznych rozwiązań... – wszystkie, tylko nie racjonalny system (którego jeszcze NIKT, NIGDY, NIGDZIE nie zastosował!!!)…

PS

NIETRUDNE, LOGICZNE WYJAŚNIENIA:

 

- Niewiedza, nierozumienie wynikają z niewłaściwej edukacji (w szkołach wpaja się aktualną utopijną ideologię, uczy rzeczy, które 99 procentom uczniów, gdy będą już dorośli, nigdy się do niczego nie przydadzą, a pomija rzeczy, które przyniosłyby korzystne efekty), niewłaściwego działania, postępowania mediów, które m.in. zarabiają na stresowaniu, dręczeniu; przymuszaniu do ich odbioru, praniu mózgów, doprowadzaniu do chorób psychicznych, ogłupianiu; szkodzeniu, pogrążaniu tzw. reklamami, stawiają na ilość przyciągniętych widzów, spędzonych przez nich godzin przed ekranem, zarobionych pieniędzy; wspieranie utopii, a nie na korzystne efekty, dla ogółu, swojej działalności.

 

 

- Nim więcej teraz przeznaczymy środków, pieniędzy, inwencji na realizację utopii, tym większe tego negatywne konsekwencje, straty poniesiemy w przyszłości!!

PS1

Nim później zaczniemy postępować racjonalnie, tym więcej poniesiemy nieodwracalnych strat, i więcej pochłonie środków, potencjału naprawienie jeszcze możliwych do naprawienia szkód, i mniejsze będą tego pozytywne efekty, i wolniej je odczujemy.

PS2

Tu nigdy nie chodziło o wasze/PRAWDZIWE, a więc całościowe, dalekowzroczne dobro, tylko o interesy, zaspokajanie anormalnych potrzeb, wielokrotnie przeze mnie opisanych osobników...

 

Zwiększajcie PKB i, dzięki temu, coraz więcej pożyczajcie…, to dzięki temu będzie coraz lepiej (NAM – pożyczającym)...

TO NIE UTOPIJNE, ODWRACAJĄCE UWAGĘ, WSKAŹNIKI, MANIPULACJE, TYLKO EFEKTY SĄ MIARODAJNYM WSKAŹNIKIEM DZIAŁAŃ!

Uważanie, że wielkość PKB jest jakimś miarodajnym wskaźnikiem, a jego zwiększanie przynosi korzyści, i jest priorytetem po prostu Wam wpojono! To, jak wszystko inne, służy tym, którzy, krótkowzrocznie, bo kosztem wszystkiego, wszystkich, czerpią z tego zyski, i by to bezkarnie czynić opłacają/przekupują, w tym tzw. reklamami, media, polityków, a politycy oprócz opłacania/przekupywania, obstawiania swoimi ludźmi mediów przekupują płatnymi zajęciami pozostałych wyborców, dzięki czemu społeczeństwo jest ogłupione, wypaczone, przekupione, co umożliwia zadłużanie przyszłych pokoleń, skażanie, trucie, rabunek surowców, niszczenie zasobów, przyrody, realizację zagłady, w tym samozagłady...! Bo za to odpowiedzialne osobniki są zdemoralizowanymi, wypaczonymi, krótkowzrocznymi, bezwzględnymi kreaturami, intelektualnie, etycznie ułomni, anormalni!!

 

Produkty, usługi tworzą wartość korzystną i niekorzystną (w jednych przeważa to pierwsze, a w innych to drugie), są też takie produkty, usługi, które tworzą wyłącznie wartość niekorzystną. Wszystkie natomiast zwiększają PKB...

PS

Każda praca absorbuje; rozwija, bądź niszczy potencjał (jeśli kogoś zatrudnimy niezgodnie z jego możliwościami, w dodatku do produkcji czy usług o niekorzystnej wartości, to będziemy wyłącznie i wszechstronnie tracili).

 

W utopijnych gospodarkach m.in. problemy wynikłe z jednej produkcji chce się rozwiązać za pomocą kolejnej produkcji (powstają efekty lawiny!)...

W utopi postępuje się absurdalnie, na odwrót, jedne problemy zastępuje się następnymi (powstają efekty lawiny!)...

Np. gdy ludzie chorują z powodu prokonsumpcyjnej produkcji, a więc wynikłych z tego skażeń, zatruć, to m.in. otwiera się kolejną skażającą, trującą produkcję medykamentów, sprzętu medycznego, a ponieważ tzw. lecznictwo również przyczynia się do skażeń, zatruć, zarażeń, zakażeń, uszkadzania genów, uodparniania się na tzw. leki mikrobów, no to się produkcję medykamentów, sprzętu medycznego zwiększa... A jak rosną wydatki na tzw. lecznictwo, no to rosną długi, bieda. A jak rosną długi, bieda, no to przybywa chorych...

Woda jest skażona, no to m.in. produkuje się butelki i nalewa do nich wody, a następnie sprzedaje. A ponieważ produkcja butelek, transport butelek z wodą, ich sprzedaż, wykorzystanie związane są z eksploatacją złóż, spalaniem ropy, wytwarzaniem śmieci, a więc skażaniem, truciem, no to skażanie, trucie rośnie, a skoro skażenie, trucie rośnie, no to produkuje się jeszcze więcej butelek...

Gdy rabuje się surowce, to ich szybko ubywa, jak ich szybko ubywa, no to rośnie ich cena, jak rośnie ich cena, to wszystko drożeje, jak wszystko drożeje, no to rosną wydatki, długi, bieda, a jak rosną wydatki, długi, bieda, no to m.in. jeszcze szybciej rabuje się surowce...

Do tego dodajmy wypadki samochodowe, wojny o surowce. Itp., itd. W efekcie rosną też wydatki, długi, bieda, no to pożycza się jeszcze więcej pieniędzy, a jak pożycza się jeszcze więcej pieniędzy, to jeszcze bardziej rosną długi, bieda... Jak rosną długi, bieda, no to m.in. zwiększa się liczbę msc tzw. pracy, żeby wzrósł PKB, a jak zwiększa się liczbę msc tzw. pracy, no to rośnie tempo rabowania surowców, skażanie, trucie, wydatki na tego skutki, długi, bieda...

A jak rośnie ilość i wielkość problemów, no to m.in. zwiększa się wydatki, a gdy rosną wydatki, no to rosną długi, bieda i z tego powodu zwiększają  się i powstają kolejne problemy. Gdy zwiększają i pojawiają się kolejne problemy, no to się je jeszcze bardziej zwiększa, zastępuje następnymi problemami...

 

 

 http://www.mentora.pl/finanse/czy-mozna-ufac-instytucjom-finansowym | 2010-04-21 11:58: cena ropy wydźwignięta do prawie 150 dolarów za baryłkę, przy koszcie wydobycia z najłatwiej dostępnych źródeł na poziomie 1$. Piotr Waydel

[Chyba wszystko jasne, dlaczego auta na sprężone powietrze, elektryczne były złe, a spalinowe dobre... Podobnie ma się rzecz i w innych branżach, działalności tzw. biznesowej (przy czym nie zawsze pod takim szyldem...)... - red.]

 

 http://artelis.pl/artykuly/18105/czy-polak-dostanie-dwie-najwazniejsze-nagrody-nobla | 21.04.2010

(...) Takim tanim i nieprzebranym źródłem energii jest wysokotemperaturowa energia cieplna z głębokich pokładów formacji skalnych, która cały czas jest uzupełniana przez reakcje termojądrowe zachodzące wewnątrz naszej planety. Opracowana przez Profesora Żakiewicza metoda jej suchego pozyskiwania, za pomocą wgłębnych wymienników ciepła typu harvestors, nie niszczy niskotemperaturowych pokładów wód geotermalnych. Tej w pełni odnawialnej energii jest w Polsce tysiące razy więcej niż zużywamy. Energia ta jest dostępna w każdym miejscu na głębokościach 7.000 do 10.000 m. Jeden kilometr kwadratowy może rocznie dać ilość energii, która jest równoważna 200.000 baryłek ropy naftowej, bez żadnego uszczuplenia zasobów i bez zanieczyszczenia środowiska.

 

Mimo, że dostęp do energii geotermicznej mamy najłatwiejszy w Europie, a nasz rodak jest najważniejszym wynalazcą w tej dziedzinie na świecie, wiedza na ten temat i zainteresowanie są w Polsce zerowe. Ale nic dziwnego. Jej pozyskiwanie może doprowadzić do niezależności energetycznej i wiąże się z utratą ogromnych zysków dla niektórych lobby, które mocno zasilają media poprzez reklamowanie się. Może właśnie dlatego ta informacja jest u nas nieobecna. A może najpierw musimy podpisać umowy na elektrownie jądrowe, żeby później zapłacić ogromne kary za wycofanie się z tych „wyjątkowo opłacalnych" i „jedynych zapewniających niezależność" rozwiązań lub dopłacać miliardy do energii.

 

Rozwiązania takie mogą być stosowane lokalnie, dzięki czemu nie ma strat na przesyłach.

Ponieważ możliwa jest trójgeneracja i system ma niską stałą czasową, można go sprzęgać z pozyskiwaniem znacznie droższej energii elektrycznej (generatory) i cieplnej (pompy hydrosoniczne) z turbin wiatrowych.

 

Koszt uruchomienia zakładu pozyskującego i przetwarzającego tą energię jest porównywalny do farm wiatrowych w przeliczeniu na jednostkę mocy. Różni się jednak tym, że nie jest zależny od warunków zewnętrznych i może cały czas pracować z maksymalną mocą. Natomiast późniejszy bieżący koszt produkcji energii w tej technologii jest na poziomie poniżej 2 groszy za 1 kWh, a cieplnej znacznie mniej, czym bije na głowę wszelkie inne metody. (...)

Piotr Waydel

 

[Na głębokości 10 km temperatura Ziemi wynosi ponad 300°C, a na głębokości 13 km około 400°C (średnio stopień geotermiczny (wzrost temperatury o 1°C) dla Polski do głębokości 5 km wynosi 47,2 m. W europie środkowej (jest to też średnia globalna) średnio rośnie o 3°C co 100 metrów). – red.]

 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/TauTona

TauTona - kopalnia złota w Republice Południowej Afryki. Jest obecnie najgłębszą kopalnią na świecie. Jej głębokość to 3,9 kilometra.

[By osiągnąć głębsze wiercenia, można budować bazy wiertnicze umieszczone głęboko pod ziemią. – red.]

 

http://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:oDA89oUJJq4J:www.cire.pl/zielonaenergia/publikacje/geo.pdf+wykorzystanie+energii+ciep%C5%82a+lawy+wn%C4%99trza+ziemi&hl=pl&gl=pl&pid=bl&srcid=ADGEESjLKjjNPpgJy-cZA4wXnMmRVZmjGT1vwfOQW13oKHoTTIzQeY8Yzi16nEnIPk1fHvfmYH40gsMlogjanj_uuSQz57e6IP01IwBYGd05K1G8J6FlpIbvC1klt_-50OpuhGEX9_2q&sig=AHIEtbS741zpg8mxgDCBqaoyDI5buZvxrQ

Ilość ciepła zmagazynowana we wnętrzu Ziemi jest ogromna: do głębokości ok. 10 km przekracza 50 000-krotnie ilość ciepła zgromadzoną we wszystkich złożach gazu ziemnego i ropy naftowej na świecie.

 

http://pga.org.pl/geotermia-zasoby-swiatowe.html

Szacuje się, że w przyszłości, gdy będziemy dysponowali odpowiednimi, tanimi technologiami, które pozwolą wykorzystać zasoby geotermalne w przypowierzchniowych warstwach skorupy ziemskiej, to będzie realne uzyskanie energii stanowiącej równowartość ponad 106 MW energii elektrycznej. Zasoby energii cieplnej pochodzenia geotermalnego teoretycznie możliwe do wykorzystania do celów ciepłowniczych są ogromne i szacowane na około 3x106 EJ, co przekracza ponad 9000 razy wielkość rocznej konsumpcji energii na świecie.

 

 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Ziemia

Temperatura środka planety może wynosić 4000-7000 K, a ciśnienie dochodzić do 360 GPa. Początkowo, ciepło wewnętrzne Ziemi pochodziło głównie z kontrakcji grawitacyjnej w okresie formowania się planety. Obecnie, najwięcej ciepła (45 do 90%) pochodzi z rozpadu radioaktywnego izotopów potasu (40K), uranu (238U) i toru (232Th). Czas połowicznego rozpadu tych pierwiastków wynosi, odpowiednio, 1,25 miliardów, 4 miliardy i 14 miliardów lat. Źródła ciepła upatruje się też częściowo w ochładzaniu się płaszcza, tarciu wewnętrznym wywołanym siłami pływowymi i zmianami w prędkości obrotu Ziemi. Część energii termicznej jądra transportowana jest do skorupy ziemskiej poprzez pióropusz płaszcza, który może powodować powstawanie plam gorąca i pokryw lawowych. Szacowana ilość ciepła wypływającego z jądra Ziemi wynosi od 4 do 15 TW, a wypływ ciepła na powierzchnię ma wartość ok. 46 TW. Jest to niewiele w bilansie energetycznym powierzchni Ziemi – ok. 1/10 W/m², co stanowi około 1/10 000 energii promieniowania słonecznego docierającego do Ziemi.

 

 

KONSUMPCJONIZM SPOWALNIA I OGRANICZA ROZWÓJ TECHNIKI, GOSPODARCZY, POZIOM ŻYCIA (czyli, jak zwykle, jest odwrotnie niż się powszechnie wpaja...)! Więc nie służy ludziom, przyrodzie, tylko chimerom ludzkim parającym się wpajaniem konsumpcjonizmu i zaspokajaniem tej »potrzeby«..., by samemu, kosztem wszystkich, wszystkiego, prosperować, a przy okazji zaspokajać swoje chore potrzeby szkodzenia, niszczenia!!! BO:

- jego wpajanie demoralizuje, wypacza umysły, okalecza psychikę;

- takie, wymuszone, płatne zajęcia (zwane, powszechnie, pracą) ogłupiają, wyczerpują, wyniszczają psychicznie, fizycznie tego ofiary, półniewolników, zwanych pracownikami; marnotrawi zasoby ludzkie; odbywa się selekcja negatywna, tzn. w takim systemie prosperują osobniki o szkodliwym potencjale, a osoby o pozytywnym są degradowane;

- marnotrawi potencjał techniczny, technologiczny;

- marnotrawi kapitał, zasoby naturalne, w tym (tzw.) surowce, czas, inwencje;

- w jego wyniku powstałe produkty bardzo szybko, po staniu się śmieciami, zamiast służyć ludziom, to im b. długotrwale, wszechstronnie szkodzą;

- wyobcowuje z/przyrody/ę, traktując ją jak przedmiot, bez żadnych praw;

- powoduje, że przyjazne środowisko staje się trujące, nieprzewidywalne, niebezpieczne, szkodliwe, zabójcze;

- przyczynia do wydatków spowodowanych skażeniami, zatruciami; chorobami; degenerowaniem, a, w efekcie, powoduje m.in. długi, biedę, nędzę, z tego skutkami;

- angażuje ogromny potencjał, zasoby w rozwiązywanie problemów z niego wynikłych.

 

A poza tym gdzie, do czego, z jakimi skutkami, konsekwencjami się tak spieszymy (czy ktoś nas goni)...; co jest szybsze: my, czy lawina problemów, szkód, strat...; więc co, TAK NAPRAWDĘ, osiągamy (a przecież najgorsze jest dopiero przed nami)...; więc co jest realizowane...; kto, dzięki czemu (...), to realizuje…

 

 

ROŚNIE PKB

Tylko co/po co te „szybkie śmieci” zajmujące mse i trujące nas, m.in. my, produkujemy…/rabujemy... Rosną ceny, w tym surowców, i innych zasobów, bo się kończą, a więc, w efekcie, PKB, ale zarobki tzw. mas za tym nie nadążają... Ile wynoszą, i jak szybko rosną nasze prywatne, firm, państwowe długi... Co wdychamy, pijemy, jemy...; jaki jest stan środowiska, naszego zdrowia, przyrody... Więc, w tego efekcie, produkcja medykamentów rośnie, wydatki związane z dewastacją przyrody, degradacją środowiska, wyjawianiem gleb rolnych, co skutkuje powodziami, suszami, nawożeniem chemią ziemi służącej do uprawy, również, czyli PKB także... Oto sens tego wskaźnika...; oto poziom wiedzy, sposób rozumowania, etyka; kompetencje, wiarygodność na niego się powołujących...

KONIEC (TZW.) KRYZYSU...

Co ogłaszają utopiści – koniec realizowania utopii, a więc m.in. rabunku, marnowani, niszczenia surowców mineralnych i innych zasobów, skażania, trucia, śmiecenia, przyczyniania do chorób, degeneracji, zwiększania dlugów, wywoływania biedy, degradacji środowiska, zagłady, w tym samozagłady? Nie! Tego nie tylko kontynuację, ale i przyspieszenie (nim szybciej, tym lepiej)... A co na to reszta? Reszta się z tego cieszy...

PS

Na podstawie komentarza internauty do tekstu zamieszczonego na portalu www.o2.pl : Uzdrawianiem gospodarek mają zajmować się ci, którzy przyczynili się do kryzysu („od czego się rozchorowałeś, tym się lecz”)... Czyli trzeba zwiększać to, co go wywołało...

 

Tzw. kryzys wynika z przeludnienia, braku pozytywnej selekcji osób mających zająć się prokreacją, wychowywaniem dzieci, degeneracji naszego gatunku, skażeń, zatruć, chorób, zagłady przyrody, grabieży, marnowania minerałów i innych zasobów, ich niszczenia, w tym skażania, konsumpcjonizmu, wykonywania zbędnej, szkodliwej tzw. pracy, wydatków, długów; ogłupiania, wypaczania, demoralizowania, zatruwania, upośledzania umysłów, uszkadzania psychiki; rządów pdk; wszechstronnej selekcji negatywnej; nieświadomości społeczeństw; realizowania utopii! To, to trzeba zakończyć!!!

A proszę przemyśleć, czego domagają się prokonsumpcyjni ekonomiści, fabrykanci, kogo słuchają, czym się kierują, co czynią politycy...

PS

Proszę też zauważyć, że NIKT tego - merytorycznie - nie neguje - bo nie ma takiej możliwości - ale i nie zmienia...

 

 

- Przykład szacowania całościowego.

UTOPIJNE LECZNICTWO (...) PRZYCZYNIA SIĘ DO BIEDY, CHORÓB, DEGENERACJI, DEGRADACJI, ŚMIERCI, WYDATKÓW, DŁUGÓW; ZWIĘKSZA ILOŚĆ PROBLEMÓW, STRAT!

W uproszczeniu i w skrócie: chory człowiek zaraża innych mikroorganizmami, przyczynia do lekooporności mikroorganizmów, przyczynia do skażania środowiska, trucia przyrody, ludzi produkcją medykamentów, sprzętu medycznego, następnie substancjami zawartymi w wydalonym kale, moczu po zażyciu leków, w poprodukcyjnych, poszpitalnych, komunalnych śmieciach – co przyczynia się do kolejnych skażeń, zatruć środowiska, przyrody, ludzi, co przyczynia się do kolejnych chorób, strat, obciąża ekonomicznie społeczeństwo kosztami tzw. lecznictwa, utrzymywania na rencie – co przyczynia się do biedy, długów, a w efekcie i chorób, przestępczości, demoralizuje – dając przykład, że za chorobę jest się nagradzanym, co prowokuje to do nie dbania o siebie, potomstwo, więc w efekcie przybywa kolejnych osób do leczenia, utrzymywania, z tego skutkami (...), a skutkuje to też degeneracją, degeneractwem, z tego skutkami (...), przekazuje potomstwu wadliwe geny, co również skutkuje tym, że przybywa kolejnych osób do leczenia, utrzymywania, z tego skutkami (...), co też skutkuje degeneracją, degeneractwem.

Więc trzeba rozsądnie, rozumnie, całościowo, dalekowzrocznie, dogłębnie, a więc rzeczywiście etycznie, oszacować: KIEDY, CO MA SENS, I ODPOWIEDNIO DO TEGO POSTĘPOWAĆ (jak ktoś chce realizować utopie, to niech robi to za własne pieniądze!)!

Więc leczenie, utrzymywanie chorych narkomanów, alkoholików, nikotynowców, starców, zarażonych nieuleczalnymi mikroorganizmami, obłożnie chorych, patologicznie otyłych, sparaliżowanych, chorych psychicznie, pdk – NIE TYLKO JEST SZKODLIWE, NIE MA SENSU, ALE RÓWNIEŻ NIE MA TAKIEJ, PRAKTYCZNIE, MOŻLIWOŚCI (jak widać – bo chorych, biednych, wydatków, długów, problemów, strat przybywa!)! Więc trzeba i tu zakończyć postępowanie na odwrót; realizowanie utopi! Czyli: TAKICH OSOBNIKÓW USUWAĆ (przy okazji dając przestrogę, motywując, mobilizując pozostałych do dbania o siebie, innych, do rozwoju, współpracy).

 

- Degeneracja wynika:

- z braku pozytywnej selekcji, takiego doboru kandydatów do prokreacji,

- trucia przyszłych rodziców, płodów wynikłym z skażenia środowiska, żywności,

- niezdrowego odżywiania, trucia się przyszłych rodziców, płodów nikotyną, alkoholem, narkotykami,

- nieusuwania nieprawidłowych płodów, nie usypiania noworodków z wadami;

- przekazywania patologicznych genów.

Z powyższych powodów dochodzi też do tzw. leczenia, które również skutkuje skażaniem, truciem, negatywnym wpływem na geny, z tego skutkami, a oprócz tego wiąże się to z ogromnymi wydatkami, z powodu czego głodują, a w wyniku tego chorują, degenerują się dzieci o prawidłowych cechach. (Powstają efekty lawinowe – tzn. rośnie m.in. skażenie, zatrucie, liczba chorych, w tym dzieci, wielkość wydatków; strat, problemów)

Do tego dodajmy problemy wynikłe z niskiego potencjału naszego gatunku, a więc i działań nierozumnych, szkodliwych, niszczycielskich, mniejsze możliwości;

- Nie tylko nie można w nieskończoność degenerować naszego gatunku, bo m.in. ktoś musi nie tylko potrafić ale i praktycznie myśleć, rozumieć, pracować, bo inaczej nie będzie za co, jak leczyć, utrzymywać ludzi, ale nie należy próbować tego robić nawet na małą skalę, bo zrodzi to tylko rosnące (...) straty, problemy (w tym będzie, temu sprzyjający, precedens).

 

- Nałogi są skutkiem eksponowania trucia się (innych); zarażania nałogami; degeneractwem; takiego traktowania własnego, innych zdrowia, życia; efektem posiadania genów lustrzanych, pobudzających do naśladownictwa, instynktu stadnego; skutkiem przekazywania takich predyspozycji potomstwu (płodowi).

 

- Przyczyną dziewięćdziesięciu kilku procent chorób jest nieodpowiednie odżywianie, niedożywienie (głód; przeludnienie), skażenie, trucie, degeneracja naszego gatunku, i eksploatacja pracowników, a więc z winy człowieka; na własne życzenie (więc człowiek ratuje, rozwiązuje, zapobiega problemom, czyni dobrze, czy odwrotnie...). Więc na usunięciu tych przyczyn powinny się skupić nasze działania, a nie na utopijnym lecznictwie!

 

 

Rzeczywisty, czyli licząc całościowo, rozwój gospodarki będzie miał mse m.in. wtedy i tylko wtedy, gdy będzie się likwidować zbędne, szkodliwe msa tzw. pracy, nawet kosztem wypłacania zasiłku, co, licząc całościowo, wyjdzie korzystniej, w tym taniej, a tworzyć wszechstronnie korzystne.

 

Wykorzystywanie drzewa, węgla, ropy, materiałów promieniotwórczych do celów energetycznych nigdy niemiało sensu ekonomicznego, ekologicznego!

 

- CZY KIEDYKOLWIEK W DZIEJACH ZAOBSERWOWANO PRZYPADEK, BY COŚ ZNIKNĘŁO..., BY COŚ WZIĘŁO SIĘ Z NICZEGO…

No to nie wolno produkować rzeczy zbędnych, szkodliwych; „szybkich śmieci”, trucizn, marnotrawić (!!), bo już na etapie pozyskiwania surowców i innych zasobów powoduje się skażenia, zatrucia i inne szkodliwe skutki, a kolejne negatywne konsekwencje przynosi ich produkcja, następne używanie, po czym pozbycie się produktów!! A dotyczy to m.in.: farb, lakierów, rozpuszczalników, konserwantów, barwników, kosmetyków, aerozoli, biżuterii, kwiatów, papierosów, alkoholi, narkotyków, tzw. środków czystości, tzw. leków, baterii, samochodów, motorów, benzyn, jednorazowego użytku opakowań, dupereli, badziewia, itp., itd. Nie wolno przeznaczać surowców na cele energetyczne!!

 

W takim utopijnym, absurdalnym, bezmyślnym, krótkowzrocznym; szkodliwym, systemie ludzie specjalizują się w bezwzględnym, kosztem wszystkich i wszystkiego, gdzie się da, i jak się da, zdobywaniu pieniędzy!

 

PKB NIE ODZWIERCIEDLA SENSU, CELU, RZECZYWISTYCH, czyli licząc całościowo, SKUTKÓW, EFEKTÓW, KONSEKWENCJI PRODUKCJI, tylko nim więcej czegokolwiek i jakkolwiek się produkuje, tym lepiej...

Utopijny wskaźnik »PKB« służy wyłącznie do formalnego zabezpieczania się, prawnego umocowywania, usankcjonowania, usprawiedliwiania działalności fabrykantów, bankierów, polityków, wspierających ich mediów; rabusiów, trucicieli, niszczycieli, zadłużaczy, manipulatorów, ogłupiaczy, okłamywaczy; pogrążaczy; bezwzględnych kreatur, bestii; zgładzającym Życie na Ziemi, a nie ich ofiarom; Życiu na Ziemi! – On absolutnie nie odzwierciedla m.in. sytuacji ekologicznej, zdrowotnej, a nawet ekonomicznej ofiar tego procederu, i oto m.in. właśnie chodzi! Mało tego, taki, pogrążający, utopijny, jak najwyższy wskaźnik jest pretekstem jeszcze do zwiększania zadłużeń...! I jak by tego nie było mało, te zadłużenia mają być spłacone dzięki jak największej takiej, pogrążającej, utopijnej, produkcji...!

 

BŁĄD KLUCZOWY W ROZUMOWANIU ODNOŚNIE PKB.

Rzeczy zbędne, szkodliwe, oraz gdy negatywne skutki powstania, używania, pozbycia się produktu przewyższają korzyści z jego wykorzystywania, nie powiększają wartości majątku, wielkości PKB, tylko ją pomniejszają!

W komercyjnym kapitalizmie inwestuje się w rzeczy przynoszące pieniężny zysk, a nie w przynoszące korzyści, w całym, rzeczywistym, spektrum, dla ogółu! W takim rozwiązaniu prosperują kreatury, a osoby wartościowe są na marginesie społeczeństwa! A efektem są wydatki, długi, bieda, degradacja, rabunek, marnowanie, niszczenie surowców i innych zasobów i wojny o nie, choroby, degeneracja, straty, problemy, zagłada życia!

Niech usługodawcy, producenci rzeczy zbędnych, szkodliwych ponoszą wszystkie, rzeczywiste, koszty związane ze swoją działalnością, a więc wydobywaniem surowców, pozyskiwaniem innych zasobów, ich przetwarzaniem, produkcją, wykorzystywaniem produktów, ich pozbyciem się, lecznictwem, utrzymywaniem na rencie, a przekonamy się, czy rzeczywiście jest to korzystne, będzie im się opłacało...

 

- Prokonsumpcyjna produkcja i wynikła z niej konsumpcja; mozolne, ogłupiające, szkodliwe, płatne zajęcia; dojazdy; transport; wypadki; choroby, kalectwa; renty, śmierć; pranie mózgów; ogłupianie, marnowanie czasu, wypaczanie; szkodzenie, pogrążanie (w tym, w wielonasób, ludzi wybitnych) tzw. reklamami; wycięte lasy, zużywanie energii, zużywanie (ograbianie z nich biedniejszych krajów, przyszłych pokoleń; wyczerpywanie) surowców; przyczynianie do zwiększania ich ceny; przewroty, konflikty, wojny o surowce; kalectwa; śmierć; emisja szkodliwych substancji, powstawanie odpadów, śmieci; zajmowanie msa; skażanie, zatruwanie; dewastacja środowiska, degeneracja (w tym naszego) gatunków; katastrofy ekologiczne; zmiany klimatyczne; anomalie, klęski, kataklizmy żywiołowe; plagi; choroby (śmierć); cierpienia, nieszczęścia, tragedie, potworności; wymarłe zwierzęta, katastrofalna sytuacja następnych pokoleń, zagłada życia; wydatki, długi; straty, problemy: wynikają z realizacji ekonomicznej prokonsumpcyjnej utopii, w ramach której produkuje się „szybkie śmieci”, bo to, w specyficznych wyliczeniach..., zwiększa, w krótkiej perspektywie, ilość posiadanych dóbr »PKB«, doraźnie zaspokaja potrzeby, zapewnia współpracującym politykom ogromne korzyści, finansistom, fabrykantom, spekulantom - »sprzedającym« wymienione powyżej dobra..., zapewniającym opisane powyżej luksusy... - ogromne zyski, kosztem pozostałych, środowiska, przyrody, przyszłych pokoleń.

Okazuje się, iż utopijny (oderwany od jego negatywnych konsekwencji) PKB jest ważniejszy od wzrostu cen surowców mineralnych i innych zasobów, kosztów składowania śmieci, skażeń, zatruć, pozbawiania następnych pokoleń surowców i innych zasobów, od wydatków, długów, naszego i przyszłych pokoleń zdrowia, życia; strat, problemów; doprowadzania do zagłady istnień na Ziemi…!!!

 

Naszym priorytetem winno być jak najmniejsze wydobywanie, zużywanie, a nie jak najszybsze wyczerpywanie surowców mineralnych i innych zasobów!; niewytwarzanie, a nie jak największe produkowanie „szybkich śmieci”!

 

Zamiast 10 nieefektywnych msc tzw. pracy, jedno mse z odpowiednim jego opodatkowaniem na zasiłki.

O rzędy wielkości wszechstronnie korzystniej, w tym taniej będzie zamiast utrzymywać szkodliwe, zbędne msa tzw. pracy, taką produkcję, opłacać takie usługi, gdy tych ludzi, za ułamek tych pieniędzy będziemy utrzymywać na zasiłku (nie będzie wówczas m.in. tzw. reklam, zbędnych dojazdów, wypadków, takiego rabunku surowców, takich skażeń, zatruć, wydatków; strat, problemów)!

 

 

- Gdy usunie się przyczyny, to znikną też ich skutki.

M.in. umieranie z głodu, nędza, bezdomność, choroby, skażenia, rabunek surowców i innych zasobów, degradacja środowiska, degeneracja itd. to są skutki PRZELUDNIENIA, więc trzeba zmniejszyć wielkość naszej populacji, a nie karmić głodujących, bo się rozmnożą, w tym roznosząc choroby – więc głodujących, chorujących, problemów przybędzie, a nie ubędzie (powstają efekty lawinowe)...

 

- Powierzchnia ziemi, ilość minerałów i innych zasobów, w tym lasów (które są niezbędne m.in. do pochłaniania CO2, wytwarzania tlenu, zachowania równowagi obiegu wody, zatrzymywania plag; zachowania opartego na tlenie życia, w tym ich mieszkańców) są ograniczone, więc nie da się nie tylko dalej prowadzić tej bezmyślnej, destrukcyjnej, zabójczej, samobójczej ekspansji (a już dawno temu przekroczyliśmy próg możliwości samoodtwarzania się ekosystemów, zasobów naturalnych (nie ma wielu lasów, lodowców, gatunków stanowiących ogniwa ekosystemów, wody rzek, mórz są skażone, trujące, a wyniku tego również ich zasoby), więc zachowując obecny stan i tak kontynuujemy zagładę, w tym samozagładę) betonu, asfaltu, śmieci, itd.; ludzi, ale konieczne jest, dla zachowania życia, wycofanie się z wielu zniszczonych obszarów, i przynajmniej w części przywrócenie ich do stanu naturalnego.

 

- Wartość większości ludzi jest ujemna, tzn. z ich pozbycia się wynikłyby same korzyści, gdyż ani niczego wartościowego, np. genów, predyspozycji, zdolności, umiejętności, wiedzy; potencjału, nie mają i nie wniosą, a jedynie wszystkie istnienia na Ziemi ponoszą negatywne skutki ich istnienia (...).

PS1

Przykładowo, takie owady są niezbędne przyrodzie, jedne np. do rozdrabniania, rozprowadzania, przetwarzania tzw. nawozu (tego, co wydalają zwierzęta roślinożerne); użyźniania gleby, rozprowadzania nasion; sadzenia roślin, inne zapylają rośliny (bez owadów te rośliny zginą!), m.in. pochłaniające CO2 wytwarzając tlen, stanowiące pokarm dla zwierząt (które bez tych roślin zginą).

Jaką rolę w ekosystemie pełni człowiek (bez nas przyroda na Ziemi by kwitła. Więc dlaczego się wywyższa, skoro pełni wyłącznie pasożytniczą, destrukcyjną rolę)! W ogóle skąd to przeświadczenie, że to nie - we własnym interesie - człowiek przyrodzie, tylko przyroda człowiekowi powinna służyć, a właściwie jej brak...!

Czy można wartość większości ludzi przyrównać do wartości choćby jednego owada... Więc proszę przestać utopijnie używać absurdalnych określeń, teorii, co do wartości życia ludzkiego, bez podziału ludzi według ich wartości, przydatności, sensu istnienia, wyszczególnienia o kogo, jaką grupę, jednostkę chodzi, przestać produkować, ratować itp. osobników szkodliwych!

Ta, przyczyniająca się do zagłady, utopia, to kolejna sprawka katolickiej org. religijnej!

PS2

ŚMIERTELNIE POWAŻNIE!!!:

Ziemia to własność wszystkich istnień!!!

Jeśli ktoś jest innego zdania, to proszę opuścić Naszą Planetę!!!

 

- Przyroda/Natura od samego początku wynalazła skuteczny sposób, by zamiast degeneracji (czego objawem są m.in. choroby, coraz niższy iloraz inteligencji, coraz większy stopień destrukcyjnych, w tym aspołecznych, niszczycielskich, cech i wynikłe z tego skutki) miało mse doskonalenie gatunków (w tym taki właśnie lek w postaci odporności na choroby, sposób na zwiększanie intelektualnego potencjału), a mianowicie POZYTYWNĄ SELEKCJĄ, CZYLI KORZYSTNY DOBÓR PARTERÓW DO PROKREACJI, USUWANIE NADLICZBOWYCH OSOBNIKÓW. Przez miliony lat to skutecznie funkcjonowało, aż pojawił się człowiek, istota mądrzejsza od Praw Natury, lepsza od przyrody, a tego efekty widać wokół (to, co funkcjonowało przez miliony lat ginie w przeciągu kilkudziesięciu lat, wszechstronnie przygotowuje się wszechstronne piekło dla kolejnych pokoleń, i takie postępowanie nazywane jest jeszcze... ratowaniem życia, mądrym, dobrym, normalnym, prawidłowym, moralnym. A próby przed tym obrony, ratunku: „mordowaniem”, „faszyzmem”, „bestialstwem”, „nienormalnością”, „objawem choroby psychicznej”, „głupoty” itp., czyli, jak zwykle, na odwrót...; realizacja utopii...)...

 

 

- Niech o poziomie naszej cywilizacji świadczą sumy, jakie przeznaczamy na zbrojenia, wojsko, wojny, ochroniarzy, policję, sądy, więziennictwo, tzw. lecznictwo, renty (a chorych, rencistów przybywa), długi, degeneracja intelektualna, umysłowa (o czym świadczą m.in. miliony trujących się nikotyną, narkotykami, alkoholem, niezdrową żywnością, takim odżywianiem), miliony umierających z głodu, w wojnach, kolejne miliony cierpiące, chorujące z niedożywienia, doprowadzanie do zagłady całych gatunków roślin i zwierząt, totalne skażenie środowiska, wyczerpywanie, i poganianie nie żeby jeszcze szybciej, surowców mineralnych i innych zasobów...

A przecież już samo zmniejszenie wielkości naszej populacji o 90%, zastosowanie pozytywnej selekcji, czyli korzystnego doboru osób mających zająć się prokreacją, zmniejszyłoby te wydatki, problemy o 99%.

Obecnie preferowane, głoszone, wpajane, stosowane rozwiązania, systemy ustrojowe, wartości moralne, pseudoetyczne wskazania nie mają mandatu do dalszego ich realizowania; szkodzenia, niszczenia, pogrążania; kontynuowania zagłady!!! Trzeba zakończyć realizowanie tych utopii, gdyż, poza ich aktywnymi realizatorami; beneficjentami, nikomu one nie służą; nie zostały one - JAK WIDAĆ - stworzone dla Nas...!!!

 

 

- Świadomi, nieświadomi, w sposób uświadomiony, nieuświadomiony, zidentyfikowani, niezidentyfikowani psychopaci, debile; bezwzględni egoiści, kanalie prowadzą nasz gatunek i inne istnienia na Ziemi do zagłady, bo: nie potrafią zrozumieć, pojąć istoty problemów, poradzić sobie z ich rozwiązaniem, ich nie obchodzi co będzie po ich śmierci/za 100 lat (że zastępują jeden problem innymi; tworzą, a nie rozwiązują, zapobiegają problemom; że ich postępowanie jest w skutkach bezmyślne, bezwzględne, grabieżcze, bestialskie, zabójcze, zbrodnicze; utopijne – nakierowane przeciwko Życiu na Ziemi; że nie ma absolutnie szans na tego kontynuowanie, i nigdy nie było to korzystne, dobre; że w jego wyniku jest coraz gorzej, a nie coraz lepiej)!!!

 

ITP., ITD.

 

 

CZY POSTĘPOWANIE POWODUJĄCE STRATY, PROBLEMY JEST POSTĘPOWANIEM DOBRYM; ROZUMNYM...

Warunkiem zakwalifikowania postępowania jako dobre jest odnoszenie z niego, licząc wszechstronnie całościowo, korzyści. Jakie korzyści odnosimy np. z: braku selekcji, czyli korzystnego doboru osób zajmujących się prokreacją, sterylizacji, eutanazji; rodzenia, utrzymywania przy życiu osobników chorych, debilnych, psychopatycznych, degeneratów; przeludnienia, produkowania „szybkich śmieci”, by nabijać utopijny PKB; Itp.; realizowania utopii...

 

CZY TAK MOŻE BYĆ DOBRZE...:

Czy rządzące osobniki bazujące na głosie osobników nierozumiejących nawet elementarnych spraw i którym na nikim ani na niczym nie zależy, chcą dobrze... Ci drudzy wybiorą właściwych tych pierwszych, będą potrafili kompetentnie ich ocenić...

Jeszcze inaczej: czy osobniki przeciwne temu, by to osoby kompetentne wybierały osoby kompetentne, chcą dobrze...

I jeszcze inaczej: gdy to większość, a nie racjonalne, dalekowzroczne, całościowo, dogłębnie, a więc rzeczywiście etycznie przemyślane argumenty, nie podważony merytorycznie głos osób wybitnych, będzie decydować co należy robić, to będzie dobrze...

I jeszcze inaczej: czy jest dobrze..., czy zapowiada się dobrze…

Więc co P. sądzi o dotychczas rządzących, stosowanych rozwiązaniach systemowych (proszę przeczytać powyższy tekst jeszcze raz)...

Gdyby osobnikom pracującym w mediach, politykom zależało na dobru ogólnemu (a w perspektywie, w tego efekcie, również własnemu); rozwiązywaniu problemów, zapobieganiu powstawania następnych, to m.in. by mnie nie zmilczano, więc już wiele lat temu byście P. o mnie, poprzez środki przekazu, słyszeli; więc już od dawna bym efektywnie działał; byłoby rozwiązanych wiele problemów. I obecnie bylibyśmy na etapie zbierania, z racjonalnych, dalekowzrocznych, całościowo przemyślanych działań, pozytywnych plonów!

Właśnie wykazałem, czym, bezmyślnie, krótkowzrocznie; bezwzględnie, zajmują się politycy i ich media...! Ale na wszelki wypadek wyjaśnię wprost: nikogo, w tym was samych, nie obchodzi Wasz los! Jeszcze inaczej: właściciele i pracownicy mediów, politycy, tzw. biznesmeni poświęcili wszystko co żyje na tej planecie, los przyszłych pokoleń dla własnej kariery, prosperity (proszę też zwrócić uwagę na ich destrukcyjny, katastrofalny w skutkach upór w tego kontynuacji (w tym w zbiorowym, bo dotyczącym wszystkich redakcji, wszystkich mediów, polityków zmilczaniu mnie od 1999 roku. A absolutnie NIKT nie jest w stanie racjonalnie uzasadnić dotychczasowego postępowania rządzących, ludzkości, podważyć moich Racjonalnych Zarządzeń dla Świata!))!!

Dotychczas rządzący, stosowane systemy rządzenia, wyznawane zasady moralne, pseudoetyczne przyczyniają się m.in. do zagłady, w tym naszej samozagłady (np., rocznie z powodu skażenia środowiska, zatruć, zarażeń, zakażeń, błędów medycznych, trucia nikotyną, alkoholem, narkotykami, szkodliwą żywnością, chorób, głodu, kataklizmów żywiołowych, morderstw, wojen, wypadków samochodowych umiera, ginie kilkadziesiąt mln istnień ludzkich (prawie 2 razy więcej niż liczy ludność Polski), są setki mln zarażonych, setki mln fizycznie, psychicznie chorych, rencistów, miliardy ludzi żyje w nędzy, setki mln jest analfabetami, miliony ludzi jest przestępcami, należy do gangów, mafii, odbywa się, wszechstronnie, selekcja negatywna – to ludzie chorzy, szkodliwi, źli mają większe szanse przeżycia, reprodukcji, politycy powszechnie ignorują ludzi wybitnych, a współpracują z pozostałymi, media zmilczają ludzi wybitnych, a pozostałych osobników eksponują, wspierają, promują (dodać też trzeba do tego krótkowzroczny egoizm właścicieli i pracowników mediów – chodzi o współpracę z takimi osobnikami, co przedkładają nad dobro ogółu, a więc i, w perspektywie, własne), w tym ich utopie, w tym degenerację naszego gatunku, zagładę, w tym samozagładę, miliardy ludzi nie rozumie nawet elementarnych rzeczy, nie przejmuje nikim ani niczym, produkuje, sprzedaje i reklamuje się (w tym stosując ukrytą reklamę, przekaz, stresując, demoralizując, wypaczając umysł, okaleczając psychikę, obniżając iloraz inteligencji, ogłupiając, wpajając konsumpcjonizm) rzeczy zbędne, szkodliwe, w tym zabijające, trujące (jak np. truciznę nikotynową, alkoholową, narkotykową, samochody, motory, broń, szkodliwe produkty żywnościowe, tzw. leki, tzw. kosmetyki, aerozole, jednorazowego użytku baterie)!!! Więc NIE MA żadnego dobra!!!

Więc kim są dotychczas rządzący, właściciele i pracownicy mediów, czym są dotychczas preferowane wartości, stosowane systemy wybierania, decydowania, rządzenia...!!!

PS

Trza nie myśleć, by nie rozumieć, by nie stanowić zagrożenia dla interesów jedynie słusznych rządzących...! Trza trwać...! Bo widocznie tak musi być, taki los, taka wola boska, bo i tak nic się nie da zrobić, nic się nie zmieni, itp., itd... No i rzeczywiście: nie myśli się, a więc, w efekcie, nie rozumie, więc nic nie robi, to nic się nie zmienia...; kogo się pozostawia u władzy, ten to wykorzystuje, i dalej tam jest...; Los jest dokładnie taki, jaki się sobie i następnym pokoleniom zgotowało (bynajmniej nie jest to wina kosmitów)...

 

 

Czy te logiczne, OCZYWISTE, wyjaśnienia, wnioski były trudne do wyprowadzenia, zrozumienia, zahaczają o jakąś magię... Więc dlaczego, zapewne pytacie w myślach, tego się powszechnie nie robi? Dlatego, że są one sprzeczne z utopijnymi dogmatami, więc się ich unika, je zmilcza. Bo ci, którzy w utopiach prosperują, w systemie racjonalnym: myślących, świadomych, rozumiejących, postępujących logicznie, rozumnie, rozsądnie, dalekowzrocznie, całościowo dogłębnie, a więc rzeczywiście, etycznie, ludzi, gdzie ilość problemów maleje, a nie rośnie; gdzie problemom się zapobiega, a nie je tworzy; gdzie jest coraz lepiej, a nie coraz gorzej straciliby pozycję „walczącego z problemami (które, wzajemnie sobie, tworzą) dobroczyńcy” (jeśli strażakom płaci się za udział w, i każdą godzinę udziału w gaszeniu pożaru, to będą zainteresowani by pożarów było jak najmniej, i by je gasić jak najszybciej; by nie zarabiać, nie zostawać bohaterami...)...

 

 

Miliony ludzi cierpi, na, powszechnie wpajany, oczywiście nie wprost, w tym przez media, syndrom mieszkańców Wyspy Wielkanocnej* – zagłada - wszystkich, wszystkiego - do końca, w imię dobra. Oczywiście (urojonego, wmawianego): UTOPIJNEGO!

*Mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej, w ciągu kilkuset lat praktycznie doszczętnie wytrzebili zwierzęta, rośliny, w tym wycięli wszystkie drzewa, i, w efekcie, zostali kanibalami, zjadaczami skorupiaków, itp... Czy też współprzyczyniły się do tego, bądź stało się to za sprawą przywiezionych beztrosko (trudno by je na łodziach nie zauważyć, tym bardziej, że musiały coś jeść, a więc robiły też kupy) czy świadomie bezmyślnie szczurów. Nie potrafiono się też zmobilizować by je wytrzebić.

 

 

 

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

 

 

 

"WPROST" nr 12/2009 (1367)

NADCHODZI HIPERINFLACJA

Rozmowa z Peterem Schiffem, amerykańskim ekonomistą, szefem firmy brokerskiej Euro Pacific Capital, który już w 2006 roku przewidział obecny kryzys i jego następstwa.

„WPROST": W Internecie rekordy popularności biją dziś programy CNN, Fox News, CNBC i Bloomberg TV z lat 2006-2007 z pańskim udziałem, w których przewidywał pan obecny kryzys. Rola proroka pana cieszy czy wręcz przeciwnie?

Peter Schiff: Od kiedy moje przewidywania zaczęły się sprawdzać, coraz rzadziej jestem zapraszany do telewizji. Inni ekonomiści nie chcą ze mną dyskutować. Moja obecność sprawia, że nie mogą twierdzić, iż kryzysu nie dało się przewidzieć. Nawet nie dostałem centa, o którego w 2006 r. założyłem się z Arthurem Lafferem na antenie. On twierdził, że żadnego krachu nie będzie.

 

Czego inni ekonomiści wówczas nie dostrzegli?

Problemu zbyt dużej ilości pieniądza w obrocie, który narastał m.in. za sprawą wyjątkowo niskich stóp procentowych, a co za tym idzie – bardzo tanich kredytów, zwłaszcza hipotecznych. Amerykanie za dużo pożyczali i wydawali na konsumpcję. Tymczasem powinniśmy oszczędzać i inwestować. Jeszcze w latach 70. XX wieku Stany Zjednoczone były największym wierzycielem świata. Dzisiaj są największym dłużnikiem.

 

Mówił pan, że amerykańska gospodarka jest jak „Titanic", a pan jest w łodzi ratunkowej i stara się przekonać innych pasażerów, by opuścili pokład. Co dziś im pan mówi?

Kryzys potrwa znacznie dłużej, niż się to powszechnie uważa. Nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie udało się zastąpić Baracka Obamę kimś, kto się zna na gospodarce. Jego plan wpompowania bilionów dolarów w amerykańską gospodarkę nie tylko jej nie uratuje, ale przedłuży kryzys. Na całym świecie.

 

Dlaczego to nie zadziała?

Plany ratunkowe polityków zwiększające ilość pieniędzy w gospodarce przypominają dawanie w żyłę narkomanowi, by oszczędzić mu nieprzyjemności detoksu. W krótkim okresie poczuje się lepiej, ale w długim odczuje skutki swojego nałogu ze zwielokrotnioną siłą.

 

A można zrobić coś innego?

Można pozwolić wolnemu rynkowi działać. Sprawi on, że ci, którzy popełnili błędy, zbytnio się zadłużyli i doprowadzili swoje firmy na skraj bankructwa, tak jak bankowcy czy producenci samochodów, upadną.

 

Politycy twierdzą, że nie mogą na to pozwolić, bo zbyt wiele osób straci pracę.

Jeśli będą interweniować, straci pracę znacznie więcej ludzi. Rządy niczego nie produkują. Aby dać komuś pieniądze, muszą  je najpierw komuś zabrać. Będą więc zabierać – w postaci podatków – tym, którzy dobrze zarządzali swoimi firmami, i dawać tym, którzy swoje firmy doprowadzili do bankructwa. Czy naprawdę ktoś myśli, że to sprawi, iż szybciej wyjdziemy z kryzysu?

 

Jeśli politycy nic nie zrobią, wyborcy zarzucą im bierność.

Jest inaczej. Gdyby politycy nic nie zrobili i okazałoby się to najlepszym remedium na kryzys, wyborcy zobaczyliby, że są im niepotrzebni. To dlatego politycy w kółko wymyślają nowe programy antykryzysowe. Wydrukowanie kilkuset miliardów dolarów zapewni im kolejnych kilka lat u władzy. A detoks będzie problemem ich następców.

 

Czy Ameryka może zbankrutować?

Pytaniem nie jest, czy to zrobi, ale jak to zrobi. Mało prawdopodobne, byśmy po prostu odmówili spłaty zadłużenia. Rezerwa Federalna raczej wstrzyma się z podwyżkami stóp procentowych i pozwoli urosnąć inflacji, co obniży wartość naszego zadłużenia. Skutkiem tego będzie spadek wartości dolara, kiedy inwestorzy się zorientują, jak dużo jest go na rynku.

 

Czyli Polacy, którzy kupują dziś dolary, popełniają błąd?

Tak. Wartość dolara w najbliższych latach spadnie w stosunku do euro co najmniej o 50 proc. Aby sfinansować pakiet ratunkowy dla gospodarki, amerykański rząd będzie musiał większość pieniędzy wydrukować. Wcześniej czy później doprowadzi to do wysokiej inflacji, a w skrajnym wypadku hiperinflacji. Bank centralny nie będzie jednak mógł podnieść stóp procentowych, by ograniczyć ilość pieniądza na rynku, ponieważ spowoduje to zbyt duży wzrost kosztów obsługi długu państwa.

 

Dlaczego więc w ostatnich miesiącach wartość dolara rosła?

Jednym z przejściowych etapów kryzysu jest pogoń za gotówką. Obawiając się dalszych spadków cen, inwestorzy starają się za wszelką cenę spieniężyć swoje akcje, nieruchomości i obligacje. To spowodowało wzrost popytu na dolara, a co za tym idzie – wzrost jego ceny w stosunku do innych walut.

 

W co powinniśmy inwestować, aby ochronić swoje oszczędności?

W złoto i srebro. Ich ilość na rynku jest względnie stała, więc dobrze utrzymują wartość. Przeciętny inwestor powinien mieć w swoim portfelu 10-30 proc. złota. Ci, którzy mają niewielkie oszczędności, powinni rozważyć ulokowanie w kruszcu nawet wszystkich swoich pieniędzy. Swoim klientom polecam także kupowanie akcji spółek z krajów azjatyckich.

 

Dlaczego akurat azjatyckich?

Kraje Azji najbardziej zyskają na kryzysie gospodarczym w USA i na upadku dolara. Chińczycy ciągle mają zdrową gospodarkę, opartą na oszczędzaniu i inwestowaniu. Inwestują przy tym w fabryki, które produkują i rzeczywiście powiększają ich bogactwo. To przeciwieństwo popularnego w Ameryce inwestowania w nieruchomości, których cena rośnie jedynie w wyniku baniek spekulacyjnych spowodowanych zbyt dużą ilością pieniądza na rynku.

 

Wielu ekonomistów przekonuje, że Ameryka wciąż jest lokomotywą światowej gospodarki. Jeśli tam się poprawi sytuacja, wtedy wszyscy szybciej wyjdziemy z kryzysu.

Wyobraźmy sobie, że na bezludnej wyspie rozbiło się czterech Azjatów i Amerykanin. Jeden Azjata poszedł łowić ryby, drugi polować, trzeci szukać jadalnych roślin, a czwarty zbierać drewno na opał. Amerykanin wyznaczył sobie „pracę" polegającą na zjedzeniu tego, co tamci przyniosą i przyrządzą. Twierdzić, że to dzięki USA kręci się dziś światowa gospodarka, to tak jakby uważać, że pozbycie się z wyspy Amerykanina sprawi, że Azjaci zostaną bez pracy. Tymczasem ich sytuacja się poprawi, bo będą mogli sami zjeść to, co przygotowali.

 

Czy tylko Amerykę można obarczyć winą za globalny kryzys?

Nie tylko, ale w przeważającej mierze. Wina Chin czy Japonii polega na tym, że przez lata kupowały obligacje rządu USA. Amerykanie tego nie robili, bo nie mają oszczędności. To sytuacja podobna do tej, którą opisywał Mark Twain w „Przygodach Tomka Sawyera". Tomek przekonał kolegów, że malowanie płotu wokół domu jest tak przyjemne, że nie tylko wykonali za niego tę pracę, ale jeszcze mu zapłacili za odstąpienie im tego „przywileju". Kiedy wartość dolara zacznie gwałtownie spadać, a za tym wartość amerykańskich obligacji, Chińczycy i Japończycy zorientują się, że właśnie zapłacili za lata konsumpcji Amerykanów.

 

Peter Schiff urodził się w 1964 r. w New Haven w Connecticut. Ukończył finanse i księgowość na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Jego ojcem jest Irwin A. Schiff , który zasłynął z protestów i sporów sądowych z rządem federalnym o podatek dochodowy (twierdzi, że wprowadzono go niezgodnie z konstytucją). Irwin do 2016 r. odsiaduje ponad 13-letni wyrok za uchylanie się od płacenia podatków i inne przestępstwa skarbowe. Peter pracował m.in. w banku inwestycyjnym Lehman Brothers. W 1996 r. złożył własną firmę doradczoinwestycyjną Euro Pacific Capital. Swoim klientom doradza głównie inwestowanie w akcje spółek spoza USA oraz w metale szlachetne. Stał się znany dzięki występom w radiu i telewizji. Na przykład w maju 2006 r., podczas debaty w Fox News, Schiff stwierdził, że amerykański rynek nieruchomości to bańka spekulacyjna, która wkrótce pęknie. W studiu telewizji CNBC założył się o centa z Arthurem Lafferem, byłym doradcą ekonomicznym Ronalda Reagana, znanym twórcą tzw. krzywej Laffera, że kryzys wybuchnie. Pod koniec 2007 r. w wywiadzie dla Bloomberg TV mówił, że za chwilę kryzys finansowy przeniesie się na rynek kart kredytowych, co wkrótce się sprawdziło. Niedawno w występie radiowym twierdził, że w następstwie kryzysu Amerykanie będą uciekali z miast zagrożonych bezrobociem, przestępczością, brakami żywności i paliw. Radził im robić zapasy m.in. broni i amunicji. Schiff był podczas ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej doradcą ekonomicznym libertariańskiego kandydata Rona Paula. W 2007 r. wydał książkę „Crash Proof: How to Profit from the Coming Economic Collapse" (Jak zarobić na nadchodzącym krachu gospodarczym), a w 2008 r. książkę „The Little Book of Bull Moves in Bear Market" (Jak zarabiać, kiedy ceny aktywów spadają).

Rozmawiał: Aleksander Piński

 

 

"WPROST" nr 44, 03.11.2002 r.

INKUBATOR DLA URZĘDNIKA

Państwo podejmując trud odgórnego tworzenia nowych miejsc pracy - tylko zwiększa bezrobocie. Praca, owszem znajduje się. Ale dla urzędników, nie bezrobotnych.

Jedno miejsce pracy stworzone w ramach popularnego w czasie prezydentury Billa Clintona programu "First start" (dla osób na zasiłkach) kosztowało gospodarkę USA około 250 tys. dolarów. Za te pieniądze sektor prywatny mógłby utworzyć aż osiem stanowisk! W Polsce nikt nie zadał sobie trudu policzenia kosztów "aktywnej walki z bezrobociem", ale jej rezultaty widać gołym okiem. Mimo to ochoczo wydajemy krocie na walkę z wiatrakami (tylko program "Pierwsza praca" pochłonie w tym roku 700 mln zł). "By zrozumieć nieskuteczność polityki tworzenia przez państwo miejsc pracy, należy sobie zdać sprawę z tego, że państwo czerpie fundusze na walkę z bezrobociem z podatków, sprzedaży obligacji oraz dodruku pieniędzy. Wszystkie te źródła finansuje sektor prywatny, co powoduje jego osłabienie" - napisał noblista Friedrich A. von Hayek. Na każdą stworzoną przez administrację posadę w gospodarce przypada kolejna dla urzędnika i co najmniej kilka stanowisk zlikwidowanych w sektorze prywatnym.

 

Tropem Keynesa

Przekonanie, że kierując ludzi do sadzenia lasu, kopania rowów lub dotując ich miejsca pracy, można dać im więcej niż dorywcze zajęcie i poprawić ich sytuację materialną, to ułuda. Pomysł zatrudnienia biurokratów do zatrudniania innych narodził się w czasach wielkiego kryzysu (1929-1933) i miał być - wedle brytyjskiego ekonomisty Johna Maynarda Keynesa - odpowiedzią na "niedoskonałości wolnego rynku". Keynes rozumował tak: robotnik zatrudniony przy pracach publicznych zarobi pieniądze, które wyda na żywność, buty czy rower. Skorzystają na tym produkcyjne sektory gospodarki, dzięki czemu powstaną tam nowe miejsca pracy. Gdyby było tak, jak kalkulował Keynes, dzięki pomocy rządowej we wszystkich krajach zniknęłoby bezrobocie i zapanowałby dobrobyt. Jest tylko jeden problem - pieniądze...

 

Chora aktywność

Analizując efekty rządowych programów walki z bezrobociem w czasie recesji z początku lat 80. XX wieku, noblista Milton Friedman doszedł do wniosku, że za 5,5 mld dolarów, które wydano wówczas w USA na walkę z bezrobociem, netto (czyli uwzględniając stworzone i zlikwidowane w tym czasie stanowiska pracy) gospodarka nie zyskała, lecz straciła 100 tys. miejsc pracy. Inny amerykański ekonomista, Thomas DiLorenzo, wyliczył, że miejsce pracy w sektorze prywatnym w 1992 r. kosztowało przeciętnie 29 tys. dolarów, a miejsce pracy w sektorze publicznym ponad 85 tys. dolarów. Innymi słowy, żeby stworzyć jedno "państwowe" miejsce pracy, trzeba de facto zlikwidować... trzy posady w sektorze prywatnym. Dlaczego? "W rezultacie finansowania przez państwo walki z bezrobociem ilość dóbr dostępnych w gospodarce nie zmienia się, są one jedynie przesuwane z działalności bardziej opłacalnej (sektor prywatny) do mniej opłacalnej (sektor państwowy). Efektem netto jest wzrost bezrobocia!" - wyjaśnia prof. Thomas Sowell ("Basic economics") z Hoover Institution. Państwowa interwencja na rynku pracy przynosi także korzyści - głównie politykom, którzy mogą się ludowi nie pracującemu miast i wsi pochwalić tym, jak "aktywnie" zwalczają bezrobocie.

 

Tłuc głową w mur

Amerykanie już mieli swój "First start". My na najnowszy program "Pierwsza praca" (zbieżność nazw nie wróży nic dobrego), który ma pomóc znaleźć zatrudnienie absolwentom, wydamy w 2002 r. prawie 700 mln zł. Mimo że co roku na tworzenie miejsc pracy przeznacza się więcej publicznych funduszy (w bud-żecie na 2003 r. wydatki na ten cel zwiększono o 1,6 mld zł), bezrobocie uparcie nie chce się zmniejszać. Ile miejsc pracy może bowiem stworzyć państwo? Nie wie tego resort pracy, nie wie Ministerstwo Finansów ani NIK, której obowiązkiem jest kontrolowanie m.in. celowości wydatków publicznych. Program "Pierwsza praca" ma objąć - według ministra pracy Jerzego Hausnera - około 300 tys. młodych ludzi, a czasową pracę zapewnić 120 tys. osób. Oznaczałoby to, że utworzenie jednego miejsca pracy dla absolwenta kosztowałoby zaledwie około 6 tys. zł. To jednak teoria, w rzeczywistości rozmaite ulgi nie zachęcą do zatrudnienia kogokolwiek, jeśli podatki pozostaną wysokie. - Nie będę przecież przyjmował nowych osób, jeśli prowadzenie biznesu nie będzie przynosiło zysku - mówi Roman Rojek, wiceprezes Grupy Atlas. W najlepszym razie "dotowani" absolwenci zajmą miejsca dotychczasowej załogi, a stopa bezrobocia per saldo się nie zmieni. - W rzeczywistości zatrudnienie znajdzie zaledwie kilka tysięcy osób i kilka tysięcy urzędników obsługujących program - mówi o "Pierwszej pracy" pragnący zachować anonimowość pracownik Ministerstwa Pracy. Koszt utworzenia jednego stanowiska sięgnąłby wówczas 30-40 tys. zł. W sektorze prywatnym nie przekracza on 15 tys. zł. - W mojej firmie stworzenie nisko opłacanego miejsca pracy, a takie posady oferują zwykle państwowe urzędy, nie kosztuje więcej niż 3 tys. zł - informuje Sławomir Horbaczewski, prezes spółki Dr Witt.

 

Chcieli dobrze, wyszło jak zwykle

Miraż odgórnej walki z bezrobociem doskonale obrazują rezultaty dotychczasowych poczynań kolejnych rządów. Na przykład w kilku powiatach województwa mazowieckiego, gdzie na przeciwdziałanie bezrobociu w ramach programu "Absolwent" wyasygnowano w 2001 r. po 450-500 tys. zł, stworzono średnio po trzy miejsca pracy w gospodarce i po trzy posady przy obsłudze programu. Oznacza to, że jedno miejsce kosztowało około 75 tys. zł! Za te pieniądze prywatny przedsiębiorca utworzyłby przynajmniej 5-7 stanowisk. Lokalna gospodarka tylko jednego ze wspomnianych powiatów straciła netto na "walce z bezrobociem" 24 miejsca pracy w ciągu roku! Te działania finansują z podatków wszyscy obywatele, w tym prywatni przedsiębiorcy. Wysokie daniny zmuszają ich do ograniczenia aktywności i zlikwidowania znacznie większej liczby miejsc pracy, niż rząd mógłby kiedykolwiek stworzyć. Bezrobocie rośnie, politycy jeszcze energiczniej z nim walczą, przeznaczając na ten cel coraz więcej pieniędzy z podatków i koło się zamyka. W Ameryce wyciągnięto stosowne wnioski i wycofano się z bezsensownych interwencji w mechanizmy gospodarki rynkowej. W Polsce kosztowny eksperyment trwa.

 

Sposób na CIT

Wojciech Kruk

były senator, przewodniczący rady nadzorczej firmy W. Kruk, prezes Wielkopolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej

 

Rząd, który w 2003 r. chce zmniejszyć podatek dochodowy od firm (CIT) do 27 proc., czyli o 1 proc. zamiast zapowiadanych 4 proc., wychodzi zapewne z założenia, że jeśli kapitaliście zostawi się pieniądze w kieszeni, to on je przepuści na samochód lub dom z basenem, ale nikogo nie zatrudni. Lepiej więc te pieniądze zabrać i wydać choćby na walkę z bezrobociem. To nonsens, ale skoro resort finansów upiera się przy wyższym podatku, mamy pomysł, jak zmniejszyć zło. Chcemy, by w przyszłym roku - przy zachowaniu proponowanej przez rząd stawki - pozwolono firmom płacić 24-procentową stawkę CIT. Zatrzymane 3 proc. przedsiębiorstwa musiałyby przeznaczyć na tworzenie nowych stanowisk oraz płace i składki dla nowych pracowników. Kto nie chciałby przyjmować nowych osób, płaciłby 27-procentowy CIT, a ci, którzy w ramach programu nie wykorzystali wszystkich funduszy, resztę pieniędzy oddawaliby fiskusowi. Przekonalibyśmy się, że prywatny biznes nadwyżki inwestuje, a nie przejada. Pamiętajmy, że impuls do wzrostu gospodarczego mogą dać tylko najlepsi, a państwo wciąż pomaga wyłącznie najsłabszym.

Autor: Jan M. Fijor

Współpraca: Krzysztof Trębski

 

 

 www.o2.pl | Czwartek [16.04.2009, 13:26] 2 źródła

GOSPODARKA W KRYZYSIE UCIEKA W SZARĄ STREFĘ

W niektórych krajach Europy jej wartość przekracza połowę PKB.

Umykająca fiskusowi działalność gospodarcza to znakomita siatka bezpieczeństwa dla zubożałego przez kryzys społeczeństwa. Dlatego gospodarki Europy Środkowej i Wschodniej w obronie przed skutkami kryzysu przechodzą do szarej strefy. Na Ukrainie, Białorusi i Mołdawii może ona przekroczyć ponad połowę PKB, zaś w Gruzji osiąga nawet 67 proc. - pisze "Dziennik" powołując się na najnowsze wyniki badań przeprowadzonych przez uniwersytet w Linzu.

Autor raportu Friedrich Schneider twierdzi, że szara strefa rośnie w siłę także w Polsce, gdzie jej wartość wyniesie 25,1 proc. PKB. Schneider szacuje, że na ok. 20 mln osób pracujących w naszym kraju, od 3 do 4 mln ma nielegalne dochody

Zjawisko nie omija także krajów bardziej rozwiniętych gospodarczno, np. Niemiec. W tym roku szara strefa osiągnie tam wartość 14,6 proc. oficjalnego PKB. "Dziennik" dodaje, że obejmie ona ok. 350 mld euro, czyli tyle, ile wynosi cały dochód narodowy Polski. AB

 

 

„WPROST” nr 9(1057), 2003 r.

KLIENT OBDZIERANY ZE SKÓRY

CO SZÓSTĄ ZAROBIONĄ ZŁOTÓWKĘ PŁACIMY OSZUSTOM

Polscy klienci są oszukiwani trzydzieści razy częściej niż Amerykanie i obywatele Europy Zachodniej! - wynika m.in. z raportów rzecznika praw obywatelskich. Z 1500 zł, które pracujący Polak wydaje średnio na życie każdego miesiąca, 250 zł stanowi haracz płacony nierzetelnym sprzedawcom, pośrednikom i usługodawcom. Co szósty kupowany przez nas wyrób lub usługa są wadliwe! - wynika z kontroli prowadzonych przez Inspekcję Handlową. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów dopatrzył się wielu uchybień i naruszeń praw klientów m.in. w Lukas Banku, Invest-Banku, BGŻ, BZ WBK, ING Banku Śląskim, Kredyt Banku i Millennium Banku (dawny BIG BG) - dowiedziało się nieoficjalnie "Wprost".

Tylko część banków dostosowała się do ustawy o kredycie konsumenckim, która weszła w życie 19 września 2002 r., i w ofertach podaje rzeczywiste koszty pożyczek. Raport na ten temat UOKiK opublikuje za miesiąc. Oszukiwani jesteśmy także na co trzeciej stacji benzynowej, w co piątym supermarkecie, co trzecim sklepie, w połowie pubów i restauracji i 90 proc. barów orientalnych.

 

NABICI W BANKI

(...) Choć większość banków dostosowała się do nowej ustawy o kredycie konsumenckim i informuje klientów o rzeczywistych (z prowizjami i opłatami) kosztach kredytów, to niektóre podają ów całkowity koszt... całkowicie niezgodnie z prawdą. Volkswagen Bank w umowach z klientami, którzy zaciągnęli w nim pożyczki, podawał roczną stopę oprocentowania w wysokości 8,56 proc., mimo że faktycznie wyniosła ona 12,56 proc. Podobnie jest w PKO BP, które kusi kredytem o oprocentowaniu 9,75 proc. (w rzeczywistości 12,67 proc.) i w Polskim Towarzystwie Finansowym (7,2 proc., a naprawdę 15,03 proc.). Piotra Lipińskiego z Wrocławia urzędnik Banku Ochrony Środowiska zachęcał do negocjowania opłaty bankowej za przyznanie kredytu wynoszącej od 0,2 proc. do 0,5 proc. jego wysokości. Lipiński wytargował 0,2 proc. Kiedy decyzja o przyznaniu pożyczki była gotowa, ten sam urzędnik oświadczył, że koszt wzrósł do 0,5 proc. ponieważ... bank musiał dodatkowo sprawdzić wiarygodność obojga małżonków. Rekord pobił jednak Lukas Bank, który przed ostatnimi świętami promował swój kredyt z... zerowym oprocentowaniem! W Niemczech reklamowanie "darmowych" pożyczek i kredytów podlega natychmiast karze grzywny.

 

NABICI W STACJE BENZYNOWE

Tankując benzynę albo olej na stacji, musimy się liczyć z tym, że w jednej na pięć doleją nam do baku wodę lub rozpuszczalnik. Mechanicy serwisu Daewoo nie kryli zdziwienia, kiedy z tico należącego do Ireny Potockiej z Warszawy wyjęli filtr paliwowy zapchany gęstą zawiesiną. Po ostatnim tankowaniu i przejechaniu 300 km silnik jej samochodu zaczął nagle się krztusić i zgasł. - Paliwo kupuję zawsze na stacjach BP, mam tam kartę stałego klienta - twierdzi poirytowana Potocka. Na stacji reklamacji nie przyjęto. Centrala BP Polska również oddaliła skargę. Potocka za remont silnika zapłaciła 5200 zł.

Centralne Laboratorium Naftowe skontrolowało w końcu 2002 r. 100 stacji benzynowych od Pomorza po Małopolskę. Okazało się, że 20 proc. sprzedawanej na nich benzyny i 30 proc. oleju napędowego nie spełnia obowiązujących norm. Wadliwe paliwo tankowały zarówno małe stacje prywatne, jak i dużych sieci międzynarodowych oraz krajowych koncernów. Do dystrybutorów w okolicach Warszawy trafiała m.in. etylina zmieszana z rozpuszczalnikami - jej nielegalną wytwórnię policja zlikwidowała w styczniu 2003 r. w Giżycku. - Paliwo produkują często garażowe firmy zarejestrowane jako wytwórnie farb i lakierów - mówi Bogdan Szamota z Głównego Inspektoratu Inspekcji Handlowej. Bez akcyzy kupują one czysty surowiec w rafineriach, sprzedają zaś "uszlachetniony" ze sporym przebiciem. "Zbrodnia" jest niemal doskonała, gdyż mało który kierowca tankuje zawsze na tej samej stacji. W razie awarii auta nie potrafi więc wskazać, gdzie go oszukano.

 

NABICI W HIPERMARKETY

W co piątym "sklepie wielkopowierzchniowym" zawyżają nam rachunki! Rekordzista (w Białymstoku) oszukiwał w 16 na 17 transakcji sprzedaży! Co szósty sprzedawany w hipermarketach produkt nie spełnia wymogów polskich norm jakościowych. Nagminnie brakuje instrukcji obsługi po polsku, oznaczenia kraju pochodzenia i opisu warunków używania wyrobu. Takie wnioski płyną z kontroli, którą w wielkich sieciach sprzedaży detalicznej przeprowadziła NIK wspólnie z inspekcjami handlową i sanitarną, kontrolą skarbową i nadzorem budowlanym. Odkryto przy okazji, że supermarkety oszukują nie tylko klientów, ale i fiskusa. Przy uiszczaniu VAT nieprawidłowości stwierdzono we wszystkich kontrolowanych sklepach! Straty skarbu państwa z tytułu zaniżenia podatku w jednym z krakowskich supermarketów oszacowano na 3,847 mln zł.

Najczęstszym oszustwem w sklepach jest umieszczanie niskiej ceny na półce, a przy kasie liczenie wyższej. Odrębną kwestią jest jakość wyrobów. Klient musi dostać towar tani, więc dyrekcja hipermarketu "ciśnie" dostawców. Ci obniżają cenę, ale jednocześnie jakość produkcji. Na przykład, w jednym z toruńskich hipermarketów Géant klientka kupiła ryż z robakami. Sklep zignorował reklamację. Towar został wycofany ze sprzedaży dopiero po interwencji IH.

 

NABICI W GASTRONOMIĘ

Jaka jest różnica między polskim kelnerem a pogodą? Pogoda czasem nie dopisuje - taki żart krąży wśród inspektorów IH. Na przykład w kontrolowanej przez nich łódzkiej restauracji barmanka do sporządzenia dwóch drinków Zielona Wdowa użyła bezalkoholowego syropu Monin Blue Curacao zamiast likieru Blue Curacao. Przygotowując drink Pinacolada, nalała o połowę mniej alkoholu, niż powinna. Na jednym zamówieniu zawyżyła rachunek o 17,68 zł!

Klientów oszukuje się w dziewięciu na dziesięć orientalnych barów i restauracji. Zwykle ich właściciele i obsługa zaniżają wagę lub objętość produktów oraz napojów. Zawyżają natomiast cenę - ustaliła kontrola przeprowadzona na zlecenie UOKiK. Oszukują także krajowi restauratorzy. Co drugi podawany przez nich drink zawiera mniej alkoholu, niż powinien. Według ustaleń inspektorów, konsumenci zapłacili za skontrolowane napoje alkoholowe od 50 gr do 35 zł za dużo! Tracimy nie tylko pieniądze, ale również zdrowie. W jednej z katowickich restauracji pracownicy IH za barem znaleźli rozcieńczalnik do lakierów używany do czyszczenia mebli. W restauracji służył jako dodatek do drinków.

 

DZIKI WSCHÓD

- Nasze prawo konsumenckie nie jest złe, znacznie gorzej z praktyką - konstatuje Joanna Wrona z UOKiK. Jeżeli sprzedawca się uprze, może odmówić przyjęcia uzasadnionej reklamacji. Wówczas mamy wybór: albo idziemy do sądu cywilnego, albo odpuszczamy. W sądach tymczasem na załatwienie sprawy czeka się kilka lat. - Odszkodowanie za buty, które rozpadły się ledwie po miesiącu, dostałem dopiero wtedy, kiedy zadzwoniłem do właściciela hurtowni i zagroziłem, że wyślę je do hiszpańskiego producenta - informuje Konrad Szwer, student z Zielonej Góry.

W krajach zachodnich sprzedawca woli uznać niewłaściwą reklamację, byle nie zrazić do siebie klienta. W Polsce można zostać oszukanym wszędzie, a bezkarność podobnych praktyk rozzuchwala firmy. Coraz częściej zdarzają się więc kanty tak bezczelne, że wręcz groteskowe. - Ostatnio pomagałem zwyciężczyni konkursu ogłoszonego przez jedną z popularnych gazet - mówi Janusz Weiss, od 10 lat prowadzący w Radiu Zet program interwencyjny. - Wygrała gitarę z nalepionym autografem Elvisa Presleya. Dziennik wycenił instrument na 18 tys. zł. Zapłaciła więc podatek od nagrody w wysokości 1830 zł, lecz kiedy chciała ją sprzedać, okazało się, że naprawdę warta jest 800-1200 zł - opowiada Weiss.

 

CIERNISTA DROGA

URSZULA ŁYSOŃ,

radca prawny Rady Krajowej Federacji Konsumentów

Poszkodowany konsument może w Polsce dochodzić swoich praw nawet przez kilka lat. W 2002 r. wpłynęło do nas 119 tys. skarg. Prawie 5 tys. z nich, czyli o 50 proc. więcej niż dwa lata temu, dotyczyło działalności banków. Jeżeli okaże się, że na naszym koncie nie ma pieniędzy, które dawno powinny wpłynąć, bo np. z powodu awarii systemu elektronicznego dane zostały wykasowane, powinniśmy reklamować to w banku. Jeśli odpowiedź będzie negatywna albo po miesiącu nie otrzymamy jej wcale, możemy skierować sprawę do arbitrażu konsumenckiego. Kiedy okna, które niedawno wymieniliśmy, nie chcą się domykać, a samochód po naprawie znowu nie zapala, spróbujmy najpierw załatwić sprawę polubownie, koniecznie jednak na piśmie. To będzie później podstawą odwołania się do instytucji, która zajmie się mediacją - Federacji Konsumentów, Inspekcji Handlowej, powiatowego rzecznika konsumentów lub do arbitrażu konsumenckiego. W wypadku gdy mediacja nie spełni oczekiwań, można się zwrócić do polubownego sądu konsumenckiego przy IH. Wyrok tego sądu może być podstawą egzekucji komornika. Możemy odwołać się do sądu powszechnego, jeśli na rozpatrzenie sprawy nie zgodzi się pozwany. Sąd ma obowiązek rozpatrzyć skargę w postępowaniu uproszczonym - nie trzeba pisać pozwu, wystarczy wypełnić odpowiedni druk. Musimy się jednak liczyć z tym, że najczęściej wyrok nie zapadnie po kilku miesiącach, ale czasami dopiero po dwóch, trzech latach. Aż 80 proc. spraw, które założyliśmy w sądach w imieniu naszych klientów, zostało rozstrzygniętych na ich korzyść.

 

MAŁGORZATA NIEPOKULCZYCKA,

prezes Federacji Konsumentów

Klient może i powinien reagować, kiedy jest oszukiwany. Wadliwy towar można zawsze reklamować. W wypadku nieuznania reklamacji przez sprzedawcę, należy się odwołać od tej decyzji. Gdy decyzja jest podtrzymana, pozostaje sąd polubowny. Jeśli druga strona się nie zgadza na załatwienie przed nim sprawy, można już tylko złożyć pozew do powszechnego sądu cywilnego. Droga jest długa, ale opłaca się ją przejść. W przeciwnym wypadku będziemy cały czas oszukiwani.

 

UWAGA, KLIENCIE!

90% barów i restauracji orientalnych oszukuje klientów (rachunki są zawyżane, podaje się porcje o wadze mniejszej, niż widnieje w karcie dań)

90% sprzedawców warzyw i owoców oferuje zepsute produkty lub oszukuje na wadze

70% miodów pitnych, 58 proc. paczkowanych wędlin drobiowych, 55 proc. konserw drobiowych i 52 proc. konserw mięsnych nie spełnia wymogów jakości

48% pubów i restauracji oszukuje na sprzedaży alkoholu (na przykład zawyżając rachunki) Źródło: IH

 

Jan Piński

 

 

Co się bardziej opłaca - wyjdzie taniej - kupowanie „taniego” chleba (który jest z tego powodu marnotrawiony)(mięsa, itp.) za np. 1 zł i dopłaty (na rozrzutność, wypłaty itp.) dla urzędników (w tym na przekręty), tzn. rolników też... na końcu, czy bezpośrednie płacenie uwzględniające koszty ekonomiczne?

 

TZW. DOTACJE Z UNII

Od tego kto i ile otrzymał, sto razy ważniejsze jest jak te pieniądze zostały wykorzystane (tzw. system naczyń połączonych, czyli m.in. Unia Europejska).

 

Co do pracy górników, to już 100 lat temu mógł za nich, i m.in. dla nich pracować m.in. wiatr, woda. Zamiast wyczerpywania, ograbiania z niego przyszłych pokoleń, węgla; chorób; wydatków, długów; zagłady mielibyśmy zyski.

4. ŹRÓDŁA ENERGII

 http://www.wolnyswiat.pl/4h2.html

 

 

Czym się różni sytuacja osób zarabiających 1,5 tys. zł od osób zarabiających 3 tys. zł.

Ano tym, iż ci pierwsi nie są wstanie oszczędzić, zainwestować ani zmienić pracę, by np. uwolnić się od udręki z nią samą czy/i współpracownikami, przełożonymi związanej (niemieliby za co żyć i jej szukać), jest to więc prosta droga do półniewolnictwa, z jej patologiami również od strony pracodawców, którzy taką sytuację niejednokrotnie wykorzystują. Taka przeogromna masa ludzi (wyborców) nie ma też możliwości wykazania inicjatywy np. względem tzw. władzy lokalnej, wykonawczej, ustawodawczej (z braku czasu, środków), realizacji swoich zainteresowań, pasji (niekiedy nie mają czasu, ani siły nawet je odkryć) – tylko praca-opłaty, praca-opłaty, praca... Są całkowicie nią i egzystencjalnymi problemami przytłoczeni.

Praktycznie mają niewielkie możliwości zdobycia wiedzy, sił by ją pojąć, nowych kwalifikacji oraz na refleksje. Więc nie dziwmy się, iż takie społeczeństwo daje się mamić, manipulować, m.in. przez środki przekazu, a w tym przez specjalistów od socjotechniki, populistów grających na emocjach; że społeczeństwo mamy bierne, zmęczone, rozczarowane, sfrustrowane (ci najodważniejsi, zdesperowani, którzy kosztem niedojadania, przepracowania - zdrowia - chcą, w tym uczciwie, coś więcej zdziałać, osiągnąć są często karani – na ogół nie starcza pieniędzy, brak doświadczenia, wsparcia, emocje powodują nietrafne decyzje (do tego dochodzą zbyt duże koszty kredytów) i się pogrążają (co jest przestrogą dla pozostałych – jaką robotę masz to masz, więc ją szanuj i nie próbuj się wybijać).

 

Warto rozważyć co się bardziej opłaca: firma na przeciętnym poziomie z zdrowymi, zadowolonymi ludźmi, czy prosperująca – z znerwicowanymi (przyszłymi pacjentami, rencistami – których trzeba leczyć, utrzymywać), nieszczęśliwymi negatywnie oddziaływującymi na otoczenie (w tym na siebie)?!

 

Osiągnąć zysk za wszelka cenę, zarobić jak najwięcej, maksymalnie zmniejszyć koszty – to m.in. praca za marną płacę, w podłych warunkach w stresie.

Takie eksploatowanie ludzi nie opłaca się na dłuższą metę nikomu. Mamy miliony rencistów, których trzeba z podatków - naszych pieniędzy - leczyć i utrzymywać, w tym cały przemysł nimi się zajmujący. A pracodawcy się dziwią, iż składki, podatki są takie wysokie i stale rosną; narzekają na brak zaangażowania pracowników (a pracodawcy są zaangażowani w pracowników?...)(wielu robi to, czego nie chcą), „że ludziom się robić nie chce”, że kradną, oszukują itp. Dziwne, bo na zachodzie, np. w RFN, Polacy są b. chwaleni za pracowitość (stąd te ograniczenia w rynku pracy, bo są  jeszcze tańsi od lokalnych pracowników) – proszę im zaoferować podobne stawki, a zobaczymy ilu będzie chętnych do pracy i jak będą  ją wykonywać (często narzekający na brak chętnych do pracy sami siedzą z założonymi rękoma, bo nie ma komu wykopać dołków, zasadzić drzew, pomalować płotu itp...).

 

Analogicznie ma się sytuacja z regularnym, co najmniej od II wojny światowej..., odsłuchiwaniem przez społeczeństwo, iż trzeba ciężko jeszcze te kilka lat popracować, „zacisnąć pasa”, a wkrótce będzie lepiej... Jaką Ci ludzie mają mieć motywację, skoro równie długo i regularnie widzą, słyszą i czytają o marnotrawstwie, bezmyślności, przekupstwie, opływaniu w luksusach za takie postępowanie, za ich ciężko wypracowane pieniądze; iż ciężka praca, uczciwość nie popłaca?!

 

Jakie perspektywy takie działania. Tym, co ludzi mobilizuje do działania są, jeśli nie doraźne korzyści, perspektywy. Jakie są obecnie perspektywy dla ludzi uczciwych...; przed ludzkością?!...

 

Lekiem na tą niezdrową sytuację są godziwe zarobki, ale za to mniejsze składki, podatki – pozostałe koszty pracy. Zwiększy się wówczas też konsumpcja (zdrową popieram), zmniejszy przestępczość (ogromne koszty z tym związane). Zwiększy wydajność, zaangażowanie gdyż, oprócz wyższych, motywujących do tego zarobków, więcej osób będzie wykonywać pracę która ich pasjonuje.

 

A teraz co do zarabiających 3 tys. zł.

Są wstanie np.: zamiast utrzymywać wynajmujących im (często stresujących osób) pokuj/mieszkanie wziąć je sobie na kredyt; domagać się poprawy warunków pracy, a w razie nie dogadania się poszukać sobie innej (nie ponosić m.in. zdrowotnych, finansowych skutków podłych warunków), czy wykazać inicjatywę gospodarczą (część kosztów pokryć z oszczędności). I podjąć wiele innych konstruktywnych działań, w tym odnośnie spraw osobistych (np. zdrowotnych, uczuciowych).

 

 

 

 

KTO MOŻE I JEST DOBRY... W OBECNEJ GOSPODARCE

Czy celem każdego człowieka winno być zdobywanie pieniędzy – czy wszelkie działania mają się przekładać na pieniężne zyski?!

To degeneruje, szkodzi, pogrąża, bo jedni zdobywają pieniądze kosztem wszystkiego, wszystkich, część popełnia ewidentne przestępstwa, a innym uniemożliwia to twórczą działalność. – Czy taka sytuacja jest korzystna?!

Zostawianie niezaradnych... na pastwę losu, a utalentowanych nie wykorzystywać z godnie z ich umiejętnościami, potencjałem (ilu talentom nie dano możliwości ujawnienia się, rozwinięcia)?!

Chodzi oto, by twórcy nie musieli zajmować się biznesem, a trwacze nie zajmowali się „twórczością” (np. w polityce), bo nikomu to na dobre nie wyjdzie.

 

Irytuje mnie generalizowanie, odnoszące się do wszystkich w złej sytuacji finansowej, że są: „nieradzącymi sobie w gospodarce rynkowej”, „za mało przedsiębiorczy”, „zagubieni” itp.

Ogromna część „radzących sobie” to: przemytnicy, złodzieje, oszuści, łapówkarze, spekulanci, aferzyści, kombinatorzy, producenci „szybkich śmieci”, produktów szkodliwych, współpracujący z katolicką organizacją wyłudzania i mnożenia pieniędzy, sama kor, itp…!

 

 

NIE MA IDEALNYCH ROZWIĄZAŃ

Niemniej jest absurdem nierozwijalnie i niewykorzystywanie pozytywnego potencjału, czyli jego marnowanie, poprzez m.in. przytłaczanie egzystencjalnymi problemami – każdy, kto chce żyć musi zarabiać pieniądze. Więc ofiary takiego systemu zdobywają je kosztem wszystkiego, wszystkich, przy czym nim wydajniej, tym lepiej się im wiedzie, i są eksponowanymi wzorcami... Kolejne ofiary wykonują absurdalne dla nich zajęcia, zamiast odkrywać, rozwijać, wykorzystywać swoje wybitne, twórcze talenty z pożytkiem dla wszystkich.

Minimum cywilizacyjne, proekologiczne, prozdrowotne, proekonomiczne, to, zgodnie ze statusem (na jednym krańcu osobnik b. szkodliwy – do usunięcia, a na drugim końcu osoba wybitna) zapewnienie wyżywienia w bezpłatnych centrach posiłków, bezpłatnego transportu zbiorowego, możliwości konstruktywnego działania (alternatywą jest, jak dotychczas, utrzymywanie policji, wymiaru sprawiedliwości, więzień z zawartością, przychodni, aptek, szpitali, rencistów, itd. Nie przygotowane, nie zgłoszone rozwiązania, projekty, wynalazki. Decyzje, działania, rządy osób niekompetentnych, szkodliwych, bo osoby kompetentne są przytłoczone problemami egzystencjalnymi, zmilczane z tego wynikłymi konsekwencjami, stratami, problemami, itd.).

PS

Całe życie wykonuję prace zarobkowe na poziomie wytresowanej małpy (od 8 lat: 8 godzin dziennie (wcześniej przez kilka lat około 12 godzin dziennie) handel z wózka warzywami, owocami. A reszta czasu na pozostałe sprawy, za swoje pieniądze (na ile pozwala mi sytuacja finansowa, a pozwala na minimum))...

Więc, wg dotychczasowych miar, jestem nieudacznikiem, bo żyję w biedzie... A wytwórcy „szybkich śmieci’, przerabiacze wszystkiego na śmieci, kosztem wszystkiego, wszystkich, specjaliści od machinacji finansowych są podziwianymi, naśladowanymi ideałami (politycy z zapałem z nimi współpracują, banki b. chętnie w ich pomysły inwestują)...

 

Piotr Kołodyński - autor/redaktor:

- www.wolnyswiat.pl

- www.racjonalnyrzad.pl

- www.pzepr.pl

Np.: http://www.pzepr.pl/forum/viewforum.php?f=7&sid=6fead21dfb52b0ac71b40902b706345c

 

 

 

 

Co do chcących uczciwie zarabiać (niewielki odsetek, godnych podziwu, obecnie prosperujących).

Na rozruch trzeba pierwsze pieniądze jakoś zdobyć. Bo tutejsze banki zajmują się głównie skupowaniem obligacji skarbu państwa i wspieraniem - podobnie jak państwo - kor... Nie dla wszystkich jest mse na rynku produkcji, sprzedaży i usług gdyż jest on nasycony. I obecnie istniejące firmy mają trudności z funkcjonowaniem (tysiące rocznie plajtuje. GUS podaje, iż ponad 35% nowopowstałych firm nie utrzymuje się na rynku nawet rok). Na początku transformacji

było o wiele łatwiej – prawie każda działalność się opłacała (przeciwnie niż teraz) i wtedy powstały pierwsze fortuny, do czego nie była potrzebna jakaś nadzwyczajna inteligencja. Bolek pojechał do RFN (teraz trzeba o tym zapomnieć), ponosił cegły na budowie przez rok, następnie wrócił, zainwestował w jakiś sklep, czy warzywniak i już była kasa (inni inwestowali... w tzw. tiry z alkoholem, papierosami, czy brali, a wtedy można było, takie czy inne... pożyczki z banków).

 

Człowiek prawy ma szereg hamulców (tzw. ograniczeń biznesowych...) i nie chce zarabiać pieniędzy kosztem zdrowia, życia innych ludzi - zarówno pracowników jak i klientów – przyszłych pokoleń, przyrody, produkować dupereli, opierać ich sprzedaż na psychomanipulacji, by wkrótce trafiły na wysypisko jako śmieci, itp. Wielu potencjalnych klientów jest bezmyślnych, podobnie tworzący prawo, dlatego łatwiej jest zarobić na produkcji, sprzedaży np. tn, alkoholu, słodyczy, niezdrowej żywności niż na produktach przynoszących korzyść. Stąd często ludzie inteligentni, prawi chcący postępować etycznie przegrywają z pozostałymi, którzy takich oporów - problemów... -  nie mają (więc m.in. sprzedają alkohol dzieciom, kąpiącym się (nie obchodzi ich, że ktoś się z tego powodu utopi), kierowcom (nie martwią się tym, iż kierowcy pod wpływem alkoholu zabijają tysiące ludzi, a dziesiątki tysięcy stają się kalekami), niezdrową żywność (90% chorób spowodowanych jest niezdrowym odżywianiem), ogłupiają, frustrują, rozstrajają ludzi reklamami itd., itp.).

 

Dlatego ci pierwsi są na marginesie, a pozostali istnieją medialnie, są pokazywani jako wzory do naśladowania. A mając spore tzw. znajomości, wpływy, możliwości finansowe, wpływają na obsadę ważnych stanowisk w państwie, na podejmowane przez takie osoby decyzje, kreują nam rzeczywistość, która jaka jest

każdy widzi...! Jakby tego było mało, trzeba jeszcze dodać zjawisko instynktu stadnego, gdzie to silny ma rację, jest wzorcem, a nie prawi mądrzy ludzie, postrzegani jako nieudacznicy, dziwacy, margines.

 

 

q        By zmusić do poprawy jakości towarów, warunków sprzedaży, pracy pracowników proponuję organizowanie bojkotów takich msc przez klientów (na początek np. przez jeden dzień).     

 

 

Jeśli jedynym celem pracy jest zdobywanie pieniędzy, to to jest półniewolnictwo; tortura psychiczna, fizyczna.

 

 

ZNAJDŹ SOBIE PRACĘ, A TWOJE PROBLEMY SIĘ ROZWIĄŻĄ”, „DO ROBOTY!”, „NO PEWNIE NIE CHCE CI SIĘ PRACOWAĆ?!”

Jakie szanse na znalezienie pracy ma np. człowiek, który nie truje się tn i NIE CHCE ponosić skutków zażywania tn, NIE CHCE słuchać (tzw...) radia (bełkot, wr co chwilę podawana nazwa stacji, częstotliwości), czyjejś muzyki (jazgotu. Jest mnóstwo gustów muzycznych, upodobań, co do głośności, są różne nastroje). Dba o zdrowie (nie wszyscy pracodawcy i współpracownicy się tym przejmują, a niekiedy wywołuje to wręcz agresję i podejrzenie o chorobę psychiczną...), i NIE CHCE: wdychać jakichś oparów chemicznych, pyłów, głuchnąć, ani uszkadzać wzroku, wykonywać pracy niepożytecznej, a tym bardziej szkodliwej dla innych. Wśród wielu przykładów chociażby w gastronomii, (gdzie są przypadki sprzedaży bezwartościowej, zepsutej, brudnej żywności). W handlu czy produkcji związanej np z tn, alkoholem, w marketingu, akwizycji (wiele osób na dźwięk tych słów dostaje gęsiej skórki). I innych „prac”, form zadręczania, napastowania, oszukiwania – szkodzenia ludziom!

 

Kolejne czynniki to zarobki, godziny i dni pracy. Jeszcze jednym problemem są stresy. W pracy jak w życiu są różni ludzie, a więc m.in.: źli, głupi, agresywni, złośliwi, prymitywni, chamscy itp.

Następna sprawa, to jaki odsetek ludzi wykonuje pracę taką, jaką chcą, która by ich rozwijała, dawała satysfakcję, a nie była zmorą?! Sam rodzaj pracy może być stresujący i uciążliwy (dla każdego w innym stopniu). Są ludzie mający większy lub mniejszy balast przeżyć życiowych, różny próg wytrzymałości, tolerancji, wrażliwości, występują różne osobowości, charaktery. Kolejny problem to atmosfera w pracy, dewiacje, uciążliwe nawyki, upodobania.

Następna sprawa, by znaleźć pracę trzeba mieć pieniądze na: gazety, telefony (w większości ogłoszeń podawane są telefony komórkowe, gdzie często słyszy się nagranie, iż automat już więcej nie może przyjąć wiadomości  – co jest nieetyczne), bilety, wygląd. Jeszcze jeden problem to fałszywe oferty pracy, na które zdesperowani ludzie tracą ostatnie (często pożyczone, bądź wzięte pod zastaw pieniądze).

 

Kolejnym problemem jest fakt, że potrzebujących pracy jest wielu więcej niż msc, więc siłą rzeczy nie mogą otrzymać jej wszyscy itp., itd.

Więc czy rzeczywiście problemy życiowe i znalezienie na nie panaceum jest takie proste?! Może dla prostych ludzi, którzy nie mają wyobraźni i jest im wszystko jedno: co wdychają, słyszą, jedzą (gdy posiłki są wliczone w wypłatę), co działa na ich wzrok; nie przeszkadza im, że ktoś się na nich drze, wyśmiewa, oszukuje,

prześladuje, poniża; że ich praca przynosi szkodę; że wstają wczesnym rankiem, a wracają późnym wieczorem; są wiecznie zmęczeni, schorowani, znerwicowani, upodleni, zniszczeni i jest to ich jedyny (oprócz długów) dorobek!

 

Ta pierwsza grupa ludzi jest degradowana i eliminowana ze społeczeństwa. Druga grupa jest nagradzana...(...).  Jakie są tego skutki dla nas wszystkich?! Jakie jest nasze życie?!

Sposobem by ten problem zmniejszyć byłoby utworzenie biura pośrednictwa zamiany pracy (i zastosowanie się do postulatów), gdzie wypełniałoby się bardzo rozbudowaną ankietę obejmującą m.in. (oprócz kwalifikacji) nałogi, psychotesty, przykłady zachowań i reakcje na nie, co denerwuje itp. Dzięki niemu można

by było bardziej dopasować ludzi, dzięki czemu przynajmniej dla części praca przestałaby być koszmarem oraz zmniejszyłoby się jej destrukcyjne oddziaływanie.

Należy również ustalić: kto chce pracować, a kto nie – by nie było takiej sytuacji, że pracuje ten kto nie chce, a na zasiłku jest ten, kto chce pracować.

Chodzi też o aspekt ekologiczno-ekonomiczny – by skrócić drogę dojazdu do msa pracy (często, absurdalnie, ludzie jeżdżą niepotrzebnie do odległego msa, podczas gdy mogliby pracować tuż obok (zamieniając się tylko z kimś msm pracy)).

 

 

OGRANICZENIE MOŻLIWOŚCI POWSTAWANIA KOLEJNYCH HIPERMARKETÓW = OGRANICZANIE WYBORU FORM ZAKUPÓW (DLA WIELU, ROBIĄCYCH DUŻE, WSZECHSTRONNE ZAKUPY, MOŻLIWOŚĆ ZROBIENIA ICH W JEDNYM MSU TO OGROMNA OSZCZĘDNOŚĆ CZASU).

Hipermarkety (powodujące upadek mniejszego handlu) muszą funkcjonować zgodnie z zasadami gospodarki rynkowej i bez żadnego przywileju.

Jestem daleki od chwalenia tego, jak funkcjonują hipermarkety, zarówno od strony współpracy z dostawcami, sposobów, i tego co się tam sprzedaje, jak również warunków pracy. Jednak ta forma sprzedaży ma i swoje plusy od strony konsumenta. A mianowicie możliwość ogromnego wyboru, zarówno pod względem

rozległego asortymentu jak i wybierania jego poszczególnych pozycji, na co można przeznaczyć praktycznie dowolnie długi czas, na co nie ma szans w sklepie z bezpośrednią obsługą, bo by splajtował.

Ten przepis to kolejne sztuczne utrzymywanie msc pracy przez społeczeństwo. Skazywanie go na stresowe, z mniejszym wyborem kupowanie w mniejszych sklepach, w tym z bezpośrednią obsługą.

Uleganie naciskom takich grup społecznych może doprowadzić do eskalacji tego zjawiska i wkrótce mogą odezwać się np. taksówkarze – domagający się ograniczeń dla komunikacji miejskiej, właściciele autobusów, samochodów ciężarowych – by ograniczyć liczbę pociągów; taczek i wózków – liczbę samochodów dostawczych itp... – Przecież to tysiące msc pracy (tylko ile by to wszystko kosztowało!?)...

PS

Sam robię zakupy w małych sklepach, i wyłącznie takich gdzie nie ma włączonego radia, emitera tzw. reklam. Nie wchodzę do hipermarketów z powodu b. silnego stresu, niszczenia psychiki, wypaczania umysłu tzw. reklamami!

 

 

„FAKTY I MITY” nr 8, 03.03.2005 r.:

Odkryto wreszcie przyczynę drogiej złotówki. Okazuje się, że w ubiegłym roku nasz rząd sprzedał za granicą rekordową liczbę obligacji (zadłużył się) za 21,8 mld zł. W 2004 r. zadłużyliśmy się za granicą na kwotę o 10 mld zł wyższą niż w rekordowym 2003 roku! Nasz dzielny rząd jest przy tym bardzo łaskawy: pożyczkodawcom płaci oprocentowanie trzykrotnie wyższe niż rządy państw zachodnich, USA lub Czech.

Zadziwia nonszalancja kolejnych rządów RP w powiększaniu już niebotycznego zadłużenia. Może liczą na rychły koniec świata...

 

 

 

 

CO TO SĄ PRODUKTYWNE, KONSTRUKTYWNE, CZYLI PRZYNOSZĄCE KORZYŚCI DZIAŁANIA – BĘDĄCE PODSTAWĄ ROZWOJU, DOBROBYTU.

– Są to działania uwzględniające wszystkie - a więc dalekosiężne, więc również globalne i w wieloletniej perspektywie - skutki, które, zaspokajając racjonalne potrzeby, ograniczają wszelkie tego negatywne konsekwencje/efekty do minimum - są one realizowane jak najmniejszym RZECZYWISTYM (...) kosztem - czyli jest to NAJKORZYSTNIEJSZA realizacja potrzeb przynosząca szeroko pojętą korzyść (...) społeczeństwu.

NALEŻĄ DO NICH:

– efektywna, ekologiczna - nie niszcząca środowiska - produkcja i sprzedaż zdrowej żywności, która nie tylko nie przyczynia się do chorób, ale wielu zapobiega, a niektóre nawet leczy (ziemia jest 1 rok uprawiana, 5 lat jest nieużywana – się regeneruje).

 

– najefektywniejszy, uwzględniający wszystkie czynniki - dalekosiężne skutki, rzeczywiste koszty - transport pasażerów i towaru.

 

– najefektywniejsze komunikowanie się, czyli tani przepływ, dostęp do racjonalnych, praktycznych inf. (ich źródła powinny być zwolnione z podatku, a w zasadnych przypadkach dotowane o ile zajmujący się tym nie mają dochodów z tzw. reklam).

 

– Przede wszystkim ZAPOBIEGANIE, a jeśli się nie uda, to - ekonomicznie, ekologicznie, etycznie, wg statusu uzasadnione - leczenie chorób.

Osoby o statusie: osoba przeciętna: Przed 30-tym rokiem życia leki i leczenie bezpłatnie – to jest inwestycja. Między 30-tym, a 45 rokiem życia leki i leczenie płatne w 50%. Powyżej 45 lat odpłatność leków i leczenia 100% (w wielu przypadkach te pieniądze nie zwróciłyby się). Niepełnosprawni, hoży od urodzenia (dożywotni, i nie zdolni do jakiejkolwiek konstruktywnej działalności) powinni ponosić pełną odpłatność za leki i leczenie. – To żadna zasługa takich osób, ani wina społeczeństwa, i nie leży to w naszym interesie, by na nich łożyć (mogą szukać sponsora, brać udział w testowaniu leków, itp. – muszą wykazać (ich rodzice, opiekunowie) jakąś konstruktywną inicjatywę, według zasady: coś za coś); nikotynowi, narkotykowi, alkoholowi samobójcy - przeznaczający, razem, miliardy zł na takie substancje - muszą ponosić 100% odpłatność za leki i leczenie, ale nie lekarzom, tylko państwu.

Osoby o statusie: osoba pożyteczna, osoba wybitna muszą być, m.in. w tym względzie, uprzywilejowane.

Obecnie ludzie świadomie, nieświadomie się degenerują, gdyż niski status »degenerata, pasożyta«, czyli nałoga, chorego, najlepiej posiadającego jeszcze chore dziecko, daje profity. Ja proponuję ten trend odwrócić.

 

– KONSTRUKTYWNA - efektywna - edukacja – czyli, m.in. z jak najmniejszymi skutkami ubocznymi, rozwijanie zdolności, uczenie rzeczy potrzebnych, praktycznych - indywidualnie dobraną metodą - czyli również uczenie tej części młodzieży, która ma do przyswajania i wykorzystywania wiedzy predyspozycje.

 

– wykorzystywanie możliwie jak największego potencjału intelektualnego, twórczego społeczeństwa (czyli m.in. nie podporządkowywanie się organizacjom religijnym, wypaczonym ideologiom, utopiom).

 

– najefektywniejsze wytwarzanie i dostarczanie energii  – czyli z jak najmniejszymi skutkami ubocznymi (praktycznie z tzw. źródeł odnawialnych, nie skażających środowiska, a więc nie zatruwających ludzi, przyrody, i nie powodujących inne straty, w tym koszty).

 

– ekologiczne budowanie i eksploatacja: msc pracy, nauki, zamieszkania itp. (czyli m.in. budownictwo energooszczędne, wykorzystujące do oświetlenia światło słoneczne i jego energię do innych potrzeb np. ogrzewania, wytwarzania prądu; stosujące wentylację odzyskującą znaczącą część ciepła z wydostającego się zużytego powietrza).

 

– efektywne inwestowanie np. w tzw. nowe technologie, a więc i m.in. w badania przynoszące, licząc całościowo, wszechstronne korzyści.

 

– CZYLI INWESTOWANIE - DZIAŁANIE - W TEN SPOSÓB I W TE DZIEDZINY PRZYNOSI WŁAŚNIE RZECZYWISTY DOCHÓD, DOBROBYT I TO W PERSPEKTYWIE WIELU LAT.

 

 

Co to jest RZECZYWISTY DOCHÓD, pełna korzyść ekonomiczna, inaczej zysk. Jest nim ta suma, korzyść, która pozostanie po odliczeniu WSZYSTKICH CAŁKOWITYCH skutków/konsekwencji działań. A więc w wieloletniej i globalnej perspektywie (np. paląc toksyczne śmieci, czy bezpośrednio wpuszczając ścieki, zatruwa się np., oprócz powietrza i gleby, małą rzekę, a w raz z nią trafią one do dużej, a z niej do morza i tą drogą do pozostałych akwenów morskich – na każdym etapie trując! Później jemy ryby itp. tzw. dary morza, które to wchłonęły i ponosimy tego zdrowotne skutki - w tym wydatki - między innymi związane z produkcją medykamentów, sprzętu medycznego itp. – co praktycznie wiąże się z dalszym truciem i tego skutkami (...)!).

 

 

 

 

CO TO SĄ KONSUMPCYJNE WYDATKI; CO TO ZNACZY MARNOTRAWSTWO, DZIAŁANIA SZKODLIWE ZBĘDNE.

Ogólnie należą do nich te, które przyczyniają się - w rzeczywistym, całkowitym rozrachunku (...) - do strat: zbędnych kosztów, niekorzystnych skutków - nie koniecznych negatywnych konsekwencji (często są one ukryte (nie zauważane), nie uwzględniane) - np. do wyczerpywania surowców mineralnych i innych zasobów, skażeń, degradacji środowiska, zatruć, chorób, inwalidztwa:

w pierwszej kolejności należą do nich konflikty, wojny i niezbędne im zbrojenia.

 

EKSPLOATACJA I TRWONIENIE SUROWCÓW, w tym skażanie nimi otoczenia (również podczas ich transportu. A wytwarzanie i eksploatacja środków transportu, to kolejne źródło skażeń, kosztów)(...).

 

wspieranie/przyczynianie się, zachęcanie do kupna, zażywania (w tym ich eksponowaniem, przypominaniem o nich, np. w filmach), a w efekcie produkcja sprzedaż, zażywanie trucizn: nikotynowych, narkotykowych, alkoholowych oraz chemikalii (np. na przyrost masy mięśniowej).

 

RELIGIJNE OGŁUPIANIE, UZALEŻNIANIE I WYKORZYSTYWANIE (powodujące, że ofiary zawierzają nie własnej inwencji, inwestycjom, przedsiębiorczości, pomysłowości, pracy - własnym siłom - tylko w płacenie org. religijnym, modłom, bóstwom! Generuje to też mnóstwo innych problemów, których pokrótce nie sposób opisać. Niech miarą tego będzie fakt, iż najbiedniejsze i obarczone największą przestępczością kraje, to kraje religijne. Stany Zjednoczone są najbardziej zadłużonym państwem świata (...)).

 

WYPŁOCINOREKLAMOWE I REKLAMOWE OGŁUPIANIE SPOŁECZEŃSTWA powodujące, oprócz negatywnych skutków intelektualnych, psychicznych, zdrowotnych (mam na myśli głównie zdrowie psychiczne, bo do zażywania tn i alkoholu (z wyjątkiem piwa...!) już nie można zachęcać, ale słodyczy tak!), generowanie sztucznego popytu. Tzn., ludzie tracą czas i wydają pieniądze na rzeczy mało przydatne, niekiedy zbędne, a czasami wręcz szkodliwe, które - kosztem przyrody, zdrowia - trzeba  wyprodukować, sprzedać, a następnie usunąć jako śmieci!

 

PRYMITYWNA OGŁUPIAJĄCA, ZABIERAJĄCA CZAS I POWODUJĄCA BEZCZYNNOŚĆ RUCHOWĄ TZW. ROZRYWKA (należy do niej niemal cały repertuar RTV), powodująca też otępienie umysłowe, apatię, zmęczenie czymś co nie przyniosło pożytku. Ale tylko po części, bo nie wszystkie jej rodzaje, bo bez zdrowego wypoczynku, relaksu człowiek gorzej funkcjonuje, a dla wielu ludzi jest ona motywacją do konstruktywnych działań, w tym pracy.

 

ZASPOKAJANIE PRÓŻNOŚCI NP. KOSZTEM OGROMNYCH STRAT EKOLOGICZNYCH (np. wydobywanie, obróbka biżuterii); wyimaginowanych potrzeb. Np. zajmuje się tym przeogromna część przemysłu kosmetycznego, którego wyroby więcej szkodzą niż pomagają ich ofiarom, nazywanym klientami... Kolejny przykład to irracjonalne, emocjonalne, zachowania, np. rytuały pogrzebowe pochłaniające ogromne pieniądze (ani zmarłemu, ani jego, za życia, bliskim nie są praktycznie do niczego potrzebne. Najlepiej pielęgnować uczucia, pomagać sobie za życia; swoje myśli, energię, zaangażowanie kierować ku żywym ludziom, co jest też zdecydowanie zdrowsze. A pieniądze przeznaczać na RACJONALNE RZECZY. To, iż odbywa się ta irracjonalna farsa jest wynikiem tradycji. Za pieniądze przeznaczane na ten cel można by, np. w mse cmentarzy, wybudować mieszkania dla bezdomnych matek i zapewnić im środki na życie).

 

WSPIERANIE/PRZYCZYNIANIE SIĘ DO PRZESTĘPCZOŚCI [pochłania ona ok. 10% dochodu narodowego.](np. kupując rzeczy kradzione przyczyniamy się w dwójnasób do zwiększenia przestępczości: bo pogarszamy sytuację ekonomiczną okradanych (m.in. pracodawców, podatników), oraz zachęcamy do przestępstwa, co z kolei generuje koszty (...) i straty, gdyż ten przestępca podejmuje działania nieproduktywne).

 

NIEWYKORZYSTYWANIE POTENCJAŁU TWÓRCZEGO, INTELEKTUALNEGO SPOŁECZEŃSTWA (wykorzystywanie ludzi np. do/w pracy niezgodnie z ich predyspozycjami, możliwościami (...)).

 

– TE DZIAŁANIA PRZYNOSZĄ STRATY, SZKODY (sprzyjanie im generuje takie właśnie skutki).

 

 

 

 

Czy zauważyli P., iż nim ktoś wyrządza więcej szkód, tym więcej zarabia (np. wielu polityków, dyrektorów, prezesów, menadżerów i innych wysokopłatnych fachowców... i specjalistów...)! I odpowiednio: nim ktoś ciężej pracuje, przynosząc korzyści, tym mniej zarabia (cała rzesza pracowników fizycznych).

 

 

„FORUM” nr 12/2009

RACHUNEK DLA ELITY

Chciwość na cenzurowanym

W krajach o dużych nierównościach społecznych ani bogacze, ani nędzarze nie czują się dobrze. Wniosek: tam, gdzie wszyscy mają mniej, ale po równo, żyje się lepiej – twierdzi dwoje brytyjskich naukowców.

John Crace Każdy następny dzień przynosi kolejne nagłówki w gazetach: dziś otyłość, jutro ciąże wśród nastolatek, pojutrze dane o przestępczości... Problemy społeczne funkcjonują w obecnych czasach na zasadzie drzwi obrotowych. Gdy jeden znika, pojawia się następny. W większości są one traktowane w całkowitym oderwaniu od siebie. Otyłość jest problemem zdrowotnym, przestępczość to sprawa policji i tak dalej. Rząd wdraża więc nowe inicjatywy to tu, to tam – buduje nowe szpitale, daje więcej pieniędzy na policję i więziennictwo. Ale nadzieje na poprawę są niewielkie.

 

Moralność i interes

(...) W końcu twierdzą, że niemal wszystkie problemy społeczne występujące w rozwiniętych społeczeństwach – mniejsza spodziewana długość życia, śmiertelność dzieci, narkotyki, przestępczość, odsetek zabójstw, choroby psychiczne i otyłość – mają jedną i tę samą przyczynę: nierówność. Twierdzą również, że nie tylko upośledzona podklasa traci na nierównościach społecznych – tracą wszyscy, nawet ci lepiej sytuowani. Dzieje się tak, ponieważ nie ma obiektywnego poziomu zubożenia, który tworzy problemy społeczne, ale powodują je różnice w dochodach pomiędzy bogatymi i biednymi. Tak jak ktoś z najniżej zarabiającej jednej piątej w bardziej egalitarnym społeczeństwie będzie prawdopodobnie żył dłużej niż jego odpowiednik w społeczeństwie bardziej zróżnicowanym majątkowo, tak przedstawiciel najbogatszej jednej piątej ma przed sobą prawdopodobnie więcej życia niż jego alter ego w społeczeństwie o większym poziomie nierówności.

Przyjrzyjmy się losowo wybranym statystykom. Stany Zjednoczone są zamożniejsze i wydają więcej na opiekę lekarską niż jakikolwiek inny kraj na świecie, a jednak dziecko urodzone w Grecji, gdzie średni dochód jest około połowę niższy niż w USA, jest mniej narażone na zjawisko śmiertelności niemowląt i ma prawdopodobnie przed sobą dłuższe życie niż dziecko amerykańskie. Otyłość dwukrotnie częściej występuje w Wielkiej Brytanii niż w bardziej egalitarnych społeczeństwach Szwecji i Norwegii i sześć razy częściej w USA niż w Japonii.

Odsetek nastoletnich ciąż jest w Wielkiej Brytanii sześciokrotnie wyższy niż w krajach mniej zróżnicowanych majątkowo, choroby psychiczne trzykrotnie częściej występują w USA niż w Japonii, morderstwa są popełniane trzy razy częściej w mniej egalitarnych społeczeństwach... Przykłady można by mnożyć niemal w nieskończoność. Nierówność wydaje się zarazą niszczącą szanse, mającą bezpośredni wpływ na wszystkich. Jeżeli własny interes i chciwość tworzą nierówności, stwarzanie wrażenia, że rozwiązaniem jest to samo, tylko bardziej – może nie wydawać się najlepszym pomysłem. (...)

– Stało się jasne, że kraje takie jak USA, Wielka Brytania i Portugalia, gdzie górne 20 procent zarabia siedem, osiem albo dziewięć razy więcej niż najgorzej uposażone 20 procent, lokuje się znacząco wyżej, jeżeli chodzi o wszelkie problemy socjalne na każdym poziomie społeczeństwa, niż kraje takie jak Szwecja i Japonia, gdzie elita majątkowa zarabia tylko dwa lub trzy razy więcej – mówi Wilkinson.

 

Bezlitosna statystyka

Statystyki Banku Światowego obejmują listę 50 najbogatszych krajów, ale Wilkinson twierdzi, że ich wnioski można zastosować szerzej. By się upewnić, że tych ustaleń nie można wyjaśnić różnicami kulturowymi, naukowcy przeanalizowali dane z 50 amerykańskich stanów i znaleźli taką samą prawidłowość. W stanach, gdzie różnice majątkowe były największe, największe były również problemy społeczne i brak spójności.

(...)

Co jest takiego w nierównych społeczeństwach, co powoduje szkody? Wilkinson uważa, że odpowiedź leży w psychospołecznych sferach hierarchii i statusu. Im większe różnice pomiędzy posiadającymi i nieposiadającymi, tym większą wagę przywiązują wszyscy do materialnych aspektów konsumpcji. To, jakiej marki samochodem jeździsz, ma znacznie większe znaczenie w hierarchicznych społeczeństwach niż w tych bardziej spłaszczonych. Ten związany ze statusem efekt domina znajduje szkodliwe ujście w przestępczości, złym stanie zdrowia i ogólnym braku zaufania.

Wilkinson wyciąga z tego pewne ogólne wnioski. Kiedy małpy są utrzymywane w strukturze hierarchicznej, te znajdujące się na dole struktury same częściej sięgają po kokainę. Poziom hormonu stresu – kortyzolu – rośnie najbardziej, kiedy ludzie są poddawani ocenie innych i tak dalej. Rezultat jest zawsze taki sam: obawa przed znalezieniem się po niewłaściwej stronie granicy majątkowej tkwi w umysłach wszystkich, przez co ludzie z coraz większym niepokojem spoglądają na swój status.

(...)

Ograniczenie nierówności pasuje do programu ekologicznego, skorzysta na tym świat rozwijający się, bo bardziej egalitarne społeczeństwa chętniej pomagają zagranicy. Co zaś najważniejsze, wszyscy mają dość korporacyjnej chciwości i kultury milionowych premii, która spowodowała obecny kryzys, więc jeżeli jakikolwiek rząd miałby zgodę elektoratu na działanie, to właśnie teraz.

Wilkinson jasno wskazuje, od czego powinien zacząć rząd. – Musi ograniczyć płace u góry – mówi. – To bogaci wpędzili nas w te problemy i to bogaci powinni nas z tego wyciągnąć.

(...)

 

 

„WPROST” nr 1(1306), 2008 r.

EKONOMIA DRUGIEGO OBIEGU

SŁOWNIK ANTYEKONOMICZNY ORŁOWSKIEGO I ZIELIŃSKIEGO, CZYLI JAK ZNISZCZYĆ GOSPODARKĘ

Nasi politycy – w razie niejasności – powinni umieć sięgnąć do słownika. I wyjaśnić sobie pewne skomplikowane pojęcia, na przykład z dziedziny ekonomii. Odkryliśmy istnienie takiego właśnie słownika, ale z drugiego, politycznego obiegu! Gdy widzimy parlamentarzystę, który ni z tego, ni z owego zaczyna się popisywać na polu gospodarczym, głosząc z sejmowej mównicy – mówiąc eufemistycznie – śmiałe poglądy, na pewno korzysta właśnie z tego słownika.

 

BANK

Według polityków, to podejrzana instytucja, która służy wyciąganiu od klientów złodziejskich odsetek, a następnie przekazywaniu ich zagranicznym właścicielom. Ponadto banki w złośliwy sposób utrudniają uzyskanie kredytów tym firmom, na którym zależy politykom (na przykład przynoszącym straty państwowym molochom).

Według zasad ekonomii, to instytucja, która zbiera oszczędności ludzi po to, aby je w bezpieczny i korzystny sposób zainwestować, udzielając kredytów. Bank obraca pieniędzmi nie swoimi, lecz swoich klientów, a żyje z marży, czyli różnicy między oprocentowaniem depozytów i kredytów (oprocentowanie kredytów musi więc być wyższe). Zmuszenie banku do udzielenia kredytu państwowemu bankrutowi to nic innego jak okradanie ludzi, którzy zawierzyli bankowi swoje oszczędności.

 

DŁUG PUBLICZNY

Według polityków – pozycja w rachunkowości publicznej, która nie wiadomo po co istnieje, skoro i tak żaden rząd nie zamierza tych pieniędzy oddawać. Za rzecz bardzo podejrzaną, a przynajmniej graniczącą z nieprzyzwoitością, politycy uważają żądanie wierzycieli, ażeby od owej „pozycji księgowej" płacić im odsetki. Koronnym argumentem używanym przez polityków w dyskusjach z przeciwnikami powiększania długu publicznego jest stwierdzenie, że w USA public debt jest jeszcze większy, a przecież Amerykanom świetnie się powodzi.

Według zasad ekonomii, jest to skumulowany deficyt budżetowy (patrz deficyt budżetowy), będący w istocie sumą pieniędzy, którą obecne pokolenia pożyczyły od następnych generacji. Mówiąc inaczej, jest to kwota, o którą podwyższyliśmy nasz standard życiowy kosztem obniżenia poziomu życia naszych dzieci (oraz najczęściej wnuków, prawnuków, prapra…).

 

DEFICYT BUDŻETOWY

Według polityków, to cudowny sposób na wydanie więcej pieniędzy, niż państwo zebrało w formie podatków. Deficyt budżetowy to pieniądze znikąd, których istnienie po prostu można zadekretować. Politycy wiedzą jedynie, że z bliżej nieznanych powodów deficyt nie może przekroczyć pewnej umownej granicy, bo na to nie zgodzą się nieżyczliwe krajowi instytucje międzynarodowe albo złośliwi bankierzy.

Według zasad ekonomii, deficyt to nic innego jak zaciągnięcie kredytu po to, by w danym roku wydać więcej pieniędzy, niż jest w kasie państwa. Kredyt ten zwiększa dług publiczny, który w przyszłości trzeba będzie zwrócić z odsetkami. Efektem deficytu może być również wzrost inflacji, a więc ukryty podatek, zwany podatkiem inflacyjnym, który pozwala na sfinansowanie nadmiernych potrzeb państwa przez pożarcie części realnej wartości dochodów jego obywateli.

 

EURO

Według polityków, to podejrzany pomysł zagranicznych finansistów, w niejasny sposób zagrażający suwerenności kraju i mający na celu głównie doprowadzenie do wzrostu cen i zubożenia Polaków.

Według zasad ekonomii, to wspólna mocna europejska waluta, dzięki której polskie firmy nie będą się musiały niepokoić o możliwe zmiany kursu złotego, polskie banki będą mogły oferować tańsze kredyty, a polskie płace będą szybciej rosły.

 

FUNDUSZE UNIJNE

Według polityków, to manna z nieba służąca zdobywaniu popularności przez załatwienie darmowych środków na inwestycje, zwłaszcza takie, których z ekonomicznego punktu widzenia nie dałoby się zrealizować (jak lotnisko pod Kielcami).

Według zasad ekonomii, to pomoc rozwojowa udzielana uboższym regionom unii głównie w celu zwiększenia ich konkurencyjności i atrakcyjności inwestycyjnej. Pomoc ta nie przychodzi do końca za darmo – wybudowaną z jej udziałem infrastrukturę trzeba potem samemu utrzymać, należy więc zadbać o to, aby owe inwestycje były jednak ekonomicznie racjonalne.

 

GÓRNICTWO WĘGLA KAMIENNEGO

Według polityków, element sfery bud-żetowej, pochłaniający krociowe kwoty subwencji publicznych po to, aby niesprzedawalny bez dodatkowych dotacji węgiel składować na hałdach. Dodatkowym atutem funkcjonowania tej dziedziny jest dobrze zorganizowana brać górnicza, którą zawsze można namówić do odwiedzenia stolicy, co pozwoli politykom prospołecznym „pochylić się z troską" nad ciężką dolą ludzi górniczego trudu.

Według zasad ekonomii – normalny dział gospodarki narodowej, w której przychód określa iloczyn wielkości sprzedaży i ceny jednostkowej. Po odjęciu od tak określonego przychodu kosztów wydobycia otrzymujemy zysk. Oczywiście brutto, kwotę zysku netto pomniejszają należne podatki i składki na ubezpieczenie społeczne.

 

KAPITALIZM POLITYCZNY

Według polityków, to obsadzanie stanowisk w spółkach skarbu państwa przez krewnych i znajomych polityków z konkurencyjnej partii, która akurat ma władzę.

Według zasad ekonomii, to obsadzanie stanowisk w spółkach skarbu państwa przez krewnych i znajomych polityków każdej partii, która akurat ma władzę.

 

KONCESJA

Według polityków, to wspaniały sposób ochrony interesu narodu, uczciwych firm, konsumentów itd., przed nieuczciwymi producentami, którzy pragną wcisnąć na rynek niebezpieczną tandetę.

Według zasad ekonomii, to sposób na uniemożliwienie konkurencji i zapewnienie monopolistycznych zysków tym firmom, które mają dobre koneksje z politykami. Efekt uboczny – por. korupcja.

 

KONKURENCJA ZAGRANICZNA

Według polityków, to najgorsze zło wykradające pracę własnym obywatelom przez import towarów o nieuczciwie zaniżonych cenach. Idealnym narzędziem przeciwdziałania są jak najwyższe cła (niestety, nie pozwala na to uczestnictwo w unii).

Według zasad ekonomii, to presja zmuszająca krajowe firmy do dalszego wzrostu wydajności pracy i efektywności. Dzięki niej konsumenci uzyskują tańsze produkty, a gospodarka szybciej się rozwija (nieuczciwa konkurencja, czyli dumping, czasem się zdarza, ale rzadko).

 

KORUPCJA

Według polityków, to efekt osobistej nieuczciwości polityków z konkurencyjnej partii, niecnie wykorzystujących stanowiska rządowe do wzbogacenia się.

Według zasad ekonomii, to efekt zagmatwanego prawa, biurokratycznej uznaniowości, słabych mechanizmów kontroli wewnętrznej w instytucjach publicznych i kiepskiego opłacania urzędników państwowych (zazwyczaj przy utrzymaniu przerostów zatrudnienia w administracji).

 

KURS WALUTOWY

Według polityków, to wyznaczana przez spekulantów zawsze zbyt duża siła waluty krajowej. Pytani o właściwy kurs politycy zawsze lokują go mniej więcej 20-30 gr wyżej, niż wynosi w danym momencie.

Według zasad ekonomii, to efekt popytu i podaży na rynku walutowym, odzwierciedlający obecny stan zapotrzebowania gospodarki na dewizy i ich napływ. Bank centralny może w pewnym zakresie wpływać na kurs walutowy przez interwencje rynkowe (skup lub sprzedaż walut ze swych rezerw), ale rzadko jest w stanie trwale oderwać go od poziomu rynkowego.

 

NIEZALEŻNOŚĆ BANKU CENTRALNEGO

Według polityków, to bezsensowne prawo uniemożliwiające rządowi zmuszenie banku centralnego do obniżek stóp procentowych wtedy, kiedy rząd tego akurat chce (bo na przykład zbliżają się wybory).

Według zasad ekonomii, to warunek prowadzenia przez bank centralny skutecznej i wiarygodnej polityki pieniężnej. Niezależny bank centralny podnosi lub obniża stopy procentowe, gdy uważa, że działanie takie służy utrzymaniu niskiej inflacji – co jest głównym zadaniem banku.

 

PODATEK LINIOWY

Zdaniem polityków, to całkowicie puste hasło wyborcze, służące bądź straszeniu uboższych wyborców, bądź zdobywaniu głosów wyborców zamożniejszych.

Według zasad ekonomii, to jedna z metod uproszczenia systemu podatkowego i doprowadzenia (zwłaszcza wówczas, gdy linearyzacji towarzyszy obniżka podatków) do przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Nie jest to jedyna metoda wiodąca do tego celu, ale bez wątpienia skuteczna. Wiążą się z nią również zjawiska nieprzyjemne – konieczność odpowiedniego dostosowania wydatków budżetowych (aby nie wzrósł deficyt) oraz większe zróżnicowanie dochodowe społeczeństwa.

 

POLITYKA ROLNA

Według polityków, to subsydiowanie rolnictwa z pieniędzy podatników (dawniej z budżetu krajowego, dziś – unijnego) oraz niedopuszczenie do konkurencji ze strony tańszej żywności z importu.

Według zasad ekonomii, to polityka, której ostatecznym celem jest doprowadzenie do modernizacji rolnictwa, zmniejszenia liczby osób w nim zatrudnionych i takiego wzrostu efektywności, dzięki któremu można będzie zrezygnować z subsydiów i ochrony celnej. Niestety, skutkiem lobbingu politycznego polityka ta jest realizowana niezbyt sprawnie, więc postęp w realizacji celów jest zbyt wolny.

 

PRYWATYZACJA

Według polityków, to proces wyprzedawania za bezcen majątku narodowego, wiodący do strat gospodarczych i konfliktu ze związkami zawodowymi (zwłaszcza górniczymi).

Według zasad ekonomii, to zakończenie procesu faktycznego marnowania majątku narodowego przez jego nieudolne wykorzystywanie, a więc przekazanie go w lepsze zarządzanie prywatnemu właścicielowi. Konflikt ze związkami zawodowymi jest zazwyczaj tym silniejszy, im lepiej związki zawodowe wiedzą o istniejącym marnotrawstwie i im bardziej boją się wprowadzenia zasad racjonalnego gospodarowania.

 

PRZYWILEJE EMERYTALNE

Według polityków, to sposób kupienia przed wyborami głosów bez konsekwencji, czyli bez konieczności zwiększania w najbliższym roku deficytu budżetowego.

Według zasad ekonomii, to zaciągnięcie gigantycznych zobowiązań budżetu państwa, których pierwsze efekty zobaczymy po kilku latach. Lekkomyślna zgoda

na dodatkowe przywileje oznacza zazwyczaj

kryminalną nieodpowiedzialność polityków, których nie obchodzi nic, co wykracza poza horyzont najbliższych wyborów.

 

REFORMA SŁUŻBY ZDROWIA

Według polityków, to pole minowe, na które należy wpuścić konkurentów. Problemów służby zdrowia nic nie zdoła rozwiązać, bo nie można dać lekarzom znacznych podwyżek bez wzrostu deficytu budżetowego, a kopertówki i kolejki w szpitalach i tak nigdy nie znikną.

Według zasad ekonomii, to niezbędne działania w celu likwidacji narodowej katastrofy, którą jest załamanie się publicznej służby zdrowia. Lekarzom trzeba dać podwyżki, ale jednocześnie odebrać szansę dorabiania sobie kopertówkami; do służby zdrowia skierować więcej funduszy, ale jednocześnie zlikwidować marnotrawstwo; pacjentom trzeba dać dostęp do lekarza bez tasiemcowej kolejki, ale jednocześnie wprowadzić współpłatność za usługi. Z jednym można się zgodzić – to pole minowe!

 

REZERWY DEWIZOWE

Według polityków, to sezam pełen euro i dolarów, do którego nie chce ich dopuścić zły bank centralny. A tyle można by wymyślić sposobów wydania tych pieniędzy, zwłaszcza przed wyborami!

Według zasad ekonomii, to rezerwa niezbędna dla zabezpieczenia wypłacalności kraju i zapewnienia płynności wymiany z zagranicą. Jeśli bank uznaje, że rezerw jest zbyt dużo, może oczywiście zmniejszyć ich poziom, ale ceną może być znaczne wzmocnienie kursu waluty krajowej.

 

UELASTYCZNIENIE RYNKU PRACY

Według polityków, to podstępny sposób odebrania partiom głosów wyborczych przez zezwolenie chytrym kapitalistom na łatwe zwalnianie ludzi z pracy. Efektem będzie gigantyczne bezrobocie i wyzucie pracowników z ich podstawowych praw.Według zasad ekonomii, to uproszczenie procedur zarówno zatrudniania, jak i zwalniania pracowników, oraz zachęta do tego, by ludzie łatwiej zmieniali miejsce pracy. Celem jest trwałe obniżenie bezrobocia, ułatwienie dostosowania się przedsiębiorstw do zmieniającej się sytuacji

rynkowej, wzrost konkurencyjności gospodarki i bezpieczeństwa socjalnego

nie przez zakaz zwalniania pracowników, ale przez to, że pracę łatwo znaleźć.

 

WYDATKI PUBLICZNE

Według polityków, to sposób na zdobywanie popularności i zapewnienie zwycięstwa wyborczego. Im więcej wydatków, tym lepiej.

Według zasad ekonomii, to wydatki niezbędne do dostarczenia tzw. dóbr publicznych, czyli realizacji funkcji państwa. Ich wysokość zależy od tego, jak szeroko zakreślone są funkcje państwa. Należy jednak pamiętać o tym, że każdego złotego wydanego przez budżet trzeba przedtem ściągnąć w formie podatków, a więc że wysokie wydatki publiczne spowalniają rozwój gospodarczy.

 

ŹRÓDŁO FINANSOWANIA WYDATKÓW

Według polityków, to fikcyjny zapis w polskim prawie mówiący o tym, że poseł występujący w Sejmie z wnioskiem o wzrost wydatków budżetowych musi wskazać źródło ich sfinansowania. Obchodzi się to w dziecinnie łatwy sposób, bez żadnych podstaw zwiększając przygotowane przez rząd prognozy dochodów podatkowych albo – równie bezpodstawnie – obcinając prognozę kosztów obsługi zadłużenia.

Według zasad ekonomii, to podstawowa zasada, której powinni przestrzegać politycy. Chcesz nowych wydatków? To zaproponuj jednocześnie, jaki podatek musi być w tym celu zwiększony, albo jaki inny wydatek ma być obcięty. Tak postawiony wniosek poddaj pod głosowanie.

Michał Zieliński, Witold M. Orłowski

 

 

CO WIĘC ZROBIĆ, JAK POSTĘPOWAĆ, BY BYŁO LEPIEJ.

Jednym z podstawowych warunków wysokiego poziomu życia ludzi jest to, by taczką itp. pracami zajmowali się tylko ci  - a tak naprawdę  jest ich niewielu - którzy do niczego innego się nie nadają. Czyli chodzi o wykorzystanie większej części - a nie niewielkiej - potencjału ludzkiego.

 

Praktycznie najrozsądniejszym rozwiązaniem jest dyktatura racjonalistów/ustrój racjonalny.

 

 

Według Gary Beckera (ekonomisty i laureata Nagrody Nobla), 80% zasobów bogatych krajów to kapitał ludzki (solidarność, współpraca, poszanowanie, zdolność do poświęceń, itp. Dodałbym wprost: pozytywne - konstruktywne - relacje między ludzkie oraz w pełni rozwinięte i wykorzystane możliwości, zdolności (czyli m.in. nie modlenie się tylko działanie) – radykalnie zmienią, na korzyść, nasze życie.).

 

 

O SKUTKACH WZAJEMNEGO NIE PRZEJMOWANIA SIĘ INNYMI

·         

Jest ścisłe wzajemne powiązanie ekonomiczne między ludźmi, w tym ich stanem zdrowia, czyli ich tzw. własną sytuacją. Bo tych innych, zatrutych, chorych, inwalidów trzeba leczyć utrzymywać – ponosić - łącznie, wspólnie - ogromne tego koszty! Więc proszę nie postępować krótkowzrocznie, bezmyślnie! Każdy z nas, na co dzień, ma wpływ na innych, chodzi więc o to, by w jak największym stopniu był on pozytywny, więc również - praktycznie - dla nas. Jest to adresowane do wszystkich i w każdej formie działania. A więc m.in. producentów, w tym pracowników, i tych ludzi jako osoby prywatne. Więc nie trujmy, nie marnujmy (np. wyrzucając, formalnie, przeterminowaną żywność, która mogłaby zapobiec wielu chorobom i przestępstwom, w tym kradzieżom, z niedożywienia) nie szkodźmy – sobie wzajemnie! By powstał np. produkt spożywczy trzeba użyć wody, nawozy, środki ochrony itp., poświęcić czas, a przecież zanim ludzie, maszyny zaczną pracować to też trzeba w nich, w nie zainwestować; wymaga to też zużycia energii (w tym na wyprodukowanie i dostarczenie tych rzeczy), czyli, pośrednio i bezpośrednio, powoduje to skażenie środowiska - a więc choroby wielu ludzi - co również związane jest bezpośrednio i pośrednio z wydatkami, oraz również z skażeniem środowiska itp., itd. W interesie wszystkich jest maksymalne odzyskanie, wykorzystanie tego co włożono w wytworzenie tych produktów. I taką też rolę pełnią m.in. zbieracze - odzyskiwacze nakładów - surowców (nurki...).

 

·          

Trucie się (np. nikotyną (i innych), narkotykami, alkoholem) nie jest prywatną sprawą, gdyż ponosimy tego, w tym finansowe, skutki wszyscy: zarówno prywatnie i jako podatnicy – najpierw inwestując (w przyszłych trucicieli) w dzieci, następnie w uczniów, po czym ponosząc koszty leczenia, utrzymywania na rencie. Oprócz tego takie osoby powodują  powielanie takiego postępowania – co jest podstawą tego zjawiska!

 

·         

Podobnie się ma sytuacja z pseudomedycyną, udawanym, nieskutecznym leczeniem, co przyczynia się do powikłań, zarażania kolejnych osób, przechodzenia na rentę; wszechstronnego pogrążania!

 

·         

Następną sprawą  jest konieczność, przynajmniej podstawowego, w tym ekonomicznego, wyedukowania społeczeństwa. Gdyż znaczna jego część jest bezmyślna i np. uważa, iż partolenie prac, wykonywanie usług, produkcja o niskiej jakości (m.in. sam się z taką teorią wielokrotnie spotkałem) przynosi korzyść... im i innym, gdyż dzięki temu będzie więcej pracy – po uszkodzeniu się, zepsuciu, awarii. Gdyby tak było, to wystarczyłoby wszystko wokół popsuć, zniszczyć, wykonywać pracę tak, by na drugi dzień trzeba było wszystko robić od początku itp. – i pracy byłoby dla wszystkich na lata..., a jaki byłby dobrobyt... Tak, część z państwa już się zreflektowała i zdała sobie sprawę, iż jest dokładnie odwrotnie – dobrobyt daje m.in. trwałość, użyteczność m.in. produktów, co m.in. obniża koszty ich używania. Umożliwia to też przeznaczanie środków, inwencji, zamiast na produkcję tego samego, ciągłe naprawy, zakupy itp., na inne rzeczy, co zapewnia m.in. rozwój. Gdyby wszyscy zdawali sobie z tego sprawę, i odpowiednio postępowali, to m.in. czynsze, opłaty (w tym za wodę, prąd, gaz), koszty prywatnego życia, pracy itp., itd. byłyby o wiele mniejsze, i już to zapewniłoby dużo wyższy poziom życia, które obecnie jest przytłaczane problemami związanymi z bezmyślnością, z powodu czego w wielu przypadkach brakuje pieniędzy i czasu na inne rzeczy (kłania się logika, której brakuje w szkole bo wykluczałaby religię...).  

 

·         

Nawiązując do powyższych tematów trzeba dodać analogiczne skutki oszustw, wyłudzeń, np. dotacji, odszkodowań, rent – to dlatego składki, koszty funkcjonowania firm, ceny są takie wysokie, a wielkość odszkodowań, zarobki, stopa życiowa, niskie. Bo przecież za te oszustwa to płacimy MY! Nie może więc być mowy o przymykaniu na to oczu!

 

·         

Kapitał ludzki, od wieków, jest zaprzepaszczany przez organizacje religijne. Co wykazano dobitnie na przykładzie stanu ekonomicznego państw zależnego od stopnia opanowania społeczeństwa przez organizacje religijne (wystarczy przejrzeć na oczy...).

 

 

 

 

UWAGI

– M.IN. CENA ENERGII ELEKTRYCZNEJ PRZETWORZONA Z ENERGII ODNAWIALNEJ MUSI BYĆ MOŻLIWIE NISKA, tak, by nie opłacało się używać szkodliwych dla nas alternatyw (piecy, ogrzewania gazowego, napędu spalinowego). By nie generować dodatkowych, rzeczywistych kosztów - skutków (...) - takich rozwiązań.

 

– FIRMY PROSPERUJĄCE NIE MOGĄ DOPŁACAĆ DO BANKRUTUJĄCYCH (temat został tak rozlegle i wielokrotnie opisany na łamach wielu pism, iż nie będę się powtarzał), chyba, że stanowią one o naszym bezpieczeństwie (np. z uwagi na zagrożenie brakiem żywności, leków, szczepionek, energii, paliwa itp.)?! Cytat z „WPROST”, Wacław Wilczyński: „W krajach znacznie bogatszych od Polski zdołano się już przekonać, że obrona bankrutów kosztem podatników jest społecznie bardziej kosztowna od ich upadłości.”

 

– TRZEBA OGRANICZYĆ - BARDZIEJ RÓWNOMIERNIEJ ROZPROWADZIĆ (m.in. zlikwidować tzw. kominy płacowe, zarobki uzależnić od efektów ekonomicznych, a nie od zajmowanego stanowiska. Ukróci to też zajmowanie stanowisk przez osoby niekompetentne) - KAPITAŁ JAKIM MOGĄ DYSPONOWAĆ POJEDYNCZY LUDZIE. Proponuję, by na swoje prywatne cele można było przeznaczyć maksymalnie 100-240 tys. zł (60 tys. €)(stukrotność najniższych zarobków) rocznie. Musi też być kwota wolna od podatku (proponuję 24 tys. zł (6 tys. €) rocznie). Wówczas podatek liniowy (tzw. płaski), i m.in. związane z tym oszczędności, ma sens (Na administrację skarbową wydajemy rocznie ok. 5 mld złotych. Kolejne miliardy wydawane są na doradców podatkowych, księgowych, biura rachunkowe; zmniejszy się możliwość, liczba oszustw podatkowych, a więc i liczba spraw sądowych)(wreszcie miliony podatników nie będzie wypełniać przez, łącznie, miliony godzin, milionów formularzy - myśleć o tym, zajmować się, stresować - by urzędnicy mieli co czytać, sprawdzać, segregować itp.) [Na podstawie „FiM” nr 33, 25.08.2005 r.: Należy uzależnić wysokość diety poselskiej, płace zarządów przedsiębiorstw państwowych nie od średniej, ale od najniższej płacy. Sadnik].

 

www.onet.pl / www.sfora.pl | Czwartek 25.08.2011, 10:28

ILE KOSZTUJE CIĘ UTRZYMANIE FISKUSA

By odzyskać złotówkę podatku fiskus wydaje 2,29 zł.

Na utrzymanie urzędników fiskusa każdy z nas wyda w tym roku 129 zł. To o 3 zł więcej niż w roku ubiegłym - informuje dziennik.pl.

Na administrację skarbową wydajemy rocznie ok. 5 mld złotych. Z tej kwoty aż 2,5 mld pochłaniają urzędy skarbowe.

Z wyliczeń portalu wynika, że są one jednak bardzo nieefektywne. Świadczy o tym zestawienie wydatków na fiskusa z kwotami, które udało mu się odzyskać od nieuczciwych podatników. Okazuje się, że pozyskanie każdej złotówki kosztuje 2 zł 29 gr!

Jednak, jak tłumaczy dziennik.pl, nie jest to wina urzędników lecz skomplikowanego systemu rozliczeń i niejasnych przepisów. | WB

 

[Kolejne miliardy wydawane są na doradców podatkowych, księgowych, biura rachunkowe. - red.]

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa [12.08.2009, 15:29] 1 źródło

KOMU OPŁACA SIĘ PŁACIĆ PODATKI?

Najwięcej państwo dopłaca do rolników, rodzin z dziećmi i studentów.

O analizę naszego systemu podatkowego na podstawie danych GUS pokusił się "Newsweek". Tygodnik sprawdza, jaka część każdej złotówki wpłaconej przez nas do fiskusa wraca do naszych kieszeni w formie usług i świadczeń finansowanych przez państwa.

Okazuje się, że najskuteczniejszym sposobem na odzyskanie od państwa pieniędzy jest posiadanie dzieci. Państwo zafunduje im bowiem darmowe szkoły i uczelnie, a także ulgi komunikacyjne, natomiast rodzice będą mogli skorzystać ze specjalnej ulgi podatkowej.

W ten sposób do kieszeni małżeństwa robotnika i urzędniczki (zarabiające w sumie 6 tysięcy złotych brutto miesięcznie) z trójką uczących się dzieci z każdej złotówki zapłaconego przez nie podatku wraca 1,16 zł.

Jeszcze lepiej mają mieszkańcy wsi, głównie dzięki specjalnym dotacjom i ubezpieczeniu w KRUS. Ubogi rolnik z każdej oddanej państwu złotówki otrzyma aż 9,50 zł, natomiast bogaty farmer, zarabiający aż 110 tysięcy złotych rocznie - 3,30 zł. Na uprawie roli widocznie nie można stracić.

Według "Newsweeka" obu otrzymują przede wszystkim pracujący single z wielkich miast. Młoda finansistka zarabiająca miesięcznie 8 tysięcy złotych brutto z każdej wpłaconej do budżetu złotówki otrzymuje... jedynie 10 groszy. | BW

 

 

– TRZEBA SKOŃCZYĆ Z ABSURDEM BEZSENSOWNEGO KRĄŻENIA PIENIĘDZY - BIUROKRACJĄ - ponoszeniem tego skutków (w tym oszustw) czyli m.in. zmniejszyć koszty poboru składek, podatków, ich ilość oraz uprościć procedury z nimi związane. Kontakt z US trzeba ograniczyć do niezbędnego minimum. Składki, podatki mogą pobierać banki (np. automatycznie, dzięki odpowiedniemu programowi komputerowemu). Wystarczy w tym celu wprowadzić przepis nakazujący wszelkie płatności (m.in. wypłaty, kupno/sprzedaż) dokonywać przelewem z odpowiednim jego tytułem (od razu będzie wiadomo kto, co, kiedy i za ile zrobił) i przygotować to od strony prawnej. A więc z przychodu na koncie firmowym (wpłacanego jednorazowo czy częściej – do określonego dnia każdego miesiąca) dokonywane są automatycznie przelewy za wynajmowanie lokalu, prąd, telefon, wypłaty, składki oraz dokonywane wpłaty za materiały potrzebne do funkcjonowania firmy itp., a następnie z pozostałej sumy byłby naliczany i pobierany podatek. Na końcu, po całkowitym rozliczeniu, pozostała suma jest do dyspozycji właściciela. Czyli wszystko opierałoby się na rzeczywistych wydatkach, a nie na deklaracjach i obyłoby się bez wypełniania formularzy (popełniania przy tym błędów), krążenia po urzędach itp.

 

– SKŁADKA EMERYTALNA I ZDROWOTNA powinny być dobrowolne.

 

 

 

 

WPROST EXTRA DODATEK TYLKO DLA INTERNETU

"WPROST" Numer: 38/2009 (1391)

PRZEPAŚĆ BUDŻETOWA

Informacja o tym, że deficyt budżetowy ma w 2010 r. zostać podwojony, zaskoczyła opinię publiczną karmioną doniesieniami, że „jest świetnie”. Ekonomiści przyjęli ją z większym spokojem. Takie rozmiary deficytu były bowiem od dawna przesądzone. Nie są one także tragicznie wielkie. Katastrofy na razie nie będzie. Rosnący deficyt wskazuje jednak na to, że polskie finanse publiczne potrzebują pilnej reformy. I jeśli jej nie będzie, rzeczywiście może nam grozić wielka katastrofa.

W 2008 r. deficyt był planowany na 27 mld zł, czyli 2,5 proc. PKB. To i tak było dużo, bo oznaczało, że każdy płatnik podatku dochodowego został dodatkowo obciążony kwotą 1000 zł, którą wcześniej czy później fiskus z niego ściągnie, aby obsłużyć rosnący dług. Okazaliśmy się stachanowcami, bowiem wykonanie było znacznie lepsze i niedobór budżetu wyniósł tylko 24,5 mld zł (2,3 proc. PKB). Pozwoliło to Ministerstwu  Finansów  triumfalnie stwierdzić, że deficyt naszych finansów publicznych (wynik budżetu plus wynik ZUS, KRUS, NFZ i innych funduszy oraz saldo budżetów samorządów) jest poniżej wyznaczonej przez Unię Europejską  granicy 3 proc. Komisja Europejska jednak łzom i słowom nie wierzy, dokonała własnych obliczeń, z których wyszło, że saldo finansów publicznych wynosi 3,9 proc. PKB (42 mld zł), i rozpoczęła w stosunku do nas procedurę związaną z nadmiernym deficytem, co zmusza nas – pod groźbą sankcji finansowych – do zredukowania w ciągu trzech lat deficytu  poniżej 3 proc. PKB.

 

W tej sytuacji, po załamaniu produkcji i wpływów budżetowych w ostatnim kwartale 2008 r. (deficyt finansów publicznych w końcówce roku szacowany był na 6,6 proc. PKB), przeforsowanie przez rząd bardzo  optymistycznego budżetu, którego saldo miało wynosić -18 mld zł (o 9 mld zł lepszego, niż planowano rok wcześniej), mogło dziwić. Wszyscy jednak „kupili" wyjaśnienia, że być może załamania koniunktury nie będzie, przyjmowanie pesymistycznych założeń może powodować panikę, a w razie konieczności zawsze można budżet znowelizować. W takim rozwiązaniu był cień racjonalności, ale tylko pod pewnym warunkiem. Skoro w istocie polegało ono na kupowaniu czasu, to czas ów trzeba było wykorzystać na reformy fiskalne, które jeśli nie od razu, to przynajmniej w przyszłym roku powinny przynieść efekt.

 

Niestety, czas zmarnowano i żadnych poważnych zmian nie przeprowadzono. Ograniczono się do urealnienia dochodów skorygowanych w dół o 44 mld zł, prostych Jedynymi korzyściami ze zmian, w istocie pozornych, znowu mogło być niewywoływanie   paniki oraz to, że znowu kupiono trochę czasu. Bo nawet o typowej korzyści z mniejszego deficytu budżetu – wolniejszym powiększaniu długu publicznego – trudno mówić, gdyż przerzucanie deficytu budżetu do pozostałych segmentów sektora finansów w świecie liczb, mamy zatem dwie możliwości: albo Ministerstwo Finansów zakłada, że rok przyszły będzie dokładnie taki sam jak obecny, i posłużyło się niezbyt wyrafinowaną planistyczną „metodą linijki", albo wieszcz Mickiewicz nie miał racji i magiczną liczbą dla Polski nie jest 44, tylko 52. Suma 52,2 mld zł – planowany deficyt na rok 2010 – to dwa razy więcej niż planowane na ten rok 27,2 mld zł. Jest to także najwyższy – licząc kwotowo – deficyt w historii Polski.

 

Taką interpretacją tych liczb można oczywiście straszyć. Nie liczby są tu jednak najstraszniejsze. Przyszłoroczny deficyt wyniesie bowiem 4 proc. PKB. To dużo (o punkt procentowy więcej, niż dopuszczają kryteria konwergencji), ale bywało gorzej. W 2002 r. deficyt wynosił 4,2, a w 2004 r. – 4,5 proc. PKB, i to mimo że o światowym kryzysie nikt nie mówił. Daleko nam także do przodowników pracy w wydawaniu nieistniejących publicznych pieniędzy. Tegoroczny deficyt Wielkiej Brytanii wyniesie 11,6 proc. (a przyszłoroczny 13,5 proc.), USA – 11,2 proc., w Rosji, na Litwie, Łotwie, Słowacji  prognozowany jest na poziomie 9 proc., w Hiszpanii – 7,5 proc., a Węgry z pułapem 10 proc. zderzyły się już przed dwoma laty i teraz, aby jako tako budżet zrównoważyć, tną wszystkie wydatki równo przy ziemi.

 

Deficyt budżetowy rzędu 4 proc. PKB to jeszcze nie katastrofa i jeszcze nie tragedia. W sytuacji zagrożenia recesją, słabego popytu zewnętrznego i słabnącego krajowego ma to także pozytywne (choć tylko krótkookresowo) działanie stymulujące, bo za 52 mld zł budżet towary i usługi zakupi, a więc ktoś je będzie musiał wyprodukować (gdyby jeszcze były to wydatki inwestycyjne, niestety, w całości mają charakter konsumpcyjny, a więc efektu mnożnikowego nie spowodują).

 

Konsekwencji negatywnych jest jednak więcej. Pieniądze te trzeba będzie pożyczyć na rynku finansowym. Nie są to małe kwoty, bo oprócz środków na sfinansowanie deficytu konieczne będzie rolowanie papierów dłużnych o przyszłorocznej zapadalności, w sumie zatem potrzeby pożyczkowe brutto wyniosą 204 mld zł. Nawet jeżeli nie będzie problemów ze znalezieniem dostawców takiej kwoty (choć jeszcze na początku 2009 r. były obawy, że chętnych może nie być), taki popyt na kredyt musi ciągnąć jego cenę w górę i powodować tzw. efekt wypychania sprawiający, że o kredyt będzie trudniej przedsiębiorcom. Pożyczanie pieniędzy powoduje wzrost zadłużenia i jest pewne, że w 2010 r. przekroczymy 55-procentową graniczną wielkość relacji długu do PKB. A to oznacza, że w roku 2012 budżet nie będzie mógł powiększyć deficytu. Teoretycznie rzecz biorąc, nie jest to problem, bo chcemy przechodzić na euro i zobowiązaliśmy się do redukcji deficytu. W praktyce jednak z potrzebami  budżetowymi może być różnie, a informacje o szybkim przechodzeniu na euro możemy  włożyć do szufladki z zapisem „życzenia  niezrealizowane".

 

Najgorsze jest jednak to, że – w odróżnieniu od innych państw borykających się z problemem nadmiernego deficytu – nasz niedobór budżetowy nie powstał w momencie spadku PKB o kilka procent. Polska recesji nie przeżywa i PKB nadal nam rośnie, a każdy procent jego przyrostu to o 13 mld zł większa produkcja i dochody ludności. Oznacza to, że nasz deficyt nie ma charakteru koniunkturalnego, tylko strukturalny. Mówiąc prościej, mamy taką strukturę budżetu, którą gospodarka może wytrzymać, kiedy pędzi jak szalona, ale która rodzi wielkie kłopoty, kiedy wzrost gospodarczy spada do – wcale nierzadkiego w krajach rozwiniętych – tempa 1-2 proc. I dlatego oglądane widowisko wzajemnego obwiniania się polityków za obecną sytuację jest żałosne i przypomina skargi berbeci w piaskownicy. Bo winni są niemal wszyscy.

 

W 2010 r. katastrofy nie będzie! Co jednak  będzie dalej? Jeżeli – co nie jest wielce prawdopodobnie – w światowej gospodarce nie nastąpi wybuch wielkiej koniunktury, natychmiast przenoszący się na nasze podwórko, katastrofa będzie jeśli nie za dwa to za trzy czy cztery lata. Alternatywą są szybkie reformy fiskalne. Wiadomo, że nie mogą one polegać na podwyżkach podatków (tu racjonalne uzasadnienie można znaleźć jedynie dla likwidacji niektórych preferencyjnych stawek VAT), ale na rozszerzeniu bazy podatkowej, czyli na objęciu  podatkiem dochodowym na normalnych zasadach rolników, urealnieniu krusowskich składek ubezpieczeniowych), uelastycznieniu wydatków (przypomnijmy rekord świata – wydatki sztywne pochłaniają trzy czwarte budżetu).

 

Taki scenariusz jest możliwy, bo jak bieda ludzi przyciśnie, gotowi są zrobić najmądrzejsze rzeczy (i odwrotnie, trudno trudno znaleźć przykłady  sensownych reform, gdy koniunktura jest dobra). Możliwy, ale stosunkowo mało prawdopodobny. Zbliżają się bowiem wybory prezydenckie, a tuż po nich parlamentarne i rządząca ekipa będzie robić wszystko, aby nie utracić poparcia. A to zakazuje robienia reform oznaczających odebranie komuś istniejących przywilejów.

 

 Dlatego najbardziej prawdopodobny jest scenariusz węgierski. W sytuacji, kiedy na Balatonie „Titanic" już tonął, rządzący w swej szczodrości przyznali pracownikom sfery budżetowej 50-procentowe podwyżki i powiększyli wydatki socjalne. Politycznie w bardzo krótkim okresie na tym wygrali. Doprowadzili jednak do całkowitego rozwalenia budżetu i dopiero w sytuacji kraju znajdującego się na krawędzi bankructwa przystąpili do reform.

 

 W Polsce na razie nikt wzrostu płac o połowę ludziom nie proponuje (chociaż wynagrodzenia w sektorze państwowym w tym – kryzysowym ponoć – roku rosną  o 10 proc.), nasz krach będzie zatem nieco mniejszy i bardziej rozłożony w czasie. Najprawdopodobniej jednak nastąpi. Bo drobnymi kroczkami zbliżamy się do skraju przepaści, a na dodatek wieje nam silny wiatr w plecy.

Autor: Michał Zieliński

 

 

 

 

TRZEBA ZNIEŚĆ MOŻLIWOŚĆ ODPISU OD PODATKU DAROWIZN DLA ORG. RELIGIJNYCH I CHARYTATYWNYCH. Z powodu przekrętów i b. chaotycznego, w tym niekiedy niesprawiedliwego ich rozdziału. Organizacje religijne - by zwrócić, odpracować to, co wyłudziły - muszą płacić o połowę większy podatek niż inni.

 

POMOC SOCJALNA. Chcesz coś otrzymać, to co oferujesz w zamian?!

Punktem wyjścia do wszelkich rozważań na ten temat jest ustalenie naszych możliwości finansowych oraz hierarchii ważności, wartości ubiegających się o pomoc (chyba czymś różni się starzec od młodzieńca, który musi się zająć m.in. reprodukcją i opieką nad potomstwem, alkoholik, nikotynowiec, narkoman od dbającego o zdrowie abstynenta, debil od intelektualisty, psychopata, kanalia od prawego, normalnego człowieka, itp.). Można w tym celu posłużyć się punktacją (w interesie ubiegających się będzie osiągnięcie jak najwyższej oceny, a więc m.in. dbanie o siebie, rozwój, innych, współpraca). M.in. w tym celu każdy powinien składać coroczny raport z swojego postępowania: pożyteczności, przydatności/braku pożytku/szkodliwości.

 

ZAROBKI POWINNY WRAZ Z WIEKIEM MALEĆ (czyli najpierw powinny być wysokie). Potrzeby ludzi młodych (m.in. mieszkanie i jego wyposażenie, dokształcanie, dokwalifikowywanie się, opieka nad potomstwem, odzież, dużo większe wydatki na żywność), którzy na ogół nic, bądź niewiele mają, są dużo większe od ludzi starszych (na ogół już urządzonych). Zmniejszy to też liczbę osób decydujących się na przestępcze zdobywanie pieniędzy (a więc i zdeklarowanych przestępców), czyli i straty, wydatki z tym związane.

 

KONCESJE NA TELEFONIĘ KOMÓRKOWĄ 3. GENERACJI POWINNY BYĆ BEZPŁATNE. By rozmowy - przepływ inf. - był jak najtańszy, a firmy tym się zajmujące mogły przeznaczyć więcej pieniędzy na jakość swych usług (w tym zabezpieczenia).

 

WSZYSTKO CO ZWIĄZANE Z NAUKĄ MUSI BYĆ WOLNE OD PODATKU. Nauka jest inwestycją i dopiero z jej plonów należy czerpać zysk.

 

WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI, INSTYTUCJE KONTROLNE (SANEPID, INSPEKCJE CELNE, NIK), CZĘŚĆ POLICJI – MUSZĄ BYĆ SAMOWYSTARCZALNE: utrzymywaniem ich mają zająć się ci, którzy do ich istnienia, funkcjonowania się przyczyniają, czyli m.in. przestępcy (pobranymi karami, pracą, dzięki przepadkowi mienia). Będzie to też naturalny czynnik wyznaczający ilość tych jednostek, w tym osób w nich zatrudnionych (proporcjonalnie do ilości i rodzaju dokonywanych przestępstw) oraz skuteczność (akord) ich działania. Zmniejszy łapownictwo (i przyzwolenie na nie okradanych współpracowników z tych służb), zwiększy wykrywalność, zmniejszy łamanie prawa. Dzięki temu odciążony zostanie budżet z wydatków z tym związanych, a zwiększą wpływy w wyniku mniejszej liczby przestępstw.

 

 

 

 

„GAZETA WYBORCZA” 07.01.2005 r.

(...) PODPIS ELEKTRONICZNY NADAL BĘDZIE DZIAŁAŁ

(...) Mimo szumnego startu system podpisu elektronicznego w Polsce kuleje. Tymczasem przejście na korespondencje elektroniczną dałoby ogromne oszczędności budżetowi państwa. Mogłoby też znacznie ograniczyć korupcję i zlikwidować przynajmniej część kolejek w urzędach (dokumenty podpisane elektronicznie można by składać prosto z domu przez internet).

Barierę stanowi m.in. polskie prawo – jednym z paradoksów jest brak rozporządzenia o elektronicznych opłatach skarbowych, które umożliwiłyby składanie drogą elektroniczną podań o dowód osobisty czy prawo jazdy. Na takie podanie trzeba przecież przykleić znaczek skarbowy, a elektronicznych znaczków nie ma. (...)

Tomasz Grynkiewicz

 

 

"FAKTY I MITY" nr 11, 14-20, 03.2008 r.

KŁOPOTY Z PODPISEM

Wraz z rozwojem internetu wiele krajów przeniosło do sieci obsługę petentów. Obywatele nie muszą już odwiedzać osobiście państwowych agend i kontaktują się z urzędnikami za pośrednictwem kont e-mailowych. W Polsce też tak miało być. Miało.

Gdy jesienią 2001 roku upadający rząd Jerzego Buzka przepychał przez Sejm ustawę o podpisie elektronicznym, pilność tej regulacji tłumaczono koniecznością przygotowania administracji i obywateli do składania podań za pomocą e-maili. Doświadczenia państw Unii czy Kanady wskazywały, że jest to po prostu tańsze. Mieliśmy załatwiać swoje sprawy wtedy, kiedy chcemy, a nie wtedy, kiedy pan urzędnik może nas przyjąć.

Miały się skończyć kolejki w urzędach i konieczność zwalniania się z pracy, aby załatwić najprostszą rzecz. Ustawodawca stwarzał także możliwość przesyłania tą drogą faktur i innych dokumentów księgowych. Wszystko miało być zgodne z prawem europejskim. Tyle że nie było.

Zatrudnieni przez szefa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej Ryszarda Czarneckiego (dzisiaj poseł do Parlamentu Europejskiego wspierający PiS) tłumacze studenci tak poprawili polską wersję dyrektywy KE, iż stała się ona niewykonalna. Otóż zamiast zwrotu „zaawansowany podpis” użyto pojęcia: „bezpieczny podpis elektroniczny”. Różnica niby niewielka, ale w praktyce znacząca. Tłumacząc to na polski: panowie lingwiści przez przypadek zdelegalizowali inne systemy zabezpieczenia wiarygodności dokumentów niż oparte na niezwykle drogich programach weryfikacji elektronicznego autografu. Ustawodawca dodał do tego niezwykle skomplikowany system podwójnej weryfikacji producenta oprogramowania, generowania kodów, kluczy. I to w wersji przewyższającej standardy bankowe.

Wszystko to spowodowało, że bezpieczny podpis elektroniczny okazał się kpiną. W Polsce najtańszy zestaw, wcale nie gwarantujący pełnego bezpieczeństwa, kosztuje 460 złotych plus stówa rocznego abonamentu.

W Słowacji za najdroższe oprogramowanie podpisu elektronicznego zapłacimy sto złotych. Sto złotych, za które otrzymujemy produkt o najwyższych standardach. I już możemy wysyłać faktury, PIT-y i dziesiątki innych papierzysk drogą elektroniczną, bez wychodzenia z domu. Oszczędności w skali kraju – wielomilionowe.

Problemy, jakie stwarzały obowiązujące regulacje prawne, zauważył już w 2004 r. polityk SLD i wiceminister gospodarki i pracy Jacek Piechota. On także pilnował, aby e-usługi ruszyły w terminie. Do tego niezbędne były zmiany w ustawie o e-podpisie. Zespół Piechoty w trybie pilnym przygotował stosowny projekt. Niestety, w czasach „wielkiej” koalicji PiS i przystawek rządowa inicjatywa utknęła w Sejmie na początku 2005 roku. Było wiele ważniejszych spraw – choćby... lustracja.

W 2006 roku rząd Kazimierza Marcinkiewicza, realizując ideę taniego państwa, postanowił... odroczyć o dwa lata wejście w życie e-administracji. Jak tłumaczono, potrzeba nieco więcej czasu na wprowadzenie stosownych regulacji. Tymczasem takie usługi są w Europie standardem. Na przykład w Estonii państwowe agendy już od 2003 r. niemal sto procent podań przyjmują w wersji elektronicznej. I jakoś nie było u nich masowych fałszerstw czy oszustw. Co więcej – Estończycy nie mają obowiązku kupowania żadnego skomplikowanego systemu weryfikacji podpisu.

W Polsce nowy termin rząd PiS wyznaczył na pierwszego maja 2008 roku. PiS-owcy zapewniali, że pracują nad odpowiednimi regulacjami. Tyle tylko, że były to kłamstwa. Otóż cały wkład ekipy PiS ograniczył się do niechlujnego przepisania projektów rozporządzeń, jakie pozostawili im poprzednicy. W efekcie mamy bałagan jeszcze większy, niż mieliśmy.

Po pierwsze, w relacjach ZUS–klienci PiS wprowadził obowiązek stosowania przez obie strony kosztownego bezpiecznego podpisu elektronicznego. Do 21 maja niemal wszystkie firmy muszą ponownie zakupić drogie oprogramowanie i wymienić sprzęt komputerowy, gdyż nowy program Płatnik wraz ze specjalnym podpisem pracuje wyłącznie na jednej, najnowszej, platformie informatycznej. Dotychczasowy bezpłatny system z powodzeniem funkcjonuje już od trzech lat. Oszustw nie zanotowano.

Aby jeszcze pogorszyć sytuację, chłopcy tak szybko przepisywali deskrypty, że nie zauważyli, że tę samą materię regulują dwa sprzeczne ze sobą rozporządzenia Rady Ministrów. Jedno wydane przez rząd Marka Belki i drugie wydane przez nich samych. Obydwu nie da się stosować.

Po drugie, nadal nie jest załatwiona sprawa nowelizacji ustawy o podpisie elektronicznym. Do momentu usunięcia zawartych w niej błędów, program e-administracji jest niewykonalny. A dzięki PiS nie wiadomo tak naprawdę, kto za ten bałagan odpowiada. Czy MSWiA, czy może resort gospodarki... Rozstrzygnięcie tego sporu wymaga odrębnej zmiany ustawy. Warto wspomnieć, że w MG po czystkach wykonanych przez PiS za sprawy informatyzacji odpowiada jedna osoba!

Nie wiemy, dlaczego administracja nie chce skorzystać z obecnych na rynku tańszych sposobów zapewnienia bezpieczeństwa danych. Takie systemy mają już przecież banki. MiC

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [08.08.2009, 09:14] 4 źródła

PŁACISZ KARTĄ? TO NIEBEZPIECZNE

Zobacz, jak sprzedawcy okradają swoich klientów.

Klienci stacji benzynowych, sklepów, hoteli i restauracji, którzy posługują się kartami kredytowymi powinni zachować szczególną ostrożność. W czasie kryzysu sprzedawcy okradają ich coraz częściej - ostrzega „The Times".

Liczba oszustw, których sprawcami był personel wzrosła w ostatnim roku aż o 35 proc. - twierdzi Sandra Quinn z UK Payments Administration.

W 2008 roku w ten sposób z kont Brytyjczyków zginęło co najmniej 98,5 mln funtów. Ujawniono przypadki 218 nieuczciwych sprzedawców. 89 z nich to pracownicy stacji benzynowych.

Nieuczciwi sprzedawcy najczęściej skanują karty lub wyłudzają kody PIN przy pomocy kamer.

Na szczególne niebezpieczeństwo narażają się klienci stacji benzynowych, którzy robią zakupy w nocy. Wtedy najczęściej podają swoją kartę sprzedawcy przez okienko - twierdza specjaliści.

Przypominają, że konsumenci nie powinni nigdy tracić karty z zasięgu wzroku.

Oszuści są bardzo sprytni i ciągle wymyślają nowe sposoby okradania klientów. Bardzo często sprzedawcy to współpracownicy zorganizowanych grup przestępczych - uważa Jackie Barwell, specjalista od ochrony danych. | TM

 

 

 www.o2.pl | Środa [17.06.2009, 06:11] 1 źródło

NADCHODZI KONIEC GOTÓWKI

Za kilka lat płacić będziemy tylko chipami.

Szefowie australijskich banków przewidują, że elektroniczne formy płatności zastąpią monety i banknoty najdalej za 5-7 lat.

Zamiast drobnych w kieszeni lub portfelu, będziemy je nosić w telefonie lub innym urządzeniu jako przedpłacony kredyt.

Spójrzcie na Hong-Kong czy Singapur. Tam nie można nawet wsiąść do autobusu bez wykupionej uprzednio karty - mówi Evers.

Jako pierwsze, mają zostać zlikwidowane najmniejsze transakcje.

Żeby kupić nawet butelkę wody, trzeba będzie posłużyć się chipem - mówi Chris Ward kierownik BankSA.

W zapomnienie mają odejść również karty kredytowe .

Zamiast nich informacja o finansach będzie przechowywana w telefonie, zegarku lub podobnym urządzeniu - tłumaczy Greg Connor dyrektor naczelny Savings & Loans. | JP

 

 

 www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [07.08.2009, 07:09] 2 źródła

KOMÓRKĄ ZAPŁACISZ ZA WSZYSTKO

Nowoczesny system płatności chcą wprowadzić w Polsce operatorzy komórkowi i banki.

Płatności telefonem mają być możliwe bez względu na to, z którego operatora korzystamy, i w którym banku mamy konto.

Taki jest cel uniwersalnej platformy mobilnej, nad której stworzeniem pracują dziś wszyscy operatorzy komórkowi oraz banki - pisze gazetaprawna.pl.

Aplikacja służąca do płacenia będzie zapisana na karcie SIM telefonu i umożliwi obciążenie przypisanej karty płatniczej.

Od czerwca trwają już testy nowego systemu. Bierze w nich udział ponad 200 osób. Płacą za transakcje dokonywane w internecie, parkowanie samochodów, doładowania telefonów i bilety komunikacji miejskiej - podaje forsal.pl.

Wciąż nie wiadomo kiedy system ma trafić do powszechnego użycia.

Ze względu na skalę, data komercyjnego wdrożenia nie została jeszcze ustalona. Projekt ma charakter otwarty.

Uczestnicy zapraszają do współpracy organizacje i firmy zainteresowane rozwojem płatności mobilnych - informuje operator sieci Era firma PTC. | JP

 

 

 www.mf.gov.pl | 2009.04.08

MINISTERSTWO FINANSÓW

Rozliczenie roczne przez internet prosto jak nigdy dotąd – już działa! PIT-37 bez kwalifikowanego podpisu elektronicznego 2009.04.09

Ministerstwo Finansów uruchomiło dzisiaj usługę elektronicznego rozliczenia PIT – 37 przez Internet, bez konieczności potwierdzania go kwalifikowanym podpisem elektronicznym.

 

 www.o2.pl | Piątek [24.04.2009, 07:06] 2 źródła

REJESTRACJA FIRMY W JEDNYM OKIENKU TO FIKCJA

Przez skomplikowane formularze jest trudniej, niż było.

Rząd już zapowiada kolejną zmianę przepisów - pisze "Rzeczpospolita".

Nowe przepisy miały pozwolić na założenie firmy w jednym miejscu, bez konieczności składania dziesiątek formularzy w ZUS, GUS i urzędzie skarbowym. Zdaniem prawników są jednak dziurawe jak ser szwajcarski.

To metoda jak za króla Ćwieczka - powiedziała Katarzyna Urbańska z PKPP Lewiatan. - Póki nie będzie pełnego systemu elektronicznego w sądach i gminach, zakładanie firmy będzie czasochłonne i kosztowne - dodaje.

Korespondencja prowadzona za pośrednictwem poczty

powoduje, że zwłoka liczona jest w tygodniach, a nawet miesiącach.

Na "jedno okienko" skarżą się także urzędnicy - uważają, że rejestracja zajmuje im teraz znacznie więcej czasu. | TM

 

 

 www.onet.pl | (Gazeta Bankowa/07.04.2009, godz. 10:16)

CZY TO STAROŚĆ?

Kryzys gospodarczy, jaki obecnie dotkliwie doświadcza świat, skłania do pytania, czy kapitalizm jako model ustroju gospodarczego się zestarzał? A jeśli tak, jaki model ustroju mógłby go zastąpić jako bardziej efektywny i dostosowany do współczesnych wyzwań?

(...)

Coraz więcej zwolenników zyskuje opinia, że obecny kryzys nie jest typowym kryzysem koniunkturalnym, lecz kryzysem fundamentalnym, ustrojowym, kryzysem neoliberalizmu, nurtu, który zresztą już wcześniej był przez niektórych znawców tej problematyki krytykowany. M.in. harvardzki ekonomista Dani Rodrik skonstatował, że między neoliberalizmem a ekonomią jest taka relacja jak między astrologią a astronomią. Ani bowiem astrologia, ani neoliberalizm nie są naukami, tylko ideologiami. Ujmując to bardziej dosadnie można stwierdzić, że neoliberalizm tak się ma do liberalizmu jak fundamentalizm do fundamentów. (...)

Obecnie nikogo już chyba nie trzeba przekonywać, że świat znajduje się w okresie naruszonej równowagi, o czym świadczą chociażby coraz bardziej skontrastowane bieguny bogactwa i nędzy, nie mówiąc już o naruszaniu równowagi ekologicznej. Naruszanie równowagi odczuwamy w życiu codziennym, m.in. stykając się ze skażoną wodą, powietrzem itp. Naruszenie równowagi społecznej skutkuje m.in. dewiacjami społecznymi, przestępczością, terroryzmem i innymi niekorzystnymi zjawiskami. Wszystko to sprawia, że komfort życia znacznie się zmniejsza. Paradoksalnie dotyczy to także większości krajów najbogatszych. (...)

prof. Elżbieta Mączyńska

Autorka jest prezesem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

 

 

 www.o2.pl | Piątek [10.04.2009, 08:39] 1 źródło

MŁODZI AMERYKANIE CHCĄ SOCJALIZMU

Co piąty obywatel USA ma dość kapitalizmu.

Okazuje się, że zaledwie 53 procent mieszkańców tego kraju jest zdania, że kapitalizm jest lepszy niż socjalizm. 20 procent Amerykanów uważa, że socjalizm jest lepszym systemem, a 27 procent nie potrafi wybrać - informuje ośrodek Rasmussen Reports.

Socjalizm największym uznaniem cieszy się wśród młodych Amerykanów, którzy nie ukończyli 30. roku życia. Aż 33 procent spośród nich wybrałoby ustrój socjalistyczny. Wśród osób, które ukończyły 40 lat twierdzi tak jedynie 13 procent.

Preferencje systemowe widać oczywiście w sympatiach politycznych. Republikanie wolą kapitalizm (ponad 90 procent wskazań). Demokraci są podzieleni - 39 procent preferuje kapitalizm, 30 procent - socjalizm.

Trudno jednak zrozumieć, co autorzy badania rozumieją pod pojęciem "socjalizm" - pisze serwis hotmoney.pl.

Być może chodzi o to, co wiele osób zarzuca prezydentowi Obamie. Krytycy oskarżają go o przejmowanie kontroli i częściowo własności wielu banków i koncernów samochodowych. Te działania określają mianem socjalizmu. | BD

 

 

"WPROST" nr 10/2009 (1365)

CZY POLSKA ZBANKRUTUJE

Wizję bankructwa Polski, a nawet wspomnienie o takiej możliwości, jeszcze rok temu uznano by za głupi żart. W obecnym stanie światowej i polskiej gospodarki stwierdzenie, że coś się na pewno nie wydarzy, byłoby przejawem pychy.

(...)

W poprzednich latach pożyczenie z rynku przez sprzedaż obligacji i bonów skarbowych kwoty rzędu 155 mld zł nie stanowiło problemu. Ale dziś wszystkie państwa świata dosłownie biją się o pieniądze inwestorów. A tych z odpowiednią gotówką w kieszeni jest coraz mniej. Premier Donald Tusk straszył w Sejmie planami największych państw unijnej strefy euro, które chciałyby stworzyć wspólny rynek tzw. euroobligacji. Zamiast pożyczać na własną rękę i na różnych warunkach, ich obligacje wyemitowałby jeden podmiot – Europejski Bank Centralny. Siłą rzeczy byłyby one dla inwestorów równie wiarygodne jak choćby obligacje rządu Stanów Zjednoczonych. Mając do wyboru kupno takich euroobligacji albo obligacji polskich, każdy wybrałby te pierwsze. Szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso zapewnia, że nikt w unii nad takim projektem nie pracuje, ale w tym wypadku dementi można uznać za potwierdzenie (Barroso ma niewiele do gadania przy niemieckiej kanclerz Angeli Merkel czy francuskim prezydencie Nicolasie Sarkozym). Dlatego Tusk montował tuż przed unijnym szczytem antykryzysowym 1 marca w Brukseli koalicję państw środkowoeuropejskich, które na wprowadzeniu euroobligacji mogłyby ucierpieć.

 

I bez euroobligacji będziemy mieć problemy. Tegoroczny budżet przewiduje, że rząd wyemituje nowe papiery skarbowe na kwotę 32,7 mld zł, przeznaczone na rynek krajowy. Rozdysponowanie przychodów z prywatyzacji (głównie w postaci dotacji do otwartych funduszy emerytalnych) określone jest w budżecie na 27,9 mld zł. Ale, wedle zapowiedzi Aleksandra Grada, ministra skarbu, z tytułu prywatyzacji ma wpłynąć do kasy państwa tylko 12 mld zł. To oznacza konieczność dodatkowego pożyczenia przez emisję obligacji 5,6 mld zł – i to od nabywców zagranicznych (resztę prywatyzacyjnego niedoboru uzupełnią tzw. środki przechodzące i fundusze unijne). Potrzeby pożyczkowe państwa netto są więc na razie określone na 39,3 mld zł, ale mogą wzrosnąć, jeśli wydatki budżetu wzrosną lub spadną jego dochody. Skąd zatem wzięła się kwota potrzebnych nam 155 mld zł? Po części z „zaokrąglenia" wspomnianych 39,3 mld zł do 55 mld zł, związanego z brakiem wiary w wykonalność budżetu. Przede wszystkim jednak bierze się ona z tego, że dług skarbu państwa wynosi 570 mld zł i składają się na niego kwoty o różnych terminach zwrotu. Papiery krótkookresowe o terminie wykupu przypadającym w 2009 r. mają wartość 99 mld zł (bony skarbowe – 50,4 mld zł, obligacje jednoroczne – 48,6 mld zł). I środki na ich wykupienie także trzeba zdobyć, zaciągając kolejne długi. Tak otrzymujemy 155 mld zł.

 

Spłata starego zadłużenia dotychczas polegała na rolowaniu długu, czyli zastępowaniu papierów skarbowych, których termin wykupu właśnie nadszedł, nowymi o terminie wykupu w przyszłości. Wcześniej nie było z tym problemów, bo chętnych do pożyczania polskiemu państwu nigdy nie brakowało (w 2008 r. rolowano w ten sposób papiery o wartości 101 mld zł). Ale w 2009 r. ze sprzedażą papierów skarbowych są trudności. Gorzej sprzedają się przede wszystkim papiery o odległym terminie wykupu, zwłaszcza jeżeli chce się je sprzedać tanio, oferując ich nabywcom niskie oprocentowanie. Mniejszy popyt jest widoczny szczególnie ze strony kapitału zagranicznego, co niweczy pomysł rządu odciążenia krajowego rynku finansowego przez zwiększenie sprzedaży papierów „na eksport". Z powodu małego zainteresowania nabywców Ministerstwo Finansów zrezygnowało 18 lutego z jednego przetargu obligacji. Na szczęście, po przejściowym skurczeniu się rynku na początku lutego nie ma już problemów ze sprzedażą na poniedziałkowych przetargach bonów skarbowych. Ulokowano ich w lutym na rynku krajowym za 6,5 mld zł, czyli zgodnie z planem. Pogłoski o niemożności sprzedaży papierów wartościowych i możliwym w wyniku tego bankructwie budżetu i państwa wydają się zatem nieco przedwczesne. Chociaż prawdopodobne jest, że sytuacja wymusi na rządzie większą sprzedaż bonów, a mniejszą obligacji, konieczność oferowania – aby skusić nabywców – coraz wyższego oprocentowania, a także lokowanie papierów przede wszystkim w kraju. To ostatnie oznacza jednak, że rząd będzie liczył głównie na pieniądze banków, a te zamiast udzielać firmom kredytów, będą wolały kupić papiery skarbu państwa i na nich zarabiać. Złe wiadomości nie wróżą jeszcze katastrofy, o ile nie załamie się cały światowy rynek rządowych papierów dłużnych. Skumulowane zadłużenie brutto wszystkich państw świata wynosi ponad 52 bln USD (dług netto jest mniejszy, bo część tej kwoty to wzajemne długi, które poszczególne państwa mogłyby skompensować). To oznacza, że globalne potrzeby pożyczkowe związane z rolowaniem długów wynoszą w 2009 r. 10-12 bln USD. Jak zebrać tak ogromną kwotę? W ciągu ostatniego roku kapitalizacja giełd w Ameryce, Azji i Europie spadła z 60 bln USD do 30 bln USD i takie właśnie straty ponieśli inwestorzy. Dodatkowo straty banków amerykańskich w wyniku inwestycji w nic niewarte dziś instrumenty finansowe szacowane są na 3,6 bln USD, a nierozpowszechniony raport Unii Europejskiej ocenia, że banki europejskie takich „toksycznych aktywów" mogą mieć aż 25 bln USD (44 proc. wszystkich ich aktywów). Prywatnego kapitału na obsłużenie wszystkich państwowych dłużników może po prostu zabraknąć. A ci są naprawdę „głodni". Zadłużone po uszy Włochy potrzebują do rolowania długu 198 mld euro, Niemcy – 173 mld euro, Francja – 134 mld euro, Hiszpania – 75 mld euro. Tylko te cztery państwa „wykoszą” z rynku w sumie 563 mld euro. Dlatego też wprowadzenie euroobligacji byłoby świadomym mordem na tych mniejszych członkach unii, którzy na euro nie przeszli, a ze wspomnianymi gigantami muszą rywalizować o pieniądze inwestorów. Nie można całkowicie wykluczyć sytuacji, w której nawet któryś z krajów rozwiniętych ujawni, że nie jest w stanie dłużej regulować swoich długów. To byłby początek lawiny, bo potencjalni inwestorzy mogą wtedy uznać za zbyt ryzykowne kupowanie papierów także innych podobnych krajów. Które państwo może się stać kamyczkiem zapoczątkowującym lawinę? Decydować będzie o tym wiele czynników, takich jak relacja długu do PKB, potrzeby pożyczkowe, ocena makroekonomicznych fundamentów gospodarki i stabilności politycznej oraz bardzo subiektywna (granicząca często ze spekulacją) wycena potencjalnego ryzyka kredytowego.

(...)

Autor: Michał Zieliński

 

 

 

 

27.06.2010 r.

List otwarty

 

DO OSÓB ODPOWIEDZIALNYCH ZA MATERIAŁY WYKORZYSTYWANE PRZEZ WYKŁADOWCÓW NA UCZELNIACH, DO SAMYCH UCZĄCYCH

- Kancelaria Prezesa Rady Ministrów ( www.kprm.gov.pl )

- Sejm ( www.sejm.gov.pl )

- Senat ( www.senat.gov.pl )

- Ministerstwo Edukacji Narodowej ( http://www.men.gov.pl/ )

- Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ( http://www.mnisw.gov.pl/ )

 

- Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie ( http://nowa.uek.krakow.pl/ )

- Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu ( www.ue.wroc.pl )

- Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu ( www.ue.poznan.pl/ )

 

- Uniwersytet Warszawski ( www.uw.edu.pl/ (brak adresu e-mail))

- Uniwersytet Wrocławski ( www.uni.wroc.pl/ )

- Uniwersytet Łódzki ( www.uni.lodz.pl )

- Uniwersytet Rzeszowski ( www.univ.rzeszow.pl )

- Uniwersytet Gdański ( www.univ.gda.pl )

- Uniwersytet Jagielloński ( www.uj.edu.pl )

- Uniwersytet Szczeciński ( www.us.szc.pl/ )

- Uniwersytet Śląski ( www.us.edu.pl )

- Uniwersytet Opolski ( www.uni.opole.pl )

 

- Wyższa Szkoła Ekonomii i Innowacji ( www.wsei.lublin.pl )

 

 

UTOPIJNA CZY RACJONALNA EKONOMIA?

Co P. przekazują...; czego uczą...; jakie umysły tworzą...; jakie są tego konsekwencje...; za co P. współodpowiadacie...

Proszę o zdrowe refleksje po zapoznaniu się z przedstawionymi materiałami.

 

Okazuje się, że bogaci, zadowoleni, szczęśliwi mamy być, nie gdy będziemy zdrowi, mądrzy, prawi, dobrzy, rozumni, atrakcyjni, bezpieczni, żyć w czystym, zdrowym, bogatym w urozmaiconą przyrodę środowisku, tylko wówczas, gdy wszystko będzie skażone, wszyscy zatruci, chorzy, cierpiący, upośledzeni, niedorozwinięci, debilni, psychopatyczni, brzydcy, bez przyrody, surowców, i czegokolwiek, bo nie będzie z czego ani jak tego wyprodukować...

PS

Właśnie wykazałem skrajnie możliwą absurdalność, szkodliwość osiąganych dotychczas celów...!!!

 

 

My absolutnie nie potrzebujemy zbędnych (czy kiedykolwiek odnotowano przypadek, by ktoś zachorował, umarł z braku jakiegoś zbytku, zwanego też luksusem… Za to codziennie z ich powodu notuje się przypadki chorób, śmierci ludzi, zagłady wśród przyrody!!), szkodliwych, w tym trujących rzeczy, "szybkich śmieci", usług, tylko psychopaci, debile; kanalie tak chcą na nas zarabiać, prosperować, więc demoralizują, wypaczają umysły, prokonsumpcyjną ideologią, działalnością, uszkadzają psychikę tzw. reklamami swym ofiarom, opłacają media, przekupują polityków, by zezwalali na takie postępowanie, wspierali ich działalność, w tym rabunek surowców i innych zasobów!!

 

 

- Nim więcej teraz przeznaczymy środków, pieniędzy, inwencji na realizację utopii, tym większe tego negatywne konsekwencje, straty poniesiemy w przyszłości!!

PS1

Nim później zaczniemy postępować racjonalnie, tym więcej poniesiemy nieodwracalnych strat, i więcej pochłonie środków, potencjału naprawienie jeszcze możliwych do naprawienia szkód, i mniejsze będą tego pozytywne efekty, i wolniej je odczujemy.

PS2

Tu nigdy nie chodziło o wasze/PRAWDZIWE, a więc całościowe, dalekowzroczne dobro, tylko o interesy, zaspokajanie anormalnych potrzeb, wielokrotnie przeze mnie opisanych osobników...

 

W utopijnych gospodarkach m.in. problemy wynikłe z jednej produkcji chce się rozwiązać za pomocą kolejnej produkcji (powstają efekty lawiny!)...

W utopi postępuje się absurdalnie, na odwrót, jedne problemy zastępuje się następnymi (powstają efekty lawiny!)...

Np. gdy ludzie chorują z powodu prokonsumpcyjnej produkcji, a więc wynikłych z tego skażeń, zatruć, to m.in. otwiera się kolejną skażającą, trującą produkcję medykamentów, sprzętu medycznego, a ponieważ tzw. lecznictwo również przyczynia się do skażeń, zatruć, zarażeń, zakażeń, uszkadzania genów, uodparniania się na tzw. leki mikrobów, no to się produkcję medykamentów, sprzętu medycznego zwiększa... A jak rosną wydatki na tzw. lecznictwo, no to rosną długi, bieda. A jak rosną długi, bieda, no to przybywa chorych...

Woda jest skażona, no to m.in. produkuje się butelki i nalewa do nich wody, a następnie sprzedaje. A ponieważ produkcja butelek, transport butelek z wodą, ich sprzedaż, wykorzystanie związane są z eksploatacją złóż, spalaniem ropy, wytwarzaniem śmieci, a więc skażaniem, truciem, no to skażanie, trucie rośnie, a skoro skażenie, trucie rośnie, no to produkuje się więcej butelek...

Gdy rabuje się surowce, to ich szybko ubywa, jak ich szybko ubywa, no to rośnie ich cena, jak rośnie ich cena, to wszystko drożeje, jak wszystko drożeje, no to rosną wydatki, długi, bieda, a jak rosną wydatki, długi, bieda, no to m.in. jeszcze szybciej rabuje się surowce...

Do tego dodajmy wypadki samochodowe, wojny o surowce. Itp., itd. W efekcie rosną też wydatki, długi, bieda, no to pożycza się jeszcze więcej pieniędzy, a jak pożycza się jeszcze więcej pieniędzy, to jeszcze bardziej rosną długi, bieda... Jak rosną długi, bieda, no to m.in. zwiększa się liczbę msc tzw. pracy, żeby wzrósł PKB, a jak zwiększa się liczbę msc tzw. pracy, no to rośnie tempo rabowania surowców, skażanie, trucie, wydatki na tego skutki, długi, bieda...

A jak rośnie ilość i wielkość problemów, no to m.in. zwiększa się wydatki, a gdy rosną wydatki, no to rosną długi, bieda i z tego powodu zwiększają  się i powstają kolejne problemy. Gdy zwiększają i pojawiają się kolejne problemy, no to się je jeszcze bardziej zwiększa, zastępuje następnymi problemami...

 

 

KONIEC KRYZYSU...

Co ogłaszają utopiści – koniec realizowania utopii, a więc m.in. rabunku surowców mineralnych i innych zasobów, skażania, trucia, śmiecenia, przyczyniania do chorób, degeneracji, degradacji środowiska, zagłady, w tym samozagłady? Nie! Tego nie tylko kontynuację, ale i przyspieszenie (nim szybciej, tym lepiej)... A co na to reszta? Reszta się z tego cieszy...

PS

Na podstawie komentarza internauty do tekstu zamieszczonego na portalu www.o2.pl : Uzdrawianiem gospodarek mają zajmować się ci, którzy przyczynili się do kryzysu („od czego się rozchorowałeś, tym się lecz”)... Czyli trzeba zwiększać to, co go wywołało...

 

Tzw. kryzys wynika z przeludnienia, braku pozytywnej selekcji osób mających zająć się prokreacją, wychowywaniem dzieci, degeneracji naszego gatunku, skażeń, zatruć, chorób, zagłady przyrody, grabieży, marnowania minerałów i innych zasobów, konsumpcjonizmu, wykonywania zbędnej, szkodliwej tzw. pracy, wydatków, długów; ogłupiania, wypaczania, demoralizowania, zatruwania, umysłów, uszkadzania psychiki; rządów psychopatów, debili; kanalii; wszechstronnej selekcji negatywnej; nieświadomości społeczeństw; realizowania utopii! To to trzeba zakończyć!!!

A proszę przemyśleć, czego domagają się prokonsumpcyjni ekonomiści, fabrykanci, kogo słuchają, czym się kierują, co czynią politycy...

PS

Proszę też zauważyć, że NIKT tego - merytorycznie - nie neguje - bo nie ma takiej możliwości - ale i nie zmienia...

 

 

Rzeczywisty, czyli licząc całościowo, rozwój gospodarki będzie miał mse m.in. wtedy i tylko wtedy, gdy będzie się likwidować zbędne, szkodliwe msa tzw. pracy, nawet kosztem wypłacania zasiłku, co, licząc całościowo, wyjdzie korzystniej, w tym taniej, a tworzyć wszechstronnie korzystne.

 

Wykorzystywanie drzewa, węgla, ropy, materiałów promieniotwórczych do celów energetycznych nigdy nie miało sensu ekonomicznego, ekologicznego!

 

- CZY KIEDYKOLWIEK W DZIEJACH ZAOBSERWOWANO PRZYPADEK, BY COŚ ZNIKNĘŁO..., BY COŚ WZIĘŁO SIĘ Z NICZEGO…

No to nie wolno produkować rzeczy zbędnych, szkodliwych; „szybkich śmieci”, trucizn, marnotrawić (!!), bo już na etapie pozyskiwania surowców i innych zasobów powoduje się skażenia, zatrucia i inne szkodliwe skutki, a kolejne negatywne konsekwencje przynosi ich produkcja, następne używanie, po czym pozbycie się produktów!! A dotyczy to m.in.: farb, lakierów, rozpuszczalników, konserwantów, barwników, kosmetyków, aerozoli, biżuterii, kwiatów, papierosów, alkoholi, narkotyków, tzw. środków czystości, tzw. leków, baterii, samochodów, motorów, benzyn, jednorazowego użytku opakowań, dupereli, badziewia, itp., itd. Nie wolno przeznaczać surowców na cele energetyczne!!

 

W takim utopijnym, absurdalnym, bezmyślnym, krótkowzrocznym; szkodliwym, systemie ludzie specjalizują się w bezwzględnym, kosztem wszystkich i wszystkiego, gdzie się da, i jak się da, zdobywaniu pieniędzy!

 

BŁĄD KLUCZOWY W ROZUMOWANIU ODNOŚNIE PKB.

Rzeczy zbędne, szkodliwe, oraz gdy negatywne skutki powstania, używania, pozbycia się produktu przewyższają korzyści z jego wykorzystywania, nie powiększają wartości majątku, wielkości PKB, tylko ją pomniejszają!

W komercyjnym kapitalizmie inwestuje się w rzeczy przynoszące pieniężny zysk, a nie w przynoszące korzyści, w całym, rzeczywistym, spektrum, dla ogółu! W takim rozwiązaniu prosperują kreatury, a osoby wartościowe są na marginesie społeczeństwa! A efektem są wydatki, długi, bieda, degradacja, rabunek surowców i innych zasobów i wojny o nie, choroby, degeneracja, straty, problemy, zagłada życia!

Niech usługodawcy, producenci rzeczy zbędnych, szkodliwych ponoszą wszystkie, rzeczywiste, koszty związane ze swoją działalnością, a więc wydobywaniem surowców, pozyskiwaniem innych zasobów, ich przetwarzaniem, produkcją, wykorzystywaniem produktów, ich pozbyciem się, lecznictwem, utrzymywaniem na rencie, a przekonamy się, czy rzeczywiście jest to korzystne, będzie im się opłacało...

 

- Prokonsumpcyjna produkcja i wynikła z niej konsumpcja; mozolne, ogłupiające, szkodliwe, płatne zajęcia; dojazdy; transport; wypadki; choroby, kalectwa; renty, śmierć; pranie mózgów; ogłupianie, marnowanie czasu, wypaczanie; szkodzenie, pogrążanie (w tym, w wielonasób, ludzi wybitnych) tzw. reklamami; wycięte lasy, zużywanie energii, zużywanie (ograbianie z nich biedniejszych krajów, przyszłych pokoleń; wyczerpywanie) surowców; przyczynianie do zwiększania ich ceny; przewroty, konflikty, wojny o surowce; kalectwa; śmierć; emisja szkodliwych substancji, powstawanie odpadów, śmieci; zajmowanie msa; skażanie, zatruwanie; dewastacja środowiska, degeneracja (w tym naszego) gatunków; katastrofy ekologiczne; zmiany klimatyczne; anomalie, klęski, kataklizmy żywiołowe; plagi; choroby (śmierć); cierpienia, nieszczęścia, tragedie, potworności; wymarłe zwierzęta, katastrofalna sytuacja następnych pokoleń, zagłada życia; wydatki, długi; straty, problemy: wynikają z realizacji ekonomicznej prokonsumpcyjnej utopii, w ramach której produkuje się „szybkie śmieci”, bo to, w specyficznych wyliczeniach..., zwiększa, w krótkiej perspektywie, ilość posiadanych dóbr »PKB«, doraźnie zaspokaja potrzeby, zapewnia współpracującym politykom ogromne korzyści, finansistom, fabrykantom, spekulantom - »sprzedającym« wymienione powyżej dobra..., zapewniającym opisane powyżej luksusy... - ogromne zyski, kosztem pozostałych, środowiska, przyrody, przyszłych pokoleń.

Okazuje się, iż utopijny (oderwany od jego negatywnych konsekwencji) PKB jest ważniejszy od wzrostu cen surowców mineralnych i innych zasobów, kosztów składowania śmieci, skażeń, zatruć, pozbawiania następnych pokoleń surowców i innych zasobów, od wydatków, długów, naszego i przyszłych pokoleń zdrowia, życia; strat, problemów; doprowadzania do zagłady istnień na Ziemi…!!!

 

Naszym priorytetem winno być jak najmniejsze wydobywanie, zużywanie, a nie jak najszybsze wyczerpywanie surowców mineralnych i innych zasobów!; nie wytwarzanie, a nie jak największe produkowanie „szybkich śmieci”!

 

O rzędy wielkości korzystniej, w tym o wiele taniej będzie zamiast utrzymywać szkodliwe, zbędne msa tzw. pracy, taką produkcję, opłacać takie usługi, gdy tych ludzi, za ułamek tych pieniędzy będziemy utrzymywać na zasiłku (nie będzie wówczas m.in. tzw. reklam, zbędnych dojazdów, wypadków, takich skażeń, zatruć, wydatków; strat, problemów)!

 

 

- Powierzchnia ziemi, ilość minerałów i innych zasobów, w tym lasów (które są niezbędne m.in. do pochłaniania CO2, wytwarzania tlenu, zachowania równowagi obiegu wody, zatrzymywania plag; zachowania opartego na tlenie życia, w tym ich mieszkańców) są ograniczone, więc nie da się nie tylko dalej prowadzić tej bezmyślnej, destrukcyjnej, zabójczej, samobójczej ekspansji (a już dawno temu przekroczyliśmy próg możliwości samoodtwarzania się ekosystemów, zasobów naturalnych (nie ma wielu lasów, lodowców, gatunków stanowiących ogniwa ekosystemów, wody rzek, mórz są skażone, trujące, a wyniku tego również ich zasoby), więc zachowując obecny stan i tak kontynuujemy zagładę, w tym samozagładę) betonu, asfaltu, śmieci, itd.; ludzi, ale konieczne jest, dla zachowania życia, wycofanie się z wielu zniszczonych obszarów, i przynajmniej w części przywrócenie ich do stanu naturalnego.

 

Więcej:

7. PROKONSUMPCYJNA EKONOMIA..., DĄŻENIE DO BOGACTWA...

  http://www.wolnyswiat.pl/7h2.html

 

5. EKONOMIA RACJONALNA

 http://www.wolnyswiat.pl/5h2.html 

 

5. EKONOMIA RACJONALNA - RÓŻNE MATERIAŁY

 http://www.wolnyswiat.pl/5ah2.html

 

5. EKONOMIA RACJONALNA - O BANKACH

 http://www.wolnyswiat.pl/5bh2.html

 

1. (TZW.) NAUKA

 http://www.wolnyswiat.pl/1h3.html 

 

 

Piotr Kołodyński

red. - www.wolnyswiat.pl  

 

 

 

 

 

 

 

 

PRAWO KATZA: LUDZIE I NARODY BĘDĄ DZIAŁAĆ RACJONALNIE WTEDY I TYLKO WTEDY, GDY WYCZERPIĄ JUŻ WSZYSTKIE INNE MOŻLIWOŚCI...

 

 www.wolnyswiat.pl   WBREW ZŁU!!! 

PISMO NIEZALEŻNE – WOLNE OD WPŁYWÓW JAKICHKOLWIEK ORGANIZACJI RELIGIJNYCH, PARTII, UGRUPOWAŃ I STOWARZYSZEŃ ORAZ WYPŁOCIN REKLAMOWYCH. WSKAZUJE PROBLEMY GOSPODARCZE, POLITYCZNE, PRAWNE, SPOŁECZNE I PROPOZYCJE SPOSOBÓW ICH ROZWIĄZANIA (RACJONALNE MYŚLI, ANALIZY, WNIOSKI, POMYSŁY, POSTULATY, I ICH ARGUMENTACJA, CAŁE I FRAGMENTY ROZSĄDNYCH, INTERESUJĄCYCH MATERIAŁÓW Z PRASY I INTERNETU)

 

OSOBY CHCĄCE WESPRZEĆ MOJE PISMO, DZIAŁANIA PROSZĘ O WPŁATY NA KONTO:

Piotr Kołodyński

Skr. 904, 00-950 W-wa 1

BANK PEKAO SA II O. WARSZAWA

Nr rachunku: 74 1240 1024 1111 0010 0521 0478

Przy wpłatach do 800 PLN należy podać: imię i nazwisko, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna na pismo „Wolny Świat”). Wpłat powyżej 800 PLN można dokonać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą.

ILE ZOSTAŁO WPŁACONE BĘDĘ PRZEDSTAWIAŁ CO 3 MIESIĄCE NA PODSTAWIE WYDRUKU BANKOWEGO (na życzenie, przy wpłacie od 100 zł, będę podawał jej wielkość oraz wskazane dane wpłacających).

Stan wpłat od 2000 r. do dnia 14.01.2012 r.: 100 zł.

 

 

17. ELEKTRONICZNE ZBIERANIE PODPISÓW (pod

inicjatywami ustawodawczymi, moją kandydaturą na prezydenta)

 http://www.wolnyswiat.pl/17.php

 

21. WPŁATY I WYDATKI

 http://www.wolnyswiat.pl/21.html

 

22. MOJA KSIĄŻKA

 http://www.wolnyswiat.pl/22.html