[Ostatnia aktualizacja: 02.2012 r.]
Z cyklu W IMIĘ DOBRAAA.../czyli dajcie zarobić
producentom, finansistom i bankierom (wydawajcie, pożyczajcie, oddawajcie)...
JAK ZWIĘKSZAĆ M.IN. ILOŚĆ CHORYCH; ILOŚĆ I WIELKOŚĆ PROBLEMÓW W RAMACH REALIZACJI UTOPII (w imię wmawianego dobra), CZYLI O TZW. LECZNICTWIE (analogicznie ma się sytuacja m.in. z tzw. zwiększaniem przyrostu naturalnego)...
Za każdy wygracowany milion środka płatniczego zapłacili,
płacą, zapłacą zdrowiem, życiem, ci, którzy go wypracowali i inni, którzy
ponieśli tego konsekwencje, co wiąże się także z wydatkami na lecznictwo,
renty. Za to wszystko płaci także przyroda, i zapłacą kolejne pokolenia.
Najlepiej
zapobiegać problemom, w tym przyczynom degeneracji, chorobom!
CHOROBY ZAKAŹNE
http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=120&postdays=0&postorder=asc&start=15
TZW. LECZNICTWO (m.in. kolejne oblicze tzw. reklam)...
http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=120&postdays=0&postorder=asc&start=30
O TZW. SZCZEPIONKACH | 04.12.2011
http://astral-projection.nowyekran.pl/post/42839,lekarze-mordercy-twoje-dziecko-tez-umrze
http://wyborcza.biz/biznes/55,101562,6835163,,,,6834951.html
http://wyhacz.gazeta.pl/Wyhacz/1,88542,5301467,Zaplacimy_wiecej_za_wywoz_smieci.html
"ANGORA" nr 9, 04.03.2007 r., Fot.
Tomasz Waszczuk/Ag. Gazeta („Gość Niedzielny” nr 8)
http://fototapeta.art.pl/2001/wpp44.php
www.portalturystyczny.pl
http://ekogroup.info/czy-bydgosko-torunskie-smieci-zamienia-sie-w-zielona-energie
http://ekogroup.info/czy-bydgosko-torunskie-smieci-zamienia-sie-w-zielona-energie/
www.o2.pl / www.sfora.pl / Fot. sxc.hu/Rybson
www.o2.pl / Fot. sxc.hu
http://biznes.gazetaprawna.pl/grafika/375668,7081,bedzie_mozna_latwiej_zamknac_wysypisko_smieci.html
http://wyborcza.biz/biznes/55,101562,6534412,,,,6534274.html
www.o2.pl
/ www.sfora.pl / Fot. ru.tsn.ua
NAJPIERW RABUNEK SUROWCÓW.
A m.in.: Dostępne złoża neodymu i 16 innych tak zwanych pierwiastków ziem rzadkich kończą się. Faktem jest natomiast, że pierwiastki ziem rzadkich są ważne dla wszystkich rodzajów technologii – to one sprawiają, że nasze smartphony wibrują, nasze telewizory cieszą oczy żywymi czerwieniami i zieleniami, a twarde dyski komputerów zapisują dane w swojej pamięci.
Ta świadomość przeraża wielu technologów i naukowców.
Kończą się zasoby ropy naftowej (30-40 lat), uranu (ok. 40 lat), gazu (ok. 60 lat), węgla (ok. 200-300 lat).
NASTĘPNIE BUDOWA M.IN. FABRYK, SZPITALI, PRZYCHODNI,
APTEK.
Światowe tempo wycinania lasów: 1 hektar na sekundę; 860 km2 dziennie; 310 tysięcy km2 rocznie: to prawie powierzchnia Polski. Tempo wymierania gatunków: w lasach tropikalnych: 35 gatunków dziennie; na całej Ziemi: 137 gatunków dziennie.
„wytworzenie tony
cementu to emisja tony CO2 do atmosfery.”
„Kto jednak zdaje sobie sprawę, że to budynki zużywają w krajach rozwiniętych połowę wytwarzanej energii i są przyczyną połowy emisji CO2 (za pozostałą część odpowiadają niemal po równo transport i przemysł)?”
„Wyobraźmy sobie, że ktoś dojeżdża codziennie do pracy 20 km samochodem. Ogrzanie jego mieszkania pochłonie rocznie 720 l. ropy, miejsca pracy 285 l., natomiast dojazdy – 900 l.”
PO CZYM PRODUKCJA TZW. LEKÓW, MEDYKAMENTÓW, SPRZĘTU
MEDYCZNEGO.
NASTĘPNIE „POZBYWANIE” SIĘ ŚMIECI.
Polskie odpady zgromadzone w jednym miejscu stworzyłyby górę o długości 1 km i wysokości podwójnego Everestu,
Na polskich składowiskach znajdują się 2 mld ton
odpadów przemysłowych i 4 mln ton odpadów komunalnych,
Codziennie każde duże miasto w Polsce wysyła na składowisko sto ciężarówek z odpadami.
Ilość nagromadzonych odpadów zwiększyła się trzykrotnie przez ostatnie 20 lat.
Zajmowana przez te odpady powierzchnia zwiększyła się dwukrotnie.
40 mln obywateli produkuje rocznie 10 mln ton odpadów komunalnych.
Szacuje się, że rocznie do śmieci trafia ponad 1550 ton
baterii i akumulatorów, 11500 ton farb i 3000 ton farmaceutyków, 130 mln ton
odpadów przemysłowych rocznie przybywa w Polsce.
1,3 mld ton odpadów
rocznie powstaje w Unii Europejskiej.
1,6 mln ton rocznie niebezpiecznych odpadów powstaje w Polsce
NAUKOWCY ZBADAJĄ PLASTIKOWĄ ZUPĘ
Plastikowa zupa śmieciowa to
ogromny (rozciąga się na 500 mil morskich) kożuch składający się z plastikowych
odpadków. To największe na Ziemi wysypisko śmieci - ciągnie się od wybrzeży
Hawajów aż po Japonię - wreszcie zostanie zbadane.
Na spotkanie z jednym z
najbardziej niezwykłych zjawisk naszej planety wyrusza kalifornijski statek New
Horizon. Na jego pokładzie popłynie ponad 30 naukowców, i techników. Wyprawa
współorganizowana przez University of California ma potrwać około trzech
tygodnie.
Naukowcy z załogi New Horizon
umieszczają specjalne urządzenie do pomiaru głębokości i temperatury wód
W "Wielkim Pacyficznym
Płacie Śmieci" (Great Pacific Garbage Patch) pływa około 100 mln ton
plastiku. Zupa śmieciowa nie jest wykrywana przez satelity, dostrzec ją można
jedynie ze statków. Według Programu Narodów Zjednoczonych do spraw Ochrony
Środowiska (UNEP) co roku przez plastikowe śmieci ginie ponad milion morskich
ptaków oraz ponad 100 tys. morskich ssaków. W ich żołądkach znajdowane są
strzykawki, zapalniczki i szczoteczki do zębów.
Ekspedycja ma na celu przede
wszystkim zbadanie wpływu, jaki plastikowa zupa wywołuje w ekosystemie
Pacyfiku. Naukowcy chcą także rozwiązać zagadkę stojącą za powstaniem zjawiska.
Niestety do tej pory nie stworzono wiarygodnej teorii wyjaśniającej przyczyny
powstania śmieciowej zupy.
Długi
na 52 metry New Horizon jest wyposażony w niezwykle nowoczesne laboratoria, jednak
naukowcy będą prowadzili badania także na lądzie. W tym celu pobrane zostaną
próbki plastikowego kożucha.
[Tą chorobotwórczą, śmiercionośną „zupę” trzeba jak najszybciej wydobyć i zneutralizować! I nigdy nie tworzyć! A więc nie wolno wrzucać śmieci, wpuszczać ścieków do jakichkolwiek wód, w tym rzek, jezior, mórz! – red.]
CO ROKU GINĄ MILIONY ZWIERZĄT. PRZEZ ZANIECZYSZCZENIA
WWF: oszczędzajmy energię, by je ratować.
World Wide Fund for Nature (WWF) alarmuje, że jesteśmy świadkami największego wymierania gatunków od czasów zagłady dinozaurów. Zagrożony jest co czwarty gatunek ssaków i co trzeci gatunek płazów - informuje stooq.com.
Najgorzej sytuacja przedstawia się w strefie równikowej - najbogatszej pod względem przyrodniczym, gdzie liczebność zwierząt zmniejszyła się aż o 60 proc. - informuje WWF w specjalnym oświadczeniu z okazji Światowego Dnia Zwierząt.
Jak można temu zapobiec? Według WWF powinniśmy zacząć oszczędzać energię, zrezygnować z jazdy autem na rzecz roweru oraz przestać śmiecić.
Ponad milion ptaków i 100 tysięcy ssaków ginie co roku z powodu zanieczyszczenia mórz i oceanów plastikowymi odpadami. Żyjące w oceanach od milionów lat żółwie morskie są obecnie zagrożone wyginięciem m.in. z powodu zjadania plastikowych torebek, które do złudzenia przypominają meduzy - przysmak żółwi. Albatrosy zjadają plastikowe zakrętki od butelek, biorąc je mylnie za pokarm - informuje WWF.
NAUKOWCY ZBADAJĄ PLASTIKOWĄ ZUPĘ
Plastikowa zupa śmieciowa to
ogromny (rozciąga się na 500 mil morskich) kożuch składający się z plastikowych
odpadków. To największe na Ziemi wysypisko śmieci - ciągnie się od wybrzeży
Hawajów aż po Japonię - wreszcie zostanie zbadane.
Na spotkanie z jednym z
najbardziej niezwykłych zjawisk naszej planety wyrusza kalifornijski statek New
Horizon. Na jego pokładzie popłynie ponad 30 naukowców, i techników. Wyprawa
współorganizowana przez University of California ma potrwać około trzech
tygodnie.
Naukowcy z załogi New Horizon
umieszczają specjalne urządzenie do pomiaru głębokości i temperatury wód
W "Wielkim Pacyficznym
Płacie Śmieci" (Great Pacific Garbage Patch) pływa około 100 mln ton
plastiku. Zupa śmieciowa nie jest wykrywana przez satelity, dostrzec ją można
jedynie ze statków. Według Programu Narodów Zjednoczonych do spraw Ochrony
Środowiska (UNEP) co roku przez plastikowe śmieci ginie ponad milion morskich
ptaków oraz ponad 100 tys. morskich ssaków. W ich żołądkach znajdowane są
strzykawki, zapalniczki i szczoteczki do zębów.
CO ROKU GINĄ MILIONY ZWIERZĄT. PRZEZ ZANIECZYSZCZENIA
WWF: oszczędzajmy energię, by je ratować.
World Wide Fund for Nature (WWF) alarmuje, że jesteśmy świadkami największego wymierania gatunków od czasów zagłady dinozaurów. Zagrożony jest co czwarty gatunek ssaków i co trzeci gatunek płazów - informuje stooq.com.
Najgorzej sytuacja przedstawia się w strefie równikowej - najbogatszej pod względem przyrodniczym, gdzie liczebność zwierząt zmniejszyła się aż o 60 proc. - informuje WWF w specjalnym oświadczeniu z okazji Światowego Dnia Zwierząt.
Jak można temu zapobiec? Według WWF powinniśmy zacząć oszczędzać energię, zrezygnować z jazdy autem na rzecz roweru oraz przestać śmiecić.
Ponad milion ptaków i 100 tysięcy ssaków ginie co roku z powodu zanieczyszczenia mórz i oceanów plastikowymi odpadami. Żyjące w oceanach od milionów lat żółwie morskie są obecnie zagrożone wyginięciem m.in. z powodu zjadania plastikowych torebek, które do złudzenia przypominają meduzy - przysmak żółwi. Albatrosy zjadają plastikowe zakrętki od butelek, biorąc je mylnie za pokarm - informuje WWF. | WB
POTOP PLASTIKU
MIKROSKOPIJNE
KAWAŁKI TWORZYW SZTUCZNYCH ZALEWAJĄ OCEANY. LEŻĄ NA PLAŻACH, PŁYWAJĄ W WODZIE, NAJWIĘCEJ JEST ICH NA DNIE MORSKIM
(...) Najpierw uczeni ruszyli na morskie wybrzeże najbliżej ich
macierzystego uniwersytetu w Plymouth. Zebrali tam 30 próbek osadu – część
wprost z plaży, część z delt rzecznych, a pozostałe z oceanicznego dna
położonego poniżej strefy pływów. Czegóż tam nie znaleźli? Poczynając od
włókien nylonu, przez kawałki polietylenu, poliestru, aż po mikroskopijne kawałki
poliwinylu.
– To resztki ubrań, opakowań i sznurków – twierdzą naukowcy.
Zaintrygowani badacze wybrali się w inne rejony wybrzeża. W sumie zebrali
próbki z 17 plaż. „Mikroplastiki” były wszędzie. Ale może opadają one na dno i
nie krążą w wodzie? By to sprawdzić uczeni wykorzystali już zebrane próbki wody
morskiej. Od lat 60. bowiem regularnie co roku na dwóch trasach, od Szkocji do
Wysp Szetlandzkich (315), wyławiano wodę wraz z drobną ilością planktonu.
Całość skrzętnie przechowywano. Trudno o lepszą gratkę dla poszukiwaczy
zaginionych „mikroplastików”.
Kiedy badacze wzięli pod mikroskop historyczne próbki, ujrzeli w nich
mnóstwo kolorowych drobinek. To były sztuczne tworzywa. Niektóre miały kształt
kulisty, większość jednak stanowiły włókna o średnicy porównywalnej z ludzkim
włosem. Prawdopodobnie stanowiły one tylko część wszystkich plastikowych
zanieczyszczeń. Co gorsza, im młodsza była próbka, tym więcej takich małych
fragmentów w niej pływało. Z analizy wynikało, że na przełomie lat 70. i 80. liczba
„mikroplastików” w wodzie oceanicznej wzrosła kilka razy.
(...)
Brytyjczycy przeprowadzili prosty
eksperyment. Do akwarium, w którym żyły drobne morskie skorupiaki i
pierścienice, w lali wodę z niewielką liczbą „mikroplastików”. Kiedy po kilku
dniach zajrzeli tam ponownie, wszystkie rodzaje tworzyw sztucznych można było
odnaleźć wewnątrz zwierząt. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób plastiki
szkodzą ich organizmom. Zapewne – spekulują autorzy badań – na rozdrobnionych
kawałkach tworzyw sztucznych mogą się zbierać i powstawać różnorodne szkodliwe
związki chemiczne. Czy te toksyny trafią potem do żołądków zwierząt? Jeśli tak,
to jak bardzo im szkodzą? Na to pytanie – ważne, bo przecież drobne organizmy
morskie są pożerane przez ryby, z których część trafia potem na nasz stół –
uczeni nie znają jeszcze odpowiedzi.
NAUKOWCY ALARMUJĄ: ZJADAMY TO, CO WYPŁYWA Z PRALEK
Zdziwisz się, ile mikroplastiku
jest w jedzeniu.
Mikroskopijne plastikowe śmieci z pralki dostają się do wody i trafiają do oceanów. Są potem zjadane przez zwierzęta i trafiają do łańcucha pokarmowego - informuje bbc.co.uk.
Około 80 proc. wszystkich plastikowych odpadków, które trafiają do środowiska naturalnego, jest mikroskopijnej wielkości. Zastanawialiśmy się, nad ich pochodzeniem. Teraz nie mamy już wątpliwości, ich źródłem są nasze pralki - twierdzi dr Mark Brown z University of California, współautor badania.
Badacze zebrali próbki z 18 plaż na całym świecie. Okazało się, że we wszystkich znaleźli mikroplastik, czyli drobinki tworzyw sztucznych mniejsze niż 1 mm. Największe stężenie mikroplastiku występowało jednak w pobliżu dużych skupisk ludzkich.
Większość tych odpadów miała włóknistą strukturę. Przede wszystkim były to cząsteczki poliestru, akrylu i nylonu - opowiada dr Brown.
Naukowcy postanowili sprawdzić, czy źródłem tego skażenia mogły być miejskie ścieki. Okazało się, że odkryli w nich te same mikroplastiki.
W rezultacie Brown i jego kolega profesor Richard Thompson z University of Plymouth przeprowadzili szereg eksperymentów z pralką, by sprawdzić, czy w odprowadzanej z niej wodzie znajdą mikroplastik.
Byliśmy zaskoczeni, gdy okazało się, że z jednego ubrania z poliestru podczas prania oddziela się aż 1900 mikrowłókien - opowiada dr Brown.
Te mikroskopijne fragmenty plastiku zjadają później zwierzęta, np. ryby. Mikroplastik trafia do ich układu krwionośnego i odkłada się w komórkach. Potem wraz z rybami trafia na nasz stół.
W samej Wielkiej Brytanii przemysł odzieżowy i tekstylny produkuje około 3,1 mln ton dwutlenku węgla, 2 mln ton śmieci i ok. 70 mln ton zanieczyszczonej wody w ciągu roku.
[M.in. mikroplastiki są także m.in. w glebach uprawnych, a to za sprawą podlewania ich skażoną wodą, ścierania się opon, lakierów, farb samochodowych, plastikowych pługów, szczotek w odśnieżarkach, oczyszczarkach drogowych, a następnie rozwiewania takiego pyłu przez wiatr, wyrzucanych gdzie popadnie plastikowych śmieci, w tym reklamówek, które wiatr znosi na pola, gdzie są zaorywane wraz z glebą, a także za sprawą nawożenia pól organicznymi odpadami z hurtowni warzyw, owoców, gdzie także trafiają plastikowe odpady (część jest razem z odpadami organicznymi na msu mielona)!
No to jak będzie z tym PKB, dążeniem do bogactwa/co naprawdę rośnie, do czego dążymy, co osiągamy...!!! – red.]
Zaniedbania kolejnych rządów w Polsce powojennej doprowadziły do tego, że obecnie nie mamy praktycznie w ogóle wód I-szej klasy czystości (1% w roku 2000), które jako jedyne mogą być surowcem do produkcji wody pitnej w zakładach wodociągowych. Bowiem tylko z takiego surowca da się wyprodukować czystą, zdrową i bezpieczną wodę pitną. Z powodu braku wód I-szej klasy, ale także II-giej klasy czystości (6% w 2000 roku) zmuszeni jesteśmy przerabiać do picia ścieki w postaci wód III-ciej klasy (33% w 2000 roku) oraz wód pozaklasowych (60% w 2000 roku). Nie można się zatem dziwić, że w 1 litrze dzisiejszej wody kranowej mamy ponad 1 000 mg związków chemicznych, których nie da się z niej usunąć żadną z tradycyjnych metod.
Wisłą spływa rocznie między innymi około 175 ton ołowiu, 50 ton rtęci i 14 ton kadmu.
Woda pitna w Warszawie zawiera do 110!!! razy większe stężenie chlorowanych węglowodanów, do 60 razy większe stężenie chlorobenzenów i do 50 razy większe stężenie chlorofenoli niż zezwala na to norma. Aktywny chlor używany do dezynfekcji wody surowej może wytworzyć w wyniku reakcji chemicznych ponad 250 (!!!) toksycznych i mutagennych chloropochodnych substancji.
Kolejną tragiczną sprawą jest fakt, że liczba organicznych związków chemicznych normowanych w Polsce w wodzie do picia jest znikoma. Natomiast liczba toksycznych związków chemicznych organicznych, które nie podlegają żadnej normie sięga tysięcy.
Dzisiaj nasze śmietniki wyglądają inaczej - era plastików z rakotwórczym polichlorkiem winylu, trujące baterie i akumulatory, farby i lakiery, lekarstwa i inne odpady szpitalne, popioły z pieców węglowych itd., itp. Nie ma sensu wymieniać tutaj wszystkiego, bo tak naprawdę to wszystko co produkujemy w fabrykach chemicznych, prędzej czy później wyląduje na śmietnikach. Nie zapominajmy również, że oprócz omawianych tutaj odcieków ze śmietnisk, do rzek dostają się bezpośrednio ścieki komunalne, przemysłowe oraz rolnicze (nawozy i pestycydy).
Spaliny samochodowe niszczą mózgi. Powodują utratę pamięci oraz chorobę Alzheimera - twierdzą amerykańscy naukowcy.
Zanieczyszczone powietrze zabija co roku ponad 50 tysięcy Brytyjczyków. Z tego powodu umiera więcej osób niż w wyniku wypadków samochodowych, chorób spowodowanych otyłością czy biernym paleniem - alarmuje "The Daily Mail".
Eksperci wskazują, że
statystycznie zanieczyszczenia skracają życie każdego Brytyjczyka o 8 miesięcy.
Osoby żyjące w centrach miast mogą żyć jednak nawet 9 lat krócej.
Zanieczyszczenie powietrza powoduje śmierć dwóch milionów osób rocznie.
Koszt transportu samochodem osobowym jest w
rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni
koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez
użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.
[Np. koszty budowy, utrzymywania dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów, utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji, wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów, itp., itd. – red.]
W wyniku działalności człowieka związanej transportem do
oceanów dostaje się 3 mln ton ropy rocznie w wyniku katastrof tankowców. Tylko
w 1990 roku do mórz dostało się 100 000 ton ropy w wyniku katastrof
tankowców. Oszacowano, że katastrofa „Exxon Valdez” spowodowała śmierć
100 000-300 000 ptaków i tysięcy innych istnień, a katastrofy o tak
poważnych skutkach ekologicznych zdarzają się przynajmniej raz w roku.
Śmierć jednej osoby w wypadku kosztuje 1 mln euro. To koszty leczenia, usuwanie skutków wypadków i podatki, których nie zapłaci osoba w wieku produkcyjnym. Do tego trzeba też doliczyć wydatki państwa związane z wypłacaniem rent oraz niezdolność do pracy rannych.
[Analogicznie jest m.in. z
degeneratami, np. nikotynowcami, alkoholikami, narkomanami, lekomanami, źle
odżywiającymi się; leczącymi się, rencistami! - red.]
2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys.!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!
W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.
Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.
Podobnie ma się sytuacja w wielu innych branżach!
Jedno miejsce pracy stworzone w ramach popularnego w
czasie prezydentury Billa Clintona programu "First start" (dla osób
na zasiłkach) kosztowało gospodarkę USA około 250 tys. dolarów.
[No przecież urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z rodzinami, za frajer... - red.]
W TYM KRAJU POŁOWĘ ANTYBIOTYKÓW ZJADAJĄ... ZWIERZĘTA
POŁOWA MIĘSA SKAŻONA ODPORNYMI NA LEKI BAKTERIAMI Nie niszczą ich nawet antybiotyki.
Według najnowszych badań połowa sprzedawanego w amerykańskich sklepach mięsa jest skażona bakteriami odpornymi na najsilniejsze dostępne leki - donosi CNN..
Aż w 47 proc. ze 136 objętych badaniem próbek znaleziono gronkowca złocistego, z czego aż 52 proc. był on odporny na antybiotyki - dodaje stacja.
Problem jest powszechny i dotyczy zarówno mięsa wołowego, wieprzowego jak i drobiu. Tak twierdzą naukowcy z laboratoriów TGen's Center for Food Microbiology and Environmental Health.
Gronkowiec może zabić człowieka wywołując m.in. zapalenie szpiku kostnego i kości, zapalenie tchawicy i płuc, także mięśnia sercowego, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i posocznicę.
Sama toksyna gronkowca jest niezwykle odporna na działanie wysokiej temperatury, nie niszczy jej nawet gotowanie przez 30 minut.
POLACY WYDAJĄ MILIONY NA LEKI Pobiliśmy kolejny rekord. Wartość sprzedanych z hurtowni do aptek farmaceutyków wzrosła w styczniu w porównaniu rok do roku o 12 proc. i przekroczyła 2,1 mld zł - informuje portal money.pl. W ujęciu miesiąc do miesiąca w styczniu tego roku kupiliśmy aż o 26 proc. więcej leków.
W ubiegłym roku wartość rynku aptecznego wyniosła blisko 22,3 mld zł netto.
POLACY MARNUJĄ SETKI TON
LEKÓW W błoto idzie miliard złotych rocznie.
Polacy chętnie chodzą do lekarza, ale często na wizycie się kończy. Ze stosowaniem się do zaleceń lekarskich jest już znacznie gorzej: wykupione leki często lądują w szufladzie, a za jakiś czas na śmietniku.
Skala marnotrawstwa jest ogromna. Jak podaje "Rzeczpospolita", w ubiegłym roku utylizacji poddano 263 tony niewykorzystanych medykamentów.
Jak czytamy, marnowanie leków przez Polaków ma bardzo wymierny koszt. Tracimy w ten sposób miliard złotych rocznie. | TM
www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [03.10.2010, 12:02]
ATAKUJĄ NAS SUPERBAKTERIE. TAK JE WYHODOWALIŚMY To przez
stare lekarstwa.
Przynajmniej raz w życiu każdy z nas przyjmował antybiotyk. I pewnie pozostało nam po kuracji kilka tabletek. Co z nimi zrobiliśmy? Trafiły do kosza lub, co gorsza, do toalety. Zdaniem badaczy, to właśnie w ten sposób, umożliwiamy bakteriom wykształcanie odporności na antybiotyki - informuje physorg.com.
Chuanwu Xi z U-M School of Public Health badał wodę w pobliżu oczyszczalni ścieków Ann Arbor's. Znalazł w niej oprócz antybiotyków odporną na nie superbakterię - Acinetobacter.
Podobnie wygląda sytuacja wokół oczyszczalni ścieków w całym kraju. I nie jest to wina oczyszczalni, tylko nierozważnych ludzi, którzy wyrzucają leki do toalety - twierdzi Xi. | WB
www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 27.10.2011, 18:58
ŁYKASZ TE
PIGUŁKI? RYZYKUJESZ ŚMIERCIĄ Lepiej liczyć barany.
Ludzie, którzy przyjmują leki nasenne są trzy razy bardziej narażeni na śmierć, niż ci, którzy ich nie spożywają - wynika z badań naukowców z Laval University's School of Psychology w Kanadzie.
Wystarczy wziąć taką pigułkę raz w miesiącu, by podwyższyć zdecydowanie ryzyko śmierci z bardzo różnych powodów.
Źle wpływają na czas reakcji, czujność i koordynację ludzi. Stąd są bardziej narażeni na różne wypadki - pisze „The Telegraph".
Kolejna teoria mówi, że wpływają negatywnie na układ oddechowy, a szczególnie źle działają na niego właśnie podczas snu.
Zamiast łykać leki, pacjenci powinni decydować się na wizytę u psychologa. Udowodniono już, że terapia daje dobre efekty, jeżeli chodzi o bezsenność - radzą naukowcy.
To nie są cukierki i spożywanie ich nigdy nie jest nieszkodliwe - mówi Genevieve Belleville, współautor badań.
Badania oparto na podstawie informacji od aż 14 tys. osób. | MK
www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [09.09.2010, 22:41]
LEKI PRZECIWBÓLOWE ZABIJAJĄ CZĘŚCIEJ NIŻ RAK I HIV To
prawdziwa plaga.
Liczba zgonów spowodowanych przedawkowaniem środków przeciwbólowych w Stanach Zjednoczonych przewyższyła liczbę śmierci wywołanych rakiem skóry, marskością wątroby czy HIV - donosi huffingtonpost.com.
Chodzi głównie o opioidy, czyli np. kodeinę i morfinę, które sprzedawane są wyłącznie na receptę.
Specjaliści alarmują, że amerykańscy lekarze coraz częściej przepisują takie silne leki osobom cierpiącym na chroniczny ból. Wcześniej środki na bazie opioidów dostawali jedynie pacjanci chorzy na nowotwory.
Problem jest naprawdę poważny. W ciągu ostatnich ośmiu lat liczba zgonów wzrosła w USA z ponad 4 tys. do blisko 14,5 tys. - informuje huffingtonpost.com.
W pewnym stopniu przyczyniły się do tego apteki internetowe, które są zarejestrowane poza Stanami Zjednoczonymi i sprzedają opioidowe leki przeciwbólowe bez recepty.
Amerykańska administracja szuka teraz rozwiązania tego problemu. Jednym z pomysłów jest ogólnokrajowa baza komputerowa, dzięki której można by sprawdzać ile razy pacjent zgłaszał się po nową receptę na środek uśmierzający ból. | BB
www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 26.08.2011, 07:41
TABLETKI PRZECIWBÓLOWE GROŹNIEJSZE NIŻ HEROINA
Tak zabijają ludzi.
Więcej ludzi w USA trafia na pogotowie z powodu przedawkowania leków przeciwbólowych niż po heroinie i kokainie - informuje dziennik.pl.
Z raportu U.S. Centers for Disease Control and Prevention w Atlancie wynika, że w szpitalach lekarze ratują więcej ludzi umierających przez leki niż narkomanów. Wciąż rośnie liczba ofiar śmiertelnych nadużywania tabletek.
Co roku w USA umiera z tego powodu ponad 36 tys. osób. To aż o 90 proc. więcej niż dekadę temu.
W tym samym czasie liczba zabitych w wypadkach komunikacyjnych spadła o 15 proc. - zauważa portal.
Jeffrey Bernstein z Poison Information Center w Miami mówi, że duża część zgonów to efekt przyjmowania tabletek przeciwbólowych z innymi lekami. Jedynie 13 proc. ofiar to samobójcy. | AJ
www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa 21.12.2011, 19:45
LEKI ZABIJAJĄ WIĘCEJ LUDZI NIŻ WOJNY I WYPADKI DROGOWE
Pięć na sześć nowych preparatów nie działa.
Firmy farmaceutyczne wydają więcej środków na marketing niż na informowanie o skutkach ubocznych swoich leków - twierdzi znany amerykański socjolog i specjalista w dziedzinie polityki zdrowotnej, prof. Donald Light.
Jego zdaniem produkowane przez nich leki powodują więcej zgonów w USA niż "wojny i wypadki samochodowe" - informuje "The Daily Telegraph".
Jako przykład profesor podaje statyny, które poprzez obniżanie poziomu cholesterolu, miały być "cudowną pigułką" zapobiegającą zawałom serca. W rzeczywistości, jak twierdzi profesor, statyny mają znikomy wpływ na zapobieganie zawałom. Co więcej, z analizy wielu badań wynika, że "nie mają one żadnego wpływu na obniżenie śmiertelności z jakiegokolwiek powodu".
Ale pigułki sprzedawały się świetnie, bo jak mówi profesor Light, koncerny rozpętały kampanię wiążącą wysoki poziom cholesterolu i tłuszcze nasycone z ryzykiem zawału serca.
Naukowiec, który publikuje w tak uznanych pismach medycznych jak"British Medical Journal" i "Lancet", twierdzi, że koncerny farmaceutyczne posługują się tzw. negatywną selekcją. Rządzą informacją dotyczącą swoich produktów: nie przekazują informacji o skutkach ubocznych nowych lekarstw, wydają jednak miliony na przekonywanie lekarzy do ich zapisywania. W ten sposób wypierają z rynku lepsze leki, zastępujących je nowymi - gorszymi.
Tymczasem pięć na sześć nowych preparatów nie działa lub ma tylko nikłe pozytywne skutki dla pacjenta. I ten brak efektów leczniczych po prostu ich zabija - twierdzi prof. Light. | WB
www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Wtorek [17.08.2010, 22:22]
W zeszłym roku – jak wynika z danych firmy Expert Monitor, badającej polski rynek reklamowy – producenci leków wykupili w IV kwartale reklamy za ponad 576 mln zł. To kwota grubo ponad dwa razy wyższa niż kwartał wcześniej, ale przecież kto w wakacje zawracałby konsumentom głowę grypą czy awitaminozą?
Z badań firmy analitycznej PMR wynika, że wartość polskich wydatków na leki bez recepty wzrosła w zeszłym roku o 16 proc., do prawie 7 mld zł. W tym samym czasie na suplementy diety wydaliśmy 1,7 mld zł, czyli aż o 24 proc. więcej. Łącznie jest to suma niemal dwukrotnie przewyższająca wydatki Polaków na prywatne szkolnictwo wyższe.
Na masowe kupowanie zdrowia i dobrego samopoczucia – a raczej ich obietnicy zawartej w reklamach – stać nas nawet podczas kryzysu. Tegoroczne prognozy PMR mówią o15-proc. wzroście wydatków na suplementy diety.
Jeszcze 10 lat temu w przeciętnej polskiej aptece ok. 70 proc. asortymentu stanowiły preparaty na receptę. Dziś – najwyżej 30 proc. W popularnej aptece w dużym mieście codziennie sprzedaje się około stu opakowań leków bez recepty i suplementów diety. Paraleki coraz śmielej wchodzą też do sklepów spożywczych i stacji benzynowych, a od niedawna także do internetu i sprzedaży bezpośredniej.
W efekcie na każde 100 zł wydane na produkty farmaceutyczne już 34 zł stanowią leki bez recepty oraz suplementy diety. Pod tym względem – jak wynika z badań firmy IMS Health – pobiliśmy nawet Francuzów, uważanych od lat za największych hipochondryków w Europie. Kolejny pułap do pokonania wyznacza nam już tylko przeciętny amerykański sklep spożywczy, w którym półka z parafarmaceutykami jest zwykle kilka razy dłuższa od tej, na której leżą owoce i warzywa. Największą dynamikę ma dziś sprzedaż suplementów diety.
"Lek" - niezdrowe słowo
Firmy coraz chętniej wprowadzają do sprzedaży nowe produkty nie jako leki, lecz właśnie suplementy. W pierwszym przypadku producent musi przeprowadzić testy kliniczne potwierdzające leczniczą skuteczność preparatu i opisać możliwe skutki uboczne. Suplement diety z punktu widzenia prawa jest natomiast produktem żywnościowym, a nie leczniczym. Producent nie musi więc robić badań klinicznych. By zakomunikować klientom, że środek ma takie a takie działanie, wystarczy obserwacja grupy konsumentów, którzy w badaniu potwierdzą, że po zażyciu odczuli pożądane przez producenta zmiany: wygładziła im się skóra albo nabrali wigoru. Potem wystarczy zgłoszenie Głównemu Inspektoratowi Sanitarnemu, że wprowadza się do sprzedaży produkt o takim a nie innym przeznaczeniu, z takim atakim opisem i opakowaniem. W 2006 roku GIS otrzymał 1,2 tys. zgłoszeń, w zeszłym roku ponad dwa tysiące, a w tym – już trzy tysiące.
Niektórzy producenci decydują się nawet na przemianowanie swoich leków na suplementy diety. Samo słowo „lek” może wzbudzać lęk, poza tym klient kupi go tylko wtedy, kiedy zachoruje. Suplementy można za to reklamować w sposób sugerujący systematyczne zażywanie. Skoro codziennie rano pijesz kawę i jesz rogala, możesz też łyknąć naszą pastylkę – w końcu to także tylko żywność. W skali makro taka zmiana oznacza sprzedaż preparatu wyższą nawet o kilkaset procent.
Milionowe oszczędności
Dla przemysłu farmaceutycznego taka droga na skróty do kieszeni konsumenta oznacza miliony dolarów oszczędności. Brak fazy badań klinicznych skraca czas przygotowań do wejścia nowości na rynek i zmniejsza koszty. Przeciętna marża na leku nie przekracza dziś 30 proc. W przypadku suplementów rzadko spada poniżej 40 proc., a są preparaty, na sprzedaży których producent zarabia do 300-400 proc. Najlepsze pod tym względem są pigułki i proszki na odchudzanie – koszty producenta w tym przypadku to ledwie 3-5 proc. ceny detalicznej. Nic dziwnego, że wytwórcy mają z czego płacić za reklamy. W ubiegłym roku wydali na nie równowartość blisko 20 proc. wpływów ze sprzedaży – 1,4 mld zł, o 200 mln zł więcej niż rok wcześniej.
Po co ci to?
Problem w czym innym. Przeciętny Polak nie widzi dziś większej różnicy między lekiem bez recepty a np. czekoladą. Dwa lata temu dr Ewa Ulatowska-Szostak z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu przebadała klientów wielkopolskich aptek pod kątem wrażliwości na siłę reklamy. Nawet w regionie słynącym z rozsądnego wydawania pieniędzy aż co druga osoba przyznała, że reklama pchnęła ją do zakupu leku bez recepty czy suplementu, którego nie potrzebowała.
M. Rabij
http://niebierzbezmyslnie.blox.pl/html
Źródło tych zanieczyszczeń to przede wszystkim toaleta.
Cząsteczki leków, które nie zostały zużyte przez nasz organizm trafiają do
ścieków. Niestety, 60 proc. z nich nie jest usuwana podczas procesu
oczyszczania.
Efekt? 90 proc. hormonów, które znaleziono we francuskich rzekach pochodzi z pigułek antykoncepcyjnych.
Zanieczyszczenie to ma, oczywiście, wpływ na środowisko naturalne.
AMERYKANIE PIJĄ WODĘ SKAŻONĄ
LEKAMI Ponad 1000 ton farmaceutyków w rzekach i jeziorach.
LEKI W WODZIE PITNEJ. PROBLEM
JEST CORAZ POWAŻNIEJSZY Woda pitna w USA zawiera więcej leków niż
dotychczas sądzono. Problem dotyczy 46 milionów Amerykanów - wynika z badań
przeprowadzonych na zlecenie Associated Press.
Sytuacja ulega systematycznemu pogorszeniu. W podobnym badaniu wykonanym w marcu, wykryto że 41 milionów Amerykanów pije wodę, w której są chemikalia z leków.
ATAKUJĄ SUPERBAKTERIE!
JESTEŚMY BEZBRONNI Tradycyjne leki już nie działają. Nowe śmiertelne
bakterie są odporne na antybiotyki. Stanowią "poważne zagrożenie dla
zdrowia publicznego" - ostrzegają brytyjscy eksperci.
Nieznane do tej pory bakterie atakują coraz więcej ludzi i są odporne nawet na silne leki oparte na penicylinie.
Spodziewamy się "koszmarnego scenariusza", w którym świat nie będzie miał skutecznych leków do walki ze "zmutowanymi" bakteriami - ostrzegają eksperci WHO.
Bakterie przestają reagować na leki, ponieważ ludzie przyjmują za dużo antybiotyków. Przez to świat powróci do epoki sprzed odkrycia penicyliny w 1920 roku. Wówczas nawet proste infekcje staną się niezwykle groźne - pisze "Daily Express"
Problem ten dotyczy także Polaków. Jak pokazują ostatnie badania 41 proc. dorosłych Polaków stosowało antybiotyki w ciągu ostatnich 12 miesięcy, a 63 proc. - w ciągu ostatnich 24 miesięcy. | TM
PRZYCZYNĄ SPADKU URODZEŃ NIE JEST BIEDA, lecz skażenie środowiska – twierdzą członkowie zespołu badawczego przy Ministerstwie Nauki. Świadczy o tym m.in. rosnąca liczba przypadków bezpłodności i patologii ciąży.
KAŻDY Z NAS ZOSTANIE ALERGIKIEM
- W naszym kraju jest największy odsetek alergików na świecie. Każdy z nas prędzej czy później zachoruje na alergię - mówił na konferencji prof. Bolesław K. Samoliński, kierownik badania.
Wyniki badań są zatrważające - aż 40 proc. Polaków cierpi na alergię, u 35 proc. zdarzają się stany zapalne błony śluzowej nosa, a alergiczny nieżyt nosa, który może prowadzić do astmy, ma co czwarty badany.
Astma, czyli przewlekłe zapalenie oskrzeli wywołane przewlekłą alergią, jest dziś naszym największym problemem zdrowotnym. Choruje na nią aż 3 mln rodaków. - Przy tym aż 70 proc. astmatyków nie wie, że jest chorych - alarmuje prof. Samoliński.
Astma atakuje ludzi młodych. Z danych GUS wynika, że w grupie osób do 29. roku życia jest najczęstszą chorobą przewlekłą. To choroba cywilizacyjna. Dziś na świecie choruje na nią aż 300 mln ludzi, a w ciągu kolejnych 15 lat ich liczba wzrośnie o kolejne 100 mln. Astma jest chorobą śmiertelną. W jej wyniku w Europie co godzinę umiera jedna osoba.
POLACY NAJCZĘŚCIEJ MAJĄ PROBLEMY ZE WZROKIEM,
NADCIŚNIENIEM I NADWAGĄ
Problemy ze wzrokiem (57 proc.), nadciśnienie tętnicze
(56 proc.) oraz nadwaga lub otyłość (47 proc.) to główne dolegliwości, na które
cierpią Polacy - wynika z europejskiego sondażu na temat zdrowia Europe Health
2008.
Europejczycy najczęściej borykają się z nadciśnieniem tętniczym (42 proc.), problemami ze wzrokiem i nadwagą (po 38 proc.). Mają problem także z wysokim poziomem cholesterolu (35 proc.) i cierpią na stres (31 proc.). Co trzeci badany zmaga się z bezsennością lub zaburzeniami snu.
Znaczna część badanych Polaków dotknięta jest chorobami cywilizacyjnymi, takimi jak stres (41 proc.) i bezsenność, zaburzenia snu (36 proc.) lub depresja (22 proc.). Ponad jedna trzecia (34 proc.) badanych Polaków cierpi na zbyt wysoki poziom cholesterolu.
Problemy ze słuchem ma 29 proc. polskich respondentów, a 24 proc. ma problem z zaparciami (częściej niż średnia europejska). Co piąty badany miał problemy z pamięcią, a 20 proc. badanych Polaków choruje na cukrzycę.
Przynajmniej co czwarte polskie dziecko do 14. roku
życia jest dotknięte przewlekłą chorobą - np. alergią, astmą albo schorzeniem
oczu. Co dziesiąte korzysta z aparatu słuchowego, okularów albo chodzi o kuli.
Ponad 90 procent dzieci w
Polsce ma różnego rodzaju wady rozwojowe i schorzenia. Niemal 25 procent cierpi
na choroby przewlekłe.
NASZE DZIECI BĘDĄ ŻYŁY KRÓCEJ Przeciętny młody
Polak będzie żył 5 lat krócej, niż jego rodzice! Naukowcy z amerykańskiego
National Institutes on Aging alarmują.
JUŻ MILIARD LUDZI NA ŚWIECIE JEST CIĘŻKO CHORYCH Będzie jeszcze gorzej. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że 15 proc. ludzi na Ziemi jest w jakimś stopniu upośledzona - donosi france24.com. Wśród nich jest aż 200 mln w ciężkim stanie. Niepełnosprawnych szybko przybywa.
OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca. W ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.
ODKRYTO NOWĄ PRZYCZYNĘ
OCIEPLENIA KLIMATU
Te gazy są bardziej szkodliwe
niż dwutlenek węgla.
Naukowcy twierdzą, że klimat się ociepla przez... ciężko chorych pacjentów. Do ich znieczulania przy operacjach używa się bowiem gazów nawet 1620 razy bardziej szkodliwych dla naszego klimatu niż dwutlenek węgla - informuje express.co.uk.
Duńscy i amerykańscy naukowcy wyliczyli, że co roku gazy stosowane do znieczulenia mają taki sam wpływ na nasz klimat jak milion samochodów.
Z badań profesora Ole Johna Nielsena z Uniwersytetu w Kopenhadze wynika, że gazy używane przy usypianiu pacjentów wywierają o wiele większy wpływ na ocieplenie klimatu niż dwutlenek węgla. Sewofluran jest 210 razy gorszy niż CO2, a desfluran aż 510 razy! Trzeci z gazów używanych powszechnie przez anestezjologów zbadali Amerykanie. Okazało się, że efekt wywierany przez izofluran na nasz klimat jest aż 1620 razy większy niż dwutlenku węgla.
Wszystkie te substancje są "spokrewnione" z innym gazem, używanym m.in. w chłodziarkach - HFC-134a. Jego stosowanie będzie zakazane od przyszłego roku w całej Europie, ponieważ jest on o 1300 razy gorszy dla klimatu niż dwutlenek węgla. | WB
REKORD! TAK WIELKIEJ DZIURY OZONOWEJ JESZCZE NIE BYŁO Teraz będziemy częściej chorować.
Aż 40 proc. powłoki ozonowej nad biegunem północnym zostało zniszczone. To światowy rekord. W ubiegłym roku dziura ozonowa nad Arktyką była jeszcze o 10 proc. mniejsza.
Wszystko przez zanieczyszczenie środowiska. Na biegunach warstwa ozonu jest najcieńsza, więc zmiany widoczne są tam najbardziej - informuje BBC.
Eksperci przypominają, że warstwa ozonowa chroni ludzi przed nadmiernym promieniowaniem ultrafioletowym, które powoduje raka skóry, kataraktę i uszkodzenia systemu immunologicznego. Wpływa też na wysokość temperatur na Ziemi: brak ozonu powoduje ocieplenie i nagłe zmiany pogody. | TM
UWAŻAJ, DZIURA OZONOWA NAD POLSKĄ Pomiary Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wykazały spadek warstwy nad naszym krajem o 35 proc. w stosunku do średnich klimatycznych. | AJ
TAK SIĘ BĘDZIE ŻYŁO BEZ
OZONU
Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar.
W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.
To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.
Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów). Symulacja uwzględnia efekty atmosferyczne, chemiczne, zmiany wiatru i zmiany promieniowania.
Możemy już dokładnie monitorować sytuację i wreszcie poczuć pełną odpowiedzialność - powiedział kierujący projektem prof. Paul Newman.
Dziurę w otaczającej Ziemię powłoce ozonowej odkryto w 1985 roku nad Antarktydą. Badania stężenia tego gazu w atmosferze wykazały, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmniejszało się ono średnio o 0,2 procent rocznie.
OGRANICZENIA EMISJI NIC NIE DAJĄ. PRZYRODA UMIERA
Azot niszczy perły europejskiej przyrody.
Ponad 60 proc. najbardziej cennych przyrodniczo obszarów Europy jest stale niszczonych przez zanieczyszczone powietrze - donosi BBC.
Kwaśne deszcze powodują także uszkodzenia drzew i innych roślin. Za przyczynę „śmierci lasów ” powszechnie uznane zostały zanieczyszczenia powietrza – a kwaśne deszcze za głównych winowajców.
Kwaśne deszcze spowodowały katastrofę ekologiczną w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i północno-zachodnej Europie. Na przykład aż 16 tysięcy spośród 85 tysięcy wszystkich szwedzkich jezior jest obecnie zakwaszonych, a w 5 tysiącach całkowicie wyginęły ryby.
Tlenki azotu
Tlenki azotu emitowane są do atmosfery, gdzie łączą się z parą wodną, po czym powracają na powierzchnię ziemi w postaci kwaśnych deszczy. Kwaśne deszcze niszczą rośliny, powodują zakwaszenie wód i gleby. Tlenki azotu są także prekursorami związków rakotwórczych. Przyczyniają się do powstawania smogu fotochemicznego. U człowieka obniżają odporność organizmu na infekcje bakteryjne, działają drażniąco na oczy i drogi oddechowe, powodują zaburzenia w oddychaniu, są przyczyną astmy.
MORZA ZAMIENIAJĄ SIĘ W KWAS Naukowcy: ryby znikną z naszego jadłospisu.
To kolejny efekt wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Oceany absorbują 6 milionów ton dwutlenku węgla dziennie co - zdaniem oceanografów - prowadzi do katastrofy ekologicznej. Wody mórz arktycznych stają się tak kwaśne, że za 10 lat nie będzie mogła żyć w nich większość organizmów - alarmuje "The Guardian".
Badania przeprowadzone w pobliżu archipelagu Svalbard
wykazały, że jeśli emisja dwutlenku węgla utrzyma się na tym poziomie co
obecnie, za kilka lat kwaśna woda zacznie się rozpuszczać
muszle małży i innych mięczaków.
To z kolei spowoduje poważne
zakłócenie w łańcuchu pokarmowym, bo żywią się nimi chociażby łososie
północnoatlantyckie.
Pod koniec wieku całe te wody
będą po prostu kwasem. To tej pory nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali tego
zagrożenia. Część gatunków ryb i morskich zwierząt tego nie przeżyje - mówi
prof. Jean-Pierre Gattuso z franuskiego Centre National de la Recherche
Scientifique.
Wody chłodne w większym stopniu
absorbują dwutlenek węgla niż te ciepłe, dlatego zagrożone są przede wszystkim
okolice Arktyki i Antarktydy.
REKORDOWA EMISJA CO2. TAK ŹLE
JESZCZE NIE BYŁO To grozi globalną katastrofą.
Emisja gazów cieplarnianych wzrosła o rekordową kwotę w ubiegłym roku, do najwyższego w historii poziomu - alarmuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA). Na całym świecie w 2010 roku do atmosfery dostało się łącznie 30,6 gigaton dwutlenku węgla - donosi "The Guardian".
To o ponad 1,6 gigatony więcej niż rok wcześniej. Eksperci z IEA ostrzegają, że tym samym nie uda się ograniczyć wzrostu temperatury do 2 stopni Celsjusza do 2100 roku. To próg, którego przekroczenie naukowcy uznają za początek katastrofalnych zmian w klimacie na Ziemi.
WPŁYW OCIEPLENIA NA OCEANY
Dotychczas skupiliśmy się na zjawiskach zachodzących w atmosferze i na lądzie. Tymczasem ľ powierzchni Ziemi zajmują oceany. Ze względu na ich olbrzymią bezwładność cieplną, dotychczas zachodzące tam zjawiska (pomijając może zanik lodów Arktyki) przebiegały bardzo powoli.
Tymczasem zmiany w oceanach już
się zaczęły, a ich następstwa mogą być bardzo poważne. Zachodzi tu kilka
procesów:
* woda o większej temperaturze
gorzej rozpuszcza gazy. Może to prowadzić do odtlenienia wód mórz i oceanów.
* woda ciepła jest lekka, a
zimna gęsta – wzrost temperatury powierzchniowej warstwy wody prowadzi do jej
separacji z warstwą głębinową. Im różnica temperatur jest większa, tym słabiej
mieszają się ich wody. Tymczasem zimne wody oceaniczne niosą ze sobą składniki
odżywcze dla planktonu żyjącego w nasłonecznionych wodach powierzchniowych.
Zmniejszenie ich dostępności powoduje spadek populacji planktonu.
* większa koncentracja CO2 w
atmosferze skutkuje rozpuszczaniem się tego gazu w wodzie. To właśnie oceany są
głównym miejscem absorpcji i usuwania CO2 z powietrza. W rezultacie następuje
wzrost kwasowości (obniżenie pH) wody – tak, jakby oceany stawały się wodą
gazowaną.
W konsekwencji tych zjawisk
przewidywane jest wystąpienie szeregu niebezpiecznych zdarzeń:
* masowe wymieranie fauny
morskiej, zarówno w wyniku wzrostu temperatury (wymieranie koralowców), jak i
zmiany kwasowości wody (wymieranie planktonu o wapiennych szkielecikach) oraz
spadku ilości planktonu (spadek populacji zwierząt nim się żywiących, np.
wielorybów)
* zaburzenie mechanizmów
usuwania CO2 z powietrza. Plankton jest bardzo skutecznym środkiem na usuwanie
dwutlenku węgla z przypowierzchniowych warstw wody, a w rezultacie – z atmosfery.
Małe żyjątka pobierany z wody węgiel wbudowują w swoje organizmy. Plankton żyje
krótko, a umierając opada na dno oceanu, w ten sposób usuwając nadmiar CO2 z
powietrza. Kiedy w wyniku odtelenienia, zmniejszenia dostępności składników
odżywczych i wzrostu kwasowości wody populacja planktonu spadnie, osłabieniu
ulegnie mechanizm usuwający z atmosfery nadmiar CO2, którego ilość zacznie
wzrastać jeszcze szybciej, przyczyniając się dalej do osłabienia mechanizmów
usuwania CO2 z powietrza. To jest dodatnie sprzężenie zwrotne.
* pojawienie się warunków do
rozwoju bakterii siarkowych. To zjawisko nie jest powszechnie znane, ale wielu
naukowców uważa, że przyczyniło się już do kilku wielkich wymierań istot
żywych.
Siarkowodorowa Ziemia:
Anoksja oceaniczna i wielkie wymieranie
Jak może dojść do zagłady życia
poprzez nagromadzenie w atmosferze wielkich ilości siarkowodoru w wyniku
wzrostu temperatury planety? Naukowcy są zdania, że może to nastąpić w wyniku
namnożenia się fotosyntetyzujących bakterii siarkowych, produkujących wielkie
ilości tego gazu, a zjawiska takie miały już miejsce kilkukrotnie w historii
Ziemi. W każdym z okresów wielkich wymierań – z wyjątkiem końca kredy – oceany
co najmniej raz osiągały stan anoksji (skrajnego zubożenia wody w tlen).
Z obliczeń wynika, że gdy
natlenienie wód oceanu się zmniejsza, powstają warunki korzystne dla
przydennych bakterii beztlenowych – a te namnażają się i produkują jeszcze
większe ilości siarkowodoru. Symulacje wskazują, że jeśli stężenie siarkowodoru
w strefie przydennej przekroczy pewną krytyczną wartość – tak jak podczas
okresów globalnej anoksji – chemoklina może bardzo szybko przesunąć się aż do
powierzchni oceanu. Zjawisko to miałoby straszliwy skutek: wydostawanie się
ogromnych ilości trującego siarkowodoru do atmosfery.
Pod koniec permu wskutek
„morskich erupcji” do atmosfery trafiło dość tego gazu, by spowodować
wymieranie zarówno w morzach, jak i na lądach. Siarkowodór nie jest jednak
jedynym zabójcą. Z modeli wykonanych w University of Arizona wynika, że
siarkowodór atakuje również powłokę ozonową w górnych warstwach ziemskiej
atmosfery, która chroni żywe organizmy przed promieniowaniem ultrafioletowym.
Dowodem na takie zniszczenie warstwy ozonowej pod koniec permu są odkryte na
Grenlandii skamieniałe zarodniki dawnych roślin, zdeformowane w wyniku
długotrwałego naświetlania ultrafioletem o wysokim natężeniu. Obecnie również
obserwuje się zanik planktonu pod dziurami ozonowymi, zwłaszcza w Antarktyce. A
gdy pierwszy składnik łańcucha pokarmowego przestaje istnieć, w niedługim
czasie zagłada spotyka również kolejne organizmy.
Ocenia się, że pod koniec permu
powietrze tak bardzo nasyciło się siarkowodorem, że zabijał on zarówno
zwierzęta, jak i rośliny, zwłaszcza że wraz z temperaturą rośnie toksyczne działanie
tego gazu. A wiele mniejszych i większych wymierań zdarzyło się w tym samym
czasie, co okresy globalnego ocieplenia.
Uważa się, że przyczyną
ocieplania się klimatu w tamtych okresach mogła być wulkaniczna emisja gazów
cieplarnianych – dwutlenku węgla i metanu, być może zapoczątkowana skruszeniem
skorupy ziemskiej przez uderzenie asteroidu lub komety.
Powiązanie wysokiej koncentracji
gazów cieplarnianych z wymieraniem istot żywych potwierdzają obecność siarki na
wszystkich stanowiskach oraz pomiary izotopowe węgla wykazujące, że
koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze gwałtownie rosła tuż przed początkiem
wymierania i utrzymywała się na wysokim poziomie przez setki tysięcy, a nawet
kilka milionów lat.
Najprawdopodobniej to oceany
były czynnikiem decydującym. Im bowiem cieplej, tym mniej tlenu rozpuszcza się
w wodzie. Jeśli w wyniku erupcji wulkanicznych podniosło się stężenie CO2 w
atmosferze, obniżyło się stężenie tlenu, a globalne ocieplenie utrudniało
wprowadzanie pozostałego tlenu do wód oceanicznych, to mogły zaistnieć warunki
korzystne dla głębokomorskich bakterii beztlenowych. One zaś wkrótce potem
wyprodukowały gigantyczne ilości siarkowodoru. W takich warunkach zaczęły
masowo ginąć oddychające tlenem organizmy morskie. Doskonale natomiast funkcjonowały
w nich fotosyntetyzujące zielone i purpurowe bakterie siarkowe, które mogły
namnażać się już na samej powierzchni anoksycznego oceanu. Gdy siarkowodór
zaczął dusić organizmy na lądzie i niszczyć warstwę ozonową planety, właściwie
żadna forma życia nie była już na Ziemi bezpieczna.
Co więcej, zaproponowana tu
sekwencja zdarzeń pasuje nie tylko do śladów z końca permu. Mniejsze wymieranie
u schyłku paleocenu, 54 mln lat temu, zostało już uznane za wynik oceanicznej
anoksji, wywołanej przez krótkotrwałe globalne ocieplenie. Obecność biomarkerów
i skał osadowych charakterystycznych dla środowiska beztlenowego wskazuje, że
taka sama gigantyczna katastrofa ekologiczna mogła wydarzyć się pod koniec
triasu, środkowej kredy i dewonu. To dowodzi, że wielkie wymierania związane są
z okresowo powtarzającym się w historii Ziemi ociepleniem klimatu.
A TO WSZYSTKO TRZEBA JESZCZE
OPŁACIĆ, UTRZYMAĆ
W Polsce różne organizacje
podają, że około 10-25 % dzieci w wieku do 14 lat cierpi przez głód i
spożywa najwyżej jeden posiłek dziennie. Według obecnych szacunków minimum
egzystencji to około 350-390 złotych na osobę! GUS podaje, iż 60% (23 mln)
polskiego społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego (z tego 5 mln w
skrajnej nędzy)!
Jak wynika z danych Eurostatu jesteśmy liderem... w biedzie. Przegoniliśmy nawet Rumunów i Bułgarów! Z 1/3 obywateli żyjących poniżej minimum socjalnego staliśmy się prawdziwą europejską potęgą!
Według szacunków UNICEF, 1 mld młodocianych na świecie żyje w skrajnej nędzy! Codziennie umiera z głodu 110.000 osób, w ciągu roku zaś 40 milionów ludzi, w tym 7 milionów dzieci! Każdego roku przeszło 12 milionów dzieci umiera na choroby związane z niewłaściwym odżywianiem!
MILIARD LUDZI NIE MA CO JEŚĆ.
[Przy takim odżywianiu to są przyszli renciści...; przyszli rodzice rencistów... itd...; psychopaci, debile; degeneraci (niezdrowo odżywiający się, nikotynowy, alkoholicy, narkomani, dewianci); kanalie, przestępcy! – red.]
- 04.03.2010 r.: Tylko w
ciągu ostatnich trzech miesięcy długi Polaków wzrosły o 2,47 mld złotych. W
ciągu 2 lat - od lutego 2008 roku - zadłużenie wzrosło o 95 proc.
- 02.06.2011 r.: OGROMNE DŁUGI POLAKÓW. Zaległości ma 2,1 mln osób.
- 26.08.2011 r.: Jak
podał Narodowy Bank Polski, wartość niespłaconego w terminie zadłużenia w
bankach wyniosła na koniec lipca 62,9 mld zł. To o 4,5 mld zł więcej niż rok
temu; zagrożonych kredytów jest już niemal 10 proc.
Jak czytamy, wartość kredytów "z utratą wartości" powiększyła się
w ciągu roku z 31 do 36,4 mld zł.
- 15.06.2011 r.: Zadłużenie
polskich miast wojewódzkich jest już gigantyczne - sięga 19,5 mld złotych.
A to jeszcze nie wszystko, gdyby dodać do niego długi spółek, które do nich
należą, wzrosłoby o kolejne 8 mld złotych.
- 10.09.2011 r.: Polskie samorządy toną w długach - alarmują ekonomiści. Szacuje się, że dziś są winne wierzycielom blisko 60 mld złotych.
- 27.08.2011 r.: Firmy coraz częściej spóźniają się z płatnościami. W niektórych branżach zatory płatnicze są nawet o 40 proc. wyższe niż przed rokiem.
- Zadłużenie naszego kraju na koniec 2011 roku może wynieść aż 918 mld zł. Ale to nie koniec złych wiadomości. 918 mld zł to 61,4 proc. PKB, znacznie powyżej progu ostrożnościowego, ustalonego na 55 proc. PKB.
ILE POLSKA NAPRAWDĘ MA DŁUGÓW Słysz szacuje go, wraz z zobowiązaniami na rzecz przyszłych emerytów, na 3,1 bln zł, czyli ok. 240 proc. PKB.
http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl
- Licznik...
http://www.noesen.pl/?p=p_26&sName=DLUG-POLSK - Licznik...
3,4 mld zł kosztowało w 2006 r. utrzymanie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, z tego obsługa bankowego zadłużenia kosztowała 250 mln zł.
– W Polsce było zarejestrowanych w 2005 r. jako renciści i emeryci, 7,2 mln osób (rencistów w 2007 r. było prawie 3 mln)!
W 2008 roku wypłaty dla rencistów i emerytów (ok. 80% sumy) przekroczyły sumę 100 mld zł.
www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Piątek, 25.09.2009 07:24
GAZETA PRAWNA: W ZUS ZABRAKNIE WIELKIEJ KASY!
Jeżeli zadłużenie będzie rosnąć ZUS nie będzie miał z czego wypłacać świadczeń.
Maria Szczur, odwołany już członek zarządu ZUS odpowiadający za jego finanse, przyznała w rozmowie z "GP", że w tym roku mimo dotacji w wysokości 30,4 mld zł, Fundusz Ubezpieczeń Społecznych będzie musiał pożyczyć w bankach 4 mld zł. Tegoroczna sytuacja funduszu nie będzie taka zła w porównaniu z prognozami na następne lata.
Jak podaje "GP" gorsza sytuacja ma być w przyszłym roku. FUS otrzyma rekordową dotację z budżetu w wysokości 37,9 mld zł, a mimo to będzie mu brakować na wypłatę świadczeń. Dlatego dodatkowe 7,5 mld zł ma pochodzić z Funduszu Rezerwy Demograficznej. Mimo to ZUS będzie musiał w bankach pożyczyć 3,8 mld zł. Łącznie więc w kasie FUS będzie brakować prawie 50 mld zł.
Jeżeli system nie zostanie zreformowany, z roku na rok dziura w budżecie ZUS będzie coraz większa.
www.gazetaprawna.pl
Rafał Kerger
rafal.kerger@hotmoney.pl
www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Sobota, 04.12.2010 08:43
ZUS NIE MA ANI GROSZA. MUSI POŻYCZAĆ
Nasze emerytury zagrożone?
Chociaż każdego roku przez konta Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
przepływają miliardy złotych, to ZUS wiecznie ma długi.
Jak to możliwe? To, co dostaje ze składek pracujących Polaków, zaraz
wypłaca na emerytury i renty. I rok w rok jest na minusie - pisze "Gazeta
Wyborcza".
W 2010 roku ze składek zbierze 91 mld zł - a jego wydatki wyniosą ponad
160 mld zł. Dlatego musi brać gigantyczne dotacje z budżetu i pożyczać w
bankach - czytamy na wyborcza.pl.
Skutek jest taki, że z sumy blisko 2 bln złotych, które do tej pory
odłożyliśmy w ZUS na emerytury, nie ma dziś praktycznie nic.
Czy ZUS będzie więc miał z czego zwrócić te pieniądze przyszłym emerytom?
Urzędnicy zapewniają, że tak, bo spłata długów będzie trwała stopniowo, przez
dziesiątki lat.
www.wyborcza.pl
Wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia wyniosły w 2005 r. prawie 37 mld zł („WPROST” podaje, że razem z prywatnymi wydatki wyniosły 65-70 mld zł), a w 2009 r. około 56-60 mld (+ prywatne).
ITP., ITD., ITD., ITP...
Szczyt dobroci na planecie Ziemia: przeznaczenie milionów na operację chorego (a jeśli ją przeżyje, to, często, jeszcze utrzymywanie go na rencie, by truł tysiące ludzi zawartością moczu i kału – zawartymi tam substancjami po zażytych lekach, których produkcja również przyczynia się do skażania, zatruwania, dzięki czemu przybywa kolejnych osób do leczenia i utrzymywania, a do tego trzeba dodać wpływ tych substancji na geny, a więc i potomstwo (powstają efekty lawiny!)), następnie leczenie i utrzymywanie jego chorego dziecka, któremu przekazał wadliwe geny, podczas gdy m.in. miliony młodych, zdrowych ludzi żyje w nędzy, są analfabetami, niedojada, głoduje, choruje, umiera z głodu; więc m.in. przybywa kolejnych chorych do leczenia (powstają efekty lawiny!)... (można by też za te pieniądze wybudować np. elektrownię wiatrowo-wodną m.in. zapobiegając w ten sposób nędzy, chorobom, w tym wynikłym z skażania środowiska, trucia ludzi, przyrody przez np. elektrownie węglowe))
Nie
może żyć na koszt społeczeństwa, nie tylko ten, kto czyni krzywdę, szkodzi,
niszczy, przyczynia do problemów, strat, ale również ten, z kogo nie ma pożytku
(wszystko ma aktualną wartość)! Również dlatego, że nas, przyrody na to nie
stać!
- JAKA SŁUŻBA ZDROWIA?
– Racjonalna: powinna
zajmować się - w pierwszej kolejności - leczeniem ludzi POŻYTECZNYCH, i dopiero
po - całkowitym - wywiązaniu się z tej misji można rozpatrywać realizację
utopii...
– Przede wszystkim ZAPOBIEGANIE, a jeśli się nie uda, to - ekonomicznie, ekologicznie; etycznie, wg statusu – uzasadnione leczenie chorób.
Osoby o statusie: osoba przeciętna: Przed 30-tym rokiem życia leki i leczenie bezpłatnie – to jest inwestycja. Między 30-tym, a 45 rokiem życia leki i leczenie płatne w 50%. Powyżej 45 lat odpłatność leków i leczenia 100% (w wielu przypadkach te pieniądze nie zwróciłyby się). Niepełnosprawni, hoży od urodzenia (dożywotni, i nie zdolni do jakiejkolwiek konstruktywnej działalności) powinni ponosić pełną odpłatność za leki i leczenie. – To żadna zasługa takich osób, ani wina społeczeństwa, i nie leży to w naszym interesie, by takich ludzi płodzić, rodzić, na nich łożyć (mogą szukać sponsora, brać udział w testowaniu leków, itp. – muszą wykazać (ich rodzice, opiekunowie) jakąś konstruktywną inicjatywę, według zasady: coś za coś); nikotynowi, narkotykowi, alkoholowi, żywieniowi itp. degeneraci, samobójcy - przeznaczający, razem, miliardy zł na takie substancje - muszą ponosić 100% odpłatność za leki i leczenie, ale nie lekarzom, tylko państwu (lekarz wypisywałby rachunek za swoje usługi. Nie jest to idealne, bo sprzyjające korupcji rozwiązanie, ale jest lepsze od obecnego postępowania).
Osoby o statusie: osoba pożyteczna, osoba wybitna muszą być, m.in. w tym względzie, uprzywilejowane.
Obecnie ludzie świadomie, nieświadomie się degenerują, gdyż niski status »degenerata, pasożyta«, czyli nałoga, chorego, najlepiej posiadającego jeszcze chore dziecko, daje profity. Ja proponuję ten trend odwrócić.
Ponieważ lekarzom, w tym stomatologom, nie opłaca się skutecznie leczyć, to trzeba to, ekonomicznie, wymusić, a mianowicie wypłać im wyłącznie stałą, nigdy nie zmniejszaną, pensję. A czy będą nieskutecznie leczyć 6 dni w tygodniu, po 12 godzin dziennie setki ludzi, czy skutecznie leczyć kilkanaście osób, co 2-gi dzień, przez 4 godziny będzie zależało od efektów ich pracy.
Apteki, firmy farmaceutyczne, muszą być wyłącznie
państwowe, a więc utrzymywane, ich produkty opłacane przez państwo, więc
zwiększanie produkcji wynikłe z szkodzenia tzw. lekami, uszkadzania genów,
skażania środowiska, biedy, przedłużanie dogorywania; realizowanie
pseudobroczynnej utopii nie będzie się opłacało.
DO JAKIEGO ZATRUCIA
PRZYRODY, ŚRODOWISKA, LUDZI, do ilu chorób, śmierci przyczynia się m.in.
produkcja sprzętu medycznego, tzw. leków, wydalanie ich składników z moczem,
kałem, wyrzucanie ich do kanalizacji, z innymi śmieciami?!
DO JAKICH ZMIAN
GENETYCZNYCH (WPŁYW NA POTOMSTWO) dochodzi pod wpływem tzw. leków (a
manipulowanie genami, także wpływa na geny)?!
JAKIE SĄ NA TO WSZYSTKO
WYDATKI, kosztem zdrowych, kosztem innych potrzeb?!
– JAKI JEST TEGO ŁĄCZNY BILANS – KORZYŚCI DO STRAT...!!
Lub jeszcze inaczej:
TZW... LECZNICTWO
MYŚLENIE CAŁOŚCIOWE, RACJONALNE
Proszę sobie uzmysłowić, iż leczenie jednej osoby (by następnie ją utrzymywać na rencie, dalej leczyć, zapewnić opiekę, dostęp do infrastruktury, rozrywkę itp.) powoduje nędzę, choroby, konieczność leczenia następnych osób, ich dzieci itd. – reakcja lawinowa...(!!), z powodu konieczności wybudowania, co wykonują kolejni ludzie, funkcjonowania przemysłu farmaceutycznego, medycznego, uczelni medycznych, utrzymywania leczących ich lekarzy, obsługujących urzędników, wybudowania kolejnych mieszkań i innych budynków, większego zużycia energii, surowców i innych zasobów, konieczności budowy dodatkowych elektrowni; skażania środowiska (powietrza, gleby, wody, gleby; żywności), wypadków itp. Do tego dodajmy jeszcze zarażanie innych zarazkami, rozmnażanie się, degenerując nasz gatunek i obarczając kolejnymi tego negatywnymi skutkami, w tym wydatkami. Itd...
Pytanie więc brzmi: w imię czego, po co, czy mamy z tego korzyści, czy same straty...
Więc w lecznictwie również musi mieć mse myślenie
całościowe, istnieć rozsądna kalkulacja – zysków do strat!
TZW.
LECZNICTWO (JAKI JEST BILANS, KOSZTY (W TYM EDUKOWANIA PRZYSZŁYCH TZW. LEKARZY,
PIELĘGNIAREK), SKUTKI, KORZYŚCI, SENS TZW. LECZENIA)...
Może jednak ekonomiczne, ekologiczne, rozsądne (całościowo – licząc wszystko) - racjonalne, naprawdę prozdrowotne - podejście?
Przykład szacowania
całościowego.
UTOPIJNE LECZNICTWO (...)
PRZYCZYNIA SIĘ DO BIEDY, CHORÓB, DEGENERACJI, DEGRADACJI, ŚMIERCI, WYDATKÓW,
DŁUGÓW; ZWIĘKSZA ILOŚĆ PROBLEMÓW, STRAT!
W uproszczeniu i w skrócie: chory człowiek zaraża innych mikroorganizmami, przyczynia
do lekooporności mikroorganizmów, przyczynia do skażania środowiska, trucia
przyrody, ludzi produkcją medykamentów, sprzętu medycznego, następnie
substancjami zawartymi w kale, moczu po zażyciu leków, w poprodukcyjnych,
poszpitalnych śmieciach – co przyczynia się do kolejnych skażeń, zatruć
środowiska, przyrody, ludzi, co przyczynia się do kolejnych chorób, strat,
obciąża ekonomicznie społeczeństwo kosztami tzw. lecznictwa, utrzymywania na
rencie – co przyczynia się do biedy, długów, a w efekcie i chorób,
przestępczości, demoralizuje – dając przykład, że za chorobę jest się
nagradzanym, co prowokuje do nie dbania o siebie, potomstwo, więc w efekcie
przybywa kolejnych osób do leczenia, utrzymywania, z tego skutkami (...), a
skutkuje to też degeneracją, degeneractwem, z tego skutkami (...), przekazuje
potomstwu wadliwe geny, co również skutkuje tym, że przybywa kolejnych osób do
leczenia, utrzymywania, z tego skutkami (...), co też skutkuje degeneracją,
degeneractwem.
Więc trzeba rozsądnie,
rozumnie, całościowo, dalekowzrocznie, dogłębnie etycznie, oszacować: KIEDY, CO
MA SENS, I ODPOWIEDNIO DO TEGO POSTĘPOWAĆ (jak ktoś chce realizować utopie, to
niech robi to za własne pieniądze!)!
Więc leczenie, utrzymywanie
chorych narkomanów, alkoholików, nikotynowców, starców, zarażonych
nieuleczalnymi mikroorganizmami, obłożnie chorych, sparaliżowanych, chorych
psychicznie, psychopatów, debili – NIE TYLKO JEST SZKODLIWE, NIE MA SENSU, ALE
RÓWNIEŻ NIE MA TAKIEJ, PRAKTYCZNIE, MOŻLIWOŚCI (jak widać – bo chorych,
biednych, wydatków, długów, problemów, strat przybywa!)! Więc trzeba i tu zakończyć
postępowanie na odwrót; realizowanie utopi! Czyli: TAKICH OSOBNIKÓW USYPIAĆ
(przy okazji dając przestrogę, motywując, mobilizując pozostałych do dbania o
siebie, innych, do rozwoju, współpracy).
PRAWO KATZA: LUDZIE
I NARODY BĘDĄ DZIAŁAĆ RACJONALNIE WTEDY I TYLKO WTEDY, GDY WYCZERPIĄ JUŻ
WSZYSTKIE INNE MOŻLIWOŚCI...
www.wolnyswiat.pl WBREW
ZŁU!!!
PISMO
NIEZALEŻNE – WOLNE OD WPŁYWÓW JAKICHKOLWIEK ORGANIZACJI RELIGIJNYCH, PARTII,
UGRUPOWAŃ I STOWARZYSZEŃ ORAZ WYPŁOCIN REKLAMOWYCH. WSKAZUJE PROBLEMY
GOSPODARCZE, POLITYCZNE, PRAWNE, SPOŁECZNE I PROPOZYCJE SPOSOBÓW ICH
ROZWIĄZANIA (racjonalne myśli, analizy, wnioski, pomysły, postulaty, i ich
argumentacja, całe i fragmenty rozsądnych, interesujących materiałów z prasy i
internetu)
OSOBY CHCĄCE WESPRZEĆ MOJE PISMO, DZIAŁANIA PROSZĘ O WPŁATY NA KONTO:
Piotr Kołodyński (BANK PEKAO SA II O. WARSZAWA)
Nr rachunku: 74 1240 1024 1111 0010 0521 0478
Przy wpłatach do 800 PLN należy podać: imię i nazwisko, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna na pismo „Wolny Świat”). Wpłat powyżej 800 PLN można dokonać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą.
ILE ZOSTAŁO WPŁACONE BĘDĘ PRZEDSTAWIAŁ CO 3 MIESIĄCE NA PODSTAWIE WYDRUKU BANKOWEGO (na życzenie, przy wpłacie od 100 zł, będę podawał jej wielkość oraz wskazane dane wpłacających).
Stan wpłat od 2000 r. do dnia 14.01.2012 r.: 100 zł.
16. KANDYDAT NA PREZYDENTA
http://www.wolnyswiat.pl/16h3.html
17. ELEKTRONICZNE ZBIERANIE PODPISÓW (pod
inicjatywami ustawodawczymi, moją kandydaturą na prezydenta)
http://www.wolnyswiat.pl/17.php
21. WPŁATY I WYDATKI
http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=113
22. MOJA KSIĄŻKA
http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=73&sid=cdb9fbd2edd5f9499d890fd4e6a2cfa9
http://www.wolnyswiat.pl/22.html