[Ostatnia aktualizacja: 02.2012 r.]
PKB!… PKB!… P… WOLNOŚĆ
GOSPODARCZA!... WOLNOŚĆ GOSPODARCZA!...
WOLNO... MSCA (tzw.) PRACY!... MSCA (tzw.) PRACY!... MSCA...
http://ryszard.opara.nowyekran.pl/post/28706,naprawa-rzeczpospolitej-pkt-1-reforma-systemu-bankowego
PRAWO BANKOWE.
Trzeba stworzyć takie prawo bankowe żeby ci, co kupili nasze banki jak najszybciej chcieliby się ich pozbyć!
| , 03.10.2011 10:25:19
Pańskie oceny systemu bankowego są trafne, ale sposób
wyjścia z tego nie jest przez Pana właściwie rozpoznany.
Taki model systemu finansowo bankowego jaki mamy w Polsce, został nam narzucony
przez MFW i BŚ będące ekspozyturami globalnej mafii finansowej za pośrednictwem
swoich agentów (przyznał to nawet sam minister Rostowski w odniesieniu np. do
sprawy OFE. Stwierdził mianowicie, że ten szkodliwy dla emerytów model systemu
emerytalnego, został nam za rządów Buzka narzucony przez MFW). Ten model
systemu finansowo bankowego jest narzucany przez MFW i BŚ wszędzie tam, gdzie
zaczyna sięgać model narzuconej "demokracji " liberalnej (to taki
współczesny model kolonializmu). Narzucanie takiego modelu udaje się wszędzie
tam, gdzie panują odpowiednie warunki cywilizacyjne, tzn. kraje szeroko pojętej
kultury chrześcijańskiej. W innych kręgach cywilizacyjnych trzeba ten proces
wspierać na drodze militarnej. I tu dochodzimy do pytania zasadniczego: czy
sądzi Pan, że główni beneficjenci tego systemu (globalna mafia finansowa,
dysponująca siłą militarną czołowych państw Zachodu) pozwolą na proponowaną
przez Pana pokojową reformę systemu? Przecież zaprzeczyłoby to samej istocie
ich wieloletnich działań.
Moim zdaniem, aby coś takiego przeprowadzić, potrzebna byłaby koalicja większej
liczby państw będących w okowach tego niewolniczego systemu. Wynika z tego, że
w pierwszej kolejności należy doprowadzić do objęcia władzy przez ludzi, którzy
takie działania zechcą podjąć (budowy koalicji państw przeciw niewolnictwu
finansowemu).
| 35stan, 03.10.2011 11:18:34
Dla nich zyski, a dla Was koszty, długi...
CENA PKB, UTRZYMYWANIA MSC TZW. PRACY W SKRÓCIE:
„NEWSWEEK” nr 29, 2006 r., strona 62
ENERGETYKA JĄDROWA
ATOMISTYFIKACJA
(...) Równie prawdziwe jak mit o ekologicznej i czystej energii jądrowej jest stwierdzenie, że jest ona tania. We wszystkich krajach prąd z atomu jest o wiele droższy niż uzyskiwany z węgla czy nawet z siły wiatru. Jego cena za kilowatogodzinę wynosi w USA ponad siedem centów, tymczasem energia ze źródeł tradycyjnych jest prawie o połowę tańsza.
Rządy wielu państw radzą
sobie z tym problemem w najprostszy sposób - sięgają do kieszeni podatników.
Budżet dopłaca do elektryczności z atomu. Robi to, by opłata za prąd z
elektrowni atomowych nie była wyższa niż z innych źródeł energii. Gdy w
Wielkiej Brytanii prywatyzowano produkcję elektryczności, rząd narzucił
dodatkowy podatek na paliwa kopalne, aby dochodami z niego wesprzeć energię z
atomu. Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej
Brytanii około 1,2 miliarda funtów rocznie. Podobnie wygląda sytuacja w
Australii i w innych krajach.
Choć nikt nie zabrania prywatnym firmom budowania reaktorów jądrowych, żadne konsorcjum na świecie nie zrobiło tego bez wyciągania ogromnych sum z budżetu państwa. Nawet Bank Światowy nie chce pożyczać pieniędzy na tego rodzaju inwestycje. Bieżące koszty produkcji są wysokie, a przyszłe wydatki związane z rozmontowywaniem reaktorów i składowaniem odpadów jeszcze większe. (...)
W przypadku energetyki
jądrowej ponad 60 procent energii ucieka z elektrowni w postaci ciepła i w
sieciach przesyłowych.
Czy jednak starczy rozsądku, aby oszczędzać energię, nie liczyć na węgiel i atom, a zwrócić się ku słońcu i wiatrakom?
Bożena Kastory
„WPROST” nr 1046,
15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili
(w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.
Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.
„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.:
Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć
górnikom 97 mld zł.
www.nowyekran.pl / http://jeznach.nowyekran.pl/post/43396,obraz-swiatowej-energetyki | 08.12.2011 15:12
OBRAZ ŚWIATOWEJ ENERGETYKI
Zamieszczam doroczny raport Międzynarodowej Agencji Energii pt. World Energy Outlook 2011 (synteza), jaki dziś, 8.12.11 o godz. 14:00 zaprezentował Główny Ekonomista MAE dr Fatih Birol.
Istnieje niewiele oznak, że pilnie potrzebna zmiana kierunku globalnych trendów energetycznych następuje w rzeczywistości. Pomimo nierównomiernego tempa odbudowy światowej gospodarki po 2009 r. i niepewnych perspektyw gospodarczych, światowy popyt na energię pierwotną w 2010 r. wzrósł o niebagatelne 5%, a zarazem emisje CO2 osiągnęły rekordowo wysoki pułap. Subsydia, które zachęcają do marnotrawnego zużycia paliw kopalnych wzrosły do ponad 400 mld USD. Liczba ludzi nie mających dostępu do energii elektrycznej pozostaje na nieakceptowalnie wysokim poziomie 1,3 mld osób, ok. 20% populacji świata. Pomimo priorytetu zwiększenia efektywności energetycznej w wielu państwach, intensywność energetyczna w skali globalnej pogorszyła się drugi rok z rzędu.
Koszt transportu samochodem
osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów –
bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach
przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.
[Np. koszty budowy dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów, utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji, wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów, itp., itd. – red.]
www.targeo.pl : Firma doradcza Deloitte i Targeo.pl przeprowadziły analizę problemów transportowych 7 największych miast w Polsce. Wynika z nich, że mieszkańcy tylko tych miast tracą rocznie 4,2 mld zł przez korki, co stanowi równowartość wydatków budżetu państwa na naukę.
2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!
www.o2.pl | 25.05.2008 r.: W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.
www.money.pl | 2008.03.05 r.: Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.
Podobnie ma się sytuacja w wielu innych branżach!
- Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika jednak, że
pali 30% obywateli UE. A europejska gospodarka traci z powodu szkodliwości
nałogu i leczenia palaczy - około 100 mld EUR rocznie.
- Paczka papierosów musi kosztować około 400 zł, bo przy obecnej cenie za resztę płacą niepalący. Prawdziwy koszt wyliczony na uniwersytecie politechnicznym w hiszpańskiej Cartagenie to 104 euro dla mężczyzny i 75 euro dla kobiety - donosi labspaces.net.
„ANGORA: ANGORKA” nr 36, 03.09.2006 r.: ILE KOSZTUJE PIJAK (...) WHO oblicza, że budżet państwa [z powodu osób pijanych] traci na leczenie, usuwanie skutków wypadków drogowych, wymiar sprawiedliwości, służbę zdrowia czy spadek wydajności pracy mniej więcej 2 do 3 proc. PKB. W Polsce wyniosło to np. w roku 2005 od 20 do 30 mld złotych.
www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek 17.10.2011, 22:54
TYLE KAŻDY DOPŁACA DO PICIA INNYCH
Koszt społeczny konsumpcji alkoholu.
Wydatki na leczenie alkoholików, ich rodzin i ofiar wypadków - spowodowanych przez pijanych - składają się na ponad 220 mld dolarów rocznie. Oznacza to, że do każdego wypitego w USA drinka przeciętny Amerykanin dopłaca 2 dolary - donosi winnipegfreepress.com.
Dla porównania, palenie obciąża budżet kraju na poziomie 160 mld dolarów rocznie. Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób, CDC obliczyło to na podstawie najnowszych danych określających całkowity koszt społeczny picia alkoholu. To pierwsze takie badanie od 12 lat.
Brano pod uwagę spadek wydajności w pracy, zniszczenia spowodowane wypadkami drogowymi, leczenie marskości wątroby i koszt przestępstw dokonanych pod wpływem alkoholu - wylicza portal.
80 proc. kosztów ponoszą władze lokalne, resztę rodziny alkoholików, oni sami i ich ubezpieczyciele i ofiary. Raport CDC znalazł się w piśmie "American Journal of Preventive Medicine". | JS
Wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia wyniosły w 2005 r. prawie 37 mld zł („WPROST” podaje, że razem z prywatnymi wydatki wyniosły 65-70 mld zł), a w 2009 r. około 56-60 mld (+ prywatne).
www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek 13.10.2011, 07:44: TYLE MILIARDÓW WYDAJĄ POLACY NA LECZENIE
W tym roku na zdrowie Polacy wydadzą 100 mld złotych. 33 mld złotych - pochodzić będzie wprost z naszych kieszeni - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
[Analogicznie ma się sytuacja z innymi produktami fabrykantów... – red.]
Politycy zapewniają »swoim« posadki, a ci, jako wyborcy, w raz z rodzinami, urzędnicy, radni, dyrektorzy, prezesi itp., wspierają ich podczas kampanii i na nich głosują…
WYDATKI NA ADMINISTRACJĘ PUBLICZNĄ W POLSCE:
– 1993 r. – 1,7 mld zł
– 1995 r. – 3,5 mld zł
– 1998 r. – 6,2 mld zł
– 2001 r. – 7,9 mld zł
– 2004 r. – 9,4 mld zł
– 2007 r. – 15,7 mld zł (380 tys.
urzędników państwowych)
– www.o2.pl | www.hotmoney.pl Sobota, 10.04.2010 09:04
TANIE PAŃSTWO? PUCHNĄ SZEREGI
URZĘDNIKÓW
Lawinowo rosną wydatki.
O 10 procent wzrosła liczba
urzędników w trakcie rządów obecnej koalicji. Wydajemy na nich coraz więcej –
wydatki wzrosły w tym czasie
z 22,5 do 25 mld zł – podaje "Rzeczpospolita".
www.rp.pl
Bartosz Dyląg
bartosz.dylag@hotmoney.pl
[No przecież
urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z
rodzinami, za frajer... - red.]
http://www.fakt.pl/600-mln-zl-premii-dla-urzednikow-,artykuly,140277,1.html
| 19.12.2011, 09:31
600 MLN ZŁ PREMII DLA URZĘDNIKÓW W POLSCE
Kryzys? Jaki kryzys! 600 milionów złotych nagród w ciągu roku otrzymali
urzędnicy Służby Cywilnej. Najwięcej poszło na nagrody w skarbówce - około
176,8 miliona oraz w ministerstwach - 105,6 miliona złotych. Na trzecim miejscu
znalazły się wszelkiego rodzaju urzędy centralne, gdzie na nagrody wydano 70
milionów złotych. Średnio każdy urzędnik dostawał miesięcznie dodatkowo około
400 złotych
Armia urzędników w Polsce rośnie w siłę. Według oficjalnych rządowych
danych, w Polsce pracuje prawie 123 tysiące urzędników Służby Cywilnej.
Przeciętnie każdy z nich otrzymuje co miesiąc 4174 złote pensji. Ale to tylko
pensja – średnio statystyczny urzędnik dostaje rocznie około pięciu tysięcy
złotych nagród, to prawie 10 procent jego rocznych dochodów.
http://newsne.nowyekran.pl/post/44967,urzednicy-znalezli-sposob-na-druga-pensje
| 20.12.2011 08:12
URZĘDNICY ZNALEŹLI SPOSÓB NA DRUGĄ PENSJĘ
Polscy urzędnicy znaleźli sposób na podwyżki bez wysiłku. Biorą
pieniądze z unijnych projektów, za pracę, którą już wykonują, będąc na etacie -
informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Za pracę w projekcie wykonywaną w ramach umowy cywilnoprawnej płaci mu
się dodatkowe pieniądze. Zewnętrzny audyt przeprowadzony w jednym z urzędów
pracy wykazał, że jego pracownicy aktywizowali bezrobotnych za środki z UE w
godzinach pracy i otrzymywali za to ekstrawynagrodzenia. W niektórych
przypadkach przekraczające ich podstawową pensję. Rekordzista, robiąc to, co i
tak należało do jego obowiązków, zarobił dodatkowo 109 tys. zł. W urzędach z
unijnych pieniędzy są ponadto przyznawane dodatki zadaniowe. Urzędy traktują je
jako premie dla urzędników, na których wypłacenie ze środków krajowych ich nie
stać.
Kontrolerom z instytucji, które przyznają dofinansowanie z UE, nie jest
łatwo udowodnić, że doszło do podwójnego płacenia za to samo – raz ze środków
krajowych, a drugi z budżetu unijnego. Urzędnicy w projektach muszą prowadzić
ewidencję godzin i zadań, a z tej przeważnie wynika, że dodatkowe zadania nie
dublują się z tymi, które wykonują na co dzień, a poza tym realizują je po
godzinach pracy. Skutek jest taki, że potwierdzonych przypadków
nieprawidłowości nie jest dużo.
www.dziennik.pl
, jp
http://aleksanderpinski.nowyekran.pl/post/43555,koszty-korupcji-w-ue-wynosza-120-mld-euro-rocznie
| 09.12.2011 14:12
Koszty korupcji w UE wynoszą
120 mld euro rocznie - wynika z informacji przekazanych w piątek podczas II Konferencji
Antykorupcyjnej z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciwdziałania Korupcji.
Organizatorem spotkania w Pałacu Prezydenckim jest CBA.
"To kwota mniej więcej odpowiadająca rocznemu budżetowi UE. Jest to
szacunek bardzo ostrożny, ponieważ jest to 1 proc. PKB dla całej Unii" -
zaznaczył.
www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek 13.01.2012, 22:19
CUKRZYCA I ALKOHOLIZM TO EFEKT NUDY W PRACY
Ludzie nie wiedzą co ze sobą robić więc jedzą i piją.
Co czwarty pracownik biurowy każdego dnia zanudza się w pracy na śmierć. Cierpi na tym nie tylko jakość jego pracy, ale i kondycja, bo nudę często zapija alkoholem. Za rozrywkę służą też słodycze - donosi health.msn.com.
Brytyjskie badania na ludziach spędzających w biurowych ścianach po 40 godzin tygodniowo pokazało, że co drugi znudzony stale myli się w tym co robi.
Aż 80 proc. z nich nie umie się na niczym skoncentrować, więc robi sobie ciągle kawę albo zajada się batonikami z automatów. Nudę ostatnich godzin zapijają alkoholem.
Połowa z pytanych przyznała, że z powodu ciągłej nudy gotowi są odejść z pracy - dodaje portal.
Wyniki z badań przedstawiono na zjeździe Brytyjskiego Stowarzyszenia Psychologów w Chester. | JS
"WPROST" nr 44, 03.11.2002 r.: Jedno miejsce
pracy stworzone w ramach popularnego w czasie prezydentury Billa Clintona
programu "First start" (dla osób na zasiłkach) kosztowało gospodarkę
USA około 250 tys. dolarów.
Autor: Jan M. Fijor
Współpraca: Krzysztof Trębski
[No przecież urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z rodzinami, za frajer... - red.]
- 04.03.2010 r.: Tylko w
ciągu ostatnich trzech miesięcy długi Polaków wzrosły o 2,47 mld złotych. W
ciągu 2 lat - od lutego 2008 roku - zadłużenie wzrosło o 95 proc.
- 02.06.2011 r.: OGROMNE DŁUGI POLAKÓW. Zaległości ma 2,1 mln osób.
- 26.08.2011 r.: Jak
podał Narodowy Bank Polski, wartość niespłaconego w terminie zadłużenia w
bankach wyniosła na koniec lipca 62,9 mld zł. To o 4,5 mld zł więcej niż rok
temu; zagrożonych kredytów jest już niemal 10 proc.
Jak czytamy, wartość kredytów "z utratą wartości" powiększyła się
w ciągu roku z 31 do 36,4 mld zł.
- 10.01.2012 r. POLACY TONĄ W DŁUGACH Kwota zaległych płatności Polaków pod koniec 2011 r. wyniosła 35,48 mld zł. To o 42 proc. więcej niż rok wcześniej – wynika z raportu firmy BIG InfoMonitor. Od listopada 2009 roku zaległe zadłużenie Polaków zwiększyło się o aż o 150 proc.
W ciągu dwóch lat przybyło 457 tys. nowych dłużników.
- 15.06.2011 r.: Zadłużenie
polskich miast wojewódzkich jest już gigantyczne - sięga 19,5 mld złotych.
A to jeszcze nie wszystko, gdyby dodać do niego długi spółek, które do nich
należą, wzrosłoby o kolejne 8 mld złotych.
- 10.09.2011 r.: Polskie samorządy toną w długach - alarmują ekonomiści. Szacuje się, że dziś są winne wierzycielom blisko 60 mld złotych.
- 27.08.2011 r.: Firmy coraz częściej spóźniają się z płatnościami. W niektórych branżach zatory płatnicze są nawet o 40 proc. wyższe niż przed rokiem.
- Zadłużenie naszego kraju na koniec 2011 roku może wynieść aż 918 mld zł. Ale to nie koniec złych wiadomości. 918 mld zł to 61,4 proc. PKB, znacznie powyżej progu ostrożnościowego, ustalonego na 55 proc. PKB.
ILE POLSKA NAPRAWDĘ MA DŁUGÓW Słysz szacuje go, wraz z zobowiązaniami na rzecz przyszłych emerytów, na 3,1 bln zł, czyli ok. 240 proc. PKB.
DŁUG POLSKI WG EBC TO 415% PKB
Jak wyliczyło Centrum Międzygeneracyjne w Uniwersytecie we Freiburgu, na którego wyniki już wcześniej się powoływałem, w opracowaniu „Pension obligations of government employer pension schemes and social security pension schemes established in EU countries. Final Report” zobowiązania emerytalne tych państw są czterokrotnie(!) wyższe od ich zadłużenia względem rynku kapitałowego i wynoszą prawie 30 bilionów euro. Podczas gdy zadłużenie z tego tytułu w Polsce jest jeszcze wyższe gdyż wynosi 361% PKB i 3,828 bln PLN (s. 133).
http://nczas.home.pl/wazne/polska-dolozy-do-dotacji-unijnych-455-miliarda-zlotych/
| 25/08/2011, 11:01
POLSKA DOŁOŻY DO DOTACJI
UNIJNYCH 45,5 MILIARDA ZŁOTYCH
W 2006 roku przygotowałem artykuł dla tygodnika „Wprost”, w którym wyliczyłem finansowy bilans dotacji unijnych dla Polski na lata 2007-2013. Wyszło mi, że wydatki po stronie polskiej wynoszą 117,5 proc. wartości dotacji przyznanych naszemu krajowi przez Unię Europejską. Po kilku latach realizacji biurokratycznej tortury finansowej z Brukseli warto zweryfikować te wyliczenia.
Całkowity koszt bycia członkiem Eurokołchozu w 2011 roku po stronie polskiej wyniesie więc łącznie 117,8 mld zł – to 162,9 proc. wartości tegorocznych transferów z Brukseli do Warszawy (niecałe 8 proc. PKB), co oznacza, że w tym roku Polska dołoży do interesu aż 45,5 mld zł.
Tomasz Cukiernik
„Najwyższy Czas!” (25/08/2011)
http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl
- Licznik...
http://www.noesen.pl/?p=p_26&sName=DLUG-POLSK
- Licznik...
Dla nich zyski, a dla Was koszty, długi...
PKB jest tym wyższy w gospodarkach prokonsumpcyjnych, im bardziej się zadłuży, a im wyższy jest PKB, tym bardziej można się zadłużać...
GOSPODARKI PROKONSUMPCYJNE OPIERAJĄ SIĘ NA DŁUGACH zaciąganych przez rządzących, firmy, obywateli, a następnie pieniądze te, dzięki konsumpcjonizmowi (odpowiednik narkomanii), trafiają do finansistów, bankierów, fabrykantów, kooperujących z nimi mediów i polityków, a produkty, które b. szybko stają się śmieciami, trafiają na wysypiska! A taka produkcja, konsumpcja jest związana także z rabunkiem surowców mineralnych i innych zasobów, skażaniem, truciem, degradacją środowiska, zagładą przyrody, życia na ziemi!
Za coś takiego należy się szubienica, a nie bogactwo, prestiż, podziw!
PKB zwiększają także kreowane (podczas tzw. pożyczania, a więc wykonywania usługi).../wirtualne pieniądze, przepływy, dla statystyki, gotówki, zbędne wydatki/usługi, zakupy, a także zwiększone ceny produktów i usług...
W skrajnym przypadku, dany kraj
może mieć najwyższy PKB w dziejach świata, mimo nie wyprodukowania ani jednego
bochenka chleba, za to dzięki zrobieniu milionów ekskluzywnych (pozłacanych,
wysadzanych diamentami) trumien...
Za każdy wygracowany milion środka płatniczego zapłacili, płacą, zapłacą zdrowiem, życiem, ci, którzy go wypracowali i inni, którzy ponieśli tego konsekwencje, co wiąże się także z wydatkami na lecznictwo, renty. Za to wszystko płaci także przyroda, i zapłacą kolejne pokolenia.
Pieniądze czy pożytek?
Przecież nie powinno chodzić o przekazywanie sobie
pieniędzy, pod pretekstem zaspokajania - wyimaginowanych, wmawianych - potrzeb,
o gromadzenie pieniędzy, tylko należy zaspokajać, w sposób całościowo
przemyślany, przegotowany, realizowany, racjonalnie zasadne potrzeby, osiągać
pozytywne efekty!
NIKT NA ŚWIECIE TEGO NIE PODWAŻY!
Normalna, racjonalna, ekonomia jest jedną z najłatwiej
zrozumiałych dziedzin wiedzy (z łatwością do opanowania zaraz po nauczeniu się
czytania)!
A oto jej podstawowa zasada w gospodarce: należy postępować, działać, produkować tylko racjonalnie (oczywisty wniosek: przeludnienie, zajmowanie się emocjonalnie zasadną, irracjonalną, absurdalną, szkodliwą, utopijną, tzw. działalnością dobroczynną/przyczynianie się do degeneracji, skażeń/zatruć, wydatków, biedy, długów, zaspokajanie wmawianych, naśladowanych potrzeb, oferowanie, zaspokajanie wyimaginowanych usług, skażanie/trucie, produkowanie rzeczy zbędnych, szkodliwych, „szybkich śmieci”/tracenie surowców, przekraczanie możliwości ekosystemów/natury, niszczenie/tracenie naturalnych zasobów, a więc przyczynianie się do strat, chorób, problemów, katastrof, klęsk, plag, wydatków, biedy, długów, zagłady nie jest racjonalne!). Koniec wykładu.
Więc już się P. domyślają, dlaczego pewne osobniki stworzyły swoją wersję ekonomi, dlaczego politycy i ich media zmilczają te oczywistości...
Są rzeczy, istnienia
użyteczne, a niektóre nawet niezbędne, a
mimo to wiele z nich nic nie kosztuje, np. powietrze, las, przyroda, morze,
góry. A są rzeczy zbędne, szkodliwe, w tym ich pozyskiwanie, produkcja, a wiele
z nich jest b. droga, np. biżuteria, jachty, luksusowe pojazdy. A okazuje się,
że te pierwsze, bardzo wartościowe, niezbędne, nie zwiększają PKB, a te drugie,
zbędne, szkodliwe, bardzo... O te pierwsze się nie dba, niszczy je, a te drugie
stara się w jak największych ilościach produkować...
PROKONSUMPCYJNA EKONOMIA..., DĄŻENIE DO BOGACTWA...
http://www.wolnyswiat.pl/7h2.html
PRZYKŁADY SZKODLIWEJ PRODUKCJI, TAKICH ZAJĘĆ
http://www.wolnyswiat.pl/10h2.html
EKONOMIA RACJONALNA
http://www.wolnyswiat.pl/5h2.html
EKONOMIA RACJONALNA - RÓŻNE MATERIAŁY
http://www.wolnyswiat.pl/5ah2.html
EKONOMIA RACJONALNA - O BANKACH
http://www.wolnyswiat.pl/5bh2.html
EKONOMIA RACJONALNA/ZUS – TAK CZY NIE?
http://www.wolnyswiat.pl/5ch2.html
Produkt Krajowy Brutto wzrósł w II kwartale 2011 roku o
4,3 proc. To więcej niż oczekiwał rynek, który spodziewał się wzrostu o 4,2
proc.
www.o2.pl / www.sfora.pl
NO TO ZOBACZMY CZEGO M.IN. PRODUKCJA, SPRZEDAŻ WZROSŁA, A
DZIĘKI TEMU PKB, I JAKIE SĄ TEGO KONSEKWENCJE (w wielkim skrócie)…:
Z reklamy telewizyjnej i sponsoringu Polsat uzyskał w tym czasie 449 mln zł, tj. 8 proc. więcej niż rok temu, przy wzroście całego rynku szacowanym przez Starlink na 4 proc. – W całym bieżącym roku spodziewamy się wzrostu rynku reklamy telewizyjnej o 5 procent, zgodnie z szacunkami Starlinku – mówi Maciej Stec, członek zarządu Polsatu. – Natomiast w przyszłym roku oczekujemy wysokiego jednocyfrowego wzrostu, zgodnie z prognozą ZenithOptimedia. Co do samego Polsatu, przewidujemy, że wzrośnie przynajmniej równo z rynkiem – dodaje Stec.
http://www.press.pl/newsy/pokaz.php?id=26864 | 01.09.2011 czwartek
Agora podtrzymuje szacunki zakładające wzrost rynku reklamy w tym roku o 3-5 proc.
W drugim kwartale 2011 r. wartość wydatków reklamowych zwiększyła się o prawie 6,5 proc. w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego, a po pierwszym półroczu 2011 r. wartość rynku reklamy wzrosła o ponad 4,5 proc.
http://m.interia.pl/biznes/news-agora-podnosi-prognoze-tegorocznych-wydatkow,aId,1680359 | Piątek, 12 sierpnia (09:34)
TVN podał, że dwucyfrowy wzrost przychodów w tym segmencie w II kw. został utrzymany dzięki wiodącej pozycji na rosnącym rynku reklamy internetowej. Spółka poinformowała, że gotówkowe przychody z reklamy graficznej wzrosły o 23% rok do roku w porównaniu do wzrostu rynku reklamy internetowej o 25% przy znaczącym udziale kategorii "search" z dynamiką wzrostu bliską 35%.
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Przychody-TVN-w-segmencie-online-wzrosly-o-19-r-r-do-72-mln-zl-w-II-kw-2388671.html | 2011-08-11 09:16
Sumaryczny czas wszystkich reklam w pierwszej połowie 2011 roku wyemitowanych na antenie TVP1 i TVP2 wzrosła 28% względem 2010 r. (w obu badanych latach nie uwzględniono danych dla kwietnia z uwagi brak emisji reklam w czasie trwania Żałoby Narodowej).
http://www.omgmetrics.pl/?mod=wir | 07.06.2011
Telewizyjne polowanie na dzieci
Śmiejące się żelki i pożywne batoniki każdego dnia wabią najmłodszych tuż przed dobranocką. Reklam adresowanych do dzieci jest coraz więcej! - alarmują rodzice. Sprawdziliśmy to. W ostatnim roku liczba reklam dziecięcych w telewizjach wzrosła o ponad jedną trzecią. Od kilku tygodni bloki programowe dla najmłodszych w telewizji publicznej są przerywane spotami. Trzeba zaostrzyć przepisy - twierdzą specjaliści.
Ponadto w ostatnim czasie we wszystkich stacjach telewizyjnych gwałtownie wzrosła emisja reklam adresowanych do dzieci. - Przez dziewięć miesięcy tego roku ilość reklam telewizyjnych i billboardów sponsorskich adresowanych do dzieci w porównaniu z tym samym okresem w 2003 roku zwiększyła się o 36 procent.
Czas emisji w sekundach wzrósł o 38 procent - mówi Edyta Łyszkowska z AGB Polska, firmy badającej rynek reklam telewizyjnych w Polsce.
Reklamy adresowane do dzieci często wprowadzają w błąd. Przykładem, choćby jedna z ostatnich reklam - cukierków owocowych "śmiej żelki" pod hasłem "łakocie i witaminy". Słowo witaminy sugeruje poprzez skojarzenia, że są one zdrowe jak owoce.
Poza tym coraz więcej dzieci jest alergikami. Nie mogą jeść ani mleka, ani czekolady, reklamowanych przez firmy jako zdrowe - dodaje.
W innej reklamie mama z dzieckiem przekomarzają się, co ma dziecko zjeść na podwieczorek: jakiś smakołyk czy coś pożywnego? W pewnym momencie mama wyciąga baton Kinder Delice, na który dziecko rzuca się z radością, bo to i smaczne, i pożywne. A zatem batonik na podwieczorek! W nowszej wersji tej reklamy - z mamą i Filipem - dowiadujemy się, że Kinder Delice zapewnia "równowagę smaku i wartości odżywczych". Zaś z reklamy Kinder Czekolady wynika, że jest "pełna pysznego mleka", po to, żeby dzieci rosły. Słowem Kinder Czekolada na wzrost! Do tego dorzućmy reklamy różnego rodzaju chipsów, chrupek i hamburgerów.
Np. jeden serek waniliowy Danio, co można wyczytać także na etykiecie produktu, zawiera cztery łyżeczki cukru, a półlitrowy jogurt Jogi - 15 łyżeczek.
Celem reklamy jest nie tylko zachęcenie do kupna określonego produktu, ale i wychowanie konsumenta. Przyzwyczajenie go do określonej marki. Z badań publikowanych w norweskim piśmie dla konsumentów "Nice-Mail" wynika, że już dziecko poniżej drugiego roku życia rozpoznaje znaki towarowe i może prosić o zakup pożądanych rzeczy; poniżej czterech lat z pomocą starszego potrafi dokonywać własnych zakupów, a ośmiolatek podejmuje samodzielne decyzje o zakupie. Dziewięciolatek w pełni dorósł już do roli konsumenta, a dziecko w wieku dziesięciu lat przyswoiło sobie przynajmniej połowę swoich zasadniczych postaw i wzorców konsumenckich.
Samoograniczyć się - rzecz możliwa
Z badań francuskich wynika, że młodzi konsumenci wywierają wpływ na prawie 50
procent decyzji dotyczących zakupów w gospodarstwach domowych (ubrania,
żywność, artykuły szkolne, zabawki), a w odniesieniu do niektórych produktów
(np. w dziedzinie informatyki, spędzania czasu wolnego, kupna samochodu) mają
wpływ jeszcze częściej - na 70 - 80 procent.
Kiedy pięć lat temu w znowelizowanej, ale niepodpisanej przez prezydenta wersji ustawy o radiofonii i telewizji znalazł się zapis zakazujący reklamy skierowanej do dzieci, nadawcy i agencje reklamowe podnieśli larum. Gdyby to prawo weszło w życie, stacje radiowe i telewizyjne straciłyby około 10 procent wpływów z reklam, co wówczas szacowano na prawie 240 milionów złotych. Pozostano więc przy formule zakazu reklamy "bezpośrednio" skierowanej do dzieci, czyli takiej, która nawołuje: idź i kup.
http://www.reporterzy.info/122,telewizyjne_polowanie_na_dzieci.html
-------------------------
Jeżeli przyjąć, iż przeciętny odbiorca RTV słyszy nazwę stacji, kanału, programu „tylko” 100 razy dziennie (a najczęściej dużo więcej) i każdy taki komunikat trwa 1 sekundę (najczęściej dłużej), to rocznie daje to 360 (dla uproszczenia obliczeń) x 100 = 36 000 sekund/razy = 10 godzin! x 10 lat = 100 godzin/360 000 razy!! A do tego trzeba dodać jeszcze wr, slogany, charakterystyczne melodie! Czyli, praktycznie, przez tysiące godzin, setki tysięcy razy słuchamy tej ogłupiającej, zatruwającej i pustoszącej umysły trucizny!! I pewni osobnicy..., stanowiący prawo, uważają, że wszystko jest OK, a nawet, że jest to nie tylko potrzebne ale i dobre (prezydent Kwaśniewski zawetował inicjatywę ustawodawczą ograniczającą emisję tego syfu!)...! Czy ktoś się jeszcze dziwi, że mamy społeczeństwo takie, jakie mamy (i m.in. takich osobników wybiera do tzw. władzy)...
Jaki sens ma powtarzanie czegoś, czego się nie chce słuchać?!; co się wie?!: w kółko dziesiątki razy, a co dopiero setki tys. razy?!
Podobnie ma się sytuacja np. z życzeniami „przyjemnych zakupów” w msh sprzedaży, „przyjemnej podróży” np. na Dworcu Centralnym, itp...
Przeciętny Amerykanin styka się
z około 3 tys. przekazów reklamowych dziennie, a mieszkaniec Unii
Europejskiej z około 2 tys.
W ciągu życia jednego pokolenia zdolność do koncentracji zmalała - jak się oblicza - przynajmniej pięciokrotnie.
Według badań przeprowadzonych przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu 60% uczniów opuszczających szkołę podstawową jest wtórnymi analfabetami (umie czytać znaki, ale nie rozumie przeczytanych treści).
Tylko kilkanaście procent ludzi czyta coś
wartościowego, z tego tylko 30% procent rozumie to, co czyta, a z nich tylko
kilka procent wyciąga, przynajmniej z części materiałów, trafne wnioski... 70%
czytających, odbiorców programów inf. nie rozumie treści przekazu, z tego ponad
40% niemal kompletnie...
– To są rasowi i najlepiej, dla nich, jedyni wyborcy w
demokracji...
Na zaburzenia psychiczne cierpi w naszym kraju ok. 2,4 mln osób (1,5 mln dorosłych oraz 900 tys. dzieci i młodzieży, czyli w sumie dwukrotnie więcej niż w 1990 r.). Ze specjalistycznej opieki psychiatrycznej korzysta co 27 Polak (3,7 proc. populacji) (...).
Pieczywo przegrywa konkurencję z chipsami, chrupkami,
frytkami, tudzież batonikami. Jego spożycie będzie nadal spadać, tak jak w
poprzednich kilkunastu latach.
http://www.gazetaprawna.pl/serwis/poradnik_konsumenta/artykuly/511070,chleb_coraz_mniej_powszedni.html
POLSKIE DZIECI TYJĄ NA POTĘGĘ. BĘDĄ KALEKAMI? To nie tylko przez chipsy i słodycze.
Co piątemu polskiemu dziecku grożą choroby z powodu otyłości. Już teraz wśród gimnazjalistów 6 proc. dzieci ma problem z nadwagą, a 11 proc. jest otyłych.
www.o2.pl / www.sfora.pl | Poniedziałek [31.05.2010, 08:41]
DZIECI BĘDĄ ŻYĆ KRÓCEJ NIŻ ICH RODZICE
Wiele z nich zabije alkohol i papierosy.
Obecne pokolenie dzieci może być pierwszym od długiego czasu, w przypadku którego przeciętna długość życia będzie krótsza niż ich rodziców - ostrzega Margaret Chan z WHO.
Specjaliści twierdzą, że niektóre rodzaje raka czy nadciśnienie coraz częściej dotykają osoby młode. 43 mln przedszkolaków cierpi też na nadwagę.
60 proc. zgonów, które następują obecnie na świecie, jest skutkiem chorób niezakaźnych. 25 proc. z nich można by uniknąć poprzez stosowanie odpowiedniej prewencji - wynika z raportu WHO.
Co roku z powodu chorób niezakaźnych, m.in. schorzeń serca, wylewu krwi do mózgu, cukrzycy, raka i przewlekłych chorób układu oddechowego umiera 35 mln osób. Podstawowe czynniki ryzyka to palenie, picie alkoholu, niewłaściwe odżywianie się i brak wysiłku fizycznego. | TM
www.o2.pl / www.sfora.pl | 3 źródła Środa [24.02.2010, 15:36]
NIEZDROWY TRYB ŻYCIA KOSZTUJE POLAKÓW 20 MLD ROCZNIE Tyle trzeba wydać na leczenie chorób związanych z otyłością i nadwagą.
Jeśli chcemy żyć długo i w dobrej formie, musimy prowadzić zdrowy tryb życia. To on odpowiada za 56 proc. naszego zdrowia, podczas gdy medycyna naprawcza - jedynie za 10-15 proc. Zdrowy tryb życia gwarantuje lepszą jakość życia - uważa Andrzej Wojtyła, główny inspektor sanitarny i przewodniczący Rady ds. Diety, Aktywności Fizycznej i Zdrowia.
W Polsce problemy z nadwagą i otyłością ma 13 proc. dzieci i młodzieży. Niestety, jedynie 30 proc. uczestniczy w zajęciach sportowych w czasie wolnym od zajęć. Wśród dorosłych sytuacja jest jeszcze gorsza. Sport uprawia zaledwie 5 proc. z nich.
Odżywiamy się bardzo źle. Jemy nie to, co trzeba, i w nieodpowiednich ilościach. Na domiar złego ciągle, zwłaszcza w kolorowych czasopismach, pojawiają się rozbieżne informacje o tym, co jest zdrowe, a co nie - powiedział wiceprezes Polskiego Towarzystwa Technologów Żywności prof. Krzysztof Krygier. | G
www.o2.pl | Wtorek [24.03.2009, 17:49] 2 źródła
Ponad 2 mln Polaków cierpi na cukrzycę, a nadwagę i otyłość, które są czynnikami ryzyka cukrzycy typu II, stwierdza się u ponad połowy naszych rodaków - alarmują diabetolodzy.
www.interia.pl
Zaskakująca była sprzedaż samochodów, która zwiększyła
się rok do roku o 8,7 proc.
http://www.gazetaprawna.pl/serwis/poradnik_konsumenta/artykuly/508813,polakom_poprawily_sie_nastroje_i_rzucili_sie_do_wielkich_zakupow.html
W porównaniu z marcem 2010 r. znacząco wzrosła też sprzedaż paliw – o 19,2 proc., farmaceutyków i kosmetyków – o 16,8 proc.
http://www.gazetaprawna.pl/serwis/poradnik_konsumenta/artykuly/508813,polakom_poprawily_sie_nastroje_i_rzucili_sie_do_wielkich_zakupow.html
Spaliny samochodowe niszczą mózgi. Powodują utratę pamięci oraz chorobę Alzheimera - twierdzą amerykańscy naukowcy.
Zanieczyszczone powietrze zabija co roku ponad 50 tysięcy Brytyjczyków. Z tego powodu umiera więcej osób niż w wyniku wypadków samochodowych, chorób spowodowanych otyłością czy biernym paleniem - alarmuje "The Daily Mail".
Eksperci wskazują, że statystycznie zanieczyszczenia skracają życie każdego Brytyjczyka o 8 miesięcy. Osoby żyjące w centrach miast mogą żyć jednak nawet 9 lat krócej.
Zanieczyszczenie powietrza powoduje śmierć dwóch milionów osób rocznie.
Koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.
[Np. koszty budowy, utrzymywania dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów, utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji, wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów, itp., itd. – red.]
W wyniku działalności człowieka związanej transportem do oceanów dostaje się 3 mln ton ropy rocznie w wyniku katastrof tankowców. Tylko w 1990 roku do mórz dostało się 100 000 ton ropy w wyniku katastrof tankowców. Oszacowano, że katastrofa „Exxon Valdez” spowodowała śmierć 100 000-300 000 ptaków i tysięcy innych istnień, a katastrofy o tak poważnych skutkach ekologicznych zdarzają się przynajmniej raz w roku.
Śmierć jednej osoby w wypadku kosztuje 1 mln euro. To koszty leczenia, usuwanie skutków wypadków i podatki, których nie zapłaci osoba w wieku produkcyjnym. Do tego trzeba też doliczyć wydatki państwa związane z wypłacaniem rent oraz niezdolność do pracy rannych.
[Analogicznie jest m.in. z degeneratami, np. nikotynowcami, alkoholikami, narkomanami, lekomanami, źle odżywiającymi się; leczącymi się, rencistami! - red.]
2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys.!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!
W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.
Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.
Podobnie ma się sytuacja w wielu innych branżach!
Trzy razy więcej piwa, dwa razy mniej ziemniaków. Na przykład mięsa w 2009 roku zjedliśmy tyle samo co w 1980 roku. http://finanse.wp.pl/kat,122874,title,Trzy-razy-wiecej-piwa-dwa-razy-mniej-ziemniakow-Zobacz-co-Polacy-maja-na-talerzu,wid,13110411,wiadomosc.html?ticaid=1cef3
Pijemy więcej, kupujemy mniej. Od czerwca 2010 r. do maja 2011 r. w Polsce sprzedano alkohol za 26 mld zł. To o 700 mln zł mniej niż rok wcześniej. W tym samym jednak czasie ilościowa sprzedaż alkoholi wzrosła, i to aż o 32 mln litrów. Mniej wydajemy na alkohol, bo kupujemy tańsze trunki – wynika z ostatniego badania AC Nielsen, opublikowanego przez portal Money.pl.
http://www.piwopedia.pl/piwostki/2011/Pijemy-wiecej-kupujemy-mniej
„ANGORA: ANGORKA” nr 36, 03.09.2006 r.: ILE KOSZTUJE PIJAK (...) WHO oblicza, że budżet państwa [z powodu osób pijanych] traci na leczenie, usuwanie skutków wypadków drogowych, wymiar sprawiedliwości, służbę zdrowia czy spadek wydajności pracy mniej więcej 2 do 3 proc. PKB. W Polsce wyniosło to np. w roku 2005 od 20 do 30 mld złotych.
POLACY WYDAJĄ MILIONY NA LEKI Pobiliśmy kolejny rekord. Wartość sprzedanych z hurtowni do aptek farmaceutyków wzrosła w styczniu w porównaniu rok do roku o 12 proc. i przekroczyła 2,1 mld zł - informuje portal money.pl. W ujęciu miesiąc do miesiąca w styczniu tego roku kupiliśmy aż o 26 proc. więcej leków.
W ubiegłym roku wartość rynku aptecznego wyniosła blisko 22,3 mld zł netto.
www.o2.pl / /www.sfora.biz | Niedziela 13.02.2011, 09:44
ŁYKASZ TE
PIGUŁKI? RYZYKUJESZ ŚMIERCIĄ Lepiej liczyć barany.
Ludzie, którzy przyjmują leki nasenne są trzy razy bardziej narażeni na śmierć, niż ci, którzy ich nie spożywają - wynika z badań naukowców z Laval University's School of Psychology w Kanadzie.
Wystarczy wziąć taką pigułkę raz w miesiącu, by podwyższyć zdecydowanie ryzyko śmierci z bardzo różnych powodów.
Źle wpływają na czas reakcji, czujność i koordynację ludzi. Stąd są bardziej narażeni na różne wypadki - pisze „The Telegraph".
Kolejna teoria mówi, że wpływają negatywnie na układ oddechowy, a szczególnie źle działają na niego właśnie podczas snu.
Zamiast łykać leki, pacjenci powinni decydować się na wizytę u psychologa. Udowodniono już, że terapia daje dobre efekty, jeżeli chodzi o bezsenność - radzą naukowcy.
To nie są cukierki i spożywanie ich nigdy nie jest nieszkodliwe - mówi Genevieve Belleville, współautor badań.
Badania oparto na podstawie informacji od aż 14 tys. osób. | MK
www.o2.pl / www.sfora.pl | Czwartek [09.09.2010, 22:41]
POLACY MARNUJĄ SETKI TON
LEKÓW W błoto idzie miliard złotych rocznie.
Polacy chętnie chodzą do lekarza, ale często na wizycie się kończy. Ze stosowaniem się do zaleceń lekarskich jest już znacznie gorzej: wykupione leki często lądują w szufladzie, a za jakiś czas na śmietniku.
Skala marnotrawstwa jest ogromna. Jak podaje "Rzeczpospolita", w ubiegłym roku utylizacji poddano 263 tony niewykorzystanych medykamentów.
Jak czytamy, marnowanie leków przez Polaków ma bardzo wymierny koszt. Tracimy w ten sposób miliard złotych rocznie. | TM
www.o2.pl / www. sfora.pl | Niedziela [03.10.2010, 12:02]
LEKI ZABIJAJĄ WIĘCEJ LUDZI NIŻ WOJNY I WYPADKI DROGOWE
Pięć na sześć nowych preparatów nie działa.
Firmy farmaceutyczne wydają więcej środków na marketing niż na informowanie o skutkach ubocznych swoich leków - twierdzi znany amerykański socjolog i specjalista w dziedzinie polityki zdrowotnej, prof. Donald Light.
Jego zdaniem produkowane przez nich leki powodują więcej zgonów w USA niż "wojny i wypadki samochodowe" - informuje "The Daily Telegraph".
Jako przykład profesor podaje statyny, które poprzez obniżanie poziomu cholesterolu, miały być "cudowną pigułką" zapobiegającą zawałom serca. W rzeczywistości, jak twierdzi profesor, statyny mają znikomy wpływ na zapobieganie zawałom. Co więcej, z analizy wielu badań wynika, że "nie mają one żadnego wpływu na obniżenie śmiertelności z jakiegokolwiek powodu".
Ale pigułki sprzedawały się świetnie, bo jak mówi profesor Light, koncerny rozpętały kampanię wiążącą wysoki poziom cholesterolu i tłuszcze nasycone z ryzykiem zawału serca.
Naukowiec, który publikuje w tak uznanych pismach medycznych jak"British Medical Journal" i "Lancet", twierdzi, że koncerny farmaceutyczne posługują się tzw. negatywną selekcją. Rządzą informacją dotyczącą swoich produktów: nie przekazują informacji o skutkach ubocznych nowych lekarstw, wydają jednak miliony na przekonywanie lekarzy do ich zapisywania. W ten sposób wypierają z rynku lepsze leki, zastępujących je nowymi - gorszymi.
Tymczasem pięć na sześć nowych preparatów nie działa lub ma tylko nikłe pozytywne skutki dla pacjenta. I ten brak efektów leczniczych po prostu ich zabija - twierdzi prof. Light. | WB
www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Wtorek [17.08.2010, 22:22]
W zeszłym roku – jak wynika z danych firmy Expert Monitor, badającej polski rynek reklamowy – producenci leków wykupili w IV kwartale reklamy za ponad 576 mln zł. To kwota grubo ponad dwa razy wyższa niż kwartał wcześniej, ale przecież kto w wakacje zawracałby konsumentom głowę grypą czy awitaminozą?
Z badań firmy analitycznej PMR wynika, że wartość polskich wydatków na leki bez recepty wzrosła w zeszłym roku o 16 proc., do prawie 7 mld zł. W tym samym czasie na suplementy diety wydaliśmy 1,7 mld zł, czyli aż o 24 proc. więcej. Łącznie jest to suma niemal dwukrotnie przewyższająca wydatki Polaków na prywatne szkolnictwo wyższe.
Na masowe kupowanie zdrowia i dobrego samopoczucia – a raczej ich obietnicy zawartej w reklamach – stać nas nawet podczas kryzysu. Tegoroczne prognozy PMR mówią o15-proc. wzroście wydatków na suplementy diety.
Jeszcze 10 lat temu w przeciętnej polskiej aptece ok. 70 proc. asortymentu stanowiły preparaty na receptę. Dziś – najwyżej 30 proc. W popularnej aptece w dużym mieście codziennie sprzedaje się około stu opakowań leków bez recepty i suplementów diety. Paraleki coraz śmielej wchodzą też do sklepów spożywczych i stacji benzynowych, a od niedawna także do internetu i sprzedaży bezpośredniej.
W efekcie na każde 100 zł wydane na produkty farmaceutyczne już 34 zł stanowią leki bez recepty oraz suplementy diety. Pod tym względem – jak wynika z badań firmy IMS Health – pobiliśmy nawet Francuzów, uważanych od lat za największych hipochondryków w Europie. Kolejny pułap do pokonania wyznacza nam już tylko przeciętny amerykański sklep spożywczy, w którym półka z parafarmaceutykami jest zwykle kilka razy dłuższa od tej, na której leżą owoce i warzywa. Największą dynamikę ma dziś sprzedaż suplementów diety.
"Lek" - niezdrowe słowo
Firmy coraz chętniej wprowadzają do sprzedaży nowe produkty nie jako leki, lecz właśnie suplementy. W pierwszym przypadku producent musi przeprowadzić testy kliniczne potwierdzające leczniczą skuteczność preparatu i opisać możliwe skutki uboczne. Suplement diety z punktu widzenia prawa jest natomiast produktem żywnościowym, a nie leczniczym. Producent nie musi więc robić badań klinicznych. By zakomunikować klientom, że środek ma takie a takie działanie, wystarczy obserwacja grupy konsumentów, którzy w badaniu potwierdzą, że po zażyciu odczuli pożądane przez producenta zmiany: wygładziła im się skóra albo nabrali wigoru. Potem wystarczy zgłoszenie Głównemu Inspektoratowi Sanitarnemu, że wprowadza się do sprzedaży produkt o takim a nie innym przeznaczeniu, z takim atakim opisem i opakowaniem. W 2006 roku GIS otrzymał 1,2 tys. zgłoszeń, w zeszłym roku ponad dwa tysiące, a w tym – już trzy tysiące.
Niektórzy producenci decydują się nawet na przemianowanie swoich leków na suplementy diety. Samo słowo „lek” może wzbudzać lęk, poza tym klient kupi go tylko wtedy, kiedy zachoruje. Suplementy można za to reklamować w sposób sugerujący systematyczne zażywanie. Skoro codziennie rano pijesz kawę i jesz rogala, możesz też łyknąć naszą pastylkę – w końcu to także tylko żywność. W skali makro taka zmiana oznacza sprzedaż preparatu wyższą nawet o kilkaset procent.
Milionowe oszczędności
Dla przemysłu farmaceutycznego taka droga na skróty do kieszeni konsumenta oznacza miliony dolarów oszczędności. Brak fazy badań klinicznych skraca czas przygotowań do wejścia nowości na rynek i zmniejsza koszty. Przeciętna marża na leku nie przekracza dziś 30 proc. W przypadku suplementów rzadko spada poniżej 40 proc., a są preparaty, na sprzedaży których producent zarabia do 300-400 proc. Najlepsze pod tym względem są pigułki i proszki na odchudzanie – koszty producenta w tym przypadku to ledwie 3-5 proc. ceny detalicznej. Nic dziwnego, że wytwórcy mają z czego płacić za reklamy. W ubiegłym roku wydali na nie równowartość blisko 20 proc. wpływów ze sprzedaży – 1,4 mld zł, o 200 mln zł więcej niż rok wcześniej.
Po co ci to?
Problem w czym innym. Przeciętny Polak nie widzi dziś większej różnicy między lekiem bez recepty a np. czekoladą. Dwa lata temu dr Ewa Ulatowska-Szostak z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu przebadała klientów wielkopolskich aptek pod kątem wrażliwości na siłę reklamy. Nawet w regionie słynącym z rozsądnego wydawania pieniędzy aż co druga osoba przyznała, że reklama pchnęła ją do zakupu leku bez recepty czy suplementu, którego nie potrzebowała.
M. Rabij
http://niebierzbezmyslnie.blox.pl/html
W TYM KRAJU POŁOWĘ ANTYBIOTYKÓW ZJADAJĄ... ZWIERZĘTA
POŁOWA MIĘSA SKAŻONA ODPORNYMI NA LEKI BAKTERIAMI Nie niszczą ich nawet antybiotyki.
Według najnowszych badań połowa sprzedawanego w amerykańskich sklepach mięsa jest skażona bakteriami odpornymi na najsilniejsze dostępne leki - donosi CNN..
Aż w 47 proc. ze 136 objętych badaniem próbek znaleziono gronkowca złocistego, z czego aż 52 proc. był on odporny na antybiotyki - dodaje stacja.
Problem jest powszechny i dotyczy zarówno mięsa wołowego, wieprzowego jak i drobiu. Tak twierdzą naukowcy z laboratoriów TGen's Center for Food Microbiology and Environmental Health.
Gronkowiec może zabić człowieka wywołując m.in. zapalenie szpiku kostnego i kości, zapalenie tchawicy i płuc, także mięśnia sercowego, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i posocznicę.
Sama toksyna gronkowca jest niezwykle odporna na działanie wysokiej temperatury, nie niszczy jej nawet gotowanie przez 30 minut.
Źródło tych zanieczyszczeń to przede wszystkim toaleta. Cząsteczki leków, które nie zostały zużyte przez nasz organizm trafiają do ścieków. Niestety, 60 proc. z nich nie jest usuwana podczas procesu oczyszczania.
Efekt? 90 proc. hormonów, które znaleziono we francuskich rzekach pochodzi z pigułek antykoncepcyjnych.
Zanieczyszczenie to ma, oczywiście, wpływ na środowisko naturalne.
AMERYKANIE PIJĄ WODĘ SKAŻONĄ LEKAMI Ponad 1000 ton farmaceutyków w rzekach i jeziorach.
LEKI W WODZIE PITNEJ. PROBLEM JEST CORAZ POWAŻNIEJSZY Woda pitna w USA zawiera więcej leków niż dotychczas sądzono. Problem dotyczy 46 milionów Amerykanów - wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Associated Press.
Sytuacja ulega systematycznemu pogorszeniu. W podobnym badaniu wykonanym w marcu, wykryto że 41 milionów Amerykanów pije wodę, w której są chemikalia z leków.
ATAKUJĄ SUPERBAKTERIE! JESTEŚMY BEZBRONNI Tradycyjne leki już nie działają. Nowe śmiertelne bakterie są odporne na antybiotyki. Stanowią "poważne zagrożenie dla zdrowia publicznego" - ostrzegają brytyjscy eksperci.
Nieznane do tej pory bakterie atakują coraz więcej ludzi i są odporne nawet na silne leki oparte na penicylinie.
Spodziewamy się "koszmarnego scenariusza", w którym świat nie będzie miał skutecznych leków do walki ze "zmutowanymi" bakteriami - ostrzegają eksperci WHO.
Bakterie przestają reagować na leki, ponieważ ludzie przyjmują za dużo antybiotyków. Przez to świat powróci do epoki sprzed odkrycia penicyliny w 1920 roku. Wówczas nawet proste infekcje staną się niezwykle groźne - pisze "Daily Express"
Problem ten dotyczy także Polaków. Jak pokazują ostatnie badania 41 proc. dorosłych Polaków stosowało antybiotyki w ciągu ostatnich 12 miesięcy, a 63 proc. - w ciągu ostatnich 24 miesięcy. | TM
PRZYCZYNĄ SPADKU URODZEŃ NIE JEST BIEDA, lecz skażenie środowiska – twierdzą członkowie zespołu badawczego przy Ministerstwie Nauki. Świadczy o tym m.in. rosnąca liczba przypadków bezpłodności i patologii ciąży.
Wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia wyniosły w 2005 r. prawie 37 mld zł („WPROST” podaje, że razem z prywatnymi wydatki wyniosły 65-70 mld zł), a w 2009 r. około 56-60 mld (+ prywatne).
KAŻDY Z NAS ZOSTANIE ALERGIKIEM
- W naszym kraju jest największy odsetek alergików na świecie. Każdy z nas prędzej czy później zachoruje na alergię - mówił na konferencji prof. Bolesław K. Samoliński, kierownik badania.
Wyniki badań są zatrważające - aż 40 proc. Polaków cierpi na alergię, u 35 proc. zdarzają się stany zapalne błony śluzowej nosa, a alergiczny nieżyt nosa, który może prowadzić do astmy, ma co czwarty badany.
Astma, czyli przewlekłe zapalenie oskrzeli wywołane przewlekłą alergią, jest dziś naszym największym problemem zdrowotnym. Choruje na nią aż 3 mln rodaków. - Przy tym aż 70 proc. astmatyków nie wie, że jest chorych - alarmuje prof. Samoliński.
Astma atakuje ludzi młodych. Z danych GUS wynika, że w grupie osób do 29. roku życia jest najczęstszą chorobą przewlekłą. To choroba cywilizacyjna. Dziś na świecie choruje na nią aż 300 mln ludzi, a w ciągu kolejnych 15 lat ich liczba wzrośnie o kolejne 100 mln. Astma jest chorobą śmiertelną. W jej wyniku w Europie co godzinę umiera jedna osoba.
POLACY NAJCZĘŚCIEJ MAJĄ PROBLEMY ZE WZROKIEM, NADCIŚNIENIEM I NADWAGĄ
Problemy ze wzrokiem (57 proc.), nadciśnienie tętnicze (56 proc.) oraz nadwaga lub otyłość (47 proc.) to główne dolegliwości, na które cierpią Polacy - wynika z europejskiego sondażu na temat zdrowia Europe Health 2008.
Europejczycy najczęściej borykają się z nadciśnieniem tętniczym (42 proc.), problemami ze wzrokiem i nadwagą (po 38 proc.). Mają problem także z wysokim poziomem cholesterolu (35 proc.) i cierpią na stres (31 proc.). Co trzeci badany zmaga się z bezsennością lub zaburzeniami snu.
Znaczna część badanych Polaków dotknięta jest chorobami cywilizacyjnymi, takimi jak stres (41 proc.) i bezsenność, zaburzenia snu (36 proc.) lub depresja (22 proc.). Ponad jedna trzecia (34 proc.) badanych Polaków cierpi na zbyt wysoki poziom cholesterolu.
Problemy ze słuchem ma 29 proc. polskich respondentów, a 24 proc. ma problem z zaparciami (częściej niż średnia europejska). Co piąty badany miał problemy z pamięcią, a 20 proc. badanych Polaków choruje na cukrzycę.
Przynajmniej co czwarte polskie dziecko do 14. roku życia jest dotknięte przewlekłą chorobą - np. alergią, astmą albo schorzeniem oczu. Co dziesiąte korzysta z aparatu słuchowego, okularów albo chodzi o kuli.
Ponad 90 procent dzieci w Polsce ma różnego rodzaju wady rozwojowe i schorzenia. Niemal 25 procent cierpi na choroby przewlekłe.
NASZE DZIECI BĘDĄ ŻYŁY KRÓCEJ Przeciętny młody Polak będzie żył 5 lat krócej, niż jego rodzice! Naukowcy z amerykańskiego National Institutes on Aging alarmują.
JUŻ MILIARD LUDZI NA ŚWIECIE JEST CIĘŻKO CHORYCH Będzie jeszcze gorzej. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że 15 proc. ludzi na Ziemi jest w jakimś stopniu upośledzona - donosi france24.com. Wśród nich jest aż 200 mln w ciężkim stanie. Niepełnosprawnych szybko przybywa.
OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca. W ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.
NASTOLATKI SIĘ ODURZAJĄ.. TO JAK EPIDEMIA Ich leczenie kosztuje miliardy.
Narkotyki, alkohol, papierosy i leki wśród nastolatków stały się zdrowotnym problemem numer jeden w Stanach Zjednoczonych - alarmują naukowcy. Dodają, że jego skala jest tak wielka, że można ją porównać z epidemia choroby zakaźnej.
Według ostatnich badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Columbia - 90 proc. uzależnionych zaczęło swoją przygodę z używkami przed ukończeniem 18. roku życia - donosi ABC News.
Co czwarta z tych osób już uzależniła się od jakiegoś narkotyku. Ale to nie wszystko. 3/4 uczniów szkół średnich sięgnęło chociaż raz po używki, a blisko połowa odurza się regularnie. Co piąty młody człowiek jest uzależniony - alarmują lekarze.
Według naukowców - okres dojrzewania jest najbardziej newralgicznym czasem w życiu człowieka, jeśli chodzi o konsumowanie używek. Wtedy bowiem rozwija się również mózg, który jest w tym czasie bardziej wrażliwy na wszelkiego rodzaju substancje odurzające. Osoba, która wcześnie zaczęła eksperymentować z alkoholem, czy narkotykami, naraża mózg na nieodwracalne zmiany. To z kolei może spowodować dużą tendencję do uzależnień w późniejszym wieku - informuje ABC News.
Uzależnienia to obecnie jeden z najbardziej kosztownych problemów w Stanach Zjednoczonych. Powodują one bowiem co najmniej 70 innych schorzeń, które wymagają hospitalizacji.
Na ich leczenie państwo wydaje miliardy dolarów.
75 procent wszystkich uczniów szkół używa substancji uzależniających, tytoń, alkohol, marihuanę i kokainę, 1 na 5 z nich spełnia kryteria medyczne uzależnienia.
[Nawet 90% potrzebnych do uzależnienia, degeneracji, zmian w organizmie, psychice, umyśle zachodzi podczas 1-wszego razu trucia się. - red.]
www.o2.pl / www.sfora.pl | Środa 29.06.2011, 22:01
Jedno miejsce pracy stworzone w ramach popularnego w czasie prezydentury Billa Clintona programu "First start" (dla osób na zasiłkach) kosztowało gospodarkę USA około 250 tys. dolarów.
[No przecież urzędnicy-swojaki-wyborcy tym się zajmujący nie będą głosować, wraz z rodzinami, za frajer... - red.]
ITP., ITD...
- Oto kolejne sukcesy rządu!...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://merlin.pl/Doktryna-Szoku_Naomi-Klein/browse/product/1,624166.html#fullinfo
Kiążka Doktryna Szoku, autorstwa Naomi Klein
Autorka w swych histerycznych napadach na korporacje
wydaje się nie zdawać sobie sprawy z faktu, ze te "korporacje" to nie
jest jakieś bezcielesne zło, będące uosobieniem i powodem wszelkich cierpień
tego świata i jakimś "spiskiem", tylko ze to są po prostu firmy.
Duże, międzynarodowe. Ale po prostu firmy. Spółki. Mające swoje zarządy i rady
nadzorcze, ale mające przede wszystkim swoich akcjonariuszy. Nie ważne, że
jedna firma ma akcje innej firmy, a akcje tej ma z kolei fundusz, bank i tak
dalej. To NIE JEST łańcuszek bez końca. Na końcu KAŻDEJ firmy, funduszu, banku,
nieważne jak dużej, są FIZYCZNI akcjonariusze. Jedna firma może nie mieć
fizycznych akcjonariuszy, może mieć tylko instytucjonalnych, to prawda, ale w
takim razie należy do innej, jeszcze do innej i tak dalej, aż w końcu ZAWSZE
jakieś osoby FIZYCZNE te udziały mają. Inaczej się nie da. Nie ma na tym
świecie firm NIE NALEŻĄCYCH do ludzi, do osób fizycznych. Ani jednej takiej
(no, ok, są państwowe;). Tak więc, nieważne jak bezwzględnie i
"nieludzko" te wszystkie firmy i korporacje postępują, robią to
zawsze tylko w jednym celu. Dla zysku. A ten i tak jest ZAWSZE dla udziałowców,
nieważne czy bezpośrednio dla akcjonariuszy, czy dla posiadaczy lokat w bankach,
czy dla posiadaczy jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych. W OFE
też;). Bo to są właśnie te pieniądze i ci beneficjenci. Innych beneficjentów po
prostu NIE MA. Więc KAŻDY, kto ma dowolny rachunek czy lokatę w dowolnym banku,
ma OFE, ma jednostki funduszu, ma obligacje skarbu państwa (też!! Bo niby gdzie
ta kasa jest przez państwo inwestowana, aby móc obligacje wykupić i oddać
posiadaczom należny zysk?:), no każdy uczestnik jakiegokolwiek rynku
finansowego, a więc, oprócz Papuasów, Indian Guaran i bezdomnych w Bombaju i
Somalii, po prostu KAŻDY na tej ziemi jest WSPÓŁWŁAŚCICIELEM tych wrednych i
nieludzkich korporacji. Bo innych właścicieli te korporacje nie mają. To nie są
Marsjanie i to nie pieniądze Marsjan te korporacje tak "nieludzko" pomnażają...
Warto o tym pamiętać, gdy się następnym razem będzie sprawdzać stan swego konta
w banku, u maklera lub w funduszu lub nawet w takim OFE. Naprawdę ktoś chce,
aby te korporacje stały się bardziej "ludzkie", znaczy skreśliły zysk
jako swój najwyższy priorytet?;)
Marek Łukasiewicz
www.o2.pl / www.sfora.pl / www.money.pl | Poniedziałek [14.06.2010, 07:19]: Ilu mamy dziś milionerów? Według BGC jest ich na całym świecie 11,2 mln, o 14 proc. więcej niż rok temu.
Najłatwiej spotkać milionera w... Singapurze. Tu więcej niż co 10 mieszkaniec zgromadził na swoim koncie miliony. Jednak najwięcej milionerów żyje w USA - 4,7 mln, Japonii - 1,2 mln, Chinach - 670 tys., Wielkiej Brytanii - 485 tys. i Niemczech - 430 tys. milionerów. | WB
www.o2.pl | Czwartek [23.07.2009,
21:49] 3 źródła
JEDEN PROCENT AMERYKANÓW
ZGARNIA 1/3 ZAROBKÓW W USA
Gigantyczna przepaść
zarobkowa za oceanem.
Najlepiej opłacana kadra
kierownicza w Stanach Zjednoczonych, stanowiąca około 1 proc. wszystkich
zatrudnionych w kraju, zabiera dla siebie jedną trzecią zysków wypracowanych
przez wszystkich pracujących - takie wnioski wynikają z opracowania
przygotowanego przez gazetę "The Wall Street Journal".
Najnowsze dane pokazują, że z
6,4 bln dolarów jakie Amerykanie zarobili w 2007 roku aż 2,1 bln wpłynęło na
konta najbogatszych. Dane WSJ nie zawierają dochodów w postaci opcji na firmowe
akcje, jakie zwykle przypadają w ich udziale.
Pomiędzy 1976 a 2006 rokiem, po
uwzględnieniu inflacji i podatków, roczne dochody najbogatszego procenta
Amerykanów wzrosły 256 razy - informuje gazeta. | JS
Równowartość tego, co
ma 455 najbogatszych ludzi na świecie jest większa niż wynosi roczny dochód
ludzkości.
Produkt Krajowy Brutto 48
najbiedniejszych krajów świata (czyli prawie 1% ludności świata) jest mniejszy
niż łączny majątek trzech najbogatszych ludzi na świecie.
„FAKTY I MITY” nr 18, 08.05.2003 r.: Łączna wartość majątku pierwszej dwudziestki z listy 100 najbogatszych ludzi w Polsce wynosi ponad 40 miliardów złotych, czyli więcej niż roczny deficyt budżetowy kraju (w 2003 r. – 38,7 mld zł).
Od tamtej pory sytuacja się nieco zmieniła, a mianowicie obecnie wartość majątku pierwszej 20 wynosi ponad 70 mld zł (czyli ponad 2,5 krotnie więcej niż tegoroczny deficyt budżetowy), a pierwszej setki najbogatszych 100 kilkanaście mld zł (czyli grubo ponad 1/3 dochodu państwa).
www.o2.pl / www.sfora.pl |Niedziela [24.10.2010, 10:55]
BANKIERZY TO SZALEŃCY. KRYZYS
WYWOŁALI DLA "ZABAWY"
Cieszą ich tylko wielkie straty.
Wysadzenie systemu finansów w powietrze było nieświadomym efektem psychiki bankierów i maklerów, którzy czerpią radość z destrukcji - pisze "The Telegraph". To wynik wieloletnich badań naukowców z Cardiff University.
Badania na inwestorach i przedsiębiorcach dowiodły, że mają oni w sobie masochistyczny element, którego efektem jest radość z dużych strat finansowych - twierdzi Paul Crosthwaite z Cardiff University. Jego zdaniem zachowanie bankierów przypomina indiański rytuał "potlatch", w którym niszczono własne dobra materialne dla okazania innym konkurentom, w przewrotny sposób - swojego bogactwa.
W sektorze finansowym wprowadzono większą kontrolę, ale maklerzy mogą ponownie wywołać kryzys, ponieważ ich destrukcyjne zachowanie jest kwestią ludzkiej psychiki - pisze "The Telegraph". | MK
[Dotyczy to także m.in. tzw. biznesmenów, polityków, pracowników mediów; wyborców. – red.]
http://krasnoludkizpejsami.wordpress.com/2010/11/11/mity-i-legendy-o-solidarnosci/
(...) Perrorowali oni na rzecz kapitalizmu, gospodarki rynkowej i
własności prywatnej. Zauroczeni wystawami sklepowymi na Zachodzie, ogłupieni świecidełkami,
nie dostrzegali drugiej strony medalu zachodniego „dobrobytu”. Ekonomicznie
system zachodni, z narzuconym jemu bandyckim systemem bankowym jest tak
ustawiony, że musi doprowadzić prędzej czy później do bankructwa tego systemu.
Bogate, obrzydliwie bogate pozostaną wyłącznie banki. Reszta będzie biedakami i
bydłem roboczym. Proces ten toczy się akurat na naszych oczach.
Zachodni system deprawuje ludzi, uczy chciwości, niszczy solidarność międzyludzką.
Jest systemem walki! Pomiędzy kapitalistami – nikt nie chce zbankrutować – i
pomiędzy pracownikami – nikt nie chce pierwszy wylecieć na ulicę. System ten
sprowadza człowieka do roli biologicznego robota, zarabiającego i wydającego
pieniądze. Wmawia się ludziom, że im więcej zarabiają i wydają pieniędzy, tym
bardziej są wartościowymi ludźmi. Wartości niematerialne zepchnięto na margines
– liczy się stan konta. (...)
Poliszynel
http://krasnoludkizpejsami.wordpress.com/2010/12/05/zydowska-swiatowa-lichwa-okrada-caly-swiat/#more-396
| 5 Grudzień 2010
"Jesteśmy na krawędzi globalnej transformacji. Wszystko, czego teraz potrzebujemy to odpowiednio wielki kryzys, a wtedy narody zaakceptują Nowy Porządek Świata."
("filantrop"
David Rockefeller)
---
"Rząd Światowy powstanie bez względu na to, czy nam się to podoba czy nie. Otwartą pozostaje jedynie kwestia, czy Rząd Światowy stworzony zostanie na drodze przemocy czy powszechnego przyzwolenia."
(Bankster James
Paul Warburg)
---
"Nad społeczeństwem dominować będzie elita (...) która dla osiągnięcia swoich politycznych celów nie będzie wzbraniać się przed stosowaniem najnowocześniejszych technik kształtowania publicznych zachowań i utrzymywania społeczeństwa pod ścisłą kontrolą i inwigilacją."
(Szara
eminencja NWO Zbigniew Brzeziński w książce "Between Two Ages" 1970
r.)
---
"Ci którzy decydują nie są wybierani, a ci, których się wybiera, nie mają nic do decydowania."
(Horst
Seehofer, przewodniczący CSU i premier Bawarii)
---
"Świat jest rządzony przez całkiem inne osoby, niż się to wydaje i tylko ci, którzy potrafią zajrzeć za kulisy wiedzą, kto to jest."
(Żyd Benjamin
Disraeli, dwukrotny premier Wielkiej Brytanii w XIX w.)
---
"Tylko małe sekrety muszą być strzeżone. Wielkie trzymane są w sekrecie dzięki niedowierzaniu opinii publicznej."
(Marshall McLuhan, medialny ‘guru’)
http://www.rossakiewicz.pl/demokracja/w_strone_DF.html
Natomiast „pożyczka” przekraczająca wartość depozytów, nie jest pożyczką, a umowa taka jest nieważna. Zawiera bowiem fałszywe założenie, jakoby bank posiadał oferowaną kwotę. Bank nie posiada tej kwoty i nie pożycza tutaj pieniędzy, ale tworzy ich substytut. Taka operacja nie jest jednoznaczna z nabywaniem prawa własności do pieniędzy w zamian za wykreowany substytut. Kreacja substytutu (ani nawet emisja pieniędzy) nie wiąże się z posiadaniem prawa własności do wykreowanych (lub emitowanych) kwot. Bank produkując substytut pieniądza nie staje się jego właścicielem, podobnie jak mennica nie zyskuje prawa własności do drukowanych przez siebie banknotów. Tę kwestię udało się bankierom skutecznie zaciemnić i to jest podstawą iluzji zadłużenia oraz iluzji permanentnego deficytu budżetowego.
http://free-media.pl/?p=1264 | 7 czerwca 2009, Red Pill
POLEMIKA Z
BANKOOPTYMISTAMI
(...)
Pewne jest, że z emisją pieniądza wiąże się gigantyczna władza. To
emitent jest bezpośrednim napędzającym “krwioobieg” gospodarki, a zatem w
sposób zawoalowany mówi ludziom czym się mają zajmować. Nie musi on przecież
rozdać pieniądza wszystkim po równo, ale zdecydować kto go otrzyma, a kto nie.
Emitent może wypuścić za dużo lub za mało pieniądza i w ten sposób sterować
światową koniunkturą. Może też pewne emisyjne “co nieco” zachować dla siebie.
Jak wygląda emisja pieniądza w większości państw? Otóż państwo zrzeka się
kontroli nad emisją przekazując ją “niezależnemu” bankowi centralnemu. Bank ten
jest bankiem dla “zwykłych” banków, a one z kolei pożyczają pieniądz swoim
klientom. Emisja dokonuje się w momencie gdy bank udziela swojemu klientowi
kredytu. Panuje mniemanie, że bank pożycza kredytobiorcom to co u niego
zdeponowali inni klienci i zarabia na różnicy w oprocentowaniu. Nieprawda. Bank
poprzez udzielanie kredytu emituje (tworzy) pieniądz. Ściślej, tylko drobny
ułamek kredytu to autentyczna pożyczka pieniędzy należących do banku. Reszta to
czysta emisja – tworzenie pieniądza przez bank w momencie udzielenia kredytu.
Nie jest to pieniądz w sensie muszelek, złota, ani opisanego w
przykładzie wyżej “pieniądza obywatelskiego”, ale zwyczajny dług. Można by rzec
– pieniądz dłużny. Zamiast uniwersalnego narzędzia wymiany mamy uniwersalne
narzędzie zadłużające. Zamiast organu państwa nadzorującego emisję pieniądza
(tak jak na przykład sadownictwo odpowiada za wymiar sprawiedliwości), mamy
grupę prywatnych bankierów z pół-prywatnym, pół-państwowym bankiem centralnym.
Bankierzy tworzę swego rodzaju państwo w państwie. Przeciętny Kowalski nie
odczuwa tego bezpośrednio, bo decyzje banków wobec niego są apolityczne. Jeśli
jednak Kowalski będzie chciał postawić hutę, stocznię, fabrykę samochodów i tym
podobne duże biznesy, to z dużym prawdopodobieństwem będzie musiał skorzystać z
kredytu bankowego. Jako, że mamy “wolność gospodarczą”, bank może odmówić
udzielenia kredytu według własnego widzimisię. Ponieważ liczba banków stanowi
drobny ułamek ogólnej liczby dużych przedsiębiorstw, a właściciele banków mogą
być również właścicielami przedsiębiorstw, mamy w ten sposób de facto
planowanie centralne. Różni się ono o planowania centralnego w ZSRR jedynie
poziomem, ponieważ nie wnika w drobną przedsiębiorczość. Nawiasem mówiąc, to
dlatego niektóre osoby wskazują na niebezpieczeństwo oddania zagranicy
krajowych banków. Kraj bez własnego sektora bankowego ma minimalne szanse
zachować status wysokouprzemysłowionego i ekspansywnego. “Kapitał bez ojczyzny”
to kłamstwo sprzedawane tubylcom, których kraje pozbawiono ekonomicznego mózgu.
Dla banku kredyt to głównie wpis księgowy, a dla kredytobiorcy realna
praca w celu spłacenia długu. Oczywiście banki nie działają zupełnie za darmo i
konkurują ze sobą. Jednak największe i najlepsze z nich, mają tak duży naddatek
“mocy”, że mogą udzielić kredytów z góry niespłacalnych albo ekonomicznie
nieuzasadnionych. W ten sposób banki ingerują w globalną politykę, kredytując
na przykład obie strony poważnych konfliktów zbrojnych. Ciekawą lekcją jest
przyjrzenie się źródłom finansowania Hitlera i rewolucji bolszewickiej w Rosji.
Takie finansowanie oparte o realny pieniądz, jako gigantyczna rozrzutność
byłoby kłopotliwe. W przypadku kredytu już nie. Oczywiście najwięksi gracze
finansjery zazdrośnie strzegą swojej pozycji i nie jest tak, że każdy może uzyskać
dostęp to ich finansowej namiastki perpetuum mobile.
Ta nadzwyczaj patologiczna sytuacja jest konsekwentnie przemilczana przez
wspomnianą wcześniej “czwartą władzę”. Chyba nietrudno zrozumieć czemu. Ten kto
ma fabrykę pieniędzy, będzie miał też fabrykę ludzkich umysłów. Emisja potrafi
dostarczyć każdej ilości środków aby przejąć najważniejsze, a więc i
najbardziej kapitałochłonne ośrodki propagandy. Tutaj nie mogę sobie odmówić
żalu do Clarka Kenta, który dysponując supermocami tłukł się z jakimiś cudakami
atakującymi Ziemię. Tymczasem w pierwszej kolejności powinien przyładować
swojemu sprzedajnemu pracodawcy…
“Czwarta władza” nie sprawdziła się, ale oto mamy Internet z niemal
darmowym kanałem dystrybucji informacji. Dzięki temu prawdę o bankokracji
poznało spore grono ludzi, którzy zdani jedynie na tradycyjnie media
pozostaliby w nieświadomości. Jednym z takich internetowych eye-openerów jest
film animowany zatytułowany “Money as debt”:
Film pokazuje ewolucję systemu od czasów renesansu, po współczesne: od
złotników przechowujących złoto w swoich skarbcach, aż po nowoczesne banki
centralne emitujące pieniądz dłużny. Na potrzeby wywodu autorzy przyjmują
dopuszczalne uproszczenie scalając wszystkie banki w jeden bank, a wszystkich
klientów w jednego klienta. W rzeczywistości działa wiele banków i wielu
klientów co nieco utrudnia spojrzenie na system całościowo – jak na ogromną
piramidę finansową. Najlepsi uczestnicy tej piramidy spłacą długi, ale część
nie będzie mogła ich spłacić nigdy. Co więcej, “szczęściarze” którym udało się
załatwić swoje sprawy z bankiem i tak zostaną opodatkowani przez zadłużone
państwo. Mamy więc grę: Bank kontra Klient. Ponieważ nowy pieniądz powstaje
jedynie (albo w przeważającej części) na skutek udzielania pożyczek i nie ma
innych źródeł kreacji pieniądza, Klient nie jest w stanie spłacić długu
początkowego. Aby spłacać stare długi, należy zaciągać nowe. To główna teza
filmu.
(...)
1) Najpotężniejsze państwa na ziemi, te które dystansują resztę
technologicznie i militarnie, toną w długach. Dług USA rośnie tak, że pojawiają
się publicznie stawiane pytania o wypłacalność tego kraju. Dług Japonii
przekracza jej roczny PKB. Europa Zachodnia notorycznie w długach rzędu połowy
rocznego PKB i więcej.
2) Korporacje? Nawet Microsoft emituje obligacje. Jeśli superdochodowy
moloch pożycza pieniądze, to znak, że na rynku działa chory mechanizm
premiujący kombinowanie nad produktywność. Tym chorym mechanizmem jest
podpuszczanie podmiotów gospodarczych do wyścigu o pieniądz dłużny. Kto wygra
na rynku. Czy ten kto pracowicie zbiera kapitał na inwestycje czy ten kto
jednym pociągnięciem zapewni sobie środki na ekspansję? Konkurencja wymusza
pogoń za pieniądzem dłużnym.
3) Dobrze zarabiający specjaliści? Biorą kredyty na mieszkania, samochody
i jeszcze się z tego cieszą.
4) Nędzarze z Afryki, biedniejszej części Azji i Ameryki Południowej. Ich
rządy nabrały kredytów nie wiadomo na co, a teraz spłacają je czyniąc ze swych
obywateli de facto niewolników.
5) Funkcja inflacji, wzrostu PKB i wzrostu długów wpisuje się w schemat
wykładniczy.
Ponadto, zakładając, że emisja waluty jest powiązania z akcją kredytową,
banki MUSZĄ udzielać nowych kredytów. Zatrzymanie kredytowania prowadzi do
tego, że gospodarka dusi się z braku pieniądza. Zatem o ile autorzy filmu
“Money as debt” dokonali skrótu myślowego, to moim zdaniem Panika 2008 w swoich
wywodach wprowadza rzeczywistość równoległą. Teoria powinna wyjaśniać
rzeczywistość, a nie być z nią sprzeczna. Jeśli zadłużenie rośnie, to znak, że
istnieje swego rodzaju “furtka” na to pozwalająca i nie ma sensu snucie teorii
negującej istnienie tej “furtki”.
Poza kwestią merytoryczną chciałbym zwrócić uwagę na specyficzny
górnolotny język publicystów finansjery. Przykładowa wypowiedź Adama Dudy w
komentarzu na blogu Panika2008:
(...)
Nie mam odpowiedniego wykształcenia kierunkowego, ale chciałbym zwrócić uwagę na pewien fakt. Ekonomia nie jest nauką w takim sensie jakim nauką jest na przykład fizyka. Ekonomia to styk psychologii, socjologii, polityki, prawa, administracji i matematyki. Przy czym matematyka jest tu znacznie gorzej reprezentowana niż na przykład w branży maszyn lotniczych. Jeśli lobbyści bankokracji wprowadzą terminologię w której “dług” nazywa się “pomidor”, banknot “ogórek”, a moneta “bźdzwiąga”, to wielu pomniejszych specjalistów taką terminologię przyjmie bez refleksji. Wówczas widzimisie bankokratów, na przykład VAT na kupno złota i brak VATu przy kupnie walut, urasta do roli niepodważalnego prawa natury. Pamiętają Państwo “Nowe szaty cesarza”? tutaj mamy dokładnie to samo. Dziecko widzi banknot i mówi “pieniądz”. Ekspert jest już mądrzejszy i ma swoje naukowo brzmiące “pomidory”. Taki niepotrzebnie hermetyczny język prowadzi do alienacji sektora finansowego. Mainstreamowi ekonomiści przejeli rolę kapłanów egipskich. Kapłani wciskali ludziom kit na temat zaćmień Słońca, a ekonomiści prorokują na temat kryzysu. Różnica jest taka, że zaćmienie to efekt naturalny, a cała ekonomia to efekt umowy społecznej opartej na spisku najważniejszych bankokratów.
http://prawda2.info/viewtopic.php?t=1713
| Greg | 02:10, 30 Sty '08
MFW I BANK
ŚWIATOWY JAKO NARZĘDZIE POLITYKI USA
Międzynarodowy bank odbudowy
i rozwoju (International Bank for Reconstruction and Development - IBRD) zwany
Bankiem Światowym został powołany do życia w 1945 r. na mocy umowy z Bretton
Woods (USA), jego siedziba znajduje się w Waszyngtonie.
(...)
Sytuacja ta była precedensem w
sposobach podbojów terytorialnych stosowanych przez imperia. Ze strategicznego
punktu widzenia istniała tylko jedna wada, Roosvelt należał do CIA, ewentualna
wpadka przekreślała całą przebiegłość tej metody, należało znaleźć taki sposób,
który nie angażowałby bezpośrednio rządu USA, czy jego instytucji.
Odpowiedź dał rozwój korporacji
wielonarodowych i międzynarodowych instytucji finansowych. Bank Światowy i
Międzynarodowy Fundusz Walutowy były finansowane przede wszystkim przez Stany
Zjednoczone i kraje Europy zachodniej, co pozwalało im kształtować politykę
tych organizacji. Doprowadziło to do zacieśnienia związków pomiędzy rządami,
korporacjami i ponadnarodowymi organizacjami. Agencje wywiadowcze w Stanach
zajęły się pozyskiwaniem młodych ludzi po studiach ekonomicznych lub około
ekonomicznych. Po odpowiednim szkoleniu byli zatrudniani przez prywatne
międzynarodowe korporacje. Nie otrzymywali nigdy pensji od rządu USA, lecz od
swoich pracodawców. W wyniku tego zabiegu odpowiedzialność za ich nielegalne
machinacje, w razie wpadki, można było zrzucić na karb chciwości prywatnych
firm, a nie na politykę rządową. Dzięki licznym ustawom jak np. ustawy o znaku
towarowym, o wolnym handlu, czy wolności informacji, korporacje były wyłączone
spod kontroli kongresu i publicznego nadzoru, choć niektóre ich działania były
finansowane z pieniędzy podatników przez agencje rządowe.
Młodzi rządni sławy, pozycji i
korzyści finansowych ekonomiści, łatwo dawali się przekonać o słuszności swoich
przyszłych działań. Ci mniej podatni na korzyści materialne, uginali się pod
propagandą ratowania świata przed komunizmem. Ich zadanie polegało na
nakłanianiu rządów państw trzeciego świata do zaciągania olbrzymich kredytów na
inwestycje w infrastrukturę, przemysł, transport.
Kredyty te, były umyślnie
przeszacowywane, sporządzano fałszywe prognozy wzrostu, podpierane równie
fałszywymi teoriami pseudo naukowymi. Na przykład metoda ekonometryczna
stworzona przez John’a Perkins’a i dr Nadipuram Prasad’a. Opierała się na
pracach rosyjskiego matematyka Markova, polegała ona na przypisywaniu subiektywnie
określonych prawdopodobieństw do prognoz wzrostu wybranych sektorów gospodarki.
Twórcy tej metody zostali obsypani wieloma nagrodami, pisali prace naukowe,
byli zapraszani na wykłady do prestiżowych szkół ekonomicznych.
Po latach obydwaj przyznali, że
była to czysta fikcja, a wyniki uzyskiwali zawsze takie, jakie były aktualnie
potrzebne politykom USA, a nie, jakie były prawdziwe.
Pieniądze na kredyt pochodziły z
Banku Światowego, czyli tak naprawdę z budżetów państw Zachodu. Polityczni
ekonomiści stawiali dodatkowy warunek udzielenia kredytu, przedsięwzięcia miały
być wykonywane tylko i wyłącznie przez amerykańskie korporacje, dzięki temu
fundusze natychmiast wracały z powrotem w posiadanie USA. Z kredytów budowano
elektrownie, zapory, drogi, a przede wszystkim rozwijano wydobycie surowców
naturalnych, w szczególności ropy naftowej, w ten sposób beneficjantami
kredytów stawały się kolejne zachodnie korporacje. Ludność kraju kredytobiorcy,
mogła co najwyżej liczyć na zatrudnienie na najniższych, najgorzej opłacanych
stanowiskach. Oczywiście kraj musiał po kilku latach karencji zacząć spłacać
zaciągnięty dług. Ponieważ przedsięwzięć nie zbudowały jego rodzime firmy, a
korporacje płaciły podatki w Stanach, budżet kredytobiorcy czerpał śladowe
zyski z inwestycji, kraj był pozbawiony funduszy na spłatę zadłużenia.
W tym momencie stawał się już
oficjalnie częścią imperium USA, amerykanie w zamian za odroczenie, lub
częściowe umorzenie długu proponowali wybudowanie bazy wojskowej, przejęcie
głosu dłużnika w głosowaniach na forum ONZ, pozyskanie praw do korzystania z
zasobów naturalnych, współpracę militarną. Kształtowali politykę kredytobiorcy,
mieli wpływ na skład jego rządu i jego wewnętrzne decyzje. Kraj w praktyce
tracił niepodległość i stawał się kolejną zamorską kolonią, oczywiście
obronioną przed szponami komunizmu, w imię demokracji, wolności i kapitalizmu.
(...)
Obecnie politycy USA
usprawiedliwiają swoje działanie szerzeniem demokracji, wspólnego rynku,
obalaniem krwawych dyktatur, utrzymywaniem porządku na świecie.
Nikt nie zastanawia się czy dany
dyktator naprawdę miał coś na sumieniu, jak wspomniany wcześniej Manuel
Noriega, którego prawdziwą winną był opór przeciw ingerencji USA w wewnętrzne
sprawy jego kraju, czy ludzie na całym świecie tak naprawdę pragną demokracji,
zwłaszcza w amerykańskim mało demokratycznym wydaniu.
Niestety to, co słyszeliśmy o
rozmaitych dyktatorach z telewizji czy gazet, w rzeczywistości jest tylko
propagandą rządów krajów zachodu. Nie twierdzę, że Saddam Hussein nie dopuścił
się masakry na Kurdach na początku lat 80, ale przecież nie za to dwadzieścia
lat później jego kraj został zaatakowany, a on sam skazany na karę śmierci.
Turcja także dopuściła się rzezi na tym samym narodzie, w początkach lat 90-
tych, ale ponieważ jest członkiem NATO i partnerem USA, nie spotkała ją z tego
tytułu najmniejsza kara, a światowa opinia społeczna nie ma o tym fakcie
najmniejszego pojęcia.
Wielu Historyków twierdzi, iż
era kolonializmu skończyła się w latach 60-tych XX wieku. Teoretycznie takie
rozumowanie jest słuszne. W praktyce kolonializm nadal istnieje, zmienił się
tylko i wyłącznie sposób zarządzania krajów najbogatszych krajami
najbiedniejszymi. Został dostosowany do współczesnych wymogów opinii
społecznej, organizacji humanitarnych i możliwości współczesnej ekonomii i
bankowości.
Ogromne niespłacalne zadłużenie
państw, które można nazwać współczesnymi wasalami, jest doskonałym narzędziem
wywoływania skutecznej presji na władzę i ludność tych krajów.
Powoduje także niespotykane do
tej pory nierówności w podziale światowego bogactwa. Szacuje się, że w 1870r.,
gdy kolonializm był u szczytu swego rozkwitu w Afryce, jak i w obu Amerykach,
stosunek zamożności kolonii do państw kolonialnych wynosił 1:10. To znaczy, że
kraje rozwinięte były 10-krotnie bogatsze od krajów nierozwiniętych. Ale już 90
lat później tj. w 1960r. stosunek ten wynosił 1:30.
Dzięki „pomocowej” działalności
Banku Światowego w 1985 czyli po 25 latach stosunek ten zmienił się na 1:52, a
w roku 1995 wynosił 1:73. Kraje najbiedniejsze ubożeją coraz szybciej i
szybciej. Dowodzi to jasno, że Bank Światowy albo nie potrafi pomagać i
sytuacja ta jest od niego nie zależna, albo jest narzędziem służącym do
pogłębiania i utrzymywania takiego podziału światowego bogactwa.
Stan pogłębiającej się
dysproporcji jest niestety korzystny dla krajów rozwiniętych, dla korporacji,
dla światowego przemysłu, inwestorów, w efekcie dla poszczególnych obywateli.
Bieda innych zapewnia bogactwo drugim. Nieprzerwany rozwój gospodarczy państw
bogatych ma swoje podstawy w tanich surowcach, tanich produktach rolnych,
taniej sile roboczej.
To wszystko pochodzi z trzeciego
świata, to te kraje dostarczają, produkują i zadłużają się za nas. To dzięki
nim przeciętny Amerykanin czy nawet Europejczyk tak naprawdę nie musi nic
robić, ponieważ może liczyć na pomoc swojego państwa opiekuńczego, które to
posiada znaczne środki zgromadzone z wyzysku krajów trzeciego świata.
W Ameryce czy Europie pojęcie
głodu jest czystą abstrakcją, które nie dotyka praktycznie nikogo, tymczasem na
świecie, według ONZ i Portalu Starvation.net umiera z głodu codziennie ponad
dwadzieścia cztery tysiące osób, a kolejne dwadzieścia pięć tysięcy w wyniku
chorób bezpośrednio związanych z głodem. Szacuje się że zapewnienie każdemu
człowiekowi na świecie dostępu do wody i urządzeń sanitarnych kosztowałoby 9
miliardów dolarów, dodatkowe 25 miliardów kosztowałoby zapewnienie podstawowej
opieki zdrowotnej. Kolejne 6 miliardów dolarów pozwoliłoby sfinansować
podstawowe wykształcenie. Łącznie daje to 40 miliardów dolarów, tymczasem
całość zadłużenia najbiedniejszych krajów tylko z Afryki subsaharyjskiej, sięga
135 miliardów dolarów.
Obecna sytuacja może być
porównana do atlantyckiego handlu niewolnikami, był on przez wieki integralną
częścią sytemu gospodarczego krajów kolonialnych, uznanym powszechnie za
normalny, a nawet niezbędny do handlu i życia. Obecny system jest tylko
ewolucją poprzedniego, lecz tak samo jak poprzednik musi zostać zniesiony.
Nie chodzi tylko o głęboką
niesprawiedliwość, jaka dotyka ludność trzeciego świata, tylko dlatego że nie
mieli szczęścia urodzić się w Nowym Jorku, czy na przedmieściach Paryża. Chodzi
o uzdrowienie całego światowego systemu gospodarczego, o racjonalne korzystanie
z bogactw naturalnych ziemi, o dbanie o środowisko naturalne. Ważnym argumentem
jest także rozwój światowego terroryzmu, ludzie ci nie atakują cywilizacji
zachodu z powodu religii, jak chcielibyśmy sądzić, są samobójcami ponieważ już
wszystko im zabraliśmy i nie mają nic do stracenia. Państwa wyzyskiwane na
razie nie potrafią upomnieć się o swoje inaczej, ale kraje zachodu mogą mieć
olbrzymie kłopoty, kiedy trzeci świat powie dość.
http://forum.interia.pl/cytuj,10,673421,19589479,c,12,,0,0
NARODZINY EKONOMICZNEGO
ZABÓJCY
"Są dwa sposoby na podbicie i zniewolenie narodu: " miecz albo dług. "
- John Adams - 1735-1826
My, ekonomiczni zabójcy, naprawdę odpowiadamy za powstanie...
...pierwszego prawdziwie globalnego imperium.
Działamy na różne sposoby.
- John Perkins -|/były główny ekonomista 'Chas.T.Main Inc'
Ale najczęściej szukamy krajów bogatych w surowce,
...których pożądają nasze korporacje, jak ropa...
...a wtedy załatwiamy ogromną pożyczkę dla tego kraju...
...z Banku Światowego, lub podobnej organizacji.
Ale pieniądze nigdy nie trafiają do tego kraju,
...a do naszych korporacji, które budują infrastrukturę w tym kraju.
Elektrownie, przemysł, porty...
To, co daje zyski oprócz naszym korporacjom...
...paru bogatym osobom w tym kraju.
A tak naprawdę wcale nie pomaga większości narodu.
Ale to ci ludzie, cały naród zaciąga ogromny dług.
Jest to wielki dług, którego nie mogą spłacić.
To właśnie część planu. ( Polski też się dotyczy )
Więc w pewnym momencie wysyłamy tam ekonomistę, żeby powiedział:...
..."Wisicie nam kupę kasy. Nie macie jak spłacić długu..."
"...więc sprzedajcie tanio swoją ropę naszym kampaniom naftowym."
"Pozwólcie nam zbudować bazy wojskowe w waszym kraju." Przykład tarczy w Polsce !
"Wyślijcie wojsko by wspomogło nasze gdzieś w świecie..." Przykład wysyłanie wojska do Iraku lub Afganistanu.
"...np. głosujcie z nami przy głosowaniu w ONZ,"
"...by sprywatyzować ich zakłady energetyczne, wodociągi...". !
"...i sprzedać korporacjom lub innym międzynarodowym."
Są to typowe sposoby działania...
...Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego.
Wpakować kraj w taki dług, żeby nie mógł go spłacić,
...a wtedy zaoferować refinansowanie i spłatę jeszcze większych odsetek,
...a także żądać tzw. "dobrego zarządzania", które właściwie oznacza,
...że muszą sprzedać swoje surowce łącznie z wieloma...
...usługami społecznymi, firmami komunalnymi, czasem system edukacyjny...
...system karny, system ubezpieczeń. TO CO W POLSCE SIĘ OBECNIE DZIEJE !!!
To wszystko muszą sprzedać zagranicznym korporacjom.
To już nie jest podwójna, ale potrójna a nawet poczwórna klątwa!
A teraz troszkę z innej beczki : i przykłady ze świata z historii kart
Działalność ekonomicznych zbójów zaczęła się we wczesnych latach 50'...
Gwatemala|/1954
Kiedy Árbenz został prezydentem Gwatemali...
...kraj był mocno trzymany przez firmę United Fruit...
...i inne wielkie międzynarodowe korporacje.
Árbenz powiedział, że chce oddać ziemię ludziom.
I jak tylko dostał władzę, zaczął prowadzić politykę,
...która doprowadziłaby właśnie do...
...oddania ludziom praw do własnej ziemi.
United Fruit się to nie spodobało.
Wynajęli więc firmę PR, i rozpoczęli ogromną kampanię w USA...
...by przekonać obywateli Stanów Zjednoczonych...
..prasę i kongres...
...że Árbenz to sowiecka marionetka...
...i że jeśli pozwolimy mu zostać przy władzy...
...to Sowieci będą mieli swój przyczółek na tej półkuli.
A był to czas wielkiego strachu przed czerwonym terrorem Komunistów.
Mówiąc w skrócie, dzięki tej kampanii zrodziła się w CIA i wojsku...
...idea likwidacji tego człowieka.
I to właśnie zrobiliśmy! Wysłaliśmy samoloty, żołnierzy, bandziorów...
...i zrobiliśmy wszystko byle go usunąć.
Gdy tylko tego dokonaliśmy...
...nowy człowiek, który przejął po nim stanowisko...
...zwrócił wszystko międzynarodowym korporacjom...
...łącznie z United Fruit.
Ekwador :
Ekwador przez wiele lat był rządzony przez proamerykańskich dyktatorów...
...często dość brutalnych.
I nagle zdecydował się na demokratyczne wybory.
Kandydatem na prezydenta był Jaime Roldos, którego celem miało być...
...zwrócenie ekwadorskich zasobów naturalnych obywatelom.
Osiągnął miażdżące zwycięstwo w wyborach.
Dostał więcej głosów niż ktokolwiek, kiedykolwiek w Ekwadorze.
Rozpoczął wdrażanie swojej polityki...
...polegającej na zapewnieniu zysków z ropy własnym obywatelom.
Nie spodobało się nam to w Stanach.
Zostałem wysłany jako jeden z wielu ekonomistów od brudnej roboty,
...by zmienić postawę Roldosa. Skorumpować go.
Powiedzieć mu: "Ty i twoja rodzina możecie być bardzo bogaci"...
..."o ile będziesz grać po naszemu".
"Ale, jeżeli będziesz kontynuował swoją politykę",
..."to będziesz musiał odejść."
Nie posłuchał.
Został zamordowany.
Tuż po rozbiciu się samolotu cały teren odgrodzono.
Wstęp na teren katastrofy miało tylko wojsko USA z pobliskiej bazy...
...oraz paru ekwadorskich wojskowych.
Gdy rozpoczęło się śledztwo dwóch kluczowych świadków...
...zginęło w wypadkach samochodowych nim zdążyli zeznawać.
Wiele dziwnych rzeczy działo się wokół zabójstwa Jaime Roldosa.
Tak jak większość osób, które naprawdę przyjrzały się sprawie...
...ale wiedziałem, że jego głowa poleci...
...bo nie dał się skorumpować, tak jak chcieliśmy.
Panama|/1981
Omar Torrijos, prezydent Panamy był jednym z moich ulubieńców.
Naprawdę go lubiłem. Był charyzmatyczny i naprawdę oddany swemu krajowi.
Kiedy próbowałem go skorumpować powiedział:...
Słuchaj Juanito, nie chcę pieniędzy.
Chcę jedynie, by mój kraj traktowano uczciwie.
Chcę by Stany Zjednoczone spłaciły swój dług,
...za zniszczenia których tu dokonaliście.
Chcę się znaleźć w takim położeniu,
...by móc pomagać innym latynoskim krajom odzyskać niepodległość...
...i uwolnić się od uciążliwego sąsiada z północy.
Wykorzystujecie nas straszliwie.
Chcę by kanał panamski wrócił w panamskie ręce.
Tego chcę. Zostaw mnie więc w spokoju i nie próbuj przekupić.
Jaime Roldos został zamordowany w maju w roku 1981.
Omar był tego świadomy.
Torrijos zebrał rodzinę i powiedział:...
Zapewne jestem następny, ale jest OK...
...bo zrobiłem to, po co tu przyszedłem.
Odzyskałem kanał i odtąd będzie w naszych rękach...
...właśnie zakończyłem negocjacje z Jimmy Carterem.
W czerwcu tego samego roku, zaledwie kilka miesięcy później...
...także zginął w wypadku samolotu.
Jest mnóstwo dowodów na to, że jeden z ochroniarzy Torrijosa...
...wręczył mu w ostatniej chwili przed wejściem do samolotu magnetofon.
Mały magnetofon zawierający bombę.
Interesujące jest jak ten schemat...
...funkcjonował przez tyle lat niezmiennie...
...tyle że ekonomiści od brudnej roboty zarabiali coraz lepiej.
Całkiem niedawno mieliśmy wydarzenia z Wenezueli.
W 1998 roku, Hugo Chavez został prezydentem...
...po długiej serii skorumpowanych prezydentów...
...którzy zrujnowali gospodarkę kraju.
I Chavez został wybrany pośród tego wszystkiego.
Chavez postawił się Stanom Zjednoczonym...
...głównie domagając się by wenezuelska ropa...
...pomagała Wenezuelczykom.
Cóż, nam w USA się to nie spodobało.
Tak więc w 2002 roku, dokonano przewrotu, który jak wszyscy wiedzą...
...Sposób w jaki dokonano przewrotu, był bardzo podobny...
...do tego, co Roosevelt zrobił w Iranie.
Opłacając ludzi by wyszli na ulice i wszczęli zamieszki,
...protestowali pokazując, że Chavez nie ma poparcia.
Jeśli uda się do tego namówić kilka tysięcy osób...
...telewizja sprawi, że będzie wyglądało jakby cały kraj się zbuntował.
Tyle że w przypadku Chaveza, jego spryt i silne poparcie społeczne...
pozwoliły kryzys przezwyciężyć.
Był to fenomenalny moment w historii Ameryki Łacińskiej.
Irak jest doskonałym przykładem sposobu, w jaki działa ten system.
My ekonomiści jesteśmy pierwszą linią obrony.
Wchodzimy, staramy się skorumpować rządy...
...i namówić do przyjęcia olbrzymich kredytów, stanowiących później...
...element nacisku by przejąć ich w posiadanie.
Jeśli nam się nie uda, jak mnie w Panamie z Torrijosem...
...i w Ekwadorze z Roldosem, którzy nie ulegli korupcji...
...drugą linią obrony jest wysłanie bandytów.
Bandziory albo obalają rząd, albo mordują.
Gdy to się już stanie wchodzi nowy rząd, który będzie posłuszny...
...bo jeśli nie, to nowy prezydent wie co go czeka.
W wypadku Iraku obie techniki zawiodły.
Ekonomiści mimo starań nie dali rady dotrzeć do Saddama.
Staraliśmy się narzucić mu układ bardzo podobny do tego,
...który przyjęto w Arabii Saudyjskiej, lecz się nie zgodził.
Weszli więc bandyci by go zdjąć. Ale nie dali rady.
Jego ochrona była zbyt dobra.
W końcu pracował on niegdyś dla CIA.
Został wynajęty by zamordować byłego prezydenta Iraku, lecz zawiódł.
Ale znał ten system.
Tak więc w 1991 roku wysłaliśmy wojsko i zlikwidowaliśmy Iracką armię.
Wydawało się nam wtedy, że Saddam zacznie współpracować.
Mogliśmy go wtedy oczywiście usunąć, ale nie chcieliśmy.
On jest typem silnego przywódcy jakich lubimy.
Ma kontrolę nad społeczeństwem.
Chcieliśmy by kontrolował Kurdów...
...trzymał w ryzach Irańczyków i pompował dla nas ropę.
Kiedy odebraliśmy mu armię, powinien pójść na współpracę.
Znów więc w latach 90' wysłaliśmy ekonomistów, ale daremnie.
Gdyby im się powiodło nadal byłby u władzy.
Sprzedawalibyśmy mu wszystkie modele myśliwców jakie by chciał itp.
Ale i tym razem się nie udało.
Bandyci znów nie dali mu rady, więc ponownie wysłaliśmy armię...
...i tym razem dokończyliśmy dzieła usuwając go.
Dzięki temu stworzyliśmy dla siebie bardzo lukratywne kontrakty budowlane.
...by odbudować kraj, który doszczętnie zniszczyliśmy.
A to niezły interes, jak posiadasz wielkie firmy budowlane.
W Iraku więc zobaczyliśmy trzy etapy.
Ekonomiści zawiedli.
Bandyci zawiedli, aż w końcu wysłaliśmy wojsko.
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=12165 | 8/01/2006, 20:26 | Premagape, nr użytkownika: 12.316 Stopień akademicki: magister
W PĘDZANIE W PUŁAPKĘ
ZADŁUŻENIA, CELOWA DZIAŁALNOŚĆ USA - DOWODY
John Perkins jest Amerykaninem, który przez wiele lat pracował dla amerykańskiej firmy konsultingowej współpracującej z CIA. Jego praca z grubsza polegała na zwabianiu rządów krajów Trzeciego Świata w pułapkę zadłużenia. Niedawno napisał o tym książkę, która stała się bestsellerem. Oto wybrane przeze mnie fragmenty wywiadu z nim zaczerpnięte z "Forum" nr 30/2005 (pierwotnie wywiad ukazał się w "Frankfurter Rundschau"). Na czerwono zaznaczyłem ustępy szczególnie godne uwagi według mnie.
"Był pan ekonomicznym zabójcą, "economic hit
man". Co należy przez to rozumieć?
Taki economic hit man - to inteligentny, wysoko opłacany profesjonalista, który oszukuje na miliardy dolarów różne państwa na całym świecie, działając na zlecenie przeważnie amerykańskich korporacji.
Mógłby pan wyjaśnić to bardziej konkretnie?
Udawałem się np. do takich krajów, jak Indonezja czy Ekwador, by przekonać ludzi sprawujących tam władzę do przedsięwzięć w dziedzinie infrastruktury, na jakie właściwie nie było ich stać. Próbowałem ich nakłonić, by zaciągali milionowe kredyty. Przedstawiałem przy tym upiększone ekspertyzy, z których wynikało, że dany kraj zapewni sobie olbrzymi wzrost gospodarczy i dobrobyt, jeśli tylko zbuduje się tu jakąś zaporę, ówdzie lotnisko, a jeszcze gdzie indziej trasę szybkiego ruchu. Warunkiem uzyskania kredytu było jednak, że zamówienia muszą otrzymać w większości amerykańskie firmy. Jeśli odniosłem sukces, kraje o których mowa, wpadały w pułapkę: beznadziejnie się zadłużały i uzależniały od amerykańskich koncernów. Są to w gruncie rzeczy metody, jakie stosują mafijni ojcowie chrzestni.
(...)
Ale politycy, sprawujący władzę w Trzecim Świecie, nie są przecież aż tak naiwni, by dać sobie wmówić kredyty na całkiem nierealistyczne przedsięwzięcia.
W grę wchodzi tu nie tyle naiwność, co raczej podatność na korupcję. Im bardziej skorumpowany był dany reżim, tym większe odnosiliśmy sukcesy. Najbogatsze rodziny korzystały przecież z poprawy infrastruktury. Nie zamierzam też taić faktu, że przy naszych operacjach dawaliśmy łapówki, bądź też - w stosunku do poszczególnych osób - używaliśmy seksu jako przynęty.
(...)
Jednak porzucił pan tę robotę na początku lat 80., a
więc przeszło 20 lat temu. Może pańskie doświadczenia należą już do
przeszłości, która bezpowrotnie minęła? Może nie ma to już nic wspólnego z
dzisiejszą rzeczywistością?
Ależ proszę pani. Pod wieloma względami sytuacja jeszcze się pogorszyła.
Skąd pan to wie?
To proste: utrzymuję nadal kontakty z dawnymi kolegami, a niektórzy z nich wykonują nadal tę samą robotę. Wiem, że economic hit men są aktualnie bardzo aktywni - oczywiście poza Irakiem - także w takich krajach, jak Wenezuela, Argentyna, Brazylia, Urugwaj, Chile i Ekwador. Niemal we wszystkich tych krajach wybrano w ostatnich latach lewicowe rządy, co jest sprzeczne z amerykańskimi interesami. Mogę sobie wyobrazić naciski wywierane na tych rządzących. Kampanie, organizowane przeciwko nim. Dyskretne aluzje: Wie pan przecież, jaki los spotkał Salvadora Allende, a jaki Noriegę... Znam to rzemiosło, zajmowałem się tym przeszło dziesięć lat.
Może jednak metody się zmieniły?
Jedyna różnica polega na tym, że dziś działa o wiele więcej economic hit men niż kiedyś, szacowałbym ich liczbę nawet na tysiące. Poza tym dzisiaj działają one nie tyle na rzecz amerykańskich interesów, co przede wszystkim na rzecz czegoś, co nazywam korporacjokracją - a więc światowego panowania koncernów, takich jak Wal-Mart, Nike, Exxon, i tak dalej. Ale oczywiście te koncerny są z kolei bardzo blisko powiązane z amerykańską administracją - chciałbym tylko przypomnieć, że wiceprezydent USA Dick Cheney latami nawiązywał kontakty jako członek zarządu konernu naftowego Halliburton.
(...)
W swojej książce podkreśla pan także wiele razy, że to,
co pan robił, nie było - z pozoru przynajmniej - nielegalne. Nie był pan
agentem CIA, lecz został zatrudniony w amerykańskiej firmie konsultacyjnej Chas
T. Main. Po co więc ta cała tajemniczość? Czemu wspomina pan, jak na początku
pańskiej kariery ktoś uprzedził pana bez ogródek, że wygadanie się o
szczegółach pańskiej pracy mogłoby być "niebezpieczne dla życia"?
To prawda, na zewnątrz wszystko przedstawiało się całkiem legalnie. Nie było żadnych wyraźnych rozkazów, nikt nie powiedział: proszę zmanipulować statystyki, upiększyć wyniki badań, sporządzić nierealne prognozy. Ale naturalnie wszyscy wiedzieli, że o to właśnie chodzi. Tego od nas oczekiwano. A to, co zrobiliśmy, było naruszeniem wszelkich reguł przyzwoitości, wszelkich wartości, jakie głosi się w Ameryce. Jeżeli w USA jakiś bankowiec w złej wierze wmówi komuś kredyt, jakiego tamten nigdy w życiu nie byłby w stanie spłacić, jest to przestępstwo, za które można trafić do więzienia. Natomiast na płaszczyźnie międzynarodowej coś takiego jest zgodne z prawem. Z moralnego punktu widzenia jest to jednak czyn godny potępienia.
(...)
To dlaczego pan sobie dał z tym spokój?
Sumienie gryzło mnie coraz dotkliwiej. Zacząłem wpadać w depresję. Zauważyłem, że to luksusowe życie z czasem daje mi coraz mniej radości. A potem zdarzyły się dwie rzeczy, które utwierdziły mnie w moich wątpliwościach. Przedtem przez te wszystkie lata trafiałem na przekupnych polityków, którzy ochoczo przyjmowali moje oferty. Były jednak dwa wyjątki: Omar Torrijos, prezydent Panamy, i Jaime Roldos, prezydent Ekwadoru. Obaj nie ulegli moim pokusom, przy obu miałem poczucie, że naprawdę pragną coś działać dla dobra swoich krajów. Obaj rzucili też wyzwanie USA - Torrijos nie chciał zrezygnować ze sprawowania kontroli nad Kanałem Panamskim, Roldos zaś buntował się przeciwko amerykańskim koncernom naftowym. I obydwaj zginęli w 1981 roku w odstępie kilku tygodni, w niewyjaśnionych katastrofach lotniczych. Wtedy zrozumiałem: skoro my, ekonomiczni kilerzy, nie dopięliśmy swego, zastąpili nas "szakale" - czyli prawdziwi kilerzy wyszkoleni przez CIA lub jakieś jednostki specjalne.
(...)
Widzę, co się dzieje w Iraku, obserwuję katastrofalną politykę administracji Busha, widzę też, jak Paul Wolfowitz bierze w karby Bank Światowy, by zademonstrować całemu światu: To nie jest bank, który ma pomóc ubogim krajom na drodze do rozwoju - to jest bank USA, który ma realizować ich interesy, i nic poza tym."
http://poland.indymedia.org/pl/2006/10/23666.shtml
-----------------------------------------------------------
Indymedia to sieć zwykłych ludzi, aktywistów i organizacji
zajmujących się tworzeniem niezależnych mediów.
Naszym wspólnym celem jest dostarczanie informacji
o ważnych zjawiskach społecznych i politycznych
w sposób całkowicie oddolny i niekomercyjny.
-----------------------------------------------
"DZIŚ" nr 9/06
08-10-2006 14:43
"WYZNANIA
EKONOMICZNEGO HITMANA"
Hitmani zapewne działali i działają nadal w Polsce. Instalacja eksterytorialnych baz USA z tarczami antyrakietowymi być może jest podyktowana warunkami postawionymi przez mocarstwo. Poprzednie rządy i okresy prezydentury uległych bez granic wobec rządów USA, Wałęsy i Kwaśniewskiego spowodowały ogromne uzależnienie naszego kraju wobec administracji USA. Zadłużenie które już dawno przekroczyło 100 mld dolarów może spowodować, że Kaczyński nie będzie miał wyboru jak zgodzić się na instalację takiej bazy, zdając sobie sprawę, że może szybko doczekać się jeszcze ostrzejszej rewolucji o bardziej wyrazistych kolorach niż te, w których sami uczestniczyliśmy na żądanie hitmanów na Ukrainie i Białorusi, a także na pewno bardziej kolorowej niż ta, którą próbowano zorganizować z powodu medialnie wykreowanych “taśm prawdy”.
Hitmani na pewno także uczestniczą w ustawianiu naszych mediów, aby w kółko mówiły o wojnach Busha w formie “Wojna to pokój, wolność to zniewolenie, ignorancja to potęga”, a także już dawno wprowadzili monopol ideologiczny na polskich uczelniach, aby uczyły (szczególnie na wydziałach ekonomii), że wzrost gospodarczy zbawi ludzkość, a Bank Światowy to instytucja charytatywna.
Amerykanie prowadzą wojnę o dominację nad światem różnymi sposobami: naciskami polityczno-dyplomatycznymi, sankcjami ekonomicznymi, użyciem siły lub groźbą jej użycia, organizowaniem i popieraniem “kolorowych rewolucji”, które są mniej kosztowne i często skuteczniejsze od operacji militarnych. Te środki i metody dążenia USA do globalnej hegemonii są powszechnie znane.
Prof. Marian Dobrosielski w swoim artykule “Ukryte oszustwa” zajmuje się jak sam pisze tymi mniej znanymi oszukańczymi metodami, które są elementem amerykańskiej strategii zdobycia globalnej dominacji po 2. wojnie światowej. Prezentuje on nam do tego książkę Johna Perkinsa “Wyznania ekonomicznego hitmana”. Autor artykułu tłumaczy za Perkinsem, że "ekonomiczni hitmani", to wysoko opłacani profesjonaliści, którzy oszukują państwa na całym globie na biliony dolarów. Przelewają pieniądze z Banku Światowego, Agencji USA dla Międzynarodowego Rozwoju (USAiD) innych organizacji "pomocy dla zagranicy" do schowków olbrzymich korporacji i kieszeni nielicznych bogatych rodzin, które kontrolują naturalne zasoby planety. Ich narzędzia to szalbiercze raporty finansowe, sfałszowane wybory, łapówki, szantaż, seks i morderstwa. Uczestniczą w grze tak starej jak imperium. Lecz takiej, która przybrała nowe i zatrważajace wymiary w czasie globalizacji. "Powinienem o tym wiedzieć; byłem EHM". Perkins napisał te słowa w 1982 roku, we wstępie do książki, którą zamierzał wówczas napisać i dedykować prezydentom Ekwadoru, Jaime Roldosowi i Panamy, Omarowi Torrijosowi. Obydwaj zginęli w wypadkach samolotowych. "Ich śmierć nie była przypadkowa. Zostali zamordowani, ponieważ przeciwstawiali się bractwu szefów korporacji, rządów i banków, którzych celem jest globalne imperium" – napisał. A imperium jego zdaniem oznacza nie tylko USA, choć odgrywa ono decydującą rolę. W jego skład wchodzą również Światowa Organizacja Handlu, Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Rządzą tym państwa należące do G8 i stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ, a także wielonarodowe korporacje. Wszędzie amerykanie pełnią kierownicze funkcje. Perkins opisuje, że jego praca po zwerbowaniu "miała polegać na zachęcaniu przywódców różnych państw, by stali się częścią rozległej sieci promującej gospodarcze interesy USA W rezultacie, wpadają w sieci długów, które zapewniają nam lojalność. Możemy na nich polegać, jeśli kiedykolwiek zachcemy, by służyli naszym politycznym, ekonomicznym czy militarnym interesom".
Liczba hitmanów stale rośnie. Można ich spotkać na "korytarzach Monsanto, General Electric, Nike, prawie w każdej większej korporacji na świecie". Wielkie korporacje, banki i rząd (korporatokracja) używają swych politycznych i finansowych muskułów aby nasze szkoły i media propagowały fałszywą koncepcję, że wszelki wzrost gospodarczy jest korzystny dla ludzkości, podczas gdy wiadomo, że przynosi on korzyści niewielkiej liczbie ludności, a większość żyje w ubóstwie, biedzie lub nędzy.
Autor ma nadzieję, że książka ta zwiększy i pobudzi świadomość ludzką. W krótkim prologu Perkins po raz kolejny bez żadnych ogródek wyjaśnia rolę i działalność ekonomicznych hitmanów: "Jesteśmy elitarną grupą mężczyzn i kobiet, która korzysta z międzynarodowych finansowych organizacji, żeby stworzyć warunki dla służalczości różnych państw wobec korporatokracji rządzącej naszymi największymi korporacjami, naszym rządem i naszymi bankami".
Hitmani namawiają różne rządy do zaciągania rzekomo korzystnych pożyczek na rozwój infrastruktury – elektrowni, autostrad, lotnisk, portów itp. Warunkiem jest jednak by projekty te były realizowane przez firmy amerykańskie. Pieniądze nie opuszczają więc naprawdę kraju, a dług musi spłacić państwo-kredytobiorca. Często państwo nie jest w stanie w ciągu kilku lat spłacić długu, więc wtedy w zamian za umorzenie części długu wymaga się od danego państwa spełnienia różnego rodzaju warunków, np. zezwolenia na instalację bazy wojskowej (czyżby był to powód powstanie takiej eksterytorialnej bazy w Polsce?).
Zadłużenie państw rozwijających się wynosiło w 2004 roku 2,5 biliona dolarów, a roczny koszt obsługi tego zadłużenia – ponad 375 milionów dolarów. To więcej niż wydatki wszystkich państw rozwijających się na służbę zdrowia i oświatę i dwadzieścia razy więcej od tego, co państwa te otrzymują jako pomoc zagraniczną. Ponad połowa ludności świata utrzymuje się za mniej niż dwa dolary dziennie.
Jeśli ekonomicznym hitmanom nie udaje się przekonać przedstawicieli rządów określonych państw argumentami, łapówkami i innymi oszukańczymi metodami do przyjęcia warunków korporatokracji, to na scenę wkraczają członkowie służb specjalnych USA, nazywani przez hitmanów szakalami. Wówczas dochodzi do obalenia przywódców państw lub do ich śmierci w gwałtownych "wypadkach". "Kiedy również szakale nie odniosą sukcesu, tak jak to było w Afganistanie i Iraku (...) wtedy młodzi Amerykanie są wysyłani by zabijać i umierać".
Pierwszą udaną próbą hitmanów, była akcja przeprowadzona w 1951 roku. Irański przywódca, demokratycznie wybrany zbuntował się przeciwko brytyjskiej firmie naftowej, która wyzyskiwała irańskie zasoby naturalne i ludność tego kraju. Mohammad Mosadegh znacjonalizował irański przemysł naftowy. Do Iranu został wysłany agent CIA Kermit Roosevelt (wnuk Theodora). Łapówkami i groźbami doprowadził do tego, że ludzie wyszli na ulice i obalili Mosadegha, a w jego miejsce posadzono uległego wobec USA Pahlawiego.
W taki sposób chciano bez użycia broni jądrowej pokonać ZSRR. Aby nie zrzucać winy na rząd USA za takie akcje, sprytnie hitmani byli zatrudniani w prywatnych korporacjach.
W efekcie mówiono o "pazerności korporacji, a nie o polityce rządu". Takich metod nie dało się zastosować wobec prezydentów Panamy i Ekwadoru, więc obydwaj zostali zamordowani, oficjalnie ginąc w "wypadkach samolotowych". Perkins pisze także, o tym że Stany Zjednoczone wspierały Osamę ibn Ladena.
Agresję na Panamę uważa za nieuzasadnioną, bo ludność tego kraju nie była żadnym zagrożeniem dla Stanów. Okazuje się, że wszyscy byli tą agresją oburzeni, cały świat potępiał jednostronną akcję USA jako pogwałcenie prawa międzynarodowego. Wszyscy oprócz... Polski za rządu Mazowieckiego.
Perkins kończy mocnymi słowami, że neoliberalna koncepcja wzrostu gospodarczego, realizowana przez globalizację, jest "wykorzystywana do wszelkiego rodzaju piractwa – zezwala się w jej imieniu gwałcić, rabować i mordować niewinnych ludzi w Iranie, Panamie, Kolumbii, Iraku i innych miejscach. EHM, szakale i armie kwitną tak długo, jak długo można wykazywać, ze generują wzrost gospodarczy – a one prawie zawsze wykazują taki wzrost. Dzięki takim stronniczym "naukom" jak prognozowanie, ekonometria i statystyka, jeżeli zbombardujesz miasto a następnie je odbudujesz, odpowiednie dane wykażą potężny wzrost ekonomiczny (...) Imperium zależy od skuteczności wielkich banków, korporacji i rządów – korporatokracji".
"W wyniku ataków terrorystycznych zginęło w USA ok. 3 tys. osób. Mało kto pamięta jednak, że – jak podaje oenzetowski Światowy Program Żywności – tego dnia i nadal codziennie 34 tys. dzieci poniżej 5 roku życia umiera z głodu. Gdyby dodać do tego dwie dalsze główne przyczyny śmierci najuboższych z ubogich – brak pitnej wody i AIDS – to liczba ta zbliżałaby się do 50 tys. zgonów dzienie".
W 2003 roku Stany Zjednoczone wydały na wojnę w Iraku 87 mld dolarów. Za mniej niż 40 mld dolarów możnaby wszystkim ludziom zapewnić wodę pitną i urządzenia sanitarne. Według rocznika SIPRI 2006, Stany Zjednoczone wydały na cele militarne 478,2 mld dolarów...
Źródło: “Dziś”, nr 9/06
Hitmani zapewne działali i działają nadal w Polsce.
Instalacja eksterytorialnych baz USA z tarczami antyrakietowymi być może jest podyktowana warunkami postawionymi przez mocarstwo. Poprzednie rządy i okresy prezydentury uległych bez granic wobec rządów USA Wałęsy i Kwaśniewskiego spowodowały ogromne uzależnienie naszego kraju wobec administracji USA. Zadłużenie które już dawno przekroczyło 100 mld dolarów może spowodować, że Kaczyński nie będzie miał wyboru jak zgodzić się na instalację takiej bazy, zdając sobie sprawę, że może szybko doczekać się jeszcze ostrzejszej rewolucji o bardziej wyrazistych kolorach niż te, w których sami uczestniczyliśmy na żądanie hitmanów na Ukrainie i Białorusi, a także na pewno bardziej kolorowej niż ta, którą próbowano zorganizować z powodu medialnie wykreowanych "taśm prawdy". Hitmani na pewno także uczestniczą w ustawianiu naszych mediów, aby w kółko mówiły o wojnach Busha w formie "Wojna to pokój, wolność to zniewolenie, ignorancja to potęga", a także już dawno wprowadzili monopol ideologiczny na polskich uczelniach, aby uczyły (szczególnie na wydziałach ekonomii), że wzrost gospodarczy zbawi ludzkość, a Bank Światowy to instytucja charytatywna.
---------------
"Złotą Stroną ostatniego tygodnia została witryna EIOBA, serwis tworzony przez społeczność, która chce się dzielić swoją wiedzą na różne tematy."
Tygodnik "Wprost"
Miesięcznie odwiedza nas ponad 1.000.000 osób
W łatwy sposób opublikujesz teksty,
które szybko zdobędą popularność.
------------------------------------
WŁADZA NA ZIEMI - JAK
POWSTAJE PIENIĄDZ, NIEWOLNICTWO... " DUCH EPOKI"
(...)
...Które nami kierują i nas warunkują wydaje się że nie ma systemu, który zostałby tak zaakceptowany i niezrozumiany...
...jak system monetarny.
Przyjęte nieomal jak religia, założone instytucje płatnicze są jednymi z najbardziej niekwestionowanych form wiary jaki istnieje.
Jak powstają pieniądze?
Polityka, która nimi rządzi. A jak to naprawdę dotyka na społeczeństwo... jest złym wpływem na ogromną większość populacji. W świecie gdzie 1% populacji posiada 40% bogactwa planety... W świecie gdzie 34.000 dzieci umiera jednego dnia... z biedy i wyleczalnych chorób... I gdzie 50% światowej populacji żyje za mniej niż 2 dolary dziennie, jedna rzecz jest jasna. Coś jest bardzo nie tak. I nieważne czy jesteśmy tego świadomi czy nie, krwią wszystkich założonych instytucji...
...i samego społeczeństwa są pieniądze. Dlatego zrozumienie instytucji polityki płatniczej... jest krytyczne do zrozumienia dlaczego nasze życie jest takie, jakie jest. Jednakże, ekonomia jest często postrzegana jako skomplikowana i nudna.
Nieskończone strumienie finansowego żargonu, wraz z przerażającą matematyką szybko odstrasza ludzi od prób jej zrozumienia. Jednakże, faktem jest iż złożoność kojarzona z systemem finansowym jest zwykłą maską.
Zaprojektowaną aby ukryć jedną z najbardziej paraliżujących społeczeństwo struktur jaką ludzkość kiedykolwiek użyła.
Nikt nie jest tak beznadziejnie zniewolony, jak ktoś, kto błędnie wierzy że jest wolny.
- Johann Wolfgang von Goethe -|1749-1832
----------------------------------------------------------------------------------------
www.o2.pl | Piątek [27.03.2009, 06:58] 1 źródło
SZEFOWIE POLSKICH BANKÓW ZARABIAJĄ CORAZ WIĘCEJ
Ich wynagrodzenia wzrosły prawie o połowę.
Najlepiej opłacanym prezesem był w zeszłym roku Józef Wancer z BPH, który zarobił 5,7 mln złotych. Najmniej zarobił Jerzy Pruski z PKO BP. Średnie zarobki szefa giełdowego banku to 2,2 mln złotych - pisze "Rzeczpospolita".
Wiceprezes Pekao SA Luigi Lovaglio zrobił w zeszłym roku ponad 6 mln złotych. To więcej niż prezes Pekao SA Jan Krzysztof Bielecki, który zainkasował 4,5 mln złotych.
W czołówce najlepiej zarabiających bankierów znalazł się po raz pierwszy Jarosław Augustyniak, prezes Noble Banku, który zarobił blisko 3,5 mln zł.
Z trójki najlepiej opłacanych prezesów wypadł Sławomir Sikora z Banku Handlowego, który zarobił w zeszłym roku mniej niż w 2007 roku.
W sumie wynagrodzenia prezesów polskich banków wzrosły od 2007 roku o 40 procent.
Choć stawki te są wysokie, zdaniem ekspertów zarządzający bankami w Polsce nie są przepłacani.
Wystarczy spojrzeć na zarobki zagranicznych menedżerów - powiedziała Kazimierz Sedlak z firmy Sedlak & Sedlak.
W ubiegłym roku średnia płaca szeregowych pracowników
polskich bankach wzrosła o około 16 procent - do 6,2 tysiąca złotych
miesięcznie. TM
www.o2.pl | Środa [06.05.2009, 06:41] 1 źródło
MENEDŻEROWIE ZARABIAJĄ ŚREDNIO MILION ROCZNIE
Ich pensje wzrosły o 20 procent.
Na kryzys nie narzekają menedżerowie w giełdowych spółkach. Ich pensje stale rosną, a przeciętny Kowalski może i m tylko pozazdrościć. Na wynagrodzenie dla prezesa musiałby pracować 30 lat, pisze "Rzeczpospolita".
Pensje szefów spółek notowanych na GPW w 2008 r. wyniosły średnio 1 mln zł rocznie. Były wyższe o jedną piątą niż w 2007 r. - informuje "Rzeczpospolita".
Najlepiej opłacanym prezesem giełdowej firmy był w ubiegłym roku Piotr Janeczek, prezes Stalproduktu. Zainkasował w ciągu roku 6,2 mln zł, z czego prawie 5,5 mln zł stanowiła premia za wyniki finansowe. Jego zarobki w ciągu roku wzrosły o blisko 40 procent. 5,7 mln zł zarobił prezes BPH Józef Wancer, a niespełna 5 mln zl Janusz Filipiak, szef ComArchu.
Zarobki szefów takich gigantów jak PKO BP, Lotos czy PGNiG wyniosły około 200 tysięcy zł.
Prezesi tych firm dostają jednak inne apanaże, które rekompensują im niższe wynagrodzenia - twierdzą analitycy.
W 2008 roku średnia płaca zatrudnianych przez nich pracowników wzrosła tylko o 7 procent. | TM
www.o2.pl | Wtorek [05.05.2009, 09:12] 2 źródła
ILE ZARABIA POLSKI BANKOWIEC
Większość najlepiej zarabiających menedżerów to finansiści.
Aż 11 przedstawicieli sektora finansowego jest w pierwszej 20 najlepiej zarabiających menedżerów ze spółek z WIG20 - twierdzi "Puls Biznesu".
Stawki przyprawiają o zawrót głowy. W sumie aż 19 milionów złotych zgarnęło w zeszłym roku trzech menedżerów: Sławomir Lachowski (BRE Bank), Luigi Lovaglio (Pekao) i Wojciech Heydel (PKN Orlen).
Najwięcej - niemal 7 milionów złotych - otrzymał były prezes BRE Banku.
Ale nie on jeden. Zdaniem "Pulsu Biznesu" BRE Bank ma mocną reprezentację w płacowym Top 20. Oprócz Lachowskiego w zestawieniu znalazło się miejsce dla sześciu byłych i obecnych członków władz banku.
Gdyby doliczyć jeszcze czterech menedżerów z Pekao, to
okazałoby się, iż "dwudziestka" najlepiej zarabiających w WIG20
została zdominowana przez finansistów - pisze dziennik. | K
www.o2.pl | Poniedziałek [01.06.2009, 09:39] 2 źródła
PREZESI BANKÓW ZARABIAJĄ MILIONY
Zarabiają coraz więcej, a ich podwładni coraz mniej.
W branży bankowej trwa kryzys: rośnie liczba niespłacanych kredytów, konieczne są zwolnienia pracowników i obniżki pensji. Tymczasem w 2008 r. prezesi największych polskich banków przyznali sobie sute podwyżki - donosi "Gazeta Wyborcza".
Tylko w pięciu bankach z giełdowego indeksu WIG20 prezesom i członkom zarządów wypłacono w 2008 roku łącznie ponad 72 miliony zł pensji - to o 17 milionów więcej niż rok wcześniej.
Średnio prezes banku zarobił w zeszłym roku 2,2 mln zł. Czyli prawie 200 tys. zł miesięcznie - wyliczyli eksperci z kancelarii Sedlak & Sedlak.
W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii finansiści, którzy u progu kryzysu wypłacali sobie olbrzymie premie korzystając w jednocześnie z pomocy państwa, zostali odsądzeni od czi i wiary.
W Polsce za niski, w porównaniu z innymi krajami, koszt
kryzysu zapłaciła głównie rzesza pracowników, która już została lub wkrótce
będzie zwolniona. Reszta musiała zgodzić się na niższe pensje. Po to by
starczyło na "nagrodę" dla szefa. | AJ
www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Czwartek, 18.02.2010 11:08 14 komentarzy
BANKI: ZAFUNDOWALI SOBIE GIGANTYCZNE PREMIE
Udają, że kryzys ich nie dotyczy!
Po krótkim czasie wyciszenia i względnego spokoju bankowcy na całym świecie ruszyli do boju i znowu pokazują, że nie mają zamiaru oszczędzać.
Francuski Societe Generale ogłosił właśnie, że przeznaczy aż 250 mln euro na premie dla swoich pracowników.
Przedstawiciele banku w gigantycznych premiach nie widzą nic złego i to mimo skandalu jaki wstrząsnął firmą na początku 2008 roku. To właśnie wtedy jeden z maklerów naraził Societe Generale na straty w wysokości ok. 4,9 mld euro!
Co ciekawe, decyzję o przekazaniu 500 mln euro na premie dla pracowników ogłosił również największy francuski bank BNP Paribas - podaje PAP.
Krzysztof Zacharuk
krzysztof.zacharuk@hotmoney.pl
www.o2.pl / www.sfora.pl |
2010-02-24 18:07
BANKIERZY Z WALL STREET
DOSTALI ŁĄCZNIE 20 MLD DOLARÓW PREMII W 2009 R.
20 miliardów dolarów w premiach
otrzymali w 2009 r. pracownicy sektora finansowego z Wall Street - oznajmił
kontroler rachunkowy stanu Nowy Jork Thomas DiNapoli.
Oznacza to wzrost łącznej kwoty
premii o 17 procent w porównaniu z rokiem 2008, kiedy wiele upadających
instytucji finansowych zostało uratowanych przed bankructwem wspomaganiem z
budżetu. Jak powiedział DiNapoli, średnia premia wzrosła nawet o 25 procent -
do 123 850 dolarów. Przypadły one bowiem mniejszej liczbie pracowników z powodu
licznych redukcji zatrudnienia w sektorze finansowym w 2009 r.
Pracownicy trzech największych
banków: Goldman Sachs Group Inc, Morgan Stanley i JPMorgan Chase dostali premie
w średniej wysokości 340 tys. dolarów, co oznacza wzrost o 31 procent w
porównaniu z rokiem poprzednim. Banki, domy maklerskie i inne instytucje
finansowe to kluczowy sektor gospodarki w Nowym Jorku, co przypomniał DiNapoli.
Dodał jednak, że "dla większości Amerykanów te olbrzymie premie to gorzka
pigułka, którą trudno jest zrozumieć".
20 miliardów dolarów to kwota
wyższa niż dochód narodowy wielu małych krajów. W wyniku kryzysu w 2008 r.
sektor finansowy stracił w tamtym roku 42,6 miliarda dolarów, ale już w zeszłym
roku zanotował zysk 55 mld dolarów. "Kiedy się wychodzi z kryzysu,
wszystkie łodzie powinny się unosić na wznoszącej fali, ale na razie wznosi się
tylko Wall Street" - powiedział DiNapoli.
www.o2.pl / www.sfora.pl | Piątek [10.12.2010, 13:29]
IRLANDIA W KRYZYSIE, A
BANKOWCY WYPŁACĄ SOBIE MILIONY PREMII
Mieszkańcy Zielonej Wyspy są
wściekli.
40 milionów euro - tyle pieniędzy na nagrody roczne dla swoich pracowników przeznaczy Allied Irish Banks. Ta informacja w pogrążonej w kryzysie Irlandii
wywołała falę oburzenia.
Obecne cięcia w budżecie, w tym obniżka płac i wielu zasiłków, to właśnie próba załatania dziury po wpompowaniu pieniędzy w banki. AIB otrzymał dwa lata temu aż 3,5 mld euro - donosi TVP Info.
Tymczasem teraz ten sam bank ujawnił, że przygotował 40 milionów euro premii dla zatrudnionych. Każdy dostanie swoją działkę przez Bożym Narodzeniem.
Zaledwie kilka dni wcześniej rząd ogłosił plan drastycznych cięć budżetowych.
Wywołało to furię zarówno wśród zwykłych Irlandczyków, jak i deputowanych opozycji. Zaproponowałem, żeby w tej sytuacji te nagrody w znacznym stopniu
opodatkować - mówił deputowany Enda Kenny z partii Fine Gael.
Bank tłumaczy, że premie są za 2008 rok - czyli za czas sprzed kryzysu. Ponadto to efekt wyroku sądowego. O ich wypłatę wniosła grupa pracowników.
Proponuję poprawkę do ustawy budżetowej. Każde nagrody w bankach objętych gwarancjami państwowymi będą odtąd opodatkowane na 90 procent -
oświadczył Brian Lenihan, irlandzki minister finansów. | MK
www.o2.pl | Czwartek [02.07.2009, 08:45] 1 źródło
ILE ZARABIAJĄ PREZESI SPÓŁEK
Rekordzista zyskał w ubiegłym roku 8 mln złotych.
O takich pieniądzach przeciętny Polak może tylko pomarzyć. Firma doradcza Deloitte wzięła pod lupę listy płac 50 największych firm notowanych na warszawskiej giełdzie. Przygotowała raport, którego ustalenia opublikował "Dziennik".
Na czele listy najlepiej zarabiających prezesów firm wylądował Piotr Janeczek, szef firmy Stalprodukt. Zarobił w ubiegłym roku aż 7,7 mln zł. "Dziennik" wyliczył, że co miesiąc z kasy firmy pobierał 642 tys. złotych!
Na drugim miejscu znalazł się Sławomir Lachowski - były prezes BRE Banku. W ubiegłym roku zarobił 6,9 mln zł. Trzeci jest Józef Wancer - szef banku BPH (6,4 mln zł), czwarte - Wojciech Heydel, poprzedni szef PKN Orlen (5,7 mln zł). Pierwszą piątkę zamyka Dominik Libicki zarządzający Polsatem Cyfrowym (4,7 mln zł) - czytamy w "Dzienniku".
Gros zarobków prezesów firm stanowi pensja - ok. 60 proc. Choć są wyjątki, np. w przypadku prezesa Stalproduktu pensja stanowi 1/10 jego dochodów - pisze gazeta. Reszta to różnego rodzaju bonusy: premie, nagrody, akcje spółek, którymi zarządzają i gigantyczne odprawy.
Z raportu wynika, że polscy menedżerowie zarabiają o wiele więcej niż ich koledzy z nowych państw europejskich. Czescy czy słowaccy prezesi zarabiają o 1,7 raza mniej.
Jednak w porównaniu z zarobkami szefów firm zachodnich nasi prezesi są biedni - zarabiają średnio 2,4 raza mniej niż w Austrii czy Niemczech i wielokrotnie mniej niż w USA. | WB
www.o2.pl / www.dziennik.pl | czwartek 2 lipca 2009 07:19
RAPORT FIRMY DORADCZEJ DEILOTTE
Ile zarabiają szefowie spółek
Prawie osiem milionów złotych rocznie dostaje najlepiej zarabiający w Polsce prezes spółki giełdowej. Tak wynika z pierwszego w naszym kraju tak szczegółowego raportu firmy doradczej Deilotte. Wzięła ona pod lupę listy płac 50 największych firm notowanych na warszawskiej giełdzie.
Co mówi raport? Najlepiej wynagradzani prezesi zarabiają krocie. Rekordzista - Piotr Janeczek, szef firmy metalurgicznej Stalprodukt, dostał w zeszłym roku aż 7,7 mln zł. To tak, jakby miesięcznie pobierał z kasy spółki prawie 642 tys. zł.
Janeczkowi depcze po piętach Sławomir Lachowski - były prezes BRE Banku (6,9 mln zł), kolejny jest Józef Wancer - szef banku BPH (6,4 mln zł), Wojciech Heydel - poprzedni szef PKN Orlen (5,7 mln zł). Pierwszą piątkę zamyka Dominik Libicki zarządzający Polsatem Cyfrowym (4,7 mln zł).
Na czym zarabiają prezesi polskich spółek? Około 60 proc. ich rocznych zysków to regularna pensja. W niektórych firmach jest to mniej, np. w Stalprodukcie to tylko 1/10 zarobku prezesa. Resztę stanowią różnego rodzaju bonusy: nagrody, premie czy akcje spółek, którymi kierują. A także gigantyczne odprawy. Dzięki nim Piotr Kownacki, były prezes PKN Orlen, obecnie szef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wskoczył na listę najlepiej opłacanego top menedżerów. W zeszłym roku zarobił prawie 3,3 mln zł, z czego aż 1,4 mln zł dzięki odprawie.
Z raportu wynika, że dla swoich prezesów wyjątkowo szczodre są banki, na pensje nie żałują również paliwowe i medialne. Nasi top menedżerowie są jednymi z najlepiej uposażonych w regionie. W porównaniu z Czechami czy Słoweńcami zarabiają o 1,7 raza więcej od nich. Natomiast przegrywają z kadrą z Niemiec czy Austrii: dostają 2,4 raza mniej. Szef austriackiego Erste Group Bank Andreas Treichl zarobił w zeszłym roku 13,8 mln zł, natomiast Jan Krzysztof Bielecki, prezes banku Pekao, którego wartość jest większa od Erste - trzy razy mniej.
Ale ani jedni, ani drudzy nie mogą równać się z USA. Tam zarobki top menedżerów to kilkukrotność wynagrodzeń polskich prezesów. Na szczycie listy króluje Aubrey McClendon, szef firmy energetycznej Chesapeake Energy, który w ubiegłym roku zainkasował astronomiczną kwotę 112,5 mln dol.
Czy kryzys zmusi prezesów do obniżki pensji? Na Zachodzie już teraz szefowie niektórych firm godzą się pracować za 1 dol. Tak zrobił prezes Forda - Alan Mulally. A u nas? "Nie ma takiej możliwości, by Polacy pracowali za dolara. Po prostu nasza gospodarka trzyma się dobrze" - uważa Krzysztof Chętkowski, szef firmy doradztwa personalnego Central Selection.
Według Chętkowskiego prezesi nie unikną jednak ograniczania wynagrodzeń, zwłaszcza premii za wyniki, bonusów czy nagród w akcjach. "Najbardziej zagrożeni są zarządzający bankami i spółkami telekomunikacyjnymi. Oba te sektory spodziewają się w tym roku pogorszenia wyników" - mówi.
www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [13.02.2010, 08:51]
ONI ZARABIAJĄ NAPRAWDĘ GRUBE MILIONY
Mają pensje jak z kosmosu!
Statystyczny Polak na roczną pensję jednego z najlepiej zarabiających menadżerów finansowych świata musiałby pracować kilkaset lat. Oczywiście biorąc pod uwagę, że zarobki finansistów nie wzrosną, co zdarza się jednak bardzo często.
Okazuje się, że najlepiej zarabiają nie ci, których nazwiska pojawiają się na pierwszych stronach gazet, ale ludzie pozostający w cieniu.
Na szczycie listy najlepiej opłacanych menedżerów finansowych znajduje się John G. Stumpf, szef banku Wells Fargo. Od 2007 do 2009 r. jego pensja wzrosła o 64 proc. Stumpf zarobił
w 2009 r. 18,7 mln dol., czyli prawie dwa razy więcej niż szef Goldman Sachs, Lloyd C. Blankfein (w ubiegłym roku Blankfein zarobił 9,7 mln dol.) - czytamy na wyborcza.biz.
Poza tym szczyt listy najlepiej zarabiających finansistów zdominowali wydawcy kart
kredytowych. Joseph W. Saunders, stojący na czele zespołu menedżerskiego Visa, zarobił rok temu ok. 15,5 mln dolarów.
Po ok. 13 mln dolarów zarobili Ajay Banga, szef MasterCard, Laurence D. Fink, prezes i szef operacyjny firmy
Black Rock (zajmującej się zarządzaniem kapitałem), a także Richard B. Handler, szef grupy inwestycyjnej Jefferies Group - podaje wyborcza.biz. | KZ
www.o2.pl / www.sfora.pl | 3
źródła Piątek [02.04.2010, 20:02]
SPEKULANCI ZAROBILI MILIARDY
DOLARÓW
Co przyniosło im rekordowe
zyski.
Rekordowe sumy zarobili w
ubiegłym roku szefowie funduszy podwyższonego ryzyka. Zdaniem ekspertów zyskali
przede wszystkim na poprawie ogólnej sytuacji na rynkach finansowych.
Z rankingu "AR Absolute
Return+Alpha" wynika, że najwięcej zyskał David Tepper (4 mld dolarów
zysku) z funduszu Appalloosa Management, który postawił na odrodzenie się
banków i dług AIG.
Kolejne miejsca zajęli: George
Soros, właściciel Soros Fund Management (3,3 mld zysku), James Simmons z
Renaissance Technologies (2,5 mld), John Paulson z funduszu Paulson & Co
(2,4 mld.) oraz Steve Cohen z Sac Capital (1,4 mld).
25 najlepiej opłacanych szefów funduszy spekulacyjnych otrzymało 25,33 mld dolarów. To dwukrotnie więcej niż w 2008 roku - pisze "Parkiet". | TM
www.o2.pl / www.sfora.pl |
Wtorek [11.05.2010, 10:07]
NAJLEPIEJ OPŁACANI PREZESI
Ich zarobki idą w miliony.
W USA najlepiej wynagradzanym
szefem jest Carol Ann Bartz, szefowa Yahoo Inc. W 2009 roku było to 47,2 mln
dolarów.
Przedstawione sumy to pensje,
bonusy, przybliżona wartość opcji na akcje ich przedsiębiorstw oraz premie -
informuje gazeta.pl.
Drugim najlepiej zarabiającym
prezesem w USA jest Leslie Moonves z CBS Corp. Dostał 42,9 milionów dol.
Kolejni krezusi to: Marc Casper
z Thermo Fisher Scientific Inc. z 34,1 mln. dol. Następnie Philippe Dauman z Viacom
Inc. (33,9 mln dol.) oraz J. Raymond Elliott, szef Boston Scientific Corp.(33,3
mln dol.) | M
www.o2.pl / www.sfora.pl | 1 źródło Poniedziałek [10.05.2010, 08:26]
NA TAKĄ PENSJĘ MUSIAŁBYŚ PRACOWAĆ PRAWIE 300 LAT
Ile zarabiają prezesi polskich firm.
Najlepiej opłacanym prezesem był w ubiegłym roku Janusz Filipiak, prezes i jednocześnie główny akcjonariusz krakowskiego Comarchu. Z kasy spółki zainkasował 11,4 mln zł - informuje parkiet.com.
Portal wylicza, że przeciętny Polak musiałby pracować na takie wynagrodzenie aż 288 lat!
Zarobki aż 54 polskich menedżerów przekroczyły w w ubiegłym roku 1 mln zł. Najlepiej zarabiali bankowcy.
Były prezes PKO BP Jan Krzysztof Bielecki (w zestawieniu parkietu. com na drugim miejscu) zarobił w ubiegłym roku 8,8 mln zł. To wynagrodzenie to jednak nie tylko pensja, ale również odprawa i wynagrodzenie za zakaz pracy u konkurencji).
Na trzecim miejscu znalazł się prezes Stalproduktu Piotr Janeczek. W ubiegłym roku zarobił 5,05 mln zł.
Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku zarobił 4,2 mln zł. Prezes Getin Noble Jarosław Augustyniak - 4,1 mln zł. Maciej Witucki, prezes Telekomunikacji Polskiej, zarobił w 2009 roku prawie 2,7 mln zł. | WB
www.o2.pl / www.sfora.pl | Sobota [14.08.2010, 11:29]
10 ODPRAW PREZESÓW, KTÓRE ZASZOKOWAŁY AMERYKĘ
Oto największe pieniądze za rozstanie z firmą.
Według badania zleconego przez CNBC, najbardziej szokującą odprawą w historii był 1,2 mld dolarów dla Williama McGuire’a z UnitedHealth Group.
Firmę opuszczał w atmosferze skandalu, zrzekł się też akcji spółki i zobowiązał nie obejmować prezesury w żadnej innej giełdowej spółce przez kolejne 10 lat - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Rada nadzorcza nie wahała się dać sutej odprawy, bo w ciągu 15 lat zajmowania przez McGuire'a stanowiska, akcje UHG zwyżkowały ponad 50-krotnie.
Odchodzący na emeryturę wieloletni szef Exxon Corporation odstał 392,5 mln zł i jest jedynym prezesem opisywanej 10-ce, który zostawił firmę nie wywołując skandalu.
Kolejni krytykowani i zmuszani do odejścia szefowie
dostawali odpowiednio 212 mln dol. (Robert Nardelli, prezes Home Depot), 195,8
mln dol. (Henry McKinnell, prezes Pfizera), 161,5 mln dol. (Stanley O'Neal,
prezes Merrill Lynch), 81,6 mln (Michael Ovitz, prezes Walta Disney'a przez 14
miesięcy), 41,9 mln dol. (Charles
Prince, prezes Citigroup), 30 mln dol. (Mark Hurd, prezes HP), 10,8 mln dol.
(Rick Wagner, prezes GM), 3,8 mln (Richard Syron, prezes Fredy Mac).
W powyższym zestawieniu ujęto odprawy łącznie z zarobkiem na akcjach spółek i opcjami menedżerskimi. | JS
[To tylko... sumy, które otrzymują poszczególni spece..., jakie wystarczyłyby tysiącom "przeciętnych" rodzin do życia w komfortowych warunkach. - red.]
www.o2.pl / www.hotmoney.pl | Poniedziałek, 18.10.2010 13:19
WIĘKSZOŚĆ POLAKÓW NADAL
ZARABIA GROSZE I ŻYJE W NĘDZY
Chociaż Główny Urząd Statystyczny twierdzi, że płace w Polsce z roku na rok są coraz wyższe, to większość z nas wcale tego nie widzi.
Pensje sporej grupa Polaków nie przekraczają minimalnej krajowej, która wynosi obecnie nieco ponad 1300 zł brutto.
W porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej wypadamy bardzo słabo. Dużo większe płace minimalne są w Irlandii - ok. 6700 zł, Wielkiej Brytanii - 4200 zł czy Belgii - 5700 zł - pisze "Super Express".
Gazeta prześwietliła zarobki naszych rodaków. Okazało się, że dziś najwięcej zarabiają prezesi dużych spółek, głównie z branży budowlanej i paliwowej.
619 zł netto Jolanta Gałat (52 l.), rencistka z Lublina
800 zł netto Marianna Żylińska (51 l.), pracownik przedsiębiorstwa z Katowic
960 zł netto Izabela Rutkowska (28 l.), sprzedawca z Wrocławia
1 100 zł netto Zofia Mydlarz (50 l.), kwiaciarka z Białegostoku
1 200 zł netto Justyna Popławska (24 l.), fryzjerka z Białegostoku
2 500 zł netto Marta Malinowska (24 l.), handlowiec z Łodzi
2 700 zł netto Barbara Kępińska (60 l.), ekonomistka z Sopotu
2 900 zł netto Tomasz Zdanowicz (41 l.), instruktor jazdy z Białegostoku
3 000 zł netto Wojciech Lewandowski (35 l.), St. sierżant w wojsku z Warszawy
3 000 Magdalena Patera (23 l.), lakiernik samochodowy z Sopotu
3 500 zł netto Krystyna Witkowska (59 l.), księgowa z Gdyni
9 600 zł netto Jarosław Kaczyński (61 l.), prezes PiS
36 475 Witold Skrzydlewski, właściciel firmy pogrzebowej i kwiaciarni z Łodzi
127 000zł netto Jacek Krawiec (43 l.), prezes PKN Orlen z Płocka
644 000 zł netto Piotr Janeczek (55 l.), prezes firmy Stalprodukt z Bochni
Źródło: se.pl
Krzysztof Zacharuk
krzysztof.zacharuk@hotmoney.pl
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nigdy nie było zdrowotno-ekologiczno-klimatyczno-ekonomicznego
uzasadnienia dla konsumpcjonizmu, dla traktowania węgla, ropy jako paliwa – z
góry było wiadome, że wykorzystywanie tych nieodnawialnych surowcowych skarbów
przyczyni się, na każdym etapie, do skażeń, zatruć, chorób, wydatków, zmian
klimatycznych, zagłady przyrody, biedy, długów, i na końcu wyczerpania, po
okradzeniu z nich przyszłych pokoleń, tych surowców, oraz ich zadłużenia, że
opóźni to nieunikniony rozwój, wykorzystywanie proekologicznych alternatyw. Bo
odpowiedzialne za to osobniki kierują się w swym postępowaniu krótkowzrocznym,
za wszelką cenę, zyskiem – zyski czerpią rabusie, skażacze, truciciele, a
koszty ponoszą ich ofiary...!
To nie ilość ludzi, wielkość produkcji - tempo rabunku,
skażeń, degradacji, degeneracji; zagłady - ma być pozytywnym wskaźnikiem, tylko
- całościowo oceniając - JAKOŚĆ ludzi, pełne, RZECZYWIŚCIE korzystne efekty
produkcji; jakość - całościowo oceniając - życia, stan przyrody, środowiska,
losy kolejnych pokoleń!!
PS1
Obecnie OGROMNA: ilość ludzi, wielkość produkcji jest - jak wszechstronnie widać; się przekonaliśmy - dowodem klęski, a nie triumfu; czymś co należy zmniejszać, a nie zwiększać!!
PS2
Czy posiadając bezużyteczne, szkodliwe, ale drogie
przedmioty będziemy naprawdę bogatsi, zdrowsi, szczęśliwsi?
Tak, jak nikomu nie są potrzebne np. brylanty, tak większości nie są potrzebne inne, w tym drogie przedmioty, np. pojazdy. Mało tego, ich wytworzenie, używanie, „pozbywanie się” powoduje zubożenie o surowce, energię, skażanie, trucie, utratę zdrowia, wydatki, biedę, długi, zagładę przyrody! Więc dlaczego wpaja się ich posiadanie. Bo na ich sprzedaży zarabiają fabrykanci, bankierzy, więc przekupywane są w tym celu m.in. opłatami za emisję tzw. reklam media, oraz, w różny sposób, tzw. politycy.
NASZ LOS W NASZYCH RĘKACH/PRAWA
NATURY/NATURALNE - A WIĘC OBOWIĄZUJĄCE ISTOTY ŻYWE - ZAWSZE BYŁY, SĄ I BĘDĄ
NADRZĘDNE NAD WSZYSTKIMI INNYMI, KTÓRE ZAWSZE BĘDĄ PODRZĘDNE!
Zadłużanie, rabowanie, skażanie, trucie; degenerowanie
fizyczne, w tym psychiki, umysłowe, w tym intelektu; działania na szkodę-,
niszczenie środowiska, przyrody; natury, narodu, ludzi, potomków; gatunku, jest
sprzeczne z etyką, prawodawstwem państwowym, zdradą narodową, zbrodnią,
łamaniem Prawa Naturalnego/Praw Natury! Przed tym obrona jest najwyższym
obowiązkiem obywateli, ludzi; istot żywych!
Prawo Naturalne/Natury domaga się doskonalenia gatunków,
dostosowywania ich rodzajów, wielkości do możliwości ekosystemów; dbania o los
kolejnych pokoleń! Jego łamanie skutkuje - JAK WIDAĆ - zagładą! Również
utrudnianie obrony, działania wymierzone przeciw ratunkowi są najwyższą zdradą
narodową, zbrodnią przeciw Życiu na Ziemi! I taki akt oskarżenia otrzymają za
to osobniki odpowiedzialne, zarówno wydający jak i wykonujący takie polecenia!
M.in. wykonywanie płatnych
zajęć; produkowanie „szybkich śmieci”, realizowanie zbytkownych usług –
zaspokajanie wyimaginowanych, wmawianych, naśladowanych potrzeb jest BARDZO
WSZECHSTRONNIE SZKODLIWE (oczywiście nie
według utopistów – bo nabija utopijny PKB), gdyż m.in. zabiera energię,
marnotrawi surowce, pochłania pieniądze, przyczynia do skażeń, katastrof,
zatruć, klęsk, utraty zdrowia, życia, nieszczęść, cierpień, tragedii, wydatków,
długów, marnowania inwencji, tracenia czasu, stresowania, ogłupiania,
manipulowania, wykorzystywania; pogrążania; strat, problemów, zagłady życia!!
Największy dobrobyt będzie posiadało to społeczeństwo, gdzie będzie się jak
najmniej produkować - truć, z tego powodu leczyć, zużywać; trwonić,
marnować, z tego powodu zwiększać cenę surowców; wydawać -, a jednocześnie
będzie ono mogło w pełni zaspokajać potrzeby dzięki użyteczności, trwałości,
funkcjonalności dóbr, racjonalnej zasadności usług, działań, efektywności w
wykorzystywaniu potencjału społeczeństwa, a więc m.in. racjonalnej pracy. Czyli
trzeba zracjonalizować produkcję, usługi, -konsumpcję. Tylko wówczas będziemy
żyć... i to w dodatku w dobrobycie.
Zwiększajcie PKB i, dzięki temu, coraz więcej pożyczajcie…, to dzięki temu
będzie coraz lepiej (NAM - dającym pożyczki)...
TO NIE UTOPIJNE, ODWRACAJĄCE UWAGĘ, WSKAŹNIKI, MANIPULACJE, TYLKO EFEKTY SĄ
MIARODAJNYM WSKAŹNIKIEM DZIAŁAŃ!
Uważanie, że wielkość PKB jest jakimś miarodajnym wskaźnikiem, a jego
zwiększanie przynosi korzyści, i jest piorytetem po prostu Wam wpojono! To, jak
wszystko inne, służy tym, którzy, krótkowzrocznie, bo kosztem wszystkiego, wszystkich,
czerpią z tego zyski, i by to bezkarnie czynić opłacają/przekupują, w tym tzw.
reklamami, media, polityków, a politycy oprócz opłacania/przekupywania,
obstawiania swoimi ludźmi mediów przekupują płatnymi zajęciami pozostałych
wyborców, dzięki czemu społeczeństwo jest ogłupione, wypaczone, przekupione, co
umożliwia zadłużanie przyszłych pokoleń, skażanie, trucie, rabunek surowców,
niszczenie zasobów, przyrody, realizację zagłady, w tym samozagłady...! Bo za
to odpowiedzialne osobniki są zdemoralizowanymi, wypaczonymi, krótkowzrocznymi,
bezwzględnymi kreaturami, intelektualnie, etycznie ułomni, anormalni!!
Ponownie wyjaśniam na przykładach:
Są 2., odzwierciedlające rzeczywistość, sytuacje – w pierwszej i w drugiej
pożytecznie pracuje 10% osób w tzw. wieku produkcyjnym, z tym, że w pierwszej
pozostałe 90% nic nie robi, i są utrzymywani na zasiłku, co, łącznie, kosztuje
2500 zł na osobę, a w drugiej 90% wykonuje szkodliwe płatne zajęcia, gdzie
utrzymanie jednego stanowiska tzw. pracy kosztuje przeciętnie 10 000 zł,
których produkty są kupowane dzięki manipulowaniu, ogłupianiu, demoralizowaniu,
wypaczaniu, wpajaniu konsumpcjonizmu, w tym dzięki tzw. reklamom, a w wyniku
tego m.in.:
- Dostępne złoża neodymu i 16 innych tak zwanych pierwiastków ziem rzadkich
kończą się. Faktem jest natomiast, że pierwiastki ziem rzadkich są ważne dla
wszystkich rodzajów technologii – to one sprawiają, że nasze smartphony
wibrują, nasze telewizory cieszą oczy żywymi czerwieniami i zieleniami, a
twarde dyski komputerów zapisują dane w swojej pamięci.
Ta świadomość przeraża wielu technologów i naukowców. Źródło: CNN
Kończą się zasoby ropy naftowej (30-40 lat), uranu (ok. 40 lat), gazu (ok. 60
lat), węgla (ok. 200-300 lat).
- 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze,
rolnicy i politycy.
Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.
- Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej Brytanii
około 1,2 miliarda funtów rocznie.
- Aż 56 mld funtów będzie kosztowała likwidacja 20 starzejących się brytyjskich
elektrowni jądrowych.
- Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć
górnikom 97 mld zł.
- Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie
- Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów)
rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy
się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.
- Na administrację skarbową wydajemy rocznie ok. 5 mld złotych.
- Wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia wyniosły w 2005 r. prawie 37 mld zł
(„WPROST” podaje, że razem z prywatnymi wydatki wyniosły 65-70 mld zł), a w
2009 r. około 56-60 mld (+ prywatne).
- OGROMNE DŁUGI POLAKÓW. JUŻ 31 MLD ZŁ Zaległości ma 2,1 mln osób.
Zadłużenie naszego kraju na koniec 2011 roku może wynieść aż 918 mld zł. Ale to
nie koniec złych wiadomości. 918 mld zł to 61,4 proc. PKB, znacznie powyżej
progu ostrożnościowego, ustalonego na 55 proc. PKB.
ILE POLSKA NAPRAWDĘ MA DŁUGÓW Słysz szacuje go, wraz z zobowiązaniami na rzecz
przyszłych emerytów, na 3,1 bln zł, czyli ok. 240 proc. PKB.
- Polskie odpady zgromadzone w jednym miejscu stworzyłyby górę
o długości 1 km i wysokości podwójnego Everestu,
Na polskich składowiskach znajdują się 2 mld ton odpadów przemysłowych
i 4 mln ton odpadów komunalnych,
Codziennie każde duże miasto w Polsce wysyła na składowisko sto ciężarówek z
odpadami,
Ilość nagromadzonych odpadów zwiększyła się trzykrotnie przez ostatnie
20 lat,
Zajmowana przez te odpady powierzchnia zwiększyła się dwukrotnie,
40 mln obywateli produkuje rocznie 10 mln ton odpadów komunalnych,
Szacuje się, że rocznie do śmieci trafia ponad 1550 ton baterii
i akumulatorów, 11500 ton farb i 3000 ton farmaceutyków,
130 mln ton odpadów przemysłowych rocznie przybywa w Polsce.
1,3 mld ton odpadów rocznie powstaje w Unii Europejskiej.
1,6 mln ton rocznie niebezpiecznych odpadów powstaje w Polsce
- W Polsce różne organizacje podają, że około 10-25 % dzieci w wieku do 14 lat
cierpi przez głód i spożywa najwyżej jeden posiłek dziennie. Według obecnych
szacunków minimum egzystencji to około 350-390 złotych na osobę! GUS podaje, iż
60% (23 mln) polskiego społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego (z tego 5
mln w skrajnej nędzy)!
Jak wynika z danych Eurostatu jesteśmy liderem... w biedzie. Przegoniliśmy
nawet Rumunów i Bułgarów! Z 1/3 obywateli żyjących poniżej minimum socjalnego
staliśmy się prawdziwą europejską potęgą!
Według szacunków UNICEF, 1 mld młodocianych na świecie żyje w skrajnej nędzy!
Codziennie umiera z głodu 110.000 osób, w ciągu roku zaś 40 milionów ludzi, w
tym 7 milionów dzieci! Każdego roku przeszło 12 milionów dzieci umiera na
choroby związane z niewłaściwym odżywianiem!
MILIARD LUDZI NIE MA CO JEŚĆ.
[Przy takim odżywianiu to są przyszli renciści...; przyszli rodzice
rencistów... itd...; psychopaci, debile; degeneraci (niezdrowo odżywiający się,
nikotynowy, alkoholicy, narkomani, dewianci); kanalie, przestępcy! – red.]
- Światowe tempo wycinania lasów: 1 hektar na sekundę; 860 km2 dziennie; 310
tysięcy km2 rocznie: to prawie powierzchnia Polski. Tempo wymierania gatunków:
w lasach tropikalnych: 35 gatunków dziennie; na całej Ziemi: 137 gatunków
dziennie.
Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych
więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć. Zużywamy zasoby naturalne w takim
tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację
musiałyby wspierać trzy planety.
Jeżeli nic się nie zmieni to już w 2050 roku do życia potrzebna nam będzie nie
jedna, ale pięć planet.
Szacuje się, że co roku na świecie ponad 75 mld ton ziemi ulega erozji.
Najgorzej jest w Chinach, gdzie gleby niszczone są przez rolnictwo 57 razy
szybciej niż są one w stanie się naturalnie regenerować. W Europie 17 razy, a w
Ameryce 10 razy szybciej. To oznacza, że za 60 lat nie będziemy mieli gdzie
uprawiać roślin - twierdzi prof. John Crawford.
Opublikowany przez "Independent" raport Centrum Prognoz i Badań
Klimatycznych Hadley, działającego przy Biurze Meteorologicznym Wielkiej
Brytanii, przewiduje, że pustynie, stanowiące obecnie 3 proc. powierzchni
naszej planety, do 2100 zajmą aż 1/3 jej powierzchni.
- Zanieczyszczenie powietrza powoduje śmierć dwóch milionów osób rocznie.
- Koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą
za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest
pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów
ponosi społeczeństwo.
[Np. koszty budowy, utrzymywania dróg, utrzymywania policji, opłacania sądów,
utrzymywania więzień z zawartością, koszty wypadków, w tym hospitalizacji,
wypłacania chorobowego, rent, skutki katastrof ekologicznych, skażeń, zatruć, w
postaci leczenia, utrzymywania na rencie, w tym upośledzonych, chorowitych
dzieci, koszty leczenia, utrzymywania na rencie w związku z skutkami hałasów,
itp., itd. – red.]
- W wyniku działalności człowieka związanej transportem do oceanów dostaje się
3 mln ton ropy rocznie w wyniku katastrof tankowców. Tylko w 1990 roku do mórz
dostało się 100 000 ton ropy w wyniku katastrof tankowców. Oszacowano, że
katastrofa „Exxon Valdez” spowodowała śmierć 100 000-300 000 ptaków i tysięcy
innych istnień, a katastrofy o tak poważnych skutkach ekologicznych zdarzają
się przynajmniej raz w roku.
- Śmierć jednej osoby w wypadku kosztuje 1 mln euro. To koszty leczenia,
usuwanie skutków wypadków i podatki, których nie zapłaci osoba w wieku
produkcyjnym. Do tego trzeba też doliczyć wydatki państwa związane z wypłacaniem
rent oraz niezdolność do pracy rannych.
[Analogicznie jest m.in. z degeneratami, np. nikotynowcami, alkoholikami,
narkomanami, lekomanami, źle odżywiającymi się; leczącymi się, rencistami! -
red.]
2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego
szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce,
których w 2003 r. było 50 tys.!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50
tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż
rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50
mln odnosi obrażenia!!
W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.
Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.
Podobnie ma się sytuacja w wielu innych branżach!
- Jedno miejsce pracy stworzone w ramach popularnego w czasie prezydentury
Billa Clintona programu "First start" (dla osób na zasiłkach)
kosztowało gospodarkę USA około 250 tys. dolarów.
- JUŻ MILIARD LUDZI NA ŚWIECIE JEST CIĘŻKO CHORYCH Będzie jeszcze gorzej.
Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że 15 proc. ludzi na Ziemi jest w jakimś
stopniu upośledzona - donosi france24.com. Wśród nich jest aż 200 mln w ciężkim
stanie. Niepełnosprawnych szybko przybywa.
- OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi
niż choroby serca. W ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z
nas zachoruje na nowotwór.
- REKORD! TAK WIELKIEJ DZIURY OZONOWEJ JESZCZE NIE BYŁO Teraz będziemy częściej
chorować.
Aż 40 proc. powłoki ozonowej nad biegunem północnym zostało zniszczone. To
światowy rekord. W ubiegłym roku dziura ozonowa nad Arktyką była jeszcze o 10
proc. mniejsza.
Wszystko przez zanieczyszczenie środowiska. Na biegunach warstwa ozonu jest
najcieńsza, więc zmiany widoczne są tam najbardziej - informuje BBC.
Eksperci przypominają, że warstwa ozonowa chroni ludzi przed nadmiernym
promieniowaniem ultrafioletowym, które powoduje raka skóry, kataraktę i
uszkodzenia systemu immunologicznego. Wpływa też na wysokość temperatur na
Ziemi: brak ozonu powoduje ocieplenie i nagłe zmiany pogody. | TM
UWAŻAJ, DZIURA OZONOWA NAD POLSKĄ Pomiary Instytutu Meteorologii i Gospodarki
Wodnej wykazały spadek warstwy nad naszym krajem o 35 proc. w stosunku do
średnich klimatycznych. | AJ
TAK SIĘ BĘDZIE ŻYŁO BEZ OZONU
Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar.
W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie
ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne
poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak
skóry.
To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie
wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji
niszczących warstwę ozonową.
Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space
Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji
Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie
zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę
zakładająca ograniczenie produkcji freonów). Symulacja uwzględnia efekty
atmosferyczne, chemiczne, zmiany wiatru i zmiany promieniowania.
Możemy już dokładnie monitorować sytuację i wreszcie poczuć pełną
odpowiedzialność - powiedział kierujący projektem prof. Paul Newman.
Dziurę w otaczającej Ziemię powłoce ozonowej odkryto w 1985 roku nad
Antarktydą. Badania stężenia tego gazu w atmosferze wykazały, że w ciągu
ostatnich kilkunastu lat zmniejszało się ono średnio o 0,2 procent rocznie.
- OGRANICZENIA EMISJI NIC NIE DAJĄ. PRZYRODA UMIERA
Azot niszczy perły europejskiej przyrody.
Ponad 60 proc. najbardziej cennych przyrodniczo obszarów Europy jest stale
niszczonych przez zanieczyszczone powietrze - donosi BBC.
Kwaśne deszcze powodują także uszkodzenia drzew i innych roślin. Za przyczynę
„śmierci lasów ” powszechnie uznane zostały zanieczyszczenia powietrza – a
kwaśne deszcze za głównych winowajców.
Kwaśne deszcze spowodowały katastrofę ekologiczną w Kanadzie, Stanach
Zjednoczonych i północno-zachodnej Europie. Na przykład aż 16 tysięcy spośród
85 tysięcy wszystkich szwedzkich jezior jest obecnie zakwaszonych, a w 5
tysiącach całkowicie wyginęły ryby.
Tlenki azotu
Tlenki azotu emitowane są do atmosfery, gdzie łączą się z parą wodną, po czym
powracają na powierzchnię ziemi w postaci kwaśnych deszczy. Kwaśne deszcze
niszczą rośliny, powodują zakwaszenie wód i gleby. Tlenki azotu są także
prekursorami związków rakotwórczych. Przyczyniają się do powstawania smogu
fotochemicznego. U człowieka obniżają odporność organizmu na infekcje
bakteryjne, działają drażniąco na oczy i drogi oddechowe, powodują zaburzenia w
oddychaniu, są przyczyną astmy.
- MORZA ZAMIENIAJĄ SIĘ W KWAS Naukowcy: ryby znikną z naszego jadłospisu.
To kolejny efekt wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Oceany absorbują 6
milionów ton dwutlenku węgla dziennie co - zdaniem oceanografów - prowadzi do
katastrofy ekologicznej. Wody mórz arktycznych stają się tak kwaśne, że za 10
lat nie będzie mogła żyć w nich większość organizmów - alarmuje "The
Guardian".
Badania przeprowadzone w pobliżu archipelagu Svalbard wykazały, że jeśli emisja
dwutlenku węgla utrzyma się na tym poziomie co obecnie, za kilka lat kwaśna
woda zacznie się rozpuszczać muszle małży i innych mięczaków.
To z kolei spowoduje poważne zakłócenie w łańcuchu pokarmowym, bo żywią się
nimi chociażby łososie północnoatlantyckie.
Pod koniec wieku całe te wody będą po prostu kwasem. To tej pory nie zdawaliśmy
sobie sprawy ze skali tego zagrożenia. Część gatunków ryb i morskich zwierząt
tego nie przeżyje - mówi prof. Jean-Pierre Gattuso z franuskiego Centre
National de la Recherche Scientifique.
Wody chłodne w większym stopniu absorbują dwutlenek węgla niż te ciepłe,
dlatego zagrożone są przede wszystkim okolice Arktyki i Antarktydy.
REKORDOWA EMISJA CO2. TAK ŹLE JESZCZE NIE BYŁO To grozi globalną katastrofą.
Emisja gazów cieplarnianych wzrosła o rekordową kwotę w ubiegłym roku, do
najwyższego w historii poziomu - alarmuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna
(IEA). Na całym świecie w 2010 roku do atmosfery dostało się łącznie 30,6
gigaton dwutlenku węgla - donosi "The Guardian".
To o ponad 1,6 gigatony więcej niż rok wcześniej. Eksperci z IEA ostrzegają, że
tym samym nie uda się ograniczyć wzrostu temperatury do 2 stopni Celsjusza do
2100 roku. To próg, którego przekroczenie naukowcy uznają za początek
katastrofalnych zmian w klimacie na Ziemi.
WPŁYW OCIEPLENIA NA OCEANY
Dotychczas skupiliśmy się na zjawiskach zachodzących w atmosferze i na lądzie.
Tymczasem ľ powierzchni Ziemi zajmują oceany. Ze względu na ich olbrzymią
bezwładność cieplną, dotychczas zachodzące tam zjawiska (pomijając może zanik
lodów Arktyki) przebiegały bardzo powoli.
Tymczasem zmiany w oceanach już się zaczęły, a ich następstwa mogą być bardzo
poważne. Zachodzi tu kilka procesów:
* woda o większej temperaturze gorzej rozpuszcza gazy. Może to prowadzić do
odtlenienia wód mórz i oceanów.
* woda ciepła jest lekka, a zimna gęsta – wzrost temperatury powierzchniowej
warstwy wody prowadzi do jej separacji z warstwą głębinową. Im różnica
temperatur jest większa, tym słabiej mieszają się ich wody. Tymczasem zimne
wody oceaniczne niosą ze sobą składniki odżywcze dla planktonu żyjącego w
nasłonecznionych wodach powierzchniowych. Zmniejszenie ich dostępności powoduje
spadek populacji planktonu.
* większa koncentracja CO2 w atmosferze skutkuje rozpuszczaniem się tego gazu w
wodzie. To właśnie oceany są głównym miejscem absorpcji i usuwania CO2 z
powietrza. W rezultacie następuje wzrost kwasowości (obniżenie pH) wody – tak,
jakby oceany stawały się wodą gazowaną.
W konsekwencji tych zjawisk przewidywane jest wystąpienie szeregu
niebezpiecznych zdarzeń:
* masowe wymieranie fauny morskiej, zarówno w wyniku wzrostu temperatury
(wymieranie koralowców), jak i zmiany kwasowości wody (wymieranie planktonu o
wapiennych szkielecikach) oraz spadku ilości planktonu (spadek populacji
zwierząt nim się żywiących, np. wielorybów)
* zaburzenie mechanizmów usuwania CO2 z powietrza. Plankton jest bardzo
skutecznym środkiem na usuwanie dwutlenku węgla z przypowierzchniowych warstw
wody, a w rezultacie – z atmosfery. Małe żyjątka pobierany z wody węgiel
wbudowują w swoje organizmy. Plankton żyje krótko, a umierając opada na dno
oceanu, w ten sposób usuwając nadmiar CO2 z powietrza. Kiedy w wyniku
odtelenienia, zmniejszenia dostępności składników odżywczych i wzrostu
kwasowości wody populacja planktonu spadnie, osłabieniu ulegnie mechanizm
usuwający z atmosfery nadmiar CO2, którego ilość zacznie wzrastać jeszcze
szybciej, przyczyniając się dalej do osłabienia mechanizmów usuwania CO2 z
powietrza. To jest dodatnie sprzężenie zwrotne.
* pojawienie się warunków do rozwoju bakterii siarkowych. To zjawisko nie jest
powszechnie znane, ale wielu naukowców uważa, że przyczyniło się już do kilku
wielkich wymierań istot żywych.
Siarkowodorowa Ziemia: Anoksja oceaniczna i wielkie wymieranie
Jak może dojść do zagłady życia poprzez nagromadzenie w atmosferze wielkich ilości
siarkowodoru w wyniku wzrostu temperatury planety? Naukowcy są zdania, że może
to nastąpić w wyniku namnożenia się fotosyntetyzujących bakterii siarkowych,
produkujących wielkie ilości tego gazu, a zjawiska takie miały już miejsce
kilkukrotnie w historii Ziemi. W każdym z okresów wielkich wymierań – z
wyjątkiem końca kredy – oceany co najmniej raz osiągały stan anoksji (skrajnego
zubożenia wody w tlen).
Z obliczeń wynika, że gdy natlenienie wód oceanu się zmniejsza, powstają
warunki korzystne dla przydennych bakterii beztlenowych – a te namnażają się i
produkują jeszcze większe ilości siarkowodoru. Symulacje wskazują, że jeśli
stężenie siarkowodoru w strefie przydennej przekroczy pewną krytyczną wartość –
tak jak podczas okresów globalnej anoksji – chemoklina może bardzo szybko
przesunąć się aż do powierzchni oceanu. Zjawisko to miałoby straszliwy skutek:
wydostawanie się ogromnych ilości trującego siarkowodoru do atmosfery.
Pod koniec permu wskutek „morskich erupcji” do atmosfery trafiło dość tego gazu,
by spowodować wymieranie zarówno w morzach, jak i na lądach. Siarkowodór nie
jest jednak jedynym zabójcą. Z modeli wykonanych w University of Arizona
wynika, że siarkowodór atakuje również powłokę ozonową w górnych warstwach
ziemskiej atmosfery, która chroni żywe organizmy przed promieniowaniem
ultrafioletowym. Dowodem na takie zniszczenie warstwy ozonowej pod koniec permu
są odkryte na Grenlandii skamieniałe zarodniki dawnych roślin, zdeformowane w
wyniku długotrwałego naświetlania ultrafioletem o wysokim natężeniu. Obecnie
również obserwuje się zanik planktonu pod dziurami ozonowymi, zwłaszcza w
Antarktyce. A gdy pierwszy składnik łańcucha pokarmowego przestaje istnieć, w
niedługim czasie zagłada spotyka również kolejne organizmy.
Ocenia się, że pod koniec permu powietrze tak bardzo nasyciło się
siarkowodorem, że zabijał on zarówno zwierzęta, jak i rośliny, zwłaszcza że
wraz z temperaturą rośnie toksyczne działanie tego gazu. A wiele mniejszych i
większych wymierań zdarzyło się w tym samym czasie, co okresy globalnego
ocieplenia.
Uważa się, że przyczyną ocieplania się klimatu w tamtych okresach mogła być
wulkaniczna emisja gazów cieplarnianych – dwutlenku węgla i metanu, być może
zapoczątkowana skruszeniem skorupy ziemskiej przez uderzenie asteroidu lub
komety.
Powiązanie wysokiej koncentracji gazów cieplarnianych z wymieraniem istot
żywych potwierdzają obecność siarki na wszystkich stanowiskach oraz pomiary
izotopowe węgla wykazujące, że koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze
gwałtownie rosła tuż przed początkiem wymierania i utrzymywała się na wysokim
poziomie przez setki tysięcy, a nawet kilka milionów lat.
Najprawdopodobniej to oceany były czynnikiem decydującym. Im bowiem cieplej,
tym mniej tlenu rozpuszcza się w wodzie. Jeśli w wyniku erupcji wulkanicznych
podniosło się stężenie CO2 w atmosferze, obniżyło się stężenie tlenu, a
globalne ocieplenie utrudniało wprowadzanie pozostałego tlenu do wód
oceanicznych, to mogły zaistnieć warunki korzystne dla głębokomorskich bakterii
beztlenowych. One zaś wkrótce potem wyprodukowały gigantyczne ilości
siarkowodoru. W takich warunkach zaczęły masowo ginąć oddychające tlenem
organizmy morskie. Doskonale natomiast funkcjonowały w nich fotosyntetyzujące
zielone i purpurowe bakterie siarkowe, które mogły namnażać się już na samej
powierzchni anoksycznego oceanu. Gdy siarkowodór zaczął dusić organizmy na
lądzie i niszczyć warstwę ozonową planety, właściwie żadna forma życia nie była
już na Ziemi bezpieczna.
Co więcej, zaproponowana tu sekwencja zdarzeń pasuje nie tylko do śladów z
końca permu. Mniejsze wymieranie u schyłku paleocenu, 54 mln lat temu, zostało
już uznane za wynik oceanicznej anoksji, wywołanej przez krótkotrwałe globalne
ocieplenie. Obecność biomarkerów i skał osadowych charakterystycznych dla
środowiska beztlenowego wskazuje, że taka sama gigantyczna katastrofa
ekologiczna mogła wydarzyć się pod koniec triasu, środkowej kredy i dewonu. To
dowodzi, że wielkie wymierania związane są z okresowo powtarzającym się w
historii Ziemi ociepleniem klimatu.
ITP., ITD., ITD., ITP...
www.nowyekran.pl / http://romanzaleski.nowyekran.pl/post/36268,a-dlugi-rosly-rosly | 03.11.2011 20:11
A DŁUGI ROSŁY, ROSŁY
Oczywiście, nadal uprawiamy samooszukiwanie się sukcesami
gospodarki, nie odejmując od przyrostu produktu krajowego przyrostu długu
publicznego
Profesor Wacław Wilczyński bił na alarm w sprawie polskiego długu od lat. W czasie rządów SLD, PiS i PO. Zmarł w 2008 roku. W swoich felietonach dla Wprost łajał za nie polską klasę polityczną. Nasz dług uważał za największą porażkę ekonomiczną całego okresu III RP.
Wybrane przeze mnie fragmenty powinny być o tyle ciekawe, że dotyczą czasu z przed ładnych kilku lat, a pisane są w tonie alarmistycznym, w sytuacji o niebo lepszej niż obecna.
2003
„Polski dług publiczny wynosi już prawie 400 mld zł, czyli - jak kto woli - ponad 90 mld USD, i wszystko wskazuje na to, ze będzie nadal rósł. Nieuczciwością jest w tej sytuacji pocieszanie opinii publicznej, że ten dług nie osiągnął jeszcze 50% produktu krajowego brutto, że daleko mu jeszcze do granicznych 60 proc. Istotne jest bowiem, po pierwsze – rosnące tempo wzrostu tego długu w ostatnich latach, po drugie nieproporcjonalnie wysokie koszty jego obsługi, po trzecie brak jasnej koncepcji przełamania dotychczasowego trendu. A odsetek i rat płacimy już 27 mld rocznie.
Istotne jest to, że deficyt budżetowy przekracza już 5% PKB i nie wynika to bynajmniej z wydatków wspomagających gospodarkę, lecz wręcz przeciwnie – z wydatków pogrążających ją w marazmie i nieróbstwie.
„Chowającym głowy w piasek” kolejnym rządom, tym „dobrym wujkom” zaczyna brakować cukierków. Piszę o rządach, które bojąc się społeczeństwa, traktują je podmiotowo, nie jak społeczeństwo obywatelskie, któremu mówi się prawdę, o tym gdzie jesteśmy, na co nas stać, co trzeba zrobić żeby państwo nie zbankrutowało. Bo teraz „żyjemy ponad stan”, na koszt przyszłych pokoleń.
2004
„Dług publiczny wzrósł w latach 1992 – 2004 o 270 mld zł (czyli o 70 mld USD). Za często nasi dobroczyńcy zapominają, że obsługa tego długu (raty i odsetki wymaga corocznego haraczu dla wierzycieli w wysokości 25 mld zł”. „Tegorocznemu przyrostowi polskiego produktu krajowego będzie towarzyszyć przyrost długu publicznego o podobną jeśli nie większa kwotę. To tak jakby wzrostu gospodarczego w ogóle nie było”.
2005
Profesor Wacław Wilczyński krytykował w 2005 roku nawet PiS za zbytnie zadłużenie. Pisał wtedy ”zapowiedź ograniczenia deficytu do 30 mld brzmi gołosłownie. Nie wspomina się o tym, że jest to deficyt wysoki, powiększający, a nie zmniejszający, dług publiczny. Czyżbyśmy ciągle nie zdawali sobie sprawy z tego, że przyrost długu publicznego obniża przyrost produktu krajowego. Wygląda na to, że wielu polityków ciągle nie rozumie, ze przy wzroście PKB o 4% i wzroście długu publicznego o 3%, realny przyrost produktu krajowego w ciągu roku wynosi 1%. A u nas same tylko koszty obsługi długu wynoszą 3% PKB. „Kontynuacja dotychczasowej polityki państwa nie może się nie odbić negatywnie na polskim pieniądzu, chlubie naszej transformacji.”
„Nasi wierzyciele obserwują nie tylko wielkość długu, ale przede wszystkim nasze podejście do tego problemu, działania zmierzające do jego zmniejszenia.”
Narzekając, że klasa polityczna i media traktują temat długu „marginalnie. Jakby nic nam nie groziło, jakby nie wisiał nad nami miecz Damoklesa”. „Tymczasem zadanie ograniczenia degrengolady finansów publicznych jest zadaniem pierwszoplanowym i nieodraczalnym”. „Nasza gospodarka to nadmuchany długiem balon, który łatwo przekłuć. Nie wolno do tego dopuścić”.
„Niebezpieczeństwo tkwi w niezdolności polskiej klasy politycznej do radykalnego obniżenia polskiego deficytu budżetowego do wymaganych 3 % PKB. Oznacza to groźbę przekroczenia przez dług publiczny granicy 60% PKB i uruchomienia bolesnych sankcji. O ile przekraczający 100% PKB dług Belgii czy Włoch będzie tolerowany”, to wobec Polski raczej nie będzie „taryfy ulgowej”.
2006
„Nie stać nas na kontynuowanie dotychczasowej gospodarki, czy raczej antygospodarki budżetowej. Dobroczyńcy ci wpędzają państwo w coraz większe długi. Kto by się tam w rządzącym obozie martwił tym, że roczne koszty obsługi naszego długu wynoszą 28 mld zł, że przez to nie ma i nie będzie pieniędzy na rzeczywiście pilne wydatki, że nasz dług publiczny zbliża się do pół biliona zł”. „Czy prominenci IV RP potrafią powiedzieć że zrywamy z populizmem?”
2007
„Po krótkiej terapii radykalnej zwyciężyła idea „trzeciej drogi” i zwrot w kierunku „państwa opiekuńczego”. W rezultacie w latach 1993-2007 dług publiczny wzrósł o ponad 300 miliardów zł. Struktura wydatków budżetowych ma charakter socjalny i nie wspomaga rozwoju gospodarki. Zbyt wysoka stopa redystrybucji obniża stopę inwestycji i utrudnia wzrost zatrudnienia. Nie ulega wątpliwości, że bardziej konsekwentna polityka społeczno-gospodarcza dotychczasowych rządów umożliwiłaby szybsze tempo zmian strukturalnych. Gospodarce polskiej potrzebna jest konsekwentna polityka ustrojowa, zwiększenie zakresu wolności gospodarczej i odejście od sprzecznych z prawami gospodarki rynkowej przywilejów sektora państwowego oraz niektórych grup zawodowych”.
„Wzrost „polskiego produktu krajowego o 50-60 miliardów złotych w ciągu roku bardzo cieszy, ale wielu polityków i dziennikarzy zapomina dodać, że ten przyrost okupiony jest poważnym wzrostem długu publicznego, zadłużenia państwa na około 30 miliardów rocznie. Rzeczywiste tempo wzrostu gospodarki jest więc o połowę słabsze. Corocznie płacone odsetki i raty od tego długu kosztują nas też prawie 30 miliardów rocznie. Polski dług publiczny wzrósł od roku 1993 o ponad 300 miliardów zł”.
2008
„Trwa zresztą składanie obietnic, które mają się całkiem dobrze, dużo lepiej niż finanse publiczne i stopa inflacji. Oczywiście, nadal uprawiamy samooszukiwanie się sukcesami gospodarki, nie odejmując od przyrostu produktu krajowego przyrostu długu publicznego. Cena, którą płacimy za ten smutny teatr, jest wysoka”.
W tym roku dług publiczny wyniósł prawie 600 miliardów.
Pociągnę wyliczenia profesora Wilczyńskiego, w kolejnych latach proporcje się odwróciły. Dług przyrastał o kilkadziesiąt miliardów rocznie szybciej niż wzrost PKB. Nie było żadnej zielonej wyspy, nawet pola ryżowego, tylko zielona głębia oceanu.
2009 dług publiczny - 670 mld, 1,7% wzrost PKB, a deficyt 7,3%, wzrost długu publicznego 72 mld.
2010 dług publiczny - 778, koszt obsługi 38 mld, deficyt finansów publicznych 7,9%, a wzrost PKB 3,8 %.
Czyli praktycznie drugi rok mamy w plecy, a wszyscy się cieszą z „sukcesu”, bo PKB rośnie. Jeszcze kilka lat takich „sukcesów” i nie będzie czego zbierać, jak w Grecji. Kilka lat temu PKB rosło mniej więcej równo z długiem, czyli staliśmy w miejscu, teraz się cofamy. A wzrost długu przyśpiesza.
R. Zaleski - Politolog, półemigrant
http://biznes.onet.pl/gus-deficyt-finansow-publicznych-w-2010-r-wyniosl-,18490,4252153,1,news-detal
http://www.pte.pl/345_ekonomista_6_2007.html
http://www.przk.pl/nr/spoleczenstwo_i_kultura/w_poszukiwaniu_sukcesu.html
http://www.wprost.pl/ar/122898/2x24-Obsesja-bezplatnosci/
Wacław Wilczyński „Polska gospodarka między racjonalnością a demagogią„
Ilustracje do zadłużenia strefy euro
http://www.spiegel.de/fotostrecke/fotostrecke-57391-4.html
[Nikt nas nie usłyszy, a co dopiero obronnie, konstruktywnie zadziała...
Halo, psychopaci, debile („tylko komunizm/socjalizm/demokracja... zwiększanie PKB... zwiększanie liczby msc pracy... zwiększanie przyrostu naturalnego... PO/PiS... kościół... krzyże... modlenie się... czekanie na nieunikniony [realizowany przez siebie] koniec świata...”) Uuu! – Słyszycie mnie?
Jest jeszcze ktoś inny (zaspokajanie zasadnych potrzeb w jak najefektywniejszy i w jak najmniej szkodliwy sposób... równowaga z środowiskiem, przyrodą/naturą, w tym dostosowując wielkość naszej populacji, wybierając msa do zamieszkiwania, eksploatacji surowców, produkcji do możliwości ekosystemów... proludzkie, prospołeczne, korzystne cechy... intelektualne, zdrowotne, estetyczne doskonalenie naszego gatunku... zapobieganie problemom...)?!. - red.]
www.nowyekran.pl / http://realnieoekonomii.nowyekran.pl/post/35991,anegdota-dajaca-do-myslenia
Realnie o Ekonomii | 31.10.2011 23:10
ANEGDOTA DAJĄCA DO MYŚLENIA
Chodzi w internecie anegdota o „zwykłym dniu Polaka”. Można by powiedzieć:
mądrzejsza od sążnistych dywagacji niejednego publicysty...
ZWYKŁY DZIEŃ POLAKA
Wstaje rano, włącza japońskie radyjko, zakłada amerykańskie spodnie,
wietnamski podkoszulek i chińskie tenisówki, po czym z holenderskiej
lodówki wyciąga niemieckie piwo.
Siada przed koreańskim komputerem i w amerykańskim banku zleca
internetowe zakupy w Anglii, po czym wsiada do czeskiego samochodu i
jedzie do francuskiego hipermarketu na zakupy.
Po uzupełnieniu żarcia o hiszpańskie owoce, belgijski ser i greckie wino
wraca do domu. Gotuje na rosyjskim gazie.
Na koniec siada na włoskiej kanapie i......
szuka pracy w (polskiej?) gazecie - znowu nie ma!
I zastanawia się: "Dlaczego k... w Polsce nie ma pracy?"
Tak, mądrzejsza, bo w tych dziesięciu wierszach mamy kwintesencję podstawowej
słabości naszej gospodarki: już prawie nic polskiego nie ma w sklepach, a jeśli
są polskie produkty, to firmy je wytwarzające - polskie już nie są.
Powinniśmy wszyscy wyciągać oczywiste wnioski z faktu, że istotą funkcjonowania
gospodarki jest wytwarzanie, zarabianie i wydawanie zarobionych pieniędzy.
Jeśli wydajemy na produkty wytwarzane w naszym własnym kraju, to nasz pieniądz
staje się dochodem robotników, inżynierów, personelu administracyjnego i
właścicieli firm, a ich zysk pozostaje w kraju – w każdym razie jest na to duża
szansa.
Jeśli kupujemy produkty wytwarzane za granicą, to dajemy pracę zagranicznym
robotnikom, inżynierom itd.
Jeśli kupujemy produkty wytwarzane w Polsce, ale w przedsiębiorstwach, które
polskie już nie są, to dajemy, co prawda, pracę polskim robotnikom, trochę
polskim inżynierom i menedżerom niższego szczebla. Jednakże, jeśli chodzi o
menadżerów wyższych szczebli i większość kadry inżynierskiej, tej od pracy
koncepcyjnej, to raczej są to ludzie z kraju właścicieli firmy. No i,
oczywiście, zysk przypada właścicielom - którzy transferują go do swego kraju
macierzystego - w ostatnich latach jest to około 50 mld zł rocznie, w
przybliżeniu 3,5% naszego produktu krajowego brutto (PKB) – więcej niż
dopuszczalny unijnymi wymaganiami limit deficytu budżetu państwa.
Ktoś powie, a co tam, ważne, że ludzie mają pracę. No, mają, tę pracę
podstawową, ale nie dziwcie się, drogi panie, droga pani, się, że wasz syn czy
córka po skończeniu studiów politechnicznych mają kłopoty ze znalezieniem pracy
– oni mogą być bohaterami tej anegdoty.
Bo powinniśmy się martwić, że w Polsce nie ma już praktycznie żadnego rodzimego
przemysłu, a to, co jest to wiadomo…
Oczywiście, można mieć przemysł zbudowany przez obcy kapitał, ale jest się
wtedy tylko tanim wykonawcą, bo kapitał przyjdzie tylko tam, gdzie ma owszem,
wykwalifikowaną i najważniejsze - tanią siłę roboczą.
Ale brak własnej produkcji, tworzenie produktu krajowego głównie w obszarze
usług (niektórym wydaje się, że gospodarka to właściwie tylko usługi finansowe,
że one są najważniejsze), a przy tym niski poziom dochodów ludności - to niski
poziom dochodów budżetu i w efekcie słabe państwo. To też ciągłe zagrożenie
inflacją, bo jakakolwiek próba zwiększenia wynagrodzeń spowoduje wzrost cen -
taka gospodarka nie będzie w stanie zareagować zwiększeniem podaży w odpowiedzi
na znaczniejszy wzrost popytu – zaspokojony on może być głównie importem.
Od ludzi można wymagać patriotyzmu ekonomicznego, ale czy wypada? Ludzie kupią
rodzime produkty, ale po pierwsze wtedy, gdy one w ogóle są. A po drugie, jeśli
nie są droższe od produktów importowanych – trudno od ludzi ledwo wiążących
koniec z końcem wymagać, by z pobudek patriotycznych kupowali krajowe produkty,
sokoro swe potrzeby mogą zaspokoić tańszymi produktami importowanymi.
A warto dodać, że ważnym dla gospodarki regulatorem relacji cen dóbr
importowanych do cen dóbr eksportowanych jest kurs walutowy.
Ale powiedzmy sobie, kto przede wszystkim powinien być patriotą ekonomicznym?
Uważam, że patriotami ekonomicznymi powinni być przede wszystkim politycy
odpowiedzialni za kształt polityki gospodarczej kraju. Ci, którzy decydują o
polityce prywatyzacyjnej, finansowej, budżetowej itd. Decyzje pojedynczych
zwykłych ludzi „roztapiają się” w ogólnym statystycznym efekcie, jaki dają
reakcje wielkich zbiorowości. Natomiast decyzje polityków – czasem pojedyncze,
nieliczne – mają brzemienne skutki dla całości gospodarki.
I nasi rodacy muszą zacząć realnie patrzeć na ekonomiczne skutki decyzji
podejmowanych przez polityków, muszą ich oceniać samodzielnie, nie dając się
omamić PR-owskim sztuczkom samych polityków i usłużnych im mediów.
I jeśli w swych politycznych decyzjach – decyzjach wyborczych – nie będą brali
tych kwestii pod uwagę, to jeśli stwierdzą, że są biedni i trudno o pracę, no
to ... mogą mieć tylko do siebie pretensje.
Jerzy Żyżyński
www.nowyekran.pl / http://toczytaelita.nowyekran.pl/post/36642,590-kod-kreskowy-towarow-wyprodukowanych-w-polsce
07.11.2011 11:11
590 - KOD KRESKOWY TOWARÓW WYPRODUKOWANYCH W POLSCE
Wybierając świadomie towary, których kod kreskowy zaczyna się od liczby 590
wspieramy miejsca pracy w Polsce.
W obliczu rosnącego bezrobocia i zapaści ekonomicznej naszej ojczyzny możemy
choć trochę pomóc zachować miejsca pracy.
Zdając sobie sprawę, że firma, która produkuje w Polsce nie zawsze musi być
firmą polską, a zyski z jej dochodu nie koniecznie zostają w Polsce, możemy
jednak wesprzeć jej pracowników, aby nie tracili możliwości zatrudnienia, a
zarobione przez nich pieniądze zostawały w naszym kraju. Nie wszystko jeszcze
zostało sprzedane. Jest jeszcze trochę polskich firm, płacących podatki w
Polsce. Pomagając im, pomagamy sobie.
Towar wyprodukowany w Polsce ma na początku kodu kreskowego liczbę 590. Możemy
więc świadomie wybierać. Możemy uświadomić rodzinę, znajomych, a nawet
nieznajome osoby napotkane w supermarketach.
Od lat propaganda działająca w interesie międzynarodowych koncernów wmawia nam,
że protekcjonizm jest czymś złym. Jednak historia uczy, że ochrona własnych
rynków była zawsze jednym z elementów wzrostu ekonomicznego państw narodowych.
Nie rozwijając dalej tego wątku, żeby nie popaść w uproszczenia, zwrócę jednak
uwagę, że jesteśmy w stanie wojny. Wojny o dominację gospodarczą. Wojny
niewidzialnej, bo niewypowiedzianej, a którą już przegrywamy.
Towary polskie wcale nie muszą być gorsze, niż importowane. Często są wręcz
lepsze i tańsze. Niestety są słabo eksponowane w zagranicznych sieciach
handlowych i gorzej promowane. Są sieci handlowe, np. Lidl, w którym sprzedaje
się jedynie kilka produktów wyprodukowanych w Polsce, a reszta jest z importu.
W innym supermarkecie np. spośród kilku producentów papieru toaletowego jest
tylko jeden polski.
Maria Kowalska
[Taką ulotkę należy nakleić przy wejściach do sklepów. - red.]
PRAWO KATZA: LUDZIE
I NARODY BĘDĄ DZIAŁAĆ RACJONALNIE WTEDY I TYLKO WTEDY, GDY WYCZERPIĄ JUŻ
WSZYSTKIE INNE MOŻLIWOŚCI...
www.wolnyswiat.pl WBREW
ZŁU!!!
PISMO
NIEZALEŻNE – WOLNE OD WPŁYWÓW JAKICHKOLWIEK ORGANIZACJI RELIGIJNYCH, PARTII,
UGRUPOWAŃ I STOWARZYSZEŃ ORAZ WYPŁOCIN REKLAMOWYCH. WSKAZUJE PROBLEMY
GOSPODARCZE, POLITYCZNE, PRAWNE, SPOŁECZNE I PROPOZYCJE SPOSOBÓW ICH
ROZWIĄZANIA (racjonalne myśli, analizy, wnioski, pomysły, postulaty, i ich
argumentacja, całe i fragmenty rozsądnych, interesujących materiałów z prasy i
internetu)
OSOBY CHCĄCE WESPRZEĆ MOJE PISMO, DZIAŁANIA PROSZĘ O WPŁATY NA KONTO:
Piotr Kołodyński (BANK PEKAO SA II O. WARSZAWA)
Nr rachunku: 74 1240 1024 1111 0010 0521 0478
Przy wpłatach do 800 PLN należy podać: imię i nazwisko, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna na pismo „Wolny Świat”). Wpłat powyżej 800 PLN można dokonać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą.
ILE ZOSTAŁO WPŁACONE BĘDĘ PRZEDSTAWIAŁ CO 3 MIESIĄCE NA PODSTAWIE WYDRUKU BANKOWEGO (na życzenie, przy wpłacie od 100 zł, będę podawał jej wielkość oraz wskazane dane wpłacających).
Stan wpłat od 2000 r. do dnia 14.01.2012 r.: 100 zł.
16. KANDYDAT NA PREZYDENTA
http://www.wolnyswiat.pl/16h3.html
17. ELEKTRONICZNE ZBIERANIE PODPISÓW (pod
inicjatywami ustawodawczymi, moją kandydaturą na prezydenta)
http://www.wolnyswiat.pl/17.php
21. WPŁATY I WYDATKI
http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=113
22. MOJA KSIĄŻKA
http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=73&sid=cdb9fbd2edd5f9499d890fd4e6a2cfa9
http://www.wolnyswiat.pl/22.html