O WOJTYLE WYJĄTKOWO... BO
RACJONALNIE
„FAKTY I MITY” nr 20, 25.05.2006 r. LISTY
WSPÓLNIE
Z PAPIEŻEM
(…) Przecież my, wszyscy antyklerykałowie, poprzez nasze działania
pośrednio dążymy do naprawy Kościoła, który tak bardzo odszedł od pierwotnych
ideałów. Pomagamy duchownym, piętnując ich niekatolickie postępowanie, w
dostąpieniu tzw. zbawienia wiecznego, gdyż obecnie mało który z nich ma szansę
dostąpić tej łaski. Za nasze zasługi dla Kościoła katolickiego mamy prawo
oczekiwać wdzięczności od całego duchowieństwa, a zwłaszcza od najwyższych
władz Kościoła. Władysław Salik,
Zielona Góra
„FAKTY I MITY” nr 32,
13.08.2008 r.
STRZYC I PODLEWAĆ
(...) Krytyka konkretnych nagannych działań kleru nie ma nic wspólnego z atakowaniem Kościoła (jako zbioru wiernych), a tym bardziej z napadaniem na religię czy Boga. Nie ma też żadnych znamion obrazy uczuć religijnych.
Jest akurat odwrotnie. Pazerni księża, sprzeniewierzając się naukom Chrystusa, obrażają Boga. Podobnie, jak księża-przestępcy (pedofile, mordercy, złodzieje, aferzyści). Natomiast ujawnianie i potępianie ich niecnych czynów sprzyja oczyszczaniu Kościoła. Dlatego powinno cieszyć wiernych i wszystkich uczciwych duchownych. Nawet więcej. Powinno być obowiązkiem. Ponieważ wierni się boją, a koledzy-księża nie chcą, ze względu na źle pojętą zawodową solidarność, obowiązek ten spada na odważnych ateistów. Należy im się wypowiedziane ze szczerego serca „Bóg zapłać”. (...)
Joanna Senyszyn
O UZDRAWIANIU SPOŁECZNEGO RAKA, CZYLI CZŁONKÓW M.IN. KATOLICKIEJ ORG.
RELIGIJNEJ...
To ofiary takich org. trzeba leczyć z religijnego zatrucia, i generalnie chronić przed tą trucizną; wypaczającą życie patologią! Wówczas - siłą rzeczy - zniknie i jej źródło (nie brakuje rzeczywiście prospołecznie działających organizacji, osób, a jedynie dla nich środków i warunków do pełnej działalności...; Gdy znikną religijni pseudodobroczyńcy, wreszcie będzie można racjonalnie działać na dużą szerszą skalę (m.in. też dlatego, że ew. wypaczenia będą traktowane normalnie...))
Ci ludzie, ta organizacja, NIGDY NIE MIAŁA NA CELU CZYJEGOKOLWIEK DOBRA, POZA SWOIM OCZYWIŚCIE (aczkolwiek występuje tu pewna sprzeczność – a mianowicie swoim postępowaniem jednocześnie sobie szkodzą...) – CO DOBITNIE WYKAZUJĄ OD WIEKÓW (pseudoreligijny - bo sprzeczny z tym na co ta org. się powołuje (paradoks – bo w obydwu wypadkach byłoby absurdalnie, źle) - kontekst ich działalności ma za zadanie WYŁĄCZNIE IM TO UŁATWIAĆ, I NIC WIĘCEJ!!)
PS
Więc proszę przestać się dziwić tym osobnikom (złodziejom, oszustom, kłamcom, mordercom, dewiantom seksualnym itp.), i oczekiwać rzeczywistych prospołecznych działań – bo to absurd, i to w dwójnasób, gdyż sama istota tej działalności nie służy bo nie może służyć ludzkości!; próby uzdrawiania tej chorej tkanki społecznej to wspieranie, propagowanie zatruwającej, wypaczającej ludziom życie, pogrążającej ludzkość utopi! Tak więc obnażanie tej działalności, organizacji, jej członków jest obroną konieczną!
WOJTYŁOMANIĘ ZAWDZIĘCZAMY KONIUNKTURALNYM
MEDIOM, INSTYNKTOWI STADNEMU
Czy ktoś, kto
przewodził, promował najpodlejszą, najpazerniejszą, bazującą na kłamstwach,
przeinaczeniach, wymysłach, ogłupianiu, uzależnianiu, utrzymującą się z
wyłudzeń, pogrążającą intelektualnie, ekonomicznie narody od wieków, bazującą
na ludzkim nieszczęściu, której poprzednicy, założyciele, mają na koncie
największe w dziejach ludzkości potworności, może być wzorem, autorytetem (dla
członków kor być może, dla społeczeństwa na pewno nie)!?... (do czego może
doprowadzić propaganda, instynkt stadny...)
Wojtyła zawsze tylko i wyłącznie dbał o interesy swojej organizacji
(mniejsza o efekty)(jeśli komunizm nie był mu na rękę to tylko z tego powodu).
Mit tego zaprzedanego
pasożytniczej, antyludzkiej organizacji i obcemu państwu człowieka opiera się
na stygmatyzacji funkcji jaką pełnił, kulcie jednostki, instynkcie stadnym, a w
wyniku tego i medialnym wsparciu, oraz oczywiście koniunkturalności; na
kłamstwach i zamilczaniu tego, co miało miejsce podczas pełnienia przez niego
swojej funkcji, a właściwie aktorskiej roli. Powszechne tego ujawnienie,
uświadomienie i w wyniku tego kompromitacja (nim później tym większa) jest
tylko kwestią czasu.
PS
Czy ci wszyscy ogłupiacze zwrócą pieniądze, m.in. za koszty indoktrynacji dzieci, młodzieży w szkołach, zmiany nazw, pomniki?...
DAREMNA ODEZWA (teraz tym bardziej...)(Proszę o cierpliwość –
jeszcze tylko kilka lat i pożegnamy się z kultem kolejnego zbawcy, nauczyciela
narodów itp...)
Panie Wojtyła (vel święty) opamiętaj się pan!! Miej litość nad dziećmi i dorosłymi, którym wypacza się życie , robiąc z nich m.in. uzależnionych niewolników, od wymyślonych przez waszych poprzedników rytuałów, usług... (!) i wykorzystuje (nie tylko seksualnie...!), nad ubogimi, chorymi dla których brak środków na elementarne potrzeby!!
W krajach gdzie ludzie głodują , jest ubóstwo i nędza wydaje się dziesiątki milionów (ok. 100 mln zł. przeciętnie kosztuje jego występ w Polsce) na pański kult, oglądanie pana bolesnych min i zadum najdroższego - niestety nie tylko - aktora na świecie!! Słuchanie m.in., iż zapobieganie niechcianym ciążom (w wyniku których rodzą się dzieci bez środków do życia i na edukację , co powoduje , że głodują , są niedorozwinięte , umierają w męczarniach, stają się przestępcami) i chorobom zakaźnym używając prezerwatyw – to grzech!! Że nieformalne związki (które dotyczą też znacznej części członków katolickiej org. relig... i tak funkcjonuje cała przyroda , jeszcze...) są wbrew naturze („prawem naturalnym”... tej organizacji)(zgodne z naturą jest katolickie podejście do seksu, w tym celibat - dewiacje i nieszczęścia tym spowodowane - oraz płacenie za pozwolenie...)?! O tym, czego to członkowie tej org. (!!) nie zapewniają... im płacącym. W krajach gdzie katolickie bestie gwałciły, grabiły, zamordowały (zarzynając, paląc, topiąc itp.) miliony ludzi, ten... (!!) mówi: „(...) dziękuje Bogu, że pozwolił mi wstąpić na ten skrawek ziemi amerykańskiej. Przyjść tutaj drogą, którą obrali pierwsi krzewiciele wiary po odkryciu tego kontynentu”..., „Bo dziś możemy wyrazić tylko podziw i wdzięczność za to, czego dokonali”..., „Żeby głosić chwałę Chrystusa Zbawiciela”..., „Żeby bronić godności tubylców, strzec ich nienaruszalnych praw”..., „Tu, gdzie na tym kontynencie rozpoczęło się dzieło boże, na chwałę i cześć Pana naszego”..., „W istocie łaska to i powołanie Kościoła, który istnieje po to, aby ewangelizować”..., „Kościół był więc na tej wyspie pierwszą instancją , która zatroszczyła się o sprawiedliwość i prawa człowieka”...!!
Reprezentant-ci org. przyczyniającej się do: wyzysku ludzkości (największych grabieży)(niema bardziej pazernej, legalnie działającej organizacji) – nawołują do pochylania się (żeby jeszcze więcej wziąć?!) nad ubogimi, dzielenia się; podziału ludzkości - nietolerancji, nienawiści, wojen - nawołują do miłości i pokoju; największych mordów w dziejach ludzkości – wytykają innych, mówiąc o cywilizacji śmierci; ogłupiania , analfabetyzmu, eliminacji inteligencji, jako śmiertelnego zagrożenia wiary (władzy-wyzysku) – do rozumu!! Wybitni materialiści wypowiadają się na temat spraw tzw. duchowych! Najwięksi kłamcy i oszuści – nawołują do poszanowania prawdy! Dewianci seksualni – wypowiadają się jak powinno wyglądać życie seksualne , powodując wynaturzenia w tej sferze! – I tacy osobnicy wypowiadają się na temat prawości i mają być wzorem moralnym (i dla niektórych są - Polska jest w ścisłej czołówce jeśli chodzi o przestępczość - więzienia , w których również nauczają... katoliccy przewodnicy..., są przepełnione katolikami); mamy też - na niespotykaną dotąd skalę!! - plagę trucia się młodzieży trucizną nikotynową , narkotykami, alkoholem; przestępczości).
Człowiek: przed którym inni poniżają się , m.in. całując jego pierścienie , a ostatnio nawet buty – nawołuje do poszanowania godności; któremu składają hołdy, budują , pomniki, robi wszystko w całkowitej sprzeczności z założeniami wiary – powołuje się na lokalnie obowiązujące bóstwo, nawołuje do skromności, nawracania się. Itp., itd.!! Nie chce mi się dalej przytaczać i cytować tych...!! Zacytuję tylko myśli: „Macie oczy a nie widzicie?! Macie uszy a nie słyszycie?!” – Macie umysły a nie myślicie?!
Ileż dobra można by było uczynić za te pieniądze , przeznaczone na pańskie występy, wojaże , w celu opanowania nowych terenów - źródeł zysku - poszerzenia strefy wpływów, nieszczęść i rozbudowę tej międzynarodowej organizacji, której pan patronujesz?!! Ilu osobom można by było m.in. z ich pomocą przywrócić wiarę... w dobro, w ludzi, w sens życia?! Za pana szefostwa szkody i straty wyrządzone przez członków waszej org., waszych współpracowników i ich ofiar są nieobliczalne!! To co pan robisz jest całkowicie niezgodne z tym co głosił człowiek nazywany Jezusem Chrystusem, tym co oficjalnie nazywacie Pismem Świętym i takimi banałami (dla was) jak wiedza , prawda i etyka!!
Dałem 3 kropki bo i tak pewnie wyląduję w sądzie w naszym wolnym..., a teraz jeszcze normalnym... kraju. A przy okazji, proszę (Wysokiego) Sądu (w żadnym razie: przenajświęcie przenajświętsza , jedynie słusznie słuszna Inkwizycjo, służąca lokalnej org. religijnej). Otóż, z góry przepraszam: fałszywych samozwańczych kapłanów (z panem Karolem W. włącznie), iż są oni fałszywi - samozwańczy - i że to co robią jest nieprawe , złe i sprzeczne z interesem naszego (zresztą nie tylko) gatunku, a nawet z tym na co się powołują. Że nie ma żadnych racjonalnych przesłanek do istnienia któregokolwiek z setek bóstw, w które wierzono, na które nawracano... i wieży się. Że nie szanuję kłamstwa , ogłupiania , oszukiwania , uzależniania , wykorzystywania – więc w tym czynnych ofiar org. religijnych..., które innych też do takiego stanu doprowadzają (w tym swoje dzieci)! Że bronię społeczeństwa od tych działań i że ci, którzy się do nich przykładają odpowiedzą za nie przed sądem ziemskim – bo ingerencji jakiegokolwiek bóstwa przez tysiące lat nie stwierdzono! Że prawda boli.
Na swoje usprawiedliwienie mam to, iż w dzieciństwie nie miałem religijnego prania mózgu, więc potrafię racjonalnie myśleć – obiektywnie odbierać i oceniać rzeczywistość i widocznie Bóg tak chciał..., a woli boga nie wolno się sprzeciwiać. I niech On mnie oceni w swoim imieniu.
Jeśli prawda jest niezgodna z prawem to należy zmienić to drugie. Wiem, wiem sądy nie ustanawiają prawa tylko je egzekwują. Ale ja się pytam: dla kogo...!?
I znowu przy okazji. Panie Kern (to jest taki mecenas). Jest taka piosenka: „(...) i z czarnego robić białe, ty to umiesz doskonale (...)” – O nie , teraz to chyba dostanę dożywocie , a miało się skończyć tylko na 25 latach. I tak powinienem się cieszyć, bo jeszcze nie tak dawno - historycznie - skwierczałbym na katolickim krzyżu – symbolu wiary...(!!!) - po wcześniejszym, małym chrześcijańskim przepytanku, z pomocą rozpalonego żelastwa - w imię Jezusa Chrystusa - oczywiście... To pewnie m.in. z panem w wcześniej wymienionym msu (tzn. w sądzie – chyba...) się spotkam. W jakiej sprawie , w jaki sposób i komu pan służy?!! Czy chroni pan społeczeństwo, czy...!? – Pewnie też daremna odezwa.
OBJAŚNIENIA:
ŚWIĘTY – skrót od: świetny interes.
GRZECHY – kolejne źródło forsy (oraz informacji; nim ich więcej tym oczywiście lepiej...). Służą też do wzbudzania poczucia winy i uzależniania od odpuszczania... – odpuszczacza. A są popełniane dzięki przygotowanym zasadom praktycznie nie do spełnienia przez normalnych ludzi.
KAPŁANI (ŹRÓDŁO WIARY... W PŁACENIE) – skrót od: kłamania, kapania i łapania forsy. Jest to profesja... do której można mieć powołanie... Przy czym wskazane są określone... preferencje seksualne, które na szczęście można nabyć na msu...
ŹRÓDŁO PIENIĘDZY – Najstarszym i wciąż b. dochodowym źródłem pieniędzy są katolicy. Naturalnie, im bardziej wierzący i ich więcej tym większy dochód. Stąd kapłani, z pomocą odpowiednio zredagowanych tekstów, stroju, wystroju, nastroju itp. pogłębiają ten stan rzeczy.
ATEIŚCI (zwani też bezbożnikami itp.) – nie płacący (oficjalnie , na szczęście pieniądze b. sprytnie są wyciągane z ich podatków – w katolickim kraju nie ma nie płacących)(Należeli też do nich pierwsi chrześcijanie. Jednak na ich usprawiedliwienie można podać to, iż zadawali się z Chrystusem, który nie miał pojęcia o katolicyzmie).
ANTYCHRYŚCI (zwani powszechnie praktykującymi...) – nie czytający tego na co się powołują tzw. kapłani (chociaż już potrafią i mogą , w tym Biblię , czytać), gdzie między innymi pisze , iż niema żadnych pośredników między Bogiem, a ludźmi, materialnych domów bożych (Boga można według niej mieć tylko w sobie), co Bóg sądzi o wytwarzaniu i modleniu się do przedmiotów (nawet gdyby ktoś miał autentyczne zdjęcie z autografem Chrystusa to dalej będzie to tylko zdjęcie z autografem I NIC WIĘCEJ!), kim są samozwańcy w powłóczystej szacie, objadacze wdów, przyjmujący pokłony itp.
POLSKA – opanowany przez kor kraj, w którym do tego by być szanowanym, poważanym, bezkarnym no a przede wszystkim bogatym – trzeba ubrać w odpowiednim kolorze kieckę, kłamać, posługiwać się emocjonalnym bełkotem, mówić brednie (o Bogu i powoływać się na niego) i oczywistościach (o pokoju, miłości, pochylaniu i dzieleniu się (przez innych naturalnie...), poszanowaniu prawdy itp., itd.). – W tedy można śmiało robić cudowne interesy, np.: kupować za 1% wartości działki, nieruchomości i sprzedawać je po cenach rynkowych, lub poczekać z tym do czasu integracji z tą bezbożną - bez rozumu - Unią Europejską (tam takich interesów i innych rzeczy robić nie można , jeszcze...); wyłudzać pieniądze, zaspokajać swoje nietypowe potrzeby seksualne itp., itd. W kraju tym, także szansę działania politycznego mają tylko ci, którzy udzielają się religijnie (biorą udział w występach gdy członkowie kor są zadowoleni z interesów). Długo by jeszcze można było opisywać ten kraj, ale to wychodziłoby już poza ramy krótkiego objaśnienia.
PS
Co do „świętego”, którego bynajmniej nie wybrało lokalnie obowiązujące, krwawo i bezwzględnie narzucone bóstwo, tylko kolesie od czarnych interesów – samozwańczy kapłani. Czy ten święty sprawił taki cud, że pierwszy raz w historii Kościoła tematy przeze mnie poruszane są nieaktualne np.: przedstawiciele Kościoła nie kłamią , nie oszukują , nie kradną , nie degradują , nie wykorzystują , nie napastują i nie gwałcą dzieci itp. czy wręcz przeciwnie?!!
Przy okazji. Nie wiem czemu latał (za spore pieniądze) samolotem, przecież powinien mieć skrzydła , albo jeszcze praktyczniej i bezpieczniej pojawiać się jak na świętego przystało.
www.wolnyswiat.pl
NIEKTÓRE, EGOISTYCZNE, KRÓTKOWZROCZNE GENY POBUDZAJĄ DO DOMINACJI NIEKTÓRYCH
OSOBNIKÓW KOSZTEM INNYCH PRZEDSTAWICIELI WŁASNEGO GATUNKU, A W EFEKCIE
NAWET CAŁEJ POPULACJI – CZYLI WBREW JEGO INTERESOWI! A SPRZYJA TEMU ZJAWISKU
INSTYNKT STADNY.
INSTYNKT STADNY POWODUJE
WYTŁUMIENIE ZDOLNOŚCI DO RACJONALNEGO MYŚLENIA NA RZECZ EMOCJONALNEGO;
NAŚLADOWNICTWO, A WIĘC POWIELANIE ZACHOWAŃ WIĘKSZOŚCI; SŁUCHANIE
NAJSILNIEJSZEGO – MAJĄCEGO NAJWIĘKSZE POWAŻANIE OSOBNIKA I JEGO PRZYBOCZNYCH.
Czym się różni myślenie racjonalne od emocjonalnego (stadnego) na
jednym przykładzie.
Racjonalne: nie obchodzi mnie jaką ktoś zajmuje pozycję, co inni o nim
sądzą, co deklaruje, na co się powołuje, tylko co robi, do czego się
przyczynia. Emocjonalne: nie obchodzi mnie (nie zastanawiam się) co ktoś robi,
do czego się przyczynia, tylko jaką zajmuje pozycję, co inni o nim sądzą, co
deklaruje, na co się powołuje.
Jakie są konsekwencje myślenia, postępowania, emocjonalnego. Otóż wykorzystujący te zjawisko, co też
właśnie umożliwia wykorzystywanie, najpierw przygotowują odpowiednią,
emocjonalną, argumentację swoich poczynań, tak by się podobała, a następnie
robią co chcą...
PS
NAWIEDZENI KATOLICY
ZACZNIJCIE WRESZCIE MYŚLEĆ, A NIE NAŚLADOWAĆ I SŁUCHAĆ! PRZYJMIJCIE WRESZCIE DO
WIADOMOŚCI FAKTY!: iż członkowie
kor mają gdzieś jakiekolwiek życie (aborcje, życia poczęte (w tym te do których
sami się przyczynili...) itp. POZA WŁASNYM! A te tematy służą im tylko do
odwrócenia uwagi od swojej RZECZYWISTEJ DZIAŁALNOŚCI i zwrócenia na pożądany
kierunek: siebie ale W ROLI WYBITNYCH MORALISTÓW, OBROŃCÓW ITP.) bo m.in.
bezpośrednio – pazernością i pośrednio – ogłupiając zabijają, pogrążają
społeczeństwa! Czy jesteście już takimi skończonymi ślepcami, głupcami iż tego
nie widzicie - ŻE LICZY SIĘ TYLKO ICH NIERÓBSTWO, FORSA, BEZKARNOŚĆ I NIC
WIĘCEJ! - i jeszcze ich nie tylko za to szanujecie ale i w tym wspomagacie?!!
Lub jeszcze inaczej. Mam retoryczne pytanie do bezpośrednich ofiar
katolickiej organizacji religijnej: Czy dzięki działalności tej organizacji
jest Wam, Nam, lepiej czy gorzej...; czy działalność tych ludzi leży w naszym
interesie... (czy w ich krótkowzrocznym, egoistycznym interesie leży przyznanie
się do tego i zaprzestanie swej destrukcyjnej, pasożytniczej działalności (czy
oszuści ujawniają swoje prawdziwe intencje...; czy oszustów należy słuchać, im
ufać...)... czy też dalej będą kontynuować swoją działalność m.in. piorąc mózgi
swym ofiarom m.in. twierdząc że to dla ich (A NIE WYŁĄCZNIE WŁASNEGO) dobra...)
I co w związku z tym należy zrobić, jak postępować...
"FAKTY I MITY" nr 1, 10.01.2008 r. KOMENTARZ NACZELNEGO: (...) Wnioski z tego wszystkiego niech każdy wyciągnie sam. Rzymskim katolikom przypomnę jednak, że należąc do tego Kościoła, biorą na swoje sumienia wszelkie bezeceństwa, które papieski system głosi i uskutecznia, w tym działania jawnie antyludzkie i antyhumanitarne. To nie są żarty. To jest bierny współudział w bezmiarze zła i popieranie ideologii kłamstwa. (...)
Jonasz
Rys. z „FiM”
TYLKO KOŚCIÓŁ KATOLICKI (O POSZANOWANIU PRAWDY (DAWANIU
ŚWIADECTWA PRAWDZIE ITP.))...
„NIE” nr 9, 01.03.2001 r.
TAŃCZ I PŁAĆ
Kościół kat. bez nadmiernego rozgłosu zmienił treść przykazań kościelnych
normujących oczekiwania tej instytucji wobec swoich owieczek.(...) Dotąd
przykazanie piąte brzmiało: W czasach zakazanych zabaw hucznych nie urządzać.
Obecnie brzmi: Potrzebom materialnym Kościoła zaradzać. (...) Starszym dzieciom
dyktuje się nowe przykazania na lekcjach religii, prowokując przy okazji
dyskusje, czy i jak wielkim grzechem jest zakup pączka, skoro przeznaczona na
ten cel złotówka lepiej czułaby się w kościelnej skarbonce.
„FAKTY I MITY” nr 13, 13.04.2005 r.
PAN JEZUS I DUCHOWNI
Urzędnicy Pana B. pojawili się na świecie dawno temu i od razu zaczęli
sięgać po władzę oraz określać ramy moralności. Kler podpierał się przy tym
przykładem Jezusa i jego słowami zawartymi w Nowym Testamencie, które dla ludzi
powinny stanowić wzór do naśladowania. Duchowni sami utrzymują wyznawców w
przekonaniu, że oni również stosują się do Jezusowych dyrektyw dotyczących
zachowania. Wystarczy jednak małe porównanie...
PAN JEZUS
– uczył i przestrzegał przykazań Bożych (J 15) [DUCHOWNY – zmienił przykazania, dostosowując je do swoich potrzeb]
– uczył kochać swoich nieprzyjaciół (Mt 5. 44) [D. – prześladuje i niszczy każdego, kto mu się przeciwstawia, ma odmienne poglądy lub stanowi konkurencję]
– był jedynym spowiednikiem mającym prawo do odpuszczania grzechów (1 J 2. 1–2) [D. – uzurpuje sobie prawo do odpuszczania grzechów]
– nie narzucał swych przekonań (Ap 3. 20) [D. – narzuca swoje przekonania, uciekając się nawet do szantażu]
– był jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi (1 Tm 2.5) [D. – uznaje się za pośrednika i kształci nowych pośredników]
– obiecywał zbawienie wszystkim, za darmo, z łaski przez wiarę (Dz 4. 11-12; Ap 22. 17) [D. – oferuje zbawienie za pieniądze, uważając, że ma monopol na dopuszczanie do zbawienia]
– stał się sługą, by dać dobry przykład do naśladowania (Łk 22. 24–27) [D. – stał się panem, a ludzi zmusza do bycia sługami].
„FAKTY
I MITY” nr 52, 30.12.2004 r.
WILKI DRAPIEŻNE
APOSTOŁ PAWEŁ DZIWIŁ SIĘ SWYM UCZNIOM – GALACJANOM, ŻE TAK SZYBKO DAJĄ
SIĘ ZWIEŚĆ PRZEZ INNĄ EWANGELIĘ. I ZARAZ DODAŁ: „Chociaż innej nie ma; są tylko pewni ludzie, którzy was niepokoją
i chcą przekręcić ewangelię chrystusową”.
Poniższe zestawienie porównuje chrześcijaństwo apostolskie z papieskim
(katolicyzmem). W punktach 1, 2, 3 itd. przedstawiono główne
założenia Biblii, a w odpowiadających im kolejno punktach 1a, 2a itd. –
adekwatne poglądy chrześcijaństwa papieskiego. (...)
1. Jedyny pośrednik między
ludźmi a Bogiem – Jezus Chrystus (1 Tm 2. 5; J 14. 6; 1J 2. 1-2; Dz 2. 18)
1a. Pośredniczka Maria (dogmat o wniebowzięciu Marii – 1950 r.) i galeria świętych
2. Bezpośredni i
nieograniczony dostęp każdego wierzącego do Jezusa przez modlitwę (J 7. 37; 6,
37; Hbr 4. 15–16)
2a. Droga do Jezusa przez pośredników żyjących (kapłanów) i zmarłych (Marię oraz świętych), którzy pomagają, wypraszając dla nas łaski u Jezusa
3. Zbawienie jest w Jezusie z
łaski przez wiarę (J 3. 16; 14. 6; 17. 3)
3a. Zbawienie jest w Jezusie przez Kościół (nie ma zbawienia poza Kościołem), łaska jest udzielana przez sakramenty Kościoła
4. Jezus jest jedynym bez
grzechu, wszyscy ludzie zgrzeszyli (Rz 3. 23–24; Iz 64. 6)
4a. Maria jest bezgrzeszna (dogmat o niepokalanym poczęciu – 1854 r.)
5. Jezus jest skałą i głową
Kościoła (1 Kor 3. 11; 10. 4; 1 P 2. 8)
5a. Papież jest skałą (jako następca skały-Piotra – efekt błędnego odczytania fragmentów ewangelii o przywództwie Piotra) i głową Kościoła (w rzeczywistości biskupa Rzymu wywyższył cesarz Justynian dekretem z 538 r.; to nie Piotr, lecz Linus był pierwszym biskupem Rzymu)
6. Zastępcą Jezusa na ziemi
jest Duch Święty (J 14; 17. 26; 16. 7–8.13)
6a. Zastępcą Jezusa na ziemi jest papież; tiarę papieską zdobi napis „Vicarius Filii Dei”, co znaczy: zastępca Syna Bożego
7. Żaden człowiek nie jest
nieomylny z uwagi na grzeszną naturę (Rz 3. 10)
7a. Papież jest nieomylny w sprawach wiary – dekret z 1870 r.
8. Określenie Ojciec
(w sensie duchowym) jest należne tylko Bogu (Mt 23. 9)
8a. Papież nazywa siebie Ojcem Świętym, przywłaszczając sobie określenia i cechy należące wyłącznie do Boga
9. Rozdział Kościoła od
państwa; związek między Kościołem a władzą świecką Biblia nazywa nierządem (Jr
2. 20–31; Ez 16. 17–19; Oz 2. 5) i obrzydliwością Ap 18.
9a. Od 508 r. (zwycięstwo króla Franków, Chlodwika) Kościół rzymski podporządkował sobie prawie całą Europę Zachodnią; obecnie istnieje państwo kościelne (Watykan) uwikłane w politykę
10. Część, pokłony, modlitwy
należą się tylko Bogu; zakaz kultu wizerunków – to jedno z dziesięciorga
przykazań (Wj 20. 4–5); Boży zakaz zmiany przykazań (Mt 5. 18)
10a. Kult maryjny (zapoczątkowany przez sobór w Efezie w 431 r., jego korzenie tkwią w pogaństwie – odwzorowuje kult bogini-matki znany we wszystkich religiach), kult relikwii i obrazów, modlitwy do świętych; zmiana Dekalogu – usunięcie drugiego przykazania biblijnego Dekalogu (sobór w Nicei, 787 r.)
11. Sobota – siódmy dzień
tygodnia – jest dniem świętym jako pamiątka stworzenia świata (Rdz 2. 2–3);
nakaz święcenia soboty (szabatu) zawarty w Dekalogu i przestrzegany przez
Jezusa, apostołów i pierwszych chrześcijan (Wj 20. 8–11)
11a. Druga zmiana treści przykazań – ustanowienie niedzieli, pierwszego dnia tygodnia i święta pogańskiego, w miejsce soboty; VI w. – początek represji wobec chrześcijan święcących sobotę; formalny zakaz obchodzenia soboty jako dnia świętego – sobór florencki, 1441 r.
12. Tylko Bóg może odpuszczać
grzechy; należy je wyznawać bezpośrednio Bogu (tzw. spowiedź serca) i bliźnim,
wobec których zawiniliśmy, i prosić ich o wybaczenie (Mt 6. 6–12; 9. 2–3; Dz 8.
22)
12a. Kapłan ma władzę odpuszczać grzechy; spowiedź uszną ustanowił Sobór Laterański IV w 1215 r.
13. Jezus wprowadził komunię
pod dwiema postaciami – chleba i wina – symbolami Jego umęczonego ciała i
przelanej krwi (Mt 26. 27; 1 Kor 11. 24–26)
13a. Komunia przyjmowana jest w praktyce tylko pod postacią chleba – w 1414 r. sobór w Konstancji zabronił laikowi spożywania wina w czasie komunii.
14. Eucharystia jest ofiarą
symboliczną i pamiątką prawdziwej, jednorazowej i niepowtarzalnej ofiary Jezusa
na krzyżu (Hbr 10. 12–18; J 19. 30)
14a. Eucharystia jest rzeczywistą i powtarzalną ofiarą za grzechy, składaną Bogu; hostia jest prawdziwym ciałem, a wino prawdziwą krwią Jezusa, nie są to symbole; przemienienie (transsubstancjacja) następuje na skutek formułki automatycznie wypowiadanej przez kapłana – Jezus na jego hasło pojawia się w opłatku; wierni konsumują prawdziwego Chrystusa; dogmat ustalono na Soborze Laterańskim IV w 1215 r.
15. Zbawienie jest z łaski, darmo, przez wiarę (Ef 2. 8–9); nie można go nabyć za pieniądze ani przez uczynki; warunkiem przebaczenia jest skrucha oraz pojednanie z bliźnim i naprawienie krzywd (o ile zadośćuczynienie jest możliwe); zbawienie dokonuje się dzięki ofierze Chrystusa, a nie zabiegom człowieka
15a. Na zbawienie można „zapracować” – np. cierpieniem czy ofiarami (sobór florencki w 1439 r.); na przebaczenie można było zasłużyć np. biczowaniem się, pielgrzymkami, budowaniem kaplic; najbardziej wynaturzoną formą były (i są!) odpusty za grzechy, wprowadzone przez Kościół w XII w., które umożliwiały uwolnienie się za pieniądze nawet od przyszłych grzechów. Płatne msze za zbawienie zmarłych
16. O przyjęciu lub
odrzuceniu Bożej oferty zbawienia człowiek decyduje za życia; w momencie
śmierci zostaje osądzony (Hbr 9. 27); zmarłemu nie można pomóc ani modlitwą,
ani odpustem, ani wykupieniem mszy za duszę (Koh 9. 4–5. 10), każdy odpowiada
za siebie (Ez 18. 20; Hi 7. 9–10)
16a. Po śmierci można pieniędzmi i modlitwą wykupić człowieka od kary za grzechy i skrócić jego cierpienia – służą temu odpusty, msze i wypominki
17. Śmierć jest rodzajem snu
(j 11. 11–14; Mt 18. 23–25), stanem niebytu, nieświadomości (Hi 14. 10–12);
człowiek czeka w grobie na zmartwychwstanie przy powtórnym przyjściu Chrystusa
(J 6. 40); ludzka dusza nie jest odrębnym, nieśmiertelnym organizmem – to tzw.
dech życia, siła witalna dana przez Boga, która przy śmierci do Niego wraca
(Koh 12.7)
17a. Ludzka dusza jest nieśmiertelna, ma świadomość i żyje niezależnie po śmierci człowieka – dusza wierzącego najczęściej ląduje w wymyślonym przez papieża czyśćcu, gdzie czasowo cierpi za grzechy (czas trwania cierpień zależy od rodzaju grzechów i płacenia księdzu przez krewnych na ziemi), a niewierzącego w piekle (miejsce wiecznych męczarni);
wiara w życie pozagrobowe przeniknęła do chrześcijaństwa z kultury helleńskiej – teorię dualizmu wprowadzili za Platonem ojcowie Kościoła, Tertulian i Orygenes
18. Udziałem potępionych jest
tzw. śmierć druga, czyli ostateczne unicestwienie (Ap 20. 14–15)
18a. Potępieni będą przez całą wieczność smażyć się w piekle
19. Biblijna pokuta oznacza szczery żal za grzechy, skruchę i zaprzestanie danego czynu (gr. metanoia – dosłownie „odwrócenie się o 180 stopni”, czyli porzucenie danego zachowania)
19a. Pokutą jest najczęściej klepanie formułek modlitewnych, zdrowasiek itp.; może nią być np. pielgrzymka; w ekstremalnych sytuacjach pokuta przybierała formę samookaleczenia, odosobnienia czy zapłaty
20. Chrzest dorosłych –
świadoma i osobista decyzja zawarcia przymierza z Bogiem, którą powinna
poprzedzać znajomość zasad wiary i pokuta (rozumiana jako zmiana życia) oraz
wiara w Jezusa (Mt 28. 19; Mk 16. 16; Dz 2. 38), nie można za kogoś zdecydować
ani kogoś przymusić; chrzest przez zanurzenie („chrzczę”, czyli gr. baptidzo,
znaczy dosłownie „zanurzam”)
20a. Chrzest niemowląt (wprowadzony przez synod w Kartaginie w 418 r. służył automatycznemu przyrostowi szeregów Kościoła); chrzest przez pokropienie (praktykowany od XII w.)
21. Nie obowiązywał celibat
(apostołowie mieli żony: Mt 8. 14–14; 1 Kor 9. 5) – Biblia pozostawia wybór
człowiekowi (Mt 19. 12) zachęcając do wyboru duchownych spośród wiernych mężów
(1 Tym 3. 1–4)
21a. Obowiązuje celibat wprowadzony w XI w. przez Bonifacego VII z powodów finansowych (chodziło o zachowanie majątku księży dla Kościoła zamiast dla ich rodzin)
22. Nie zezwala na siłowe
nawracanie ludzi, lecz zachęca do pokojowego głoszenia Dobrej Nowiny (Łk 9.
52–56)
22a. Konfiskata majątków, tortury i płonące stosy dla heretyków (początki inkwizycji – synod w Tours, 1163 r.); wojny krzyżowe; krwawa chrystianizacja Ameryki
23. Nakazuje duchownym
skromność, wręcz zakazuje gromadzenia dóbr
23a. Bez komentarza...
24. Jezus stał na stanowisku,
że żadne ludzkie nauki nie mogą być wynoszone ponad nakazy Boga; potępiał
tradycję, która znosi naukę Biblii, wprowadzając sprzeczne z nią zasady (Mk 7.
6–8)
24a. W 1545 r. sobór w Trydencie uznał ludzkie tradycje przyjęte przez Kościół za autorytet w sprawach wiary równy Biblii. W praktyce tradycja stoi ponad Pismem Świętym. (...)
W Nowym Testamencie siła ta określona została jako antychryst – to ten, który nie tylko występuje przeciwko Chrystusowi, ale także ten, który zajmuje Jego miejsce. Bo antychryst ma wiele twarzy. Grecki przedrostek anti znaczy nie tylko „przeciw”, ale też „zamiast, w miejsce”. wystarczy spojrzeć choćby na pięć zapisów katechizmowych Krk (Pallotinum, 1994), by dostrzec tożsamość owej mocy:
1. To właśnie w Kościele złożona została pełnia środków zbawienia (pkt 824).
2. Sobór święty (...), opierając się na Piśmie Świętym i Tradycji, uczy, że ten pielgrzymujący Kościół konieczny jest do zbawienia (pkt 845).
3. Kościół (...) nosi w sobie pełnię środków zbawienia i rozdziela je (pkt 868)
4. Nie ma takiej winy, nawet najcięższej, której nie mógłby odpuścić Kościół święty (pkt 982). (...)
Jeśli każde słowo Kościół zastąpimy słowem Chrystus, zrozumiemy ową „tajemnicę nieprawości”, o której pisał do Tesaloniczan apostoł Paweł (2 Tes 2.7), i rozpoznamy syna zatracenia, „który wynosi się ponad wszystko, co się zwie Bogiem lub jest przedmiotem boskiej czci” (w. 3–4). (...) I wtedy nie zdziwią nas już słowa, że „cała ziemia szła w podziwie za tym zwierzęciem (...) i oddadzą mu pokłon wszyscy mieszkańcy ziemi” (Ap 13. 3, 8). Za kimże to idą dziś w podziwie wszystkie narody? Kogo ogłoszono największym, ba – jedynym autorytetem świata? (...)
Paulina Starościk
"FAKTY I MITY" nr 19, 18.05.2006 r. ŻYCIE PO RELIGII
EWANGELIA NIENAWIŚCI
Biskupi polscy wylewnie podziękowali Radiu Maryja za „wielką pracę
ewangelizacyjną”.
I tak panowie, z których większość ma doktoraty z teologii, dowiedli,
że nie bardzo rozumieją, co studiowali, a nawet wykładali.
Ewangelizować to, z języka greckiego, głosić dobrą nowinę. Dobra nowina – według Pism Nowego Testamentu – to wieść o tym, że Bóg przebacza grzechy tym, którzy się od niego odwracają, że daruje życie i wzywa do przestrzegania zasad Królestwa Bożego: miłosierdzia, braterstwa, oddania bliźnim, życzliwości dla każdego. Ewangelia to także odrzucenie wszelkiej obłudy, pychy i chciwości, to wybór „opcji na rzecz ubogich”, aby użyć języka soboru watykańskiego.
Co Radio Maryja miałoby mieć wspólnego z tym nowotestamentowym rozumieniem ewangelii – trudno dociec. Tadeusz Rydzyk i jego media skupiają się na dwóch polach działalności. Jednym jest propagowanie tradycyjnych form religijności katolickiej, takich jak transmitowanie różańca, godzinek, rozmaitych nabożeństw i mszy. Samo propagowanie jakichś, nawet superbiblijnych, form religijności (co zresztą nie jest udziałem rozmiłowanego w ludowej dewocji Radia Maryja) nie jest jeszcze głoszeniem ewangelii. Warto przypomnieć, że najzagorzalsi przeciwnicy Jezusa z Nazaretu często się modlili i byli ludźmi niezwykle religijnymi. I to oni byli pełnymi nienawiści wrogami ewangelii o Królestwie.
Drugim polem zainteresowania Rydzyka i jego mediów jest aktywna działalność polityczna, zwalczanie jednych środowisk politycznych, popieranie innych, manichejskie, dwubiegunowe dzielenie świata na naszych i obcych według kryteriów narodowych, wyznaniowych, politycznych i rasowych. Ta tematyka akurat zupełnie nie zajmowała uwagi Jezusa z Nazaretu. Przeciwnie, przestrzegał on swoich uczniów przed wikłaniem się w tego typu działalność. Dowodził, że jego królestwo, a więc i ewangelia, nie są z tego świata.
Rydzyk jest więc chodzącym zaprzeczeniem tego, kim był, co robił i co głosił Jezus.
Zdumiewa więc reklamowanie go jako propagatora ewangelii. A może właściwie nie powinniśmy się temu dziwić? Rydzyk jest przecież kością z ich kości, krwią z ich krwi, tyle że oni działalność polityczną prowadzą w nieco bardziej zakamuflowany sposób. Oni także ewangeliczny sposób życia i myślenia zastąpili rytualną dewocją, stając się faryzeuszami naszych czasów. Ewangelia o przebaczeniu i miłosierdziu nie jest im do niczego potrzebna, chyba że jako pretekst do powoływania się na Chrystusa i do przemawiania w jego imieniu, ale w swoich sprawach.
Marek Krak
„FAKTY
I MITY” nr 20, 25.05.2006 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
EKSKOMUNIKA
W dniach 4–5 maja media podały, że w Chinach wyświęcono dwóch biskupów
bez zgody papieskiej.
Watykan uznał święcenia za nieważne i zagroził wyświęconym biskupom
ekskomuniką. Czy słusznie?
Co mówi Biblia o wyświęcaniu biskupów i z jakich powodów można kogoś
ekskomunikować?
Dziś najsurowszą karą stosowaną przez Kościół rzymski jest ekskomunika, czyli wykluczenie wiernego bądź duchownego ze wspólnoty wierzących. Według ,,Kodeksu prawa kanonicznego” – ,,Kościół posiada wrodzone i własne prawo wymierzania sankcji karnych wiernym popełniającym przestępstwo” (kan. 1311).
Najsurowiej karane są m.in. przestępstwa przeciwko religii i jedności Kościoła (kan. 1364–1369). Do przestępstw tych zalicza się: odstępstwo od wiary, herezję, powodowanie schizmy, wychowanie dzieci w religii niekatolickiej, czyny świętokradcze, krzywoprzysięstwo oraz publiczne bluźnierstwa przeciwko Kościołowi.
Do innej kategorii przestępstw zalicza się przestępstwa przeciwko władzy kościelnej i wolności Kościoła (kan. 1370–1377), czyli przymus fizyczny wobec biskupa i innych osób duchownych, nieposłuszeństwo wobec Stolicy Apostolskiej i jej przedstawicieli oraz nawoływanie do nieposłuszeństwa wiernych.
Trzecia grupa przestępstw dotyczy uzurpacji kościelnych zadań (kan. 1378–1389). Sankcje w przypadku popełnienia tych przestępstw wymierzone są przeciwko tym duchownym, którzy na przykład uczestniczą w grzechach nieczystości, dopuszczają się symonii lub uzurpacji urzędu kościelnego. Stąd: ,,Biskup, który bez papieskiego mandatu konsekruje kogoś na biskupa, a także ten, kto od niego konsekrację przyjmuje, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, zastrzeżonej Stolicy Apostolskiej” (kan. 1382).
Kolejna kategoria przestępstw dotyczy fałszu (kan. 1390–1391) oraz przestępstw przeciwko obowiązkom duchownych (kan. 1392–1396), m.in. zawarcie małżeństwa. ,,Gdy po upomnieniu [duchowny] nie poprawia się i nadal daje zgorszenie, może być karany stopniowo pozbawieniami lub także wydaleniem ze stanu duchownego” (kan. 1394, par. 1). Te same kary stosuje się wobec tych duchownych, którzy trwają w innym grzechu przeciwko przykazaniu ,,Nie cudzołóż”, wywołując zgorszenie. Wobec tych duchownych, oprócz wydalenia ze stanu kapłańskiego, mogą być zastosowane inne sankcje, gdy grzechy nieczystości ,,połączone są z użyciem przymusu lub gróźb albo [gdy są popełnione] publicznie lub z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu” (kan. 1395, par. 1 i 2).
Wykaz kończą przestępstwa przeciwko życiu i wolności człowieka (kan. 1397–1398).
Według ,,Kodeksu prawa kanonicznego”, Kościół rzymskokatolicki może więc stosować takie czy inne środki dyscyplinarne wobec swoich wiernych i duchownych. Zachodzi jednak pytanie: czy doktryna Kościoła dotycząca przestępstw i sankcji karnych jest zgodna z Biblią oraz co Pismo Święte mówi o biskupach i ich wyborze.
Przede wszystkim Nowy Testament wykazuje, że pomiędzy pierwszymi biskupami z czasów apostolskich, a tymi, którzy dziś chcą za takich uchodzić, zachodzi zasadnicza różnica. Polega ona chociażby na tym, że pierwsi biskupi byli członkami miejscowych zborów i po ustanowieniu ich biskupami nadal pozostali w tych zborach. To znaczy, że w przeciwieństwie do Kościoła rzymskiego i innych, gdzie biskup jest dostojnikiem, którego władza rozciąga się nad całą diecezją (szeregiem parafii), pierwsi biskupi byli przełożonymi tylko lokalnych zborów. Według Dziejów Apostolskich, posługa biskupa związana była z miejscowym zborem. Innymi słowy: w każdym zborze był biskup (Dz 14. 23).
Poza tym takie słowa jak: ,,biskup”, ,,starszy”, ,,prezbiter” – odnoszą się do jednej i tej samej osoby. Potwierdza to samo znaczenie pojęć: biskup (gr. episkopos, dosł. ten, który dogląda stada); prezbiter (gr. presbiteros, starszy), pochodzenie funkcji starszego ze starotestamentowych wzorów żydowskich (por. Lb 11. 16–17, 24–25) oraz stosowanie tych określeń zamiennie. Na przykład w Dziejach Apostolskich (20. 17) wspomina się o ,,starszych”, którzy nieco dalej nazwani są ,,biskupami” (w. 28). Podobnie rzecz przedstawia się w Liście do Tytusa (por. 1. 5 z w. 7).
Ustanowienie biskupów związane więc było z powstaniem miejscowego zboru, a nie diecezji. Gdziekolwiek powstał zbór, tam ustanawiano biskupów starszych, którzy byli wybrani spośród miejscowych wierzących (Dz 14. 23). Kto jednak ustanawiał biskupów i kto może czynić to dzisiaj? Na początku starsi wyznaczani byli przez apostołów (Dz 14. 21–23). Jednak – jak podają Dzieje Apostolskie – wybór starszych nie tyle był inicjatywą ludzi, co wyrazem Bożego powołania (por. Dz 13. 1–3; 20. 28). Apostołowie „w modlitwie i poście” prosili jedynie o Boże prowadzenie i dar rozpoznania duchowych kwalifikacji tych, którzy mieli już Boże powołanie.
Z upływem czasu apostoł Paweł przedstawił w swoich listach moralne i duchowe cechy tych, którzy mają być biskupami, czyli starszymi zboru (1 Tm 3. 1–7; Tt 1. 5–9, por. 1 P 5. 1–3). Dzięki temu, oprócz indywidualnego prowadzenia Bożego, możemy również dziś rozpoznać, kto w miejscowym zborze jest biskupem ustanowionym przez Ducha Świętego, a kto pseudobiskupem nieposiadającym takich cech.
Według apostolskich wytycznych, do ustanowienia biskupa nie jest potrzebne jakieś szczególne posiedzenie rady Kościoła, ceremonia wyświęcenia czy specjalne szaty liturgiczne, lecz wyłącznie dostosowanie się do biblijnych zaleceń. Potwierdza to również przykład opisany w Liście do Tytusa, któremu ap. Paweł polecił ,,ustanowić po miastach starszych” (1. 5). Chociaż Tytus dysponował jedynie listem od Pawła, to list ten zawierał wystarczające wskazówki dotyczące duchowych i moralnych kwalifikacji starszych. Tak więc skoro Tytus mógł rozpoznać Boży wybór i wyznaczyć po zborach biskupów, to również współcześni misjonarze mogą czynić to samo. A zatem każdy misjonarz zaangażowany w pionierską pracę ewangelizacyjną, na skutek której powstaje zbór, jest również uprawniony, w oparciu o biblijne wytyczne, do wyznaczenia starszego danego zboru. Z chwilą wyznaczenia starszego zboru główną pieczę nad zborem sprawuje ów starszy, a nie misjonarz, którego praca ma zupełnie inny charakter.
W świetle tego, co do tej pory zostało powiedziane, katolicka procedura wyświęcania biskupów lub sankcji stosowanych wobec nich – w przypadku ich ordynacji bez zgody papieskiej – nie ma żadnych podstaw biblijnych. Przeciwnie. Powoływanie starszych jest przede wszystkim sprawą Bożą, konkretnych misjonarzy oraz lokalnego zboru, a nie inaczej (Dz 20. 28). Ponadto ,,biskup ma być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, umiarkowany, przyzwoity, gościnny, dobry nauczyciel, nieoddający się pijaństwu, nie zadzierzysty, lecz łagodny, nie swarliwy, nie chciwy na grosz, który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości, bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży? A powinien też cieszyć się dobrym imieniem u tych, którzy do nas nie należą” (1 Tm 3. 1–7). Czy współcześni biskupi odpowiadają tym normom? A z sankcjami wobec niepokornych wiernych i duchownych? Przede wszystkim należy zwrócić uwagę, że Kościół rzymskokatolicki w wielu przypadkach stosuje sankcje karne tam, gdzie Biblia nie daje ku temu żadnych podstaw. Na przykład Kościół potępia odstępstwo od wiary, nieposłuszeństwo wobec Stolicy Piotrowej i jej przedstawicieli itp. I to w przypadku, gdy ,,trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5. 29)! A przecież nic nie zrobił, aby potępić agresję hitlerowskich Niemiec i niewiele robi, gdy w grę wchodzą poważne wykroczenia, takie jak skandale pedofilskie księży, pijaństwo duchownych i różnego rodzaju nadużycia z samowolą wielu dygnitarzy włącznie, mimo że te przestępstwa potępia zarówno Biblia, jak i społeczeństwo. Czy można pogodzić tak rażącą sprzeczność, jaka zachodzi pomiędzy biblijnym nakazem, aby biskupi byli żonaci, a ekskomuniką duchownych, którzy wstępują w związki małżeńskie? Odpowiedź nasuwa się sama.
Z jakich więc powodów można kogoś wykluczyć ze społeczności wiernych?
Biblia podaje wiele powodów. Piętnuje m.in. takie grzechy jak: różne rodzaje wszeteczeństwa, rozpusta, chciwość, grabież, bałwochwalstwo, oszczerstwo, pijaństwo, czary, pasożytniczy tryb życia oraz odstępstwo od Słowa Bożego i powodowanie odszczepieństwa (1 Kor 5. 1–2, 9–13; Ga 1. 9; 5. 19–21; 2 Tes 3. 6–15; Tt 3. 10–11; 2 J 9–11). Nowy Testament zaleca jednak ogromną ostrożność w stosowaniu środków dyscyplinarnych oraz odpowiednią procedurę postępowania wobec tego, który grzeszy. Decyduje o tym nie jednostka, lecz cały zbór (Mt 18. 15–20). Niestety, mimo tych biblijnych wytycznych, trzeba przyznać, że również w społecznościach protestanckich i ewangelicznych zdarzają się przypadki pochopnych sądów, bez dokładnego zbadania dowodów lub ich rewizji. Dotyczy to szczególnie spraw bardzo osobistych, gdy w grę wchodzi zawarcie ponownego związku małżeńskiego, ą,,dowody” tylko pozornie przemawiają na niekorzyść wykluczonych. W innych zaś społecznościach (dzięki Bogu – nielicznych!) wyklucza się wierzących z powodów tak absurdalnych, jak na przykład odrzucenie wegetariańskiego sposobu żywienia (por. Rz 14. 1–6).
Cokolwiek by jednak powiedzieć o współczesnych nadużyciach, jedno jest pewne: środki dyscyplinarne są potrzebne, ale mają być stosowane jedynie wtedy, gdy jest to konieczne. Mają służyć dwóm zasadniczym celom: chronić zbór przed destrukcyjnym wpływem (1 Kor 5. 6) oraz skłonić błądzącego do opamiętania, aby się odwrócił od grzechu i powrócił do Boga i społeczności zborowej (por. 2 Kor 2. 5–10).
Bolesław Parma
"FAKTY I MITY" nr 22,
08.06.2006 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
ZNAK KRZYŻA
Czy Jezus umarł na krzyżu czy na palu?
Czy krzyż słusznie uznawany jest za przedmiot
kultu? Czy bez wizerunku może wisieć na ścianie? Czy należy się żegnać w imię
Ojca i Syna, i Ducha Świętego?
W ,,Encyklopedii biblijnej” (Prymasowska seria
biblijna, s. 563) pod hasłem krzyż czytamy: ,,Krzyż (gr. stauros), starożytne
narzędzie tortur i egzekucji. Użycie pionowego pala (również stauros) do
wieszania zwłok, torturowania lub egzekucji było powszechne w I tysiącleciu
przed Chrystusem, zwłaszcza w czasie wojen”. Bywały przypadki, że dla
odstraszenia zbuntowanych niewolników lub żołnierzy na palu ginęły setki, a
nawet tysiące ofiar.
Dalej czytamy: ,,Sam sposób egzekucji przez
ukrzyżowanie znacznie się różnił w konkretnych przypadkach (...). Nadal używano
pionowego słupa, ale często dodawano belkę poprzeczną na jego szczycie, tak że
tworzyła literę T”.
Takie też stanowisko zajmuje David H. Stern, mimo
że sam zamiast słowa ,,krzyż” używa określenia ,,pal”: ,,Bogaty materiał
archeologiczny i historyczny potwierdza fakt, że rodzaj pala egzekucyjnego
używanego na terenie Izraela miał poprzeczną belkę (łac. patibulum) i że
właśnie ją skazaniec, a zatem i Jeszua [Jezus], musiał nieść na miejsce kaźni”
(,,Komentarz żydowski do Nowego Testamentu”). Podobnie czytamy w ,,Leksykonie
religioznawczym”: „Jezus nie mógł dźwigać krzyża łacińskiego. Mamy dokładne
dane dotyczące praktyk egzekucyjnych w rzymskiej Palestynie. Słup, a więc część
pionową, wbijano głęboko w ziemię znacznie wcześniej. Skazaniec dźwigał jedynie
belkę poprzeczną, którą razem z nim mocowano u góry słupa i dawano podpórkę pod
nogi, aby się nie obsunął”.
Jednak według ,,The Imperial Bible – Dictionary”,
„greckie słowo [stauros] właściwie oznacza pal, słup lub fragment palisady”.
Natomiast W.E. Vine podaje: ,,Kształt dwuramiennego krzyża wywodzi się ze
starożytnej Chaldei, gdzie był on symbolem boga Tammuza (przypominał kształtem
mistyczne Tau, inicjał jego imienia), podobnie zresztą jak w innych okolicznych
krajach, z Egiptem włącznie. Do połowy III wieku po Chrystusie kościoły albo
już odstąpiły od niektórych nauk wiary chrześcijańskiej, albo je pozmieniały.
Chcąc podnieść prestiż odstępczego systemu kościelnego, zaczęto przyjmować do
kościołów pogan, którzy się nie odrodzili przez wiarę, i bardzo często
pozwalano im zatrzymać dotychczasowe pogańskie znaki i symbole. Z tego powodu
przyjęto również Tau (czyli T) w najczęściej spotykanej postaci – z obniżoną
poprzeczką – jako wyobrażenie krzyża Chrystusowego” (,,An Expository Dictionary
of New Testament Words”, Londyn 1962, s. 256).
Trudno dziś jednoznacznie rozstrzygnąć, czy Jezus
umarł na krzyżu, czy palu. Chociaż większość argumentów przemawia za tym, że
Chrystus poniósł śmierć na palu, nie można też wykluczyć, że umarł na krzyżu w
kształcie litery T. (...) Zachodzi jednak pytanie, czy godzi się czcić krzyż
lub pal, na którym zginął Jezus...
Kościół rzymskokatolicki uważa, że tak. Przykłada
ogromną wagę do kultu krzyża, który rzuca się w oczy prawie na każdym miejscu.
Twierdzi, że krzyż jest znakiem zbawienia i nadziei, a oddając mu cześć, chce
uczcić ukrzyżowanego na nim Zbawiciela. Głosi, że ,,znak krzyża już w
starożytnym Kościele związany był z wyznaniem wiary trynitarnej. »W imię Ojca i
Syna, i Ducha Świętego« – mówimy codziennie, znacząc krzyżem nasze ciała”
(Jacek Salij, ,,Tajemnice Biblii”, s. 247). Dla Kościoła rzymskiego, krzyż
stanowi więc podstawowy znak trynitarny. Czy jest to słuszne? Co mówią fakty?
Otóż przede wszystkim zauważmy, że ,,ten bogaty w
treść symbol [krzyż] występował w Eurazji, Afryce i Ameryce, chociaż bez
Australii. Już w epoce neolitu spotykamy go około 2000 r. p.n.e. na glinianych
walcach, a w Asyrii jako symbol słońca” (,,Leksykon religioznawczy”, s. 141).
Zanim więc krzyż w IV stuleciu został objęty kultem w Kościele rzymskim, był on
najpierw symbolem starożytnych kultów solarnych. Po drugie – cześć dla krzyża,
podobnie jak kult obrazów i posągów Biblia uznaje za bałwochwalstwo! Oto kilka
tekstów:
,,Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej
czegokolwiek” (Wj 20. 4); ,,Nie zwracajcie się do bałwanów i nie sporządzajcie
sobie bogów odlewanych z metalu. Ja, Pan [JHWH], jestem Bogiem waszym” (Kpł 19.
4); ,,Przeklęty mąż, który zrobi podobiznę rzeźbioną lub laną, obrzydliwość dla
Pana” (Pwt 27. 15); ,,Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają winni mu ją
oddawać w duchu i w prawdzie” (J 4. 24). Po trzecie – Stary Testament nie
wspomina o krzyżu ani razu, a jedynie o palu (por. Lb 21. 8–9) lub o drzewie
(por. Pwt 21. 22–23). Podobnie Nowy Testament używa greckich określeń stauros
(słup, pal) oraz ksy’lon (kawał drewna, por. Dz 5. 30; 10. 39; 13. 29; Ga 3.
13; 1 P 2. 24), a więc określeń, które niewiele mają wspólnego z łacińskim crux
– krzyż. Według wiarygodnych źródeł historycznych, jednym z najstarszych
symboli chrześcijańskich była ryba, bo greckie ICQUS (fonetycznie: ichthys) to
pierwsze litery zdania: Jezus Chrystus Syn Boga Zbawiciel. A więc nie krzyż.
,,Krzyż rysowany lub rzeźbiony nie występował u chrześcijan przed soborem
nicejskim. Na sali obrad soboru przed tronem cesarskim leżała jedynie otwarta
księga Ewangelii, innego symbolu nie było” (Wacław Korabiewicz, ,,Śladami
amuletu”). Po czwarte – chrześcijańskim znakiem zbawienia i nadziei jest przede
wszystkim nowe życie w zmartwychwstałym Chrystusie (por. Mt 5. 16; 7. 20; Rz 6.
3–6; Ga 5. 22–23), czyli ,,wiara, która jest czynna w miłości” (Ga 5. 6).
Z chwilą ustanowienia Nowego Przymierza, żaden
cielesny lub inny materialny znak – podobnie jak obrzezanie – ,,nie ma żadnego
znaczenia, ale tylko przestrzeganie przykazań Bożych” (1 Kor 7. 19). Stąd też
czynienie znaku krzyża, np. na ciele, nie ma biblijnego uzasadnienia (takiego
jak wcześniej miało obrzezanie) i jest sprzeczne z Biblią, która jednocześnie
przestrzega przed ostentacyjną religijnością, mówiąc, że Bogu ,,nie służy się
rękami ludzkimi, jakby czego potrzebował” (Dz 17. 25, por. Mt 6. 5–8). Po piąte
– odwoływanie się do trynitarnej formuły chrztu jest nie tylko sprzeczne z
twierdzeniem Pism, które mówią, że istnieje tylko jeden prawdziwy Bóg (por. J
17. 3; 20. 17; 1 Kor 8. 4–6; 11. 3), ale również kłóci się z przekonaniem
samych biblistów katolickich, którzy przyjmują, ,,że formuła trynitarna ma
charakter redakcyjny” (,,Encyklopedia katolicka” KUL, t. III, hasło ,,Chrzest”,
s. 354) i dlatego ,,należy odróżnić autentyczne, pierwotne słowa Pana od
elementów interpretacyjno-redakcyjnych” (Ks. J. Kudasiewicz, ,,Jezus historii –
Chrystus wiary”). Po szóste – krzyż łaciński jest symbolem niezliczonych
zbrodni i militarnych podbojów, a mianowicie: prześladowania Żydów, krucjat
przeciwko muzułmanom i innowiercom, podbojów kolonialnych, zbrodni zakonu
krzyżackiego na ziemiach polskich, mordów dokonanych przez rasistowską
organizację Ku-Klux-Klan, jak również ludobójstwa hitlerowskich Niemiec pod
znakiem Hackenkreutz.
Wniosek jest oczywisty: jakiekolwiek wyobrażenie
krzyża, z wizerunkiem Chrystusa czy bez, i stosowanie go jako symbolu
chrześcijaństwa nie ma żadnego związku z nauką Pisma Świętego i postawą
pierwszych wyznawców Chrystusa. Historia krzyża sięga starożytnych bałwochwalczych
kultów solarnych i jednocześnie związana jest z największymi okrucieństwami w
dziejach świata. Do chrześcijaństwa symbol ten został wprowadzony w okresie
apostazji, i to za sprawą cesarza Konstantyna (312 r.), który też przyczynił
się do przekształcenia pierwotnych zborów chrześcijańskich w system
religijno-polityczny. Jaki więc powinien być nasz stosunek do kultu krzyża?
Odpowiedź może być tylko jedna: jeśli według II
przykazania Dekalogu nie można czynić i czcić jakiejkolwiek podobizny Boga, to o
ileż bardziej nie należy tego czynić w przypadku narzędzia zbrodni, które
wielokrotnie wykorzystywane bywało w czasie militarnych podbojów, jak i do
politycznych demonstracji.
Biblia wzywa: ,,Najmilsi moi, uciekajcie od
bałwochwalstwa” (1 Kor 10. 14) oraz: ,,Baczcie, byście pobożności swojej nie
wynosili przed ludźmi, aby was widziano; inaczej nie będziecie mieli zapłaty u
Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6. 1).
A zatem wystrzegajmy się doktryn, form i
zwyczajów, które mają tylko pozór pobożności, a które w rzeczywistości
sprzeciwiają się nauce Pisma Świętego i wywołują zgorszenie (por. Mt 18. 6–7).
Nie symbole bowiem – z krzyżem na czele – są ważne, ale wewnętrzna przemiana na
podobieństwo Chrystusa (Rz 8. 29). Wszystko inne Biblia zalicza do marności:
,,Gdyż bóstwa ludów są marnością. Są dziełem rąk rzemieślnika pracującego
dłutem w drzewie, ściętym w lesie, które przyozdabiają srebrem i złotem,
umacniają gwoździami i młotami, aby się nie chwiało. Są jak straszak na polu
ogórkowym, nie mówią, trzeba je nosić, bo nie mogą chodzić. Nie bójcie się ich,
bo nie mogą szkodzić, lecz nie mogą też nic dobrego uczynić. Tobie nikt nie
dorówna, Panie! Jesteś wielki i wielkie jest w mocy Twoje imię” (Jr 10. 1–6).
Bolesław Parma
"FAKTY I MITY" nr 47, 29.11.2007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
INNY
DEKALOG
Nurtują mnie pytania
dotyczące Dekalogu. Czy to prawda, że przykazania Dekalogu zostały zmienione? A
jeśli tak, to co zostało zmienione i dlaczego?
(...) Jest to więc jeden z pierwszych i najważniejszych powodów, dla których drugie przykazanie zabrania oddawania czci Bogu „(...) w wizerunkach lub jakichkolwiek formach i zjawiskach przyrody” (Martin Buber, „Mojżesz”). Wszak – jak powiedział Jezus – „Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie” (J 4. 24). „Z kim więc porównacie Boga i jakie podobieństwo mu przeciwstawicie? Czy bałwana, którego ulał rzemieślnik?” – pyta prorok Izajasz (Iz 40. 18–19). (...)
(...) W Dziejach Apostolskich czytamy: „Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych (...). Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że bóstwo jest podobne do złota albo srebra, albo do kamienia, wytworu sztuki i ludzkiego umysłu” (17. 24, 29, por. Ap 9. 20). Stąd też aż do trzeciego wieku po Chrystusie chrześcijanie wystrzegali się czynienia jakichkolwiek podobizn Boga lub Jezusa, co jednocześnie dowodzi, że respektowali drugie przykazanie Dekalogu. Nie przykładali wagi do zewnętrznego wyglądu Zbawiciela, co potwierdził ap. Paweł: „(...) nikogo nie znamy według ciała; a jeśli znaliśmy Chrystusa według ciała, to teraz już nie znamy” (2 Kor 5. 16), „gdyż w wierze, a nie w oglądaniu pielgrzymujemy” (2 Kor 5. 7). Dlatego też żadna podobizna Jezusa nie została przez nich sporządzona, ponieważ nie tylko uważali, że należy „uciekać przed bałwochwalstwem” (1 Kor 10. 14), ale również dlatego, iż nieznana im była katolicka „nowa ekonomia obrazów”. (...)
Czyż Biblia nie przestrzega: „Baczcie, byście pobożności swojej nie wynosili przed ludźmi, aby was widziano” (Mt 6. 1)?
Bolesław Parma
„FAKTY I MITY” nr 30, 02.08.2007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
CHRZEŚCIJAŃSKIE ŻYCIE MAŁŻEŃSKIE
Mam kilka pytań. Czy Bóg, a więc Biblia, dopuszcza rozwód i powtórne
małżeństwo? Czy do zawarcia związku małżeńskiego potrzebna jest asysta jakiegoś
duchownego (np. księdza lub pastora)? Czy życie w związku tylko cywilnym jest
grzechem, czy też jest uważane przez Boga za prawdziwe małżeństwo?
Rozpocznijmy od pytania o rozwód i ponowne małżeństwo. Czy Biblia dopuszcza jedno i drugie? Oczywiście, że tak. Co prawda głosi, że związek mężczyzny i kobiety został ustanowiony przez samego Boga jako związek monogamiczny i nierozerwalny (por. Rdz 1. 27–28; 2. 24; Mt 19. 4–6), ale w wyjątkowych przypadkach dopuszcza i rozwód, i ponowne małżeństwo. Kiedy więc zachodziła taka wyjątkowa sytuacja? Według Księgi Powtórzonego Prawa, była nią okoliczność, kiedy mężczyzna „odkrył w niej [małżonce] coś odrażającego”. Wówczas mógł „wypisać jej list rozwodowy, wręczyć jej go i odprawić ją ze swego domu” (Pwt 24. 1).
Niestety, w praktyce zwrot „coś odrażającego” był dość często nadużywany, a jego interpretacja doprowadziła do tego, że ofiarami nieudanych związków padały kobiety. Udzielenie rozwodu było bowiem przywilejem głównie mężczyzny. Natomiast kobieta mogła starać się o rozwód tylko w wyjątkowych przypadkach, np. gdy mąż zaraził się trądem lub odstąpił od wiary. Ponadto, aby mogła uzyskać rozwód, zawsze musiała odwoływać się do sądu.
O prawie do rozwodu i ponownego małżeństwa mówił również Jezus. Powiedział On: „Ktokolwiek by odprawił żonę swoją, z wyjątkiem przyczyny wszeteczeństwa, i poślubił inną, cudzołoży, a kto by odprawioną poślubił, cudzołoży” (Mt 19. 9). W słowach tych Jezus uznał zatem żydowskie prawo do rozwodu, ale opowiedział się za jego surową interpretacją według szkoły Szammaja, która – w przeciwieństwie do liberalnej szkoły Hillela – dopuszczała rozwód jedynie w przypadku cudzołóstwa (tak mężczyzny jak i kobiety). Przypomnijmy, że szkoła Hillela pozwalała mężczyźnie oddalić żonę z tak błahego powodu jak przypalenie posiłku, gadulstwo, kłótliwość, chodzenie z rozpuszczonymi włosami lub lekceważenie rodziców. Stąd też Jezus sprzeciwił się takiemu podejściu do rozwodów, mając na uwadze m.in. ochronę pozycji kobiety.
Drugą podstawę do rozwodu podał z kolei ap. Paweł. W Pierwszym Liście do Koryntian czytamy: „Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan:
Jeśli jakiś brat ma żonę pogankę, a ta zgadza się na współżycie z nim, niech się z nią nie rozwodzi; i żona, która ma męża poganina, a ten się zgadza na współżycie z nią, niech się nie rozwodzi (...). A jeśli poganin chce się rozwieść, niechże się rozwiedzie; w takich przypadkach brat czy siostra nie są niewolniczo związani, gdyż do pokoju powołał was Bóg” (1 Kor 7. 12–13, 15).
David H. Stern komentuje ten tekst następująco: „Podstawę do rozwodu sprecyzowano w w. 15, a wynika z niej jasno, że jeśli niewierzący małżonek odchodzi, to małżonek wierzący może uzyskać rozwód i zawrzeć ponowne małżeństwo – w takich okolicznościach brat czy siostra nie są zniewoleni. Bo niemożność uzyskania rozwodu i ponownego małżeństwa byłaby zniewoleniem w małżeństwie” („Komentarz żydowski do Nowego Testamentu”).
Biblia wymienia zatem tylko dwie podstawy do rozwodu i ponownego małżeństwa. W wielu jednak miejscach możemy przeczytać: „Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują” (Ps 127. 1); „(...) dom rozdwojony sam w sobie, nie ostoi się” (Mt 12. 25) oraz jeśli jakaś „sprawa jest z ludzi, wniwecz się obróci; jeśli jednak jest z Boga, nie zdołacie ich zniszczyć” (Dz 5. 38–39). Teksty te sugerują więc, że również z innych powodów może dojść do rozwodu, ale czy z prawem do ponownego małżeństwa, to już każdy musi rozstrzygnąć we własnym sumieniu. O tym bowiem, jakie są przyczyny rozpadu danego związku, najlepiej wiedzą same osoby zainteresowane.
O ile nie sposób akceptować egoistycznych i wybujałych przyczyn, to każdy zdrowo myślący człowiek zgodzi się z tym, że utrzymywanie na siłę patologicznych związków (np. z osobą uzależnioną) nie służy ani małżonkom, ani dzieciom. Tak więc chociaż rozwód jest nieszczęściem – najczęściej dla dzieci (choć też nie zawsze, jeśli na przykład są maltretowane) – w wielu przypadkach może okazać się on jedynym sposobem uniknięcia jeszcze większego zła. Bóg dał człowiekowi rozum do rozeznania różnych sytuacji. Dlatego też większość kościołów protestanckich dopuszcza rozwód nie tylko z powodu cudzołóstwa, ale również z innych przyczyn, takich jak: samowolne opuszczenie rodziny przez współmałżonka, uporczywa odmowa spełniania obowiązków małżeńskich, długotrwały pobyt w więzieniu, psychiczne i fizyczne znęcanie, impotencja mężczyzny, niepłodność kobiety oraz pijaństwo.
Często też pada pytanie: czy do zawarcia związku małżeńskiego potrzebna jest asysta jakiegoś duchownego, na przykład księdza, pastora lub rabina? Na tak postawione pytanie można odpowiedzieć krótko: nie! Po pierwsze dlatego, że Biblia nie daje ku temu żadnych podstaw. Po drugie – ponieważ nawet Kościół rzymski uczy, że tzw. sakramentu udzielają sobie sami małżonkowie. Po cóż więc aprobata czy nawet asysta księdza? I wreszcie dlatego, że przez wiele stuleci nie zawierano ślubów kościelnych. „Na Wschodzie błogosławieństwo ślubne stało się obowiązkiem dopiero w IX w. (i od razu biskup otrzymał prawo pobierania za nie opłaty!).
Na Zachodzie, zasiadający w owym czasie na papieskim tronie, Mikołaj I nie uważał, by przy zawieraniu małżeństwa była potrzebna ceremonia kościelna. Dopiero w wiekach XI i XII, gdy pojawiła się idea »sakramentu małżeńskiego«, nabrała też wagi deklaracja małżonków, wyrażona w obecności kapłana. Jednakże aż po wiek XVI, a konkretnie do Soboru Trydenckiego, uznawało się za ważne małżeństwo zawarte bez udziału księdza” (Karlheinz Deschner, „Krzyż Pański z Kościołem”).
Powyższe fakty przeczą twierdzeniu, jakoby Chrystus powierzył Kościołowi rzymskokatolickiemu ustawodawstwo dotyczące małżeństwa. Tym bardziej że w formie zinstytucjonalizowanej powstał on faktycznie dopiero w IV wieku. Ponadto przez długie wieki Kościół rzymski gloryfikował dziewictwo, a nie małżeństwo, które dyskredytował, traktując je jako zło konieczne. Biblia nie daje więc żadnych podstaw dla roszczeń Kościoła rzymskiego lub innego, aby był szafarzem łask Bożych w sprawach małżeństwa. Akt małżeństwa jest bowiem przede wszystkim kontraktem cywilno-prawnym, o zawarciu którego decydują sami małżonkowie, a do jego zalegalizowania lub unieważniania wystarczająco kompetentne są władze cywilne (Rz 13. 1–2).
Podobnie zresztą na instytucję małżeństwa zapatruje się judaizm, który jakkolwiek uznaje świętość tego związku, to jednak jego zawarcia nie uzależnia od obecności rabina oraz tzw. błogosławieństwa małżeńskiego. Oto co na ten temat czytamy w „Obrzędach i symbolach Żydów”: „Zazwyczaj mówi się o błogosławieństwie małżeńskim. Także i w przypadku ślubu kościelnego. Nawet o powiązaniu małżeństwa błogosławieństwem kościelnym. Wszystkie te jednak wyrażenia są właściwie zapożyczone. W rzeczywistości nie są one żydowskie. Nie odpowiadają one kategoriom czysto żydowskim. W prawdziwie żydowskim świecie małżeństwa są one nie na miejscu (...). Przeważnie podczas uroczystości wypowiada się życzenia. Zdarza się to zarówno przed, jak i po ślubie. Wypowiadają je nie tylko osoby sprawujące w tych obrzędach funkcje ani też jakieś określone osoby. Do tego nie potrzeba jakiegoś autorytetu, jakiegoś powołania. Nikt nie ma do tego jakiegoś specjalnego upoważnienia. Wszyscy ludzie razem składają życzenia młodej parze. (...) formuły poświęcające nie są żadnymi »błogosławieństwami«. Nie stanowią one jądra owych czynności; nie urzeczywistniają one samego aktu ślubu, nie przydają mu ważności formalno-prawnej. Są wyłącznie oprawą, uroczystą oprawą (...). Żydowski ślub jest w swej istocie aktem o charakterze żydowsko-cywilno-prawnym. Niczym mniej, niczym więcej. Niczym więcej dlatego, że nie posiada on charakteru sakramentalnego. Poświęcenie to jeszcze nie sakrament. Dlatego też nikt nie ma mocy usankcjonowania z góry ani tego aktu, ani treści zamiaru czy decyzji. Możemy wyrażać życzenia, wypowiadać modlitwy. Serdeczne życzenia i płomienne modlitwy. To wszystko” (rabin Simon Philip De Vries Mzn.).
Powyższy tekst nie wymaga żadnych komentarzy. Odpowiada też na ostatnie pytanie: czy życie tylko w związku cywilnym jest grzechem, czy też jest uważane przez Boga za prawdziwe małżeństwo? Również w tym przypadku odpowiedź jest prosta i jednoznaczna. O tym, czy mamy do czynienia z prawdziwym małżeństwem, nie decyduje żaden Kościół ani żaden duchowny, ani żaden sakrament, ale wyłącznie sami małżonkowie. Prawdziwe bowiem i udane małżeństwo zależy przede wszystkim od nich samych, od ich uczciwych intencji. A zatem nie może być mowy o grzechu (przestępstwie – 1 J 3. 4) tam, gdzie i pobudki są najszczersze i gdzie postępuje się zgodnie z prawem. Niezależnie więc od tego, czy pobierają się wierzący czy niewierzący, Bóg uznaje za właściwe każde małżeństwo, które zrodzone jest z uczciwych intencji i prawdziwej miłości. Bez nich bowiem każde małżeństwo, również to sakramentalne (co potwierdzają statystyki), prędzej czy później może stać się prawdziwym piekłem na ziemi.
Zawarcie związku małżeńskiego i udane pożycie małżeńskie nie jest więc uzależnione ani od miejsca zawarcia ślubu (kościoła, kaplicy, domu weselnego), ani od asysty jakiegoś duchownego, ale od samych małżonków. Z racji doniosłego wydarzenia, jakim jest ślub, uroczystość ta, co prawda, zwykle odbywa się w takim lub innym miejscu chrześcijańskich zgromadzeń i przy asyście duchownego, ale nie jest to wymogiem Biblii. Ta bowiem przede wszystkim kładzie nacisk na duchową jedność i wzajemną miłość małżonków. Bez których nie można nawet myśleć o trwałości i szczęściu małżeńskim.
Bolesław Parma
Napoleon Bonaparte: „Uznanie związku małżeńskiego za nierozerwalny to prowokacja do zbrodni”.
"FAKTY I MITY" nr 33, 23.08.2007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
KOŚCIÓŁ A POLITYKA
Czy rzeczą właściwą z punktu widzenia Biblii jest faworyzowanie przez
polityków doktryny kościelnej i wprowadzenie w życie dogmatów katolickich?
Czy media religijne powinny zajmować się sprawami politycznymi ,,w
trosce o dobro wspólne”?
O ile w ramach państwa teokratycznego w okresie Starego Testamentu królowie popierali oficjalną doktrynę wiary (choć częściej odstępowali od niej), o tyle Nowy Testament głosi wyraźny rozdział Kościoła od państwa i potępia jakiekolwiek układy religijno-polityczne. Potwierdzają to następujące stwierdzenia: ,,Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18. 36); ,,Oddawajcie co jest cesarskiego – cesarzowi, a co bożego – Bogu” (Mt 22. 21) oraz zapowiedź sądu nad największym systemem religijnym – ,,wszetecznicą” – ,,z którą nierząd uprawiali królowie ziemi” (Ap 17. 2).
Nie są to jednak jedyne teksty, które zwracają się przeciwko zespoleniu władzy świeckiej z religią.
O wyraźnym bowiem dystansie Jezusa do jakiegokolwiek aliansu z władzą świecką, odrzuceniu politycznego przywództwa oraz świeckich metod i środków w celu krzewienia idei Królestwa Bożego świadczy również Jego zdecydowany sprzeciw wobec szatańskiej pokusy dotyczącej ,,władzy i chwały” królestw tego świata (por. Łk 4. 5–7), sprzeciw wobec żądań tłumu (w tym być może i zelotów), który chciał obwołać Go królem (J 6.15), jak i sprzeciw wobec wojowniczo nastawionego Piotra, który chciał użyć miecza w czasie aresztowania Jezusa. Reakcja Jezusa na to ostatnie wydarzenie była następująca: ,,Włóż miecz swój do pochwy; wszyscy bowiem, którzy miecza dobywają, od miecza giną. Czy myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca mego, a On wystawiłby mi teraz więcej niż dwanaście legionów aniołów?” (Mt 26. 52–53).
Okazuje się zatem, że chociaż misja Jezusa przypadała na okres okupacji rzymskiej, a sytuacja w samym Izraelu była w wystarczającym stopniu napięta, aby w myśl katolickiej doktryny przeciwstawić się tyranii Rzymu, Jezus nie uległ pokusie połączenia swych sił z ówczesnymi politycznymi siłami Izraela i nie zabiegał o ich poparcie. Wolał raczej zginąć z rąk władzy świeckiej (za sprawą ówczesnych religiantów), niż z kimkolwiek się układać i pójść na jakikolwiek kompromis. Nie zabiegał więc o chwałę ludzką (J 5. 41), o jakiekolwiek faworyzowanie głoszonej przez Niego doktryny, ani też sam nie faworyzował kogokolwiek i nie zajmował się sprawami politycznymi, aby dzięki temu osiągnąć wytyczony sobie cel.
Potwierdzają to zresztą częściowo cytowane już słowa: ,,Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby z tego świata było Królestwo moje, słudzy moi walczyliby, abym nie był wydany Żydom; bo właśnie Królestwo moje nie jest stąd” (J 18. 36). Po których Jezus dodaje: ,,Ja się narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18. 36–37).
Z jednej strony, w słowach tych Jezus podkreślił, że nie uczynił nic przeciwko ówczesnej władzy, za co miałby być skazany – wszak Jego Królestwo miało wymiar duchowy (por. Łk 17. 20–21; J 3. 3) – z drugiej jednak strony wyraził zdecydowany sprzeciw wobec użycia świeckich metod w realizacji powierzonej Mu misji. Najskuteczniejszym bowiem środkiem prowadzącym do wyzwolenia nie tylko z kajdan grzechu, ale również z wszelkich przesądów, zabobonów, stereotypów, fałszywych doktryn oraz zniewalających systemów religijnych (klerykalizacji) i wszelkich przejawów ucisku społecznego, jest przede wszystkim Prawda Ewangelii (por. J 8. 32). Jezus nie odwoływał się więc do jakichkolwiek struktur władzy świeckiej i nie zabiegał o jej protekcję, niezależnie od tego, czy rzecz dotyczyła Jego misji (propagowania doktryny), czy też prawnej ochrony – Jego bezpieczeństwa. Głosił bowiem, że do realizacji Bożego celu (zbawienia – J 3. 17) niezbędne są Boże środki (Słowo Boże i moc Boża – Łk 9. 1–3; 1 P 4.11), a te na zawsze pozostaną odrębne od celów i środków, które przyświecają władzy świeckiej. Ap. Paweł napisał: ,,Bo chociaż żyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny” (2 Kor 10. 3–4, por. Ef 6. 10–18; 2 Tm 2. 5).
Niestety, tego rodzaju ewangeliczne metody krzewienia idei Królestwa Bożego stosowano zaledwie przez okres pierwszych trzech wieków. Radykalne zmiany zaszły bowiem już w IV wieku, kiedy – jak pisał Karl Barth – cesarz Konstantyn został ,,twórcą chrześcijańskiego Kościoła powszechnego (...), kiedy wyniósł chrześcijaństwo do rangi religii państwowej... i kiedy Kościół rozciągnięto do wymiarów całego społeczeństwa” (,,Volkskirche, Freikirche, Bekenntniskirche” w: Leonard Verduin, ,,Anatomia hybrydy”). Od tego czasu doktrynę Kościoła rzymskokatolickiego uznano za jedyną oficjalną ideologię państwową, a odstępstwo od niej traktowane było jako przestępstwo – surowo karane.
Ten stan rzeczy trwał właściwie aż do XX wieku. Za wyznaniowym charakterem państwa, czyli uprzywilejowaną pozycją Kościoła rzymskiego, opowiadali się bowiem wszyscy papieże aż do Soboru Watykańskiego II. Dopiero podczas obrad tego soboru poddano rewizji dotychczasową uprzywilejowaną pozycję Kościoła, uznano prawo jednostek do swobody w sprawach religii i zaakceptowano równouprawnienie wszystkich związków religijnych.
Niestety, mimo uchwał soborowych, po 1989 r. Kościół rzymskokatolicki w Polsce na powrót zajął uprzywilejowaną pozycję. Przyczynili się do tego nie tylko politycy prawicowi, ale również lewicowi, którzy jeszcze skwapliwiej niż wcześniejsze władze PRL-u zaczęli układać się z Kościołem. Dzięki temu poparciu wzrosła więc dominacja kleru i jego wpływ na wszystkie dziedziny życia – ze sferą polityczną włącznie. Przykładem tego może być chociażby wprowadzenie religii do szkół wbrew ustawie o świeckości państwowych instytucji edukacyjnych. Następnie – przyznanie pensji katechetom z budżetu państwa, i to wbrew wcześniejszym zapewnieniom prymasa Glempa, że Kościół nigdy nie będzie żądał pieniędzy za nauczanie religii w szkołach.
I wreszcie podpisanie konkordatu (28 lipca 1993 r.) pomiędzy rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Stolicą Apostolską, który pod każdym względem faworyzuje instytucję Kościoła rzymskokatolickiego. Konkordat ten bowiem gwarantuje Kościołowi nadzwyczajne przywileje kosztem suwerenności naszego państwa. Poważnie obciąża finansowo Skarb Państwa i narusza zasadę równości wszystkich wspólnot religijnych w Polsce, a więc jest sprzeczny z konstytucją i z konstytucyjną zasadą rozdziału Kościoła od państwa. Ponadto sojusz ten (Kościoła z państwem) i nadanie jednej społeczności religijnej tak nadzwyczajnych przywilejów są sprzeczne z zasadami demokracji oraz z Biblią, która jednoznacznie potępia tego rodzaju układ jako niedopuszczalny (Ap 17. 2).
Z punktu widzenia Biblii faworyzowanie przez polityków jakiejkolwiek społeczności religijnej i jej doktryny jest więc nie do przyjęcia. Nie do przyjęcia i naganne jest finansowanie jakichkolwiek instytucji katolickich, w tym uczelni, a także dofinansowywanie budowy świątyń z budżetu państwa. Bóg przecież nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych (Dz 17. 24). Nieporozumieniem jest również odwoływanie się na siłę w preambule konstytucyjnej do Boga i tzw. wartości chrześcijańskich. Po pierwsze dlatego, że Biblia zakazuje nadużywania imienia Bożego nadaremno, a postawa wielu polityków i kleru dowodzi, że z takim właśnie zjawiskiem mamy do czynienia. Po drugie – ponieważ prawo naturalne i tzw. wartości chrześcijańskie albo są wpisane w serca ludzi i zgodnie z nimi postępują, albo też są im obojętne i nie zmienią tego żadne zapisy ani uchwały (por. Hbr 8. 10–13; Rz 2. 14–15). Innymi słowy: ani Bóg, ani wspólnota ludzi wierzących nie potrzebuje, aby uchwałami i ustawami sankcjonowano jakiekolwiek wymogi moralne, ponieważ w społeczności zgromadzonej wokół Jezusa Chrystusa w sprawach sumienia pierwszorzędne miejsce zajmuje Słowo Boże, a nie narzucane na siłę przez polityków i kler ustawy, dekrety, encykliki itp.
Faworyzowanie przez polityków doktryny kościelnej jest nie do przyjęcia również z tego względu, że wszystkie katolickie dogmaty, święta, z niedzielą włącznie, wszystkie zwyczaje, z procesjami, pielgrzymkami i kultem maryjnym oraz kultem tzw. świętych z Janem Pawłem II na czele – nie mają żadnych podstaw w Piśmie Świętym.
To jednak nie wszystko. Z punktu widzenia Biblii niedopuszczalne jest również, aby media religijne zajmowały się polityką. Bóg nie potrzebuje bowiem ani agitacji ze strony nieodrodzonych duchowo polityków, ani uwikłania wierzących w sprawy polityczne (por. 2 Kor 6. 14–16). Historia uczy, że na dłuższą metę takie zaangażowanie oraz wszelkie zależności tego typu (nigdy nie bezinteresowne) zazwyczaj przynosiły więcej szkody niż pożytku. Zaangażowanie więc mediów religijnych w rozgrywki polityczne, w kampanie wyborcze i zabieranie głosu w kwestiach politycznych nijak się mają do misji chrześcijańskiej. Według Biblii bowiem prawdziwi wyznawcy Chrystusa powołani są do tego, aby głosić ewangelię, a nie uprawiać politykę. Kościół ma głosić ,,Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2. 2), a nie manipulować wiernymi w czasie np. kampanii wyborczych. Chrześcijańskie media nie powinny więc angażować się w sprawy czysto polityczne, a jeśli już zabierają głos w kwestiach dotyczących tej sfery, powinny zajmować stanowisko wyważone i bezstronne, pamiętając, że wyznawcy Chrystusa, w tym i media chrześcijańskie – obok krytycznej oceny sytuacji politycznej i samych władz – powołani są przede wszystkim do tego, ,,aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich przełożonych, abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości” (1 Tm 2. 1–2). Jeśli więc o tej prawdziwej pobożności i uczciwości (Jk 1. 27) media nie zapomną, wówczas mogą odegrać pozytywną rolę. Jeśli jednak zechcą stać się kolejną polityczną siłą – jak rozgłośnia Radio Maryja, która jątrzy i skłóca naród oraz nie liczy się z nikim i z niczym – doprowadzą ten kraj do jeszcze większego rozdarcia.
Bolesław Parma
"FAKTY I MITY" nr 38, 27.09.2007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
PAPIESKA EKLEZJOLOGIA
Według orzeczenia papieża Benedykta XVI (29 czerwca 2007 r.) tylko
Kościół rzymskokatolicki został założony przez Jezusa Chrystusa, a wszystkie
inne wspólnoty kościelne nie mogą być nazywane Kościołami we właściwym tego
słowa znaczeniu. Co na to Biblia?
Rozpocznijmy od stwierdzenia, że papieskie orzeczenie tak naprawdę nie jest niczym nowym, ponieważ katolicka eklezjologia nigdy nie uległa zasadniczej zmianie, a Kościół katolicki zawsze odwoływał się do tzw. sukcesji apostolskiej i kapłaństwa sakramentalnego. Zasadniczo więc papiestwo zawsze stało na stanowisku piętnastowiecznego soborowego dekretu florenckiego z 1442 roku, który głosił: ,,Święty Kościół katolicki (...) niezłomnie wierzy, wyznaje i głosi, że nikt, kto pozostaje poza Kościołem katolickim, nie tylko poganin, ale także Żyd, heretyk, schizmatyk, nie może być uczestnikiem życia wiecznego, lecz pójdzie w ogień wieczny zgotowany diabłu i jego aniołom (Mt 25. 41), chyba że zanim zakończy życie, zostanie przyjęty do niego. Bowiem związek z ciałem Kościoła jest tak wielkiej wagi, że sakramenty Kościoła pomocne są do zbawienia tylko dla tych, którzy w nim pozostają... A nikt nie może być zbawiony, niezależnie od tego, jak wiele jałmużny udzielał, nawet jeśli przelał swoją krew w imię Chrystusa, o ile nie pozostaje na łonie i w jedności z Kościołem katolickim”.
Z podobnym stanowiskiem – podobnym do deklaracji Dominus Iesus z 2000 roku, kiedy kard. Josef Ratzinger był jeszcze prefektem Kongregacji Nauki Wiary – spotykamy się też w bulli Unam Sanctam, wydanej przez papieża Bonifacego VIII. Oto fragment tego dokumentu: ,,Ponadto ogłaszamy, stwierdzamy, definiujemy i mówimy każdej ludzkiej istocie, że dla ich zbawienia konieczne jest całkowite poddanie kapłanowi rzymskiemu (Pontifex Romanum)”.
Jak widzimy, eklezjologia papieża Benedykta XVI wcale nie różni się od tej z czasów średniowiecza. Na niewiele zdały się więc obrady II Soboru Watykańskiego (1962–1965), który na krótko rozbudził nadzieje na probiblijne zmiany w polityce wyznaniowej Kościoła rzymskiego, wzywając do dialogu z innowiercami. Bo już w 1970 roku w posoborowym dokumencie wyraźnie określone zostały intencje dialogu: ,,Dialog sam w sobie nie jest celem (...) Służy raczej zmianie sposobu myślenia, zachowania i codziennego życia tych wspólnot. Tą drogą zamierza przygotować ścieżkę do ich jedności w wierze na łonie jedynego i widzialnego Kościoła: stąd krok po kroku, w miarę jak eliminowane są przeszkody do pełnej eklezjalnej komunii, wszyscy chrześcijanie zbiorą się na wspólnej celebracji Eucharystii w jedności jedynego Kościoła, jaką Chrystus od początku obdarzył swój Kościół. Jedność ta, jak wierzymy, mieszka w Kościele katolickim jako coś, czego nie może on nigdy stracić” (,,Refleksje i sugestie dotyczące dialogu ekumenicznego”, 14 VIII 1970).
Zasady i cele polityki papieskiej zawsze więc były te same, a papież Benedykt XVI tylko je potwierdził.
Co zatem, z biblijnego punktu widzenia, można powiedzieć o roszczeniach i dążeniach papiestwa?
Papieskie stanowisko dotyczące pochodzenia, prymatu i jedynozbawczej roli Kościoła rzymskiego jako rzekomo jedynego rzeczywistego Kościoła Chrystusowego nie ma absolutnie żadnych podstaw biblijnych. Jezus Chrystus nie założył bowiem ani Kościoła rzymskokatolickiego, ani żadnej innej instytucji, systemu czy nawet organizacji. Przyszedł bowiem do ,,owiec zaginionych z domu Izraela” (Mt 15. 24, por. Mt 10. 6), aby ożywić, odnowić i zbawić społeczność izraelską, do której zaprosił wszystkie narody, aby uczestniczyły w prawdziwej wierze Izraela w Boga Jahwe (por. Mt 28. 19; Dz 1. 8; Ef 2. 11–18). Judeochrześcijańska społeczność różni się więc pod wieloma względami od instytucji papieskiej. Oto niektóre z tych różnic.
1. Judeochrześcijańska wspólnota wiary powstała w I stuleciu po Chrystusie. Natomiast Kościół rzymskokatolicki powstał w IV wieku.
2. Członkostwo w duchowej wspólnocie Jezusa uwarunkowane było osobistą decyzją wiary, chrztem, z całkowitym nawróceniem do Boga i absolutnym zerwaniem z grzechem (por. Dz 2. 38; 8. 26–38; Rz 6. 1–14; 1 Kor 12. 13). Członkiem zaś Kościoła rzymskiego zostaje się tuż po urodzeniu poprzez chrzest niemowląt, który jest karykaturą i zafałszowaniem biblijnego chrztu.
3. Organizacja pierwotnych wspólnot chrześcijańskich ograniczała się do najprostszych form. Każda wspólnota była autonomiczna i zarządzana kolegialnie, a o najważniejszych sprawach decydowali wszyscy jej członkowie (por. Mt 18. 15–18). Rzymskokatolicki Kościół hierarchiczny jest zaś dyktaturą papieży, czyli zupełnym zaprzeczeniem ww. wspólnot.
4. Papiestwo głosi, że ap. Piotr jako głowa Kościoła był w Rzymie, a każdy papież jest następcą Piotra. Biblia jednak ani jednym słowem nie wspomina o tym, by Piotr był głową ,,ciała Chrystusowego” (por. Ef 1. 22–23; 5. 23), by był w Rzymie i by ustanawiał jakichkolwiek następców. Ponadto Pismo Święte wyraźnie określa kryteria apostolskie (Dz 1. 21–22), dodając, że wszyscy apostołowie byli osobiście wybrani przez Jezusa bez jakiejkolwiek wzmianki o następcach.
5. Podczas gdy papieska eklezjologia kładzie nacisk na hierarchiczny system kapłański, apostoł Piotr twierdził, że wszyscy duchowo odrodzeni wierzący są ,,rodem wybranym, królewskim kapłaństwem” (1 P 2. 9).
6. Gdy papiestwo głosi, że tylko Kościół rzymski dysponuje wszystkimi niezbędnymi środkami do zbawienia, Pismo św. uczy, że zbawienie to darowane jest w Chrystusie, a nie w tym czy w innym kościele (Dz 4. 12).
7. W przeciwieństwie do nauki Kościoła rzymskiego, który kładzie nacisk na pośrednictwo Marii, świętych i kapłanów, którzy rzekomo „otrzymali władzę, jakiej Bóg nie dał ani aniołom, ani archaniołom” (prymas Wyszyński), Pismo głosi, że istnieje tylko jeden pośrednik między Bogiem a ludźmi – Jezus Chrystus (1 Tm 2. 5, por. J 14. 6; Hbr 7. 25).
8. W całkowitym przeciwieństwie do Biblii pozostaje również tzw. ofiara mszy świętej. Jezus Chrystus złożył bowiem swoje życie w jedynej i niepowtarzalnej ofierze za grzechy całego świata (por. J 1. 29; Hbr 7. 27; 9. 28; 10. 10; 1 P 3. 18).
9. Gdy papież Benedykt XVI twierdzi, że do zbawienia niezbędne są sakramenty, których podstawą jest głównie Tradycja Kościoła, Jezus głosił coś zupełnie odwrotnego. Stwierdził: ,,Daremnie mi cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi” (Mt 15. 9, por. Mk 7. 7–9). Podobne stanowisko zajął później ap. Paweł, który jednoznacznie potępił ludzkie tradycje (por. Ga 1. 6–9; Kol 2. 8), oraz ap. Piotr, który przestrzegał przed fałszywymi nauczycielami, bo ci – jak pisał – „wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił” (2 P 2. 1), co w najbardziej rażący sposób urzeczywistniło się w doktrynie Kościoła rzymskiego. Dogmaty i Tradycja tego Kościoła są bowiem zaprzeczeniem nauki apostolskiej, która głosi, że ,,wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” (Rz 10. 17). Na ten fakt zwracał też uwagę ap. Piotr, który w swoich listach ani razu nie odwoływał się do jakiejkolwiek tradycji, a jedynie do Słowa Bożego, które prowadzi do odrodzenia, duchowego wzrostu i uświęcenia (1 P 1. 22–25; 2. 2; 4. 11).
Jak widzimy, papiestwo powołujące się na ap. Piotra, tak naprawdę nie ma z nim nic wspólnego. Apostoł ten bowiem w swych listach ani jednym słowem nie wspomniał o swym prymacie i nieomylności, o boskim kulcie Marii (jej wiecznym dziewictwie, niepokalanym poczęciu, wniebowzięciu, pośrednictwie i modlitwach kierowanych do niej), o kulcie świętych, ich relikwii i obrazów, o kapłaństwie sakramentalnym z celibatem włącznie, o czyśćcu i mękach piekielnych, o transsubstancjacji, o spowiedzi usznej oraz o święceniu niedzieli i innych katolickich świętach i zwyczajach. Dlaczego więc ap. Piotr ani jednym słowem nie wspomniał o tym wszystkim, co jest tak istotne dla Kościoła rzymskiego? Odpowiedź może być tylko jedna: ponieważ wszystkie te i wiele innych elementów katolickiej doktryny były zupełnie obce Piotrowi. Nie mają one bowiem absolutnie nic wspólnego z przesłaniem Biblii.
Biblia obnaża papieski system eklezjalny jako system odstępczy od ,,wiary, która raz na zawsze została przekazana świętym (prorokom i apostołom)” (Jud 3, por. Ef 2. 20).
Cokolwiek by więc powiedzieć o przekonaniach i twierdzeniach papieża Benedykta XVI w sprawie prymatu Kościoła rzymskiego i dyskryminacji Kościołów protestanckich, jedno nie ulega wątpliwości: Benedykt XVI postanowił powrócić do wcześniejszej (średniowiecznej) nieugiętej polityki papieskiej, która doprowadziła do straszliwych prześladowań wszystkich innowierców.
Zarówno deklaracja Dominus Iesus z 2000 roku, jak i orzeczenie Benedykta XVI z dnia 29 czerwca 2007 roku potwierdzają więc, że rzeczywiście mamy do czynienia z dawnym ,,pancernym” kardynałem, a obecnie twardogłowym papieżem, który chciałby rządzić światem za pomocą dekretów, podobnie jak w zamierzchłych czasach czynili to jego poprzednicy. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Twardogłowa polityka i orzeczenia Benedykta XVI demaskują bowiem jednocześnie jego własny zwodniczy system. Wszak Jezus powiedział: ,,Z obfitości serca mówią usta” (Mt 12. 34) oraz: „(...) po owocach poznacie ich” (Mt 7. 20). ,,Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione i nic nie pozostało utajone, co by nie wyszło na jaw” (Mk 4. 22).
Odpowiedzią więc na papieskie dekrety, orzeczenia i roszczenia jest całe Pismo, które również demaskuje papieską eklezjologię i ostrzega: ,,Nie pozwalajcie się nazywać Rabbi, bo jeden tylko jest – Nauczyciel wasz, Chrystus, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim; albowiem jeden jest Ojciec wasz – Ten w niebie” (Mt 12. 34).
Bolesław Parma
"FAKTY I MITY" nr 39, 04.102007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
KTO
JEST ANTYCHRYSTEM?
(CZ. 1)
W Drugim Liście do
Tesaloniczan (2. 1–10) i w Apokalipsie św. Jana (13. 1–8) czytamy o tajemniczej
postaci, której Szatan przekazał wielką moc. Czy teksty te mówią o Antychryście?
A jeśli tak, to kto jest Antychrystem i czy jest on tylko przywódcą
politycznym, czy również religijnym?
Czy proroctwo to ma coś
wspólnego z papieżem?
Na temat Antychrysta istnieje wiele opinii. Jedna z nich głosi, że m.in. powyższe teksty znalazły wypełnienie w antybiblijnym papiestwie i kolejno następujących po sobie papieżach. Takie stanowisko w dobie przedreformacyjnej zajmowali między innymi: Joachim z Fiore, John Wycliffe, Jan Hus, Girolamo Savonarola; w okresie reformacji zaś Marcin Luter, Jan Kalwin, Thomas Münzer, William Tyndale, Thomas Cranmer, Hugo Latimer, Nicholas Ridley i John Fox, a w późniejszym czasie John Bunyan, Isaac Newton, Jonathan Edwards, George Whitefield i John Wesley. Przekonanie, że papiestwo jest systemem Antychrysta, a papież Antychrystem, żywi również bardzo wielu współczesnych protestantów. Przypomnijmy, że jeszcze w 1988 roku jeden z przywódców protestanckich – Ian Paisley (pastor i polityk) – podczas wystąpienia Jana Pawła II w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, wyklinał go jako Antychrysta (za „Gazetą Wyborczą” z 9 maja 2007 r.). Zachodzi więc pytanie: skąd to przekonanie, że papiestwo jest systemem Antychrysta, a papież Antychrystem? Czy teksty biblijne w wystarczającym stopniu identyfikują Antychrysta, aby przychylić się do opinii reformatorów i wielu współczesnych badaczy proroctw?
Zacznijmy od Drugiego Listu do Tesaloniczan (2. 3–10), który odsłania Antychrysta, przedstawia jego charakter i pomaga również zrozumieć inne fragmenty mówiące na ten temat.
Już na samym początku ap. Paweł wyraźnie stwierdził, że „przeciwnik” (Boga, Chrystusa, Biblii i wierzących) pojawi się w rezultacie „odstępstwa” (w. 3), o czym mówi również w innym miejscu: „A Duch wyraźnie mówi, że w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich, uwiedzeni obłudą kłamców, naznaczonych w sumieniu piętnem występku, którzy zabraniają zawierania związków małżeńskich” (1 Tm 4. 1–3). Antychryst, który uosabia wszystkie przeciwne moce (wielu antychrystów, o których wspomina Jan – 1 J 2.18), to przede wszystkim odstępca od „wiary, która raz na zawsze została przekazana świętym (prorokom i apostołom)” (Jud 3, por. Ef 2. 20). To fałszywy nauczyciel, który „słucha nauk szatańskich” i sam „wprowadza zgubne nauki” (2 P 2. 1). To „człowiek grzechu”, który prowadzi do globalnego zwiedzenia, które – jak powiedział ap. Paweł – rozpoczęło się od samych biskupów. Oto jego słowa: „Ja wiem, że po odejściu moim wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody, nawet spomiędzy was samych (biskupów) powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą” (Dz 20. 29–30).
Nie doszło do tego, rzecz jasna, od razu. Odstępstwo to bowiem długotrwały proces. Biskupów nie cechowała otwarta wrogość wobec Boga, Chrystusa czy Biblii. Przeciwnie, występowali przecież w jego imieniu. Dopiero z czasem, kiedy ulegli różnym wpływom – a zwłaszcza kiedy weszli w sojusz z cesarstwem i zasmakowali władzy świeckiej – wypaczyli istotę Dobrej Nowiny. Przełom zaś nastąpił w IV wieku, kiedy faktycznie narodził się Kościół państwowy(rzymskokatolicki). Wtedy to na dobre doszło do zespolenia z cesarstwem, odejścia od pierwotnego chrystianizmu, dostosowania chrześcijaństwa do rzymskiej rzeczywistości, czyli zaadoptowania całego szeregu kultów i wierzeń pogańskich oraz prześladowania wszelkich tzw. innowierców. Nowo wyłoniona hierarchia rzymskokatolicka nie wystąpiła więc jawnie przeciwko Chrystusowi, ale raczej podszyła się pod niego, by występować w Jego imieniu. Podobnie jak to miało miejsce w czasach ap. Pawła, który napisał: „Tacy bowiem są fałszywymi apostołami, pracownikami zdradliwymi, którzy tylko przybierają postać apostołów Chrystusowych. I nic dziwnego; wszak i szatan przybiera postać anioła światłości. Nic więc nadzwyczajnego, jeśli i słudzy jego przybierają postać sług sprawiedliwości” (2 Kor 11. 13–15).
W jaki jednak sposób Antychryst podszywa się pod Chrystusa, że jednocześnie obnaża swoje prawdziwe oblicze i swoje rzeczywiste zamiary?
Przede wszystkim czyni to poprzez przypisanie sobie pozycji i tytułów należnych wyłącznie Bogu i Chrystusowi. Jest to bowiem „przeciwnik,
który wynosi się ponad wszystko, co się zwie Bogiem, lub jest przedmiotem boskiej czci, a nawet zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga”
(2 Tes 2. 4), co znalazło wyraz m.in. w papieskich tytułach, np. Ojciec Święty, Namiestnik Chrystusa, Najwyższy Kapłan (Pontifex Maximus), Zastępca Boga (Vicarius Dei), Zastępca Syna Bożego (Vicarius Filii Dei), czy nazywaniu się Panem Bogiem na ziemi (Dominus Deus noster papa), w koronowaniu papieża potrójną koroną (tiarą) jako króla nieba, ziemi i podziemia, a także w przypisaniu sobie pozycji najwyższego i nieomylnego nauczyciela z oświadczeniem, że „Kościół rzymski nigdy nie pobłądził i po wszystkie czasy (…) w żaden błąd nie popadnie” (papież Grzegorz VII, bulla Dictatus Papae). Innymi słowy – jak w artykułach Szmalkaldzkich napisał Marcin Luter: „Wszystko, co papież czyni, mówi, ustanawia i jak żyje, wyraźnie wskazuje, że papież jest owym prawdziwym Antychrystem, który wynosi i wywyższa się ponad Chrystusa, ponieważ nie chce, aby chrześcijanie byli zbawieni bez jego władzy, która wszakże jest niczym i nie została przez Boga ustanowiona”. A zatem znamiona Antychrysta podane przez ap. Pawła, w proroctwie Daniela o „małym rogu” i „obrzydliwości spustoszenia” (Dn rozdz. 7–9) oraz w kilku miejscach Nowego Testamentu idealnie pasują do papieża i całego systemu, który reprezentuje. Każdy papież łamie bowiem przykazania Jezusa Chrystusa, który powiedział: „Nie pozwalajcie się nazywać Rabbi, bo jeden tylko jest
– Nauczyciel wasz, Chrystus, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywać ojcem swoim; albowiem jeden jest Ojciec wasz, Ten w niebie” (Mt 23. 8–9). Lekceważy świętość Boga: „Bo Ty [Boże] jedynie jesteś święty” (Ap 15. 4). Za nic ma Pismo, które mówi o jedynej „Głowie Kościoła” i jedynym Najwyższym Kapłanie i pośredniku – Jezusie Chrystusie (por. Ef 1. 22–23; Hbr 7. 24–26; 1 Tm 2. 5). Wszystko to świadczy zaś nie tylko o pogardzie dla Pisma, ale również o władczych pretensjach (przez długie wieki papieże kazali całować swoje stopy) na podobieństwo tego, który chciał zrównać się z Najwyższym (por. Iz 14. 14).
Kolejnym ważnym elementem związanym z objawieniem się Antychrysta jest miejsce jego działalności. Apostoł Paweł stwierdził, że „przeciwnik” ten „zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga” (2 Tes 2. 4), co oznacza, że Antychryst nie tylko wyjdzie z łona wspólnoty chrześcijańskiej, która nazwana jest „świątynią” (1 Kor 3. 16; 6. 19; 2 Kor 6. 16), ale że również zdominuje „świątynię Bożą” i duchowo ją zniszczy (1 Kor 3. 17) – zajmując w niej pierwsze miejsce, które należy się Chrystusowi (por. Kol 1. 17–18).
Objawienie Antychrysta jest więc rezultatem odstępstwa, do którego na dobre doszło z chwilą zawarcia przez biskupów rzymskich sojuszu z cesarzem Konstantynem. Sojusz ten zaś świadczy m.in. o tym, że papieże nie są sukcesorami ap. Piotra (apostołowie byli osobiście wybierani przez Jezusa Chrystusa i musieli odpowiadać biblijnym kryteriom – Dz 1. 21–22), lecz następcami rzymskiego imperatora, który w 381 roku zrzekł się swego tytułu Pontifex Maximus na rzecz biskupa Rzymu. To z kolei dowodzi, że urząd „Najwyższego Kapłana” nie pochodzi od Jezusa, który jako jedyny ma prawo go sprawować, ale pochodzi z odstępczego źródła, jak wszystkie przywileje biskupów rzymskich i ich władza nad całym katolickim światem.
Poprawne zrozumienie proroctw dotyczących Antychrysta i jego królestwa uwarunkowane jest więc poznaniem historycznej perspektywy dotyczącej powstania, rozwoju i charakteru tej jedynej w swoim rodzaju potęgi religijno-politycznej. Historyczne fakty są bowiem nie do podważenia. Świadczą one m.in. o tym, że chociaż „tajemna moc nieprawości działała” (2 Tes 2. 7) już w czasach apostolskich, „syn zatracenia” nie mógł się objawić wcześniej, nie mógł przejąć pełnej kontroli nad chrześcijaństwem i objawić swojego charakteru, dopóki żyli apostołowie (por. Dz 20. 29–30), a przede wszystkim dopóki sami rzymscy imperatorzy „nie zeszli z pola” (w. 7) i nie ustąpili miejsca biskupom rzymskim. Sytuacja ta uległa zmianie po 313 roku, kiedy został wydany tzw. edykt tolerancyjny, oraz w latach następnych, gdy chrześcijaństwo stało się religią państwową, a szczególnie po przeniesieniu przez cesarza Konstantyna w 330 roku swojej stolicy do Konstantynopola. Zmiana ta otworzyła bowiem nieograniczone możliwości dla szukających władzy i zaszczytów biskupów rzymskich, którzy z czasem – po upadku Imperium Rzymskiego – zdobyli całkowitą dominację nie tylko w sferze religii, ale również polityki. Przez wieki naznaczali panujących w Europie lub odbierali panowanie, rzucając klątwy.
Innym znamieniem Antychrysta są jego imiona: „człowiek niegodziwości (grzechu)” i „syn zatracenia” (2 Tes 2. 3), które znalazły odbicie w licznych błędach doktrynalnych, dogmatach wiary katolickiej, sprzecznych z Biblią, czego najjaskrawszym przykładem jest zmiana Dekalogu (usunięcie drugiego przykazania i zmiana czwartego) oraz przyjęcie wierzeń pogańskiego pochodzenia (kult Marii, tzw. świętych, ich relikwii i obrazów). Imiona te znalazły odbicie również w demoralizującym trybie życia papieży. Korupcja, symonia, nepotyzm, rozwiązłość wielu papieży średniowiecza, powołanie inkwizycji w celu tropienia czarownic i innowierców, organizowanie krucjat przeciwko niewiernym oraz „heretykom” (albigensi, waldensi) i pozbawienie życia wielu milionów ludzi – oto najciemniejsza karta w dziejach papiestwa. Wielu papieży wstąpiło na tron, mordując (zwykle za pomocą trucizny) swych poprzedników. Wielu walczyło na polach bitew i wydawało wyroki męczeńskiej śmierci. Krwawe dzieje papiestwa bezbłędnie więc i jednoznacznie dowodzą, z jaką instytucją mamy do czynienia i kto za tym wszystkim stoi. Jedno jest pewne: nie stoi za tym Duch Chrystusowy, lecz przeciwny – szatański! Jak bowiem napisał ap. Paweł, „ów niegodziwiec przyjdzie za sprawą szatana z wszelką mocą, wśród znaków i rzekomych cudów, i wśród wszelkich podstępnych oszustw” (2 Tes 2. 9–10).
A zatem wszelka moc (polityczne możliwości), znaki (sakramentalne), rzekome cuda (przeistoczenie, objawienia, rzekome uzdrowienia w miejscach kultu maryjnego lub za sprawą Jana Pawła II) i wszelkie podstępne oszustwa (nie tylko doktrynalne, ale i takie jak np. „donacja Konstantyna”) – wszystko to demaskuje system, na czele którego stoi „syn zatracenia”, który jak Judasz pocałunkiem zdradza swego Pana, nadal twierdząc, że służy swemu Mistrzowi.
Jak widzimy, profetyczny portret Antychrysta znalazł odbicie w papieskim systemie religijno-politycznym. Antychryst nie jest więc tylko liderem politycznym, był bowiem i jest najpierw odstępcą i religijnym przywódcą, a dopiero potem stał się przywódcą politycznym. Takim nigdy nie był ap. Piotr. Nie mianował się Opoką, Ojcem Świętym, Głową Kościoła, Zastępcą Syna Bożego, Arcykapłanem czy też Bogiem na ziemi. Nie posiadał żadnej stolicy – ani w Rzymie, ani gdziekolwiek indziej – nie posiadał dworu i świty pałacowej i nikt nie całował jego stóp (por. Dz 10. 25–26). Piotr nikogo też nie kanonizował ani nie ustanawiał żadnych świąt czy jakichkolwiek praw. Stał bowiem na stanowisku, że „jeśli kto mówi, niech mówi jak Słowo Boże” (1 P 4. 11), natomiast papież i jego system to zaprzeczenie tego wszystkiego, to przeciwieństwo Chrystusa, jego charakteru i apostolskiej wiary. Według biblijnych proroctw, papież jest „człowiekiem grzechu”, który w sposób autorytarny zarządza swoimi podwładnymi, który nadal zajmuje bezwzględne stanowisko w sprawie celibatu (por. 1 Tm 3. 1–7) mimo plagi seksualnych nadużyć duchownych, m.in. wobec małoletnich, i którego polityka zawsze zmierzała (często po trupach) do poszerzenia swojej władzy. (Cdn.)
Bolesław Parma
"FAKTY I MITY" nr 40, 11.10.2007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
KTO
JEST ANTYCHRYSTEM?
(CZ. 2)
Omawiając zagadnienie
dotyczące objawienia się Antychrysta, nie możemy pominąć Księgi Apokalipsy św.
Jana, która – podobnie jak Drugi List do Tesaloniczan – demaskuje Antychrysta i
jego system. Na szczególną uwagę zasługuje tu rozdział trzynasty, który ukazuje
dwie straszliwe bestie:
jedną wychodzącą z morza, a drugą z ziemi. Kogo symbolizują?
(...) Jedyne w swoim rodzaju mocarstwo, które powstało na gruzach i na wzór (obraz) imperialnego Rzymu, to papiestwo. Ks. dr Antoni Naumczyk pisał: „Świat starożytny, średniowiecze i czasy najnowsze znały potęgi obejmujące rozległe kraje, władające kilkoma lub kilkunastoma narodami – nie znały jednak potęgi światowej o takim zakresie władzy, tak zaborczej, tak bezwzględnej i tak trwałej równocześnie jak papiestwo. Papiestwo jest w całym tego słowa znaczeniu potęgą i to potęgą światową. Obejmuje dziś wszystkie kontynenty i wszystkie rasy, w jednych krajach jest u szczytu swej władzy, w innych o nią walczy. Papiestwo jako zorganizowany system trwa już 1500 lat” (,,Biblijne podstawy rzymskiego papiestwa”, 1961).
Potęga papiestwa rodziła się powoli i był to proces dość długotrwały. Przełom nastąpił w 313 roku, kiedy Konstantyn i Licyniusz wydali poszerzoną wersję edyktu z roku 311, który zapewniał chrześcijanom pełną swobodę religijną. Był to punkt zwrotny w stosunkach państwo–Kościół. Od tego czasu chrześcijaństwo z dnia na dzień zaczęło stawać się religią uprzywilejowaną, a w końcu religią państwową. Głównie przysłużył się do tego Konstantyn (a później jego następcy), który doprowadził do całkowitego przekształcenia chrześcijaństwa na wzór ówczesnego ustroju społecznego. On to między innymi zrównał biskupów z urzędnikami, tworząc tym samym nową klasę panów; zwolnił kler od podatków i obsypał ich dobrami, a biskupowi Rzymu przekazał Pałac Laterański. Krótko mówiąc, dawny pogański Rzym został przekształcony w cesarstwo rzymskokatolickie. Konstantyn stał się więc faktycznym twórcą papiestwa – instytucji religijno-politycznej, ściśle zorganizowanej pod względem prawnym na wzór rzymskich instytucji. To on stworzył Kościół prawa, któremu sam przewodniczył. Konstantyn uczestniczył bowiem w synodach, a nawet przewodniczył obradom soboru w Nicei (325 r.), wywierając decydujący wpływ na ich przebieg – oraz położył podwaliny pod przyszły system kościelny. Resztę uczynili jego następcy, m.in. cesarz Teodozjusz (379–397), który prawnie usankcjonował katolicyzm i zrzekł się tytułu pontifex maximus na rzecz biskupa Rzymu, a szczególnie Justynian I (527–565), który w 533 roku przyznał pierwszeństwo biskupom rzymskim. W noweli prawnej do tzw. Kodeksu Justyniana nr 131 czytamy: „Postanawiamy, żeby najświętszy papież starożytnego Rzymu był pierwszym wśród wszystkich biskupów, a najświętszy arcybiskup Konstantynopola, Nowego Rzymu, zajmował drugie miejsce po świętej Stolicy Apostolskiej starożytnego Rzymu, która posiada pierwszeństwo nad wszystkimi innymi” (porównajmy słowa Jezusa: „Kto chciałby być pierwszym między Wami, niech będzie ostatnim i sługą wszystkich” (Mk 9. 35) Był to prawdziwy tryumf biskupów rzymskich. Jednak uwieńczeniem ich władczej żądzy i zapewnieniem sobie niezależności politycznej oraz panowania nad światem, stało się powstanie państwa kościelnego w 755 roku. W ten sposób papiestwo stało się potęgą religijno-polityczną i zajęło miejsce cesarstwa rzymskiego.
Rzymska instytucja religijno-polityczna przejęła więc nie tylko cały szereg kultów i wierzeń dawnego pogańskiego imperium, elementy stroju liturgicznego pogańskich kapłanów, tytuły rzymskich monarchów, ale również zasady prawne dawnego imperium oraz nieograniczoną (nieomylną) władzę, która była i jest głównym celem papiestwa. Unaocznia nam ten stan rzeczy m.in. papieska praktyka rzucania klątw na cesarzy bądź królów. Na przykład papież Innocenty III (1198–1216) ekskomuniką ukarał zarówno królów Francji, Anglii, jak i cesarza Niemiec Ottona IV. Przypomnijmy, że za jego rządów rozprawiono się też krwawo z albigensami, zorganizowano czwartą wyprawę krzyżową oraz potępiono waldensów.
Według Apokalipsy, w zestawieniu z faktami historycznymi papiestwo jest więc „obrazem bestii”, jest kontynuacją imperialnego Rzymu. Jest „bestią z otchłani” (Ap 17. 8), która rozbudowała religijny, eklezjalny system do monstrualnych rozmiarów. Jest w pewnym sensie szatańskim „majstersztykiem” zwodzącym „cały” świat, dziełem, w którym tylko nieliczni dostrzegają odstępczy system antychrześcijański. Papiestwo – jego królestwo, dwór, niezmierzone bogactwo i żądza chwały – jest więc dokładnym zaprzeczeniem teorii i praktyki pierwotnego chrześcijaństwa, a tym samym przeciwieństwem Chrystusa, który nie miał gdzie głowę skłonić (Mt 8. 20); który powiedział: „Królestwo moje nie jest
z tego świata” (J 18. 36); który zalecał: „Sprzedaj wszystko, co tylko masz, a rozdaj ubogim” (Łk 18. 22); który nakazał: „Darmo wzięliście, darmo dawajcie” (Mt 10. 8); który przestrzegał: „Nikogo też na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim; albowiem jeden jest Ojciec wasz, Ten w niebie” (Mt 23. 9); który nakazał: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was krzywdzą” (Łk 6. 27–28). Potęga papieska, jego bogactwo (kupczenie urzędami kościelnymi i tzw. dobrami duchowymi), ekspansywna polityka (podboje, krucjaty, popieranie faszystowskich reżimów) oraz bezlitosne sankcje wobec innowierców, „czarownic” i Żydów jest więc zaprzeczeniem tego wszystkiego, co głosił Jezus. Jak pisał wybitny profesor teologii Adolf von Harnack, „katolicyzm rzymski jako Kościół zewnętrzny, jako państwo prawa i przemocy, nie ma nic wspólnego z Ewangelią, co więcej: jest z nią zasadniczo sprzeczny”.
Jest tak dlatego, że papiestwo posiada identyczne cechy jak imperialny Rzym. Jego siedzibą aż dotąd jest przecież Wieczne Miasto. To zaś jest przeciwieństwem Jerozolimy – „miasta wielkiego króla” (Mt 5. 35), w którym filarami nowo powstałej wspólnoty mesjańskiej byli Jakub, Piotr i Jan (Ga 2. 9), a więc miasta, które rzeczywiście mogłyby rościć sobie prawo do miana Stolicy Apostolskiej. Ponadto, z historycznego punktu widzenia, papiestwu również – jak w przypadku imperialnego Rzymu – zadano śmiertelną ranę. Takim śmiertelnym ciosem dla papiestwa była bowiem reformacja, a następnie Wielka Rewolucja Francuska, podczas której w 1798 r. aresztowano papieża Piusa VI. Dodajmy, że dla niektórych współczesnych komentatorów takim ciosem był zamach na Jana Pawła II (13 maja 1981 r.). Na ogół przyjmuje się, że wygojenie śmiertelnej rany zadanej przez reformację i rewolucję rozpoczęło się z chwilą podpisania przez Watykan konkordatu z faszystowskim rządem Benito Mussoliniego (11 listopada 1929 r. ), co na powrót pozwoliło papiestwu zaistnieć jako państwo Watykan. Od tego też czasu nastąpił wzrost znaczenia papiestwa w świecie, a również podziw dla jego dokonań – szczególnie po obaleniu komunizmu. Jak bowiem mówi Apokalipsa, papiestwo to potęga jedyna w swoim rodzaju (,,Któż jest podobny do Bestii?”). Czyż to nie zdumiewające, że mimo zdemaskowania tej instytucji liczą i układają się z nią prawie wszyscy politycy? „Któż może z nią walczyć?” Kres bestii jednak niechybnie nastąpi (cdn).
Bolesław Parma
"FAKTY I MITY" nr 41, 18.10.2007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
KTO
JEST ANTYCHRYSTEM?
(CZ. 3)
Według Drugiego Listu do
Tesaloniczan (2. 3–10), Apokalipsy św. Jana (rozdz. 13), a również Księgi
Daniela (rozdz. 7), Antychryst jest odstępcą od wiary (Biblii), przeciwnikiem
Boga, ucieleśnieniem grzechu i stoi na czele potęgi religijno-politycznej,
która jako ,,obraz bestii” powstała na gruzach Imperium
Rzymskiego. Wszystkim tym cechom odpowiada tylko jeden system eklezjalno-państwowy – Rzym papieski. Jakie jeszcze inne cechy demaskują ten system?
Jest ich naprawdę wiele. Zwróćmy w tym odcinku uwagę na te najbardziej znamienne, o których wspomina Apokalipsa. Po pierwsze, papiestwo występujące w imieniu Chrystusa – jak żadne inne państwo, system czy Kościół – przez wszystkie wieki swego istnienia wywierało silny wpływ na mieszkańców całej ziemi. Jak napisał Jan: ,,I cała ziemia szła w podziwie za tym zwierzęciem [bestią]” (Ap 13. 3). Znamienne jest to, że wpływ ten zaczął wzrastać szczególnie po roku 1929, czyli po podpisaniu konkordatu z Mussolinim (11 lutego 1929), a następnie po II Soborze Watykańskim (1962–1965) oraz w trakcie pontyfikatu Jana Pawła II (1978–2005). Na dowód tego warto przypomnieć, że Watykan utrzymuje stosunki dyplomatyczne niemal ze 150 krajami świata, co oznacza, że we wszystkich tych państwach papiestwo posiada swoich ambasadorów, tzw. nuncjuszy apostolskich, którzy dbają o interesy Watykanu. Podczas wizyt papieskich biskup Rzymu przyjmowany jest nie tylko jako duchowy przywódca Kościoła rzymskokatolickiego, ale również jako głowa państwa. A zatem z papiestwem liczą się prawie wszyscy przywódcy polityczni bez względu na wyznawany przez nich światopogląd. Z papiestwem układali się nie tylko tacy dyktatorzy jak Mussolini, gen. Franco czy Adolf Hitler, ale również Ronald Reagan, który z Janem Pawłem II zawarł tzw. święte przymierze. Ponadto liczyli się z nim wszyscy najwięksi politycy XX wieku, zarówno George Bush, Michaił Gorbaczow czy Helmut Kohl, który dziękował papieżowi za obalenie komunizmu, jak i przywódcy muzułmańscy, buddyjscy, hinduscy, a nawet ateistyczni, z Fidelem Castro na czele.
Apokaliptyczny kult bestii w zupełności pokrywa się więc z rzeczywistością, której byliśmy i jesteśmy świadkami. Jana Pawła II bowiem nie tylko entuzjastycznie witano w siedzibie ONZ w Nowym Jorku, w Światowej Radzie Kościołów w Genewie, w Europejskim Parlamencie w Strasburgu, ale również w wielu krajach świata (także niechrześcijańskich) i głównych ośrodkach religijnych (w Kościele anglikańskim, luterańskim, prawosławnym i żydowskiej synagodze). Prawie wszędzie oddawano mu hołd należny wyłącznie Bogu. Adoracja jego osoby: śpiewy na jego cześć, modlitwy doń kierowane, pomniki (wznoszone za życia i po śmierci), pokłony i pocałunki składane na jego dłoniach, finansowanie jego pielgrzymek z budżetu państwa, ochrona jego osoby, całkowite dostosowanie do harmonogramu wizyt papieskich – wszystko to pokrywa się ze słowami: ,,I oddadzą mu pokłon wszyscy mieszkańcy ziemi” (Ap 13. 8). Uwieńczeniem zaś tego kultu, który nie ma nic wspólnego z Bogiem (2 Kor 4. 4), ma być rychła kanonizacja Jana Pawła II.
Po drugie, papiestwo jako ,,obraz bestii”, czyli odbicie imperialnego Rzymu, przez wszystkie wieki, także dziś, przemawia w tym samym duchu (Ap 13. 15) ,,i sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia Bestii lub liczby jej imienia. Tu jest [potrzebna] mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka.
A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć” (Ap 13. 16–18, BT). Czym jednak jest ,,znamię bestii”, a więc znamię i liczba imienia jego spadkobiercy – „obrazu bestii” – i w jaki sposób poznać ,,liczbę bestii”?
Przede wszystkim tajemnicze znamię jest nie tylko jakimś zewnętrznym znamieniem, ale również duchowym znakiem rozpoznawczym. Znak na czole i prawej ręce wskazuje więc na akceptację i całkowite posłuszeństwo. Pewnego zaś podobieństwa można się doszukać w żydowskim tefilin, czyli w małych skórzanych pudełkach ze zwojami pergaminowymi, na których zapisano najważniejsze teksty Prawa Pięcioksięgu (por. Pwt 6. 4–8; 11. 13–21; Wj 13. 1–16). Pudełka te bowiem również umieszcza się na ramieniu i na czole, podobnie jak ,,znamię bestii”. Czyni się to tuż przed modlitwą, kiedy każdy pobożny Żyd przypomina sobie o pierwszym i największym przykazaniu:
,,Słuchaj, Izraelu! Pan [JHWH], Bóg nasz, Pan jeden jest. Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej siły swojej” (Mk 12. 29–30). A zatem w przypadku ,,znamienia bestii lub liczby jej imienia” mamy do czynienia z przeciwieństwem tego najważniejszego przykazania.
W jaki więc sposób poznać ,,liczbę człowieka” grzechu? Jest to możliwe tylko wówczas, gdy uwzględni się, że każda litera alfabetu greckiego lub hebrajskiego posiadała określoną wartość liczbową. Oznacza to, że imię to składa się z takich liter, które w postaci cyfr dają liczbę 666. Bibliści – szczególnie katoliccy – odnoszą zazwyczaj tę zagadkową liczbę imienia do „cezara Nerona”. Biorąc jednak pod uwagę wszystkie pozostałe cechy Antychrysta oraz fakty historyczne, liczba ta wskazuje na tytuły, które noszą wyłącznie papieże. Wymienić tu należy przynajmniej dwa takie tytuły, którym odpowiada wartość liczbowa 666. Najważniejszy tytuł papieży brzmi: ,,Vicarius Filii Dei” (Zastępca Syna Bożego) – V=5, I=1, C=100, A R I=1, U=5 S + F I=1, L=50, I=1,I=1 + D=500, E I=1 = 666 oraz ,,Latinus Rex Sacerdos” (Łaciński Król Kapłanów) – L=50, A T I=1, N U=5, S + R E X= 10 + S A C=100, E R D=500, O S
= 666. Oba te tytuły świadczą o żądzy chwały i władzy poszczególnych papieży. Oto co o pierwszym z tych tytułów pisał pewien katolicki tygodnik: ,,Jakie litery znajdują się na papieskiej tiarze i co oznaczają? Oto one: VICARIUS FILII DEI, które w języku łacińskim oznaczają Zastępcę Syna Bożego. Katolicy uważają, że Kościół, który jest widzialną organizacją, musi mieć widzialną głowę. Zanim Chrystus wstąpił do nieba, wyznaczył św. Piotra, aby pełnił rolę jego przedstawiciela… Stąd biskup Rzymu jako głowa Kościoła otrzymał tytuł Vicarius Christi [Zastępca Chrystusa]” (Our Sunday Visitor, 1915). Gwoli ścisłości przypomnijmy, że zanim ten tytuł został przyjęty przez biskupów rzymskich, najpierw nosili go rzymscy cesarze chrześcijańscy, którzy uważani byli za namiestników Chrystusa. A zatem znamię bestii, jego imię i liczba tego imienia, to również znamię ,,obrazu bestii”, czyli potęgi, która jest odbiciem imperialnego Rzymu. Zewnętrznym zaś wyrazem tego znamienia może być krzyż, który Konstantyn rzekomo zobaczył na niebie i który za sprawą cesarza jako znak przyjął się w chrześcijaństwie. Krzyż ten ma wyrażać nie tylko męczeńską śmierć Chrystusa, ale również wiarę w dogmat, który został sformułowany podczas soboru w Nicei (325) i w Konstantynopolu (381). Znakiem papiestwa (,,obrazu bestii”), a również Kościoła-matki (,,matki wszetecznic i obrzydliwości ziemi” – Ap 17. 5) jest więc sprzeczny z pierwszym przykazaniem dogmat Trójcy, z którym nierozerwalnie wiąże się znak krzyża i sama formuła wypowiadana w trakcie czynienia tego znaku: ,,W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Zauważmy też, że czynienie tego znaku również wiąże się z czołem i prawą ręką, którą wykonuje się ów znak (także namaszczenie chorego przez katolickiego księdza tak zwanymi świętymi olejami ma miejsce na czole oraz prawej ręce). Przede wszystkim zaś nierozerwalnie wiąże się z cesarzem Konstantynem (i jego następcami), który przyczynił się do przyjęcia znaku krzyża, Trójcy, a tym samym również do surowych restrykcji wobec wszystkich przeciwników nowej linii chrześcijaństwa, którą on sam wytyczył. Z powodu niewiary w Trójcę prześladowano nie tylko Żydów i muzułmanów, ale również tych chrześcijan, którzy wierzyli w jedynego prawdziwego Boga (J 17. 3). Przez całe wieki dominacji papiestwa i jego Kościoła na siłę ,,chrystianizowano” więc poszczególne kraje Europy, Afryki i Ameryki, które zmuszone były przyjąć ,,znamię i imię bestii”. Kto zaś odrzucał chrzest w imię Trójcy lub zwierzchnictwo biskupa Rzymu, musiał liczyć się z prześladowaniem, skazaniem na banicję, a najczęściej z wyrokiem śmierci. W pewnym sensie przymus ten wciąż ma miejsce, bo czymże jest chrzest niemowląt, jak nie swego rodzaju ubezwłasnowolnieniem?
Naciski na przyjęcie Trójcy nie zakończyły się więc w minionych wiekach. One trwają. Nie ma bowiem ekumenizmu bez przyjęcia tego dogmatu. Kto odrzuca dogmat Trójcy, zostaje napiętnowany jako odstępca. Takiego pozbawia się nawet miana bycia chrześcijaninem. Dzieje się tak, chociaż w Biblii Bóg nigdy nie przedstawił siebie w postaci Trójcy. Żaden prorok ani Jezus czy też apostoł nie używał tego określenia. Dlaczego? Ponieważ fałszywa nauka o Trójcy, jak i cały szereg pseudochrześcijańskich dogmatów, które powstały na przestrzeni wieków, były im absolutnie nieznane.
Cokolwiek by powiedzieć o papiestwie, jedno jest pewne: gdyby nie było papieży i papiestwa, nie byłoby prześladowań, krucjat, inkwizycji, wielu wojen religijnych, poparcia dla faszystowskich rządów, milionów ofiar, w tym prawdopodobnie również holokaustu. Duchowieństwo katolickie nie miałoby związków z władzami świeckimi. Nie doszłoby też prawdopodobnie do zmiany Dekalogu, sformułowania dogmatu Trójcy, przyjęcia nauki o czyśćcu i odpustach, o przeistoczeniu, nie byłoby celibatu, chrztu niemowląt i całego szeregu wierzeń i zwyczajów sprzecznych z Biblią. A co za tym wszystkim idzie – nie byłoby oszustwa i wyzysku wiernych, trwającego już prawie XVII stuleci. Papiestwu nie leży bowiem na sercu dobro swoich poddanych, lecz władza, własne interesy, finanse, świątynie i pałace oraz kult swoich świętych – fałszywych proroków.
Jak widać, istnieje wiele sposobów poznania i zdemaskowania Antychrysta. Można go poznać zarówno po owocach (Mt 7. 15) – krwawej historii – jak również po doktrynie sprzecznej z Biblią, której uwieńczeniem jest bałwochwalczy kult biskupa Rzymu. Krótko mówiąc: duch imperialnego Rzymu przeszczepiony został na papiestwo, które stopniowo przekształcone zostało na wzór dawnego Imperium. Papieże są zatem spadkobiercami rzymskich cezarów. Nawet ich siedziba znajduje się na dawnym miejscu cezarów. Czy w obliczu tych faktów można nadal popierać kult Jana Pawła II oraz hołdować duchowieństwu rzymskiemu? Jezus powiedział: ,,Wystrzegajcie się uczonych w Piśmie, którzy chętnie chodzą w długich szatach i lubią pozdrowienia na rynkach i pierwsze krzesła w synagogach, i pierwsze miejsca na ucztach; którzy pożerają domy wdów i dla pozoru długo się modlą; tych spotka szczególnie surowy wyrok” (Mk 12. 38–40).
Bolesław Parma
"FAKTY I MITY" nr 42, 25.10.2007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
OSTATECZNE
SPUSTOSZENIE
Po przeczytaniu dwóch artykułów na temat Antychrysta zastanawiam się, czy pan nie przesadził, identyfikując papiestwo z Antychrystem i pisząc o totalnym odstępstwie Kościoła rzymskokatolickiego. I jeszcze jedno: jeśli papiestwo jest „bestią z czeluści” (Ap 17. 8), a Kościół „Niewiastą siedzącą na bestii” (17. 3), jak to możliwe, by znienawidziło ono i spustoszyło własny Kościół (Ap 17. 16)?
Chociaż wielu szczerym katolikom może wydawać się to nieprawdopodobne, szokujące, a nawet bulwersujące, teza o apostazji papiestwa oraz duchu Antychrysta, który przez całą historię papiestwa przejawiał się prawie we wszystkim, co biskupi Rzymu zamyślali, głosili i czynili, nie jest przesadzona ani o jotę. Potwierdzają to bowiem zarówno fakty historyczne, bo obnażają system papieski jako system bezprawia, który przez wiele wieków był zdolny do największych zbrodni, jak i Biblia, którą Kościół papieski od samego początku traktował wybiórczo. Prawda jest więc taka, że Kościół rzymski tylko pozornie wydaje się wierny Chrystusowi, a w gruncie rzeczy jest Kościołem odstępczym, zbudowanym na śmiertelnym człowieku – samozwańczej opoce – i jego przemijającym królestwie.
Takie są fakty. Tych zaś nie da się ukryć, chociaż Kościół rzymski robi wszystko, aby zatuszować błędy doktrynalne lub zminimalizować okrucieństwa inkwizycji. Stąd konieczność przypominania tego wszystkiego, o czym większość katolików ma albo mgliste pojęcie, albo nie wie wcale. A zatem krytyczne i demaskatorskie podejście do dominującego systemu religijnego, oparte na faktach historycznych oraz podstawach biblijnych, jest ze wszech miar konieczne, ponieważ fałszywi prorocy i apostołowie nie są jakimiś demonami z kopytami i rogami, ale sprytnie zakamuflowanymi „fałszywymi apostołami, pracownikami zdradliwymi, którzy tylko przybierają postać apostołów Chrystusowych” (2 Kor 11. 13).
W takim też duchu brzmią rady apostolskie: „Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat” (1 J 4. 1); „Wszystkiego doświadczajcie, co dobre, tego się trzymajcie” (1 Tes 5. 21) oraz: „Przemawiam jak do rozsądnych: Rozsądźcie sami, co mówię” (1 Kor 10. 15). Przykładem zaś takiego postępowania są biblijni Berejczycy, którzy nie przyjmowali słów apostoła Pawła bezkrytycznie, lecz „codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają” (Dz 17. 11).
Szczególnie należy to czynić, gdy słyszy się, że Kościół rzymskokatolicki i jego głowa – papież – są nieomylni. Przypomnijmy, że chociaż sformułowanie i ogłoszenie dogmatu o prymacie i nieomylności osobistej papieża w sprawach wiary i moralności nastąpiło dopiero podczas obrad Soboru Watykańskiego I w 1870 roku, to już papież Grzegorz VII (1073–1085) w dokumencie zwanym Dyktatem papieskim stworzył dlań podstawy. Oto kilka z jego sformułowań: „Tylko papież ma prawo być nazywanym biskupem powszechnym”, „Tylko jemu przysługuje prawo do ucałowania nóg przez władców”, „Zgodnie z Pismem świętym Kościół rzymski nigdy nie błądził i nigdy nie pobłądzi” (w: Jan Wierusz Kowalski, „Chrześcijaństwo”). Zastanówmy się, czy w świetle Pisma Świętego tezy te da się uzasadnić oraz czy doktryna Kościoła rzymskiego ma podstawy biblijne. Oto tylko niektóre z fundamentalnych nauk Kościoła papieskiego.
Po pierwsze – chociaż Kościół rzymski twierdzi, że papież jest następcą apostoła Piotra, Zastępcą Syna Bożego, Najwyższym Kapłanem, Ojcem Świętym oraz nieomylną głową i opoką całego Kościoła, twierdzenia te są bezpodstawne. Biblia głosi bowiem, że Piotr był jedynie starszym wśród starszych (1 P 5. 1), był omylny jak każdy człowiek (Koh 7. 20), był krytykowany przez Jezusa (Mt 16. 21–23; 26. 40, 51–54) oraz ap. Pawła (Ga 2. 11–14), zaparł się Jezusa (Mt 26. 33–35, 69–75), był poddany kolegium apostolskiemu (Dz 8. 14) i nie godził się na to, aby ktoś przed nim klękał (Dz 10. 26). Apostoł Piotr nigdy też nie używał takich pojęć jak „papież” lub „papiestwo” (w pierwotnej wspólnocie chrześcijańskiej takich określeń w ogóle nie używano). Według Biblii, jedynym Ojcem Świętym jest sam Bóg (Mt 23. 9; Ap 15. 4), jedyną zaś głową, fundamentem, pośrednikiem i arcykapłanem dla pierwszych chrześcijan był wyłącznie Jezus Chrystus (Ef 1. 22; 1 Kor 3. 11; 1 Tm 2. 5), który też kategorycznie zabronił swoim uczniom wywyższania któregokolwiek z apostołów (Mt 18. 1–5; 20. 20–28; 23. 6–12; Mk 9. 33–37; 1 Kor 1. 10–17; 3. 4–13, 21–23). Innymi słowy, ap. Piotr nie był ani pierwszym papieżem, ani pierwszym biskupem Rzymu, ani opoką lub głową pierwotnego Kościoła, ani tym bardziej „ojcem świętym”. Wszystkie twierdzenia Kościoła rzymskiego dotyczące ap. Piotra i jego rzekomych następców są więc bezpodstawne i nieprawdziwe, a katolicyzm zbudowany jest na fałszywej opoce.
Po drugie – sprzeczne z Biblią jest również sakramentalne kapłaństwo. Twierdzenie Kościoła, że Jezus ustanowił kapłanami dwunastu apostołów, nie znajduje bowiem potwierdzenia w Biblii. W Nowym Testamencie na ten temat nie ma nawet jednej wzmianki. Apostoł Paweł co prawda wymienił apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy, nauczycieli, biskupów (starszych) i diakonów, ale ani jednym słowem nie wspomniał o kapłanach (Ef 4. 11; 1 Kor 12. 28; 1 Tm 3. 1–19). Nowy Testament nie mówi więc o jakiejś hierarchicznej organizacji kapłańskiej – podziale na kler i laików – a jedynie o powszechnym kapłaństwie wszystkich wierzących (1 P 2. 5, 9; Ap 1. 6; 5. 10). Kapłaństwo starotestamentowe, które głównie polegało na składaniu ofiar za grzechy ludzi, zostało wypełnione przez Jezusa, który ofiarował samego siebie (Mt 20. 28). A zatem to Jezus „sprawuje kapłaństwo nieprzechodnie, ponieważ trwa na wieki” (Hbr 7. 24). Stąd też kapłaństwo katolickie, posiadające rzekomo władzę rozkazywania samemu Bogu (patrz niżej), jest kolejnym dowodem wypaczenia i zafałszowania nauki Pisma. Warto zauważyć, że każdy rzymskokatolicki kapłan to – jak uczy Kościół rzymski – Alter Christus, czyli drugi (inny) Chrystus, co w skali świata daje nam armię takich „innych Chrystusów”. Czy już sam ten fakt nie powinien dać Czytelnikom wiele do myślenia? Wszak Jezus powiedział: „Baczcie, żeby was kto nie zwiódł. Albowiem wielu przyjdzie w imieniu moim, mówiąc: Jam jest Chrystus i wielu zwiodą” (Mt 24. 4–5). Zważywszy, że Kościół rzymski ma najwięcej wiernych i jest jedynym, który nazywa swoich kapłanów Alter Christus, że uzurpuje sobie moc i władzę większą od samego Jezusa Chrystusa, któremu rozkazuje zstąpić na ołtarze, zamienić się w kawałek chleba i być dotykanym przez tego „wszechwładnego kapłana”, a potem zostać spożytym przez każdego, komu tylko poda ów opłatek (często największym obłudnikom i oszustom), nie można mieć żadnych wątpliwości, że wszystko to nie ma nic wspólnego z pierwotnym chrześcijaństwem apostolskim.
Po trzecie – celibat, stopniowo wprowadzany przez biskupów Rzymu od IV wieku, a ostatecznie narzucony dekretem papieża Grzegorza VII w 1079 roku, jest czymś, co jest nienaturalne, nieludzkie i niebiblijne. Wiadomo przecież, że apostołowie mieli żony (Mt 8. 14; Mk 1. 30; Łk 4. 38). Apostoł Piotr i bracia Jezusa nawet zabierali je ze sobą, kiedy udawali się w podróże misyjne (1 Kor 9. 5). Co więcej, Biblia wyraźnie nakazuje, że biskup ma być żonaty – podobnie jak kapłani starotestamentowi (1 Tm 3. 2; Tt 1. 6). „Bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży” (1 Tm 3. 5, por. Tt 1. 6). Wymuszanie celibatu jest więc nie tylko niezgodne z Biblią, ale – jak napisał ap. Paweł – jest również dowodem odstępstwa, „przystania do duchów zwodniczych i słuchania nauk szatańskich” (1 Tm 4. 1–3).
Po czwarte – o odstępstwie Kościoła rzymskiego od pierwotnego chrystianizmu świadczy kult Marii, „świętych” (zmarłych i żywych) oraz ich obrazów. Kult ten jest sprzeczny z pierwszym i drugim przykazaniem Dekalogu (Wj 20. 3–5). Warto przypomnieć, że to drugie przykazanie – zabraniające tworzenia jakichkolwiek wizerunków – Kościół rzymski usunął, kiedy w VIII wieku zaczęto czcić obrazy. Otwarło to drogę do handlu obrazami, szkaplerzami, posągami, krzyżami, medalikami i różańcami. Biblia tego rodzaju praktyki nazywa bałwochwalstwem (Iz 44. 9–20). Jedno z ostrzeżeń mówi: „Strzeżcie usilnie dusz waszych (…), abyście nie popełnili grzechu i nie sporządzili sobie podobizny rzeźbionej, czy to w kształcie mężczyzny, czy kobiety” (Pwt 4. 15–16). Niestety, Kościół rzymski nie zważa na te przestrogi i dopuścił do tego, że bałwochwalczy kult Marii i jej obrazów zajmuje pierwsze miejsce w życiu przeciętnego katolika. Jak to możliwe, że kult Marii, „świętych”, ich wizerunków z setkami pomników Jana Pawła II zajął tak znaczące miejsce w liturgii Kościoła rzymskiego? Odpowiedź może być tylko jedna: stało się to za sprawą odstępstwa od Biblii, a więc za sprawą samych papieży. Potwierdza to m.in. rada udzielona przez kardynałów papieżowi Juliuszowi III (1550–1555): „Ze wszystkich rad, jakie możemy udzielić Waszej Świątobliwości, uważaliśmy wreszcie poniższą za najważniejszą: Musimy zwrócić baczną uwagę i z całej siły zapobiec, gdyż rozchodzi się o bardzo ważną rzecz. Czytanie Ewangelii powinno być, na ile to tylko możliwe, jak najmniej dozwolone, szczególnie w nowoczesnych językach i w krajach, które podlegają Twej władzy. To trochę, które zwykle przy mszy jest czytane, powinno wystarczyć i nikomu nie powinno być dozwolone czytać więcej. Tak długo, jak naród zadowala się małym, Twoim interesom będzie się powodzić, lecz z chwilą gdy naród zapragnie czytać więcej, zaczną Twoje interesy cierpieć. Pismo Święte jest tą książką, która bardziej niż jakakolwiek inna wywołuje przeciw nam opór i przypływ burzy, przez które my prawie zgubieni jesteśmy. Zaprawdę, gdy kto naukę Biblii pilnie bada i porówna z tym, co się dzieje w naszych kościołach, znajdzie wkrótce sprzeczność i ujrzy, że nasza nauka bardzo często od Pisma Świętego się różni, a jeszcze częściej jest z nim w wielkiej sprzeczności. A gdy naród to zrozumie, będzie nas bezustannie krytykować, aż się wszystko wyjawi, a wtedy będziemy przedmiotem wszechświatowego szyderstwa i nienawiści. Jest to przeto konieczne, aby Pismo Święte od oczu narodu zostało usunięte, jednakże z wielką ostrożnością, ażeby nie wywołać wrzawy” (dokument z Biblioteki Narodowej w Paryżu, zamieszczony w tygodniku „The Truth” 3 listopada 1911 r. w Jerozolimie). Czy to też przesada?
A co z owym znienawidzeniem i spustoszeniem Kościoła? Papiestwo stale pustoszyło i wciąż duchowo i finansowo pustoszy i rujnuje swoich wiernych. Przez całe wieki czyniło to na drodze odstępstwa od Ewangelii, przez uniemożliwienie wiernym korzystania z Biblii oraz przez wprowadzenie zgubnych wierzeń i wyzysk (np. piekło i czyściec), z bałwochwalstwem na czele. Ale to nie wszystko. Jezus bowiem powiedział: „Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie” (Mt 6. 24). Podobnie jest z papiestwem, które zawsze bardziej zabiegało o zaszczyty, chwałę, mamonę i władzę niż o chwałę dla Boga. Żaden z papieży nie mógłby więc powiedzieć: „Nie przyjmuję chwały od ludzi” (J 5. 41). Skoro zaś nie mogą tego powiedzieć, nie mogą też jednocześnie miłować Boga i tego wszystkiego, co tak naprawdę znajduje się w centrum ich uwagi. Tym samym nie są też w stanie miłować swoich współwyznawców. Przyczyna leży bowiem w rozdwojeniu. „Każde [zaś] królestwo, rozdwojone samo w sobie, pustoszeje, i żadne miasto czy dom, rozdwojony sam w sobie, nie ostoi się” (Mt 12. 25). Czy można się więc dziwić, że ostatecznie papiestwo znienawidzi i doprowadzi do całkowitego spustoszenia, ogołocenia i zniszczenia Kościoła (Ap 17. 16)? Jeśli nastąpiło to w wymiarze duchowym, spisze też na straty i swoich wiernych. Czyniło tak zresztą nieraz, na przykład podczas rozbiorów Polski czy też podczas napaści hitlerowskich Niemiec na nasz kraj. Papiestwo bowiem zawsze układało się z silniejszymi. Podobnie zresztą jak Kościół hierarchiczny, który najpierw kokietuje i zwodzi możnowładców, po czym ich zdradza. A zatem tam, gdzie intencje i podstawy sprzeczne są z duchem Ewangelii, spustoszenie i całkowite zniszczenie to tylko kwestia czasu!
Bolesław Parma
"FAKTY I MITY" nr 44, 08.11.2007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
MODLITWY
ZA ZMARŁYCH
Z tego, co wiem, prawie wszystkie religie – z judaizmem włącznie – i główne Kościoły uznają modlitwę za zmarłych. Dlaczego ewangelicznie wierzący chrześcijanie odrzucają tę formę pomocy zmarłym? Co na ten temat w rzeczywistości mówi Biblia? Istnieje przecież nawet Kościół spirytystyczny, który specjalizuje się w kontaktach z umarłymi.
To prawda, że w wielu religiach oraz w niektórych Kościołach zanosi się modlitwy za zmarłych, a nawet do zmarłych. Praktyka ta wynika bowiem z wiary, że człowiek posiada nieśmiertelną duszę, która po śmierci fizycznej bytuje samodzielnie i oczekuje na swoje wieczne przeznaczenie. Pogląd ten z kolei wiąże się z ideą tzw. czyśćca, który w takiej czy innej postaci występował już w starożytnym Egipcie, Grecji, jak również w Rzymie. Prawdą więc jest, że ogromne rzesze wiernych różnych społeczności religijnych modlą się za zmarłych, a nawet płacą swoim duchownym za takie modlitwy i tzw. msze za zmarłych. Ale czy jest to zalecenie Pisma Świętego? Co na ten temat w rzeczywistości mówi Biblia?
Otóż Biblia nie zawiera ani jednego przykładu, a tym bardziej polecenia, aby modlić się za zmarłych. Nigdzie w tej księdze nie czytamy o tym, aby Żydzi modlili się za zmarłych. Co więcej, samo pojęcie duszy nieśmiertelnej długo było im obce, prawdopodobnie aż do czasu powstania Machabeuszy w II wieku przed Chrystusem, kiedy to pojawiła się też koncepcja modlitwy za zmarłych. Wzmiankę o tym znajdujemy w Drugiej Księdze Machabejskiej (12. 42–45), a więc w księdze apokryficznej, która – jak pozostałe księgi apokryficzne – nigdy nie została uznana przez Żydów za kanoniczną. Nie uznawał jej za taką również Jezus, a zatem ani apostołowie, ani pierwsi chrześcijanie. Natomiast Kościół rzymskokatolicki za kanoniczne uznał je dopiero na soborze trydenckim w 1546 roku. Koncepcja duszy nieśmiertelnej i modlitwy za zmarłych pojawiła się więc w judaizmie bardzo późno i to pod wpływem filozofii greckiej. Biblia hebrajska (Stary Testament) milczy jednak zarówno na temat pojęcia nieśmiertelności duszy, jak i modlitw za zmarłych. Nie milczy natomiast w kwestii praktyk spirytystycznych. Oto co czytamy w Księdze Izajasza: „A gdy wam mówić będą: Radźcie się wywoływaczy duchów i czarowników, którzy szepcą i mruczą, to powiedzcie: Czy lud nie ma się radzić swojego Boga? Czy ma się radzić umarłych w sprawie żywych? A co dotyczy zakonu i objawienia: Jeżeli tak nie powiedzą, to nie zabłyśnie dla nich jutrzenka” (8. 19–20).
Powyższy tekst mówi o czterech sprawach. Po pierwsze – ostrzega przed próbą kontaktowania się ze światem umarłych. Dlaczego? Najwidoczniej ze względu na możliwość zwiedzenia (por. 2 Kor 11.14), ale być może również z uwagi na ochronę przed oszustwem i wyzyskiem. Biblia mówi bowiem, że „kto zstąpił do krainy umarłych, nigdy już nie wróci do swego domu, a miejsce jego zamieszkania nie wie już nic o nim” (Job 7. 9–10, por. 14. 12, 21). Biblia jasno zaprzecza więc możliwości kontaktowania się ze zmarłymi. Po drugie – powyższy tekst zachęca do szukania rady u Boga. Po trzecie – uczy, że w sprawach wiary winno się polegać na prawie (Pięcioksięgu Mojżesza) i objawieniu (księgach proroczych), czyli działać tak, jak postępował Jezus i apostołowie (por. Mt 5. 17; 22. 29; Łk 24. 27, 44; 2 Tm 3. 15–16).
I wreszcie po czwarte – tekst ten nie daje żadnej nadziei tym, którzy głoszą doktrynę sprzeczną z Pismem Świętym, a więc również tym, którzy zajmują się spirytyzmem. Biblia zakazuje bowiem wszelkich praktyk spirytystycznych. W Piątej Księdze Mojżeszowej czytamy: „Niech nie znajdzie się u ciebie taki, który przeprowadza swego syna czy swoją córkę przez ogień, ani wróżbita, ani wieszczbiarz, ani guślarz, ani czarodziej, ani zaklinacz, ani wywoływacz duchów, ani znachor, ani wzywający zmarłych; gdyż obrzydliwością dla Pana jest każdy, kto to czyni, i z powodu tych obrzydliwości Pan, Bóg twój, wypędza ich przed tobą. Bądź bez skazy przed Panem, Bogiem twoim. Gdyż te narody, które ty wypędzasz, słuchają wieszczbiarzy i wróżbitów, a na to Pan tobie nie pozwolił” (Pwt 18. 10–14).
A co mówi Nowy Testament w kwestii wzywania zmarłych, czyli modlitw do nich? Na pewno możemy i winniśmy dziękować Bogu za naszych bliskich zmarłych (por. 1 Tes 5. 18), ale nic ponadto. Nowy Testament nie daje bowiem ku temu żadnych podstaw. Nie mówi absolutnie nic na temat modlitw za lub do zmarłych, a tym bardziej nie mówi o czyśćcu, który w rzeczywistości jedynie stwarza fałszywą nadzieję na zbawienie. Tak naprawdę Kościół rzymskokatolicki – poprzez głoszenie wymyślonych przez siebie nauk – prowadzi ludzi do zguby i jeszcze każe sobie za to płacić! Zauważmy, że Jezus ani razu nie wspomniał o jakiejkolwiek możliwości wpływania na wieczne przeznaczenie zmarłych. Chociaż On sam modlił się w różnych okolicznościach i w różnych intencjach (por. J 17, 9–15), nigdzie nie czytamy, aby kiedykolwiek modlił się za zmarłych lub by nakazywał to czynić.
Podobnie postępowali apostołowie. Na przykład ap. Paweł zalecał, „(…) aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich przełożonych” (1 Tm 2. 1–2), ale ani razu nie wspomniał o modlitwach za zmarłych. Apelował, aby modlić się „za wszystkich świętych” (głoszących Słowo Boże), rzecz jasna żywych, i za niego (Ef 6. 18–19), ale nigdy nie zalecał modlitw do świętych zmarłych, z prośbą o ich wstawiennictwo u Boga, jak uczy Kościół rzymski. Ten sam apostoł uczył bowiem, że jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi, który też wstawia się za nami, jest Jezus Chrystus, a nie święci zmarli (por. 1 Tm 2. 5; Rz 8. 34; Hbr 7. 25; 1 J 2. 1).
Niektórzy uważają jednak, że Jezus uczył o życiu po śmierci. Dowodem na to ma być przypowieść o bogaczu i Łazarzu (Łk 16. 19–31). Twierdzą, że przecież i bogacz, i Łazarz, i Abraham mogli się kontaktować; mogli widzieć, słyszeć, mówić i odczuwać. Wielu więc interpretuje to opowiadanie dosłownie. Czy słusznie? Bynajmniej. Dosłowna bowiem interpretacja tej przypowieści prowadzi raczej do absurdu, zamiast prawdy. Bo czyż na tym miałoby polegać szczęście zbawionych, że widzą i słyszą cierpiących – wołających o zmiłowanie? Jakie jest więc przesłanie tego podobieństwa? Przede wszystkim przypowieść ta jest alegorią i uczy, że życie wieczne nie zależy od dóbr doczesnych. Ich zaś nagromadzenie nie musi być dowodem Bożego błogosławieństwa i Jego przychylności – jak wierzyli Żydzi. Po drugie – przypowieść ta uczy i ostrzega, że po śmierci nie ma już najmniejszej możliwości zmiany swojego położenia. A to oznacza, że modlitwy i msze za zmarłych nie mają żadnego znaczenia, ponieważ śmierć raz na zawsze przypieczętowuje los człowieka. Jak napisał autor Listu do Hebrajczyków: „Postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd”
(9. 27). A zatem historia o bogaczu i Łazarzu uczy, że o wiecznym losie decyduje każdy z nas z osobna, i to tu i teraz. „Oto teraz czas łaski, oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6. 2). Nasz wieczny los po śmierci nie zależy więc od naszych bliskich – ich modlitw – lecz od nas samych, naszej postawy za życia oraz od „złożenia nadziei w Bogu żywym, który jest Zbawicielem wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących” (1 Tm 4. 10). Po trzecie – przypowieść ta uczy również, że jeśli ktoś lekceważy objawienie Boże zawarte na kartach Pisma Świętego, nie może oczekiwać na jakiekolwiek inne objawienie lub Boży cud. Jezus bowiem powiedział: „Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, też nie uwierzą” (Łk 16. 31).
O symbolicznym znaczeniu przypowieści o bogaczu i Łazarzu świadczy również fakt, że Jezus nie mówił o natychmiastowej nagrodzie po śmierci. Przeciwnie, do jednego z przedniejszych faryzeuszów powiedział: „Odpłatę będziesz miał przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (Łk 14. 14). W innym zaś miejscu czytamy: „Nie dziwcie się temu, gdyż nadchodzi godzina, kiedy wszyscy w grobach usłyszą głos jego; i wyjdą ci, co dobrze czynili, by powstać do życia; a inni, którzy źle czynili, by powstać na sąd” (J 5. 28–29, por. J 6. 39–40; 14. 2–3; Mt 16. 27; Ap 22. 12). Wtedy to dopiero wielu „(...) zasiądzie do stołu z Abrahamem i z Izaakiem, i z Jakubem” (Mt 8. 11), a nie wcześniej. Jezus kładł więc nacisk na zmartwychwstanie, a nie na jakąś pośrednią formę życia po śmierci (Mt 22. 30; Mk 12. 25–27; Łk 20. 35–38). Podobnie zresztą czynili apostołowie. Na przykład ap. Paweł stwierdził, że jeśli nie ma zmartwychwstania, „daremna jest wiara wasza”, a „ci, którzy zasnęli w Chrystusie, poginęli”. Dlatego dodaje: „Jeśli umarli nie bywają wzbudzeni, jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy” (1 Kor 15. 17–18, 32). Dla Pawła nie istniała więc żadna alternatywa poza zmartwychwstaniem. Dawał temu wyraz raz za razem. Również w takim miejscu jak Ateny, czyli w stolicy Grecji – w kraju, w którym powszechnie wierzono, iż człowiek tak naprawdę nie umiera do końca, ponieważ posiada duszę nieśmiertelną. Apostoł Paweł nie próbował więc pogodzić koncepcji duszy nieśmiertelnej z ideą zmartwychwstania. Wręcz przeciwnie. Zamiast głosić o błogim odpoczynku po śmierci, głosił wyłącznie o zmartwychwstaniu i przyszłym sądzie (por. Dz 17. 30–32). Oto dlaczego „jedni naśmiewali się, drudzy zaś mówili:
O tym będziemy cię słuchali innym razem” (w. 32). Irytowała ich bowiem żydowska idea zmartwychwstania. Najwidoczniej uważali, że ich koncepcja – nieśmiertelności duszy – jest rozsądniejsza. Apostoł Paweł nigdy jednak z tą koncepcją się nie zgodził. Jego nauka w tej kwestii była jasna: jest śmierć i będzie zmartwychwstanie, po którym dopiero zbawieni zostaną „przyobleczeni w nieśmiertelność” (1 Kor 15. 53). Pomiędzy nimi nie ma nic pośredniego. I takie było stanowisko apostoła. Nie pocieszał nikogo (ani on, ani żaden inny apostoł) koncepcją nieśmiertelnej duszy, życiem po śmierci lub – jak kto woli – życiem po życiu, ale zawsze wskazywał na zmartwychwstałego Jezusa i zmartwychwstanie, do którego – jak uczył – ma dojść z chwilą powtórnego przyjścia Chrystusa (1 Tes 4. 13–18). Do tego czasu życie wierzących „jest ukryte wraz z Chrystusem w Bogu” (Kol 3. 3), a sami „umarli nic nie wiedzą” (Koh 9. 5), bo w krainie umarłych „nie ma ani działania, ani zamysłów, ani poznania, ani mądrości” (Koh 9. 10).
Cokolwiek by więc powiedzieć o tzw. życiu po śmierci, jedno nie ulega wątpliwości: apostołowie nie przywiązywali wagi do ówczesnych teorii o stanie pośmiertnym człowieka. Nie modlili się też za zmarłych, lecz za żywych, i głosili, że śmierć definitywnie przypieczętowuje los każdego człowieka.
Ponadto Nowy Testament głosi: „Kto ma syna, ma życie; kto nie ma Syna Bożego, nie ma życia. To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie życie wieczne” (1 J 5. 12–13). Innymi słowy: kto całą ufność pokłada w Bogu i żyje zgodnie z Jego wolą, nie potrzebuje (gdy umrze) niczyich modlitw. Kto zaś nie liczy się z Bogiem i postępuje wbrew Jego woli, temu nie pomogą żadne modlitwy. A zatem póki mamy czas, zamiast modlić się za zmarłych, módlmy się raczej za żywych, bo jedynie tym, a nie zmarłym, można pomóc.
Bolesław Parma
"FAKTY I MITY" nr 26, 05.07.2007 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW
KIEDY WIARA JEST GRZECHEM?
Na podstawie rachunku prawdopodobieństwa zakładam, że Bóg istnieje.
Zastanawiam się jednak nad tym, jak czuje się Bóg Ojciec, jeśli myślenie
zastępujemy wiarą. Czy nie jest tak, że taka wiara jest grzechem, a wiara
fanatyczna – na przykład w wydaniu ojca dyrektora Rydzyka – grzechem ciężkim?
Rozpocznijmy najpierw od wyjaśnienia, czym wiara nie jest. Przede wszystkim wiara nie jest tożsama z przynależnością religijną. Podkreślić to należy dlatego, że jeszcze dziś (szczególnie w naszym kraju) bardzo często słyszy się takie pojęcia jak: ,,wiara katolicka”, ,,wiara ewangelicka”, ,,inna wiara” lub pytania w rodzaju: ,,Do jakiej wiary należysz?”. Z biblijnego punktu widzenia, takie ujęcie wiary nie ma żadnego uzasadnienia. Można bowiem należeć do tej czy innej wspólnoty religijnej, a być człowiekiem niewierzącym. Można kultywować tradycje religijne, a w ogóle nie przykładać większej wagi ani do Boga, ani do pochodzenia i znaczenia poszczególnych praktyk religijnych. Można też wiedzieć prawie wszystko, czego uczy Kościół, a nie znać kompletnie Biblii i nie zastanawiać się nad tym, w co się wierzy, nie mówiąc już o osobistym doświadczeniu wiary. Krótko mówiąc, można należeć do tego czy innego Kościoła, być niewierzącym albo też w większym lub mniejszym stopniu wierzyć we wszystko to, czego uczy dany Kościół, a tak naprawdę nadal być człowiekiem nieposiadającym żywej wiary! A zatem prawdziwa wiara nie jest zależna ani od przynależności do tej czy innej wspólnoty konfesyjnej, ani od praktyk religijnych, ani od posłuszeństwa duchowym przywódcom. Czym wobec tego jest wiara w biblijnym ujęciu?
Biblijny sens greckich i hebrajskich słów, zwykle tłumaczonych jako ,,wiara”, to zarówno świadome przyjęcie pewnych doktryn i zdarzeń, jak i ufne poleganie na Bogu, wyrażające się posłuszeństwem.
(…)
Kiedy więc wiara jest zgubna i grzeszna?
Przede wszystkim wtedy, gdy poprzestaje na deklaracjach i gdy człowiek przyjmuje tylko pozór pobożności, podczas gdy jego życie jest jednym wielkim zaprzeczeniem ewangelicznej moralności (por. 2 Tm 3. 5). W Liście św. Jakuba czytamy, że tego rodzaju wiara jest martwa. ,,Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa” (2. 26). Daremną, szkodliwą i tym samym grzeszną jest więc wiara pusta, obojętna na potrzeby najbliższych (Jk 1. 27), bez miłości (1 Kor 13. 2; Ga 5. 6).
Daremna, szkodliwa i grzeszna jest również wiara, która jest sprzeczna z przesłaniem Pisma Świętego. Dotyczy więc nie tylko braku osobistej więzi z Bogiem i wrażliwości na potrzeby bliskich, ale również na przedkładaniu tzw. Tradycji nad Słowo Boże. Jezus powiedział: ,,Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie. Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi. Przykazania Boże zaniedbujecie, a ludzkiej nauki się trzymacie” (Mk 7. 6–8). Przypomnijmy, że Biblia co najmniej w kilku miejscach przestrzega, aby niczego do niej nie dodawać i nie wypaczać jej przesłania (Pwt 4. 2; Prz 30. 6; Mt 5. 17–19; Ga 1. 6–9; Ap 22. 18–19). Mimo to Kościół rzymskokatolicki przyjął i ,,schrystianizował” wiele zwyczajów i świąt pogańskich oraz wprowadził wiele własnych wierzeń i praktyk. Ten odstępczy proces rozpoczął się już w II stuleciu po Chrystusie. Zapoczątkował go m.in. podział wiernych na kler i laików (II wiek po Chr., por. 1 P 2. 9), a następnie takie wypaczenia jak: chrzest niemowląt (III w., por. Mt 3. 15–17; Dz 2. 37–38; 8. 26–39), kult krzyża (z 313 roku, por. Dz 17. 25), sojusz Kościoła z państwem (IV w., Mt 22. 21), kult niedzieli (z 321 r., por. Mk 2. 27–28), ustanowienie dogmatu Trójcy Świętej (z 325–381 r., por. Mk 12. 29; J 14. 28; 17. 3), kult aniołów, świętych i ich wizerunków (z IV w., por. Wj 20. 4–6; Ap 19. 10) oraz dogmaty maryjne: pierwszy, uznający ją za ,,matkę Boską” (z 431 r., por. Łk 8. 21; 11. 27–28); drugi o jej wiecznym dziewictwie (z 1123 r., por. Mk 6. 3–4; Łk 2. 7; J 7. 5); trzeci o jej niepokalanym poczęciu (z 1854 r., por. Łk 1. 47; 2. 22–24; Rz 3. 23) i czwarty o jej wniebowzięciu (z 1950 r., por. J 3. 13; 1 Kor 15. 22–23). Wszystko to jest dowodem odstępstwa Kościoła rzymskiego od wiary, ,,która raz na zawsze została przekazana świętym” (Jud 3). Nazywanie bowiem biskupa Rzymu ojcem świętym i nieomylnym, określanie go takim m.in. tytułem jak pontifex maximus, budowanie mu pomników za życia i po śmierci, adoracja jego osoby, modlitwy do niego, ubóstwianie duchowieństwa katolickiego, celibat kapłanów i uznawanie ich pośredniczej funkcji, doktryna mszy św. z tzw. przeistoczeniem, nauka o czyśćcu, piekle, spowiedzi usznej i pozostałych sakramentach, budowanie świątyń, wprowadzenie szat liturgicznych z babilońską tiarą, używanie wody święconej oraz wiele innych elementów wiary katolickiej nie ma najmniejszych podstaw biblijnych. Wszystkie te elementy posiadają natomiast korzenie pogańskie.
Gdziekolwiek więc mamy do czynienia z występowaniem doktryn i zwyczajów sprzecznych z nauczaniem Chrystusa, ze zdrowym rozsądkiem, z bezmyślnym i ślepym podporządkowaniem się jakiejkolwiek instytucji kościelnej (nie tylko katolickiej, ale każdej innej), tam mamy do czynienia z wiarą fanatyczną, karykaturą wiary ewangelicznej, a więc z czymś szkodliwym, bo w rezultacie zgubnym dla jednostki, jak i dla społeczeństwa.
Tak więc istnieje ogromna różnica pomiędzy żywą wiarą a wiarą martwą. Jedną i drugą rozpoznać możemy po owocach (Mt 7. 20). Pierwsza wyraża się zmianą w życiu człowieka, której dokonuje Bóg i Jego Słowo. Wyraża się zaufaniem i poleganiem na Bogu oraz praktycznym chrześcijaństwem. Przynosi więc korzyść zarówno osobie wierzącej, jak i jego najbliższym (rodzinie) oraz społeczeństwu. Dodajmy bowiem, że ludzie ewangelicznie wierzący to ludzie odpowiedzialni, uczciwi, pracowici, spokojni, niezagrażający komukolwiek; to ludzie błogosławiący, a nie przeklinający, to ludzie wolni od wszelkich nałogów i fanatyzmu. Przeciwieństwem takiej praktycznej wiary, wiary z Boga, jest jej karykatura, ślepa i fanatyczna wiara, która nie posiada żadnych racjonalnych ani biblijnych podstaw, którą cechuje zewnętrzna i hałaśliwa religijność, fanatyzm, wszelkiego rodzaju uprzedzenia (fobie, antysemityzm), która jest przyczyną wszelkich nadużyć – od duchowych przywódców począwszy, a na zwyczajnych wiernych kończąc.
A zatem świadome trwanie w systemie religijnym, w wierze, która stoi w rażącej sprzeczności z ewangelicznym przesłaniem, jest złe, grzeszne i prowadzi do zguby. Grzech jest bowiem przestępstwem prawa Bożego (1 J 3. 4), jest rozminięciem się z wolą Boga, z wiarą proroków, uczniów Pańskich, a w szczególności z ,,wiarą Jezusa” (Ap 14. 12). Wierzyć więc bezpodstawnie jest szczytem fanatyzmu!
Bolesław Parma
„FAKTY i MITY” nr 50, 20.12.2007 r.: Nic dziwnego, skoro wyznań chrześcijańskich jest – jak podaje podręcznik – 20 800! A katolicyzm przez większość spośród 20 799 pozostałych nie jest traktowany (z uwagi na jawne sprzeczności z Biblią) nawet jak chrześcijaństwo.
„FAKTY
I MITY” nr 6, 14.02.2008 r.
10
STWIERDZEŃ BEZBOŻNYCH
1. Stanowczo odrzucasz
istnienie tysięcy bogów czczonych przez inne religie, ale czujesz się oburzony,
gdy ktoś odrzuca istnienie twojego boga.
2. Czujesz się obrażony
i odczłowieczony, gdy naukowcy stwierdzają, że człowiek pochodzi od zwierząt,
ale nie masz problemu z biblijnym twierdzeniem, że człowiek został stworzony z
prochu.
3. Śmieszą cię
politeiści, ale wierzysz w Boga w trzech osobach.
4. Pąsowiejesz, słysząc
o okrucieństwach przypisywanych Allachowi, ale nawet okiem nie mrugniesz,
słysząc o tym jak to Bóg chrześcijan zabił wszystkie dzieci w Egipcie (Księga
Wyjścia) i zarządził wycięcie w pień całych grup etnicznych (Księga Jozuego),
włącznie z kobietami, dziećmi i drzewami.
5. Śmieszy cię
hinduizm, w którym ludzie mogą być bogami, i mity greckie, w których bogowie
spali z kobietami, ale wierzysz, że Duch Święty zapłodnił Maryję, która potem
urodziła człowieka boga, który został zabity, zmartwychwstał i wstąpił w
niebiosa.
6. Gotów jesteś spędzić
całe życie, szukając małych dziur w naukowych twierdzeniach na temat wieku
Ziemi (kilka miliardów lat), ale wierzysz na słowo w daty zapisane przez kilku
gości z epoki brązu, co sobie siedzieli w namiocie i wymyślili, że Ziemia ma
pewnie dopiero kilka tysięcy lat.
7. Wierzysz niezbicie,
że cała populacja tej planety, z wyjątkiem tych, którzy wierzą w to samo co ty,
będzie smażyć się w piekle po wieki. Mimo to uważasz, że twoja religia jest
„tolerancyjna” i „miłosierna”.
8. Podczas gdy cała
współczesna nauka, historia, geologia, biologia i fizyka nie zdołały cię
przekonać, że Boga nie ma, paplanina jakiegoś niedouczonego pacana to wszystko,
czego ci potrzeba, żeby uwierzyć w jego istnienie.
9. 0,001 proc
„wysłuchanych modlitw” to dla ciebie wielka opatrzność boża, a nie przypadek.
Uważasz, że modlitwy skutkują.
10. Wiesz o Biblii,
chrześcijaństwie i historii Kościoła dużo mniej niż agnostycy czy ateiści – a
mimo to nadal nazywasz się chrześcijaninem.
Wyłowił z sieci LK
[Z wieloma osobami logiczna dysputa jest stratą czasu, gdyż oni wszystko interpretują tak, by potwierdzało to z góry założoną tezę (np. jeśli ktoś wieży w krasnoludki, to dla niego nadgryziony chleb przez mysz będzie dowodem ich istnienia nawet wtedy gdy tą mysz złapie – bo to tak naprawdę krasnoludek który zamienił się w myszkę (a zdolność do takiej cudownej przemiany dodatkowo zwiększa podziw, uznanie dla krasnoludków i dowodzi ich nadprzyrodzonych mozliwości)... Proszę się też zastanowić np. ilu ludzi tysiąc lat temu uwierzyłoby chociaż w 1% współczesnych wynalazków – że będziemy je mieli i w dodatku sami je wymyślimy i zrobimy bez pomocy bóstwa (jak oszacowano by prawdopodobieństwo [Jeśli prawdopodobieństwo jakiegoś zdarzenia oszacowane jest np.: raz na miliard lat, to może się to zdarzyć za chwilę, albo nigdy, albo np. 10 razy – praktycznie.])... Tu większym problemem jest ludzka psychika i jej ograniczenia. I właściwie na tym polu powinna odbywać się dyskusja. – red.
PS
PROSZĘ SIĘ ZASTANOWIĆ
By kogoś przekonać do oczywistego, logicznego wniosku (że np. 10 + 10 = 20), nie trzeba używać nieznanych, niezrozumiałych, tajemniczo brzmiących wyrażeń, argumentów, teorii, krzyczeć, straszyć, prać mózgu, wywierać stadnych presji, ubierać się w odróżniający, robiący wrażenie strój, stawiać robiących wrażenie budowli itp. Ale jest to konieczne gdy chcemy kogoś przekonać do innego wyniku...]
„FAKTY I MITY” nr 6,
14.02.2008 r.
DZIEWICTWO ALBO ZDROWIE
Religia, zwłaszcza katolicka, jest cerberem dziewictwa. Podczas szkolnych indoktrynacji wyznaniowych uczniów w Polsce instruuje się o konieczności zachowania „czystości” aż po kościelny ślub.
W USA z budżetu państwa przeznacza się setki milionów dolarów na wychowanie seksualne propagujące abstynencje płciową do chwili zamążpójścia lub ożenku. Wolni od religijnych fiksacji lekarze i seksuolodzy zdają sobie sprawę z bałamutności tych przykazań, ale w krajach takich jak nasz wolą przezornie milczeć, by nie ściągać na siebie gniewu i retorsji Kościoła. W stanach właśnie zakończono rozległy program badawczy, którego wyniki zostaną opublikowane w styczniowym wydaniu „American Journal of Public Health”. Są dość jednoznaczne i dobitne: im później nastąpi utrata dziewictwa, tym większe ryzyko problemów seksualnych. To konkluzje naukowców z Columbia University i New York Psychiatric Institute.
Osoby, które zainicjowały życie seksualne w wieku od 21 do 23 lat, doświadczają częściej zaburzeń seksualnych niż ich rówieśnicy, którzy zgrzeszyli wcześniej. Komplikacje dotyczą zwłaszcza przedwczesnego wytrysku, niemożności osiągnięcia podniecenia i orgazmu. Z klinicznego punktu widzenia stykamy się z wieloma późnymi dziewicami, które mają wielkie trudności z satysfakcjonującym pożyciem seksualnym w ramach stałego związku. Powodem, najogólniej mówiąc, jest powstrzymywana na siłę burza hormonów.
TN
[Niech, łącznie, setki milionów „szczęśliwców (w tym również zastępczych masturbatorów i masturbantek, homoseksualistów, zoofilów itp.)” podziękuje swoim czy/i innych nauczycielom (którzy, w znacznej części, sami w tym czasie zajmowali się orgiami seksualnymi)... – red.]
1. SEKS, ZESTAW INF. (ANTYNUDZIARSKI)(przed pierwszymi randkami...):
http://www.wolnyswiat.pl/1h5.html
JEZUS, O KTÓRYM NAUCZA KOŚCIÓŁ NIGDY NIE
ISTNIAŁ
Dowody w nowej sensacyjnej książce Roberta Haaslera (14,90 zł wraz z
kosztem przesyłki)
ZAMÓWIENIA
Wydawnictwo Lux tel.
0 501 312 736
40-001 Katowice
0 32 280 04 63
skr. 1585
klubdavinci@interia.pl
"FAKTY
I MITY" nr 41, 19.10.2006 r.
GDYBY CHRYSTUS NIGDY NIE ISTNIAŁ...
Z Luigim Casciolim, autorem książki „Bajka o Chrystusie”, rozmawiała
Agnieszka Zakrzewicz.
– W swojej książce „Bajka o Chrystusie” twierdzi pan, że Jezus Chrystus nie istniał. Wytoczył pan nawet proces przeciwko włoskiemu proboszczowi, który napisał w gazecie, że Chrystus był człowiekiem. Proces został umorzony we Włoszech, ale odwołał się pan do strasburskiego Trybunału Praw Człowieka. W jakim punkcie są obecnie pana sprawy sądowe?
– Sprawa sądowa przeciwko proboszczowi Enricowi Righiemu została we Włoszech umorzona w styczniu. Miesiąc później wraz z adwokatem Di Stefano odwołaliśmy się do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i nasze odwołanie zostało przyjęte. Jak poinformował mnie mecenas Di Stefano, który ma olbrzymie doświadczenie w procesach międzynarodowych – trybunał strasburski powinien poinformować nas o dacie pierwszej rozprawy na przełomie września i października. Spodziewamy się, że zostanie ona wyznaczona na styczeń 2007 roku.
Pokładam duże zaufanie w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Wierzę, że dzięki jego orzeczeniu zostanie na nowo otwarty proces we Włoszech i ja będę mógł udowodnić przed sądem, że Chrystus nie istniał i nie istnieje.
– Jak to się stało, że tak znany adwokat jak Giovanni Di Stefano i Studio Legale Internazionale di Roma zainteresowały się pana sprawą?
– Myślę, że adwokat Di Stefano zainteresował się moją sprawą, ponieważ on sam napisał książkę o procesie Piłata oraz o tym, że z punktu widzenia prawa rzymskiego był to proces nieprawdopodobny.
– Jest pan ateistą i antyklerykałem do szpiku kości. Skąd te przekonania?
– Ja urodziłem się ateistą i stałem się antyklerykałem. Moja rodzina była katolicka, ale bez przesady. Choć jako dziecko chodziłem do kościoła, nie mogłem nigdy uwierzyć w to, że jakikolwiek bóg istnieje. Oczywiście, nie mogłem uwierzyć w to, co mówił ksiądz katecheta – dla mnie to były zawsze bajki dla dzieci. Ja nigdy nie lubiłem bajek – nie przeczytałem żadnej, oprócz „Pinokia”.
Przez wiele lat żyłem we Francji, gdzie byłem (i jestem nadal) członkiem Unii Ateistów. Osoba, która nie wierzy – bardzo często szuka motywacji dla swojego ateizmu i robi to bardziej skrupulatnie niż wierzący praktykujący, czytając Biblię od deski do deski. We francuskim piśmie ateistycznym natknąłem się po raz pierwszy na problem istnienia Chrystusa, co bardzo mnie zainteresowało. Od tego momentu zacząłem studiować bardzo uważnie historię powszechną oraz historię chrześcijaństwa i Kościoła katolickiego, co doprowadziło mnie do napisania mojej książki „Bajka o Chrystusie”.
– Jakie znalazł pan dowody na to, że Chrystus nigdy nie istniał?
– Moim zdaniem, postać Jezusa została zbudowana na postaci Jana z Gamali, syna Judy Galilejczyka i przywódcy bandy rewolucjonistów Bohanegers. Wojna żydowska, którą opisywał Flawiusz, zbiega się z okresem, w którym zaczęły powstawać księgi Nowego Testamentu. Józef Flawiusz – jeden z najbardziej wiarygodnych ówczesnych historyków – nigdy nie wspomniał o Jezusie, choć powinien, gdyby taka postać istniała. Wspomniał tylko o Janie Chrzcicielu i Jakubie Sprawiedliwym. Przede wszystkim imiona wszystkich uczniów Chrystusa są tymi samymi imionami rewolucjonistów – na przykład Szymon Zelota to w rzeczywistości Szymon Bar Giona – jeden z dowódców rebelii przeciwko Rzymianom. Trudno myśleć, że istniały dwie podobne osoby.
– Być może Chrystus jest postacią mitologiczną, jednak mogła ona być wzorowana na jednym z czterech braci Jakuba Sprawiedliwego, o których wspomina Nowy Testament...
– Nie rozumiem, dlaczego w takim wypadku Watykan milczy. Jeżeli posiada niepodważalne dowody na to, że Chrystus istniał – niech przedstawi je ludzkości. Blisko dwa miliardy chrześcijan zasługuje na prawdę. Odpowiedź musi być jasna i jednoznaczna – Chrystus istniał czy nie istniał? Jeżeli Watykan ociąga się, by udowodnić jego istnienie – to znaczy, że nie ma żadnych dowodów i wie dobrze, że syn Maryi i Józefa został wymyślony, tak jak wymyśla się bohaterów bajek. W tym wypadku Kościół okłamuje ludzkość, robiąc to świadomie i z premedytacją.
– Co będzie znaczyło dla ludzkości udowodnienie podczas procesu, że Chrystus nie istniał?
– To byłby koniec Kościoła katolickiego. Udowodnienie tego w sądzie będzie oznaczać z punktu widzenia prawnego anulowanie dogmatów, na jakich opiera się chrześcijaństwo. Nie będzie już można twierdzić, że Chrystus przybył na ziemię pod postacią człowieka, by odkupić grzech pierworodny ludzkości. To również koniec Eucharystii. Żaden ksiądz, udzielając komunii, nie mógłby mówić już „Oto ciało Chrystusa”. Celebracja sakramentu Eucharystii stałaby się oszustwem ściganym prawnie. Kościół nie mógłby twierdzić, że dogmat przemiany wina oraz chleba w krew i ciało Chrystusa jest prawdą. To tylko niektóre dogmaty, jakie musiałyby zniknąć, ponieważ są fałszywe.
– Dlaczego jest pan tak uparty i chce iść dalej?
– Kościół katolicki od wieków nadużywa ignorancji ludzkiej, zmuszając ludzkość do wiary w rzeczy nieprawdziwe na podstawie Starego Testamentu i czterech wybranych Ewangelii. Książka Dana Browna „Kod Leonarda da Vinci” sprawia Watykanowi wiele kłopotów, gdyż ludzie są ciekawi i chcą poznać prawdę. Procesu ujawniania prawdy nie da się zatrzymać. Watykan musi pokazać światu prawdziwe, niepodważalne dowody na istnienie Chrystusa, a nie tylko opowiadać bajki biblijne.
Strona internetowa Luigiego Casciolego: www.luigicascioli.it
„Chrystus nigdy nie istniał, został wymyślony przez Kościół katolicki i jest produktem fantazji, tak jak inni bohaterowie bajkowi” – tak twierdzi Luigi Cascioli, autor książki „Bajka o Chrystusie”, która wywołała we Włoszech wiele zamieszania. Ksiądz Enrico Righi – proboszcz diecezji Bagnoregio, opublikował w jednym z włoskich dzienników artykuł, że Chrystus narodził się jako syn Maryi i Józefa i był prawdziwym człowiekiem z krwi i kości. W odpowiedzi na publikację księdza Luigiego Casciolego 11 września 2002 roku złożył donos do prokuratury przeciwko Kościołowi, który w osobie proboszcza Righiego wykorzystuje naiwność osób trzecich i nakłania je do wiary w rzeczy fałszywe. 27 stycznia 2006 roku sąd w Viterbo umorzył sprawę, niezależnie od tego, że w czasie procesu ksiądz Righi nie przedstawił przed trybunałem żadnych konkretnych dowodów na to, że Chrystus istniał. Dodatkowo sąd obciążył Casciolego kosztami procesowymi w wysokości 1500 euro. W marcu tego roku sprawą Casciolego zainteresował się mecenas Giovanni Di Stefano z najważniejszej międzynarodowej kancelarii adwokackiej (Studio Legale Internazionale di Roma), która zajmuje się takimi sprawami jak proces Saddama Husajna, Tareka Azziza czy w przeszłości dochodzenie w sprawie śmierci lady Diany i Roberta Calviego. 18 marca 2006 r. Di Stefano wystąpił w imieniu swojego mocodawcy do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
RELIGIA MIŁOŚCI...
„FAKTY
I MITY”:
nr 38, 21.09.2001 r. KOMENTARZ NACZELNEGO
ŚWIĘCI OJCOWIE BIN LADENA
(...) Przypomnijmy tylko najważniejsze zbrodnie oprawców w sutannach oraz uświęcone akty terroru dokonywane przez katolików świeckich pod przewodem kapelanów. Zasada była taka sama, jak w islamskim dżihadzie – wieczne zbawienie za mordowanie niewiernych. Szacunkowe liczby ofiar uśredniam, biorąc za podstawę kilka źródeł.
1096 – pierwsza wyprawa krzyżowa. Wymordowanie Żydów nad Renem i Dunajem – ponad 20 tys. ofiar;
1099 – krzyżowcy zdobywają Jerozolimę – 50 tys. ofiar;
1202–1204 – czwarta krucjata na rozkaz papieża Innocentego III – 100 tys. ofiar;
1207 – armia Innocentego III wycina w pień katarów (30lat) – 100 tys. ofiar;
1226 – (pocz.) – Krzyżacy mordują Prusów – 300 tys. ofiar;
1453 – z inicjatywy świętego Jana Kapistrana wymordowano Żydów na Śląsku – 30 tys. ofiar;
1450–1750 – polowanie na „czarownice” na podst. bulii Innocentego VIII – 150 tys. ofiar;
1478 (pocz.) – papież Sykstus IVwysyła do Hiszpanii inkwizytora Torguemadę – 250 tys. ofiar;
1492–XVII w. – katolicy wyniszczają ludność Wysp Karaibskich – 3,5 miliona ofiar;
XVI–XVIII w. – misjonarze i żołnierze mordują Indian Amazonii – 5,5 miliona ofiar;
XVI–XVIII w. – porwania niewolników w Afryce – 100 milionów ofiar;
1555–1559 – inkwizycja za czasów papieża Pawła IV – 800 tys. ofiar;
1568 (pocz.) – na rozkaz papieża Piusa V (późniejszy święty) inkwizycja hiszpańska zaczyna mordować protestanckich Niderlandczyków – 2 miliony ofiar;
1573 – noc św. Bartłomieja (23/24.08), czyli rzeź hugenotów; Papież Grzegorz XIII odprawia mszę dziękczynną, wybija medal pamiątkowy i organizuje radosne festyny na ulicach (por. radość Palestyńczyków) – 25 tys. ofiar;
1648 – koniec wojen religijnych w Niemczech podsycanych przez papiestwo. (Innocenty X protestuje przeciwko ugodzie z protestantami) – 13 milionów ofiar;
1648 (pocz.) – pogromy żydów w Polsce – 100 tys. ofiar;
1941– 1945 – w Chorwacji rządzi Ante Pavelić popierany przez Piusa XII – 800 tys. ofiar.
(...) Czarne wilki dopiero niedawno przybrały owczą skórę i nawołują teraz do pokoju, miłości bliźniego, przebaczania win. Modlą się za ofiary islamskiego terroryzmu zapominając o własnym... (...)
Jonasz
nr
13, 28.03.2002 r. WYSPY WIELKANOCNE
(...) A może Karol Wojtyła przez lata ani razu nie zajrzał do archiwów watykańskich i nic nie wiedział o pamiętnikach mnicha tamże przechowywanych? Może nawet nie wie, że jeszcze w Roku Pańskim 1812 jezuita Coronil nakazywał katolickim żołnierzom wyruszającym przeciw indiańskim powstańcom w Wenezueli: „Zabijcie wszystkich powyżej siódmego roku życia”. Nie wie? Wszak w 1980 r. beatyfikował Jose de Anchieta, którego nazywał „bożym człowiekiem”, „pionierem ewangelizacji”, „apostołem Brazylii”, „wzorem dla całej generacji misjonarzy”. To ten sam „pionier ewangelizacji”, a tak naprawdę zwyrodniały morderca, który zwykł powtarzać słynne zdanie, że „miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje”. W skutek takiej ideologii wymordowano w obu Amerykach więcej niż 50 milionów Indian. (...)
Marek Szenborn
nr 1, 11.01.2007 r.
KSIĄDZ LUDOBÓJCA
Kapłan katolicki Athanase Seromba skazany został przez Międzynarodowy Trybunał Kryminalny ONZ w Tanzanii na 15 lat więzienia za zbrodnie ludobójstwa, których dopuścił się w roku 1994 w Rwandzie, kiedy ekstremiści z plemienia Hutu wymordowali ponad pół miliona ludzi z plemienia Tutsi.
Seromba polecił napastnikom podpalić kościół, w którym przed prześladowaniami ukryło się dwa tysiące uchodźców. Dowodził akcją bojówkarzy Hutu, którzy wlali przez dach benzynę i wrzucili granaty. Do uciekających strzelano. Następnie ksiądz Seromba nakazał zrównać kościół z ziemią.
Wielu innych księży i zakonnic ponosi winę za udział w ludobójstwie w Rwandzie. W ubiegłym miesiącu dobiegł końca proces zakonnicy, która pomagała bojówkarzom uśmiercić setki ludzi kryjących się w szpitalu. Dostała 30 lat. W roku 2001 dwie inne katolickie siostry zostały skazane w Belgii za pomoc w mordowaniu. Tysiące mieszkańców Rwandy, na wieść o roli księży i zakonnic w masakrach, wyrzekło się wiary katolickiej.
Ks. Seromba zbiegł w roku 1994 do Konga, a stamtąd w roku
1997 do Włoch, gdzie przedstawił list polecający byłego biskupa rwandyjskiego.
Skierowany został do pracy duszpasterskiej we Florencji, gdzie aresztował go
Interpol.
ZW
"FAKTY I MITY" nr 18,
05-11.05.2006 r.
MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (3)
PRZEŚLADOWANIE CIAŁA
Przed kilku laty głośny był film o mrocznych
praktykach niektórych klasztorów dla „upadłych” niewiast.
Ponoć w tzw. „Pralniach magdalenek” żyło i zmarło
30 tysięcy kobiet, które dla ich „moralnego dobra” były tam umieszczane.
Specyfika tej drogi ku zbawieniu polegała na
programowym trzebieniu kobiecości i człowieczeństwa. Do raju w niebie miały
dojść przez piekło na ziemi. Choć kardynał Tonini orzekł w imieniu Watykanu, że
film „nie mówi prawdy o Kościele”, to jednak tego rodzaju proceder był wykwitem
wielowiekowej etyki katolickiej. Etyka ta pod wpływem życia i styku z innymi
etykami i kulturami cywilizowała się, lecz od samego początku charakteryzował
ją sprzeciw wobec ciała, który w klasztorach często stawał się brutalny i
prymitywny. Wszelka asceza, łącząca się nader często z uświęconym
sadomasochizmem, miała na celu zanegowanie świata realnego i człowieczeństwa na
rzecz wirtualnego świata teologów i ojców Kościoła. Była naturalną konsekwencją
etyki katolickiej.
Niewiele jednostek ma wrodzone predyspozycje do
życia w tak pojętej „świętości”, do gaszenia potrzeb i pragnień, do nastawienia
się myślami na zaświaty. Dlatego trzeba było wytoczyć ciężkie armaty przeciwko
ciału, aby brutalnie zdusić te jego aspekty, które stoją na drodze katolickiej
etyce. Ciało powinno być poniewierane, niedożywiane i niedomyte – wówczas
zbliża się do Pana.
Oczywiście tylko pewna część chrześcijan
zainteresowana była wcielaniem w życie podobnych ekstrawagancji. Niezdolność do
realizowania etyki katolickiej zaowocowała tym, że zainteresowani zaczęli
skupiać się w klasztorach, a dla reszty przygotowano katolicyzm w wersji light,
który i tak w swej okrojonej postaci był na tyle ponury obyczajowo, że
większość wiernych zadowalała się zwykłą obłudą, ograniczając swą „katolickość”
do praktykowania rytów, ale nie etyki.
Sensacja, jaką niósł ze sobą film „Siostry
magdalenki”, czyli ukazanie dehumanizującego oblicza chrześcijańskich
klasztorów (przynajmniej ich części), tak naprawdę na tym polegała, że działo
się to jeszcze w XIX wieku.
Opowieści o ekscesach mnichów i mniszek, o ich
działaniach wymierzonych we własne ciało (względnie w ciała braci i sióstr),
pojawiają się od pierwszych wieków chrześcijaństwa, a ze szczególną obfitością
ciągną się przez średniowiecze, by od czasów humanistycznego renesansu tracić
na znaczeniu przez powolną kompromitację nieludzkiej etyki i praktyki
religijnej. Początków tego trudno doszukiwać się w przedstawionej w Ewangelii
wspólnocie Jezusa, o którym Pismo powiada: „Patrzcie na tego żarłoka i opoja,
tego przyjaciela celników i grzeszników” (Mt 11. 18–19).
Przez odwołanie się do pojęcia resentymentu (uraza
wobec świata, żal do życia, które nie spełnia oczekiwań) etykę katolicką
doskonale zdiagnozował Fryderyk Nietzsche: „Gardzi się tu ciałem, higienę odrzuca
jako zmysłowość; Kościół broni się nawet przed czystością (po wypędzeniu Maurów
pierwszym krokiem chrześcijan było zamknięcie łaźni publicznych, których sama
Kordoba liczyła 270). Chrześcijański charakter ma pewien zmysł okrucieństwa,
wobec siebie i wobec innych; nienawiść do inaczej myślących; wola
prześladowania. Na pierwszym planie znajdują się posępne i pobudzające
wyobrażenia (...) dietę wybiera się tak, by sprzyjała zjawiskom chorobowym i
rozdrażniała system nerwowy (...) czymś chrześcijańskim jest nienawiść do
zmysłów, do radości ze zmysłów, do radości w ogóle”.
W pierwszych wiekach za ideał mnicha uchodził św.
Paweł z Teb. Miał się ubierać jedynie w liście palmowe. Jego następca na
pustelni – św. Antoni – żył w samotności 90 lat, nigdy nie posiadł sztuki
pisania i czytania, nigdy nie zmienił ubrania ani nie mył twarzy. Z kolei jego
następca i uczeń – wielebny Ammon – wyprowadził już na pustynię 5 tysięcy
mnichów. Był to niemal bez wyjątku margines społeczny, analfabeci, bankruci
unikający podatków, uciekający przed służbą wojskową, przed wymiarem
sprawiedliwości oraz zbiegli niewolnicy. Część z nich liczyła na sławę
„świętego” poprzez oddanie się ekstrawaganckiemu sposobowi życia.
Gromadne ucieczki na pustynię, aby w prymitywnych
warunkach „pójść za Jezusem”, zaczęły się od przełomu III i IV wieku. Były to
uświęcone furtki dla ucieczki przed prawdziwym życiem i odpowiedzialnością.
Choć przez wieki opowieści o „dokonaniach” tych świętych mężów i niewiast w
walce z własnym ciałem i człowieczeństwem cieszyły się niezwykłą popularnością
wśród adeptów katolickich zakonów różnej maści, to jednak nie cieszyły się
akceptacją władz, a nawet niebezpiecznie balansowały między tym, co wolno, a
czego nie. Już w 373 r. cesarz Walens wydał rozporządzenie nakazujące
wyłapywanie z pustyni wszystkich mnichów uchylających się od płacenia podatków.
Życie mnicha traciło wszelką naturalność i
swobodę, targane było obsesją cielesności i umartwiania: „Wyobraźnię
wyposzczonych mnichów i ascetek zaludniają demony, a cała asceza koncentruje
się na walce z pokusą diabelską. Modlitwie ustnej, polegającej na bezmyślnym
powtarzaniu na pamięć wyuczonych psalmów, przypisywano moc magiczną” (J.W.
Kowalski).
Dość wcześnie klasztory i zakony przestały być
miejscami walki jedynie z własnym ciałem. Braciom i siostrom, którzy sami nie
potrafili odnieść zwycięstwa nad diabłem, niesiono troskliwą braterską pomoc.
Jednym z bardziej zasłużonych dla świętej tresury
był w pierwszych wiekach chrześcijaństwa Szenute – opat z Atripe – jedna z
głównych postaci wczesnego monastycyzmu i jeden z głównych aktorów soboru
efeskiego z 431 r., który uznał tytuł Maryi Bogurodzicy. Jego współczesny
biograf podkreśla, że wielebny ten – „o pięści równie szybkiej co język” –
wprowadził kary cielesne za nieposłuszeństwo i często (także własnoręcznie!)
ćwiczył braci w cnocie posłuszeństwa tak ważnej dla zbawienia! Szenute nie bił
jednak niewiast. Zostawiał to innym. Ograniczał się jedynie do starannego
rozdzielnictwa kar. W tej sprawie zachował się jego bardzo osobliwy list,
którego fragment przytaczamy: „(...) Sophia, siostra małego Starszego, o której
donieśliście nam, że krnąbrnie oponowała i odpowiadała tym, którzy ją pouczali,
i wielu [innym] bez powodu, i że starej wymierzyła cios w twarz lub w głowę:
dwadzieścia uderzeń. Dschenbiktőr, siostra małego Joannesa, o której
donieśliście nam, że jej rozum i pojmowanie nie są doskonałe: piętnaście
uderzeń. Taese, siostra małego Pschaja, o której donieśliście nam, że pobiegła
do Sansnő z przyjaźnią i cielesną pożądliwością: piętnaście uderzeń. Takus,
która zwie się Hrebekka, a której usta nauczyły się przemawiać sposobem
kłamliwym i próżnym: dwadzieścia pięć uderzeń. Sophia, siostra Zachariasza:
dziesięć uderzeń. I wiem ja za co. Jej siostra Apolle też sobie zasłużyła, żeby
dostać kije. Ale mając wzgląd na miłosierdzie Boże i biorąc pod uwagę okazywaną
jej troskę, wybaczamy jej tym razem zarówno ów [zakazany] stosunek, jak też ową
szatę, którą w swej próżnej żądzy założyła (...). Wiem bowiem, że nie
wytrzymałaby (uderzeń), gdyż jest bardzo gruba i tłusta (...). Sophia, siostra
Josepha: piętnaście uderzeń.
I wiem ja za co. Sansnő, siostra Apy Hello, ta,
która powiada: »Ja nauczam innych«: czterdzieści uderzeń. Gdyż często spieszyła
do swej sąsiadki z przyjaźnią; często znów kłamała z powodu próżnych,
przemijających rzeczy, tak że czyniła szkodę swej duszy, której przecież
niewart jest nawet świat cały, a cóż dopiero obraz, czara czy pucharek, dla
których kłamie. Wszystkie te [uderzenia] wymierzy im starzec swymi rękami [tzn.
osobiście] w nogi, będą przy tym siedziały na ziemi, a stara i Tahőm i inne
starsze kobiety z nimi będą mu je trzymały A także owi starcy (...), trzymając
prętami ich nogi, aż skończy je chłostać, tak jak i my na początku czyniliśmy.
O tych jednak, które mu się w czymkolwiek przeciwstawią, ma nam powiedzieć, gdy
do nas przyjdzie; wtedy was pouczymy, co z nimi zrobić. Jeśli jednak chce im
dać więcej uderzeń, dobrze; słuszne będzie, co uczyni. Jeśli zechce ich
wymierzyć mniej, niech sam zdecyduje. Jeśli chce kogoś wykluczyć, dobrze. Jeśli
jednak jego serce jest zadowolone z niektórych spośród was, tak że i tym razem
chce wybaczyć (...) dobrze”.
Dziś świat zachodni, włącznie z Polską, zarzucił
już wszelką „katolickość” w sferze etyczno-obyczajowej. Rad nie rad, Kościół
zdejmuje więc anatemy z kolejnych sfer życia, którymi dawniej tak bardzo się
interesował. Ustępuje, albowiem dziś jest to w zasadzie główny powód utraty
wiernych w krajach rozwiniętych. Byt kształtuje świadomość – także Kościoła.
Mariusz Agnosiewicz
www.racjonalista.pl
nr 3, 25.01.2007 r.
KOŚCIELNI OPRAWCY
W ciągu 100 dni w Rwandzie bestialsko uśmiercono jedną siódmą narodu –
milion ludzi. Rozmiary tej hekatomby i sposób, w jaki ją wyciszono, dużo mówią
o mentalnej kondycji homo sapiens.
Tempo mordowania było trzy razy szybsze niż w przypadku Holokaustu, o którym nie zapomni się nigdy. Jednym z inspiratorów zagłady Żydów był Kościół katolicki.
W historii masakry w Rwandzie – kraju, którego połowa mieszkańców wyznawała do 1994 roku katolicyzm – rola tego Kościoła była jeszcze bardziej jasna i haniebna.
O zagładzie miliona ludzi, głównie z plemienia Tutsi, świat sobie na moment przypomniał, gdy media (oczywiście nie w Polsce) informowały (13 grudnia) o wyroku na ks. Athenase Serombę. Potem znów na to, co wydarzyło się przed 16 laty w Rwandzie, skwapliwie naciągnięto całun zapomnienia. Ludzie nie lubią żyć z poczuciem winy ani słuchać opowieści, od których robi im się niedobrze.
Tymczasem mielące mozolnie żarna wymiaru sprawiedliwości są w ruchu, a Seromba nie jest jedynym katolickim sługą Bożym, który został napiętnowany. Proces kapelana armii, ojca Emmanuela Rukundy, rozpoczął się w listopadzie 2006 r. Jeszcze w roku 2000 kary udało się uniknąć (brak niepodważalnych dowodów winy) biskupowi Augustinowi Misago, oskarżonemu o wysłanie z premedytacją na śmierć dziewiętnastu uczennic z plemienia Tutsi.
Międzynarodowy trybunał ONZ nie jest jedynym sądem, przed którym stają duchowni. Ostatnio rwandyjski sąd skazał na 30 lat więzienia zakonnicę Theopister Mukakibibi, która odmawiała pożywienia, lekarstw i opieki pacjentom szpitala uniwersyteckiego, a potem wyrzuciła zeń pacjentów z plemienia Tutsi, wiedząc, że czekają na nich mordercy Hutu.
16 listopada ubiegłego roku sąd wojskowy zaocznie skazał ks. Wenceslasa Munyeshayaka, oskarżonego o gwałty i pomoc w ludobójstwie. Duchowny przebywa we Francji, a prokurator stara się o ekstradycję. Siostra Maria Kizito oraz jej przeorysza Gertrude Mukangango dostały w Belgii wyroki 12 i 15 lat więzienia za to, że wezwały bojówki Hutu, by rozprawiły się z uciekinierami Tutsi, którzy szukali schronienia w klasztorze. Zamordowano wówczas setki osób, w tym dzieci.
Nie słyszy się natomiast choćby o jedynym przykładzie odwrotnym: o księżach katolickich, którzy z narażeniem życia ratowali ofiary lub nawoływali do zaprzestania masakry. Jak do tego mogło dojść w kraju o tak silnych strukturach katolickich?
Jednym z niewielu, którzy zadają
sobie takie pytania, jest wywodzący się z rodziny Tutsi jezuita, ojciec Elisee
Rutagambwa, piszący w Boston College pracę o reakcji Kościoła na rwandyjską
rzeź. Na kongresie teologów i etyków w Padwie stwierdził: „Zdumiewające, że
współczesne nam ludobójstwo nie jest w centrum zainteresowania etyków. Teolodzy
o tym nie mówią, etycy unikają tego tematu”. Rutagambwa stwierdził, że
hekatombie w Rwandzie łatwo można było zapobiec i Zachód miał możliwość
interwencji. Przypomniał też, że polaryzacja etniczna obu plemion była
rezultatem polityki kolonizatorów belgijskich. Przedtem Hutu i Tutsi harmonijnie
koegzystowali, ale kolonizatorzy stosowali znaną taktykę „dziel i rządź”,
szczując jednych na drugich. Podobnie postępował Kościół i Rutagambwa obarcza
go współwiną za to, do czego doszło.
ZW
BÓSTWO SPRZYJA...
nr 11, 22.03.2001 r. PIELGRZYMKOWE PROBLEMY
(...) W 1979 r. miałem wątpliwą
„przyjemność” uczestniczyć, jako funkcjonariusz ROMO MSW (ówczesny odpowiednik
ćwiczeń rezerwy MON), w zabezpieczeniu „nawiedzenia” naszej Ojczyzny przez
imperatora z Watykanu i widziałem (upały do 30 stopni C w cieniu) przypadki
wielu zasłabnięć w trakcie spotkań z naszym przedstawicielem obcego państwa. Po
całej pielgrzymce nasi przełożeni poinformowali nas o ponad 50 śmiertelnych
ofiarach zadeptań zasłabniętych osób przez ogarniętą ekstazą katolickiego
uniesienia gawiedź (w Gnieźnie, w Częstochowie i Krakowie sam widziałem 4 takie
wypadki). Rannych było kilka tysięcy. Przypuszczam, że w trakcie wszystkich
„nawiedzeń” naszego kraju przez tego ŻYWEGO CZŁOWIEKA, a nie żadnego świętego,
było tyle ofiar i rannych, że nikt nie odważył się o tych faktach poinformować
naszego zdewociałego (na szczęście nie całego) społeczeństwa.
Marek
z Podkarpacia
nr 7,
19.02.2004 r.
AGATA STRASZY
W Katanii na Sycylii w
czasie
uroczystej procesji z
relikwiami
świętej Agaty
dwadzieścia osób odniosło
rany, a jedna zmarła.
Wszyscy
poszkodowani zostali
stratowani
przez spanikowany tłum.
Zamęt
wywołał człowiek, który
– niosąc
święte szczątki –
zwyczajnie
potknął się i upadł.
Wierni zapewne
pomyśleli, że Agata
kopnęła go
w tyłek. Ciekawe swoją
drogą, jak
potraktować tragiczną
śmierć? Jako
męczeńską? Czyli nowe
relikwie
i tak w kółko...
A.C.
nr
1, 10.01.2008 r.
PIEKŁO
ZWIERZĄT
Do królików, gęsi, kurczaków rzuca się kamieniami, aby je zabić. Katolickie zakonnice trudnią się produkcją strzałek i kolorowych przyrządów do zabijania i znęcania się nad zwierzętami.
Co roku na hiszpańskich fiestach, organizowanych z okazji święta lokalnych patronów zabija się i torturuje tysiące zwierząt. Zrzucenie żywej kozy z wieży kościelnej, a potem dobijanie zwierzęcia pod kościołem zakonnymi strzałkami to „uświęcona tradycja”. Procederom takim przewodniczą nierzadko księża, a biorą w nich udział nawet małe dzieci. Podpalanie rogów żywego zwierzęcia nie należy do rzadkości. Rozszalałe z bólu i strachu zwierzę dobija się, uderzając jego głową w mur. Rozbawieni katolicy ciągną np. byka za ogon i po jakimś czasie zabijają już i tak ledwo żywe zwierzę. Często byki – jako synonimy rogatego szatana – oślepia się, podpala, rzuca w nie strzałkami – oto katolicka zabawa. Młode zwierzęta są często torturowane, a potem topione np. w morzu. Osiołki, szczególnie w okresie Wielkanocy, są kamienowane i torturowane.
Hierarchowie katoliccy, mimo licznych protestów – np. WSPA (Światowa Organizacja Zwierząt), czy IFAW (Międzynarodowy Fundusz Pomocy Zwierzętom) – nie interesują się tą sprawą, mimo iż wiele zwierząt zabijanych jest w okolicy kościoła lub na ich terenie.
Między innymi naukowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego wystąpili kilka lat temu do papieża Jana Pawła II z listem i prośbą o pomoc zwierzętom w Hiszpanii, apelując, aby wpłynął na kler. Niestety, papież nic nie zrobił w tej sprawie.
Dlaczego Kościół nie robi nic, aby pomóc zwierzętom? Dlaczego ich nie szanuje? Bo według doktryny katolickiej mają one dusze śmiertelną, inaczej niż „wspaniały” człowiek. Hipokryzja Kościoła w tych dniach nabiera szczególnego oblicza. Miłość i szacunek do żywych istot to takie same bajki jak humanitarny ubój zwierząt. Prawda jest taka, że z winy ludzi każdego roku giną miliardy zwierząt, więc powiedzenie „wesołych świąt” nabiera jeszcze bardziej groteskowego charakteru.
Filip Barche
wieloletni inspektor ds. zwierząt
Empathy for Animals
http://barche.blog.onet.pl
nr
25, 28.06.2007 r.
JP II SZANTAŻOWANY
We Włoszech dobiegł końca proces pięciu związanych z mafią
podejrzanych, oskarżonych o zabójstwo „bankiera Pana Boga” – byłego dyrektora
Banco Ambrosiano, Roberto Calviego.
Calviego znaleziono powieszonego pod londyńskim mostem w czerwcu 1982 r. Początkowo stwierdzono, że to samobójstwo, potem okazało się, że bankierowi ktoś pomógł rozstać się ze światem. Prokurator utrzymywał, że Calvi został zamordowany na polecenie mafiosa Pippo, a była to ponoć kara za defraudację mafijnych funduszy. Zabójstwo miało również zapobiec szantażowaniu przez Calviego wysoko postawionych osób z finansjery i świata polityki Włoch, zwłaszcza członków antykomunistycznej loży masońskiej P2, której bankier był członkiem. Ale nie tylko ich. W jego aktówce znaleziono dokumenty dowodzące, że osobiście szantażował on papieża Jana Pawła II, grożąc ujawnieniem informacji mogących skompromitować Kościół. W liście do Karola Wojtyły z 5 czerwca 1982 roku Calvi pisze: „Mogę ujawnić, że dostarczałem broni oraz innego ekwipunku pewnym południowoamerykańskim reżimom, by pomóc im w walce z naszymi wspólnymi wrogami. Mogę również wyjawić, że zaopatrywałem w fundusze »Solidarność« oraz przekazywałem pieniądze i broń innym organizacjom w Europie Wschodniej”.
Prokurator powołał na świadka mafijnego bossa Antonio
Giuffrego, którego aresztowano w roku 2002. Powiedział on sądowi, że Calvi oraz
szef Banco Ambrosiano, arcybiskup Marcinkus, prali pieniądze mafii Cosa Nostra.
Bank Watykański aktywnie uczestniczył w walce z komunizmem. Calvi i Marcinkus
blisko współpracowali w tajnych politycznych operacjach, prowadzonych przy
użyciu funduszy wysyłanych na konta zamorskich firm. Inny świadek, amerykański
biznesmen Terence Byrne, dyrektor firmy zbrojeniowej Allivane International,
sugerował, że jedną z przyczyn upadku Banco Ambrosiano był udział w eksporcie broni
dla... Saddama Husajna. PZ
nr
30, 02.08.2007 r.
CHWAŁA PANU!
Kościół ma problem w ustaleniu, czy za tragiczną śmiercią pielgrzymów
stoi Bóg czy szatan. Tymczasem francuska prokuratura twierdzi, że to księża
organizatorzy...
Zginęło 26 osób, a 24 odniosło obrażenia – część z nich wciąż walczy o życie. „Pojechali szukać Boga i znaleźli go...” – zapewniał podczas mszy żałobnej wikariusz generalny Biskupa Polowego WP, ksiądz pułkownik Sławomir Żarski. To nieszczególna zachęta dla następnych pielgrzymek... Obecni na tej smutnej uroczystości przedstawiciele najwyższych władz państwowych z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele usłyszeli też, że ludzie, którzy rankiem 22 lipca zginęli we francuskich Alpach koło Grenoble, wracając z pielgrzymki po sanktuariach maryjnych w Europie, „jechali po to, by spotkać Boga. I oni go znaleźli, on wyszedł im na spotkanie. Oni są w niebie i chwała Panu, że w ten czas powołał ich do siebie” – pocieszał zebranych klecha.
– To byli święci, ludzie gotowi na spotkanie z Oblubieńcem. Są już w niebie, bo Boga odnaleźli, kończąc swoją pielgrzymkę na Ziemi – powiedział o zmarłych ks. Żarski, sugerując, że ci, którzy przeżyli wypadek, byli mniej godni...
Tymczasem francuska prokuratura szuka winnych i przesłuchała jednego z kierowców (drugi z nich, prowadzący pojazd w chwili wypadku, zginął) oraz kilku lżej rannych pasażerów.
Z wstępnych zeznań świadków oraz rekonstrukcji przebiegu wypadku wynika, że:
* kierowca absolutnie nie miał prawa znaleźć się na tej drodze. Ten wyjątkowo stromy jej odcinek jest wyłączony dla transportu publicznego, o ile pojazdy nie mają specjalnego pozwolenia;
* stan techniczny autokaru wciąż jest badany, ale wiadomo już, że podczas długiego i ostrego zjazdu hamulce nie wytrzymały obciążenia;
* objazd byłby o 30 kilometrów dłuższy, ale siedzący z przodu księża wymogli na kierowcy, żeby pojechał krótszą, górską trasą, bo chcieli zobaczyć szlak, którym w 1815 roku cesarz Napoleon wracał z Elby. Kilku pielgrzymów natychmiast to podchwyciło. Zresztą parafianie wiedzą, kto rządzi, zwłaszcza na pielgrzymce...
--------------------------------------------------------------------------------
Premier Jarosław Kaczyński zapowiedział, że przeznaczy po 100 tys. zł dla każdej z rodzin osób poszkodowanych w wyniku wypadku autokaru we Francji.
– Wesprzemy ich dodatkową kwotą, przekraczającą 10 tysięcy złotych – obiecuje szef gabinetu prezydenta Maciej Łopiński.
Polacy na forach internetowych zaczynają pytać:
* „Czy ofiary zawalenia się hali w Katowicach i rodziny górników z Halemby też tak zostały docenione jak pielgrzymi?”;
* „Czy rodziny ofiar wypadków na polskich drogach, matki okaleczonych dzieci i sieroty, które straciły rodziców, będą dostawać porównywalne kwoty?”.
Odpowiadamy: 2 x NIE!
* „Czy Watykan, Episkopat lub parafia organizująca wyjazd też zabezpieczą potrzeby bytowe rodzin pielgrzymów?”.
Odpowiadamy: TAK! Modlitwą.
* „Na ile ta nadzwyczajna hojność polskiego rządu jest związana z przewidywanymi, przyspieszonymi wyborami parlamentarnymi?”.
Odpowiadamy: odpowiedzcie sobie sami!
--------------------------------------------------------------------------------
Przypomnijmy jeszcze:
* wrzesień 2005 r. – dziewięciu maturzystów z Białegostoku plus dwaj kierowcy autobusu wiozącego ich na pielgrzymkę do Częstochowy. Spłonęli żywcem. Zginął też kierowca tira, z którym zderzył się pojazd z pielgrzymami. 40 dziewcząt i chłopców zostało rannych. „Pan tak chciał” – wytłumaczyli tragedię kościelni organizatorzy;
* czerwiec 2002 r. – nieopodal węgierskiego jeziora Balaton zginęło 20 polskich pielgrzymów do Medjugorie. Ok. 30 osób doznało obrażeń. „To szatan nie chciał pozwolić, by dotarli do Medjugorie! Chciał, żeby wszyscy zginęli!” – wyjaśnił na łamach Rydzykowego „Naszego Dziennika” światowej sławy egzorcysta, ks. Gabriel Amorth.
Francuska prokuratura upiera się, że to jednak księża wymogli na kierowcy przejazd zakazaną trasą...
Dominika Nagel
nr 36, 11.09.2003 r. WYRZUCILI PAPIEŻA
Kilkanaście
obrazów z Matką Boską i papieżem Janem Pawłem II, szarfy powitalne sławiące
papieża oraz różańce znaleziono na wysypisku śmieci w Jaroszewie koło Żnina
(woj. kujawsko-pomorskie). Okazało się, że przedmiotów kultu i dewocjonaliów w
bezceremonialny sposób pozbyli się księża ze żnińskiego kościoła pw. NMP Królowej
Polski. Postępowanie w tej sprawie prowadzi żnińska Straż Miejska. A mieszkańcy
miasta są oburzeni. Dopiero teraz się im, biedakom, oczy otworzyły. Do tej pory
nie wiedzieli, że dla ich duszpasterzy religia to biznes, a nie wiara.
R. Kraw.
CUDOWNA PRZEMIANA
Widziałem na własne oczy, jak podczas pielgrzymki z
Rzeszowa do Częstochowy księża w jakieś knajpie jedli w piątek schabowego
i udko. Wykonali przedtem znak krzyża, mówiąc: „było świnią,
niech stanie się rybą”.
marekxyz15@poczta.onet.pl
nr 44, 08.11.2007 r. FAKTY
Włoski historyk Sergio Luzzatto dowodzi (przytaczając
relacje świadków i dokumenty), że ojciec Pio – „święty stygmatyk” kanonizowany
przez JPII – był zwykłym oszustem, a jego krwawiące rany to efekt potajemnego
stosowania kwasu fenolowego. Co więcej, zakonnik nader często uprawiał seks z
kobitkami. Lecz co tam fakty... Watykan już zawył z oburzenia, a organizacje
katolickie zapowiadają procesy sądowe przeciwko autorowi publikacji, bo, ich
zdaniem, ojciec Pio cierpiał za miliony. Pewnie. A następnym w kolejce do
świętości powinien być Rydzyk. On też cierpi. Za miliony!!!
OŚWIECONE NIEWINIĄTKO
W
Aleksandrowie Łódzkim podczas rutynowej inspekcji latarni ulicznych pracownicy
zakładu energetycznego odkryli niezidentyfikowane kable, które poprowadziły ich
do... potężnych reflektorów zamontowanych na kościele śś. Rafała i Michała
Archaniołów. Oświetlały one cały wielki kościół w centrum miasta przez 11
godzin na dobę. Kable natychmiast odcięto, a burmistrz miasta złożył na
proboszcza Norberta Rudzkiego doniesienie do prokuratury. (...) RK
[Teraz
ksiądz ICH oświeci..., kto tu rządzi, donosząc na burmistrza do kurii. – red.]
PIĄTA KOLUMNA:
(...) Piorunujący proboszcz. (...) Pół roku temu grom z nieba walnął w proboszczowy przybytek i uszkodził znajdujący się na wieży zegar. (...) Niedawno kolejny piorun uderzył w kościelną wieżę i uszkodził, trzy sterowane elektronicznie dzwony. (...)
KRZYŻ ZABIJA
Giewont
– góra z najsłynniejszym polskim krzyżem – jest jednocześnie szczytem
najbardziej narażonym na wyładowania atmosferyczne. Wielka stalowa konstrukcja
ściąga prąd z nieba niczym elektroda. Od 1906 r. zanotowano aż 76 zgonów od
pioruna, a w 1935 roku pięć osób zginęło tam jednocześnie w Święto
Wniebowzięcia NMP. W 2001 r. potężna burza rozgoniła także procesję idącą na
szczyt, żeby uczcić rocznicę postawienia krzyża. AC
[Wersja
kor PEWNIE jest taka: widocznie Bóg tak chciał! Moje: ironiczna – radujmy się,
były kolejne wniebowzięcia... (a może by tak ci członkowie kor, którzy prowadzą
tam ogłupione „barany” poczekali pod krzyżem na wniebowzięcie...); śmiertelnie
poważna – oczywiście w tym ciężko chorym - opanowanym przez kor - kraju nikt go
nie zdemontuje!!! – red.]
ZABÓJCZA BROŃ
67-letnia
Maddalena Camillo, mieszkanka małego miasteczka na południu Włoch, została
zabita przez trzymetrowy krucyfiks, który spadł jej na głowę. (...)
nr 7, 15-21.02.2008 r.
NA DROGACH
OPATRZNOŚCI
W wypadku samochodowym
w Grabcu koło Zawiercia zginęły trzy osoby, a trzy inne odniosły poważne
obrażenia. Ofiary poniosły śmierć na skutek zderzenia z... przydrożną
kapliczką. To feralne spotkanie z sacrum poddajemy pod rozwagę zwolennikom
budowy Świątyni Opatrzności Bożej oraz pilotom awionetek.
AC
nr 34, 30.08.2007 r.
ŁASKA NIEBIESKA
Kolejny dowód braku opatrzności ze strony watykańskiego Boga – w katolickim Peru podczas trzęsienia ziemi zginęło przeszło 500 osób. W tym ponad 300 wiernych modlących się w kościele w miejscowości Isa.
Tymczasem w Świnoujściu, na
pogrzebie pielgrzymów ofiar katastrofy autokarowej we Francji, biskup
powiedział, że ich nagła śmierć była tak naprawdę... łaską, bo szybko poszli do
nieba. Nie życzymy nikomu takich łask, nawet ks. biskupowi, który powinien się
zdecydować, czy nadal modlić się w kościele o „wybawienie od nagłej i
niespodziewanej śmierci”, czy może... rzucić z mostu.
RK
nr 6, 8-14, 02. 2008 r.
Kilkadziesiąt osób zginęło
w Kongu i Rwandzie podczas trzęsienia ziemi. Większość to uczestnicy
niedzielnych mszy, np. w Rwandzie 20 osób zmarło pod gruzami w zaledwie jednym
kościele. To kolejny dowód na działanie opatrzności bożej, która oszczędziła
setki tysięcy wiernych.
nr 21, 27.05.2004 r.
WYSŁANNICY BOGA
Pobożne Polki
zbliżały się do Boga,
bijąc swoje ciało
do krwi
skórzanymi biczami.
Pewien
święty prorok
ogłosił się plenipotentem
Chrystusa na
Polskę. Kościół uznał
ich za godnych naśladowania.
Kościół katolicki w XVI–XVIII
wieku prowadził – jakbyśmy to dziś
powiedzieli – intensywną kampanię
promocyjną, aby opromienić
sławą wszelakich mistyków, ascetów
i dewotów. W niedługim czasie
kościelni bohaterowie stawali
się popularni w całej Polsce i usunęli
w cień wielkich świeckich reprezentantów
zarówno odrodzenia,
jak i pozytywizmu. Księża głosili,
że ludzie, którzy wyrzekali
się wszelkich przyjemności życia
i umartwiali swoje ciało postem
i biczem, są godni naśladowania,
bowiem mieli wizje, które zbliżają
do Boga. I tak na przykład aurą
niezwykłości oraz wielką czcią
cieszyła się Zofia z Kostków
Ostrogska, która po śmierci męża
ślubowała czystość i żyła tak
przez 32 lata. Ks. Jaroszewicz pisze
w wydanej w 1767 roku pracy
„Matka świętych Polska...”, iż owa
pobożna kobieta, kiedy ją niezbyt
poczciwe myśli naszły, „ciało swoje
dyscyplinami szpiczastemi aż do
krwi siekła, a w chorobie, kiedy sił
własnych nie stawało, której białogłowie
bić się kazała. Używała
i włosiennicy, nie tylko ostremi węzełkami,
ale i szpilkami natkanej”.
Pod względem samobiczowania
z pewnością przebiła ją inna ulubienica
kościelnych hagiografów.
Była nią Elżbieta Gostomska.
Uważano, że z boskiego daru była
wolna od pokus erotycznych, ale żeby
wzmocnić swe siły duchowe, na
swoim łożu kładła krucyfiks, a sama
na gołej ziemi spała. Biła się
skórzaną dyscypliną cztery razy na
tydzień i odmawiała sobie posiłków.
Któregoś dnia skatowała się ku
chwale Bożej tak okrutnie, że jej
spowiednik – mocno już przerażony
– schował bicze w obawie, że
straci dobrze płatną „robotę”, kiedy
Gostomska się zabije. I cóż wtedy
zrobiła świątobliwa niewiasta?
„(...) nie mając się czym biczować,
pięściami się tłukła, ciało na sobie
szarpała, włosy targała, ręce o ziemię
tak mocno biła, że jej aż palce
popuchły” (op. cit.).
W czasach saskich nastąpił istny
wysyp dewotek. W nadziei spotkania
z Wiekuistym, bogate dewotki
(przeważnie wdowy) dawały się
bezlitośnie oszukiwać zakonnikom.
Bogobojni jezuici bezczelnie wykorzystywali
dewocję i naiwność swoich
podopiecznych. Podam przykłady
najbardziej typowe dla jezuickiego
cwaniactwa.
Otóż bogata kanclerzyna koronna
Szembekowa z Babic ślubowała,
że wybierze się z pielgrzymką do Jerozolimy
– do Grobu Pańskiego. Zakonnicy
tłumaczyli jej, że może nie
wytrzymać trudów tak intensywnej
podróży, szczególnie morskiej, i że
mają inną koncepcję. Obiecali załatwić
w Rzymie dyspensę
od ślubu i zezwolenie na
zamianę Jerozolimy na
podróż do dowolnie wybranej
miejscowości. Warunek
jednak był taki, żeby
Szembekowa przekazała
im wszystkie pieniądze,
które wydałaby na podróż
zamorską. Naiwna
wdowa zgodziła się.
Wówczas przebiegli mnisi
wyliczyli odległość z Babic
do Jerozolimy i wyrachowali,
że Szembekowa powinna
podróżować około pięciu
lat, ale... w Babicach.
I tak kanclerzyna przez pięć
lat w pokutnych szatach, w towarzystwie
czterech zakonników,
„podróżowała”, obchodząc w kółko
aleje babickiego parku, gdzie
mieściła się jej rezydencja.
W tym samym czasie liczna grupa
jezuitów, zmienników czwórki „pielgrzymującej”
z kanclerzyną, ostro
balangowała w jej pałacu. Przez pięć
lat mieli wikt, opierunek, dziewki
folwarczne i wypchaną kiesę.
Jeszcze inny przykład bezczelności
zakonników podaje Zbigniew
Kuchowicz: „Podobnie peregrynowała
podkomorzyna poznańska
Czartoryska, z tym że spacery odbywała
nie po parku, lecz po... pokoju!
Niezrównani jezuici postarali się
jednak, by otrzymała takie odpusty,
jak gdyby istotnie pielgrzymowała
do Jerozolimy”.
A ile zapisów pokutnych
poczynili wówczas
dewoci straszeni
smażeniem na piekielnym
ruszcie? Ich liczbę można próbować
ogarnąć, rachując majątki
odbierane obecnie od państwa
przez Kościół.
Bywali też właściciele
czterech klepek: wysłannicy
Boga. W połowie XVIII
wieku furorę robił podolski
szlachcic, niejaki Komorowski
(Komornicki). Ogłosił się
prorokiem, jedynym, który głosi
słowo bezpośrednio przekazane
mu przez samego Boga. Objeżdżał
wsie i miasteczka na wózku
zaprzężonym w... kozy i budził sensację
swoim wyglądem (długa broda,
zapuszczone włosy, przeraźliwie
chudy, bo odżywiał się tylko
kozim mlekiem) i medytacjami na
temat marności tego świata. Ponieważ
atakował również duchownych
za chciwość i gromadzenie
bogactw, jego kazania zdenerwowały
w końcu księży i wymogli na
biskupie Krasińskim, aby uspokoił
nawiedzonego. Biskup tak
skutecznie postraszył go więzieniem
na ziemi i ogniem piekielnym
po śmierci, że „prorok” zabrał
swój wózek z kozami i zaszył
się na jakiejś zapadłej wsi.
Nie brakowało też szalbierzy
i hultai, którzy w celu wyłudzenia
od naiwnych prostaczków hojnej jałmużny
lub choćby kilkudniowego
utrzymania udawali, że doznają cudownych
wizji albo obcują z Matką
Bożą i Chrystusem. Do najbardziej
znanych należał szlachciura
Wołyniecki, oszust i pijak. Znalazł
dosyć liczną grupę adoratorów, którzy
uznali go za „plenipotenta Chrystusa
na ziemiach polskich”. Wołyniecki
czynił „cuda” i uzdrawiał,
a miewał też wizje religijne. Kościół
ogłosił go godnym naśladowania,
ale w końcu wydało się, że jest zwykłym
naciągaczem.
Należy przypuszczać, że wśród
tych „wysłanników Boga” nie wszyscy
byli szalbierzami. Część z nich
z pewnością cierpiała na chorobę
psychiczną. I rzeczywiście w niektórych
tego rodzaju chorobach występują
iluzje, wizje i słyszy się głosy.
Tak to tłumaczy T. Bilikiewicz, autor
„Psychiatrii klinicznej”: „W środowisku
sfanatyzowanym może dojść
do zamroczeń treści religijnej z przeżyciami
zachwytu (ekstazy). Dezorientacja
w miejscu i otoczeniu może
się przejawiać jako pobyt w niebie
z nie dającymi się sprawdzić przeżyciami
wizyjnymi”.
Jest to możliwe szczególnie wtedy,
gdy „wizje” popierane są przez
autorytety kościelne i to nie tylko
w dobie kontrreformacji i później,
ale i dzisiaj. Krk nadal „promuje”
miejsca słynące cudami, gdzie „ukazała”
się Matka Boża, ślepi odzyskali
wzrok, chromi władzę w nogach,
gdzie działają siły nadprzyrodzone...
Promuje niepiśmiennych
pastuszków, którym Dziewica przekazywała
swe posłanie do ludzi. Dlaczego?
Zgrabna opowiastka wystarczy,
aby zbudować wystawne sanktuarium
(vide: Licheń), zwabić stada
naiwnych owieczek i doić z nich
szmal. I o to właśnie chodzi!
Andrzej Rodan
nr 4, 02.02.2006 r.
KRYMINOGENNA RELIGIA
Państwa z silnymi wpływami religii mają znacznie więcej rozmaitych
problemów społecznych i gospodarczych niż kraje mniej religijne – wynika z
badań przeprowadzonych przez Gregory’ego S. Paula, amerykańskiego naukowca z
Baltimore.
Gregory S. Paul przeprowadził badania w 18 krajach uważanych za demokratyczne i badał zależność pomiędzy religijnością a nasileniem takich zjawisk jak morderstwa, kradzieże, choroby przenoszone drogą płciową, rozwody, liczba aborcji, rozwodów itp. Amerykanin analizował natężenie poszczególnych nieszczęść oraz religijność społeczeństwa m.in. w USA, Kanadzie, Nowej Zelandii, Japonii, w Danii i pozostałych krajach skandynawskich oraz w kilku europejskich. Ponad wszelką wątpliwość wyszło mu, że im więcej w danym państwie osób deklarujących się jako wierzące i praktykujące i im silniejsze wpływy religii na życie kraju, tym większe występują problemy społeczne, głównie jeśli chodzi o przestępczość.
„Journal of Religion and Society” opublikował pełny raport S. Paula. Stoi tam in extenso, że społeczeństwa, w których jest wielu agnostyków, ateistów i osób bezwyznaniowych, mają o wiele mniejsze problemy – m.in. z przestępczością – niż kraje, które w większym stopniu kierują się tzw. wartościami. Najlepszym przykładem są tu kraje skandynawskie, w których religia ma marginalne znaczenie, kościoły nie mają żadnego wpływu na politykę i gospodarkę, a mimo to poziom przestępczości, w tym także korupcji, jest najniższy na świecie.
Na tle Skandynawii raport negatywnie wyróżnia USA – kraj, w którym wiele osób uważa się za głęboko religijne i w którym pod rządami Busha szybko wzrasta wpływ religii na życie i funkcjonowanie całego państwa. Okazuje się, że skala rozmaitych problemów społecznych oraz przestępczości w USA jest też zdecydowanie większa niż w Skandynawii oraz innych krajach demokratycznych. Gregory S. Paul porównywał jedynie tzw. kraje chrześcijańskie.
Z. Dunek, Kopenhaga
nr 12, 21-27.03.2008 r.
NO TO POD JAJECZKO!
ŚWIĄTECZNA ZAGŁADA
W niektórych rejonach świata konsekwencją
kultywowania katolickich tradycji związanych ze świętami ku czci
zmartwychwstania Chrystusa jest poważna dewastacja środowiska naturalnego.
I tak w Nikaragui wyginięcie grozi objętej ścisłą
ochroną iguanie (jaszczurka), ponieważ gotowana z niej zupa uważana jest przez
tamtejszych katolików za tradycyjną potrawę postną i spożywana powszechnie w
czasie Wielkiego Tygodnia. Jeszcze większe spustoszenie w przyrodzie powodują
katolicy w Kolumbii. Co roku z okazji Niedzieli Palmowej wycinają tysiące
olbrzymich liści palmy woskowej tylko po to, by pomachać nimi podczas tzw.
procesji Niedzieli Palmowej oraz udekorować kościoły. Przy okazji przyczyniają
się do wyginięcia znajdującej się pod ochroną papugi żółtouchej, dla której owe
palmy stanowią jedyne środowisko życia. W poście spożywają iguany, a także jaja
wydobywane... z żywych żółwi, które w ten sposób skazują na śmierć w
męczarniach w wyniku infekcji. I na nic zdają się protesty ekologów, bo
przecież katolicka tradycja – rzecz święta.
SK
nr 16, 26.04.2007 r. ZERO TOLERANCJI
Ona ma 4 latka, a on 75. Ona nie chciała na jego rozkaz modlić się w kościele, a on za karę zamknął to dziecko w ciemnej, wilgotnej piwnicy; sam zaś udał się do świątyni bić pokłony przed Bożą Rodzicielką. To nie opowieść z mroków średniowiecza. To się działo kilka dni temu. W Polsce. W Suwałkach.
Histeryczny płacz dziewczynki usłyszeli na szczęście sąsiedzi i powiadomili policję. Drzwi garażu-piwnicy strażacy musieli forsować za pomocą specjalnego sprzętu. Staremu draniowi (został aresztowany) grozi teraz pięć lat więzienia. O ile Roman Giertych nie uzna, że represje na dziecku za brak skupienia w kościele to bardzo interesująca i innowacyjna forma wprowadzania programu „Zero tolerancji” dla „bezbożników”.
MarS
nr 19, 17.05.2007 r. RODZONA CÓRKA
Antyklerykalny sąd 24-godzinny w Rybniku skazał 70-letnią
staruszkę za to, że za głośno słuchała Radia Maryja. Sąsiedzi mają z kobitką
przechlapane, bo oprócz tego, że serwuje im studecybelowe „Rozmowy
niedokończone”, rzuca w bawiące się dzieci workami z wodą i wyzywa je od
bękartów z nieprawego łoża. Policjanci nie mieli lekko z krewką staruszką –
najpierw rzuciła w nich inwalidzką kulą, krzycząc przy tym na całe gardło:
„Agape satany!”. Kiedy w końcu udało się ją okiełznać i trafiła przed sąd,
wyrok skomentowała jako spisek żydo-komunistyczno-masoński. Ojciec dyrektor
powinien być dumny z takiej córy!
OFIARA SZATANA
Inżynier Waldemar W., bezkonfliktowy mieszkaniec Olsztyna, przyjaciel miejscowego proboszcza, parafialny aktywista… (...) ze szczególnym okrucieństwem zabił własną matkę, brata, 2,5-rocznego synka, sąsiadkę i konkubinę, z którą zamierzał wkrótce zalegalizować związek. Zabił, bo... na ich twarzach zauważył szatański grymas. (…)
Zabójca stawia opór. Sześciu funkcjonariuszy z trudem zakuwa go w dwie pary kajdanek i krępuje kaftanem bezpieczeństwa. Wewnątrz porzuconego pod domem fiata rzuca się w oczy medalik z wizerunkiem Matki Bożej. W świetle kodeksu karnego Waldemar W. jest praktycznie bezkarny. Chorobowe podłoże zdarzenia i ograniczona poczytalność nie pozwalają go nawet nazwać przestępcą. Trafi do szpitala psychiatrycznego o zaostrzonych środkach ostrożności. Co pół roku biegli psychiatrzy będą opiniować stan jego zdrowia. Gdy diagnoza specjalistów wypadnie pozytywnie, decyzją sądu zostanie... zwolniony do domu. – Społeczeństwo powinno w takich przypadkach wykazać się tolerancją i wybaczeniem takiego czynu – podkreśla psychiatra Lech Gądecki.
Czy gdyby pan Waldek
odpowiednio wcześnie skorzystał z pomocy kasty egzorcystów, tak ostatnio modnej
w Katolandzie, pięć osób żyłoby nadal? Jedno jest pewne – medalik nie
zadziałał.
Damian Pluta
nr
14, 08.04.2004
r.
KSIĄDZ
ZABIŁ KSIĘDZA
Ksiądz i seminarzysta
zostali
aresztowani w
brazylijskim mieście
Goiania pod zarzutem
popełnienia
morderstwa. Ks. Moacir
Bernardino
da Silva (l. 60) i kleryk
Darian Pinto de
Freites (l. 28) są
oskarżeni o otrucie
innego księdza
– Adriana Moreira
Curada, który
groził zdemaskowaniem
ich romansu
oraz finansowych
przekrętów.
Policja znalazła
magazyny pornograficzne
i takież taśmy wideo
ukazujące dobrodzieja
da Silva na
plaży w towarzystwie
chłopaków
– w tym wspomnianego
seminarzysty.
Nie byli w habitach
ani... w czymkolwiek.
Organa ścigania
podsłuchały
także rozmowy
telefoniczne
prowadzone ze
służbowego numeru
księdza, podczas
których umawiał
się na homoseksualne
randki
z przyjaciółmi.
TN
nr
5,
08.02.2007 r. NIELUDZCY BISKUPI
W roku 2002 ktoś
zastrzelił dyrektora zakładu pogrzebowego w Hudson w stanie Wisconsin oraz jego
współpracownika. Kiedy po dwóch latach śledztwa policja przybyła do kościoła w
Hurley, by zapytać ks. Ryana Ericksona, który w międzyczasie został tam
przeniesiony z Hudson, czy jest on sprawcą morderstwa, duchowny powiesił się.
Jak się okazało, był on pedofilem recydywistą,
a 39-letni dyrektor zakładu pogrzebowego Dan O’Connell był jedną z jego ofiar.
Erickson zabił go, by uniknąć dekonspiracji. Drugiego człowieka duchowny
zastrzelił, gdy tamten – zwabiony hałasem – przyszedł sprawdzić, co się dzieje.
(...)
PZ
nr 40, 11.10.2007 r. W IMIĘ OJCA I SYNA...
Ksiądz Daniel Corogeanu z Alba-Iulia (Rumunia) – w asyście czterech zakonnic – ukrzyżował ich koleżankę z klasztoru Świętej Trójcy, 23-letnią siostrę Irinę Cornici.
Ofiara została zakneblowana, przytwierdzona łańcuchami do krzyża i przez szereg dni pozbawiona wody i pożywienia, w wyniku czego zmarła.
Kapłan został skazany na 14 lat więzienia, zaś zakonnice dostały po 8 lat. Corogeanu utrzymuje, że wszyscy są niewinni. Ukrzyżowanie było częścią egzorcyzmów mających wyzwolić siostrę od złego.
Obecnie łaskawy sąd zredukował wyrok dla księdza o połowę, także zakonnicom zmniejszono kary o 2 lata. Ukarano przy tym ortodoksyjną diecezję Husi – musi wpłacić 3 tys. euro rodzinie ukrzyżowanej. Sprawa wywołała emocje i protesty przeciw „średniowiecznym praktykom” tolerowanym przez Kościół ortodoksyjny, do którego należy większość Rumunów.
CS
nr 49, 09.12.2004 r.
ZABÓJCZE RADIO
Dziennikarz Parmenio Medina,
który przygotowywał krytyczną książkę
o kostarykańskim Radiu Maryja
z Gwadelupy, został zabity trzy lata
temu. Zgromadzone przez prokuraturę
dowody pozwoliły postawić
księdzu Minora
de Jesús Calvie,
szefowi rozgłośni, zarzut zaplanowania
morderstwa i współudziału
w zbrodni. Ksiądz Calvo czeka na
rozprawę. Tymczasem włodarze Krk
– w tym arcybiskup z San José,
Hugo Barrantes – publicznie sprzeciwiają
się „atakom, jakie media przypuściły
na Kościół”, rozdmuchując
sprawę Mediny. Księża czują się dyskryminowani
i obrażani.
Biedaczyska!
MW
nr
17, 03.05.2007 r.
KATOLICKA HISTERIA
Co najmniej kilkaset dziewcząt z ubogich rodzin, uczących się w jednej ze szkół katolickich na obrzeżach stolicy Meksyku, padło ofiarą zaburzeń psychicznych. Szkoła prowadzona przez zakonnice słynie z silnego rygoru. Zaburzenie jest nazywane przez lekarzy histerią i objawia się m.in. atrofią mięśni. To kolejny dowód na to, że Kościół szkodzi zdrowiu!
MaK
„SUPER
EXPRESS” nr 138, 14-15.06.2006 r.
OKRUTNE
ZAKONNICE CHOWAJĄ TWARZ
– Żadnej skruchy! Wszystkiego
się wypierają. Zachowują się bezczelnie! (...)
Matka Karolina (Zofia J., 53 l.) przełożona klasztoru i dwie jej pomagierski: siostra Barbara (Danuta K., 47l.) i siostra Łucja (Mirosława G., 47 l.) oskarżone są o głodzenie innych zakonnic, bicie i znęcanie się nad nimi. (...)
Małgorzata Janczewska
nr
28, 19.07.2007 r.
MIŁOŚĆ BRATERSKA
48 zatrzymanych i setki rannych to bilans zamieszek pomiędzy chrześcijańskimi koptami a muzułmanami w Egipcie. Do tego rodzaju rozruchów – pod byle pretekstem – dochodzi nad Nilem niemal co roku. Do rozdzielenia skaczących sobie do gardeł wyznawców miłości bliźniego policja musiała w tym roku użyć aż 35 specjalnych pojazdów opancerzonych.
AC
NIEBO W WODZIE
LaShuan Harris miała wobec swoich dzieci jak najlepsze intencje. Utopiła je w Zatoce San Francisco, bo... wierzyła, że posyła dzieci do nieba.
Kiedy szamotała się ze starszymi synami (6 i 12 lat), najmłodszy, 16-miesięczny, zaśmiewał się do rozpuku, bo myślał, że to taka zabawa.
Zanim doszło do tragedii,
matka Harris ostrzegała opiekę społeczną, że córka może skrzywdzić dzieci –
niestety, zlekceważono ją. Dzieciobójczyni jest bardzo religijną
schizofreniczką. Teraz grozi jej dożywocie. Tak bywa, gdy zamiast terapii
medycznej dostaje się wyłącznie religijną. ST
PRZED SĄDEM
Kolejna afera odkryta przez
„FiM” znalazła swój finał w sądzie! Katecheta ksiądz Franciszek Wróbel,
który znęcał się psychicznie i fizycznie nad dziećmi („FiM” 26/2002) stanie
przed sądem 4 lutego 2003 roku. Proboszczowi z Pielgrzymki koło Złotoryi grozi
od 3 miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. A.C.
NIE MA CUDÓW
W 6 amerykańskich szpitalach przeprowadzono
najpoważniejsze i najbardziej kompleksowe badania, mające na celu ustalenie
wpływu modlitwy na stan chorych. (...) Po
30 dniach zespół lekarzy porównał wyniki, które wykazały niezbicie, że modlitwy
nie odniosły żadnego pozytywnego skutku. W dwu grupach, które nie wiedziały,
czy ktoś będzie prosił Boga o ich powrót do zdrowia, odnotowano 52 proc.
komplikacji
pooperacyjnych, a w grupie chorych, którzy wiedzieli, że za ich pomyślność
odprawiane są modły, było 59 proc. powikłań.
MW
„BÓG MNIE
URATUJE!”...
...krzyknął w niedzielne popołudnie mieszkaniec Kijowa i po linie spuścił się do wybiegu dla lwów w miejskim zoo. Do tego zapewnienia sceptycznie podeszła lwica. Nieszczęśnik z przegryzionym gardłem już na zawsze stracił zapal religijny. (...)
JG
[Ale idiota. Wszystko na darmo – gdyby zrobił to w Polsce to już byłby świętym, który zginął za wiarę. Żeby członkowie kor byli tak ofiarni..., ale oni... tacy głupi nie są. – red.]
nr 49, 08-14.12.2006 r.: Mniej szczęścia do Biblii miała 48-letnia Linda Long z
London w stanie Kentucky. Jej kościół, Holiness Church, praktykuje zabawy z
jadowitymi wężami jako część rytuału mszy. Jest to wprawdzie zakazane pod karą
studolarowej grzywny, ale Kentucky leży w sercu „pasa biblijnego” i liczy się
tylko Pismo Święte, a nie prawo. Tym bardziej że motywem jest ustęp biblijny
stwierdzający, że ci, którzy naprawdę wierzą, mogą dotykać i brać w ręce
jadowite węże bez żadnej dla siebie szkody, bo gady nie mogą ukąsić bożego
człowieka.
Niestety, okazało się, że pani Long – mimo
wielkiej nadziei – z wiarą była na bakier. Została ukąszona i mimo pomocy
szpitalnej po 4 godzinach była już w drodze do królestwa niebieskiego lub
gdziekolwiek indziej, gdzie została pośmiertnie skierowana.
ZW
O NAŚLADOWANIU
JEZUSA...
(...) ...stała się ortodoksyjną katoliczką, przestrzegając skrupulatnie wszelkich kanonów wiary. To właśnie natchnęło ją pragnieniem przeprowadzenia – na wzór Chrystusa – 40 dniowej głodówki. W 23 dniu wyłącznie wodnej diety organizm odmówił posłuszeństwa jej pobożnemu duchowi. Rodzina, która przed zgonem dodawała jej animuszu, utrzymując w przekonaniu, że przetrwanie o modlitwie i wodzie jest możliwe, oświadczyła, iż Rosaline zmarła, poświęcając się Panu, „Mówiła, że jest dzieckiem Boga” – wspomina siostra... Materiał na świętą gotowy. ST
[Oto wyższość ducha nad ciałem... Jak dobrze mieć katolicką rodzinę..., która dodaje otuchy. A jakby tak wszyscy poświęcili się dla Pana... – red.]
MAŁA WIARA Niepowodzeniem zakończył się pokaz chodzenia po wodzie zorganizowany przez pewnego pastora zielonoświątkowego z Gabonu. Młody duchowny na oczach grupy wiernych oczekujących cudu wszedł do rzeki i... utonął. Pomoc z nieba nie nadeszła... (...)
[Też mi problem. Za kilkaset lat okaże się że nie tylko chodził, ale jeszcze uratował 12 tonących, którzy następnie zostali jego uczniami, później apostołami. A sam On poświęcił się i dał się utopić, po czym wypłynął, wpłynął itd. – red.]
TRUPIE PACIORKI
Wiara w cuda o
mały włos doprowadziłaby do wybuchu epidemii w Lichnowach koło Chojnic. Krewni
zmarłego 39-letniego mężczyzny trzymali w domu jego zwłoki przez 59 dni, czyli tyle, ile jest paciorków w różańcu, i wierzyli, że trup zmartwychwstanie. (…) Roman Krawiecki
TEMU PANU
PODZIĘKUJEMY
(...) W ubiegłym roku potężny krzyż jakby za karę upadł na
proboszcza, ale mimo połamanych nóg wielebny nie odpuścił ani jednej mszy, a
forsiaste chrzty celebrował nawet z wózka inwalidzkiego (...) PR
W USA – DEKLARATYWNIE
NAJBARDZIEJ RELIGIJNYM (OPRÓCZ POLSKI!) KRAJU ŚWIATA – ROŚNIE LICZBA OSZUSTW,
WYŁUDZEŃ I KANTÓW NA TLE RELIGIJNYM. (...) W przedziale czasowym 1998-2001 przewalono
już 2 miliardy. (...) Aby zorientować się, jak to kościelne nauczanie realizuje
się w praktyce, wystarczy spojrzeć, gdzie mieszkają i czym jeżdżą proboszczowie. Nie tylko w USA... (...)
Nawet gdy defraudacje wychodzą na światło dzienne, poszkodowani często
odmawiają współpracy z policją, bo wciąż wierzą, że tacy religijni ludzie nie
mogli ich oszukać. ST
nr 38, 23.09.2004 r.
DORADCA PAPY – KRYMINALISTĄ
Doradca prawny
papieża i redaktor periodyku dotyczącego
prawa kanonicznego
– monsinior (prałat) Emilio Colagiovanni
– został skazany
przez sąd federalny w USA na grzywnę 15 tys.
dolarów za pranie
pieniędzy i udzielanie pomocy oszustowi Martinowi
Frankelowi w
defraudacji kilkuset milionów dolarów należących
do amerykańskich
firm ubezpieczeniowych.
84-letni oskarżony przyznał
się do winy i wyraził skruchę:
„Bardzo mi przykro, jeżeli kogoś
skrzywdziłem”. Karę ma zapłacić
w ciągu 30 dni i do tej pory
nie wolno mu opuszczać USA.
Groziło mu do 10 lat więzienia.
Sędzia złagodził karę ze względu
na wiek i marny stan zdrowia
monsiniora.
Frankel założył pod egidą
Watykanu lewą fundację św.
Franciszka z Asyżu („FiM”
27/2004) i odpalał Stolicy Apostolskiej
kasiorę za używanie jej
szyldu. Kupował firmy ubezpieczeniowe,
które następnie rujnował,
wydając pieniądze na swe
wystawne życie. Wiarygodność
oszustwom zapewniał Colagiovanni,
który potwierdzał, że
Frankel posiada zabezpieczenie
w wysokości 1,2 mld dolarów
w Banku Watykańskim. W rzeczywistości
Frankel wpłacił tam
40 tys. dolarów. Gdy sprawa się
wydała, Frankel zbiegł z USA
i został ujęty po kilku miesiącach
w Niemczech. Ma zostać
skazany w przyszłym miesiącu.
Watykan utrzymuje, że nic
o defraudacji nie wiedział i nie
odniósł żadnych korzyści materialnych.
Niepodważalne dowody
śledztwa mówią jednak zupełnie
coś innego. Władze czterech
stanów usiłują pociągnąć
Watykan do odpowiedzialności,
posługując się paragrafem stworzonym
specjalnie do ścigania
przestępczości zorganizowanej:
odpowiedzialność za współudział
w przestępstwie ponosi każdy jego
uczestnik, niezależnie od tego,
czy miał korzyść majątkową. TN
DOLCE... VITA (...) Ukradli oni co najmniej 8,6
mln dolarów z pieniędzy, które parafianie (Palm Beach to siedlisko milionerów)
przekazali Kościołowi na cele charytatywne. (...)
CS
nr 10, 16.03.2006 r.
SZWECJA Wybuchł skandal wokół szwedzkiego oddziału katolickiego Caritasu. Księża zdefraudowali wielkie rządowe pieniądze przeznaczone na pomoc dla Iraku. Szwecja, która dla krajów ubogich przeznacza równowartość ok. 10 mld. złotych rocznie, finansuje projekty realizowane przez organizacje pozarządowe.
ZŁODZIEJ
ZAKONNY
Z biblioteki zakonu o.o. franciszkanów na warszawskim Nowym Mieście zginęło 231 książek, m.in. niezwykle cenne starodruki niemieckie i łacińskie, encyklopedie pisane cyrylicą, księgi kanoniczne, dekrety cara Piotra I, a nawet antyczny zegar i stolik o dużej wartości. Po dwóch latach policja wykryła, że złodziejem był ówczesny... przełożony zakonu, ojciec Stanisław C. Ukradł, bo potrzebował na „dostatni” tryb życia ze swoją konkubiną Ewą B. Panienka próbowała starodruki sprzedać w Muzeum Narodowym i wpadła. Obecnie garuje w pierdlu, a jej franciszkański ojciec wolno lata po Warszawie.
nr 7, 23.02.2006 r.
INTERES ŻYCIA
Ksiądz Randal Radic
przez 10 lat odprawiał nabożeństwa w najstarszej amerykańskiej świątyni w
miasteczku Ripon.
Wreszcie mu się znudziło. wpadł na pomysł, żeby kościół sprzedać. Sfałszował więc dokumenty i uczynił się właścicielem budynku. kupiec się znalazł, dał 525 tys. dolarów, za które duchowny kupił sobie bmw. (...)
TW
nr 29, 27.07.2006 r.
UCZUCIA RODZINNE
300 tysięcy dolarów – tyle zdefraudowała obrotna
zakonnica, pracująca w Biurze ds. Rodziny w archidiecezji Omaha.
WZ
EUROENTUZJASTA
Dziesięć lat
więzienia grozi księdzu, który rozprowadzał fałszywe euro. Policja nie
wyklucza, że pleban był kurierem mającym przetestować polski rynek zbytu. Euroentuzjasta
zamiast czekać w areszcie na wyniki prokuratorskiego śledztwa, spędza ten czas w
domu swej przyjaciółki – rzecz oczywista. (…)
KOŚCIELNE TUCZY
Prokuratorzy Watykanu mają coraz więcej pracy. Z roku na rok rośnie liczba przestępstw popełnianych zarówno przez turystów, jak i jego obywateli. W roku 2002 padł rekord: papiescy urzędnicy prowadzili 239 spraw. W ciągu ostatnich dwudziestu lat przeciętnie wszczynano 118–138 spraw rocznie. Większość aktów oskarżenia dotyczy okradania turystów. Ciekawe, że złodzieje najczęściej „pracują” podczas audiencji papieskich, kiedy – z uwagi na tłok – możliwość kradzieży jest ułatwiona. Czyżby bliskość setek konfesjonałów tak ośmielała złodziei? MP
PRZEWAŁ
CHARYTATYWNY
Prokuratura bydgoska oskarżyła Henryka M. – przewodniczącego Katolickiego Stowarzyszenia Służby Charytatywnej im. Błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej – o zdefraudowanie 1,5 mln złotych z konta stowarzyszenia. Katolicka firma okazała się maszynką do oszustw podatkowych: ofiarodawcy wpłacali jedynie 10 proc. deklarowanych kwot, a potwierdzenie i odpis od podatku (100-procentowy!) otrzymywali na całość. Przez konto stowarzyszenia miało przewinąć się w sumie 9 mln złotych! Każdy proboszcz w Polsce może robić takie przewały... MaK
OSZUST W IMIĘ BOŻE
(…) Temida
rozliczyła już wszystkich kapłanów, którzy usiłowali szybko zarobić furę kasy.
Głównemu oskarżonemu – księdzu Bolesławowi Jewulskiemu (61 lat) z
Połczyna-Zdroju – zarzucono wyłudzenie z Agencji Rynku Rolnego i Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa ponad 800 tys. złotych. (…)
Piotr
Sawicki
nr 6, 15.02.2007 r. SIÓDME PRZYKAZANIE
(…) Amerykański Uniwersytet
Villanowa ogłosił wyniki przeprowadzonych badań. Okazuje się, że w 85 proc.
diecezji katolickich w USA miało miejsce sprzeniewierzenie funduszy, czyli
pogwałcenie przykazania „nie kradnij” i przestępstwo kryminalne. Zdefraudowane
kwoty przekraczały każdorazowo pół miliona dolarów. (…) Tylko w jednym miesiącu
– październiku 2006 r. – wykryto 3 afery dotyczące kradzieży ogromnych sum. W
Delray Beach na Florydzie dwaj księża zdefraudowali 8,6 mln dolarów; pieniądze
przepuścili m.in. na wycieczki do Las Vegas. Kradli przez 40 lat i nie zwróciło
to niczyjej uwagi. ZW
nr 8, 01.03.2007 r.:
(…) Doprawdy, kwota ta jest doprawdy symboliczna w porównaniu z tym, czego
dokonał 5 miesięcy wcześniej kapłan tej samej diecezji, ks. Bob Ascolese, który buchnął prawie
milion. (…) JF
nr 10, 15.03.2007 r. KSIĄDZ SKOMPLIKOWANY
(…) Szanowany przez parafian Randal Radic ukradł i sprzedał całą 90-letnią świątynię.
Najpierw podrobił dokumenty
tak, że stwierdzały, iż jest jej właścicielem. Następnie pod zastaw swej
świątyni zaciągnął pożyczkę na 200 tys. dolarów. Potem za 100 tys. kupił sobie
luksusowe BMW. W końcu opchnął kościół małżeństwu inwestorów za 525 tys. dolarów.
(…) TN
nr 45, 15.11.2007 r.
DUCHOWNI
W BIZNESIE
Idee wolnego rynku i związanego z nim cwaniactwa przeniknęły do mas kleru. W ubiegłym roku przymknięto dwóch sędziwych, irlandzkich księży katolickich – Johna Skehana (80 lat) i Francisa Guinana (64 lata).
Oskarżono ich o defraudację 8,6 mln dolarów należących do Kościoła.
Okazało się, że afera ma wymiar międzynarodowy: dwaj kapłani irlandzcy kradli w porozumieniu z księdzem z Florydy, Michaelem Hickeyem, dobrze znanym organom ścigania z notorycznych jazd po pijaku (po piątym zatrzymaniu w 1999 r. odebrano mu prawo jazdy na dobre). Prócz wydatków na dziewczyny, hazard, podróże zagraniczne i wykwintne życie trójka postanowiła łupy zainwestować. W tym celu utworzyła korporację o nazwie Shag Inc., która miała przynosić dochody, udzielając pożyczek na zakup nieruchomości.
Niestety, Shag Inc. zbankrutował. Duchownych irlandzkich zatrzymano, a teraz są na wolności za kaucją i czekają na rozprawę. Rozgrzeszanie i prowadzenie owieczek do Królestwa Niebieskiego jest jednak łatwiejsze niż prowadzenie dochodowej firmy. PZ
"FAKTY
I MITY" nr 32, 17.08.2006 r.
BISKUP
W JAJO ZROBIONY
ŁOWICKI BISKUP
POMOCNICZY PORĘCZYŁ 300-TYSIĘCZNY KREDYT DLA JEDNEGO Z PROBOSZCZÓW, A TEN
ZNIKNĄŁ Z KASĄ, BO TERAZ KOŚCIÓŁ TO MU LOTTO.
Wraz z upływem czasu
poznajemy coraz więcej szczegółów dotyczących ucieczki z kraju 65-letniego ks.
Franciszka Augustyńskiego – proboszcza parafii Świętego Ducha w Łowiczu.
Pisaliśmy o tym skandalu w „FiM” 22/2006, sugerując już kilka miesięcy temu, że
powodem zniknięcia sutannowego były pieniądze, a być może także
niekonwencjonalne upodobania seksualne.
W łowickiej kurii nikt wówczas
nie chciał potwierdzić naszych przypuszczeń.
Ksiądz Augustyński
zniknął 17 marca br. Prawdopodobnie wyjechał do któregoś z zachodnich krajów
(według naszych ustaleń – do Anglii). Na lotnisku Okęcie odnaleziono jego
samochód. Z parafialnej kasy znikły wszystkie pieniądze (proboszcz zbierał kasę
na odrestaurowanie jednego z ołtarzy, a parafianie nie szczędzili grosza).
Teraz okazało się, że
ks. Augustyński w jednym z banków wziął kredyt wysokości 300 tys. zł, poręczony
przez samego Józefa Zawitkowskiego – biskupa pomocniczego łowickiej kurii. Tak
wysoki kredyt był wzięty pod zastaw... łowickiej świątyni. Po ucieczce
proboszcza parafii Świętego Ducha pieniądze musiała zwrócić łowicka kuria.
Zgodnie z kościelnymi przepisami, bp Zawitkowski nie miał prawa udzielać
poręczenia – mógł to zrobić jedynie biskup ordynariusz i to po zasięgnięciu
opinii m.in. diecezjalnej rady ekonomicznej (Kościół jest w sprawie pieniędzy
bardzo ostrożny). Biskup Zawitkowski żałuje swojej decyzji i wyjaśnia, że
poręczył kredyt, gdyż parafia prowadziła szeroko zakrojone prace remontowe.
Prokuratura dopiero pod
presją mediów wszczęła śledztwo w sprawie kradzieży pieniędzy i zaginięcia
kapłana. Zdaniem ks. kan. Stanisława Plichty, kanclerza łowickiej kurii, przez
kilka miesięcy była to „wewnętrzna sprawa Kościoła”. Pewnie tak, bo duchownym
koło tyłków lata fakt, że skradzione pieniądze w przeważającej części
pochodziły od parafian.
Przed kilku laty w
łowickiej kurii milczeniem skwitowano także podobnie tajemnicze zniknięcie
ekonoma diecezjalnego – ks. Krzysztofa Malczyka.
RP
PŁOMIENNE HOBBY RATUSZA
(...) W styczniu 2003 roku fanaberie rządców miasta skończyły się tragicznie, gdyż stajenkę – wraz z żywym inwentarzem – strawił ogień. (...) Wieczorem 15 lipca br. [2004 – red.] elementy [kolejnej (za 70.000 zł) – red.)] złożonej w LKJ szopki uległy spaleniu. (...) Kazimierz Ciuciurka
HOJNI ZA NASZE
W Gdańsku sfajczył się dach kościoła św. Katarzyny. Mówi się że straty są ogromne. (...) MSZ
U CZARNYCH NA CZARNO
(...) Okazało się, że w seminarium policja dorwała Henryka P., zabójcę poszukiwanego listem gończym, a ten zeznał, iż pracował tam przez 4 lata... (...) MarS
CZEKAM NA KANONIZACJĘ
(...) przez ponad 30 lat swojego zawodowego życia miałem stygmaty na dłoniach. Dość regularnie, z częstotliwością co najmniej raz na tydzień, pękała mi do mięśni skóra na wewnętrznych częściach dłoni, w msh, w których - według świętych obrazków - Jezus z Nazaretu miał wbite gwoździe przy krzyżowaniu. Z ran wyciekała krew i było to bolesne. (...) ...że jest to uczulenie na kredę. (...) Moja „świętość” skończyła się definitywnie po dwóch latach całkowitego zaprzestania działalności nauczycielskiej. (...)
„NIE” nr 15, 12.04.2001 r.:
„Woda święcona, służąca do kropienia święconki, zawiera bakterie z grupy coli (norma przekroczona od 24 do 240 razy), oraz kolonie bakterii badane na agarze odżywczym (norma przekroczona od 9.5 do 28 razy) – wg analiz sporządzonych na zlecenie tygodnika „NIE” z marca 1994 r. („NIE” nr 15, z 1994 r.)
„FAKTY I MITY” 20.06.2002 r.
Z RĘKĄ W... KLOACE
Przebadaliśmy próbki wody z [przenajświntszych (jak oni się wyrażają,
bezbożnicy jedni!... – red.] kropielnic na Jasnej Górze
(...) Bakterii grupy coli mamy w „naszej” wodzie całe 20 kolonii, a w wodzie, z którą mają styczność ludzie, pod żadnym pozorem nie może być ani jednej. Prawdziwym „hitem” okazuje się jednak obecność enterokoka o nazwie paciorkowiec kałowy. Liczba jego kolonii, jest tak wielka, że biologom w ogóle nie udało się tego policzyć (stąd zapis „niepoliczalny”). Ogólna ilość wykrytych w święconej wodzie paskuctw jest taka, że wielokrotnie przekracza dopuszczalne normy i urąga elementarnym zasadom higieny. (...) – „To jest jakaś okropna woda. Nie pamiętam , abyśmy mieli kiedyś tak fatalną próbkę. Właściwie to nie woda, ale jakaś chorobotwórcza mieszanina strasznych jadów” – powiedziała w rozmowie z dziennikarzem „FiM” pracująca przy próbkach laborantka. (...) ... dowiedzieliśmy się, że paciorkowce (nie mają nic wspólnego z różańcem, choć – jak się okazuje – nie do końca...) mogą powodować zapalenie skóry, zapalenie zatok, szkarlatynę, ciężkie biegunki, gorączkę, wielodniowe wymioty, zmiany ropne w tkankach, zapalenie osierdzia. Zarazki coli zaś to takie „przyjemniaczki”, które są w stanie wywołać ostre zatrucia pokarmowe, ciężkie zapalenie płuc, a nawet trwałe uszkodzenie nerek mogące się skończyć dożywotnią dializą pacjenta lub koniecznością przeszczepu. Epidemia wywołana przez bakterie coli spowodowała kilka lat temu w Japonii śmierć kilkudziesięciu osób. (...) Tymczasem co dzień, co godzina, dziesiątki tysięcy ludzi: zdrowych i ciężko chorych, czystych i brudnych, wprost z trasy pielgrzymkowej: czasem tuż po podtarciu się w polowych warunkach, wkładają swoje dłonie do kropielnic wszystkich polskich kościołów. Rąk tych potem nie myją, bo zazwyczaj nie mają gdzie. Chwilę później podają prawicę przyjaciołom, wycierają buzię dzieciom, jedzą lody i hamburgery, przeliczają i puszczają w obieg banknoty. A paciorkowiec aż piszczy z radości i tylko czasem martwi się w ukryciu czy nie wyprzedzą go w dziele zniszczenia koleżanki – bakterie coli. Te zaś spokojnie rozmnażają się w brzuszkach. (...)
Marek Szenborn
„FAKTY I MITY” nr 30, 29.07.2004 r.
BIEGUNKA
CUD
Pod drewnianą
kapliczką
w Krasnobrodzie
bije naturalne
źródełko, z
którego woda
miała podobno
przywrócić zdrowie
Marii Zamoyskiej,
późniejszej
Marysieńce
Sobieskiej.
Wprawdzie kłam powszechnej legendzie
o nadprzyrodzonych właściwościach
zdroju zadają ekspertyzy zamojskiego
sanepidu, który regularnie
(ostatnio w czerwcu) w „cudownej
wodzie” wykrywa bakterie kałowe,
ale mało kto wierzy sanepidowi...
Mimo informacji – wielokrotnie zamieszczanych
we wszystkich lokalnych
mediach – o tym, że woda nie
nadaje się do picia, nikt nie przejmuje
się ostrzeżeniami. Zwłaszcza
w niedzielę do kapliczki „na wodzie”
tłumnie ściągają pielgrzymi z całej
Zamojszczyzny. Moczą nogi, przemywają
oczy i nałogowo piją skażoną
wodę. Rekordziści potrafią robić zapasy
na cały tydzień, napełniając wodą
nawet po kilkadziesiąt trzylitrowych
butelek. Spożycie wody z pałeczkami
coli nie jest specjalnie groźne
dla osób dorosłych, grozi co najwyżej
bólami brzucha i biegunką. Może
być natomiast bardzo poważnym
zagrożeniem dla dzieci. AK
[Co na to - i od czego jest -
sanepid. Czyżby „święcone bakterie” nie szkodziły?!! Jeśli okaże się, że szkodzą
to pewnie Bóg tak chciał... Więc niech tą „świętą wodę” spożyją ci, którzy tak
twierdzą! – red.]
"FAKTY I MITY" nr 45, 15.11.2007 r. PIĄTA KOLUMNA
KAPOTA SZYMONA
Do kościoła Ojców Bernardynów w Krakowie sprowadzono (po konserwacji) płaszcz św. Szymona z Lipnicy. Z wielką czcią wniesiono go do świątyni i umieszczono w klimatyzowanej gablocie. No i od razu tłumy wiernych zaczęły nawiedzać kościół i modlić się do strzępu „świętości”, adorując przy okazji pojemniczek z kostką zakonnika.
Kolejka wiernych na klęczkach, podchodzi do relikwiarza, pokornie go śliniąc. W ten sposób jedni zlizują śliny innych... Co gorsza, do tej celebry – wołającej o pomstę sanepidu – ciągane są też dzieci.
Braciszkowie chcieli również przyciągnąć wiernych, reklamując tryskające w przyklasztornym ogrodzie cudowne źródełko, rzekomo odkryte przez Szymona. Jednak jak szybko je udostępnili, tak szybko musieli zamknąć – po kontroli sanepidu właśnie.
Szymon żył w XV wieku i umarł na cholerę (nie pomogła mu cudowna woda) właśnie dlatego, że w tych czasach przestrzeganie higieny było czymś abstrakcyjnym. Jak widać, przykład świętego niczego „ślinotoków” nie nauczył. PP
„FAKTY I MITY” nr 8, 27.02.2003 r.
LUX WYJŚCIE
Szanowny Księże Prymasie.
Postawmy sprawę jasno: Jonasz
i Ksiądz Prymas macie ten
sam interes
(w sensie
polityczno-ekonomicznym,
rzecz jasna...). Spieszę
tedy wybawić obu moich
chlebodawców
z owego kłopotu kolosalnego,
a jak wiemy, na imię mu „Trwam”.
Najpierw podsumujmy stan
posiadania:
po stronie Radia Maryja (którego
„Trwam” ma być klonem) jest
11 milionów słuchaczy i „Nasz
Dziennik”
na dodatek. Po stronie Jego
Ekscelencji jest natomiast całe
g....
o nazwie Radio Józef, mające
tyluż
słuchaczy, ilu członków liczą
rodziny
jego pracowników. „Zawsze
dziewica”
nie tyle wygrywa z Józkiem,
ale – bądźmy szczerzy – nie ma
w nim żadnego konkurenta. Teraz
dojdzie „Trwam” i to już będzie
bardzo
niedobrze, bo socjologowie
przewidują, iż pojawienie się
takiej
telewizji może o 30 procent
zmniejszyć
liczbę wiernych w kościołach,
a co to oznacza – Ksiądz Prymas
wie najlepiej. Poza tym, w dobie
wszechwładzy mediów, to już nie
Wasza Ekscelencja, ale Tadeusz
Rydzyk
będzie de facto prymasem.
Już
nim niemal jest – o czym obaj
doskonale
wiemy.
Ale od czego ksiądz ma swojego
ulubionego felietonistę...
Oczywiście,
że pospieszę z pomocą swojemu
ukochanemu
prymasowi, oświadczając:
TELEWIZJA TRWAM dostała
koncesję od Krajowej Rady
Radiofonii
i Telewizji bezprawnie,
co JE może łatwo sprawdzić i
wykorzystać
dla własnych celów. Otóż
koncesje radiowe i telewizyjne
mogą
(zgodnie z ustawą) otrzymywać
jedynie podmioty o
nieposzlakowanej
opinii i przejrzystych
finansach.
W celu sprawdzenia wiarygodności
ubiegającej się o częstotliwość
firmy
X angażuje się często nawet
ABW (dawny UOP). Nikt tego
jednak
nie zrobił w odniesieniu do
tworu
o nazwie Lux Veritatis, który to
właśnie ma emitować programy
„Trwam”. Dziwne!
Ale jak się nie pofatygowała
ABW, to ja się pofatygowałem.
Otóż Lux Veritatis jest fundacją
(o czym już pisaliśmy)
działającą
w całkowitej sprzeczności z
polskim
prawem. Ustawa z 6 kwietnia
1984 roku stanowi bowiem jasno,
że fundacje mają obowiązek
składać coroczne sprawozdania
finansowe
właściwemu ministrowi
(właściwemu ze względu na rodzaj
działalności fundacji). W
przypadku
LV jest to minister kultury. Ta
sama ustawa mówi, że jeśli
fundacja
takie sprawozdanie zwyczajnie
sobie oleje, to sąd (na wniosek
ministra) ma obowiązek zawiesić
zarząd fundacji i powołać
zarząd komisaryczny, czyli swój.
Wydaje się jednak, że LV jest
w tym przypadku jakąś świętą
(nomen
omen) krową, bowiem polskie
prawo ma dokładnie tam, gdzie
kończą
się plecy Księdza Prymasa. Oto
bowiem mamy niezbite dowody (na
piśmie), że LV uporczywie i od
lat
wzdraga się przed
przedstawieniem
ministerstwu sprawozdań ze stanu
swojej kasy. Wiem, że
ministerstwo
kilkadziesiąt (sic!) razy
zwracało się
do LV z monitami, ponagleniami
i przypomnieniami w tej sprawie.
Istniejąca
od 1998 roku Lux Veritatis
przysłała dopiero 1 lutego 2003
r.
dwa sprawozdania za lata 2000 i
2001
(widocznie ktoś się już tam
trochę
spietrał). Na co szła
gigantyczna kasa
katolickiej fundacji (setki
poważnych
darczyńców) przez dwa poprzednie
lata – minister już się raczej
nigdy nie dowie. W biurze
prasowym
Ministerstwa Kultury
potwierdzono
nam, że LV ma gdzieś
ministerialne
ponaglania (czytaj błagalne
prośby) i sprawozdań za lata
1998
i 1999 już nie nadeśle. – A
dlaczego
MK nie skierowało wobec tego
sprawy do sądu, choć miało taki
obowiązek?
– indagowaliśmy. – Trudno
powiedzieć – wieloznacznie
stwierdziło
ministerstwo.
No więc jakby tak Ksiądz Prymas
wezwał na dywanik swojego
ministranta
Millera, a ten później walnął
pięścią w stół ministra od
kultury,
to w trymiga Lux Veritatis
miałaby
zarząd komisaryczny – a w
konsekwencji
samorozwiązanie. Wasza
Ekscelencja też miałaby samorozwiązanie
problemu z „Trwam”. O czym
donosi zawsze niewierny, choć do
usług...
Marek Szenborn
O PRAWIDŁOWYM ŻYCIU SEKSUALNYM...
nr 17, 29.04.2005 r. KOMENTARZ NACZELNEGO
TYGRYS W KONSERWIE
(...) Klasa rządząca w Kościele – biskupi – doskonale zdają sobie sprawę, że obecnie mniej więcej połowa spośród 400 tys. księży katolickich na świecie to homoseksualiści (w USA, według anonimowego sondażu, nawet 60 proc.). Gdyby nie geje, papieski Kościół już dawno powróciłby do katakumb. Nikogo nie powinno to dziwić, bo ciągną oni do swego naturalnego, męskiego środowiska – seminarium duchownego lub męskiego zakonu, gdzie stanowią zawsze około 1/3 pierwszego rocznika. Część księżowskiego narybku zmienia swoje preferencje na homoseksualne pod wpływem środowiska. (...)
Jonasz
nr 1, 09.01.2003 r. WOLNA
MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO
Dziwne, że choroby weneryczne nie doczekały się jeszcze w
katolicyzmie „oficjalnej” wykładni. A przecież nikt tak ich nie rozpowszechniał
jak właśnie rzymskie duchowieństwo… Choroba zwana syfilisem (kiłą) pojawiła się
w chrześcijańskiej Europie w średniowieczu, a przywlekli ją... pobożni
krzyżowcy z Ziemi Świętej. (...) Bogdan
Motyl www.alternatywa.com
nr 1, 09.01.2003 r. MNIEJSZE ZŁO
W ubiegłym
miesiącu, za kaucją 300 tys. dolarów, z bostońskiego więzienia wypuszczony
został ks. Paul Shanley. Shanley oskarżony jest o 10 gwałtów i 6 aktów
molestowania seksualnego nieletnich – od 5-latka poczynając. Miejscem
przestępstw była m.in. parafia oraz konfesjonał. Zwolnienie z więzienia ks.
Shanleya wywołało powszechne oburzenie. (...)
T.SZ.
nr 1, 09.01.2003 r. MORDERCY DZIECI
Zbiorowe gwałty, pedofilia, a
nawet morderstwa – oto praktyki, którymi „umartwiali” się mnisi w jednym z
amerykańskich klasztorów. (...)
Janusz Chrzanowski
nr 1, 09.01.2003 r. SUWAŁKI
Przed sądem stanie Leszek S. urzędnik i działacz Akcji Katolickiej oskarżony o molestowanie pięciu dziewięcioletnich dziewczynek. Oskarżony jest żonaty, ma dwoje dzieci i kandydował w wyborach samorządowych z ramienia LPR.
Bóg, Dziewczynki, Honor, Ojczyzna.
nr 1, 09.01.2003 r. USA
Ksiądz Roman Kramek z diecezji elbląskiej stał się
bohaterem świąt Bożego Narodzenia za oceanem. W wieczór wigilijny aresztowano
go pod zarzutem gwałtu na siedemnastolatce. Pomagał jej w ten sposób w
przezwyciężeniu szoku spowodowanego wcześniejszym molestowaniem
seksualnym...
Toż to prawdziwy przełom w psychoterapii
nr 2, 16.01.2003 r.
RELIGIA Z GWAŁTEM
Akt oskarżenia przeciwko księdzu trafił do sądu. I to nie w USA, lecz w Polsce. Prokuratura rejonowa w Wałczu oskarżyła sutannowego o zgwałcenie trzynastoletniej uczennicy. Miejsce: szkoła. Czas: zaraz po lekcji religii. Według psychologa, zeznania dziewczynki są wiarygodne. Kuria stanęła na wysokości zadania i karnie przeniosła księdza do innej parafii. Za dochodzenie sprawiedliwości zapłacili, typowo po polsku, rodzice dziecka: sąsiedzi nie mogli im wybaczyć
„zamachu” na świętego kapłana i zmusili do opuszczenia
miasta. Ciekawe, czy wyrok też będzie typowo polski?
PaS
nr 4,
24.01.2003 r.
PAWŁOWICZ SKAZANY
Blisko rok trzeba było czekać
na osądzenie 39-letniego
księdza pedofila Wincentego
Pawłowicza. Sąd Rejonowy
w Łęczycy uznał artykuły w „Faktach
i Mitach” – opisujące pedofilskie
praktyki wikarego z Witoni
– za prawdziwe i skazał zboczeńca
na 1 rok i 8 miesięcy więzienia.
W kolejce czekają inni.
Przypomnijmy pokrótce sprawę
Pawłowicza, która zaczęła się
w kwietniu 1999 r., gdy matka jednego
z nieletnich mieszkańców
Witoni zastała swojego syna w łóżku,
podczas wymuszonego stosunku
z miejscowym wikarym. Chłopak,
podobnie zresztą jak kilku
innych jego kolegów, chodził na
plebanię, by pod okiem młodego
klechy uczyć się obsługi komputera.
Zamiast owej „nauki” klecha
organizował pedofilskie orgie,
które rejestrował za pomocą
kamery wideo. Filmy rozpowszechniał
później w Internecie. (…)
Okazało się, że „zabawiał”
się on z nieletnimi chłopcami
nie tylko na plebanii w Witoni,
ale także wywoził ich do
Szczecina i tam „wypożyczał” kolegom.
(...) Ryszard
Poradowski
Marek Szenborn
nr 4,
24.01.2003 r.
ZAKONNICE
GWAŁCĄ ZAKONNICE
Wobliczu skandalu seksualnego w USA obejmującego
zarówno
diecezje, jak i podlegające im parafie, a także męskie
klasztory, mogło się wydawać, że oazą czystości i cnoty
pozostają
klasztory żeńskie. Niestety, nie.
Na początku stycznia 2003 roku
do prasy przedostał się raport
na temat życia w żeńskich klasztorach
opracowany przez zespół socjologów
i psychologów z Uniwersytetu
Saint Louis. Znajdują się tam
rzeczy szokujące.
Z badań wynika, że na 34 tys.
katolickich zakonnic w USA aż
13 600, czyli 40 procent, stanowią
ofiary gwałtów lub innych form seksualnego
wykorzystywania. Przede
wszystkim przez księży oraz... inne
zakonnice. Zdaniem autorów raportu,
dane te są zaniżone, gdyż u wielu
ofiar „strach przed ujawnieniem
gwałtu powodował, iż odmawiały
one udzielenia informacji osobom
prowadzącym badania”.
Naukowcy z Uniwersytetu Saint
Louis przesłali kwestionariusze
do 2500 zakonnic, gwarantując im
anonimowość. Mimo to tylko 1164
siostry wypełniły ankiety. „Odniosłem
się do tego ze zrozumieniem
– napisał współautor raportu, prof.
John Chibnall – bowiem te kobiety
chcą pozostać lojalne wobec Kościoła,
a jednocześnie zdają sobie
sprawą z tego, że swoją krzywdą
musiałyby obarczyć kościelne struktury,
którym poświęciły całe życie”.
Około 30 procent amerykańskich
kobiet twierdzi, że były podczas
pracy molestowane seksualnie.
U zakonnic liczba ta wynosi 40 procent.
Klasztory żeńskie są zatem
– w porównaniu ze świeckimi zakładami
pracy – raczej ośrodkami
zepsucia seksualnego.
Liczba młodych Amerykanek,
które chciałyby poświęcić się służbie
zakonnej, gwałtownie spada,
a żeńskie zakony szybko się starzeją.
Tylko 3 procent zakonnic jest
przed czterdziestką, a 70 proc. sióstr
to kobiety po sześćdziesiątce.
Janusz Chrzanowski
(na podst. „St. Louis Post-Dispatch”, USA)
nr 6, 13.02.2003 r. W CHINACH TEŻ...
Ks. Michael Lau z Hongkongu został właśnie skazany za
seksualne molestowanie 15-letniego ministranta. Odkrycie księżowskich upodobań
seksualnych było dla parafian szokiem.
Lau zmusił chłopca do doodbytniczego
stosunku płciowego co najmniej dwukrotnie. Władze kościelne wiedziały o tym,
ale nie zgłosiły przestępstwa, obawiając się
skandalu. (...)
TSz
nr 8,
27.02.2003 r.
DIABŁY I PAPIEŻE
Niektórzy z papieży to prawdziwi playboye. Jan XII
(955–963) cudzołożył i utrzymywał stosunki kazirodcze,
swojego kochanka (dziesięcioletniego chłopca!) wyświęcił
na... biskupa, a potem tak się rozbestwił, że zamienił
kościół św. Jana Laterańskiego w... dom publiczny.
Finał jego żywota był tragiczny:
został przyłapany w łóżku in flagranti
przez zazdrosnego męża i zabity
przez niego łańcuchem. Leona
VIII (963–965), jego następcę, trafił
szlag w trakcie stosunku (piękna
śmierć męczennika miłości).
15-letnia Marozja „uwiodła” starszego
od niej o 30 lat papieża
Sergiusza III (904–911) i urodziła
mu syna, który 25 lat później został
papieżem Janem XI.
Po całej erze panowania
papieży przeklętych
nadeszła era papieży
rozpustników,
kiedy to Rzym, święte
miasto, zostało zamienione
w burdel,
oraz era rewolucji
seksualnej w żeńskich
zakonach.
Papież Sykstus
IV (1471–1484), największy
rozpustnik
swoich czasów, i Juliusz
II (1503–1513),
ojciec trzech córek,
zakładali w Rzymie
domy publiczne,
a papież Aleksander
VI (Rodrigo Borgia,
1492–1503) razem
z czwórką dzieci oddawał
się wyrafinowanej
rozpuście. Utrzymywał
m.in. stosunki
seksualne ze swoją
córką Lukrecją (a ta
z kolei ze swymi braćmi),
współżył również
z młodziutką Sciantią,
narzeczoną swego brata,
a poza nimi miał też oficjalną
kochankę. Była nią
Vanozza de Cattaneis,
matka jego czworga dzieci. Na dłużej
związał się z Julią Farneze. To tę właśnie
kochanicę papieża nazwano „małżonką
Chrystusa”. Aleksander VI zapraszał
rzymskich notabli na watykańskie
orgietki, na których nagie prostytutki
tańczyły i oddawały się papieskim
gościom. Zresztą
ladacznice i kurtyzany
przyczyniły się do rozwoju budownictwa
sakralnego. Na przykład
Klemens VII właśnie od nich nakazał
w 1523 r. ściągnąć wysoki pieniężny
haracz na budowę Santa Maria
della Penitenza. Odwdzięczono
im się za to wtedy, gdy nadeszła
moda na stosy dla osób żyjących
seksualnie z diabłem – jedynie prostytutki
zatrudnione w domach publicznych
wolne były od podejrzeń
o spółkowanie z szatanem! Za papieża
Innocentego X (1644–1655)
jego konkubina, a jednocześnie
wdowa po jego bracie – Olimpia
Maidalchini zwana „papieżycą”
– ogłosiła w 1645 r., że rzymskie
prostytutki podczas oficjalnych uroczystości
mogą pojawiać się w karocach
i mają prawo do herbów.
„Papieżyca” wzięła je pod opiekę
z uwagi na otrzymane od nich bogate
upominki.
A jak wyglądał oficjalny celibat
u duchownych niższego rzędu?
Podam zaledwie kilka z setek przykładów:
wizytacja klasztorów w Dolnej
Austrii (1563 r.) pozwoliła
stwierdzić, że przy dziewięciu mnichach
benedyktynach żyło siedem
konkubin, dwie żony, dziewiętnaścioro
dzieci. Przy siedmiu kanonikach
klasztoru w Neuburg stwierdzono
trzy legalne żony, siedem
konkubin, sto pięćdziesięcioro czworo
dzieci! Nie inaczej było w zakonach
żeńskich: czterdzieści zakonnic
w Aglar miało dziewiętnaścioro
dzieci. W Auxonne osiem zakonnic
twierdziło, że zostały pozbawione
dziewictwa przez diabły.
Diabły podniecały
również świętą Katarzynę z Sieny
(1347–1380), patronkę Rzymu i zakonu
dominikanów. Wprowadzały
ją w erotyczny trans nie tylko
w celi, ale nawet w kościele.
Zresztą świętej Katarzynie nie
Najwyższego Oblubieńca. Pierścień
ten – widoczny tylko dla
świętej osoby – wykonany był...
z napletka Jezusa pozostałego po
obrzezaniu w ósmym dniu ziemskiego
bytowania boskiego syna.
Jedna z mniszek klasztoru Cambrai
(1491 r.) zeznała w śledztwie
„Świętej Inkwizycji”, że pozwoliła sobie
na wprowadzenie diabła do klasztoru
i... 434 razy miała z nim stosunek
seksualny. W Louviers diabelska
erotomania nawiedziła 18 mniszek
na 50 zamieszkałych w klasztorze.
Sławna przeorysza Magdalena
z Cordony (1554 r.) współżyła cieleśnie
z cherubinem Balbanem, który
dodatkowo przenosił ją na orgie
grupowe do klasztorów męskich,
gdzie oddawała się wszystkim, którzy
zapragnęli z nią seksu. Nienasycone
seksualnie diabły
pojawiały się wszędzie,
zarówno u urszulanek
w Loudun, jak i benedyktynek
madryckich.
Mniszki cambraiskie
w napadach żądzy
i erotycznego szału
właziły na drzewa,
zwieszały się z gałęzi,
miauczały, wykonywały
ruchy kopulacyjne
i onanizowały się.
Książę piekieł
niejedno miał imię:
właził pod suknie
w postaci kota liżącego
wargi sromowe
(klasztor w Hensburgu),
zamieniał się
w gwałcącego psa
(Kolonia), zaś w Aix
sam Asmodeusz
zmuszał siostrę do
obnażania się, czynienia
ruchów lubieżnych.
Najsłynniejsza
inwazja seksualnych
diabłów (spopularyzowana
współcześnie przez literaturę,
teatr, operę i film)
to słynne diabły z Loudun.
Znakomity pisarz Aldous
Huxley w powieści „Diabły z Loudun”
określił wszeteczną „współpracę”
zakonnic z diabłami jako
szok dla bywalców najpodlejszych
domów rozpusty w Europie.
Obłąkane kobiety, żyjące w celibacie,
wyczerpane buntem młodych
organizmów, przyznawały się
do współżycia płciowego z diabłami
zamienionymi w psy, koty,
księży, spowiedników, w języki
i usta swych klasztornych współtowarzyszek.
Wirujący seks krążył po Europie
i atakował „nabożnych” mnichów,
księży, zakonnice i... papieży.
A dzisiaj widmo krąży nadal,
ale jest mniej widoczne lub
przemilczane i ma formę utrzymywania
„bratanic”, „gospodyń”, „kucharek”
lub przejawia się poprzez
onanizm, erotomanię i – niestety
– pedofilię.
Andrzej Rodan
nr 14, 10.04.2003 r.
KSIĄDZ, NASZ PAN
Prawie 20 proc. prostytutek przyznało, że ich klientami są księża – wynika z pierwszych pełnych naukowych badań nad nierządem, przytoczonych przez „Newsweek”. Okazuje się, że to ulubiony klient, bo – jak mówią dziewczyny – „nigdy nie narzeka, nie zrzędzi, a jak coś mu się nie podoba, to płaci i zmienia dziewczynę”. Z raportu wyłania się prawdziwy obraz Polaka katolika. Jak ujawnia jedna z pracownic agencji usytuowanej w sercu osiedla, „czasami około godziny
23 mamy cztery psy przywiązane do parkanu”. To dobrzy mężowie wyszli z pupilami na spacer. Tyle że z wolności korzystają sami. W prawdziwe osłupienie wprawił jednak pracowników agencji sąsiad, który wpadł do nich ze święconką w czasie ubiegłorocznej Wielkanocy. „Postawił na barze koszyczek, wbiegł na górę i... po 45 minutach wyszedł”. Widać katolicy nie przejmują się naukami Kościoła. „Nie robię nic złego – zwierza się z kolei jeden z mężów – to, że przytulę się raz na jakiś czas do mojej dziewczyny w porcie Warszawa, daje mi siłę do przetrwania w małym miasteczku z żoną nauczycielką i trzema córkami...”.
PaS
nr 14, 10.04.2003 r.
W roku 2002 księża rzymskokatoliccy
uprawiali seks na wszystkich kontynentach i we wszelkich możliwych odmianach. I
dobrze. Tyle że ekspresja ich seksualności często kolidowała z kodeksem karnym.
Tak wynika z raportu amerykańskiej organizacji „Katolicy za Wolnym Wyborem”.
RAPORT WIĘKSZOŚCI, CZYLI... SEKSBOHATERZY
Obszerne opracowanie opisujące 379
wybranych seksbohaterów – to swoista podróż dookoła świata śladami kościelnej
hipokryzji i obowiązkowego celibatu.
Autorzy raportu powołują się prawie
wyłącznie na źródła amerykańskie lub angielskie, a poza tym w podpunkcie
„Polska” uwzględniają jedynie ujawnioną przez „FiM” sprawę arcybiskupa Paetza. O
kilkudziesięciu innych aferach seksualnych, opisanych przez nas, nie ma tam ani
słowa. Jak rozumiemy zatem, aby uzyskać rzeczywistą liczbę kościelnych afer
erotycznych wykrytych przez światowe media, należy pomnożyć przez kilkadziesiąt
powyższą cyfrę. Trzeba sobie także zdawać sprawę z faktu, że skandale ujawnione
przez media to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Ta góra to zwłaszcza kraje i
okolice ubogie, zacofane, gdzie a strach przed zemstą Kościoła i ostracyzmem
środowiska – wszechobecny. Przecież o masowym wykorzystywaniu seksualnym
Afrykanek przez katolickich misjonarzy
dowiedzieliśmy się tylko
dlatego, że ofiarą księży – wobec plagi AIDS – zaczęły padać także białe
zakonnice z zachodniej Europy. Gwałcone kobiety wszczęły alarm wśród swoich
rodzin, a te poinformowały prasę, a nawet polityków.
Dodać należy, że raport
obejmuje doniesienia z jednego zaledwie roku – 2002! Daje to wyobrażenie o
skali zjawiska i totalnej kompromitacji instytucji celibatu.
O wszystkich najgłośniejszych sprawach
pisaliśmy na bieżąco na naszych stronach międzynarodowych. Poniżej prezentujemy
garść mniej znanych, bulwersujących lub bardziej egzotycznych geograficznie
seksskandali. że Kościół wszędzie, nawet na Antypodach, jest taki sam: zakłamany
aż do bólu, gotowy zrobić wszystko,
aby skandal ukryć i z
obrzydliwej afery wyjść obronną ręką.
Argentyna – Virginio Isotton – oskarżany o molestowanie dziewczynek, które
przygotowywał do pierwszej komunii. Przeniesiono go do innej diecezji,
gdzie został proboszczem.
Australia – Gerald Ridsale – skazany na 18 lat więzienia za wykorzystanie seksualne
21 dzieci. Jedna z ofiar twierdzi, że kiedy poskarżyła się w 1993
r. na postępowanie duchownego jego przełożonemu, arcybiskupowi
Pellowi, ten za milczenie zaoferował jej pieniądze.
Bośnia – Jozo Zovko – wykorzystywał seksualnie kobiety (często kalekie)
pielgrzymujące do sanktuarium w Medjugorie.
Brazylia – Salomao Soares de
Oliveira – finansował jednocześnie cztery
kochanki, w tym dwie niepełnoletnie.
Alexander Nicolaus Weber – były dyrektor katolickiej szkoły dla chłopców,
wykorzystał w pokoju hotelowym sześciolatka.
Chile – Victor Carrera
Trivinio – zgwałcił brutalnie 13-letnią
dziewczynkę. Kościelny sąd skierował go
na terapię i „pacjent” czym prędzej wyjechał do Włoch.
Na prośbę rodziny poszkodowanej Sąd
Najwyższy Chile zażądał od państwa włoskiego ekstradycji Trivinio.
Enrique Valdenbenito – oskarżony o zgwałcenie dwóch chłopców (9- i 10-
-letniego). Mimo toczącego się procesu, biskup pozostawił go na
dotychczasowym stanowisku.
Kolumbia – Enrique Diaz
Jimenez – prawdziwa seksgwiazda recydywy
na międzynarodową skalę! Oskarżony przed dekadą o masowe
wykorzystywanie chłopców w czasie „praktyki duszpasterskiej” w
USA (Nowy Jork), wyjechał za poręczeniem biskupa Brooklynu do
Wenezueli. Po latach został aresztowany w Kolumbii za
wykorzystanie dwóch miejscowych chłopców.
Irlandia – siostra Dominika
(Nora Wall) – zakonnica oskarżona
o seksualne wykorzystywanie dzieci. Dopuściła się
dwóch gwałtów w sierocińcu, gdzie była zatrudniona.
Meksyk – Nicolas Aguilar – oskarżony o molestowanie 60 (!) małoletnich w
wieku 11–13 lat. Diecezja zaciekle broniła księdza, tłumacząc go
„problemami zdrowotnymi”.
Filipiny – Macario Apuya – zgwałcił 14-latkę.
RPA – Frank Goodall – oskarżony przez byłą zakonnicę o wielokrotny gwałt,
skazany wyrokiem sądu, nadal sprawuje funkcje duszpasterskie. Obecnie w Anglii.
Włochy – Margarito Reyes Marchena
– oskarżony o molestowanie czwórki
dzieci i osadzony w areszcie domowym. Niejako mimochodem, raport
odkrywa nowe znaczenie słowa „katolickość”, czyli
„powszechność” – obecność Kościoła na całym świecie
sprawia, że łatwo można przerzucać przestępców nawet z
kontynentu na kontynent. Dzięki takiej katolickości duchowni skandaliści
unikają kary doczesnej; z wieczną radzą sobie za pomocą
spowiedzi. Na zdrowy rozsądek, po opublikowaniu raportu
obrazującego łamanie celibatu na tak masową skalę, hierarchia kościelna
powinna zapaść się ze wstydu pod ziemię bądź – przynajmniej –
natychmiast zaprzestać publicznego wypowiadania się w kwestiach moralnych.
Nic takiego się jednak nie stanie – purpuratów te wieści nie zaskakują,
wszak znają oni od zawsze dużo pikantniejsze historie z
własnych, wewnątrzdiecezjalnych dochodzeń. Dla nich to bułka z
masłem, integralna część życia
„jednego, świętego i
apostolskiego Kościoła”.
Adam Cioch
nr 15, 17.04.2003 r. HORROR W ZAKONIE
To, co się działo w superreligijnej, katolickiej Irlandii,
ma charakter jeszcze bardziej skandaliczny niż zjawisko amerykańskie. W Irlandii pedofilia wśród duchowieństwa związana
jest z instytucją domów dziecka i domów poprawczych, których
prowadzenie państwo powierzyło zakonom katolickim. Kierowano do
nich nieletnich, którzy weszli w konflikt z prawem, a także tych,
których rodziców (zwłaszcza samotne matki) Kościół uznał za
nienadających się do wychowania dzieci. Placówki te, przez nikogo
niekontrolowane, stały się obozami koncentracyjnymi. Dzieci
zmuszano do pracy ponad siły, a ich wynagrodzenia szły na konto
zakonów. Nieletni harowali od świtu do nocy w polu, w fabrykach, w
piekarniach. Ich nadzorcy, zakonnicy, znęcali się nad nimi i
wykorzystywali w charakterze seksualnych zabawek. (...)
T.S.
nr 17, 01.05.2003 r. PEDOFIL PRZED SĄDEM
Stało się wreszcie to, na co sprawiedliwość czekała pięć
lat. Ksiądz Wincenty Pawłowicz – pedofil wykorzystujący
seksualnie ministrantów – stanął, za sprawą „FiM”,
przed obliczem sądu.
Proces zboczeńca w sutannie nie wzbudził najmniejszego zainteresowania
mediów.
Jak to zwykle bywa w przypadku sprawy
z udziałem księdza, Sąd Rejonowy w Łęczycy wyłączył jawność procesu, co
oznacza, że nie możemy relacjonować na bieżąco ustaleń Temidy. A jednak co
nieco przeniknęło przez grubą ścianę sądowej sali i dotarło do naszych uszu.
Ustaliliśmy na przykład, że w pierwszym dniu zeznawało dziewięć osób, w tym
pokrzywdzeni chłopcy i ich rodzice. Pawłowicz przyznał się do
zarzucanych mu czynów, ale usiłował pomniejszyć ich znaczenie (...) M.Sz., R.P.
nr 25,
26.06.2003 r.
POWTÓRKA Z PAETZA
Afera z arcybiskupem Paetzem, którą ujawniły „FiM”, już
ucichła, ale mamy kolejną. Ksiądz ze ścisłego kierownictwa Arcybiskupiego
Seminarium
Duchownego w Poznaniu molestował seksualnie kleryka.
(…) Pytał, co myślę o związkach między mężczyznami i w pewnym momencie zaczął mnie obejmować i pieścić. Byłem jak sparaliżowany, nie wiedziałem, jak zareagować, a on do mnie: „Nie wykręcaj się, bo swój swojego zawsze pozna”. Byłem przerażony sytuacją i oszołomiony. Do dzisiaj nie wiem, jak jego członek znalazł się w moich ustach. Trzymał mnie mocno za głowę. Wyrwałem się tuż przed „finałem” choć prosił, żeby mógł skończyć w ustach... Gdy wychodziłem
przypomniał, że nawet gdy jesteśmy sami mam zwracać się do niego „proszę księdza”.
Pomińmy szczegóły oralnego stosunku płciowego, które Marek P. relacjonuje bardzo skrupulatnie. Niejako w nagrodę ks. prefekt zakomunikował alumnowi decyzję o umorzeniu jego zadłużenia z tytułu czesnego.
– Wkrótce mieliśmy wyjeżdżać do przydzielonych nam parafii, aby pomagać przy liturgii Świąt Bożego Narodzenia. Ksiądz prefekt na egzorcie uprzedzał, abyśmy nie ulegali pokusom homoseksualnym, bo „mamy ten problem w archidiecezji”. Dokładnie tak powiedział – wspomina Marek P.
Klerycy wrócili do seminarium 5 stycznia br. Marek P. bez trudu zaliczył sesję egzaminacyjną (na dowód pokazuje mi indeks), jedynie ze śpiewem u ks. prałata
Szymona Daszkiewicza miał poważne kłopoty.
– 31 stycznia rozpoczynała się przerwa międzysemestralna.
Ksiądz prefekt wezwał mnie po raz kolejny. Powiedział,
że ksiądz Daszkiewicz był jego prefektem w okresie seminaryjnym i
do dzisiaj mają świetny kontakt. Znów drzwi na klucz, odsuwanie
stołu, by rozłożyć wersalkę i... konsekwentnie pomińmy szczegóły,
tym razem doodbytniczego stosunku płciowego. Bądź co bądź w
indeksie Marka P. figuruje zaliczenie
śpiewu, opatrzone datą 5 lutego 2003 r. Kilka dni później doszło do „trzeciego razu”. – Kazał mi przyjść, żeby omówić plan pracy na kolejny semestr, bo wciąż byłem seniorem. Gdy już się usatysfakcjonował, chwilę rozmawialiśmy. Ksiądz prefekt przyznał, że „popełniliśmy grzech, ale z tych do rozgrzeszenia”. Powiedziałem bardzo kategorycznie, że więcej się na to nie zgodzę, że nie potrafię tak dalej żyć. W takim zakłamaniu. Od tego czasu atmosfera wokół Marka P. zaczęła gęstnieć. Choć niektórzy koledzy z kursu ujawniali mu, że jest stałym obiektem dyskusji i pytań podczas scrutinium, oddychał z ulgą, bo ksiądz prefekt zdawał się o nim zapomnieć. Czasem, w późnych godzinach, przychodził jeszcze do pokoju swojego wychowanka i rozglądał się jakby szukał jakiegoś „haka”.
– Jeszcze 25 marca podczas odpustu seminaryjnego wszystko było w jak najlepszym porządku. Nazajutrz, z samego rana, zostałem wezwany do gabinetu księdza rektora. Przy rozmowie obecny był również ksiądz Magdziarz, ale się nie odzywał. Ksiądz Wygralak powiedział tak: „Doszedłem do wniosku, że twoim powołaniem nie jest stan kapłański i lepiej sobie poradzisz w świecie świeckim”. Zapytałem o konkretny powód tej opinii. „Nie potrafiłbyś żyć w czystości”
– odparł i dał mi dwie godziny na opuszczenie seminarium. „Nawet nie próbuj odwoływać się do arcybiskupa (Stanisława Gądeckiego – dop. A.T.), bo to nic nie da” – przestrzegł, gdy już wychodziłem z gabinetu.
Rozmawiałam z Markiem P. przez wiele godzin, więc z jego zwierzeń ujawniam zaledwie fragment. Wybrany ku przestrodze rodziców oraz ich synów poddawanych w Poznaniu „testom z powołania kapłańskiego” przez seminaryjnego przełożonego. A może prokuratura zechce zbadać, czy przedstawione wydarzenia nie wyczerpują znamion przestępstwa określonego w art. 199 kodeksu karnego („Kto, przez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie
krytycznego położenia, doprowadza inną osobę do
obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do
wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”)?
A przy okazji – podobno arcybiskup Paetz ma się świetnie…
Anna Tarczyńska
nr 26, 03.07.2003 r. OPĘTAŁ GO DIABEŁ
Za 45-krotne wykorzystanie seksualne chłopców i
sprzeniewierzenie 85 tys. euro niemiecki ksiądz K. stanął przed sądem w
Regensburgu.
46-letni zboczeniec w sutannie długo
zaprzeczał pierwszym doniesieniom dzieci i rodziców na temat jego seksualnych
wykroczeń. Nie odpowiadał też na stawiane mu przez policję i prokuratura
zarzuty. Dopiero przed sądem złożył szczegółowe oświadczenie, w którym przyznał
się do wszystkich punktów oskarżenia (...) Opracowała Sandra Tarkowska
nr 26, 03.07.2003 r.
KOŚCIELNE OBOZY DLA INDIAN
KATOEKSTERMINACJA
Po tym, co spotkało Indian ze
strony białych osadników i żołnierzy amerykańskich u zarania USA, należałoby
oczekiwać, że odtąd władze tego kraju będą ich wyłącznie głaskać i adorować. Tymczasem
urządziły im coś w rodzaju hitlerowskich obozów. Do pełnienia funkcji kapo
zaangażowano katolickich księży i zakonnice.
W roku 1963, gdy Sonny One Star miał 6 lat, pod dom
w rezerwacie Rosebud w stanie Płd. Dakota, w którym mieszkał z
babką, podjechał samochód i zabrał go do szkoły z internatem. „Babka
od razu zaczęła zawodzić pieśń śmierci. Wszyscy wiedzieli, że
sąsiedzi bezpowrotnie stracili dzieci uprowadzone do katolickich szkół,
więc traktowali to jako podróż w jedną stronę, wyrok śmierci. Wtedy
się zaczęły wszystkie moje niedole” – wspomina Sonny.
Przed kilku laty wódz plemienia Siuksów,
ten sam Sonny One Star, zobaczył, że do drzwi jego domu w Rosebud Reservation
podchodzi ks. Kenneth Walleman, były zarządca St. Francis Mission,
szkoły z internatem prowadzonej przez jezuitów. Sonny chwycił strzelbę. „Nie
mogłem się opanować. Cały się trząsłem. Chciałem go zabić. Ksiądz uciekł”. Zaraz
po przybyciu do internatu One Star dowiedział się, że nie wolno mu pisnąć słowa
w języku plemiennym lakota, którym się posługiwał. Złapany na tym
przestępstwie był bity jak wszyscy – wiosłem po gołych pośladkach. „To się
zdarzało regularnie”. Wkrótce potem zaczęła się przemoc seksualna. Obmacywanie,
zmuszanie do seksu oralnego, gwałcenie przez dwie zakonnice i pięciu
zakonników. „Siedziałem cicho. Nigdy słowa nie pisnąłem”. Przerażała go zwłaszcza
jedna z zakonnic, która dotykała go na siłę podczas przerw. „Wciąż czuję jej
zapach, jej ręce. Straszna kobieta”. Molestowanie seksualne skończyło się, gdy
One Star miał 8–9 lat. „Potem było już tylko wiosło. I pięść. Ale to mogłem
wytrzymać”.
Zaczął pić jako nastolatek. Wpadł
w alkoholizm. W roku 1990 poznał kobietę, która pomogła mu się uwolnić od nałogu;
ożenił się, ma troje dzieci.
Po latach milczenia setki Indian
zaczynają mówić. Relacje o ich przeżyciach trafiły na łamy dziennika
„Washington Post”.
Na przełomie XIX i XX wieku rząd
federalny opracował program przymusowej asymilacji Indian. Powołałdo życia
specjalne szkoły z internatami, a niektóre z nich przejęli potem zakonnicy,
głównie jezuici. „Ludzie, którzy nadzorowali szkoły, usiłowali zabić indiańską
kulturę” – stwierdza Charles Haines, profesor biologii na Haskell Indian
Nation University w Lawrence w stanie Kansas, który od kilku lat bada historię szkół
z internatami. Popularne niegdyś hasło głosiło: „ZABIJAJĄC
INDIANINA, OCALASZ CZŁOWIEKA”. Metody
ocalania były bezpardonowe. Jeszcze w latach 30. federalni agenci rozpoczęli
przymusowe przesiedlanie dzieci indiańskich do internatów. Rodzinom, które się
temu aktywnie sprzeciwiały, odbierano pomoc federalną. Przed trzema laty
zastępca sekretarza Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Kevin Gover, stwierdził
w przemówieniu: „Najgorsze ze wszystkiego jest to, że Bureau of Indian Affairs
popełniało akty gwałtu na dzieciach, zsyłając je do przyszkolnych internatów,
gdzie były poddawane brutalnej przemocy fizycznej, duchowej, psychologicznej i
emocjonalnej”.
Prof. Heines: „Katolickie szkoły
były gorsze od federalnych. Ponad połowa dzieci z rezerwatów indiańskich Płd.
Dakoty była przez całe dziesięciolecia do nich przymusowo wysyłana. Pastwienie
się nad dziećmi odbywało się 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Tak naprawdę
to nie były szkoły – to były obozy pracy”. Nieletni Indianie byli zmuszani do
pracy na budowach i w polu, w gospodarstwach białych osadników.
W Kanadzie działy się podobne
rzeczy. Byli uczniowie skierowali sprawę do sądu; zakończyła się milionowymi odszkodowaniami
i ustanowieniem rządowego
„funduszu restytucyjnego” w
wysokości 240 mln dolarów.
Zarówno rząd, jak i Kościół w
Kanadzie, przyznały się do nadużyć, gwałtu, wyzysku i przeprosiły ofiary. Lecz w
USA panowała cisza – dopóki w ubiegłym roku nie eksplodował kościelny skandal
pedofilski. Księża i zakonnice rutynowo bili dzieci pasami do ostrzenia
brzytew, wiosłami itp. – nierzadko do krwi. Starsze dzieci często zmuszano do
bicia młodszych. Takie kary stosowano za moczenie łóżka czy rozmawianie w
języku narodowym. Uczniów zamykano w szafach na
całe godziny, zmuszano do
klęczenia, jedzenia szarego mydła. Jeden z uczniów wspomina, jak zakonnica zepchnęła
go z trzeciego piętra zsypem do pralni za mówienie w języku plemiennym. Kilku
innych opowiada, jak „propagatorzy dobrej nowiny” powiesili chłopaka za nogi,
głową w dół, na dzwonnicy – to była kara za to, że próbował uciec.
Księża i zakonnice uprawiający pedofilię
wykorzystywali dzieci już od 6 roku życia. Przemoc seksualna kończyła się z
reguły wtedy, gdy ofiara była już na tyle silna, by mogła się bronić.
Sandy Wade spędziła młodość w internacie Misji św. Pawła w rezerwacie
Yankton. Jej 14-letni brat, Frank, zwierzył się kiedyś, że
gwałcił go ksiądz. Gdy się
poskarżył, wyrzucono go ze szkoły jako niereformowalnego. Zmarł w wieku 17 lat
po przedawkowaniu narkotyków. „Frank miał zawsze ponadrywane uszy i
posiniaczone od uszczypnięć zakonnic policzki” – wspomina jego siostra.
Sherwyn Zephier ubolewa, wspominając czas spędzony w internacie Misji św.
Pawła: „12 lat kar i tortur. (...) Starsi uczniowie usiłowali mnie gwałcić, gdy
zobaczyli, że robi to zakonnica”.
Darrell Marcus, jeden z przywódców Siuksów w Rosabud, który był gwałcony
i bity u św. Franciszka, mówi: „Wciąż staram się to pojąć. Mogę to porównać
do tego, przez co przechodzili Żydzi
albo Murzyni w czasach niewolnictwa”. Niektórzy jezuici i zakonnice
przepraszali potem w listach. Inni idą w zaparte lub bagatelizują problem. Niektórzy
zmarli.
Siostra Miriam Shindelar,
była nauczycielka od św. Pawła, oficjalnie przeprosiła w imieniu parafii za
historyczne nieprawości, jakich dopuszczano się w rezerwatach, i poprosiła „o
wybaczenie tych, którzy zostali poszkodowani i zranieni”.
Siostra Mary Francis Poitra
(przekroczyła osiemdziesiątkę) określa oskarżenia wobec niej (fizyczne znęcanie
się i przemoc seksualna) jako „plotki”. Twierdzi, że... „dzieci zasłużyły na
wszystko, co je spotykało”!
77-letni ksiądz Joseph Gill był
przez kilkanaście lat dyrektorem Misji św. Pawła. Jest oskarżany przez byłych
uczniów o sadystyczne bicie bez powodu, prawienie o Jezusie podczas trzymania
ręki w majtkach dzieci i o molestowanie ich. „Jestem zaszokowany, pracowaliśmy
w nadgodzinach. Było duże napięcie. Mieliśmy niedobory kadrowe” – wyjaśnia.
Setki byłych uczniów – ofiar
szkół z internatami – wytoczyło właśnie rządowi federalnemu USA grupowy proces;
domagają się odszkodowania w wysokości
25 miliardów dolarów za rutynowe
pastwienie się, powszechną przemoc seksualną i sadyzm. Pozew oskarża rząd, że wynajął Kościół katolicki do
prowadzenia internatów i płacił za to. Na początku lipca
spodziewana jest fala oskarżeń przeciw klerowi, diecezjom i zakonom zaangażowanym
w funkcjonowanie
placówek dla Indian. Departament
Sprawiedliwości USA odmawia komentarzy w tej sprawie. Kościół katolicki milczy.
Tomasz Wiszewski
nr 27, 10.07.2003 r. WIELKA
BRYTANIA
Brytyjski polityk i działacz gejowski Peter Tatchell
wezwał anglikańskiego arcybiskupa Yorku, Davida Hope’a (drugiego w
hierarchii ważności), do publicznego przyznania się, że jest gejem. To
już dziesiąty „zdemaskowany” biskup w karierze Tatchella.
Chyba już pora demaskować tych żyjących w czystości.
nr 28, 17.07.2003 r. WIARA POSZŁA W LAS
(…) Problem przemocy seksualnej duchownych jest w Australii równie poważny, jak w USA – stwierdzili delegaci na zjazd założycielski australijskiej filii powstałej w USA niezależnej organizacji wiernych dążących do odnowy Kościoła, Voice of Faithful (Głos Wiernych, która zrzesza obecnie 35 tys. członków w 21 krajach). „Fakty przedstawiają się posępnie – oświadczył prezes filii australijskiej, prof. Jim Post. – Wiarygodne oskarżenia przeciw kilkuset księżom wysunęło w Australii ponad 1300 ofiar i są to dane niepełne. Wziąwszy pod uwagę liczbę ludności, sytuacja jest równie fatalna, jak w USA”. Tak więc rak toczący kler katolicki okazał się nieuleczalny i jeden Pan Bóg wie, jak długo jeszcze Kościół z nim pociągnie. Tomasz Wiszewski
nr 34,
28.08.2003 r.: (…) W roku 1966 sześciu księży z Mount Carmel Orphanage [Kanada]
zostało osadzonych za ponad 50 gwałtów na 17 nieletnich sierotach. (…)
Tomasz
Wiszewski
nr 30, 31.07.2003 r.
BOŻE DZIECI
Każda pedofilska wpadka
księdza spotyka się
zawsze z tą samą reakcją
biskupów: „Mój Boże,
gdybyśmy wiedzieli
wcześniej”. Mamy dowód,
że hierarchowie zwyczajnie
łżą.
Księdza Jerzego Ubermana,
proboszcza parafii Podwyższenia
Krzyża św. w Słowinie
(diec. koszalińsko-kołobrzeska),
zgubiła pazerność. –
Nieopatrznie
powiedział jednej z
nauczycielek, że
M. ukradł mu pięćdziesiąt złotych.
Od tego się zaczęło – mówi
policjant,
biorący udział w późniejszym
zatrzymaniu księdza.
Wzburzona wychowawczyni
chłopca (w dalszej części będę
go
nazywała Andrzejem), a
jednocześnie
koleżanka ks. Ubermana uczącego
religii w tej samej szkole,
wezwała
matkę 12-latka, żeby
poinformować
ją o występku syna. Dzieciak
zbity przez matkę na kwaśne
jabłko przyznał, że od kilku
miesięcy
otrzymuje od proboszcza
gratyfikacje,
ale dobrowolne...
– Za co? – zapytała mama, nie
dowierzając synowi.
– Muszę tylko chodzić po
plebanii
bez majtek. Najlepiej na
czworaka, bo ksiądz mówi, że
chce
dobrze widzieć, co mam w pupie
– odpowiedział Andrzej.
Z jego dalszej relacji wynikało,
że był często kąpany przez
proboszcza,
a gdy okoliczności nie sprzyjały
oglądaniu odbytu, święty mąż
zadowalał
się wkładaniem ręki w majtki
dziecka. Mruczał później z
rozkoszy,
wąchając ją i oblizując.
Wychowawczyni oniemiała,
gdy pani M. powtórzyła
jej zwierzenia
dziecka: „Pomyślę, jak możemy
to rozwiązać” – wykrztusiła
Renata S.
Rankiem 29 maja br. anonimowy
informator zawiadomił Komendę
Powiatową Policji w Sławnie, że
na terenie plebanii w Słowinie
dochodzi
do aktów pedofilii. Wskazał
nazwiska trzech chłopców
systematycznie
molestowanych przez ks.
Ubermana.
– Szefowie kazali udać się tam
niezwłocznie. Poczekaliśmy, aż
skończy odprawiać mszę i
weszliśmy
do środka – opowiada policjant.
Znaleźli stosy czasopism
gejowskich,
kaset wideo i filmów
DVD.
– Pierwsze uderzenie jest
najskuteczniejsze,
więc od razu udaliśmy
się na rozmowy z dziećmi.
Włos się jeżył, gdy Andrzej M.
i Marek N. opowiadali o
seksualnych
wyczynach klechy. Bez żadnych
ceregieli „trzepał się” przy
dzieciakach. Jedną ręką
onanizował
ich, a drugą folgował sobie
– kontynuuje funkcjonariusz.
Postanowieniem Sądu Rejonowego
w Koszalinie pedofil został
aresztowany na 3 miesiące
pod zarzutem „czynności
seksualnej
wobec małoletniego poniżej
15 lat” (art. 200 kk),
zagrożonej
karą pozbawienia wolności
do lat 10.
Śledztwo (sygn. akt II Ds.
1680/2003) prowadzone przez
prokuratora
Adama Niedka ujawniło,
że zboczeniec w sutannie
deprawował
dzieci również na swoich
poprzednich parafiach (Zarańsko,
a wcześniej Białogórzyn). Miał
sprawdzoną metodę: „Najchętniej
wybierał ministrantów, a przy
tym
chłopców z najbiedniejszych
rodzin.
Obłaskawiał... a to piwkiem,
a to drobnymi kwotami i szukał
pretekstu, żeby zwabić ich na
noc
na plebanię. Jednego z rodziców
uspokajał: »Zbyszek pomoże mi
w przygotowaniu opłatków«,
innemu
tłumaczył: »Z samego rana
wyjeżdżamy
na wycieczkę, niech się
prześpi u mnie«. Gdy dzieciak
był
już w łóżku atakował bez
skrupułów”
– relacjonuje jeden z
prokuratorów.
Tuż po aresztowaniu księdza
Ubermana kuria biskupia w
Koszalinie
zakomunikowała ustami ks.
Krzysztof Zadarko, dyrektora Wydziału
Duszpasterskiego: „Jesteśmy
czyści, bo nigdy dotąd nie
wpłynęła
żadna skarga na księdza”.
Zdobyłam otóż dowody, że było
zupełnie inaczej, co
jednoznacznie
obciąża biskupów
odpowiedzialnością
za tolerowanie
pedofilskich praktyk
podopiecznego.
Ale po kolei.
Uczciwy ksiądz K. wspomina:
– Skłonności Jurka już od 3
roku
seminarium nie były dla nas
tajemnicą,
jednakże jemu podobni
tworzyli silną, wpływową
grupę. Pasterz
(bp Ignacy Jeż,
ordynariusz
diecezji w latach 1972–1992 –
dop.
A.T.) mógł wyrzucić wszystkich
lub
milczeć. Wybrał to drugie.
Ksiądz
Uberman został wyświęcony w
1978
roku. Miał wówczas 27 lat i
gustował
w młodzieńcach w wieku od 16
do 18 lat spotykanych na
plażach
lub spowiadających się w
konfesjonałach
nadmorskich kurortów. Łowił
na „stałe stypendium” (patrz
fragment listu), finansował
wycieczki,
chłopakowi na wakacjach
wspaniałomyślnie
oferował kilkudniowy
darmowy wikt i opierunek na
plebanii
w Dźwirzynie. Do
nastolatków zraziły go
jednak zbyt częste pomyłki
w ocenie szans na
seks. Szczególnie fatalnie
skończyła się przygoda
z Krzysztofem, jesienią
1988 roku. Naiwny
młodzieniec przyjął
zaproszenie, by przenocować
na plebanii, co
się działo dalej – wiadomo...
Po krótkiej walce
na pięści Krzysztofowi
udało się wyzwolić, a oblicze
niezaspokojonego
gospodarza przez dwa
tygodnie uniemożliwiało
mu pokazanie się
przy ołtarzu. Stwierdził
wówczas, że dzieci są o wiele
bezpieczniejsze.
– Słyszałem, że jedna z ofiar
jego
niepohamowanej żądzy miała
popękany
odbyt, a Jurek dużo zapłacił
rodzicom za milczenie –
opowiada
ks. K.
Jednak niektórzy rodzice
otwarcie informowali
biskupów
o pedofilskich praktykach
kapłana.
Oto fragment relacji złożonej
„FiM” i podpisanej przez
Jana B.: „Po otrzymaniu wiadomości
o zdarzeniu (molestowanie dziecka
– dop. A.T.) w następnym
dniu
pojechaliśmy z żoną do
Szczecina
(państwo B. pomyłkowo sądzili,
że ks. Uberman jest podwładnym
ordynariusza diecezji
szczecińsko-
-kamieńskiej – dop. A.T.) na
rozmowę
z tamtejszym biskupem.
(...)
Obiecano nam spotkanie z
biskupem
pomocniczym za... 3 dni!
Kiedy
ostro nalegaliśmy, po 2
godzinach
zjawił się bp Stanisław
Stefanek.
Zbulwersowani
przedstawiliśmy mu
całe zajście pomiędzy
naszym synem
a ks. Ubermanem...”.
Biskup Stefanek sporządził
krótką notatkę, nakazał
zdesperowanym
rodzicom zachować
milczenie, a opis zdarzenia
przesłać
do bp. Jeża. Państwo B., jako
ludzie głęboko wierzący,
dokładnie
podporządkowali się
zaleceniom,
a pedofil... dalej grasował,
zmieniając jedynie parafie.
Czy on jeden?
– Słowino ma jakiegoś pecha.
Wcześniej były tam podobne
kłopoty
z księdzem W.M., ale na
szczęście
biskup zdążył go przenieść do
parafii w Ś., co pozwoliło
uniknąć
skandalu – ujawnia ks. K.
Zmowa milczenia i pobłażanie
dewiantom w sutannach z
pewnością
nie jest wyłączną
specjalnością
biskupów koszalińsko-
-kołobrzeskich. Przypomnijmy
tylko
ostatnio ujawnionych: ks. Edward
P.
z Pszenna k. Świdnicy, ks. Wincenty
P. z Witoni k. Łodzi (wytropiony przez
„FiM”), ks. Roman K. ze
wsi Szyleny
k. Braniewa, ks. Wojciech
C.
z Gdyni Chwarzna, ks. Michał
M.
z Tylawy, ks. Mikołaj S. z
Ostrowa
Wlkp., ks. Wojciech K. z
Marek
k. Warszawy – wszyscy działali
bez
jakiejkolwiek reakcji ze
strony kościelnych
zwierzchników.
O wiele bardziej zadziwiają
reakcje
sądów. Jak już informowaliśmy
(„Kuria jego mać” – „FiM”
28/2003), 3 lipca Sąd
Okręgowy
w Koszalinie podjął
skandaliczną
decyzję o zwolnieniu ks.
Ubermana
z aresztu za poręczeniem
majątkowym w wysokości... 5
tys.
złotych! Jak
przewidywaliśmy,
zboczeniec zniknął. Na pytania policji
o miejsce pobytu podejrzanego,
kuria biskupia odpowiada:
„Sami
chętnie byśmy się dowiedzieli.
Chcemy
go gdzieś umieścić, ale nie
wiemy,
jak się skontaktować”. Ks.
Ubermana
nie widziano również w miejscu
stałego zameldowania (Zarańsko
42, koło Drawska Pomorskiego).
Czy już wyjechał za granicę?
Nie wiadomo. Dlatego
ostrzegamy
wszystkich małolatów
odpoczywających
nad Bałtykiem: nie dajcie
się zaprosić na przejażdżkę
czerwonym
volkswagenem golfem o num.
rej. ZDRA 637. Adwokata ks.
Ubermana,
mec. Piotra Ziętarskiego,
pragniemy z kolei uprzedzić,
że docierają
już do naszej redakcji sygnały
o próbach finansowego
„oddziaływania”
na rodziców pokrzywdzonych
dzieci. Jesteśmy w stałym
kontakcie
z prokuraturą.
Anna Tarczyńska
(...) A teraz jest jeszcze
jedna propozycja. Otóż na początku września był
w Dźwirzynie pewien kapłan,
który postanowił miesięcznie ofiarować komuś
stypendium w wysokości 500
zł i pytał czy bym kogoś nie znalazł komu by
się to przydało więc wtedy
pomyślałem o Tobie. On będzie te kwoty pieniężne
przeze mnie przekazywał.
Myślę, że i ta suma pieniężna się przyda Tobie.
Oczekuję odpowiedzi i
serdecznie pozdrawiam
ks. Jerzy.
nr 32, 13.08.2003 r.
OCHRZCZONE MAŁPY
Aż do lat 70. XX wieku dzieci australijskich aborygenów były porywane przez państwo. Miały wyrosnąć na ludzi „cywilizowanych”... Podobnie postępowali hitlerowcy wobec polskich dzieci z Zamojszczyzny. (…) Wraz z dwiema siostrami została odebrana rodzicom i umieszczona w katolickim przytułku w Beagle
Bay. Rytm życia wyznaczał porządek dzienny: 6.30 –
modlitwa poranna; 7.00 – msza w kościele; 7.30 – śniadanie składające się z
owsianki (tylko dla tych, którzy byli na mszy); 8.30 – modlitwa przed zajęciami
szkolnymi; 11.00 – główna część zajęć, czyli nauka katechizmu; 12.30 – modlitwa
na zakończenie zajęć szkolnych, po niej obiad, który składał się z kawałka
chleba posmarowanego smalcem; 13.00–18.00 – praca w pralni obsługującej
plebanię i miejscowy szpital; 18.00 – odmawianie różańca; 19.00 – modlitwa
przed i po kolacji (osłodzona woda z mąką). „Od wczesnego dzieciństwa byłam
wykorzystywana seksualnie, fizycznie i psychicznie – wspomina Carol.
– Gdy po wieczornej modlitwie dziewczynki układały się do snu,
zjawiał się zazwyczaj jeden z księży i wybierał którąś z nas. Gdy
raz poskarżyłyśmy się zakonnicom, że księża nas gwałcą,
usłyszałyśmy, że mamy milczeć. Z przytułku wyniosłam przekonanie, że
nie należy nigdy sprzeciwiać się księżom”. Podobne doświadczenia
były udziałem Evie, która tuż po urodzeniu została zabrana do
katolickiego przytułku w Tennant Creek. Szefem był ksiądz, który wykorzystywał
seksualnie dzieci. Gdy jedna z dziewczynek zaszła w ciążę, została zabrana z
przytułku, a jej nazwisko zniknęło z rejestru, jakby nigdy tam nie mieszkała.
Ślad po niej zaginął... (…) Jacek Chrzanowski
nr 41,
16.10.2003 r.
UWAGA, WIELEBNI!
Że co? Że nie czytacie „Faktów
i Mitów”? Wiemy, że czytacie,
a ten artykulik przestudiujcie
szczególnie starannie. Jeśli nie
odnaleźliście w nim siebie, nic
straconego…
W Ostrowie Wlkp. dwojgu młodym
ludziom, którzy wybrali się na
grzyby w rejon Lasów Antonińskich,
zamiast prawdziwka wyrósł jak spod
ziemi ksiądz pedofil. Łatwo sobie wyobrazić,
jakie było ich zaskoczenie,
gdy natknęli się na kopulującego
w zaroślach Michała M. – znanego
im proboszcza jednej z ostrowskich
parafii.
– To było przy Czarnym Lesie.
Jego partnerem był mały chłopiec.
Z pewnością nie miał więcej niż 12
lat – twierdzą naoczni świadkowie
sekscesu i opisują dalszy bieg wypadków:
– Pierwszy uciekł dzieciak,
w tym czasie ksiądz szukał schronienia
za drzewami.
Widzowie tej sceny starali się dyskretnie
wycofać. Przy drodze zauważyli
jeszcze samochód proboszcza.
O incydencie napisała lokalna
„Gazeta Ostrowska”, nie ujawniając
wszakże nawet inicjałów jurnego
plebana. Czytam oto, że młodzi
ludzie „...nie wiedzą, co zrobić. Oboje
są wierzący, szanują swojego księdza.
Do tej pory nie mówili i nie myśleli
o nim inaczej jak »superksiądz«.
Jednocześnie pojawia się w ich głowach
przekonanie, że wiara i Kościół
nie usprawiedliwiają takich zachowań”.
Zwierzyli się dziennikarzowi, ale
czy odważą się zeznawać w prokuraturze,
która czeka na formalne doniesienie
o przestępstwie? Wątpliwe.
– Afera już jest, ale ukręcą jej
łeb, bo proboszcz ma w mieście świetne
układy. A poza tym, na tych młodych
ludzi spadłby niesłychany ciężar.
Na prowincji ksiądz jest nietykalny
i tylko samobójca odważy się
przeciwko niemu zeznawać – twierdzi
jeden z miejscowych notabli.
No właśnie!
Spraw tego typu lub podobnych
mam w podręcznym archiwum kilkanaście.
Nie upubliczniamy ich, gdy
poszkodowani zastrzegają sobie anonimowość.
chcą powiedzieć prokuratorowi tego,
z czego zwierzają się dziennikarzowi.
Nie jesteśmy wszechmocni,
więc w pierwszej kolejności podejmujemy
sprawy w naszej ocenie najważniejsze.
Pozostałe odkładamy na
niższą półkę. W tym czasie ktoś cierpi,
a my wiemy i milczymy z powodu
braku druzgocących dowodów.
Paskudne uczucie.
Postanowiłam więc opublikować
kilka „żółtych kartek” zredagowanych
tak, by redakcji nie narazić na przegrany
proces (ach, ty ironio losu!)
o zniesławienie zboczeńców, ale żeby
zainteresowani księża zrozumieli,
że o nich mowa. Żywię nadzieję, że
jeśli uprzytomnią sobie, iż są „na celowniku”
– ich ofiary odetchną z ulgą.
A zatem uwaga, wielebni!
Księże Stanisławie z diecezji
wrocławskiej – gdy jeszcze uczyłeś religii,
uwielbiałeś sprawdzać (w ramach
higieny?), czy dzieci mają czyste
majteczki. Teraz ściągasz do mieszkania
wagarowiczów, upijasz ich i zabawiasz
się. Jesteś ostrożny, ale znamy
już adres twojej garsoniery w Bielawie,
gdzie wymykasz się z położonej
niedaleko wiejskiej parafii.
Księże Michale z diecezji toruńskiej
– „szczupły, wysoki brunecie,
178/70/18 cm, poszukujący chłopców
do uprawiania seksu”. Już wiemy, kto
kryje się za anonsem w prasie gejowskiej.
I przestań się wreszcie przechwalać
tymi rzekomymi „18 cm”...
Ojcze Marku z Legnicy – twoje
wyprawy „łowieckie” pod Zgorzelec
wkrótce wyjdą na światło dzienne.
Ojcze Bogdanie z tego samego
zakonu – zgadnij, kto cię zdradził?
Tomek, Leszek, a może Rafał?
Księże Marianie, krajowy duszpasterzu
pewnej struktury oświatowej
– chcesz spokojnie dożyć 60.? Odczep
się od chłopców w wieku szkolnym!
Księże Antoni z diecezji elbląskiej
– myślisz, że temu upośledzonemu
młodzieńcowi nikt nie uwierzy?
Być może. Ale wiedz, że gdy zapytałam
go, czy bardzo bolało w łóżku
z księdzem, odpowiedział: – Tak
mocno nie, ale księdza bolało, bo sapał
i stękał...
Księże Pawle z Wrocławia – w
skoro afiszujesz się z... nastoletnim
ministrantem. Jeśli jeszcze raz
będzie u ciebie nocował, to samochód
który mu kupiłeś, może
spłonąć, bo Krzysztof, ten cherubinek,
jest szalenie zazdrosny.
Niech to na razie wystarczy.
Ale słuchajcie, chłopaki. Nie obiecuję
wam, że to ostrzeżenie jest
równocześnie rozgrzeszeniem.
Może tak, a może nie. Myślcie
i drżyjcie (również ci, których nie
wymieniłam), bo choć nie jestem
żadnym Zorro czy innym Janosikiem,
spadnę wam na kark w najmniej
oczekiwanym momencie. A.T.
nr 41, 16.10.2003 r.
SZTAFETA NA MALCIE
(…) Inny z molestowanych znalazł
się w prowadzonym przez zakonników
domu, gdy miał 9 lat. Od tego
czasu był systematycznie (kilka razy
w tygodniu) seryjnie gwałcony
doodbytniczo przez sztafetę kilku
księży. Trwało to aż do ukończenia
przezeń 18 lat. Obecnie cierpi
na depresję, kilkakrotnie usiłował
popełnić samobójstwo i nie jest
na razie zdolny do związków z kobietami.
Kuria świadoma była tych praktyk,
ale nie informowała policji, nakazując
– zgodnie z instrukcją papieża
Jana XXIII z roku 1962
– trzymanie przestępstw w tajemnicy.
Jeden z zakonników, uczestnik
grupowego gwałtu, został bezterminowo
wysłany do Watykanu, by uniknąć
ścigania przez prawo. Prokuratura
planuje wydanie międzynarodowego
nakazu aresztowania. T.W.
nr 42,
23.10.2003 r.
TYSIĄC ZGWAŁCONYCH
Władze diecezji Covington
w stanie Kentucky przez
równo pół wieku stosowały tę
samą, wypróbowaną strategię
gry w kotka i myszkę z ofiarami
księży i organami ścigania.
Nieustanne roszady duchownych
pedofilów. Z parafii do parafii, a potem
do następnej. (…) Wstępne
podsumowania dokonań „sług bożych”
w diecezji Covington wyglądają
tak: około tysiąca zgwałconych
dzieci oraz co najmniej 40
księży (10 proc. obsady diecezji)
oskarżonych o pedofilię. Powtórzmy:
to są dopiero szacunki wstępne.
Rozmiary i systematyczny charakter
kryminalnych dokonań świętych
mężów skłoniły sędziego Jaya
Bambergera do przyznania wytoczonym
sprawom statusu oskarżenia
zbiorowego. Jest to sprawa bez
precedensu. Żaden sędzia w USA
nie podjął jeszcze podobnej decyzji
w stosunku do Kościoła – decyzji
uznającej tę instytucję (a nie
poszczególnych jej członków) za
przestępczą. Pan Bóg nierychliwy...
T.W.
nr 45, 13.11.2003 r.: (…) Przewodniczący konferencji biskupów filipińskich,
bp Orlando Quevedo, twierdzi, że w
ciągu 20 lat dwustu księży popełniło przestępstwa seksualne. Ostatnio
zawieszono kolejnych 34 kapłanów. T.Sz.
nr 45,
13.11.2003 r. ALE KANGUR!
W Australii zmierza ku końcowi proces najgorszego z
wykrytych
dotąd przestępców seksualnych – 59-letniego recydywisty
– księdza Michaela Glennona.
Od roku 1986 do 1991 brutalnie
zgwałcił co najmniej piętnaścioro
dzieci; niektóre miały
mniej niż 10 lat.
9 tygodni po warunkowym
wypuszczeniu
na wolność (odsiadywał
karę za gwałt i pedofilię)
zgwałcił w samochodzie 10-letnią
dziewczynkę. Trzem chłopcom,
Aborygenom, powiedział, że
wprowadzi
ich w męskość według starego
rytuału. Pierwszym stopniem
było pieszczenie księżowskiego
prącia. Wyższe stopnie
obejmowały
masturbację i seks analny.
„Glennon działał z wyjątkową
premedytacją, nie okazywał
cienia
skruchy i nie rokuje żadnych
nadziei na rehabilitację. Był
przekonany,
że prawo nie odnosi się
do niego” – skonstatował sędzia
i wyraził przekonanie, że
oskarżony
powinien pozostać w więzieniu
do czasu, kiedy osiągnie wiek,
w którym nie będzie zagrażał
innym
ludziom. TSz
nr 45, 13.11.2003 r. ZAMKNIĘTE WROTA
Znana hollywoodzka scenarzystka Elizabeth Anderson
napisała
coś, co być może zostanie zekranizowane. Z tym, że nie
na
pewno, a jeśli już, to nie od razu, bo Kościół dostał
szału.
Rzecz nazywa się „Storming the
Gates of Heaven” („Kołacząc do
wrót nieba”). Anderson opowiada
w
niej, jak w wieku 7 lat była
seksualnie
torturowana i okaleczana przez
zakonnice w szkole katolickiej
dla
dziewcząt... (...)
LF
nr 49, 11.12.2003 r.: (...) Kościół zdobył się na przeprosiny wobec wiernych za postępki filipińskich księży. Hierarchowie przyznali, że około 200 kapłanów popełniło przestępstwa seksualne. (...)
L.F.
2004 r.:
nr 1,
08.01.2004 r. MADE IN FRANCJA
W Polsce mięliśmy
arcybiskupa Paetza, a Francuzi dostali „na gwiazdkę” trzeciego rangą hierarchę
archidiecezji Chambery, który do przeszło 40 lat gwałcił dzieci. (...)
nr 8, 26.02.2004 r.
WAŃKA-WSTAŃKA
Był sobie ksiądz. Patrick O’Shea się zwał, bo to
się działo
w Ameryce. Wielebny Patrick rządził parafią św.
Cecylii
w San Francisco i wszyscy byli szczęśliwi.
Zwłaszcza ks. O’Shea,
bo kariera układała mu się nad podziw: został
doradcą abpa Johna
Quinna, czyli prominentną figurą w archidiecezji.
Potem nagle strzelił grom i idyllę
szlag trafił. Karierę taką piękną
i świątobliwą też. Okazało się, że
duszpasterz jurność do późnych lat
zachował i w wieku 62 lat oskarżono
go o molestowanie seksualne
dziewięciu ministrantów. Na tym
gniew boży nie ustał. Wyszło też na
jaw, że zdefraudował 260 tys. dolarów,
które wierni kładli na tacę,
sądząc, iż otwierają sobie wrota
Królestwa Niebieskiego.
W końcu sprawiedliwości stało
się zadość i kapłan powitał rok 2000
za kratkami. Dwa lata później go
wypuszczono, bo sędzia doszedł do
wniosku, że 224 zarzuty o przemoc
seksualną uległy przedawnieniu.
Ale pojawiło się trzech nowych
chłopców, którzy zeznali: – Tak, to
ten, to on nam to robił. Więc znów
do kicia. Nie na długo wszelako.
Tym razem Sąd Najwyższy znów
zgłosił zastrzeżenia dotyczące
przedawnienia. Nad ks. O’Shea wymiar
sprawiedliwości pochylił się
właśnie po raz kolejny. 4 lutego sąd
skazał go na 4 lata odsiadki za nowo
wykryte molestowanie i defraudację
187 tys. baksów.
Znów wyjdzie za rok i znów
go wsadzą, i znów...
L.F.
nr 9, 27.02.2004
r.: (...) Z nieoficjalnych danych wiadomo, że siostry zakonne około 50
razy częściej niż inne kobiety molestują dzieci...
nr 10,
05.03.2004 r. RAPORT ZAMKNIĘCIA
Opublikowany 27 lutego br. raport w sprawie kościelnego skandalu seksualnego w USA podsumowuje: 4392 księży skrzywdziło 10 667 dzieci, gwałcąc je lub w inny sposób wykorzystując seksualnie. To oczywiście tylko cześć prawdy. (...) Raport obejmuje tylko znikomą część przestępstw seksualnych popełnionych przez księży, bo tylko niewielki procent ofiar wystąpiło ze skargami, a z 613 skarg tylko 7 proc. stało się przedmiotem policyjnego śledztwa. Większość skandali była tuszowana na szczeblu parafii. (...)
nr
12, 25.03.2004
r.
KLUB
CHŁOPCÓW
Rodzice
molestowanego seksualnie
dziecka z Chicago
poszli prosto do
tamtejszego
kard. Josepha
Bernardina i zagrozili
procesem. – Tylko
spróbujcie!
Z Kościołem nikt nie
wygrał,
a koszty procesu
zrujnują
was – ostrzegł
kardynał.
Takie postawienie
sprawy kazało
rodzicom zastanowić się
nad
dalszym postępowaniem.
Było to
jeszcze przed
ujawnieniem skandalu
pedofilskiego i ludzie
nie wierzyli,
że słudzy boży mogą tak
się
zabawiać. Po namyśle
zaangażowali
prywatnego detektywa.
Ten po
jakimś czasie
poinformował ich, że
dziecko padło ofiarą
nie pojedynczego
kapłana, ale
zorganizowanego
gangu homopedofilów,
grasujących
w Chicago. Organizacja
istniała
pod nazwą The Boys
Club.
Wkrótce potem
informacje o klubie
księży nadeszły również
z innego
źródła.
Pewna kobieta
opowiedziała
o swym związku z Francisem
Pellegrinim. Był on profesorem
chicagowskiego
college’u oraz kościelnym
organistą i szefem
chóru.
Wyznał pewnej
niewieście miłość
i poprosił ją o rękę.
Przyznał się jednocześnie,
że wcześniej miał
homoseksualny
romans z księdzem
należącym
do Klubu Chłopców.
Zakończył
ten rozdział w swym
życiu, gdy
dowiedział się, że
kapłani z klubu
to nie homoseksualiści
angażujący
się w seks z dorosłymi
partnerami,
ale przestępcy
molestujący dzieci
z biednych rodzin.
Pellegrini zawiadomił
o tym archidiecezję i
umówił
się na rozmowę z jednym
z jej
czołowych notabli. W
przeddzień
spotkania został
zamordowany: znaleziono
go w domu z
wielokrotnymi
ranami kłutymi i rękami
związanymi
drutem kolczastym.
Ks. Andrew Greeley,
powszechnie
znany pisarz katolicki
i psycholog, autor
wielu książek dotyczących
kleru i jego hm...
przywar,
napomykał o Klubie
Chłopców
w kilku swych pracach: „Nie
ma żadnych przeciw
nim dowodów,
bo nikt się nie
skarży, zaś koledzy
duchowni ich nie
zadenuncjują
– pisał. – Gang jest
bardzo sprytny...
zawsze był. Ale gdy
powinie im
się noga, gdy któryś
z nich zostanie
aresztowany,
wszystkie inne skandale
staną się przy tym
dziecięcą igraszką.
To niebezpieczna
grupa. Są podstawy,
by przypuszczać, że
odpowiadają
za co najmniej jedno
morderstwo
oraz za zabójstwo
mordercy.
Czy się ich boję?
Niezbyt. Oni wiedzą,
że w bezpiecznym
miejscu zdeponowałem
dowody przeciwko
nim.
Stanowię dla nich
większe zagrożenie
po śmierci niż za
życia”.
Tajemnicą ks. Greeleya
była zainteresowana
organizacja
reformatorów
Kościoła, Roman
Catholic
Faithful (RFC): „Uznajemy
zwierzchnictwo Ojca
Świętego i biskupów,
ale nie będziemy
stać bezczynnie;
nie będziemy też
ślepo ich
słuchać” – głosi deklaracja programowa.
Organizacja ta
apelowała,
by Greeley ujawnił, co
wie. Jeden
z jej głównych
aktywistów, ksiądz
Alfred Kunz, został znaleziony
z poderżniętym gardłem
w szkole
za swym kościołem. RFC
zdemaskowała
stronę pornograficzną
w Internecie („Anioły
św. Sebastiana”),
prowadzoną niemal
otwarcie
przez grupę księży
homoseksualistów.
Grupa liczyła 53
członków,
a należał do niej także
południowoafrykański
biskup Reginald
Cawcutt. Watykan podszedł do jego
hobby wyrozumiale. To
nastawienie
zmieniło się o 180
stopni,
gdy biskup oświadczył,
że wszyscy
Afrykańczycy „geje,
heteroseksualiści
i inni, powinni się
nauczyć prawidłowo
używać kondomów”.
Dopiero
wówczas bp Cawcutt
został
zmuszony do
rezygnacji...
T.Sz.
nr 13, 26.03.2004 r. KSIĘŻE SEKSCESY (...) że ujawnione dane (...) są zaniżone. Diecezje podawały liczby wedle własnego uznania i nikt obiektywny nie kontrolował ich archiwów. (...) ponadto nie wiadomo, ile skarg zniszczyli bądź usunęli z diecezjalnych archiwów sami księża – czasem na polecenie biskupów. (...)
TN
nr 21,
21.05.2004 r.: (...) ...przez całe lata maltretowały i wykorzystywały
seksualnie powierzone swojej opiece... głuchonieme dzieci.
nr 30, 29.07.2004 r. ADWOKAT
(...) Według nadkomisarza
Mirosława Micora, rzecznika
prasowego Komendy Miejskiej
Policji w Łodzi, ofiarami pedofila
były również inne dzieci. Nieoficjalnie
dowiedzieliśmy się, że sprawa
ma punkty wspólne z aferą
„łowców” z warszawskiego Dworca
Centralnego, wyciszoną m.in.
dlatego, że pojawił się w niej znany
katolicki moralista i reżyser filmowy
Krzysztof Z. – W kręgu
wtajemniczonych kochanków znajduje
się co najmniej dwóch księży
diecezji łódzkiej – poinformował
„FiM” jeden z łódzkich policjantów.
Kuria biskupia odmówiła nam
jakichkolwiek komentarzy w tej
sprawie. Dało się odczuć, że w ogóle
nie mają czasu, żeby pogadać.
Czyżby czyścili archiwa po wpadce
w austriackim seminarium?
AT
nr 39,
30.09.2004 r.
KRONIKA
PEDOFILSKA
Watykan zawiesił w
działalności duszpasterskiej
księdza z Namibii.
Hans-Peter Nagel
był od 10 lat
proboszczem w parafii w Khorixas.
Trzy dziewczynki w
wieku 8–13 lat
oskarżyły go o
gwałty na plebanii i w kościele.
Sprawa się wydała, bo
kapłan był też fotografikiem.
Jak się okazało, niezbyt
mądrym – gromadził
przecież dowody przeciw
sobie. (...)
Wielebny gwałciciel
liczy sobie... 78 wiosen. (...)
JF
nr
39, 30.09.2004
r.
AZYL
ZBOCZKÓW
(...)
Dziennikarze z
„Dallas”
w trakcie rocznego
śledztwa namierzyli
ponad 200 księży
ściganych
za przestępstwa
seksualne,
którzy zostali
przerzuceni
przez zwierzchników
za granicę!
(...) Wcześniej odmówił
komentarza
na temat ponad 200
księży ukrywanych przed
odpowiedzialnością
karną w różnych
krajach świata.
Osobą władną rozwiązać
problem jest biskup
diecezji rzymskiej,
czyli papież.
Ale Jan PawełII to
stara,
solidna firma; on
dobrzewie,
co to znaczy nie kalać
własnego
gniazda.
Piotr Zawodny
nr 44, 04.11.2004 r.: (...) 34 tys. zakonnic doznało
przemocy seksualnej ze strony księży. (...)
JF
nr 44, 04.11.2004 r.
BISKUP GWAŁCICIEL
Thomas Dupre, 70-letni biskup diecezji Springfield w
stanie
Massachusetts, w lutym niespodziewanie uciekł z
diecezji,
a dzień później podał się do dymisji. Dlaczego?
Powód oficjalny: zły stan zdrowia.
Dzień wcześniej pismo „Republican”
zarzuciło mu, że w drugiej
połowie lat 70., kiedy był proboszczem,
gwałcił małoletnich
chłopców. 27 września Dupre stanął
przed sądem. Prokurator odstąpił
jednak od oskarżenia, bo
okres przedawnienia przestępstwa
w tym stanie wynosi tylko 6 lat
i doszedł do wniosku, że nie będzie
mógł wykazać zaistnienia
okoliczności, które anulowałyby
przedawnienie.
Przemoc seksualna miała charakter
regularny i trwała lata: jedną
z ofiar Dupre zaczął wykorzystywać
w 1976, drugą zaś – w 1979
roku. Zanim w 1980 r. został mianowany
biskupem (za zasługi!) zapytał
poszkodowanych, czy będą
milczeć. Zgodzili się, ale kiedy biskup
zaczął ostatnio moralizować
na temat niemoralności związków
i ślubów homoseksualnych – nie
wytrzymali kleszej obłudy. Po przejściu
na emeryturę Dupre ulokował
się w St. Luke Institute, katolickim
szpitalu dla księży pedofilów
i alkoholików. Diecezja nie komentuje
tej sprawy, tylko rzecznik
oświadczył, że były szef jest traktowany
jako osoba o nienagannej
reputacji. Przysługuje mu pełna
emerytura, samochód, zwrot kosztów
podróży etc. (...) TN
2005 r.:
nr 1, 13.01.2005 r.
PEDOFIL KOCHA DZIECI
Na 93 lata pozbawienia wolności skazał brazylijski
sędzia Marcelo Siqueira 60-letniego księdza pedofila. Ks. Alfriedi Eduardo
Bompani wykorzystywał swoje stanowisko dyrektora domu pomocy dla ubogich
dzieci, aby molestować seksualnie nieletnich podopiecznych (co najmniej
czternaścioro). Jako najważniejszy dowód winy posłużyły pamiętniki, w których
pedofil szczegółowo opisywał swoje przestępstwa. Ksiądz Bompani był również
proboszczem jednej z parafii w mieście Sorocaba, ale zaraz po pojawieniu się
pierwszych oskarżeń został przez arcybiskupa José Lamberta odsunięty od
sprawowania tej funkcji... do opieki nad dziećmi.
MW
nr 6, 17.02.2005 r.
OSKARŻONY POBŁOGOSŁAWIONY
(...) Wcześniej 41 osób wystąpiło z 48
oskarżeniami przeciw 17 księżom diecezji Davenport, co kosztowało Kościół 9 mln
dolarów odszkodowania. Wówczas „święty człowiek” nie został wymieniony jako
oskarżony.
Obecne władze diecezji twierdzą, że bp Soens jest
na emeryturze i nie sprawuje żadnych funkcji. Odmawiają jednak wytłumaczenia,
dlaczego jego nazwisko i numer telefonu figurują w książce informacyjnej
diecezji, która zresztą wciąż utrzymuje jego gabinet. W listopadzie Soens był
na odprawie u papieża, który mu pobłogosławił.
W innych diecezjach nie jest lepiej. W Albany
ofiara molestowania seksualnego biskupa Howarda Hubbarda zagroziła, że zabije
go, jeśli zostanie uniewinniony. Kardynałowi nowojorskiemu Edwardowi Eganowi
udało się w ostatniej chwili uniknąć sądowego przesłuchania pod przysięgą,
które mogłoby się dlań niedobrze skończyć. Kościół sięgnął do kieszeni i
nieujawnioną kwotą zakneblował usta oskarżycielowi księdza pedofila, do tego
recedywisty, którego szefem i aniołem stróżem był ówczesny bp Egan. Nie ma
oskarżenia, nie ma procesu, nie ma przesłuchania. Alleluja i do przodu!
TW
nr 6, 17.02.2005 r.
PRZEGRAŁEŚ? ROZBIERAJ SIĘ!
W Bostonie rozpoczął się proces jednego z
najbardziej drapieżnych kapłanów pedofilów.
74-letni ks. Paul Shanley jest odpowiedzialny za
gwałty i molestowanie seksualne co najmniej 24 dzieci. Odpowiada jednak tylko
za gwałcenie oralne i gwałcenie palcem wsadzanym w odbytnicę, bo w przypadku
pozostałych przestępstw nastąpiło przedawnienie. Ochrona, jaką zboczeńca otoczyli
zwierzchnicy z kardynałem Bernardem Lawem na czele, okazała się skuteczna –
przez lata mógł bezkarnie gwałcić dzieci. Ofiara, która dziś oskarża Shanleya w
sądzie, była przezeń gwałcona przez 6 lat. Przemoc seksualna miała miejsce w
kościelnej ubikacji, na plebanii, nawet w konfesjonale. Grał z chłopcem w
karty, a potem mówił: „Przegrałeś, rozbieraj się”. Wielokrotnie powtarzał:
„Jeśli poskarżysz się, i tak nikt ci nie uwierzy”. Byłemu księdzu (został
zeświecczony przez papieża) grozi dożywocie. W ubiegłym roku, w rezultacie
procesu z powództwa cywilnego, archidiecezja bostońska wypłaciła ofierze pół
miliona dolarów odszkodowania.
TN
nr 8, 25.02.2005 r. CISZA PRZED BURZĄ (...) Oskarżenie zawiera również postulat wyeliminowania wpływu Konferencji Biskupów USA oraz jego agend na edukację i opiekę nad dziećmi. Powołując się na stwierdzenie zamieszczone na stronie internetowej Konferencji, że w latach 70. 10 proc. wszystkich księży dopuszczało się przestępstw seksualnych na dzieciach... (...)
Tomasz Wiszewski
nr 25, 30.06.2005 r.: (...) Koszty afery pedofilskiej rosną wszędzie, np. w Irlandii. (...) W ciągu ostatniego półrocza liczba poszkodowanych wzrosła z 5071 do 6300 i wciąż rośnie w tempie 50 skarg tygodniowo. (...)
PZ
nr 30, 04.08.2005 r. W TYM DOMU STRASZY
Placówka Caritasu gniazdem pedofilów. W kościelnym sierocińcu gwałcono i molestowano seksualnie upośledzone umysłowo dzieci. (...)
Helena Pietrzak
nr 41, 20.10.2005 r. DIABŁY W SUTANNACH (...) Trzy lata po eksplozji skandalu związanego z pedofilią księży amerykańskich i ochraniających ich biskupów z Bostonu wybuchła właśnie jeszcze większa afera. Tym razem w Filadelfii. (...)
nr 49, 15.12.2005 r. (...) PORADNIK PEDOFILA Watykan we wrześniu przysłał specjalną komisję dochodzeniową. W swym raporcie stwierdza, że wedle jej oszacowań, około 10 proc. brazylijskich duchownych popełniło przestępstwa seksualne. A 10 proc. to... 1700 kapłanów! (...)
„POLITYKA” nr 2, 15.01.2005
r.
Specjalna kościelna komisja
dochodzeniowa ustaliła, że od 1950 r. W USA ponad 4 tys. księży dopuściło się
przestępstw seksualnych wobec ponad 10 tys. nieletnich. (...)
[„Ponad” to po katolicku pewnie znaczy drugie tyle. Tą resztę udało się
postraszyć, przekonać, w imię wiadomo kogo, czego... - przenajświntszych
interesów - by się zamknęli.
Pedofili by niebyło gdyby te antychrystusowe redakcje ło tym nie pisali!
I wtedy wszyscy prawdziwie wiezoncy rodzice przyprowadzali/posyłali
przenajświntszym ksiundzom dzieci, całowali ich po rękach i dawali pieniądze na
ewangelizację w imię Jezusa Chrystusa oczywiście. No!... – red.]
2006 r.:
nr 2, 19.01.2006 r. WŁOSKI TEMPERAMENT
Były opat klasztoru z miejscowości Farneta w Toskanii, 44-letni ksiądz
Pierangelo Bertagna, który od lipca przebywa w areszcie domowym, przyznał się
do molestowania kilkudziesięciu chłopców.
Duchowny zeznał przed sądem, że zaczął wykorzystywać dzieci jeszcze jako seminarzysta i robił to przez cały okres 6-letniej posługi kapłańskiej. Opat został zawieszony w pełnieniu swoich funkcji po ujawnieniu gwałtu na 13-latku.
W sumie 39 rodzin złożyło doniesienie o molestowaniu swoich dzieci przez Bertagnę.
Włoskie media podkreślają, że jest to pierwszy skandal pedofilski w tamtejszym kościele katolickim. Pierwszy ujawniony... MW
nr 4, 02.02.2006 r.
HOMOFRATRZY
Czystka u bonifratrów. Wylatują gaduły, które nie potrafią utrzymać
języka za zębami. I w ogóle niczego tam nie potrafią utrzymać.
Praca w szpitalach, domach opieki, a zwłaszcza ziołolecznictwo to „znak firmowy” bonifratrów, czyli katolickich duchownych z Zakonu Szpitalnego św. Jana Bożego. „Do naszego Zakonu przyjmujemy młodzieńców w wieku od 18 lat, którzy pragną uświęcić siebie, służąc Bogu w drugim człowieku, a szczególnie w chorym, cierpiącym i ubogim” – czytamy w informatorze ichniego Duszpasterstwa Powołań.
18-letni Zbigniew z Opola dokładnie o tym marzył, gdy z doświadczeniem ministranta i świetną opinią proboszcza wstępował w 2004 r. do tzw. postulatu, czyli pierwszej klasy zakonnej „szkoły przetrwania” w Prudniku. Tam miał się przekonać, czy wybrał właściwie, zaś przełożeni (Kuria Prowincjalna oo. Bonifratrów we Wrocławiu) – czy chłopak im się nadaje. Dwa razy „tak” dawało promocję do klasy następnej: dwuletniego nowicjatu, którego pomyślne zaliczenie czyniło kandydata bonifratrem pełną gębą.
Zbyszek nie dotrwał do końca nowicjatu. Zaczęli mieć na niego oko, gdy kategorycznie przeciwstawił się próbom molestowania seksualnego przez chutliwych współbraci. Przepadł z kretesem na egzaminie z dyskrecji w sprawie panującej w klasztorze rozwiązłości seksualnej niektórych zakonników...
– Już pierwsze tygodnie w Prudniku były dla mnie szokujące – rozpoczyna swą opowieść Zbyszek.
– Seks okazał się głównym tematem wykładów prowadzonych przez mistrza postulatu, ojca Kazimierza Wąsika, naszego przełożonego, będącego też przeorem klasztoru. Zamiast uczyć się reguł życia zakonnego oraz zasad liturgii, czytaliśmy na głos Kamasutrę i książki o podobnej tematyce, całymi godzinami analizując później zjawisko orgazmu u kobiety. Nic to jednak wobec wszystkiego, co działo się pod skrzydłami naszego prowincjała, brata Karola Siembaba, a czego byłem świadkiem we Wrocławiu. Najpierw podczas dwumiesięcznych rekolekcji, na które pojechaliśmy w październiku 2004 roku, a później – w czerwcu 2005 roku – podczas kilkudniowych uroczystości związanych z przyjęciem do nowicjatu i przywdzianiem po raz pierwszy sutanny...
Na imieninach brata Mateusza chłopak siedział przy stole obok brata Donata (imiona zmienione). Gdy alkohol uderzył Donatowi w tętnicę, Zbyszek poczuł na kolanie jego rękę:
– Zaczął przesuwać łapę coraz wyżej, więc się odsunąłem. Ale on po chwili spróbował ponownie i od razu złapał mnie za przyrodzenie. Odszedłem od stołu, bo nie wiedziałem, jak się zachować, a towarzystwo w ogóle nie zwracało uwagi na zaloty śliniącego się Donata. Szczęśliwie zaryglowałem na noc drzwi, bo ktoś próbował wejść do sypialni. Podczas kolejnych nocy kilkakrotnie budziło mnie kołatanie, choć przebywanie zakonników w cudzym pokoju było kategorycznie zakazane. Teoretycznie...
A w praktyce?
– Gdy brata Mateusza odwiedzał pewien seminarzysta od klaretynów (we Wrocławiu mieści się Dom Formacyjny Misjonarzy Klaretynów – dop. red.), który czasem zostawał też na noc, wówczas prowincjał ze śmiechem mówił, żeby tym dwóm „nie przeszkadzać w zabawie”. Słynny w Polsce zielarz ojciec Jan Grande-Majewski, który bardzo się mną we Wrocławiu opiekował i nawet podarował na obłóczyny sutannę, skarżył mi się, że w pokoju, gdzie przyjmuje pacjentów, zastał kiedyś dwóch braci podczas uprawiania seksu.
Zbyszek opowiada dalej: – Podczas spaceru na własne oczy widziałem brata Anzelma (imię zmienione) wychodzącego ze znanego we Wrocławiu klubu gejowskiego „H2O”, potem tego samego zakonnika wymykającego się nocą w negliżu z sypialni wspomnianego Donata, a następnie całującego się z Mateuszem w klasztornym magazynku z żywnością...
Po powrocie do Prudnika chłopak opowiadał o swoich wrażeniach z pobytu w centrali śląskiej prowincji bonifratrów ojcu Łukaszowi Chruszczowi – mistrzowi nowicjatu.
– To wspaniały kapłan, wielkiego serca, rozumu i wiary. Wiem, że przedstawił Rzymowi dramatyczną sytuację w zakonie. Ojciec generał Pascual Piles Ferrando dowiedział się o rozwiązłości bonifratrów również od sprzątającej w klasztorze
pani Marty G., siostry profesora filozofii od franciszkanów. Ta wielce oddana Kościołowi kobieta wielokrotnie zwracała prowincjałowi uwagę na niemoralność moich współbraci, aż wreszcie wiosną 2005 roku opisała generałowi przejawy „publicznego praktykowania homoseksualizmu” przez brata Mateuszem i tolerowanie tych zachowań przez przełożonego. Krótko później została zwolniona z pracy, a prowincjał rozpoczął polowanie na pozostałych świadków. Eksmitowani zostali z Wrocławia o. Romuald Wróbel, cysters pełniący obowiązki kapelana w szpitalu należącym do bonifratrów, a 26 września 2005 r. opuścił klasztor (na żądanie prowincjała) 70-letni o. Jan Grande-Majewski.
Trzy dni później Zbyszek został wezwany przed oblicze brata Karola Siembaba...
„Rozmowa rozpoczęła się o godz. 11.50. Jej pretekstem był nieprawdziwy zarzut posiadania przeze mnie – wbrew obowiązującym w zakonie regułom – telefonu komórkowego. Wyjaśniłem tę kwestię, po czym o. Karol zadzwonił do mojej mamy, ażeby się upewnić, czy mówię prawdę. Zostałem następnie zapytany: »Co w Prudniku wiecie na temat Wrocławia?«. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że brat Mateusz sprowadza księdza klaretyna i sypia z nim (...). Że bracia z Wrocławia uprawiają między sobą seks i chodzą do domów publicznych dla homoseksualistów, co sam na własne oczy widziałem”... – czytamy w oświadczeniu, którego oryginał Zbyszek przesłał 29 września 2005 r. na ręce nuncjusza apostolskiego w Polsce, arcybiskupa Józefa Kowalczyka (dokument tej samej treści otrzymał generał bonifratrów o. Pascual Piles Ferrando. Żaden z hierarchów nie udzielił dotychczas odpowiedzi na skargę oraz nie zainteresował się propozycją złożenia wyczerpujących zeznań w sprawie obyczajów panujących wśród wrocławskich bonifratrów).
– Na zakończenie rozmowy prowincjał oznajmił, że wydala mnie z zakonu, bo... spiskowałem przeciwko niemu wraz z mistrzem nowicjatu bratem Łukaszem. Zażądał, abym natychmiast zdjął sutannę, rzucił mi 500 złotych na „nową drogę życia”, oddał część dokumentów i kazał opuścić klasztor w Prudniku – relacjonuje młodzieniec.
Jego matka, Alicja, dodaje:
– Walczyliśmy później bezskutecznie o ten habit, bo to przecież pamiątka. Został zakupiony z prywatnych funduszy ojca Grandego, a prowincjał twierdził, że strój jest własnością zakonu i odmówił zwrotu. Zażądałam też uzasadnienia powodu usunięcia syna z nowicjatu, gdyż syn starał się o przyjęcie do Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego w Puszczykowie koło Poznania, ale odmówili mu ze względu na jakąś tajemniczą „bardzo złą opinię”, do której nie mieliśmy wglądu.
„Kilka razy prosiłam pisemnie O. Karola Siembaba o uzasadnienie powodu usunięcia mojego syna z zakonu, jednakże do tej pory nie uzyskałam wyjaśnienia. Uważam, że mój syn ma powołanie do życia zakonnego i jego niemiłe doświadczenia z homoseksualistami w klasztorze oo. Bonifratrów we Wrocławiu powinny pójść w zapomnienie”... – napisała kobieta 10 stycznia 2006 r. do generała zakonu, przesyłając dokument „do wiadomości” nuncjusza oraz abpa Alfonsa Nossola, ordynariusza opolskiego. I znowu brak reakcji!
A tymczasem w Prudniku... Mówi kolejny były mnich, brat Adam (imię – na jego prośbę – zostało zmienione): – Zostałem usunięty z zakonu 3 stycznia 2006 roku. Brat Siembab wezwał mnie do Wrocławia i w obecności ojca Wąsika oznajmił, że to już koniec. Dlaczego? – „Nie muszę ci mówić, ale skoro się upierasz, to po prostu byłeś niegrzeczny wobec prowincjała”, odpowiedział. Po dwóch latach żarliwej służby rzucił mi, jak prostytutce za przysługę, 1000 złotych na drogę i kazał się wynosić. A tak naprawdę poszło o to, że odmówiłem podpisania oświadczenia, że w zakonie wszystko gra jak w zegarku i nie dochodzi do żadnych ekscesów homoseksualnych. Gdy skandal zaczął nabierać rozgłosu, Siembab wymuszał na wszystkich takie deklaracje. Nie podpisałem, bo przecież musiałbym skłamać.
Adam w okresie nowicjatu prowadził – w ramach swojej formacji duchowej i na polecenie mistrza (o. Łukasza) – dziennik, w którym miał obowiązek notować naganne, jego zdaniem, zachowania współbraci. Sięga do najświeższych zapisków:
„5 października 2005 r.: brat Maksymiusz (imię zmienione – dop. red.) łapał mnie dzisiaj za krocze, ponawiając wcześniejszą propozycję stosunku seksualnego (...). 16 grudnia 2005 r.: brat Maksymiusz namawiał mnie, żebym mu zrobił »masaż pałki«. Dzisiaj znowu przebrał się i paradował po klasztorze w kobiecych ciuszkach”... Pomińmy notatki z wcześniejszych zdarzeń, bo trudno doprawdy znaleźć jakieś nieobsceniczne.
Jak przedstawioną sytuację oceniają bonifratrzy z zakonnego „świecznika”?
– Nic nie wiem i nie udzielam żadnych informacji. Proszę się zwrócić do kurii prowincjalnej. Szczęść Boże! – odpowiedział nam o. Kazimierz Wąsik, przeor klasztoru w Prudniku.
– A co was tam, w Łodzi, interesują bonifratrzy z Wrocławia? – zdumiał się prowincjał o. Karol Siembab.
Gdy wreszcie zdołaliśmy mu wytłumaczyć, rzekł:
– Nie będę uzasadniał decyzji personalnych, gdyż usunięcie z zakonu na etapie nowicjatu należy do mojej swobodnej oceny. Problemy obyczajowe, molestowanie? Nic o tym nie wiem. Gdzie można znaleźć ojca Grandego? Nigdzie go nie znajdziecie, a poza tym zakazałem mu udzielania wywiadów, więc z pewnością nic wam nie powie. A kto mógłby? Mój rzecznik prasowy. Czyli? No, właściwie to ja, ale zastanowię się dopiero wtedy, gdy zwrócicie się do mnie z pytaniami na piśmie.
Zwróciliśmy się oczywiście, bo jakże nie zadać pytań, które cisną się na usta po wysłuchaniu zwierzeń dwóch młodych ludzi, którzy zafascynowani bonifraterskim ziołolecznictwem, dotarli do krateru…
Anna Tarczyńska
nr 4, 02.02.2006 r.
ZE ŚWIATA:
O, W MORDECHAJ!
Znany rabin nowojorski – Mordechaj Tendler – jest w tarapatach. Został oskarżony przez 43-letnią Adinę Marmelstein o oszustwo i molestowanie seksualne, „przekraczające wszelkie granice przyzwoitości i dobrych obyczajów”.
Zaraz po tym zgłosiły się
kolejne panie, dołączając podobne zarzuty. Rabin – posiadający żonę i ośmioro
dzieci – od lat zwabiał kobiety do swego gabinetu pod pretekstem sesji
terapeutycznych. Twierdził, że jest Mesjaszem, molestował je, kazał zaspokajać
się oralnie, a potem nakazywał trzymanie wszystkiego w tajemnicy pod groźbą
zawieszenia w prawach członka synagogi. Rabin zaklina się, że jest niewinny,
ale jego przełożeni podziękowali mu za usługi. TN
SKARGA DIABLICY
W Wielkiej Brytanii duchowni katoliccy pokazują, że mają libido jak się patrzy.
Przed sądem w Liverpoolu stanął ks. Jeremiah McGrath, lat 62, oskarżony o zgwałcenie w ubiegłym roku 12-letniej dziewczynki.
Z kolei w Szkocji prasa przytacza relację dziewczyny, która opowiada, jak została zgwałcona w katolickim sierocińcu przez księdza, gdy miała 8 lat. Najpierw, stosując przemoc, molestowała ją seksualnie zakonnica. „Krzyczałam z bólu i przerażenia. Zakonnica odkrzykiwała, że jestem diablicą. Potem zmusiła mnie, abym się nachyliła do przodu, a ksiądz mnie zgwałcił”. Trwało to kilka lat.
W końcu zakonnica zdała sobie sprawę, że ofiara zaszła w ciążę. „Z wściekłości skopała mnie. Ksiądz parafialny, do którego zwróciłam się o pomoc, także molestował mnie seksualnie, potem podstawił mnie innemu pedofilowi”.
Jakimś cudem ofiara zachowała wiarę.
PZ
PASTOR CHCE LODA
Pastor Lonnie Latham był biczem bożym na homoseksualistów.
Latham gorąco popierał dyrektywę swego Kościoła, wzywającą wszystkich gejów i lesbijki, by wstąpili na drogę heteroseksualizmu. Mają szansę na zbawienie, „jeśli zaakceptują Jezusa Chrystusa jako swego zbawcę i odrzucą grzeszny, destruktywny styl życia”. No i zbawienie 59-letniego sługi bożego stanęło pod wielkim znakiem zapytania.
Policja z Oklahoma City robiła akurat obławę na męskie prostytutki i ich klientów w rejonie znanym z tego typu usług. Któż złożył pozującemu na homopanienkę policjantowi zamówienie na zrobienie loda? Pastor Latham we własnej osobie. „To była pułapka” – oświadczył z godnością, opuszczając areszt po wpłaceniu kaucji.
TN
HIGIENISTA
Ksiądz salezjanin Frank Gerard Klep z Australii „specjalizował” się w molestowaniu wyłącznie dzieci chorych. Zgwałcił lub napastował co najmniej dziesięciu chłopców w wieku 12–17 lat, przebywających w izbie chorych prowadzonego przez zakon Rupertswood College w Sunbury.
Jedna z ofiar wspomina, że ksiądz – po tym jak ją wykorzystał – zastrzegł, żeby nikomu nic nie mówiła, bo może mieć kłopoty. Inny chłopak obudził się w nocy, gdyż poczuł, że duchowny ściąga mu spodnie od piżamy i myje członek gąbką i ciepłą wodą. 12-latek opowiadał, jak Klep wpatrywał się w jego penis, wyjaśniając, że szuka brudu.
Psycholog orzekł, że ks. Klep był seksualnie niedojrzały, gdy jako 18-latek wstępował do zakonu.
TW
nr 6, 16.02.2006 r. ZE ŚWIATA
UPADEK Z OŁTARZA
Ojciec Fedele Bisceglia jest we Włoszech osobą ze wszech miar publiczną i ogromnie popularną.
To założyciel franciszkańskich „oaz”, schroniska i centrum pomocy dla samotnych matek, byłych więźniów, nielegalnych imigrantów, prostytutek i biednych. Prowadził pracę misyjną w Afryce, troszcząc się o trędowatych i zakładając szpitale. 69-letni duchowny z charakterystyczną białą brodą był częstym gościem w telewizji. Wszyscy Włosi śledzili historię aktorki porno Luany Borgii, którą nawrócił na wiarę i skłonił do wstąpienia do klasztoru. Kandydat na świętego... wydawałoby się.
Nagle – grom z jasnego nieba: Bisceglia został aresztowany, a razem z nim jego asystent – ks. Antonio Gaudio! I to z jakiego powodu! Oto zakonnica oskarżyła obydwu o zwałcenie jej i innych kobiet podczas orgii seksualnej w schronisku w Cosenzie (Kalabria).
„Ta kobieta jest szalona. Wszystko zmyśliła. Nie przyznaję się do winy – oświadczył ks. Bisceglia. – Jestem prześladowany jak Jezus Chrystus”.
Ha, niezupełnie... Policja poddała zakonnicę psychiatrycznym badaniom, które wykazały, że jej zdrowie psychiczne nie budzi najmniejszych zastrzeżeń. Trzy inne kobiety również potwierdzają jej zeznania. Podczas rewizji u księdza znaleziono amatorskie firmy pornograficzne nakręcone w schronisku. Analiza rozmów telefonicznych również zdaje się potwierdzać wersję zakonnicy.
Chyba nie będzie drogi na ołtarze...
CS
nr 6, 16.02.2006 r. ZE ŚWIATA
„BÓG JEST MIŁOŚCIĄ”
Watykan z właściwym sobie rozmachem opublikował pierwszą
encyklikę Benedykta XVI. Swoje rozważania papież poświęca miłości. O licznych
wybrykach i skandalach seksualnych, jakich dopuszczają się księża i zakonnicy,
nie wspomina.
Do zdającego się nie mieć końca pocztu pedofilów w sutannach oraz tych, którzy pedofilów w sutannach kryli, dołączył ostatnio niejaki Basil Hume, były arcybiskup Westminsteru.
Dzięki Bogu kardynał Hume nikogo już nie skrzywdzi, gdyż latem 1999 roku odszedł do Domu Ojca, gdzie może porozmawiać na interesujące tematy z wieloma sobie podobnymi.
Tymczasem kilka tygodni temu ujawniono tajemnicę skrzętnie dotąd skrywaną przez brytyjski Kościół katolicki – oto kardynał Basil Hume przez 30 lat tolerował zaspokajanie zboczonych chuci seksualnych księży i kleryków wykładających w Ampleforth College, najbardziej znanej katolickiej szkole w Wielkiej Brytanii. Bici i gwałceni byli nawet kilkuletni chłopcy, najczęściej mieszkający w internacie. Znaczną część ofiar łotrów w sutannach i habitach stanowiły dzieci osierocone lub półsieroty, skazane na katolickie wychowanie.
Duński dziennik „Jyllands Posten”, donosząc o seksualnych wyczynach wykładowców Ampleforth College, napisał: „Przez dziesiątki lat księża i klerycy seksualnie wykorzystywali chłopców… na masową skalę”.
Pierwsze sygnały o „nieprawidłowościach” dotarły do policji już kilka lat temu. Jednak ostateczne potwierdzenie pojawiło się w listopadzie 2005 r., gdy 72-letni mnich Piers Grant-Ferris przyznał przed sądem w Leeds, że wykorzystywał seksualnie co najmniej 15 uczniów Ampleforth College. Proceder trwał dziewięć lat, aż do roku 1975. Seksualne ofiary mnicha miały od 8 do 10 lat. A ponieważ zakonnik Piers Grant-Ferris był nie tylko homoseksualistą, ale także sadystą, więc w celu osiągnięcia większej satysfakcji seksualnej bił niektórych chłopców, zanim ich zgwałcił.
Nieżyjący już kardynał Basil Hume najpierw sam był uczniem w Ampleforth College. Następnie został mnichem i szybko awansował w kościelnej hierarchii. Z Ampleforth College rozstał się dopiero wtedy, gdy mianowano go arcybiskupem opactwa westminsterskiego. Po upływie kolejnych kilku lat został kardynałem, a jego pieczy powierzono cały katolicki Kościół w Anglii i Walii.
Prowadzący śledztwo doszli do przekonania, że przez 30 lat, gdy w Ampleforth College miały miejsce przypadki seksualnego wykorzystywania uczniów, Basil Hume – wykładowca i członek dyrekcji – doskonale o wszystkim wiedział. Wymowa zachowanych dokumentów szkolnych, do których wgląd uzyskali śledczy, jest w tej kwestii jednoznaczna. Jednak kardynał Hume ponad dobro bitych i gwałconych uczniów stawiał dobre imię Kościoła. W świetle ustaleń śledztwa nowego znaczenia nabiera zakończenie jego książki o pracy teologicznej z dziećmi (wydana w roku 1997). Napisał bowiem, że ma „pewne wyrzuty sumienia w związku z tym, w jaki sposób potraktował kiedyś niektórych ludzi”.
Wygląda na to, że wieści o zasługach Basila Hume’a dla Kościoła katolickiego nie dotarły do naszego ukochanego Ojca Świętego, bowiem ominęła kardynała „kara” podobna do tej, jaka spotkała byłego bostońskiego arcybiskupa Bernarda Lawa. Ten ostatni również przez dziesiątki lat krył podległych sobie zboczeńców i pedofilów w sutannach, a gdy w końcu w USA grunt zaczął mu się palić pod nogami, Jan Paweł II uczynił drania najpierw wysokim urzędnikiem Kurii Rzymskiej, a w roku 2004 dał mu znakomitą fuchę archiprezbitera rzymskiej Bazyliki Matki Boskiej Większej.
„Bóg jest miłością” to – trzeba trafu – tytuł pierwszej encykliki papieża Benedykta XVI. Papież pisze w niej między innymi, że bez oparcia w wierze miłość zostaje sprowadzona do seksu, a człowiek staje się towarem. I wie człowiek, co mówi – to przecież refleksja prosto z jądra Kościoła.
Z. Dunek
nr 10, 16.03.2006 r.
ŻYCIE SEKSUALNE BISKUPÓW
Bez większego rozgłosu posuwa się do przodu sprawa, która
może oznaczać otwarcie nowego rozdziału skandalu związanego z przemocą
seksualną w Kościele katolickim.
Jak pisaliśmy przed kilkoma tygodniami, w sądzie federalnym na Manhattanie 53-letni ksiądz Bob Hoatson ze stanu New Jersey, który sprawuje opiekę nad ofiarami pedofilii duchownych, wytoczył sprawę przeciwko kardynałowi nowojorskiemu Edwardowi Eganowi, Howardowi Hubbardowi, biskupowi Albany, i arcybiskupowi Johnowi Myersowi, szefowi diecezji Newark. Powód skarży się, że został zawieszony w funkcjach i nie może pełnić swych obowiązków kapelana katolickich organizacji dobroczynnych w Newark, co ma być zemstą za to, że ujawniał ukrywanie przestępstw seksualnych kleru przez zwierzchników i zabierał głos w imieniu poszkodowanych. Największą bombą było jednak oświadczenie ks. Hoatsona, że „osobiście wie”, iż kardynał oraz dwaj biskupi są aktywnymi homoseksualistami. Zapowiedział, że jest w posiadaniu „dowodów z pierwszej ręki” na potwierdzenie zarzutów.
Hoatson ma własne doświadczenia w zakresie przestępstw seksualnych. W wieku 22 lat, gdy był w zakonie Christian Brothers, molestowało go seksualnie dwóch mnichów. Kiedy poskarżył się przełożonemu, ten... też zaczął się do niego dobierać.
W roku 2003 Hoatson składał zeznania w przesłuchaniach zorganizowanych przez legislaturę stanową Nowego Jorku, podczas których krytykował biskupów za osłanianie księży pedofilów. Od tego czasu zaczęły się jego problemy.
Powód zastrzega, że w przypadku seksu wśród kleru nie chodzi mu o „stosunki seksualne dorosłych za obopólną zgodą”. Uważa natomiast za bardzo groźne to, że hierarchowie boją się postępować surowo z przestępcami seksualnymi w habitach w obawie przed własną dekonspiracją w identycznych sprawach.
Ksiądz Hoatson zapewnił, że długo zastanawiał się nad sformułowaniem tych zarzutów, ale doszedł do wniosku, że nie może tego uczynić w inny sposób, jak tylko w publicznym pozwie, bo inaczej Kościół zareagowałby surowymi konsekwencjami wobec niego, a oskarżenie nie wydostałoby się poza ściany gabinetów purpuratów.
Ów ksiądz nie jest pierwszym, który podjął temat homoseksualizmu najwyższych dostojników kościelnych. Spekulacje na ten temat krążyły od lat, ale do czasu wybuchu afery w roku 2002 nikt nie odważył się o tym głośno napomknąć. W lutym 2004 roku Andrew Zamay poinformował media amerykańskie, że jego brat w liście pożegnalnym przed popełnieniem samobójstwa pisał o stosunkach seksualnych z bp. Hubbardem. Nie był jedyny: Hubbard uprawiał seks z innymi homoseksualistami, w tym z trzema księżmi oraz nieletnią męską prostytutką. Biskup był też stałym bywalcem gejowskich barów, a także chodził „na chłopców” do Washington Park w Albany. W odpowiedzi na zarzuty bp Hubbard wynajął byłą prokurator do roli adwokatki, a ta po czteromiesięcznym śledztwie uznała, że „brak wiarygodnych dowodów” na potwierdzenie oskarżeń. W obiektywność prowadzącej dochodzenie trudno jednak wierzyć, szczególnie że otrzymała od biskupa 2,2 mln dolarów.
Ks. Hoatson twierdzi, że kard. Egan miewał sporadyczne romanse gejowskie od czasów seminarium, zaś abp Myers miał stosunki z homoseksualistami w okresie minionych 5 lat. Jeśli chodzi o Hubbarda, to adwokat ks. Hoatsona pozwolił dziennikarzom nowojorskiej gazety „Village Voice” obejrzeć wideo z zapisem zeznań dwu mężczyzn, którzy twierdzą, że jako nastolatkowie oddawali mu się za pieniądze. Hoatson żąda odszkodowania w wysokości 5 mln dol.; kwotę tę planuje spożytkować na utworzenie całodobowego duszpasterstwa dla ofiar kapłanów pedofilów.
Richard Sipe, były ksiądz, wykładowca uniwersytecki i znany ekspert w dziedzinie przestępstw seksualnych oraz homoseksualizmu duchownych, uważa, że pozew ks. Hoatsona może mieć historyczne znaczenie. Twierdzi nie bez racji, że niezwykle rzadko się zdarza, by ksiądz oskarżał przed sądem kardynała i biskupów.
Anne Barret Doyle z organizacji Bishop Accountability (Odpowiedzialność Biskupów) potwierdza, że działacze i eksperci powszechnie podzielają pogląd, iż hierarchowie dlatego osłaniają podwładnych molestujących seksualnie i naruszających celibat, bo sami obawiają się dekonspiracji. W marcu 2004 roku biskup Springfield Thomas Dupré pospiesznie podał się do dymisji i zbiegł z diecezji, kiedy skonfrontowano go z dwoma mężczyznami, których podobno molestował seksualnie, gdy byli nieletni. Bpa Dupré ostro krytykowano za osłanianie 14 podległych mu księży oskarżanych o przestępstwa pedofilskie.
Michael Mendol, działacz organizacji gejowskiej Dignity New York, mówi, że księża homoseksualiści nie chcą wypowiadać się w sprawie aktywności seksualnej biskupów, „bo naraziliby swą pozycję w diecezji”.
Kiedy wieść o procesie wytoczonym przez ks. Hoatsona rozniesie się, inni kapłani mogą pójść w jego ślady. Oczywiście, nie można nie doceniać wpływów tuzów w rodzaju kard. Egana: proces może zostać anulowany, zanim się rozpocznie i nabierze rozgłosu. Adwokaci trzech oskarżonych hierarchów już o to zabiegają, wykorzystując formalne i proceduralne kruczki prawne.
Piotr Zawodny
nr 11, 17-23.03.2006 r. POLSKA PARAFIALNA
WYSOKA KURIO...
Wiecie dlaczego w Katolandzie nigdy nie wybuchnie
skandal pedofilski z udziałem księży, choćby taki jak w USA – państwie
szanującym prawo? Dlatego, że wśród polskich kapłanów nie ma przestępców. Są
tylko nieszczęsne „ofiary prowokacji”. Kolejna antyksięża prowokacja właśnie ma
miejsce w Głogowie.
Tam też przeprowadza się praktyczny test na
usprawnienie trzeciej władzy – trwają próby, by rzecz całą przekazać sądowi
kurialnemu i tym samym odciążyć państwowy wymiar sprawiedliwości.
Ministrant parafii Miłosierdzia Bożego w Głogowie
(woj. dolnośląskie, diecezja zielonogórsko-gorzowska) zjawił się niedawno wraz
z rodzicami w prokuraturze. Opowiedział o niechcianym, męsko-męskim związku
intymnym z 40-letnim księdzem Bogdanem (imię zmienione), od 2002 r. wikariuszem
tejże parafii i nauczycielem religii w jednej z miejscowych szkół.
O co konkretnie chodziło? Ponieważ pani Liliana
Łukaszewicz – rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy – w rozmowie z
„FiM” zasłania się „dobrem pokrzywdzonego”, zdani jesteśmy na wersje
nieoficjalne.
Otóż jedna (źródło policyjne) mówi, że wielebny
zabawiał się chłopcem, zanim ten zdążył skończyć 15 lat (zagrożenie karą do 12
lat więzienia). Inny nasz informator (źródło kościelne) utrzymuje, że z
młodzieńcem (jednak nieco starszym) ksiądz Bogdan kopulował za pieniądze, czyli
„doprowadzał małoletniego do obcowania płciowego (...), nadużywając zaufania
lub udzielając mu korzyści majątkowej...” (do 5 lat odsiadki). Ani jedna, ani
druga wersja nie kwestionuje samego faktu bzykania chłopaka. Niezależnie od
tego, która z nich odpowiada tej zapisanej w tajnych aktach, pewne jest, że
zgłoszony czyn miał charakter kryminalny.
Po odebraniu zawiadomienia o przestępstwie
prokurator założył rękawiczki. Nie chodziło, oczywiście, o lęk przed AIDS, lecz
sytuację o wiele bardziej dla prokuratorskiej kariery niezdrową – o naruszenie
prestiżu kapłana katolickiego... Najpierw więc rutyna – urzędowe potwierdzenie
poczytalności skarżącego. Na jedno z przesłuchań wezwano biegłego psychologa.
Niestety, jego ekspertyza była jednoznaczna: chłopak nie łże. Prokuratura
musiała więc przystąpić do etapu drugiego – przepytania personelu parafii.
Mimo zachowania najdalej idącej ostrożności i
nieprawdopodobnych starań o dyskrecję – zupa się wylała. Gdy jeszcze rzecz
pojawiła się w „Gazecie Lubuskiej”, to już cały Głogów wiedział, że „pewien
młody ksiądz” z parafii Miłosierdzia Bożego ma poważny problem.
Wywołany do tablicy szef jurnego kapłana – ksiądz
proboszcz kanonik Janusz Idzik – ujawnił lokalnej opinii publicznej, że choć ta
wiadomość spadła na niego „jak grom z jasnego nieba”, zdążył już – razem z
„pewnym młodym księdzem” – być na rozmowie u ordynariusza biskupa Adama
Dyczkowskiego.
Co uzgodnili w kurii? Można się domyślić, że
księżą wersję wydarzeń. Jaka to wersja? Jak to – jaka? Napad na Boga, Kościół i
w ogóle prowokacja!
„Ktoś namówił tego ministranta, by złożył w
prokuraturze nieprawdziwe doniesienie. Oskarżany ksiądz wykonuje normalnie
wszystkie swoje obowiązki, gdyż zapewnił mnie, że zarzuty są czystą prowokacją”
– oświadczył ks. Idzik na antenie głogowskiego Radia Elka. Dodał też, że...
prokuratura niepotrzebnie miesza się do sprawy, bo bardziej właściwym organem
jest... sąd kościelny!
„Wiem, że rodzice chcą oddać ją w ręce biskupa, a
nie sądów świeckich” – stwierdził kanonik. Zapewnił, że „Kościół wziął już to w
swoje ręce”, a rodzina chłopaka „zmanipulowanego przez wrogie Kościołowi siły”,
wkrótce stawi się na przesłuchaniu w kurii biskupiej (sic!). Jesteśmy dziwnie
spokojni, że rodzice chłopaka podpiszą każdy kwit, że to one – te siły – rozum
im odebrały...
Zresztą pleban sam przyznał, że po uzyskaniu
informacji o prowadzonym postępowaniu „rozmawiał” zarówno z rodzicami, jak i
pokrzywdzonym ministrantem. Widać był przekonujący, gdyż ministrant wraz z
rodziną zawiadomili śledczych, że wycofują oskarżenie przeciwko księdzu
Bogdanowi.
To nie zmienia jednak sytuacji prokuratury, a
nawet pogarsza ją. Do obowiązku sprawdzenia, czy zgłoszenie odpowiadało
prawdzie, dochodzi także dyspozycja wymierzona w księdza Idzika w art. 239 par.
1 kodeksu karnego: „Kto utrudnia lub udaremnia postępowanie karne, pomagając
sprawcy uniknąć odpowiedzialności (...), podlega karze pozbawienia wolności od
3 miesięcy do lat 5”.
Pani prokurator-rzecznik Łukaszewicz podziela nasz
pogląd, choć... częściowo:
– Skoro wpłynęło zawiadomienie, prokuratura ma
obowiązek wyjaśnić je do końca. W każdym razie w sprawie nie doszło jeszcze do
przełomu, który pozwoliłby na decyzję o przedstawieniu zarzutów bądź umorzeniu
postępowania.
Jeśli jednak chodzi o sprawdzenie, czy
„zapobiegliwość” księdza Idzika nie narusza przepisów, trwa cisza.
W niedzielę 5 marca szef parafii Miłosierdzia
Bożego przeprowadził spektakularną akcję mającą zneutralizować przykry „zapach”
wokół ks. Bogdana:
– Normalny cyrk zrobił podczas mszy. Najpierw
kazał wikaremu uroczyście przysięgać, że „nigdy nie zrobił krzywdy dziecku”, a
potem sam przyjmował od dzieci życzenia urodzinowe – relacjonuje nam jeden z
uczestników nabożeństwa.
– Aktyw parafialny rozpuszcza po mieście pogłoski,
że molestowany seksualnie chłopak to w gruncie rzeczy mitoman leczący się
psychicznie. Czuje się wyraźnie, że przygotowują sobie i prokuraturze grunt pod
odmowę wszczęcia śledztwa.
W maju, jak będą zmiany wikariuszowskie, biskup
gdzieś tego księdza Bogdana przeniesie i będzie po sprawie – prognozuje
policjant, prosząc o anonimowość.
Kilka słów udało nam się zamienić również z
księdzem Bogdanem. Zaproponowaliśmy, żeby zdemaskował prowokatora, który
próbuje go oczernić. Niestety...
– Nie udzielam żadnych informacji ani komentarzy
na temat kierowanych ku mnie oskarżeń o molestowanie. Proszę zwrócić się w tej
sprawie do rzecznika prokuratury – powiedział.
To się nazywa zaufanie do organów ścigania, że
krzywdy nie zrobią...
Anna Tarczyńska
nr 13, 06.04.2006 r. IRLANDIA MOLESTOWANA! (...) Dopuścili się przestępstw na ponad 350 dzieciach. Dane ujawnione przez prominentnego hierarchę, arcybiskupa Diarmuida Martina, zostały przez media uznane za bardzo poważne. (...) Z badań wynika, że 25 proc. mieszkańców ultrakatolickiej Irlandii doświadczyło przemocy seksualnej w dzieciństwie.
TW
nr 14, 13.04.2006 r.
SEKS, KŁAMSTWA I KASETY WIDEO
BURDEL NA KÓŁKACH
(...)
Wydaje się zastanawiające, dlaczegóż to Jarosława Kaczyńskiego boli wyłącznie przedmiotowość kobiet, a zapomina o młodych mężczyznach (często chłopcach jeszcze) „pracujących” w agencjach dla panów...
Odwiedziliśmy jeden z takich lupanarów. Charakterystycznym, bo specjalizującym się w zaspokajaniu namiętności księży.
Gdańska Starówka, elegancka kamienica, blisko najbardziej znanego turystom deptaku Długi Targ (zobowiązaliśmy się wobec naszych rozmówców, że nie ujawnimy dokładnego adresu ich „firmy”). Jak tam trafiliśmy? Wskazówek udzielił nam młodzieniec zdradzany przez ks. Marka (imię zmienione), wikariusza jednej z parafii dekanatu Gdańsk Południe, liczący na to, że dzięki „FiM” niewierny kochanek wróci na drogę cnoty...
Ba, ale my – jak niejednokrotnie deklarowaliśmy – dorosłym facetom pod kołdrę nie zaglądamy, więc potraktowaliśmy wizytę w rzeczonym przybytku wyłącznie poznawczo.
Ogromny salon z „plazmą” i wideoteką filmów podkręcających emocje, gustowna sypialnia, barek z trunkami...
– Wynajmujemy to mieszkanie od prywatnego właściciela za dwa tysiące złotych miesięcznie, plus oczywiście media. Niby dużo, ale przecież mamy ekskluzywnych klientów. Cennik? 200 złotych za pierwszą godzinę i 150 za każdą następną, jeśli spotkanie odbywa się tutaj. Jeśli na plebanii, dochodzi jeszcze koszt przejazdów. Księża preferują całonocne imprezy, więc wypłacają około tysiąca złotych. Mamy duży wybór chłopaków, ale trochę brakuje nam takich bardziej męskich, typu „pakero”, i „dresów”, bo większość duchownych właśnie za takimi przepada. Chłopakom szczególnie atrakcyjnym i spoza Trójmiasta gwarantujemy locum, a nawet ochronę – wtajemniczają nas dwaj „dyżurujący” w agencji młodzieńcy.
Zapytani o urzędującego w pobliżu znanego w Polsce księdza prałata, mówią:
– On bardzo rzadko brał kogoś z zewnątrz. Jeżeli już, to tylko za granicą. Pracuje u nas były ministrant z jego parafii. Opowiadał, że prałat najchętniej wyjeżdżał na „seksy” do Włoch.
Czy obsługują również pedofilów?
– Absolutnie nie. Nasz najmłodszy callboy ma 16 lat. Świetnie zarabia, bo kocha się w nim na zabój proboszcz dużej parafii w Gdyni. Bywa, że nieznany nam klient telefonuje, prosząc o kogoś jeszcze młodszego, ale są to prawdopodobnie prowokacje policji.
A jak odnajdują ich duchowni?
– Z pewnością nie obsługujemy całej diecezji. W sumie korzysta z naszych usług może ze dwudziestu... Ot, jeden drugiemu przekaże namiary i dalej samo się kręci.
Młodzieńcy są na bieżąco z polityką i znają najnowsze koncepcje obyczajowe prawicowych stróżów moralności:
– Wygląda na to, że nas one nie dotyczą, bo przecież chodzi im o kobiety. A zresztą, mogą nam „Kaczory” skoczyć, bo i tak większość obrotów stanowią wizyty domowe. Co najwyżej będziemy wspólnie z klientami odmawiać koronki w intencji jeszcze lepszych pomysłów. Każdą 69 razy...
Zakończmy komentarzem odnalezionym wśród kilku tysięcy (!) wypowiedzi internautów, zadziwiająco zgodnie wyśmiewających strategię walki ze zbrodniczym nierządem: „Prostytutka nie jest najstarszym zawodem świata. Starszym jest polityk. Czym się różnią? One, za pieniądze dają to, co obiecują. A politycy? Ani odrobinę nie spełniają gwarancji przedwyborczych, a ciągle ich utrzymujemy i nie chcą z tego, szakale, zrezygnować. Mówię do nawiedzonych posłów: – Prostytutka, bez zawoalowanej moralności, jest stokroć uczciwsza od was...”.
Dominika Nagel, ST
nr 21, 01.06.2006 r. ZE ŚWIATA
ZWYRODNIAŁE MIŁOSIERDZIE
Nawet w katolickiej Irlandii to skandal i wstyd. Śledztwu
i przesłuchaniom przed rządową Komisją do Badania Przestępstw na Dzieciach
poddawane są liderki zakonu sióstr miłosierdzia.
Sisters of Mercy od dziesięcioleci prowadziły sierocińce i domy poprawcze w Irlandii. Prowincjałka zakonu, siostra Margaret Casey, i jej współpracowniczki przyznają, że w domu w Neftonforbes stosowano kary fizyczne. Nie mogą zaprzeczyć dokumentacji departamentu edukacji, która stwierdza, że dzieci miały sińce na całym ciele, wszy, przewlekłe choroby, były nieleczone. Małe dzieci nie miały butów. „Już za to przepraszałyśmy” – mówią ze zdziwieniem siostrzyczki. W zakonie nikt nie dbał o edukację dzieci, a okazywanie im uczuć było zakazane. Kluczową sprawą było posłuszeństwo, które wymuszano biciem. Siostry nie wiedzą, jak to się stało, że po takim biciu pięcioro dzieci zmarło.
Z kolei siostry przełożone ze „szkoły przemysłowej” św. Wincentego w Goldenbridge zaprzeczają, aby celowo powodowały poważne rany u dzieci. Prowincjałka siostra Helena O’Donoghue zaprzecza, jakoby dzieci były określane numerami. Jeśli nie dawano im wody, to z obawy, by nie moczyły pościeli. Ślady od oparzeń na całym ciele dzieci były przypadkowe. Na szczęście siostrę prowincjałkę wsypuje była kierowniczka św. Wincentego, siostra Fabiana. Twierdzi, że „generalną zasadą było okrutne postępowanie i karanie przesadne nawet jak na standardy owego czasu”. Siostra Fabiana mówi: siostra Bernardine była „paranoidalną schizofreniczką, kobietą kostyczną i twardą, która prowadziła rządy terroru”. Opinię Fabiany potwierdza inna kierowniczka obiektu, siostra Xaviera, przedstawiająca szefową jako osobę „szorstką, agresywną, nieobliczalną”.
Na pytanie, dlaczego wystosowały przeprosiny do byłych wychowanków, skoro wszystko było w porządku, odpowiadają: „Jak wszędzie indziej dzieci cierpiały i nie można było temu zapobiec”. Cóż, ziemia to nie raj.
TN
nr 21, 01.06.2006 r.
PEDOFIL W TRAWNIKACH
Na pięć lat do więzienia pójdzie 38-letni ksiądz z Trawnik koło Lublina za gwałty na dziesięcioletniej dziewczynce. Doszło do tego latem 2003 r. oraz zimą roku następnego.
W lutym br., po zgłoszeniu w prokuraturze przez rodziców, Mirosław W. został aresztowany. Oskarżony sam wystąpił o wymierzenie takiej kary. Wyrok nie jest prawomocny.
TC
nr 22, 08.06.2006 r.
MŁOT NA DEWIANTÓW
Nazywa się Patrick Wall i jest byłym benedyktynem.
Obecnie tropi duchownych, którzy są ukrywani przez przełożonych po skandalu
seksualnym związanym z molestowaniem nieletnich.
Kiedy już takiego odnajdzie, wręcza mu pisemne
oświadczenie ofiary złożone pod przysięgą, a określające udział księdza w
przestępstwie. Dokument może być później wykorzystany w sądzie. Sam Wall przez
lata był w Kościele tzw. strażakiem. Jego rola polegała na gaszeniu pożaru,
czyli przejmowaniu – na polecenie biskupa lub generała zakonu – obowiązków
duchownych molestantów i dbanie o to, by sprawa nigdy nie ujrzała światła
dziennego.
Benedyktyna przerzucano z parafii do parafii. W
1998 r. opuścił stan duchowny i zajął się ekspertyzami w kwestii nadużyć
seksualnych popełnianych przez księży. Wraz z innym byłym benedyktynem i
prawnikiem kanonicznym opublikował niedawno książkę pt. „Seks, księża i tajne
instrukcje. Seksualne wykorzystywanie w dokumentach Kościoła katolickiego na
przestrzeni 2 tysięcy lat”, informującą, że afery seksualne duchownych są tak
stare jak stary jest Kościół i od wieków przez niego tuszowane. Na poparcie
swojej tezy autorzy powołują się na dwa dokumenty wydane przez Kongregację
Doktryny i Wiary (z 1962 i 2001 roku), propagujące rozwiązywanie gigantycznego
problemu po cichu, w murach samej instytucji. Demaskatorzy udowadniają też, że
przed wiekami duchowni molestujący nieletnich byli karani surowiej niż obecnie.
„Księga Gomory” – traktat z XI wieku – mówi, że po wykryciu skłonności
seksualnych księży i odbyciu przez nich stosownej kary (batożenie, smarowanie
twarzy plwociną) mieli dozgonny zakaz przebywania z młodymi. Obecnie jest
zupełnie inaczej. W Stanach Zjednoczonych spośród 5 tys. kapłanów pedofilów
skazano „aż” 150.
Mar
nr 25, 23-29.06.2006 r. POLSKA PARAFIALNA
EFEKT KRAWCZYKA
Pewien naiwny ksiądz przedstawił biskupowi
Orszulikowi nazwiska i zestawienie dokonań najbardziej aktywnych homoseksualnie
kapłanów diecezji łowickiej. Na liście znalazło się kilka znakomitości.
Donosiciel został zmuszony do wyemigrowania z Polski...
Znikający duchowni stali się już znakiem firmowym
diecezji łowickiej. Jedni przepadają bezpowrotnie, starannie opróżniwszy
wcześniej kasę kurialną bądź parafialną. Do czołowych przedstawicieli tego
nurtu zaliczyć można byłego diecezjalnego ekonoma księdza kanonika Krzysztofa
Malczyka – „Poszukiwany (ksiądz), poszukiwana” (gotówka), „FiM” 16/2004 – oraz
księdza prałata Franciszka Augustyńskiego, niedawnego wikariusza generalnego,
czyli osobistości najważniejszej po biskupie („Teraz mu to lotto!” – „FiM”
23/2006). Inni, jak na przykład wielokrotnie przez nas opisywany pedofil ks.
Wincenty Pawłowicz, owszem, odnajdują się, jednak dopiero po latach... spędzonych
w więzieniu.
Ale są też w diecezji kapłani zmuszeni do
ucieczki. Czarne owce, które nie uważały w seminarium na wykładach i po
wyświęceniu wydawało im się, że mogą coś w „swoim” Kościele zmienić...
Figurujący w spisie łowickiego duchowieństwa 36-letni
ks. Robert Krawczyk nie ma adresu. Przy jego nazwisku jest tylko kraj pobytu:
Niemcy. Dlaczego wyjechał z Polski?
– Usiłował walczyć z funkcjonującym w kurii lobby
homoseksualnym. Posunął się nawet do tego, że sporządził listę
najaktywniejszych kapłanów tej orientacji i zaniósł ją biskupowi Alojzemu
Orszulikowi, który był jeszcze wówczas (do wiosny 2004 r. – dop. red.)
ordynariuszem. Już po kilkunastu dniach Robert zaczął otrzymywać telefony z
pogróżkami, wśród których obietnice „urwiemy ci jaja” były najdelikatniejsze.
Gdy się żegnaliśmy, powiedział, że musi uciekać, bo go wykończą psychicznie.
Bał się nawet zostawić adres – wspomina były ministrant parafii katedralnej
Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja w Łowiczu.
Ks. Krawczyk trafił do tej prestiżowej parafii w
2000 r., zaledwie rok po święceniach, co dowodziło, że znalazł się na tzw.
szybkiej ścieżce awansowej. Pech chciał, że zbytnio wziął sobie do serca
rozgorzałą wkrótce aferę arcybiskupa Juliusza Paetza. Efekt? Emigracja i
schronienie w Niemczech.
Udało nam się go odnaleźć w okolicach miejscowości
Bielefeld, gdzie jest wikariuszem jednej z tamtejszych parafii (archidiecezja
Paderborn). Zapytaliśmy, kogo konkretnie wpisał na wręczoną bp. Orszulikowi
listę:
– Mogę jedynie powiedzieć, że kilku bardzo wpływowych
i utytułowanych kapłanów... Nie chcę prowokować zamętu poprzez ujawnienie
szczegółów. Uczyniłem to wobec mojego biskupa i spotkało mnie później mnóstwo
przykrości. Boję się nie tylko o siebie, ale zwłaszcza o pozostawioną w kraju
rodzinę, bo już dotknęło ich wiele niezasłużonych krzywd wyrządzonych przez
ludzi Kościoła. Wkrótce po święceniach zorientowałem się, że w diecezji jest
niewyobrażalna ilość gówna. W swojej niezmierzonej naiwności dałem to na piśmie
oraz opowiedziałem o wszystkim biskupowi. Później już nie miałem spokoju, więc
po prostu musiałem wyjechać. Czy wrócę? Nigdy! – stwierdza kategorycznie ks.
Krawczyk w rozmowie z „FiM”.
Powtarza w ten sposób swoją wypowiedź cytowaną 16
sierpnia 2005 r. w niemieckim dzienniku „Westfalenpost”, kiedy to pytany o
plany duszpasterskie (tuż przed przeniesieniem z parafii w Menden do
Bielefeldu) był pełen wahań, ale jednego absolutnie pewien: choćby go krojono w
plasterki, nie wróci pod jurysdykcję polskich biskupów („Ich werde nicht wieder
zurück nach Polen gehen”).
Ksiądz Robert nie powiedział nam zbyt wiele, ale
mamy w kurii łowickiej sprzymierzeńca, który go wyręczył: – Wielokrotnie
słyszałem od księży z kilkunastoletnim stażem w kapłaństwie, że aby awansować,
trzeba dać dużą kasę księdzu Augustyńskiemu lub dupy księdzu W. Nie macie
pojęcia, ilu w tej chwili płacze, że zapłacili, a prałat zwiał z pieniędzmi za
granicę. Z kolei ci najmłodsi żalili się, że niektórzy proboszczowie o
skłonnościach homoseksualnych załatwiają sobie w kurii ładnych wikarych, nie
dając im później spokoju, częstokroć skutecznymi zalotami. Problem w tym, że ci
napastowani nawet nie mają komu się poskarżyć, bo rzecz dotyczy bardzo ważnych
w diecezji osobistości, takich jak... (personalia znane redakcji). Krawczyk
zebrał te wszystkie informacje i podał ordynariuszowi nazwiska oraz przykłady.
Postawił go w wyjątkowo niezręcznej sytuacji. Co pasterz miał zrobić? Wywołać
kolejną aferę w Kościele? Biskup Orszulik uprzedził zainteresowanych, żeby
uważali, ale też ujawnił, kto na nich doniósł. Od tej chwili zdrajca nie miał
już życia w diecezji, a „efekt Krawczyka” dał młodym księżom znakomitą
lekcję...
Jeden z wykładowców seminarium duchownego
uzupełnił:
– W diecezji jest kilka kół wzajemnej adoracji.
Zabawiają się we własnym gronie, bo tak bezpieczniej. Gdy proboszcza małej
parafii odwiedzają koledzy, osoby postronne niczego nie podejrzewają. Niektórzy
jednak przesadzają. Nawet taka znakomitość, jak ksiądz W., u którego często
nocuje młody kapłan i włóczą się razem po różnych imprezach, a nawet łażą na
spacery, trzymając za rączkę! Z kolei do księdza R. przyjeżdżali, gdy był
jeszcze w Ż..., tacy trzej wyfiokowani z archidiecezji warszawskiej i normalne
orgie się wówczas odbywały. Ministranci żartowali: „Chcesz się zabawić – idź do
wikarego”. A co na to biskupi? Orszulik, gdy zgłoszono mu zastrzeżenia wobec
ewidentnej homoseksualnej orientacji jednego z alumnów, odparł: „Pokażcie mi,
jaki przepis prawa kanonicznego złamał, to go wyrzucę”. Chłopak dobrowolnie
odejść nie chciał i został wyświęcony. Z kolei Dziuba (Andrzej, aktualny
ordynariusz – przyp. red.) wciąż jeszcze liczy, że zostanie następcą Glempa i
boi się rozwiązywania jakichkolwiek problemów grożących skandalem.
A może biskupom pomógłby znany pogromca
homoseksualistów Wojciech Wierzejski z Ligi Polskich Rodzin?
Anna Tarczyńska
nr 25, 23-29.06.2006 r. POLSKA PARAFIALNA
PEDOFIL ZA OŁTARZEM
Sąd w Koszalinie nie miał wątpliwości – ksiądz
Jerzy U. molestował nieletnich. Skazano go na dwa lata więzienia w zawieszeniu
na trzy.
Biskup zabrał więc ludziom księdza sprzed oczu,
wysłał go do Barcina koło Słupska, gdzie spokojnie odprawia msze. Tylko
miejscowi są niespokojni. O swoje dzieci.
Trzy lata temu w Słowinie policja znalazła u ks.
U. kompromitujące materiały. Udowodniono mu molestowanie nieletnich z terenu
całego powiatu. Dostał dwa lata w zawiasach. Proboszcz, który przyjął U. pod
dach swojej plebanii, nikomu nie mówił, że księdza Jerzego ciągnie do
małolatów. Tylko ludzie dziwili się, że ten akurat ksiądz nie uczy religii.
W końcu jednak i tak wszystko musiało się wydać.
Miejscowi są oburzeni na proboszcza i biskupa, ale tylko po kątach, bo
oficjalnie boją się podskoczyć. Rzecznik kurii koszalińsko-kołobrzeskiej
Andrzej Żołyniak tłumaczy, że ksiądz odprawia msze, bo jest księdzem, a do Barcina
trafił jako rezydent, czyli nie ma nic do gadania. Ma kontemplować i pracować
nad sobą pod pilnym nadzorem proboszcza. Kuria uważa więc, że wszystko jest w
porządku... Do następnego razu?
TŻ
nr 25, 23-29.06.2006 r.
CZYSTA PROWOKACJA
Prokuratura w Głogowie zdecydowała się w końcu na
przedstawienie zarzutów księdzu Markowi B., wikariuszowi parafii Miłosierdzia
Bożego w Głogowie, nakładając na niego również zakaz nauczania religii.
Decyzja nie była łatwa, gdyż – jak już
informowaliśmy („Wysoka kurio” i „Cud mniemany” – „FiM” 11, 18/2006) – duchowny
podejrzany jest o „dopuszczenie się czynności seksualnych” oraz „obcowanie
płciowe” z nieletnim ministrantem (zagrożone karą do 5 lat pozbawienia
wolności).
Dodatkowe zaś dla prokuratury utrudnienie stanowiło
życzenie ks. Janusza Idzika, szefa Marka B., przekazania sprawy pod jurysdykcję
sądu... kościelnego. „Oskarżany ksiądz wykonuje normalnie wszystkie swoje
obowiązki, gdyż zapewnił mnie, że zarzuty są czystą prowokacją” – grzmiał
pleban na antenie głogowskiego radia.
Śledztwo wykazało, że ks. Marek wielokrotnie
gościł nastolatka w mieszkaniu na plebanii. I choć wikary stanowczo zaprzecza,
jakoby dochodziło wówczas do intymnych zbliżeń, biegły psycholog nie znalazł
najmniejszej luki w zeznaniach wykorzystywanego seksualnie chłopca.
Akt oskarżenia ma w najbliższych dniach trafić do
sądu. Kto wie, może ten uzna swoją niewłaściwość i przekaże sprawę biskupowi?
AT
nr 28, 20.07.2006 r. REKORDZISTA
Na wokandę sądu w kanadyjskiej prowincji Ontario
wchodzi 3 sierpnia sprawa księdza Charlesa Sylvestre’a. Rekordzisty pod każdym
względem. Bo to i wiek mocno dojrzały (83 wiosny), i dokonania budzące zadumę.
W latach 1954–1990 duchowny zapisał na swym koncie
47 ofiar – kobiet. Były w wieku 9–14 lat. Sylvestre gwałcił je, obmacywał i
molestował seksualnie na wszelkie sposoby. Prokurator wysuwa przeciw niemu 61
zarzutów. Przestępstwa popełniał wszędzie, gdzie przemieszczali go
zwierzchnicy: w parafii Sarnia, potem London, Chatham i Pain Court. W ubiegłym
miesiącu do organów ścigania zgłosiły się nowe ofiary z nieznanymi wcześniej
oskarżeniami.
TW
nr 29, 27.07.2006 r.
LIGA ŁGARZY
W „New York Timesie” pośród komentarzy i opinii
ukazało się ogłoszenie Katolickiej Ligii Praw Religijnych i Obywatelskich.
Celem jest przedstawienie afery pedofilii księży oraz chroniących ich
dostojników kościelnych w fałszywym świetle i wybielenie Kościoła jako
instytucji.
Autor ogłoszenia, przewodniczący Ligii
fundamentalista religijny William Donohue, cytuje dane z oficjalnego raportu:
„81 proc. ofiar to mężczyźni, w większości młodzieńcy, którzy przeszli już
dojrzewanie”. W tym samym czasie w telewizji NBC zapewniał: „Zbyt wielu
aktywnych seksualnie gejów trafiło do kapłaństwa i czas się ich pozbyć. Kryzys
przemocy seksualnej to skandal homoseksualny, nie pedofilski”.
Sęk w tym, że Donohue kłamie, a Kościół udaje, że
tego nie słyszy. Raport, na który się powołuje, sporządzony w oparciu o studium
specjalistów z John Jay College of Criminal Justice konkluduje jednoznacznie:
spośród 6089 poszkodowanych przez księży, którzy byli przestępcami seksualnymi
recydywistami, dwie trzecie było w wieku poniżej 14 lat, a 20 proc. miało mniej
niż 10 lat.
Dalej w ogłoszeniu Donohue łże tak: „Szacowany
poziom przestępstw seksualnych popełnianych przez nauczycieli na uczniach szkół
jest 100 razy wyższy niż w przypadku księży”. Wynika z tego, że w krajobrazie
wszechogarniającej dewiacji kler jest jedynym prawie niewinnym środowiskiem
(100 razy mniej winnym niż inne). Donohue wziął swe przekonujące czytelnika
dane z powietrza.
Ponadto pisze on, że w roku 2005 było tylko 21
nowych oskarżeń, co ma świadczyć, że duchownym ręce służą już tylko do
modlitwy. Teoretycznie dane są prawdziwe. Z tym tylko, że pochodzą one z tego,
co dobrowolnie, bez żadnej kontroli zewnętrznej, ujawnili biskupi diecezji, i
to nie wszyscy. Szczegóły afer pedofilskich w Filadelfii i Chicago, które
zostały niedawno ujawnione, wskazują, jak wiele spraw Kościoła pozostaje wciąż
w tajemnicy. Treść ogłoszenia i kampania umniejszania winy Kościoła i jego
hierarchów, której ogłoszenie jest częścią, pokazuje raz jeszcze, że Kościół i
realizujące jego dyrektywy organizacje świeckie nie zmieniają priorytetów.
Najważniejszym z nich jest obrona instytucji.
TW
nr 29, 27.07.2006 r.
MILION ZAMIAST MODLITWY
Nie widać końca pedofilskich skandali w
amerykańskim Kościele.
Tym razem afera ujrzała światło dzienne za sprawą
ks. Roberta Hoatsona, który oskarżył kilku najwyższych rangą hierarchów – m.in.
kardynałów z Nowego Jorku i Waszyngtonu Egana i Mc Carricka – o czynną
pedofilię. Na skutek tych oskarżeń arcybiskup Bostonu, Sean O’Malley,
zapowiedział objazd kościołów archidiecezji i spotkania z ofiarami księżowskiej
chuci. Heatson napisał więc do niego list tej treści: „Czy mogę prosić o pełną
uwagę? Jestem księdzem, ofiarą pedofilii duchownych i reprezentantem setek
podobnych jak ja. Celem tego listu jest prośba, by zaniechał pan dziewięciu
spotkań modlitewnych, planowanych w parafiach archidiecezji, i zaprzestał
wysyłania listów z zaproszeniami na nie. Aprobuję pańskie poczynania
pojednawcze, ale jestem przekonany, że nie rozumie pan wciąż, jak należy
postępować z ofiarami, z przemocą, jakiej doznali, i z naszym posttraumatycznym
stresem. Dla większości modlitwa jest niemożliwością, bo każde napomknienie o
Bogu, księżach, modlitwie, przywołuje urazy na nowo. Po otrzymaniu pańskich
listów niektórzy z moich podopiecznych powrócili do nadużywania alkoholu,
narkotyków, wróciły samobójcze myśli. Te listy na nowo uwolniły wspomnienia
koszmarnych przeżyć, wstyd, poczucie winy. Przemoc z ręki księży na nowo ożyła.
Zamiast jeździć po parafiach, niech pan opublikuje listę wszystkich bostońskich
duchownych przestępców z ich aktualnymi miejscami pobytu. Zamiast serwować
modlitwy pojednania i pokuty, niech pan siądzie za biurkiem i wystawi czek na
milion dolarów dla założonej przeze mnie organizacji Rescue & Recovery
International. Dzięki temu miałbym czym zapłacić za psychoterapię
poszkodowanych, mógłbym znaleźć mieszkanie dla bezdomnych ofiar księży, pokryć
koszty ich kuracji odwykowej, zapłacić komorne lub kupić im jedzenie”.
PZ
nr 30, 03.08.2006 r.: BISKUPI POD LUPĄ
(...) Co najmniej 18 biskupów w USA wiarygodnie oskarżono o przestępstwa
seksualne przeciwko nieletnim. (...)
TW
nr 30, 03.08.2006 r.
PASTERZE I ETYCY
Antypolski układ przypuścił wyjątkowo perfidny
atak na Kościół. W ciągu zaledwie kilku ostatnich dni lipca za kratki trafiło
czterech pedofilów: dwóch księży katolickich, kościelny oraz przełożony
ministrantów.
W Płońsku (woj. mazowieckie, diecezja płocka):
„Policjanci wydziałów: dochodzeniowo-śledczego i kryminalnego Komendy
Stołecznej Policji zatrzymali 30-letniego Jarosława N. W trakcie przesłuchania
mężczyzna przyznał się do rozpowszechniania przez Internet treści
pornograficznych z udziałem nieletnich (co najmniej 364 pliki zdjęciowe).
Komputer, z którego korzystał, zabezpieczono. Mężczyźnie grozi kara do 5 lat
pozbawienia wolności” – głosi oficjalny komunikat, przemilczając fakt, że ów
tajemniczy „mężczyzna” jest znanym księdzem diecezji płockiej, zaś policyjna akcja
miała miejsce na terytorium wielce w Płońsku szanowanej parafii św.
Maksymiliana Kolbego.
(...)
Poszukiwany listem gończym 37-letni ks. Piotr T.,
do niedawna proboszcz z Dębnicy koło Człuchowa (woj. pomorskie, diecezja
pelplińska), wpadł w ręce policji. O spektakularnej ucieczce plebana wraz z
15-letnim uczniem gimnazjum w Starogardzie Gdańskim pisaliśmy w „Proboszczu na
gigancie” („FiM” 21/2006). W toku śledztwa wyszło na jaw, że nie tylko
molestował seksualnie ministrantów, ale też poił alkoholem oraz udostępniał
narkotyki. Przed awansem na proboszcza w Dębnicy ksiądz T. był (do połowy 2005
r.) wikariuszem parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Starogardzie Gdańskim,
gdzie patronował rozbitej przed kilku dniami siatce pedofilskiej,
wykorzystującej małoletnich ministrantów.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, „sprawa ma
charakter rozwojowy”, gdyż dzieci „wypożyczano” również księżom z innych
parafii, nie tylko diecezji pelplińskiej...
„W
Starogardzie Gdańskim zatrzymano 59-letniego kościelnego i 24-letniego szefa
ministrantów. Są podejrzani o molestowanie chłopców poniżej 15 lat,
ministrantów z tej samej parafii. 59-latka zatrzymano na terenie parafii, a
24-latka w miejscu pracy. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że przestępstwa
miały miejsce od 1996 r. do 2005 r. Do molestowania dochodziło na terenie
parafii. Do tej pory ustalono dziesięciu pokrzywdzonych. Niewykluczone, że może
być ich więcej. Zatrzymanym przedstawiono zarzuty z art. 200 par. 1 (czynności
seksualne z małoletnim), za co grozi kara pozbawienia wolności do lat 10,
59-latkowi także z art. 208 (rozpijanie małoletniego), ponieważ jak wynika z
ustaleń policjantów, wielokrotnie dostarczał alkohol nieletnim i nakłaniał do
jego spożycia” – komunikuje pomorska policja.
Kościelny Waldemar G. oraz prezes ministrantów
Tomasz J. (pracownik Wydziału Kultury, Sportu i Promocji Regionu Starostwa
Powiatowego w Starogardzie) przyznali się do zarzucanych im czynów. Zabawiali
się z nieletnimi ministrantami w pomieszczeniach parafialnych, a najmłodsza z ofiar
miała zaledwie 11 lat...
– Pracuję w wymiarze sprawiedliwości od 26 lat i
dotąd nie zetknąłem się z tak odrażającą i bulwersującą sprawą – powiedział
sędzia Zbigniew Ałaszewski z Sądu Rejonowego w Starogardzie, gdzie zapadła
decyzja o zastosowaniu 3-miesięcznego aresztu wobec podejrzanych.
Proboszczem parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej
jest ksiądz kanonik Roman Walkows, członek Rady Kapłańskiej diecezji
pelplińskiej, sędzia Sądu Biskupiego i wykładowca etyki w miejscowym wyższym
seminarium duchownym...
Biskupi Bernard Szlaga (Pelplin) i Stanisław Wielgus (Płock) nie komentują
incydentów w podległych sobie diecezjach. Niepotrzebnie chowają głowę w piasek,
gdyż wytłumaczenie jest, a z racji powszechności stosowania również im powinno
być znane. Proponujemy szybko przeciąć wątpliwości wiernych i ogłosić, że „taka
kumulacja wydarzeń w okresie... (tu sugerujemy wstawić jakąś pasującą datę z
kalendarza liturgicznego) nie może być przypadkiem itd.”, a cała historia jest
brudną robotą wrogiego Kościołowi układu.
Anna Tarczyńska
nr
32, 17.08.2006
r.
MASOWANIE
MINISTRANTA
Ksiądz Marek B.,
41-letni wikariusz parafii Miłosierdzia Bożego w Głogowie, zasiadł na ławie
oskarżonych pod zarzutem doprowadzenia małoletniego ministranta do obcowania
płciowego i poddania się „innym czynnościom seksualnym”. Incydent miał miejsce
23 stycznia 2006 r. na plebanii: „Ksiądz Marek zrobił mi herbatę z alkoholem.
Musiał dużo wlać, bo byłem oszołomiony. Potem zaproponował, żebym położył się
na łóżku, to zrobi mi masaż. No i wtedy właśnie »to« się stało. Wykorzystał
mnie, a w gruncie rzeczy to chyba nawet zgwałcił. Później proponował jeszcze,
żebym został u niego na całą noc” – zeznał ministrant.
Ksiądz odpowiada z
wolnej stopy. Prokuratura zakazała mu kontaktów z małoletnimi.
AT
nr
32, 17.08.2006
r.
ZARAZA W AFRYCE
W Republice
Południowej Afryki toczy się dochodzenie w sprawie 32 przypadków przemocy
seksualnej księży katolickich wobec nieletnich.
Sekretarz generalny
Konferencji Biskupów RPA Vincent Brennan oświadczył w ubiegłym tygodniu:
„Zdajemy sobie sprawę z tego problemu. Kościół jest bardzo zatroskany. Nie ma w
nim miejsca dla nikogo, kto molestuje seksualnie młodych”.
Stan rzeczy jest taki
sam jak wszędzie – skargi na poszczególnych księży napływały latami i były
ignorowane przez ich zwierzchników. Gdy bywało już tego za dużo, kapłana
wysyłano na leczenie (czasem do USA), po czym umieszczano w nowej parafii z
zapewnieniem, że już jest zdrowy... I przestępstwa zaczynały się od początku.
Jednym z największych
recydywistów był 65-letni ks. James McCauley. Jego proces miał się rozpocząć we
wrześniu, ale kapłan zginął w wypadku samochodowym. Drugi pedofil z Cape Town,
ks. Patrick Thornton, dziwnym trafem również zginął nagle w wypadku.
W USA w 90 procentach
ofiarami księży są małoletni chłopcy, podobnie w Australii, Niemczech i innych
krajach; w Ameryce Łacińskiej i Afryce gwałcone są przede wszystkim nastoletnie
dziewczynki. A w Polsce?
JF
nr
32, 17.08.2006
r.
TYSIĄC
OFIAR
Księży pedofilów było w
Irlandii znacznie więcej, niż dotychczas sądzono. W ciągu ostatnich piętnastu
lat katoliccy sutannowi z diecezji w Dublinie mogli zgwałcić nawet tysiąc
dzieci. Jak wynika ze śledztwa specjalnej komisji rządowej, tylko w diecezji
Ferns w latach 60. ubiegłego wieku 2002 księży dopuściło się 100 aktów
seksualnej przemocy wobec dziewcząt i chłopców. Pedofilska afera podkopuje
autorytet tutejszego Kościoła, co powoduje masowe odejścia wiernych.
RP
nr
32, 17.08.2006
r.
MADONNA
ZAPŁAKAŁA NAD PEDOFILAMI
Nasze życie jest
pokorą, walką i pokutą – zapewniał w roku 2003 Walter Christey z teksańskiego
klasztoru Christ of the Hills (Chrystus Wzgórz).
– Wszystkie kary,
które nas spotykają w życiu, pochodzą z ręki miłującego Boga...
Dziś, siedząc w
więziennej celi wraz z trzema braćmi zakonnymi, Christey wolałby, by mu tych
słów nie przypominano. No bo zamiast pokory, walki i pokuty była lubieżność,
dziecięca pornografia, narkotyki, oszustwa i przestępstwa; zamiast Chrystusa –
na wzgórzu rozsiadł się szatan, a kary pochodzić będą nie z ręki miłującego Boga,
lecz sędziego.
O tym, że coś jest
poważnie nie tak w klasztorze położonym między Austin i San Antonio, miejscowa
policja dostawała informacje już od ponad 10 lat. Wreszcie – 25 lipca –
funkcjonariusze weszli do klasztoru z nakazami aresztowania i rewizji oraz
oskarżeniem o molestowanie chłopca. Na tym nie koniec. Mnichom zarzuca się
zorganizowaną przestępczość, fałszerstwa pocztowe i wyłudzanie pieniędzy.
Pedofilia nie ograniczała się do jednego dzieciaka. Mnisi zwabiali do klasztoru
wielu chłopców pod pretekstem uczenia ich życia zakonnego. Uczyli...
homoseksualnego.
Biskup Michael
Jakimczyk przyznaje teraz, że podczas odwiedzin klasztoru widział małoletniego
chłopca w stroju mnisim. Mówi, że „nie wyglądało to dobrze i poczuł się
nieswojo”. Zapewniono go, jak twierdzi, że bracia starają się przekazać młodym
smak życia zakonnego i wszystko jest w porządku. Jakimczyk mówi, że sprawy nie
badał i nic z tym nie zrobił, bo klasztor nie był w jego jurysdykcji, a wizyta
miała charakter kurtuazyjny.
Jednym z oskarżonych
jest 61-letni przeor Samuel Greene, który założył klasztor w 1980 roku. Z
powodu złego stanu zdrowia znajduje się pod ścisłym nadzorem w areszcie
domowym. Wcześniej dostał wyrok 10 lat nadzoru sądowego za molestowanie
seksualne 14-letniego kandydata na mnicha podczas nowicjatu w roku 2000.
Podczas śledztwa przyznał się do przestępstw wobec innych dzieci. Klasztor
słynął z obrazu Matki Boskiej, która roniła krwawe łzy. – Cud – mówili pobożni
i wierzyli w to. Tysiące ciągnęły pielgrzymkami do świętego miejsca, napływały
pieniądze i prośby o modlitwę. – To kant – stwierdził miejscowy szeryf. – Ten
płaczący obraz to oszustwo mające na celu ściągnięcie ludzi, w tym dzieci, i
zdobycie pieniędzy. Sam przeor Greene przyznał w końcu, że numer z płaczącą
ikoną to pic.
Cudowna Matka Boska
jest dziś w komisariacie jako dowód rzeczowy, podobnie jak komputery i
wyposażenie biura klasztoru. Po najeździe policji został tam tylko odźwierny,
który już nawet nie zamyka drzwi przed myszkującymi dziennikarzami. Wstyd jak
jasna cholera...
Aresztowani mnisi
mówią, że Bóg daje im siłę, a policja – że będą go potrzebować.
TN
nr 33, 24.08.2006 r. ŁAJDACY SPOD KRZYŻA W Wielkiej Brytanii toczy się postępowanie karne przeciwko instytucjom i osobom odpowiedzialnym za bestialskie znęcanie się i przestępstwa seksualne wobec dzieci z zaburzeniami emocjonalnymi, które mieszkały (a raczej były więzione) w obiekcie pod nadzorem Kościoła katolickiego St. William’s Community Home w Market Weighton. (...) Panował tam brutalny reżim, a sami duchowni dopuścili się niesłychanej liczby przestępstw seksualnych oraz aktów fizycznego znęcania się nad chłopcami w wieku 10-16 lat. Trwało to 30 lat, do czasu zamknięcia instytucji. (...)
PZ
REKORDZIŚCI (...)
Katolicki ksiądz Harry Monroe stoi przed sądem stanu Indiana pod zarzutem popełnienia w ciągu czterech lat ponad 50 gwałtów na tym samym chłopcu. Kapłan poił go przedtem alkoholem i dawał marihuanę. (...) 83-letni ks. Charles Sylwestre, zasiadając (w koloratce!) na ławie oskarżonych kanadyjskiego sądu, wypowiedział 47 razy słowo „winny”, przyznając się do popełnienia gwałtów na właśnie tylu małoletnich dziewczynkach. (...)
TN
nr 40, 06-12.10.2006 r.
ZBRODNIA I KARA
Jedną ze światowych sensacji ostatnich dni jest
film telewizji BBC o katolickich księżach pedofilach.
Brytyjscy dziennikarze, którzy słyną z niezwykłej
rzetelności, zarzucili w nim obecnemu papieżowi, a byłemu kardynałowi
Ratzingerowi, że tuszował haniebny proceder. Niby nic nowego, bo o sprawie w
ciągu ostatnich kilku lat pisaliśmy kilkakrotnie (m.in. „FiM” 34/2003). Ale...
W studiu TVN odbyła się dyskusja na ten temat.
Wśród zaproszonych gości był m.in. redaktor Szymon Hołownia z
„Rzeczpospolitej”. Ten twierdził, że wszystko jest rozdmuchaną sensacją, bo
pedofile zdarzają się w każdym zawodzie, więc w księżowskim także. W tym
momencie prowadzący program dziennikarz zaoponował:
– Może i tak, ale ich kryli biskupi, przenosząc z
parafii na parafię, gdzie zboczeńcy nadal mogli uprawiać swój proceder.
Hierarchów nie spotkała za to żadna kara.
– Na razie nie spotkała, ale niewątpliwie spotka –
zapewnił głupkowato Hołownia.
– Tak? A jaka? – zainteresował się TVN-owiec.
– Będą się smażyć w piekle.
Oto kluczowy fragment tajnej „Instrukcji” papieża
Jana XXIII, którą sumiennie wprowadzał w życie kard. Ratzinger:
„(...) wszyscy i każdy z osobna przed trybunałem w
jakimkolwiek charakterze stojący lub gdyby kto z racji swego urzędu o sprawie
tej (przestępstw seksualnych księży – przyp. red.) uzyskał wiedzę, zobowiązany
jest do zachowania najściślejszej tajemnicy, która jest traktowana jako
tajemnica Świętego Urzędu, wszędzie i wobec każdego, pod groźbą ekskomuniki
latae sententiae (...)”.
MarS
PS Całkowity bojkot BBC ogłosił Roman Giertych
nazywając materiał wyemitowany przez stację „brudnym atakiem, który urąga
zasadom kultury”. – Nie będę odtąd nigdy rozmawiał z ich redaktorami –
oświadczył wicepremier.
Tłum zasmuconych dziennikarzy BBC, czekających cierpliwie od wielu dni w
kolejce po wywiad, odszedł ze zwieszonymi głowami. Na londyńskiej giełdzie akcje
brytyjskiej telewizji i radia lecą na łeb, na szyję...
nr 43, 02.11.2006 r. OJCIEC DUPOWNY
We Włoszech aresztowano 81-letniego księdza. Duchowny okazał się
pedofilem, a do tego alfonsem.
Zamknięto też jego dwóch wspólników. Kapłan prowadził koło San Marino schronisko dla bezdomnych, do którego zgłaszało się wielu nieletnich nielegalnych imigrantów. Dostawali alternatywę: albo zostaną prostytutkami, albo odda się ich w ręce władz. Ksiądz przez rok molestował seksualnie 16-letniego chłopaka, a potem sprzedał go właścicielowi pewnej restauracji. Młodocianych imigrantów oferował swym klientom po 100–200 euro za stosunek.
ST
nr 45, 16.11.2006 r. ŻYCIE PO RELIGII
NOSIŁ WILK RAZY KILKA...
Po raz kolejny jedna z czołowych gwiazd
amerykańskiego „zagłębia biblijnego” podała się do dymisji po ujawnieniu
skandalu obyczajowego. Podobna przykrość spotkała głównego watykańskiego
specjalistę od „leczenia homoseksualizmu”. Homospisek czy po prostu szyderstwo
losu?
Ostoja chrześcijańskiego fundamentalizmu i
konserwatyzmu, czyli stany południowe USA, nie ma w ostatnich latach wiele
szczęścia. Jak tylko rozbłyśnie jakaś gwiazda na firmamencie religijnego
show-biznesu, pouzdrawia trochę chorych, powypędza demony, dorobi się paru
milionów dolarów, to już musi podawać się do dymisji: jak nie skandal
finansowy, to molestowanie sekretarki... Oczywiście, dla części ich wyznawców
nie jest to żaden problem. Zawsze wyjaśnią sobie, że szatan atakuje oddane
sługi Boże ze zdwojoną energią, a nie wszystkie z nich są w stanie owe srogie napaści
demoniczne odeprzeć. Ludzie o niezbyt głębokiej wierze pomyślą jednak, że być
może cała działalność owych gwiazd była hochsztaplerką obliczoną na finansowe
wykorzystanie naiwnych.
Tak czy inaczej, kolejną gwiazdą, która podała się
do dymisji, jest Ted Haggard, pastor liczącej kilkanaście tysięcy wiernych
kongregacji Kościół Nowego Życia w Colorado Springs. Nic nie wiadomo o stanie
jego konta, ale wiadomo, że jego zbór należący do tzw. nowych kościołów
charyzmatycznych głosił ewangelię sukcesu, czyli wiarę we wzajemną zależność
religijności i dochodów finansowych. Haggard był nie tylko znanym kaznodzieją,
ale także przewodniczącym Narodowego Stowarzyszenia Ewangelicznych Chrześcijan,
potężnej i wpływowej, liczącej 30 milionów wiernych organizacji promującej
konserwatywne wartości i kreacjonizm.
Tak się jakoś składa, że na początku lat 90. w
Lublinie osobiście zetknąłem się z misjonarzami zboru wielebnego Haggarda,
którzy penetrowali Wschodnią Europę po upadku komunizmu w poszukiwaniu nowych
wiernych. Jedną z najbardziej zabawnych i, jak sądzę, szkodliwych praktyk
uprawianych przez ludzi Haggarda było wyganianie demonów. Widzieli diabła
wszędzie – wystarczyło, że któryś z uczestników nabożeństwa był zbyt smutny,
zbyt apatyczny lub przyznał, że podobają mu się osoby tej samej płci, a już
egzorcyzmowano z niego demona smutku, śmierci lub zboczenia. Można się z tego,
i słusznie, śmiać, ale strach
pomyśleć, że ktoś może żyć w przeświadczeniu, że
zachodzące w nim naturalne procesy psychiczne są efektem zamieszkiwania diabła,
a nawet całych stad demonów. Dla bardziej wrażliwych osób taka wiara może
zakończyć się przecież poważnymi problemami psychicznymi.
Pech chciał, że wielebny Haggard, mąż i ojciec
pięciorga dzieci, podał się do dymisji z wszystkich zajmowanych przez siebie
funkcji po ujawnieniu przez Mike’a Jonesa, chłopca utrzymującego się z
prostytucji, że pastor spotykał się z nim regularnie co miesiąc przez trzy
lata. Haggard na początku wszystkiemu zaprzeczył, później przyznał, że w tym,
co mówi Jones, jest wiele prawdy, i że swoją homoseksulanością „zmagał się
przez całe dorosłe życie”. Wygląda na to, że wyznawcy pastora widzący wszędzie
diabły zapomnieli wygnać je ze swojego szefa. Na koniec wyrzucili ze swojego
kościoła zdemaskowanego i żałującego za grzechy pastora.
W tym samym czasie w paryskim sądzie złożono
doniesienie. Otóż doktor Tony Antarella, ksiądz, psychoanalityk i czołowy
watykański ideolog w kwestii „leczenia homoseksualizmu” jest oficjalnym doradcą
Watykanu w sprawach zdrowia i rodziny. Miał on wykorzystywać seksualnie byłego
pacjenta, nastolatka pochodzącego z pobożnej rodziny katolickiej. Ksiądz doktor
dokonywał przestępstw podczas sesji leczniczych, którymi obiecał „uzdrowić”
chłopca z homoseksualizmu... W tym samym czasie katolickie, krytyczne wobec
Watykanu czasopismo „Golias” opublikowało wspomnienia Daniela Lamarca, byłego
kleryka, który także był leczony przez watykańskiego hochsztaplera... Z
podobnym skutkiem. Lamarc poskarżył się kardynałowi Paryża, słynnemu
arcybiskupowi Jeanowi-Marie Lustigerowi, który obiecał zająć się sprawą. Jak to
zwykle bywa, skończyło się na obietnicach.
Zapowiada się wielki skandal, bo ksiądz Antarella
jako psychoanalityk dostarczał Kościołowi pojęć użytecznych w robieniu z
homoseksualistów chorych. To on ogłosił, że geje i lesbijki cierpią na
„narcystyczne skłonności”, to on wymyślił „głęboką niedojrzałość” psychiczną,
na którą rzekomo chorują. Co teraz pocznie Kościół bez swojego głównego
specjalisty, który okazał się w końcu chory na wymyślone przez siebie choroby?
Czy Watykan poszuka sobie innego psychoanalityka? Tyle że kolejnego takiego
skandalu świat już może nie przeżyć... Ze śmiechu.
Marek Krak
nr 50, 21.12.2006 r. WSZYSTKO NA SPRZEDAŻ
Kościół katolicki na Alasce wciąż nękany jest procesami
sądowymi za seksualną przemoc kleru i
żeby pokryć grzywny, wyprzedaje co się da. (...) ... który już jako dyrektor
liceum, ujawnił publicznie, że w dzieciństwie molestował go ks. Frank Murphy. Po tym wyznaniu Podvin
popełnił samobójstwo. Inny kapłan, Robert Wells, przez 8 lat gwałcił
dziewczynkę. Zaczął, gdy miała 7 lat. Z kolei w diecezji Fairbanks ponad 100
osób wytoczyło dziesięciu księżom i zakonnikom procesy o przestępstwa
seksualne. (...) CS
WŁOCHY/RZYM
Seksaferę mają także Włosi – katolicy jak my… Upubliczniono dane sondażu Instytutu Statystyki ISAT dotyczące skali wymuszania usług seksualnych w zamian za stałe umowy o pracę. Ofiarami tego procederu mogło paść nawet 900 tysięcy kobiet.
Wstrętne! U nas jest to absolutnie ni do pomyślenia… żeby ktoś prowadził podobne badania.
2007 r.:
nr 1, 11.01.2007 r. SIOSTRA POŻĄDANIA
Zakonnica, 78-letnia Norma Giannini została oskarżona o
molestowanie seksualne dwu uczniów katolickiej szkoły podstawowej w Milwaukee,
której dyrektorem była przed laty. Dochodzeniowcy policzyli, że w ciągu
czterech lat dopuściła się około 200 przestępstw seksualnych na 13-letnich
chłopcach.
CS
nr 2, 18.01.2007 r. DUSZPASTERZ PEDOFILA
Gazeta brytyjska „Observer” opublikowała rezultaty swojego śledztwa,
które pokazuje, jak biskupi Kościoła katolickiego bronili przestępców
seksualnych.
Ksiądz David Crowley brutalnie i agresywnie gwałcił przez kilkanaście lat ministrantów. Jednym z nich był 10-latek „Paul”, siłą zmuszany przez 4 lata, aż do roku 1995, do stosunków seksualnych. Obecnie oskarża biskupa Leeds Davida Konstanta o zatajanie dowodów, że Crowley jest drapieżnym pedofilem.
W roku 1987, jak pokazują dokumenty, Kanstant został poinformowany, że ks. Crawley poi ministrantów alkoholem i zmusza do usług seksualnych. (…) Biskup wysyła więc księdza na kurację i za kilka miesięcy znajduje mu nową pracę w Devon. Zaczyna się to samo, więc Crawley przenoszony jest do nowych parafii, gdzie wciąż poluje na nieletnich i gwałci ich – nawet po ceremonii pogrzebowej. W roku 1998 Crowley pracujący akurat jako szpitalny kapelan został aresztowany i skazany na 9 lat więzienia. Przyznał się do gwałcenia i molestowania małoletnich chłopców. Przez 11 lat!
CS
nr 2, 18.01.2007 r. KOLEJNY KAMYK LAWINY
(…) Tak jak w poprzednim oskarżeniu (sprawa trafiła do sądu we wrześniu) – chodzi o świadome chronienie przez kardynałów księdza pedofila. Tego samego: Nicholasa Aguilara, który zgwałcił lub molestował seksualnie ponad sześćdziesięcioro dzieci w Meksyku i USA.
Tym razem ks. Aguilar – który wciąż się ukrywa w Meksyku –
oskarżony został o to, że przed 10 laty popełnił przestępstwa seksualne w
diecezji Tehuacan. Ofiarą był trzynastoletni chłopiec. Duchowny zagroził mu, że
jeśli piśnie słowo o tym, co miało miejsce, życie jego matki oraz innych
członków rodziny będzie zagrożone. Rodzice dowiedzieli się jednak o
molestowaniu syna i zgłosili to na policję. Żadnej reakcji. Kościół w Meksyku
był – i wciąż jeszcze jest – świętą krową. JF
nr 4, O1.02.2007
r. CICHO SZA?
(…) Po raz pierwszy biskupi Kanady opracowali regulamin postępowania w sprawach molestowania nieletnich przez kler w roku 1992, kiedy rząd prowincji Ontario wypłacił 40 mln dolarów odszkodowania 1600 ich bitym i wykorzystywanym ofiarom. (…)
TN
nr 7, 22.02.2007 r. JEBADEŁKA
Prokuratura oskarżyła Piotra T. – byłego proboszcza z Dębnicy na Pomorzu – o pedofilię, gwałt oraz rozpijanie i narkotyzowanie nieletnich. W ciągu 10 lat duszpasterz miał wykorzystać seksualnie kilkunastu młodych ministrantów. Z chłopięcego haremu księdza miał korzystać także kościelny (59 lat) oraz szef ministrantów (24 lata).
MaK
nr 7, 22.02.2007 r. WSADZILI KSIĘDZA
Sąd Rejonowy w Przysusze zapuszkował na dwa miesiące 62-letniego duchownego podejrzanego o zgwałcenie 17-latka. Ksiądz, po pijaku, przewrócił chłopca i nakazał mu odbycie stosunku seksualnego pod groźbą pobicia. (...)
AC
nr 7,
22.02.2007 r. NIEREFORMOWALNI
Ks. George Chaanine (52 l.) z parafii Our Lady of Las Vegas przez kilka dni był poszukiwany listem gończym. Wreszcie go schwytano. Sędzia nakazał aresztowanie pod zarzutem usiłowania morderstwa na tle seksualnym. Chaanine napadł w biurze parafialnym Michaelinę Bellamy i butelką bił ją po głowie. Potem zaczął dusić, aż prawie straciła przytomność. Jednocześnie macał ją po piersiach i gdzie indziej. Uwolniła się, szarpiąc duchownego za jądra i gryząc. (…) Ks. Bedoya przemocą trzymał związanego, zgiętego w pół 35-letniego mężczyznę i gwałcił go doodbytniczo.
TN
nr 10, 15.03.2007 r. ZNÓW PEDOFIL
(…) 27 marca policjanci zatrzymali 47-letniego księdza Antoniego W., proboszcza z tej miejscowości, oskarżonego o wykorzystywanie seksualne nieletnich chłopców – mówi Mieczysław Orzechowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Kilka dni później sąd rejonowy zastosował wobec podejrzanego trzymiesięczny areszt. Kapłanowi postawiono dwa zarzuty: pierwszy dotyczy kilkakrotnego wykorzystywania seksualnego szesnastolatka w zamian za korzyści majątkowe, drugi zaś – kilkakrotnego doprowadzenia czternastolatka do obcowania płciowego i innych czynności seksualnych. Do zdarzeń tych dochodziło w ubiegłym roku. (...)
RP
nr 11, 22.03.2007 r.: W archiwum
„FiM” doliczyliśmy się grubo ponad setki polskich księży pedofilów (takich z
„certyfikatem”), o których pisaliśmy w ciągu ponad 7 lat istnienia gazety.
nr 20, 24.05.2007 r. WIELEBNY SALEM
Na obszerną listę duchownych, którzy splamili dobre imię katolickiego
Kościoła, wpisał się ks. Michael Sprauer. Bardzo oryginalna to karta.
Otóż wielebny Sprauer z Salem w stanie Oregon był kapelanem w więzieniu stanowym. Jednak jego działalność dalece wykraczała poza obowiązki kapelańskie. Sprauer przemycał kokainę i marihuanę do mamra i tymi dobrami bożymi częstował więźnia Thomasa Ha, który w zamian oddawał mu się seksualnie w ubikacji kaplicy więziennej. „Mówił, że mnie kocha i będzie o mnie dbał” – zeznał Ha. Czy to miłości i dbałości było za mało, czy też pojawiły się inne komplikacje, nie wiadomo, w każdym razie Ha poskarżył się władzom, że znajduje się w sytuacji: ćpanie za kopulowanie.
Wówczas okazało się, że kapłan jest obiektem innego śledztwa: oskarżony został o przemoc seksualną wobec trzech chłopaków osadzonych w domu poprawczym. Gdy tylko zamykano ich za niewłaściwie zachowanie do izolatki, przybiegał ks. Sprauer i namawiał do wzajemnej masturbacji oraz lodoróbstwa.
Sprauer, obecnie wikary u św. Józefa w Salem, zaprzecza zarzutom. No bo cóż innego ma robić!
CS
nr
23, 14.06.2007
r.
CHOROBA
ZAWODOWA?
60-letni kościelny z
parafii św. Katarzyny w Starogardzie Gdańskim, Waldemar G., został skazany
przez sąd na 6 lat więzienia. Ale na wyrok w tej samej sprawie czeka również
38-letni ksiądz Piotr T. Kościelny ma na koncie upijanie alkoholem i
molestowanie 13 ministrantów, zaś duchowny odpowiada m.in. za zgwałcenie
ministranta („FiM” 30/2006). To kolejny proces ludzi Kościoła, wykorzystujących
seksualnie dzieci.
PS
nr 28, 19.07.2007 r. SIOSTRA KONTRA BRACIA
(…) Zarzuty koncentrują się głównie na szkole z internatem
dla chłopców, którą zakon prowadził w Christchurch w Nowej Zelandii. Przeciw
mnichom wysunięto 121 zarzutów o
molestowanie seksualne i znęcanie się nad nieletnimi. Mulvihill
zorientowała się w sytuacji podczas inspekcji w Nowej Zelandii wraz z
prowincjałem, bratem Peterem Burke’em.
(…) PZ
nr 42,
25.10.2007 r. SIOSTRY NA BAKIER Z BOZIĄ
(...)
Dzięki jego poczynaniom wykryto ponad 60 przestępstw seksualnych, których
sprawczyniami były siostry zakonne. (...)
JF
nr
44, 08.11.2007 r.
OFIARA OFIARĄ
Gazeta „Desde La Fe”, wydawana przez archidiecezję Mexico City, wydrukowała artykuł biorący pod obcasy Joaquina Aguilara, który jako nastolatek był gwałcony przez księdza mającego na koncie przestępstwa seksualne wobec pięćdziesięciorga dzieci.
Obecnie kapłan ukrywa się w Meksyku, a Aguilar wytoczył mu proces. Współoskarżeni są kardynałowie Roger Mahony z Los Angeles i Norberto Rivera z Mexico City.
(...
) Udowodniono już, że Rivera i Mahony z pełną świadomością kryli pedofila. W
Meksyku, który jest drugim po Brazylii największym krajem katolickim, nikt nie
wie, jak wielu księży popełniło przestępstwa seksualne. Szacuje się, że liczba
ta może być ogromna, lecz dotąd obowiązywało milczenie. PZ
nr
47, 29.11.2007 r. FAKTY
Tego nie zobaczycie w TVParafialnej. Zakon jezuitów wypłaci Eskimosom z Alaski gigantyczne odszkodowanie, 50 milionów dolarów, w związku ze skargami o molestowanie seksualne. Dziennikarze „Los Angeles Times”, którzy dotarli do opisów jezuickich misji, twierdzą, że misjonarze zmuszali do obcowania seksualnego (w tym do zbiorowych orgii) nawet stuprocentową populację chłopców z niektórych eskimoskich wiosek...
nr
47, 29.11.2007 r.
DWA
LATA, JAK DLA BRATA
Ksiądz molestował seksualnie
9-letniego chłopca. Choć dostał za to dwa lata więzienia, wypoczywa sobie w
luksusowym kościelnym domu opieki. Tymczasem dzieciak i jego najbliżsi mają
dzisiaj gorzej niż w kryminale...
Reprezentację pedofilów występujących w czarnych barwach polskiego kat. Kościoła wzmocnił przed kilkunastoma dniami kolejny, doświadczony (31 lat
w kapłaństwie) zawodnik. To 57-letni ksiądz Piotr D., proboszcz parafii św. Ducha we wsi Werdun (gmina Tarczyn, archidiecezja warszawska), skazany 31 października 2007 r. na dwa lata więzienia za molestowanie seksualne małoletniego chłopca.
Proces toczący się przed Sądem Rejonowym w Grójcu był tajny przez zrozumiały „wzgląd na dobro ofiary” oraz całkiem niezrozumiały „wzgląd na dobre imię kapłana”. Przybliżymy okoliczności tej sprawy, ponieważ stwierdziliśmy ponad wszelką wątpliwość, że sytuacja dziecka jest znana i szeroko – nieprzychylnie dla niego! – komentowana w paskudnie sklerykalizowanym środowisku, gdzie wciąż mieszka wraz z rodziną.
--------------------------------------------------------------------------------
Dramat Krzysia rozpoczął się we wrześniu 2003 r. Chłopiec miał wówczas 9 lat i uczęszczał do publicznej Szkoły Podstawowej w Suchostrudze, gdzie ks. Piotr D. był nauczycielem religii. Suchostruga leży w obrębie parafii Werdun, więc proboszcz miał częste okazje do „zajęć pozalekcyjnych” z uczniami. Najchętniej poświęcał swój czas właśnie Krzysiowi, przy każdej nadarzającej się okazji ucząc go anatomii i przeprowadzając doświadczenia mające uprzytomnić dziecku, co może zdziałać ręka w majtkach...
Tak było aż do późnego lata 2006 roku, kiedy to 12-letni już chłopiec zaczął dobrze rozumieć, w co bawi się jego duszpasterz. Nauczył się też skutecznie unikać kontaktów tte-ŕ-tte – sprzyjających zboczonym zachciankom plebana.
Wiosną 2007 r. Krzyś został dosyć ostro sponiewierany przez księdza Piotra podczas lekcji religii. Katecheta rzucił nim o ścianę i wyszarpał za uszy, tłumacząc to później swoją nadmierną reakcją na „wyzywające zachowanie” ucznia.
Krzyś przestał chodzić do szkoły. Początkowo nie chciał ujawnić przyczyny rodzicom, aż wreszcie przez łzy wyznał im, czego doświadczał w zaciszu plebanii parafii św. Ducha.
Zawiadomiona o sprawie Prokuratura Rejonowa w Grójcu zareagowała wzorowo. Gdy biegły psycholog orzekł, że chłopiec w najmniejszym stopniu nie konfabuluje, śledczy wzięli wielebnego na spytki.
„Ten gówniarz perfidnie kłamie!” – zarzekał się na wszystko ks. Piotr D. podczas przesłuchań.
Jakoś mu nie uwierzyli i usłyszał zarzuty. Żeby zaś uniemożliwić podejrzanemu mataczenie oraz próby wpływania na pokrzywdzonego, grójecka prokuratura wystąpiła o areszt tymczasowy, co sąd bez wahania zatwierdził i 16 sierpnia werduński proboszcz poszedł siedzieć.
– Śledztwo utwierdziło nas w przekonaniu, że podejrzany molestował seksualnie dziecko oraz znęcał się nad nim fizycznie. Gdy 19 września skierowaliśmy do sądu akt oskarżenia, ksiądz wciąż jeszcze przebywał w areszcie – przedłużonym do 5 listopada. Ponieważ ostatecznie przyznał się do winy, odbyła się tylko jedna rozprawa, na której zapadł wyrok skazujący. Domagaliśmy się czterech lat więzienia, dostał zaledwie dwa. Sąd uchylił też dotychczasowy środek zapobiegawczy, dzięki czemu ksiądz mógł tego samego dnia wyjść na wolność. Prawdopodobnie będziemy składać apelację, ale ostateczna decyzja zapadnie po sporządzeniu przez sąd pisemnego uzasadnienia wyroku – ujawnił nam jeden z grójeckich prokuratorów.
--------------------------------------------------------------------------------
Czy to kwestia przypadku, że wielebnemu wymierzono dokładnie dwa lata, a nie – dajmy na to – dwa i pół?
– To nie jest przypadek, lecz wymowny sygnał, że jeśli znajdzie bystrych lekarzy i Kościół pomoże, to w ogóle nie trafi już do więzienia. Otóż kodeks karny wykonawczy powiada, że sąd odracza wykonanie kary pozbawienia wolności w wypadku „choroby psychicznej lub innej ciężkiej choroby uniemożliwiającej wykonywanie tej kary, do czasu ustania przeszkody”. Jeżeli zaś odroczenie wykonania kary nieprzekraczającej 2 lat trwało przez okres co najmniej jednego roku, sąd może warunkowo zawiesić jej wykonanie. Chodzi więc teraz o jakąś dobrą chorobę i wsparcie ze strony hierarchii kościelnej, mającej – o czym nie wszyscy wiedzą – niebagatelne wpływy w sądownictwie – wytłumaczył nam doświadczony warszawski sędzia.
Jego prognozę potwierdza fakt, że zaraz po wyjściu z kryminału ks. Piotr D. ciężko zaniemógł i „leży w szpitalu”. Tylko tyle zdołaliśmy dowiedzieć się w warszawskiej kurii metropolitalnej. Na co zaniemógł, gdzie się leczy? Tego już nam nie powiedziano, więc rozejrzeliśmy się tu i ówdzie, odnajdując byłego proboszcza (jego miejsce w parafii werduńskiej zajął ksiądz kanonik Józef Jędrzejewski, dotychczasowy wikariusz parafii św. Szczepana w Raszynie) w Pilaszkowie nieopodal Warszawy.
Wygodny pokój z łazienką i telefonem w archidiecezjalnym Domu Opiekuńczo-Leczniczym Opatrzności Bożej, czuła opieka pielęgniarska, masaże, hydroterapia, piękny park wokół... – bez wątpienia wygodniej niż w więzieniu.
--------------------------------------------------------------------------------
Tymczasem Krzyś oraz jego najbliżsi mają w okolicach wsi Werdun i Suchostrugi przechlapane.
– Atmosfera jest tutaj zatruta niebywałym klerykalizmem. Nie wiem, czy to przypadkiem nie jest robota nowego proboszcza, bo miejscowi dewoci jednym głosem lansują opinię, że dzieciak ma zadatki na kryminalistę i złożył fałszywe zeznania, żeby z jakichś powodów zemścić się na „wspaniałym duszpasterzu”. W ogóle nie dociera do nich, że ksiądz Piotr przyznał się do molestowania seksualnego. Jestem po prostu załamana faktem, że w tej szkalującej Krzysia akcji biorą też udział niektórzy nasi nauczyciele. Owszem, chłopak sprawiał w podstawówce drobne trudności wychowawcze, miał też kłopoty z nauką, ale ani większe ani mniejsze niż jego rówieśnicy – zapewnia „FiM” jedna z nauczycielek.
Anna Tarczyńska
tarczynska@faktyimity.pl
nr
48,
06.12.2007 r. PRZYPADEK BISKUPA
(...)
Bp. Priamo Tejeda stanął przed sądem w Sarasocie oskarżony o to, że
przez 11 lat zmuszał do stosunków 42-letniego imigranta z Kuby – ostatni raz w
roku 2005. Gwałcił go, szantażując aresztem i deportacją. (...)
PZ
2008 r.:
nr
1, 10.01.2008 r. SPOTKANIE
Z „JEZUSEM”
Włosi mają nową kościelną aferę – tym razem związaną z pedofilem w sutannie. Okazał się nim powszechnie znany i szanowany we Włoszech ksiądz Pietrino Gelmini (lat 82), który molestował swoich podopiecznych, co dopiero teraz wyszło na jaw. Kapłana oskarża się o zgwałcenie przynajmniej ośmiorga dzieci z założonej przez niego wspólnoty dziecięcej „Spotkanie”. Oczywiście, miało chodzić o „spotkanie z Jezusem”...
BS
nr
1, 10.01.2008 r.
51-letni
franciszkanin Ryszard Ś. siedzi od kilku dni w jeleniogórskim areszcie. I czeka
na proces oraz wyrok ośmiu lat więzienia, co daj Boże... i sędzio. Tyle mu się
należy za rozpowszechnianie w internecie czegoś, co nawet wśród pedofilów
uważane jest za haniebne: pornografii z udziałem dzieci i zwierząt. Mamy
nadzieję, że współwięźniowie zaspokoją wszelkie zachcianki ojca Rysia.
nr
2, 17.01.2008 r.
DZIECI
BRATA MNIEJSZEGO
Są takie kraje na
świecie, gdzie na ulicach roi się od bezpańskich psów, a dziecko można sobie
kupić za kilka dolarów. Istny raj dla zboczonego misjonarza!
W ostatnim dniu
minionego roku Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze aresztował na trzy miesiące ojca
Ryszarda Ś. z krakowskiej prowincji Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych
(popularnie zwanych franciszkanami) podejrzanego o rozpowszechnianie treści
pornograficznych z udziałem dzieci i zwierząt. (...)
– Na tym etapie
śledztwa trudno o precyzyjną odpowiedź, ale prawdopodobnie nie musiał się
zbytnio trudzić, bo w Asunción tanich dziecięcych „aktorów” i piesków
„statystów” jest pod dostatkiem – zauważa policjant.
„Dwunasto-,
trzynastoletnie dziewczyny często są zmuszone do prostytucji.
Anna Tarczyńska
nr 5, 01-07.02.2008 r. POLSKA PARAFIALNA
MIĘDZYNARODÓWKA
Kościół jest powszechny.
Pedofilia – siłą rzeczy – też...
Ksiądz Grzegorz G., wikariusz parafii
Niepokalanego Poczęcia NMP w podbydgoskiej Nowej Wsi Wielkiej (archidiecezja
gnieźnieńska), został oskarżony o molestowanie (...)
Chłopiec złożył już zeznania, których wiarygodność
nie podlega kwestii – dowiedzieliśmy się nieoficjalnie w bydgoskim sądzie
(ofiary przestępstw seksualnych mające mniej niż 15 lat przesłuchuje nie
prokuratura ani policja, lecz sąd w obecności biegłego psychologa, i tylko
jeden raz, o ile nie wyjdą później na jaw nowe, istotne okoliczności).
Ponieważ chodzi o księdza i sprawa jest tajna jak
nie wiem co, niewiele więcej powiedziano nam oficjalnie.
– Pozostawmy na boku opinię biegłego psychologa i
zaznaczmy, że ciężar gatunkowy zeznań dziecka nie do końca przekonuje nas, czy
rzeczywiście popełniono przestępstwo, co oczywiście nie pozwala w tej chwili na
postawienie jakichkolwiek zarzutów księdzu G. Śledztwo prowadzone jest więc „w
sprawie”, a nie „przeciwko osobie” i wnikliwie analizujemy wszystkie
okoliczności oraz poszukujemy dalszych dowodów, które pozwolą wyraźniej
potwierdzić zarzuty lub je obalą – zapewnił „FiM” Włodzimierz Marszałkowski,
zastępca szefa prokuratury Bydgoszcz-Południe prowadzącej postępowanie w
sprawie domniemanego molestowania seksualnego.
Trudno kwestionować tę ostrożność, skoro rzecz
jest jeszcze „ciepła”, a śledztwo wszczęto zaledwie przed kilkoma dniami. Mamy
jednakowoż nadzieję, że prokuratura prześledzi w swojej wnikliwości całą
kościelną karierę ks. Grzegorza G. i odpowie m.in. na pytanie, co sprawia, że
ten 43-letni duchowny po 18 latach kapłaństwa nie otrzymał dotychczas
probostwa, a jako wikariusz nie zagrzewa miejsca w żadnej parafii, staczając
się na coraz to mniej znaczące?
– Tylko od 2005 roku zaliczył już trzy: Słupcę,
Mogilno i Nową Wieś Wielką, a w całej swojej dotychczasowej karierze zwiedził
już bodajże dziewięć parafii. Słyszałem, że przez nadmierne powodzenie u
niewiast, ale w Słupcy, gdzie opiekował się ministrantami, ludzie szyli mu
buty, że nadmiernie zaprzyjaźnił się z jednym z tych chłopców. Abstrahując zaś
od plotek: widać gołym okiem, że nieustannie go przerzucając, arcybiskup Henryk
Muszyński daje wyraz jakimś tylko sobie znanym obawom – zauważa proboszcz z
okolic Włocławka, który wspólnie z ks. Grzegorzem studiował w tamtejszym seminarium
duchownym.
Kanada leży tysiące kilometrów od Polski, ale
klimat tam jakiś znajomy, by nie rzec identyczny z nadwiślańskim. Nie do wiary?
Ano przekonajmy się, bo wielce to będzie kształcące doświadczenie...
14 stycznia 2008 r. sąd w Ontario skazał na cztery
lata więzienia 72-letniego ks. Bernarda Prince’a – byłego sekretarza
generalnego Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary (Propaganda Fide) i
serdecznego – jak wyszło na jaw w procesie – przyjaciela papieża Jana Pawła II.
Wśród dodatkowych dolegliwości nałożonych przez sąd na bardzo wpływowego
onegdaj w Watykanie kapłana znajdujemy: obowiązkowe przekazanie próbki DNA do
narodowego banku danych, 20-letni wpis na ogólnodostępną listę przestępców
seksualnych, zakaz wstępu na baseny, do parków i wszelkich innych miejsc, gdzie
„zwyczajowo przebywają dzieci poniżej 14 roku życia”.
Cóż tak rozsierdziło kanadyjską Temidę? Trzynastu
molestowanych seksualnie lub zgwałconych chłopców (głównie ministrantów) w
wieku 9–16 lat. Smutną ciekawostką jest fakt, że większość dzieci pochodziła z
polskich rodzin
żyjących w Wilnie (prowincja Ontario) – enklawie
zamieszkanej przez Kaszubów. Niektórzy z nich tak dalece ufali katolickiemu
księdzu, że pozwalali mu... spać w jednym łóżku ze swoimi pociechami!!!
Ks. Prince przyjechał na rozprawę z Rzymu, gdzie
zamieszkał po przejściu na emeryturę. Przyznał się do prawie wszystkich
zarzutów. Nie będziemy tu opisywać, co wyczyniał z dziećmi, bo są to opisy
drastyczne. Zwróćmy uwagę na ujawnione przed sądem inne okoliczności:
¤ Gdy starsza siostra jednego z chłopców
powiadomiła o molestowaniu seksualnym brata dyrekcję katolickiej szkoły, w
której ks. Prince nauczał, ten został po 2 tygodniach... przeniesiony przez
ordynariusza diecezji Pembroke, biskupa Williama Josepha Smitha, na inną
placówkę;
¤ Ksiądz Prince nie doczekał w Kanadzie żadnych
awansów, był wielokrotnie przerzucany z parafii na parafię („to dowód, że
hierarchia kościelna wiedziała o występkach oskarżonego” – przekonywał sąd Rob
Talach, prawnik reprezentujący ofiary), aż wreszcie trafił do oddziału
Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary w Toronto;
¤ Po którymś tam z kolei gwałcie na dziecku ks.
Prince’a „zesłano” w 1991 r. do... Watykanu, gdzie wkrótce zaczął robić karierę
na posadzie sekretarza generalnego Dzieła i gdzie w glorii ulubionego
współpracownika papieża Polaka przeszedł w 2004 r. na emeryturę.
nr 7, 15-21.02.2008 r. POLSKA PARAFIALNA
BRATNIA DUSZA
Na ogrodzeniu okalającym franciszkański klasztor w
Pakości znajduje się gablota, a w niej plakat z napisem: „Życie to nie gra,
udowodni ci to FRA!”. Dobitnie przekonało się o tym miejscowe dziecko – ofiara
seksualnych zachcianek jednego z mnichów...
(...) W kronice policyjnej styczniowych
„Wiadomości Pakoskich” (periodyk wydawany przez Radę Miasta) ukazała się
maleńkim drukiem taka oto notatka:
„Prokuratura Rejonowa w Inowrocawiu nadzoruje
śledztwo przeciwko Krzysztofowi P., podejrzanemu o czyn z art. 200 par. 1
kodeksu karnego. Sprawa dotyczy jednej osoby pokrzywdzonej. Na wniosek
prokuratury Sąd Rejonowy w Inowrocławiu zastosował wobec podejrzanego środek
zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy. Decyzja
ta nie jest prawomocna, gdyż Krzysztof P. złożył od niej odwołanie do Sądu
Okręgowego w Bydgoszczy”.
(...) Sąd w Inowrocławiu przesłuchał chłopca
stosunkowo szybko, a biegły nie miał żadnych zastrzeżeń do jego prawdomówności.
– Ten dzieciak jest niesłychanie wrażliwy,
szczery, uduchowiony i bardzo wierzący. Można by nawet rzec, że fanatycznie
religijny. Traktuje wielebnych jak autentycznych bezpośrednich łączników z
Panem Bogiem. Tym większy więc przeżywał dramat, że jeden z nich wyładowywał na
nim swoje chore chucie seksualne – mówi „FiM” osoba znająca kulisy śledztwa.
(...) Franciszkanie z Pakości przekonują wiernych,
że aresztowanie ich konfratra jest „szytą grubymi nićmi” prowokacją. Reguła
zakonna mnichów – w rozdziale VII „O nakładaniu pokuty braciom grzeszącym” –
powiada, żeby „się nie gniewali i nie oburzali z powodu czyjegoś grzechu, bo
gniew i oburzenie są dla nich samych i dla innych przeszkodą w miłości”, więc
raczej nie doczekamy się, żeby potępili brata S.
Pytani o niego tubylcy milkną, i tylko na forum
internetowym można znaleźć wpisy typu:
„W Pakości był już franciszkanin złodziej, którego
niby wyrzucono, a teraz świadczy usługi duszpasterskie w czarnej sutannie. Był
również odmiennie zorientowany seksualnie, a także taki, który zmajstrował
śpiewającej w kościele dziewczynie dziecko i w »nagrodę« przeniesiono go w
okolice miejsca zamieszkania swojej lubej, aby miał blisko do potomka. Teraz
mamy pedofila. Zaczynam się wstydzić, że tu mieszkam...”.
Anna Tarczyńska, St
nr 9, 06.03.2008 r.
OMERTA VATICANA
Od czasu serii skandali pedofilskich w USA, kiedy runęła
tama blokująca ujawnianie jakichkolwiek informacji niekorzystnych dla wizerunku
Kościoła katolickiego – potok szokujących wieści nie ustaje.
Media nie boją się (choć jeszcze nie we wszystkich krajach) ujawniać prawdy o obyczajach „sług bożych”, policja nie waha się prowadzić śledztw, a sędziowie coraz częściej – zwłaszcza w USA – wydają wyroki skazujące.
Najpierw wyciągnięto na światło dzienne skandal pedofilski, który wciąż nie zamierza odejść w przeszłość, potem wierni dowiedzieli się, że liderzy diecezji i wyższe szarże watykańskie robią co mogą, by afery tuszować i chronić winnych. Następnie okazało się, że duchowni na masową skalę sprzeniewierzają pieniądze parafian. Ukradzione i wydane na prywatne cele konsumpcyjne kwoty idą w miliony dolarów. Potem ujawniono, że niektórzy kapłani są zapalonymi internautami i ślęczą przed komputerami zapatrzeni w dziecięcą pornografię. Niewykluczone, że zaczyna się odsłaniać kolejny aspekt kościelnych tajemnic.
W połowie lutego diecezja Forth Worth w Teksasie poinformowała, że 71-letni ks. Philip Magaldi, który molestował seksualnie co najmniej pięciu nieletnich chłopców w dwu stanach, jest od przynajmniej 5 lat nosicielem wirusa HIV. Co gorsza, doskonale o tym wiedział. Magaldi był księdzem w licznych parafiach przez prawie 40 lat. Istnieją uzasadnione obawy, że liczba jego ofiar jest ogromna. Ilu chłopców zaraził? Na razie diecezja informuje tych pokrzywdzonych, którzy się ujawnili.
O zainteresowaniach Magaldiego przełożeni wiedzieli od lat. W roku 2006 – gdy wszystko się wydało – jego proboszcz prosił wiernych o wybaczenie, że nie poinformował policji, gdy odkrył dziecięcą pornografię na komputerze parafialnym używanym przez podwładnego. Magaldi odsiedział krótki wyrok za defraudację funduszy kościelnych, po czym... wysłano go na kolejną parafię.
Obecnie przebywa w ośrodku dla księży emerytów. Diecezja nie chce ujawnić gdzie. Cosa nostra solidarna do końca.
ZW
nr 11, 14-20, 03.2008 r.
PROBOSZCZ SKAZANY
Sąd Okręgowy w Słupsku podtrzymał wyrok skazujący
wobec proboszcza z Dębnicy (koło Człuchowa), księdza Piotra Tomaszewskiego
(„FiM” 7/2007), oskarżonego o molestowanie seksualne ministranta, gwałt,
rozpijanie małoletniego oraz jego dwóch kolegów, namawianie nastolatków do
samobójstwa i podawanie im narkotyków, a także przywłaszczenie ponad 27 tys. zł
z parafialnej kasy.
27 listopada 2007 r. Sąd Rejonowy w Człuchowie
skazał za te czyny 39-letniego księdza Tomaszewskiego na 4 lata więzienia i
czteroletni zakaz kontaktowania się z molestowanym nastolatkiem. Od wyroku
odwołała się zarówno prokuratura, jak i obrońca Piotra T.
Sąd Okręgowy uznał obie apelacje za „oczywiście,
bezzasadne”. „Orzeczony wyrok jest słuszny, sprawiedliwy i zgodny z prawdą
materialną” – powiedziała w uzasadnieniu sędzia Jadwiga Miklińska. Wyrok jest
prawomocny.
RK
nr 17, 01.05.2008 r. KOŚCIÓŁ POWSZEDNI
ZUPA WYLANA
Kilka dni temu przed sądem w Regensburgu (rodzima diecezja B16) stanął kolejny pedofil w sutannie.
Ksiądz Peter K. został oskarżony o wieloletnie molestowanie ministranta (11 lat) i skazany na 3 lata więzienia. Jak się podczas procesu okazało, zboczeniec jest recydywistą, skazanym już w 2000 roku za podobne czyny na karę 12 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Mimo to w 2004 roku otrzymał z rąk biskupa G.L. Müllera kolejne probostwo i nieskrępowany dostęp do pracy wśród młodzieży. Fakt ten wywołał burzę medialną w całych Niemczech oraz protesty znacznej części społeczeństwa – między innymi laickiej organizacji wiernych „Wir sind Kirche„ (My jesteśmy Kościołem). Purpurat, jak przystało na watykańskiego generała, odwrócił kota ogonem, krzycząc o „ataku na Kościół poprzez sztuczne nagłaśnianie sprawy”.
Roman Mainka
"FAKTY I MITY" nr
17, 01.05.2008 r.
FAKTY
Jarosław Gowin, gwiazda PO, stwierdził, że pedofilia wśród księży to „przypadki skrajnie marginalne, nawet pojedyncze”. Jego zdaniem, „przytłaczająca większość patologii, łącznie z pedofilią, zdarza się w związkach nieformalnych”. Gowin kłamie. Z kilku badań statystycznych wynika, że najwięcej przypadków pedofilii jest w tzw. normalnych, pełnych rodzinach (ponad 70 proc.), na drugim miejscu są duchowni (11 procent... ujawnionych), a po nich nauczyciele. W rodzinach niepełnych lub w konkubinatach do tego rodzaju praktyk dochodzi rzadko (6 procent).
„WPROST” 16.02.2003 r.
(...) Jego zwierzchnik biskup Wojciech Zdzisław K. od kilku lat pomagał dzieciom z biednych i patologicznych rodzin, głównie z warszawskiej Pragi. Organizował dla nich wycieczki nad morze, na Mazury, wyjścia do kina. Zapraszał też dzieci do swojego domu. Biskup K. okazał się pedofilem. W ubiegły piątek został aresztowany. Zatrzymano go w Jeleniej Górze, gdzie prowadził zimowisko. W pomieszczeniach, które biskup K. zajmował, znaleziono zdjęcia i filmy pornograficzne z jego udziałem. Podobne materiały odkryto u jego rodziny w Elblągu. (...) Podejrzewa się, że ofiarami biskupa K. padło ponad sto dzieci. (...) Piotr Kudzia, Grzegorz Pawelczyk
„WPROST” nr 4, 25.01.2004 r.: Z badań przeprowadzonych pod kierunkiem prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza wynika, że aż 35 proc. kobiet i 29 proc. mężczyzn przyznaje się, że byli w dzieciństwie molestowani seksualnie.
„WPROST” 16.12.2001 r.
(...) RACHUNEK CIERPIEŃ
Skutki seksualnego wykorzystywania w dzieciństwie często ujawniają się dopiero po latach. - Osoby takie cierpią na depresję, nerwice, seksualne obsesje, mają trudności ze znalezieniem życiowego partnera - tłumaczy seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz. – Konsekwencją molestowania dzieci bywa także „osobowość wielokrotna”, objawiająca się między innymi ogromnymi wahaniami nastrojów. Dzieci zmuszane do seksu cierpią na stany lękowe, mają skłonności samobójcze – dodaje Zbigniew Izdebski.
– Ogromnym problemem jest to, że dzieci same zaczynają organizować ciche grupy świadczące usługi pedofilom. (...)
Jarosław Knap Współpraca: Ewa Ornacka
www.wprost.pl Forum:
Autor: Redemptorasta
Data: 2008-02-05 20:26
O bujnym życiu seksualnym kleru rzymsko-katolickiego
napisano już niejedną książkę. Tę jednak napisali... tym razem księża.
„Seks, księża i tajne kody: Dwutysiącletnia historia i tropy przemocy
seksualnej w Kościele katolickim" - tak brzmi tytuł dzieła, które
napisali: ks. Thomas Doyle (specjalista prawa kanonicznego w ambasadzie
watykańskiej w Waszyngtonie), AWR o. Sipe (mnich (benedyktyn, psychoterapeuta,
autor studium o seksualizmie księży w USA, ekspert w dziedzinie przestępstw
seksualnych księży) oraz o. Patrick Wall (benedyktyn i ksiądz, występujący jako
konsultant prawny w setkach procesów w sprawach o przestępstwa seksualne). W
oparciu o dokumenty przeanalizowane z iście benedyktyńską skrupulatnością, po
przeprowadzeniu wywiadów z przeszło dwoma tysiącami ofiar księży pedofilów,
autorzy dowodzą, że przemoc seksualna to choroba tocząca Kościół niemal od jego
zarania. Jego liderzy - wbrew oficjalnym deklaracjom - dobrze o niej od wieków
wiedzieli i próbowali różnych metod wykarczowania problemu, ale - jak widać -
bezskutecznie.
„Sednem tego skandalu jest tajność - stwierdza o. Sipe. - To ona zapewniła
atmosferę, w której patologia mogła się rozprzestrzeniać". Do tego
„moralny autorytet", Pan na Watykanie, Wielki Święty Ojciec Święty Jan
Pawel II wydaje w 2001 roku dokument „Sacramentorum Sanctitatis Tutela"
wraz z tajną instrukcją. Chyba go sam Szatan do tego nakłonił. Instrukcja ta nakłada
na hierarchię duchowną nakaz milczenia (ukrywania) w sprawach związanych z
przypadkami molestowania seksualnego (również małoletnich) przez kler. Co to
jest, jeśli - nie zwykle, obrzydliwe powszechne przestępstwo?! Oczywiście,
hierarchowie kościelni, jak i fanatyczni, moherowi wyznawcy jarmarcznych
obrządków, znajdą i na tę okoliczność milion usprawiedliwień.
BBC: Stolica Apostolska tuszowała pedofilię w Kościele
PAP http://wiadomosci.wp.pl/kat,1371,wid,8532452,wiadomosc.html?ticaid=126da
Mimo głośnych przypadków ujawnienia pedofilii wśród księży w 2002 roku, Stolica
Apostolska nie zaprzestała stosowania polityki, której efektem było tolerowanie
podobnych nadużyć w innych krajach. Watykan zamiast stanąć wyraźnie po stronie
ofiar, tuszował ich krzywdę - twierdzi Colm O'Gorman autor programu "Sex
Crimes and the Vatican" nadanego przez telewizję BBC.
Według O'Gormana, który jako 14 letni chłopiec sam był molestowany przez księży
w Irlandii i obecnie kieruje organizacją charytatywną pomagającą dzieciom w
takich sytuacjach, odpowiedzialność za to ponosi kardynał Joseph Ratzinger,
który przez 20 lat odpowiadał za egzekwowanie tajnej instrukcji Watykanu Crimen
Sollicitationis.
Instrukcja z 1962 roku pod groźbą ekskomuniki nakazywała milczenie
pokrzywdzonym dzieciom, duchownym badającym zarzuty przeciwko księżom i
świadkom. Kardynał Ratzinger miał ją dodatkowo wzmocnić nalegając, by wszelkie
przypadki pedofilii wśród księży odsyłać bezpośrednio do Watykanu.
Najgłośniejsze przypadki pedofilii wśród księży wyszły na jaw w 2002 roku w
diecezji bostońskiej w USA i w diecezji Ferns w hrabstwie Wexford w Republice
Irlandii. W USA powołano grupę przeglądową (National Review Board), która
opracowała zalecenia dotyczące ochrony dzieci, zaś w Irlandii utworzono
specjalną komisję, która w październiku 2005 roku opublikowała głośny raport
(Ferns Report).
Watykan był bierny wobec prób wyjaśnienia tych spraw i nie podjął żadnych
działań, by zapobiec ich wystąpieniu w innych krajach, np. w Brazylii, gdzie
ksiądz nazwiskiem Tarcisio Tadeu Spricigo został ukarany przez sąd w wyniku
działań policji, a nie Stolicy Apostolskiej.
Zdaniem autora raportu, biskupi diecezjalni tuszowali przypadki pedofilii wśród
księży zgodnie z tajną instrukcją i przenosili księży winnych nadużyć do innych
parafii. Przyjęcie przez kościoły w USA, Irlandii oraz w Anglii i Walii
wytycznych o ochronie dzieci jest skutkiem ich oddolnej inicjatywy, a nie
odgórnych działań Watykanu.
Inny zarzut O'Gormana dotyczy chronienia przez Watykan i działające w Rzymie
zakony siedmiu księży poszukiwanych listami gończymi w USA. Jeden z nich Joseph
Henn z Phoenix w Arizonie przebywał w zamkniętym klasztorze, z którego zbiegł i
najprawdopodobniej ukrywa się we Włoszech.
Nikt z hierarchów kościelnych nie odniósł się do tych twierdzeń, ponieważ,
według autora programu, nie chciał w nim wystąpić.
Program nie zawiera też żadnej wzmianki o Janie Pawle II, ani o jego
konsekwentnym stosunku do pedofilii wśród kleru, którego wynikiem było
wykluczenie kilku księży ze stanu duchownego i dymisja biskupa Ferns Brendona
Comisky'ego.
Wcześniej O'Gorman nakręcił inny głośny telewizyjny program o skandalach w
diecezji Ferns, na terenie której sam mieszkał w dzieciństwie.
C.D.N...
"FAKTY
I MITY" nr 23, 14.06.2007 r.
PRAWDA
ICH WYZWOLI?
Włosi oniemieli, bo
zobaczyli w telewizji, jak obrzydliwe zepsucie toczy Watykan. Polakom taki szok
raczej nie grozi...
Centrala katolickiego
Kościoła otrzymała ciężki cios, gdy wieczorem 31 maja 2007 r. publiczna włoska
telewizja RAI zaprezentowała – mimo licznych protestów prawicowych polityków i
organizacji – film „Sex, crimes and Vatican”. Jak już onegdaj informowaliśmy,
pod tym wszystko mówiącym tytułem brytyjska BBC wyprodukowała dokumentalny
obraz o katolickich księżach pedofilach i ich ofiarach. Co istotne: film
pokazuje też nieciekawą rolę papieża Benedykta XVI, odegraną w okresie, gdy był
„tylko” kardynałem Josephem Ratzingerem. Miał wówczas swój niezbywalny wkład w
tuszowanie przestępstw na tle seksualnym, popełnionych przez kościelnych
funkcjonariuszy.
Kardynał działał w
oparciu o zadekretowaną przez papieża Jana XXIII słynną już tajną instrukcję
„De modo procedendi in causis de crimine sollicitationis” z 16 marca 1962 r., o
której jako pierwsi w Polsce napisaliśmy w 2003 r. („Haniebny dokument” – „FiM”
34, 35/2003). Przypomnijmy, że byliśmy także jedyni, bowiem inne media nie
ośmieliły się nawet bąknąć, iż przez dziesiątki lat (do 2001 r., czyli również
pod rządami „sancto subito” Jana Pawła II...) biskupów katolickich całego
świata obowiązywał rozkaz:
„Wszyscy i każdy z
osobna przed trybunałem w jakimkolwiek charakterze stojący lub gdyby kto z
racji swego urzędu o sprawie tej (przestępstw seksualnych księży – dop. red.)
uzyskał wiedzę, zobowiązany jest do zachowania najściślejszej tajemnicy, która
jest traktowana jako tajemnica Świętego Officjum (od 1965 r. przemianowanego na
Kongregację Nauki Wiary, kierowaną przez kard. Ratzingera w latach 1981–2005 –
dop. red.), wszędzie i wobec każdego, pod groźbą ekskomuniki latae sententiae”.
Pogróżkami smażenia się
w piekle egzekwowano też milczenie pokrzywdzonych dzieci, duchownych badających
w procesach kanonicznych zarzuty przeciwko księżom pedofilom oraz świadków tych
kryminalnych zachowań, które miały pozostać wewnątrzkościelną tajemnicą. W
przywołanej instrukcji czytamy bowiem m.in.:
¤ „Ponieważ sprawy, o
których tu mowa, muszą być traktowane z wielką rozwagą, należy zajmować się
nimi w sposób jak najbardziej tajny (...) i powinny zostać skazane na wieczystą
ciszę” (ust. 11);
¤ „Przysięga dotycząca
zachowania tajemnicy musi być złożona także przez oskarżających oraz przez tych
świadków, którzy ujawniają zachowania księdza (...). Winno się poważnie ostrzec
oskarżającego kapłana, że jest on, z wszystkimi innymi, zagrożony
suspendowaniem a divinis (kara zakazu wykonywania władzy święceń – dop. red.) z
chwilą i na mocy samego faktu złamania przysięgi” (ust. 13);
¤ „W każdym przypadku
sędzia powinien pamiętać, że nigdy nie powinno się wymuszać przysięgi mówienia
prawdy na oskarżonym” (ust. 53);
¤ „Wszystkie oficjalne
komunikacje zawsze powinny być czynione z zachowaniem tajemnicy Świętego
Officjum, ponieważ w najwyższym stopniu dotyczą one dobra Kościoła” (ust. 70).
Papieska, tajna
instrukcja narusza drastycznie prawo karne każdego państwa (ukrywanie ciężkich
przestępstw i przestępców), a także narusza wszelkie konwencje praw człowieka.
BBC po raz pierwszy
publicznie pokazała „Sex, crimes and Vatican” na swojej antenie w październiku
2006 r., wywołując w Polsce histeryczną reakcję „osoby” wicepremiera Romana
Giertycha.
– Uważam, że ten atak
brutalny, który został przeprowadzony przez BBC, urąga wszelkim zasadom
rzetelności dziennikarskiej i wszelkim zasadom kultury obowiązującej w
cywilizowanym, zachodnim świecie. I stąd, z mojej strony, jako osoby, ogłaszam
po prostu całkowity bojkot tej instytucji dopóty, dopóki stacja nie przeprosi
za swoje skandaliczne zachowanie – oznajmił LPR-owski arbiter elegantiarum, o
mały włos nie doprowadzając zrozpaczonych Brytyjczyków do fali zbiorowych
samobójstw...
Zapowiadana emisja filmu
we Włoszech wywołała panikę wśród tamtejszych „giertychów” i przykościelnych
organizacji:
¤ Michele Santoro –
znany dziennikarz i autor programu publicystycznego „Annozero”, podczas którego
miano pokazać film – został oskarżony o podżeganie do nienawiści wobec
Kościoła;
¤ Isabella Bertolini –
deputowana prawicowej partii Forza Italia – zaapelowała do telewidzów o
wyłączenie odbiorników, co ma być formą bojkotu RAI;
¤ Tommaso Barbato –
senator postchadeckiej partii UDEUR – zażądał natychmiastowego ustąpienia
dyrektora telewizji publicznej.
Na niewiele się to
wszystko zdało i – mimo ostrego sporu w samym kierownictwie RAI – Włosi
obejrzeli wstrząsający dokument ilustrujący m.in.:
¤ zbrodnicze wobec
dzieci dokonania seksualne setek duchownych katolickich;
¤ ochronę zapewnianą im
przez nad wyraz tolerancyjnych przełożonych (jednym z nich jest biskup Brendan
Comiskey, do 2002 roku ordynariusz diecezji Ferns w Irlandii, gdzie ujawniono
ok. 100 przestępstw pedofilskich popełnionych przez 21 księży);
¤ ukrywanie przez
Watykan i działające w Rzymie zakony siedmiu księży pedofilów, poszukiwanych w
USA listami gończymi.
Po zakończeniu
projekcji filmu w programie „Annozero” wystąpili:
¤ rektor Papieskiego
Uniwersytetu Laterańskiego biskup Rino Fisichella, który bardzo ładnie wyraził
solidarność z ofiarami księży pedofilów i zaapelował o zgłaszanie wszystkich
przypadków podobnych „zbrodni”. Ostro wszakże zaprotestował przeciwko
przypisywaniu Benedyktowi XVI jakichkolwiek win, gdyż w Watykanie „nie ma i
nigdy nie było zmowy milczenia” w sprawie pedofilii. Wśród ofiar „garstki”
przestępców w sutannach biskup wymienił także... kat. Kościół, zdyskredytowany
przez czarne owce w jego szeregach;
¤ znany we Włoszech
ksiądz Fortunato Di Noto, który zwrócił uwagę na fakt, że zjawisko pedofilii
nie omija żadnego środowiska, dlatego skupianie się na kat.
Kościele można
interpretować jako element walki z tą instytucją.
Z odrębną krytyką filmu
BBC wystąpił ks. Federico Lombardi – rzecznik prasowy Watykanu. Przyznał, że
autor (Irlandczyk Colm O’Gorman, który jako 14-letni chłopiec był molestowany
przez kilku księży) porusza wydarzenia dramatyczne, ale w sposób „ewidentnie
stronniczy”.
Nikt z duchownych nie
odniósł się do danych przedstawionych przez prowadzącego program Santoro,
ujawniających że włoski Kościół kat. zbadał... zaledwie dziesięć spośród mniej
więcej tysiąca ujawnionych przypadków pedofilii wśród księży.
Ks. Lombardi zapewnił
jednakże, iż „w Kościele istnieje wola spojrzenia w twarz problemom w sposób
bezstronny”...
Dlaczego – jak wyżej
stwierdziliśmy – „Sex, crimes and Vatican” nie ma szans, by oszołomić Polaka?
Wcale nie w tym rzecz, że w dającej się przewidzieć przyszłości film ten nie
zostanie nad Wisłą pokazany.
Oto przy okazji
ujawnionego przez nas niedawno („Barwy ochronne” – „FiM” 8/2007) o których
sekscesach pisaliśmy tylko w 2006 r. Doliczyliśmy się ośmiu pedofilów i dwóch
gwałcicieli (tu ofiarami byli ministrant i studentka załatwiająca w parafii
wyjazd na rekolekcje).
W bieżącym roku
doborowe grono łotrów wzmocnili kolejni księża: Dariusz K. z diecezji płockiej
(molestowanie seksualne kleryków) oraz Robert S. z koszalińsko-kołobrzeskiej
(rozpowszechnianie pornografii dziecięcej).
Przywykliśmy już, że
polscy pedofile w sutannach nie na długo wypadają z duszpasterstwa.
Przykładowo:
¤ ks. Jerzy U.
(proboszcz ze Słowina, woj. zachodniopomorskie) skazany w 2004 r. na dwa lata
więzienia w zawieszeniu (!) za robienie ministrantom takich rzeczy, o których
O’Gormanowi nawet by się nie śniło. Otrzymał też 5-letni zakaz pracy z
młodzieżą. Pleban właśnie zwrócił się do koszalińskiego Sądu Rejonowego o
skrócenie embarga, bo... nie ma środków do życia, zaś nauczanie religii to
wszystko, co umie;
¤ mimo protestów
prokuratury, Sąd Okręgowy w Słupsku uchylił areszt tymczasowy wobec ww. ks.
Roberta S. Uznano, że skoro przyznał się do winy, to nie ma potrzeby trzymać
niebożątka w zamknięciu...
A co na to rodzimi
purpuraci?
Raptem jednemu
arcybiskupowi, Józefowi Życińskiemu, zdarzyło się w ubiegłym roku wysłać list
do matki 10-letniej dziewczynki z przeprosinami, za „nieodpowiedzialne
zachowania” księdza Mirosława W. (pedofil z parafii w Trawnikach), które „stały
się przyczyną cierpienia dziecka”.
Anna Tarczyńska
„FAKTY I MITY” nr 21, 27.05.2004 r.
WYSŁANNICY BOGA
Pobożne Polki zbliżały
się do Boga,
bijąc swoje ciało
do krwi
skórzanymi biczami.
Pewien
święty prorok
ogłosił się plenipotentem
Chrystusa na
Polskę. Kościół uznał
ich za godnych
naśladowania.
Kościół katolicki w XVI–XVIII
wieku prowadził – jakbyśmy to
dziś
powiedzieli – intensywną
kampanię
promocyjną, aby opromienić
sławą wszelakich mistyków,
ascetów
i dewotów. W niedługim czasie
kościelni bohaterowie stawali
się popularni w całej Polsce i
usunęli
w cień wielkich świeckich
reprezentantów
zarówno odrodzenia,
jak i pozytywizmu. Księża
głosili,
że ludzie, którzy wyrzekali
się wszelkich przyjemności życia
i umartwiali swoje ciało postem
i biczem, są godni naśladowania,
bowiem mieli wizje, które
zbliżają
do Boga. I tak na przykład aurą
niezwykłości oraz wielką czcią
cieszyła się Zofia z Kostków
Ostrogska, która po śmierci męża
ślubowała czystość i żyła tak
przez 32 lata. Ks. Jaroszewicz
pisze
w wydanej w 1767 roku pracy
„Matka świętych Polska...”, iż
owa
pobożna kobieta, kiedy ją
niezbyt
poczciwe myśli naszły, „ciało
swoje
dyscyplinami szpiczastemi aż
do
krwi siekła, a w chorobie,
kiedy sił
własnych nie stawało, której
białogłowie
bić się kazała. Używała
i włosiennicy, nie tylko
ostremi węzełkami,
ale i szpilkami natkanej”.
Pod względem samobiczowania
z pewnością przebiła ją inna
ulubienica
kościelnych hagiografów.
Była nią Elżbieta Gostomska.
Uważano, że z boskiego daru była
wolna od pokus erotycznych, ale
żeby
wzmocnić swe siły duchowe, na
swoim łożu kładła krucyfiks, a
sama
na gołej ziemi spała. Biła się
skórzaną dyscypliną cztery razy
na
tydzień i odmawiała sobie
posiłków.
Któregoś dnia skatowała się ku
chwale Bożej tak okrutnie, że
jej
spowiednik – mocno już
przerażony
– schował bicze w obawie, że
straci dobrze płatną „robotę”,
kiedy
Gostomska się zabije. I cóż
wtedy
zrobiła świątobliwa niewiasta?
„(...) nie mając się czym
biczować,
pięściami się tłukła, ciało
na sobie
szarpała, włosy targała, ręce
o ziemię
tak mocno biła, że jej aż
palce
popuchły” (op. cit.).
W czasach saskich nastąpił istny
wysyp dewotek. W nadziei
spotkania
z Wiekuistym, bogate dewotki
(przeważnie wdowy) dawały się
bezlitośnie oszukiwać
zakonnikom.
Bogobojni jezuici bezczelnie
wykorzystywali
dewocję i naiwność swoich
podopiecznych. Podam przykłady
najbardziej typowe dla
jezuickiego
cwaniactwa.
Otóż bogata kanclerzyna koronna
Szembekowa z Babic ślubowała,
że wybierze się z pielgrzymką do
Jerozolimy
– do Grobu Pańskiego. Zakonnicy
tłumaczyli jej, że może nie
wytrzymać trudów tak intensywnej
podróży, szczególnie morskiej, i
że
mają inną koncepcję. Obiecali
załatwić
w Rzymie dyspensę
od ślubu i zezwolenie na
zamianę Jerozolimy na
podróż do dowolnie wybranej
miejscowości. Warunek
jednak był taki, żeby
Szembekowa przekazała
im wszystkie pieniądze,
które wydałaby na podróż
zamorską. Naiwna
wdowa zgodziła się.
Wówczas przebiegli mnisi
wyliczyli odległość z Babic
do Jerozolimy i wyrachowali,
że Szembekowa powinna
podróżować około pięciu
lat, ale... w Babicach.
I tak kanclerzyna przez pięć
lat w pokutnych szatach, w
towarzystwie
czterech zakonników,
„podróżowała”, obchodząc w
kółko
aleje babickiego parku, gdzie
mieściła się jej rezydencja.
W tym samym czasie liczna grupa
jezuitów, zmienników czwórki
„pielgrzymującej”
z kanclerzyną, ostro
balangowała w jej pałacu. Przez
pięć
lat mieli wikt, opierunek,
dziewki
folwarczne i wypchaną kiesę.
Jeszcze inny przykład
bezczelności
zakonników podaje Zbigniew
Kuchowicz: „Podobnie peregrynowała
podkomorzyna poznańska
Czartoryska, z tym że spacery
odbywała
nie po parku, lecz po...
pokoju!
Niezrównani jezuici postarali
się
jednak, by otrzymała takie
odpusty,
jak gdyby istotnie
pielgrzymowała
do Jerozolimy”.
A ile zapisów pokutnych
poczynili wówczas
dewoci straszeni
smażeniem na piekielnym
ruszcie? Ich liczbę można
próbować
ogarnąć, rachując majątki
odbierane obecnie od państwa
przez Kościół.
Bywali też właściciele
czterech klepek: wysłannicy
Boga. W połowie XVIII
wieku furorę robił podolski
szlachcic, niejaki Komorowski
(Komornicki). Ogłosił się
prorokiem, jedynym, który głosi
słowo bezpośrednio przekazane
mu przez samego Boga. Objeżdżał
wsie i miasteczka na wózku
zaprzężonym w... kozy i budził
sensację
swoim wyglądem (długa broda,
zapuszczone włosy, przeraźliwie
chudy, bo odżywiał się tylko
kozim mlekiem) i medytacjami na
temat marności tego świata.
Ponieważ
atakował również duchownych
za chciwość i gromadzenie
bogactw, jego kazania
zdenerwowały
w końcu księży i wymogli na
biskupie Krasińskim, aby
uspokoił
nawiedzonego. Biskup tak
skutecznie postraszył go
więzieniem
na ziemi i ogniem piekielnym
po śmierci, że „prorok” zabrał
swój wózek z kozami i zaszył
się na jakiejś zapadłej wsi.
Nie brakowało też szalbierzy
i hultai, którzy w celu
wyłudzenia
od naiwnych prostaczków hojnej
jałmużny
lub choćby kilkudniowego
utrzymania udawali, że doznają
cudownych
wizji albo obcują z Matką
Bożą i Chrystusem. Do
najbardziej
znanych należał szlachciura
Wołyniecki, oszust i pijak. Znalazł
dosyć liczną grupę adoratorów,
którzy
uznali go za „plenipotenta
Chrystusa
na ziemiach polskich”.
Wołyniecki
czynił „cuda” i uzdrawiał,
a miewał też wizje religijne.
Kościół
ogłosił go godnym naśladowania,
ale w końcu wydało się, że jest
zwykłym
naciągaczem.
Należy przypuszczać, że wśród
tych „wysłanników Boga” nie
wszyscy
byli szalbierzami. Część z nich
z pewnością cierpiała na chorobę
psychiczną. I rzeczywiście w
niektórych
tego rodzaju chorobach występują
iluzje, wizje i słyszy się
głosy.
Tak to tłumaczy T.
Bilikiewicz, autor
„Psychiatrii klinicznej”: „W
środowisku
sfanatyzowanym może dojść
do zamroczeń treści
religijnej z przeżyciami
zachwytu (ekstazy).
Dezorientacja
w miejscu i otoczeniu może
się przejawiać jako pobyt w
niebie
z nie dającymi się sprawdzić
przeżyciami
wizyjnymi”.
Jest to możliwe szczególnie
wtedy,
gdy „wizje” popierane są przez
autorytety kościelne i to nie
tylko
w dobie kontrreformacji i
później,
ale i dzisiaj. Krk nadal
„promuje”
miejsca słynące cudami, gdzie
„ukazała”
się Matka Boża, ślepi odzyskali
wzrok, chromi władzę w nogach,
gdzie działają siły
nadprzyrodzone...
Promuje niepiśmiennych
pastuszków, którym Dziewica
przekazywała
swe posłanie do ludzi. Dlaczego?
Zgrabna opowiastka wystarczy,
aby zbudować wystawne
sanktuarium
(vide: Licheń), zwabić
stada
naiwnych owieczek i doić z nich
szmal. I o to właśnie chodzi!
Andrzej Rodan
"FAKTY
I MITY" nr 10, 15.03.2007 r.
KOPERNIK BYŁA OSZUSTKĄ!
POLSKIE WYKSZTAŁCIUCHY
BIADOLĄ, BOLEJĄ I SĄ ZAŻENOWANE, ŻE Z WYBORÓW NA WYBORY, Z KADENCJI NA KADENCJĘ
STER RZĄDÓW POLSKI TRAFIA W RĘCE CORAZ GŁUPSZYCH OSOBNIKÓW. NO TO NIECH SIĘ
CIESZĄ, ŻE NIE ŻYJĄ W AMERYCE.
Republikański kongresmen stanowy z Teksasu – Warren Chisum – przedstawia się jako kreacjonista. W odróżnieniu od innych (stan prezydenta Busha hojnie w nich obrodził) Chisum jest kreacjonistą walczącym. Rozesłał do wszystkich 149 stanowych kongresmenów memorandum przedstawiające teorię Darwina jako... żydowski spisek. „Niepodlegające dyskusji dowody – czytamy – które przez długi czas były tajone, lecz teraz stają się dostępne dla każdego, pokazują jednoznacznie, że tzw. świecka nauka ewolucyjna o tym, że Wielki Wybuch sprzed 15 miliardów lat to alternatywna teoria wobec kreacjonizmu, jest dziełem faryzejskiej religii. Ponieważ bazuje ona na »pismach rabinów«, nie może być zgodnie z prawem nauczana w szkole, bo to sprzeczne z konstytucją”.
Przy bliższych oględzinach okazuje się, że kongresmen Chisum nie jest autorem tych słów, a tylko je rekomenduje, wychwalając autora Bena Bridgesa, republikańskiego kongresmena z Georgii, za „udostępnienie informacji w tej ważnej kwestii”. Ale i Bridges nie jest ojcem owych głębokich przemyśleń. Narodziły się one w mózgownicy i wyszły spod pióra Marshalla Halla, który sprawuje zaszczytną funkcję prezesa Fair Education Founation. Z całością jego dorobku intelektualnego można zapoznać się na stronie internetowej www.fixedearth.com. Treści tam wykładane wprawiłyby w zazdrość red. Michalkiewicza i jego ideowych pobratymców z Rydzykowej stajni. Z ciągu psychopatycznych analiz można się dowiedzieć, że większość naukowych odkryć to żydowski spisek. Zdemaskowanemu i znokautowanemu Darwinowi towarzyszą „fizyk kabalista i oszust Albert Einstein” oraz Kopernik, którego też ujawniono jako kłamcę i Żyda.
Niewiara Halla w ewolucję to maleńkie piwko przy jego innych poglądach naukowych: „Biblia uczy, że Ziemia jest stacjonarnym i nieruchomym centrum małego wszechświata złożonego ze Słońca, Księżyca i gwiazd, które krążą wokół niej dzień w dzień. Wszelkie dowody pochodzące z obserwacji oraz eksperymentów, matematyki oraz innych dziedzin prawdziwej nauki potwierdzają nauczanie biblijne”.
Dopóki prawdy objawione krążyły w kręgu konserwatywnych przedstawicieli ludu Ameryki, nikt z tego afery nie robił. Ale gdy memorandum rozpowszechniane przez Chisuma wpadło w ręce żydowskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom, sytuacja gwałtownie się odmieniła, bo Liga narobiła ogromnego rwetesu. Chisum uderzył w skruchę i przepraszał, że mógł kogoś obrazić. Bridges poszedł w wykręty i zwalał wszystko na Halla. Hall, niepomny światopoglądowej solidarności, wyjawił, że kongresmen wiedział doskonale o wszystkim, zgadzał się, a zresztą jego – Halla – żona była szefem kampanii wyborczej Bridgesa.
Tak toczy się podskórne życie moralno-intelektualne na rozległych obszarach Ameryki. Wprawdzie nikt tam jeszcze nie wpadł na pomysł koronowania Jezusa na króla USA czy powołania partii Matki Boskiej, ale i żaden z intelektualno-religijnych tytanów IV RP nie wstrzymał Ziemi, poruszywszy Słońce, oraz nie zażądał zlustrowania Kopernika i potępienia go jako wroga Biblii.
Imbecyle wszystkich krajów –
łączcie się!
JF
"FAKTY I MITY" nr 40, 11.10.2007 r. ŻYCIE PO RELIGII
JEGO
EKSCELENCJA KŁAMIE
Wiadomo, że to złodziej
najgłośniej krzyczy: „Łapać złodzieja!”. Ten stary numer zastosował właśnie
pewien katolicki arcybiskup.
Kościół katolicki w Afryce nie ma łatwego życia. Wielu pamięta mu, że jest kolonialnym importem, implantowanym na Czarnym Lądzie pod osłoną karabinów i europejskiej, czyli obcej władzy. Często wytyka się mu także, że nawet współcześnie pozyskuje wiernych w niegodziwy sposób, wykorzystując pieniądze i dary z krajów zamożnych dla mamienia ubogich na ogół Afrykańczyków.
Ale te zarzuty to nic w porównaniu ze złą opinią, jaka towarzyszy watykańskiej religii w związku z jej stanowiskiem wobec AIDS. Odmawianie przez Rzym chorym prawa do używania prezerwatywy i potępianie jej rozpowszechniania wśród ludzi jeszcze zdrowych budzą powszechną w Afryce odrazę, zgorszenie, wstręt. Janowi Pawłowi II nigdy nie zapomniano tam fanatycznego potępiania kondomów – jedynego w miarę skutecznego ratunku przed dżumą XX i XXI wieku. Kościół obarcza się tam współodpowiedzialnością za rozmiary epidemii, która w niektórych okolicach na południu kontynentu objęła ok. 40 procent dorosłej populacji! Co wobec tego robi kler? Winę za tę katastrofę zwala na... zakażone rzekomo prezerwatywy i... leki na AIDS.
Lokalny przywódca Kościoła, arcybiskup Francisco Chimoio z Mozambiku – ku osłupieniu światowej opinii publicznej – winą za masowe zachorowania na AIDS w Afryce obarczył anonimowe „dwa kraje europejskie, które celowo wytwarzają prezerwatywy z wirusem HIV”, a następnie wysyłają je w formie pomocy humanitarnej do Afryki. Chimoio nie wyjaśnił jednak, w jaki sposób można „zakazić” prezerwatywę rzeczonym wirusem. Wiadomo przecież, że wirus ów funkcjonuje, nie licząc warunków laboratoryjnych, właściwie wyłącznie w organizmie człowieka. Poza jego obrębem ginie po czasie liczonym zaledwie w godzinach, nawet nie dniach czy tygodniach. Nie istnieje więc żadna możliwość trwałego zakażenia prezerwatyw wirusem HIV, nawet gdyby jakiś szaleniec bardzo chciał to zrobić. Nie zrażony absurdalnością (lub niewiedzą) własnych słów arcybiskup stwierdził dalej, że wymordowanie Afrykańczyków darmowymi prezerwatywami jest świadomym zamiarem Europejczyków, którzy za pomocą zbrodniczych forteli chcieliby ponownie skolonizować wyludniony kontynent...
Mało tego! Zdaniem arcybiskupa, w antyafrykańskim spisku uczestniczą także firmy farmaceutyczne, które rozprowadzają leki antyretrowirusowe (zwalczające wirus HIV), także umyślnie zakażone. Absurd to nie mniejszy jak w przypadku prezerwatywy – nie da się przecież przechować trwale wirusa w pastylce.
Można by powiedzieć, że to tylko majaczenia wariata. Nie sądzę. A to dlatego, że na końcu wypowiedzi Chimoio wezwał Afrykańczyków do wierności małżeńskiej lub, w przypadku ludzi samotnych, trwania w „czystości”, twierdząc, że to jedyne, skuteczne środki chroniące przed chorobą.
Zatem kłamstwa o zakażonych prezerwatywach i lekach nie były zwykłymi bredniami. Miały zniechęcić do korzystania z leków i zabezpieczeń na korzyść propagowanych przez Kościół „metod” zapobiegania AIDS. To są metody w przypadku większości ludzi niemożliwe do zastosowania. Nie przypadkiem w samym Mozambiku zakażeni HIV i chorzy na AIDS stanowią aż 16 procent społeczeństwa. Zasianie wątpliwości w stosunku do prezerwatyw i lekarstw ma ludzi rzucić w ramiona Kościoła i zwiększyć skuteczność jego wskazań. A że z powodu porzucenia leczenia i zaniechania stosowania kondomów umrą niepotrzebnie dodatkowe tysiące ludzi? Co to obchodzi katolickiego arcybiskupa! On ma przed sobą zadanie nadprzyrodzone do wykonania: utrzymanie i zwiększenie pozycji Kościoła. Ludzie zawsze byli tu tylko środkami do celu.
Marek Krak
„FAKTY I MITY” nr 6, 07.02.2003 r.
PRAWDZIWA
HISTORIA
Na obszarze Śląska doszło w 1910
roku do niecodziennego zdarzenia.
W pewnym hucznym weselu
uczestniczyło kilku księży. Na przeznaczony
dla nich stół obsługa znosiła
różne smakołyki i wytrawne napoje.
Po pewnym czasie biesiadnikom
rozwiązała się mowa, zaczęli się przechwalać,
kto z nich ma naiwniejsze
„owieczki”. Dwaj z nich bardzo się
chełpili, po pewnym czasie dołączył
się trzeci: – Wątpię, koledzy, czy któryś
z was ma parafię głupszą niż moja.
Gdybym im powiedział „jedzcie
siano”, jestem pewien, że je zjedzą.
Śmiech i niedowierzanie współbraci
były impulsem do tego, by stanął
zakład o dosyć wysoką sumę. Sytuacja
miała się rozegrać w przyszłą
niedzielę w kościele u trzeciego księdza.
W następną niedzielę w kościele
zebrali się parafianie. Miejscowy
proboszcz kazał o Dzieciątku Jezus
leżącym w żłobie i nie zapomniał
wspomnieć o wielkim znaczeniu
siana. Swoje kazanie zakończył życzeniem,
żeby parafianie spożyli za ołtarzem
kawałek siana i nie zapomnieli
zasilić parafialnej kasy, która znajduje
się przy żłóbku. Wszyscy szli
w rzędach za ołtarz, brali siano i żując
je, dopełniali parafialną skarbonkę.
Koledzy proboszcza zakład
przegrali. Oczywiście, mentalność
współczesnych wierzących
jest chyba na wyższym poziomie,
ale kto wie...
Sladecek Vladimir, Czechy
„FAKTY I MITY” nr 41,
10.10.2003 r.
PRAWO
PIERWOKĄPIELI
Józef Kardynał Glemp cieszy się
świetnym zdrowiem m.in. dzięki
kuracjom w Busku Zdroju (chociaż
podobno trochę popuszcza...).
Za sprawą tych prymasowskich,
zdrowotnych kąpieli, tryskają wigorem
całe zastępy wiernych!
W najstarszym budynku uzdrowiska
Busko Zdrój – znanym i ekskluzywnym
sanatorium „Marconi”,
jest częstym gościem. Czeka na niego
mnóstwo ludzi. Prymas – prawdziwy
HIT uzdrowiska!
ON przyjeżdża tu, by zażyć kąpieli
w (chronionym tajemnicą technologiczną)
jakimś roztworze siarki.
Ona, ta siarka, pełni wszak
w nauczaniu Kościoła istotną rolę.
Najbardziej cenne dla bezcennego
przecież zdrowia jest poznanie daty
przyjazdu świątobliwego męża.
Z najwyższą niecierpliwością czeka
więc stale kilkadziesiąt pań, które
skłonne są za tę wiadomość zapłacić
każde pieniądze.
A czemuż to? A temuż, że owe
damy robią wszystko, aby przyjechać
do Buska w tym samym terminie co
kardynał. Potem warują pod drzwiami
gabinetu, gdzie ON pluszcze się
w wannie (w pieszczocie pian...).
Licytacja zaczyna się, nim zdąży
osuszyć swe pół boskie a pół ludzkie
ciało. Chodzi o prawo „pierwokąpieli”
po prymasie – kosztuje ono sporo.
Prawo „drugokąpieli” można już
kupić za dobry koniak. Taniocha!
Wprawdzie sanatoryjne przepisy
BHP zabraniają wpuszczania do tej
samej kąpieli kolejnych amatorów, ale
przecież ordynarne spuszczenie w kanał
roztworu świętych olejów i błogosławionego
potu byłoby stratą niepowetowaną
i, rzecz prosta, zwykłym
marnotrawstwem. Nawet gdy eminencja
trochę popuści, to bakteriobójcze
działanie siarki załatwia sprawę.
A zresztą – bądźmy szczerzy – czyż
prymasowskie siki już same w sobie
nie są święte? Nie wiemy też, jak siarka
działa na małe, ogoniaste żyjątka,
które nawet męskość glempowa powinna
produkować. Na wszelki wypadek
można by choć raz zrobić słabszy
roztwór, a wtedy... kto wie, może
Pan Bóg pobłogosławi w kąpieli niepokalanym
poczęciem!
Rozmodlone panie (z dziennikarskiego
obowiązku dodajmy, że określane
są przez niewiernych pensjonariuszy
niesłusznym mianem „zidiociałych
dewotek”), zawiązały nieformalny
komitet czcicielek glempowych popłuczyn,
którego zadaniem jest m.in.
pilnowanie kolejki do Glempowego
Zdroju – źródła łask wszelakich.
Teraz, już jako niemal legalna
organizacja, wystąpiły do zdumionych
członkiń personelu sanatorium
„Marconi” z bardzo interesującą
inicjatywą. Chodzi o to, by kąpano
GO w większej wannie (ekstremistki
przebąkują nawet o basenie). Ponieważ
wciąż świętokradztwem byłoby
wylewanie do ścieków siarkowego
roztworu z Glempa, nawet po
wymoczeniu w nim choćby 50 pań,
kobitki wymyśliły, by zużyty roztwór
przelewać na koniec do butelek.
„Święta woda” z Buska Zdroju
sprzedawana w parafiach całego Katolandu
łacno wspomoże budowę
Świątyni Glempowej Opatrzności!
No i mamy kolejną relikwię...
pierwsze jednak były „siki świętej Weroniki”.
Anna Tarczyńska, Marek Szenborn
PS – Jaja sobie robicie, wszak to
nawet w Polsce nie jest możliwe! – zakrzyknie
ten i ów Czytelnik „FiM”.
Nic podobnego! Otóż opisaliśmy (co
prawda żartobliwie) NAJŚWIĘTSZĄ
prawdę.
„FAKTY I MITY” nr 11, 18.03.2004
r.
KREW NA KOMŻY
Za pomocą chłosty i kar pieniężnych wymusza się
chodzenie do kościoła! Uczestnicy nabożeństwa biją
się po plecach twardymi, rzemiennymi kańczugami,
plecy spływają krwią, krew obficie skrapia
posadzkę
kościelną i siedzących w ławkach ludzi, a widzowie
wpadają w ekstazę.
Polska wieku XVII–XVIII,
stawiana dotąd za wzór
chrześcijańskiej doskonałości,
jeśli chodzi o masowość
praktyk religijnych i przywiązanie
do Kościoła – jest tylko mitem!
Ówczesne przekazy historyczne informują,
że kler nagminnie skarżył się
na swych parafian – ganił ich słabą
znajomość chrześcijańskich zasad religijnych
oraz nikłą więź między wiernymi
a Kościołem. Praktyki katolickie
były przez masy plebejskie „odbębniane”,
wiara była gorzej niż powierzchowna
i mało kto przejmował
się groźbami, czyśćcem, piekłem, karami
pośmiertnymi czy zapowiedzią
klątw. Plebani ze szczególną gorliwością
straszyli staruszków na łożu śmierci
mękami, aby ci zapisywali parafiom
lub zakonom całe majątki w zamian
za odprawianie mszy gregoriańskich.
Majątki te – skonfiskowane przez państwo
po II wojnie – kler odebrał sobie
obecnie z nawiązką.
Nie było również szacunku dla
świątyń i ich wyposażenia sakralnego.
Kościoły były regularnie okradane,
a za dowód tego może posłużyć
wyciąg z księgi miejskiej Kalisza, gdzie
ksiądz skarży się na swoich parafian:
„(...) którzy mi wiele razy kościół okradali,
skrzynię złupali i skarbonę, nie
przepuszczając i kościelnym rzeczom,
kiedy z obrazu Matki Boskiej różne insygnia,
to jest korale, pierścienie srebrne
skradli, które rzeczy potem poznawano
na niewiastach...”.
Zdarzało się, że sprytni hultaje
udający proroków, ludzi świętych, wędrowali
po wsiach i zbierali od naiwnych
datki na Kościół. Potem uciekali,
gdzie pieprz rośnie i po pewnym
czasie pojawiali się w innym rejonie
kraju ze swoją „religijną” misją. Byli
i autentyczni bigoci, którzy uwierzyli
w swoje posłannictwo – na przykład
Florian Rzewuski modlił się
prawie przez dzień cały i „w zapamiętaniu
modlitewnym unosił się do góry
i zawisał w powietrzu”. Najbardziej
znany z ascezy i cnoty był
Józefat Kuncewicz, który „mięsa
przez lat dwadzieścia i pięć zakonnego
życia swego nie jadł,
na gołej ziemi albo we włosiennicy
pospolicie sypiał, paskiem
żelaznym ściskał. Białogłowa
jedna nierządna do
jego komórki przyszedłszy, do
grzechu go namawiać poczęła,
czy to chcąc cnoty Józefata
doświadczyć, czy też lubieżności
swojej dogodzić. Zgromił jej niewstyd
Józefat, a gdy to bezwstydnej niewiasty
nie poprawiło, postronkiem ją
osmagawszy od siebie odpędził” (F. Jaroszewicz,
Matka świętych Polska,
1767 r.).
Ale były to wyjątki, które nie czynią
reguły, bowiem większość parafian
nie miała cnót religijnych, nie
chodziła do kościoła, a więc nie przysparzała
„dutków” klechom. Stąd też
księża nadzwyczaj często skarżyli się
na wiernych, że nie znają pacierza,
nie potrafią wymienić przykazań, nie
uczęszczają na nabożeństwa, a u spowiedzi
nie byli od lat dziesięciu, dwudziestu.
Bezbożnictwo (spowodowane
głównie kościelną obłudą i krytycyzmem
wobec kleru) było tak powszechne,
że władze kościelne w porozumieniu
ze świeckimi próbowały
za pomocą grzywny lub pod karą chłosty
wyegzekwować uczęszczanie do
kościoła czy przystępowanie do spowiedzi.
I w ten sposób uczono płytkiej,
demonstracyjnej pobożności bez
żadnej głębszej refleksji. Zwraca na
to uwagę Schulz w książce „Podróże
Inflantczyka z Rygi do Warszawy
i po Polsce w latach 1791–1793”, pisząc,
że „zarówno włościanie, mieszczanie,
niższa szlachta, odbierała religię
mechanicznie i w tych właśnie klasach
panuje pod pozorem religii »najopłakańsza
ciemnota«”.
Już w drugiej połowie XVII wieku
rozplenił się w Polsce kult maryjny,
który całkowicie przesłonił Boga.
Matka Boska w 1656 roku została
ogłoszona Królową Korony Polskiej
i od tej pory wznoszono mnóstwo kościołów
pod jej wezwaniem, fundowano
kaplice, figury i cudowne obrazy.
Tych ostatnich było ponad 500,
w tym połowa „płakała” rzewnymi
łzami nad bezbożnością Polaków. Kościół
przystąpił więc do ofensywy
i starał się działać na podświadomość
wiernych, aby przyciągnąć ich do kościołów.
W świątyniach wystawiano
na widok publiczny szczątki świętych
patronów, kontynuując wczesnośredniowieczny
kult relikwii. W Krakowie
dominikanie „mieli” nie tylko
szczątki z Krzyża Świętego i trzy ciernie
z korony Chrystusowej, ale nawet
ziemię nasiąkniętą jego... krwią.
W okresie późniejszym krakowscy dominikanie
doszli chyba do wniosku,
że nie jest to wystarczająca ilość „skarbów”,
które znajdowały się w ich posiadaniu
i jeszcze dorzucili... mleko
z piersi Matki Bożej, którym karmiła
maleńkiego Jezusa.
Czczono więc takie relikwie jak...
czaszka św. Rozyny w krakowskim
kościele Wniebowzięcia czy czaszki
śś. Konstantego i Ambrożego w kościele
św. Małgorzaty, a na prowincji
relikwiami bywały prawdziwe „perełki”:
na przykład w Żywcu – kości
głowy św. Krzysztofa, goleń św. Krescentego
i piszczele św. Wita. Zapobiegliwy
kler zadbał również o to, by
wśród relikwii znalazła się nawet ziemia
z miejsca, gdzie Bogarodzica...
zaszła w ciążę (?), czyli z miejsca,
w którym Jezus został niepokalanie
poczęty! Kościół starał się uzasadnić
swą wielowiekową tradycję nawet poprzez
pokazywanie maluczkim... ciał
dzieci zabitych przez Heroda! Niewiarygodne,
ale prawdziwe!
Odrębną kościelną akcją organizowaną
w czasie Wielkiego Postu
były procesje tzw. kapników. Nazwa
tej ponurej „imprezy” pochodzi od
płóciennych szarych kap, którymi nakryci
byli uczestnicy procesji. Na czele
w cierniowej koronie szedł, dźwigając
krzyż, bosy pokutnik uosabiający
Chrystusa. Za nim około stu,
a czasem i więcej kapników z pochodniami
i rzemiennymi (często nawet
drucianymi) dyscyplinami w rękach.
Widowisku temu przyglądały się tysiące
ludzi, a było się czemu przyglądać,
bo pokutnicy bili się z całej siły
po plecach twardymi, rzemiennymi
kańczugami. Niektórzy widzowie popadali
w ekstazę, inni – w stany mistyczne,
ale większość traktowała to
jako rozrywkę. Zbigniew Kuchowicz
tak opisuje to makabryczne widowisko:
„Sieczono się tak z całych sił około
kwadransa, plecy pokutników spływały
wkrótce krwią, która obficie broczyła
na kapy, posadzkę kościelną,
a nawet skrapiała siedzących w ławkach
ludzi. Chłostano się z przerwami
pięć razy w ciągu nabożeństwa,
nic więc dziwnego, że po takiej męczarni
ciała kapników porozrywane
były do żywego mięsa. Skrwawieni,
oblani potem, półomdlali przystępowali
do ucałowania krucyfiksu,
a wreszcie parami opuszczali kościół”.
Kapłan prowadzący nabożeństwo
czyścił komżę spryskaną
krwią i widowisko było skończone.
Tym bardziej udane, im więcej
krwi było na komży.
Żeby podnieść dramaturgię
tych makabrycznych ceremonii
– organizowano również procesje
z udziałem kobiet. Ale w tym
przypadku skutek był odwrotny
od zamierzonego, gdyż samobiczowanie
się kobiet nabierało cech
erotycznych. Jędrzej Kitowicz
w swym „Opisie obyczajów za panowania
Augusta III” pisze, że odsłonięte
niewieście ciało, często ponętne
i cienka, prześwitująca bielizna
„wizerunek miłosny zamiast pokutnego
wystawując”.
Kościół działał więc na podświadomość
wiernych, a urządzając tego
typu widowiska o charakterze „religijnym”,
świetnie reżyserował zbiorową
naiwność wiernych, aby zebrać
jeszcze większą kasę. Nie dziwota
więc, że wkrótce zaczęły powstawać
kapiące złotem świątynie z marmurowymi
ołtarzami, fascynujące wiernych
swą wielkością i przepychem,
a to znowu rozwiązywało sakiewki.
Kościelny etap burzy i naporu minął,
ale rozpoczęły się czasy innych
metod i równie perfekcyjnego otumaniania
wiernych. I tak to trwa do
dnia dzisiejszego. Ale księża skarżą
się na nas w dalszym ciągu...
Andrzej Rodan
„FAKTY I MITY” nr 20,25.05.2006 r. Z DZIEJÓW KOŚCIELNEJ GŁUPOTY
DZIADY KALWARYJSKIE
Newton wykrył prawo grawitacji, Franklin ujarzmił piorun, Laplace
dociekał powstania świata, Darwin – powstawania gatunków, astronomia udowodniła
wielkość zamieszkałych światów, fizyka i chemia – prawidłowość w przyrodzie, a
chłop polski wali co roku na Kalwaryę, bije się w piersi i oczekuje cudu. I tak
od trzystu lat!
„Naprzód” (sierpień 1902) tak pisał o pielgrzymkach do „cudownego obrazu i kaplic” przy klasztorze Bernardynów w Kalwarii:
„Trzysta lat Kalwaryi! Dojeżdżamy do stacyi. Z wagonów wysypują się na peron nieprzejrzane tłumy, strojne w barwne suknie. Tłum kłębi się i faluje. Z wagonów wynoszą ludzi chorych, ułomnych, sparaliżowanych; i oni spodziewają się uzdrowienia, gdy odmówią przepisaną liczbę pacierzy lub wypiją wodę z cudownej sadzawki w Betsaidzie. Twarze kobiet, mężczyzn i dzieci ogorzałe, oczy zamglone i zapatrzone w dal, usta rozchylone, twarze wykrzywione potężną sugestyą, jednem słowem – ekstaza religijna.
Same miasteczko Kalwarya, położone u stóp świętej góry, przypomina o tyle Palestynę, że gości w swoich, powiedzmy eufemistycznie, murach, kilkadziesiąt rodzin żydowskich, trudniących się tak samo jak mieszczanie maści chrześcijańskiej, handlem i uprzyjemnianiem pielgrzymom chwil pobytu. Naokoło rynku rozłożyły się sklepy, kramy, hotele i domy zajezdne.
Masowy śpiew rozprasza wszelkie wątpliwości, porywa ze sobą w górę, t.j, do klasztoru OO. Bernardynów. Po 15 minutach wspinania się w górę stajemy wreszcie u bram klasztoru. Przed nami wzniesiona jest brama tryumfalna z napisem witającym pielgrzymów. Poza bramą rozpościera się olbrzymi plac, na którym koncentruje się całe życie handlowe i umysłowe Kalwaryi. Pod względem konstytucyjnym panuje na placu przed kościołem absolutna swoboda. Sprzedawane są setkami tysięcy cudowne bibułki Matki Boskiej z Campocavallo i pierścionki srebrne, które leżały rzekomo przy cudownym pierścieniu ametystowym w Perugii. Z jaką łapczywością konsumują pielgrzymi literaturę odpustową, świadczy fakt, że cudowne bibułki ks. Siedleckiego połykane bywają w niezliczonej ilości. Biedak, który całe życie głodował, połyka zamiast chleba bibułkę, która jest tańszą, łagodniejszą w smaku i jak zapewnia ks. Siedlecki, o wiele skuteczniejszą.
Właściciele kramów są rozgoryczeni z powodu praktyk zarządu klasztoru. Kramarze wynajęli miejsca pod swoje kramy za stosunkowo znaczne pieniądze. Mimo to ks. Bernardyni głoszą wprost z ambon, aby pątnicy nie kupowali u kramarzy, tylko u nich, przy ich stolikach. Kalwarya jest wielkim przedsiębiorstwem i walczy ze swymi słabszymi konkurentami w sposób przyjęty w świecie kapitalistycznym.
Silne wrażenie na pątnikach wywołuje obraz przedstawiający morderstwo rytualne. Na obrazie widać grupę żydów ubranych w strój rytualny i uzbrojonych w ostre narzędzia. Na miednicy zaś znajduje się ciało dziecka, któremu krew bucha z rozmaitych miejsc. Dziecko spogląda boleśnie i łagodnie ku niebu, co jednak nie wzrusza okrutnych żydów.
Przed obrazem gromadzą się tłumy ludzi i słuchają objaśnień przewodników, którzy nie żałują czarnych kolorów, ażeby morderców dziecka przedstawić we właściwem świetle. Słuchacze, a zwłaszcza kobiety, są wzruszone opowiadaniem i wybuchają płaczem... Wiele cudów dzieje się przy cudownej sadzawce w Betsaidzie – tak zapewnia kronika klasztorna.
Do sadzawki tej, dość szczupłej, cisną się liczni pielgrzymi. Chorzy obmywają w niej swoje rany; inni znów czerpią z niej konewkami i dzbankami, piją cudowną wodę na miejscu, a nadto zabierają ją do domu. Piszący te słowa oglądał naocznie i słyszał zapewnienia od wiarygodnych osób, że wodę z sadzawki, zanieczyszczoną odpadkami chorych, pije ludność okoliczna. Władze sanitarne patrzą na to wszystko obojętnie – jakkolwiek nie jest obojętnem roznoszenie bakteryj chorobotwórczych po całej zachodniej Galicyi! Stosunki zdrowotne na Kalwaryi są wprost przerażające. Ani zarząd klasztoru, ani władze sanitarne nie poczyniły żadnych przygotowań, aby setki, tysiące ludzi przybyłych z rozmaitych stron uchronić od wybuchu jakiejś zakaźnej choroby. Noc przebyta w Kalwaryi, wśród śpiących pątników, wywołuje wprost potworne wrażenie. Po lasach otaczających klasztor, po norach mieszkalnych, szopach leży w nocy gęsto obok siebie tysiące ludzi, tak mężczyzn, jak kobiet i dzieci. Na tem samem miejscu śpią i załatwiają swoje potrzeby naturalne. Fetor, który unosi się nad tem całem obozowiskiem, jest nie do zniesienia. Że i moralność nie jest przytem zbyt ściśle obserwowaną, rozumie się samo przez się. Dziwną, a jednak bardzo częstą jest ta kombinacja podniecenia religijnego i seksualnego”.
Zachowano pisownię zgodną z oryginałem.
Dysten
"FAKTY I MITY" nr 25, 28.06.2007 r. MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (61)
WSZYSCY ŚWIĘCI BALUJĄ W NIEBIE?
Oto dalsza część wykazu katolickich świętych, wśród których znajdziemy
masochistów, zabójców, ludzi z zaburzeniami psychicznymi. Po prostu idealne
wzory do naśladowania dla wiernych...
Św. Ferdynand III Kastylijski. Król Kastylii zmarły w 1252 r. był, jak powiadają, człowiekiem głębokiej wiary, ufundował wiele biskupstw, kościołów i katedr, co – według papieża Klemensa X, który kanonizował króla ponad czterysta lat po jego zgonie – wyczerpywało wszystkie znamiona człowieka świętego. Ksiądz Stanisław Musiał zauważył jeszcze, że „był tak pokorny, iż własnoręcznie nosił szczapy drewna na stosy, na których palono heretyków”.
Św. Angela z Folingo (1248–1309) piła wodę po myciu trędowatych. „Nigdy nie piłam z taką rozkoszą – mówiła. – Pewnego razu kawałek strupiastej skóry trędowatego utknął mi w gardle. Zamiast go wypluć, zadałam sobie wiele wysiłku, żeby go przełknąć i udało mi się. Miałam wrażenie, że przyjęłam komunię. Nigdy nie potrafię wyrazić rozkoszy, jaka mnie ogarnęła”.
Św. Katarzyna ze Sieny (ok. 1347–1380), włoska mistyczka i stygmatyczka, tercjarka dominikańska; doktor Kościoła; orędowniczka idei krucjaty, w 1939 r. ogłoszona patronką Włoch. Biczowała się trzy razy dziennie: raz za grzechy swoje, drugi raz za grzechy cudze, trzeci raz – za grzechy umarłych. W ekstazie zaręczyła się z Jezusem (utrzymywała, że dostała od niego nawet ślubny pierścień) i twierdziła, że zdarzało się jej pić mleko z piersi Maryi. Odegrała znaczącą rolę polityczną. Tak pisał o niej Rajmund z Kapui (jej spowiednik): „Byłem świadkiem, jak została przekształcona w mężczyznę z małą bródką, a ta postać, w którą została nagle przemieniona, była postacią samego Jezusa Chrystusa”. A tak w swych „Żywotach świętych” pisał Piotr Skarga, dla zbudowania i zachęcenia wiernych do naśladownictwa: „Żelaznego na gołym ciele pasa używała. Trzykroć się na dzień żelaznym łańcuszkiem, na wzór św. Dominika, biczowała tak, że krew z ramion ściekała na nogi... Chcąc jednak matka nieco jej przerwać on ostry żywot, wzięła ją ze sobą do cieplic; lecz ona tam w gorącą wodę siarczystą, czego nie widziała matka, kładła się i więcej ucierpiała, aniżeli od wszystkiego biczowania...”.
Bł. Dorota z Mątowów (1347–1394), mistyczka; córka kolonistów holenderskich; w 1393 r. na własne życzenie została zamurowana w celi przy katedrze w Kwidzynie.
Św. Jan Kanty, patron Uniwersytetu Jagiellońskiego, Jan z Kęt (1390–1473), filozof, teolog; w 1767 roku kanonizowany; w latach 1421–1429 kierował szkołą bożogrobców w Miechowie; od 1429 roku był profesorem filozofii, a następnie teologii w Akademii Krakowskiej; relikwie Jana Kantego spoczywają w konfesji w krakowskim kościele akademickim św. Anny (wzniesiony po jego beatyfikacji w 1680 r.). W XVIII wieku, skutkiem pokłosia walk z jezuitami (którzy chcieli zlikwidować Akademię Krakowską), władze uniwersytetu uznały, że uczelnia powinna mieć swojego świętego patrona. Zapewne w celu lepszej na przyszłość protekcji przed zakusami duchowieństwa... Któż mógł się nadawać? Oczywiście Jan Kanty – profesor. Rozpoczęły się starania o kanonizację. Ciągnęły się bardzo długo i kosztowały majątek. Wreszcie trybunał kanonizacyjny zażądał jeszcze dodatkowych pism Jana Kantego, świadczących o jego świętości (tzn. spolegliwości względem Kościoła). Wysłano je czym prędzej do Rzymu. I tu nastąpiła katastrofa – okazało się, że pretendent nie dość, że nie jest świętym, to jeszcze okrutny zeń heretyk. Dlaczego? Wywiedziono z nadesłanych pism, że Kanty był zwolennikiem koncyliaryzmu. Niestrudzeni profesorowie znowu wysupłali pieniądze, opłacili sowicie adwokata w Rzymie, a ten doradził im, żeby senat napisał do trybunału kanonizacyjnego wyjaśnienie, że zaszła pomyłka, że niby wysłano pismo... innego Jana. Tak też zrobiono. Nowe „pisma” Jana ukazywały go gorącym zwolennikiem wszechwładzy papieża. W ten właśnie sposób Jan Kanty został świętym uniwersyteckim. Symboliczna była procesja kanonizacyjna, która maszerowała, kiedy w Krakowie stały już obce wojska. „Uniwersytet traci majątek, żeby kanonizować swojego profesora, a jednocześnie Rzeczpospolita przestaje istnieć” – napisał Aleksander Krawczuk.
Św. Pedro Arbules – Hiszpan, morderca, okrutny inkwizytor, zginął w 1485 r. Kanonizowany w 1867 roku przez Piusa IX, a fakt ten stanowił rodzaj wyzwania rzuconego przeciwko wszelkim postępowym siłom. W roku 2000 inny papież – Jan Paweł II – uczynił to samo, kanonizując Piusa IX.
Św. Teresa. Jak pisze o niej Reinach (cytując często Woltera), była to „młoda, przystojna wdowa, pani Guyon, która zechciała zostać francuską świętą Teresą”. Odrzucona przez Kościół w swoim czasie pozyskała jednak wielu zwolenników,
w tym biskupa Fénelona, a ów „wychowawca dzieci królewskich zabrał się do kochania Boga w towarzystwie pani Guyon (...). Dziwnem było, że został uwiedziony przez kobietę z objawieniami, z proroctwami i z galimatjasem, która dusiła się od łaski wewnętrznej, którą trzeba było rozsznurowywać i która się opróżniała (jak to mówiła) z nadmiaru obfitości łaski, żeby nią napuchło ciało wybrańca, siedzącego obok niej (...). Fénelon poradził pani Guyon, aby roztaczała swe pisma orzeczeniu Bousseta, biskupa z Meaux. Ten je potępił i dama obiecała już nie dogmatyzować (...). Mimo swej obietnicy pani Guyon wcale nie milczała; król kazał ją wtedy zamknąć w Vincennes. (...) umarła w zapomnieniu w 1717 po 15 latach odosobnienia koło Blois. Wiek i samotność uśmierzyły nerwy tej uczciwej kobiety rozstrojonej, która poślubiła Jezusa Chrystusa w jednej ze swych ekstaz i od tego czasu nie modliła się już do świętych, mówiąc, że pani domu nie powinna się zwracać z prośbami do służby”.
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Teresa z Lisieux, Mała Teresa (1873–1897), francuska karmelitanka bosa, mistyczka; doktor Kościoła; kanonizowana w 1925 r.; od 1888 roku zakonnica w karmelu w Lisieux (Normandia); patronka Francji i misji katolickich; oprócz Antoniego Padewskiego najpopularniejsza święta Kościoła katolickiego, przedstawiana z bukietem róż w dłoniach. W swej autobiografii napisała m.in.: „A przede wszystkim życzyłabym sobie zostać męczennicą! Męczeństwo! Było to marzenie mojej młodości i to marzenie w mojej malutkiej karmelitańskiej celi przybierało na sile. Nie tęsknię do jednej odmiany męczeństwa. Żądam dla siebie wszystkich. Podobnie jak Ty (…) mój boski Oblubieńcu, chciałabym być chłostana i ukrzyżowana (…). Tak, jak uczyniono to św. Bartłomiejowi, chciałabym, aby obdarto mnie ze skóry; a podobnie jak uczyniono to ze św. Janem, chciałabym zostać zatopiona we wrzącym oleju; jak św. Ignacy Antiocheński chciałabym zostać rozszarpana przez zęby dzikich zwierząt – tak, bym została uznana za godną dostąpienia chleba Bożego. Wraz ze św. Agnieszką i św. Cecylią życzyłabym sobie położyć kark pod topór kata i wraz z Joanną d’Arc móc na płonącym stosie szeptać imię Jezusa”.
Jan Paweł II w 1997 r. uczynił z tej wariatki... doktora Kościoła.
W końcu lat sześćdziesiątych XX wieku watykańska Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych postanowiła zweryfikować całą listę świętych. Zakupiono w tym celu „mózg elektronowy” (komputer), w którym gromadzono informacje o świętych. W wyniku tego przedsięwzięcia wielu świętym zdjęto aureolki. Nie obyło się przy tym bez zgrzytów i ostrych protestów.
W początkach chrześcijaństwa, kiedy „żyło” najwięcej świętych, nie było żadnych kryteriów – takich jak dziś – do zaliczania danej osoby w poczet świętych. Nie było procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych. Wystarczyło, że kogoś ukamienowano, i taką osobę uznawano za świętą. Jeśli pamięć o danej śmierci męczeńskiej utrzymywała się do średniowiecza, to wpisywano ją na listę świętych i do kalendarza liturgicznego. Były to czasy, kiedy ścisłość faktów nie miała żadnego znaczenia. Nie było też wielkich wymogów moralnych w kwestii zostania świętą osobą. Komisja weryfikacyjna dokonała istnej rzezi na liście świętych. Setki imion musiało zniknąć z kalendarza liturgicznego. Byli to przeważnie tacy święci, co do których było wiele podstaw, aby sądzić, że nigdy nie istnieli, że byli tylko odbiciem jakiejś legendy. I tak dostało się św. Jerzemu smokobójcy, św. Barbarze, jednemu ze świętych Mikołajów, a święty Szymon Słupnik okazał się chorym na katatonię. Współcześni lekarze specjalizujący się w historii medycyny, studiując dostępne życiorysy Szymona, doszli jednogłośnie do wniosku, że był on po prostu chory psychicznie. Katatonia objawia się zmianami napięcia mięśniowego oraz zredukowaniem funkcji psychomotorycznych aż do stanów osłupieniowych. Jej najczęstszym objawem jest znieruchomienie, czasami całkowite. W społeczeństwach prymitywnych, które nie znały istniejących chorób psychicznych oraz możliwości leczenia „nawiedzonego”, ludzie tacy uważani byli (i są) za „nawiedzonych przez Boga”. Na liście świętych gościło więc wielu mniej lub bardziej chorych psychicznie, których choroba poczytywana była za działanie sił nadprzyrodzonych.
Nie obyło się bez licznych protestów. I tak np. ludność Neapolu oburzyła się na wiadomość o skreśleniu ich świętego Januarego, patrona grobu pod Wezuwiuszem. W miejscowej katedrze znajduje się ampułka z ciemnym, krwawobrunatnym proszkiem, który uznawany jest za krew świętego. Regularnie dwa razy w roku, w ściśle określonych dniach i godzinach, proszek zmienia się w płyn, który się burzy. W uroczystości związanej ze wzburzeniem krwi świętego Januarego biorą udział, obok tłumów wiernych, członkowie miejscowej hierarchii kościelnej oraz przedstawiciele arystokratycznych rodzin, które od wieków mają tradycyjne prawo ustalania, czy krew wzburzyła się, czy też nie. Tradycja głosi, że jeśli to nie nastąpi, na Neapol lub całe Włochy spadną klęski i nieszczęścia. Liczne komisje stwierdziły ponad wszelką wątpliwość, że rzeczywiście proszek w ampułce zmienia się w określonych dniach roku w musujący płyn. Eksperci kościelni doszli jednak do wniosku, że fenomen, który powtarza się z dokładnością szwajcarskiego zegarka, nie jest cudem. Jedyny cień na ten cud rzuca pewne wydarzenie z przeszłości. Otóż po zajęciu Neapolu przez wojska Napoleona, który niezbyt był przyjazny wobec Kościoła i papiestwa, w oznaczonym dniu krew świętego Januarego nie wzburzyła się. Wywołało to głębokie zaniepokojenie ludności miasta. Sądzono powszechnie, że bezbożni rewolucjoniści ściągną na Włochy przerażające kataklizmy. Marszałek Murat, mianowany później przez Napoleona królem Neapolu, dowiedziawszy się, że niespełnienie się cudu wywołało napięcie w mieście, wezwał arcybiskupa i zakomunikował mu, że albo krew się w katedrze wzburzy w ciągu 24 godzin, albo ekscelencja zostanie rozstrzelany. Święty okazał dbałość o życie dostojnika kościelnego, ponieważ cud spełnił się już po kilku godzinach... Mariusz Agnosiewicz
www.racjonalista.pl
„FAKTY
I MITY” nr 9, 06.03.2003 r.
PROŚBA
W związku z pomysłem duszpasterza
środowisk twórczych w Warszawie,
ks. Niewęgłowskiego, postawienia
w centrum Warszawy na placu
Teatralnym posągu przedstawiającego
ANIOŁA STRÓŻA NARODU
POLSKIEGO („FiM” Nr 40/2002 r.),
zwracam się do szanownego pomysłodawcy
z uprzejmą prośbą.
Tak się składa, że jestem rzeźbiarzem
i osobą wierzącą w Boga. Ponieważ
mieszkam w Austrii, mam
okazję spotykać się tu z setkami moich
rodaków, którzy dręczeni biedą,
bezrobociem i beznadziejnością życia
w swej ojczyźnie musieli wyjechać,
by na obcej ziemi ciężko pracować.
Pragnę oddać tym ludziom swój hołd
poprzez przekazanie tutejszej Polonii
takiego osobiście wyrzeźbionego
„Anioła Stróża Narodu Polskiego”.
Prośba moja jest natury moralnej.
Rzeźbiąc postać tego anioła,
nie chciałbym popełnić grzechu bałwochwalstwa
i pychy. Zależy mi na
pokazaniu jego zgodnego z prawdą
wyglądu. Zwracam się do inicjatora
i pomysłodawcy, ks. Wiesława Niewęgłowskiego,
który z racji pełnionej
funkcji mógł mieć osobisty kontakt
z Aniołem pełniącym służbę Stróża
Narodu Polskiego i zapewne konsultował
z nim swój pomysł oraz uzyskał
jego zgodę na postawienie mu
w Warszawie jego pomnika, o przekazanie
mi opisu jego wyglądu lub
fotografii ze wspólnego spotkania.
Z góry serdecznie za pomoc dziękuję.
Z poważaniem M. Pogodziński, Wiedeń
"FAKTY I MITY" nr 48, 06.12.2007 r. CZYTELNICY DO PIÓR
KORZENIE
GŁUPOTY
„Bóg was kocha i ciągle na
was patrzy. Wie o każdej waszej myśli i uczynku. Wie, co będziecie robić jutro
i za miesiąc. Wie także o krzywdach, które się wam dzieją, bo w ten sposób was
doświadcza, podobnie jak biblijnego Hioba. Bóg jest wszechmogący i miłosierny.
Może dać, ale także zabrać. Nic na świecie nie dzieje się bez Jego wiedzy i
zgody”.
Tak niewiele tych słów, a tyle w nich niedorzeczności i kłamstw! Od dzieciństwa jesteśmy karmieni taką właśnie papką. Szczególnie w szkole, o co zadbał i robi dalej watykański Kościół, wymuszając na rządzących, by religia była wliczana do średniej ocen. Kłamstwa te niezwykle łatwo udowodnić. Wystarczy bowiem odrobina zdrowego rozsądku i logicznej analizy tej papki oraz trochę odwagi, by zrezygnować z biernej postawy, którą narzuca nam Kościół.
Jeśli bowiem Bóg (którego wyobrażamy sobie jako osobę, co jest oczywistym błędem) jest „miłosierny”, to po co aż tak gnębił tego biednego Hioba?! Jeśli natomiast wszystko wie, bo jest „wszechmogący”, to przecież wiedział, co Hiob zrobi, a więc po co go sprawdzał?! Czyżby diabłu chciał zaimponować?! A może po prostu lubi znęcać się nad słabszymi od siebie istotami, które stworzył?!
Jeśli w ogóle istnieje, to albo nie interesuje się nami, albo nie jest „miłosierny”, lecz wręcz nieludzki i sadystyczny, a wszelkie zło, które w nas siedzi, pochodzi właśnie od niego, bowiem stworzył nas na swój obraz i podobieństwo – jak mówi Biblia.
Według niej, Bóg gnębił człowieka od samego początku. Najpierw wypędził go z raju, a przecież już przed zerwaniem jabłka przez Ewę musiał wiedzieć („jako wszechmogący”), że ona to zrobi. Był to więc z jego strony podstęp. To on przemawiał do niej ustami węża, bo przecież „nic się nie dzieje bez jego wiedzy i zgody”.
Potem rękami Kaina z premedytacją zabił Abla i całą winę zwalił na niego, zadając mu jeszcze dziwne pytania –„Gdzie jest twój brat, Abel?”; „Cóżeś uczynił?”.
Wymordował ludzi w Sodomie i Gomorze, a przecież byli jego dziełem. Jego dziećmi.
Powinien się więc na siebie wściekać, że stworzył takich „zboczków”.
Następnie (choć jako „wszechmogący” musiał wiedzieć, że to nic nie da) zesłał potop, mordując w ten sposób wszystkich mieszkańców ziemi oprócz Noego i jego rodziny. Cóż za wspaniałomyślność z jego strony!
Wniosek, jaki się sam narzuca, jest oczywisty – Bogiem kierowała niepohamowana wręcz żądza zabijania, którą stosuje do tej pory. Zmienił jedynie system, bowiem w Biblii często działał osobiście, a teraz wybiera sobie pełnomocników do wykonywania wyroków, a ci bardzo często z jego imieniem na ustach i napisami na sztandarach: Bóg – Honor – Ojczyzna, dokonywali (i dokonują) rzezi. Zbiera więc żniwa na wojnach, w katastrofach i wypadkach drogowych oraz siejąc różnego rodzaju epidemie, pożary i powodzie.
Tak właśnie wygląda żydowski Bóg w wersji oryginalnej, którego funkcjonariusze Kościoła rzymskokatolickiego ucywilizowali, przerabiając na własne kopyto. Stworzyli nową religię (i cały czas w niej grzebią), by zawłaszczać świat w sposób nie tylko duchowy, lecz nade wszystko materialny, czego dowody widzimy u nas na każdym kroku. Kultura chrześcijańska, o korzeniach której ciągle mówi prawica, to kultura śmierci, co wyżej udowodniłem na kilku przykładach wyjętych z Biblii, a w praktyce potwierdził to rzymski katolicyzm, będący motorem napędowym krzyżowych wojen, świętej inkwizycji, pogromu amerykańskich Indian, słynnej nocy św. Bartłomieja oraz tysięcy innych krwiożerczych epizodów.
Nic dziwnego zatem, że kraje Unii nie wyobrażają sobie w preambule konstytucji europejskiej jakiegokolwiek zapisu odwołującego się do tych krwawych korzeni. Zresztą tak naprawdę to wszelkie pozytywne wartości Europa wyniosła ze starożytnej kultury Greków i Rzymian. Ale niby skąd nasza prawica, wychowana w katolickim (za)duchu, ma to wiedzieć! Dlatego cała Europa (i nie tylko) uznała nas za ciemniaków i dewotów. Tylko my spośród 27 krajów Unii Europejskiej chcemy Boga w jej konstytucji, co wyraża się stosunkiem 26:1. Kolejna kompletna klapa świadczy o tym, że korzenie naszych wiodących prawicowców sięgają raczej do starożytnej Abdery – miasta słynącego z głupoty jego mieszkańców. Wypada zatem współczuć polskiej młodzieży, wychowującej się na takich wzorcach, gdyż wyjdzie ona z tego podobnie okaleczona, jak jej niewątpliwie zakłamane autorytety, mające wpływ na obecny kształt polskiej edukacji.
Patrząc na nasz kraj z ciągle rosnącą liczbą watykańskich meczetów, na zasoby Kościoła pęczniejące dzięki prezentom kolejnych rządów po 1989 roku, na lawinową zmianę nazw ulic, placów, budynków i prawie wszystkiego, co nas otacza; obserwując wyprzedaż niemal całego majątku narodowego (niejednokrotnie za złotówkę) Watykanowi i innemu obcemu kapitałowi, musimy dojść do wniosku, że już tylko z nazwy i koszmarnych długów jesteśmy Rzecząpospolitą Polską.
Witold Pater
„FAKTY I MITY” nr 11,
18.03.2004 r.
Podpisaniem ugody zakończył się proces o czary. Wytoczył go jeden z mieszkańców Woli Kalinowskiej pomówiony przez sąsiadkę o „zabranie mleka krowom” („FiM” 41/2003). Obydwie strony podzieliły się kosztami sądowymi, a sąsiadka zobowiązała się publicznie „czarownika” przeprosić.
Gdyby ktoś zapomniał – mamy rok 2004 po Chrystusie.
[Od razu widać że te sindzy so nie katolickie! Zamiast starymi, wypróbowanymi katolickymy metodami, czyli z pomoco rozpalonych do czerwoności szczypiec, gwoździ wbijanych pod paznokcie i innemi, łopisanymi przez katolickich speców metodami przepytać go czy miał konszachty, a jej zrobić próbę wody (przypomnę, bo w tych atejistycznych - tłu! - czasach to ludzie zapomnieli: jak utonęła to była niewinna, a jak pływała to na zbawiający ją stos po przepytaniu oczywiście... No i wiadomo, majątek na przenajświntszy Kościół, i dla mnie 10% za przypomnienie) to łoni po atejistycznemu! Ja jejich też bym przepytoł. Bo łoni mi cosik podejrzane. Czy łone sie nie kumajom z rogatym, a może nawet z jakiemiś atejistami?!... No! – Wiecie kto...]
„FAKTY I MITY” nr 46, 18.11.2004 r. HEDONIŚCI
CZY SŁUDZY SZATANA?
RZYMSCY PAPIEŻE
W HISTORII KOŚCIOŁA RZYMSKOKATOLICKIEGO BYŁ TO WIEK
PANOWANIA PROSTYTUTEK. PAPIESKA DYNASTIA BORGIÓW, OSŁAWIONYCH BIRBANTÓW,
TRUCICIELI, HULAKÓW I CUDZOŁOŻNIKÓW TO PIKUŚ PRZY PAPIEŻU SERGIUSZU III I JEGO
NASTĘPCACH.
O wieku X można śmiało powiedzieć, że był to czas, kiedy kobiety rządziły papieżami. To wówczas zaczęła się epoka „sług szatana” (patrz:
Berg, Freude mädchen im Mittelalter,
wyd. 1910 r.) na Piotrowym tronie,
a prostytutki rządziły Rzymem gwałtem,
podstępem, mordem i decydowały
o tym, kto zostanie tak zwanym
namiestnikiem Chrystusa. Królował
sztylet, a także nepotyzm, intrygi
i seks. Dla historyków są to
świetnie udokumentowane fakty niebudzące
wątpliwości i rozciągające
się na kilka dalszych stuleci. Jak się
to zaczęło?
Papież Sergiusz III (904–911) zasiadł
na Piotrowym tronie, ponieważ
obu poprzednich papieży, Leona
(903 r.) i Krzysztofa (903–904)
uduszono. Rzymem władał wówczas
Teofilakt, przywódca szlachty rzymskiej,
który za pomocą intryg, przemocy
i morderstw osadzał na papieskim
stolcu kochanków swej żony
Teodory i córek: Marozji i Teodory
Młodszej. Kiedy Sergiusz III został
papieżem, to – jak piszą Franciszek
Ksawery Seppelt i Klemens
Löffler w „Dziejach papieży od początków
Kościoła do czasów dzisiejszych”
(przekład z niemieckiego
tego dzieła wydanego w 1936 r.
w Poznaniu został zaaprobowany
przez kurię arcybiskupią) – „(...)
na widownię występuje jako prawdziwa
władczyni ambitna i nieobyczajna
małżonka Teofilakta, Teodora,
wraz ze swymi córkami, Marocją
i Teodorą Młodszą... Ze wszech miar
niegodną była przez dziesiątki lat trwająca
zależność papiestwa od tych kobiet,
które beztrosko przekraczały granice
dobra i zła”.
Jakież to były granice? Te trzy
piękności szybko zadomowiły się
w pałacu laterańskim, a piętnastoletnia
Marozja została kochanką
czterdziestopięcioletniego
papieża (z tego związku
urodził się syn,
Sergiusz, który 25 lat
później również został
papieżem, jak jego ojciec).
Mamusia Marozji, Teodora,
jak również siostrzyczka,
Teodora Młodsza – także
sypiały z papieżem. Te
trzy kurtyzany, pozbawione
jakichkolwiek skrupułów,
trzęsły wówczas Rzymem, a Jego
Świątobliwość pokornie
spełniał wszelkie
ich żądania. Nadawał
kochankom, a później
kochankom swoich kochanek,
posiadłości ziemskie,
tytuły biskupie, sprzedawał
godności, bowiem za
panowania Sergiusza III i jego
następców
wszystko w Rzymie było na
sprzedaż: biskupstwa, arcybiskupstwa,
dyspensy, rozwody, kapelusze
kardynalskie.
Nawet tiara papieska była na
sprzedaż. Aby nie być
gołosłownym:
papież Benedykt IX „postanowił
zrzec
się godności papieskiej na
rzecz archiprezbitera
Jana Gracjana, który musiał
wypłacić za jego zrzeczenie
się
wielką sumę p i e n i ę d z y
” (Seppelt).
Mówiąc prosto: papież
BenedyktIX, który
miał lat... dwanaście, kiedy
został papieżem,
trzynaście lat później sprzedał
godność papieską za 1500 liwrów,
roczną pensję i rękę córki
hrabiego
Gerarda. I tak Jan Gracjan został
„Ojcem Świętym” Grzegorzem VI.
Ale cóż się dziwić, skoro o
jednym
z następców Benedykta, Leonie
X,
powiedziano: „Gdyby ten
papież żył
był jeszcze dłużej, toby
sprzedał Rzym,
Chrystusa, a wreszcie i
siebie samego”.
Byli to papieże, których nawet
im współcześni nazywali sługami
szatana.
Ks. dr Józef Umiński w
„Historii
Kościoła” (wyd. z 1949 r.,
aprobowane
przez kurię arcybiskupią)
podaje,
że te nierządnice były pięknej
powierzchowności, miały wpływ na
Sergiusza III i jego następców,
przez
co „(...) cała pierwsza
połowa X w.,
wypełniona jest na Półwyspie
Apenińskim
samowładną akcją i intrygami
tych kobiet albo ich dzieci,
albo ich
kochanków, na różnych
stolicach, m.in.
niestety na papieskiej
także”.
Kiedy zmarł Sergiusz III,
Teodora
i jej córki wybrały na jego
następcę
Anastazego III (911–913),
a później Landa (913–914).
Obaj panowali
krótko i nie mieszali się do
ciemnych spraw swych
protektorek,
które – zdaniem Gregoroviusa
– wkrótce „zamieniły święte
miasto
w burdel”. Podobnego zdania jest ówczesny
historyk Liutprand z Kremony,
biograf i poseł Ottona
Wielkiego, który wszystkich
papieży tego okresu nazywa
kreaturami Marozji. Ale motorem
wszystkich działań była
Teodora matka, a córeczki
udowadniały
prawdę, że niedaleko
pada jabłko od jabłoni. Liutprand,
który wprawdzie żył
pięćdziesiąt lat po tych
wydarzeniach,
ale posiadał doskonałe
informacje o „regimencie
kobiecym” w Rzymie,
opisuje dokładnie Teodorę,
„twórczynię papieży”, która „męskim,
ale podstępnym umysłem
kierowała
losami miasta; czego nie
mogli
dokonać cesarz i papież,
dokonywała
wszechstronnie uzdolniona
kochanka”.
Jednakże jej córeczka, Marozja,
była pod tym względem jeszcze
bardziej
utalentowana. Jak przekazuje
biskup Liutprand, Marozja
zdradzała
z papieżem Sergiuszem III trzech
mężów, bowiem ta piękna
rzymianka
była trzykrotnie zamężna –
najpierw
z margrabią Alberykiem I ze
Spoleto, następnie z Gwidonem
z Tuscji i na końcu z Hugonem
z Prowansji, królem Włoch
(rodzonym
bratem Gwidona, jej drugiego
męża). Po śmierci Sergiusza III
Marozja
miała jeszcze, oprócz mężów,
trzech kochanków papieży: Anastazego
III, Leona VI, Stefana VII.
Niezły poczet, prawda?
Przez trzydzieści lat Rzym
pozostawał
w rękach prostytutek. Nie tylko
kochankowie Marozji i jej
młodszej
siostry zostawali papieżami
(Anastazy
III, Leon VI, Stefan VII), bo
nawet ich synowie lub wnukowie
ich
mamusi również zasiadali na
Piotrowym
tronie (Benedykt VIII, Jan XI,
Benedykt IX). Przecież papieżem
został
także Jan XI (931–935),
syn Marozji
i papieża Sergiusza III. Ambitna
Marozja, aby syna osadzić na
tronie papieskim, udusiła
poduszką
swego kochanka Jana X (914–928).
Gwoli ścisłości dodam, że ten
kochliwy
papież wcześniej współżył
z jej mamusią, Teodorą, jak
również
z jej siostrą.
A jakie były dalsze losy
występnej
i sprytnej Marozji? Opisują je
Eric Lacanan i Paolo Luca w pracy
„Grzeszni papieże”: „Z czasem
rzymianom Marozja wydała się
zbyt
potężna. Nie chcieli dłużej
być uciskani
przez nią i jej męża, Hugona
z Prowansji. Zwrócili się
więc o pomoc
do Alberyka II, syna Marozji
z pierwszego małżeństwa. Napadł on
własną matkę w Zamku Św. Anioła
i wtrącił do więzienia razem z przyrodnim
bratem Janem XI. Dalsze losy Marozji
giną w mrokach dziejów. Przypuszczalnie
dokonała żywota w lochach
zamku, podobnie jak jej syn Jan XI”.
Alberyk panował teraz niepodzielnie
w Rzymie i nie dziwota, że
Stolicę Apostolską przekazał swojemu
17-letniemu synowi Janowi XII.
Dla historyków Jan XII (955–964)
stanowi „najbardziej żałosną i nikczemną
postać w historii Kościoła”.
Wzorując się na Kaliguli, mianował
senatorem ulubionego konia, a dziesięciolatka
– w zamian za usługi seksualne
– wyświęcił na biskupa. Stare
kroniki laterańskie donoszą, że
uprawiał on sodomię, pedofilię, wyświęcał
diakonów w stajniach, a ówczesny
Lateran (ten sam, w którym
mieszka dziś JPII) stał się miejscem
wyuzdanych orgii. Jan XII zmarł pozbawiony
władzy. Został przyłapany
w czasie przygody miłosnej z mężatką
(przez jej męża), skatowany łańcuchem
i wyrzucony przez okno.
Kardynał Cesare Baronius
(1538–1607), kustosz biblioteki watykańskiej,
w swych „Rocznikach kościelnych”
nazwał tę erę w dziejach
papiestwa pornokracją oraz saeculum
obscurum (ponure stulecie). Byli
to grzeszni papieże, nazywani przez
Kościół sługami szatana, ale ich następcy
wcale nie byli od nich lepsi.
Nigdy nie interesował ich Kościół ani
religia. Ich poglądy bardzo trafnie
scharakteryzował papież Leon X
w następujących słowach: „Wiadomo
jest, ile my i nasi zawdzięczamy baśni
o Chrystusie”. Oj, święte, szczere
i prawdziwe to słowa! Wszystko zawdzięczacie!
Ale czy to jest baśń, to
już my – antyklerykałowie – polemizowalibyśmy
z panem papieżem.
Cdn.
Andrzej Rodan
www.wprost.pl Forum:
Autor: Redemptorasta
Data: 2008-02-05 20:26
O BUJNYM ŻYCIU
SEKSUALNYM KLERU RZYMSKO-KATOLICKIEGO NAPISANO JUŻ NIEJEDNĄ KSIĄŻKĘ. TĘ JEDNAK
NAPISALI... TYM RAZEM KSIĘŻA.
„Seks, księża i tajne kody: Dwutysiącletnia historia i tropy przemocy
seksualnej w Kościele katolickim" - tak brzmi tytuł dzieła, które
napisali: ks. Thomas Doyle (specjalista prawa kanonicznego w ambasadzie
watykańskiej w Waszyngtonie), AWR o. Sipe (mnich (benedyktyn, psychoterapeuta,
autor studium o seksualizmie księży w USA, ekspert w dziedzinie przestępstw
seksualnych księży) oraz o. Patrick Wall (benedyktyn i ksiądz, występujący jako
konsultant prawny w setkach procesów w sprawach o przestępstwa seksualne). W
oparciu o dokumenty przeanalizowane z iście benedyktyńską skrupulatnością, po
przeprowadzeniu wywiadów z przeszło dwoma tysiącami ofiar księży pedofilów,
autorzy dowodzą, że przemoc seksualna to choroba tocząca Kościół niemal od jego
zarania. Jego liderzy - wbrew oficjalnym deklaracjom - dobrze o niej od wieków
wiedzieli i próbowali różnych metod wykarczowania problemu, ale - jak widać -
bezskutecznie.
„Sednem tego skandalu jest tajność - stwierdza o. Sipe. - To ona zapewniła
atmosferę, w której patologia mogła się rozprzestrzeniać". Do tego
„moralny autorytet", Pan na Watykanie, Wielki Święty Ojciec Święty Jan
Pawel II wydaje w 2001 roku dokument „Sacramentorum Sanctitatis Tutela"
wraz z tajną instrukcją. Chyba go sam Szatan do tego nakłonił. Instrukcja ta
nakłada na hierarchię duchowną nakaz milczenia (ukrywania) w sprawach
związanych z przypadkami molestowania seksualnego (również małoletnich) przez
kler. Co to jest, jeśli - nie zwykle, obrzydliwe powszechne przestępstwo?!
Oczywiście, hierarchowie kościelni, jak i fanatyczni, moherowi wyznawcy
jarmarcznych obrządków, znajdą i na tę okoliczność milion usprawiedliwień.
BBC: Stolica Apostolska tuszowała pedofilię w Kościele
PAP http://wiadomosci.wp.pl/kat,1371,wid,8532452,wiadomosc.html?ticaid=126da
Mimo głośnych przypadków ujawnienia pedofilii wśród księży w 2002 roku, Stolica
Apostolska nie zaprzestała stosowania polityki, której efektem było tolerowanie
podobnych nadużyć w innych krajach. Watykan zamiast stanąć wyraźnie po stronie
ofiar, tuszował ich krzywdę - twierdzi Colm O'Gorman autor programu "Sex
Crimes and the Vatican" nadanego przez telewizję BBC.
Według O'Gormana, który jako 14 letni chłopiec sam był molestowany przez księży
w Irlandii i obecnie kieruje organizacją charytatywną pomagającą dzieciom w
takich sytuacjach, odpowiedzialność za to ponosi kardynał Joseph Ratzinger,
który przez 20 lat odpowiadał za egzekwowanie tajnej instrukcji Watykanu Crimen
Sollicitationis.
Instrukcja z 1962 roku pod groźbą ekskomuniki nakazywała milczenie
pokrzywdzonym dzieciom, duchownym badającym zarzuty przeciwko księżom i
świadkom. Kardynał Ratzinger miał ją dodatkowo wzmocnić nalegając, by wszelkie
przypadki pedofilii wśród księży odsyłać bezpośrednio do Watykanu.
Najgłośniejsze przypadki pedofilii wśród księży wyszły na jaw w 2002 roku w
diecezji bostońskiej w USA i w diecezji Ferns w hrabstwie Wexford w Republice
Irlandii. W USA powołano grupę przeglądową (National Review Board), która
opracowała zalecenia dotyczące ochrony dzieci, zaś w Irlandii utworzono
specjalną komisję, która w październiku 2005 roku opublikowała głośny raport
(Ferns Report).
Watykan był bierny wobec prób wyjaśnienia tych spraw i nie podjął żadnych
działań, by zapobiec ich wystąpieniu w innych krajach, np. w Brazylii, gdzie
ksiądz nazwiskiem Tarcisio Tadeu Spricigo został ukarany przez sąd w wyniku
działań policji, a nie Stolicy Apostolskiej.
Zdaniem autora raportu, biskupi diecezjalni tuszowali przypadki pedofilii wśród
księży zgodnie z tajną instrukcją i przenosili księży winnych nadużyć do innych
parafii. Przyjęcie przez kościoły w USA, Irlandii oraz w Anglii i Walii
wytycznych o ochronie dzieci jest skutkiem ich oddolnej inicjatywy, a nie
odgórnych działań Watykanu.
Inny zarzut O'Gormana dotyczy chronienia przez Watykan i działające w Rzymie
zakony siedmiu księży poszukiwanych listami gończymi w USA. Jeden z nich Joseph
Henn z Phoenix w Arizonie przebywał w zamkniętym klasztorze, z którego zbiegł i
najprawdopodobniej ukrywa się we Włoszech.
Nikt z hierarchów kościelnych nie odniósł się do tych twierdzeń, ponieważ,
według autora programu, nie chciał w nim wystąpić.
Program nie zawiera też żadnej wzmianki o Janie Pawle II, ani o jego
konsekwentnym stosunku do pedofilii wśród kleru, którego wynikiem było
wykluczenie kilku księży ze stanu duchownego i dymisja biskupa Ferns Brendona
Comisky'ego.
Wcześniej O'Gorman nakręcił inny głośny telewizyjny program o skandalach w
diecezji Ferns, na terenie której sam mieszkał w dzieciństwie.
„FAKTY I MITY” nr 49,
15.12.2005 r.
Watykan zawarł
sojusz, poświęcając pokój świata. Z kim? Z Hitlerem – brunatnym krzykaczem,
który planował zawojować świat, z szaleńcem chcącym odrodzenia starogermańskich
kultów Wodana.
Niemiecki pisarz Rolf Hochhuth przytoczył słowa Piusa XII, który w
czasie zagłady Żydów pozwalał sobie na wypowiedzi uwłaczające ich godności.
Papież powiedział, że Żydzi są „masą upartą w owym zaślepieniu i w owej
zaciętej niewdzięczności, które poprowadziły na drodze winy, aż do zamordowania
Boga”. Tak się wyraził Namiestnik Chrystusa pod koniec wojny, kiedy miliony
Żydów szły na niewinną śmierć. Po latach kardynał Montini (przyszły papież
Paweł VI), usprawiedliwiając milczenie w tej sprawie Piusa XII, bezczelnie
stwierdził, że wszelka interwencja w tej sprawie mogła tylko wzmóc cierpienia
Żydów...
W marcu 1998 roku Kościół, starając się minimalizować własne winy, w
oficjalnym dokumencie „Pamiętamy: refleksja o Holokauście” musiał przyznać, że
„opór duchowy i konkretne działanie niektórych chrześcijan w obliczu holocaustu
Żydów w czasie drugiej wojny światowej, »nie były takie, jakich można było
oczekiwać od uczniów Chrystusa«”.
Papież Jan Paweł II wyraził przy tym nadzieję, iż dokument ten, „pomoże
prawdzie w zaleczeniu ran, nieporozumień i krzywd z przeszłości”. Ani słowa
przeprosin za postawę hierarchów Kościoła w okresie II wojny światowej.
W roku 1998 rząd amerykański wezwał Watykan do otworzenia archiwów i
udzielenia odpowiedzi wobec oskarżeń – m.in. o pomoc w ucieczce oraz ukrywanie
przywódców chorwackich ustaszów tuż przed zakończeniem II wojny światowej. W
raporcie Departamentu Stanu USA na temat nazistowskiego złota stwierdza się, że
najwyżsi funkcjonariusze marionetkowego państwa faszystowskiego w Chorwacji, w
tym przywódca ustaszów, ludobójca Ante Pavelić, kilka dni przed końcem wojny
uciekli przez Rzym do Hiszpanii dzięki pomocy pracowników papieskiego kolegium
św. Hieronima w Rzymie. Zdaniem Amerykanów, uciekinierzy zabrali ze sobą złoto
i inne cenne przedmioty – o łącznej wartości 80 milionów dolarów – zrabowane
swoim ofiarom.
Opierając się na angielskich i amerykańskich odtajnionych dokumentach,
autorzy raportu twierdzą, że jest wprost niemożliwe, aby Pius XII oraz jego
najbliższe otoczenie nie wiedzieli o istnieniu tzw. „rzymskiego kanału
przerzutowego”. Głównym organizatorem przerzutu nazistów oraz ich sługusów był
ksiądz Krunoslav Dragonowić, sekretarz kolegium św. Hieronima, pułkownik
służący w chorwackiej armii, który zaopatrywał uciekinierów w fałszywe
dokumenty.
Watykan, nie mogąc wykazać swojej niewinności, może w tej sytuacji
tylko wypierać się własnej przeszłości. Tak więc Joaquin Navarro-Valls,
rzecznik Stolicy Apostolskiej, łgał światu w żywe oczy, przecząc, jakoby Kościół
udzielał jakiejkolwiek pomocy ustaszowskim zbrodniarzom wojennym. Jednocześnie
oświadczył, że Watykan nie otworzy swoich archiwów...
Z pomocą Kościoła na przełomie lat 1944 i 1945 samym tylko chorwackim
zbrodniarzom w liczbie 1827 udało się w przebraniu mnichów i księży uciec do
Włoch słynną „klasztorną drogą przerzutową”, prowadzącą przez Austrię i Bawarię
do Genui i Neapolu.
Kościół pomógł „wodzowi” Ante Paveliciowi, dyktatorowi
klerykalno-faszystowskich ustaszów, uciec przez Rzym do Argentyny.
Dzięki pomocy Watykanu uciekło też wielu zbrodniarzy niemieckich.
Adolfa Eichmanna po jego przybyciu do Włoch ukryto w klasztorze franciszkanów,
w którym przebywał do momentu dostarczenia mu niezbędnych dokumentów
tożsamości, umożliwiających bezpieczny wyjazd za granicę. Eichmann był głównym
„architektem” Holokaustu i pełnomocnikiem Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy
(RSHA) w kwestii „ostatecznego rozwiązania” kwestii Żydów. Po wojnie ukrywał
się początkowo w Niemczech, następnie – korzystając z pomocy Watykanu –
przedostał się do Włoch „szlakiem klasztornym”. Odnaleziony i porwany przez
służby specjalne Izraela w maju 1960 roku z Buenos Aires, został osądzony, a
następnie stracony.
Na rzecz ukrywania, a następnie przerzucania hitlerowskich zbrodniarzy
działał austriacki biskup Alois Hudal, rektor niemieckiego kościoła Santa Maria
dell’Anima w Rzymie.
W swoich wspomnieniach – wydanych pod tytułem „Dzienniki rzymskie” –
ubolewa, że jego podopieczni byli „przeważnie niewinni, będąc jedynie
wykonawcami rozkazów wyższych instancji, a tym samym kozłami ofiarnymi wielkich
wynaturzeń systemu”. Cdn.
Bogdan
Motyl
„FAKTY I MITY” nr 49, 11.12.2003 r. LISTY
NAMIESTNIK
Do
napisania tego listu skłoniła
mnie
histeryczna wrzawa wokół
papieża
w związku z Pokojową Nagrodą
Nobla
i ćwierćwieczem pontyfikatu.
We wszystkich programach
TV zaślepieni dziennikarze, politycy,
prezydent i kler zachłystywali się
nad osiągnięciami i nauczaniem papieża.
A co on osiągnął? Przez 25
lat prosił swych wiernych, aby modlili
się o pokój na świecie, a pokoju
jak nie było, tak nadal nie ma.
A czego papież nauczał? Jeździł
po świecie i klepał brednie typu:
„Módlcie się do Matki Bożej” albo:
„Zawierzam całą ludzkość Matce
Bożej”. Odwiedzał sanktuaria maryjne,
w których modlił się przed obrazami
i figurami. Uprawiał bałwochwalstwo
dzięki temu, że Kościół
kat. usunął z dekalogu drugie przykazanie,
które mówi o zakazie kłaniania
się i modlenia przed takimi
wizerunkami. Kult Matki Bożej rozwinął
do granic absurdu, czego ukoronowaniem
było ogłoszenie „Roku
Różańca Świętego”. Nie stało się
to jednak przypadkowo, bo od początku
stworzenia przeciwnik Boga,
szatan, zawsze próbował odciągnąć
od Niego ludzi. Zrobił to z pomocą
swojej światowej organizacji,
opisanej w Biblii jako Wszetecznica
i Babilon Wielki, do której należy
też Kościół kat. Jego historia to morze
krwi niewinnych ludzi. Jezus
czy są uczniami moimi”.
Po „uczynkach”
widać, komu służy Kościół kat.
Nie ma nic wspólnego z Bogiem,
a papież jest namiestnikiem diabła
na ziemi, a nie Boga. Szczytem bluźnierstwa
przeciwko Bogu jest to, że
taki żałosny człowieczek każe nazywać
siebie Ojcem Świętym.
Gdyby choć raz przeczytał
Biblię, toby wiedział, że Ojcem
Świętym jest Bóg.
janusz_wu@op.pl
„FAKTY I MITY” nr 28,
21.07.2005 r.
ŚWIĘTOŚĆ WOJTYŁY
Ostatni film o JPII – „Karol, człowiek, który został papieżem” – to nic
innego, jak część kościelnej propagandy, aby utorować drogę do jego
beatyfikacji.
W telewizji kanadyjskiej obejrzałem tylko drugą część tej produkcji i
cieszę się, że nie katowano mnie również pierwszą. W rzeczywistości czcigodny
Papa najczęściej gadał od rzeczy. Do wszystkich aptekarzy świata apelował o to,
by nie sprzedawali środków antykoncepcyjnych, do prawników – o nieudzielanie
pomocy w sprawach rozwodowych. Chwalił komunizm, kiedy rozmawiał z Gorbaczowem,
i kapitalizm w rozmowie z Reaganem, zwalczał postępowy nurt zwany teologią
wyzwolenia, kanonizował kontrowersyjne postacie, wreszcie – potępiał kulturę
konsumpcyjną Zachodu, podczas gdy sam mieszkał w pałacu ze złota. Diego
Maradona powiedział kiedyś o nim: „Jak można mieszkać w pałacu ze złota, kiedy
tylu ludzi na świecie umiera z głodu, a potem jeździć i całować ziemię krajów
biednych?!”. Towarzyski Karol też był niebywale. Był przyjacielem Pinocheta i
wszystkich innych dyktatorów katolików. Za jego pontyfikatu problem pedofilii
wśród księży przybrał bezprecedensowe rozmiary, w Polsce doszedł do głosu
wojujący klerykalizm, księża rozpanoszyli się, uwłaszczyli na państwowym
majątku, wmieszali do polityki i otrzymali przywileje nadobywateli.
Sklerykalizowano znaczną część życia społecznego, religia weszła do szkół,
inwestycje kościelne poszły do przodu pełną parą.
Czytałem ostatnio, że Wojtyła zostanie człowiekiem stulecia. W Polsce
nie ma chyba miasta, w którym zabrakłoby ulicy Jana Pawła II, a ten rzekomo
„największy autorytet” nawet pokojowej nagrody Nobla nie otrzymał. Najgorsze
jednak jest to, że ponad sto wycieczek Karola po świecie dosłownie niczego nie
zmieniło – w ruchu ekumenicznym nadal panuje zastój, chrześcijaństwo jest podzielone
jeszcze bardziej niż było. Nawet Fidel Castro niedługo po wizycie Wojtyły
przykrócił cugli opozycji. Takie to są owoce życia JPII.
Wiem, nad trumną powinno być cicho. Nie rozumieją tego jednak dewoci
indoktrynowani przez kler i/lub schlebiający klerowi dla swoich partykularnych
korzyści. Swoje bałwochwalcze zaślepienie wyrażają w publikacjach, którymi
zalewają cały kraj nad Wisłą. Sami więc proszą się o to, aby dać im obuchem w
łeb. I sami są winni temu, że o zmarłym trzeba pisać w sposób niezbyt pochlebny.
Jerzy Sędziak, Kanada
"FAKTY
I MITY" nr 2, 18.01.2007 r.
NON POSSUMUS
Poniżej publikujemy list autorstwa pana Krzysztofa Mrózia,
wiceprzewodniczącego RACJI PL, członka Polskiego Stowarzyszenia Wolnomyślicieli
i innych organizacji społecznych, skierowany do księdza prałata Sławomira
Odera, postulatora w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II. Sądzimy, że jego
treść godna jest upowszechnienia, mimo że autor nigdy nie otrzymał odpowiedzi
od adresata...
WYRAŻAM SPRZECIW, JAKO OBYWATEL RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ, PRZECIWKO
BEATYFIKACJI JANA PAWŁA II.
Działalność Kościoła katolickiego w Polsce, w mojej ocenie, jest jednym z czynników destabilizujących słabą polską demokrację. Wskutek jego działalności coraz bardziej oddalamy się od państwa prawa i społeczeństwa obywatelskiego. Kościół aktywnie uczestniczy, i to na wszystkich szczeblach struktur władzy, w życiu politycznym i społecznym, ale rezultatów swojej działalności nie poddaje weryfikacji w demokratycznych procedurach wyborczych.
Stale dąży do objęcia swoich członków totalną kontrolą, od narodzin aż do śmierci, wykorzystując do tego celu bogaty i zróżnicowany zestaw środków socjotechnicznych. Jest ogarnięty, między innymi, różnymi fobiami związanymi z seksualnością człowieka – z wiadomymi skutkami.
Kościół katolicki wykorzystuje system instytucji państwowych i samorządowych do propagowania nieweryfikowalnych dogmatów oraz bogacenia się.
Te negatywne czynniki zostałyby pogłębione po beatyfikacji Jana Pawła II. Krytyka Kościoła katolickiego byłaby traktowana jako świętokradczy atak na Jana Pawła II, Boga i religię.
Są również i inne czynniki, które powodują, że Jan Paweł II nie zasłużył, w mojej ocenie, na beatyfikację:
1. Jan Paweł II nigdy w sposób wiarygodny nie przeprosił za zbrodnie popełnione przez Kościół katolicki. W swojej homilii dotyczącej wyznania win i prośby o przebaczenie przyznał co prawda, że Kościół jest współodpowiedzialny za podział chrześcijaństwa, stosowanie przemocy, lecz jednocześnie zaznaczył, że... „dopuszczano się tego w służbie prawdy”. Następnie, w znacznie mocniejszych słowach opisał winy popełnione przeciwko chrześcijanom. Nastąpiło, w mojej ocenie, zamazanie rzeczywistości, zbanalizowanie zła popełnionego przez instytucję Kościoła.
2. Wizja Jana Pawła II – dotycząca rozwiązania problemów społeczno-politycznych i gospodarczych współczesnego świata oraz międzynarodowych konfliktów – była anachroniczna i całkowicie utopijna. Właściwie – oprócz wkładu w obalenie socjalizmu – nic mu się w tym względzie nie udało.
Wyrazem bezradności Jana Pawła II było jego odwołanie się do Maryi i Miłosierdzia Bożego jako panaceum na bolączki współczesności. Koncepcja zbawienia świata przez Miłosierdzie Boże wykazała swoją nieskuteczność już przed Janem Pawłem II, jak również w trakcie jego pontyfikatu. Nie sprawdza się również po jego śmierci. Była to ucieczka Jana Pawła II w świat złudy.
3. Jan Paweł II nie potrafił wyzwolić się z ograniczeń narzuconych przez funkcjonujący, dwubiegunowy, układ zimnowojenny, co przejawiało się w jego stosunkowo mało krytycznym, a wręcz pobłażliwym stosunku do różnego rodzaju prawicowych dyktatur, np. mordercy Pinocheta, którego nazwał swoim przyjacielem. W tym kontekście zakrawa na żart poruszanie przez Jana Pawła II problematyki praw człowieka.
W otoczeniu papieża byli ludzie, którzy pozytywnie odnosili się do prawicowych dyktatur, pod warunkiem że były one życzliwe dla interesów Kościoła katolickiego. Do ludzi tych należeli między innymi:
a) kardynał Angelo Sodano, sekretarz stanu, w hierarchii watykańskiej osoba nr 2, nuncjusz w Chile za czasów dyktatury Pinocheta, z którym utrzymywał przyjazne stosunki oparte na całkowitej zgodności poglądów politycznych;
b) kardynał chilijski Jorge Medina Estevez, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny, sympatyk Pinocheta. O braku szacunku kardynała do demokracji i o przynajmniej pośredniej legitymizacji dyktatury świadczy wypowiedź z sierpnia 1990 roku: „Demokracja nie oznacza automatycznie, że Bóg chce, aby ona była stosowana w praktyce”;
c) kardynał kolumbijski Alfonso Lopez Trujillo, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny. Osoba, która jest bardzo negatywnie nastawiona do antykoncepcji i świadomego macierzyństwa. Kardynał był zaangażowany w zwalczanie teologii wyzwolenia. Nie potępiał – gdy był sekretarzem, a następnie przewodniczącym Konferencji Episkopatu Ameryki Łacińskiej – krwawych dyktatur na swoim kontynencie;
d) kardynał włoski Pio Laghi – kiedy był nuncjuszem apostolskim w Buenos Aires, popierał krwawą juntę argentyńską. Kościół argentyński współdziałał aktywnie w stosowaniu represji przez swych kapelanów wojskowych. Organizacja znana pod nazwą Matki z Plaza de Mayo złożyła we włoskim wymiarze sprawiedliwości oskarżenie biskupa o współpracę z dyktaturą argentyńską. Nie ma to oczywiście skutków prawnych, ponieważ kardynał sprawujący urząd prefekta ds. wychowania katolickiego, zgodnie z traktatami laterańskimi, korzysta z immunitetu.
Jan Paweł II podczas swojej wizyty w Chile w październiku 1987 roku legitymizował swoimi działaniami dyktatora Pinocheta – udzielił mu komunii, wspólnie, papież i dyktator, wystąpili na balkonie pałacu La Moneda przed tłumem sympatyków Pinocheta. Wspólnie modlili się w pałacowej kaplicy. W czasie wizyty papieża policja brutalnie tłumiła demonstracje przeciwników dyktatora.
O tej podróży wspomina kardynał Angelo Sodano w liście prywatnym z 18.02.1993 r. dołączonym do depeszy Jana Pawła II z życzeniami z okazji złotych godów dyktatora.
Informując na wstępie, że jego zadaniem jest przekazanie Jego Ekscelencji (Pinochetowi) i jego czcigodnej małżonce odręcznego pisma papieskiego jako dowodu szczególnej życzliwości, stwierdził, że Jego Świątobliwość (Jan Paweł II) zachowuje pełną wzruszenia pamięć o spotkaniu z członkami jego rodziny z okazji swej niezwykłej wizyty pasterskiej w Chile. Nic dziwnego, że Watykan zaangażował się w obronę dyktatora, kiedy ten został zatrzymany w 1998 roku w Wielkiej Brytanii pod zarzutem ludobójstwa (przypomina się pomoc Watykanu w ukrywaniu zbrodniarzy hitlerowskich po wojnie).
Jan Paweł II, podczas wizyty w Argentynie w 1987 roku, zamiast prosić o przebaczenie za popieranie przez znaczną część argentyńskiego Kościoła katolickiego krwawej junty argentyńskiej i zrobić uczciwy rachunek sumienia, starał się zapobiec wprowadzeniu ustawy zezwalającej na rozwody.
4. Rozsypała się papieska koncepcja ekumenizmu, która mogła gwarantować w dającej się przewidzieć przyszłości zjednoczenie Kościołów chrześcijańskich i w rezultacie faktyczny pokój w wielu rejonach świata. Całkowitą klęskę poniósł Jan Paweł II w kontaktach z Cerkwią prawosławną.
Polityka zmierzająca do tzw. ewangelizacji ludności na terenie Rosji, Białorusi i Ukrainy prowadziła do nasilającego się konfliktu z Kościołem prawosławnym, zwiększenia nacjonalizmu i w rezultacie do wzrastającej wrogości pomiędzy społeczeństwami.
Dyplomacja watykańska aktywnie włączyła się w dezintegrację Jugosławii.
Dodatkowo papież, podczas swojej pielgrzymki w 1994 r. do Zagrzebia w Chorwacji, wzmocnił katolickich nacjonalistów chorwackich, którzy w 1995 roku zaatakowali w Krajinie Serbów, mieszkających tam od wieków, i zmusili setki tysięcy z nich do ucieczki.
Dodać należy, że beatyfikowanie co najmniej kontrowersyjnych postaci, takich jak np. Alojzije Stepinac – chorwacki kardynał, który współpracował z ludobójczym reżimem ustaszowskim – potęguje rozdźwięki pomiędzy dwoma wyznaniami na Bałkanach.
5. Jan Paweł II postrzegał rolę kobiety w Kościele katolickim i społeczeństwie w sposób do bólu (kobiet) tradycyjny. Uważał, że głównym miejscem jej pracy powinien być dom, a głównym zajęciem opieka nad dzieckiem, ponieważ „dziewictwo i macierzyństwo to dwa szczególne wymiary spełniania się kobiecej osobowości” – List apostolski „Mulieris Dignitatem”. Chcąc utrzymać kobiety w domu lub w zakonach, nawoływał do „uznania i poszanowania przez wszystkich niezastąpionej wartości pracy kobiety w domu” – Adhortacja apostolska „Familiaris Consortio”. Kobieta według papieża jest przede wszystkim „niezastąpionym oparciem i źródłem duchowej siły dla innych” – List apostolski „Mulieris Dignitatem”. Nie traktował kobiety jako podmiotu twórczego wykraczającego poza ramy rodziny.
6. Jan Paweł II zakazał antykoncepcji, odżegnując się tym samym od kierunku zmian planowanych przez swojego poprzednika. Peter Piot, dyrektor ONZ-owskiego programu walki z AIDS (UNAIDS), w wywiadzie udzielonym „Frankfurter Rundschau” stwierdził, że zakaz stosowania prezerwatyw „jest poważnym błędem, który kosztuje ludzkie życie...”.
Tragicznie brzmią nauki Carla Caffary, kierownika Papieskiego Instytutu ds. Małżeństwa i Rodziny, który stwierdza, że jeżeli zainfekowany wirusem HIV małżonek nie jest w stanie zachować dożywotniej „pełnej wstrzemięźliwości”, lepiej będzie, jeżeli zainfekuje swą żonę, niżby miał stosować prezerwatywy, ponieważ „uszanowanie wartości duchowych, takich jak sakrament małżeństwa, należy przedłożyć nad dobro życia” („NIE i AMEN” Uta Ranke-Heinemann).
7. Zdecydowanie negatywna postawa papieża wobec homoseksualizmu spychała osoby o tej orientacji seksualnej na margines Kościoła katolickiego i powodowała, że wiele z nich wystąpiło ze wspólnoty kościelnej.
8. Jan Paweł II nie reagował stanowczo, przez długi czas, wobec skandali pedofilskich w amerykańskim Kościele katolickim. Już w 1985 roku biskupi amerykańscy po przeprowadzeniu badań na użytek wewnętrzny Kościoła zorientowali się, że problem pedofilii jest poważny. Wydali w tej sprawie dokument „Iść w świetle”. Tymczasem Jan Paweł II przyjął bardziej zdecydowane stanowisko wobec tego problemu dopiero po 2000 roku, kiedy to opinia publiczna spowodowała, że w Stanach Zjednoczonych wzięła górę opcja zera tolerancji dla księży pedofilów. Należy głęboko ubolewać, że Jan Paweł II krytycznie odniósł się do propozycji biskupów amerykańskich, którzy chcieli zawieszać duchownych w pełnionych funkcjach w przypadku wysunięcia w stosunku do nich oskarżeń o pedofilię. Sam nakazywał przenosić księży pedofilów do innych parafii i wyciszać skandal.
9. Jan Paweł II umacniał centralizm i absolutyzm władzy kościelnej. Jest to sprawa ważna zarówno dla światłego katolika, jak i osoby niewierzącej, ponieważ Kościół katolicki nie ogranicza się do posługi religijnej, lecz prowadzi aktywną działalność polityczną.
Nie jest więc obojętne, czy Kościół katolicki będzie instytucją demokratyczną, czy co najmniej autorytarną. Należy pamiętać, że Jan Paweł II:
a) ogłosił, że przepisy kanoniczne są rozkazami Boga,
b) przyjął praktykę zrównywania papieskich decyzji z mocą samej Biblii,
c) wprowadził wewnętrzną cenzurę w Kościele katolickim za pośrednictwem „Instrukcji dotyczących pewnych aspektów wykorzystywania społecznych środków przekazu”.
Warto wspomnieć, że nowy Katechizm powszechny traktuje nieakceptowanie niektórych nauk papieża jako przestępstwo. Ten punkt został wprowadzony w ostatniej chwili na życzenie papieża – bez konsultacji z międzynarodową komisją, która opracowała nowy kodeks.
Pamiętać również należy, że niepokorni teolodzy, na rozkaz papieża, zmuszani byli do milczenia.
A trwający w swym uporze byli rugowani z katolickich uczelni. Jednocześnie Jan Paweł II wyniósł na ołtarze Josemarię Escrivę de Balaguer y Albas – przywódcę integrystycznej organizacji Opus Dei.
Biorąc powyższe pod uwagę, wnoszę jak na wstępie.
Z poważaniem Krzysztof Mróź
Do wiadomości:
1) Jego Ekscelencja Ks. Abp Stanisław Dziwisz, Trybunał Rogatoryjny
2) Jego Ekscelencja Ks. Bp Tadeusz Pieronek, Trybunał Rogatoryjny
DOBROCZYŃCA...
PROGRAM INF.
Ojciec Święty modlił się za pokój oraz rzekł: „Niech będzie pokój”. A oto pozostałe wiadomości: Wojna w... ...tysięcy ofiar... W zamachu bombowym zginęło... Do tej pory w Iraku zginęło... tysięcy ofiar... Szanse na pokojowe zakończenie w najbliższych latach są nikłe...W wojnie domowej w Rwandzie zginęło... mln ludzi.
Przepraszamy, ale mamy kolejną b. ważną wiadomość: Ojciec Święty modlił się za miłość i rzekł: „Miłujcie się”. A teraz dalszy ciąg informacji: ...obecnie mniej więcej połowa spośród 400 tys. księży katolickich na świecie to homoseksualiści...
z bostońskiego
więzienia wypuszczony został ks. Paul Shanley. Shanley oskarżony jest o 10
gwałtów i 6 aktów molestowania seksualnego nieletnich – od 5-latka poczynając.
Miejscem przestępstw była m.in. parafia oraz konfesjonał…
Zbiorowe
gwałty, pedofilia, a nawet morderstwa – oto praktyki, którymi „umartwiali” się
mnisi w jednym z amerykańskich klasztorów...
Przed sądem stanie Leszek S. urzędnik i działacz Akcji Katolickiej oskarżony o molestowanie pięciu dziewięcioletnich dziewczynek. Oskarżony jest żonaty, ma dwoje dzieci i kandydował w wyborach samorządowych z ramienia LPR…
Ksiądz Roman Kramek z diecezji elbląskiej stał się bohaterem świąt Bożego Narodzenia za oceanem. W wieczór wigilijny aresztowano go pod zarzutem gwałtu na siedemnastolatce. Pomagał jej w ten sposób w przezwyciężeniu szoku spowodowanego wcześniejszym molestowaniem seksualnym...
Akt oskarżenia przeciwko księdzu trafił do sądu. I to nie w USA, lecz w Polsce. Prokuratura rejonowa w Wałczu oskarżyła sutannowego o zgwałcenie trzynastoletniej uczennicy…
Blisko rok trzeba
było czekać na osądzenie 39-letniego księdza pedofila WincentegoPawłowicza, którego
aresztowano (za wschodnią granicą gdzie
się ukrywał przed policją) dzięki śledztwu dziennikarskiemu zleconemu i
opłaconemu przez redaktora naczelnego tygodnika „Fakty i Mity”... ...Okazało
się, że „zabawiał” się on z nieletnimi chłopcami nie tylko na plebanii w
Witoni, ale także wywoził ich do Szczecina i tam „wypożyczał” kolegom...
Watykan zawiesił w działalności duszpasterskiej księdza z Namibii.
Hans-Peter Nagle był od 10 lat proboszczem w parafii w Khorixas. Trzy dziewczynki w wieku
8–13 lat oskarżyły go o gwałty na plebanii i w kościele. Sprawa się wydała, bo
kapłan był też fotografikiem. Jak się okazało, niezbyt mądrym – gromadził przecież dowody przeciw
sobie. Wielebny gwałciciel liczy sobie... 78 wiosen...
Dziennikarze z „Dallas” w trakcie rocznego śledztwa namierzyli ponad 200 księży
ściganych za
przestępstwa seksualne, którzy zostali przerzuceni przez zwierzchników za
granicę!... ...Wcześniej odmówił komentarza na temat ponad 200 księży ukrywanych przed odpowiedzialnością karną w różnych krajach świata...
Z badań wynika, że na 34 tys. katolickich zakonnic w USA aż 13 600, czyli 40 procent, stanowią ofiary gwałtów lub innych form seksualnego wykorzystywania. Przede wszystkim przez księży oraz... inne zakonnice. Zdaniem autorów raportu, dane te są zaniżone, gdyż u wielu ofiar „strach przed ujawnieniem gwałtu powodował, iż odmawiały one udzielenia informacji osobom prowadzącym badania”…
Na 93 lata pozbawienia wolności skazał brazylijski
sędzia Marcelo Siqueira 60-letniego księdza pedofila. Ks. Alfriedi Eduardo
Bompani wykorzystywał swoje stanowisko dyrektora domu pomocy dla ubogich
dzieci, aby molestować seksualnie nieletnich podopiecznych (co najmniej
czternaścioro). Jako najważniejszy dowód winy posłużyły pamiętniki, w których
pedofil szczegółowo opisywał swoje przestępstwa. Ksiądz Bompani był również
proboszczem jednej z parafii w mieście Sorocaba, ale zaraz po pojawieniu się
pierwszych oskarżeń został przez arcybiskupa José Lamberta odsunięty od
sprawowania tej funkcji... do opieki nad dziećmi...
Ks. Michael Lau z
Hongkongu został właśnie skazany za seksualne molestowanie 15-letniego
ministranta. Odkrycie księżowskich upodobań seksualnych było dla parafian
szokiem. Lau zmusił chłopca do doodbytniczego
stosunku płciowego co najmniej dwukrotnie...
Kolumbia
– Enrique Diaz Jimenez – prawdziwa seksgwiazda recydywy na międzynarodową skalę! Oskarżony przed dekadą o masowe wykorzystywanie chłopców w czasie „praktyki duszpasterskiej” w USA…
Filipiny
– Macario Apuya – zgwałcił 14-latkę…
Włochy
– Margarito Reyes Marchena – oskarżony o
molestowanie czwórki dzieci i
osadzony w areszcie domowym…
To, co się działo w superreligijnej, katolickiej Irlandii, ma charakter jeszcze bardziej skandaliczny niż zjawisko amerykańskie. W Irlandii pedofilia wśród duchowieństwa związana jest z instytucją domów dziecka i domów poprawczych, których prowadzenie państwo powierzyło zakonom katolickim. Kierowano do nich nieletnich, którzy weszli w konflikt z prawem, a także tych, których rodziców (zwłaszcza samotne matki) Kościół uznał za nienadających się do wychowania dzieci. Placówki te, przez nikogo niekontrolowane, stały się obozami koncentracyjnymi. Dzieci zmuszano do pracy ponad siły, a ich wynagrodzenia szły na konto zakonów. Nieletni harowali od świtu do nocy w polu, w fabrykach, w piekarniach. Ich nadzorcy, zakonnicy, znęcali się nad nimi i wykorzystywali w charakterze seksualnych zabawek…
Wcześniej 41 osób wystąpiło z 48 oskarżeniami
przeciw 17 księżom diecezji Davenport...
74-letni ks. Paul
Shanley jest odpowiedzialny za gwałty i molestowanie seksualne co najmniej 24
dzieci. Odpowiada jednak tylko za gwałcenie oralne i gwałcenie palcem wsadzanym
w odbytnicę, bo w przypadku pozostałych przestępstw nastąpiło przedawnienie.
Ochrona, jaką zboczeńca otoczyli zwierzchnicy z kardynałem Bernardem Lawem na
czele, okazała się skuteczna – przez lata mógł bezkarnie gwałcić dzieci.
Ofiara, która dziś oskarża Shanleya w sądzie, była przezeń gwałcona przez 6
lat. Przemoc seksualna miała miejsce w kościelnej ubikacji, na plebanii, nawet
w konfesjonale. Grał z chłopcem w karty, a potem mówił: „Przegrałeś, rozbieraj
się”. Wielokrotnie powtarzał: „Jeśli poskarżysz się, i tak nikt ci nie
uwierzy”...
Opowiedział o
niechcianym, męsko-męskim związku intymnym z 40-letnim księdzem Bogdanem (imię
zmienione), od 2002 r. wikariuszem tejże parafii i nauczycielem religii w
jednej z miejscowych szkół...
Za 45-krotne wykorzystanie seksualne chłopców i sprzeniewierzenie 85
tys. euro niemiecki ksiądz K. stanął przed sądem w Regensburgu…
Argentyna
– Virginio Isotton – oskarżany o molestowanie
dziewczynek, które przygotowywał
do pierwszej komunii…
Australia
– Gerald Ridsale – skazany na 18 lat więzienia
za wykorzystanie seksualne 21
dzieci... Alexander Nicolaus Weber –
były dyrektor katolickiej szkoły
dla chłopców, wykorzystał w
pokoju hotelowym sześciolatka...
Chile
– Victor Carrera Trivinio – zgwałcił brutalnie 13-letnią dziewczynkę…
Enrique
Valdenbenito – oskarżony o zgwałcenie dwóch chłopców (9- i 10 -letniego)...
Irlandia
– siostra Dominika (Nora Wall) – zakonnica oskarżona o seksualne wykorzystywanie dzieci. Dopuściła się
dwóch gwałtów w sierocińcu…
Meksyk
– Nicolas Aguilar – oskarżony o molestowanie
60 (!) małoletnich w wieku 11–13
lat…
RPA –
Frank Goodall – oskarżony przez byłą zakonnicę
o wielokrotny gwałt...
Po tym, co spotkało Indian ze strony białych osadników i żołnierzy amerykańskich u zarania USA, należałoby oczekiwać, że odtąd władze tego kraju będą ich wyłącznie głaskać i adorować. Tymczasem urządziły im coś w rodzaju hitlerowskich obozów. Do pełnienia funkcji kapo zaangażowano katolickich księży i zakonnice... ...zmuszanie do seksu oralnego, gwałcenie przez dwie zakonnice i pięciu zakonników...
Wiarygodne oskarżenia przeciw kilkuset księżom wysunęło w Australii ponad 1300 ofiar i są to dane niepełne… W roku 1966 sześciu księży z Mount Carmel Orphanage [Kanada] zostało osadzonych za ponad 50 gwałtów na 17 nieletnich sierotach… Inny z molestowanych znalazł się w prowadzonym przez zakonników domu, gdy miał 9 lat. Od tego czasu był systematycznie (kilka razy w tygodniu) seryjnie gwałcony doodbytniczo przez sztafetę kilku księży...
We Włoszech aresztowano 81-letniego księdza. Duchowny okazał się pedofilem, a do tego alfonsem… około tysiąca zgwałconych dzieci oraz co najmniej 40 księży (10 proc. obsady diecezji) oskarżonych o pedofilię...
Przewodniczący konferencji biskupów filipińskich, bp Orlando Quevedo, twierdzi, że w ciągu 20 lat dwustu księży popełniło przestępstwa seksualne. Ostatnio zawieszono kolejnych 34 kapłanów...
W Australii
zmierza ku końcowi proces najgorszego z wykrytych dotąd przestępców seksualnych
– 59-letniego recydywisty – księdza Michaela Glennona. Od roku 1986 do 1991 brutalnie zgwałcił co najmniej piętnaścioro dzieci;
niektóre miały mniej niż 10 lat…
Anderson opowiada w niej, jak w
wieku 7 lat była seksualnie torturowana i okaleczana przez zakonnice w szkole
katolickiej dla dziewcząt…
Podobne materiały odkryto u jego rodziny w Elblągu. (...) Podejrzewa się, że ofiarami biskupa K. padło ponad sto dzieci…
34 tys. zakonnic doznało przemocy seksualnej ze strony księży...
...przez całe lata maltretowały i wykorzystywały
seksualnie powierzone swojej opiece... głuchonieme dzieci....
Okazało się, że duszpasterz jurność do późnych lat zachował i w wieku 62 lat oskarżono go o molestowanie seksualne dziewięciu ministrantów. Na tym gniew boży nie ustał. Wyszło też na jaw, że zdefraudował 260 tys. dolarów, które wierni kładli na tacę, sądząc, iż otwierają sobie wrota Królestwa Niebieskiego. W końcu sprawiedliwości stało się zadość i kapłan powitał rok 2000 za kratkami. Dwa lata później go wypuszczono, bo sędzia doszedł do wniosku, że 224 zarzuty o przemoc seksualną uległy przedawnieniu. Ale pojawiło się trzech nowych chłopców, którzy zeznali: – Tak, to ten, to on nam to robił. Więc znów do kicia. Nie na długo wszelako. Tym razem Sąd Najwyższy znów zgłosił zastrzeżenia dotyczące przedawnienia. Nad ks. O’Shea wymiar sprawiedliwości pochylił się właśnie po raz kolejny. 4 lutego sąd skazał go na 4 lata odsiadki za nowo wykryte molestowanie i defraudację 187 tys. baksów. Znów wyjdzie za rok i znów go wsadzą, i znów...
Siostry zakonne około 50 razy częściej niż inne kobiety molestują dzieci...
4392 księży skrzywdziło 10 667 dzieci, gwałcąc je lub w inny sposób wykorzystując seksualnie...
10 proc. brazylijskich duchownych popełniło przestępstwa seksualne...
Z badań wynika, że 25 proc. mieszkańców ultrakatolickiej
Irlandii doświadczyło przemocy seksualnej w dzieciństwie...
Na wokandę sądu w
kanadyjskiej prowincji Ontario wchodzi 3 sierpnia sprawa księdza Charlesa
Sylvestre’a. Rekordzisty pod każdym względem. Bo to i wiek mocno dojrzały (83
wiosny), i dokonania budzące zadumę. W latach 1954–1990 duchowny zapisał na
swym koncie 47 ofiar – kobiet. Były w wieku 9–14 lat. Sylvestre gwałcił je,
obmacywał i molestował seksualnie na wszelkie sposoby. Prokurator wysuwa
przeciw niemu 61 zarzutów. Przestępstwa popełniał wszędzie, gdzie
przemieszczali go zwierzchnicy: w parafii Sarnia, potem London, Chatham i Pain
Court. W ubiegłym miesiącu do organów ścigania zgłosiły się nowe ofiary z
nieznanymi wcześniej oskarżeniami...
spośród 6089 poszkodowanych przez księży, którzy byli przestępcami seksualnymi recydywistami, dwie trzecie było w wieku poniżej 14 lat, a 20 proc. miało mniej niż 10 lat...
Największą bombą było jednak oświadczenie ks. Hoatsona, że „osobiście wie”, iż kardynał oraz dwaj biskupi są aktywnymi homoseksualistami. Zapowiedział, że jest w posiadaniu „dowodów z pierwszej ręki” na potwierdzenie zarzutów...
Hoatson ma własne doświadczenia w zakresie przestępstw seksualnych. W wieku 22 lat, gdy był w zakonie Christian Brothers, molestowało go seksualnie dwóch mnichów. Kiedy poskarżył się przełożonemu, ten... też zaczął się do niego dobierać...
Co najmniej 18 biskupów w USA wiarygodnie oskarżono o przestępstwa seksualne przeciwko nieletnim...
Antypolski układ przypuścił wyjątkowo perfidny atak na Kościół. W ciągu
zaledwie kilku ostatnich dni lipca za kratki trafiło czterech pedofilów: dwóch
księży katolickich, kościelny oraz przełożony ministrantów... Proponujemy
szybko przeciąć wątpliwości wiernych i ogłosić, że „taka kumulacja wydarzeń w
okresie... (tu sugerujemy wstawić jakąś pasującą datę z kalendarza
liturgicznego) nie może być przypadkiem itd.”, a cała historia jest brudną
robotą wrogiego Kościołowi układu...
Dopuścili się przestępstw na ponad 350 dzieciach. Dane ujawnione przez prominentnego hierarchę, arcybiskupa Diarmuida Martina, zostały przez media uznane za bardzo poważne…
Na pięć lat do więzienia pójdzie 38-letni ksiądz z Trawnik koło Lublina za gwałty na dziesięcioletniej dziewczynce...
Przed sądem w Liverpoolu stanął
ks. Jeremiah McGrath, lat 62, oskarżony o zgwałcenie w ubiegłym roku 12-letniej
dziewczynki. Z kolei w Szkocji prasa przytacza relację dziewczyny, która
opowiada, jak została zgwałcona w katolickim sierocińcu przez księdza, gdy
miała 8 lat. Najpierw, stosując przemoc, molestowała ją seksualnie zakonnica.
„Krzyczałam z bólu i przerażenia. Zakonnica odkrzykiwała, że jestem diablicą.
Potem zmusiła mnie, abym się nachyliła do przodu, a ksiądz mnie zgwałcił”.
Trwało to kilka lat. W końcu zakonnica zdała sobie sprawę, że ofiara zaszła w
ciążę. „Z wściekłości skopała mnie. Ksiądz parafialny, do którego zwróciłam się
o pomoc, także molestował mnie seksualnie, potem podstawił mnie innemu
pedofilowi”...
Pastor Lonnie Latham był biczem bożym na homoseksualistów. Latham gorąco popierał dyrektywę swego Kościoła, wzywającą wszystkich gejów i lesbijki, by wstąpili na drogę heteroseksualizmu. Mają szansę na zbawienie, „jeśli zaakceptują Jezusa Chrystusa jako swego zbawcę i odrzucą grzeszny, destruktywny styl życia”. No i zbawienie 59-letniego sługi bożego stanęło pod wielkim znakiem zapytania. Policja z Oklahoma City robiła akurat obławę na męskie prostytutki i ich klientów w rejonie znanym z tego typu usług. Któż złożył pozującemu na homopanienkę policjantowi zamówienie na zrobienie loda? Pastor Latham we własnej osobie...
Ksiądz salezjanin Frank Gerard Klep z Australii „specjalizował” się w molestowaniu wyłącznie dzieci chorych. Zgwałcił lub napastował co najmniej dziesięciu chłopców w wieku 12–17 lat, przebywających w izbie chorych prowadzonego przez zakon Rupertswood College w Sunbury...
Rodzice molestowanego seksualnie dziecka z Chicago
poszli prosto do tamtejszego kard. Josepha Bernardina i zagrozili procesem. –
Tylko spróbujcie! Z Kościołem nikt nie wygrał, a koszty procesu zrujnują was –
ostrzegł kardynał.... Ten po jakimś czasie poinformował ich, że dziecko padło
ofiarą nie pojedynczego
kapłana, ale
zorganizowanego gangu homopedofilów, grasujących w Chicago. Organizacja
istniała pod nazwą The Boys Club. Wkrótce potem informacje o klubie
księży nadeszły również
z innego źródła... ...Przyznał się jednocześnie, że wcześniej miał
homoseksualny romans z księdzem należącym do Klubu Chłopców. Zakończył ten
rozdział w swym życiu, gdy dowiedział się, że kapłani z klubu to nie
homoseksualiści angażujący się w seks z dorosłymi partnerami, ale przestępcy
molestujący dzieci z biednych rodzin. Pellegrini zawiadomił o tym archidiecezję
i umówił się na rozmowę z jednym z jej czołowych notabli. W przeddzień spotkania
został zamordowany: znaleziono go w domu z wielokrotnymi ranami kłutymi i
rękami związanymi drutem kolczastym....
Ks. Andrew Greeley,
powszechnie znany pisarz katolicki i psycholog, autor wielu książek dotyczących
kleru i jego hm... przywar, napomykał o Klubie Chłopców w kilku swych pracach: „Nie
ma żadnych przeciw nim dowodów, bo nikt się nie skarży, zaś koledzy
duchowni ich nie zadenuncjują – pisał. – Gang jest bardzo sprytny...
zawsze był. Ale gdy powinie im się noga, gdy któryś z nich zostanie
aresztowany, wszystkie inne skandale staną się przy tym dziecięcą
igraszką. To niebezpieczna grupa. Są podstawy, by przypuszczać,
że odpowiadają za co najmniej jedno morderstwo oraz za zabójstwo
mordercy. Czy się ich boję? Niezbyt. Oni wiedzą, że w bezpiecznym
miejscu zdeponowałem dowody przeciwko nim. Stanowię dla nich
większe zagrożenie po śmierci niż za życia”. Tajemnicą ks. Greeleya
była zainteresowana organizacja reformatorów Kościoła, Roman Catholic Faithful
(RFC): „Uznajemy zwierzchnictwo Ojca Świętego i biskupów, ale
nie będziemy stać bezczynnie; nie będziemy też ślepo ich słuchać”
– głosi deklaracja programowa. Organizacja ta apelowała, by Greeley
ujawnił, co wie. Jeden z jej głównych aktywistów, ksiądz Alfred Kunz, został
znaleziony z poderżniętym gardłem w szkole za swym kościołem…
RFC zdemaskowała stronę
pornograficzną w Internecie („Anioły św. Sebastiana”), prowadzoną niemal
otwarcie przez grupę księży homoseksualistów. Grupa liczyła 53 członków, a
należał do niej także południowoafrykański biskup Reginald Cawcutt...
W Wielkiej Brytanii toczy się postępowanie karne przeciwko instytucjom i osobom odpowiedzialnym za bestialskie znęcanie się i przestępstwa seksualne wobec dzieci z zaburzeniami emocjonalnymi, które mieszkały (a raczej były więzione) w obiekcie pod nadzorem Kościoła katolickiego St. William’s Community Home w Market Weighton... ...Panował tam brutalny reżim, a sami duchowni dopuścili się niesłychanej liczby przestępstw seksualnych oraz aktów fizycznego znęcania się nad chłopcami w wieku 10-16 lat. Trwało to 30 lat, do czasu zamknięcia instytucji...
Ksiądz Marek B., 41-letni wikariusz parafii Miłosierdzia Bożego w Głogowie, zasiadł na ławie oskarżonych pod zarzutem doprowadzenia małoletniego ministranta do obcowania płciowego i poddania się „innym czynnościom seksualnym”. Incydent miał miejsce 23 stycznia 2006 r. na plebanii: „Ksiądz Marek zrobił mi herbatę z alkoholem. Musiał dużo wlać, bo byłem oszołomiony. Potem zaproponował, żebym położył się na łóżku, to zrobi mi masaż. No i wtedy właśnie »to« się stało. Wykorzystał mnie, a w gruncie rzeczy to chyba nawet zgwałcił. Później proponował jeszcze, żebym został u niego na całą noc” – zeznał ministrant...
W Republice Południowej Afryki toczy się dochodzenie w sprawie 32 przypadków przemocy seksualnej księży katolickich wobec nieletnich... ...Stan rzeczy jest taki sam jak wszędzie – skargi na poszczególnych księży napływały latami i były ignorowane przez ich zwierzchników. Gdy bywało już tego za dużo, kapłana wysyłano na leczenie (czasem do USA), po czym umieszczano w nowej parafii z zapewnieniem, że już jest zdrowy... I przestępstwa zaczynały się od początku... Księży pedofilów było w Irlandii znacznie więcej, niż dotychczas sądzono. W ciągu ostatnich piętnastu lat katoliccy sutannowi z diecezji w Dublinie mogli zgwałcić nawet tysiąc dzieci. Jak wynika ze śledztwa specjalnej komisji rządowej, tylko w diecezji Ferns w latach 60. ubiegłego wieku 2002 księży dopuściło się 100 aktów seksualnej przemocy wobec dziewcząt i chłopców...
Jednym z największych recydywistów był 65-letni ks. James McCauley. Jego proces miał się rozpocząć we wrześniu, ale kapłan zginął w wypadku samochodowym. Drugi pedofil z Cape Town, ks. Patrick Thornton, dziwnym trafem również zginął nagle w wypadku...
W USA w 90 procentach ofiarami księży są małoletni chłopcy, podobnie w Australii, Niemczech i innych krajach; w Ameryce Łacińskiej i Afryce gwałcone są przede wszystkim nastoletnie dziewczynki. A w Polsce?...
Katolicki ksiądz Harry Monroe stoi przed sądem stanu Indiana pod zarzutem popełnienia w ciągu czterech lat ponad 50 gwałtów na tym samym chłopcu. Kapłan poił go przedtem alkoholem i dawał marihuanę…
83-letni ks. Charles Sylwestre, zasiadając (w koloratce!) na ławie oskarżonych kanadyjskiego sądu, wypowiedział 47 razy słowo „winny”, przyznając się do popełnienia gwałtów na właśnie tylu małoletnich dziewczynkach... Kościół katolicki na Alasce wciąż nękany jest procesami sądowymi za seksualną przemoc kleru i żeby pokryć grzywny, wyprzedaje co się da...
…który już jako dyrektor liceum, ujawnił publicznie, że w dzieciństwie molestował go ks. Frank Murphy. Po tym wyznaniu Podvin popełnił samobójstwo...
Inny kapłan, Robert Wells, przez 8 lat gwałcił
dziewczynkę. Zaczął, gdy miała 7 lat. Z kolei w diecezji Fairbanks ponad 100
osób wytoczyło dziesięciu księżom i zakonnikom procesy o przestępstwa
seksualne...
14 stycznia 2008 r. sąd w Ontario skazał na cztery
lata więzienia 72-letniego ks. Bernarda Prince’a – byłego sekretarza
generalnego Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary (Propaganda Fide) i
serdecznego – jak wyszło na jaw w procesie – przyjaciela papieża Jana Pawła II.
Wśród dodatkowych dolegliwości nałożonych przez sąd na bardzo wpływowego
onegdaj w Watykanie kapłana znajdujemy: obowiązkowe przekazanie próbki DNA do
narodowego banku danych, 20-letni wpis na ogólnodostępną listę przestępców
seksualnych, zakaz wstępu na baseny, do parków i wszelkich innych miejsc, gdzie
„zwyczajowo przebywają dzieci poniżej 14 roku życia”.
Cóż tak rozsierdziło kanadyjską Temidę? Trzynastu
molestowanych seksualnie lub zgwałconych chłopców (głównie ministrantów) w
wieku 9–16 lat. Smutną ciekawostką jest fakt, że większość dzieci pochodziła z
polskich rodzin żyjących w Wilnie (prowincja Ontario) – enklawie zamieszkanej
przez Kaszubów. Niektórzy z nich tak dalece ufali katolickiemu księdzu, że
pozwalali mu... spać w jednym łóżku ze swoimi pociechami!!!
Ks. Prince przyjechał na rozprawę z Rzymu, gdzie
zamieszkał po przejściu na emeryturę. Przyznał się do prawie wszystkich
zarzutów. Nie będziemy tu opisywać, co wyczyniał z dziećmi, bo są to opisy
drastyczne. Zwróćmy uwagę na ujawnione przed sądem inne okoliczności:
¤ Gdy starsza siostra jednego z chłopców
powiadomiła o molestowaniu seksualnym brata dyrekcję katolickiej szkoły, w
której ks. Prince nauczał, ten został po 2 tygodniach... przeniesiony przez
ordynariusza diecezji Pembroke, biskupa Williama Josepha Smitha, na inną
placówkę;
¤ Ksiądz Prince nie doczekał w Kanadzie żadnych
awansów, był wielokrotnie przerzucany z parafii na parafię („to dowód, że
hierarchia kościelna wiedziała o występkach oskarżonego” – przekonywał sąd Rob
Talach, prawnik reprezentujący ofiary), aż wreszcie trafił do oddziału
Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary w Toronto;
¤ Po którymś tam z kolei gwałcie na dziecku ks.
Prince’a „zesłano” w 1991 r. do... Watykanu, gdzie wkrótce zaczął robić karierę
na posadzie sekretarza generalnego Dzieła i gdzie w glorii ulubionego
współpracownika papieża Polaka przeszedł w 2004 r. na emeryturę...
Zakonnica, 78-letnia Norma Giannini została oskarżona o molestowanie seksualne dwu uczniów katolickiej szkoły podstawowej w Milwaukee, której dyrektorem była przed laty. Dochodzeniowcy policzyli, że w ciągu czterech lat dopuściła się około 200 przestępstw seksualnych na 13-letnich chłopcach...
Ks. Seromba zbiegł w roku 1994 do Konga, a stamtąd w roku 1997 do Włoch, gdzie przedstawił list polecający byłego biskupa rwandyjskiego. Skierowany został do pracy duszpasterskiej we Florencji, gdzie aresztował go Interpol...
Ksiądz David Crowley brutalnie i agresywnie gwałcił przez kilkanaście lat ministrantów. Jednym z nich był 10-latek „Paul”, siłą zmuszany przez 4 lata, aż do roku 1995, do stosunków seksualnych. Obecnie oskarża biskupa Leeds Davida Konstanta o zatajanie dowodów, że Crowley jest drapieżnym pedofilem. W roku 1987, jak pokazują dokumenty, Kanstant został poinformowany, że ks. Crawley poi ministrantów alkoholem i zmusza do usług seksualnych. (...) Biskup wysyła więc księdza na kurację i za kilka miesięcy znajduje mu nową pracę w Devon. Zaczyna się to samo, więc Crawley przenoszony jest do nowych parafii, gdzie wciąż poluje na nieletnich i gwałci ich – nawet po ceremonii pogrzebowej. W roku 1998 Crowley pracujący akurat jako szpitalny kapelan został aresztowany i skazany na 9 lat więzienia. Przyznał się do gwałcenia i molestowania małoletnich chłopców. Przez 11 lat!...
Ofiarą był trzynastoletni chłopiec. Duchowny zagroził mu, że jeśli piśnie słowo o tym, co miało miejsce, życie jego matki oraz innych członków rodziny będzie zagrożone...
Po raz pierwszy biskupi Kanady opracowali regulamin postępowania w sprawach molestowania nieletnich przez kler w roku 1992, kiedy rząd prowincji Ontario wypłacił 40 mln dolarów odszkodowania 1600 ich bitym i wykorzystywanym ofiarom...
Prokuratura oskarżyła Piotra T. – byłego proboszcza z Dębnicy na Pomorzu – o pedofilię, gwałt oraz rozpijanie i narkotyzowanie nieletnich. W ciągu 10 lat duszpasterz miał wykorzystać seksualnie kilkunastu młodych ministrantów. Z chłopięcego haremu księdza miał korzystać także kościelny (59 lat) oraz szef ministrantów (24 lata)...
Sąd Rejonowy w Przysusze zapuszkował na dwa miesiące 62-letniego duchownego podejrzanego o zgwałcenie 17-latka. Ksiądz, po pijaku, przewrócił chłopca i nakazał mu odbycie stosunku seksualnego pod groźbą pobicia... Ks. George Chaanine (52 l.) z parafii Our Lady of Las Vegas przez kilka dni był poszukiwany listem gończym. Wreszcie go schwytano. Sędzia nakazał aresztowanie pod zarzutem usiłowania morderstwa na tle seksualnym. Chaanine napadł w biurze parafialnym Michaelinę Bellamy i butelką bił ją po głowie. Potem zaczął dusić, aż prawie straciła przytomność. Jednocześnie macał ją po piersiach i gdzie indziej. Uwolniła się, szarpiąc duchownego za jądra i gryząc…
Ks. Bedoya przemocą trzymał związanego, zgiętego w pół 35-letniego mężczyznę i gwałcił go doodbytniczo...
27 marca policjanci zatrzymali 47-letniego księdza Antoniego W... ...Kapłanowi postawiono dwa zarzuty: pierwszy dotyczy kilkakrotnego wykorzystywania seksualnego szesnastolatka w zamian za korzyści majątkowe, drugi zaś – kilkakrotnego doprowadzenia czternastolatka do obcowania płciowego i innych czynności seksualnych...
Redakcja „Faktów i Mitów” doliczyła się grubo ponad setki polskich księży pedofilów (takich z „certyfikatem”)...
Były opat klasztoru z miejscowości Farneta w Toskanii, 44-letni ksiądz Pierangelo Bertagna, który od lipca przebywa w areszcie domowym, przyznał się do molestowania kilkudziesięciu chłopców. Duchowny zeznał przed sądem, że zaczął wykorzystywać dzieci jeszcze jako seminarzysta i robił to przez cały okres 6-letniej posługi kapłańskiej. Opat został zawieszony w pełnieniu swoich funkcji po ujawnieniu gwałtu na 13-latku. W sumie 39 rodzin złożyło doniesienie o molestowaniu swoich dzieci przez Bertagnę. Znany rabin nowojorski – Mordechaj Tendler – jest w tarapatach. Został oskarżony przez 43-letnią Adinę Marmelstein o oszustwo i molestowanie seksualne, „przekraczające wszelkie granice przyzwoitości i dobrych obyczajów”. Zaraz po tym zgłosiły się kolejne panie, dołączając podobne zarzuty. Rabin – posiadający żonę i ośmioro dzieci – od lat zwabiał kobiety do swego gabinetu pod pretekstem sesji terapeutycznych. Twierdził, że jest Mesjaszem, molestował je, kazał zaspokajać się oralnie, a potem nakazywał trzymanie wszystkiego w tajemnicy pod groźbą zawieszenia w prawach członka synagogi…
Przed sądem w Liverpoolu stanął ks. Jeremiah McGrath, lat 62, oskarżony o zgwałcenie w ubiegłym roku 12-letniej dziewczynki. Z kolei w Szkocji prasa przytacza relację dziewczyny, która opowiada, jak została zgwałcona w katolickim sierocińcu przez księdza, gdy miała 8 lat. Najpierw, stosując przemoc, molestowała ją seksualnie zakonnica. „Krzyczałam z bólu i przerażenia. Zakonnica odkrzykiwała, że jestem diablicą. Potem zmusiła mnie, abym się nachyliła do przodu, a ksiądz mnie zgwałcił”. Trwało to kilka lat. W końcu zakonnica zdała sobie sprawę, że ofiara zaszła w ciążę. „Z wściekłości skopała mnie. Ksiądz parafialny, do którego zwróciłam się o pomoc, także molestował mnie seksualnie, potem podstawił mnie innemu pedofilowi”...
Pastor Lonnie Latham był biczem bożym na homoseksualistów. Latham gorąco popierał dyrektywę swego Kościoła, wzywającą wszystkich gejów i lesbijki, by wstąpili na drogę heteroseksualizmu. Mają szansę na zbawienie, „jeśli zaakceptują Jezusa Chrystusa jako swego zbawcę i odrzucą grzeszny, destruktywny styl życia”. No i zbawienie 59-letniego sługi bożego stanęło pod wielkim znakiem zapytania. Policja z Oklahoma City robiła akurat obławę na męskie prostytutki i ich klientów w rejonie znanym z tego typu usług. Któż złożył pozującemu na homopanienkę policjantowi zamówienie na zrobienie loda? Pastor Latham we własnej osobie...
Otóż wielebny Sprauer z Salem w stanie Oregon był kapelanem w więzieniu stanowym. Jednak jego działalność dalece wykraczała poza obowiązki kapelańskie. Sprauer przemycał kokainę i marihuanę do mamra i tymi dobrami bożymi częstował więźnia Thomasa Ha, który w zamian oddawał mu się seksualnie w ubikacji kaplicy więziennej. „Mówił, że mnie kocha i będzie o mnie dbał” – zeznał Ha. Czy to miłości i dbałości było za mało, czy też pojawiły się inne komplikacje, nie wiadomo, w każdym razie Ha poskarżył się władzom, że znajduje się w sytuacji: ćpanie za kopulowanie. Wówczas okazało się, że kapłan jest obiektem innego śledztwa: oskarżony został o przemoc seksualną wobec trzech chłopaków osadzonych w domu poprawczym. Gdy tylko zamykano ich za niewłaściwie zachowanie do izolatki, przybiegał ks. Sprauer i namawiał do wzajemnej masturbacji oraz lodoróbstwa...
60-letni kościelny z parafii św. Katarzyny w Starogardzie
Gdańskim, Waldemar G., został skazany przez sąd na 6 lat więzienia. Ale na
wyrok w tej samej sprawie czeka również 38-letni ksiądz Piotr T. Kościelny ma
na koncie upijanie alkoholem i molestowanie 13 ministrantów, zaś duchowny
odpowiada m.in. za zgwałcenie ministranta („FiM” 30/2006). To kolejny proces
ludzi Kościoła, wykorzystujących seksualnie dzieci...
Przeciw mnichom wysunięto 121 zarzutów o molestowanie seksualne i znęcanie się nad nieletnimi... wykryto ponad 60 przestępstw seksualnych, których sprawczyniami były siostry zakonne... Dziennikarze „Los Angeles Times”, którzy dotarli do opisów jezuickich misji, twierdzą, że misjonarze zmuszali do obcowania seksualnego (w tym do zbiorowych orgii) nawet stuprocentową populację chłopców z niektórych eskimoskich wiosek...
Bp. Priamo Tejeda stanął przed sądem w Sarasocie oskarżony o to, że przez 11 lat zmuszał do stosunków 42-letniego imigranta z Kuby – ostatni raz w roku 2005. Gwałcił go, szantażując aresztem i deportacją...
To 57-letni ksiądz Piotr D., proboszcz parafii św. Ducha we wsi Werdun (gmina Tarczyn, archidiecezja warszawska), skazany 31 października 2007 r. na dwa lata więzienia za molestowanie seksualne małoletniego chłopca... Kapłana oskarża się o zgwałcenie przynajmniej ośmiorga dzieci z założonej przez niego wspólnoty dziecięcej „Spotkanie”. Oczywiście, miało chodzić o „spotkanie z Jezusem”...
51-letni franciszkanin Ryszard Ś. siedzi od kilku dni w
jeleniogórskim areszcie. I czeka na proces oraz wyrok ośmiu lat więzienia, co
daj Boże... i sędzio. Tyle mu się należy za rozpowszechnianie w internecie
czegoś, co nawet wśród pedofilów uważane jest za haniebne: pornografii z
udziałem dzieci i zwierząt. Mamy nadzieję, że współwięźniowie zaspokoją
wszelkie zachcianki ojca Rysia...
W połowie lutego diecezja Forth Worth w Teksasie poinformowała, że 71-letni ks. Philip Magaldi, który molestował seksualnie co najmniej pięciu nieletnich chłopców w dwu stanach, jest od przynajmniej 5 lat nosicielem wirusa HIV. Co gorsza, doskonale o tym wiedział. Magaldi był księdzem w licznych parafiach przez prawie 40 lat. Istnieją uzasadnione obawy, że liczba jego ofiar jest ogromna. Ilu chłopców zaraził? Na razie diecezja informuje tych pokrzywdzonych, którzy się ujawnili. O zainteresowaniach Magaldiego przełożeni wiedzieli od lat. W roku 2006 – gdy wszystko się wydało – jego proboszcz prosił wiernych o wybaczenie, że nie poinformował policji, gdy odkrył dziecięcą pornografię na komputerze parafialnym używanym przez podwładnego. Magaldi odsiedział krótki wyrok za defraudację funduszy kościelnych, po czym... wysłano go na kolejną parafię.
Obecnie przebywa w ośrodku dla księży emerytów. Diecezja nie chce ujawnić gdzie. Cosa nostra solidarna do końca...
Ksiądz Peter K. został oskarżony o wieloletnie molestowanie ministranta (11 lat) i skazany na 3 lata więzienia. Jak się podczas procesu okazało, zboczeniec jest recydywistą, skazanym już w 2000 roku za podobne czyny na karę 12 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Mimo to w 2004 roku otrzymał z rąk biskupa G.L. Müllera kolejne probostwo i nieskrępowany dostęp do pracy wśród młodzieży. Fakt ten wywołał burzę medialną w całych Niemczech oraz protesty znacznej części społeczeństwa – między innymi laickiej organizacji wiernych „Wir sind Kirche„ (My jesteśmy Kościołem). Purpurat, jak przystało na watykańskiego generała, odwrócił kota ogonem, krzycząc o „ataku na Kościół poprzez sztuczne nagłaśnianie sprawy”...
Sąd Okręgowy w Słupsku podtrzymał wyrok skazujący
wobec proboszcza z Dębnicy (koło Człuchowa), księdza Piotra Tomaszewskiego
(„FiM” 7/2007), oskarżonego o molestowanie seksualne ministranta, gwałt,
rozpijanie małoletniego oraz jego dwóch kolegów, namawianie nastolatków do
samobójstwa i podawanie im narkotyków, a także przywłaszczenie ponad 27 tys. zł
z parafialnej kasy....
27 listopada 2007 r. Sąd Rejonowy w Człuchowie
skazał za te czyny 39-letniego księdza Tomaszewskiego na 4 lata więzienia i
czteroletni zakaz kontaktowania się z molestowanym nastolatkiem. Od wyroku
odwołała się zarówno prokuratura, jak i obrońca Piotra T.
Sąd Okręgowy uznał obie apelacje za „oczywiście,
bezzasadne”. „Orzeczony wyrok jest słuszny, sprawiedliwy i zgodny z prawdą
materialną” – powiedziała w uzasadnieniu sędzia Jadwiga Miklińska. Wyrok jest
prawomocny...
Kapłan katolicki Athanase Seromba skazany został przez Międzynarodowy Trybunał Kryminalny ONZ w Tanzanii na 15 lat więzienia za zbrodnie ludobójstwa, których dopuścił się w roku 1994 w Rwandzie, kiedy ekstremiści z plemienia Hutu wymordowali ponad pół miliona ludzi z plemienia Tutsi.
Seromba polecił napastnikom podpalić kościół, w którym przed prześladowaniami ukryło się dwa tysiące uchodźców. Dowodził akcją bojówkarzy Hutu, którzy wlali przez dach benzynę i wrzucili granaty. Do uciekających strzelano. Następnie ksiądz Seromba nakazał zrównać kościół z ziemią.
Wielu innych księży i zakonnic ponosi winę za udział w ludobójstwie w Rwandzie. W ubiegłym miesiącu dobiegł końca proces zakonnicy, która pomagała bojówkarzom uśmiercić setki ludzi kryjących się w szpitalu. Dostała 30 lat. W roku 2001 dwie inne katolickie siostry zostały skazane w Belgii za pomoc w mordowaniu. Tysiące mieszkańców Rwandy, na wieść o roli księży i zakonnic w masakrach, wyrzekło się wiary katolickiej...
Mieszkaniec
Olsztyna, przyjaciel miejscowego proboszcza, parafialny aktywista ze
szczególnym okrucieństwem zabił własną matkę, brata, 2,5-rocznego synka,
sąsiadkę i konkubinę, z którą zamierzał wkrótce zalegalizować związek. Zabił,
bo... na ich twarzach zauważył szatański grymas...
Ksiądz i seminarzysta zostali aresztowani w brazylijskim mieście Goiania
pod zarzutem popełnienia morderstwa. Ks. Moacir Bernardino da Silva (l. 60) i
kleryk Darian Pinto de Freites (l. 28) są
oskarżeni o otrucie innego księdza – Adriana Moreira Curada, który
groził zdemaskowaniem ich romansu oraz finansowych przekrętów. Policja znalazła
magazyny pornograficzne i takież taśmy wideo ukazujące dobrodzieja da Silva na plaży w towarzystwie chłopaków – w tym
wspomnianego seminarzysty. Nie byli w habitach ani... w czymkolwiek. Organa
ścigania podsłuchały także rozmowy telefoniczne prowadzone ze służbowego numeru
księdza, podczas których umawiał się na homoseksualne randki z przyjaciółmi...
Sisters of Mercy od dziesięcioleci prowadziły sierocińce i domy poprawcze w Irlandii. Prowincjałka zakonu, siostra Margaret Casey, i jej współpracowniczki przyznają, że w domu w Neftonforbes stosowano kary fizyczne. Nie mogą zaprzeczyć dokumentacji departamentu edukacji, która stwierdza, że dzieci miały sińce na całym ciele, wszy, przewlekłe choroby, były nieleczone. Małe dzieci nie miały butów. „Już za to przepraszałyśmy” – mówią ze zdziwieniem siostrzyczki. W zakonie nikt nie dbał o edukację dzieci, a okazywanie im uczuć było zakazane. Kluczową sprawą było posłuszeństwo, które wymuszano biciem. Siostry nie wiedzą, jak to się stało, że po takim biciu pięcioro dzieci zmarło.
Z kolei siostry przełożone ze „szkoły przemysłowej” św. Wincentego w Goldenbridge zaprzeczają, aby celowo powodowały poważne rany u dzieci. Prowincjałka siostra Helena O’Donoghue zaprzecza, jakoby dzieci były określane numerami. Jeśli nie dawano im wody, to z obawy, by nie moczyły pościeli. Ślady od oparzeń na całym ciele dzieci były przypadkowe. Na szczęście siostrę prowincjałkę wsypuje była kierowniczka św. Wincentego, siostra Fabiana. Twierdzi, że „generalną zasadą było okrutne postępowanie i karanie przesadne nawet jak na standardy owego czasu”. Siostra Fabiana mówi: siostra Bernardine była „paranoidalną schizofreniczką, kobietą kostyczną i twardą, która prowadziła rządy terroru”. Opinię Fabiany potwierdza inna kierowniczka obiektu, siostra Xaviera, przedstawiająca szefową jako osobę „szorstką, agresywną, nieobliczalną”...
Dziennikarz Parmenio
Medina, który przygotowywał krytyczną książkę o kostarykańskim Radiu
Maryja z Gwadelupy, został zabity trzy lata temu. Zgromadzone przez prokuraturę
dowody pozwoliły postawić księdzu Minora
de Jesús Calvie, szefowi rozgłośni, zarzut zaplanowania morderstwa i
współudziału w zbrodni. Ksiądz Calvo czeka na rozprawę...W roku 2002 ktoś zastrzelił dyrektora zakładu
pogrzebowego w Hudson w stanie Wisconsin oraz jego współpracownika. Kiedy po
dwóch latach śledztwa policja przybyła do kościoła w Hurley, by zapytać ks.
Ryana Ericksona, który w międzyczasie został tam przeniesiony z Hudson, czy
jest on sprawcą morderstwa, duchowny powiesił się. Jak się okazało, był on
pedofilem recydywistą, a 39-letni dyrektor zakładu pogrzebowego Dan O’Connell
był jedną z jego ofiar. Erickson zabił go, by uniknąć dekonspiracji. Drugiego
człowieka duchowny zastrzelił, gdy tamten – zwabiony hałasem – przyszedł
sprawdzić, co się dzieje... Żadnej skruchy!
Wszystkiego się wypierają. Zachowują się bezczelnie!...
Matka Karolina (Zofia J., 53 l.) przełożona klasztoru i dwie jej pomagierski: siostra Barbara (Danuta K., 47l.) i siostra Łucja (Mirosława G., 47 l.) oskarżone są o głodzenie innych zakonnic, bicie i znęcanie się nad nimi...
Co trzecie morderstwo ma mse w rodzinie...
O, znowu mamy dla P. b. ważną wiadomość: Ojciec Święty modlił się o dobrobyt i nawoływał do dzielenia się. Ponownie powracamy do pozostałych informacji: Watykan posiada... miliardów dolarów...
Równowartość tego, co łącznie Kościół katolicki w Polsce otrzymuje wynosi ponad 8 mld zł (GUS podaje, iż 60% (23 mln.) społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego (z tego 5 mln. w skrajnej nędzy), ponad 20% jest bez pracy!))...
W USA – deklaratywnie najbardziej religijnym
(oprócz polski!) Kraju świata – rośnie liczba oszustw, wyłudzeń i kantów na tle
religijnym... ...W przedziale czasowym 1998-2001 przewalono już 2 miliardy... ...Aby zorientować się, jak to kościelne
nauczanie realizuje się w praktyce, wystarczy spojrzeć, gdzie mieszkają i czym
jeżdżą proboszczowie. Nie tylko w
USA... ...Nawet gdy defraudacje wychodzą na światło dzienne, poszkodowani
często odmawiają współpracy z policją, bo wciąż wierzą, że tacy religijni
ludzie nie mogli ich oszukać...
Doradca prawny papieża i redaktor periodyku
dotyczącego prawa kanonicznego – monsinior (prałat) Emilio Colagiovanni –
został skazany przez sąd federalny w USA na grzywnę 15 tys. dolarów za pranie
pieniędzy i udzielanie pomocy oszustowi Martinowi Frankelowi w defraudacji
kilkuset milionów dolarów należących do amerykańskich firm ubezpieczeniowych...
Ukradli oni co najmniej 8,6 mln dolarów z
pieniędzy, które parafianie (Palm Beach to siedlisko milionerów) przekazali
Kościołowi na cele charytatywne...
Wybuchł skandal wokół szwedzkiego oddziału
katolickiego Caritasu. Księża zdefraudowali wielkie rządowe pieniądze
przeznaczone na pomoc dla Iraku. Szwecja, która dla krajów ubogich przeznacza
równowartość ok. 10 mld. złotych rocznie, finansuje projekty realizowane przez
organizacje pozarządowe...
Ksiądz Randal Radic przez 10 lat odprawiał nabożeństwa w najstarszej amerykańskiej świątyni w miasteczku Ripon. Wreszcie mu się znudziło. Wpadł na pomysł, żeby kościół sprzedać. Sfałszował więc dokumenty i uczynił się właścicielem budynku. Kupiec się znalazł, dał 525 tys. dolarów, za które duchowny kupił sobie BMW...
300
tysięcy dolarów – tyle zdefraudowała obrotna zakonnica, pracująca w Biurze ds.
Rodziny w archidiecezji Omaha...
Dziesięć lat więzienia grozi księdzu, który
rozprowadzał fałszywe euro... Prokuratura bydgoska oskarżyła Henryka M.
– przewodniczącego Katolickiego Stowarzyszenia Służby Charytatywnej im.
Błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej – o zdefraudowanie 1,5 mln złotych z konta
stowarzyszenia. Katolicka firma okazała się maszynką do oszustw podatkowych:
ofiarodawcy wpłacali jedynie 10 proc. deklarowanych kwot, a potwierdzenie i
odpis od podatku (100-procentowy!) otrzymywali na całość. Przez konto
stowarzyszenia miało przewinąć się w sumie 9 mln złotych! Każdy proboszcz w
Polsce może robić takie przewały...
Temida rozliczyła już wszystkich kapłanów, którzy usiłowali szybko zarobić furę kasy. Głównemu oskarżonemu – księdzu Bolesławowi Jewulskiemu (61 lat) z Połczyna-Zdroju – zarzucono wyłudzenie z Agencji Rynku Rolnego i Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa ponad 800 tys. złotych...
Amerykański Uniwersytet Villanowa ogłosił wyniki przeprowadzonych badań. Okazuje się, że w 85 proc. diecezji katolickich w USA miało miejsce sprzeniewierzenie funduszy, czyli pogwałcenie przykazania „nie kradnij” i przestępstwo kryminalne. Zdefraudowane kwoty przekraczały każdorazowo pół miliona dolarów. (...) Tylko w jednym miesiącu – październiku 2006 r. – wykryto 3 afery dotyczące kradzieży ogromnych sum. W Delray Beach na Florydzie dwaj księża zdefraudowali 8,6 mln dolarów; pieniądze przepuścili m.in. na wycieczki do Las Vegas. Kradli przez 40 lat i nie zwróciło to niczyjej uwagi... doprawdy, kwota ta jest doprawdy symboliczna w porównaniu z tym, czego dokonał 5 miesięcy wcześniej kapłan tej samej diecezji, ks. Bob Ascolese, który buchnął prawie milion... ...łowicki biskup pomocniczy poręczył 300-tysięczny kredyt dla jednego z proboszczów, a ten zniknął z kasą...
Dwaj kalifornijscy prawnicy – Tom Easto i Jonathan
Levy – mówią, że wszystkie nieprzyjemności, jakich na razie Krk doświadczył, to
bułka z masłem przy tym,
co się teraz szykuje. W sądzie w stanie
Missisipi trwa proces, w którym 5 stanów
domaga się zwrotu skradzionych 750 mln dolców.
Oskarżonym jest Martin Frankel, który działał
przy pomocy trzech kardynałów, watykańskiego
sekretarza stanu, trzech byłych nuncjuszy papieskich w USA oraz Banku Watykańskiego. – Watykan odwalił świetną robotę, tuszując i tłumiąc tę sprawę – mówią Easto i Levy – zwłaszcza że co najmniej dwóch kardynałów działających w spisku z Frankelem w celu wyłudzenia miliardów dolarów od amerykańskich
firm ubezpieczeniowych wymienia się jako potencjalnych
kandydatów na papieża. Ciągłego bólu głowy dostarcza
też luminarzom Kościoła zagadkowe morderstwo
watykańskiego finansisty Roberta Calviego, dokonane przed dwudziestu laty. Nowe
fakty w tej sprawie właśnie wyszły na jaw we Włoszech i Wielkiej Brytanii
dzięki uporowi Carla Calviego, syna zamordowanego bankiera. Fakty te wskazują
na powiązania Kościoła z przestępcami. Nie koniec na tym. Od roku 1999 przez
sądy przechodzi sprawa, która może stać się jeszcze większą miną. Ocalali z
Holokaustu Żydzi, Ukraińcy i Serbowie wytoczyli grupowy proces przeciw Bankowi
Watykańskiemu i zakonowi franciszkańskiemu o udział w akcji prania pieniędzy i
przerzutu dóbr zagrabionych przez hitlerowców w kilku chorwackich obozach koncentracyjnych,
gdzie w latach 1941– 1945 zabito ponad pół miliona Żydów, Cyganów i Serbów. Federalny
sąd okręgowy oddalił sprawę z powodów formalnych. Odwołanie rozpatruje IX Sąd
Apelacyjny, znany z odważnych decyzji...
Nędza, głód (codziennie z tego powodu umiera ok. 40 tys.
samych dzieci, a 800 mln ludzi jest niedożywionych. według szacunków unicef, 1
mld młodocianych na świecie żyje w skrajnej nędzy!)...
Znów wracamy do Watykanu. Ojciec
Święty rzekł: „Niech Bóg ma was w opiece” i pobłogosławił ludzkość.
Powracamy do pozostałych wiadomości: Huragan w... straty wynoszą... mld
dolarów. Plaga szarańczy zniszczyła... fala tsunami... tysięcy ofiar...
HIV...powódź... zginęło... susza... malaria... umiera... ...mln ludzi.
rocznie... nieuleczalna odmiana prątków gruźlicy... pożary... trzęsienie
ziemi... w katolickim Peru
podczas trzęsienia ziemi zginęło przeszło 500 osób. W tym ponad 300 wiernych
modlących się w kościele w miejscowości Isa... Kilkadziesiąt osób zginęło w
Kongu i Rwandzie podczas trzęsienia ziemi. Większość to uczestnicy niedzielnych
mszy, np. w Rwandzie 20 osób zmarło pod gruzami w zaledwie jednym kościele...
tysięcy ofiar... Pół roku temu grom z
nieba walnął w proboszczowy przybytek i uszkodził znajdujący się na wieży zegar...
...Niedawno kolejny piorun uderzył w kościelną wieżę i uszkodził, trzy
sterowane elektronicznie dzwony... Giewont – góra z najsłynniejszym polskim
krzyżem – jest jednocześnie szczytem najbardziej narażonym na wyładowania
atmosferyczne. Wielka stalowa konstrukcja ściąga prąd z nieba niczym elektroda.
Od 1906 r. zanotowano aż 76 zgonów od pioruna, a w 1935 roku pięć osób zginęło
tam jednocześnie w Święto Wniebowzięcia NMP. W 2001 r. potężna burza rozgoniła
także procesję idącą na szczyt, żeby uczcić rocznicę postawienia krzyża... katastrofa...
Przepraszamy, ale mamy kolejną b. ważną wiadomość!: Ojciec Święty modlił się... ...Wszystkie służby czekają w pogotowiu!...
PS
To cud!: „I słowo ciałem się stało”. – Odmienił oblicze Ziemi!, tej Ziemi! To święty człowiek! Na ołtarze go!
Rys. z „FiM”
BYŁOBY JAK W RAJU...
Wyobraźcie sobie Państwo jaki świat byłby potwornie nudny i na jakim bylibyśmy etapie rozwoju gdyby te utopie religijne udało się wprowadzić (mam na myśli wariant, że tak powiem optymistyczny). Tzn. członkowie kor nie zajmowaliby się wyłudzaniem pieniędzy na uciechy, pedofilią itp. tylko z powodu celibatu cierpieli
by na święte choroby psychiczne z powodowane pełnymi jądrami i umierali na przerost gruczołu krokowego. Pozostali mężczyźni - zajmujący się kilka razy w życiu prokreacją i chodzeniem z spuchniętymi jajami, podniecaniem wszystkim co się rusza – również. Zakonnice i inne kobiety zajmowałyby się zastępczo znęcaniem nad sobą (brak spermy źle działa m.in. na psychikę kobiet). Z każdym pokoleniem dochodziłoby do zaniku, praktycznie nieużywanych, narządów płciowych. Ludzie zajmowaliby się wiecznymi modłami (kwacyliony razy), stawianiem miliardów krzyży, milionów kościołów itp. – przeznaczając na to miliardy pieniędzy. Stroje od stup do głów zasłaniające zaniedbane , w tym przepocone , śmierdzące kobiety. Ciągle można by było czytać i słuchać tylko o śmierci, krwi, sercu itp. dawno zmarłego faceta , że właśnie zmówiono bilion któryś tam raz, za coś tam modlitwę. Codzienny temat to śmierć, lepsze życie po życiu (jak się dobrze zapłaci facetowi w sukience). Codzienne zajęcie to modły, płacenie , czekanie na śmierć itp., itd.. No i jak się Wam podoba ten katolicki ideał (a jak cudownie byłoby w raju...)?!
Rys. z „FiM”
Rys. z „FiM”
KATOLICKI PORZONDEK MUSI
BYĆ!
W ogóle trza zrobić porząndek na Ziemni i z Ziemniom!:
bezbożną Statuę Wolności w USA trza przerobić na Wojtyłostatuą Wolności
Katolickiej – co by wszystko było wolno tylko po katolicku, krzyż przy krzyżu –
tak, gdy jeden tracimy z oczu to żeby następny się ukazywał; pozamnieniać te
bezbożne nazwy np.: Europa na Katopa, Polska na Katolska, Warszawa na Krzyżawa
itd.; no i wreszcie tą niezgodną z katolicką wiarą Ziemnię trza przerobić na
płask albo na krzyż i unieruchomnić, a słońce i gwiazdy majom sie kręcić na
wokoło; no i trza zrobić porzondek w niebie, gdzie sie ponoszom jakiś Bóg i
inne Chrystusy (każdy ma swoje mniejsce, a Chrystus ma w jakienś szopie (o ile
siem nie mylem), a Bóg – wie gdzie) co Łojcu Świntemu JPII sie plonczom pod
nogami (pozamiatać czy coś raz w tygodniu mogom – ale po cichu). No! A jak by
komu co nie pasowało to krzyżem go po krzyżu! Katolicki porząndek musi być!
PS
Tylko ludziska muszom nabrać
katolickiego rozumu (trza tylko posłuchać ksiundzuw i Maryjowego Radia) i
zagłosować na świntych LPR!
Rys. z „FiM”
PRAWO KATZA: LUDZIE
I NARODY BĘDĄ DZIAŁAĆ RACJONALNIE WTEDY I TYLKO WTEDY, GDY WYCZERPIĄ JUŻ
WSZYSTKIE INNE MOŻLIWOŚCI...
www.wolnyswiat.pl WBREW
ZŁU!!!
PISMO NIEZALEŻNE – WOLNE OD WPŁYWÓW
JAKICHKOLWIEK ORGANIZACJI RELIGIJNYCH, PARTII, UGRUPOWAŃ I STOWARZYSZEŃ ORAZ
WYPŁOCIN REKLAMOWYCH. WSKAZUJE PROBLEMY GOSPODARCZE, POLITYCZNE, PRAWNE,
SPOŁECZNE I PROPOZYCJE SPOSOBÓW ICH ROZWIĄZANIA
OSOBY ZAINTERESOWANE WSPARCIEM MOJEGO PISMA, MOICH DZIAŁAŃ PROSZĘ O WPŁATY NA KONTO:
Piotr Kołodyński skr. 904, 00-950 W-wa 1
BANK PEKAO SA II O. WARSZAWA
Nr rachunku: 74 1240 1024 1111 0010 0521 0478
Przy wpłatach do 800 PLN należy podać: imię i nazwisko, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna na pismo „Wolny Świat”). Wpłat powyżej 800 PLN można dokonać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą. ILE ZOSTAŁO WPŁACONE BĘDĘ PRZEDSTAWIAŁ CO 3 MIESIĄCE NA PODSTAWIE WYDRUKU BANKOWEGO (na życzenie, przy wpłacie od 100 zł, będę podawał jej wielkość oraz wskazane dane wpłacających).
Stan wpłat do dnia 10.08.2008 r.: 0 zł.